UDZIAŁ JÓZEFA WYBICKIEGO W ŻYCIU TEATRALNYM WIELKOPOLSKI
Kronika Miasta Poznania 1995 R.63 Nr2; Nasi Piastowie
Czas czytania: ok. 13 min.JÓZEF MODRZEJEWSKI
K to i w jakim stopniu brał udział w tworzeniu i utrwalaniu teatru miejskiego w Poznaniu? Jakie były racje i motywy angażowania niemałych środków i wysiłków dla realizacji takiego przedsięwzięcia? Czy można było liczyć na szerszy odzew i poparcie takiej inicjatywy wśród miejscowego społeczeństwa? Te i inne pytania powtarzają się w szeregu publikacji i spotykają się z różnymi odpowiedziami. Przyczyną tego jest nie tylko niedostatek źródeł, ale lapidarność i niedopowiedzenia w tych, które ujawniono dotąd. Stąd obraz początków sceny w "grodzie Przemyśla" pozostaje mocno zaciemniony. Najpełniej i najwszechstronniej wypowiedział się w tych sprawach Jarosław Maciejewski w swej ostatniej książce "Teatry poznańskie w latach panowania króla Stanisława Augusta". Wysunął on kilka sugestii opartych o zachowane dokumenty, wskazując przy tym dość wyraźnie na znaczną rolę, jaką miał odegrać w genezie teatru JózefWybickii. Przypuszcza np., że miał on współdziałać z Kazimierzem Raczyńskim, ówczesnym starostą wielkopolskim, w konkretnym "inspirowaniu i mecenacie" tej placówki. W innej, bardziej wyraźnej hipotezie, wskazuje, że wymieniona w liście z 6.VIII.1783 r. osoba "Jaśnie Pana Pułkownika" to właśnie ta sama postać, która staje w obronie aktorów a przeciw antreprenerowi w konflikcie o apanaże. Dzieje się to kilka miesięcy po rozpoczęciu działalności teatru w Poznaniu. Jeszcze innym dowodem uczestnictwa Wybickiego w kształtowaniu życia teatralnego naszego miasta ma być wzmianka w "Diariuszu podróży..." bratanka króla w r. 1784, która wymienia go jako cicerone księcia podczas spektaklu urządzonego w naszym mieście. Tym razem określa się go "podwojewodzim poznańskim". Autor wyjaśnia przy tym, że J. Wybickiego nazywano już dawniej "panem pułkownikiem", a funkcję podwojewodziego poznańskiego pełnił rzeczywiście, tyle że osiem lat wcześniej. W tym świetle udział jego we wspomnianych wydarzeniach zdaje się nie ulegać wątpliwości. Bardziej skomplikowana wydaje się rola, choć nie takjednostkowa, w "inspiracji i mecenacie" nowej placówki.
Józef Modrzejewski
Wiadomo, że pod koniec lat siedemdziesiątych XVIII wieku zwrócił on baczniejszą uwagę na owo królestwo Melpomeny. Sprawa ta nie była tak zaskakująca, jakby to wynikało z opinii badaczy, z którymi solidaryzuje się J. Maciejewski. W poprzedniej publikacji przytoczyłem materiały potwierdzające wczesną metrykę takich zainteresowań (udział w spektaklach teatru szkolnego w kolegium jezuickim), na kilkakrotne spotkania ze świeżymi reminiscencjami z tych czasów w trakcie kontaktów z J. Rogalińskim i K. Raczyńskim. Wskazywałem także, że w tych kolejnych etapach "flirtu z Melpomeną" nie był odosobniony, że ich konsekwencją było podjęcie działalności dramatopisarskiej obok S. Mycieiskiego i W. Bogusławskiego. J. Wybicki nie traktował więc tej dziedziny przypadkowo. Napisał pierwszą tzw. operę" Samson". Dedykował ją córce K. Raczyńskiego i umieścił adnotację, że ma zamiar odegrać znaczną rolę w twórczości teatralnej. Świadczyć to może w pewnej mierze o jakichś określonych zamysłach wokół tworzenia sceny zawodowej w Poznaniu i próbach zainteresowania nimi aktualnego protektora. Wątpliwości budzą jednak przypuszczenia J. Maciejewskiego, że w tej kolejnej fazie zamiłowań teatralnych był, obok K. Raczyńskiego, odosobniony. Zanim zajmiemy się przedstawieniem innych partnerów, wypada zwrócić uwagę na sytuację, w jakiej wtedy znajdował się każdy organizator sceny pochodzący ze szlachty. Doświadczył tego nawet W. Bogusławski i to właśnie na rodzimym gruncie. Bez problemów zawarł umowę z grupą aktorów, porozumiał się z władzami miejskimi, uzyskał lokal dla spektakli, ale wszystko odbywało się bądź w Warszawie lub za pośrednictwem pełnomocników. Sam jednak w Poznaniu się nie zjawił. Badacze tłumaczą to na ogół pewnymi perturbacjami w stolicy, w wyniku których jego pozycja uległa osłabieniu. Były także i inne powody tej absencji. Zasygnalizował je Z. Raszewski w rozprawie "Matczyna scheda Bogusławskiego "2, wskazując z jednej strony na wygórowane ambicje ojca Leopolda, które pozbawiły go obu majątków, a z drugiej na długoletni spór o wiano po matce (zresztą niewielkie), w który próbował ingerować sam król. Wydaje się, że główną rolę odegrało tu publiczne wyrzeczenie się Wojciecha przez jego ojca za wybranie profesji "komedianta". Pozostawało ono w zgodzie z opinią pewnej części szlachty. Potwierdza to jeszcze przykład innego reprezentanta tej klasy Dominika Morawskiego, który dla realizacji swych marzeń o królestwie Melpomeny musiał wyjechać na Wschód, na dwór Sapiehów w Różanym (zaczynał tam jako sufler w teatrze dworskim), a potem do Wilna, gdzie od r. 1785 współdziałał z W. Bogusławskim w prowadzeniu stałej sceny. Znamienne jest, że wszyscy autorzy herbarzy pmijają nawet po stu i więcej latach tego Morawskiego i jego genealogię. I. Maciejewski, świadomy takich trudności, nie wysuwa wprost ambicji J. Wybickiego jako organizatora teatru. Każe mu wraz z K. Raczyńskim podjąć zadanie określone jako "inspiracja i mecenat" sceny poznańskiej. Przypuszcza, że obaj mogli wpłynąć na W. Bogusławskiego, aby ten, jako bardziej doświadczony, zawarł nieodzowne na wstępie umowy z aktorami i władzami miejskimi. Niepowodzenie pierwszej enterpryzy, niewątpliwie skutkiem braku namIeJscu organizatora, uświadomi później naszemu działaczowi narodowemu znaczenie roli antreprenera. Na razie, podobnie jak S. Mycieiski i inni Wielkopolanie, zajmie się samym pisaniem sztuk teatralnych. Czy rzeczywiście nie było obok niego i K. Raczyńskiego innych zwolenników tworzenia sceny miejskiej w stolicy Wielkopolski? J. Maciejewski stanowczo wyklucza np. udział Sułkowskich. Niewątpliwie brak jest informacji o ich bezpośrednim zaangażowaniu. Ale są wskazówki pośrednie, częściowo przytoczone w jednym z cytatów na wstępie tej pracy. Chodzi o osoby pochodzące z kręgu wpływów teatru dworskiego w Rydzynie. Konflikt między aktorami, a następcą W. Bogusławskiego na stanowisku antreprenera, księciem J.M. Lubomirskim, który powstał w lecie 1783 r. na tle apanaży, ujawnił obok plenipotenta księcia P. Krzewińskiego także osobę Potworowskiego. Pierwszy przygotował obszerną relację o sporze, drugi - jak wynika z tekstu - ma ją przekazać księciu w Warszawie. J. Maciejewski utożsamia tego pośrednika z Janem Adamem z powiatu wschowskiego. T. Żychliński 3 uzupełnia te dane. Pisze, że chodzi tu o właściciela pięciu wsi w tamtym rejonie pochodzącego z rodziny kalwińskiej i wykazującego duże ambicje polityczne. Trudno wyobrazić sobie, aby człowiek taki miał być tylko zwykłym dostawcą listu. Musiały go zapewne interesować sprawy w nim zawarte, zwłaszcza, że miał okazję zetknąć się z nimi w najbliższym kręgu. Żona jego, Eleonora, należała bowiem do znanego z zamiłowań artystycznych rodu Bojanowskich, w znacznej części też kalwinów. Potworowscy, Bojanowscy i wielu innowierców pozostawało zaś w orbicie wpływów Sułkowskich. Dla nich kazał książę August wznieść zbór w Rydzynie (w latach 1779-83), dla nich organizował koncerty i spektakle w jego teatrze dworskim. Efektów tej działalności, nawet bardzo konkretnych, wcale nie brakuje. Bliska krewna żony Jana Adama - Krystyna Bojanowska - wyszła za mąż za Michała Sczanieckiego i z tego związku urodził się kolejny dramatopisarz wielkopolski - Józef Marcin. Był on młodszy od J. Wybickiego o dziewięć lat. T. Żychliński 4 ) podając szereg danych z jego biogramu informuje, że napisał osiem komedii i krotochwil, z których znana bliżej jest jedna pt. "Polowanie, czyli panicz w beczce" w trzech odsłonach ze wstawkami śpiewanymi. Powstała w r. 1790, ale wydana została dopiero 60 lat później. Brak jednak szczegółów o czasie podjęcia tej twórczości i sposobach jej prezentowania. Czy zajął się nią spontanicznie, czy pod wpływem J. Wybickiego (przez pewien czas był jego sąsiadem) trudno więc przesądzać. Także po Krystynie Bojanowskiej-Sczanieckiej zachowały się rękopisy jakichś utworów.
W strefie promieniowania sceny rydzyńskiej kształtowała swe zainteresowania nie tylko szlachta innowiercza i katolicka (np. Turnowie). Znany jest przykład właściciela Krzycka, który uwolnił od poddaństwa Marcina Kuńczewskiego udzielającego nauki gry na klawicymbale i na skrzypcach jego córkom. Należy tu wymienić przede wszystkim rodzinę Wańskich i pochodzącego z niej Karola Kurpińskiego. Jeden z tych utalentowanych muzyków - Jan, urodzony w r. 1756 w Bukowcu Górnym koło Włoszakowic, jest wymieniany w aktach katedralnych w Gnieźnie jako kompozytor z Poznania. Autorzy bio
Józef Modrzejewskigramu w "N owym Korbucie" stwierdzają, że był autorem uwertury do "opery" J. Wybickiego "Kmiotek". Są jednak przekazy, że pisał muzykę do innych utworów teatralnych nieznanych autorów wielkopolskich: "Powstanie" - przed r. 1786 i "Pasterz znad Wisły" - nieco później. Ale - jak zaznacza ksiądz Władysław Zientarski 5 - to tylko nieliczne zachowane relikty w bogatej twórczości poświęconej m.in. teatrowi. Będzie ją niebawem kontynuował sprowadzony przez Filipa Raczyńskiego do Rogalina kapelmistrz, Czech, Antoni Wejnert, autor ilustracji muzycznej do opery pierwszego kierownika ekipy aktorskiej6 w Poznaniu Józefa Srokowskiego - "Donner-Wetter, czyli kapral na werbunku". Czy ta wcale nie mała twórczość literacka i muzyczna wiązała się tylko z budzącymi się zamiłowaniami autorów do sztuki teatralnej, czy też była efektem powstania tej placówki - trudno generalnie przesądzać. Okazuje się, że w niektórych przypadkach (np. Wybickiego i nieznanych autorów librett operowych) mogła wynikać z chęci kontynuowania tradycji teatru szkolnego i dworskiego, a jednocześnie z tzw. aktualnego zapotrzebowania społecznego wszystkich środowisk społecznych. L. Bernacki informuje nas o niektórych nazwiskach młodocianych aktorów i osób, którym przekazywano dedykacje w teatrze pijarskim z połowy XVII i XVIII wieku. Są wśród nich Adam Kwilecki, kasztelanie Lędzki, Jan Poniński, wojewodzie poznański, Józef Wiesiołowski, łowczyc wieluński (wnuk poetki Elżbiety Drużbackiej) czy bracia Jan i Zygmunt Linowscy, skarbnikiewicze poznańscy. Ojciec tych ostatnich został potem dziadkiem W. Bogusławskiego. Byli to młodsi koledzy S. Mycieiskiego, znanego już w kraju autora komedii "Junak", który pojawia się w dokumentach z lat 1780, 81 i 88 jako posesjonat w miasteczku Raszków 7 , w sąsiedztwie wsi Sobota, niedawnej posiadłości Bogusławskich (koło Ostrowa Wlkp.). Czy i w jakim stopniu łączą się te przyjazdy do Wielkopolski ze sprawą powstania teatru miejskiego w Poznaniu - nie wiadomo. Wypada nam się tu tylko zastanowić nad dziwną zbieżnością czasową. Pewniejszy wydaje się jego związek z teatrzykiem Mycieiskich w Kobylem Polu, ale to sprawa chyba późniejsza. Dość żywa i charakterystyczna stała się wśród badaczy dyskusja nad rolą, jaką mogło odegrać w powstaniu sceny poznańskiej miejscowe mieszczaństwo, a zwłaszcza jego nowa grupa złożona z bogatych kupców, przedsiębiorców i bankierów, przeważnie przybyszów i innowierców. Pretekstem do tego była komedia Jana Boudoina pL "Burmistrz poznański", powstała w połowie r. 1782 w Warszawie. Ukazuje ona właśnie takie środowisko z jego rosnącymi ambicjami nie tylko w sferze handlowej, ale i w hierarchii społecznej. Z Raszewski s poświęca temu utworowi cały rozdział w swej książce "Staroświecczyzna", wymieniając przy tym nazwiska pierwowzorów postaci jak Goebel i Klug. Były one znane w Warszawie z rozlicznych kontaktów ze swymi odpowiednikami jak np. Blankiem (przyjmował do swej fabryki tytoniu młodocianego Mikołaja Chopina). Nasz badacz konkluduje, że owi pionierzy ówczesnego kapitalizmu w Poznaniu mogli nie tylko zamówić tekst "Burmistrza"..., ale mieli zamiar sobie "zafundować własny teatr".
J. Maciejewski, trzymając się swej tezy o "inspiracji i mecenacie" K. Raczyńskiego i J. Wybickiego, tłumaczy fabułę komedii i zamiar wystawienia jej w Poznaniu tylko chęcią poparcia dążeń nowej burżuazji. Nie neguje jednak udziału jej przedstawicieli w innych przypadkach, np. w sprowadzeniu do naszego miasta w r. 1784 zespołu aktorów niemieckich z Pragi. Dotyka to aspektu finansowego w tworzeniu i utrzymaniu tutaj placówki muzycznej. Wiadomo skądinąd, że J. Klug udzielał znacznych pożyczek (przeważnie bezzwrotnych) na cele kulturalne, m.in. na wyposażenie pałacu Górowskiego (potem Działyńskich). Utrzymywał też kontakty z przedstawicielami szlachty dysydenckiej, także członkami rodu Bojanowskich. Później związał się z nimi rodzinnie (wydał swą córkę Juliannę za Józefa Niemojewskiego, którego matką była Elżbieta Bojanowska i stąd widzimy go w przyszłości jako dziadka Antoniny i Ksawerego Zboińskich, zaprzyjaźnionych z rodziną Chopina). Z tych wszystkich rozważań wynika dość wyraźnie, że sprawą powstania i działania teatru miejskiego w Poznaniu byli zainteresowani przedstawiciele wszystkich środowisk. Udział ich w tych zabiegach był oczywiście różny i wynikał z różnych motywów. W tej sytuacji każda inicjatywa mogła liczyć na poparcie, a więc także wysuwana kilkakrotnie "inspiracja i mecenat" K. Raczyńskiego i J. Wybickiego. Dla naszego działacza taka sytuacja sprzyjała przede wszystkim zapoczątkowaniu i rozwijaniu twórczości dramatycznej. Choć zrazu nie była przeznaczona do prezentacji na miejscu, przecież znajdowała sprzyjający klimat i atmosferę. W nowo zakupionym majątku Manieczki napisał w dekadzie lat osiemdziesiątych XVIII wieku dziesięć tragedii, komedii i "oper". Zetknięcie się bezpośrednio w Poznaniu z szeregiem problemów teatralnych pozwalało mu zapoznać się z nimi bliżej i podjąć samodzielne przedsięwzięcia. Takim był amatorski Teatre Plaisance, w którym był nie tylko autorem, ale antreprenerem, reżyserem i organizatorem widowni. Ilustruje to list skierowany do J. Turny w sprawie urządzenia spektaklu "Kmiotek" w dworku radomickim 9 .
Z adnotacji na tekście utworu wynika, że był wykonywany wcześniej dwa razy w samych Manieczkach. J. Maciejewski sygnalizuje o dalszych imprezach tego typu m.in. w Kołaczkowie, Kościelcu i Dobrzycy. Protektorami ich były Helena z Konarskich Dąmbska i Ludwika z Błeszyńskich Gorzeńska. Odbywały się albo w "izbach stołowych", czyli poszerzonej prostokątnej części na tyle dworku, albo w nastrojowym otoczeniu starego zamczyska (Dobrzyca) lub nawet w otwartych partiach ogrodowych koło siedzib szlacheckich. W Racocie i Koźminie można było wykorzystać na ten cel sale pałacowe. W zespołach aktorskich znajdowali się członkowie rodziny, np. żona i szwagrowie J. Wybickiego, sąsiedzi i przyjaciele, np. Ksawery Chłapowski, przyszły teść J.H. Dąbrowskiego. Grali role postaci im bliskich, może nawet siebie samych, gdyż autor korzystał szeroko z obserwacji lokalnych. W "operach" partie muzyczne śpiewano pod kierunkiem również autora, przy czym w melodiach należy doszukiwać się motywów lub zgoła całych utworów lokalnych. We fragmentach instrumentalnych korzysta się - jak wspomniałem - z utworów miejscowych kompozytorów
Józef Modrzejewski
(np. I. Wański, A. Weinert), a wykonuje się niewątpliwie na klawicymbałach stanowiących nieodzowny rekwizyt w wielu dworach (charakterystyczna jest wzmianka A. Niegolewskiego o instrumencie w Bytyniu, który "sprowadzony z Drezna, mahoniowy, bardzo wiele kosztował"lO...). Czy grano tylko komedie J. Wybickiego? Brak nam bezpośrednich przekazów o publicznej prezentacji utworów J.M. Sczanieckiego, ale można się domyślać, że takie były. Wspominają o tym bracia Surowieccy. Starszy z nich Karol dał bowiem upust swym nastrojom antyracjonalistycznym i antymasońskim w swym kontrowersyjnym dziełku pt. "Python, lipsko-warszawski diabeł, kontrtragedia na tragedię Saul wyjętą z Pisma Św., grany przez aktorów tamtego świata w r. 1789 a w roku 1792 światu ziemskiemu objawiona". Rzecz wywołała silny odzew - polemizował z nią znany działacz oświecenia (bankier) A. Kapostas, a autor spotkał się z odsunięciem od swych funkcji kaznodziejskich przez swego zwierzchnika duchownego 11. Trudno też wyobrazić sobie, aby komedie S. Mycieiskiego, zwłaszcza "Staropolski" i "Bałamut", ominęły teatrzyk rodzinny w Kobylem Polu. Ta podpoznańska scena miała, w odróżnieniu od wymienianych, cechy trwałej siedziby Melpomeny. W. Bogusławski pisze, że w czasie swej późniejszej bytności w Poznaniu pożyczał stamtąd dekoracje do swego spektaklu. O długiej tradycji tejże "młodzieżowej sceny" donosi z kolei M. Witkowski 12 . Teatre Plaisance wywierał nie tylko doraźne wpływy na lokalną societę i środowisko. Kto wie, czy nie zachęcił młodego Jakuba Adamczewskiego do pójścia w ślady J. Wybickiego i jego partnerów. W każdym razie widzimy go pod koniec XVIII wieku w Teatrze Polskim Truskolaskiej jako autora komedii" Stary bezżeniec" (potem były jeszcze "L'abe de Lepę" i "Bankructwo partacza") oraz tłumacza sztuk teatralnych Bouily'ego, Genlis i innych. Irena Turowska- Barowa w jego biogramie zaznacza, że tworzył utwory o charakterze operowym, "odznaczał się wielką ruchliwością, posiadał język jędrny i poprawny"13. Jest rzeczą znamienną, że J. Wybicki, J.M. Sczaniecki i wymieniony wyżej posługują się z pewną łatwością formą operową. Polegała ona na wprowadzeniu w tekst sztuki krótkich fragmentów wokalnych jedno, dwu, a nawet czterogłosowych (np. "Polowanie" zawierało wszystkie te odmiany). Świadczyło to o muzykalności autorów. W przypadku J. Wybickiego warto dodać, że znalazł się - wraz z drugą żoną - w gronie zapalonych melomanów i instrumentalistów. M.in. poprzedni właściciel Manieczek, a potem jego kuzyn, Ignacy Kołaczkowski, grał z zapałem na flotrowersie. W tym nowym gronie ujawnili się też wokaliści, głównie Antoni Kowalski, "który zna muzykę i dobrze uda" - jak pisze nasz autor, a nawet, w skromniejszej mierze, wspomniany Ksawery Chłapowski. Obok cytowanych wyżej fragmentów listu Wybickiego do Turnów z 28. II.
1787 warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden poświęcony szczególnie muzyce.
Pisze on z dużą pewnością, że w przypadku "Kmiotka" ja tu po większej części sam ją ułożyłem". Zaznacza jednak dalej, że jeśli planowany spektakl w Radomicku dojdzie do skutku, to" sprowadziemy z Swięciechowy kogoś, który przy mnie dobrze muzykę ułoży". Chodzi tu niewątpliwie oJ. Wańskie
go, który przebywał w tamtej wsi. Jako profesjonalny kompozytor miałby chyba zaaranżować ową ilustrację muzyczną, uzupełnić ją (m.in. o uwerturę) i zapewne zająć się wykonawstwem na miejscowym klawikordzie. "Opery" zajmują w twórczości dramatycznej J. Wybickiego najwięcej miejsca. O znaczeniu, a także potrzebie, pisał W. Bogusławski: "W powszechnym zamiłowaniu (do) śpiewu, muzyki i tańca scena narodowa sama poświęcona komedii coraz słabsze wystawiała powaby. Nie mogła Thalia oprzeć się przemagającym sióstr swoich wpływom". To z tego powodu późniejszy właściciel Manieczek zaczyna swą twórczość dramatyczną od napisania" Samsona" i drapując się na koryfeusza tej sztuki, potwierdza znaczną jej rolę. Czy zaproszenie bratanka królewskiego na spektakl w Poznaniu w r. 1784 nie wiąże się z chęcią zaprezentowania utworu o charakterze "operowym", a więc wówczas coraz bardziej popularnym? Mogłoby o tym świadczyć miejsce przedstawienia - w tzw. ujeżdżalni Geislera Gak dowodzi J. Maciejewski). O pewnym zdominowaniu komedii i tragedii przez widowiska typu operowego może świadczyć wyeksponowanie utworu"Polowanie" J.M. Sczanieckiego przez wydawców z kręgu rodziny i podstawowa twórczość J. Adamczewskiego w trochę późniejszym czasie. Amatorów na tego rodzaju spektakle widocznie przybywało, skoro już w r. 1785 występują obywatele" usilnie i często" 15 do księdza Przyłuskiego o udostępnienie większej sali w dawnym kolegium jezuickim, a ponadto czyni się starania o wykorzystanie pomieszczeń nie tylko w" ujeżdżalni", ale również w Hotelu Saskim. Imprezy o charakterze kameralnym dla większego grona zaproszonych gości takich warunków oczywiście nie wymagały. Powstanie Teatre Plaisance dyktowała dla odmiany chęć pewnego wyizolowania się bardziej wysmakowanych widzów z kręgów licznej i rubasznej publiczności. Niektórzy pragnęli, z różnym niewątpliwie powodzeniem, próbować swych sił jako wykonawcy. O popularności "oper" w Poznaniu może wreszcie świadczyć druk w miejscowej oficynie dwóch utworów "oryginalnych" J. Wybickiego: "Samnitki" (1787 r.) i "Kmiotka" (1788) oraz wspomniane przez J. Maciejewskiego krążenie odpisów i tekstów oryginalnych w manuskryptach pomiędzy dworami i miasteczkami. Dotyczyło to również dzieł innych autorów, m.in. J.M. Sczanieckiego. Niektórzy badacze są skłonni upatrywać w ówczesnej twórczości "operowej" zalążków genezy zarówno słów, jak i melodii "Hymnu narodowego". Powstał on, bądź co bądź, w nie długim czasie po owych spektaklach. A. Polakowska w swej pracy "Będziem Polakami"16 podkreśla, że w kilku jego strofach można odnaleźć akcenty, które świadczą o utrzymujących się silnych związkach autora z Wielkopolską i jej przedstawicielami. Ugruntowały się one przecież nie tylko przez sam dłuższy pobyt w naszym regionie, ale w zaangażowaniu w życie tutejszego społeczeństwa. Nie zostały też zerwane mimo przymusowej emigracji autora na Zachód. Dowodzi tego korespondencja i osobiste kontakty z przypuszczalnymi uczestnikami spektakli jak Wirydiana Kwilecka- Fiszerowa, Dorota J abłonowska czy Franciszka Mycieiska. Autorzy biogramu J. Wybickiego w "Nowym Korbucie" zamieszczają charakterystyczną wzmiankę o pochodzeniu muzyki do "Hymnu". Piszą np. przy
Józef Modrzejewskiomawianiu "opery" "Kmiotek", że jedna z jej arii była śpiewana wówczas na melodię popularnego mazurka, który stał się potem melodią "Pieśni Legionów"! Udział J. Wybickiego w życiu teatralnym Wielkopolski nie pozostał bez wpływu na współczesnych. Z najbliższego kręgu rodzinnego chwycił za pióro Franciszek Dzierżykraj-Morawski, bliski krewny Michała Sczanieckiego i Krystyny z Bojanowskich (ur. w 1783 w Pudliszkach), autor najpierw przekładów komedii H.V. Duvala "Szekspir rozkochany", F. Destouches'a "Zmyślone niewiniątko" i tragedii Z. Wernera ,,24 lutego", a później twórca krotochwili "Panna na wydaniu" i komedii "Filozomachia". Starszy o trzy lata Bonawentura Kudlicz (ur. w Pleszewie) zaczął jako muzyk w orkiestrze teatralnej w Kaliszu, debiutował jako aktor w Poznaniu w zespole W. Bogusławskiego, przełożył w sumie 20 utworów dramatycznych (głównie w Warszawie). Na początku XIX wieku i później kontynuowała tradycje Teatre Plaisance scena rodzinna Mycieiskich w Kobylem Polu.
Wielkopolanie nie zapomnieli też samej twórczości J. Wybickiego, mimo że on sam nie oceniał jej zbyt wysoko i praktycznie przerwał ją w r. 1791. Świadectwem tego może być fragment wspomnienia pośmiertnego zamieszczonego w dodatku "Gazety W.Księstwa Poznańskiego" ponad trzydzieści lat później: "Rzadki talent do poezji, zawsze pałająca w nim miłość ojczyzny i sława narodu odkryły polskiemu światu w młodym jeszcze Wybickim niepospolitego autora sztuk dla sceny narodowej. Wydał kilkanaście oper patriotycznych i komedii, wszędzie od rodaków mile przyjętych. Prace jego nie były próżne, utwarzał serca młodych, poprawiał starych C)" 17
PRZYPISY
l Maciejewski Jarosław, Teatry poznańskie w latach panowania króla St. Augusta, Warszawa Poznań 1986, s. 40, 85,93, 147-8. 2 Raszewski Zbigniew, Matczyna scheda Bogusławskiego, Pamiętnik Teatralny 1972 r., s. 333. 3Żychliński Teodor, Złota Księga Szlachty Polskiej - Potworowscy, I, s. 242.
4ŻycWiński Teodor, Złota Księga Szlachty Polskiej - Sczanieccy, III, s. 250-75.
5Ks. Zientarski Władysław, Gniezno, Studia i materiały hist., T. III, s. 129.
6 Raszewski Zbigniew, Staroświecczyzna, W-wa 1963 .
7 Rusiński Władysław, Inwentarze dóbr szlacheckich, Wrocław 1955.
8 Raszewski Z,. Staroświecczyzna, W-wa 1963.
'Archiwum Wybickiego T. III, Gdańsk 1978, s. 27-29.
10 Strzałko Maria, Materiały do dziejów rezydencji w Polsce, T I, s. 76, W-wa 1991.
»N owy Korbut, T. VI, W-wa 1972 "Witkowski Michał, Dzieje Wielkopolski, Poznań 1%9, T. I, s. 900.
13 Polski Słownik Biograficzny 14 Kołaczkowski Klemens, Wspomnienia, Kraków 1895, s. 10-11.
15 Chłapowski Franciszek, Życie i praca ks. Józefa Rogalińskiego, Roczniki Poznańskiego Tow. PfZ)j. Nauk, 1905, s. 74.
16 Polakowska Anna, "Będziem Polakami", Poznań, 1962, s. 25.
17 "Gazeta W. Księstwa Poznańskiego", 23.111.1822.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1995 R.63 Nr2; Nasi Piastowie dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.