BOLESŁAW LEITGEBER
Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr1; Budowniczowie i Architekci
Czas czytania: ok. 13 min.SŁAWOMIR LEITGEBER
B olesław Teodor Leitgeber, pierworodny syn Józefa Napoleona, uczestnika powstania listopadowego, urodził się 20 kwietnia 1835 r. w Poznaniu w starym domu rodzinnym. Tutaj uczęszczał do gimnazjum im. Marii Magdaleny, które ze względów praktycznych opuścił na rok przed maturą - ukończenie klasy przedmaturalnej wystarczało, by odbyć tylko jednoroczną służbę wojskową. Chciał przejąć założoną przez ojca 5 grudnia 1833 r. hurtownię win importowanych i frrmę handlującą artykułami kolonialnymi, która mieściła się w rodzinnej kamienicy Leitgeberów przy ul. Garbary 16. Na praktykę handlową udał się Bolesław Leitgeber do Szczecina, lecz nagła śmierć ojca zmusiła go do niezwłocznego powrotu do Poznania i zajęcia się nadwyrężonymi pod koniec życia założyciela frrmy interesami rodziny. Jego ojciec, Józef Napoleon Leitgeber, człowiek w rodzinnym mieście - o czym wspomina kronikarz tamtych czasów Marceli Mott y - niezmiernie dla cech swojej natury popularny i lubiany, należał do jego najzamożniej szych mieszkańców. W wieku 23 lat Bolesław Leitgeber objął kierownictwo odziedziczonej po ojcu firmy J.N. Leitgeber i szybko uregulował interesy przedsiębiorstwa. Z czasem rozwinął poważnie firmę i stał się równie zamożnym obywatelem miasta, jakjego OJCIec.
Aby móc szybko powiększyć kapitał obrotowy, nie tylko sprzedał posiadłość podmiejską rodziny, lecz wyprzedał również znaczne zasoby starych win węgierskich zgromadzonych przez ojca i zmagazynowanych w ogromnych beczkach, z łatwością mieszczących się w obszernych podziemiach dawnego kościoła i klasztoru jezuickiego. Józef N apoleon, członek rady parafialnej przy poznańskiej kolegiacie farnej, dzierżawił je od zaprzyjaźnionych z nim władz kościelnych. Umiejętna sprzedaż gromadzonych przez wiele lat szlachetnych trunków, stanowiących swego rodzaju "hobby" ojca, który się ich nierad pozbywał, przyniosła synowi spory kapitał.
Bolesław Leitgeber spłacał stopniowo ze spadku po rodzicach całe swoje rodzeństwo. Każdemu z nich dał po 4 tys. talarów pruskich w gotówce, dodatkowo, prawdopodobnie taka była wola ojca, wypłacił siostrom znaczne posagi. Wynika z tego, że Bolesław Leitgeber przed dokonaniem działów majątkowych oszacował wartość schedy po ojcu na co najmniej 28 tys. talarów. Posagi sióstr stanowiły zapewne odpowiednik majątku wniesionego przez matkę, co było zgodne z dawnymi polskimi zwyczajami. Fortuna Józefa N apoleona Leitgebera, chociaż doznała uszczerbku w rezultacie lekkomyślnego żyrowania weksli kilku bankrutującym ziemianom, przyjaciołom z powstania, była zatem wciąż jeszcze znaczna. Z biegiem lat majątek Bolesława Leitgebera dodatkowo powiększa kilka zapisów i spadków. Za- Ryc-l. Bolesław Leitgeber liczał się do nich spadek po zmarłym bezpotomnie wuju, Kazimierzu Dulińskim, żonatym z Teklą Kierską, córką Andrzeja, właściciela Kociałkowej Górki pod Kostrzynem Wielkopolskim, i wnuczką Kazimierza Kierskiego, kasztelana kamieńskiego do 1780 roku. Do jej najbliższego rodzinnego kręgu należeli Radońscy i Wilkońscy. Bezdzietny wuj Duliński zapisał siostrzeńcom Leitgeberom folwark Czerleinko, oddzielony od pobliskiej Kociałkowej Górki. Ta niezbyt wielka posiadłość wiejska leżała tak blisko Poznania, że cała liczna rodzina Leitgeberów, zwłaszcza w niedziele i święta w okresie letnim, często tam jeździła. Ruszano z Poznania bądź to powozami, bądź też dorożkami konnymi.
Bolesław Leitgeber z czasem powiększył obszar odziedziczonej posiadłości, kupując teren sąsiedniego gospodarstwa rolnego należącego do niemieckiego osadnika Felda, nazywany stąd Feldowem. Już w pierwszym dziesięcioleciu działalności Bolesława rodzinna firma zaczęła przynosić ogromne dochody, pozwalając prowadzić dom na bardzo wysokiej stopie. Intensywna i sumienna praca zawodowa zdawałoby się nie pozostawałajuż czasu na nic, poza niewielu chwilami poświęconymi rodzinie. Ajednak lista jego funkcji społecznych wcale nie była mała. Za czasów prezydentury znanego polakożercy, nadburmistrza Wittinga, był Bolesław Leitgeber w pewnym okresie jedynym w Radzie Miejskiej radnym Pola
Sławomir Leitgeber
Ryc. 2. Rodzina Bolesława Leitgebera, fotografia z 1914 roku. Stoją od lewej: Bolesław, wnuk Bolesława; Stanisław, syn Bolesława; Józef, wnuk Bolesława; Władysław Seyda, późniejszy minister byłej Dzielnicy Pruskiej; Janina Seydówna, jego córka; Jerzy, wnuk Bolesława; Tadeusz, syn Bolesława; Józefa z Brandlów Leitgeberowa, żona Romana, syna Bolesława; Jan, najstarszy syn Bolesława; Aniela, jego córka. Siedzą od lewej: Lucyna ze Stabrowskich Tadeuszowa Leitgeberowa; Halina z Golskich, żona Stanisława z córkami; Maria Seydowa, córka Bolesława; Władysław Trąmpczyński, szwagier Bolesława; Maria z Otmianowskich Janowa Leitgeberowa; Roman Leitgeber, obok Ewa, młodsza córka Jana.
Mali chłopcy u dołu fotografii to Andrzej i Witold, synowie Romana.
kiem. Konsekwentnie i stanowczo bronił interesów polskiej ludności Poznania (nie sposób tu pominąć faktu, że prezydent, czy raczej nadburmistrz miasta Witting dawniej nosił polskie nazwisko Witkowski, jego brat, Maksymilian Harden, był wydawcą popularnego wówczas w stolicy nad Sprewą pisma "Die Zukunft"). Bolesław był również długoletnim sekretarzem, członkiem zarządu i przez jakiś czas prezesem Korporacji Kupców Chrześcijańskich w Poznaniu, za jego czasów zrzeszającej zarówno kupców Polaków, jak i Niemców. W okresie coraz bardziej nasilającej się germanizacji w mieście i Prowincji Poznańskiej wprowadził Bolesław Leitgeber zasadę posługiwania się w działalności urzędowej Korporacji językiem polskim, w miejsce do tej pory obowiązującego języka niemieckiego. Jedyna istniejąca wówczas w Poznaniu instytucja kredytowa polska powstała w 1861 roku pod nazwą Towarzystwo Pożyczkowe Miasta Poznania. Później przekształcona w Bank Przemysłowców, była jednym z najstarszych na ziemiach polskich banków kredytu krótkoterminowego. Towarzystwo Pożyczkowe, zagro .0 oul. Garbary
10m
Ryc. 3. Rzut II piętra kamienicy Leitgeberów przy ul. Garbary 16.
Sp - sypialnia; J - jadalnia; S - salon; H - hol; K - kuchnia; P - pokój dzienny; Ł - łazienka.
żone bankructwem, zostało uratowane przez Bolesława Leitgebera. Rok 1875 stał się bowiem szczytowym punktem dotkliwego kryzysu gospodarczego, wywołanego m.in. wejściem na europejskie rynki taniego, amerykańskiego zboża, szczególnie pszenicy. Te dostawy zaczęły wypierać z rynku polskie zboże, wpływając na tak wielkie obniżenie cen, że polscy rolnicy nie mogli z nimi konkurować. Nastąpiła potężna fala bankructw. Ziemiaństwo, zagrożone w swoim bycie materialnym, ograniczyło swoją konsumpcję, a to rykoszetem uderzyło w drobny handel oraz rzemiosło, a więc w klientelę Towarzystwa Pożyczkowego. Wielkopolska była nie tylko znaczącym producentem zboża, lecz w tym czasie hodowano tu również na poważną skalę owce (stąd wielkie targi owczego runa
Sławomir Leitgeber
Ryc. 4. Salon w kamienicy Leitgeberów przy ul. Garbary 16 na II piętrzeodbywające się rokrocznie w Poznaniu na ówczesnym placu Sapieżyńskim (dziś Wielkopolskim). Tymczasem kryzys gospodarczy potęgowały ogromne dostawy taniej wełny z Australii, co zmusiło wielkotowarowe gospodarstwa rolne Wielkopolski do likwidacji, a przynajmniej redukcji do minimum pogłowia owiec. Temu kryzysowi nie oparły się także potężne młyny parowe jednej znajbogatszych rodzin w Poznaniu, tj. Kratochwilów. Karol Kratochwil (szwagier Bolesława Leitgebera) zbankrutował, podczas gdy jego brat, przezornie likwidując swoje zakłady młyńskie, ulokował pieniądze w nieruchomościach miejskich. Dzięki temu jego potomkowie mogli później otworzyć w Poznaniu prywatny bank, znany pod nazwą Kratochwil-Pernaczyński, mieszczący się przy placu Wolności 18. Bank ten znajdował się do końca, tj. do 1939 r. w posiadaniu tej rodziny. Jego wspólnik, dr Stanisław Pernaczyński, po wycofaniu się z bankowości kupił w międzywojennym dwudziestoleciu majątek ziemski. Dla uratowania niesłychanie ważnej dla handlu polskiego i rozwijającego się w Wielkopolsce i samym Poznaniu przemysłu instytucji, jaką było Towarzystwo Pożyczkowe, wystarczyło wówczas, że Bolesław Leitgeber całym swym już pokaźnym majątkiem osobistym poręczył za jej zobowiązania finansowe, przywracając tym samym Towarzystwu wiarygodność i wypłacalność. Z tą instytucją kredytową był zresztą od lat blisko związany. Już w 1872 r. został wybrany jej pierwszym sekretarzem i członkiem Rady Nadzorczej. Następnie został członkiem zarządu Towarzystwa, a na koniec, w dniu 8 marca 1874 r., gdy już sytuacja Towa
rzystwa Pożyczkowego stała się niemal dramatyczna, zgodził się zostać jego dyrektorem. Postawił sobie wówczas za główne zadanie uporządkowanie i uzdrowienie interesów i spraw finansowych oraz usprawnienie działalności instytucji. Wówczas z tego stanowiska ustąpił, spokojny o jego dalsze losy. Przyczyna rezygnacji była prosta - brak czasu nie pozwalał na jednoczesne kierowanie Towarzystwem i prowadzenia własnych spraw i interesów firmy J.N. Leitgeber. Przez długie lata Bolesław zasiadał w Radzie Nadzorczej Banku Włościańskiego, powstałego jako spółka akcyjna w 1872 r. i przekształconego z czasem w Bank Handlowy. Prezesem Rady Nadzorczej był adwokat i notariusz Ludwik Zachariasz Cichowicz, właściciel największej w dawnym Poznaniu kancelarii adwokackiej i zarazem biura notarialnego. Również od 1872 r. należał Bolesław Leitgeber do władz Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy Rękodzielników, początkowo jako skarbnik, później stał się kimś na kształt jego patrona. W tym samym roku Bolesław Leitgeber wszedł w skład zarządu Towarzystwa Ubezpieczeniowego, późniejszego Banku Ubezpieczeń "Vesta" w Poznaniu, powołanego do życia z inicjatywy dra Juliusza Rajewskiego. O zgodę na powstanie "Vesty" zabiegi trwały od 1869 r. W latach 1878-82 działał Bolesław także w Komitecie Związku Spółek Zarobkowych, ważnej instytucji spółdzielczej, której patronował ks. Piotr Wawrzyniak. Powstały z czasem Bank Związku Spółek Zarobkowych stał się w skali całego
Ryc. 5. Ten sam salon z ozdobnym kaflowym piecem w narożniku
Sławomir Leitgeber
Ryc. 6. Gabinet z oknem wychodzącym na ul. Garbarykraju jednym z najpotężniejszych banków polskich, a jeszcze w 1886 r., tj. w chwili powstania, zatrudniał zaledwie trzy osoby, z których żadna nie miała dotychczas z bankowością nic wspólnego. Pierwszym dyrektorem został Michał Więckowski, z zawodu kupiec i działacz społeczny, a skarbnikiem - mój dziadek, Władysław Tomaszewski, który w czasie największego rozkwitu Banku był jego dyrektorem. Bolesław Leitgeber, długoletni członek zarządu i w końcu także prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Czytelni Ludowych w Poznaniu, działał w nim od chwili założenia Towarzystwa w 1880 roku, nim później czołową postacią stał się ks. Antoni Ludwiczak, wiele lat później sekretarz generalny TCL. Poprzednio należał także Bolesław Leitgeber do zlikwidowanego przez pruskie władze administracyjne Towarzystwa Oświaty Ludowej, nie mniej zasłużonej instytucji oświatowej i patriotycznej. W latach 1882-96, to jest aż do śmierci, Bolesław Leitgeber był członkiem zwyczajnym Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Do PTPN należało dziewięciu Leitgeberów, większą liczbą członków mogły się poszczycić jedynie tak wybitne wielkopolskie rodziny ziemiańskie, jak Chłapowscy czy Żółtowscy. Bolesław Leitgeber był również aktywnym działaczem Zarządu Towarzystwa Przemysłowego w Poznaniu oraz Poznańskiej Izby Handlowej. Brał udział w pracach stowarzyszenia opiekującego się pomocnikami handlowymi. Ci pracownicy handlu, z czasem usamodzielniając się, tworzyli nowe placówki han
Ryc. 7. Kolejny salon w domu Leitgeberów dlowe na terenie tzw. Prus Zachodnich, czyli Pomorza, Powiśla i Sląska, zasilając wszędzie tam żywioł polski i stając się pionierami polskiego handlu. Działalność filantropijna Bolesława wyrażała się m.in. we wspieraniu Towarzystwa Naukowej Pomocy im. Karola Marcinkowskiego, w którego działalność szczególnie zaangażowany był jego najmłodszy brat Jarosław, właściciel drukarni i księgarni, autor znany także pod kryptonimem "Tworzynir", a także wydawca pism w Poznaniu i długoletni skarbnik PTPN. Zaledwie na kilka lat przed śmiercią, w 1893 roku, został Bolesław Leitgeber wybrany delegatem reprezentującym wyborców miasta Poznania na walnym zebraniu Centralnego Komitetu Wyborczego dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Reprezentował na nim wpływową grupę konserwatywno-zachowawczą. Wcześniej, przez długi czas, należał do polskiego Komitetu Wyborczego miasta Poznania.
W wyniku długoletniej działalności społecznej, gospodarczej i zawodowej zajmował wybitną pozycję w społeczeństwie zarówno samego Poznania, jak i Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Utorowało mu to także drogę do kariery politycznej, która mu chyba nie odpowiadała. Stąd też, gdy społeczeństwo polskie zaoferowało mu mandat poselski do parlamentu pruskiego w Berlinie z okręgu wyborczego położonego na terenie Pomorza, czyli ówczesnego terenu Prus Królewskich, nie zgodził się go przyjąć i stanąć do wyborów. Nie przyjął również od władz pruskich uważanego za zaszczytny tytułu "Komerzienrata".
Sławomir Leitgeber
Ryc. 8. Pokój jadalny. N a ścianie wiszą portrety Stanisławy z Trąmpczyńskich i Bolesława Leitgebera
Dwukrotnie otrzymał znaczne legaty. Raz był to legat zawarty w kodycylu do testamentu Barbary Kantak z Koronowa, osoby bardzo zamożnej, która zapisała na je go rzecz sumę 30 tys. marek niemieckich. W rzeczywistości pieniądze te były przeznaczone dla sierot po jej przedwcześnie zmarłej kuzynce, żonie Bronisława Leitgebera, brata Bolesława. Okoliczności sprawiły, że suma ta do adresatów nigdy nie trafiła. Pewna samotna, nie mająca spadkobierców osoba, właścicielka dużej czynszowej kamienicy w Poznaniu przy ul. Wielkiej 8, poprosiła notariusza Ludwika Z. Cichowicza o poradę, komu ma swój dom pozostawić w spadku. Prosiła, by poradził jej kogoś prawego i cieszącego się powszechnym szacunkiem. Wówczas on wskazał Bolesława Leitgebera. Dom ten Bolesław Leitgeber pozostawił jedynej córce Marii, a ona wniosła go jako część wiana mężowi. Miała jako posażna dziewczyna wielu kandydatów, lecz stosując się do życzenia ojca poślubiła znanego prawnika Władysława Seydę, wówczas właściciela kancelarii adwokackiej w Poznaniu i wybitnego działacza Narodowej Demokracji. Zięć Bolesława Leitgebera został wybrany na członka parlamentu w Berlinie. Po rezygnacji księcia Ferdynanda Radziwiłła z funkcji przewodniczącego polskiego Koła Parlamentarnego w stolicy Rzeszy, Seyda został w 1917 roku jego następcą. W odrodzonej Polsce był ministrem byłej Dzielnicy Pruskiej, a następnie pierwszym prezesem Sądu Najwyższego. Po dymisji wrócił do Poznania i tu w domu przy ul. Wielkiej 8 przez ostatnie lata życia prowadził znowu kancelarię adwokacką.
Rodzinną kamienicę rodziny Leitgeberów przy ul. Garbary 16 (wówczas nazywanej Wielkimi Garbarami, podczas gdy ich końcowa część w kierunku Cytadeli nosiła nazwę Małych Garbar), nabył 27 kwietnia 1791 r. Jan Kasper Leitgeber, dziadek Bolesława, od "szlachetnego Andrzeja Akermana" , konsyliarza Jego Królewskiej Mości, członka poznańskiego patrycjatu i władz miejskich, za niemałą sumę 640 złotych dukatów. Jak wynika z zapisu w aktach miejskich, kamienica przylegała do miejskich murów obronnych, dochodząc do narożnika ulic Garbary i Wodnej. Akt ten do ksiąg miejskich wpisany został w 1793 r. Cena kupna liczona w dukatach odpowiadała sumie 11 520 zł w monecie obiegowej. Na tej posesji powstały później dwie bezpośrednio stykające się z sobą kamienice, jedna z nich zwrócona była fasadą ku ulicy Garbary, druga natomiast ku ulicy Wodnej. Ta druga kamienica, przy ul. Wodnej 14, była o jedną kondygnację wyższa i miała trzy piętra. W rezultacie nękających miasto częstych pożarów znajdująca się na terenie tej posesji zabudowa spłonęła całkowicie w 1803 r., a w trakcie gaszenia pożaru całe mienie właściciela zostało przez gawiedź miejską rozgrabione. Budową nowej siedziby rodzinnej zajął się syn i spadkobierca nabywcy, Antoni Leitgeber. Dom ten przekazał synowi Józefowi Napoleonowi, fundatorowi firmy.
Każda kolejna generacja rodziny zlecała zapewne jakieś roboty budowlane, dostosowując rodzinną siedzibę do własnych potrzeb i gustów. Chyba najszerzej
Ryc. 9. Ten sam pokój jadalny. Po prawej stronie portret Kazimierza Kantaka, wuja Bolesława Leitgebera
Sławomir Leitgeber
Ryc. 10. Pokój sypialny z klęcznikiem pod oknem i umywalnią po drugiej stronie drzwizakrojoną przebudowę podjął w 1879 r. Bolesław Leitgeber. Roboty sięgały aż do fundamentów. Dokonano wówczas nadbudowy jednej ze znajdujących się tu kamienic (tej przy ul. Garbary 16) o jedną kondygnację, a także ujednolicenia obu fasad. W tych połączonych kamienicach Bolesław Leitgeber zajmował z rodziną całe I piętro. Frontowe pokoje recepcyjne, jasne i bardzo wielkie, stanowiły imponującą amfiladę, a wyposażone były w guście ówczesnej epoki, a więc zapewne w meble biedermeierowskie oraz simmlerowskie. Na ścianach wisiały sztychy i litografie o tematyce patriotycznej oraz rodzinne portrety. Pierworodnemu wnukowi Bolesława i zarazem jego imiennikowi zawdzięczamy opis mieszkania: "00. Wchodziło się do śnieżnobiałej sieni, po czym czekały schody ku górze, nieskazitelnie białe, po których jakby nikt nigdy nie stąpał. Wśród ciszy odbijającej głos stopnia za stopniem stawało się wreszcie przed równie białymi drzwiami właściwego sanctissimum. Było to mieszkanie Businki. Wpierw przedpokój, znów o białych ścianach, z którego otwierały się drzwi do dużego pokoju stołowego, a raczej sporej sali jadalnej, przedzielonej szklanym przepierzeniem, dającym się składać w wachlarz i zawierającej ozdobny marmurowy kominek. Dopiero za salonem, również z kominkiem, który jeszcze trzeba było przejść, i który był przeważnie zamknięty, poczuć można było pierwszy znak życia - miarowy tik-tak staroświeckiego zegara. Był też narożny pokój o ciężkich portretach, gdzie światło z zewnątrz padało przytłumione. Można jednak było rozeznać złocone tytuły książek w wysokich szafach, gdzie jednakowe grzbiety
Ryc. 11. Sypialnia Bolesławowej Leitgeberowej z portretem męża na ścianiez czerwonej skóry dowodziły pasji kolekcjonerskiej tego, kto tu mieszkał. Na dużym biurku znajdował się las fotografii z wnukami, synami i synowymi, a przede wszystkim z mężem Bolesławem". Drobne pamiątki, wysoko przez rodzinę cenione i z pietyzmem przechowywane, z niewielkimi wyjątkami przepadły, takjak przepadły również prawie w całości stare rodzinne fotografie. Rodzinna kamienica zyskała swój dzisiejszy wygląd zewnętrzny w wyniku kolejnej, ostatniej już przebudowy, dokonanej w 1908 r. na zlecenie jednego z synów Bolesława, Stanisława Leitgebera, który w rezultacie działów rodzinnych w 1900 r. przyjął po śmierci ojca dom i fmnę J.N. Leitgeber. Najego zlecenie przebudowy kamienicy dokonała fmna budowlana jego kuzyna, przed 1918 r. największe w Poznaniu przedsiębiorstwo architektoniczno-budowlane. Jego właściciel, Czesław Leitgeber, również był za pruskich czasów członkiem Rady Miejskiej w Poznaniu oraz wybitnym działaczem politycznym i niepodległościowym. Gdy w 1918 r. zmarła wdowa po Bolesławie, Stanisława z Trąmpczyńskich, która w ostatnich latach życia przyjmowała u siebie jedynie nieliczne grono najbliższych przyjaciół oraz swojej rodziny, w rozległym apartamencie zapanowała klasztorna niemal cisza. W starym rodzinnym domu bujne życie towarzyskie rozkwitło dopiero w chwili, gdy zamieszkał tu jej syn z rodziną. Przyczyniły się do tego towarzyskie natury Stanisława Leitgebera ijego żony, Haliny zGolskich, córki zasłużonego lekarza-społecznika, dra Stanisława Golskiego i Walerii ze Speichertów, której rodzina posiadała majątki Barchlin i Pop owo w pow. koś
Sławomir Leitgeber
ciańskim. W domu Stanisławów Leitgeberów odbywały się częste przyjęcia, urządzane z wielkim gestem, bywali bliżsi i dalsi krewni obojga. Kres temu trybowi życia położyła przedwczesna śmierć pana domu, który 14 września 1922 r. zmarł na nieuleczalną wówczas chorobę nowotworową. Dziś jedyny ślad po frrmie J.N. Leitgeber, napis na wieżyczce kamienicy na narożniku ulic Wodnej i Garbar, nie istnieje, zniknął bez śladu. Do czasu robót elewacyjnych, wykonanych chyba na przełomie lat 60. i 70., złocisty napis z dawnych czasów, który do końca zachował swoją lśniącą, złotą barwę, przypominał o istnieniu rodzinnej f1ffi1Y o ponadwiekowej tradycji. Przy ostatniej przebudowie rodzinnego domu w 1908 r. w fundamentach znaleziono zamurowaną tam, hermetycznie zalutowaną puszkę z papierami oraz butelkę stuletniego węgrzyna. W puszce znaleziono przesłanie do potomków. Bolesław Leitgeber napisał w nim: "Dzieciom moim życzę szczęścia, które ich nie minie, jeśli będą miłowały prawdę, pracę i uczciwość". Znaleziono w niej także, jako coś w rodzaju talizmanu szczęścia, złoty dukat z czasów przedrozbiorowych. Prastary to zwyczaj. Takie dukaty ofiarowywano także w dobie sarmackiej chrzestnym dzieciom, by się im dobrze w życiu powodziło, a w dawnej Anglii dawano The silver spon, czyli srebrną łyżeczkę. W puszce tej znajdowało się też, sporządzone ręką Bolesława, zestawienie jego stanu majątkowego. Wynikało z niego, że pozostawił w płynnej gotówce 225 tys. marek. W ostatnim okresie życia Bolesław Leitgeber, ze względu na stan zdrowia, więcej czasu poświęcać musiał letnią porą na zalecany przez lekarzy wypoczynek. Lipiec 1896 r. postanowił więc spędzić w Czerleinku, w bezpretensjonalnym dworku z dużą werandą, o ganku wspartym na białych kolumienkach, otoczonym zewsząd bujną zielenią, osłoniętym od lipcowych upałów rozłożystymi lipami. Tutaj też zmarł nagle w trakcie spaceru wśród pól na atak serca, w samo południe, dnia 22 lipca 1896 r. Miał 61 lat. W miejscu, gdzie zakończył życie, rodzina ustawiła krzyż pamiątkowy, który jednak do naszych czasów nie dotrwał. Jego wielkim majątkiem podzieliła się wdowa oraz piątka dzieci.
Bolesław ożenił się 26 kwietnia 1869 r. w Bninie z 25-letnią Stanisławą Trąmpczyńska. Liczył wówczas 31 lat. Jego żona nie wniosła mu posagu i można sądzić, że obie strony zawarły związek małżeński z rozsądku. Stanisława Trąmpczyńska, spokrewniona z późniejszym marszałkiem sejmu zwanego konstytucyjnym, później Senatu RP, Wojciechem Trąmpczyńskim, pochodziła ze starej szlacheckiej rodziny wielkopolskiej, deklasującej się częściowo w XIX wieku. Jej ojcem był Hipolit Trąmpczyński, leśnik z wyższym wykształceniem, dzierżawca majątku Pólwica koło Zaniemyśla i nadleśniczy lasów należących do dóbr kórnickich za życia Tytusa Działyńskiego oraz sąsiadujących z nimi lasów zaniemyskich Heliodora Skórzewskiego, właściciela dóbr Próchnowo. W dniu 3 marca 1846 r. poprowadził z Kórnika do Poznania oddział powstańczy, który miał na celu zdobycie cytadeli i uwolnienie trzymanych tam więźniów Polaków. Niemcy, poinformowani o tym planie, zaskoczyli zbliżających się do mostu na Warcie Polaków, zasypując przy moście Chwaliszewskim oddział Trąmpczyńskiego gradem kul karabinowych. Powstańcy z Kórnika poszli w rozsypkę, a sam Trąmpczyński, ranny w twarz, dostał się do lochów twierdzy i skazany został na wieloletnie wię
zienie. Jego czyn powstańczy uwiecznił Juliusz Minutoli, szef pruskiej policji w Poznaniu, najednym ze swoich rysunków ukazujących atak powstańców na most Chwaliszewski.
Żoną Hipolita Trąmpczyńskiego, matką Stanisławowej Leitgeberowej, była Waleria Osten Sacken.
W rodzinie męża nie była zbyt lubiana, gdyż była osobą zimną, oschłą, mało komunikatywną, również własnym dzieciom nie okazującą uczucia. Oboje z mężem spoczywają na Cmentarzu Zasłużonych na Wzgórzu św. Wojciecha w grobach rodziców. Dwaj ich synowie zasiedli już w odrodzonej Polsce w poznańskiej Radzie Miejskiej. Byli to: Jan N epomucen, właściciel fabryki cygar w Poznaniu przy ul. Mylnej, prezes Związku Przemysłowego w Poznaniu do 1918 r., członek Rady Nadzorczej Banku Związku Spółek Zarobkowych w Poznaniu, oraz najmłodszy z jego braci Roman, dyrektor i jeden z założycieli powstałej w 1906 r. spółki akcyjnej N owa Drukarnia Polska, wielkiego koncernu prasowego, wydającego do 1939 r. "Kurier Poznański", "Orędownika", "Wielkopolanina", "Pomorzanina" , "Ilustrację Polską" i "N owiny Poświąteczne" oraz książki i poezje.
W "Polskim słowniku biograficznym" Anna Ryffowa, córka znanego profesora historii Zdzisława Grota, pisząc o Bolesławie Leitgeberze, zamknęła krótkie curriculum vitae seniora rodziny zbyt chyba lakonicznym zdaniem: "Był jednym z typowych przedstawicieli rodzącej się w Poznańskiem polskiej burżuazji, która z energią wcielała w życie hasła »pracy organicznej«, aktywnie pracując na polu zawodowym, społecznym, jak i politycznym". Czy jednak nie był Bolesław Leitgeber tej klasy społecznej, owej bogatej burżuazji swoich czasów najwybitniejszym w Poznaniu przedstawicielem?
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr1; Budowniczowie i Architekci dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.