BAMBRZY W POZNANIU WCZORAJ I DZIŚ

Kronika Miasta Poznania 1993 R.61 Nr3/4

Czas czytania: ok. 36 min.

MARIA PARADOWSKA

W pierwszej połowie XVIII w. Niemcy z okolic Bambergu, nazwani później Bambrami, zamieszkali w należących od 1253 r. do Poznania wsiach, które były jednym z głównych źródeł dochodów miastal. Osadzone na prawie magdeburskim posiadały dogodny układ prawny, a dbałość miasta o wsie i stosunkowo małe rozdrobnienie gospodarstw włościańskich sprzyjały wzrostowi ich zamożności. Od nich w dużej mierze zależał rozwój i dobrobyt miasta i władze tego nie lekceważyły. W ciągu wieków Poznań tracił niektóre wsie i nabywał nowe i w połowie XVIII w. posiadał - Rataje, Zegrze, Jeżyce, Górczyn, Winiary, Wildę, Dębieć, Luboń oraz folwarki Bonin i Szeląg.

Wojny szwedzkie za czasów Augusta II wyniszczyły Wielkopolskę bardziej niż inne tereny kraju. Poznań i najbliższe jego okolice podupadły niemal całkowicie. Do nieszczęść wojennych dołączyła zaraza, panująca w latach 1708 do 1710. Wsie poznańskie obróciły się w ruinę. Budynki gospodarskie zostały zniszczone, pola nieuprawione, ludność wiejska wyginęła, a jej resztki rozproszyły się po kraju 2 . Z punktu widzenia interesów miasta, wsie należało jak najszybciej odbudować. Powroty chłopów polskich były tak mało liczebne, że koniecznością stało się sprowadzenie innych osadników. Rozpowszechnionym środkiem ich ściągania było wydawanie odezw, zachęcających do przenoszenia się na wskazywane tereny. Władze myślały głównie o osadnikach niemieckich, którzy już w wiekach wcześniejszych napływali do Polski małymi grupami, rodzinami, bądź indywidualnie. Odezwę taką władze Poznania skierowały do Niemiec, czy wyłącznie do Bambergu? - na to pytanie nie ma w dokumentach wyraźnej odpowiedzi. Tradycja przypisuje sprowadzenie osadników z okolic Bambergu poznańskiemu biskupowi Bartłomiejowi Tarle, bądź biskupowi Krzysztofowi Szembekowi 3 . Wizytując biskupa w Bambergu dowiedzieli się o przeludnieniu okolicznych

Maria Paradowskawsi i po powrocie namówili władze miasta do wystosowania odezw na tamte tereny. Ani data takiego apelu, ani jego treść nie są znane. Musiał być jednak wydany skoro już w 1719 r. z Bambergu przybyli pierwsi koloniści, których osadzono we wsi Luboń. Były to dwie pary małżeńskie bezdzietne i 11 małżeństw posiadających 16 synów i 18 córek - razem 60 osób. Ponieważ osadnicy opuszczając swój kraj nie zawierali uprzednio z miastem żadnej umowy, jedynym zatem pewnym źródłem omawianego ruchu kolonizacyjnego jest dokument lokacyjny wsi Luboń z dnia 1 sierpnia 1719 r. Wszyscy przybysze musieli przywieźć ze sobą zaświadczenie, że są wyznania rzymskokatolickiego. Był to bowiem jedyny warunek, jaki stawiało miasto, choć nie wypływał on wyłącznie z jego inicj atywy 4. N astępną grupę imigrantów z Bambergu rozlokowano w 1730 r. we wsi Dębieć. Było to 16 rodzin składających się z 68 osób. W tym samym czasie miasto próbowało osadzić Niemców w Boninie, w rezultacie tylko trzy ich rodziny objęły tam gospodarstwa. Kolejną wsią zasiedloną przez osadników z Bambergu, były Rataje. Nastąpiło to w 1745 r. i osiadło w niej 13 rodzin niemieckich. Największa i kiedyś najbogatsza wieś Poznania - Wilda skolonizowana została 15 rodzinami niemieckimi w drugiej połowie 1746 r., bądź w pierwszej połowie 1747 r. s W ten sposób należące do miasta Poznania - Luboń, Dębieć, Rataje, Wilda i w małym stopniu Bonin, zagospodarowane zostały przez rolników niemieckich. W dwóch innych, t.j. w Jeżycach i Górczynie, Niemcy osiedlili się obok dawniej mieszkających tam chłopów polskich, którzy powrócili na swoje gospodarstwa. W Jeżycach pierwsze rodziny niemieckie zjawiły się w 1729 r. i przez lata, aż do 1753 r. osiadło tam 16 gospodarzy. Podobnie było w odniesieniu do wsi Górczyn, gdzie w latach 1748 do 1753 zamieszkało 14 rodzin niemieckich. Do wsi z ludnością i polską, i niemiecką należały również Winiary. Była to duża wieś ze znaczną ilością gospodarstw, a w latach 1730 do 1740 tylko 10 z nich należało do kolonistów niemieckich, na większości obejść gospodarzyli Polacy. W okresie napływu niemieckich osadników czysto polskie pozostały wsie Zegrze i Sołacz. Charakteryzując ogólnie omówione wyżej osadnictwo stwierdzić można, że w zasadzie było ono grupowe, rzadziej indywidualne. Można też wyróżnić w nim cztery podstawowe etapy, pierwszy z 1719 r. (Luboń), drugi z 1730 r. (Dębieć i częściowo Bonin, pojedynczo w Jeżycach, a do 1740 r. także w Winiarach), trzeci z lat 1745 do 1747 (Wilda, Rataje), czwarty z 1753 r. (Jeżyce i Górczyn)6.

Warto tu także wspomnieć o wsiach, które nie należały do Poznania, a zasiedlone zostały gospodarzami z okolic Bambergu. Były to Czapury należące do klasztoru karmelitów w Poznaniu, a zawarty kontrakt z osadnikami pochodzi z sierpnia 1747 r., oraz wieś Wiórek, własność kościoła poznańskiego, której dokument zasiedlenia datowany jest na marzec 1754 r. Razem przybyło wówczas około 90 rodzin osiedleńców, co odpowiadało mniej więcej 450 osobom. Ponieważ przybywali w większych grupach, osadzano ich zbiorowo, tworząc przez to zwarte początkowo skupiska niemieckie. Szczególnie dotyczyło to 5 wspomnianych tych WSI, W których zamieszkała wyłącznie ludność niemiecka 7 . Należy tu jeszcze poruszyć ważny problem faktycznego pochodzenia osadników niemieckich. Wszyscy zostali określeni jednym terminem - "Bambrzy" co sugerowałoby, że wszyscy pochodzili z Bambergu. Tymczasem tylko część z nich wywodziła się z tych okolic, szczególnie pierwsi koloniści i pewna, jednak dość znaczna ich liczba później przybyła. Nie ulega jednak wątpliwości, że niektórzy przywędrowali z Wirtembergii, Szwabii, , Prus Wschodnich, a nawet ze Sląska. Mamy tu do czynienia z ciekawym zjawiskiem objęcia jedną nazwą związaną z pochodzeniem, grupy ludzi nie wywodzących się z tego samego regionu. Pierwszych imigrantów nazwano Bambrami - tak, jak oni sami się określili ze względu na miejsce swego poprzedniego zamieszkania. Tych, którzy przyjechali z innych terenów, również nazwano Bambrami. Wszyscy przecież zostali osiedleni we wsiach na takich samych warunkach i wszyscy mówili po niemiecku. To spowodowało, że całą grupę imigrantów przybyłych w pierwszej połowie XVIII w. z Nie, miec nazwano Bambrami. Swiadomość pochodzenia z innych miejscowości w pamięci samych osiedleńców również zatarła się z biegiem lat prawie całkowicie, aczkolwiek przez pewien okres niektórzy z osadników mówili o "prawdziwych i nieprawdziwych Bambrach". 8 Imigracja niemiecka do wsi miejskich Poznania była dość znaczna i pod względem liczebności większa od ludności polskiej, zajmującej sąsiednie gospodarstwa. Równolegle bowiem z niemieckim procesem kolonizacyjnym rosło stopniowo osadnictwo polskie, nie zrównało się ono jednak, ani nie przewyższyło gospodarstw niemieckich. Dogodny ustrój prawny zasiedlenia, początkowe ulgi podatkowe, otrzymanie pieniędzy na pierwszą fazę zagospodarowania oraz drzewa budulcowego i ziarna pod zasiewy, wszystko to spowodowało, że osadnicy szybko odbudowali zrujnowane wsie, które, choć powoli, znowu zaczęły przynosić miastu dochód. N owi gospodarze byli ludźmi spokojnymi, pracowitymi, a tych cech nie brakowało też polskim mieszkańcom wsi poznańskich 9 . Odmienna grupa etniczna jaką byli Bambrzy, wniosła ze sobą inną kulturę, obyczaje, a przede wszystkim język, który przez długi okres był barierą w porozumiewaniu się, w kontaktach tak ze sąsiadami polskimi, jak i z władzami miejskimi. Bambrzy początkowo czuli się wyobcowani, zamykali się we własnej grupie, kultywowali swoje zwyczaje, ale taka sytuacja nie mogła trwać niezmiennie. W wymianie doświadczeń, w niezbędnych wzajemnych kontaktach, w zwykłej ludzkiej chęci "czucia się na swoim", w potrzebie zaakceptowania stałego już przecież miejsca zamieszkania i miejsca urodzenia ich dzieci, wnuków, musieli porzucić ten pomost między własną grupą a Polakami. Do jego zbudowania, a przez to do dość szybkiej asymilacji, przyczyniły się kościół i szkoła. Bambrzy, ludzie głęboko wierzący i praktykujący, pragnęli uczęszczać do kościoła, przy czym wsie Luboń i Dębieć należały do parafii w Wirach, Wilda - do kościoła św. Marcina, Rataje - św. Jana, Winiary i Jeżyce - do św.

Wojciecha. We wszystkich, kazania i sakramenty święte odprawiane były w ję

Maria Paradowskazyku polskim. Nie znając go, nie garnęli się do swych parafii i w pierwszych latach osadnictwa zbierali się we własnych wsiach i wspólnie odmawiali pacierze w języku niemieckim. Przydzielono im zatem kościół franciszkanów, gdzie obrzędy odprawiane były po niemiecku. Nie był to jednak kościół parafialny, lecz filia poznańskiej fary. Bambrom wszakże nie tylko nie odpowiadało samo odmawianie pacierzy w swoich wsiach, ale także chodzenie do kościoła nieparafialnego. Przywiązując wagę do ceremoniału i odpowiedniej oprawy przyjmowanych sakramentów, większe znaczenie przypisywali uroczystościom w kościele parafialnym. Podnosiło to w oczach ich społeczności rangę np. chrztu św. i zaślubin i stanowiło dowód wysokiej pozycji społecznej. Poza tym, na przyjmowanie sakramentów św. w kościele franciszkanów konieczne było uzyskanie pozwolenia z parafii, co wiązało się ze składaniem podwójnych opłat do kas kościelnych. W tej sytuacji Bambrzy garnęli się do kościołów parafialnych, a więc znajomość języka polskiego była im niezbędnala. Drugim, ważnym czynnikiem przyczyniającym się do asymilacji grupy bamberskiej ze społecznością polską, była szkoła. Początkowo, przy zakładaniu nowych szkół we wsiach miasta Poznania, dbano o nauczycieli znających dobrze język niemiecki. Z biegiem lat, głównie za przyczyną i pod naciskiem kleru katolickiego, w szkołach zaczęto wprowadzać naukę religii w języku polskim. Trzeba wszakże podkreślić, iż było to zgodne z intencjami Bambrów, którzy chcieli aby ich dzieci umiały odmawiać pacierze w języku polskim, mogły przystępować do sakramentów - pierwszej spowiedzi, małżeństwa w kościołach parafialnych, gdzie obowiązywał język polski. Nieco później, w szkołach wprowadzono obok nauki języka niemieckiego, także naukę języka polskiego, na co Bambrzy też chętnie przystali. Choć nadal czuli się Niemcami, jednak konieczność współżycia z ludnością polską nakazywała im tak rozsądne w ich mniemaniu posunięcie. W procesie polonizacyjnym Bambrów ważne znaczenie odegrały coraz bardziej ożywiające się ich stosunki z Polakami we wsiach miejskich. Powoli zaczęło dochodzić do małżeństw mieszanych, w których z reguły narodowość matki decydowała o przynależności narodowej dzieci. Bamber ożeniony z Polką miał już potomków Polaków, a w przypadku polonizujących się Bambrów, także i Polak ożeniony z Bamberką do ksiąg metrykalnych wpisywał dzieciom narodowość polską. Duży wpływ na te kwestie miał kościół, bowiem Bambrzy w małżeństwach mieszanych, jako gorliwi katolicy podporządkowywali się nakazom księży, by dzieci chować w duchu polskim. W XIX w. Bambrzy coraz silniej utożsamiali się z polskością. Przełomu w tej dziedzinie dokonała polityka Bismarcka. Silny nacisk germanizacyjny władz pruskich, chęć przywrócenia dawnej ojczyźnie ludności pochodzenia niemieckiego, wywołała gwałtowny jej protest. Rodziny bamberskie stanęły w obronie polskości, w obronie polskiej szkoły i kościoła katolickiego oraz jego kleru. Znane są dwie petycje do inspektorów szkolnych, jedna ze wsi Wilda, druga ze wsi Rataje, w których ojcowie rodzin wystąpili przeciw nauce religii w języku niemieckim i likwidacji nauki języka polskiego. Znalazły się w nich takie stwierdzenia, jak m.in. - "dowiedzieliśmy się, że 32 polskich dzieciz niemieckimi nazwiskami przydzielono do niemieckich oddziałów naszych klas i to z tym postanowieniem, żeby naukę religii pobierały w języku niemieckim i zostały wyłączone z wykładów w języku polskim, to znaczy w ich języku ojczystym. (u.) My, rodzice i opiekunowie tych dzieci (u.) wnosimy przeciwko temu uroczysty protest, (u.) my jesteśmy i byliśmy Polakami i chcemy też wychować je na Polaków"l1. Przypuszczać wszakże należy, że pewne sformułowania, które znalazły się w petycjach nie miały pełnego pokrycia w rzeczywistości, np. stwierdzenie, że "jesteśmy i byliśmy Polakami". Sądzić można, że wypływały one z jednej strony z coraz intensywniejszej identyfikacji ze społecznością polską, z drugiej - stanowiły sprzeciw wobec nacisków germanizacyjnych polityki bismarckowskiej i w ramach odczuwanej wspólnoty z Polakami wyraz solidarności z nimi. Obydwa przeciwstawne sobie procesy, tj. polonizacji Bambrów i dążności do germanizacji prowincji poznańskiej, w pewnym momencie zetknęły się z sobą, niejako nałożyły się na siebie i wywołały efekt właściwie nieprzewidziany, w postaci intensywniejszego procesu polonizacyjnego ludności niezupełnie jeszcze spolszczonej. W tym też czasie, tj. w drugiej połowie XIX w. znacznie wzrosła liczba małżeństw mieszanych.

Duży wpływ na taką właśnie postawę Bambrów miało ich wyznanie rzymsko-katolickie. Rozpowszechniony i zakorzeniony stereotyp, że Polak - to katolik znalazł swoje potwierdzenie w postępowaniu Bambrów. Jako głęboko wierzący katolicy utożsamiali się z narodowością polską. Według urzędowych sprawozdań, u schyłku XIX w. wśród katolickich mieszkańców wsi miasta Poznania, nie było ani jednej osoby narodowości niemieckiej. Ubolewał nad tym faktem ówczesny badacz Bambrów, doktor Maksymilian Bar, asystent przy Królewskim Archiwum Państwowym w Poznaniu, autor cytowanej w artykule książki. Poprzez jej napisanie widział drogę prowadzącą do przywrócenia Bambrów do narodowości niemieckiej. Nie mógł pogodzić się z opisaną przez siebie sytuację: "Czy oni (Bambrzy - M.P.) żądają obrzędów kościelnych w języku niemieckim? - gdy ich o to zapytać, to twierdzą, że prośba taka jest niepotrzebna, gdyż oni rozumieją po polsku i przebieg obrzędu jest im całkowicie zrozumiały. Zatem faktycznie już się nie zdarza, by Bambrzy domagali się spełniania dla nich obrzędów w języku niemieckim. (u.) Starzy ludzie robią jeszcze wrażenie Niemców, ale młode pokolenia mężczyzn, będących obecnie w wieku dwudziestu, trzydziestu lat, są - nie można tego zataić - w swej istocie i byciu Polakami". Przechodząc kiedyś przez wieś Wildę Bar zapytał dwunastoletniego chłopca, jak się nazywa. Odpowiedź brzmiała: Eiermann. "Jesteś zatem Niemcem"? Dziecko odpowiedziało - nie, kiedyś było Bambrem, a teraz jest Polakiem 12 .

Warto tu przytoczyć zakończenie książki M. Bara: "Mówią, iż są Polakami ponieważ bez przerwy im się to wmawiało i systematycznie wpajano przekonanie, że Polak i katolik są pojęciami identycznymi. Jednak każdy z nich ma uczucie, że nie jest on taki sam, jak Polacy żyjący wokół niego. (u.) Jeśli zwróci im się uwagę zastanowią się i poznają, że zostali okłamani i oszukani, że za pomocą religii chciano okraść ich z własnej narodowości. (...) Mogą z dumą pomyśleć, że ich niemieccy ojcowie zawsze zajmowali poważne stanowiska,

Maria Paradowskauprzywilejowane w stosunku do okolicznych Polaków, i że nie jest to dla nich honorowo mieszać się z Polakami. Aby tak się stało, nie tylko w odniesieniu do Bambrów, ale także w odniesieniu do innych (spolszczonych - M. P.) Niemców, konieczna jest stała uwaga władz i wierna straż wszystkich Niemców na wschodnich rubieżach Rzeszy" 13. Książka Bara bardzo wartościowa w zakresie faktograficznym, jest ogromnie tendencyjna w interpretacji i wyciąganiu wniosków z rzetelnie przeprowadzonych badań. Dziwić się temu nie można, bowiem pisana była w określonym celu, jednakże właśnie dzięki Barowi zachowały się nazwiska pierwszych osadników bamberskich, zapewne nie wszystkich, ale większości z nich. W Luboniu zamieszkali: Georg Seelmann, Nicolaus Gliem, Stephan Frankenberg, Andreas Heigelmann, Franz Hirsch, Johann Schmidt, Zacharias Stenberg, Johann Hinkelmann, Georg Blinsler, Peter Tietz, Andreas BasIer, Michael Finzel, Georg Engler.

We wsi Dębieć: Andreas Hirsch, Peter Wagner, Johann Remlain, Kunegunde Fertsch, Johann Schmidt, Hans Georg Roth, Michael Hiller, Johann Beierlein, Caspar Risch, Adam Petz, Konrad Schneider, Elizabeth Fischer, Friedrich Schneider.

W Ratajach - Laurentius Ramelkamer, Nicolaus Schefhauer (Schiffer lub Schafer), Christoph Drescher , Adalbert Pflaum, Andreas Koszycki, Nicolaus Beierlein, Adalbert Stepert, Adalbert Handschuh, Johann Jacob Heigelmann, Johann Fischer, Johann Schneider, Jacob Kosmali, Adalbert Bibon.

W Wildzie - Szyfauer (lub Schiffer), Semlain, Sauer, Kek, Habrer, Pflaum, Habrer, Tyrauf, Jan Pacz z Czapur, Graser, Well, Blumreder, Heigelmann, Haiich, Sentisch.

W Jeżycach - Koller, Hayle, Ferc, Patz, Muth, Wagner, Remlain, Leitgeber, Hirsch, Wagner, Schneider, Patz, Staude, Mager, Buschke, Reis.

W Górczynie - Gruse, Neremberg, Bergnaner, Fillmeier, Herbst, Filmut, Wult, Filmut, Teller, Streit, Schneider. W Winiarach - Pflaum, Fintzel, Keck, Wieland, Dayerling, Gesler, Herbrich, Gensler, Heitzel, Dayerling.

W Czapurach - Zacharias Remlain, Georg Semlain, Jacob Fries, Christoph Demel, Johann Neubauer, Johann Stretz, Nicolaus Roth, Johann Fries, Johann Georg Himner (lub Hiibner), Johann Bengier 14 .

Na podstawie ksiąg rachunkowych, różnych umów z miastem i petycji można wymienić jeszcze inne nazwiska Bambrów, m.in. Jeske, Walter, Flemming, Dressel, Plenzner (bądź Plencler), Hainat, Kaiser, Tritt, Aumiiller, Weinreuter, Pfitzner, Rausch. Trzeba pamiętać, że nazwiska Bambrów w różnych dokumentach zapisywane były przez urzędników polskich, przez co ulegały niekiedy pewnym zniekształceniom, zmieniała się też ich pisownia, do czego czasami przyczyniali się sami Bambrzy , spolszczając je. Wspomniane już wcześniej przez Bara bamberskie nazwisko Eiermann w cytowanych spisach nie występuje, co świadczy o tym, że jednak nie są one pełne. Trze ba tu jeszcze zwrócić uwagę na fakt wielowiekowego przenikania

Niemców na tereny regionu poznańskiego, stąd nie każde nazwisko niemieckie świadczy o pochodzeniu bamberskim. Rodziny bamberskie wniosły w kulturę wsi miasta Poznania pewne nowe elementy z zakresu kultury rolnej, aczkolwiek nie były one całkowicie obce polskiej ludności wsi ze względu na wieloletnie kontakty z kulturą niemiecką. N a szerszą skalę rozwinięte zostało przede wszystkim warzywnictwo, nieco mniejszą sadownictwo - produkcja skierowana wyraźnie na potrzeby miasta. Przyczyniły się też do zmian w kulturze pożywienia przez wprowadzenie nowych potraw. 15 Największy wpływ w dziedzinie kultury materialnej wywarły rodziny bamberskie w zakresie stroju kobiecego. Bamberski strój męski nie zachował się, Bambrzy przejęli odzież chłopów polskich 16. N atomiast strój Bamberek przejęły mieszkanki wsi miasta Poznania i z biegiem lat, szczególnie od początku XX w. po ubiorze nie można było odróżnić kobiet pochodzenia bamberskiego od rdzennych Polek. Bardzo bogaty, niemal widowiskowy, strój stał się pięknym elementem kultury wsi miejskich. Najważniejszą jego częścią były suknie składające się z kaftana i spódnicy, rozmaitych kolorów i odcieni, szyte z bardzo dobrych gatunkowo materiałów. Takich sukni każda kobieta posiadała przynajmniej 14. Mimo wielkiej obfitości materiału, z jakiego je szyto, łatwo było je składać, przez co nie gniotły się chowane w szafie, lub w specjalnym kufrze. Bardzo szeroka (szyta na ogół z 5 szerokości materiału), marszczona, długa spódnica, kaftan sięgający do pasa, ściśle dopasowany do figury, pod kaftanem tzw. sznurówka (rodzaj dzisiejszego gorsetu) zakończona grubym wałkiem zwanym "kiszką", na której spoczywały spódnice, co powodowało "pękatość" stroju i pogrubiało całą sylwetkę, 3 watówki noszone pod spódnicą, która dzięki nim nie opadała zbyt szeroko i luźno, a jednocześnie w czasie ruchu kołysała się w sposób charakterystyczny, fartuch na ogół pięknie haftowany lub obszyty koronką, na szyi - ozdobny kryzik (kryza) ręcznie haftowany, pięć sznurów prawdziwych korali i wreszcie na głowach mężatek czepek, dziewcząt - wspaniały kornet, jedne z najpiękniejszych części tego stroju. Wymienione zostały tylko podstawowe elementy ubioru 17, bo trudno tu omówić wszystkie jego szczegóły, a także ozdoby - hafty, wstęgi, falbanki, marszczenIa. Najlepszy strój chowano na procesję Bożego Ciała. To święto było jednym z najważniejszych dla Bamberki i na tę okazję starannie przygotowywała swój ubiór. Wszystkie kobiety noszące ten strój nazywano bamberkami, niezależnie od ich pochodzenia. Stosunki między miastem a jego wsiami były bardzo ożywione i nie uległy osłabieniu nawet wówczas, kiedy na początku XIX w. władze pruskie w celach militarnych otoczyły Poznań murami obronnymi. Po zniesieniu fortyfikacji, na początku XX w. (lata 1900 do 1924) miasto wchłonęło należące do niego wsie 18 . Stały się one jego dzielnicami, nastąpiło więc wymieszanie ludności miejskiej i wiejskiej. Dawni mieszkańcy wsi włączyli się intensywniej w nurt życia Poznania, choć już wcześniej oddziaływali na niego wyraźnie. Pojawiali się przecież w mieście dość często, zarówno ze względu na sprawy administ

Maria Paradowska

racyjne i gospodarcze, jak i z okazji różnych uroczystości rodzinnych w związku z przynależnością do parafii poznańskich. Współzależność kultury miejskiej i wiejskiej była bardzo ścisła 19 . Po włączeniu wsi do miasta miały one przez długi okres nadal charakter wiejski i składały się z licznych gospodarstw. Na Dębcu duże gospodarstwo posiadała rodzina Bajerleinów, na Wildzie - Handschuhów, Pfitznerów, Dajerlingów, Pflaumów, Magierów, na Jeżycach - Muthów, na Ratajach - Kaiserów 2o . Jednak z upływem czasu sytuacja ta ulegała zmianie. Sprzedawano ziemię i gospodarstwa, wytyczano nowe ulice, budowano domy. Część Bambrów nadal pracowała na roli, większość stawała się właścicielami kamienic, warsztatów rzemieślniczych, różnego rodzaju przedsiębiorstw i sklepów. Z rolników przemienili się w mieszczaństwo, wielu poświęciło się pracy w wolnych zawodach, inni np. pracy kapłańskiej, jak ks. Julian Walter, dawniejszy proboszcz parafii św. Anny na Górczynie. Kobiety w zasadzie zawsze zajmowały się gospodarstwem, rodziną, rzadko podejmując pracę, a już szczególnie w obcych domach w charakterze służących 2l . Wiele kamienic w Poznaniu zostało wybudowanych przez Bambrów.

Warto wymienić niektóre z nich, jak przy ulicy Dąbrowskiego - Leitgebrów, ulicy Głogowskiej - Schneiderów, Walterów, ulicy Słowackiego - Romana Kollera, ulicy Różanej - Michała Bajerleina, który w nieco zmienionej formie pozostał wierny tradycjom bamberskim, o których będzie jeszcze mowa, i na fasadzie domu, w jej centralnym miejscu kazał wyeksponować figurę swego patrona, św. Michała Archanioła walczącego ze smokiem 22 . Bambrzy ofiarowywali też ziemie pod budowę kościołów, m.in. rodzina Andrzeja Schneidera pod kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej w Górczynie, wybudowany w 1901 r. Prawdopodobnie inna gałąź rodziny Schneiderów lub jedna z rodzin Muthów sprzedała po niskiej cenie ziemię pod kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusa i św. Floriana w Jeżycach 23 . Stanął on w 1894 r. przy ul. Kościelnej nazywanej ongiś Bamberkowem 24 , aczkolwiek w obecnie przeprowadzonej rozmowie Bogdan Reiss twierdził, że cała wieś Jeżyce nosiła nazwę Bamberkowo, czemu przeczą inni potomkowie Bambrów. Bambrzy przyczynili się też do szybkiej budowy kościołów parafialnych w dawnych wsiach i ich wyposażenia, ofiarowując hojną ręką znaczne fundusze na te cele 25 . Oddawali również bezpłatnie ziemie pod cmentarze. Z bamberskich rodów wywodzili się także ludzie zdobywający uznanie na innych kontynentach. Do nich należał m.in. ksiądz Józef Bajerlein, urodzony we wsi Dębieć, werbista, działający w latach 1903-1931 wśród Polonii w Argentynie, budowniczy kościołów, licznych kaplic, szkół i domów parafialnych w wielu osadach polskich na terenie prowincji Misiones. Aby nie być uważanym za Niemca zmienił nazwisko na Mariański - od imienia swojej matki, Marianny. Działalność księdza Mariańskiego, dzięki której cieszył się wielkim szacunkiem i poważaniem, a przede wszystkim budowę obiektów sakralnych w Argentynie, wspierał finansowo jego brat, właściciel dużego gospodarstwa we wsi Dębieć 26 . Wrośnięcie w społeczność Poznania, poczucie tożsamości polskiej, takmocno wyrażone w okresie Kulturkampfu utrwalało się wśród potomków osadników bamberskich, którzy nadal potwierdzali swą polskość w różnorodny sposób. Pełnili rozmaite funkcje społeczne, kulturalne w rodzinnym mieście. Trudno wymienić tu wszystkich, warto jednak wspomnieć m.in. o przedstawicielach rodziny Leitgebrów, która bardzo wcześnie spolonizowała się. Już w trzecim pokoleniu jego członek, Antoni czując się w pełni Polakiem, w 1807 r. kiedy to generał Jan Henryk Dąbrowski przybył do Poznania, wstąpił w szeregi poznańskiej Gwardii Narodowej. Jego synowie Karol i Józefbrali udział w powstaniu listopadowym. Józefotworzył hurtownię win i największy w Poznaniu sklep kolonialny, który przetrwał w rękach Leitgebrów do 1939 r. Inni członkowie tej rodziny brali udział w powstaniu styczniowym, udzielali się bardzo aktywnie w różnego rodzaju towarzystwach bankowych, kupieckich, przemysłowych, oświatowych, byli założycielami i redaktorami różnych czasopism (" Kurier Poznański", "Orędownik", "Sobótka") ukazujący się w Poznaniu, właścicielami drukarń i księgarń 27 . Z innych rodzin pochodzenia bamberskiego należy przypomnieć Stanisława Pfitznera, który w 1904 r. został wybrany ze strony polskiej radnym rady miejskiej Poznania, podobnie jak w 1906 r. S. Schneider 28 . Antoni Bajerlein w styczniu 1919 r. objął funkcję sołtysa w Winiarach, a dwaj inni Bajerleinowie, bracia jego ojca, byli sołtysami we wsiach Jeżyce i Górczyn 29 . Wojciech Muth był tak dalece w społeczności poznańskiej szanowanym człowiekiem, że po I wojnie światowej nie tylko należał do Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, ale był też królem Strzelców Kurkowych, co dla każdego Polaka stanowiło wielki zaszczyt. Bractwo to szczególną wagę przywiązywało do kultywowania dawnych tradycji z podkreślaniem swego polskiego rodowodu, specjalny kładąc na to nacisk po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. 30 Potomkowie Bambrów potwierdzili swą polskość własną krwią biorąc ochotniczo udział w Powstaniu Wielkopolskim 1918 r., a następnie w 1920 r. w wojnie z bolszewikami. Wśród wielu innych uczestniczyło w tych akcjach zbrojnych kilka osób z rodziny Walterów, a Wawrzyn Muth za bohaterstwo został odznaczony Krzyżem Walecznych, podobnie jak wspomniany już Antoni BajerIein. Po powrocie z I wojny światowej założył on wraz z innymi Polakami, Straż Ludową w ówczesnej jeszcze wsi Winiary i walczył w Powstaniu pod rozkazami pułkownika Juliusza Langego. 3l Dla Polaków pochodzenia bamberskiego jednym z najtrudniejszych okresów były lata II wojny światowej. Niemcy wywierali silny nacisk na podpisywanie przez nich volkslisty, pragnąc "przywrócić" potomków Bambrów do narodu, z którego się wywodzili, a z którym jako Polacy zupełnie się nie identyfikowali. Wielu brało udział w akcjach zbrojnych skierowanych przeciwko okupantowi. W śledztwie zamordowani zostali Marian Flaum, Brunon Schneider i Kazimierz RemIein, w obozie koncentracyjnym członek rodziny Bajerleinów, przeżył obóz Mieczysław Walter. Lecz Schneider w czasie okupacji działał pod pseudonimem "Miś" w oddziałach Armii Krajowej obwodu Poznań (1939-1941), a od 1942 r. obwodu Miechów w Generalnej Gubernii. Został czterokrotnie odznaczony Medalem Wojska przez polski

Maria Paradowska

rząd w Londynie (1948 r.) oraz Krzyżem Armii Krajowej (1990 r.), ustanowionym w 1966 r. przez dowódcę Armii krajowej, generała Tadeusza Bora - Komorowskiego "dla upamiętnienia wysiłku Żołnierza Polski Podziem - nej w latach 1939-1945"32. Wymienionych kilka osób nie zamyka całej listy potomków Bambrów, którzy przelali krew w obronie swojej ojczyzny, Polski. Wypada tu przytoczyć wiersz Przerwy- Tetmajera, który przypomniała nam słuchaczka audycji radiowej poświęconej Bambrom 33 .

Fragment Z wiersza dla mego synka Synku mój mały! Obcobrzmiące nazwisko będziesz nosił - wiedz, że twój dziad na polskiej łące trawę krwią swoją zrosił, że tej krwi kropla na twe czoło wieczystym padła znakiem że, z nazwy Niemiec, szablą gołą zatwierdził się Polakiem! Ułański mundur, chłopcze drogi, może i tobie szyją, może szlifują ci ostrogi i kitę czaka wiją? Kto wie?... Może... poskoczą polskie konie i nasza rodna pieśń ułańska poleci po szwadronie... (..) Gdy cię wychowam na ułana bez lęku i bez skazy: nie będzie służba zmarnowana, a wiedz, że my dwa razy za nasze obcobrzmiące imię kochać kraj musim więcej - i przyjdzie stanąć w armat dymie: dwakroć nam trza goręcej! I pomnij, jakimkolwiek chodzi los twego życia szlakiem, że każdy wraz się tutaj rodzi człowiekiem i Polakiem i że to dwie są święte rzeczy o sile apostolskiej: piękny i dobry duch człowieczy w gorącej piersi polskiej! 34

Lata po II WOJnIe światowej również nie były dla potomków Bambrów okresem łatwym. Władze Polski Ludowej były wrogo ustosunkowane do osób noszących niemieckie nazwiska, a tym bardziej do tych, którzy przyznawali się do pochodzenia niemieckiego. Przez długi czas ludność o rodowodzie bamberskim nie przyznawała się do swych korzeni, a nawet zapytana o to, zaprzeczała temu stanowczo. Trudno się dziwić takiej postawie. Posądzanie o agenturalność, O celowo negatywną postawę wobec władz, wyburzanie domów z tłumaczeniem o potrzebie budowy nowych bloków mieszkalnych, niszczenie kapliczek przydomowych, zabieranie ziemi, kamienic, sklepów, warsztatów w sposób bardziej drastyczny niż to miało miejsce w stosunku do innej polskiej własności prywatnej, wszystko to przyczyniło się do ukrywania swoich korzeni. Prowadzone zatem w latach sześćdziesiątych badania wśród potomków Bambrów, stały się podstawą do sformułowania fałszywych wniosków, jakoby grupa ta tak dalece uległa asymilacji, że "jest trudna do uchwycenia"35. Takie stwierdzenie zupełnie nie pokrywało się i nadal nie pokrywa z rzeczywistością. Wydawało się też, że postawę negującą swe pochodzenie można wiązać z pogardliwym zabarwieniem słowa "bamber", które rozpowszechniło się w Poznaniu i okolicy, a nawet w innych regionach kraju. Nawet po dzień dzisiejszy określa się tym mianem wieśniaków lub ludzi prostackich, nie umiejących się odpowiednio zachować. Oznacza ono kogoś nieobeznanego z przyjętym w mieście sposobem bycia. Rodowód tego określenia jest prosty. Bambrzy byli ludnością wiejską. Istniejące swego czasu ogromne dysproporcje między klasą wiejską a mieszczańską powodowały niechęć do bliższego współżycia tej ostatniej z ludnością wsi, co wyraziło się m.in. w różnych pogardliwych określeniach 36 . Przeprowadzona w czerwcu b.r. przez Radio S sonda wśród przechodniów na ulicach miasta Poznania wykazała, że pejoratywne znaczenie słowa "bamber" nadal jest żywe wśród mieszkańców, jedna z pytanych kobiet stwierdziła nawet, że "tak brzydkich słów nie używa". Sama wielokrotnie spotkałam się i nadal spotykam z ludźmi, dla których termin "bamber" nie oznacza przynależności do grupy etnicznej, lecz ma jednoznacznie pogardliwy i lekceważący wydźwięk. Tymczasem prawdziwi potomkowie Bambrów żałując, iż ich historia wśród Poznaniaków jest tak mało znana, nie przywiązują wagi do negatywnego znaczenia tego terminu i uważają, że "Bamber to brzmi dumnie"37. Patrząc na ich przeszłość i teraźniejszość, należy z pełnym przekonaniem stwierdzić, że słuszność jest po ich stronie. Bardzo znaczna grupa potomków osadników spod Bambergu pamięta nadal o swych korzeniach. Mogłam przekonać się o tym w czasie zebrania zorganizowanego w lutym 1993 r. przez wiceprezesa Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania, dr Magdalenę Warkoczewską, na którym wygłosiłam referat "Rodziny Bambrów w Poznaniu w XIX i XX wieku". Następne takie spotkanie zorganizowane przez przewodniczącą Klubu im. Stanisława Strugarka przy Towarzystwie Miłośników Miasta Poznania, mgr Irenę HaiseBarełkowską, w czerwcu tegoż roku, również poświęcone było problematyce b amberskiej . Obydwa spotkania zgromadziły niespodziewanie liczną grupę przedstawicieli rodzin bamberskich. Ujawniły też, jak żywa jest nadal w Poznaniu tradycja bamberska i poczucie ich tożsamości. Nawiązałam wówczas kontakty z kilkunastoma rodzinami, które dostarczyły mi wielu interesujących dokumentów związanych zarówno z ich pochodzeniem, jak i z tym z ich przeszłości, co przetrwało po dzień dzisiejszy. Te kontakty poszerzyły się dzięki audycjom w Radio Merkury z inspiracji red. Grażyny Wrońskiej,

Maria Paradowska

i w Radio Obywatelskim - dzięki Robertowi GambIe. Za wszystkie przekazane mi materiały, w tym fotografie, drzewa genealogiczne i inne dokumenty szczególne podziękowania pragnę złożyć rodzinom Jesków, Schneiderów, Muthów, Ceptowskich (po kądzieli z Handschuhów), Reissów, Walterów, Bajerleinów, rodzinom pochodzącym po kądzieli z Heigelmanów, Leitgebrów i wielu innym, których trudno tu wszystkich wymienić. Materiały te były dla mnie niezbędne w związku z propozycją wysuniętą przez profesora Klausa Gutha wydania książki o Bambrach w języku niemieckim w Bambergu. Uzupełniona informacjami o współczesności Bambrów, ukaże się zapewne w najbliższym czasie 38 . Mogłam do niej włączyć również i te dane, które ukazały się po 1975 r. t.j. po wydaniu mojej książki "Bambrzy" , w kilku nowych opracowaniach oraz w pracy magisterskiej pozostającej w maszynopisie, poświęconych w całości bądź częściej zawierających fragmenty dotyczące problematyki bamberskiej39. Wielokrotnie też prasa lokalna zamieściła wzmianki na ten temat, głównie wszakże zajmując się figurką Bamberki stojącą nad studzienką na Starym Rynku 4o . Jest ona jednym z symboli naszego miasta, o czym m.in. świadczy umieszczenie jej fotografii na okładce nowego, pięknego albumu o Poznaniu 4l . Warto tu może wspomnieć o głosie sprzeciwu wobec określania figury kobiety nad studzienką - B amb erką. Protestuje przeciw temu B. Stachowiak twierdząc, że rzeźba przedstawia kobietę w stroju szamotuIskim. Pomijając szczegółową analizę poszczególnych elementów ubioru przeprowadzoną przez autorkę artykułu 42 , mającą potwierdzić wysuniętą przez nią tezę, osobiście jestem zdania, że można mieć do niej pewne zastrzeżenia. Jest nie tylko jednostronna, ale także naginająca pewne schematycznie wyrzeźbione fragmenty do tego, co chciałaby udowodnić B. Stachowiak pochodząca z Szamotuł. Wyrażam przekonanie, zapewne w imieniu większości Poznaniaków, że zgodnie z kilkudziesięcioletnią tradycją Bamberką na Starym Rynku winna pozostać i jest bez cienia wątpliwości Bamberką, jak to było w zamyśle fundatorów. N awiązane kontakty z potomkami Bambrów nasunęły wiele ciekawych refleksji i spostrzeżeń. Jedną, co prawda może marginesową, jest zróżnicowana pisownia nazwisk, np. BajerIein, BajerIain, Daierling, Dajerling, Kaiser, Kaizer, Kayzer, Heigelmann, Heigelman, Hirsch, Hirsh, Hirsz, Paetz, Petz - Baetz, Betz, Schneider, Schnejder, Sznajder, Szneider, itd. Te zmiany i przekształcenia wynikają z niedbałych, błędnych zapisów w dokumen - tach, dokonywanych przez urzędników. Przedstawiciele potomków Bambrów, większość całych rodzin ma pełną świadomość swego pochodzenia, duża grupa zbiera lub zebrała już materiały do odtworzenia historii rodzinnej. Zorganizowane spotkania sprawiły im głęboką radość i satysfakcję, że nareszcie mogą nawiązać ze sobą kontakty, wymienić spostrzeżenia, wspólnie dojść do swych korzeni, do pnia, z którego wyrośli. Tym bardziej, że jak się okazało, wiele rodzin było i jest nadal ze sobą spokrewnionych, bądź skoligaconych, z czego do tej pory nie zdawało sobie sprawy. Tak spontanicznemu ruchowi silnie przecież związanemu z historią Poznania i jego kulturą, należało nadać jakieś ramy organizacyjne. I wówczaspozwoliłam sobie zaproponować utworzenie Koła Bambrów, o którym będzie mowa nieco dalej. Mając możliwość przeprowadzenia wielu rozmów z potomkami Bambrów, jedno z moich pytań dotyczyło poczucia ich tożsamości, przynależności narodowej, więzów łączących z narodem niemieckim czy polskim. N a to pytanie w zasadzie otrzymałam jednoznaczną odpowiedź. Na jej podstawie z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że moi rozmówcy zdecydowanie opowiedzieli się za polskością. "Jesteśmy z krwi i kości Polakami choć wiemy, że nasze korzenie są niemieckie" - taką wypowiedź cytuję za Urszulą Muth. Podpisują się pod nią członkowie tak rozgałęzionych, że często już nie znających się nawzajem rodzin Bajerleinów, Schneiderów, Handschuhów, Muthów, Walterów, Ceptowskich. Ta ostatnia po kądzieli wywodzi się z Bambrów (babka o nazwisku Handschuh), po mieczu - również z Bawarii, emigrując do Polski nieco później, o czym wspomnę jeszcze. Swą polskość potwierdzili krwią przelaną w obronie ojczyzny. Tylko jedna z osób czuje się "rozdwojona". Dla niej pochodzenie niemieckie nie jest daleką przeszłością, lecz wciąż aktualną teraźniejszością. Czuje się Niemcem, lecz tak silnie związanym z kulturą polską, że nie potrafi jednoznacznie powiedzieć, czy jest Polakiem, czy Niemcem. Opowiadał, że w czasie II wojny światowej mieszkając w okupowanej Polsce, nie związał się z żadną organizacją podziemną, ani też z jakąkolwiek organizacją niemiecką. Ożeniony z Polką przyznał, że dzieci jego w sposób zdecydowany podkreślają swą polskość i nie czują już żadnej ambiwalentności w odniesieniu do swej narodowości. Z kolei jedna cała rodzina potomków Bambrów uważa się za Niemców. Od pokoleń mieszkają w Poznaniu, mają obywatelstwo polskie, tu pracują - bo to jest ich ojczyzna, ale "jestem Niemcem" - powiedział ojciec tej rodziny. Jego dzieci również potwierdzają swą tożsamość niemiecką. Stwierdził nadto, że zna inne rodziny pochodzenia bamberskiego, które też określają się jako niemieckie. Nie skontaktował mnie jednak z żadnymi innymi osobami pochodzenia bamberskiego, które uważają się za Niemców 43 . W świetle przeprowadzonych badań stwierdzić można, że tak w przeszłości, o czym pisałam wcześniej, jak i obecnie Bambrzy czują się i są w pełni Polakami, tu jest ich ojczyzna, dla dobra której walczyli i pracowali i tu nadal rozwijają swoją działalność. Pomijam tu postawy wyjątkowe. Od kilkunastu lat potomkowie Bambrów rozpoczęli poszukiwania swoich korzeni poprzez sporządzanie drzew genealogicznych. Był to i trwa on nadal, ruch rozwijający się w społeczeństwach całego świata, nie tylko w Polsce i nie tylko wśród potomków Bambrów. Kilka z ich rodzin opracowało już swoje drzewa genealogiczne dzięki materiałom zachowanym w Państwowym Archiwum i w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu. Wyszukanie archiwaliów jest bardzo długą i żmudną pracą. Przyniosła ona znakomite efekty ujawniając ciągłość poszczególnych rodów od chwili przybycia z Bambergu po czasy współczesne. Na podstawie genealogii można prześledzić wolniejszy w niektórych rodach, bądź szybszy w innych, proces polonizacji dokonujący się poprzez małżeństwa. W większości przypadków, choć nie zawsze, jeszcze

Maria Paradowskaw XVIII i W pierwszej połowie XIX w. Bambrzy zawierali związki małżeńskie między sobą, dopiero w drugiej połowie XIX w. zaczęli zawierać małżeństwa z przedstawicielami ludności polskiej. Przodek rodu Handschuhów, Adalbert, osiedlony został we wsi Rataje i dał początek rodzinie, która zamieszkała także w innych ówczesnych wsiach poznańskich. Liczne jej odgałęzienia żyją do dziś w Poznaniu, a pisownia nazwiska ulegała w ciągu lat przekształceniom - Hanszuch, Hanczug, Hantschuch, choć obecnie większa część rodu używa nazwiska według starej pisowni 44 . Ponieważ wieś Rataje została zasiedlona Bambrami w latach 1746-1747, Adalbert ożenił się wkrótce po przybyciu, w 1747 r. z Małgorzatą pochodzącą też z Rataj, nazwisko jej jednak nie zachowało się, prawdopodobnie również imigrantką z okolic Bambergu. Żony synów i wnuków protoplasty Adalberta nosiły nazwiska wskazujące na pochodzenie bamberskie - Sznajder 45 , Blumreder, Petz vel Baetz, RemIein, Pflaum, Jeske, mężowie córek - Rott vel Roth, Heigelman, Hirsz, Mager. Jednakże już w drugim pokoleniu nastąpiło spolszczenie imion - Anna Barbara, Józef, Szymon, Wawrzyn, Marianna. Zawsze jako pierwsze ulegają zmianie imion. Jest to fakt znamienny i łatwy do zaobserwowania nawet w współczesnym procesie wtapiania się mniejszości narodowej w obcą nacj ę 46. Powolna polonizacja rodu Handschuhów poprzez małżeństwa zaczęła następować dość wcześnie, bo już w drugim pokoleniu, i w następnych - Tereszniewski, Sikorska. W pierwszej połowie XIX w. coraz więcej występuje małżeństw mieszanych. Mężczyźni żenią się z kobietami o nazwiskach - Dziurkiewicz, Nowak, Grzybkowska, Kosicka, kobiety wychodzą za mąż za mężczyzn o nazwiskach - Bocian, Chwaliszewski, Szczepaniak, Bartoszewski, co nie znaczy, że nie było też małżeństw czysto bamberskich. J. Ceptowski, autor drzewa genealogicznego Handschuhów, wysunął sugestię podjęcia drobiazgowych badań genealogicznych przez inne rody bamberskie, co doprowadziłoby z jednej strony do ujawnienia powiązań poszczególnych rodzin, z drugiej - dałoby w miarę jasny obraz procesu asymilacji i dróg wzajemnego oddziaływania społeczno-kulturowego. Słusznie uznał, że problematyka ta czeka na pogłębione badania historyczne i socjologiczne 47 . Z kolei członkowie rodu Jeske, osiedlonego w 1747 r. w Ratajach, przez długie lata, prawie po czasy współczesne, zawierali związki małżeńskie wyłącznie z przedstawicielami rodzin bamberskich takich, jak - Besner, Leitgeber, Muth, Handschuh, RemIein, Roth, Kaiser. Do wyjątku należą dwie kobiety o nazwiskach polskich, które weszły do rodziny - Strojna i Palacz, a w pierwszej polowie XX w. tylko jedna - Pieczyńska 48 . Z dotychczas mi znanych, jest to stosunkowo nietypowe drzewo genealogiczne rodziny, której członkowie w zasadzie nie wchodzili w kontakty rodzinne z ludnością polską, wychodząc za mąż i żeniąc się z potomkami osadników bamberskich. Przodek rodu Leitgebrów, Andrzej (prawdopodobnie - Andreas) w 1747 r. osiadł we wsi Rataje. W drugim pokoleniu, córka wyszła za mąż za Andrzeja Webera, syn ożenił się z panną Aumiiller. W trzecim pokoleniu wnuk Antoni, o którym już wspominałam, ożenił się z Polką, Marianną Nowiszewską, córkawszakże wyszła za mąż za N eubauera. Od Antoniego zaczęła się wyraźna polonizacja rodu poprzez małżeństwa, a nastąpiło to dosyć wcześnie, bo na początku XIX w. Córki jego i synowie zawierali związki małżeńskie z osobami , o nazwiskach Sleżański, Kantak, Wierzbicka, Duliriska, a wnukowie weszli w takie rodziny, jak - Trąmpczyńscy, Tułodzieccy, Gąsiorowscy, Kratochwillowie, Grygrowiczowie, Gintrowiczowie. Od schyłku XIX w. rodzina Leitgebrów rozgałęziła się bardzo szeroko, a jej członkowie zajmowali ważne miejsce w życiu gospodarczym, społecznym i kulturalnym nie tylko Poznania, ale całej P o Iski 49. Dwie rodziny Muthów posiadają swoje drzewa genealogiczne, są one jednak niepełne, a nadto zrobione bardzo wąsko, bez rozgałęzień, w każdym przedstawiona jest tylko jedna linia. Trudno zatem w aktualnym stanie badań prześledzić dzieje tego rodu i jego asymilacji, a nadto stwierdzić w jaki sposób te dwie rodziny są ze sobą spokrewnione bądź skoligacone. W pierwszej rodzinie - Friederick Muth ożeniony z Marianną Neubauer, był prawdopodobnie bardzo młodym przybyszem z Bambergu, bowiem z zawartego w niewiadomo którym roku małżeństwa, jego syn Johannes Andreas urodził się w 1788 r. Jego żoną była Catharina Aumiiller. Już następne pokolenia wchodziły w związki małżeńskie z Polkami o nazwiskach - Łagoda, Lisiecka Gej matka nosiła panieńskie nazwisko Paetz). Szews (spolszczone nazwisko rodziny Scheefsów z Pomorza). Jedna z panien, córka Wojciecha Mutha i Marii z Drozdowskich, wyszła za mąż za Włocha Moreno, co było w rodzinie zapewne wydarzeniem niecodziennym. Ostatni w tej linii występuje Andrzej Muth (córka - Urszula)5o, jego brat Wawrzyn i siostra Barbara, która zmarła w 1948 r. i w myśl jej życzenia do trumny ubrano ją w strój bamberski. W drugiej rodzinie Muthów znajomość historii własnej sięga początków XIX w., do pradziadków po kądzieli, Adama i Katarzyny Handschuhów, już spolonizowanych, których córka Ewa wyszła za mąż za Marcina Mutha. Ich syn Wincenty ożeniony był z Katarzyną z domu Walter. W następnym pokoleniu Marian Muth pojął za żonę Marię z Jankowiaków Gej siostra wyszła za mąż za Antoniego Schneidera), która w rozmowie ze mną podkreśliła jako rzecz oczywistą, że jest Polką, ale ma pełną świadomość swego pochodzenia bamberskiego. Jej dzieci, Andrzej Muth i Barbara, zamężna za Jerzym Markowiczem, potwierdzają podobnie jak matka, swą tożsamość polsk ą 51.

Warto tu jeszcze wspomnieć o rodzinie Ceptowskich (pierwotnie Zopf) osiadłej w Poznaniu prawdopodobnie około 1797 r., a więc nie mającej nic wspólnego imigracją bamberską, pochodzącej jednak również z Bawarii 52 . Był to ród znanych rzeźbiarzy, sztukatorów, malarzy. U schyłku XIX i na początku XX w. dwóch braci Ceptowskich, Paweł Walenty i Józef Sylwester ożenili się z córkami rolników bamberskich, Anielą Handschuh i Katarzyną Handschuh. Stąd Józef, syn Józefa Ceptowskiego i Katarzyny z Handschuhów, oraz ich wnuk, Jacek, czują swą wspólnotę z rodzinami bamberskimi i wraz z nimi poszukują swych korzeni 53. Przedstawione przykładowo rodowody bamberskie wykazują, jak dalece są one ciekawym materiałem do dalszych studiów etnicznych i socjologicznych.

Maria Paradowska

Niektóre rodziny również posiadają pełne drzewa genealogiczne, podobno odtworzył je Kajetan Kaiser w odniesieniu do swego rodu 5 \ kilka, jak np. rodzina Schneiderów prace w tym zakresie ma mocno zaawansowane, inne, jak przedstawiciele rodzin Walterów, Heigelmanów zamierzają przystąpić do sporządzenia swoich genealogii. Obecne ożywienie ruchu bamberskiego z pewnością spowoduje poszerzenie kręgu osób zainteresowanych swymi korzeniami. To ożywienie objęło nie tylko potomków dawnych przybyszów z okolic Bambergu, ale także innych mieszkańców Poznania, ciekawych historii własnego miasta. Potomkowie Bambrów chcą znać swoją przeszłość i czując się Polakami, pragną podkreślić swe pochodzenie i wspólnotę korzeni. Monika Kaiser napisała, że "tak naprawdę to nam tylko nazwiska zostały, tak się wtopiliśmy w Polskę wszyscy"55. Prowadzone badania wykazały, że jednak nie tylko nazwiska, lecz przede wszystkim świadomość pochodzenia i pewne zachowane dotąd tradycje. Do nich potomkowie Bambrów zaliczają m.in. wypiekanie placków zwanych bamberskirni, czyli ciasta drożdżowego z kruszonką, posypanego cukrem. W rodzinie Antoniego Schneidera zachował się czepek chrzcielny z początku XVIII w., złotolity, z naszytymi ozdobami, dziś już zszarzały, niemniej nadal piękny okruch historii, cząsteczka starego Bambergu. Jest tak mały, że trudno go założyć na główkę dwu-trzymiesięcznego chrzczonego niemowlęcia, ale w tamtych odległych czasach dzieci chrzczono zaraz po urodzeniu. W rodzinie Schneiderów czepek używany jest nadal, przy sakramencie chrztu św. kładziony na poduszkę obok główki niemowlęcia. I tak od ponad 250 lat, owinięty w płótno i bibułkę, przechowywany w ozdobnej skrzyneczce, wciąż pełni swą funkcję. Zachował się też do dziś zwyczaj stawiania figury świętej, przeważnie postaci Matki Boskiej przed domostwem. Mieszkający w blokach miejskich potomkowie Bambrów już nie mają tej możliwości, pielęgnują i ochraniają figury ci, którzy mieszkają w swych starych domach, choć najczęściej rzeźby te były niszczone, najpierw przez hitlerowców w czasie II wojny światowej, a potem przez polskie władze komunistyczne. Przed domem Marii Muth i jej dzieci przy ulicy Dąbrowskiego zachował się tylko postument pod niestety już zniszczoną figurę Matki Boskiej (ta przechowywana jest w domu), wystawiony, jak głosi wykuty na nim napis, w 1866 r. przez Adama i Katarzynę Handschuchów, odnowiony w 1897 r. przez Marcina i Ewę Muth. Przed domem mieszkalnym ponad 20 ha gospodarstwa rolniczo-nasiennego Jana Schneidera na Minikowie w Poznaniu, przy ulicy Baranowskiej 12 zachowała się kolumna maryjna, wysokości ok. 4,5 m, na której stoi Matka Boska z Dzieciątkiem na ręku, ufundowana w 1892 r. przez Józefa i Mariannę Heigelmanów. Z jej metalowego ogrodzenia zachowały się trzy ścianki.

W ostatnim czasie, w czerwcu 1993 r., kolumna ta została wpisana przez Miejskiego Konserwatora Zabytków do rejestru zabytków miasta Poznania 56 , podlegających prawnej ochronie jaka przysługuje dobrom kultury. Z kolei Andrzej Muth, z wdzięczności za szczęśliwy powrót z pól bitewnych I wojnyświatowej, ufundował 15 stacji Męki Pańskiej do kaplicy ss Miłosierdzia przy ulicy Mariackiej, na Głównej w Poznaniu. Antoni Schneider wybudowawszy niedawno domek letniskowy w Krajkowie kjMosiny, również przed nim wystawił figurkę Matki Boskiej, dla podtrzymania bamberskiej tradycji stawiania przed domostwem rzeźb świętych postaci. Do dziś jeszcze zachowały się też, nieliczne już stare bamberskie zabudowania mieszkalno-gospodarcze. Obok wspomnianej zagrody Muthów przy ulicy Dąbrowskiego, najpiękniejszym zabytkiem jest opuszczany zespół mieszkalno-gospodarczy, usytuowany na narożniku ulic św. Wawrzyńca i Kościelnej, należący do skoligaconych rodzin Muthów i Schneiderów (niegdyś też do Baetzów vel Petzów). Bardzo ważnym składnikiem kultury materialnej Bambrów był strój kobiecy, który wszedł na stałe w krajobraz Poznania i stał się strakcyjnym elementem społeczności miejskiej 57. Doczekał się też odzwierciedlenia w sztuce malarskiej. W Ratuszu wisiał obraz Bamberki w stroju odświętnym, namalowany przez mieszkającą kiedyś w Poznaniu malarkę, Joannę Leesch. Nadto, przebywająca w Poznaniu w okresie międzywojennym córka wielkiego malarza Józefa Chełmońskiego, Wanda Boczkowska, była m.in. autorką dwóch obrazów uwieczniających strój bamberski. Są to - znajdujący się w Paryżu obraz "Procesja na Starym Rynku" oraz wystawiony w Pradze "Poznańska Bamberka"58.

Strój ten przejęły kobiety polskie i przez długie lata właśnie one go nosiły w dniach świąt kościelnych, podczas gdy kobiety o rodowodzie bamberskim w większości zarzuciły zwyczaj jego zakładania. Monika Kaiser wspominała - "Ciekawe, że kobiety bamberskie nosiły suknie "miejskie", żadna z moich ciotek nie nosiła stroju bamberskiego, natomiast kobietom Polkom bardzo się ten strój spodobał i na przedmieściach Poznania (nie tylko - M.P.) stał się bardzo popularny"s9. Fakt ten jest niezmiernie interesujący i trudny do wytłumaczenia tym bardziej, że nie wynikał on z chęci nieprzyznawania się przez prawdziwe Bamberki do swego pochodzenia, czy z niechęci manifestowania go poprzez noszenie stroju, bowiem życzeniem ich, ale także i Polek, było złożenie do trumny w stroju bamberskim. Takie pochówki jeszcze w latach pięćdziesiątych naszego stulecia zdarzały się często. Do lat osiemdziesiątych w niektórych poznańskich parafiach kobiety , noszące obrazy Swięte w czasie procesji w święto Bożego Ciała i w jego oktawie, zakładały strój bamberski. Obecnie noszenie go prawie całkowicie zanikło. Tylko w jednej parafii, Najświętszego Serca Jezusa, i św. Floriana na Jeżycach, kilka kobiet i dziewcząt pochodzenia czysto polskiego, ubiera się w ten strój w okresie wspomnianego święta 6o . Ubiór ten nie jest już tak wytworny i bogaty, spódnice i kaftany uszyte z gatunkowo nienajlepszego materiału, a hafty są skromne lub w ogóle ich nie ma. Brakuje w nim zresztą wielu elementów dawnego bogatego stroju bamberskiego. Kornety dziewcząt stanowią niestety już tylko namiastkę tego, ongiś wspaniałego i pięknego nakrycia głowy. Niemniej należy wyrazić podziękowanie tym kobietom i dziewczętom oraz kolejnym proboszczom parafii za podtrzymywanie dawnej

Maria Paradowskatradycji i dokładanie starań, aby ona całkowicie nie zaginęła. Zapewne należałoby pomóc obecnemu proboszczowi, księdzu Kubickiemu, w uszyciu nowych, tak pięknych jak dawne, strojów bamberskich. Dzisiaj pozostaje podziwianie uroków tego ubioru jedynie w salach muzealnych. Ale i to obecnie w Poznaniu jest rzeczą trudną do zrealizowania. Ekspozycja strojów, w tym bamberskiego, w Dziale Sztuki Ludowej Muzeum N arodowego w Poznaniu jest na razie zamknięta, wszakże kierownik tego Działu mgr Zbigniew Toroński, na zebraniu potomków Bambrów w czerwcu 1993 r. zapewnił, że w nie długim czasie nastąpi ponowne jej otwarcie i strój bamberski będzie w pełni eksponowany. Tragicznie z kolei przedstawiają się losy bardzo cennej i unikalnej kolekcji tego stroju, zebranej przez Helenę iWiesławę Cichowicz i dzięki ich staraniom umieszczonym w Muzeum Ludoznawczym w Poznaniu. Otwarcie tej ekspozycji nastąpiło w 1911 r.

"Organizatorki z nie zwykłym poświęceniem, ofiarnością i zapobiegliwością zbierały wszelkie charakterystyczne okazy życia ludowego, a mianowicie stroje ludowe, wyroby przemysłu ludowego, sprzęty, naczynia"6l. Obok stroju znajdowały się tam także skrzynie na ubiór i specjalnie wykonywane szafki do kornetów. Przekazana następnie w ręce Muzeum Archidiecezjalnego w Poznaniu, przez wiele lat, jeszcze i po II wojnie światowej, kolekcja bamberska była w stałej ekspozycji tego Muzeum. Jednak od dłuższego czasu, przynajmniej od dziesięciolecia, schowana została w skrzyniach w domku, mieszczącym Dział Ludoznawczy, zamkniętym, o oknach zabitych okiennicami. Nie tylko nie ma tam dostępu, ale i kolekcja zapewne niszczeje. Czy nikt nie ma na to wpływu i czy można patrzeć spokojnie na tę niepowetowaną stratę dla kultury polskiej, w tym szczególnie dla dorobku kulturowego Poznania. Należy żywić nadzieję, że ktoś wreszcie zainteresuje się tymi zbiorami i zdoła je ocalić. A jest na to szansa. Potomkom Bambrów, zebranym tak licznie na wspomnianych spotkaniach w miesiącach lutym i w czerwcu 1993 r., zaproponowałam utworzenie Koła, na forum którego mogliby zjednoczyć się w swoich działaniach, zacieśnić wzajemne kontakty, poznać się. Propozycja została przyjęta entuzjastycznie. Z całą energią zabrali się do działań organizacyjnych i już 1 lipca 1993 r. odbyło się pierwsze zebranie założycielskie, na którym przyjęto nazwę dla powstającego stowarzyszenia, a mianowicie - "Koło Bambrów Poznańskich" przy Towarzystwie Miłośników Miasta Poznania. Jego przewodniczącym został Jan Schneider, wysunięty na to stanowisko przez zebranych na spotkaniu czerwcowym, wiceprzewodniczącym - Grzegorz Jeske, skarbnikiem - Urszula Muth, sekretarzami - Juliusz Kubeł i Irena Haise-Barełkowska, członkami zarządu - Józef Ceptowski, Leszek Schneider i Włodzimierz Maciej StoIzmann. Pisząca te słowa, jako inicjatorka ruchu, otrzymała zaszczytny tytuł przewodniczącej honorowej Koła. Przez prasę lokalną, radio i telewizję przekazano informacje o powstaniu Koła, aby ci potomkowie Bambrów, którzy chcą zostać członkami, wiedzieli o jego istnieniu 62 . Powstanie Koła spotkało się z bardzo żywym oddźwiękiem, liczy ono obecnie ponad 70 członków (październik 1993). Zgłaszają się także osoby pochodzenia bamberskiego mieszkającego poza Poznaniem. Aleksander Plencler napisał z Zabrza - "Wiadomość o Kole przyj ęłem z satysfakcją i ogromnym , zainteresowaniem. Mieszkam (u.) na Sląsku, lecz urodziłem się w okolicach Poznania i z ziemią wielkopolską jestem związany uczuciem i więzami rodzinnymi. Tam tkwią głęboko moje korzenie. Wasza inicjatywa jest godna nie tylko pochwały, lecz wzrusza i pobudza tęsknotę do powrotu do źródeł. Pocłiodzę z rodziny bamberskiej. (u.) Jesteśmy wrośnięci w krajobraz Wielkopolski i Poznania. Uważam, że tradycja bamberskich rodzin jest niezwykle ciekawa, (..) zwłaszcza fenomen wtopienia się w społeczność polską przy zachowaniu jedynie niektórych cech kulturowych. (u) Mimo odległości jaka mnie dzieli od Poznania, chciałbym uczestniczyć w życiu Koła Bamb, ,,63 row N aczelnym w tej chwili zadaniem Koła jest jego zorganizowanie i prawne zalegalizowanie 64 . Ale już zarysowują się dalsze sprawy, które Koło zamierza podjąć. Są to przede wszystkim - tworzenie archiwum przez zbieranie wszystkich materiałów związanych z dziejami Bambrów i ich potomków w Poznaniu; zainteresowanie się zbiorami bamberskimi w Muzeum Archidiecezjalnym i niedopuszczenie do ich całkowitego zniszczenia; reaktywowanie stroju przez udzielenie pomocy parafii jeżyckiej, a także i innym parafiom, aby pięknie ubrane bamberki mogły znowu swym wspaniałym strojem uświetniać procesje w święto Bożego Ciała; dążenie do generalnego remontu dawnego domu bamberskiego przy narożniku ulic św. Wawrzyńca i Kościelnej w celu utworzenia tam skansenu - muzeum bamberskiego; zachęcenie rodzin pochodzenia bamberskiego do odtworzenia swoich drzew genealogicznych, aby w przyszłości można było opublikować oddzielny tom poświęcony genealogii Bambrów w Poznaniu. Dr Magdalena Warkoczewska zaproponowała zorganizowanie w Muzeum Historii m. Poznania wystawy eksponującej to wszystko, co zachowało się z rodzinnych pamiątek wśród potomków bamberskich. Już zgłosiło się wielu chętnych udostępnienia na nią przede wszystkim starych fotografii. Koło zamierza również poczynić starania w celu doprowadzenia do wznowienia w języku polskim książki "Bambrzy, mieszkańcy dawnych wsi miasta "oznania"65. Pragnie również zaprosić burmistrza Bambergu, aby została nawiązana współpraca między Poznaniem a Bambergiem. W dalszych planach leży zorganizowanie wycieczki do Bambergu, do ziemi swych przodków. Jak więc okazuje się, planów jest wiele, wykonanie niektórych wymagać będzie z pewnością dłuższego czasu. Można żywić przekonanie, że zapał i chęć do pracy nie osłabną i wszystko będzie konsekwentnie, systematycznie realizowane tym bardziej, że włącza się do tego także młode pokolenie. Na razie potomkowie Bambrów, po tylu latach "ukrywania się" przed represjami okupanta hitlerowskiego i władzy komunistycznej, mogą ujawnić i odtworzyć, ocalić od zapomnienia historię własną i swój dorobek kulturowy, które są nierozerwalną częścią składową dziejów i kultury polskiej, a szczególnie miasta Poznania. Inicjatywy te są więc cenne dla całokształtu jego dorobku kulturowego.

Maria Paradowska

Przypisy

1 J. Łukaszewicz, Obraz historyczno-statystyczny miasta Poznania w dawniejszych czasach, 1.1, Poznań 1838, s. 221-222; Z. Zalewski, Wsie miejskie w f. 1253, Kronika Miasta Poznania, R.

V: 1927, s. 96-97; zob. także E. Raczyński, Wspomnienia Wielkopolski to jest województw poznańskiego, kaliskiego, gnieźnieńskiego, t. II, Poznań 1843, s. 136 n. 2 Łukaszewicz, Obraz, op.cit., t. I, s. 232-233, t. II, s. 366.

3 J. Rutkowski, Studia z dziejów wsi wielkopolskiej XVI-XVIII w., Poznań 1956, s. 263; Z.

Kaczmarczyk, Kolonizacja niemiecka na wschód od Odry, Poznań 1945, s. 164 n.; L. Gomolec, Wielkopolskie grupy regionalne i lokalne nazwy ludności wiejskiej, (w:) Kultura ludowa Wielkopolski, t. I I, Poznań 1964. Najdokładniej zajął się tym zagadnieniem M. Bar, Die Bamberger bei Posen, Posen 1882; wywody tego autora wyraźnie tendencyjne, podkreślające wyższość kolonistów niemieckich nad polskimi chłopami, wymagają uzupełnień i sprostowań. 4 Bar, Die Bamberger, op.cit., s. 6-7. Należy tu wszakże przypomnieć, że warunek wyznania rzymsko-katolickiego postawił przed nowymi przybyszami już August II w 1710 f., nie było to więc żądanie wysuwane wyłącznie z inicjatywy miasta. 5 Rutkowski, Studia, op.ci1., s. 265-268; Bar, Die Bamberger, op.ci1., s. 8. Zob. też A.

Pfrenzinger, Bamberger im Posenerland, (w:) Jahrbuch des Frankenbundes 1938, Wurzburg 1938 Selbstverlag, s. 60-71.

6 Rutkowski, Studia, op.cit., s. 270.

7 Szczegółowe omówienie osadnictwa Bambrów we wsiach Poznania zob. - M. Paradowska, Bambrzy, mieszkańcy dawnych wsi miasta Poznania. Warszawa-Poznań 1975, s. 47-61. 8 Bar, Die Bamberger, op.cit., s. 18.

9 Łukaszewicz, Obraz, op.cit., 1.1, s. 235 n.; Rutkowski, Studia, op.ci1., s. 294 n. Zob. teżJ. Topolski, Rozwój folwarku pańszczyźnianego, (w:) Dzieje wsi wielkopolskiej, Poznań 1959; W.

Rusiński, W dobie upadku gospodarczego, (w:) ibidem.

10 Paradowska, Bambrzy, op.cit., s. 149.

11 Bar, Die Bamberger, op.cit., s. 39-40, 46.

12 ibidem, s. 49-50.

13 ibidem, s. 57.

14 ibidem, s. 10-14; Rutkowski, Studia, op.cit., s. 269; I. Kaczmarek, Bambrzy poznańscy, WTK (Wrocławski Tygodnik Katolicki), R. 20: 1970, nr 26, s. 9; (S. N.) Przechadzki po Poznaniu - Studzienka z Bamberką na Starym Rynku - Dzieje Bambrów poznańskich - Peru czy Erdbin-Beere, Orędownik Wielkopolski, nr 287: 1926, s. 3. 15 O. Kolberg, Lud. Wielkie Księstwo Poznańskie, 1.1, reedycja Poznań 1963, s. 80-81,100.

16 Kolberg, Lud, op.ci1., s. 60-62; A. Glapa, Ubiór chłopski, (w:) Kultura ludowa Wielkopolski, t. I, Poznań 1960, s. 527, 546-547 n.

17 W. Cichowicz, Strój bamberski, (w:) XXV-lecie zbiorów ludoznawczych im. Heleny iWiesławy Cichowicz w Poznaniu, Poznań 1937; zob. także - M. Paradowska, Strój bamberski, Polska Sztuka Ludowa, R. 19: 1965, nr 4.

18 Cz. Łuczak, Życie gospodarczo-społeczne w Poznaniu. 1815-1918, Poznań 1938, s. 19; Z.

Zalewski, Rozszerzenie granic Poznania, (w:) Kronika Miasta Poznania, R. I I I: 1925, s. l, 6; A.

Błaszczak, Osady podmiejskie w pobliżu Poznania, (w:) Kronika Miasta Poznania, R. I I: 1924, s.

1-6; Poznań. Zarys dziejów, pr.zb. pod red. J. Topolskiego, Poznań 1973, s. 67.

19 J. Pieprzyk, Elementy wiejskie w kulturze miasta Poznania, maszynopis pracy doktorskiej złożony w Instytucie Etnologii U AM w Poznaniu, s. 10 n.; M. Paradowska, Niektóre elementy kultury Bambrów i ich pozostałości w folklorze miejskim Poznania, Lud, t. 56: 1972, s. 103-121. 20 Poznańskie wspominki, 1918-1939. Praca zbiorowa, Poznań 1973; S. Wasylewski, Wspomnienia i szkice znad Warty, Poznań 1973.

21 A. Wagner- Triebsch, Tekla była Bamberką. Niemcy i Żydzi w Poznaniu, (w:) Kronika Miasta Poznania, nr 1-2: 1992, s. 135 n.

22 J. Barłóg, Kamienice Poznania początku XX wieku. Poznań 1991. s. 19 n.; J. Skuratowicz, Architektura Poznania 1890-1918, Poznań 1991, s. 170-171.

23 Kalendarz, informator parafialny kościoła Św. Trójcy, Poznań - Dębieć, na rok pański 1938, Poznań 1938, s. 97 n.

24 Z. Zakrzewski, Przechadzki po Poznaniu lat międzywojennych, Warszawa-Poznań 1974, s. 311. 25 Kalendarz, informator, op.cit., s. 109, 122 n.

26 M. Paradowska, Podróżnicy i emigranci. Szkice z dziejów polskiego wychodźstwa w Ameryce Południowej, Warszawa 1984, s. 93-94. 27 S. Leitgeber, Saga rodziny Leitgebrów. Posłowie do: B. Leitgeber, Bez przesądów i lęku.

Z albumu polskiego dyplomaty, malarza i podróżnika, Poznań 1993, s. 396-401.

28 Z. Kaczmarek, Wojciech Trąmpczyński, Poznań 1993, s. 49-50.

29 A. Bajerlein, Ostatni sołtys na Winiarach, (w:) O Poznaniu wspomnienia sercem pisane, Poznań 1992, s. 13 n.

30 T .A. Jakubiak, Kurkowe Bractwa Strzeleckie w Wielkopolsce, Poznań 1986, s. 66, 197 n.

31 Bajerlein, Ostatni, op.cit., s. 13 n.

32 Informacje od rodzin.

33 Audycja Radia Obywatelskiego, Poznań 18 X 1993, z udziałem red. Juliusza Kubła, doc.

dr Jacka Ceptowskiego i piszącej te słowa. Pani, która przeczytała słuchaczom ten wiersz, o niemieckim nazwisku panieńskim, po mężu nazwisku świadczącym o pochodzeniu bamberskim, jak sama to wyjaśniła. W imieniu potomków Bambrów i swoim serdecznie dziękuję za jego przypomnienie. 34 K. Przerwa-Tetmajer, w serii "Poeci polscy", Warszawa 1961, s. 120-121.

35 Paradowska, Bambrzy, op.cit., s. 5; zob. Paradowska, Niektóre elementy, op.cit.

36 Paradowska, Bambrzy, op.cit. , s. 168.

37 P. Hirsh, Bamber to brzmi dumnie, Express Poznański z dn. 1 X 1993, s. 10.

38 M. Paradowska, Die Bamberger im Posener Land, wyd. Bamberger Beitrage. Universitat de Bamberg (w druku). 39 Z. Gródecka, Stroje ludowe w dawnym i współczesnym Poznaniu, Poznań 1986; E.

Gożdziak, Współczesna rodzina bamberska w Poznaniu, maszynopis pracy magisterskiej złożony w Instytucie Etnologii UAM; M. i L. Trzeciakowscy, W dziewiętnastowiecznym Poznaniu, Poznań 1982; Skuratowicz, Architektura, op.cit.; Barłóg, Kamienice, op.cit.

40 M. in. - Studnia bamberki, Express Poznański z dnia 11 VI1976; Figura i Bambrzy, Głos Wielkopolski z dnia 12 II 1985; Sprawa Bamberki, Głos Wielkopolski z dnia 29 III 1985; Bambrzy i Olendrzy, Głos Wielkopolski z dnia 24 V 1985; E. Nadolski, Ulica Kościelna, Dzisiaj, z dnia 14 V 1990; Studzienka Bamberki, IKS, Poznański Informator Kulturalny, Sportowy i Turystyczny, nr 2 1993; i in. 41 Poznań. Miasto i okolice, Poznań 1993.

42 B. Stachowiak, Bamberka czy Szamotulanka? , Kronika Miasta Poznania, z. 2: 1989.

43 Rozmowy i badania w środowisku potomków bamberskich prowadziłam w okresie od lutego do lipca 1993 r. 44 Jacek Ceptowski, Genealogia rodziny Handschuhów, "Gens" , Kwartalnik Towarzystwa Genealogiczno- Heraldycznego, nr 4: 1992, Poznań.

45 Pisownia wg ibidem.

46 Jeszcze dziś można to prześledzić na przykładzie Polonii amerykańskiej, wśród której zamerykanizowaniu ulegają przede wszystkim imiona Polaków, a dopiero później nazwiska, np. Jim N owak, George Kowalski. Zatem jest to pewna prawidłowość w procesie asymilacyjnym.

47 Jacek Ceptowski, Genealogia, op.cit.

48 Serdecznie dziękuję Panu Grzegorzowi Jeske za udostępnienie opracowanego przez niego drzewa genealogicznego.

Maria Paradowska

49 Serdecznie dziękuję Panu Andrzejowi Leitgebrowi za udostępnienie opracowanego przez niego drzewa genealogicznego. 50 Serdecznie dziękuję Pani Urszuli Mu th za udostępnienie drzewa genealogicznego, opracowanego przez jej ojca, Andrzeja Mutha. 51 Rozmawiałam z rodziną Muthów w czerwcu 1993 r. Linia genealogiczna wg. Goździak, Współczesna, op.cit., s. 25.

52 Józef Ceptowski, Jacek Ceptowski, Michał Z6pf-Ceptowski, "Biuletyn Historii Sztuki" Instytut Sztuki PAN, Warszawa, nr 4: 1977, s. 369 n.; Józef Ceptowski, Genealogia rodziny Ceptowskich, "Gens", Kwartalnik Towarzystwa Genealogiczno-Heraldycznego, Poznań, nr l: 1991, s. 3-8.

53 Jacek Ceptowski, Genealogia, op.cit.

54 Informacja z Instytutu Etnologii U AM.

55 S. Stolarczyk, Z Bambergu do Poznania, "Gościniec", Warszawa, nr 5: 1981, s. 8.

56 Nr rejestru zabytków 135 B.

57 Cichowicz, Strój, op.cit.; Paradowska, Bambrzy, op.cit.; Paradowska, Strój, op.cit.; zob.

K. Dobers, Dziadek opowiadał mi o "dyngusie" w Poznaniu, (w:) Niemcy i Żydzi w Poznaniu, Kronika Miasta Poznania, z. 1-2: 1992, s. 138-139.

58 L. H. Śliwiński, Daleko za murami, (w:) Poznańskie Wspominki, Poznań 1960, s. 52; Zakrzewski, Przechadzki, op. cit., s. 249-250.

59 Stolarczyk, Z Bamberugi, op.cit. , s. 8.

60 Dane z czerwca 1993 r.

61 A. Wojtkowski, Helena Cichowicz i zbiory ludoznawcze, (w:) XXV-lecie zbiorów ludoznawczych im. Heleny iWiesławy Cichowicz w Poznaniu, Poznań 1937. 62 M.in. M. Polarczyk, Bambrzy w Poznaniu, Głos Wielkopolski z dnia 20/21 II 1993; Bambrzy wczoraj i dziś, Express Poznański z dnia 18/20 VI 1993; (row) Co wiemy o Bambrach, Gazeta Poznańska z dnia 19/20 VI 1993; (pk) Wszystko o Bambrach, Głos Wielkopolski z dnia 19/20 VI 1993; (Wład) Koło Bambrów, Gazeta Wyborcza - Gazeta Wielkopolska z dnia 22 VI 1993; (pal) Odżywają tradycje Bambrów, Głos Wielkopolski z dnia 10 VII 1993; Bamberskie Koło, Express Poznański z dnia 21 VII 1993; Bambrzy w muzeum, Głos Wielkopolski z dnia 2/3 X 1993; (pal) Bamberska ofensywa, Głos Wielkopolski z dnia 7 X 1993; oraz audycje w TV-Poznań, w radio S, Radio Merkury, Radio Obywatelskie. 63 List z dnia 12 VIII 1993.

64 Z pewnością sprawy te będą już załatwiane w chwili ukazania się artykułu.

65 Paradowska, Bambrzy, op.cit. Wydana przez Urząd Miasta Poznania - Wydział Kultury w 1975 r. w bardzo niskim nakładzie jest nieosiągalna, a chętnych jej nabycia wielu.

1. Stary dom bamberski przy ul. Wioślarskiej, rozebrany w 1964 r. (Wg: J. Pieprzyk, Elementy wiejskie w kulturze miasta Poznania)

2. Bamberka. Fot. ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu

Maria Paradowska

3. Bamberki w kornetach. (Wg: W. Cichowicz, Strój bamberski)

4. Bamberka w stroju świątecznym

5. Bamberki w strojach roboczych. F ot. ze zbioru Doroty Poznaniak

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1993 R.61 Nr3/4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry