OD REDAKCJI
Kronika Miasta Poznania 1994 R.62 Nr3/4
Czas czytania: ok. 3 min.Jeżeli coś zagubiliśmy z naszej wielkopolskiej i poznańskiej tradycji - to część naszych lokalnych tradycji religijnych. Poza św. Wojciechem trudno nam wymienić innych wielkopolskich świętych i błogosławionych, o pobożnych i świątobliwych - ongiś ogłaszanych kandydatami na ołtarze - nic już nie wIemy. "Kronika Miasta Poznania" spróbowała zestawić żywoty świętych, błogosławionych czy świątobliwych Poznaniaków w oparciu o podstawowe staropolskie zbiory hagiograficzne. Ruchliwość ludzi świeckich, zakonników czy księży spowodowała iż przez Poznań przesunęła się dowodnie duża grupa osób, które na innych terenach wielkopolskich, czy też polskich zdobyły uznanie dla swej religijności. Ramy miasta okazały się być za ciasne. Tym bardziej, że wyraźnie łatwiej było zostać uznanym za świętego w Małopolsce czy na Kresach, niż w Poznaniu czy Wielkopolsce. Ajednak Poznań był jednym z najważniejszych ośrodków religijnych Polski, co więcej był stale centrum progresywnego, nowoczesnego katolicyzmu. Ludzie uformowani w poznańskich szkołach, klasztorach, środowiskach kościelnych liczyli się w kraju i oczywiście w Wielkopolsce. Przyjęcie ram historycznej, kościelnej Wielkopolski, czyli terenów biskupstwa poznańskiego i arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, było koniecznością. Wtedy okazało się jak wielką była Wielkopolska. Jesteśmy przyzwyczajeni do ram powojennego województwa poznańskiego, z którego wyłoniło się pięć obecnych województw wielkopolskich. Ta dawna, staropolska Wielkopolska obejmowała również Łęczyckie, Sieradzkie, dalej sporą część Mazowsza z Warszawą, nawet tereny dziś ewidentnie małopolskie z Radomskiem czy Kurzelowem. To naprawdę była wielka część Polski. To my, wskutek granic zaborów, zatraciliśmy pojęcie Wielkopolski, zezwoliliśmy na rozbiór Wielkopolski i jej ograniczenie nawet w naszej świadomości do ziem pruskiego zaboru. Zestawione biogramy świętych i świątobliwych Wielkopolan z pierwszych siedmiu stuleci ujawniają ogromną ilość różnych postaw religijnych, uformowanych w różnych epokach rozwoju kraju i rozwoju katolicyzmu. Mamy i misjonarskie postawy świętych z pokolenia św. Wojciecha, gdy szerzenie chrześ
Od Redakcjicijaństwa było nadrzędną wartością, i postawy książąt i księżnych z XIII w. starających się adoptować do wymóg swego życia włoskie ideały franciszkańskie, a także realizację tychże ideałów przez ojców bernardynów w XV i reformatów w XVII wieku. Są postawy kontrreformacyjne z końca XVI i pocz. XVII w., o dziwo, skupione na dialogu z protestantami a nie na użyciu siły czy pogromach. Z jezuitami przybywają idee dość mrocznego - pełnego demonstracyjnych i tajonych umartwień - katolicyzmu hiszpańskiego. Mamy postacie władców, zakonników i zakonnic różnych zgromadzeń, kanoników i plebanów, wreszcie biskupów i prymasów, choć tu najtrudniej było o przekonywującą współczesnych świętość. Są pobożne wdowy i pobożni wojewodowie poznańscy oraz świątobliwi szlachcice, którym wojna nie była obcą. Brak tylko pobożnych sołtysów, rajców i burmistrzów. Ograniczenia stanowe dały o sobie znać. Kobiet też jest wyraźnie mało. W biogramach pisanych przez hagiografów odkrywamy nagle wyraźne ślady literackie. Sporo jest dobrych anegdot, tak słownych jak sytuacyjnych. Sporo też interesujących rysów obyczajowych. Nagle też wchodzimy w klimat "powieści gotyckiej" - jak to dawniej zwano - a horroru - jak mówi się współcześnie. Nieboszczycy w pustych kościołach wstają z grobów, ukazują się po śmierci przyjaciołom objawiając im ich dalsze losy. Czarci okrążają umierających czy nagabują niewinne istoty. Fragmenty żywotów czyta się jak kawałki dobrego scenariusza filmowego horroru. W beznadziejnych sytuacjach następują cudowne interwencje, happy end'y, nagle giną napastnicy - Tatarzy, Szwedzi czy zwykli rozbójnicy - przestają widzieć, odpychani są przez niewidzialne siły, zamknięte bramy otwierają się, otwarte zamykają ratując naszych bohaterów. Nawet u bohaterów bez skazy, trafiają się momenty przezwyciężanych pokus cielesnych. Mimowolny erotyzm ujawnia się czasami pod piórem hagiografów. Postawy psychiczne są często bardzo skomplikowane i poplątane. Konwencja pisarska nie przesłania faktu, że są to ludzie żywi stawiani wobec konkretnych problemów w określonym punkcie świata. Nagle zdajemy sobie sprawę, że świątobliwe księżne i pobożni wojewodowie chodzili po zamku na Wzgórzu Przemysława (do dzisiaj nieodbudowanym). Jezuici - także ich uczniowie - mieszkali w starym kolegium (dziś Szkoła Baletowa), bądź w nowym kolegium (dziś Urząd Miasta), a kazania głosili w swoim kościele, dzisiejszej farze poznańskiej. Dominikanie żyli w zabudowaniach dzisiejszego domu jezuitów, bernardyni w starym klasztorze w pobliżu swego dzisiejszego kościoła. Nie zmieniło się miejsce poznańskiego pałacu biskupiego, stoi nadal na Ostrowie Tumskim Kolegium Lubrańskiego, którego kilku wychowanków znalazło się też wśród świątobliwych. Nasze drogi po starym Poznaniu nagle zaczynają się pokrywać z trasami przemierzanymi przez wielu bohaterów polskiej hagiografii. Gdy zapuszczamy się w Wielkopolskę też stąpamy śladami świętości w Kaliszu, Borku, Gnieźnie, Sierakowie, Tulcach, stajemy przed tymiż samymi cudownymi obrazami, które czczono w późnym średniowieczu czy czasach staropolskich. Chcemy czy nie chcemy to jest część naszej tradycji. Musimy ją sobie tylko uświadomić. Pobożniejsi przez to nie będziemy, mądrzejsi na pewno.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1994 R.62 Nr3/4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.