TO, CO WSPÓLNE - I CO OSOBISTE Ze Stanisławem Laskowskim, prezesem Zarządu 1 dyrektorem naczelnym Międzynarodowych Targów Poznańskich, rozmawia

Kronika Miasta Poznania 1996 R.64 Nr2;Targi, jarmarki, MTP

Czas czytania: ok. 12 min.

KAZIMIERZ MARCINKOWSKI

STANISŁAW LASKOWSKI urodził się 9 czerwca 1933 roku w Dziekanowie. W latach 1951-1955 i 1960-1962 studiował w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Poznaniu. W roku 1955 rozpoczyna pracę w Poznańskim Przedsiębiorstwie Produkcji Leśnej "Las", w 1958 przechodzi do Okręgowej Spółdzielni Pszczelarskiej w Poznaniu i jeszcze w tym samym roku przenosi się do Chorzowa do Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. W 1959 pracuje w Miejskim Przedsiębiorstwie Remontowo- Budowlanym w Chorzowie, a potem wraca do Prezydium.

W latach 1960-1962 powtórnie zostaje zatrudniony w Przedsiębiorstwie Produkcji Leśnej "Las" w Poznaniu, a od roku 1962 pracuje w poznańskim oddziale Centrali Zaopatrzenia i Zbytu Rzemiosła i Przemysłu Prywatnego w Poznaniu. W 1964 rozpoczyna pracę w Przedsiębiorstwie Organizacji Dostaw Eksportowych "REMEX" w Warszawie, oddział w Poznaniu. W latach 1971-1974 pracuje w PTE- Zakładzie Szkolenia Ekonomicznego w Warszawie, Dyrekcja w Poznaniu, a w 1974 pracuje równocześnie w stołecznym Instytucie Polityki Naukowej i Szkolnictwa Wyższego. 16 grudnia 1974 rozpoczyna pracę na Międzynarodowych Targach Poznańskich na stanowisku I zastępcy dyrektora naczelnego. W roku 1980 wyjeżdża do Paryża w charakterze dyrektora - przedstawiciela PIHZ, w 1985 wraca i zostaje doradcą prezesa PIH Z d/s. MTP. W roku 1986 przez miesiąc pozostaje na stanowisku I zastępcy dyrektora naczelnego, przez następny miesiąc pełni obowiązki dyrektora naczelnego, a 22 grudnia 1986 roku zostaje dyrektorem naczelnym MTP. Od stycznia 1991 jest prezesem Zarządu dyrektorem naczelnym Międzynarodowych Targów Poznańskich. Stanisław Laskowski jest wdowcem, ma dwie córki.

- Panie prezesie, moment narodzin Międzynarodowych Targów Poznańskich wydaje się dzisiaj bardzo odległy, ale jest on przecież stosunkowo bliski w porównaniu z rzeczywistymi tradycjami handlowymi i targowymi Poznania.

- Usytuowanie Poznania na skrzyżowaniu dróg już u zarania jego dziejów zadecydowało o tym, że handel stał się dźwignią rozwoju miasta. Doceniała to ówczesna władza książęca, o czym świadczy przywilej nadany

Ryc. 1. Si. Laskowski odznaczany przez min. B. Blidę. Fot. E. Orhon-Lerczak

przez Przemysława I w roku 1253. Oprócz licznych postanowień sprzyjających rozwojowi handlu, przywilej ten zwalniał kupców przybywających do Poznania na jarmark w dniu świętego Dominika z wszelakich opłat celnych.

- Dzisiaj powiedzielibyśmy, że była to promocja poznańskiego jarmarku? - W czystej postaci. Dodajmy, że promocja skuteczna, bo przez wieki ściągali do Poznania - oczywiście głównie dzięki korzystnemu położeniu geograficznemu - kupcy ze Wschodu i Zachodu, czyniąc z tego miasta liczący się ośrodek handlu międzynarodowego. - Zabory na pewno tę rolę znacznie osłabiły. Jednak po zakończeniu pierwszej wojny światowej powstały warunki sprzyjające nawiązaniu do dawnych tradycji, a nawet pojawiła się w Poznaniu koncepcja stworzenia instytucji targów międzynarodowych? - Pomysł ten zrodził się, jak wiemy, w środowisku poznańskich kupców.

Po różnych perypetiach, spowodowanych również aspiracjami targowymi innych miast, takich jak Gdańsk, Lwów czy Warszawa - zaowocował podjęciem uchwały przez Zjazd Delegatów Związku Towarzystw Kupieckich, który obradował w Poznaniu w marcu 1920 roku. Uchwała mówiła o powołaniu w Poznaniu targów o charakterze wystawy wzorów, na podobieństwo funkcjonujących już wówczas Targów Lipskich. Rezultatem działań, których w szczegółach nie będę już przypominał, był I Targ Poznański, który odbył się w dniach od 28 maja do 5 czerwca 1921 roku, z udziałem około 1200 wystawców z całej Polski. Tak narodziły się dzisiejsze Międzynarodowe Targi Poznańskie.

Kazimierz Marcinkowski

Czy było to wydarzenie wyłącznie handlowe? Nie tylko handlowe. Owszem, po latach zastoju w okresie zaborów targi poznańskie stały się instrumentem odtworzenia rynku wewnętrznego oraz ekonomicznej ekspansji zewnętrznej młodej gospodarki narodowej. Dla samego Poznania jednak był to fakt potwierdzający ostateczne wyjście z zaklętego kręgu miasta-twierdzy i otwarcie się na szerokie kontakty międzynarodowe. Zwróćmy uwagę, że jest to bardzo znaczący, ale nie jedyny przejaw aspiracji Poznania, który w tamtym czasie szukał różnych form zdyskontowania odzyskanej wolności. To wtedy powstaje uniwersytet, zrzeszają się literaci w ZLP, pojawiają się liczne wydawnictwa, zwłaszcza prasowe itd. - Kiedy i w jaki sposób poznańskie targi weszły do międzynarodowej rodziny targowej? - Status targów międzynarodowych poznańska instytucja uzyskała mocą decyzji ministra przemysłu i handlu Eugeniusza Kwiatkowskiego w marcu 1928 roku. Decyzja mówiła o zatwierdzeniu Targów Poznańskich jako ogólnych i międzynarodowych zgodnie z normami umów zalecanych poszczególnym krajom przez Międzynarodową Izbę Handlową. W tym samym czasie Targi Poznańskie stały się członkiem Związku Targów Międzynarodowych (E Union des Foires Internationales). Podczas pierwszego kongresu UFI, który odbył się w roku 1930 właśnie w Poznaniu, przyjęty został statut UFI, a ci uczestnicy kongresu, którzy statut podpisali, stali się honorowymi członkami-założycielami UFI. Tytuł ten posiadają również Międzynarodowe Targi Poznańskie. - Wydarzeniem o historycznym wręcz znaczeniu, nie tylko zresztą dla MTP, lecz dla całego Poznania a nawet Polski, była Powszechna Wystawa Krajowa w roku 1929... - Czas przygotowania wystawy to były lata budowy materialnej struktury samych targów i ich zaplecza. Powstały wtedy obiekty, które określiły infrastrukturę targów aż do drugiej wojny światowej. Można powiedzieć, że Powszechna Wystawa Krajowa ukształtowała Poznań - przede wszystkim w sensie materialnym - jako miasto targowe. Poza jednak sferą materialną PeWuKa odegrała ogromną rolę promocyjną i to w wymiarze międzynarodowym. Trzeba pamiętać, że było to największe tego typu przedsięwzięcie na ziemiach polskich - do dzisiaj włącznie. W ciągu kilku miesięcy - od 16 maja do 30 września 1929 roku - przybyło na wystawę około cztery i pół miliona ludzi, w tym prawie połowa z zagranicy. Wśród nich wielu polskich emigrantów lub ich dzieci, po raz pierwszy obecnych w kraju ojców. Ci ludzie zrobili Poznaniowi ogromną promocję w kraju i za granicą. Wszystko to razem sprawiło, że Międzynarodowe Targi Poznańskie nie tylko rozstrzygnęły rywalizację o targowe przewodnictwo w Polsce, lecz weszły także do ścisłej czołówki targowej w Europie obok takich ośrodków, jak Lipsk, Lyon i Mediolan. To było rzeczywiście czwarte miejsce w Europie. - Może dzięki temu Międzynarodowym Targom Poznańskim łatwiej było przejść przez tak trudne doświadczenie jak wielki kryzys lat trzydziestych? - To nie ulega wątpliwości. W tamtym czasie padło przecież wiele targów.

Przypomnijmy, że w roku 1923 doliczono się na świecie 454 instytucji targowych.

Po dziewięciu latach było ich 57, z tego w Europie 26. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni okazało się, że organizacja targów oprócz idei zysku wymaga niemałych nakładów finansowych, nie mówiąc o paru innych jeszcze warunkach do spełnienia. - Skutkom drugiej wojny światowej nie dało się już jednak zapobiec... - Tak, tylko w sferze infrastruktury zniszczenia oszacowane zostały na 80 procent zabudowy i urządzeń targowych. Z 14 hal MTP pozostały najczęściej mury zewnętrzne. Nie było nawet miejsca dla biura odbudowy, które trzeba było zorganizować przy ulicy Zwierzynieckiej. - A jednak, jak Feniks z popiołów... - ...targi się odrodziły. Uważam, że wielkiej wyobraźni i zarazem determinacji dowiodła Miejska Rada Narodowa, która prawie bezpośrednio po zakończeniu wojny, 16 lipca 1945 roku, podjęła jednogłośną uchwałę o przywróceniu Międzynarodowych Targów Poznańskich do życia. Pamiętajmy, że Poznań miał w tym momencie problemy z wodą, tramwajami, z elektrycznością - właściwie ze wszystkim, co jest niezbędne do życia, a jednak podjął się wznowienia targów. Więcej - zwiększono tereny targowe do stanu dzisiejszego. W lipcu 1946 roku rozpoczęła się odbudowa, a już we wrześniu odbyła się pierwsza wystawa o zasięgu krajowym pod nazwą Odzież i Dom. Hasło imprezy określało charakter najpilniejszych potrzeb ludzkich w tamtych dniach. - Jednak po euforii lat odbudowy MTP znów czekały ciężkie chwile, a nawet okres niebytu... - W roku 1950 targi jeszcze się odbyły, ale wkrótce powiew zimnej wojny zahamował międzynarodowe kontakty handlowe. Doszły do tego skutki polityki wewnętrznej, opartej o zasady scentralizowanego kierowania gospodarką. Efektem było zawieszenie działalności poznańskich targów do roku 1954. Odrodziły się, bo okazało się, że potrzeby rynku wewnętrznego, wymagania wynikające ze związków gospodarczych ze światem, z konkurencji wyrobów krajowych i zagranicznych mają swoje prawa, których ignorować nie można. Doszło więc do wznowienia targów, co nastąpiło w roku 1955.

- Cechą tamtego okresu jest również ogromne zainteresowanie społeczne czerwcowymi imprezami... - Ludzie zawsze byli zainteresowani otaczającym ich światem, zwłaszcza gdy kontakty z nim były bardzo ograniczone. Targi potrzebę tego kontaktu, choćby w namiastkowej formie, jednak zaspokajały. W Poznaniu polski inżynier mógł się zapoznać z naj nowszymi osiągnięciami technicznymi i technologicznymi, a przeciętny obywatel mógł stanąć przed światową witryną ze wzorami wyrobów konsumpcyjnych. - To właśnie wtedy padały rekordy frekwencji na czerwcowych MTP.

Impreza ta stała się swoistą Mekką dla wycieczek przybywających do Poznania z całego kraju. W ciągu dwutygodniowej wówczas imprezy przewijało się przez tereny targowe ponad milion osób, a więc więcej niż obecnie przybywa łącznie na 26 imprez organizowanych w ciągu roku?

Kazimierz Marcinkowski

- To prawda. Z czego to wynikało? Pamiętajmy, że działo się to krótko po wojnie, gdy w ludziach silnie doszła do głosu potrzeba innych niż szara codzienność - barw życia. Myślę też, że zwłaszcza w duszy mieszkańców Poznania grało jeszcze echo Powszechnej Wystawy Krajowej, pamięć jej rozmachu i ożywczego wpływu na organizm miasta. - Chyba właśnie wtedy wraz z jedną ze szkolnych wycieczek przyjechał na poznańskie targi, z odległego Hrubieszowa, Staś Laskowski? - Owszem, przyjechałem jako uczeń hrubieszowskiego gimnazjum imienia Stanisława Staszica. Wycieczkę zorganizowała nasza nauczycielka, absolwentka ówczesnego Studium Wychowania Fizycznego w Poznaniu, a więc z targami już obeznana. Dla mnie był to pierwszy kontakt nie tylko z targami, lecz także z Poznaniem, z tym, co miasto oferowało. Zapamiętałem między innymi spektakl w Teatrze Polskim z gościnnym występem Ludwika Solskiego. - Oczywiście gimnazjalista z Hrubieszowa nie mógł przewidzieć, że kiedyś będzie dyrektorował targom, które podziwiała wówczas cała Polska? - Naturalnie , że nie mogłem, chociaż nieco później, w klasie maturalnej, w momencie wyboru dalszej drogi życiowej, wspomnienia z pobytu w Poznaniu jakąś rolę odegrały. Otwierała się wówczas przede mną możliwość studiowania w Warszawie lub w Krakowie, wybrałem jednak Poznań i jego akademię, wówczas Wyższą Szkołę Ekonomiczną. Słyszałem o niej, że najlepiej przygotowuje do praktycznego wykonywania zawodu. - Czy ta opinia potwierdziła się podczas studiów? - Potwierdziła się. Zwłaszcza biorąc pod uwagę czasy, w których przyszło mi studiować, czyli lata 1951-55. Ten poziom uczelni wyrażał się w pewnych, powiedziałbym wzorcowych - dla mnie do dzisiaj - postawach profesorów, niezależnie od ich dorobku naukowego. Postawy te były dla mnie motywacją do ich naśladowania. Myślę między innymi o takich postaciach, jak profesor Zbigniew Zakrzewski, profesor Władysław Rusiński, którego zapamiętałem jako znakomitego nauczyciela historii gospodarczej. Profesor Florian Barciński miał niezwykły talent do mówienia w sposób obrazowy, bowiem potrafił pojęcia związane z geografią gospodarczą, nasycone liczbami, ale także pojęciami abstrakcyjnymi, przełożyć na język przystępny i zrozumiały. Jego wykłady ściągały nadkomplety słuchaczy. Zapamiętałem profesora Józefa Górskiego, prawnika i ubezpieczeniowca, który jako rektor był wyjątkowo wyczulony na nowe tendencje w naukach ekonomicznych. Do wyróżniających się osobowości należał także, już wtedy, doktor Wacław Wilczyński, dalej profesor Ludwik Jankowiak, który położył podwaliny pod kierunek handlu zagranicznego na uczelni. Z wieloma z wymienionych i nie wymienionych naukowców później współpracowałem, również na gruncie Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. - A koledzy? Które z ówczesnych znajomości czy może nawet przyjaźni przetrwały próbę czasu? - Był to czas gdy - w wyniku opóźnień wojennych - na jednym roku studiów można było spotkać ludzi znacznie różniących się wiekiem i przeszłością, na przykład służbą w polskich jednostkach walczących na różnych frontach drugiej wojny światowej. Z wieloma z ówczesnych kolegów zżyłem się,

Ryc. 2. St. Laskowski z M. Urbańskim, szefem delegatury UOP w Poznaniu.

Fot. R. Świątkowski

z niektórymi utrzymuję kontakty do dzisiaj, mimo że - a może również dlatego - że ich losy potoczyły się bardzo różnie. Niektórzy trafili do biznesu lub na urzędy - jak wicewojewoda poznański Edward Sikora i jego brat. Byli jednak i tacy, którzy dość daleko odeszli od naszego wspólnego ekonomicznego rodowodu, jak Andrzej Wiza, popularna postać poznańskiego Teatru Muzycznego, czy Tadeusz Malak, znakomity aktor Teatru Rapsodycznego w Krakowie. - Pan konsekwentnie szedł wybraną drogą. Pewnego dnia przekroczył pan bramę Międzynarodowych Targów Poznańskich... - Moje kontakty z MTP zaczęły się już w czasie, gdy pracowałem w przedsiębiorstwach uczestniczących w targach w charakterze wystawców. Poznałem więc funkcjonowanie targów jako uczestnik ekip przygotowujących ekspozycje. Pewnego dnia zadzwonił do mnie dyrektor naczelny MTP Henryk Sitarek i tak zostałem jego zastępcą do spraw handlowych. - Od razu? - Tak, a parę miesięcy później zostałem pierwszym zastępcą dyrektora naczelnego. Po kilkuletniej przerwie, spowodowanej wyjazdem do Paryża na placówkę reprezentującą interesy Polskiej Izby Handlu Zagranicznego, wróciłem na stanowisko zastępcy dyrektora MTP do spraw rozwoju. Po wyjeździe dyrektora Andrzeja Byrta do Brukseli przejąłem obowiązki dyrektora naczelnego. - I wkrótce nadszedł czas Wielkiej Transformacji, a wraz z nim niebywały rozwój targów w Polsce. MTP po siedemdziesięciu latach występowania w roli targowego solisty, znalazły się nagle w otoczeniu kilkudziesięciu

Kazimierz Marcinkowskikonkurentów, z których każdy chciałby chociaż w części powtórzyć karierę poznańskiego lidera... - Przekształcenia systemowe, to co nazwał pan Wielką Transformacją, spowodowały również zasadnicze zmiany w sferze polskich kontaktów handlowych z zagranicą. N a miejscu ponad pięćdziesięciu central handlu zagranicznego dzisiaj funkcjonuje ponad sto tysięcy firm prywatnych. Nastąpiły też ogromne zmiany na rynku krajowym. Dawne struktury handlu detalicznego i hurtowego uległy zupełnej dekompozycji. Zastąpiła je gęsta sieć sklepów prywatnych funkcjonujących w znacznej części bez pośrednictwa hurtowego. To targi zaczęły spełniać rolę związaną z obsługą sieci detalicznej. Stąd wzrosła potrzeba większej częstotliwości imprez targowych oraz organizowania ich na terenie całego kraju, dla skrócenia dystansu pomiędzy detalistami a miejscem prezentacji oferty krajowej. - W rezultacie na targowej mapie kraju pojawiło się kilkadziesiąt nowych miast - organizatorów targów, a liczba planowanych co roku imprez przekracza pół tysiąca. Zaczęto nawet mówić o zagrożeniu pozycji Międzynarodowych Targów Poznańskich jako lidera polskiego rynku targowego? - Polska jest krajem liczącym blisko czterdzieści milionów konsumentów, o nie małym potencjale gospodarczym. Jest więc także miejscem dla wielu ośrodków targowych, chociaż, naturalnie, nie dla kilkudziesięciu. Powoli zresztą kształtuje się już struktura podstawowych, około dziesięciu ośrodków, takich jak Warszawa, Katowice, Gdańsk, Wrocław, Łódź itd. Jak wykazują nasze, czyli Polskiej Korporacji Organizatorów Targów i Wystaw Gospodarczych, raporty" Targi w Polsce" - ośrodki z wąskiej krajowej czołówki skupiają zdecydowaną większość działalności targowej, zwłaszcza w jej głównym składniku, jakim jest sprzedana powierzchnia wystawiennicza. - A ponad połowę puli przypadającej na pierwszą dziesiątkę organizatorów zabierają Międzynarodowe Targi Poznańskie. - Wszystko to nie zmienia faktu, że również liczne mniejsze ośrodki mogą się sprawdzić w roli organizatora targów, jeśli oczywiście mają zaplecze w postaci aktywności lokalnej, popytu, jeśli wykorzystują lokalne specjalności - i jeśli nie przejawiają przesadnych ambicji do występowania w roli targów międzynarodowych, które są międzynarodowe tylko z nazwy. - W obecnych realiach rzeczywiście nie można mówić o pojawieniu się realnego konkurenta do pozycji targowego lidera w Polsce. Czy jednak równie pozbawione są racji argumenty tych, którzy wskazują na wzrost konkurencyjności zagranicznych ośrodków targowych, przede wszystkim tych najbliższych - Lipska i Berlina? - Nie demonizowałbym tego zagrożenia. Zarówno w sąsiednich Niemczech, kraju o bardzo wysokim poziomie rozwoju, jak i w innych państwach jest wiele ośrodków targowych. Stosunkowo niewielkie kraje, jak Belgia czy Holandia, mają przynajmniej po dwa wielkie ośrodki targowe i na pewno one sobie nie przeszkadzają. Dlatego w naszej części Europy jest również miejsce dla Lipska, Berlina i Poznania. Nikt nie robi przecież problemu z bezpośredniego sąsiedztwa takich miast targowych, jak Lille i Gandawa, Strasburg i Stuttgart.

Powiedziałbym nawet, że takie wzajemne oddziaływanie może odegrać rolę stymulującą. Sprawdza się to przynajmniej w przypadku MTP, których program wystawienniczy jest coraz bardziej uporządkowany branżowo i coraz bardziej specjalistyczny, a podstawowe wskaźniki działalności targowej z roku na rok rosną. - Tak się złożyło, że z rokiem 7S-lecia MTP łączy się również bardzo osobisty jubileusz dziesięciolecia pańskiej pracy na stanowisku dyrektora naczelnego poznańskich targów. To moment sprzyjający refleksji nad dokonaniami i niepowodzeniami. - Zapamiętałem oczywiście sporo spraw i przeżyć związanych z tym okresem, takich, które sprawiają satysfakcję - o nich myśli się jako o czymś naturalnym - i takich, których nie udało się jeszcze załatwić. Powiem bez fałszywej skromności: w momencie, w którym podejmowałem dyrektorskie obowiązki, a wiedziałem, że nie będą łatwe, bo znaczne doświadczenie już w tym względzie miałem, otóż wówczas mimo wszystko nie mogłem zakładać osiągnięcia takich rezultatów, jakie rzeczywiście, wraz z moimi współpracownikami, osiągnąłem. - Może zatrzymamy się na chwilę przy współpracownikach. Jaki to był i jest dzisiaj zespół? - Jest niezwykle zróżnicowany i taki był od początku. Należą do niego lub należeli tacy ludzie jak Stanisław Smoczyński, związany z MTP od pięćdziesięciu lat, wieloletni szef targowej administracji, jak inżynier architekt Tadeusz Woźniak, który uczestniczył w odbudowie i rozbudowie praktycznie wszystkich obiektów targowych. Są też moi obecni zastępcy - Grzegorz Turkiewicz i Bogusław Zalewski, bardzo dobrze do swojej pracy przygotowani, bo przez całe dotychczasowe życie zawodowe związani z targami. Wielką satysfakcją dla mnie jest praca z obecnym szefem inwestycji Stanisławem Bielazikiem, główną księgową Ewą Makowską i innymi. Generalnie mogę powiedzieć, że mam szczęście, bo jestem otoczony zespołem ludzi, którzy pasjonują się swoją pracą, nie boją się problemów, przeciwnie, cieszą się z tego, że w procesie rozwoju targów mogą uczestniczyć. To musi sprawiać satysfakcję każdemu szefowi. - Zwłaszcza gdy problemów nie brakuje... - Oczywiście, że nie brakuje. Weźmy dla przykładu budowę pawilonu 23, który miał zasadnicze znaczenie dla poprawy infrastruktury wystawienniczej MTP, przypadającej na okres wielkiej inflacji. Kto mógł przewidzieć, że kosztorys wykonawczy tego pawilonu będzie 35-37 razy wyższy od obliczonego na początku? Czy muszę mówić o konsekwencjach dla finansowania takiej budowy? A pawilon 23 nie był jedynym przedsięwzięciem inwestycyjnym tego okresu. W największym skrócie: w ciągu tych dziesięciu lat udało nam się przysporzyć MTP w sumie większej powierzchni targowej niż ta, którą dysponowały one w okresie międzywojennym. - Jubileusz 7S-lecia też nie pozostanie bez materialnego śladu.

- To nie tyle sprawa jubileuszu, co konieczności sprostania rosnącym wymaganiom klientów oraz konkurencyjności, o której już mówiliśmy.

Kazimierz Marcinkowski

Ryc. 3. St. Laskowski i M.M. Przybylski na uroczystości z okazji wręczenia Nagrody Pracy Organicznej (luty 1996) Fot. R. Świątkowski

Jubileusz stał się oczywiście czynnikiem mobilizującym. W rezultacie przeprowadziliśmy - oprócz szeregu pomniejszych prac - całkowitą modernizację pawilonu z charakterystyczną iglicą (kiedyś na tym miejscu stała nie mniej charakterystyczna Wieża Górnośląska) oraz zbudowaliśmy pawilon 25, który po raz pierwszy przyjmie gości dokładnie w 75-lecie MTP, czyli 28 maja 1996 roku.

- Siłą rzeczy przypominają się obiekty, które pozostały po Powszechnej Wystawie Krajowej? - Teraz też pozostanie trwałe narzędzie, które będzie służyło następnym pokoleniom wystawców, także organizatorom kolejnych imprez targowych. Ten jubileuszowy dorobek wzbogaci również infrastrukturę miasta, którego targi są nieodłączną częścią, a zarazem wzmocni rolę międzynarodowego wystawiennictwa gospodarczego, które tak wyróżnia Poznań spośród wielu polskich, nawet europejskich miast.

Ryc. 4. Si. Laskowski na terenach targowych. Fot. E. Orhon - Lerczak

Panie prezesie, gdy mówi pan o Poznaniu, wyczuwa się u pana nutę identyfikacji z tym miastem. Dla przybysza z zupełnie innego regionu Polski proces adaptacji nie był chyba łatwy? - Z adaptacją w Poznaniu nigdy nie miałem większych kłopotów, aczkolwiek są rzeczy, wobec których do dzisiaj odczuwam własną odrębność, na przykład te, które dotyczą języka, w moim przypadku kształtowanego w zupełnie innym otoczeniu kulturowym. Dobrze poznałem historię Poznania, stałem się nawet w tej materii partnerem do dyskusji z żoną, rodowitą poznanianką. Szczególną satysfakcję sprawiło mi jednak - właśnie w roku 75-lecia MTP i dziesięciolecia mojego dyrektorowania na nich - przyznanie Nagrody Pracy Organicznej "Głosu Wielkopolskiego". Przede wszystkim dlatego, że nagroda ta odzwierciedla treści, które są dla mnie wartościami podstawowymi.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1996 R.64 Nr2;Targi, jarmarki, MTP dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry