SPRAWA PAULA VONHINDENBURGA.

Kronika Miasta Poznania 1995 R.63 Nr4; Poznań w literaturze, literatura w Poznaniu

Czas czytania: ok. 19 min.

W 80. rocznicę nadania obywatelstwa honorowego miasta Poznania.

ZYG MUNT KACZMAREK

Wstęp

W jednym z ostatnich numerów "Kroniki Miasta Poznania" ukazały się fragmenty wspomnień Paula Hindenburga, które w całości zostały opublikowane w Niemczech w 1919 r. Należy dodać, iż już w 1921 prasa poznańska zrecenzowała te wspomnienia, kładąc jednak nacisk na rolę, jaką Hindenburg odegrał w I wojnie światowejl. Ciekawy mógłby być rejestr urodzonych i żyjących w Poznaniu lub w najbliższej okolicy Niemców lub Żydów, którzy w historii swych państw i narodów odegrali znaczącą rolę. Można by wówczas zastanowić się nad wpływem środowiska społecznego, kulturalnego, gospodarczego i politycznego Poznania na ich dalsze kariery. W 1911 ukazał się spis literatury prowincji poznańskiej zalecanej bibliotekom niemieckim. Znajdują się w nim tytuły powieści i opowiadań, których treść związana była z Poznaniem lub Wielkopolską. Szerzej na ten temat piszą autorzy w II tomie Dziejów Poznania 2 . Akcje niektórych powieści i opowiadań dzieją się w Poznaniu, np. w opowiadaniu Marchia wschodnia i pastorał, urodzony w Poznaniu Ernst Belowopisuje młodość spędzoną w naszym mieście. W Poznaniu rozgrywa się też akcja powieści Maxa Berga Na Starym Rynku w Poznaniu, w której przedstawił historię służącego w wojsku pruskim Polaka Jana Kochanowskiego.

Treść tej powieści, jak i przyjście tu na świat bohaterów niemieckich z I wojny światowej: Paula von Hindenburga w Poznaniu i późniejszego szefa sztabu armii gen. Ericha Ludendorffa (Kruszewnia k. Swarzędza), związana jest z faktem, iż Poznań leżący kilkadziesiąt kilometrów od granicy rosyjskiej był miastem garnizonowym i ważnym punktem strategicznym w systemie obronnym państwa pruskiego. Obaj generałowie za zasługi na polach bitew w I wojnie

Zygmunt Kaczmarek

światowej otrzymali od niemieckiej rady miejskiej Poznania honorowe obywatelstwo (polscy radni nie byli przeciwni nadaniu honorowego obywatelstwa, podobnie jak i prasa polska podlegająca cenzurze wojskowej w sposób oględny pisała o wydarzeniach na froncie). N a rok przed urodzeniem Paula Hindenburga (1846) ludność Poznania liczyła 43,1 tys. mieszkańców, z tego 3500 było żołnierzami. Po ukończeniu budowy fortyfikacji (1869) w mieście było zakwaterowanych 6212 żołnierzy (więcej żołnierzy miał tylko Berlin i Gdańsk). Obok skoszarowanego wojska zamieszkiwały w Poznaniu także ich rodziny i służba. Kategoria tzw. ludności zmilitaryzowanej liczyła w 1840 około 4400 osób, w 1852 już 5800, a w 1867 około 6900. Pod koniec I wojny światowej garnizon poznański liczył ponad 19 tys. żołnierzy. W tymże roku w Poznaniu mieszkało ponad 164 tys. mieszkańców 3 . W 1994 mija 80 lat, kiedy to przez ponad 60 lat zapomniany mieszkaniec Poznania Paul von Hindenburg zostaje wyróżniony przez radę miejską obywatelstwem honorowym. Feldmarszałek, głównodowodzący armią niemiecką w I wojnie światowej, dwukrotny prezydent Niemiec (1925-1934) stał się osobą (i za życia i po śmierci), z powodu której w Poznaniu toczyły się spory polityczne w czasie I wojny światowej jak i w okresie II Rzeczypospolitej. Fakt urodzenia Hindenburga w Poznaniu wykorzystywali hitlerowcy propagandowo także w okresie okupacji.

W okresie I wojny światowej

Z chwilą wybuchu wojny faktyczna władza w Poznaniu przeszła w ręce generała V Korpusu Armijnego rezydującego w mieście. Poznań w planach strategicznych Niemiec przewidziany był jako jeden z głównych punktów oporu na wypadek ofensywy rosyjskiej. W lipcu i sierpniu 1914 roku do Poznania pospiesznie wracali z urlopów wyżsi urzędnicy państwowi i samorządowi. Wśród ludności niemieckiej panował wzniosły nastrój (nadzieje na szybkie zwycięstwo), natomiast wśród ludności polskiej także była nadzieja, iż wojna przyniesie upragnioną niepodległość. Niemcy w Poznaniu mieli powód do dumy, gdyż na jesieni główna kwatera armii wschodniej została umiejscowiona w Zamku. Armią niemiecką na wschodzie dowodzili "poznaniacy": feldmarszałek Paul von Hindenburg i jego szef sztabu gen. Erich Ludendorff. Z Poznania kierowano ofensywą na wschodzie. Tutaj w 1915 roku odbyła się narada wojenna z udziałem cesarza Wilhelma II. Dopiero po zajęciu Warszawy i części Królestwa przez armię niemiecką sztab Hindenburga przeniósł się na wschód 4 . Prawdziwa euforia wśród poznańskich Niemców nastała po błyskawicznym rozgromieniu przez Hindenburga armii rosyjskiej pod Tanenbergiem a następnie nad jeziorami mazurskimi. Za to zwycięstwo cesarz mianował Hindenburga, 27 XI 1914, feldmarszałkiem.

Prasa doniosła, iż w bitwie pod Augustowem wyróżnił się Maciej hr. Mielżyński, który został odznaczony Krzyżem Żelaznym I klasy5. Wykorzystując to zwycięstwo Hindenburga, rada miejska po zebraniu odpowiedniej dokumentacji, potwierdzającej m.in. fakt urodzenia się w Poznaniu, postanowiła nadać mu obywatelstwo honorowe. O zamiarze tym nadburmistrz E. Wilms powiadomił telegraficznie Hindenburga, a ten odpowiedział, iż chętnie przyjmie odznaczenie. W dniu 28 X 1914 na posiedzeniu rady miejskiej, które wyjątkowo odbyło się w złotej sali (salę posiedzeń rady zamieniono na magazyn odzieży przeznaczonej dla żołnierzy walczących na froncie), przewodniczący rady M. Płaczek przedstawił wniosek o mianowanie Hindenburga - zwycięskiego dowódcy wojsk niemieckich w Prusach Książęcych - obywatelem honorowym miasta Poznania z wdzięczności za to - tak napisano we wniosku - że ocalił Poznań i Księstwo od najazdu Rosjan i od spustoszenia 6 . Wniosek przez radę został przyjęty. Na przygotowanie dokumentu honorowego obywatela miasto wyasygnowało 2000 marek. Od tej chwili co roku rada miejska wysyłała do kwatery Hindenburga na froncie życzenia urodzinowe. W 1917 poza życzeniami wysłano też 6 butelek węgierskiego wina z piwnic ratuszowych. W odpowiedzi Hindenburg pisał do magistratu, iż myśli o swym miejscu urodzenia, ajednocześnie opróżnia szklankę wina przesłaną z Poznania. Magistrat wysyłał też do feldmarszałka listy gratulacyjne z okazji zwycięstw na froncie, np. po zdobyciu RygiTak się złożyło, że na tym samym posiedzeniu rady miejskiej pożegnano zmarłego, innego honorowego obywatela miasta Poznania i byłego naczelnego prezesa Zeedlftza - Tritschlera. Kilka dni później (6 XI1914) Hindenburg podczas trzymiesięcznego urlopu przybył do Poznania i zwiedzał ratusz. Drugi szczyt euforii związanej z osobą Hindenburga przypadł na lata 1916-1917. W 1916 został on mianowany głównodowodzącym armią niemiecką na Zachodzie. W tymże roku przypadła 50. rocznica wstąpienia Hindenburga do czynnej służby wojskowej (7 kwietnia 1866). Z tej okazji poznańscy Niemcy obchodzili "Dzień Hindenburga". N a placu Wilhelmowskim (Wolności) ustawiono dużą skarbonę, do której wrzucano ofiary pieniężne na rzecz uczczenia feldmarszałka. W ten sposób zebrano ponad 1100 marek. W dniu 16IV 1916 delegacja w składzie: nadburmistrz Wilms, starosta krajowy, wicemarszałek sejmu prowincjonalnego, radca Ziemstwa Kredytowego udała się do głównej kwatery Hindenburga i złożyła życzenia oraz zebraną kwotę pieniężną. W 1916 wystąpiono też w Poznaniu z inicjatywą stworzenia Muzeum im. Hindenburga. Przeciw tej propozycji i dotacjom z budżetu miasta wystąpili polscy radni. Część posiedzenia rady miejskiej w dniu 15 III 1916 r. - na której rozpatrywano wniosek magistratu o uchwalenie dotacji na projektowane Muzeum im. Hindenburga - utajnion0 7 . Większością radnych niemieckich i żydowskich postanowiono przyznać dotację na muzeum w wysokości 50 tys. marek. Trzeba jednak dodać, iż magistrat i rada miejska, występując z tą inicjatywą, miała na celu nie tylko kult osoby Hindenburga ale także określone zyski, jakie miasto miało w przyszłości osiągnąć (turystyka). Do rady

Zygmunt Kaczmarek

miejskiej dochodziły też informacje, iż inne miasta niemieckie także chcą wystąpić z inicjatywą budowy muzeum. Taki zamiar miał głównie Hanower, w którym to mieście Hindenburg osiadł po przejściu w stan spoczynku (19111914)8. W zamiarach rady miejskiej muzeum miało mieć charakter wojskowy i związany z I wojną światową oraz osobą Hindenburga. Należy zaznaczyć, iż w Poznaniu wystawiano sprzęt wojskowy, który zdobyła armia niemiecka na froncie wschodnim i zachodnim. Poinformowano radnych, iż zamiarem miasta było urządzenie muzeum przy ul. Podgórnej 7 (gdzie Hindenburg się urodził), którą wcześniej przemianowano na Hindenburgstrasse. Sprawa dotacji i muzeum powróciła na posiedzenie rady miejskiej w dniu 5 IV 1916. Przeciw funduszom na muzeum wystąpił K. Hącia 9 , który uznał, iż z budową należy poczekać do końca wojny. Polscy radni występowali przeciw dotacji na muzeum w imię oszczędności budżetowych. Z polskimi radnymi dyskutował nadburmistrz Wilms, który oświadczył, iż wypowiedź Hąci nie zniechęci tych, "którzy uwielbiają owego męża (Hindenburga), bo dokonał on czynu nadzwyczajnego". Inny radny niemiecki, Busse, uważał, iż Hindenburg zasłużył sobie na uznanie. Zachęcał do ofiar, m.in. banki, na rzecz muzeum 10. Radni niemieccy i żydowscy przyjęli budżet miasta z dotacją 50 tys. marek na muzeum. Polscy radni byli temu budżetowi przeciwni. Komentując budżet "Kurier Poznański" stwierdzał, iż dotaq'a ta nie wystarczy na utrzymanie muzeum, a miasto brało na siebie dodatkowy ciężar wydatków. Podobną dotację (50 tys. marek) uchwalił sejm prowincjonalny. Utworzono też wojenną kasę zasiłkową w wysokości 1 min marek dla żołnierzy, którzy prowadzili własne przedsiębiorstwa oraz 50 tys. marek na cele dobroczynne związane z wojną. Do ofiarodawców na rzecz Muzeum Hindenburga dołączyły też indywidualne osoby głównie narodowości niemieckiej i żydowskiej (właściciele dóbr z Goliny, Zborowa, Gościejowic, Sapowic i właściciele firm poznańskich). "Kurier Poznański" publikował też listy ofiarodawców polskich, np. adwokat i notariusz Ludwik Cichowicz i Tadeusz Jackowski ofiarowali po 100 marek, a Stefan hrabia Łącki z Wronczyna 50 marek. Niemieccy ofiarodawcy byli bardziej hojni i wpłacali po 300 marek 11. Ten kult czynu zbrojnego i osoby Hindenburga jakoś nie korespondował z drukowanymi w prasie listami ofiar na frontach. Radę miejską poinformowano, iż do 1916 r. zginęło co najmniej 20 pracowników magistratu i 27 urzędników sejmu prowincjonalnego. Jednocześnie b. przewodniczący rady miejskiej dr Zygmunt Lewiński (pochodzenia żydowskiego) ofiarował miastu sumę 15 tysięcy marek z powodu straty na froncie jedynego syna, a gmina żydowska w Poznaniu przeznaczyła na rzecz walczących pułków poznańskich sumę 3150 marek. W odpowiedzi na inicjatywę tworzenia Muzeum Hindenburga, z inspiracji dr Józefa Kostrzewskiego (pełnił wówczas stanowisko sekretarza Muzeum im. Mielżyńskich i kierownika działu archeologicznego) powołano w dniu 8IV 1916 Towarzystwo Muzealne. Najego czele stanął Bernard Chrzanowski, sekretarzem

został Józef Kostrzewski, a członkami zarządu m.in. Czesław Kędzierski, Ludwika Dobrzyńska- Rybicka 12 . W dniu 2 X 1917 w całych Niemczech czczono 70. rocznicę urodzin Hindenburga. Do jego kwatery słano depesze z gratulacjami. Osobiście złożył życzenia urodzinowe cesarz Niemiec i przedstawiciele państw sojuszniczych. Przy statuI e feldmarszałka w Berlinie tłumy wiwatowały na jego cześć, a w kościołach duchowieństwo odprawiało nabożeństwa. Hindenburg w odezwie do społeczeństwa pisał, iż każdy kto zechce zrobić mu przyjemność powinien podpisać pożyczkę wojenną, aby w ten sposób szybciej zakończyć wojnę. W prasie poznańskiej opublikowano komunikat, który głosił, iż miasto przygotowuje się do 70-lecia urodzin "wielkiego syna Hindenburga w dniu 2 X". Na gmachach publicznych i wielu domach wywieszono flagi państwowe.

Dzień 2 X był dniem wolnym od nauki. Główne uroczystości odbyły się w teatrze miejskim (Teatr Wielki), gdzie przemówienie okolicznościowe wygłosił nadburmistrz Wilms. Podczas tej uroczystości wystawiono patriotyczną jednoaktówkę Leona Leipzigera Stahl und Go Id. "Kurier Poznański" w artykule pt. Kult bohaterów, w sposób zawoalowany skrytykował obchody, które zorganizowano w części samorzutnie, ale w części z inspiracji odgórnej. "Kurier" nazwał Hindenburga "bohaterem Niemiec wojujących" i stwierdzał, iż Niemcom obecnie potrzebny jest taki kult. Dziennik porównał narody Francji, Anglii i Polski, i doszedł do przekonania, iż w tych państwach nie ma miejsca na taki kult. "Kurier" uznał, iż stworzenie kultu Piłsudskiego nie powiodło się, ale przyznał, że przyszły marszałek "miał uzdolnienia do zniewolenia sobie , ł ,,13 serc ogo u . Polską odpowiedzią na uroczystości niemieckie było zainaugurowanie w Poznaniu Roku Kościuszkowskiego. Dzień 15 X 1917, tj. 100 rocznicę zgonu naczelnika Kościuszki, ogłoszono świętem narodowym. W odezwach polskich towarzystw wzywano do zamykania w tym dniu sklepów, fabryk i składania ofiar na rzecz Rady Narodowej. Władze niemieckie wyjątkowo wyrażały zgodę na patriotyczne uroczystości, gdyż Kościuszko jak i Hindenburg walczyli z tym . 14 samym wrogIem . W 1918 w czasie pobytu Wilmsa w Berlinie oglądał on film o Hindenburgu.

W dniu 3 V 1918 Muzeum im. Hindenburga zakupiło tenże film. Kilka miesięcy później Niemcy kapitulują, a ostatnią decyzją Hindenburga będzie demobilizacja armii niemieckich i złożenie w połowie 1919 dowództwa. Sam osiadł w Hanowerze 15.

W II Rzeczypospolitej.

W ramach przywracania polskiego nazewnictwa rada miasta powróciła do nazwy ulicy Podgórnej, którą wcześniej przemianowano na Hindenburgstrasse. Na podstawie uchwały magistratu z dn. 29 VI1920 podjęto decyzję w oparciu o paragraf 6 i 7 ordynacji dla miast, mocą której należało obywateli honorowych miasta Poznania mianowanych przed 111919 z ksiąg wykreślić i odnośne

Zygmunt Kaczmarek

wzmianki w aktach umieścić. W ten sposób pozbawiono honorowego obywatelstwa miasta Poznania generałów: Hindenburga, Ludendorffa i Richarda Seeckta, byłego nadburmistrza R.Wittiga i naczelnego prezesa Wilhelma von Waldowa. Pod dokumentem tym znajdują się podpisy prezydenta J. Drwęskiego i Ka,. k 16 zmlercza a . W dniu 28 III 1919 zebrała się część członków Towarzystwa im. Hindenburga (Hindenburgmuzeum), gdyż większość członków opuściła Poznań, i postanowiła zmienić statut w paragrafie dotyczącym urzędowej obsady stanowiska prezesa i wiceprezesa (dotychczas funkcje te pełnili polski starosta krajowy i prezydent J. Drwęski). Zmieniono też tę część statutu (paragraf 14), która mówiła, że na wypadek rozwiązania Towarzystwa zbiory przechodziły na rzecz miasta Poznania. Pod zmienionym statutem Towarzystwa podpisał się Paul Uecker. Przed powzięciem ostatecznej decyzji przez Sąd Okręgowy w Poznaniu, zwrócił się on do Starostwa Grodzkiego w Poznaniu, Starostwa Krajowego, Urzędu Wojewódzkiego i policji. Wszystkie te urzędy były zgodne, iż ze względów formalnych nie należy zmieniać statutu (brak aktualnego spisu członków Towarzystwa i składu zarządu) oraz nie uznały faktu zebrania się kilku członków, którzy nie byli prawomocni do podejmowania uchwał a szczególnie zmiany statutu. Ponadto decydowały też względy polityczne. Wspomnianego Ueckera uznano za "agitatora niemieckiego" i dodawano, iż Towarzystwo "jako takie ze swymi celami nie ma dzisiaj w Polsce racji bytu" 17. W tej sytuacji członkowie Towarzystwa widocznie zaprzestali działalności, a powrócą do niej już w zmienionej sytuacji politycznej w 1934 r. Władze polskie w Poznaniu nie bardzo wiedziały w czyje ręce oddać zbiory i majątek Muzeum Hindenburga. Jeszcze w 1920 trwały dyskusje i uznawano, iż Towarzystwo było częściowo instytucją prywatną (dary prywatnych osób) i częściowo państwową (protektorat naczelnego prezesa i wyasygnowanie 50 tys. marek). Zapomniano o finansowaniu Muzeum także przez miasto. Ostatecznie zbiorami Muzeum zaopiekowała się Sekcja Naukowa Głównego Dowództwa Wojska Polskiego w Poznaniu 18. W okresie II Rzeczypospolitej prasa poznańska starała się odnotować ważniejsze wydarzenia związane z życiem Hindenburga. Jak już wspomniałem, "Kurier Poznański" zrecenzował w 1921 wspomnienia Hindenburga, a następnie relacjonował powrót Hindenburga na scenę polityczną w 1925 i zwycięstwo w wyborach prezydenckich oraz ponowne wybory w 1932 (zwycięstwo nad A. Hitlerem). Znamienny przypadek spotkał korespondenta "Kuriera Poznańskiego" w Berlinie Stanisława Bernatta, który w swej relacji ze stolicy Niemiec o sabotowaniu przez Rzeszę traktatu handlowego z Polską dodał, iż "osiemdziesięcioletni feldmarszałek cesarski von Hindenburg otrząsa się z drzemki w fotelu prezydenckim specjalnie wówczas, jeśli na porządku dziennym znajdują się sprawy militarne i sprawy polskie". Po tym artykule Bernatta zaproszono do urzędu prasowego, zapytano czy to on jest autorem tej relacji, czy może dopisano w redakcji. Bernatt pisze: "Dano mi możliwość wyłgania się. Jaoświadczyłem, że jestem autorem i wtedy powiedziano, iż bardzo im przykro, ale ponieważ obraziłem prezydenta Rzeszy, więc nie mogą utrzymywać ze mną stosunków i przestają mnie zapraszać na odbywające się co piątek herbatki w urzędzie prasowym"19. Należy dodać, iż na te spotkania przychodzili ministrowie i odpowiadali na pytania korespondentów zagranicznych. Nagły zgon prezydenta Hindenburga nastąpił 2 VIII 1934 w jego posiadłości Neudeck w Prusach Wschodnich, którą to posiadłość władze podarowały "po wieczne czasy feldmarszałkowi Hindenburgowi i jego rodzinie". Poznańska prasa szeroko relacjonowała przebieg pogrzebu Hindenburga, którego pochowano w tzw. wieży wodzów w Tanenbergu. Przypomniano jego związki z Poznaniem, pisano o jego rodzinie (miał syna Oskara - pułkownika i dwie córki) i snuto przypuszczenia co do dalszej polityki Niemiec wobec Polski. W "Kurierze Poznańskim" ukazał się artykuł Hindenburg a sprawa polska, pióra prawdopodobnie redaktora naczelnego Mariana Seydy. Przedstawiono w nim szeroko udokumentowane wypowiedzi Hindenburga i Ludendorffa, które dotyczyły ich stanowiska wobec m.in. niepodległości Polski 20 . N a ogół artykuły prasowe były dość życzliwe wobec osoby zmarłego prezydenta, ale wynikało to raczej z obawy przed jego następcą Adolfem Hitlerem. "N owy Kurier" pisał, że z Hindenburgiem odchodzi z areny politycznej Niemiec ostatni człowiek, którego ogromna popularność i autorytet nakładał Hitlerowi pewne ograniczenia. "Teraz Hitler - pisał «Nowy Kurier» - może realizować swe plany nakreślone w Mein Kampf'21. Natomiast "Kurier Poznański" z pewną nostalgią stwierdzał, iż ten żołnierz wyrosły w świecie innych poglądów, pojęć i odczuć nie zawsze musiał czuć się dobrze w atmosferze narodowo-socjalistycznej. Pozostawił Niemcy we władaniu swego przeciwnika z 1932 A. Hitlera. Już po pogrzebie Hindenburga "Kurier Poznański" zamieścił uwagi swego korespondenta z Berlina, w których pisał, iż śmierć prezydenta nie wywołała w Berlinie większego wrażenia, gdyż pamiętano mu wprawdzie sukcesy wojenne, ale także kryzys gospodarczy i trudne warunki materialne 22 . Zgodnie z protokołem dyplomatycznym kondolencje złożyli zarówno marszałek Józef Piłsudski, jak i prezydent Ignacy Mościcki oraz minister spraw zagranicznych Józef Beck. Na pogrzebie Polskę reprezentował ambasador w Berlinie Józef Lipski. W pogrzebie brała udział liczna grupa Niemców, która przywiozła "pozdrowienia z miasta urodzenia Hindenburga" 23. Natomiast w Poznaniu ludność niemiecka urządziła uroczystości żałobne, w których uczestniczyło ponad 4 tys. osób. W czasie uroczystości biły dzwony w kościołach ewangelickich, a na gmachach publicznych spuszczono sztandary do połowy masztu. Akademia żałobna odbyła się w sali Domu Ewangelickiego, w której wisiał wielki portret Hindenburga wypożyczony z Muzeum Wojskowego. W uroczystościach brali udział też przedstawiciele władz wojewódzkich, starostwa grodzkiego, wojska, policji, kolei, poczty i Uniwersytetu Poznańskiego. Szerszy zasięg miały uroczystości przed pomnikiem poległych podczas I wojny światowej na cmentarzu garnizonowym, które urządził konsulat niemiecki w Poznaniu. Oddzielne uroczystości urządzili też niemieccy studenci i kombatanci. Pewne akcenty polityczne zawarte były w przemówieniu "fiirera"

Zygmunt Kaczmarek

Niemców wielkopolskich Witzlebena, który podkreślał współpracę Hindenburga z Hitlerem i zaznaczył, że na czele Niemiec i Polski stanęło dwóch wybitnych mężów, do których naród może odnosić się z pełnym zaufaniem 24 . Wykorzystując poprawę stosunków polsko-niemieckich, poznańscy Niemcy postanowili najpierw założyć stowarzyszenie Deutscher Frontkampfbund, jednak po śmierci prezydenta powołano organizację Hindenburgbund, która zrzeszała byłych uczestników I wojny światowej i kultywowała pamięć zmarłego feldmarszałka. Organizacja ta nie odgrywała większej roli w życiu mniejszości niemieckiej. Według sprawozdań wojewody poznańskiego do końca 1934 zorganizowała ona jedno zebranie, także w 1936 r. odnotowano tylko jedno zebranie, które poświęcone było pamięci Fryderyka Wielkiego. Członkowie tego stowarzyszenia byli zwolennikami Deutsche V ereinugung 25 . Natomiast inicjatywa stowarzyszenia zmierzająca do wmurowania tablicy pamiątkowej w domu przy ul. Podgórnej 7, gdzie urodził się Hindenburg, spowodowała kryzys polityczny w radzie miejskiej Poznania.

Kamienica na Podgórnej 7

Ulica Podgórna powstała na miejscu dawnego Podwala. Zabudowano ją około 1800 r. Łączyła Bramę Wrocławską z Aleją Wilhelmowską (Marcinkowskiego). Mott y podaje, że w pierwszej połowie XIX wieku kamienicę na działce pod nr 7 pobudowała znana rodzina aptekarska Kolskich. Albertyna Kolska wynajmowała mieszkanie na parterze Karolowi Marcinkowskiemu. W jego mieszkaniu na ul. Podgórnej 7 odbyło się 19 IV 1841 historyczne zebranie, na którym powołano Towarzystwo Pomocy Naukowej dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Przewodniczącym Towarzystwa został K. Marcinkowski a członkami m.in. Karol Libelt, Gustaw Potworowski, Karol Stablewski, Wojciech Lipski. Celem Stowarzyszenia było "wydobywać z mas ludu zdatną młodzież, a wykrywszy jej talenta, obrócić ją na pożytek kraju, dając pomoc i stosowny kierunek jej wykształcenia". Z pomocy stypendialnej Towarzystwa korzystali później wybitni poznaniacy: Marian Seyda, Konrad Kolszewski, Celestyn Rydlewski, Zygmunt Głowacki, Ludwik Begale, Kazimierz Bajoński, Antoni Wolski, Bronisław Niklewski. Warto dodać, iż u córki Albertyny Kolskiej w Dąbrówce Ludomskiej dokończył żywota w 1846 Marcinkowski 26 . W mieszkaniu na Podgórnej 7 przyszedł na świat 2 X1847 Paul Hindenburg, w rodzinie Roberta, podporucznika (później doszedł do stopnia majora) 18 Pułku Piechoty, i Luizy Schwickort (córka poznańskiego lekarza).

Około 1900 kamienicę przy Podgórnej 7 nabył Roman Szymański, powstaniec 1863, wydawca i dziennikarz, poseł do parlamentu niemieckiego. W domu tym mieściła się redakcja, administracja i drukarnia "Orędownika", który ukazywał się od 1871 r. W dn. 2 VIII 1906 założona została tutaj "Nowa Drukarnia Polska", spółka z ograniczoną odpowiedzialnością z kapitałem 80 tys. marek. Jej udziałowcami było 28 osób, a zarząd Spółki stanowili: Roman Szymański, Marian Seyda, Roman Leitgeber. Spółka ta nabyła od Szymańskiego wspomnianego

"Orędownika" za sumę 65 tys. marek. W tym domu też zaczął się ukazywać inny wpływowy dziennik - "Kurier Poznański" (20 IX 1906). Wydawnictwo obu dzienników mieściło się tutaj do 1 IX 1912 r., kiedy przeniesione zostało do kamienicy przy ul. Św. Marcin 63. Szymański zmarł w 1908 r. Do jego spadkobierców zwrócili się w 1914 przedstawiciele władz niemieckich, gdyż chcieli zakupić kamienicę i umiejscowić tutaj Muzeum im. Hindenburga. Rodzina Szymańskiego odmówiła i dom pozostał w polskich rękach. Dopiero po 1918 r. kamienica sprzedana została Spółce Pedagogicznej, która urządziła tutaj księgarnię. Po prawej stronie frontu kamienicy umieszczona została tablica pamiątkowa ku czci Karola Marcinkowskiego. Natomiast po lewej stronie wspomnianie Towarzystwo zaproponowało w 1935 r. wmurowanie tablicy poświęconej Hindenburgowi. "Kurier Poznański" zamieścił fotografię domu ze wskazówką gdzie chciano umieścić tablicę. Miała to być tablica marmurowa z reprodukcją głowy Hindenburga w brązie i napisami w języku polskim i niemieckim 27.

"Czy jesteśmy przeciwni - pisał "Kurier Poznański" - "by Niemcy czcili Hindenburga? Zgoła nie! Mają Niemcy po temu wszelkie powody, mają obowiązek moralno-narodowy. Niech Niemcy czczą wszędzie tylko nie w Polsce i to szczególnie na ziemiach zachodnich i w ich stolicy Poznaniu ,,28. Przy tej okazji obciążano Hindenburga, iż składał obietnice na rzecz niepodległości Polski po to, aby pozyskać rekruta na wojnę i przyczynił się do skazania i internowania legionistów J. Piłsudskiego. Ponadto oskarżano go o planowanie czwartego rozbioru Polski i niechęć zwrotu ziem zachodnich w chwili załamania się potęgi Niemiec. Jednocześnie przypomniano, iż w Dreźnie wzniesiono pomnik Chopinowi, ale w Lipsku zmieniono nazwę ulicy i mostu, które nosiły imię księcia Józefa Poniatowskiego. Także w Gdańsku usunięto polskie orły. W zakończeniu "Kurier Poznański" pisał ironicznie, iż zwolennicy umieszczenia tablicy mają napisać w imię przyjaźni polsko-niemieckiej "Hindenburgowi - wdzięczni Polacy"29. Przypomniał też, iż właścicielem kamienicy jest "Spółka Pedagogiczna", która musi wyrazić zgodę. Oburzenie "Kuriera" było zrozumiałe, gdyż w tym domu przez kilka lat mieściło się jego wydawnictwo, a ponadto krótko po śmierci Hindenburga cofnięto debit tego pisma na terenie Niemiec. To samo pismo zamieściło wiersz pt. Ulice Poznania autorstwa Elżbiety Marweg-Piechockiej, który korespondował w pewnym sensie z trwającym sporem wokół kamienicy na Podgórnej 7.

Są w Poznaniu ulice, skąd wiew wieje cmentarny Choć tam domy szczebiotem biją i rozgwarem Choć się w nich okna światłem i weselem żarzą Od słonecznych pokoi - iycie bije parem.

Ajednak domy one, jak otwarte groby Rzucają na mą duszę cień jakiś pomroczny.

Przywodzą mi na pamięć dnie pełne żałoby Gdy z nich ktoś Z bliskich wzlatał w lot swój nadobłoczny3o.

Zygmunt Kaczmarek

Spór wokół tablicy Hindenburga

Pod koniec urzędowania prezydenta C. Ratajskiego i wkrótce po smlerci prezydenta Hindenburga w sierpniu 1934 przybyła do rady miejskiej delegacja mniejszości niemieckiej z ks. kanonikiem Albertem Steuerem z propozycją wmurowania tablicy pamiątkowej ku czci zmarłego prezydenta. Prośbę tę przedstawiono C. Ratajskiemu. Prezydent miasta odpowiedział, iż porozumie się w tej sprawie z właściwymi władzami i właścicielem domu. Ratajski nie nadał biegu sprawie, nie informował o tym magistratu i rady, gdyż jak wiadomo władze państwowe nie zatwierdziły jego ponownego wyboru na stanowisko prezydenta miasta. Komisarycznym prezydentem został płk. Erwin Więckowski. Rok później Stowarzyszenie im. Hindenburga przysłało do Wydziału N adzoru Budowlanego Zarządu Miasta projekt tablicy i wniosek formalny o zezwolenie na jej umieszczenie. Wniosek ten prezydent Więckowski przedstawił na posiedzeniu magistratu w dniu 17IX 1935. Większość członków magistratu była skłonna przychylić się do prośby Stowarzyszenia im. Hindenburga. Szczególnie aktywnymi byli prezydent Więckowski i Zygmunt Zaleski. Używali oni argumentów o charakterze politycznym. Należało zgodzić się na umieszczenie tablicy - twierdzili zwolennicy - ze względów międzynarodowych i dyplomatycznych, gdyż nie można utrudniać pracy Ministerstwu Spraw Zagranicznych. Ponadto uznali oni, iż tablica poświęcona Hindeburgowi ma tylko wydźwięk kulturalny. Ponieważ ławnicy reprezentujący Stronnictwo N arodowe życzyli sobie, aby sprawę tablicy przedstawić radzie miejskiej, na co prezydent Więckowski nie wyraził zgody, polecił on Zaleskiemu zasięgnąć opinii od prezesów klubów w radzie miejskiej: Bogdana Jarochowskiego (endecja) i Walentego Machowskiego (sanacja). W tej sprawie odbyło się formalne głosowanie. Zdecydowanym przeciwnikiem umieszczenia tablicy był tylko Stefan Kałamajski. Z pozostałych członków magistratu nie był obecny podczas głosowania Jan Skotarek. Pozostali głosowali za (w tym także dwóch członków reprezentujących Stronnictwo Narodowe: dr Stefan Piotrowski i dr Władysław Dalbor). Owych członków SN napiętnował "Kurier Poznański". Pisał on, iż wbrew całej tradycji obozu narodowego głosowali oni za umieszczeniem tablicy Hindenburga, choć żądali odesłania tej sprawy do rady miejskiej. Kilka dni później "Kurier Poznański" ogłosił oświadczenie ławników SN: Dalbora, Piotrowskiego, Skotarka, którzy postanowili oddać się pod osąd władz SN w Poznaniu 31 . Zgodnie z uchwałą magistratu Zaleski zwrócił się o opinię do prezesów klubów. Według relacji prezydenta Więckowskiego, prezes Narodowego Klubu Gospodarczego (sanacja) Walenty Machowski natychmiast wyraził sprzeciw wobec propozycji Zaleskiego i radził nie udzielać zezwolenia na wniosek Stowarzyszenia Hindenburga, uważając , że w obecnej sytuacji jest to niemożliwe do spełnienia. Natomiast - zdaniem Więckowskiego - drugi prezes Bogdan Jarochowski (Klub N arodowy) nie wyraził natychmiastowego sprzeciwu, ale obiecał dać odpowiedź po wysłuchaniu opinii swego klubu. Według relacji Jarochowskiego, którą opublikował "Kurier Poznański", prezes Klubu Narodowego miał oświadczyć Zaleskiemu, iż "osobiście bardzo dziwi się, że przychodzi on

jako rodowity Poznańczyk z takim projektem i to do Klubu Narodowego, którego linię polityczną przecież zna"32. Potwierdził, iż urzędową odpowiedź Klubu Zaleski otrzyma później. Wokół sprawy tablicy Hindenburga rozpętała się polemika prasowa, głównie między prorządowym "Nowym Kurierem", który starał się usprawiedliwić prezydenta Więckowskiego i Zaleskiego, a "Kurierem Poznańskim", który tej sprawie poświęcił aż cztery artykuły (z tego dwa na pierwszej stronie). Oskarżano się o głoszenie nieprawdy, a "Kurier Poznański" poinformował czytelników, że jeśli jego informacje nie są ścisłe, to prosi prezydenta Więckowskiego o wytoczenie mu procesu sądowego. Na szczęście do procesu nie doszło. W dniu 24 IX 1935 odbyło się ponowne zebranie magistratu i na poufnej części uznał on sprawę tablicy Hindenburga za nie aktualną. W opublikowanym oświadczeniu Więckowski napisał, iż podejmując taką decyzję wzięto pod uwagę rdzennie polski charakter miasta, opinię społeczną jak i względy międzynarodowe 33 . Jak już wspomniałem pod koniec II Rzeczypospolitej Stowarzyszenie im.

Hindenburga nie przejawiało większej aktywności, a i kult b.prezydenta zszedł na drugi plan. W 1936 starosta grodzki w Poznaniu pisał w swym sprawozdaniu, iż z czterech organizacji niemieckich mających swe siedziby w Poznaniu, portrety Hindenburga wisiały w trzech (w Jungdeutsche Partei przy ul. Mickiewicza 30 wisiały portrety: A. Hitlera, prezydenta I. Mościckiego i dwóch przywódców tej partii)34. Ze śmiercią Hindenburga związany jest też pewien wątek kryminalny. Po jego śmierci grasował po wielkopolsce osobnik, który informował miejscowych Niemców, iż prezydent zapisał im w testamencie znaczną część majątku. Ów oszust sprzedawał Niemcom za co najmniej dwa złote fałszywe kwestionariusze upoważniające do podjęcia spadku po byłym prezydencie. Wyznaczył on dzień 21 marca 1935 r. jako dzień podjęcia spadku, która miała nastąpić w konsulacie niemieckim w Poznaniu. Rzeczywiście, w dniu tym przybyło do konsulatu kilkuses Niemców, którzy domagali się wypłaty należności. Zbałamuconych Niemców musiała rozproszyć polska policja. 35 Na zakończenie trzeba powiedzieć, iż dowódca wojsk niemieckich w Poznaniu już 2 X 1939, w dniu urodzin Hindenburga, odsłonił kujego czci tablicę pamiątkową przy ul. Podgórnej 7. Podczas tej uroczystości ponownie przemianowano ulicę Podgórną na Hindenburga. Rok później władze niemieckie nazwały im. Hindenburga męskie gimnazjum w Poznaniu 36 . Natychmiast po wyzwoleniu powrócono znów do ulicy Podgórnej.

PRZYPISYl "Kurier Poznański" nr 25 z l II 1921 2 Edyta Połczyńska, Życie kulturalne w Poznaniu w XIX w. i na początku XX w. (w:) Dzieje Poznania, pod red. 1. Topolskiego i L. Trzeciakowskiego. Poznań 1995, s. 630 3 Tamże, Mieczysław Kadelski, Rozwój liczbowy i rozmieszczenie ludności, s. 225 4 Tamże, L. Trzeciakowski, Poznań w latach Wielkiej Wojny, s. 759-760 5 "Kurier Poznański" nr 264 z 16 XI 1914

Zygmunt Kaczmarek

. ,

6 Tamże, nr 250 z 30 X 1914 7 W radzie miejskiej reprezentowali wówczas ludność polską m.in. K. Hącia, Z. Lewandowski, J. Kosicki, K. Kolszewski, T. Krause, B. Szulczewski i S. Karwowski 8 Archiwum Państwowe Poznania, Akta m. Poznania, syg. 2080. W Hanowerze przygotowano album poświęcony Hindenburgowi. W związku z tym organizatorzy zwrócili się do magistratu poznańskiego z prośbą o pocztówki związane z pobytem feldmarszałka w Poznaniu. Władze miasta proponowały widok Zamku i jego wnętrze, gdyż, jak podkreślano, tutaj do połowy lutego 1915 była kwatera Hindenburga, z której kierował walkami armii niemieckiej na wschodzie. 9 Kazimierz Hącia (1877-1934). Prawnik i ekonomista, członek rady miejskiej Poznania, minister przemysłu i handlu w rządzie L Paderewskiego, dyr. Polskiego Banku Handlowego w Poznaniu. 10 Dyskusja mieczy polskim a żydowskim i niemieckim radnym zaostrzała się w miarę napływających niezbyt pomyślnych informacji dla Niemców z frontu. Radny Karwowski domagał się od nadburmistrza Wilmsa, aby wprowadzić język polski do szkół. Wilms oświadczył z pewną dyplomacją, iż trzeba poczekać z tą decyzją do końca wojny. Natomiast radny pochodzenia żydowskiego Kirschner dodał dość pewnie, iż żądanie Karwowskiego nigdy nie będzie spełnione, gdyż Niemcy mają w inteligencji i technice przewagę nad R ą. Ten sam radny oświadczył, iż w Poznaniu nie ma Niemców i Żydów, ale są niemieccy protestanci i niemieccy izraelici. "Kurier Poznański" nr 57 z 10 III 1916. 11 APP. Akta starostwa grodzkiego Poznań, syg. 205.

Stowarzyszenie Muzeum im. Hindenburga zarejestrowano 28111917. Przewodniczącym był starosta krajowy, a drugim przewodniczącym nadburmistrz Poznania E. Wilms. W zarządzie zasiadali najwyżsi urzędnicy niemieccy a także przedsiębiorcy i właściciele zakładów usługowych. 12 "Kurier Poznański" nr 8 z 11 IV 1916.

13 "Kurier Poznański" nr 226 z 4 X 1917.

14 Z. Boras, L. Trzeciakowski, W dawnym Poznaniu. Poznań 1969, s. 326.

15 APP. Akta m. Poznania, syg. 2080.

16 Tamże.

17 APP. Starostwo grodzkie w Poznaniu, syg. 205.

18 Tamże.

19 Relacja Stanisława Bernatta. Zbiory autora.

20 "Kurier Poznański" nr 437 z 24 IX 1934.

21 "Nowy Kurier" nr 177 z 5 VIII 1934.

22 "Kurier Poznański" nr 367 z 17 VIII 1934.

23 Tamże, nr 353 z 8 VIII 1934.

24 APP. Urząd Wojewódzki Poznański, syg. 5677; "Kurier Poznański" nr 353 z 8 VIII 1934.

25 APP. Starostwo grodzkie w Poznaniu, syg. 60 i 222. Zebranie Stowarzyszenia odbywało się w domu niemieckim przy ul. Grobla 25. Członkami tego Stowarzyszenia byli też trzej obywatele niemieccy zamieszkali w Poznaniu. 26 M. Mott y, Przechadzki po mieście. Poznań 1957; W. Jakóbczyk, Towarzystwo Naukowej Pomocy w Wielkopolsce 1841-1939. Poznań 1985. 27 "Kurier Poznański" nr 345 z 3 VIII 1934.

28 Tamże, nr 37 z 4 IX 1935.

29 Tamże.

30 Tamże, nr 446 z 29 IX 1935.

31 Tamże, nr 456 z 6 X 1935, 463 z 9 X 1935; "Nowy Kurier" z 6 X 1935 podaje skład Magistratu: E. Więckowski, S. Czasz, W. Dalbor, S. Kałamajski, Z. Kosidowski, Z. Marchwicki, S. Piotrowski, T. Rugę, J. Skotarek, T. Szulc i Z. Zaleski. 32 Tamże, nr 446 z 29 IX 1935.

33 "Nowy Kurier" nr 226 z l X 1935.

34 APP. Starostwo grodzkie Poznań, syg. 222.

35 Sprytne oszustwo, "Nowy Kurier" nr 71 z 23 III !935.

36 Cz. Łuczak, Dzień po dniu w okupowanym Poznaniu, Poznań 1989.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1995 R.63 Nr4; Poznań w literaturze, literatura w Poznaniu dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry