NA RORATY DO ŚW. MAŁGORZATY

Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr1 ; Śródka, Ostrówek, Św.Roch

Czas czytania: ok. 8 min.

JAN KACZMAREK

7ima, śnieg skrzypi pod nogami. Jest wczesny grudniowy ranek, połowa Dat 50. Szybko przechodzę obok ciemnych murów odbudowanej ze zniszczeń wojennych Katedry. Mijam pałac arcybiskupi. Z okien pierwszego piętra pada na ciemną ulicę trochę światła. Świeci się w arcybiskupiej kaplicy, w której może właśnie teraz modli się ks. arcybiskup Walenty Dymek. Wchodzę na drewniany most Cybiński, prowizorycznie odbudowany po walkach o Poznań. Tuż przed nim kończą się wpuszczone w bruk Ostrowa Tumskiego szyny tramwajowe, po których już nigdy nie pojedzie poznańska bimba. Drewniane bale mostu zwieńczone z obu stron potężnymi murami dawnych umocnień fortecznych potęgują skrzypienie śniegu. Jestem na środku mostu, gdy mija mnie pojazd o napędzie owsianym - koń ciągnący obitą blachą budę. Za nim unosi się zapach świeżego chleba. To jedzie dostawa pieczywa do śródeckiej Zgody. Wspaniała okazja, żeby się zabrać. Szybko wskakuję na umieszczony z tyłu budy stopień i jadę Ostrówkiem w kierunku kościoła św. Małgorzaty na Śródce na adwentowe roraty. Do czasu odbudowy Katedry będzie to mój kościół parafialny. Nie jadę do końca, czyli do samej Zgody. Z lekkim poślizgiem zeskakuję z ruchomego schodka przed sklepikiem Adamczyka. Można tu dostać mydło i powidło, wiązki drewna na podpałkę, wspaniałe lizaki - gwizdawki, cukierki na sztuki i marcepanowe świnki. Pośrodku świątecznie przystrojonego okna stoi kolorowa szopka z wafla, a w niej lukrowane figurki w otoczeniu papierowych aniołków. Z szacunkiem spoglądam na cukrowe gwiazdory, które nawet młotkowi by się oparły - co tu mówić o zębach.... Idą święta! Już w marzeniach czuję zapach gotowanej kapusty, grzybów i pasty do podłogi. Jak ja to lubię... Tego bukietu zapachów nie zapomnę nigdy.

Od szyby odrywa mnie grzechot i trzaskanie pantografu. Mija mnie kursujący od mostu Chwaliszewskiego na Sródkę następca szynowej bimby, trolejbus. Za rok lub dwa taki sam, wyładowany po brzegi, runie - łamiąc drewniane

Ryc. 1. Środka w 1936 r. Widok na klasztor Filipinówbariery - z mostu Cybińskiego na skutą lodem rzekę. Zginie kilka osób. My będziemy mieli szczęście - zatrzymamy się na łyżwach kawałek dalej, na szerszym rozlewisku Cybiny. Naprzeciw kolonialki Adamczyka leży plac po zburzonej kamienicy Koniecznego. Teraz znajduje się tutaj skład węgla w małej budzie. Jesienią czasami przychodzę tu z ojcem, by wykupić przydziałowy opał, którego na pewno nie wystarczy do końca zimy. Znowu trzeba będzie dokupić od "złodzieja". No, bo skąd ma mieć węglarz, jeśli nie ukradnie innemu - wszyscy mają określony, zbyt mały przydział. Często widzimy, jak węglarze moczą w Cybinie kosze, żeby były jak najcięższe. Obok opałowego stoi kamienica, w której przed wojną miał swój skład kolonialny (jeden z trzech) Wojciech Marczyński, a na narożniku ul. Środka i Rynku Sródeckiego - Zgoda. Tak wszyscy mówimy, mimo że na szybie napisali: "PSS Społem". Tu co rano wszyscy pędzą z kankami, w które sklepowa w skupieniu nalewa mleko. Po drugiej stronie, naprzeciw Zgody, stoi najładniejszy budynek mieszkalny na Sródce. Zbudowano go na miejscu drewnianego ratusza biskupiego miasta Środka. Dziś mieści się w nim urząd pocztowy.

Obok niego stała kiedyś kolejna kamienica, zburzona w czasie wojny. Jej dawny właściciel otworzył tu parterowy warsztat, w którym szkli okna i oprawia obrazy. To warsztat pana Antkowiaka. Do jego zakładu przylega dom rodziny Coftów z wyposażoną w piękne, stare meble śródecką apteką na narożniku. Szklone szatki i szuflady zajmują całą przestrzeń od podłogi po sufit.

Jan Kaczmarek

Staję przed apteką i widzę cały kwartał Rynku Śródeckiego. Pierwsze rzuca się w oczy to, że wiele budynków stąd zniknęło. N aprzeciw apteki oświetlona niewielka lampką sklepowa witryna. Za szybą leżą fotografie. To Foto- Ira, zakład pana Kozłowskiego, w którym fotografują się wszyscy mieszkańcy Środki - od malutkiego nagusa na leżance, przez wyfryczonego pierwszokomunistę, po nowożeńców i tych, którzy potrzebują zdjęcie legitymacyjne do dowodu. Do kamienicy z zakładem fotograficznym przylega mały dom państwa Pawłowskich, którzy hodują krowy i wypasają je na łąkach nad Cybiną. Ze stojącej tuż obok wielkiej kamienicy dochodzi porykiwanie - na jej obszernym podwórku zmieściła się obora. A kawałeczek dalej stoi maleńka stacja benzynowa, przeniesiona później na ul. Warszawską. Kilkupiętrowe gmaszysko po stronie południowej to Komenda Dzielnicowa Milicji Obywatelskiej. Do niej, z prawej strony, przykleiła się mała chatka, w której miejsca w sam raz starczyło na warsztat naprawy rowerów. Tutaj przynosimy koła do centrowania i zerwane łańcuchy do naprawy. Tuż obok przed wojną stała fabryka mebli Władysława Pomykają. Z lewej strony budynku milicji biegnie w dół maleńka uliczka Katarzynki, przy której stoją warsztaty - stolarski i ślusarski pana Chmielnika. Tu mieszka też mój kolega Karol Biniaś (dzisiejszy proboszcz parafii w Koziegłowach) . Jeszcze kilka kamienic stoi przy wiodącym na wschód - ku Warszawie - brukowanym kostką głównym trakcie. Rynek Śródecki, gdzie tłumnie bywało przed wojną, wypełnia się teraz po brzegi jedynie podczas środowej procesji w oktawie Bożego Ciała. Ostatni, czwarty ołtarz staje wówczas na północnej fasadzie kamienicy Coftów. Tutaj właśnie odprawiana jest msza święta kończąca procesję idącą Sródką, Ostrówkiem i Zawadami. W tym czasie Środka pięknieje. Mieszkańcy dekorują fasady - od parteru po dach - wspaniałymi girlandami z liści i kwiatami, na balkony wyrzucają kilometry płótna, najlepsze w całym domu dywany, flagi i świecidełka. Wśród zielonych, brzozowych drzewek pojawiają się święte figurki, obrazy i... żywe anioły. Owe aniołki (dziś już kobiety) jeszcze teraz wspominają te męczarnie. Obleczone w białe giezła, nie dość, że musiały utrzymać na barkach ciężkie rusztowanie z drutu, to jeszcze ich matki prześcigały się w zdobieniach owych. Na takim niewinnym rusztowanku musiały znaleźć się całe kilogramy imitującej pióra krepy. Najokazalsze kamienice stoją po wschodniej stronie Rynku. Pod "dwunastką" jeszcze przed pierwszą wojną światową stała "Drogerya Dresslera", w której kusili łakociami, winem, koniakami, rumem, arakiem, likierami, cygarami, papierosami i tabaką. Dla stałych, sprawdzonych bywalców mieli tu również artykuły piśmienne i domowe. Mnie zastawiona od podłogi po sufit drogeria przyciąga teraz starymi meblami, szafami, szafeczkami, tajemniczymi szufladkami i pojemnikami, z których - zgodnie z życzeniem klienta - wyłania się pakowane w papier pół funta pasty do podłogi, "modre" (do bielenia bielizny) w tytce, ćwierć funta kitu, świeczki, kreda, zioła, farby, gumowy termofor lub czubek na choinkę.

Ryc. 2. Zabudowa Środki. Widok na ul. Katarzynki

Tuż przy drogerii kusi rzeźnik, do którego rodzice posyłają moich kolegów ze Środki po knobloszek, leberkę i pół funta karmonady. Odrywam się wreszcie od okienka pod apteką, gdy nagle... czuję wspaniały zapach pączków i chruścików. W zakamarkach pobliskiej kamienicy ukryta jest cukiernia Maćkowiaka, w której od czasu do czasu rodzice kupują kawał placka. Już niedługo wszyscy mieszkańcy znosić tu będą na blachach zarobione na święta placki makowe i babki z - koniecznie! - wetkniętymi w ciasto kartkami z nazwiskiem. N a szczęście z zapachowych pokus wyrywa mnie nagle głos dzwonów. Pędząc biegiem do kościoła, mijam jeszcze bar śródecki (przemianowany potem na Dobrawę, a jeszcze później przeniesiony na pętlę tramwajową na Zawadach) i - choć pewnie z domu wyszedłem pierwszy - jako ostatni z ministrantów wpadam do zakrystii. Jest tu już spora grupa kolegów i kilku księży - wśród nich mój katecheta i wspaniały kapłan, ks. Władysław Kawski, więzień obozu w Dachau, kapelan wojskowy warmii Andersa, ks. Mizgalski, (muzyk i muzykolog, śpiewak i dyrygent) i ceniony kaznodzieja - ks. Marian Fąka. Króluje tu jednak zakrystian Franciszek Sonek - kochany człowiek, ale postrach wszystkich łobuzów. Często zatrudnia nas do prac przy sprzątaniu kościoła i przykościelnego cmentarza. Pomagamy chętnie, bo mamy potem zagwarantowane pierwszeństwo wejścia na wieżę i uderzenia w dzwony. Kto woli, może pierwszy wejść do krypty, gdzie spoczywają wspaniale zachowane doczesne szczątki jakiegoś filipina.

Jan Kaczmarek

Ryc. 3. Ul. Ostrówek - str. pn., numery: 8, 9, 10, w dzień święta Bożego Ciała 25 VI 1930 r.

Dzisiaj jednak muszę uważać, bo będę służył do mszy bardzo wymagającemu ks. Kawskiemu. U niego łatwo zasłużyć na burę. Przy bocznych ołtarzach św. Filipa N erjusza do mszy św. służy ks. Mizgalskiemu mój starszy kuzyn Ryszard Bogusz (dziś, już od blisko ćwierć wieku, misjonarz w Kamerunie). "Dominus vobiscum..." ... spoglądam na przepiękny, choć aż proszący się o konserwację, XVII-wieczny wizerunek najświętszej Marii Panny w głównym ołtarzu. I przypominam sobie opowiadania ks. Kawskiego o tym, że ołtarz pamięta przejście jednego z najstarszych kościołów Poznania do zakonu księży filipinów. W okresie międzywojennym w ich klasztorze mieścił się Zakład Wychowawczy dla Sierot. Niestety, liczba księży z powołaniem zakonnym z roku na rok malała. Już na początku XIX wieku w klasztorze było ich tylko dwóch. Kiedy rząd pruski pozbawił ich głównego źródła utrzymania, odbierając im wieś Mychowo, w 1805 roku biskup Ignacy Raczyński zniósł zgromadzenie poznańskich księży filipinów i kościół św. Małgorzaty wrócił do Katedry jako sukursalny. Ciężar utrzymania świątyni spadł wówczas na barki parafian, bodaj najbiedniejszych obywateli miasta. Potrafili oni jednak zadbać o swoją świątynię, przekazując na nią pieniądze z organizowanych przez siebie akcji. Koncerty, zabawy i kiermasze urządzali nie tylko na Śródce, ale w całym Poznaniu. Największy kiermasz - na Targach Poznańskich - zgromadził w sierpniu

Ryc. 4. Rachunek dla Parafii Tumskiej wystawiony w drogerii Dresslera

Pomań O., dnia A tv A Sródkowska - Drogerya.

Handel towarów drogeryjnych S kolonialnych = Łakocie.

Wielki skład win, koniaku, rumu, araku i likierów.

= Skład cygar, papierosów tabaki i. t. d. =

Poznań O., Środka Rynek Nr. 12 Artykuły piśmienne i domowe.

Rachunek di.

1936 roku 200 osób w samym komitecie organizacyjnym. Moi rodzice do dziś wspominają te strzelnice, bufety, konkursy i loterie... Inspirowane przez ks. proboszcza Kucharskiego życie parafialne rozwijało się w okresie międzywojennym wspaniale. W 1927 roku przy ul. Filipińskiej wybudowano Dom Katolicki, do którego w tymże roku ks. Kucharski zakupił w firmie Kazimierza Grygiera (przy ul. 27 Grudnia) aparaty kinematograficzne za 440 dolarów. W wybudowanym przy parafii Domu działało bractw i stowarzyszeń bez liku: Papieskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary Świętej, Katolickie Towarzystwo Robotników Polskich, Żywe Różańce Ojców i Matek, Katolickie Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej i Żeńskiej, Bractwo Wstrzemięźliwości, Koło Seniorów, Towarzystwo Przemysłowe Sobieski, Stowarzyszenie Młodzieży Obywatelskiej, Katolickie Towarzystwo Robotników Polskich przy Tumie, Krucjata Eucharystyczna, Apostolstwo Modlitwy, Konferencja Męska pw. św. Małgorzaty,

Jan Kaczmarek

Stowarzyszenie Pań św. Wincentego a Paulo, Towarzystwo Gimnastyczne Sokół-Śródka, Akcja Katolicka-Sródka... Ich członkowie organizowali wycieczki w najbliższe okolice Poznania, majówki, okolicznościowe zabawy, strzelania, loterie, a podczas festynów wspaniałe gry, takie jak ryba wisząca i ryba kręcona, kostka numerowana i premiowana, bilard, kregle wiszące, szachownica, garnka tłuczenie i inne - zupełnie już mi nie znane.

Organy już zaczęły wygrywać na zakończenie mszy Św. przepiękną adwentową pieśń "Spuśćcie nam na ziemskie niwy..." Gra ją wspaniały organista, pan R. Kaźmierczak - uczeń profesora Józefa Pawlaka, bliskiego współpracownika dyrygenta Chóru Katedralnego, ks. Gieburowskiego. To właśnie tutaj, na Sródce mieszkali uczniowie i śpiewacy chóru - panowie Skibińscy (przy ul. Bydgoskiej 2), Stefan Stuligrosz oraz wspaniały bas, wieloletni dyrygent chóru przy kościele św. Jana Jerozolimskiego na Komandorii, mój przyszły teść, Edmund Mura wski. Wychodzę z kościoła razem z moim serdecznym przyjacielem Bolesiem Mikołajczykiem - dzisiaj profesorem informatyki na jednym z uniwersytetów USA. Idziemy wąską, brukowaną kocimi łbami ulicą Filipińską, by zdążyć na szybkie śniadanie i po nim do szkoły. Z ciemnego podwórka dobiega nas skrzypienie starego, ręcznego magla pana Kleczewskiego, Ktoś wczesnym rankiem kręci wielkim kołem, maglując o brusy na wigilijny stół. Musimy jeszcze wstąpić na Bydgoską do piekarni Borowiaka, by zgodnie z poleceniem naszych mam kupić gorące bułki i chleb. Mijamy zakład fryzjerski Kolanowskiego i - pod numerem 5 - znany warsztat witrażowy Powalisza. Wracamy do domu.

MpAFJI AnaUUATEDRALNEJ

II pif i f j fAI HmSlliSilfnSSvj3SSSSamaa UWAGA! Gl 1

UWAGA 1

W uroczystość Wniebowzięcia Matki Boskiej w sobotę, dnia 16 sierpnia b. r. odbędzie sięna odnowienie kościoła ŚN. Małgorzaty l Wszyscy już o tem wiedzą, ale nie wiedzą I co na nim będzie I otóż... Samo szczęście! Beczka szczęścia! Domek szczęścia isony szczęścia ! Strzelnice! Co ja premje! Fotele! Ma" szyna do pisania! Umywalnia z garniturem! Leżanki! Komplety karafek z kie I i szkam i! Aparaty fotog raficzne. Bufet i kawiarnia! Hio różnych rybkach już wszyscy wiemy! Kostka premjowa! (stosy poduszek i haftów) Tłuczenie garnka 1 Rzucanie krążka I Czekolady na siatce aż za wiele! 1 KONCERT

Dla każdeko osobne krzesło i nakrycie przy sto le!

ŻYCZEŃ!

Bez względu na pogodę.! I .

I

Na wspaniałym placu św.

Markana terenie Targów Poznańskichwejście od Wieży Górnoś1mi-ii!" :-'. ...»nnl!lIii»Taii( I i f , 1 11 II 11" 11",11111" II' 'II II II" 1 II II II II 11 , ' ,I,L I _ . ,,'I1ITtiiillimi»IBitiill(PiTMMi3fliiitSt(jtj 6J5Si

?AMiriii\TU'Ffyct ii..*S Ogłoszenie z "Tygodnika Parafialnego"

Ił" 1 I 1 1 .

I 1 I

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1997 R.65 Nr1 ; Śródka, Ostrówek, Św.Roch dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry