ROK 1806 W WIELKOPOLSCE

Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr3 ; Marsz, marsz Dąbrowski

Czas czytania: ok. 23 min.

KAROL OLEJNIK

U padek Rzeczypospolitej u schyłku XVIII wieku, zawiniony wewnętrznym zachwianiem podstawowych instytucji państwowych, które skrzętnie wykorzystały trzy państwa sąsiednie, nie przesądził jeszcze wówczas ostatecznie o losach Polaków. Wiele miało zależeć od ukształtowania się sytuacji na europejskiej scenie politycznej, na której rolę pierwszorzędną odgrywały nie tylko trzy mocarstwa rozbiorowe, ale także Anglia i przede wszystkim Francja. Ta ostatnia po przejściu ostrych stadiów rewolucyjnych powoli oddawała się pod władzę Napoleona Bonaparte, cesarza od roku 1804. Napoleon właśnie poprzez kształtowanie własnej wizji interesów Francji, interesów nader rozległych, zdawał się być dla Polaków tym, który będzie zainteresowany zmianą ich politycznego położenia. Nadzieje takie przyświecały całej koncepcji legionowej realizowanej już od 1796 roku na terenach Italii, a później także nad Renem i nad Dunajem. Wszelako epizod ten, aczkolwiek trudny do przecenienia dla szeroko rozumianej "sprawy polskiej" (nie tylko w aspekcie kwestii militarnych, lecz także dla przemian społecznych i życia politycznego), na początku wieku XIX wyraźnie tracił na znaczeniu. Stopniowo w polskich środowiskach politycznych, zarówno tych działających na emigracji, jak też pozostających w kraju, dojrzewała świadomość, że nadzieje na zmianę położenia należy wiązać bądź to z dalszymi politycznymi działaniami N apoleona, bądź też z którymś z państw rozbiorowych (przeciw cesarzowi Francuzów właśnie, a także przeciw pozostałym zaborcom). Każdy z tych wariantów miał swoje zalety i swoich zwolenników, lecz bieg wydarzeń spowodował, że w roku 1806 ponownie priorytet w polskich planach niepodległościowych uzyskała koncepcja oparcia się o Francję. Stało się tak przede wszystkim z powodu konfliktu zbrojnego pomiędzy Napoleonem a Prusami, konfliktu, który zaowocował wspaniałym zwycięstwem cesarza nad armią pruską w bitwach pod Jena i Auerstad. Jeżeli ponadto przypomnimy, że uprzednio Napoleon zadał ciężkie straty Austriakom (pod Ulm we wrześniu 1805 r.) oraz Rosjanom

KarolOlejnik

(pod Austerłitz), zrozumIemy, że te nadzieje opierały SIę na racjonalnych przesłankach. Wspomniane wyżej zwycięstwa Napoleona nad Prusami posiadały ogromne znaczenie, lecz nie gwarantowały, że państwo to poprze (bądź przynajmniej zajmie stanowisko neutralne) Francję w jej dążeniu do dominacji nad Anglią czy Austrią. Prusy w tej wyczekująco-nieprzejednanej postawie wspierane były przede wszystkim przez Rosję, a ducha wewnętrznego oporu przeciwko Francuzom podnosiło upokarzające wspomnienie świeżo doznanych klęsk. Tymczasem cesarz musiał się liczyć z faktem, że jego opromieniona zwycięstwami armia jest zmęczona i nie będzie w stanie sprostać ewentualnej ofensywie prusko-rosyjskiej, co nieomal automatycznie wysuwało na pierwszy plan kwestie ewentualnego zaangażowania Polaków zarówno przeciwko Prusom, jak też przeciwko Rosji. Istnieje ogromna literatura historyczna, która zajmowała się próbą odpowiedzi na pytanie, na ile wysunięcie "kwestii polskiej" przez cesarza było podyktowane wyłącznie interesami Francji, na ile zaś było próbą wyjścia naprzeciw państwowym dążeniom Polaków. Wiele elementów przemawia za każdą z tych wersji, poprzestańmy zatem jedynie na uświadomieniu sobie, że każdy z tych wariantów był czynnikiem sprawczym dla wydarzeń, których widownią stała się od jesieni 1806 roku Wielkopolska. Armia francuska w toku kampanii przeciwko Prusom musiała wkroczyć na dawne ziemie Rzeczypospolitej, które po trzecim rozbiorze znajdowały się w państwie Hohenzollernów. Kampania ta, pomimo efektownych zwycięstw, nie zakończyła wojny, co powodowało, że Francuzi musieli się liczyć z koniecznością pozostania na bliżej nieokreślony czas na "polskim" terytorium pruskiego monarchy. W perspektywie rysowała się więc przed Napoleonem konieczność zapewnienia swoim wojskom nie tylko spokojnych leży, furażu i wyżywienia, ale także ewentualnego wsparcia ze strony prawowitych mieszkańców tych ziem. Wszelako aby francuskie oczekiwania zyskały gwarancje spełnienia, Polakom musiały być dane konkretne obietnice. Przyznać trzeba, że bliższy ogląd tych wydarzeń skłania historyka do przyznania cesarzowi miana geniusza nie tylko przez wzgląd na jego efektowne sukcesy wojenne, nie mniejsze były bowiem jego uzdolnienia polityczne. N apoleon, jak przypuszczają historycy, w opisywanym momencie nie do końca był zorientowany w zawiłościach sprawy polskiej. Upadek Rzeczypospolitej postrzegał przez pryzmat ocen polityków francuskich, którzy traktowali go jako przykład, do czego może prowadzić anarchia struktur wewnętrznych w państwie. Ponadto powątpiewali oni w zdolności Polaków do bardziej sprawnego uregulowania życia państwowego w przyszłości. Jednocześnie Napoleon miał w pamięci postawę Polaków zaangażowanych w epizod legionowy, którego podłożem było dążenie do odzyskania niepodległego bytu. Znane mu też były grupy polityków polskich, którzy na francuskim gruncie w sposób niesłychanie aktywny podobne dążenia prezentowali. Tak więc jeżeli nawet cesarz powątpiewał w umiejętności państwowotwórcze Polaków, to nie miał wątpliwości, że ich zapał w dążeniu do odzyskania państwa jest najlepszym gwarantem uzyskania dlań poparcia w rozgrywaniu własnych celów.

Działania idące w tym kierunku rozpoczął Napoleon w połowie października 1806 roku, kiedy to po wspominanych już kilkakrotnie błyskotliwych zwycięstwach nad Prusami prowadził z nimi rozmowy polityczne. Warunki dyktował bardzo twarde (posiadłości pruskie na lewym brzegu Wisły zatrzymują Francuzi, w ich ręku pozostają takie twierdze, jak: Gdańsk, Grudziądz, Toruń, Wrocław, Głogów, Świdnica oraz Warszawa), a celem skłonienia Prusaków do ustępstw zdawał się sugerować, że poprze starania Polaków. W związku z tym do kwatery cesarza zostaje wezwany z Włoch generał Jan Henryk Dąbrowski, znany (także Prusakom) jako twórca Legionów. W trakcie rozmów Napoleon wypytuje Dąbrowskiego o nastroje panujące w Polsce, a także wysuwa wobec generała sugestię, że "... naród ten może korzystać z pory stania się narodem, jeżeli w zapale swym okaże chęć powrócenia do dawnych karbów znaczenia"l. Generał ze swej strony zapewnił cesarza o "... najczystszym zapale narodu, który dla odzyskania egzystencji wszystko w świecie poświęcić jest gotów i tylko czeka momentu, aby się mógł stać godnym względów i opieki Waszej Cesarskiej Mości"2. Warto dodać, że w trakcie tej rozmowy na posłuchanie u Napoleona czekała delegacja pruskiego monarchy, dla której miał to być sygnał, co się stanie, jeżeli Prusy nie przyjmą pokoju na warunkach francuskich. Podobnemu celowi służyła obecność Dąbrowskiego (w galowym mundurze wojsk polskich) w ścisłej świcie cesarza podczas jego uroczystego wjazdu do Berlina (25 października 1806 r.).

Niezależnie jednak od tych dyplomatycznych sugestii, zapewne nie dla wszystkich zrozumiałych, toczyły się dalsze rozmowy cesarza z generałem. Podczas spotkania w dniu 26 października N apoleon postawił pytanie dotyczące wielkości sił zbrojnych, jakie ewentualnie mogliby wystawić Polacy. Dąbrowski odparł, że "na 40 tysięcy ludzi ochoczych i bez żadnego przymusu bezpiecznie rachować może"3. Wszelako generał zaznaczył, że jedynie mogą być kłopoty w dostarczeniu odpowiedniej ilości instruktorów i oficerów, toteż sugerował, aby zostali oni ściągnięci z legionowych jednostek we Włoszech. Na kolejne spotkanie z cesarzem Dąbrowski przybył z gotowym memoriałem dotyczącym powstania Polaków przeciwko wszystkim trzem zaborcom oraz organizacji przyszłej armii. W tym celu - sugerował generał - Napoleon powinien wydać stosowną proklamację, która "pobudzi wszystkich Polaków uległych przemocy do zrzucenia jarzma i zobowiąże ich do opuszczenia wojsk obcych, aby się mogli stawić pod chorągwie swojej ojczyzny". Ponadto

Ryc. 1. Szabla oficera jazdy lekkiej, bez pochwy, wytwórnia Weyersberga w SoliTIgen, pocz. XIX w., w typie używanych przez oficerów pułku lekkokonnego polskiego Gwardii Cesarza Napoleona I. Wł. Muzeum Narodowe.

KarolOlejnik

Dąbrowski dostrzegał niezbędną potrzebę likwidacji cywilnych władz ustanowionych przez Prusaków i wprowadzenie w ich miejsce urzędników Polaków, natomiast co do "... formowania siły zbrojnej narodowej, która ma się organizować na wzór wojska francuskiego, dosyć będzie, gdy Wasza Cesarska Mość zechcesz nominować do tego oficerów oficjalistów cywilno-wojskowych"4. Ponieważ Dąbrowski przewidywał, iż w przyszłej pracy zajdzie konieczność rozwiązywania wielu kwestii cywilnych, na których nie bardzo się wyznawał, sugerował, aby Napoleon zlecił je Józefowi Wybicki emu, z którym Dąbrowski zetknął się już w okresie insurekcji kościuszkowskiej. Nie bez znaczenia było i to, że obydwaj byli dobrze znani na terenie Wielkopolski, gdzie cała akcja odbudowy państwa rozpocząć się miała. Ponieważ cesarz wyraził zgodę, Dąbrowski niezwłocznie zwrócił się do Wybickiego listownie, pisząc m.in. "idzie tu o egzystencję kraju naszego. Przybywaj, obecność Twoja jest tu nam bardzo t b "s po rze na . Wybicki, który pozostawał nieco na marginesie ówczesnych wydarzeń (zawiedziony w swoich nadziejach legionowych i rozgoryczony na cesarza), odpowiedział natychmiast na wezwanie i przybył do Berlina. Dnia 3 listopada 1806 r. Dąbrowski i Wybicki zostali przyjęci przez Napoleona. Cesarz raz jeszcze oświadczył, "że mu wypada ścigać nieprzyjaciela przez Polskę, ... że on ten kraj rozszarpany i zatracony chce wskrzesić... ale mu trzeba wiedzieć, czy wojsko w nim znajdzie wygody i żywność?" Znamienna była odpowiedź Wybickiego, który oświadczył, że jeżeli "... wnijdzie do kraju jako zwycięzca, wszystko nakazać może, ale jeżeli wchodząc oświadczy się być naszym wskrzesicielem, wszystko mu poniesiem w ofierze"6. Cesarz po wysłuchaniu Wybickiego zezwolił na wydanie w swoim imieniu proklamacji do Polaków, w której miało być oświadczenie o wkroczeniu armii francuskiej ("w trzykroć sto tysięcy wojska"), wszelako chciałby się wpierw przekonać, czy Polacy są godni jego opieki i "czy odzyskanie egzystencji zgadza się z powszechnym życzeniem narodu". Zapowiadał też, że w najbliższym czasie uda się do Poznania, gdzie - jak sądził - będzie się mógł przekonać o rzeczywistej wartości Polaków i ich pragnieniach 7 . Proklamacja, niezwłocznie opracowana przez Wybickiego, zaaprobowana przez cesarza i podpisana przez Dąbrowskiego, została wydana drukiem i miała odtąd stanowić kanwę dla działań organizacyjnych w Wielkopolsce. Dokument ten jest znamienny przede wszystkim z racji rozłożenia akcentów w apelach do polskich mieszkańców zaboru pruskiego. Po wstępnym oświadczeniu o rychłym wkroczeniu wojsk francuskich, odezwa głosiła: "Polacy! Od was zawisło istnieć i mieć ojczyznę: wasz zemściciel, wasz stwórca się zjawił. Zabiegajmy mu drogę z stron wszystkich, tak jak osierocone dzieci rzucają się na łono ojca. Przynoście mu wasze serca i odwagę wrodzoną Polakom. Powstańcie i przekonajcie go, iż gotowi jesteście i krew toczyć na odzyskanie ojczyzny. Wie, iż jesteście rozbrojeni. Broń i oręż z rąk jego otrzymacie. A wy Polacy przymuszeni przez naszych najeźdźców bić się za nich przeciwko własnej sprawie, stawajcie pod chorągwiami Ojczyzny swojej"8. N apoleon niczego nie obiecywał Polakom wprost (znamienne, że dokumentnigdzie nie mówił o odbudowie państwa), lecz wszystko uzależniał od nich samych, od ich zaangażowania w ofiarność na rzecz budowy własnej siły zbrojnej i własnych struktur politycznych. Dąbrowski i Wybicki wyposażeni w ten dokument, a także w pewną znajomość dalszych planów cesarza, mieli teraz wyruszyć do Wielkopolski w celu poderwania Polaków do działania. Zapewne towarzyszyła im znaczna doza niepewności i lęku dotycząca faktycznego stanu świadomości politycznej, zdolności do poświęceń dla dobra sprawy nie do końca wyraźnie zarysowanej. Że tak było, świadczyć może korespondencja, jaką obydwaj wysłannicy cesarza poprzedzili swój wyjazd z Berlina, a którą kierowali do najbardziej znaczących postaci politycznych tej dzielnicy, m.in. do Stanisława Mycieiskiego i innych. Było to jakby wstępne przygotowanie gruntu, na którym miała się rozwinąć ich działalność. Wielkopolanie, którzy po trzecim rozbiorze znaleźli się pod panowaniem Prus, nigdy nie zaakceptowali utraty niepodległości. Represje zaborców towarzyszyły Polakom tej dzielnicy przez cały ten okres wszelako z rozmaitym natężeniem. O ile były one bardzo restrykcyjne w pierwszej fazie (jako bezpośrednia reakcja na zaangażowanie Wielkopolan w czasie insurekcji 1794 r.), to stopniowo polityka ta łagodniała w latach następnych. Taki obrót wydarzeń był spowodowany faktem, że Prusy "wchłonęły" stanowczo zbyt wielki potencjał ludności polskiej, aby mogły sobie pozwolić na dłuższy otwarty konflikt bez groźby oporu z jej strony. Można więc zaobserwować, że władze pruskie starają się w sposób zróżnicowany traktować nowych poddanych, zarówno stosując restrykcje wobec szczególnie aktywnych w działaniach spiskowych, jak też próby pozyskania np. szlacheckiej młodzieży do służby wojskowej. Formą uzyskania przynajmniej akceptacji nowego stanu rzeczy przez Wielkopolan były zabiegi zmierzające do poprawy sytuacji ekonomicznej tej dzielnicy. Służyła temu zręczna polityka monetarna (udzielanie pożyczek szlacheckim gospodarstwom), rozbudowa szkolnictwa (wszelako z myślą o łatwiejszej germanizacji młodego pokolenia), a niekiedy złagodzenie stanowiska wobec wybranych inicjatyw polskich (zgoda na założenie Towarzystwa Naukowego w Warszawie). Historycy zajmujący się analizą ówczesnych postaw społeczeństwa polskiego wobec Prus stwierdzają, że elementem najbardziej buntowniczym była drobna szlachta, natomiast część mieszczaństwa, szlachty bogatszej i chłopstwa skłonna była do przyjmowania postaw przystosowawczych. Procesy te, z racji stosunkowo krótkiego czasu, jaki upłynął od ostatecznej utraty niepodległości, jak też z powodu stałej nadziei na odmianę losu (niosły ją zarówno wieści o formowaniu Legionów, jak też ogólna sytuacja międzynarodowa), nie były powszechnie utrwalone, ale dla emisariuszy Napoleona mogły stanowić pewien problem. Wszelako wydarzenia europejskie były w Wielkopolsce pilnie obserwowane, a szczególnie dotyczyło to klęski, jaką Prusom zadały wojska Napoleona. N im jeszcze Wybicki i Dąbrowski skierowali swoje kroki do Wielkopolski, poprzedzili ich wysłani z Berlina emisariusze, których zadaniem było zorientowanie się w nastrojach polskiego społeczeństwa i przekazanie w ogólnych zarysach spodziewanych wydarzeń. Po powrocie zameldowali oni, że obietnice Napoleona wzbudziły nie zwykły entuzjazm i pozwalają

KarolOlejnik

Ryc. 2. Para strzemion wyższego oficera, Francja, pocz. XIX w., brąz złocony.

Wł. Muzeum Narodowe. Fot. B. Drzewieckażywić nadzieję na powodzenie zamierzonego przedsięwzięcia. Jako pierwsi zareagowali Polacy przebywający w Berlinie, zwłaszcza młodzież studiująca tutaj w korpusie kadetów, którzy zaczęli wracać do ojczyzny z zamiarami czynnego poparcia ruchu powstańczeg0 9 . Tymczasem 3 listopada 1806 r. do Poznania wkroczyły pierwsze oddziały wojsk francuskich. Większość polskich mieszkańców miasta witała ich z wielkim entuzjazmem, aczkolwiek byli i tacy, którzy patrzyli na to z obawami, przekonani o rychłym powrocie Prusaków. Często oceny takie wynikały z pierwszego wrażenia, jakie Francuzi wywierali na witających ich poznaniakach, przyzwyczajonych do paradnych oddziałów Prusaków. Tymczasem, wedle relacji jednego z obserwatorów, Francuzi wkraczali bez należytego porządku, krokiem marszowym, z karabinami bez bagnetów i kolbami do góry. Dla ludzi chociaż trochę obeznanych z wojną było oczywiste, że doświadczone oddziały polowe najmniejszą wagę przywiązywały do elementów paradnej musztry, tymczasem cywilni mieszkańcy Poznania ze zdumieniem pytali na ich widok: "Gdzież jest to śliczne wojsko nasze? Czyż można uwierzyć, aby te karły mogły pobić naszych olbrzymów, wszak to nasz jeden grenadyer trzech takich weźmie na bagnet"10. Opinie patrzących zmieniły się nieco dopiero na widok elitarnych francuskich kirasjerów: "Czy waćpan widzisz to wojsko, wszak oni w żelaznych sukniach: ja dotąd powątpiewałem o klęsce naszego wojska, ale patrzno waćpan, kto jest w stanie oprzeć się temu okropnemu wojsku. Zginęliśmy! Zginął nasz kochany król, zginęło nasze piękne wojsko"ll. Dla dopełnienia obrazu dodajmy, że nieufność wobec Francuzów i oczekiwanych nowych porządków skłaniałanielicznych mieszkańców Wielkopolski nawet do wstępowania do szeregów pruskiego wojska. Wszelako postawy takie były bardzo rzadko spotykane, a można je tłumaczyć zarówno pruską propagandą (Prusacy utrzymywali, że ich wycofanie się z Wielkopolski ma tylko taktyczny charakter), jak też początkowo niemrawym zachowaniem Francuzów. Za oddziałami pierwszego rzutu nie od razu do miasta wkroczyły większe ich siły, co nawet ośmieliło pruskich urzędników pozostających w mieście do wezwania wojsk pruskich do powrotu. Nie doszło jednak do tego, natomiast zebraną szlachtę i mieszczan obiegła wieść o rychłym przybyciu wysłanników cesarza w osobach Wybickiego i Dąbrowskiego. Obydwaj byli w Wielkopolsce doskonale znani, cieszyli się tutaj wielkim autorytetem, toteż czekano na nich z wielkim ukontentowaniem i nadziejami. Poprzedził ich kurier, który przywiózł podpisane przez nich proklamacje i zapowiadał ich przyjazd na dzień 6 listopada.

.jl}o

Wysłannicy Napoleona zmierzali do Poznania pośród powszechnego entuzjazmu szlachty i mieszczan, wszędzie byli przyjmowani z wielką radością i nadziejami. Podobnie entuzjastycznie zostali przyjęci w Poznaniu. Świadek tego wydarzenia podaje, że "... pomimo słoty dnia tego, wyległa większa część miasta na przedmieście św. Marcina. Gdy kareta z jenerałem stanęła, pomimo ciemnej nocy i słoty powitał go lud zgromadzony radosnymi okrzykami, a później, wyprzęgłszy konie, sam zawiózł go do mieszkania, pomieszczonego w domu Mielżyńskich. Później wyniesiono go z karety na ręku, a za chwilę całe miasto iluminowano" 12. Autor powyższej relacji, później uczestnik wielu walk zbrojnych, pomija milczeniem obecność Wybickiego, ale podział ról pomiędzy obydwoma wysłannikami cesarza był już wówczas ściśle ustalony. O ile do generała należało zorganizowanie siły zbrojnej narodowej, o tyle Wybicki miał dokonać przejęcia administracji z rąk pruskich. W tej ostatniej kwestii zastosowano w zasadzie słuszną regułę, że wprawdzie odebrano Prusakom zarząd departamentu, lecz zachowano większość dotychczasowych ich urzędników na stanowiskach, dodając jedynie kontrolujących ich Polaków. Wprawdzie zabezpieczało to prowincję przed bałaganem, lecz jednocześnie

Ryc. 3. Pałasz kawalerii liniowej, Francja Cesarska, wytwórnia broni w Klingenthal i w Wersalu; w WP ks. Warszawskiego uzbrojenie szeregowego Pułku 14 Kirasjer. Fot. Z. Ratajczak

KarolOlejnik

stworzyło później Prusakom możliwość wygrywania różnic interesów pomiędzy Polakami a wojskowymi władzami francuskimi, ze szkodą dla budowy zrębów państwowości polskiej. Nazajutrz po przybyciu, dnia 7 listopada, generał Dąbrowski wydał odezwę do "obywateli poznańskich". Tamże, obok podziękowania za życzliwe przyjęcie, znajdowało się też wezwanie do "zachowania spokojności, żeby każdy pełnił obowiązki stanu swojego, rzemieślnicy niech pilnują swoich warsztatów, kupcy sklepów, niech się nikt nie waży prześladować... dawnego rządu, niech każdy posłusznym będzie komisji wojewódzkiej, która się ustanowiła"13. Czy zarządzenia powyższe wynikały tylko z profilaktycznej ostrożności, czy też wiązały się z radykalnymi nastrojami społecznymi, trudno dociec. Z całą pewnością spokój był konieczny dla realizacji podstawowego zadania, jakim było zorganizowanie narodowej siły zbrojnej, a także, o czym nie należy zapominać, dla zapewnienia zbliżającej się armii francuskiej niezbędnych warunków pobytu. Te zadania miała też realizować specjalnie powołana Komisja Wojewódzka złożona z najbardziej szacownych mieszkańców Wielkopolski, na czele której stanął Celestyn Sokolnicki. Zapewnienie wielkiej armii francuskiej należytych warunków egzystencji należało wówczas do zadań ważkich nie tylko ze względu na przewidywane wydarzenia wojenne (co poniekąd warunkowało rozwój własnego państwa), ale było delikatną materią ze względu na możliwe do przewidzenia dolegliwości polskiej ludności. Wspomniana Komisja Wojewódzka stawiała zatem sprawę jasno: "Wojsko francuskie wchodzi do kraju. Najpierwszą potrzebą jest dostawić mu furażów i żywności, aby i armia nie skarżyła się na niedostatek i obywatel na ucisk. Porządek pewny i urzędowanie ma temu zapobiec"14. A przecież owies, siano, słoma, żywność, oporządzenie i umundurowanie, a także pieniądze, należało gromadzić nie tylko z myślą o Francuzach, ale także na potrzeby wojska narodowego. Skala wysiłku społeczeństwa Wielkopolski była zatem znaczna, a ponadto nad tymi działaniami wisiała konieczność pośpiechu, zarówno z powodu zbliżającej się zimy, jak też niewiadomej co do dalszych losów wojny. Zachowane materiały źródłowe pozwalają jednoznacznie stwierdzić, że mieszkańcy Poznania i Wielkopolski zadaniom tym z wielką gorliwością starali się sprostać. "Gazeta Poznańska" 15 listopada 1806 r. donosiła m.in., że "Wszyscy, do których przychodzą rozkazy administracji względem przedstawienia furażów i żywności dla wielkiej armii francuskiej, przystawają z ochotą. Jedni oświadczają się formować kompanie piechoty narodowej polskiej, drudzy wystawiać pułki kawalerii własnym kosztem. Każdy na się kładzie podatek pieniężny co do wydatków potocznych... Płeć piękna niesie swe ozdoby na potrzeby publiczne..." Jeżeli nawet ów początkowy entuzjazm później zmalał nieco, to i tak stosunek mieszkańców Wielkopolski do pełnienia ciężarów publicznych był godzien podziwu. Kwestią nie mniej ważną, a z polskiego punktu widzenia jeszcze bardziej istotną, było zorganizowanie na tych terenach narodowego wojska. W Poznaniu istniała wówczas złożona z mieszczan, powołana jeszcze przez władzepruskie, milicja miejska. Prusacy utworzyli ją w celach porządkowych, w chwili gdy ich regularne jednostki opuszczały Poznań, obawiając się zbrojnego wystąpienia ludności polskiej. W nowej sytuacji Dąbrowski postanowił wykorzystać ten oddział dla pełnienia służby garnizonowej, co miało istotne znaczenie w sytuacji, gdy w mieście znajdowały się także oddziały francuskie. Milicja ta mogła także stanowić kuźnię dla rezerw wojskowych, mieszczanie mogli tutaj przechodzić wstępne szkolenie, toteż Dąbrowski postanowił jedynie dostosować ją do nowej sytuacji politycznej. Dodajmy, że formacje milicyjne znane były w Polsce już od czasów Kościuszki, wielkiego ich zwolennika od czasów swoich doświadczeń amerykańskich, jednak ich demokratyczny wydźwięk powodował, że nie zostały zaakceptowane przez konserwatywne społeczeństwo szlacheckie. Natomiast formacje milicyjne doskonale przystawały do ducha rewolucyjnej Francji. Dąbrowski zarządził zmianę nazwy na Gwardię Narodową, a także wydał stosowne przepisy organizacyjne, wedle których formacja ta miała być powołana na terenie innych miast poznańskiej prowincji. Dokument ten (wystawiony w Poznaniu 16 listopada i podpisany przez Dąbrowskiego) zakładał, że do formacji Gwardii N arodowych zostaną wcieleni wszyscy mieszczanie w przedziale wieku od 16 do 60 roku życia. Imienne listy podlegających temu obowiązkowi miały się znajdować w cyrkułach do wglądu dla zwierzchnich komend wojskowych. Do "gwardii nacjonalnej" miały być wcielone istniejące w miastach polskich bractwa strzeleckie, lecz ich struktury miały ulec przekształceniom. Dalej przepisy przewidywały, że wedle tych list miały być formowane "kompanie, bataliony i regimenty wedle wzorów infanterii liniowej francuskiej"15. W sytuacji, gdy skromnymi funduszami dysponowała tworząca się namiastka polskiego państwa, a w obliczu ogromu zadań, istotne znaczenie miało i to, że członkowie Gwardii N arodowej mieli pełnić swoją służbę w mieście i w najbliższej okolicy (do dwóch i pół mili) bez wynagrodzenia. Gdyby jednak oddziały te były zaangażowane w dalszej okolicy, ich członkowie mieli otrzymywać "żołd, żywność i furaż jak wojsko liniowe". Regulamin służby tych formacji był oparty na francuskich regulaminach piechoty. Oficerowie mieli być wybierani z grona "gwardzistów", natomiast instruktorów przydzielały władze wojskowe. Byli nimi głównie emerytowani oficerowie i podoficerowie dawnej armii Rzeczypospolitej.

Ten wysiłek organizacyjny gen. Dąbrowskiego nie poszedł na marne i dał znaczne efekty. Formacje Gwardii Narodowej powstały prawie we wszystkiche * e e y e YY

Ryc. 4. Karabin skałkowy piechoty, Francja 1812 r. Wł. Muzeum Narodowe.

KarolOlejnik

miastach Wielkopolski. W Poznaniu z zarejestrowanych mieszczan uformowano 18 pełnych kompanii, ich uzbrojenie stanowiło 540 karabinów rządowych, 176 karabinów prywatnych i 128 pałaszy. Komendantem tej znaczącej siły został radca Bernard Rose, fabrykant świec 16 . Jeżeli nawet formacje te nie odegrały większej roli w działaniach zbrojnych, bowiem ograniczały się one przede wszystkim do funkcji porządkowych i dyscyplinujących w samym mieście, to miały duże znaczenie propagandowe. Mieszczanie otrzymywali bowiem niewątpliwą satysfakcję z wysiłku ponoszonego na rzecz wspólnej sprawy. Wszelako formacje mieszczańskie, aczkolwiek stosunkowo szybko zorganizowane (w Poznaniu Gwardia była już gotowa pod koniec listopada, w mniejszych miasteczkach jej oddziały utworzono w styczniu roku 1807), nie były dla Dąbrowskiego celem, którego oczekiwał od niego cesarz. N apoleonowi zależało na regularnej armii polskiej. To był drugi i zasadniczy nurt poczynań Wybickiego i Dąbrowskiego. Entuzjazm, z jakim mieszkańcy Poznania witali wysłanników cesarza, należało wykorzystać organizacyjnie przy formowaniu siły zbrojnej. Pierwszym posunięciem Dąbrowskiego było powołanie stosownych służb werbunkowych. Jako komendanta placu w Poznaniu wyznaczył generał płk. Axamitowskiego, jego pomocnikami mieli być: kpt. Kąsinowski - odpowiedzialny za formowanie piechoty, oraz por. Baranowski - odpowiedzialny za formowanie jazdy. Dnia 14 listopada Dąbrowski zwrócił się do dawnych żołnierzy i oficerów z apelem, aby pospieszyli do szeregów armii narodowej, ponieważ "od rychłego uformowania siły polskiej zbrojnej zawisł los ojczyzny naszej"17. Odzew był nieomal natychmiastowy, bo już następnego dnia obywatele departamentów kaliskiego i poznańskiego zadeklarowali Dąbrowskiemu wystawienie jednego rekruta z każdego dziesiątego dymu, z pełnym opatrzeniem i umundurowaniem, a także zaopatrzonego w miesięczny żołd. W przypadku braku munduru rekrut miał otrzymać stosowny ekwiwalent pieniężny. Jeszcze dalej szło oświadczenie ziemian wymienionych departamentów złożone Dąbrowskiemu 22 listopada, dotyczące dobrowolnego opodatkowania się na potrzeby armii 18 . Aby kwestie te ująć w ramy organizacyjne, generał powołał do życia Komisariat Departamentu (na czele z Sokolnickim), z którym mieli się "znosić wszyscy kupcy", aby zawierać kontrakty na ekwipunek. Podlegały mu też magazyny i warsztaty wytwarzające sprzęt. Z powyższego wynika, że wstępne prace przygotowawcze przebiegały bardzo sprawnie, toteż Dąbrowski mógł się zwrócić do cesarza z propozycją struktury przyszłej polskiej siły zbrojnej. Ponieważ w tym momencie sytuacja polityczna była wyklarowana w odniesieniu do departamentu poznańskiego, Dąbrowski (po uzgodnieniu z dowodzącym wojskami francuskimi marszałkiem Davoutem) chciał zorganizować wojsko, opierając się o ten właśnie teren. W pierwszej fazie miały je tworzyć cztery regimenty piechoty, rozlokowane w Rogoźnie, Gnieźnie, Kościanie i Lesznie, o łącznej sile 8684 ludzi. Pośpiech powodował, że generał w wydanych przez siebie zarządzeniach skierowanych do władz werbunkowych rezygnował z nadmiernego rygoryzmu wobec takich kwestii, jak wzrost czy wygląd poborowych. Warunkiemjedynym było: "byle szczególnie zdrowi, do służby zdatni i w wieku od 18 do 24 lat będący"19. Ponieważ przewidywano kłopoty związane ze zbyt małą ilością oficerów, także i do nich zwracał się Dąbrowski ze stosownym apelem, "... ażeby się stawili niezwłocznie celem... pomocy do wybierania rekrutów i przystawiania onych na miejsca konsystencji wyznaczonych". Nie zapomniano wreszcie o dezerterach i byłych żołnierzach armii pruskiej, którzy także mieli obowiązek zgłoszenia się do wyznaczonych punktów. W grupie prac najpilniejszych znalazła się kwestia opracowania stosownych regulaminów; posłużono się tutaj regulaminami francuskimi, które spiesznie tłumaczono. Wzory francuskie były zresztą stosowane w odniesieniu do wszystkich spraw organizacyjnych, że wskażemy na powołanie w poszczególnych pułkach tzw. rad gospodarczych (zawiadywały kasami pułkowymi) czy kapitanów ubiorczych, odpowiedzialnych za umundurowanie żołnierzy. Wszystkie te instytucje (całkowicie obce dla armii dawnej Rzeczypospolitej) były trwałym rezultatem francuskiej rewolucji. Znamiennym było, że podczas tych prac organizacyjnych Dąbrowski opierał się przede wszystkim na doświadczonych oficerach legionowych, co także świadczyło o charakterze nowej armii. Dowódcami poszczególnych jednostek zostali wyznaczeni ludzie z przeszłością legionową. Regimentem w Gnieźnie miał dowodzić generał brygady Józef Niemojewski, w Rogoźnie organizatorem został mianowany ppłk Downarowicz, a regimentem w Kościanie zarządzał płk Fiszer. N atomiast w Rawiczu miał dowodzić ppłk Józef Wasilewski. Po tych wszystkich zarządzeniach, o których Dąbrowski nie omieszkał poinformować Napoleona, a które dotyczyły tylko formacji pieszych, pomyślano także o rozpoczęciu formowania jednostek kawalerii. Nim jednak przybrało to realne kształty, Poznań przygotowywał się do wizyty Napoleona. Przy ocenie tej wizyty koniecznym jest kontekst ówczesnej sytuacji politycznej i to na bardzo szerokim tle międzynarodowym. Cesarz Francuzów był wówczas prawdziwym konstruktorem Europy i dotyczyło to takich potęg, jak Rosja, Anglia, Austria, Prusy, Hiszpania. Czymże więc była na tym tle tzw. sprawa polska, jeżeli nie wyłącznie drobnym elementem wielkiej całości? Jeżeli zatem z datą 8 listopada 1806 r. ukazał się w Poznaniu specjalny "List okólny do obywateli krajowych", w którym nawoływano do masowego powitania cesarza i m.in. stwierdzano "Napoleon Wielki, w którego jest potędze naród nasz dźwignąć...", to nie było w tym najmniejszej przesady. Starano się zatem przyjąć dostojnego gościa w sposób godny, ze szczególnym zaznaczeniem gotowości do poświęcenia Polaków na arenie wydarzeń wojennych. W tym kontekście łatwiej zrozumiemy ów pośpiech towarzyszący Dąbrowskiemu w pracach zmierzających do powołania wojska, w tych samych kategoriach pozostawało powołanie na uroczystości powitalne zbrojnej gwardii honorowej, w której znalazła się najprzedniejsza młodzież wielkopolska. Ponieważ zapowiedziana przez N apoleona wizyta odwlekała się (ostatecznie doszło do niej 27 listopada), Dąbrowski zajął się energicznie organizowaniem jednostek kawalerii. Wydana w tym celu proklamacja uwzględniała wcześniej przeprowadzone analizy, z których wynikało, że na terenie departamentu poznańskiego znajduje

KarolOlejniksię ponad 18 tys. koni. Opierając się na tych danych dokument przewidywał, że "Z wymienionej koni ilości dziesiąty koń z człowiekiem na nim ma być oddany do kawalerii narodowej, a uczyni to 1822 jazdy". N a dawcach koni spoczywał też obowiązek wyposażenia jeźdźca w siodło, furaż, a także żywność na cztery dni. Wyznaczył też generał dowódców pułków kawaleryjskich. Ograniczone ramy artykułu wykluczają gruntowną analizę prac organizacyjnych wywołanych decyzjami Dąbrowskiego, natomiast koniecznym jest przybliżenie wydarzeń, które rozgrywały się poza Poznaniem. Szczególnie dramatyczny przebieg miały one w Kaliszu. Wieść o proklamacji Napoleona na temat planów dotyczących odbudowy niepodległego państwa polskiego wzbudziła w Kaliszu niezwykły entuzjazm. Ze źródeł wynika, że w tej części zaboru pruskiego Polacy już wcześniej prowadzili działalność spiskową. Raporty urzędników pruskich, jeżeli nawet oznaczały się skłonnością do wyolbrzymiania sytuacji, pełne są wieści o spiskowej i demonstracyjnie wrogiej postawie szlachty kaliskiej. W każdym razie prasa poznańska donosiła, że gdy tylko kapitan artylerii Kasper Miaskowski o zamiarach Napoleona "00. obywateli woj ewództwa kaliskiego uwiadomił. Co tylko tę odebrali wiadomość, stawili się na ich czele znani z patriotyzmu i znaczenia swego JW. Skórzewski i W. Lipski, dowodząc współrodakom swoim dnia 7 listopada weszli ręką zbrojną do miasta Kalisza. Tam znajdujący się garnizon pruski rozbroili... Bronią wziętą od żołnierza pruskiego ochotnika swego ku straży miasta uzbroili i uformowany na prędce korpus ku Wrocławiowi dla wzięcia tułających się Prusaków wysłali"20. Warto dodać, że do Kalisza pierwszy oddział wojsk francuskich przybył dopiero w kilka dni po tym spontanicznym wystąpieniu mieszkańców. Podobne do kaliskich wystąpienia miały miejsce w innych miastach Wielkopolski, m.in. w Stawiszynie, Koninie, Kępnie i Ostrzeszowie. Powstańcami na ogół była sąsiadująca z miastami szlachta, ale do wystąpień przyłączali się mieszczanie, a niekiedy i chłopi (taka sytuacja miała miejsce w Kępnie). Ponieważ wieści o wyrzucaniu Prusaków rozchodziły się bardzo szybko, płomień insurekcji rozszerzał się na sąsiednie tereny. I tak 13 listopada za broń chwycili Sieradzanie, a w kilka dni później mieszkańcy Łęczycy. Echo tych poczynań dotarło też do Częstochowy, gdzie powstańcy zmusili pruską załogę do poddania twierd zy 21. Tak więc w ciągu zaledwie kilku tygodni Wielkopolska własnymi siłami pozbyła się obecności wojsk pruskich. Powróćmy jednak do Poznania, do którego 27 listopada zjechał z dawna oczekiwany N apoleon. Przyjazd ten dał początek dalszym decyzjom, które w istotny sposób wpłynęły na rozwój narodowej siły zbrojnej. Pośród uroczystych powitań, przemówień mniej lub bardziej egzaltowanych Gak to w zwyczaju tamtej epoki bywało), cesarz postawił sprawę jasno: "Zrządziła dla was cudem Opatrzność, iż 00. prędkie dokonawszy zwycięstwa, zniszczyłem orężem moim potęgę pruską i dalej ścigając mego nieprzyjaciela... chcę ogłosić w Warszawie waszą niepodległość... ale... pokażcie się być godnymi zamysłów moich... uzbrójcie się wszyscy, przedsięweźcie ginąć lub być wolnym narodem... Niech widzę skutki waszego zapału... Niech widzę hufce i roty wojska, godnego walczyć obok mojego żołnierza"22. Warto dodać, że

w swoim wystąpieniu N apoleon apelował, aby ten zbrojny wysiłek był efektem działania całego społeczeństwa, a więc nie tylko mieszczan, ale także magnatów i całej szlachty. Cesarz najwyraźniej obawiał się, czy stan szlachecki (po ochłonięciu z pierwszego entuzjazmu) dostatecznie poprze sprawę formowania wojska narodowego. Dał temu wyraz w rozmowie z Wybickim, któremu oświadczył: "Kontent jestem, coś waćpan względem nowego popisu wojska zrobił, ale ja nie chcę, żeby to tylko tłuszcza waszego chłopstwa należała, trzeba żeby cały naród, wasi magnaci wzięli się do oręża"23. Interpretacje tej wypowiedzi zazwyczaj zmierzają do wydobywania jej "klasowego" charakteru, tymczasem sądzić należy, że Napoleon, który względem Polaków nie całkiem czyste miał wówczas zamiary (historycy utrzymują, że sprawa polska była dla niego przetargową kartą), żądał pełnego zaangażowania, aby swoim partnerom w rokowaniach (Prusom, Austrii, Rosji) determinacją Polaków świecić w oczy. W każdym razie w odpowiedzi na oczekiwania cesarza Wybicki zaproponował zwołanie pospolitego ruszenia. N apoleon myśl podchwycił, a projektodawca, wespół z Dąbrowskim, sporządził "Uniwersał na pospolitą obronę ,,24. Podpisał go ostatni żyjący senator dawnej Rzeczypospolitej, wojewoda gnieźnieński. Dokument ten był skierowany do szlachty województw wielkopolskich na lewym brzegu Wisły, a w słowach patetycznych nawiązywał do "mężnych ustaw naddziadów" i wzywał, "Niech każdy, kto może władać orężem, siada na koń a najmniej niech z każdego domu jeden z synów czy braci zbrojno pod chorągwią ojczyzny na koniu stawa i jednegoż sobą lub dwóch pocztowych wiedzie,... a ktoby ani sam mógł stawać zbrojno, ani być wyręczonym..., ten w miarę majątku stawi zastępców z stanu rycerskiego i pocztowych zbrojnych"25. Dowodzić pospolitym ruszeniem miał generał Dąbrowski. Pod jego komendą miała się gromadzić szlachta województw od nieprzyjaciela uwolnionych, wpierw w stołecznym mieście województwa, następnie zaś siły te miały się kierować na punkt zborny do Łowicza i dalej do Warszawy. Jako dzień koncentracji w miastach wojewódzkich wyznaczono 15 grudnia. Za unikanie obowiązku stawienia się na pospolite ruszenie groziły surowe kary.

Ponieważ powodzenie tego przedsięwzięcia zależało od powszechnego zaangażowania i to nie w postaci deklaratywnej, lecz osobistego uczestnictwa, Dąbrowski zwrócił się z odezwą do duchowieństwa, w której apelował o rozpropagowanie samej idei walki o wolność: "Stanie duchowny! Nigdy jak dziś wzywa Ciebie Ojczyzna, ... Zapalaj ust Y Skargów do miłości ojczyzny i obowiązków obywatelskich... Niech się z ambon waszych rozchodzi hasło, któreśmy przyjęli: zginąć lub być Polakami"26. Klimat akceptacji dla poświęcenia się na polu wojskowym musiał wszelako być znaczący, skoro np. w województwie kaliskim jedynie dwie osoby odmówiły stawienia się na wyznaczony punkt zborny. Trudności dotyczyły natomiast wyposażenia i uzbrojenia, przede wszystkim zaś stopnia opanowania żołnierskiego rzemiosła przez pełnych animuszu "pospolitaków". Należy też zwrócić uwagę na bardzo krótki termin koncentracji pospolitego ruszenia, ponadto pora roku nie była szczególnie sprzyjająca ochocie do wojaczki.

KarolOlejnik

It- 'Cl.t:«, Kmam» CtooA::"

Pezmck

< < <I. 20rvditk Wat.

Wielka

Armia.

. . . . . . . . 00 00 00 00 . .1

Proklamacya.

Żołnierze!ziś temu rok, o «y właśnie god/Jnie, byliście na pamiętnych połach Ansterlitz. Pułki RolSyiskie stlWożone ociekały w nie» ładzie lub obskoczone składały broń przed zwycięzcami. Nazaiucfz oni sami zacz,U przemawiać słowa pokotu, lecz te słowa byty zwodnicze. Skutkiem «Ule twganućy wspaniałości wywykławszy się z klęsk trzeciey koalicyi, w net uknowali «waną. Lecz Aliant nakorego Taktyce mywScksze zakhdhtP nadacie mi upadł. Jego fortece, iego stolice, iego magazyny -, iego Arsenały, 280 Chorągwi, 70a Annat polowych, pice" wielkich twierdzow sq wnaszey mocy. Odra Warta Sicpy Polskie, zla pora czasu n« wstrzymały was ani na moment, wyście na wszystko uderz) li, wszystko pokonali, W«EV «ko «ciek ło na «atze ? blttcni».

Darmo Moskale chetefi broi ' *t ''>1icy tcy vx1wieczney i .sławney Polski - Orzeł Francuski unosi się nad Wisłą, m"'nj- a mwzez"'tiwy fo1afc gdy «ss wid« my#i ie og1ąda Polki Sobie>kicgo powracaiace ss sławney swcy wyprawy.

SSołmerze? niesłozemy broi» p«kt pofcoy pewszcełmy i Enleuw1órdzi ntatgrantuie «nocy naszych sprayTruerzencow, i nicpowrocinaszemu Handlowi wolności i Ko&si;. Nad Odrą i Elba, zdobylKny pondichery kolonie w Jndiach, Kap JDobrey nadzieii Osady Hiszpańskie. Ktoi dal prawo Moskalem spodziewać ci« przeważać moc los«, ktoiby im dał prawo obalenia tak sprawiedliwych okładów. Oni t my niewstieśmy ci sami Żołnierze coirtiy byli pod AuSterlttz.

Napoleon

P tuz Cesarza Xi& tlmjAuM Himttr MH"BJT, Omrat -.! % '»

Marszalek Mx, Bcrtiier.

Ryc. 5. Proklamacja do żołnierzy, wydana w dniu 2 grudnia 1806 r. Wł. Muzeum Narodowe. Fot. J. Nowakowski

Organizacyjne zabiegi zmierzające do powołania całej szlachty pod broń nie osłabiły wcześniej rozpoczętego werbunku do oddziałów wojska regularnego. Ostatecznie do połowy stycznia 1807 roku z terenu wielkopolskich województw wystawiono znaczną siłę zbrojną. Składało się na nią 20 tys. żołnierzy wziętych drogą poboru rekruta oraz przeszło 4 tys. jazdy szlacheckiego pospolitego ruszenia. Były to wielkości zbliżone do tych, które deklarowali Wybicki i Dąbrowski cesarzowi w Berlinie. Z pewnością siły te nie odpowiadały potrzebom chwili i nadziejom organizatorów odradzającego się państwa, ale był to dopiero początek. Wojenne sukcesy N apoleona odbijały się szerokim echem w całej Polsce, ale nie wyjaśniały one planów cesarza względem naszego kraju. Wcześniejsze doświadczenia z oddziałami legionowymi, które wpierw wykorzystane przez Francuzów we Włoszech, później zostały wysłane na San Domingo, raczej nakazywały przyjęcie postawy wyczekującej. Odezwa wydana przez Dąbrowskiego

i Wybickiego wcale nie musiała wywołać zaangażowania mieszkańców Poznania i Wielkopolski. Dostatecznie wiele było niewiadomych i to nie tylko w odniesieniu do postawy Austrii czy Rosji, ale i odnośnie stosunków francusko-pruskich, aby decydować się na zrywanie jakoś tam poukładanych stosunków z Berlinem. Cytowane przez nas wypowiedzi mieszkańców Poznania, którzy traktowali Prusaków jako "naszych", dowodzą, że i takie postawy miały miejsce. Wszelako tak myślała zdecydowana mniejszość, większość mieszczaństwa, chłopstwa, duchowieństwa i szlachty tej ziemi zareagowała spontanicznie, opowiadając się za kolejną szansą odbudowy Rzeczypospolitej. Wielkopolanie działali w tym momencie w osamotnieniu, bez gwarancji, że Napoleon zamierza umieścić w przyszłej Polsce także ziemie innych zaborów. Ocena omówionego wyżej wysiłku organizacyjnego musi uwzględniać ten czynnik. Po wtóre mieszkańcy Poznania i Wielkopolski, występując przeciwko pruskim władzom administracyjnym, spotykali się z ciągłymi groźbami srogich kar i odwetu w chwili ich powrotu. Odezwy komendantów pruskich garnizonów, pozostających poza zasięgiem francuskiej obecności, były pełne takich właśnie buńczucznych pogróżek. Ciężka ręka Prusaków dała się już we znaki po upadku powstania 1794 r., nie można więc o tym zapominać. Dokonania organizacyjne na polu formowania podstaw narodowej siły zbrojnej muszą także być ocenione w kontekście ogromnego ciężaru, jaki spadł na barki mieszkańców tej ziemi, w chwili gdy wkroczyła tutaj armia francuska. Nie tylko stacjonowanie Francuzów, ale ich ciągłe przemarsze i powroty z wypadów na ziemie nadal przez Prusaków zajmowane odbijały się na warunkach życia Polaków, powodowały wyniszczenia i szkody rozmaite. Wspomnieć też należy, że wysiłkowi organizacyjnemu społeczeństwa polskiego towarzyszyły błędne decyzje Francuzów, a nawet cesarskich wysłanników. Wybicki i Dąbrowski, obawiając się administracyjnego bałaganu po wyjściu Prusaków, pozostawili większość niemieckich urzędników z dodaniem (nie zawsze) Polaków. Okazało się, że był to błąd, bowiem Prusacy często sabotowali zarządzenia polskich władz, ponadto umiejętnie wykorzystywali różnice interesów często występujące pomiędzy armią francuską a potrzebami zgłaszanymi przez nowo formowane oddziały polskie, ze szkodą dla tych ostatnich. Na koniec pozostaje jeszcze jedna kwestia, a dotyczy ona powszechnie stosowanej w historiografii terminologii. Czy znaczące osiągnięcia organizacyjne (niekiedy tylko zbrojne) Wielkopolan pod koniec 1806 roku słusznie nazywane są powstaniem? Wydaje się, że akurat w tym konkretnym przypadku nie ma potrzeby stosowania tejże nazwy. Było to bowiem przejęcie władzy z rąk administracji zaborcy, w sytuacji gdy państwo pruskie całkowicie załamało się. Armia pruska pobita przez Napoleona wycofała swoje nędzne resztki sił i schroniła się na obszarach Prus Wschodnich, pod opiekuńcze skrzydła Rosjan. Podobnie przestały istnieć porządkowo-represyjne inne służby państwowe, a ich funkcje przejęły częściowo municypalne policje złożone z Polaków Gak to miało miejsce w Poznaniu). Tak więc wydarzenia 1806 roku w Poznaniu i Wielkopolsce nie miały znamion powstania, co wszelako nie umniejsza zasług mieszkańców tych ZIem.

KarolOlejnik

PRZYPISY:

1 J. Staszewski, Z ziemi włoskiej do polskiej. Fragmenty pamiętnika gen. Dąbrowskiego, "Roczniki Historyczne", R. VIII, 1932, s. 75.

2 Tamże.

3 Tamże.

4 Tenże, s. 76.

5 Tenże, s. 78.

6 J. Wybicki, Życie moje, Kraków 1927, s. 262.

7 J. Staszewski, Z ziemi włoskiej..., s. 80. Ponadto, Archiwum Wybickiego, Gdańsk 1950, T. II, s. 30-31.

8 Archiwum Wybickiego, T. II, s. 32.

9 J. Wąsicki, Powstanie 1806 roku w Wielkopolsce, Poznań 1958, s. 46.

10 A. Białkowski, Pamiętnik starego żołnierza 1806-1814, Warszawa 1903, s. 11 i dalej.

11 Tamże.

12 Tamże.

13 Archiwum Wybickiego, T. II, s. 36.

14 Tamże, s. 36-37.

15 J. Staszewski, Gwardie narodowe w czasach Księstwa Warszawskiego, "Przegląd Historyczno-Wojskowy", R. I, 1929. 16 Tenże, Poznańska gwardia narodowa, "Kronika Miasta Poznania", R. IX, 1931.

17 M. Kukieł, Dzieje wojska polskiego w dobie napoleońskiej, T. I, s. 149.

18 J. Staszewski, Organizacja dywizji poznańskiej w 1806 r., Poznań 1933, s. 3., przyp 1.

19 Archiwum Wybickiego, T. II, s. 40.

20 Tamże, s. 45.

21 J. W ąsicki, Powstanie..., s. 51 - 5 9 .

22 "Gazeta Poznańska", nr 100 z 28 listopada 1806 r.

23 J. Wybicki, Życie moje, s. 268.

24 "Gazeta Poznańska", nr 102 z 3 grudnia 1806 r.

25 Archiwum Wybickiego, T. II, s. 59 - 60.

26 "Gazeta Poznańska", nr 103 z 6 grudnia 1806 r.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr3 ; Marsz, marsz Dąbrowski dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry