DZIAŁ HISTORYCZNY

Kronika Miasta Poznania 1993 R.61 Nr3/4

Czas czytania: ok. 19 min.

RELIKT ROMAŃSKI W KATEDRZE POZNAŃSKIEJ - BAPTYSTERIUM CZY KIERAT? - na tle techniki budowlanej średniowiecza

ALEKSANDER HOLAS

W Katedrze Poznańskiej, po zniszczeniach wojennych przeprowadzano w ciągu kilku lat prace badawcze archeologiczno-architektoniczne w jej partii podposadzkowej , zawierającej relikty pierwszych katedr romańskich. W trakcie prac odsłonięto w środku nawy obiekt nie związany z architekturą, zbudowany z zaprawy wapiennej, w formie kolistej płyty, nieco wklęsłej, o średnicy ca 4 cm, z otworem po słupie drewnianym w środku. Mimo częściowego uszkodzenia całość jest czytelna. Krystyna Józefowiczówna, kierująca badaniami, zasugerowana jej kształtem, uznała płytę za dno misy chrzcielnej i podała wiadomość o odkryciu pierwszego w Polsce baptysterium z czasu przybycia do Poznania biskupa Jordana. Hipoteza ta została przyjęta w środowisku poznańskim jako wiarygodna, z uznaniem, w przychylnej atmosferze milenijnych nastrojów. Publikacja wyników badań l wzbudziła zainteresowanie za granicą, gdyż na zachodzie, w kilku obiektach pochodzących z X i XI w. natrafiono również w trakcie badań archeologicznych na podobne "misy" z zaprawy wapiennej. Hipotezę ich chrzcielnego charakteru przyjęto jednak z rezerwą, gdyż na tych terenach, o utrwalonym od wieków chrześcijaństwie, kościoły posiadały już stałe baptysteria. Zainteresowany tą hipotezą archeolog prof. K. Schib przybył nawet do Poznania by zobaczyć naocznie "misę" i porównać z identycznym obiektem odkrytym na terenie badań prowadzonych przez niego w obrębie zabudowy klasztornej w Schaffuouse, pochodzącej z XI w. Jednak odkrycie w toku dalszych prac wykopaliskowych następnych 9-ciu podobnych reliktów, skłoniło go do rezygnacji z poprzedniej hipotezy, gdyż usytuowanie 10-ciu "baptysteriów" wokół budynków klasztornych nie miało sensu.

W dyskusjach na temat funkcji poznańskiego reliktu podnoszono właśnie tę wątpliwość, a nawet wysunięto kontrargument o innym zupełnie charakterze użytkowym odkrytego obiektu 2 . K. Józefowiczówna broniła jednak nadal swej koncepcji, przyjmowanej na ogół z uznaniem w środowisku naukowym, co sprawiło, że "baptysterium" poznańskie znalazło nawet swoje miejsce w nowej "Encyklopedii Kościelnej". W obszernej publikacji o baptysteriach 3 przedstawiła Autorka w historycznym zarysie różne formy basenów chrzcielnych dla poparcia swej hipotezy o baptysterialnym charakterze wapiennej misy z Poznania. Przykłady te pochodzą jednak z wczesnego okresu chrześcijaństwa - VI- VIII w., kiedy chrztu udzielano przez zanurzenie, brak ich natomiast zupełnie w wieku X na terenie Europy zachodniej, skąd przybyli budowniczowie katedry poznańskiej. Słuszne jest jednak przypuszczenie, że w krajach pogańskich, objętych działalnością misyjną stosowany był chrzest "per immersionem", są na to dowody kronikarskie i ikonograficzne jeszcze w XII w. Jako najlepszy przykład dla swej hipotezy uznała Autorka okrągły basen w baptysterium lateranenskim, przyjmując go jako wzorzec dla obrządku rzymskiego. Niestety, prócz kolistego kształtu dna misa poznańska nie posiada istotnych elementów tradycyjnego baptysterium. Przede wszystkim w przedstawionych przez autorkę przykładach, niezależnie od ich kształtu lub rozmiaru, do basenu z wodą wchodziło się z poziomu posadzki, schodkami w dół do głębokości ca 90-100 cm. Miało to swoje znaczenie ideologiczne i funkcjonalne, gdyż kapłan stojąc wyżej nad katechumenem wypełniał wszystkie czynności związane z obrzędem chrztu, którego ostatnim gestem było położenie ręki na głowie neofity. Ważkim argumentem popierającym hipotezę autorki miało być porównanie dwóch obiektów rzekomo o "krzyżowym założeniu" a mianowicie basenu odkrytego w M6nchen-Gladbach datowanego na wiek XI, z baptysterium w Paros w Grecji pochodzącym z VI w., w którym występuje słup w środku basenu (Rys. 1). Porównując na rysunku (w tej samej skali) oba założenia trudno dopatrzyć się podobieństwa funkcjonalnego, gdyż w relikcie z Munchen-Gladbach prowadzenie wąziutkimi schodkami z czterech stron wprost na słup jest pozbawione sensu. A jak to mogłoby wyglądać w Poznaniu? Trzeba przyjąć, że misa musiała mieć cembrowinę wysoką na ca 1 m i katechumen musiałby wchodzić na tę wysokość po schodkach lub drabince i tak samo schodzić do wnętrza basenu, natomiast kapłan stałby obok na niższym poziomie terenu. Należy wątpić, że biskup Jordan, przybyły z Zachodu, poleciłby wybudować tak niefunkcjonalny basen, a przecież on o tym decydował. Znacznie prościej byłoby przecież wykopać basen w ziemi i wyłożyć kamieniami, lub cembrowiną drewnianą jak w studniach. W dyskusjach na ten temat powoływano się na kronikarskie opisy udzielania chrztu przez biskupa Ottona wśród pogańskiej ludności Pomorza, gdzie jako baptysteriów używano drewnianych kadzi zagłębionych nieco w ziemi (1 połowa XII w.).

Również w jednej z kwater brązowych drzwi gnieźnieńskich z k. XII w.

przedstawiona jest scena udzielania chrztu przez św. Wojciecha Prusowi zanurzonemu w podobnej kadzi.

Aleksander Holas

Znany jest także opis kronikarski chrztu Rusi Kijowskiej, czasowo bliski naszym wydarzeniom, gdzie Nestor opisuje masowy chrzest ludności Kijowa, zgromadzonej nad Dnieprem. Podobnie mogło być w Poznaniu, w Warcie lub Cybinie, a w Gnieźnie w pobliskim jeziorze, które do dziś zachowało nazwę "S więte" .

Prócz wątpliwości co do funkcjonalnego kształtu basenu poznańskiego zastrzeżenie budzi przede wszystkim jego konstrukcja, oparta głównie na zaprawie wapiennej i drewnie. (Autorka powołuje się na jeden z przykładów, w którym dno dużego basenu wykonane było z zaprawy wapiennej, co jest nieporozumieniem, gdyż był to nierozpoznany przez badaczy beton z białego cementu rzymskiego). Podawane przykłady stałych baptysteriów nie wnoszą nic do zagadnienia, gdyż bez wątpienia posiadały one wykładzinę kamienną i wodoszczelną oraz obudowę architektoniczną w stylu swej epoki, czego nie można spodziewać się przy urządzeniach prowizorycznych i tymczasowych. W rozmowie koleżeńskiej starałem się przekonać autorkę o niemożliwości takiego przeznaczenia obiektu ze względu na jego słabą konstrukcję techniczną. N a podstawie zachowanych śladów można bowiem w przybliżeniu zrekonstruować budowę basenu poznańskiego. Wokół dna "misy" wykonanej z grubszej warstwy zaprawy wapiennej i wyrównanej, istniała ścianka zbudowana z kołków drewnianych wbitych w ziemię i obrzuconych zaprawą. N apełnienie wodą takiego basenu o średnicy ca 4 m, do wysokości ca 80 cm, wg. naturalnego prawa fIZyki wytworzyłoby parcie wody na ścianki równe 10.000 kg. == 10 ton, którego tak wątła konstrukcja nie byłaby w stanie utrzymać (obecnie taki zbiornik wymagałby ścianek z żelbetonu grubości 10 cm, lub blachy stalowej grubo 10 mm. Argument ten nie przekonał jednak autorki ani zwolenników jej hipotezy, nie był również wysuwany w dyskusjach na ten temat, a przecież jest to bardzo ważne dla zagadnienia stwierdzenie i może być poparte obliczeniem inżynieryjnym. Dyskusyjny jest również czas powstania domniemanych "mis" chrzcielnych, których 4 relikty znaleziono na terenie Ostrowa Tumskiego, datując je na rok przybycia do Poznania biskupa Jordana - 968 - t.zn. jeszcze przed budową kościoła - ze względu na tak wczesne użycie wapna do ich budowy). W "Dziejach Wielkopolski", w rozdziale pt. "Sztuka w okresie wczesnoromańskim", na str. 118 4 K. Józefowiczówna wspomina o gipsie pisząc: "wzniesiona została około 968 r. katedra biskupa Jordana. Jej kamienne mury charakteryzuje wątek przedromański z płaskich warstw okrzeskow, lub z zastosowaniem "opus spicatum", ale zawsze bez lica z ciosów, które występują w murach następnej romańskiej fazy. Mury wiązane gipsową zaprawą były tynkowane, ich fundamenty zaś z wielkich nieobrabianych głazów granitowych". Taka interpretacja wątków jest błędna, gdyż wątek jodełkowy (opus spicatum) jest zawsze wypełnieniem wnętrza muru między ciosami lica, bowiem w strukturze samodzielnej rozpadłby się na boki nawet pod własnym ciężarem. W zachowanych w tym stanie fragmentach murów zapewne wybrano z lica ciosy do wtórnego użycia, pozostawiając bezużyteczne wnętrze z okrzeskow. Poza tym wątek ten stosowano niemal do połowy XII w., a zatemjego występowanie w budowli nie może stanowić podstawy do datowania. Ważnym natomiast byłoby stwierdzenie rodzaju zapraw w poszczególnych odcinkach murów, a na ten temat brak dokładniejszych danych w szczegółowym opisie autorki oraz dokumentacji z odkrywek i wykopów w podziemiach katedry poznańskiej2. Określenie tylko "na oko", że w niektórych miejscach zaprawa ma odcień żółtawy, w innych zaś szary, nie daje żadnej informacji, a fakt, że w trakcie badań nie pobrano nigdzie próbek zapraw do analizy laboratoryjnej jest poważnym mankamentem całej dokumentacji. Z tych względów wątpić można czy rekonstrukcja I i II katedry oparta jedynie na różnicy wątków murów i to nie w pełni rozeznanych, jest właściwa. N ato miast stwierdzona obecność gipsu byłaby poważnym wyznacznikiem czasu powstania oraz rozmiarów pierwszej świątyni (Rys. 4). Wg mego rozeznania początki działalności budowlanej w X w. na terenie Wielkopolski opierały się na gipsie, którego złoża, budowniczowie - misjonarze, odkryli w puszczy nadnoteckiej na geologicznych czapach solnych i zapoczątkowali ich eksploatację. W tym pierwszym okresie działalności budowlanej wymurowano na gipsie całe założenie na Ostrowie Lednickim, kaplice w grodzie gnieźnieńskim, (których relikty znajdują się w podziemiach dzisiejszej katedry), rotundę w Łeknie i przypuszczalnie kościół biskupi w Poznaniu. Gips stosowano na ogół przy mniejszych założeniach kubaturowych, ze względu na jego małą wytrzymałość konstrukcyjną. Pozwalał on natomiast na szybką realizację budowy (np. rotundę w jednym sezonie, założenie lednickie ok. 2-3 lat i przypuszczalnie katedrę niewiele dłużej). Odkrycie złóż wapieni (też w okolicach nadnoteckich) nastąpiło nieco później, gdyż pierwszą katedrę w Gnieźnie zbudowano już na wapnie i zapewne w tym samym czasie katedrę II w Poznaniu. A zatem interesujące nas relikty "mis" wykonane z zaprawy wapiennej należałoby łączyć z budową II katedry, a nie przed budową I-szej. Także i w tym wypadku laboratoryjne określenie próbek zapraw pobranych z reliktów i murów obu katedr mogłoby dać jednoznaczną odpowiedź. (Podziemia katedry są dostępne a zatem badania możnaby uzupełnić o taką analizę). Odkrycie na terenach Europy zachodniej przy kilku założeniach klasztornych większej ilości reliktów identycznych do poznańskiego (w sumie 18) skłoniło niektórych badaczy do odrzucenia hipotezy o baptysterialnym ich charakterze i do szukania innej wykładni funkcji tego rodzaju urządzeń, niewątpliwie związanych z samą budową obiektu. Taką próbę rozwiązania problemu m.in. badacz szwajcarski D.B. Gutscher s , który w dość obszernym artykule przedstawił własny pomysł urządzenia mechanicznego mieszania zaprawy murarskiej w postaci czteroramiennego kieratu. Za podstawę dla swego pomysłu przyjął relikt odkryty w miejscowości M6nchen-Gladbach, gdzie w okrągłej "misie" widnieją ślady po kołkach drewnianych ustawionych rzędem, krzyżowo, zanurzonych jakby w zaprawie (Rys. 1). Wg mniemania autora byłyby to łopatki mieszadła. By nadać wiarygodności swemu pomysłowi autor podaje wymiary basenu, jego pojemność a nawet oblicza wydajność na 1 godz. wynoszącą 300-400 litrów zaprą

Aleksander Holaswy, co równałoby się średnio 200 wiadrom, a w ciągu całego dnia 2.000 wiader. (Taką wydajność mają nowoczesne większe betoniarki, użytkowane przy budowie mostów, fabryk itp.) Kto byłby w stanie w ówczesnych warunkach przerobić takie ilości zaprawy, której nie można gromadzić na zapas? Autor nie uwzględnił również trudności mechanicznych, jakie powstałyby przy mieszaniu zaprawy o warstwie grubości 25 cm. Ciasto wapienne zmieszane ze żwirem, ze względu na swoją lepkość, stwarza przy mieszaniu duży opór, którego nie zdołałoby pokonać przedstawione na rys. 2 urządzenie kieratu poruszane przez dwóch, wzgl. czterech ludzi. Do poruszania takiego mieszadła należałoby zaprząc co najmniej dwa woły, lecz wtedy elementy mechanizmu musiałyby mieć wymiary jak w młynach wodnych, lub wiatrakach, podobne występowałyby tu siły. A zatem pomysł w całości uznać należy za nierealny, a rysunek naiwny. Funkcję zbiorników do przygotowania zaprawy murarskiej, w polskiej literaturze przedmiotu przypisuje tym obiektom A. Tomaszewski 6 nie podając jednak szczegółów technicznych czynności z tym związanych. Należy zwrócić uwagę, że w obu pomysłach w.w. autorów występuje zasadnicze niedopatrzenie, albowiem w żadnym z prezentowanych obiektów nie stwierdzono śladów po mieszaniu zaprawy, "baseny" są czyste, pozostały nawet widoczne na dnie koncentryczne żłobki, a zatem nie wykonywano tu żadnych czynności z użyciem wody. Wszystkie dotychczas odkryte relikty omawianego typu znalezione zostały na zewnątrz, lub we wnętrzu większych założeń sakralnych co świadczy, że były to urządzenia pomocnicze związane z samą budową i zlikwidowane po zakończeniu robót budowlanych. Ich pozostałości, na ogół w stanie szczątkowym, zachowały się przypadkowo w miejscach poniżej niwelacji terenu lub posadzki. Wokół zabudowy klasztornej w Schafuousen stwierdzono 10 takich reliktów a ich rozmieszczenie w bliskich odstępach wskazuje, że mogło ich być znacznie więcej. Tak zapewne było przy każdym obiekcie, w Poznaniu , .. rownIez. Jeśli zatem za nierealną, z przytoczonych wyżej powodów, uznamy również hipotezę określającą funkcję omawianych reliktów jako zbiorników do przygotowywania zaprawy murarskiej, to należy znaleźć odpowiedź jakiemu celowi służyły te okrągłe, niewielkie budyneczki, o dość solidnej budowie traktowane niewątpliwie jako tymczasowe (na okres budowy ca 10-20 lat). Aby na to pytanie odpowiedzieć trzeba poznać cały proces technologiczny związany z budową we wczesnym średniowieczu. Wieloletnia działalność architekta przy odbudowie, zabezpieczaniu oraz pracach badawczych i konserwatorskich obiektów średniowiecznych pozwoliła mi na szczegółowe obserwacje i poznanie wszelkich dziedzin budownictwa od fundamentów aż do sklepień, jak również doskonałości rzemiosła mistrzów średniowiecznych i ich znajomości materiałów wykorzystywanych zawsze w sposób celowy i ekonomiczny. Pragnę zatem w niniejszym artykule podzielić się moimi doświadczeniami. Najważniejszym elementem w każdej budowie, kamiennej lub ceglanej jestzaprawa WIąząca, od której zależy stabilność i trwałość obiektu. W ekipie przystępującej do budowy był zawsze specjalista od przygotowania odpowiedniego materiału do zaprawy murarskiej, którą stanowił gips lub wapno, przy czym w większości wypadków stosowano wapno. Należy tutaj szczególnie podkreślić, że w całym średniowieczu, z gotykiem włącznie, wapna , gaszonego nigdy nie dołowano. Swiadczyo tym m.in. fakt, że w licznych badania archeologicznych w pobliżu obiektów murowanych nigdzie nie natrafiono na ślady dołów o takim przeznaczeniu. Przygotowywanie bowiem zaprawy murarskiej w średniowieczu przeprowadzano następująco: Wypalanie wapna lub gipsu następowało w pobliżu budowy. Gromadzono na miejscu większe ilości kamienia-surowca, przywiezionego nieraz z daleko położonych złóż. Bryły kamienia łupano na mniejsze kawałki, wielkości pięści i układano w stos, przekładając drewnem a całość oblepiano gliną. Te właśnie czynności wymagały doświadczonego fachowca, gdyż zależnie od wartości kamienia wapiennego, należało dobrać właściwe gatunki drewna dla uzyskania odpowiedniej temperatury (800°C) i ustalić czas wypalania (kilka dni). Po zakończeniu tego procesu piec rozbierano wyjmując wapno palone. (Znajdowane nieraz w czasie prac archeologicznych większe bryłki przepalonej gliny i ślady węgielków drzewnych w obrębie wykopów interpretowane są mylnie jako pozostałości pożaru obiektu). Istniały również stałe piece przy większych założeniach budowlanych. N p.

na wrocławskim Ołbinie archeolodzy odkryli pozostałości dwóch kolistych pieców o średnicy 3 m, zbudowanych z cegieł ceramicznych. Pojemność takiego pieca mogła zawierać kilka ton kamienia. N astępny proces przygotowywania zaprawy należał już do murarza. Bryłki palonego wapna wrzucano w niewielkiej ilości do skrzyni murarskiej, gdzie następowało t.zw. lasowanie, (w tym procesie chemicznym wytwarza się dość wysoka temperatura). Od umiejętności murarza zależało odpowiednie dozowanie wody, by uzyskać właściwe ciasto wapienne. Po tej czynności murarz dorzucał przygotowaną miarę żwiru i dłuższy czas mieszał, aż do uzyskania jednolitej masy zaprawy. (W badaniach laboratoryjnych zapraw spotyka się t.zw. okruchy - są to grudki wapna nie rozpuszczone i nie roztarte w czasie mieszania a ich ilość zależna jest tylko od staranności murarza). Tak przygotowaną zaprawę rzucało się na mury. Należy wziąć pod uwagę, że proces wypalania wapna był skomplikowany i pracochłonny, więc starano się uzyskać z jednego pieca jak największą ilość materiału, natomiast zapotrzebowanie dzienne dla murarzy było stosunkowo niewielkie, tak, że pojemność jednego pieca mogła wystarczyć na kilka tygodni. Wynika z tego wniosek, że wydobyte z pieca bryłki palonego wapna należało gdzieś przechować, w miejscu suchym i zabezpieczonym od opadów, gdyż wapno w tym stanie jest bardzo hydroskopijne i najmniejsze pokropienie deszczem a nawet mgła, mogłyby zniszczyć cały zapas (nastąpiłoby t.zw. spalenie ). A zatem na tym etapie prac budowlanych zachodziła potrzeba zbudowania zamkniętych pomieszczeń jako magazynów podręcznych dla okresowego

Aleksander Holasprzechowywania palonego wapna. Interesujące nas relikty z wyraźnymi śladami ich konstrukcji, mogą być właśnie pozostałościami po takich szopachmagazynach. Potwierdzeniem takiego mniemania jest m.in. charakterystyczny rozstaw tych "szop" wzdłuż wznoszących się murów, po obu stronach, w niewielkiej odległości od nich, dla dogodnego dostarczania materiału na stanowisko murarzy. N a załączonym rysunku 3 przedstawiona została próba rekonstrukcji takiej szopy oparta na przykładzie reliktu poznańskiego: Zwyczajem budowlanym zebrano wierzchnią warstwę humusu i nasypano w wytyczonym kręgu o średnicy ca 4 m grubszą warstwę żwiru, jako podłoże pod posadzkę. W środku wkopano słup drewniany o przekroju 24 x 24 cm, a na obrzeżu tak wytyczonego kręgu wbijano w ziemię żerdzie w niewielkich odstępach, przeplatając między nimi gałązki wierzby, lub wikliny. Tak przygotowaną ściankę o konstrukcji plecionkowej obrzucano zaprawą wapienną z obu stron, jak na siatce, zapobiegając w ten sposób pękaniu zaprawy przy wysychaniu. Żerdzie ścianek połączone były górą z konstrukcją stożkowego zadaszenia, wspartego na słupie. Pokrycie stanowiła prawdopodobnie strzecha, lub dranice. Wysokość do okapu była wzrostu człowieka, nie więcej jak dwa metry. Na końcu położono posadzkę, również z zaprawy wapiennej. Wrzucając większą ilość zaprawy na podkład żwirowy starano się wyrównać powierzchnię podłoża za pomocą jakiejś szczapy, zahaczając ją jednym końcem o stojący pośrodku słup i obracając dookoła. (Widoczne na niektórych reliktach posadzek koncentryczne żłobki w zaprawie, najwyraźniej czytelne w Zurich-Lindenhof, można tłumaczyć użyciem do wyrównania podłoża szczapy z zadziorami lub sękami, która pozostawiała przy obrocie taki ślad w miękkiej zaprawie). Szopy musiały mieć jakiś otwór drzwiowy, zamykany. W relikcie poznańskim pozostał wyraźny ślad progu drewnianego od str. pdn. ściany. Poznańska szopa miała przypuszczalnie pojemność około 15 ton wapna palonego. W jej pobliżu stwierdzono również otwory po słupach o znacznym przekroju, ca 40 cm, co świadczy, że musiały być również wysokie. Ich obecność pośrodku nawy wskazuje na istnienie jakiejś konstrukcji do transportu pionowego. Mógł to być kołowrót do wciągania wapna i innych materiałów budowlanych na wyższe kondygnacje rusztowań (do 15 m). Większe ilości szop stawianych wokół budującego się obiektu wykorzystywano zapewne nie tylko do składowania palonego wapna, lecz również innych materiałów. N a przykładzie reliktu w M unchen - G ladbach, (tak niefortunnie cytowanego jako wzór kieratu, lub stopni baptysterium), widoczny jest podział szopy na cztery komory, które np. służyć mogły poszczególnym rzemieślnikom do przechowywania narzędzi, zwłaszcza na dłuższy okres przerwy w budowie. Również znalezienie kilku ziaren zboża na posadzce jednego z reliktów poznańskich (o małej średnicy ca 2 m, odkrytego w r. 1939 na placu katedralnym) świadczyć może o tymczasowym przeznaczeniu szopy budowlanej na przechowywanie produktów potrzebnych dla wyżywienia załogi, może tylko w sezonie zimowym? Odkrycie na terenie Ostrowa Tumskiego reliktów czterech szop budówlanych o identycznej konstrukcji jak . obiekt y tego typu odkryte na terenie Europy zachodniej (łącznie 18 reliktów) przy obiektach datowanych na przełom X/XI w. (Wiślicę można wyłączyć) jest bardzo ważnym dowodem, że katedrę poznańską (II) wznosił zespół budowlany z kręgu Szwabii, dziś Szwajcarii. Fakt ten można wykorzystać przy próbie rekonstrukcji całego założenia przestrzennego szukając tam pierwowzoru. Również sam okres budowy tego rodzaju szop, stosunkowo niedługi, przypadający na koniec X w. - początek XI w. stanowi pewną wskazówkę działalności budowlanej w Polsce, gdyż w następnych okresach, przez całe średniowiecze, nigdzie nie natrafiono na podobne konstrukcje o tak starannym i solidnym wykończeniu. N a pewno musiały istnieć magazyny na składowanie wapna palonego, lecz były to zapewne urządzenia bardziej prymitywne, w rodzaju szałasów po których nie pozostało śladów. Nawiązując do opisu technologii przygotowania zaprawy murarskiej pragnę również podzielić się wiadomościami z dziedziny średniowiecznej techniki budowlanej, a w szczególności wznoszenia murów. Ekipa budowlana przybywając do Polski z architektem i wszystkimi rzemieślnikami przynosiła ze sobą wzory całego założenia przestrzennego, detalu i techniki z ośrodka o większym ruchu budowlanym, w którym te umiejętności nabyła. Były to z reguły warsztaty benedyktyńskie, a później cysterskie. Architekci dysponowali umiejętnościami modularnego komponowania przestrzennego obiektu, tak w rzucie poziomym jak i w pionie, dostosowując go wielkością do lokalnych potrzeb zamawiającego, nieraz z redukcją pewnych elementów, lub uproszczeniami. Przed przystąpieniem do wytyczania przygotowywano teren w miejscu lokalizacji obiektu. Polegało to przede wszystkim na zebraniu warstwy humusu i luźnej ziemi aż do czystego, rodzimego gruntu a nieraz wymagało niwelacji nierówności terenu. Powierzchnia oczyszczonego terenu obejmowała nie tylko sam obiekt, lecz w szerszym zasięgu t.zw. plac budowy. Na ten moment należy zwrócić uwagę, gdyż w badaniach archeologicznoarchitektonicznych, tak wewnątrz obiektu, jak i w pobliżu nie znajdzie się nawarstwień kulturowych z wcześniejszego okresu. Wytyczenia obiektu dokonywano za pomocą sznura z naniesionymi węzełkami lub kołeczkami w odstępach przyjętego modułu. (1 moduł wyznaczano w kilku jednostkach podstawowej miary jaką była stopa rzymska == 29,56 cm, przyjęta ogólnie przez warsztaty benedyktyńskie, stosowana jeszcze w XIII w. przez cystersów). W posadowieniu fundamentów widoczna jest znakomita umiejętność dostosowania się do warunków gruntowych, tak niejednolitych w różnych regionach kraju. Stąd spotykane nieraz głębokie wykopy do warstw zapewniających stabilność budowli. W korzystnych warunkach gruntowych zagłębiano się do minimum 1,0 metra, uwzględniając przemarzanie gruntu w niskich temperaturach (zgodnie z obecną normą). Wykopy wykonywano dość szerokie, nie tyle dla wygody murowania, ile dla swobodnego dostępu powietrza do świeżo stawianych murów na zaprawie

Aleksander Holaswapiennej. Wykopy pozostawały otwarte w trakcie budowy na dłuższy czas, 5-6 lat, a przy grubszych murach wież, lub umocnień na jeszcze dłuższy okres, by umożliwić przenikanie powietrza z dwutlenkiem węgla przez wąskie spoiny między kamieniami do najgłębszych warstw i dopełnić chemicznego procesu twardnienia wapna == wytrzymałości zaprawy (Rys. 5. A, B, C, D). Z tego powodu znajduje się zapewne w wykopach badawczych na dnie fundamentów warstwę luźnych grudek zaprawy, okrzesków i różnorodnego śmiecia. W warstwie tej może się znaleźć przypadkowo jakiś drobny przedmiot datujący ściślej czas budowy. Konstrukcję fundamentów rozpoczynano od położenia na wyrównanym dnie wykopu warstwy gliny plastycznej, na której układano duże kamienie, dobierając szerokie i płaskie. Glina wypełniała wszelkie zagłębienia i nierówności w kamieniach oraz między kamieniami, stwarzając w ten sposób jednolitą i równą powierzchnię na całej szerokości i długości fundamentu, spełniając zarazem zasadnicze wymagania statyczne równomiernego przenoszenia obciążenia na grunt. Była to t.zw. ława fundamentowa, której szerokość wyznaczano w zależności od właściwości nośnych gruntu (Rys. 5. A-l). N astępne warstwy muru fundamentowego budowano z dużych głazów łączonych zaprawą wapienną, zwężając mur uskokami do przewidzianej grubości cokołu. Mur cokołowy wykonywano już z ciosów obrabianych w kostkę, jako obustronne lico wypełnione wewnątrz dużymi kamieniami na zaprawie wapiennej. Górna krawędź cokołu stanowiła odsadzkę murów naziemnych, a zarazem wyznaczała poziom posadzki wnętrza. Tak wykonane fundamenty, o trapezowym przekroju, stanowiły monolit o dużej wytrzymałości konstrukcyjnej (Rys. A-2). W nieco odmienny sposób wykonywano fundamenty pod podpory międzynawowe, filary lub kolumny. Zasadniczo była to ciągła ława z dużych głazów na glinie, położona w szerokim wykopie, analogicznie jak w murze zewnętrznym (Rys. B-l). Następne warstwy układano również z dużych kamieni na zaprawie wapiennej, zwężając stopniowo ku górze (przekrój trapezowaty) do poziomu posadzki. Na ostatniej, górnej warstwie, spoczywała kwadratowa płyta podpory t.zw. plinta (Rys. B-5). Układ taki był dobrze pomyślany konstrukcyjnie, gdyż siła skupiona z podpory == 15-20 ton, rozchodziła się wszerz i wzdłuż fundamentu przenosząc równomiernie obciążenie na grunt szeroką płaszczyzną ławy. W budowie fundamentów nie obserwuje się zmian w ciągu wieków, tradycyjna metoda przekazywana jest z pokolenia na pokolenie budowniczym średniowiecza. Natomiast w naziemnej partii wznoszenia murów nastąpiły pewne zmiany, lecz dotyczyły one wypełniania wnętrza między ciosami kamiennymi lica, niezależnie od zmian w samej architekturze. Najwcześniej stosowany był t.zw. układ jodełkowy w literaturze przedmiotu często zwany "opus spicatum" (kształt kłosa) przejęty z budownictwa rzymskiego i kontynuowany niemal do połowy XII w. polegał on na wykorzystaniu większych i płaskich odpadów z obróbki kamiennej, t.zw. okrzesków, układanych w zaprawie wapiennej ukosem, rzędami (3-4) między ciosamilica, zmieniając w każdej warstwie kierunek ukosu. Technika ta dawała duże oszczędności w zużyciu wapna, nie umniejszając monolitycznej struktury muru. Twierdzenie niektórych badaczy, jakoby układ jodełkowy stanowił samodzielną konstrukcję muru jest niezrozumieniem struktury takiego układu i nie mógł on nigdy w takim stanie występować - zawsze jako wypełnienie (Rys. A-3).

Później, pod koniec XI wieku, pojawia się nieco zmieniony system wypełniania muru, kontynuowany przez następne stulecia. Okazał się on bardziej ekonomiczny i lepszy konstrukcyjnie, dlatego zyskał powszechne zastosowanie. Zaletą tego układu było wykorzystanie wszystkich odpadów z obróbki kamieniarskiej, zmieszanych z zaprawą, co dawało dodatkową oszczędność wapna a przede wszystkim zmniejszało pracochłonność wypełniania w porównaniu do poprzedniej metody dobierania odpowiednich okrzesków i starannego układania warstwami. Konstrukcyjnie natomiast pozwalało to na dokładne wypełnienie między ciosami, stwarzając pełny monolit, czego nie można było w pełni uzyskać w poprzednim systemie. Taką ulepszoną technikę budowy muru określa się w literaturze naukowej jako "opus emplekton" (greckie euTtXEXtov) t.zn. układ wypełniający (Rys. A-4).

Niestety zakradł się do naszych opracowań naukowych dziwoląg językowy grecko-łaciński "opus emplectum", którego należałoby zaniechać. Można natomiast przyjąć współczesne określenie "gruzobeton wapienny", oddające lepiej charakter strukturalny masy.

Z pomysłów konstrukcyjnych należy wymienić kotwienie murów za pomocą belek drewnianych zakładanych w poziomie cokołu, które prawdopodobnie miały zabezpieczać ściany przed odkształceniem w czasie osiadania, gdy zaprawa nie nabrała jeszcze odpowiedniej twardości. Stwierdzenie takiej konstrukcji w kilku badanych obiektach nie wyklucza jej istnienia w wielu innych dotąd nieprzebadanych, gdyż nie wszędzie jest to możliwe (Rys. A 2-3).

Dla zrozumienia całości zagadnienia techniki budowlanej w okresie średniowiecznym należy jeszcze omówić sam proces wznoszenia murów z ciosów kamiennych. Ze względu na znaczną grubość muru (100-120 cm) rusztowania stawiano po obu stronach, tak, że murarze równolegle kładli rząd ciosów na zaprawie wapiennej, przygotowanej w sposób poprzednio wyjaśniony. Ciosy kamienne, o różnej wielkości, posiadają znaczną wagę od 10 do 25 kg i murarz układał je oburącz, a większe ciosy, np. narożne o wadze ok. 40 kg i więcej, musiało stawiać dwóch ludzi. I tu napotykamy już na pierwszy czynnik uniemożliwiający szybkie tempo budowy. N astępną czynnością było wypełnienie przestrzeni między rzędami ciosów zaprawą z układem jodełkowym lub "gruzobetonem". Tej czynności nie można było jednak wykonywać równocześnie z murowaniem lica, gdyż ciosy ułożone na świeżej, plastycznej zaprawie, nawet pod małym naciskiem, mogłyby wysunąć się z pionu lica. Należało zatem odczekać 2-3 dni, zależnie

Aleksander Holasod pogody, do momentu "ściągnięcia" zaprawy i wtedy dopiero przystąpić do następnych prac murarskich. To był drugi i dość ważny czynnik, który uzasadniał powolny cykl budowy. Również proces osiadania świeżych murów był budowniczym średniowiecza doskonale znany i powolne wznoszenie murów było świadomym tego wyrazem. Wiązanie bowiem zaprawy wapiennej, ściślej, chemiczne twardnienie wapna, wymaga dłuższego czasu, kilku miesięcy, a wystarczającą wytrzymałość osiąga dopiero po dwóch latach. Tak więc znany z dokumentów pisanych wieloletni okres budowy obiektu nie jest wynikiem braku ludzi czy środków, lecz właściwości technicznej wapna, podstawowego składnika każdej budowy. Powyższy opis nie dotyczy obiektów wznoszonych na gipsie, którego krótki czas wiązania chemicznego z wodą pozwalał na ciągłość murowania.

N a terenach północnych i środkowych kraju obfitujących w polodowcowe kamienie narzutowe wznoszono mury z tych "otoczaków" obrabianych w kostkę, układanych warstwami o zmiennej wysokości ciosów, wykorzystując różnorodny materiał zebrany z okolicznego terenu. Dokładna obróbka gruboziarnistego kamienia była niemożliwa, więc pokrywano lico tynkiem dociskając spoiny tępym narzędziem, imitując w ten sposób wątek z regularnych ciosów (Rys. A-3). Tynki jednak nie były trwałe, deszcze i mróz stopniowo niszczyły cienką powłokę z lica wypukłych nieco ciosów. Pozostawały najdłużej dociśnięte w zagłębieniu spoiny, których nikłe ślady zachowały się w kilku zbadanych obiektach. We wczesnym średniowieczu spotykamy na terenie Polski jeszcze inną technikę budowlaną stosowaną w architekturze t.zw. stylu przedromariskiego, polegającą na wznoszeniu murów wyłącznie z okrzesków. System ten, pozornie prymitywny, miał jednak dużo z zalet. Przede wszystkim nie wymagał pracochłonnej obróbki ciosów przez rzemieślnika-kamieniarza, gdyż łupanie kamieni w płaskie okrzeski mógł wykonać każdy, posiadając odpowiednie narzędzia. Murowanie było jednorękie, t.zn. okrzeski niewielkich rozmiarów można kłaść jedną ręką, a drugą jednocześnie zaprawę. Wznoszenie murów na nieco szerszej ławie, prowadzono jednej grubości, bez cokołu. Warstwy okrzesków układano na szerokości całego muru, warstwa na warstwie, otrzymując w ten sposób monolit, w którym okrzeski o nierównej , łupanej powierzchni, zazębiały się nawzajem, nie ulegając w ten sposób jakimkolwiek przesunięciom. Umożliwiało to ciągłość murowania, bez obawy odkształceń w pionie. Również osiadanie muru, nieuniknione przy zaprawie wapiennej, odbywało się równomiernie na całej powierzchni. C-6. Tak więc ten system był konstrukcyjnie lepszy od poprzedniego z użyciem ciosów, a w znacznym stopniu mniej pracochłonny. Pokrycie ścian grubą warstwą tynku dawało wystarczająco estetyczny wygląd obiektowi. W XIII wieku pojawia się u nas nowa technologia - ceglana, przyniesiona z zachodu przez warsztaty cysterskie.

Ekonomiczność budowy z cegły była tak korzystna, że system ten wyparł niemal zupełnie budownictwo kamienne, nawet na terenach obfitujących w złoża tego surowca (piaskowiec, wapień). Zasadniczym elementem była ogromna różnica w pracochłonności i kosztach wydobycia kamienia i jego obróbki przez kwalifikowanych rzemieślników, a produkcją cegły. Mały format cegły ułatwiał również wznoszenie murów t.zw. jednoręczne, oraz umożliwiał ciągłość murowania, gdyż niskie warstwy licowania można było równocześnie wypełniać gruzobetonem. Gęsta siatka spoin (szer. 2-3 cm) zapewniała dogodny dostęp powietrza a tym samym szybsze wiązanie wapna. Obserwujemy wówczas zmniejszenie grubości muru, przeciętnie 90 cm, co dawało kubaturowo oszczędności, a jeszcze większe osiągano w materiale licowym - w ceglanym wątku zasadniczo 1/2 cegły == 1 3 cm, w kamieniu 20-30 cm.

Wątek wendyjski wiązania lica był doskonałym pomysłem konstrukcyjnym, samo bowiem lico, grubości 1/2 cegły, mogłoby ulec odspojeniu od rdzenia, zwłaszcza w trakcie osiadania, a układane co drugą wozówkę, główkę cegły, skierowane długością w głąb muru, spełniały rolę kotwienia, zapewniając trwałość monolityczną konstrukcji (Rys. D-7). , Sciany od strony wnętrza pokrywano cienkim tynkiem, lub pobiałą. Od zewnątrz lico pozostawiano w naturalnej fakturze cegły, wygładzając starannie spoIny.

Przypisy

1 K. Józefowiczówna: Pierwsza Katedra poznańska. Kwart. Archit. i Urb. I, 1956.

2 K. Józefowiczówna: Z badań nad architekturą przedromańską i romańską w Poznaniu.

IHKM PAN, 1963, Ossolineum.

3 Taż; Uwagi w spornej sprawie "baptysteriów" w Polsce X i XI wieku, Slavia Antiqua, XIV, 1967, s. 31-128.

4 Taż; Sztuka w okresie wczesnośredniowiecznym, w: Dzieje Wielkopolski, T. I, 1963, s.

115-156.

5 Daniel B. Gutscher: Mechanische M6rtelmischer, Ein Beitrag zur karolingischer und ottonischen Bautechnologie. Zeitschrift fur Schweizerische Archarologie und Kunstgeschichte, Zurich, 38, 1981, z. 3, s. 178-188.

6 A. Tomaszewski: Międzynarodowy Kongres Archeologii Słowiańskiej, T. III, 1970, s.

345-347, Warszawa.

Aleksander Holas

,0 I

0,5 I

1m

FAROS-GRECJA VI. Wrxxx - l <m><3» - 2

Ryc. 15. Monchen-Gladbach. Rzut basenu z zaprawy Według Borger» FIg. 15. Monchen-Gladbach Bastln de mortier, prise horiwntale D'apres Borger

Rys. 1. Porównanie dwóch "założeń krzyżowych" baptysteriów wg K. Józefowiczówny

. I .

I _....... .. .

.. 11....11

..

Rys. 2. Rysunek kieratu wg D.B. Gutschera

Rys. 3. Szopa - magazyn wapna palonego - rekonstrukcja reliktu poznańskiego - A. Holas

Aleksander Holas

492. Poznań, katedra, plan l uwidocznieniem reliktów przedromańskich.

d ł iAi

403. Poznan, katedra, plan z uwidocznieniem reliktów romańskich.

Rys. 4. K. Józefowiczówna - wyniki badań reliktów dwóch pierwszych katedr romańskich odbitka - Z. Swiechowski - "Budownictwo romańskie"

<x

A -l - ława fundamentowa A-2 - mur fundamentowy z cokołem B-5 - mur fundamentowy pod podpory A-3 - mur naziemny - układ jodełkowy

Rys. 5. Technika budowlana murów A-4 - mur naziemny - gruzobeton C-6 - mur pełny z okrzesków D- 7 - mur z cegły - wątek wendyjski

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1993 R.61 Nr3/4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry