OD REDAKCJI

Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr4 ; Nasi dawni Jezuici

Czas czytania: ok. 3 min.

Farę poznańską pw. św. Stanisława Biskupa wszyscy znają, gmach Urzędu Miejskiego też, zwłaszcza gdy po odnowieniu stał się najelegantszym budynkiem na Starym Mieście, nawet wiadomo, gdzie jest szkoła baletowa z tablicą upamiętniającą występy teatru słynnego Wojciecha Bogusławskiego. Sami jezuici kojarzą się dzisiaj najbardziej z wiecznie remontowanym kościołem podominikańskim przy Szewskiej. Tymczasem naprawdę było inaczej. W 1570 roku jezuici przybyli do Poznania i objęli w posiadanie stary kościółek św. Stanisława. Przebudowywali go i przyozdabiali kilkakrotnie, aż przybrał formę dzisiejszego kościoła farnego. Do dziś zostało po nich zabytkowe wyposażenie, gięte kolumny i pilastry, obrazy, freski i ołtarze, wszystko to, co stwarza niepowtarzalny klimat poznańskiej Fary. Zostali sprowadzeni do Poznania, by walczyć z innowiercami poprzez dawanie młodzieży katolickiego wykształcenia. Od razu stworzyli nowoczesne, humanistyczne gimnazjum, jakiego w Poznaniu nie było od czasu upadku Akademii Lubrańskiego, a którego potrzebowała cała Wielkopolska. Potem, przez cały wiek XVII, w szkole jezuickiej frekwencja roczna przekraczała regularnie aż niewiarygodną liczbę półtora tysiąca uczniów, otrzymujących dobrą humanistyczną formację z biegłą znajomością języka łacińskiego i literatury starożytnej. Nic dziwnego, że jezuici stale musieli przebudowywać i rozbudowywać kolegium, by taka masa uczniów znalazła miejsce do nauki. Gdy w XVIII w. typ wykształcenia czysto humanistycznego się przeżył, jezuici dokonali zmiany swego programu i na wzór francuski - najlepszy wówczas w Europie - wprowadzili przedmioty matematyczno-przyrodnicze i języki nowożytne. Po raz kolejny najlepsza szkoła w całej wielkiej Wielkopolsce była w Poznaniu. Mieli kapitalnych nauczycieli, tak dla potrzeb szkoły, jak wewnątrzzakonnego studium teologii, które przez cały czas utrzymywali w Poznaniu. Pierwszym rektorem był słynny Jakub Wujek z Wągrowca, znakomity tłumacz Biblii na język polski, stale też utrzymywało się w kolegium jezuickim grono pisarzy katolickich, poetów, dramatopisarzy, ciętych polemistów i znakomitych kaznodziejów. Początki polskiego piśmiennictwa technicznego to też poznańscy jezuici, Bartłomiej Wąsowski i Józef Rogaliński, początki fizyki doświadczalnej to

Od redakcjiznowu Rogaliński, inni zaś włożyli sporo w rozwój polskiej matematyki czy astronomii. Kadra kolegium jezuickiego w Poznaniu już w końcu XVI w. uważana była przez władze zakonu za wystarczającą, by marzyć o powołaniu uniwersytetu w Poznaniu. Ale najpierw stworzono podwaliny pod uniwersytet, czyli bibliotekę. W 1610 r. liczyła ona ok. 7 tys. książek, więcej niż we wszystkich poznańskich bibliotekach łącznie. Ilościowo książnica jezuicka niewiele ustępowała krakowskiej bibliotece uniwersyteckiej, jakościowo ją już przewyższała. W 1611 roku jezuici po raz pierwszy uzyskali królewski przywilej na założenie dwuwydziałowego uniwersytetu w Poznaniu. Studiować tam miano filozofię wraz ze sztukami wyzwolonymi oraz teologię. Energiczna kontrakcja Małopolan - zazdrosnych o swój uniwersytet - doprowadziła do nieuzyskania niezbędnej papieskiej zgody. Pozostała jednak w Poznaniu dobra biblioteka. Po szwedzkim potopie najpierw odbudowano kolegium i bibliotekę, później rektor Wąsowski założył drukarnię, a zaraz potem uzyskał od Jana III Sobieskiego w roku 1670 kolejny przywilej uniwersytecki. Cieszono się nim krótko, waleczny król został pokonany przez krakowskich profesorów i ich protektorów. Tym razem u nas została drukarnia na sto kolejnych lat. W 1773 roku jezuici byli przygotowani do nowych starań o uniwersytet. Otwarli już obserwatorium astronomiczne w specjalnie nadbudowanej wieży na gmachu kolegium, mieli od lat muzeum przyrodnicze z okazami pozyskanymi z kolegiów jezuickich w Ameryce i Azji, nowoczesne laboratorium fizyczne urządzone według francuskich wzorów, oczywiście bibliotekę na nowo wzbogaconą o najnowszą literaturę naukową i drukarnię gotową do publikacji prac naukowych. Było kilkudziesięciu wykształconych nauczycieli. I właśnie wtedy nastąpiła kasata zakonu. W "upaństwowionej" szkole Józef Rogaliński utrzymał grupę jezuickich profesorów, nazwał ją Akademią Wielkopolską i zaczął zabiegać dla niej o status akademicki. Warszawskie władze Komisji Edukacji Narodowej widziały sprawę inaczej. Majątek po jezuitach zniknął w rękach państwowych komisarzy; instrumenty naukowe zabrano do Warszawy i Krakowa, wartościowe książki zniknęły z biblioteki po pobytach wizytatorów KEN -u. W 1780 roku ostatecznie przekreślono nadzieję na Akademię Wielkopolską, zamiast uniwersytetu pozostała nam zwykła, wojewódzka szkoła wydziałowa. Właśnie dlatego w wiek XIX weszliśmy bez uniwersytetu w zaborze pruskim i z przerwaną tradycją literacką.

W dawnej bursie jezuickiej zaczął grywać wtedy Wojciech Bogusławski.

Jego prywatny teatr nawiązywał do tradycji jezuickich. To jezuici przez dwieście lat byli animatorami teatru szkolnego, dla którego w Poznaniu pisywano i opracowywano sztuki, jego zespół potrafił grywać tak na scenie, jak na rynku miasta czy w kolegiacie św. Marii Magdaleny. Dzięki nim mamy o dwieście lat dłuższą tradycję teatralną Poznania. Tradycje naukowe i oświatowe, dalej literackie, wydawnicze i teatralne Poznania zostały wzbogacone przez jezuitów, jak przez żaden zakon w dziejach miasta. O tym musimy pamiętać, gdy wchodzimy w dostojne mury poznańskiej Fary, by wśród zabytków przeszłości rozkoszować się jej atmosferą.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr4 ; Nasi dawni Jezuici dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry