STANISŁAW KARŁOWSKI (BANK HANDLOWY, BANK CUKROWNICTWA, BANK ZWIĄZKU SPÓŁEK ZAROBKOWYCH) I JEGO RODZINA
Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr2 ; Banki poznańskie
Czas czytania: ok. 8 min.Dziadka mojego Stanisława Karłowskiego (ojca mej matki Jadwigi z Karłowskich Trafasowej) pamiętam tak, jak widziałam go oczyma kilkuletniego dziecka. Był moim ojcem chrzestnym. Nikt z pozostałych wnuczek i wnuków nie może go pamiętać, bo mój brat Kazimierz miał dopiero pół roku, a innych jeszcze nie było na świecie. Moje wspomnienia dotyczą ostatniego lata przed wybuchem II wojny światowej, kiedy to spędzaliśmy z rodzicami wakacje w Szelejewie (pow. Gostyń). Majątek ten należał do Stanisława Karłowskiego. Dziadek kupił go w roku 1920 jako poniemiecki (poprzednim jego właścicielem był ks. Hugo Schonburg- Waidenburg) i stopniowo doprowadził do wspaniałego rozkwitu. Widzę jeszcze ciągłe wysoką postać Dziadka stojącego obok mnie, gdy obserwowaliśmy biegi jego koni ze wspaniałej hodowli w SzeleJeWle.
Gdy wybuchła wojna, Dziadek mój zabrał kilka najlepszych koni, trochę cennych rzeczy oraz pamiątek i wyruszył wraz z kilkoma oddanymi mu pracownikami na drugi koniec Polski, do Horyńca Zdroju, drugiego majątku rodzinnego, gdzie przebywali bracia mojej matki: Zygmunt Karłowski i Jan Karłowski z żoną Haliną, a także moi rodzice, brat i ja. Dziadek nie zatrzymał się długo w Horyńcu, wrócił zaraz do Szelejewa. Moi rodzice zawsze wspominali, jak usilnie starali się nakłonić Dziadka do pozostania w Horyńcu, bo czas niebezpieczny. Jednak nie dał się przekonać, mówił, że jego miejsce jest w Szelejewie. Był wielkim patriotą, pełnił ważne funkcje (byl m.in. senatorem II Rzeczypospolitej), a przede wszystkim był człowiekiem niezmiernie obowiązkowym, sumiennym i odpowiedzialnym. Niedługo potem, w październiku 1939 roku rodzice wraz z nami, dziećmi po ucieczce ze Lwowa i Horyńca znaleźli się w Krakowie. Pewnego dnia przyszły dwie na czarno ubrane panie, rozmawiały długo z moją matką, która bardzo płakała. Przyniosły straszną wiadomość o śmierci Stanisława Karłowskiego.
Róża Kubiak
Ryc. 1. St. Karłowski przy biurku wSzelejewie
Został rozstrzelany przez niemiecki pluton egzekucyjny na rynku w Gostyniu w dniu 21 października 1939 r. Trzydziestu znamienitych obywateli ziemi gostyńskiej straciło życie w tej publicznej egzekucji. W Gostyniu na ratuszu widnieje do dziś pamiątkowa tablica z wymownym napisem: "Stąd wyszli na szaniec śmierci, by nam dać zwycięstwo, bohaterowie nasi naj drożsi" . Mój Dziadek Stanisław Karłowski był zawsze w tradycji i pamięci rodzinnej postacią bardzo ważną, wzorową. Był jakby punktem odniesienia dla pozostałej, najbliższej rodziny - wspominany jako ten "co by powiedział", "co by uważał" - gdyby żył. Miał lat 60, gdy życie jego zostało tragicznie przerwane. Zostawił bardzo dużo dzieł dokonanych, ale miał jeszcze szereg planów na przyszłość i mógłby jeszcze wiele zdziałać. Syn Wielkopolanina Leona Karłowskiego, z wykształcenia był bankowcem i po praktykach w Brukseli i Londynie pracował w Banku Krajowym we Lwowie i Krakowie (1906), następnie został dyrektorem Banku Przemysłowego we Lwowie (1910), a w 1917 roku Banku Handlowego w Warszawie. W 1910 roku odbył się w Wiedniu ślub moich Dziadków: Stanisława Karłowskiego i Róży z książąt Ponińskiej. Od 1917 roku mieszkali w Warszawie, gdzie w 1918 roku babcia Róża zmarła na grypę zwaną "hiszpanką" w wieku 32 lat. Odtąd Dziadek wychowywał troje dzieci: Jadwigę, Zygmunta
