A JEDNAK SIĘ KRĘCĄ Z Andrzejem Byrtem, ambasadorem RP w Republice Federalnej Niemiec, b. dyrektorem naczelnym MTP, rozmawia

Kronika Miasta Poznania 1996 R.64 Nr2;Targi, jarmarki, MTP

Czas czytania: ok. 8 min.

KAZIMIERZ MARCINKOWSKI

ANDRZEJ BYRT urodził się 20 września 1949 roku w Poznaniu. Studiował w Wyższej Szkole Ekonomicznej w latach 1967-1972. Po studiach został na uczelni - był asystentem.

W roku 1977 obronił pracę doktorską z międzynarodowych stosunków gospodarczych, a w 1978 podjął pracę na Targach. Początkowo był kierownikiem Wydziału Prasy i Reklamy, w 1981 został zastępcą dyrektora ds. handlowych i administracyjnych, w roku 1982 dyrektorem naczelnym MTP. W styczniu 1987 roku wyjechał do Brukseli w charakterze attache handlowego w Biurze Radcy Handlowego Ambasady PRL, w 1990 został radcą handlowym Biura. W latach 1992-1995 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. Obecnie jest ambasadorem RP w Niemczech. Żonaty, dwóch synów.

- Panie ambasadorze, los tak zrządził, że urodził się pan w bliskim sąsiedztwie Międzynarodowych Targów Poznańskich - Tak, urodziłem się na Łazarzu, przy ulicy Małeckiego, oddalonej od Targów o około czterysta metrów, chodziłem do szkoły podstawowej numer 26, nieopodal - przez park Wilsona, wówczas Kasprzaka, do płotów MTP było około trzystu metrów, wreszcie uczyłem się w "Marcinku", liceum oddalonym od terenów ekspozycyjnych o około dwieście metrów. Wraz z wiekiem zatem zbliżałem się do Targów coraz bardziej, jak widać - również dosłownie. - W jaki sposób zrodziło się pańskie zainteresowanie MTP? Czy od razu pomyślał pan, że właśnie z tą instytucją chciałby pan realizować swoje ambicje i cele zawodowe? - W szkole podstawowej uprawialiśmy pewną dyscyplinę sportową: chodziło o to, by w czasie dużej przerwy podczas MTP w czerwcu przedostać się przez płot na teren, nic nie płacąc, nie dać się złapać i zdążyć wrócić przed jej końcem z jakimś targowym łupem: odznaką, torbą plastikową, prospektem. U dało mi się to parę razy, choć nigdy wówczas nie przewidziałbym, iż któregoś

Kazimierz Marcinkowski

dnia w przyszłości będę na Targach pracował. Faktycznie mój związek z Targami zaczął się w 1967 roku, po maturze, ale przed egzaminami wstępnymi na Wyższą Szkołę Ekonomiczną w Poznaniu, kiedy zacząłem pracę w hali Coopeximu numer 15, tym targowym "wieżowcu", gdzie przez kilka kolejnych lat przeszedłem "karierę" od recepcjonisty do pracownika sekretariatu. Potem, ciągle w czasie studiów, wygrałem konkurs zorganizowany przez dyrekcję pawilonu USA i od 1970 roku corocznie pracowałem na stoiskach handlowych firm amerykańskich w pawilonie 19. Już podczas pracy zawodowej w Akademii Ekonomicznej pracowałem jako tłumacz codziennych, angielsko- i francuskojęzycznych biuletynów prasowych Centrum Prasowego MTP. - Jak wyglądały początki pańskiej pracy w MTP? Od kogo pan wówczas najwięcej się nauczył, kto panu szczególnie pomógł w opanowaniu "rzemiosła targowego"? - Właśnie praca tłumacza tekstów targowych, ale również autora opracowań naukowych na temat targów, wreszcie pełnomocnika rektora Akademii Ekonomicznej do spraw kontaktów z przedsiębiorstwami zwróciła na mnie uwagę ówczesnego kierownictwa MTP: dyrektora handlowego - Stanisława Laskowskiego i szefa Centrum Prasowego - red. Henryka Wawrzyniaka. Na MTP pracowało już wówczas kilku moich kolegów ze studiów, absolwentów poznańskiego handlu zagranicznego, między innymi pan Bogusław Zalewski, dzisiejszy wiceprezes Zarządu MTP, którego zdyscyplinowana zdolność pragmatycznego rozwiązywania problemów była dla mnie dużym wsparciem. Najwięcej wszakże nauczyłem się - jak pan to ujął - "targowego rzemiosła" od dwóch osób: pana Mirona Maciejewskiego - kierownika działu handlowego i mego ówczesnego przełożonego Stanisława Laskowskiego - dyrektora handlowego, dzisiaj prezesa Zarządu MTP. Pierwszy był kopalnią wiedzy o targach, ich problemach wewnętrznych, wiedzy ekonomiczno-finansowej, drugi - był wzorem cech szefa: osoby wytyczającej cele i tworzącej warunki ich realizacji, posiadającej umiejętność organizowania wsparcia pracowników, ale i takiego oddziaływania na otoczenie Targów: władze, wystawców, media, by sprzyjały one realizaq'i celów MTP. - W jakim momencie przyszła propozycja objęcia stanowiska dyrektora naczelnego MTP? Kogo pan sobie dobrał jako najbliższych współpracowników? - Na prima aprilis 1981 roku zostałem dyrektorem handlowym MTP, po wyjeździe na placówkę mego poprzednika dyrektora Laskowskiego, w momencie, gdy - dzięki "Solidarności" - szybciej zaczęły kręcić się koła historii, ale i potrzebowano zapewne ludzi gotowych wnieść nie standardowe spojrzenie. Miałem wówczas trzydzieści dwa lata i szereg pomysłów na nowe imprezy, inną organizaq'e wewnętrzną targowej instytucji, współpracę z mediami. Myślę, że i ówczesna władza polityczna zdecydowana była poprzeć taki eksperyment, w atmosferze trwającego wrzenia politycznego i gospodarczego w kraju i jednocześnie bardzo dobrze układającej się sytuacji na MTP, gdzie wypracowaliśmy pragmatyczną formułę dialogu dyrekcji ze związkami zawodowymi.

Ryc. 1. Wł. Łęcki,1. Kurczewski, M. Młyńczak, A Byrt i W. Sz. Kaczmarek na uroczystym otwarciu pawilonu 31. (1994) Fot. E. Orhon-Lerczak

W związku z wyjazdem w połowie 1982 roku ówczesnego dyrektora naczelnego Henryka Sitarka na placówkę zagraniczną nowy prezes Polskiej Izby Handlu Zagranicznego Ryszard Karski złożył mi propozycję objęcia zwolnionego stanowiska. Współpracowników odziedziczyłem po poprzednikach. Byli to bardzo dobrzy fachowcy. Na swoje miejsce, tj. dyrektora handlowego, zaproponowałem dyrektora Bogusława Zalewskiego, który dzisiaj pełni funkcję wiceprezesa Zarządu Międzynarodowych Targów Poznańskich. W późniejszym okresie, po przejściu na emeryturę dyrektora technicznego pana Tadeusza Woźniaka, zaproponowałem jego następcę - Tadeusza Grają. - Początek lat osiemdziesiątych to nie był łatwy okres w żadnej dziedzinie życia w Polsce. W jakiej mierze dotyczyło to wystawiennictwa gospodarczego? - Rok 1982 to rok stanu wojennego i zapaści gospodarczej, zarówno imprez międzynarodowych, jak i krajowych. Spadła liczba obu rodzajów wystawców, ale i zwiedzających. Wierząc w rozwój gospodarczy, podjęliśmy ogromną ofensywę zarówno wobec kraju, jak i zagranicy, modernizując metody aktywizacji i promocji, wymyślając nowe imprezy krajowe i zagraniczne w Poznaniu oraz - co było nowością - poza nim, wreszcie uruchamiając program modernizacji obiektów targowych i przygotowując oczekiwaną budowę nowych. Ogromną większość tych projektów udało się zrealizować: nowe imprezy uruchomione po raz pierwszy wówczas, jak Polagra, Polskie Meble w Poznaniu

Kazimierz Marcinkowski

Ryc. 2. Andrzej Byrt z żoną i synami. Fot. R. Świątkowskii poza nim (np. Simmex w Katowicach) urosły i kwitną do tej pory, zbudowane Gak pawilon 29) czy zmodernizowane wówczas pawilony nadal pracują, wprowadzone nowe metody pracy czy zarządzania sprawdziły się. Szymon Kobyliński, poproszony wówczas przeze mnie o okolicznościową karykaturę dla uczczenia jubileuszu Targów Krajowych, narysował targowy znak, wówczas okrąg-zębatkę, MTP napędzany przez biegnącego wewnątrz Polaka gonionego przez kryzys z kosą w ręce. Podpisał go słowami Galileusza: E pur si muove - A jednak się kręci. Bo Targi się kręciły i to jeszcze jak! - Co uznałby pan za swój osobisty sukces z okresu pracy na stanowisku szefa MTP? Czy jest coś, co można by określić jako niepowodzenie? - Wśród sukcesów wymieniłbym trzy rzeczy. Po pierwsze, powołanie nowych imprez w Poznaniu, jak targów Polagra, dzisiaj najliczniej odwiedzanych targów w Polsce, powołanie targów Polskie Meble - dzisiaj największych tego typu targów w Europie Środkowej, ale i nie istniejących już, choć wówczas ważnych, targów Sztuka Polska. Po drugie - wyjście z inicjatywami targowymi poza Poznań, do miejsc, gdzie widzieliśmy szanse na wystawienniczy sukces finansowy: na Śląsk - targi Simmex: górnictwo, hutnictwo, energetyka - dotąd przebój targowy Polski i Śląska, Łódź - targi Interfashion: przemysł odzieżowy, dały one początek dzisiejszym samodzielnym targom w tym mieście, Wrocław wreszcie - targi Infosystem - komputery, targi te wróciły do Poznania, z doświadczeń powstała później samodzielna organizacja targowa we Wrocławiu.

Po trzecie wreszcie - uruchomiona budowa hali 29 i modernizacja wielu innych (przyłączenia cieplika, modernizacja gastronomii targowej, toalet, dojazdów) oraz prace przygotowujące plan budowy nowych obiektów. Moją największą porażką było niewyeliminowanie pojazdów z terenów MTP podczas trwania imprez wystawienniczych. Ta "choroba" zresztą trwa do dzisiaj. - W pewnym momencie trzeba było się zdecydować na rozstanie z MTP.

Jakie uczucia towarzyszyły panu w tym momencie? - W styczniu 1987 roku wyjechałem do Brukseli, gdzie zacząć się miały negocjacje Polski z ówczesną Europejską Wspólnotą Gospodarczą w sprawie umowy o współpracy handlowej i gospodarczej, po tym, jak RWPG uznała EWG. To było ogromne wyzwanie i przyjąłem je z radością z trzech powodów: znałem Brukselę i EWG z praktyki odbytej tam w 1970 roku podczas studiów, głęboko wierzyłem w sens i potrzebę umownego związania się Polski z EWG, wreszcie dzięki MTP miałem - myślę - niezłe rozeznanie tego, co gospodarka krajów EWG reprezentuje: stamtąd bowiem od lat pochodziło grono najbardziej aktywnych uczestników imprez targowych. Z drugiej strony wiedziałem, że Targi są w bardzo dobrej kondycji, z szansami na dalszy rozwój i że na ich czele stanie po mnie ich doskonały znawca, a mój pierwszy targowy przełożony Stanisław Laskowski, który w międzyczasie wrócił z pobytu służbowego w Paryżu. Żegnałem Poznań i Targi z przekonaniem, iż coś trwałego pozostawiłem, że rozwój miasta i Targów trwać będzie nadal i że, być może, dane mi będzie w przyszłości jeszcze w nich uczestniczyć. - Pięcioletni okres pracy w Brukseli to była również okazja do nowych doświadczeń na międzynarodowym rynku targowym. Czy bardzo zmieniły one pańską wiedzę o tej dziedzinie działalności gospodarczej? - Międzynarodowy, a na pewno europejski rynek targowy jest bardzo stabilny. Nie pojawiają się na nim efemerydy, bo wejście nań wymaga, poza wiedzą, ogromnych kapitałów, na które niewielu stać. De facto jest to, w Europie Zachodniej przynajmniej, rynek niemal zamknięty. Istniejące przed dziesiątkami lat targi prosperują nadal, rozwijając się, modernizując program i infrastrukturę. Potrzebna jest baczna obserwacja popytu i podaży w wielu branżach, aby znaleźć nowe nisze tematyczne, które można wyeksploatować proponując nowe imprezy lub modyfikując dotychczasowe. Z Brukseli ten trend mogłem obserwować dokładnie, gdyż w promieniu trzystu kilometrów znajdowała się duża liczba liczących się europejskich organizatorów targów i wystaw gospodarczych, z którymi cały czas utrzymywałem - i utrzymuję dotąd - kontakt. Kontakt ten zachowałem, co jest zrozumiałe, i z Poznaniem, i z MTP, których ekipy wielokrotnie gościłem w Belgii, gdy na przykład przygotowywały polskie ekspozycje na tamtejszych targach. - Powrót do kraju i objęcie stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą znów pana zbliżyły do Międzynarodowych Targów Poznańskich. Tym razem jednak punkt obserwacji ulokowany był wyżej, co umożliwiało szerszy przegląd sytuacji na polskim rynku targowym, bardzo już zresztą odmienionym. Czy zmieniła się również rola MTP?

Kazimierz Marcinkowski

Po powrocie do kraju w marcu 1992 roku, to znaczy po wejściu w życie CZęSCI handlowej U mowy Stowarzyszeniowej Polska-Wspólnoty Europejskie (dzisiaj: Unia Europejska), objąłem funkcję wiceministra współpracy gospodarczej z zagranicą odpowiedzialnego za stosunki dwustronne z wszystkimi 21 wówczas państwami OECD, ale i za wszystkie wielostronne stosunki handlowe z UE, EFTA, CEFTA i OECD. Z tego też względu oraz z uwagi na moją poprzednią pracę na i dla MTP ówczesny minister współpracy gospodarczej z zagranicą Adam Glapiński poprosił mnie o reprezentowanie Skarbu Państwa w spółce Międzynarodowe Targi Poznańskie, które w międzyczasie zmieniły status prawny, stając się przedsiębiorstwem, spółką z ograniczoną odpowiedzialnością dwóch udziałowców: Skarbu Państwa (60%) i miasta Poznania (40%). Podjąłem się tej roli przewodniczącego Rady Nadzorczej MTP z przyjemnością i satysfakcją. Z przyjemnością - bo mogłem powrócić do tego, co znałem i lubiłem, a w czego sukces zawsze wierzyłem, z satysfakcją - bo Targi się zmieniły, usamodzielniły - wreszcie! - prawnie, wzbogaciły ogromnie program, kontynuowały największą w historii polskiego wystawiennictwa inwestycję - budowę hali 23. Istota i rola Targów pozostały bez zmian. Zawsze były one, są i będą pośrednikiem między producentem, sprzedawcą i nabywcą, swoistą giełdą towarową, która handluje nie tylko towarem, ale i informacją z nim związaną oraz usługami, które towarom i informacji towarzyszą. - Stanowisko, które zajmuje pan obecnie, ma duże znaczenie dla stosunków ekonomicznych z jednym z najbardziej rozwiniętych gospodarczo państw świata, jednocześnie potęgą w dziedzinie targów i wystawiennictwa gospodarczego. Czy widzi pan szanse i możliwości, by targi, zwłaszcza Międzynarodowe Targi Poznańskie, odegrały istotną rolę w całokształcie polsko-niemieckich stosunków gospodarczych? - Międzynarodowe Targi Poznańskie zawsze były i zapewne też pozostaną najbardziej znaczącym miejscem prezentacji gospodarczych osiągnięć Niemiec w Polsce, a w ślad za tym obecności przedstawicieli niemieckiej administracji i polityki gospodarczej ze szczebla krajowego i landowego , przedstawicieli izb gospodarczych, organizacji samorządowych. I choć w międzyczasie liczba organizatorów imprez targowych w Polsce wzrosła, to jednak warunki, jakie wystawcom i organizatorom oferują MTP i Poznań, długo pozostaną niezastąpione. Niemcy były i pozostaną największym wystawcą zagranicznym na MTP, dla firm niemieckich też MTP i ich imprezy wystawiennicze umożliwiają najszersze zapoznanie się z ofertą polskiej gospodarki w różnych jej sektorach. Poszerzająca się współpraca polsko-niemiecka znajduje też przełożenie na obie strony tego równania, tzn. obecność niemieckich firm sprzedających, ale i kupujących w Poznaniu. Projekt budowy autostrady, której pierwszy fragment połączy Poznań z siecią niemieckich autostrad, powinien dodatkowo wesprzeć tę obecność i zwiększyć rolę Międzynarodowych Targów Poznańskich w rozwoju polsko-niemieckich stosunków gospodarczych. Podobnie zadziała przygotowywane członkostwo naszego kraju w Unii Europejskiej. Po wejściu Polski do Unii Poznań ijego Targi będą znaczącym punktemtranzytu w obrębie Unii w kierunku na Wschód i ze Wschodu na Zachód, co - przy realizowanych już planach rozbudowy infrastruktury MTP - powinno dodatkowo dostarczyć kolejnych bodźców rozwojowych. Międzynarodowe Targi Poznańskie od samego początku swego istnienia działały zgodnie z prawidłami rynku międzynarodowego. Dzisiaj, gdy sama Polska ma gospodarkę rynkową otwartą na świat, Targi przeżywają drugą młodość. I będzie ona trwać.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1996 R.64 Nr2;Targi, jarmarki, MTP dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry