37 LAT Z TARGAMI Z Mironem Maciejewskim, b. wiceprezesem Zarządu MTP, dyrektorem biura Polskiej Korporacji Organizatorów Targów i Wystaw Gospodarczych, rozmawia
Kronika Miasta Poznania 1996 R.64 Nr2;Targi, jarmarki, MTP
Czas czytania: ok. 8 min.HENRYK BABENDICH
MIRON MACIElEWSKI urodził się w Poznaniu 16 sierpnia 1926 roku. W 1940 rozpoczął pracę w Deutsche Waffen und Munitions Fabriken AG (dzisiaj Zakłady im. H. Cegielskiego). Pozostał tam prawie do końca wojny. W roku 1947 zatrudnił się w Komunalnej Kasie Oszczędności w Poznaniu. Lata 1948 i 1949 to okres służby wojskowej, którą odbył w Legionowie. Od roku 1950 pracował w Wojewódzkim Zakładzie Leczniczym dla Zwierząt, jednocześnie rozpoczął studia na Wyższej Szkole Ekonomicznej w Poznaniu. Studia ukończył w 1955 i w tym samym roku, w maju znalazł zatrudnienie na targach. Zaczynał jako statystyk. Od 1956 był starszym inspektorem d/s planowania, w roku 1958 został naczelnikiem Wydziału Organizacji i Inspekcji, a w 1970 głównym ekonomistą i kierownikiem Wydziału Ekonomicznego. Od roku 1973 kierował Wydziałem Handlowym, w 1980 wraca na dwa lata do Wydziału Ekonomicznego, by w 1982 awansować na stanowisko zastępcy dyrektora naczelnego d/s ekonomiczno-finansowych MTP. W 1991 roku zostaje wybrany wiceprezesem Zarządu - dyrektorem administracyjnym Targów. Funkcję tę pełnił do czasu przejścia na emeryturę w 1992 roku. Ma córkę, jest wdowcem.
- Z Międzynarodowymi Targami Poznańskimi, obchodzącymi swoje 75lecie, był pan związany przez 37 lat. Jak pan tam trafił, świadomie czy z przypadku? - Z przypadku, a tak naprawdę to chciałem być chemikiem i po maturze w Liceum im. Bergera w Poznaniu zdałem egzamin na Uniwersytet Poznański. Zanim jednak zaczęły się studia, otrzymałem powołanie do wojska i odsłużyłem rok w Szkole Oficerów Rezerwy w Legionowie koło Warszawy. Po powrocie do rodzinnego Poznania, gdzie w latach wojny okupant skierował mnie, czternastoletniego chłopca, do pracy w Cegielskim, wówczas niemieckim zakładzie zbrojeniowym, zgłosiłem się na Uniwersytet. Z powodu przepełnienia nie dostałem się, niestety, na chemię, więc na wolne miejsce na tym wydziale
Ryc. 1. Miron Maciejewski z prezesem Towarzystwa Austriacko- Polskiego drem Theodorem Kanitzerem. Salzburg, 1984 rokpostanowiłem poczekać na fizyce, aby później przenieść się na chemię. Widoki na to okazały się ostatecznie tak małe, że w końcu zdecydowałem się podjąć pięcioletnie studia magisterskie w Wyższej Szkole Handlowej. Pracę magisterską robiłem u zmarłego przed kilku laty wybitnego ekonomisty i wielkiego humanisty profesora Zbigniewa Zakrzewskiego. Z tamtych czasów pamiętam też profesorów Zygmunta Kowalczyka, do dziś wykładającego w Akademii Ekonomicznej, i nieżyjącego już profesora Seweryna Kruszczyńskiego. Skończyłem studia z dyplomem magistra i... skierowaniem do pracy w Międzynarodowych Targach Poznańskich. Byłem już wówczas żonaty, a jedyna córka dała mi prawie trzydzieści lat później wnuka. Chłopak mnie przerósł, ma 190 centymetrów wzrostu, chociaż nigdy nie należałem do ułomków, ba - nawet grałem w piłkę nożną w Warcie. Pracę na MTP rozpoczynałem w 1955 r. w ważnym wtedy Wydziale Organizacji, Planowania i Sprawozdawczości. Na emeryturę po 37 latach odchodziłem ze stanowiska wiceprezesa Zarządu MTP. - Tym, którzy nie pamiętają dawniejszych czasów trzeba przypomnieć, że Międzynarodowe Targi Poznańskie w roku 1954 budziły się z letargu po czteroletniej przerwie. Decyzję o zawieszeniu MTP podjęto cztery lata wcześniej. Była to decyzja polityczna, spowodowana pogorszeniem się stosunków Wschód-Zachód i nasileniem zimnej wojny.
- Rzeczywiście, jednak właśnie w 1954 roku został skierowany z Warszawy do Poznania na stanowisko naczelnego dyrektora Stefan Askanas, znany
Henryk Babendich
wówczas działacz społeczny, przed którym postawiono trudne zadanie zorganizowania 24 Międzynarodowych Targów Poznańskich w dniach od 3 do 24 lipca 1955 roku. Trzeci w powojennej historii Targów dyrektor, który szefował im do roku 1966, okazał się doskonałym organizatorem. A Targom brakowało wówczas przede wszystkim fachowców znających się na ich problematyce. Nie istniały żadne dokumenty regulujące organizację międzynarodowych imprez targowych. Wszystkiego trzeba było uczyć się od podstaw. Opracowaliśmy ponad 160 wewnętrznych regulaminów i instrukcji ustalających pracę służb targowych. Codziennie powstawały nowe problemy, które należało natychmiast rozwiązywać, takie jak transport, rozładunek eksponatów, magazynowanie opakowań, budowa stoisk. Każde było oddzielnie projektowane, budowane i urządzane. Nie istniała jeszcze zabudowa powtarzalna i wszystko robiono według indywidualnych projektów, zużywając wagony drewna. W dodatku dyrekcja MTP otrzymała polecenie wykonania i wyposażenia stoisk polskich wystawców państwowych, którzy wtedy dominowali. Niedużą resztę stanowiła spółdzielczość pracy, spółdzielczość inwalidzka oraz rzemieślnicy. Jeśli 24 MTP okazały się imprezą nader udaną, ogromna w tym zasługa zespołu, który je przygotowywał, entuzjazmu, jaki pracom tym towarzyszył, życzliwego stosunku do Targów władz i instytucji miejskich. O zainteresowaniu społeczeństwa Targami świadczy fakt, że 24 MTP zwiedziło 1 234 831 osób. Przez tereny targowe przewijało się każdego dnia przeciętnie 56 129 gości, chociaż kryta i otwarta powierzchnia terenów targowych była dużo mniejsza od obecnej i wynosiła około 75 tysięcy metrów kwadratowych brutto. - Komuś, kto po ponad czterdziestu latach znalazłby się ponownie na terenach targowych, trudno byłoby się po nich poruszać? - Zapewne. Obecnie nie ustępują one innym europejskim targom i to nie tylko pod względem zabudowy, lecz także całej infrastruktury, a zwłaszcza organizacji. W latach pięćdziesiątych była to praca na ugorze. Nie mieliśmy żadnego doświadczenia i żadnych porównań z targowymi imprezami zagranicznymi, a mimo to zrobiliśmy w 1955 roku targi, które wszystkim się podobały. Dodam, że MTP zatrudniały wówczas zaledwie pięćdziesięciu stałych pracowników. Jednak z każdym rokiem Międzynarodowe Targi Poznańskie stawały się ciekawsze, powiększała się powierzchnia ekspozycyjna, przybywało pawilonów. Przez długie lata forma przeważała nad treścią. Niektóre eksponaty prezentowały się nader ubogo na tle oprawy stoisk projektowanych przez znakomitych plastyków. Ogromne znaczenie polityczne ówczesne władze przykładały do transakcji podpisywanych podczas MTP, co miało podnosić ich rangę i świadczyć o miejscu w Europie. W rzeczywistości każda umowa była długo przed Targami przygotowywana, a w Poznaniu dochodziło jedynie do uroczystego składania podpisów. Wśród wystawców brakowało zresztą większości producentów. Przemysł Polski i krajów socjalistycznych był reprezentowany przez centrale handlu zagranicznego. Nie ułatwiało to negocjacji targowych. Przez długie lata MTP były jedyną tej rangi imprezą handlową w Polsce, stały się ważkim elementem naszej gospodarki, odzwierciedlając jej kondycjęi główne kierunki rozwoju. Do Poznania przyjeżdżały coraz liczniej oficjalne delegacje zagraniczne, polityczne i gospodarcze, dzięki Targom następował przepływ informacji technicznych, miały one poważny wpływ na podnoszenie jakości krajowej produkcji. Popularne w późniejszych latach hasło Jaka gospodarka - takie targi znalazło odbicie w ich szybkim rozwoju. Przez pierwsze lata prawie co roku w okresie międzytargowym powstawał nowy pawilon. Ogólna powierzchnia ekspozycyjna zwiększyła się z 75 975 metrów kwadratowych brutto w 1955 roku do 97 671 w roku 1960 i 113 431 w 1965 roku, co stworzyło możliwość przyjęcia większej liczby wystawców. Mimo to w latach siedemdziesiątych nastąpił gwałtowny niedobór powierzchni wystawienniczej. - Jak pamiętam, to właśnie pan, już wtedy główny ekonomista Targów, opracował koncepcję nowych imprez targowych realizowaną od 1973 roku? - Tak właśnie było. Czerwcowe Targi zostały podzielone na Międzynarodowe Targi Techniczne odbywające się w czerwcu i Międzynarodowe Targi Artykułów Konsumpcyjnych TAKON we wrześniu. Tym ostatnim towarzyszyły: wystawa opakowań TAROPAK oraz wystawa maszyn i urządzeń poligraficznych POLIGRAFIA. Zysk Targów w 1973 roku wzrósł o 42 procent w porównaniu z rokiem 1972. Rok później przybyła ekspozycja maszyn dla przemysłu lekkiego INTERMASZ. Mimo korzyści płynących z podziału MTP na dwie imprezy: Międzynarodowe Targi Techniczne i Międzynarodowe Targi Artykułów Konsumpcyjnych TAKON, imprezy zostały w 1976 r. ponownie połączone. Ówczesny minister handlu zagranicznego Jerzy Olszewski stwierdził, że nie będzie jeździł dwa razy w roku do Poznania. A żeby było jeszcze śmieszniej, Zarząd MTP dowiedział się o likwidacji TAKONU z prasy i to wtedy, kiedy przygotowania do obu imprez były daleko zaawansowane. Powrót do dawnych form organizacyjnych jeszcze bardziej pogłębił deficyt powierzchni wystawienniczej, który wzrósł do 15-16 tysięcy metrów kwadratowych. W tej sytuacji nieodzowne okazało się organizowanie międzynarodowych salonów i targów specjalistycznych obejmujących określone branże wyłączane z głównej imprezy czerwcowej. Do ich organizacji na podstawie mojego projektu Targi przystąpiły w 1975 roku.
Wkrótce salonów branżowych zaczęło przybywać.
- Nie negując ogromnego rozmachu inwestycyjnego MTP, nie wolno zapominać, że ich dalszy rozwój jest ograniczony zabudową miejską. Z tej głównie przyczyny powstał w swoim czasie projekt przeniesienia terenów targowych do Strzeszyna koło Poznania. Rząd podjął w tej sprawie stosowną uchwałę, niestety do realizacji pomysłu nigdy nie doszło z braku pieniędzy, chociaż uchwała nadal obowiązuje... - Nie tylko ta koncepcja upadła. Przygotowano kilka innych dużych projektów inwestycyjnych, m.in. zabudowy placu św. Marka w północnej części Targów. Takie projekty trzeba było mieć zawsze w pogotowiu na wypadek przyznania środków inwestycyjnych, które przepadały w razie ich niewykorzystania w danym roku. Największe inwestycje targowe zostały podjęte w latach pięćdziesiątych, kiedy przybyły pawilony: 14 - mieszczący przez długie lata kino, 19 - dla Amerykanów i 20 - dla Niemców. W latach sześćdziesiątych
Henryk Babendich
stanęły pawilony: 15 - dla spółdzielczości pracy i 17 - dla wystawców radzieckich. W latach siedemdziesiątych pobudowano pawilon 5 - dla wystawców angielskich, 24 - dla Włochów, 26 - dla Szwajcarów. W 1988 roku był gotowy pawilon 28 z salami konferencyjno-recepcyjnymi, w 1989 rozpoczęła się budowa najnowocześniejszego, trzykondygnacyjnego pawilonu 23, a najnowszym nabytkiem jest pawilon 25 przekazany do użytku na 75-lecie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Najbardziej burzliwy rozwój Targów przypadł na lata 1970/80, kiedy zaczęły mnożyć się imprezy. W jubileuszowym programie wystawienniczym MTP jest ich aż dwadzieścia sześć. Najlepsze natomiast warunki finansowe mają Targi obecnie, kiedy działają jako spółka i mogą przeznaczać dochody na inwestycje i podnoszenie standardu starej zabudowy. - Trudno przecenić znaczenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, nadal największych w Polsce, chociaż namnożyło się imprez targowych i niemal każde większe miasto chciałoby być organizatorem targów. Przez długie lata Poznań był jednak jedynym oknem na świat, jak mówiło się o MTP. - Tym większe towarzyszyło im zainteresowanie. Mało kto wyjeżdżał za granicę, w Poznaniu natomiast mógł łyknąć trochę wielkiego świata. Dodatkową atrakcją stała się w latach pięćdziesiątych sprzedaż niektórych wyrobów przemysłowych, takich jak radia polskie i wschodnioniemieckie, rowery, zegarki, a więc artykułów niedostępnych lub trudno osiągalnych na rynku. Rekordowe pod względem frekwencji okazały się MTP w 1957 roku, które w drugą niedzielę targową zwiedziło 109 946 osób. Takich tłumów jednego dnia nie widziano nigdy wcześniej i w latach późniejszych. W pawilonach panował trudny do wyobrażenia tłok, którym najbardziej przerażeni byli wystawcy zagraniczni. Główną aleją targową posuwał się noga za nogą, głowa przy głowie, zwarty tłum ludzi. - Podczas dziesiątków lat pracy na Targach, którym szefowało pięciu dyrektorów, wiele się zmieniło i jeszcze więcej wydarzyło... - Każde Targi niosą nowe problemy i każde następne są inne od poprzednich. W robocie targowej nie ma sztampy, niby to samo, a jednak coś innego. Ciągle trzeba szukać nowych rozwiązań, lepszych możliwości technicznych, zmienia się forma zabudowy stoisk. Zawsze też należy być przygotowanym na drobne porażki, potknięcia, niespodzianki. W latach siedemdziesiątych na przykład, podczas Targów wybuchł pożar w pawilonie 26. Ogień błyskawicznie opanowano, nikt z wystawców ani zwiedzających nie odniósł obrażeń, jednak spłonęło stoisko z komputerami i sprzętem elektronicznym. Z lat pięćdziesiątych przypominam sobie inną historię, tym razem śmieszną. W przeddzień otwarcia targów pękło na piętrze w pawilonie 12 ogromne akwarium z dorodnymi rybami, które wraz z wodą spłynęły schodami na parter. Rybki szybko zostały wyzbierane i wpuszczone do nowego akwarium, w którym wzbudzały zainteresowanie zwiedzających. O incydencie z dnia poprzedniego nikt nie wiedział. W innym roku, tuż po zejściu malarzy z rusztowań i zakończeniu malowania zewnętrznych ścian pawilonu 2,
Ryc. 2. Targi Simmex '85, Katowice. M. Maciejewski w koszulce firmowej
przeszła nad Poznaniem gwałtowna burza. Ulewa spłukała mokrąjeszcze farbę i malowanie trzeba było rozpocząć od nowa, tyle że w iście ekspresowym tempie. Podczas burz niekiedy na głowy wystawców kapała woda przez dachy starych pawilonów i musiano je szybko łatać. Innymi też, nieporównywalnie gorszymi możliwościami technicznymi dysponowały ekipy techniczne. Nie było sztaplarek i eksponaty przenoszono głównie ręcznie. W ten właśnie sposób robotnicy z PKS-u przesuwali po centymetrze ważącą kilkadziesiąt ton śrubę okrętową przywiezioną z Republiki Federalnej Niemiec na stoisko w pawilonie 2. Byłem pełen podziwu dla tych ludzi, dzisiaj nikt bez sztaplarki nie podniesie dwudziestu kilogramów. Cóż - inni ludzie, inne czasy. W takich warunkach Targi przygotowywało się dłużej niż teraz. Z MTP jest związanych obecnie ponad sto firm budujących ekspozycje. Dopiero w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zaczęto w szerszym zakresie stosować powtarzalną obudowę stoisk z gotowych elementów. Dawniej po każdej imprezie wszystko rozbierano, a na następne targi budowano od nowa. Z obudowy stoisk i skrzyń opakowaniowych powstawały altanki w ogródkach działkowych. - Wydarzeniem związanym na zawsze z historią Międzynarodowych Targów Poznańskich są niewątpliwie wypadki poznańskiego Czerwca 1956 roku. Jak to było?
Henryk Babendich
Manifestujący robotnicy z Zakładów Cegielskiego i tramwajarze w milczącym pochodzie przeszli przez tereny targowe niosąc transparenty, na których wypisali swoje główne żądania: wolności i chleba. Zrobiło to ogromne wrażenie na wystawcach, zwłaszcza zagranicznych, którzy starali się uwiecznić manifestację za pomocą kamer filmowych i aparatów fotograficznych. Tłum zachowywał się spokojnie, nie ucierpiała żadna ekspozycja. Dopiero w następnych dniach od strony Collegium Chemicum padły strzały w kierunku terenów targowych, na szczęście niecelne. To wszystko już historia, całkiem inny jest dzień dzisiejszy, w innych warunkach polityczno-społeczno-gospodarczych odbywają się Targi i myślę, że będą obchodzić niejeden jeszcze jubileusz. W gospodarce wolnorynkowej są bardziej potrzebne i spełniają większą rolę niż kiedykolwiek w przeszłości.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1996 R.64 Nr2;Targi, jarmarki, MTP dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.