Z DZIE.JOW STOSUNKU POZNANIAdzić pierwiaste,k despoty.::zny i centralizujący, gdy tymczasem wszeC'hsłoWli,ailszcz}'lwa wyobraża żywioł, literalny i federacyjny". "W różnicy obu tych pojęć, mówi dalej Magdziński, t:Jpiemjąc się na Łyskowskim, spoazywają różnice owe'j cywilizacji europejskie;j, wschodniej i ,zachodniej, i w nłej le:ży terminologiczne ich zna''::zenie. Różnice te są wynikiem nowszych czasów, prlz.yczy;na ich nie leży w różnicy zdań politycznych, le'cz tkwią one h5sbrycznie w dawnych stuleciach... Z mos'kwicytzmem i prawosławiem zlał się azjatycki mongolizm i stąd też socjalne i polity.::zne pojęcia i lnsty!lucje Moskali, objawiające się d.zisiaj (t. zn. w 'l'. 1880) w Rosji, zdradLają, pokost mongolski i azjatycką kulturę. Poęda o osobistej własno.ści, a osobistej wolmJiŚci, są tam jelszc:ze wcale nie wyksll,tałcone, i stąd też znajd.ujemy tam objaw, gdzieindziej nieznany t. j. że komunizm, nihilizm i panslawizm zdają się sobie być pokrewnemi. Tworzą one też zasadniczą pods'lawę panslawizmu, kt(lry odrzuca wszelką indywidualność tak własności jak '\soby, a wlięc ma charakter despotyczny i c entralisty"zny, i wskutek tejj włalSności stoi w diametralnem przec.iwieńS\l.wie do cywilizacji za chodnio-europejsikiej." "Natomiast szcz,epy słowiańskie, mówi dalej Magdziński, należące do zachodniego K':J,śdoła, przyjęły równiez oświatę zachodnią. Dzieje Polski i Czech dowoc1zą we wspanialyh .
Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1929 R.7 Nr3
Czas czytania: ok. 8 min.zarysach wc'zesne,;)1 rozkwitu zachodniej cywilizacji pomiędzy Słowianami, a mimo nieszczęścia, które spotikało te SZdZepy słowiańskie nie bez winy ludów zachodnich, opierają się ich soci'alne i politycwe idee ,na za..::hodniej oświacie, i dążeniami S'wemi zmie,rzającemi ch indywidualizmu i federa1Lzmu wręcz się a-ó:ł;nią od despotyaznego panlslawizmu." W rok po rozprawie posła T e"JHla Magdzińskiego z penslawizmem w parlamencie niemieckim, a więc w r. 1881, zaczął wyda wać Józef ChodSlZews,ki "P r z e g l ą ,dl S ł o w li a ń s k i, d w u t Y g '3 d n i k p o ś w ię c a n y w z a j e m n, o Ś c i s ł 0w i a ń s k i e j, a m i a In O' w i c i e 'S pr a W' o m p Q l s k i m, czeskim i ruskim". W artykule wstępnym p. t. "Polac y i S ł o w i a n i e" Chocis!Z'ewski pierwszy mO'ze) ,z Polaków wystąpił przedwko złudzeniu, że Rusini inne. abce n:arooJ'wości, zamieszkujące dawny, historyczny obszar !Polski, poprą n.alSzą dążność do niepodlegbści, że Ru.sini to tylkO' "gente Rutheni". a "natiane Paloni". A gdyby tak Rusini, których jelst II
KRONIKA MIASTA POZNANIAwięcej niż iPolaków, chcieli o nas powiedzieć, "gente Polonii", "natbne Rutheni", pyta Chociszewski. "Powied:zmy soBie prawdę, woła Chocisz,ewski, choćby bardzo gorz,ką, że jeslteśmy sbhi, że marz;ymy wciąż o Polsce z r. 1772 między dwoma morzami i wmawiamy w siebie, że naród n.sz liczy 2'0 milljonów ludn'J'śd. Na mocy tego fałszywego obliczenia porywa!liśmy się do broni. Zapewne, że na ziemi polskiej w granicach z 1772 (r.) żyje 20 milj,onów ludności, nawet więej, ale czyż to wszyscy Polacy?" "Jeżeli źle ten czyniłby, ktoby umniejszał licZJhę polskiej ludnoIści, nierównie źle si i ten przysługuje naszej sprawie', kb podwyżslza tę liczbę, wliczając w nią żywioły, na których ni,e mo.ź.na polegać". Inna il"zecz, wywodzi dalej Chociszewski, pomyśleć o 'pobrataniu się Polaków z Słowianamli, o urzeczywistnieniu idei wzajemności słowiańskiej. "Gdyby się dokonała, cytuję dosłownie, nowa Utaja iP.OIlski z Słowiańszczyzną, na wzór unji w Lublinie r. 1569, wt,eay stalibyśmy się potęgą, któraby mogła z każdem mocarstwem się mi,e'rzyć i Ikażd'ą napaść odeprzeć". Nawraca więc Chociszewski do idei Tytusa Działyńskie'go, z tą jednak wielką lCóżnicą, ż,e ChodSizewski miejsce naclzelne w tej unji przyznawał Polsce, Dzrałyński zaś Ros!jli Alek,sanJ.ra II. W dalszym ciągu artykułu Chocis.?:elwki wykłada różnicę pomiędzy panslawizmem i dążnością wszechsłowi.ańJską, opie- · ;rając saę, j,aik Teofil Magdiziński, na cytowanej wyżej rOlZprawie, Ignacego ŁyskoW'skiego. Ignacy ł.yskowski, mówiąc nawiasem, należał do najdzielni.ejszych s,zerrmierzy idei słowiańskiej na Pomorlz.u; wliele aJrltykułów w tej sprawi pomieścił w "Nadwiślaninie", wydawanym w Chełmnie przez Gołkowlskie:go, a późniea Ignacego Danielewskiego.
Owa unja Polski z Słowiańsz'zyzną, o której marzył ChocisIZewski, miała 0bjąć tylko część Słowiańszczyzny. "Wielka to zaiste: myśl, pisze Chociszews'ki, połączenie w jedno 90 miljon6w Słowia:n, ale to marzenie tylko, któa:'e chyba 'kli,edyś się ziści, dziś te miljon'Y mogłyby się tylko po,łąc.zyć pod grozą rosyjskiego knuta.... Na cóż od \I'.azu mają się łączyć wszystkie ludy słowiańskie wijedno - niech się połąc'zy naprzód część pewna Słowiańszczyzny, posiadająca wspólne dążnośd, P:I)Z.ost.ająca w niewoli i stykająca się jeograficznie, .a potem znajdzie ,się reszta.... daniem naszem tneba się dziś starać tylko o po
łączenie w jedną całość Polaków, Czechów i Rusinów.... Z Rusią właściwie wypadłoby odnowić unję lubelską - Czesi gotowi są kalŻdej chwili połączyć się: ściśle z nami, gdybyśmy tylko sami chcieli i Dakikolwiek początek w tym kie'runku u.::zynili". Choci!sz'W'S'ki, szukając argumentów przemawiających za takiem połączeniem, przypomina na wet ową lelgendę Q poe.naniu się .trzech hrtad Lecha, Czecha i Rusa i zbud3waniu miasta POZinania na pamiątkę teg,o zdarzenia. "Ci trzej bracia, cytuję d3słownie, są ta prao,jcowie trze'h głównych szc:zepów słow5ańskich, t. j. 1P0lakÓw, Czechów i Rusinów, a jeżeli ci patrj:archowie po latach rozłąki poznali się znowu, to mimowoli budzi 'się pytanie: kiedyż i ich wnukowie si poznają i połączą, aby iść razem ręka w rękę i pracować dla własnego wybawienia z domu ,niewoli/Ol
Wynika sll;ąd, że Choci.slzewki, zwalczający ;złudzenia co do siły liczebnej Pdaków, sam popadł w złudzenia innego rodnju. W term też źródło niepow,3id 1 zenia jego. akcji ,1 jego dwutlygodniJka. Obojętność, a nawet op6r pewnej części inteligen,cji polskiej przewiJdywał Ch:}dszeW'ski zgóry. Nie sipodziewał się atoli zapewne tak niesłychanie ostrego wystąpienia pl1zeciwko sobie dw6ch naczelnych pi&m poznańskich, mianowicie "Dz.iennikat 1P0znańskiego" i "Kurjera Poznańskieg:)". Pierwszy pisał, źe, ChociszW'&ki "wdaje się w nie swoje !."IZeczy", "że nie powinien się tykać tej... "delik,ttnej" kwestji "słowiańskiej wzajemności", zc; "nie 'sprosta temu", że dzień każdy przekonywa o t,em, "jak trudno jeden na'ród słowiański p:JlgQdzić z dlrugim, chociażby nawet Seu:bów i Bułgarów, nie mÓwiąc już o Rosji i Polakach, a p. Chociszewski rwie się do zbudowamia wzajemności powszechno-sbwiańskiej, z któr j... najlic,zn:iej-s:zy naród słoW'iańs!ki, bo Rosjan, wyklucza, a ognisk Zych słowiańskiego szuka w Pradze, Lwowie, Zagrzebiu i Budyszynae', .a nie w Warszawie i w Moskwie", że wlreszcie w Wie.lkopolsce anil 10 nie znajdzie się osób wpływowych, któreby poparły jeg:o "Przegląd Słowiańskii". I tygodnik "Warta" Id'a Ludwika Rzepeckiego wystąpił pl1zeciwlko Chociszewskiemu, nazywając jego "Przegląd SłaWliański", "fan/tasty.::zną produkcją". ChodsZJewski bronił się bardzo niezręcznie, mianJwicie w następujący sp-osób (cytuję dosłownie): "Potem twierdzi ów kOr'espondent, że redakcja
*8
KRONIKA MIASTA POZNANIA
Przeglądu podjęła się rozstrzygania kwestyj, o których nie ma najmniejszego wyo,brażenia. Innemi słowy "Wada" twierdzi, że redakcja PTlzeglądu jest ograniczoną i głupią.... Należało było choć p.) królbce taki ciężki za!I'zut udowodnić', .a zaiJste jest to cięŻ1ki zarzut zarzucać komuś publicznie głupotę". W ten 'Siposób został "Przegląd Sbwiański" ubity juz po ,sześciu miesiąach ilstnienia.
ZAPISKI.
JAK KRAUTHOFER STAŁ SIĘ KROTOWSKIM? Jak6b Knuthofet' wspomniany w rozprawie o stosunku Poznania do zagadnień słowiańskich w wieku XIX, prawnik z zawodu, partyzant W 'T. 1848, uwijający się za Prus.akami w okolicach Kórnika, zmienił nazwisko swoje na "K!I'otowsiki" w r. 1848, jak wynika z natatki, umieszczonej w nume:rze 10 "Gazety Polskiej", Q1"ganu Hipolita Cegielskiego, z dnia 3. kwietnia: "Z Poznania, dnia 1 kwietnia. Komitet Narodowy otrzymał następują.::e doniesienie: Poznań 31 marca 1848. Do Prześwietnego Komitetu- Narodowego W. X. Poznańskiego w Poznaniu. Mój pr,adziad przesiedlił się, zapewne w bied.zie, z Scheslitz w Bawarji do Polski, mój dziad i ojciec rodzili się i spoczywagą, wraz z pradziadem, na polskiej ,ziemi; matka moja jest z Ochockich, matka dzieci moich z Kołudzki.::hj oddawna przeto rodziny mojej oiczyznajest Polska. Jako prawy syn, składając znaki obczyzny, oświad'czam Prześwietnemu Komitetowi: iż odtąd wraz z dziećmi moj€mi, Bolesławm, Józefą, Mieczysławem i Marją przybieramy polskie nazwis,ko "Krotowski". Łączę itd. Jakób Krauthofer - Krotowski". A. Woj!t,kowsk.
DZIAŁ BIEŻĄCY.
Ks. W a c ł a w M a y e r.
WIEŻA PRZY KOśCIELE śW. MARCINA.
StOli dzisiaj wiea przy ,kościele św. Marcina, stoi gako ozdobai m::Jnument piękny tej okolicy i całego miasta. Wrosła Itlak w miejsce, - choć niej alko od wczoraj tam jest; - że całej tej okolicy be'z i!JiCij wystawić sobie nie można. A szły płoche s,łuchy, że poaobn:t Wlieża będzie rozehrana, że rząd na nią patrzy niechętnie, że niema pozwolenia na jej wykończe.nie. Wszystko było niepr.awdą, wszystko fał,szem, wszystko z palca wyssane. Wieża stanęła i niech tylko ci wszyscy, którzy te fałsze rozsiewali popat'rzą dziś objektywnem okiem w górę, a mianowicie niech im Pan Bóg da odczekać całego entourage i obudowania, które da Bóg tam sJtanie, a ręczę, że z Szawł6w .niewiernych i wrogów Chrystusa, o ile się już nie stali, staną się Pawłami i tak ogniście będą bronili dzielności ówczelS)nej rady parafjalnej, jak Paweł św. Chrystusa p:) swojem Inawlróceniu. Co nas zniewoliło odstąpić od zamiaru pobudowania skromne dzwonnicy, a wystawić monrumentalną tę wieżę? Kościół św. Mar.:=illa nie p::Jsiada prawie żadnych wartościowych skarbów jak j-e np. posiadają w częśd kościoły św. W oj,di1echa, czy św. Jana. Wszystko co mu pozosta:ło 'z dawnej gbrji to S,ą jego dzwony, których prawie ni!ktt nie zna i nikt nie docenia, pOinieważ zagr,zebanc, były w nędznej szopie za pomnikiem Mick'i,ewicza dawnej dzwonnicy, kWre!j konstrukcja była niepewn.a już i dlatego zagrożona. Dzwo,nów ty-=h nawet Niemcy, tak zachłanni na szlachetne kruszce p::Jdczas wojny, nie ośmielili się ruszyć, nie chcąc przyjść w podejrrzenie balrbarzyńców. Jeden iZ tych dzwonów, największy, ważący 36 ce'ntnarów, od lali. był nie czynnym, aby nie wywołać k.atastTofy. Kłapotem Rady ,kościelnej było ddawna doprowadzić dzwany te do dawnej świe'tnośd, aby one "grały" wiernm w momentach smutku i do skupienia nabożnego,.
KRONIKA MIASTA POZNANIA
Gdzie więc umie'śdć te dzwJny? A zatem logi.clzn:e i proste, tTZeba budować dzwonnicę nawą. Z początku był pomysl umieszczenia ich w wie,życzce skonstruowanej w tym ce'lu na kalenicy d'achu. Lecz czyż<by się tam wszystkie pomeśdły? Po przek)[l1aniu się naocznem, że plan ten eiSt nie,realny i ryzykowny :ze względu na słabość wiązadeł dachu i dachu samego dos.lzliśmy do tego przekonania, ż.e trzeba koniecznie umieścić dzwony gdzieindziej. A gdzie umieścić znowu tę no Wą dzwopnicę? Oczywiście nie tak, aby zatonęła między kominami dac,hów kamienic czynszowych, lecz na miejs'.:;u okazałem, godm:m świątyni pańskiej) aby była wido'zną z daleka i ze wszystkich sltron miasta, a dzwony w niej z,awieszqne, nieskrępowane juz, mogły wiemych nawoływać odo swych czynności reHgijnych. Dzwony więc same dopras<zały się o to miejsce. A d:J,pras:zały sę obok innych powodów o ta miejcee dla swojCJj wartości historycznej i adystycznej, czego 'l1.ajlepszem dowodem, że właśnie ta ich nadzwy.:z.ajna wartość Niemców zniewoliła', ze mimo 'Wojny kościoł:J'wi pozostawili je jako "Kunstdenkmaler I Klasse". Proszę wobec tego przytąć ,dlo wiadomości na tern miejscu czas ich p:>'Wistania i ich historję, by się przekonać o prawdziwości tych f.alktów. Posiada ich paraf ja św. MCI!rcina pięć, w tern 3 wielkie okazałe i 2 mniejs'ze. Jakie to ogromy te wielkie dzwony wyohrazi sobie każdy, skor:> się dowie, że j-eden z nich wai.,y 36 centnarów, drugi 16 J a trzeci 5. Najwięklszy z ni.:;h poświęcony jest Matce Boskiej. U szyi ma ozdoby w me,talu wykonane, przypominające prześliczne komnki. :Pod temi ozdobami znajduje się napil niemiec'ki: "Durch das Feuell" bin ich g ef10ss en. Chrystia:n Heinrich Witte aus Po'Sen 'bat mich gegossen" (przechodziłem przez ogień. l<irystjan Henryk Witte w Paznaniu mnie ulał). Na śred'nicy pod tern na:pisem zobaczysz pa jednej stronie w metalu wyciśnięty piękny wizerunek Zbawiciela ukrzyżowanego, ,a pod nim napis "Ecce Crucem Domini, Fugi/Le IPartels Adversae" (,ob krzyż Z.bawiciela, pierzchajde moce ponu.re). Po. drugiej stironie jest nadZiWyczaj udatnry wizerunek Matki Boskiej i ZJnane słowa: "Sub Tuum Pr,aesidium Confugimus Sancta Dei Gemetrix. Nostras Deprecatianes Ne De'spicias in Necesitatibu'S''' (Pod Twoją abranę uciekamy się święta Boża! Rodzicielko, naszemi praśbami
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1929 R.7 Nr3 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.