POZNANIAK Z PODGÓRNEJ PAUL VON HINDENBURGtłum. JANUSZ SAWICKI

Kronika Miasta Poznania 1994 R.62 Nr1/2

Czas czytania: ok. 20 min.

Złośliwym pytaniem w jakimś quizie czy innym "Kole fortuny" byłoby zapytanie "Który z poznaniaków został prezydentem państwa w XX wieku?" albo "Kto był najbardziej znanym w świecie poznaniakiem w 1 poło XX wieku?". Trudno byłoby oczekiwać prawidłowej odpowiedzi na te pytania. Zapewne tylko nie licznym współczesnym mieszkańcom Poznania udałoby się skojarzyć prawidłową odpowiedź z osobą feldmarszałka von Hindenburga. Publikując wstępne karty z pamiętnika von Hindenburga "Aus meinem Leben" (Z mego życia) poznajemy mentalność tych tysięcy oficerów pruskich, którzy służyli w garnizonie poznańskim, żyjąc wspomnieniami o junkierskich majątkach przodków, musztrując kolejne roczniki "Kaczmarków" i zgadując, gdzie ich rzuci kolejny rozkaz translokacji. Pamiętnik wykazuje, jak niewiele widziały w mieście dzieci z rodzin oficerskich, jak zamknięty był to świat. Dlatego, nawet tych kilka kartek warto przeczytać. Red.

MOJA MŁODOŚĆ Było to wiosną roku 1859. Pewnego wieczoru żegnałem się z ojcem przed , bramą Szkoły Kadetów w Legnickim Polu (Wahlstatt) na Sląsku. Miałem jedenaście lat. Chwila ta oznaczała dla mnie nie tylko rozstanie z ukochanym ojcem ale również rozstanie z całym moim dotychczasowym życiem. Zdając sobie z tego doskonale sprawę uroniłem kilka łez, które potoczyły się po "mundurze", jeżeli w ogóle miałem prawo tak nazywać mój kadecki strój.

Przemknęło mi jednak natychmiast przez myśl, że od tej chwili nie mogę sobie pozwolić na słabości i płacze. Otrząsnąłem się z mojego dziecięcego bólu i, nie bez lęku, wmieszałem w tłum nowych kolegów. Służba w wojsku nie wymagała ode mnie jakiejś szczególnej decyzji, była po prostu spełnieniem młodzieńczych marzeń i snów. Obowiązek służby królowi i ojczyźnie był w mojej rodzinie od dawna uważany za najważniejsze dziedzictwo. Nasz ród, "Beneckendorffowie", pochodzi ze "Starej Marchii", kraju stanowiącego zalążek Marchii Brandenburskiej. Stare dokumenty potwierdzają, że ów ród pojawił się tam po raz pierwszy w roku 1280. Z upływem wieków jednak powędrował poprzez Nową Marchię w kierunku Prus. Tam niektórzy moi przodkowie, jako bracia w Zakonie Krzyżackim albo zaprzyjaźnieni rycerze, brali już udział w walkach z poganami lub Polakami. W następnych wiekach nasze więzi z terenami wschodnimi umocniły się dzięki pozyskaniu tam majątków ziemskich, podczas gdy związki z Marchią stawały się coraz luźniejsze i na początku XIX wieku zanikły zupełnie. Nazwisko" Hindenburg" pojawiło się w naszej rodzinie dopiero w roku 1789. Z Hindenburgami związaliśmy się poprzez małżeństwa, jeszcze w okresie naszej obecności na terenach N owej Marchii. Również babka mojego pradziadka, osiadłego w okolicy Mamonowa (Heiligenbeil) w Prusach Wschodnich i służącego w pułku im. von Tettenborna, była z domu Hindenburg. Jej brat, pułkownik warmii Fryderyka Wielkiego, nie mając własnej rodziny, pozostawił swoje majątki, Ogrodzieniec (N eudeck) i Limżę (Limbsee), w spadku wnukowi siostry (lub brata - co nie wynika z tekstu oryginału - przyp. tłum.), pod warunkiem połączenia obu nazwisk. Majątki te, położone były w powiecie suskim (Rosenberg), niegdyś odziedziczonym przez Brandenburgię wraz z Prusami Wschodnimi, potem przydzielonym do Prus Zachodnich. Połączenie nazwisk zostało potwierdzone przez króla Fryderyka Wilhelma II i odtąd używano już podwójnego nazwiska, również w skróconej formie" Hindenburg". Majątki w pobliżu Mamonowa zostały w wyniku przejęcia tego dziedzictwa sprzedane. Po wojnach wyzwoleńczych, z konieczności, pozbyto się również Limży. Ogrodzieniec pozostał jednak do dziś w posiadaniu naszej rodziny; należy do wdowy po moim, niespełna dwa lata młodszym, bracie. Z bratem tym, co muszę podkreślić, łączyło mnie bardzo wiele. Nasze drogi życiowe przebiegały podobnie. Również on był kadetem i długie lata służył królowi jako oficer w czasach wojny i pokoju. W Ogrodzieńcu za czasów mego dzieciństwa mieszkali dziadkowie, spoczywający teraz na miejscowym cmentarzu, wśród wielu innych członków naszej rodziny. Odwiedzaliśmy ich prawie każdego lata, początkowo korzystając jeszcze z bardzo niewygodnych dyliżansów pocztowych. Silne wrażenie wywierały na mnie wtedy opowieści dziadka (który do roku 1801 służył w pułku im. von Langenna) o tym, jak za czasów Napoleona I, zimą roku 1806/7, jako starosta, prosić musiał w zamku kamienieckim (Finckenstein) o zwolnienie od kontrybucji. Został tam jednak chłodno przyjęty i prośbę odrzucono. N asłuchałem się również o przemarszach obcych wojsk i pobycie Francuzów w Ogrodzieńcu.

Mój wuj z kolei, o nazwisku von der Groeben, osiadły nad Pasłęka (Passarge), potrafił jak nikt inny opowiadać o walkach na tym odcinku frontu w roku 1807. Rosjanie napierali wtedy przez most na rzece, zostali jednak odrzuceni. Pewien francuski oficer, broniący wraz z załogą dworu, został zastrzelony przez okno w izbie na poddaszu. Wiele nie brakowało, a Rosjanie wkroczyliby znowu na ten sam most w roku 1914. Po śmierci dziadków do Ogrodzierica przeprowadzili się w roku 1863 moi rodzice. Odtąd te tak dobrze nam znane wnętrza stanowiły nasz dom ro

Paul von Hindenburgdzinny. Przebywałem tam jakże chętnie jako młody człowiek, a po latach często znajdowałem chwile wytchnienia w gronie własnej rodziny. Ogrodzieniec tym samym stał się gniazdem rodzinnym dla mnie i ostoją dla moich bliskich; umiłowaliśmy go całym sercem. Niezależnie od tego, do jakiegokolwiek miejsca w mojej ojczyźnie wiodły mnie obowiązki związane z zawodem, czułem się zawsze "Prusakiem od kołyski". Urodziłem się w Poznaniu w roku 1847, w rodzinie oficera. Ojciec mój służył w tym czasie jako podporucznik w 18-tym Pułku Piechoty. Matka była córką mieszkającego wtedy w Poznaniu Naczelnego Lekarza, doktora Schwickarta. Proste, by nie rzec twarde, życie pruskiego ziemianina i oficera, w skromnych warunkach, polegające w zasadzie na pracy i wypełnianiu obowiązków, wycisnęło na całym naszym rodzie niezatarte znamię. Również ojciec mój oddany był całkowicie swojemu zawodowi. Znajdował jednak zawsze czas, by w doskonałym współdziałaniu z matką, uczestniczyć w wychowaniu czwórki swoich dzieci. Miałem jeszcze bowiem dwóch młodszych braci i siostrę. Mądrość moich drogich rodziców obejmowała zarówno sferę obyczajów jak i sprawy życia codziennego; we wszystkim można było jednak dostrzec doskonałą harmonię. Ich charaktery uzupełniały się. Poważne pojmowanie życia przez matkę, często przesadnie zatroskaną, oraz spokój i opanowanie ojca pozostaną mi na zawsze w pamięci. Oboje jednoczyła gorąca miłość do nas i ona to sprawiała, że mogli w pełnym wzajemnym zrozumieniu zajmować się kształceniem naszego ducha i obyczajów. Trudno powiedzieć, któremu z moich rodziców należą się większe wyrazy wdzięczności, i które z nich przyczyniło się bardziej do naszego rozwoju w tym lub innym kierunku. Oboje rodzice dbali o to, by rozwinąć w nas tężyznę fizyczną i silną wolę, potrzebną do wypełniania codziennych obowiązków. Pobudzając jednocześnie i kształcąc umiejętność subtelnego odczuwania otaczającego świata, troszczyli się również o to, by przekazać dzieciom coś najwartościowszego, co tylko rodzice przekazać mogą, a mianowicie pełną zaufania wiarę w Boga i bezgraniczną miłość ojczyzny, a w szczególności jej najsilniejszej podpory, naszego pruskiego królestwa. W realia codziennego życia ojciec wprowadzał nas od wczesnej młodości, rozwijając miłość przyrody, pokazując okolicę i ucząc szacunku dla człowieka w jego bycie i pracy. Okazją do tego były zarówno spacery jak i przebywanie w ogrodzie. Mówiąc o "nas" myślę o mnie i moim młodszym o dwa lata bracie. Wychowanie siostry spoczywało oczywiście w większym stopniu w rękach matki, a ostatni syn w naszej rodzinie pojawił się dopiero na krótko przed rozpoczęciem przeze mnie nauki w Szkole Kadetów.

Przeznaczeniem żołnierza jest wędrówka i los ten nie oszczędzał moich rodziców, prowadząc ich z Poznania kolejno do Grudziądza (Graudenz), Kolonii (KaIn), Pniew (Pinne) w Prowincji Poznańskiej, Głogowa (Glogau) i Chociebusza (Kottbus). Potem ojciec otrzymał zwolnienie z wojska i osiadł w Ogrodziericu. Z Poznania owych czasów pozostało mi niewiele wspomnień. Dziadek ze strony matki zmarł wkrótce po moich narodzinach. W roku 1813 wyróżnił się

on jako lekarz wojskowy w bitwie pod Chełmnem (Kulm), zbierając i podporządkowując sobie rozbity batalion Wojsk Obrony Kraju (Landwehr). Został wtedy odznaczony Krzyżem Żelaznym z Wstęgą Kombatancką. Babka moja, która jako młoda dziewczyna przeżyła "francuskie czasy" w Poznaniu, musiała nam o nich wiele razy opowiadać. Przypominam sobie ponadto dokładnie sędziwego ogrodnika babki, który zdążył jeszcze dwa tygodnie odsłużyć w wojsku za panowania Fryderyka Wielkiego. W te sposób padł na mnie w tak młodym wieku jak gdyby ostatni promień słoneczny wspaniałej fryderycjariskiej przeszłości. W roku 1848 powstanie Polaków rozszerzyło się również na Prowincję Poznańską i ojciec wraz ze swoim pułkiem brał udział w jego tłumieniu. Polacy przejęli wtedy w pewnym momencie władzę w mieście i zamierzali uczcić przyjazd swojego przywódcy Mierosławskiego. W związku z tym zarządzono iluminację wszystkich domów. Matka moja nie była w stanie uchylić się od wykonania tego rozkazu. Zamknęła się w pokoju od podwórza i, stojąc nad moją kołyską, pocieszała myślą, że właśnie w tym dniu, 22 marca, przypadają urodziny "księcia Prus" i świece w oknach skierowanych na ulicę oznaczają dla niej tę uroczystość. Tak się złożyło, że w dwadzieścia trzy lata później owo dziecko z kołyski było świadkiem deklaracji cesarskiej Wilhelma I, niegdysiejszego księcia Prus, w Sali Zwierciadlanej pałacu w Wersalu. Nasz pobyt w Grudziądzu i Kolonii nie trwał długo. Z czasów "kolońskich" zachował się w mojej pamięci obraz potężnej, chociaż jeszcze nie ukończonej, katedry. W Pniewach ojciec mój, zgodnie z ówczesną tradycją, przez cztery lata dowodził, jako nadliczbowy kapitan, kompanią Wojsk Obrony Kraju. Nie był wtedy nadmiernie obciążony obowiązkami służbowymi i mógł poświęcić nam, dzieciom więcej czasu. Było to dla mnie szczególnie cenne w okresie, gdy zaczynał się budzić mój młodzieńczy duch. Ojciec uczył mnie geografii i francuskiego, podczas gdy nauczyciel o nazwisku Kobelt, którego do dziś zachowałem we wdzięcznej pamięci, wpajał we mnie umiejętność czytania, pisania i rachowania. Z tych czasów pochodzi moje umiłowanie geografii, które ojciec rozwijał we mnie stosując interesującą poglądową metodę nauczania. Pierwszych lekcji religii udzielała mi matka, w sposób trafiający przede wszystkim do uczuć. Wychowanie domowe sprawiało, że w owych latach ukształtował się w nas, dzieciach, stosunek do rodziców oparty z jednej strony na bezwarunkowym poszanowaniu autorytetu, z drugiej jednak polegający bardziej na bezgranicznym zaufaniu niż ślepym posłuszeństwie i poddaniu. Pniewy są małym miasteczkiem z przylegającym majątkiem ziemskim.

Majątek ten należał do pani von Rappard, w której domu spędzaliśmy wiele czasu. Była ona bezdzietna, lubiła jednak bardzo dzieci. W pobliżu, w majątku Białokosz mieszkał jej brat, pan von Massenbach. Wśród jego licznego potomstwa znajdowałem wtedy wiernych towarzyszy zabaw. Wspomnienia z Pniew pozostały mi na zawsze w pamięci. Odwiedziłem tę miejscowość późną jesienią roku 1914, przebywając w Poznaniu, i ze wzruszeniem zajrzałem do małego skromnego domu w części miasteczka przypominającej wieś, w którym to domu wiedliśmy kiedyś tak szczęśliwe życie rodzinne.

Paul von Hindenburg

Obecny właściciel majątku jest synem mojego niegdysiejszego towarzysza zabaw, dziś już nie żyjącego. N a okres głogowski przypada rozpoczęcie przeze mnie nauki w Szkole Kadetów. Uczęszczałem przedtem przez dwa lata do "obywatelskiej" szkoły podstawowej (Burgerschule) i tak samo długo do ewangelickiego gimnazjum. Doszły mnie ostatnio słuchy, że w związku z moim pobytem w Głogowie ufundowano cenną pamiątkę w postaci tablicy na domu, w którym kiedyś mieszkałem. Głogów udało mi się później odwiedzić; uczyniłem to z wielką radością, odbywając służbę jako szef kompanii w sąsiedniej Wschowie (Fraustadt) . Patrząc wstecz na dotychczas przedstawiony fragment mojego życiorysu mogę raz jeszcze potwierdzić, że wychowanie moje miało na celu wpojenie mi zdrowych zasad życiowych. W momencie pożegnania domu rodzinnego odczuwałem, jak wiele tam pozostawiam, ale zdawałem sobie również sprawę, jak wiele otrzymałem na dalszą drogę życia. I uczucie to pozostało we mnie już na całe życie. Dane mi było cieszyć się długo troskliwą i nieustającą miłością rodziców, odczuwaną później również przez moją rodzinę. Matkę straciłem zajmując już stanowisko dowódcy pułku, ojciec opuścił nas krótko przed powołaniem mnie na dowódcę IV Korpusu Armijnego. tłumaczył: Janusz Sawicki DZIAŁ BIEZĄCY

KAŻDY POD SZTANDAR SWÓJ BIEŻY , , DO WALKI ZA WOLNOSC I LUD* Wykład wygłoszony podczas uroczystego posiedzenia Rady Miejskiej Poznania z okazji 75 rocznicy Powstania Wielkopolskiego

LECH TRZECIAKOWSKI

K siążę Adam Czartoryski, jeden z najwybitniejszych polskich mężów stanu, który po klęsce powstania listopadowego wybrał los tułaczy, ze swej paryskiej siedziby Hotelu Lambert rozwinął zakrojone na szeroką skalę działania mające na celu odzyskanie przez Polskę niepodległości. Jak każdy z myślących politycznie Polaków rozważał szanse kolejnego powstania narodowego, użyto wtedy określenia, że winno ono być silne, powszechne i "w porę zrobione"l. Rozumiał przez to przygotowanie całego społeczeństwa polskiego, gotowego do złożenia najwyższej ofiary w imię wolności, z drugiej jako czynnik sine qua non traktował sprzyjającą międzynarodową. Ku temu sposobowi myślenia skłaniał się i Adam Mickiewicz, wznosząc błaganie do Boga ,,0 wojnę powszechną za wolność ludów Prosimy Cię, Panie ".

Nie wszyscy jednak akceptowali tak realistyczne spojrzenie na polską możliwość odzyskania niepodległości. Przychodziło płacić krwawą daninę. Po dzień dzisiejszy toczą się dyskusje na temat szans powstania listopadowego. Klęskę rewolucji krakowskiej 1846 r. przysłoniła straszliwa tragedia powstania styczniowego. Wielkopolanie z jednej strony przedzierali się przez kordon graniczny, spiesząc z pomocą rodakom walczącym w rosyjskim zaborcom w dobie powstania listopadowego i styczniowego, z drugiej sami trzykrotnie organizowali powstania. W 1794 r. wystąpili przeciwko pruskiemu zaborcy wspomagając działania wojenne Tadeusza Kościuszki, w 1806 r. znów chwycili za broń. Było to powstanie "w porę zrobione". Wybuchło w chwili gdy na ziemie polskie wkraczała armia napoleońska i przyczyniło się ono do szybszego oswobodzenia Poznańskiego spod okupacji pruskiej. Po przeszło

* Henryk Zborowski "Pieśń Maryńczyków" napisana 30 grudnia 1918 r.

Lech Trzeciakowskiczterdziestu latach znów wydało się, że sytuacja jest niezwykle sprzYJaJąca. W 1848 r. zachodnią i centralną Europę ogarnął płomień rewolucji. Wiosna Ludów wydawała się wymodloną "Wojną powszechną za wolność ludów".

Hipolit Cegielski otworzył wydawanie w Poznaniu pierwszego niezależnego dziennika "Gazety Polskiej", artykułem pod znamiennym tytułem "Polska zmartwychwstaje"2. Nie spełniły się jednak "sny o potędze". Rewolucja została stłumiona, a Pruscy w krwawym boju pokonali polską armię ochotnIczą. Mijały lata, przychodziły i odchodziły kolejne pokolenia Polaków a polski horyzont nie rozjaśniała jutrzenka wolności. Wielkopolanom lata te upłynęły na codziennej żmudnej walce "o każdy próg" przeciwko nasilającej się germanizacji. Toczono z powodzeniem "najdłuższą wojnę nowoczesnej Europy". Przywódcami polskiego społeczeństwa nie byli wodzowie, a lekarze, fabrykanci, ziemianie, księża: Dezydery Chłapowski, Karol Marcinkowski, Hipolit Cegielski, Maksymilian Jackowski, ks. Piotr Wawrzyniak. Wielkopolanie w ciągu wieku przekształcili się w społeczeństwo nowoczesne, o wysokim poziomie świadomości narodowej, wewnętrznie solidarne, identyfikujące sprawy narodowe ze sprawami Kościoła. Roman Dmowski, przywódca Narodowej Demokracji pisał "warunki bowiem życia zmusiły go (Poznaniaka - uwaga autora) do traktowania nawet spraw codziennych z punktu widzenia narodowego, a potrzeba łączenia się w walce przeciwko idącemu ławą wrogowi wyrobiła silne poczucie narodowej solidarności"3. Spełniony więc został pierwszy warunek nakreślony przez księcia Adama, społeczeństwa gotowego do walki, gdy po temu powstaną sprzyjające okoliczności międzynarodowe. I stał się cud 1918 roku. Był schyłek I wojny światowej, która w rezultacie przyniosła klęskę trzem zaborcom, Rosji, Niemcom i Austro-Węgrom. Ciałem stawały się błagania Adama Mickiewicza.

"Od niewoli moskiewskiej, austriackiej i pruskiej Wybaw nas Panie"

W ostatnim roku wojny prezydent Stanów Zjednoczonych Woodrow Wilson ogłosił swe 14 punktów, rysując sytuację po zwycięstwie Entanty. W 13 punkcie mówił o niepodległej Polsce z dostępem do morza. W dniu 11 listopada 1918 r. w Compiegne podpisany został rozejm między koalicją a Niemcami. Wojna zakończyła się. Tego samego dnia w Warszawie Józef Piłsudski przejął władze nad wojskiem, by wkrótce stanąć na czele państwa polskiego jako jego naczelnik. Wielki poeta, Leopold Staff tymi słowami witał Niepodległą

"Żadne cię miana nad to nie zaszczYcą, Co być nie mogło przez wiek twą ozdobą! Polsko, niejesteś ty już niewolnicą! Lecz czYmś największYm, czYm być można Sobą!"

U czucie radości, to tak pięknie wyrażone przez poetę stało się udziałem Polaków w Warszawie, Krakowie, Lublinie - manifestacje, pochody, szczęście, wzruszenie z odzyskanej wolności. Podobny nastrój panował w stolicach zwycięskich mocarstw. Nie było ono jednak udziałem Poznańczyków. Rozejm w Compiegne przewidywał, że armie niemieckie powrócą w granice z 1 sierpnia 1914 r., a o losie polskich ziem zachodnich pod panowaniem pruskim rozstrzygnąć miała konferencja pokojowa. Wojska niemieckie powracały więc do Stadt Posen, gdzie stacjonowały od przeszło wieku. Wśród Polaków panowało jednak najgłębsze przekonanie, że nadchodzi czas ostatecznych rozstrzygnięć i niedługo nad grodem Przemysława zatrzepocze biało-czerwony sztandar. Przyjrzyjmy się bohaterom dramatu, który wkrótce rozegrać się miał na scenie wielkopolskiej. Jego uczestnicy to Niemcy, zwycięskie mocarstwa i Polacy. Niemcy stanowili około 40% mieszkańców tak Poznania jak i całej Wielkopolski 4 . W ich mentalności nastąpił proces, który określić możemy jako przedawnienie zaborów. Nie bardzo chcieli brać pod uwagę fakt, że ziemie te były kolebką państwa polskiego i należały do niego przez 800 lat. Byli przekonani, że będą tu już po wsze czasy. Całkowitym zaskoczeniem była sytuacja jaka powstała w drugiej połowie 1918 r., kiedy to klęska militarna cesarstwa niemieckiego stała się coraz bardziej oczywistą. Brano pod uwagę fakt, że "zjednoczeni narodowo Polacy chcą utworzenia niezależnego państwa, które obejmie również Poznańskie, Prusy Zachodnie (Pomorze , Gdańskie - uwaga autora) i Górny Sląsk i wypatrują uznania tego faktu ze strony niemieckiej"s. Strona niemiecka, tak władze centralne jak i lokalne w Poznaniu oraz miejscowa ludność niemiecka, rozpoczęła akcję mającą na celu przeciwdziałanie dążeniom polskim. Głoszono: "Wzywamy całe Niemcy do obrony Niemców żyjących na Wschodzie, do obrony nienaruszalności niemieckiej ojczyzny, do obrony własnego honoru ,,6. Brano pod uwagę możliwość plebiscytu w Wielkopolsce. Celem doraźnym, ale najważniejszym było przeciwdziałanie ewentualnemu powstaniu polskiemu, które w wypadku zwycięstwa stawiło by zbliżającą się konferencję pokojową przed faktami dokonanymi. Nie bardzo jednak wiedziano jak postępować z Polakami. Jedni uważali, że należy zaostrzyć kurs, inni, że pójść na pewne ustępstwa. Tylko nie liczni jak Helmut von Gerlach, wybitny polityk, dążyli do pojednania z Polakami. Ich sugestie były jednak klasycznym "głosem wołającego na puszczy"7. Przygotowywano się również do ewentualnego starcia zbrojnego. Niemcy dysponowali oddziałami powracającymi z frontu. Morale tego wojska nie było jednak zbyt wysokie. Poczucie klęski i chęć powrotu w rodzinne strony miały duży wpływ na świadomość żołnierzy niemieckich. Inne nastroje panowały w tworzonych wtedy jednostkach ochotniczych - Heimatschutz Ost, przemianowanych w osławione oddziały Grenzschutzu- Ost. Stopniowo Niemcy otrząsać się zaczęli z doznanego szoku i coraz powszechniejszym było przekonanie, że do walk nie dojdzie. W dniu 26 grudnia 1918 r. a więc na dzień przed wybuchem powstania, dowództwo V Korpusu w Poznaniu informował Berlin: "Poznań. Położenie w okręgu

Lech Trzeciakowskikorpusu niezmienione. Panuje spokój"s. Tylko pogratulować tzw. właściwej oceny nastrojów w Wielkopolsce. Przyjrzyjmy się kolejnemu bohaterowi dramatu wielkopolskiego, wielkim zwycięskim mocarstwom. Jak to zwykle bywa alianci byli zjednoczeni w walce ze wspólnym przeciwnikiem. Gdy go pokonali rozpoczęły się między wczorajszymi przyjaciółmi spory o strefy wpływów. Toczyła się skomplikowana gra dyplomatyczna, głównie między Francją a Wielką Brytanią, która w Niemczech zaczęła widzieć przeciwwagę dla hegemonii Francji na kontynencie i nie była zainteresowana zbyt wielkim osłabieniem strony niemieckiej. Niezdecydowane było stanowisko Stanów Zjednoczonych. W związku z tym, że zgodnie z rozejmem w Compiegne Poznań i Wielkopolska nadal formalnie należały do Niemiec, trudno było przewidzieć jak toczyć się będą obrady przyszłej konferencji pokojowej i jakie zapadną na niej decyzje. Dla trzeciego bohatera dramatu - Polaków, rozejm w Compiegne był bolesnym zaskoczeniem. Spodziewano się bowiem, że bezpośrednio po klęsce militarnej Niemiec polskie ziemie zachodnie powrócą do macierzy. Poznaniacy nie załamywali rąk i sposobili się do przejęcia władzy. Działania biegły dwutorowo. Z jednej strony tworzono zręby władz cywilnych, i to już z chwilą wybuchu wojny, by ostatecznie w lipcu 1918 r. stworzyć Centralny Komitet Obywatelski, z ks. Stanisławem Adamskim, Wojciechem Trąmpczyńskim, Władysławem Seydą na czele. Utrzymywano ścisłe kontakty z powstałym w 1917 r. Komitetem Narodowym Polskim w Lozannie, a następnie w Paryżu, któremu przewodził Roman Dmowski, a który stawiał na odzyskanie przez Polskę niepodległości w oparciu o mocarstwa zachodnie. Członkiem Komitetu był Marian Seyda. Polskie koła polityczne w Poznańskim w październiku 1918 r. stwierdziły oficjalnie "Tylko zjednoczenie wszystkich części narodu, osiadłych na ziemiach polskich, w jedną całość wyposażoną w pełnię praw państwowych stanowić może rękojmię trwałego przymierza narodów"lo. Wybuch rewolucji w Niemczech w dniu 9 listopada, a następnie rozejm 11 listopada spowodowały, że powstała trójwładza. Z jednej strony dawna administracja pruska, z drugiej Rady Żołnierskie i Robotnicze, będące organem kontrolnym funkcjonujących władz. Polakom udało się nie tylko przeforsować na nadburmistrza Poznania mec. Jarogniewa Drwęskiego, ale również zdobyć silną pozycję w Radzie Robotniczej i Żołnierskiej Poznania. Tego ostatniego czynu dokonano według klasycznych reguł zamachu stanu, "na ratusz". Bojówki polskie wtargnęły na salę obrad i stawiły obecnych przed faktem dokonanym. Równocześnie powołano do życia polski organ władzy Naczelną Radę Ludową, której przewodził Komisariat NRL z ks. Stanisławem Adamskim, Wojciechem Korfantym i red. Adamem Poszwiriskim. Powstawały oddziały militarne Straży Obywatelskiej - mieszane narodowo, wkrótce jednak zdominowane zostały przez Polaków i przemianowane na Straż Ludową. Tu trudno mi się oprzeć wspomnieniom z dzieciństwa. Przed wielu laty, jako pierwszoklasista otrzymałem od mego dziadka Józefa Trzeciakowskiego niewielką książkę. Było to dzieło Karola Rzepeckiego "Oswobodzenie Poznania". Dziadek zwrócił mi uwagę na jedno ze zdjęć, na którymwidniało trzech panów w mundurach powstańczych. Ze zdjęcia marsowym wzrokiem spoglądał na mnie mój dziadek, wsparty na szabli, a podpis brzmiał "Gertych, Chęćka, Trzeciakowski. Straż Ludowa Łazarska'dl. W powstaniu wzięli również udział trzej jego synowie, mój ojciec Marian i dwaj stryjowie Józef i Czesław. Obok Straży Ludowej istniały oddziały Służby Straży i Bezpieczeństwa, które teoretycznie skupiać miały Polaków i Niemców. Praktycznie były one oddziałami wyłącznie polskimi i zdominowane były przez radykalnie nastrojonych niepodległościowców. Politycy polscy prowadzili ożywioną działalność dyplomatyczną. Ich wielkim atutem było istnienie państwa polskiego, mimo że Warszawa nie zamierzała się bezpośrednio angażować w skomplikowaną sytuację w Poznańskiem. Drugim torem biegła działalność tajnych militarnych organizacji niepodległościowych, skupiających głównie młodzież skautową i z klubów spor, towych. Wielce czynnym był tu Henryk Sniegocki. Miałem zaszczyt znać go osobiście. Pamiętam jego młodzieńczą sylwetkę, mimo prawie osiemdziesięciu lat. Był działaczem niepodległościowym, dla którego najwyższą wartością była Polska. W 1917 r. powstała Polska Organizacja Wojskowa, z Wincentym Wierzejewskim na czele. Własną bojówkę utworzył Stanisław Nogaj. Młodzi przygotowywali się do czynu zbrojnego. Wybitny działacz niepodległościowy Karol Rzepecki wspominał - "natychmiast zabrali się do pracy przygotowawczej - w razie potrzeby wystąpienie zbrojne"12. Prowadzono też rozmowy ze stroną niemiecką domagając się równouprawnienia Polaków. JózefPiłsudski zaabsorbowany walkami na wschodzie liczył, że pozytywne rozwiązanie na zachodzie przyniesie konferencja pokojowa 13 . , Swiadectwem jedności wszystkich Polaków pod panowaniem niemieckim były obrady Polskiego Sejmu Dzielnicowego w dniach 3-5 grudnia 1918 r. w Poznaniu. Wzięło w nich udział 1399 pochodzących z wyborów delegatów reprezentujących Polaków z całego zaboru pruskiego oraz skupisk wychodźczych w Niemczech. Wyraźnie nakreślono cel, a mianowicie przyłączenie ziem zachodnich do państwa polskiego, doraźnie domagano się równouprawnienia Polaków z Niemcami. Zwrócono się z prośbą o poparcie do "starego tygrysa", jak popularnie zwano premiera Francji Georgesa Clemenceau i prezydenta USA Woodrowa Wilsona.

Wśród Polaków zarysowały się trzy koncepcje rozwiązania sprawy polskiej: 1'. Reprezentowała NRL licząca, że na drodze dyplomatycznej osiągnie zamierzony cel. 2. Polska Organizacja Wojskowa dążyła do natychmiastowego powstania.

3. Grupa oficerów z Mieczysławm Paluchem uważała, że należy starannie przygotować się do powstania, które planowano na połowę stycznia 14 . Prowadzone równolegle rozmowy ze stroną niemiecką zakończyły się niepowodzeniem. Rząd pruski nie miał zamiaru odstąpić od swej polityki w stosunku do Polaków ani na krok. W odpowiedzi rząd polski w Warszawie 16 grudnia 1918 r. zerwał stosunki dyplomatyczne z Berlinem. Polacy ze swej strony starali się w Paryżu, aby uzupełnić traktat rozejmowy z 11 listopada

Lech Trzeciakowskio paragraf zmuszający Niemców do wycofania się z ziem zaboru pruskiego. Akcja ta zakończyła się niepowodzeniem. Korfanty w porozumieniu z Komitetem Narodowym Polskim w Paryżu zabiegał o zsynchronizowanie ewentualnego powstania z przybyciem do Polski błękitnej armii gen. Józefa Hallera. Plan ten storpedowany został przez stronę brytyjską, przeciwną zbyt ryc h - łemu przetransportowaniu wojsk polskich z Zachodu 15. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, wybuch zbrojnego starcia wisiał w powietrzu. Karol Rzepecki wspominał "Atmosfera stawała się duszna. Wtajemniczeni czuli, że lada dzień może dojść do wybuchu. (u.) Wilia i pierwsze święto Bożego Narodzenia minęły spokojnie, w czwartek dnia 26 grudnia przyjechał do Poznania z Gdańska Ignacy Jan Paderewski"16. Zmierzał on do Warszawy aby objąć tam godność premiera rządu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Niemcy starali się bezskutecznie przeszkodzić przyjazdowi Paderewskiego do Poznania. Późnym wieczorem około godziny 21.00 Wielki Polak zawitał do Grodu Przemysława. Władze niemieckie podjęły ostatnią próbę zakłócenia uroczystości powitalnych. Na dworcu "przypadkowo" zgasły wszystkie światła. Zaborca wyrządził sobie niedźwiedzią przysługę. Zapalono 3000 pochodni i w tej ni e zwykł ej scenerii wśród niebywałego entuzjazmu Paderewski przejechał powozem do Bazaru. Odpowiadając na mowy powitalne wygłosił przemówienie a następnie - "Z okna wygłosił jeszcze raz płomienną przemowę do tysięcznej rzeszy. Najwyższe napięcie! Sława, Niech żyje!"17. Następnego dnia 27 grudnia w piątek w południe przed Bazarem przeszedł pochód dziatwy szkolnej. W odpowiedzi po południu Niemcy zorganizowali kontrmanifestację. Z koszar 6 pułku grenadierów na Jeżycach wyruszył pochód cywilów i żołnierzy niemieckich ku centrum , miasta. Pochód przechodził Zwierzyniecką, Sw. Marcin, Gwarną, Berlińską, (27 Grudnia), placem Wilhelmowskim, (dziś Wolności) ku Bazarowi. Demolowano polskie biura i sklepy, zrywano dekorujące Poznań flagi polskie i mocarstw koalicyjnych. W Bazarze przebywał Paderewski i czołowi politycy. Po stronie polskiej padł rozkaz "Obsadzić domy, i nie zezwolić Niemcom przejść pod Bazar. Jeżeli będzie opór, użyć broni"1s. Do wybuchu walki doszło spontanicznie. Pierwsze strzały padły o godzinie 17.00. Wybuchło powstanie wielkopolskie. Sytuacja militarna w mieście była bardzo skomplikowana. Siły niemieckie liczyły ponad 5000 żołnierzy, polskie około 4600 ochotników, w większości mających doświadczenie frontowe 19 . Polacy wykorzystując moment zaskoczenia, jak i niewysokie morale przeciwnika, w pierwszym okresie osiągnęli znaczne sukcesy. Żołnierzy polskich cechowała ofiarność, zdecydowanie i patriotyzm. Podczas walki w pobliżu Prezydium Policji zginął Franciszek Rataj czak, pierwszy powstaniec, który oddał życie za Polskę. Początkowo walki były nieskoordynowane. Już jednak następnego dnia, 28 grudnia, mianowano naczelnego wodza powstania, którym został kpt. Stanisław Taczak. Ostatni punkt oporu wojsk niemieckich w Poznaniu, lotnisko na Ławicy, zostało zdobyte 6 stycznia 1919 r. Poznań był wolny. Wydarzenia w Poznaniu odbiły się szerokim echem w całej Wielkopolsce.

W ciągu zaledwie kilku dni oswobodzono prawie całe Poznańskie. Stoczonokilka zwycięskich bitew, jak pod Zdziechową. W krwawym boju zdobyto Inowrocław, Chodzież i Wolsztyn. Jednak "na wojnie jak na wojnie" - jak mawiają Francuzi. Niepowodzeniem zakończyła się walka o Szubin, Niemcy przejściowo odbili Chodzież. Trudno tu wymienić wszystkich dowódców. Wspomnieć należy Władysława Wiewiórowskiego, Pawła Cymsa, Kazimierza GrudzieIskiego, Kazimierza Zenktelera, Włodzimierza Kowalskiego.

Z dniem 8 stycznia 1919 roku zakończył się żywiołowy okres powstania wielkopolskiego. Działania wojenne podejmowane przez dowódców poszczególnych oddziałów zostały podporządkowane sztabowi w Poznaniu. Przystąpiono do ofensywy. Zwycięstwem zakończyły się walki o Żnin, Szubin, Łabiszyn. Nie zdołano jednak przenieść działań wojennych poza teren Wielkopolski. W dniu 1611919 r. naczelne dowództwo objął gen. Józef Dowbor-Muśnicki, jego szefem sztabu od 9 lutego 1919 r. był płk. Władysław Anders. Przystąpiono do tworzenia Armii Wielkopolskiej. Wielkopolanie zdobyli się na ogromny wysiłek, kiedy zważy się, że Armia Wielkopolska osiągnęła stan 70 tys. żołnierzy. Ochotnicza Straż Ludowa skupiała w swych szeregach 130 tys. członków. W sumie więc około 20% Polaków zamieszkujących Poznańskie było bezpośrednio zaangażowanych w działaniach powstańczych. Jest to procent niezwykle wysoki, kiedy zważy się, że w dobie powstania listopadowego armia polska łącznie z ochotnikami z innych zaborów liczyła około 200 tys. żołnierzy, co stanowiło około 6% ludności zamieszkującej Królestwo Polskie 20 . Było to pierwsze w dziejach Polski powstanie, które znalazło szeroki odzew u wszystkich Polaków, bez względu na pochodzenie społeczne, u mieszczan, chłopów, robotników, ziemian, inteligencji świeckiej i duchowieństwa. Było najpiękniejszym przykładem solidarności narodowej. Niezwykłą była ofiarność na zapleczu powstania "była szlachetną i niewyczerpaną: przysyłano całe wieprze i woły, chleby moc, ziemniaki, jarzyny! Breza, oficer z Więckowie nie szczędził mienia, wszyscy okoliczni dziedzice, dzierżawcy, ziemianki przysyłały, prowiant na wyścigi, za honor i zaszczyt sobie mając te ofiary"21. Tymczasem strona niemiecka przystąpiła do kontrofensywy. Celem jej była likwidacja powstania. Atak Niemców ruszył ze wszystkich kierunków, zachodniego, południowego i północnego. Toczyły się zacięte walki w okolicach Babimostu i Kargowy. W czasie ataku na Kopanicę Niemcy użyli gazów bojowych. Mimo zdobycia przez Niemców Babimostu i Kargowy ofensywa została powstrzymana i to na głównym kierunku uderzeniowym. Miało to zasadniczy wpływ na przebieg działań na wszystkich frontach. Polacy toczyli nie tylko walki obronne, ale i niejednokrotnie skutecznie kontratakowali, dzięki czemu po zwycięstwach pod Kcynią i Rynarzewem odbito poprzednio utracony Szubin. W połowie lutego ofensywa niemiecka załamała się. Politycy polscy zdawali sobie jednak sprawę z tego, że Niemcy nie zaprzestaną agresywnych planów. Dążono więc do zawarcia rozejmu. Ożywioną akcję na tym polu rozwinął delegat Polski na Konferencję pokojową Roman Dmowski. Dzięki poparciu Francji, a szczególnie marszałka Ferdinanda Focha, Niemcy 16 lutego 1919 r. zmuszeni zostali do podpisania rozejmu w Trewirze.

Lech Trzeciakowski

Tymczasem w Wersalu 18 stycznia 1919 r. w tym samym dniu i miejscu, w sali lustrzanej, gdzie w 1871 r. proklamowano cesarstwo niemieckie rozpoczęły się obrady konferencji pokojowej. 7 maja 1919 roku przedstawiono delegacji niemieckiej warunki podpisania pokoju. Przyjęte zostały przez Niemców z oburzeniem, nie chcieli się pogodzić z faktem powrotu większości ziem dawnego zaboru pruskiego do niepodległego państwa polskiego. Równolegle z toczącymi się walkami i zmaganiami na gruncie dyplomatycznym następowała integracja Wielkopolski z państwem polskim. Posłowie polscy zasiadający poprzednio w parlamencie Rzeszy w lutym 1919 r. znaleźli się w składzie Sejmu Ustawodawczego w Warszawie, a Wojciech Trąmpczyński wybrany został marszałkiem Sejmu. W czerwcu 1919 r. odbyły się w Poznańskiem wybory do Sejmu. W maju 1919 r. Armia Wielkopolska została przekazana Józefowi Piłsudskiemu.

Niemcy próbowali jeszcze odwrócić kartę historii, planując przed podpisaniem traktatu pokojowego ofensywę przeciwko Wielkopolsce. W plany te zaangażowany był feldmarszałek Paul von Hindenburg, nota bene pochodzący z Poznania. Uważał, że armia niemiecka mogłaby osiągnąć swe cele. Ostrzegał jednak, że działania wojenne na Wschodzie spowodowałyby zdecydowaną reakcję zwycięskich mocarstw, które by ingerowały zbrojnie przeciwko Niemcom. Ta ewentualność ostudziła zapały militarystów i polityków niemieckich. W dniu 28 czerwca 1919 r. podpisano traktat pokojowy w Wersalu.

Wkrótce nastąpiło ostateczne ustalenie granicy zachodniej, między Polską a Niemcami. Czyn zbrojny powstania wielkopolskiego przyczynił się nie tylko do oswobodzenia polskich ziem zachodnich spod okupacji niemieckiej, ale miał również wielkie znaczenie międzynarodowe. Był argumentem nie do odparcia, potwierdzającym polskość tych ziem, mimo stuletniej niewoli. Było to powstanie, wracając do słów księcia Adama Czartoryskiego "w porę zrobione". Zespoliły się w nim bohaterstwo powstańca wielkopolskiego i ofiarność wszystkich Wielkopolan z działaniami polityków polskich, którzy optymalnie wykorzystali sprzyjającą sytuację międzynarodową. Najlepiej uczucia nasze oddają słowa Karola Rzepeckiego "Cześć im za to, że wytrwali do końca; w historii dzielnicy naszej czyny ich zapisane są rylcem nieśmiertelności"22.

Przypisy 1 Sławomir Kalembka "Wielka emigracja. Polskie wychodźstwo polityczne w latach 1831 - 1862", Warszawa 1971, s. 242.

2 Gazeta Polska, 1848, nr 1.

3 Roman Dmowski "Myśli nowoczesnego Polaka". Wyd. trzecie powiększone, Lwów 1907,s. 81.

4 B. Pranke "Stadtegebiet und Bev61kerung. W: Die Residenzstadt Posen und ihre Verwaltung im Jahre 1911", Posen 1911, s. 31; Bolesław Grześ, Aleksander Kramski "Lata hakaty 1894-1917" W: Bolesław Grześ, Jerzy Kozłowski, Aleksander Kramski "Niemcy w Poznańskiem wobec polityki germanizacyjnej 1815, 1920", Pod red. Lecha Trzeciakowskiego, Poznań 1976, s. 249.

5 Cyt. za Przemysław Hauser "Niemcy wobec sprawy polskiej. Październik 1918 - czerwiec 1919", Poznań 1984, s. 23.

6 Ibidem, s. 31.

7 Antoni Czubiriski "Sytuacja polityczna w zaborze pruskim po rewolucji listopadowej w Niemczech (listopad-grudzien 1918 roku). W: Powstanie Wielkopolskie 1918-1919. Zarys dziejów. Warszawa-Poznań 1983, s. 119-120. 8 Przemysław Hauser op. cit., s. 76.

9 Cyt. za Antoni Czubiński "Sytuacja polityczna..." s. 87.

Janusz Pajewski "Odbudowa państwa polskiego 1914-1918", Warszawa 1985, s. 312-320; Z.

Wroniak "Sprawa polskiej granicy zachodniej w latach 1918-1919, Poznań 1963, s. 39-51.

10 Cyt. za Antoni Czubiński "Sytuacja polityczna..." s. 87.

11 Karol Rzepecki "Oswobodzenie Poznania 27.12.1918 -5.1.1919. Poznań, 1923, s. 74 12 Karol Rzepecki, op. cit. s. 14; Zbigniew Dworecki "Polskie Rady Ludowe w Wielkopolsce 1918-1920, Poznań 1962, s. 60-61.

13 Andrzej Garlicki "Józef Piłsudski 1867-1935", Warszawa 1988, s. 214, 215; Przemysław Hauser op. cit., s. 54-76.

14 Antoni Czubiński, "Sytuacja polityczna..., s. 135.

15 KrzysztofDembski "Wielkopolska w początkach II Rzeczypospolitej. Zagadnienia prawnoustrojowe", Poznań 1972, s. 64; Tadeusz Grygier "Powstanie Wielkopolskie a plany wyzwolenia reszty ziem Zachodniej Polski", Przegląd Zachodni 1948, nr 12, s. 656-659. 16 Karol Rzepecki, op. cit., s. 45.

17 Ibidem, s. 48 18 Cyt. za Antoni Czubiński "Powstanie Wielkopolskie 1918-1919. Geneza. Charakter.

Znaczenie. Poznań 1978, s. 196.

19 Ibidem, s. 185-188.

20 Czesław Bloch "Armia polska w Powstaniu Listopadowym. W: Kościół i społeczności.

Rewolucje. Demokracje. Totalitaryzmy. Studia z dziejów XIX i XX wieku. Pod red. Jana Walkusza, Lublin 1993, s. 36.

21 Karol Rzepecki, op. cit. s. 71.

22 Ibidem, s. 99.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1994 R.62 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry