CO ZOSTAŁO Z BARWNYCH OBYCZAJÓW CECHU BUDOWLANYCH?
Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr1; Budowniczowie i Architekci
Czas czytania: ok. 8 min.ELŻBIETA GLAPIAK
P ierwsi cieśle i murarze pojawili się w Poznaniu w XV i XVI wieku, ich dziełem były liczne drewniane domy, którymi zabudowane było wówczas miasto. Obecność rzemieślników potwierdzają księgi radzieckie z tego okresu i zarządzenia wydane przez Radę Miejską, kierowane do majstrów zawodu murarskiego i ciesielskiego.
Powojenna historia Cechu Rzemiosł Budowlanych w Poznaniu sięga stycznia 1957 roku - wówczas to wyodrębniony on został jako samodzielna organizacja z Cechu Rzemiosł Budowlano-Drzewnych. Dziś liczy 658 członków i ciągle powiększa swe szeregi. Najliczniej cech był reprezentowany wprawdzie przed 1989 rokiem - ok. 3,8 tys. osób - ale wówczas przynależność do cechu była obowiązkowa. Obecnie należy do niego ten, kto tego chce.
Najstarsze statuty cieśli i murarzy w Poznaniu pochodzą z lat 1591 i 1676.
Zygmunt Zaleski w monografii "Cech Mistrzów Murarskich" pisze wprawdzie, że nie doszukał się dowodów działalności cechu po 1677 roku, ale w archiwum miejskim znajduje się świadectwo czeladnicze z 1711 roku, wydane przez Cech Murarzy i Kamieniarzy.
W ciągu wielu lat wykształciły się i ugruntowały liczne, barwne zwyczaje czeladzi murarskiej. Przestrzegana do dziś jest na przykład organizacja cechu. Na czele stoi oczywiście Zarząd. Materiały źródłowe podają, że XIX-wieczny Zarząd składał się z ladmistrza (dawnego asesora), dwóch starszych czeladników, pisarza lady, dwóch ławników, woźnego cechowego i kontrolera chorych. Skarbnika nie wybierano, ponieważ starym zwyczajem pieniądze odbierał pierwszy czeladnik i oddawał ladmistrzowi, a ten wpisywał sumę w księgę i wkładał ją razem z pieniędzmi do skrzynki zamykanej trzema kluczami i dodatkowo kłódką. Ladmistrz dysponował jednym kluczem do zamka i kluczem do kłódki, dwa po
Elżbieta Glapiakzostałe mieli obaj starsi czeladnicy. Dziś skrzyni już nie ma, pieniądze ze składek członkowskich i wpływy z wynajmu ośrodka cechowego w Niwce wpłacane są na konto w banku. Skrzynia zniknęła gdzieś w 1957 roku i nikt nie potrafi powiedzieć, co się z nią stało. Dzisiejszy Zarząd składa się z cechmistrza, dwóch podcechmistrzów , sekretarza, skarbnika oraz dwóch członków. Jest to najwyższy organ wykonawczy, zaś najwyższym organem uchwałodawczym jest Walne Zgromadzenie zbierające się raz do roku. - Starszyzna występuje wówczas w togach, beretach i z insygniami cechowymi - mówi Edward Kwiatkowski, dyrektor biura cechu w PoznanIU. Dawniej zebrania, tzw. kwartalne, odbywały się dwa razy do roku - pierwsze w niedzielę po świętym Rochu, drugie w dzień świętej Barbary. Co miesiąc zaś, w niedzielę po pierwszym, odbywały się zebrania, zwane plenarnymi. Na kwartalnym zebraniu świętego Rocha każdy członek płacił 75 fenigów i otrzymywał za to parkę kiełbasek, pół rządka bułek i dwa kieliszki wódki. Piwa miał, ile zechciał, a tańczyć wolno mu było od godziny ósmej wieczorem do rana. Na kwartalnym zebraniu świętej Barbary płaciło się 50 fenigów, za co należała się tylko jedna kiszka wiedeńska. Na zebrania comiesięczne każdy członek przynosił ze sobą markę i 10 fenigów jako składkę na pośmiertne. Obecni na posiedzeniu dostawali z tego również poczęstunek. Oprócz tego czeladnik w niedzielę po Bożym Ciele płacił markę na świece do wielkiej procesji. Jeżeli któryś czeladnik długo chorował, zbierano na niego składki - najmniej po 25 fenigów. Za tydzień choroby w lecie każdy członek dostawał 6 marek, zimą zaś 4,5 marki. Pośmiertnego płacono 75 marek. Na pogrzeb woźny cechowy wybierał 30 członków, którzy musieli stawić się w cylindrach, sześciu z nich niosło trumnę.
Teraz także każdy członek cechu może liczyć na wsparcie ze strony swojej organizacji. Ze składek, które co roku wpłaca na cechowe konto, utrzymywane jest biuro, wypłacane są wynagrodzenia dla doradców podatkowo-finansowych oraz prawnych. Członkowie cechu znajdujący się w trudnej sytuacji materialnej mogą jednak starać się o częściowe umorzenie składek cechowych. - Nie prowadzimy działalności gospodarczej, wyłącznie statutową - wyjaśnia cechmistrz Zygmunt Chmielewski. - Utrzymujemy się tylko ze składek, ale nie mamy problemów - zawsze byliśmy samowystarczalni, nigdy nie korzystaliśmy z żadnych kredytów - dodaje. Ze składek członkowie wybudowali sobie w 1963 roku ośrodek w Puszczykowie Niwce, który teraz służy im wszystkim. Ośrodek był przez lata sukcesywnie rozbudowywany i modernizowany, cech we własnym zakresie wybudował też pół kilometra drogi dojazdowej. W tej chwili w budynku głównym znajduje się hotel i restauracja - prowadzi je jeden z członków cechu. W hotelu trwa remont - 15 pokoi zyskało już oddzielne łazienki. Obok budynku głównego stoi domek cechowy, w którym także trwa modernizacja. Służyć on będzie członkom cechu jako miejsce weekendowych wyjazdów, spotkań towarzyskich, wypoczynku i rekreacji. - Na razie gotowe są tylko dwa pokoje, ale do końca roku wyremontujemy pozostałe sześć - wyjaśnia Chmielewski. - Wszystkie posiadają odrębne łazienki i wyjścia na balkon.
Wszystkie prace modernizacyjne prowadzone są z dobrowolnych wpłat członków cechu. Cechmistrz podkreśla, że szczególny wkład w to przedsięwzięcie mają członkowie sekcji lakierników pojazdowych. Projekt modernizacji domku cechowego wykonał cechmistrz Zygmunt Chmielewski, sam pełni też stały nadzór wykonawczy, nie biorąc za to żadnego wynagrodzenia. Z pobytu w domku członkowie cechu korzystać mogą nieodpłatnie - jest to przywilej wynikający z dobrowolnej przynależności do cechu. Cech ma też dom mieszkalny przy ul. Kalinowej 5. W sumie jego majątek wynosi ok. 1,2 min zł.
Kiedyś na święta cechowe świętego Rocha i świętej Barbary odbywała się msza św. z kazaniem o godz. 8 rano w kościele franciszkańskim. Na nabożeństwo cech szedł w pochodzie z chorągwią. Po mszy św. zaś, również w pochodzie, udawał się do gospody przy ul. Wronieckiej, narożnik Mokrej. Przedstawicieli cechu nie mogło też zabraknąć w procesjach Bożego Ciała. Dziś nie podtrzymuje się już tej tradycji. Utrzymał się za to zwyczaj hucznych obchodów święta patronów poszczególnych sekcji cechu. Cały cech za patrona obrał sobie św. Józefa, sekcji posadzkarzy, betoniarzy i sekcji budowlanej patronują św. Piotr i Paweł, sekcji blacharzy pojazdowych, szklarzy, a także lakiernikom pojazdowym, malarzom i tapeciarzom św. Łukasz, sekcji dekarzy i blacharzy budowlanych św. Jakub Młodszy, instalatorom św. Józef, kamieniarzom św. Barbara, kominiarzom św. Florian, zaś sekcji zdunów św. Wojciech. W dniu święta patrona danej sekcji wszyscy jej członkowie modlą się do niego na mszy świętej - uczestniczy w niej zawsze poczet sztandarowy. Po mszy rzemieślnicy i ich rodziny spotykają się przy kawie, by porozmawiać o nowinkach w zawodzie, wymienić się uwagami i podyskutować. Obowiązkowe są też zawsze tańce. Przed laty wysoko cenione były obyczaje wyzwoleniowe - wyzwoleniec szukał sobie wśród starszej czeladzi przedstawiciela i z nim przychodził na obrady zarządu. "Tam przedkładał świadectwo wyuczenia trzech lat od majstra swojego i wpłacał 32 mk" - czytamy w monografii "Z dziejów budowniczych poznańskich" (Poznań 1938). - "Z tej sumy szły 4 mk na podarek pamiątkowy (Ehrengeschenk). Podarek mógł być rozmaity: albo talar, albo kubek, albo talerz cynowy, albo też podwójna białoczerwona wstęga; talar musiał otrzymać dodatkowo uszko z jedwabną tasiemką do zawieszania, wygrawirowano na nim inicjały wyzwoleńca. Na kubku lub talerzu grawirowano, a na wstęgach drukowano imię i nazwisko ofiarodawcy oraz datę wyzwolin. Po załatwieniu formalności przedstawiciel upoważniony był uczyć kandydata »Spruchu«, t.j. przemówień w czasie wyzwolin, za co otrzymywał od wyzwoleńca 3 marki. Wyzwoliny odbywały się na zebraniach kwartalnych, wyjątkowo na miesięcznych »auflagach«. Wyzwoleniec stawiał się na mszę świętą w czarnym ubraniu i cylindrze, opasany fartuchem cielęcym (t. zw. szuszwolem). Na gospodzie usługiwali uczniowie zamówieni przez czeladź do roznoszenia piwa w cynowych kubkach, a było ich 2, 3, czasem 4 i więcej; tym musiał się wyzwoleniec okupić, płacąc po wyzwoleniu każdemu 50 fen. Przybywszy do gospody, wyzwoleniec składał fartuch i opusz
Elżbieta G lapiak
Ryc. 1. Zarząd Sekcji Malarzy
Ryc. 2. Zarząd Sekcji Dekarsko- Blacharskiej
Ryc. 3. Zarząd Sekcji Posadzkarzy
Ryc. 4. Zarząd Sekcji Lakierników i Blacharzy Pojazdowych
MMI
Ryc. 5. Zarząd Sekcji Kominiarzy
Ryc. 6. Zarząd Sekcji Budowlanej
:N:X: .
Elżbieta Glapiak
czał towarzystwo, wracając dopiero o godzinie 4 na sam akt wyzwolin. Wyzwoliny odbywały się przy długim stole, na którym postawiono ladę. Za ladą siadał ladmistrz, obok niego pierwszy starszy czeladnik, za nimi drugi i pisarz lady, z przodu stołu dwaj ławnicy, na końcu kontroler chorych, na boku stał woźny cechowy w cylindrze. Następował teraz uroczysty »szpruch«, t.j. pytania starszego czeladnika i odpowiedzi wyzwoleńca z udziałem przedstawicieli, zakończone uznaniem kandydata za wyzwolonego i wypiciem »wilkomu«, t.j. wielkiego pucharu używanego do ceremoniału. (00.). Po wyzwoleniu następowały tańce; podczas przerwy grano trzy tańce dla uczniów, którzy roznosili piwo". Z tych barwnych obrzędów nic już dziś nie zostało. Nadal wprawdzie odbywa się pasowanie ucznia na czeladnika, ale bez tak wyszukanej oprawy. - Chcemy jednak wrócić chociażby do uroczystego pasowania kielnią - mówi cechmistrz. - Podobnie jak do uroczystych obchodów Dnia Edukacji Narodowej, bo przecież mistrz jest nauczycielem dla swoich uczniów - nauczycielem zawodu. Zadaniem cechu jest utrzymywanie i podnoszenie godności zawodowej członków i prowadzenie wśród nich pracy społeczno-wychowawczej, aby szerzyć etykę zawodową oraz wpoić zasady prawidłowego i rzetelnego wykonywania rzemiosła. Organizacja reprezentuje też interesy swoich członków wobec władzy samorządowej i państwowej. Cech powinien też się orientować, jaka jest sytuacja i warunki pracy rzemiosła na terenie jego działania, udzielać informacji, porad, służyć pomocą w podnoszeniu kwalifikacji, ale też rozpatrywać skargi na działalność niektórych członków. - Mamy swój sąd koleżeński, którego zadaniem jest np. rozpatrywanie skarg klientów na nierzetelne wykonywanie usług - wyjaśnia Edward Kwiatkowski, dyrektor biura cechu. Jego zdaniem sąd nie jest już jednak tym, czym był wówczas, kiedy rozpatrywał niezgodne z etyką zachowania kolegów, a od jego wyroków odwołać można się było do koleżeńskiego sądu odwoławczego przy Izbie Rzemieślniczej.
- W 1989 roku, gdy wprowadzono dobrowolność przynależności, nieuczciwi rzemieślnicy od nas odeszli i skargi się skończyły - zapewnia Chmielewski. - W ciągu ostatnich trzech lat nie było już żadnej skargi na członka cechu, która swój finał znalazłaby przed sądem. Sąd cechowy może członka upomnieć, ukarać go naganą, pozbawić prawa do korzystania z określonych świadczeń cechu przez rok, pozbawić prawa wybieralności do organów cechowych na okres trzech lat. Wykluczyć członka z szeregów cechu można tylko z ważnej przyczyny - gdy członek nie wywiązuje się z podstawowych obowiązków członkowskich, wykorzystuje funkcje samorządowe lub stanowisko do uzyskiwania korzyści majątkowych, popełni przestępstwo i zostanie skazany. Ale cech to nie tylko zarząd, Walne Zgromadzenie i sąd. Przynależność do cechu daje także możliwość pracy w sekcjach zawodowych prowadzących działalność kulturalną, oświatową i rekreacyjną. - Raz w miesiącu spotykamy się, aby zastanowić się nad promocją naszych usług, poznać nowe techniki i wymienić się nimi - mówi cechmistrz. - Organizujemy też spotkania z ciekawymi ludźmi.
W ramach cechu od maja 1963 roku funkcjonuje też Koło Pań, którego zadaniem jest udział w pracach kulturalno-oświatowych oraz opieka nad rencistami cechowymi. Raz do roku wszyscy chętni mogą wziąć udział w wycieczkach integracyjnych, organizowanych w celu poznania naj ciekawszych zakątków kraju. W ubiegłym roku po raz szesnasty członkowie cechu uczestniczyli w autokarowej pielgrzymce na Jasną Górę - obowiązywały stroje galowe. Do najnowszej tradycji cechu należy współpraca z wojennym okrętem "Metalowiec" - jego matką chrzestnąjest poznanianka. Raz na pięć lat na okręcie odbywa się uroczyste podniesienie bandery, w którym uczestniczy starszyzna cechowa.
Cech budowlańców nadal bardzo ściśle związany jest z miastem - kamieniarze rekonstruują miejskie zabytki i pomniki, sztukatorzy odtwarzają cenne sztukaterie. Dziełem mistrzów cechowych jest m.in. odremontowana kamieniczka Hotelu Saskiego przy ul. Wrocławskiej 25. Rzemieślnicy nie wzięli za swoją pracę pieniędzy. - Wszystkie witraże w kościołach są dziełem naszych mistrzów - chwali się Chmielewski. - A Zygmunt Kośnicki z naszego cechu wykonał nawet witraż w watykańskim oknie, w którym co niedzielę ukazuje się Papież. Pałeczkę po ojcu przejął już dziś syn, który kontynuuje tradycje rodzinne. Członkowie cechu aktywnie uczestniczą w życiu publicznym miasta i okolicznych gmin. W poznańskiej Radzie Miejskiej zasiadają m.in. Henryk Gubernat i Bolesław Topolski - ten ostatni także w sejmiku samorządowym, zaś członkiem jednej z komisji spoza Rady jest Marian Skrzypczak. Radnymi w Luboniu są natomiast Michał Nowacki i Tadeusz Waliczak. Członkiem Rady Izby jest cechmistrz Zygmunt Chmielewski, a delegatem na kongres rzemiosła polskiego Michał Nowacki.
Cech Rzemiosł Budowlanych nie zamyka się w swoim własnym gronie, podpisał porozumienia partnerskie o współpracy z Wielkopolską Izbą Budownictwa i Pekabeksem oraz współpracuje z istniejącymi spółdzielniami - m.in. malarzy i usług różnych, blacharsko-instalacyjną. Sekcja budowlana zaś współpracuje z Polskim Związkiem Inżynierów i Techników. - Stramy się, aby nie były to wyłącznie porozumienia papierowe - mówią przedstawiciele cechu - promujemy się nawzajem, wspólnie wystawiamy na targach i to przynosi efekty. Mamy zamówienia, a nasze szeregi ciągle się powiększają.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1998 R.66 Nr1; Budowniczowie i Architekci dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.