Ryc. 2. St. Karłowski w strojui Jana, pomagała mu moja prababka Olga ks. Ponińska. Po powstaniu państwa polskiego Stanisław Karłowski rozwinął działalność w wielu dziedzinach życia gospodarczego, że wymienię tylko- spółki Siła i Światło i Lewiatan. Był także inicjatorem i prezesem Związku Banków i Banku Cukrownictwa. W końcu 1924 roku został pełnomocnikiem rządu polskiego do rokowań o traktat handlowy z Niemcami. Jako członek Senatu z ramienia BBWR, od roku 1930 zabierał głos jako ekspert w sprawach gospodarczych. Były to min. projekty ustaw dotyczących cukrownictwa i hodowli. Nie prowadził jednak działalności politycznej. W styczniu 1920 roku Dziadek zrezygnował ze stanowiska w Banku Handlowym w Warszawie, aby zająć się sprawami majątkowymi rodziny. W roku 1921 przeniósł się z rodziną do Szelejewa w Wielkopolsce. Z bankowością nie zerwał, działając w Banku Cukrownictwa i Banku Związku Spółek Zarobkowych. Okazał się wspaniałym gospodarzem, a także prekursorem wielu metod
Róża Kubiak
Ryc. 3. Derby - Warszawa 14 VI 1931 r. Stqją od lewej płk Rozwadowski, Wiesław Koziołł-Poklewski, Stanisław Karłowski, Michał hr. Mycielskiagronomicznych. W 1924 utworzył w Szelejewie Zakład Hodowli Roślin jako filię Sandomiersko-Wielkopolskiej Hodowli Nasion (SWHN), której był założycielem. Niedawno - w 1995 roku - obchodzono wSzelejewie 70-lecie istnienia Stacji Hodowli Roślin. Szczególną dziedziną zainteresowań i działalności Dziadka była gospodarka biologiczno-dynamiczna. Rolnictwo biodynamiczne, o którym obecnie wiele się słyszy, nie jest odkryciem ostatnich lat. Zapoczątkowane w Niemczech w latach 20. zostało wkrótce przeniesione do Polski. Właśnie On był jego prekursorem oraz Jego gospodarstwo w Szelejewie. Żywność wyprodukowaną na naturalnych nawozach już wtedy uważano za najzdrowszą. Z tego okresu pochodzą niektóre Jego publikacje, min. "Praktyczne wskazówki zastosowania metody biologiczno-dynamicznej na roli i w ogrodzie" (Szelejewo 1934).
Rolnictwo i hodowla pozostawały w kręgu zainteresowania innych członków rodziny Karłowskich także w następnych pokoleniach. Mój wuj Jan Karłowski i mój ojciec Aleksander Trafas pracowali w latach 40. i 50. w Sandomiersko- Wielkopolskiej Hodowli Roślin. Kuzynka Dziadka Stanisława, dr Gabriela Karłowska, znana była ze swej działalności w kręgach rolniczych
Ryc. 4. Prezydium Walnego Zjazdu Związku Uzdrowisk Polskich, Warszawa 26 II 1929 r.
Trzeci od prawej St. Karłowski jako właściciel Horyńca Zdroju
w Poznaniu. W następnym pokoleniu doc. Barbara Barcikowska jest pracownikiem Zakładu Genetyki Roślin PAN w Poznaniu. Wiele zagadnień, którymi zajmował się mój Dziadek, bliskich jest także moim zainteresowaniom. Jestem biologiem-cytogenetykiem i zawsze pociągało mnie ogrodnictwo. Dlatego często żałuję, że Dziadek tak krótko był obecny w moim życiu. Róża Kubiak (z domu Trafas)
* * *
Herbatka na Strzeleckiej
Po załatwieniu interesów bankowych w Poznaniu Stanisław Karłowski wpadał niekiedy na Strzelecką, do domu swojej ciotki Izabelli ze Studniarskich Kazimierzowej Karłowskiej. Całował ręce seniorce rodziny, żartował z jej najmłodszą córką Dziutą (Izabellą Barcikowska), wówczas nauczycielką, i szukał Gabrieli (zwanej Halą czy Haliną). Dr Gabriela Karłowska, pracownik Wielkopolskiej Izby Rolniczej, była partnerem do dyskusji rolniczych. Stanisław, podobnie jak jego ojciec Leon i stryj Aleksander, eksperymentował w tej dziedzinie. Jego biodynamiczna metoda produkcji rolnej stosowana w Szelejewie wzbudzała rozmaite, nieraz ironiczne opinie sąsiadów. Halina zajmowała się doświadczalnictwem, także nawozowym, uczestniczyła w kongresach międzynarodowych i była źródłem informacji o wszelkich nowinkach w tym zakresie.
Alicja Karlowska - Kamzowa
Ryc. 5. Matka Maria Karłowska
W salonie u Izabelli Karłowskiej podawała wierna służąca Kasia. W czasie wizyt Stanisława z delikatnych chińskich filiżanek (berlińskiej roboty), stojących na czarnym blacie stołu, unosił się aromatyczny zapach indyjskiej herbaty zmieszany nieoczekiwanie z rumiankiem. Stanisław propagował ten właśnie ziołowy napar, jako naturalne u nas źródło zdrowych elementów. Podawano go gościom w Szelejewie, co wzbudzało zdziwienie i niekiedy konsternację. Kasia zawsze chciała zrobić przyjemność senatorowi, wszakże w normalnej aptece domowej rumianku nie brakowało. Wpadał wtedy często Tadeusz Karłowski, prosząc jednak Kasię "o coś normalnego". Odwiedzał swą matkę, a Stanisławowi przekazywał wiadomości od Peli. Pelagia, siostra Stanisława, prowadziła ogrody (ozdobny i warzywny) u hr. Lubeckiej (z domu Wohler) w Dłoni w powiecie rawickim. Tadeusz Karłowski, ich najbliższy kuzyn, dzierżawił folwark w Dłoni, zwany Piaski. Na świetnej ziemi z wielkim powodzeniem hodował buraki cukrowe i pracował w Radzie Nadzorczej cukrowni w Miejskiej Górce, prowadząc w jej imieniu interesy finansowe. Cukrownia w Miejskiej Górce była jednym z filarów Banku Cukrownictwa, którego wiceprezesem był właśnie Stanisław Karłowski. Tematów do rozmów im nie brakowało, tym bardziej że Tadeusz zamierzał kupić w powiecie śremskim folwark Chaławy , niewielki, niecałe 300 hektarów ziemi, ale niedaleko Poznania. To było ważne, bo dzieci musiały się uczyć w mieście (była ich wtedy jeszcze czwórka drobiazgu). W Szelejewie rosły dzieci Stanisława,wychowywane przez teściową, księżnę Ponińską, gdyż ich matka Róża zmarła młodo. Rozmowy przy herbacie i rumianku toczyły sie żywo, nie tylko o rolnictwie i finansach, zwłaszcza gdy szeleściła sutanna innego stałego gościa. Ksiądz Kazimierz, jurysta, profesor seminarium duchownego w Poznaniu, często przychodził odwiedzać matkę. Opowiadał zwykle o sukcesach "Winiar" , jak nazywano w rodzinie dzieło ich ciotki Marii Karłowskiej. Prowadzone przez nią przez 40 lat zgromadzenie i jego domy trwały nadal po jej śmierci i rozwijały owocną działalność. Kamienicę Karłowskich, narożnikową między ul. Strzelecką a Kopernika, wzniósł Maksymilian Studniarski, profesor Gak wówczsas tytułowano nauczycieli) gimnazjum Bergera. Mieściło się ono na początku ul. Strzeleckiej (tam gdzie obecnie bezstylowy budynek Politechniki), nie miał więc daleko do pracy. Był członkiem założycielem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, opiekunem zbiorów prehistorycznych i sekretarzem Wydziału Historyczno-literackiego w latach 1857-66. Musiał jednak zrezygnować z tej satysfakcjonującej go działalności intelektualnej, bo władze pruskie dość szybko zakazały nauczycielom należeć do PTPN. Kamienicę odziedziczyły jego córki. Mieszkała w niej Izabella, która poślubiła inżyniera Kazimierza Karłowskiego. Zachował się jeszcze salonowy zegar, który, już wówczas zepsuty, nieoczekiwanie zabił pięć razy w chwili, gdy Kazimierz oświadczał się pannie. Szczęśliwe małżeństwo miało pięcioro dzieci. Ojciec Kazimierza gospodarował w Słupowej w powiecie żnińskim. Z niewielkiego obszaru nie najlepszej ziemi nie potrafił utrzymać wielodzietnej rodziny. Stracił majątek i osierocił gromadę dzieci, które same musiały organizować sobie życie. Kazimierz ukończył politechnikę w Berlinie i był naczelnym inżynierem Towarzystwa Melioracji Obry. Jego biuro mieściło się w mieszkaniu przy ul. Strzeleckiej. Bracia Leon (ojciec Stanisława) i Aleksander (obaj członkowie PTPN) pracowali w majątkach ziemskich. Siostra Wanda założyła zakład hafciarski, który mieścił się przy ul. Podgórnej. Wytwarzano tam wyprawy dla panien i szaty liturgiczne. Dbałość o klientów była podstawą egzystencji. Wanda przyjaźniła się bardzo z bratem Kazimierzem, mieszkali niedaleko od siebie. Do serdecznie związanej rodziny zależał też ich krewny ze strony matki dr Teodor Dembiński, mieszkający na początku ulicy Św. Marcin. Dla dzieci jego i Kazimierza urządzano na Strzeleckiej lekcje tańca i bale w salonie. Syn Teodora, późniejszy świetny rolnik wielkopolski prof. Felicjan Dembiński, był znakomitym tancerzem do końca życia. Najmłodsza z Karłowskich, Maria, wychowywała się po śmierci rodziców u bratowej na wsi, później przyjechała do Wandy do Poznania i uczyła się szycia, pomagając w zakładzie. Ta samodzielna, zdecydowana panna, mając 17 lat złożyła w kościele św. Marcina śluby czystości i poszukiwała swojej własnej drogi życiowej. Nieoczekiwanie znalazła ją w przypadkowym zetknięciu z dziewczętami lekkich obyczajów na Starym Mieście w Poznaniu. N awracane prostytutki zaczęły ku przerażeniu Wandy gromadzić się w jej domu przy ulicy Podgórnej. Kazimierz, do którego udała się strapiona Wanda,
Alicja Karłowska - Kamzowapowiedział: "Jak to od Pana Boga pochodzi, to przetrwa, nie przeszkadzaj". Dzięki wielkiej sile charakteru i zdolnościom organizacyjnym Marii, a przede wszystkim jej niezachwianej wierze w Opatrzność, domy Dobrego Pasterza rosły i spełniały swe zadanie społeczne. Odrodzone po II wojnie światowej musiały zmienić charyzmat dla przetrwania, teraz powoli powracają do pierwotnych zadań i przygarniają samotne matki. Matka Maria Karłowska zostanie beatyfikowana przez Ojca Świętego Jana Pawła II 3 czerwca 1997 r. w Zakopanem. Taką to ciotkę miał bankowiec Stanisław Karłowski. Dom przy Strzeleckiej trwał i trwa. Izabella ze Studniarskich Karłowska z córkami i wnuczką nie zostały wysiedlone w 1939 roku na skutek zmiany numeracji domu. Pierwotny numer 21 został zamieniony na 28 i listy rodzin przeznaczonych do wywozu do Generalnej Guberni nie zgadzały się. Seniorka rodziny zmarła w swoim mieszkaniu podczas II wojny światowej w wieku 75 lat. Do dziś zamieszkuje w nim doc. dr hab. Barbara Barcikowska, rolnik, genetyk, członek PTPN. Tradycje rodzinne są podtrzymywane we wszystkich zakresach. Mieszkałam tam w latach 1938-62, zgodnie z tradycjami pracując naukowo i działając w PTPN (teraz nawet jako jego prezes). Moja córka Halina Bogusz z mężem i córeczkami zamieszkała tam niedawno na III piętrze. Biodynamiczne zainteresowania Stanisława Karłowskiego, prekursora ekologii, są nieoczekiwanie kontynuowane. Halina - imię odziedziczyła po ciotecznej babce Gabrieli-Halinie - jest lekarzem homeopatą. W jej domu często podaje się gościom ziołowe herbaty, także ulubiony przez Stanisława rumianek. Alicja Karłowska-Kamzowa
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr2 ; Banki poznańskie dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.