NA WARCIE NIE ZATRZYMAŁ SIĘ CZAS.
Kronika Miasta Poznania 1995 R.63 Nr1; Chwaliszewo
Czas czytania: ok. 8 min.Chwaliszewskie wspominki
JAN KACZMAREK
U rodziłem się w domu przy ulicy Czartoria, pod numerem drugim. W cztery osoby mieszkaliśmy razem na pierwszym piętrze w jednym pomieszczeniu, które z perspektywy lat wydaje się olbrzymim pokojem. Obok wielkich łóżek rodziców mieścił się w nim tapczan, na którym sypiałem, mniejsze łóżko mojego brata, okrągły stół, sporych rozmiarów szafa, a znajdowało się jeszcze miejsce na wspólne zabawy z bratem i na choinkę w okresie świątecznym.
Dom otwartych drzwi
Był to dom rodzinny - my mieszkaliśmy na pierwszym piętrze, na drugim - brat ojca z żoną, która była zarazem siostrą mojej mamy, i z kuzynką Ewą, na trzecim piętrze - matka ojca, czyli moja babcia i siostra ojca. A tak naprawdę był to dom, w którym drzwi mieszkań były zawsze otwarte i krążyło się po nich, jak po własnym domu. Budynek, w którym się urodziłem, to dawna fabryka cygar. To właśnie tutaj pracownicy fabryki, głównie mieszkańcy Chwaliszewa, założyli bractwo cygarników. Obok znajdował się stary spichlerz. Do czasu rozbiórki tego dawnego magazynu, bawiliśmy się na jego terenie w "kryto" lub w Indian, wędrując po belkach zniszczonych stropów aż pod sam dach, skąd rozprzestrzeniał się widok na morze ruin prawie doszczętnie zniszczonego Chwaliszewa. Z dawnej, gęsto zaludnionej dzielnicy, pozostały fragmenty ulic i nieliczne uszkodzone podczas walk o Cytadelę budynki.
Jan Kaczmarek
Ryc. 2.
Opis: I - Most Chwaliszewski; II - Most Bolesława Chrobrego; III - Most Cybiński; IV - tymczasowy most Chwaliszewo- Mostowa; V - Most Kolejowy 1 - Katedra; 2 - Arcybiskupie Seminarium; 3 - teren dawnego Fortu Radziwiłła; 4 - rozlewiska Cybiny; 5 - Koński Dołek; 6 - Faflutka; 7 - odlewnia żeliwa; 8 - garbarnia; 9 - dawna fabryka cygar; 10 - fragment budynku spółdzielni robotniczej; 11 - Berdychowo; 12 - zabudowania gazowni; 13 - kościół Wszystkich Swiętych; 14 - zabudowania portu i magazyny; 15 - ciepły rowek
Nie został nawet ślad
Luty 1945 roku był okresem straszliwej klęski dla Chwaliszewa, które w 90 procentach zostało zniszczone. Z całej ulicy Siennej został fragment jednego budynku. Po ulicach Bednarskiej, Owocowej, Nadbrzeżnej nie pozostał nawet ślad. Przy ulicy Chwaliszewo na około 90 budynków zachowało się dziewięć i to w poważnym stopniu uszkodzonych. Najmniej ucierpiała Czartoria. Zniknęła potężna kamienica na narożniku z Chwaliszewem, gdzie znajdowała się drogeria chwaliszewska, pierwotnie własność Wiktora Offierskiego, później prowadzona przez Wojciecha Janczewskiego, oraz budynek przy narożniku z Tylnym Chwaliszewem należący do rodziny Kurkowiaków, w którym znajdował się zajazd ze stajniami. Mimo tych zniszczeń, Chwaliszewo szybko zaczęło odzyskiwać swój charakter i koloryt. Wydawało się, że czas na Warcie się zatrzymał, że Chwaliszewo zachowa swoją odrębność.
Już nie te mosty
W pierwszej kolejności odbudowano mosty łączące Chwaliszewo z Garbarami i Ostrowem Tumskim. To już nie były tak piękne mosty, jak Bolesława Chrobrego, wybudowany i oddany do użytku 13 września 1926 roku, po zniszczeniu poprzedniego przez wielką powódź wiosną 1924 roku. Już nigdy przez most Chwaliszewski nie przejechał tramwaj elektryczny, uruchomiony po raz pierwszy 6 marca 1898 roku. Na czas remontu mostu Chwaliszewskiego wybudowano "niby prowizoryczny" most, łączący Chwalisz ewo z ulicą Mostową. "Niby prowizoryczny", bo jeszcze przez kilka lat po zakończeniu przez cieśli z Włocławka i Poznania remontu mostu Chwaliszewskiego (9 kwietnia 1949 roku), służył jako fragment "pętli" dla trolejbusów, które na trasie Chwaliszewo - Środka zastąpiły tramwaje. Nie został odbudowany most łączący gazownię z dawną ulicą Nadbrzeżną, przez który przebiegały prowadzące do elektrowni tory kolejowe. Jego filary, wyrastające z nurtu Warty, służyły nam za miejsce zabaw i odpoczynku przy pokonywaniu rzeki wpław.
Nadwarciańska wyspa
Wzdłuż Czartorii biegnie potężnych rozmiarów mur z czerwonej cegły. Był to mur przeciwpowodziowy, osłaniający od południa przed zalaniem Czartorię iChwaliszewo. N a końcu Czartorii, na wysokości ulicy Siennej, zaczynał się jeszcze potężniejszy, bo mierzący około 4-5 metrów wysokości mur osłaniający teren wyspy chwaliszewskiej od wschodu. Stanowił on jednocześnie przyczółek wyżej wspomnianego mostu, prowadzącego z gazowni w kierunku elektrowni. W specjalne wnęki znajdujące się w tych murach wkładano belki, a pomiędzy nie sypano i ubijano glinę, tworząc tamę przeciwpowodziową. Dwa, trzy razy w roku mieszkańcy Chwaliszewa cale dnie spędzali w oknach, sprawdzając poziom Warty. Było to najczęściej zimą, wczesną wiosną lub latem. Co przezorniejsi zawczasu gromadzili na zimę zapasy w sklepie - tak na Chwaliszewie nazywało się piwnicę. Umieszczano je wysoko, by ochronić je przed wodą, która pojawiała się w naszych piwnicach, gdy przybierała Warta.
Koński dołek i Faflutka
Wylewy Warty były dla nas młodych zawsze atrakcją. Zimą, gdy wody opadały, na tzw. "ulgowym korycie" Warty pomiędzy Chwaliszewem a Ostrowem Tumskim pozostawały zamarznięte bajora, na których można się było wspaniale ślizgać. Latem zaś pozostawały w nich ryby, a nagrzana i czysta woda była wymarzonym miejscem do kąpieli.
Jan Kaczmarek
Z wodą byliśmy zżyci od dzieciństwa i umieliśmy sobie radzić z tym żywiołem. Każdy z nas, chwaliszewiaków, pływał od małego i potrafił łowić ryby stając się namiętnym wędkarzem. Wczesną wiosną na ryby chodziło się na tak zwany "Ciepły rowek". Było to miejsce, w którym wpływała do Warty ciepła woda z elektrowni. Tutaj też najwcześniej otwierano sezon pływacki. "Ciepły rowek" był bardzo niebezpieczny. Pochłonął wiele ofiar, najczęściej nieobeznanych z nurtem przybyszów spoza Chwaliszewa. Latem kąpano się najczęściej w rozlewiskach Warty, a jeśli ich nie było, przy wystających z rzeki filarach dawnego mostu kolejowego i na rozlewiskach Cybiny w pobliżu Zagórza. Ryby łowiliśmy na Warcie oraz na "Końskim dołku" i "Faflutce". "Koński dołek" to obszerny i głęboki dół wypełniony czystą wodą u podnóża Zagórza, pod dawnym Fortem Radziwiłła, gdzie wielokrotnie łowiliśmy z ojcem liny i klenie. Tutaj najczęściej od wczesnej wiosny do jesieni biwakowali ze swoimi taborami Cyganie. Dobrze pamiętam bogato zdobione wozy, ich kolorowe, bogate sprzęty i codzienne życie, które z zaciekawieniem podpatrywaliśmy. "Faflutka" to staw, którego wody pełne kijanek i żab rozlewały się w pobliżu mostu Bolesława Chrobrego. Mostu, którego wspaniała architektura była zniszczona w połowie od strony Chwaliszewa, a jego ruiny były dla nas miejscem zabaw w "kryto". Od mostu biegła nazwana przez nas "Czarną drogą" dawna ulica Sienna, przy której pozostało jedynie morze ruin. "Czarną drogą" nazwaliśmy ją z powodu jej nawierzchni z czarnego żużlu, który podczas upadku wchodził pod skórę na kolanach i łokciach. Przewracaliśmy się głównie tutaj, bo było to nasze boisko do gry w palanta i "nogę".
Chwaliszewskie wspominki
Wśród morza ruin wyrastały kopce odzyskanej cegły, które wydobywano z odkopywanych fundamentów zniszczonych domów. Dorośli odkopywali mury piwnic i cegła po cegle rozbierali je kilofami. Zadaniem naszym - starszych dzieciaków, było czyszczenie tych cegieł z zaprawy murarskiej. W ciepłe letnie wieczory siadaliśmy na podwórzu wraz ze starymi i słuchaliśmy opowiadań o przedwojennym Chwaliszewie. W długie zimowe wieczory ciocie i ich koleżanki spotykały się na drugim piętrze u Teresy Kaczmarek, siostry mojej mamy, by wymieniać między sobą wzory haftów i różnych "robótek" na iglicach. Po omówieniu spraw "zawodowych" siadały i śpiewały piosenki, a to razem, a to w duecie lub solo, i snuły przy tym wspomnienia z okresu swojej młodości. Gdzie można było kupić najlepsze materiały, koronki lub gdzie w soboty chodziło się "na migane". Często przed takim spotkaniem byliśmy wysyłani po "słodkie", czyli po ciastka do cukierni, gdzie królował słusznego wzrostu mistrz Franciszek Tomiak. Często, gdy mieliśmy parę groszy, chodziliśmy do jego cukierni po okruchy, które sprzedawał po dwa złote za funt.
Radziliśmy sobie samI
Na Chwaliszewie działało przed wojną 150 sklepów, warsztatów rzemieślniczych, restauracji, miodosytni. Mieszkało tu około siedem tysięcy ludzi. Największym budynkiem była kamienica Spółdzielni Robotniczej na rogu Siennej i Nadbrzeżnej, z trzynastoma wejściami, zamieszkany (z wyjątkiem numeru 12) przez rodziny robotnicze. Pod numerem 12 mieściło się prowadzone przez Siostry Elżbietanki schronisko dla głuchoniemych sierot i starców. Po tym okazałym budynku pozostała część jednego segmentu, który od pięćdziesięciu lat jest przeznaczony do rozbiórki. Jego mieszkańcy są przekwaterowywani do innych mieszkań, zaś nowi zasiedlają go - najczęściej nielegalnie - co jest przez władze miasta sankcjonowane. W tym właśnie budynku mieszkała rodzina państwa Drzewieckich, wśród których sławą okrył się słynny tancerz i twórca Poznańskiego Teatru Tańca Conrad Drzewiecki.
Na Czartorii, gdzie przetrwały wojnę trzy budynki, były dawniej trzy stolarnie, jedna wytwórnia broszek, w której produkowano bardzo modne po wojnie "kameje", sklep rzeźnicki oraz fabryczka "laczków" czyli domowych pantofli. Jakże to niewiele w porównaniu z okresem międzywojennym. Kiedyś liczne szynki, oberże, winiarnie, destylatornie, były miejscem spotkań towarzyskich, odpoczynku, podsumowań transakcji handlowych. Dużym powodzeniem cieszyła się oberża "Pod trzema gwiazdami" i mieszcząca się pod numerem 9 na Chwaliszewie restauracja przybyłego z Promna Ignacego Sowińskiego.
Jan Kaczmarek
Fot. 39. Ulica Chwaliszewo w dniu 3 maja 1919 r. po przejściu pochodu na Maltę celem uroczystej inauguracji sypania kopca Wolności.
Również pod względem świadczenia usług i zaopatrzenia w artykuły spożywcze Chwaliszewo było samowystarczalne. Bardzo rzadko wybierano się do miasta po zakupy. W pieczywo zaopatrywano się w licznych piekarniach. Wśród piekarzy największym uznaniem cieszył się Stanisław Wyrębecki. Ale mieszkali i działali tu i inni znani piekarze: Plorian Pluciński (pod numerem 27), Stanisław Paleński (nr 48), czy też wspomniany już Pranciszek Tomiak, który jako jedyny ze swym warsztatem przetrwał wojnę i działał do początku lat sześćdziesiątych. Obok piekarzy i stolarzy, bardzo licznie reprezentowanym rzemiosłem było rzeźnictwo. Mistrzami rzeźnickimi byli Palkiewicz i Teske, działający na Chwaliszewie pod numerem 73, Andrzej Rataj, Leon Żurkiewicz, Teofil Tecław - tak, tak, to ojciec słynnych dzisiaj Tecławów, Kazimierz Komański, Marian Organista i Piotr Łużyński.
Do największych sklepów możemy zaliczyć Drogerię Tumską, prowadzącą sprzedaż wód mineralnych, chemikaliów, mydeł, herbat chińskich, czekolady, win, artykułów chirurgicznych i technicznych, oliwy, soli bydlęcej, szczotek... Drugim potentatem był Wojciech Matczyński, właściciel trzech sklepów kolonialnych, jednego na Chwaliszewie 7 /8, drugiego na Sródce i trzeciego na Głównej.
Swoje usługi oferował także Władysław Wietrzyński (naprawa zegarków), szewcy - Stanisław Goćwiński i Władysław Pilipowicz oraz rzeźbiarze -
Fot. 40. Widok mostu Chwaliszewskiego od południa. Po prawej tzw. pałacyk Engla i spichlerze zbożowe przy ul. Wenecjańskiej, fot. z 1939 r.
Franciszek Gajny i Władysław Trojanowski z ulicy Owocowej 1. Stolarzy reprezentował Stanisław Libera, krawców - Marian Hoppe i specjalizujący się w szyciu dla duchowieństwa Jan Prałat. Warsztat Prałata przetrwał wojnę i długo.szyto jeszcze tutaj rewerendy dla kleryków, proboszczów i kanoników katedralnych. Przychodzących na świat chwaliszewiaków przyjmowała mieszkająca pod numerem 27 akuszerka Franciszka Lehmann. Obok sklepów i warsztatów produkcyjnych znajdowało się tu kilka zakładów produkcyjnych, z których największym była fabryka zapałek Stabrowskiego oraz wytwórnia ekstraktów i wódek DomagaIskiego - obie przy ulicy Wenecjańskiej.
Przy Wenecjańskiej w domu Kofta urodził się i mieszkał Marian SzukaIski, współtwórca pierwszej w Poznaniu radiostacji i współkonstruktor pierwszych w Polsce aparatów radiowych "Polonia" i "Ultradyn". Do większych zakładów trzeba zaliczyć warsztat firmy "Energia" przy Wenecjańskiej 6, filię firmy" Strzała" przy Wenecjańskiej 5 oraz browar produkujący lekkie piwa stołowe przy ulicy Tylne Chwaliszewo. Po II wojnie była tutaj rozlewnia wód mineralnych, później napełniano wodą sodową syfony, a dzisiaj w dawnym browarze mieści się hurtownia.
Jan Kaczmarek
Życie tętniące Wartą
Jakże niewiele z tych warszatów przetrwało wojnę. Podobnie jak i większość mieszkańców Chwaliszewa, którzy - jeśli nawet przeżyli - nie mieli dokąd wrócić. Zamieszkali w innych dzielnicach, lecz do dzisiaj często tutaj przychodzą, stają przy Krzyżu Chwaliszewskim i spoglądają na miejsce, gdzie był most a pod nim płynął wartki nurt rzeki. Pamiętam, jak na Warcie pod mostem Chwaliszewskim flisacy ciężko pracowali, by bezpiecznie ominąć środkowy filar. Jak przepływały pod nim parostatki chyląc kominy, by ich o most nie uszkodzić. Najstarszą jednostką pływającą jaką pamiętam był wspaniały napędzany kołem łopatowym Kazimierz Wielki i "Madaliński", który często cumował przy porcie rzecznym na Czartorii. Tuż przy Krzyżu Chwaliszewskim widoczne są wystające z ziemi fragmenty potężnych kiedyś murów. To tutaj wiodły strome schody w dół nad rzekę, gdzie przed wojną była przystań rybacka. Schodziliśmy tymi schodami, niosąc na ramieniu wędki, siadaliśmy na kamieniach przy filarze mostu, by łowić ryby. Często rzeką płynęły szkuty wypełnione żwirem i węglem. Jedne zatrzymywały się w porcie poznańskim, gdzie rozładowywały je wielkie dźwigi, inne płynęły dalej. Jakże pod tym względem dzisiejsza Warta jest cicha i spokojna.
Stało się, co najgorsze
N o i stało się to, co najgorsze stać się mogło, jak mówią starzy chwaliszewiacy. Zasypali Wartę, puścili ją nowym korytem. Chwaliszewo przestało być wyspą. W błyskawicznym tempie zatarła się jego odrębność. Zadumani nad przeszłością chwaliszewiacy, przechodząc nad starym, zasypanym korytem Warty, zadają sobie pytanie, dlaczego je zasypano. Przecież mogło być i to stare i to nowe. Jakąż wielką atrakcją mogłyby być mury wyrastające z nurtów rzeki. Często ija staję tutaj i przywołuję w pamięci dawne obrazy wartkiego nurtu rzeki, tratwy flisaków, czy nas samych kąpiących się w niej. Na Warcie nie zatrzymał się czas. Czas przesunął rzekę o kilkaset metrów na wschód i zlikwidował to, co trwało wieki, co było ściśle związane z miastem, jego historią, nazwami jego ulic, z jego tradycją.
Fot. 38 RS. Ulatowski Fot. 39. K Greger Repr. 38 i 40 wykonała Barbara Drzewiecka Repr. 39 wykonał Grzegorz Borowski
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1995 R.63 Nr1; Chwaliszewo dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.