JAN JACEK NIKISCH W MOICH WSPOMNIENIACH
Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr3 ; Marsz, marsz Dąbrowski
Czas czytania: ok. 8 min.ZDZISŁAW JÓZEF JAROSZEWSKI
M oże wydać się dziwnym, co na wstępie wyznam: znaliśmy się od lat studenckich, dziesiątki lat, znaliśmy się więc "na wylot", jednakże gdy trzeba o nim mówić i go charakteryzować, okazuje się, że nie jest to łatwe. Jacek był w sobie zamknięty, o sobie, swoich sprawach, przeżyciach, o stosunkach rodzinnych mówił bardzo rzadko i mało. Aby teraz o nim mówić, trzeba go widzieć na tle i w związku z jego działalnością i dokonaniami. Poznałem go, jak wspomniałem, w czasie studiów uniwersyteckich, kiedy kształtował się nasz światopogląd, który potem kierował naszymi krokami. Urodził się we Lwowie i dojrzewał w tradycji Orląt Lwowskich, a potem z wielkopolskiego Rawicza w 1928 roku trafił na Uniwersytet Poznański w bliskie mu ideowo środowisko narodowe. Były to gorące politycznie lata po zamachu majowym Józefa Piłsudskiego w 1926 roku, przez społeczeństwo wielkopolskie uznanym za jaskrawe złamanie prawa. Po utworzeniu przez Romana Dmowskiego w Poznaniu w grudniu tegoż roku Obozu Wielkiej Polski - całą prawie młodzież, zwłaszcza uniwersytecką, ogarnęła fala uniesienia patriotycznego, rozwinął się Ruch Młodych, wyznający wszechpolski program zachodni i o przekonaniach streszczających się w haśle "Hymnu młodych": "Patrzmy w Polski Znak i Krzyż!" Nie zrozumiemy Jacka, nie znając propedeutyki ideowej w okresie uniwersyteckim. W1929 roku Jacek wstępuje do Młodzieży Wszechpolskiej, można go znaleźć na fotografti Sekcji Młodych przyjętych do organizacji, której wtedy, w ostatnim roku moich studiów, przewodniczyłem. Spotyka się tam z kolegami przybyłymi z poznańskiej NOG-i (Narodowej Organizacji Gimnazjalnej), z Kiryłem Sosnowskim, Witoldem Grottem, Przemysławem Warmińskim i wielu innymi, z którymi w czasie wojny złączy się w walce konspiracyjnej. Wkrótce zwrócił na siebie uwagę i znalazł się w wybranym zespole, w poufnych kołach tworzonych w życiu politycznym z inspiracji starych działaczy Ligi Narodowej, o nazwach Zet i Orzeł Biały. Koła te, działające w porozumieniu z podobnymi zespołami
Zdzisław Józef Jaroszewskiw innych miastach uniwersyteckich, starały się kierować życiem społecznym młodzieży akademickiej i do wybuchu wojny w nim dominowały. Ukończenie studiów przerwało naturalnie te związki organizacyjne, ale utrzymała się więź przyjacielska, chociaż w organizacjach politycznych występowały rozłamy oddalające działaczy od siebie. Nie znikły jednak zainteresowania i skłonność do pracy społecznej, wynikające z cech wrodzonych, z zachodniopolskich tradycji rodzinnych i pobudek środowiska. Jacek po studiach podjął aplikację adwokacką w Rawiczu, ale skłonny do uczestniczenia w życiu społecznym i wierny tradycyjnej linii ideowej zaczął pracować w zarządzie powiatowym Polskiego Związku ZachodRyc. 1. Jan Jacek Nikisch niego i w zarządzie powiatowym Towarzystwa Czytelni Ludowych. Wybuch wojny stworzył nową rzeczywistość. Spory o taką czy inną Polskę musiały zamilknąć we wspólnej, twardej walce o przetrwanie. Wielokroć wzmożona teraz troska o los Polski wzbudziła przeświadczenie, że obowiązkiem naszego pokolenia jest - po nieuchronnym, jak wszyscy wierzyliśmy, zwycięstwie - zapewnienie Polsce pewniejszego bytu i rozwoju. To zadanie postawiła sobie już jesienią 1939 roku w Poznaniu organizacja utworzona przez Witolda Grotta i Kiryła Sosnowskiego, pod patronatem dawnego duszpasterza akademickiego, ks. infułata Józefa Prądzyńskiego. Wychowani w myśli zachodniej ruchu wszechpolskiego w okresie zaborów, rozwijanej przez profesorów Uniwersytetu Poznańskiego na czele z Zygmuntem Wojciechowskim, uznali oni, że nadeszła chwila, w której pojawia się możliwość odzyskania dla Polski historycznych Ziem Zachodnich z bezpieczniejszą granicą z Niemcami na Odrze i Nysie - jako głównym celem wojny. Po przemówieniu do narodu Ignacego Jana Paderewskiego i wezwaniu Polaków do zjednoczenia się w walce, organizację nazwano "Ojczyzna" z kryptonimem" Omega". Jacek w dniu wybuchu wojny opuścił Rawicz i udał się do Warszawy. Tam Witold Grott przyjął go do "Ojczyzny", pod pseudonimem" Sławek", i wprowadził do kierownictwa organizacji. Decyzja ta przesądziła o całym dalszym życiu Jacka, nie tylko na czas wojny, ale i na wszystkie lata po wojnie, aż do jego śmierci. Gdy po Witoldzie Grotcie przejął kierowanie organizacją, chyba nie było odtąd dnia, w którym by w myślach i działaniu Jacka nie była obecna "Ojczyzna", jako myśl zachodnia, jej wcielenie organizacyjne, ludzie i zadania, a także OJCZYZNA nas wszystkich i jej przyszłość.
Edward Serwański opisał jego działalność w czasie wojny, na tablicach w klasztorze 00. Dominikanów w Poznaniu zostały utrwalone w skrócie główne prace i osiągnięcia organizacji, nie będę więc tego powtarzał. Działalność przyjaciół śledziłem zrazu z daleka, z Lubelskiego, dokąd po obronie Warszawy trafiłem w poszukiwaniu rodziny. Jacek znalazł mnie w 1940 roku w Goraju (gdzie pracowałem jako lekarz wiejski) i odebrał ode mnie przysięgę. Odtąd współdziałałem, jak mogłem, urywając się na spotkania w Warszawie i w Krakowie ("po leki"). W listopadzie 1942 roku zostałem jednak aresztowany, ale udało mi się z bratem uciec do Warszawy i ukryć rodzinę. Przyjaciele włączyli mnie do kierownictwa organizacji i odtąd brałem udział w cotygodniowych spotkaniach u Jacka, w małym pokoiku przy ul. U rsynowskiej. Spotykali się tam Witold Grott (do aresztowania i rozstrzelania w Szymanowie 1 XII 1943 r.), Kirył Sosnowski (do aresztowania 4 IV 1944 r. i wywiezieniu do obozu Stutthof), ks. dr Karol Milik, prezes TCL, ks. dr Maksymilian Rode, organizator Uniwersytetu Ziem Zachodnich, redaktor Stanisław Tabaczyński (do aresztowania 15 V 1943 r. i rozstrzelania), ekonomista Juliusz Kolipiński, uratowany członek Delegatury w Poznaniu, Edward Serwański ze sprawozdaniami z delegacji kurierskich i Roman Stefański z techniki konspiracyjnej. Osobną grupkę stanowili działacze śląscy pod kierunkiem Alojzego Targa i Zbyszka Bednorza. Do 1942 roku do kierownictwa należeli jeszcze działacze poznańscy, wspomniani na tablicy organizatorów państwa podziemnego na Ziemiach Zachodnich, którzy zginęli z Adolfem Bnińskim dnia 7 VI 1942 r.
Z naszym patronem ideowym, Zygmuntem Wojciechowskim, i współpracującym z nim Janem Zdzitowieckim komunikowano się w Milanówku. Żyliśmy w stałym zagrożeniu, niezależnie od tego, co kto robił, w domu czy na ulicy, w dzień i w nocy. Spokój dawała czasem determinacja w działaniu, ale po chwilach przeżytych w napięciu i wytężonym wysiłku, przy niedożywieniu następowało zmęczenie i wyczerpanie i nieraz oczekiwano ode mnie, lekarza psychiatry, pomocy. Na zmęczenie nigdy nie skarżył się Jacek, zawsze opanowany, spokojny i uporządkowany, koordynował pracę rozlicznych komórek organizacyjnych, utrzymując wiele kontaktów także z reprezentantami stronnictw w Radzie Jedności Narodowej, gdzie zdobył autorytet, dzięki czemu "Ojczyzna" weszła do tego podziemnego parlamentu państwa polskiego.
Niepokoił się tylko, jak i my wszyscy, w dramatycznych chwilach oczekiwania na kolegę, który nie przybył na spotkanie. Były też chwile radości z odniesionych sukcesów, z uratowania zagrożonych, ze skutecznej pomocy społecznej chorym i cierpiącym. Szczególnie odprężającym i radosnym spotkaniem, starannie zabezpieczonym, był odważnie zorganizowany zjazd 64 delegatów organizacji z całego kraju w ostatnią niedzielę lipca 1944 roku, gdy uciekające ulicami Warszawy oddziały armii niemieckiej zapowiadały rychłą klęskę wroga. Spotkanie udało się dzięki SS Rodziny Marii w nie istniejącym dziś budynku przy ul. Wolność 14, w zakładzie dla dzieci, którym wówczas kierowałem Gak wszyscy, pod innym nazwiskiem). Po referatach Zygmunta Wojciechowskiego, Jacka Nikischa, Juliusza
Zdzisław Józef Jaroszewski
Kolipińskiego i bogatej dyskusji, Jacek zaprosił na następne spotkanie we... Wrocławiu! Niestety, tydzień później wybuchło powstanie.
Wskutek spóźnionej informacji wybuch powstania zastał Jacka i mnie poza Warszawą. Spotkaliśmy się 1 sierpnia wieczorem u rodziny uwięzionego Kiryła Sosnowskiego w Zalesiu Dolnym; po nieudanej próbie przedarcia się do miasta Jacek nawiązał kontakt z członkami organizacji koło Otrębus, gdzie nawet zaczął wydawać pismo "Ojczyzna" i odnalazł łączność z władzami Delegatury. Gdy z nasłuchu radiowego poznał zdumiewające oświadczenie premiera Arciszewskiego z Londynu, "nie chcemy Wrocławia ani Szczecina", natychmiast wysłał drogą radiową protest. Tymczasem w Milanówku, gdzie odwiedzaliśmy Zygmunta Wojciechowskiego, byliśmy świadkami jego gorączkowych prac nad przygotowaniem działalności w Poznaniu - utworzeniem Instytutu ZachodnIego. Po przejściu frontu i zdobyciu przez Armię Czerwoną Poznania powrócili tu wszyscy ci, którzy ocaleli z pożogi wojennej. Jacek wraz z Edwardem Serwańskim, Juliuszem Kolipińskim, Karolem Marianem Pospieszalskim i Edmundem Męclewskim oraz przybyłymi z obozów Kiryłem Sosnowskim i Włodzimierzem Głowackim pomagali Zygmuntowi Wojciechowskiemu tworzyć Instytut Zachodni. Ja zaś, po krótkim pobycie koło Poznania, znalazłem pracę w Warszawie, a potem koło Gdańska, i kontakt z przyjaciółmi się urwał. Stopniowo zaczęliśmy odczuwać komunizowanie kraju, a na przełomie lat 1948/49 już dokuczliwy nadzór partii, wyraźną inwigilację i prześladowania religijne. O aresztowaniu w marcu 1949 roku Jacka Nikischa, Kiryła Sosnowskiego i Edwarda Serwańskiego dowiedziałem się późno, gdy pracowałem w szpitalu psychiatrycznym w Starogardzie Gdańskim. Mnie też poddano nadzorowi politruka i różnym prowokacjom, nawet dręczono moje dzieci, zatrzymując i nakłaniając do donoszenia na rodziców; gdziekolwiek wyjeżdżałem, otaczali mnie szpicle. Spotykało to także Zygmunta Wojciechowskiego. Gdy uwięzieni zostali zwolnieni w 1956 roku, dalej byli inwigilowani. Jacek to przetrzymał, podjął pracę adwokata i wrócił do realizowania dawnych zadań, współorganizując od nowa Towarzystwo Rozwoju Ziem Zachodnich. Został wybrany na członka Rady Naczelnej i Zarządu Wojewódzkiego w Poznaniu i funkcje te pełnił do rozwiązania Towarzystwa. Zaczął też zbierać materiały do dziejów "Ojczyzny", czego rezultatem był obszerny artykuł "Organizacja Ojczyzna w latach 1939 -1945" ("Więź", 1985, nr 10 - 12). Publikowaniu prawdziwych informacji o walce narodowej podczas okupacji sprzyjać zaczął klimat polityczny wywołany wzmagającym się oporem przeciwko przemocy reżimu, kłamstwu i bezczelnej indoktrynacji, co doprowadziło do wypadków poznańskich w 1956 roku i następnych. Odruchy protestu zrazu krwawo opanowywano, ale "ręka, która podnosi miecz, też się męczy", i przemoc słabła. W naszym małym środowisku odczuwano potrzebę uczczenia zamordowanych i zmarłych członków oraz upamiętnienia dzieła "Ojczyzny". Po umieszczeniu w 1975 roku w dolnej kaplicy kościoła św. Marcina w Warszawie tabliczki ku czci "Ojczyzny" i ustaleniu dorocznych mszy Św. za dusze poległych i zmarłych, zainteresowano historyków dziejami organizacji i w kwietniu
1979 roku odbyła się w Instytucie Historii PAN w Warszawie dyskusja, streszczona w " Kwartalniku History - cznym" (1980, nr 1) przez Leopolda Glucka i Edwarda Serwańskiego.
Wreszcie upamiętniono dzieło wojenne - jak zamyślał jeszcze Kirył Sosnowski - w kościele 00. Dominikanów w Poznaniu. Korzystając z przychylności ojców przeorów, począwszy od o. Hauke-Ligowskiego, utworzono w latach 1983 - 88 w wirydarzu kościoła akademickiego rząd sześciu tablic historycznych - "Panteon Wielkopolski Walczącej" (wg określenia Jacka). W znacznej mierze jest to zasługa Nikischa, a także Jerzego Schmidta i Czesława Paryska. Jacek poczuwał się nie tylko do zachowania w pamięci dzieł dokonanych, ale także do rozwijania wartości reprezentowanych przez "Ojczyznę". Zawsze zabierał głos na sesjach i walnych zgromadzeniach Instytutu Zachodniego, publikował też w "Przeglądzie Zachodnim". Z wielu jego listów do nas wiemy o jego pracy parafialnej i wystąpieniach w Klubie Inteligencji Katolickiej w Poznaniu i poza Poznaniem, o udziale w Metropolitalnej Radzie Społecznej, gdzie zaprosił go ks. metropolita arcybiskup Jerzy Stroba. Jako dawny członek Zarządu przedwojennego TCL zabiegał o reaktywowanie Towarzystwa.
Najpilniej śledził pojawiające się publikacje o polskim udziale w osiągnięciu celów wojny, także "Ojczyzny", i reagował na kłamstwa i błędy. Upominał się też o uznanie zapominanych zasług Cyryla Ratajskiego, byłego prezydenta m. Poznania, a w czasie wojny pierwszego delegata rządu RP, oraz Adolfa Bnińskiego, byłego wojewody poznańskiego, w czasie wojny delegata rządu RP dla Ziem Zachodnich. Ciągłą jego troską było wydanie przez Instytut Zachodni" Wielkopolskiego Słownika Konspiracji", do którego przygotował wiele biogramów. Kolejno ubywali wierni współpracownicy i przyjaciele. Schorowany, przewidywał też swoje odejście i, zapraszając nas na doroczną uroczystość majową "przy tablicach" w 1995 roku, dodał - "chyba ostatnią".
Jako Polak wyróżniał się - nieczęstym u nas - mocnym charakterem; jak nad grobem określił jego osobę ks. metropolita arcybiskup poznański, Jerzy Stroba - "był człowiekiem zasad".
POLEGŁYM.ZAMORDOWANYM 1 ZMARŁYM DZIAłACZOM ORGANIZACJI
-OJCZYZNA
"OMEGA - 193 9-1945 UTWORZONEJ W POZNANIU DO WALKI o WOLNOŚĆ I POWRÓT POLSKI NA ZIEMIE PIASTOWSKIE.
»OJCZ\'ZNA-SZERZYł:A MYŚL ZACHODNIA.
INICJOWAłA ZORGANIZOWANIE WOJSKA PODZIEMNEGO WWIELKOPOLSCE.POWOlANIE DEI.ffiA1URY RZĄDU RP NA ZIEMIE ZACHODNIE-UlWORZENIE BIURA ZIEM ZACHODNICH I SEKCJI ZACHODNIEJ DEPARrAMENTU INFORMACJI DELEGATURY RZĄDU RPNA KRAJ.KORPUSU ZACHODNIEGO ARMII KRAJOWEJ. STUDIUM ZACHODNIEGO,TAJNEGO UNIWERSYfEfU ZIEM ZACHODNICH I SZKOLNICIWA
4ieŚukottwdmgaolwattadoriitbaljmt cósłaiąOjay:tjiie >v
Ryc. 2. Jedna z tablic w wirydarzu klasztoru 00. Dominikanów
Poznań, 25 XI 1996 r.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr3 ; Marsz, marsz Dąbrowski dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.