HISTORIA "BŁAZEŃSKIEGO URZĄDZENIA MISTRZA BARTŁOMIEJA WOLFFA Zegar z koziołkami na poznańskim ratuszu

Kronika Miasta Poznania 1993 R.61 Nr1/2

Czas czytania: ok. 51 min.

MAGDALENA WARKOCZEWSKA

S ymbolami Poznania - poza herbem, który posiada najstarszą metrykę - stały się w ciągu wieków ratusz, siedziba miejskiej władzy i zarazem jeden z najpiękniejszych gmachów w mieście, a w ostatnich kilkudziesięciu latach jako symbol zaczęły także funkcjonować koziołki, dwie zabawne figurki ukazujące się w wieżyczce we wschodniej fasadzie ratusza. Mieszkańcy Poznania przywykli do tego, że o godzinie dwunastej w południe na Rynku odbywa się swego rodzaju widowisko przyciągające tłumnie zwłaszcza dzieci. Awaria urządzenia i nie pojawienie się śmiesznych zwierzątek nad zegarem powoduje rozżalenie zgromadzonej publiczności. Mimo ogromnego przywiązania do tego swoistego symbolu miasta, prawdziwa historia koziołków z ratuszowej wieży jest mieszkańcom Poznania właściwie mało znana. Nie ma żadnego pełnego opracowania, a w niektórych publikacjach pojawiają się informacje wielce bałamutne. Historia ta związana jest ze wskazywaniem czasu i dziejami zegara. Od czasu gdy Dante w "Boskiej Komedii" (ok. 1320 r.) zamieścił strofy poświęcone temu wspaniałemu, a zapewne i dla niego nowemu wynalazkowi, minęło zaledwie lat kilkadziesiąt, a w wielu miastach europejskich pojawiły się mechaniczne zegary (Mediolan 1335, Padwa 1364, Strasburg tzw. pierwszy zegar 1354). Tylko nieco później zaczęły docierać zegary do miast położonych na ziemiach polskich. W roku 1368 zainstalowano zegar na ratuszu wrocławskim, pierwsze wiadomości o zegarach na ratuszu w Gdańsku pochodzą z lat 80-ty eh XIV w., a w Krakowie być może już przed rokiem 1380 istniał zegar na wieży kościoła Mariackiegol. Umieszczano je zwykle na wieżach ratuszy, kościołów, czasem także na wieżach i basztach miejskich. W Poznaniu naj starsze wzmianki o zegarze dotyczą tzw. wieży zegarnej lub zegarowej. Była to jedna z ważniejszych wież, usytuowana na wzniesieniuopodal zamku, w odcinku murów miejskich między zamkiem a Bramą Wrocławską. Po raz pierwszy wzmiankę o wieży zegarnej zapisano w roku 1431 i aż do połowy XV wieku różne informacje pojawiają się stosunkowo często, bowiem wieża zegarna była topograficznym punktem odniesienia dla wielu budynków i parcel w mieście, zwłaszcza na Podgorczu. Ze względu na swą wysokość była widoczna z daleka, a fakt umieszczenia na niej zegara podnosił jej znaczenie. W roku 1457 pojawia się informacja, że na wieży zegarnej znajduje się "stary zegar". Tak sformułowane określenie nasuwa przypuszczenie, że mógł już w mieście działać jakiś nowy mechanizm zegarowy, może na ratuszu. Wydaje się bowiem pewne, że gdy tylko stało się to możliwe, Rada Miejska - niezależnie od funkcjonującego starego zegara - postarała się o umieszczenie mechanizmu wskazującego czas także na swojej siedzibie. 2 W rachunkach miasta z wieku XV i z pierwszej połowy XVI znajdują się liczne wzmianki o wypłatach za różne prace przy siedzibie Rady, a także kilka zapisów o wydatkach na reperacje zegarów - nie wynika jednak jasno czy dotyczą one zegara ratuszowego czy wieży zegarnej3. W roku 1536 wybuchł w Poznaniu groźny pożar. Wraz z częścią miasta spłonął wówczas ratusz. Od tego czasu niemal bez przerwy trwały przy nim różne prace budowlane, a Rada szczególnie troszczyła się o zły stan wieży. W latach 1540-1542 na jej odbudowę zużyto 63 tys. cegieł, a dach pokrył miedzią sprowadzony z Wrocławia dekarz Sebastian, który na szczycie umieścił kamienną sterczynę z pozłacanymi kulami. Nie był to jednak koniec kłopotów. W roku 1544 Rada znowu podpisała kontrakt na budowę wieży, tym razem z budowniczym Hanuszem 4 . Równolegle trwały starania o zainstalowanie na ratuszu nowego zegara.

Wskazują na to informacje o przeprowadzonej na ten cel wśród obywateli miasta w roku 1538, zbiórce pieniędzy, podczas której zgromadzono pokaźną sumę 242 florenów. W latach 1539-1541 miasto wypłacało ślusarzowi Franciszkowi (Francisco serifici horologii magister) wynagrodzenie "ad extruendum horologium"5. Zegar ten widocznie jednak nie działał dobrze, co zresztą nie było przypadkiem odosobnionym, skoro w roku 1549 Rada znowu poszukiwała specjalisty od budowy zegarów. Dnia 14 marca 1549 roku skierowała list do Wojciecha ślusarza. Zarekomendował jego "umiejętności dobre rzemiosła tak szlossarskiego jako i zegarów czinienia" burmistrz Leinarth (zapewne Leonard Kraker , burmistrz obrany na kadencję 1548/49)6. W dokumencie tym brak szczegółów na temat ewentualnego zlecenia, mogło ono dotyczyć bądź jakiś koniecznych napraw już istniejącego mechanizmu, bądź budowy nowego. Nie wiadomo także, skąd ów Wojciech pochodził, był jednak na pewno Polakiem ponieważ list, w odróżnieniu od innych, pisany jest po polsku (por. aneks 1). Odpowiedzi Wojciecha ani poświadczenia jego prac w aktach nie znajdujemy.

Dnia 3 marca 1550 roku Rada Miejska zawarła kontrakt z Janem Baptystą Quadro o przebudowę ratusza. W umowie szczególnie podkreślono, że najważniejsza jest "wieża ratusza, dla której umocnienia budowanie to ma być stanowione"7. Kilkanaście dni później - 21 marca - spisano kontrakt

Magdalena Warkoczewskaz zegarmistrzem Bartelem (Bartłomiejem) Wolffem z Gubina na wykonanie zegara (por. aneks 2). Tekst tego kontraktu przed przeszło stu laty przedstawił R. Prumers na posiedzeniu Historische Gesellschaft fur die Provinz Posen 8 . Korzystali z niego także inni badacze zajmujący się dziejami zegarów w Poznaniu, albo jednak nie wykorzystali wszystkich informacji w nim zawartych albo wyciągali wnioski zbyt daleko idące. Dlatego wydaje się, że warto tekst ów w całości (także w tłumaczeniu na język polski) opublikować zwłaszcza, że pisany w języku staroniemieckim, sprawia trudności lingwistyczne i interpretacyjne. Podobnie jak kontrakt z Quadro, akt spisany z Bartelem z Gubina jest szczegółowy, dokładny i świadczy o tym, że Rada miała jasno sprecyzowane życzenia. Miał więc "sławetny mistrz Bartel W olff wykonać i umieścić na wieży naszego ratusza "całkowity" zegar ze swego własnego materiału i najlepszej jakości. Winien on mieć 4 tarcze (Schperen) - trzy z nich miały wskazywać czas na "całym zegarze" czyli według tzw. systemu włoskiego lub czeskiego z podziałem 24 godzinnym, jedna zaś miała wskazywać czas według systemu 12 godzinnego zwanego półzegarzem. Taki sposób wskazywania czasu był stosowany w l-ej połowie XVI wieku - 24 godzinną tarczą "całego zegara" wraz z podwójnym półzegarzem posłużył się Hans Steinmesel w zegarze stołowym z Pragi ok. 1550 i Eckhard Stall w zegarze wykonanym dla poznańskiej Rad y 9. Wskazówka - tylko jedna - według interpretacji R. Priimersa lo miała mieć kształt ręki, wydaje się jednak, że słowo "hand" zostało tu użyte właśnie w znaczeniu wskazówka. N a tarczach powinny być uwidocznione kwadranse, a o każdej godzinie zegar "ma bić cztery razy prawidłowo i porządnie". Cyfry na tarczach mają być wycięte z miedzi należącej do miasta, powinny być widoczne i mieć wielkość taką jak na zegarze na ratuszu w Gdańsku 11. Następujący dalej fragment kontraktu jest niejasny - "czwu nummero ecclesiastico und czwu Deutscher czaIl" . Być może w ten sposób sformułowane określenia odnosiły się do - używanych na tarczach zegarowych z tej epoki jednocześnie - cyfr określanych dzisiaj jako rzymskie i arabskie. Cyfry te Rada postanowiła wyzłocić na własny koszt. Miał również mistrz Bartel wykonać mechanizm wskazujący 12 miesięcy, przy czem zleceniodawca zastrzegł sobie: "na początku każdego miesiąca prawidłowo mają rozpocząć swój chód, gdy miesiąc ma mniejszą lub większą liczbę dni." Rajcowie wyrazili też życzenie, aby mistrz Bartel założył "urządzenie błazenskie (Narpergk), mianowicie dwa koziołki, które mają się trykać przed każdym biciem godzin"12. Dalsze zlecenia dotyczą jakości materiału, którego zegarmistrz miał użyć, ustalają termin wykonania pracy na Wielkanoc roku 1551. Mówią też o materialnej odpowiedzialności mistrza za terminowość i jakość pracy, oraz ustalają gwarancje na 6 lat. Ponadto mistrz Bartel "z własnej dobrej woli" przyrzekł dla Izby Radnej (Radstup) albo jakiejś innej, wykonać zegar, którego wskazówka pokazywałaby ten sam czas co zegar na wieży. Miał za to otrzymać dodatkowo w podarunku purpurową suknię. Zamówienie tego drugiego zegara i wyraźne życzenie, aby oba mechanizmy wskazywały ten sam czas, było wyrazem niebezpodstawnej troski Rady o ich prawidłowe działanie.

N awet bowiem zegary wykonywane przez znanych mistrzów bywały bardzo zawodne. Dla ich korygowania, a także dla ustalania godziny zapadnięcia zmroku, od której w systemie zwanym włoskim rozpoczynano liczenie godzin, w Poznaniu, podobnie jak i w innych miastach, pomagano sobie zegarem słonecznym. Na poznańskim ratuszu, na południowej wieżyczce elewacji wschodniej, do dziś znajduje się wykonana z piaskowca tarcza zegara słonecznego, pochodząca z XVI w. 13 i służąca być może do tych celów. Za wykonanie pracy Rada zobowiązała się wypłacić wynagrodzenie w wysokości 150 florenów. Tytułem zaliczki mistrz Bartel przyjął 40 florenów. Rada miała także zapłacić 4 talary, zatrudnionemu przez zegarmistrza, czeladnikowi. Mistrz Bartel nie dotrzymał jednak terminu umowy, a Rada zaniepokojona brakiem wiadomości, dnia 11 marca 1551 roku skierowała do niego "nasze przyjazne przypomnienie i prośbę" (por. aneks 3). Opóźnienie nie było jednak wielkie, 15 września tegoż roku zegar był gotowy, co znalazło potwierdzenie w kolejnym piśmie (por. aneks 4). Można z niego wnosić, że zegarmistrz, który w międzyczasie przeniósł się do Mulrosy (?), dotrzymał wszystkich punktów kontraktu, Rada zaś, zgodnie z przyjętymi zobowiązaniami, wypłaciła mu wynagrodzenie (częściowo w naturze) i dostarczyła miedzi do budowy tarczy zegara. Odebrał ją Martin Wyller z Wrocławia, zapewne pomocnik zegarmistrza 14. We wszystkich opracowaniach od R. Prumersa począwszy, powtarza się informacja, że zegar mistrza Bartłomieja przetrwał na ratuszu aż do pożaru w roku 1675 15 . Nie ma na to jednak żadnego potwierdzenia źródłowego, a przeciwnie, skąpe wzmianki archiwalne z drugiej połowy XVI wieku wskazują na to, że zegar z koziołkami być może już wówczas nie działał. W styczniu 1561 roku pojawia się bowiem informacja, że "ad structuram horologiorum" (czyli za budowę zegarów) otrzymał wynagrodzenie 108 florenów "Philippo horologio". Tę znaczną sumę Rada zapłaciła za prace przy średnim (?) zegarze, za tarczę do wielkiego zegara i za "zegar ręczny na stół"16. Zegarmistrz Filip otrzymał także wynagrodzenie za pracę w roku 1566 17 , natomiast w roku 1568 malowano i odnawiano tarcze ratuszowego zegaraiS. W żadnej z tych wzmianek nie ma jednak mowy o koziołkach.

W roku 1575 opiekę nad zegarami ratuszowymi powierzono zegarmistrzowi Janowi Eckhardowi Stallowi, który zapewne wówczas wykonał na zamówienie Rady, zachowany do dzisiaj i przechowywany w ratuszu, zegar stołowy z herbem miasta. Było to podobne zlecenie jakie przyjął wcześniej mistrz Bartel, zobowiązując się do wykonania dodatkowego zegara dla Izby Rajców, i o którym jest także wzmianka w rachunkach za prace zegarmistrza Filipa. W roku 1655 władze miasta stwierdziwszy, że zegary miejskie nie działają prawidłowo opiekę nad nimi powierzyły "famatum Georgium Bek horologicem, civem Posnaniensem" .19 Analiza zachowanego szczęśliwie kontraktu z zegarmistrzem Bartelem Wolffem z Gubina nasuwa kilka refleksji. Przede wszystkim warto zauważyć, że do rozmów z zegarmistrzem rajcowie byli znakomicie przygotowani, szukali wzorów, oglądali mechanizmy tego typu m.in. w Gdańsku, a może

Magdalena Warkoczewskatakże w miastach zachodniej Europy. Można też chyba postawić hipotezę, że wysłuchano opinii architekta J. B. Quadro, któremu zlecono przecież pieczę nad całością prac przy ratuszu. Rozmowy między władzami miasta, architektem i zegarmistrzem mogły się toczyć na etapie wstępnym, w chwili ustalania warunku kontraktu z Bartelem, który - przypomnijmy - podpisano kilkanaście dni po zawarciu umowy z Quadra. N a pewno u architekta zasięgnięto opinii na temat miejsca, w którym zegar miał być zainstalowany. Kontrakt jednoznacznie określał, że zegar ma być umieszczony na "wieży naszego ratusza", jednak na rycinie z dzieła Georga Brauna" Civitates Orbis Terrarum" (t. VI, 1618 r.), na której siedziba Rady ukazana jest od północy, żadnego zegara na dobrze widocznej wieży nie ma. Przekaz ten uważany jest za źródło wiarygodne i dokładne, a na innych widokach miast pochodzących z tego wydawnictwa (m.in. Krakowa, Pragi) rysownicy nie pomijali takich szczegółów jak zegary na wieżach ratuszy i kościołów. Wydaje się wobec tego prawdopodobne, że na początku XVII wieku nie było zegara ani na korpusie wieży ratusza, ani na sześciobocznej partii wznoszącej się ponad gotycki czworobok. Są dwie możliwości - albo zegar już wówczas nie istniał, albo znajdował się na jednej z trzech wieżyczek w fasadzie, na rycinie Brauna niemal niewidocznych. Według T. Jakimowicz ukończono je jednak i pobito blachą dopiero w roku 1555, czy było więc możliwe umieszczenie na jednej z nich zegara już w roku 1551? Zakładając, że skomplikowany i piękny mechanizm zegarowy Rada na pewno chciała na ratuszu odpowiednio wyeksponować, z bliższym określeniem miejsca, w którym został on zainstalowany, musimy poczekać do zakończenia prac nad monografią ratusza. W chwili obecnej, przy niepełnej znajomości historii gmachu, wszystkie rozważania na ten temat mogą mieć tylko charakter hipotez. N a ziemiach polskich istniały nieliczne monumentalne zegary o tak różnorodnych wskazaniach. Najwspanialszy był zegar Jana Duringera z kościoła Najświętszej Panny Marii w Gdańsku (ok. 1470), oprócz skomplikowanych wskazań kalendarzowych i astronomicznych posiadał także ruchome figurki 12 apostołów, Adama i Ewy, scenki religijne Pokłon Trzech Króli i Zwiastowanie, a także postaci pór roku. Zegar z muzyką i dwiema figurami bijącymi w dzwon zainstalował w roku 1524 na krakowskim ratuszu zegarmistrz sprowadzony z Norymbergi. W roku 1550 nowy "śpiewający" zegar otrzymał ratusz we Wrocławiu 20 . Zegar, fascynujący mechanizm służący rachubie czasu, skłaniał ludzi XV i XVI wieku do refleksji o przemijaniu, o znikomości spraw doczesnych, stąd dość często wyposażano go, poza tarczami wskazującymi godziny, miesiące, kwadry księżyca, znaki zodiaku i planety, w ruchome figury tworzące rodzaj teatru, w którym pojawiały się postacie aniołów, świętych, całe scenki religijne, uzupełniane postaciami symbolizującymi śmierć i czas. Pomysł poznańskich rajców aby zegar na ratuszu o równych godzinach poruszał figurki dwóch bodących się koziołków, tak zupełnie odmienny, skłania do poszukiwania wzorów i analogii, wreszcie do próby wyjaśnienia genezy. W miejscowości Heilbronn nad Neckarem (Badenia-Wirtembergia) na ratuszu znajduje się zegar z dwiema tarczami, z których jedna wskazuje godziny, druga zaś znaki zodiaku, posiada ponadto ruchome figury aniołów

i dwa zwrócone do siebie rogami, trykające się barany. Twórcą tego wspaniałego i zachowanego do dziś zegara, był Isaac Habrecht, jeden z dwóch braci pracujących od roku 1571 przy rekonstrukcji słynnego zegara dla katedry w Strasburgu. Zegar w Heilbronn został wykonany w roku 1580, dopiero po ukończeniu prac w Strasburgu, czyli niemal trzydzieści lat później niż zegar poznański. Nie można więc uważać go za pierwowzór, do którego odwołał się mistrz Bartel. Wcześniejszy natomiast zegar ratuszowy z Ochsenfurth z roku 1550, wprowadza w ruch kostuchę symbolizującą śmierć i figurki dwóch wołów co godzinę uderzających w dzwon rogami. Woły te miały związek z herbem i nazwą miasta 2l . Okazuje się więc, że figurki zwierząt, zwłaszcza takich jakie występowały w herbach miast, pojawiały się jako jeden z ele men - tów ożywiających zegary22. Nie wyjaśnia to jednak powodu, dla którego poznańska Rada Miejska chciała by ratuszowy zegar poruszał figurki bodących się koziołków. W poszukiwaniu genezy pomysłu rajców warto sięgnąć do zasobu emblematycznych wydawnictw tak popularnych ok. połowy XVI wieku, i jak to wielokrotnie wspominano w literaturze naukowej poświęconej architekturze ratusza, dobrze znanych intelektualnej elicie ówczesnego Poznania. Może owo "błazeńskie urządzenie" miało jakiś symboliczny,ukryty sens i dałoby się je wpisać w koncepcję całości, w ogólny program gmachu, zwłaszcza, że głowa kozła pojawia się też na sklepieniu Wielkiej Sieni, w południowej części, wśród liści akantu, w romboidalnym kasetonie nad wyobrażeniem nosorożca. W antropologii kulturowej wyobrażeniu kozy i kozła nadawano wiele różnorakich znaczeń, przede wszystkim jednak były one symbolami ofiary (kozioł biblijny, który bierze na siebie grzechy ludu). Możliwości interpretacyjnych, sięgających także do źródeł antycznych, do mitologii różnych narodów jest znacznie więcej. Kozioł np. występował jako wcielenie męskich sił seksualnych, w mitach słowiańskich koza uosabiała siłę, od której zależał urodzaj. W rozważaniach nad mitycznym czy symbolicznym znaczeniem kozła nie można pominąć zachowanego w Wielkopolsce obrzędu zapustnego znanego pod nazwą "Podkoziołka". Istnieją przesłanki do twierdzenia, że korzenie tego zwyczaju są bardzo stare, sięgają być może antyku. Choć przez wieki wiele ogniw tej tradycji zostało zerwanych, jednak obrzęd "Podkoziołka", czyli wykupnych tańców przed symbolem koziołka, zachował charakter obyczajów mających związek z płodnością i urodzajem 23 . W epoce renesansu, w poszukiwanu symbolicznych i hieroglificznych odpowiedników postaw i mentalności ludzi, często sięgano do świata zwierzęcego. Skojarzeń i alegorycznych odniesień szukali w nim autorzy popularnych "bestiariuszy", bajek i emblematów, w których w obrazowej warstwie pojawiały się zwierzęta symbolizujące cnoty lub przywary ludzi 24 . Jednym z najważniejszych polskich wydawnictw emblematycznych był "Zwierzyniec" Mikołaja Reja (pierwsze wydanie w r. 1562) w nim jednak koza (lub koziołek) wystąpił tylko w związku z bajką o wierzbie, a użyty emblem przypominał sygnet Macieja Wirzbięty, krakowskiego drukarza i wydawcy Reja. Kozy lub kozły pojawiły się wcześniej także w sygnetach innych polskich drukarzy np. Maciej i Hieronim Szarffenbergowie w roku 1546 i 1549 używali sygnetu

Magdalena Warkoczewska

przedstawiającego bodące się kozy górskie, uważane za wcielenie dalekowzroczności i zręczności. Dziedzice Szarffenbergów, Mikołaj i Stanisław, sygnowali swoje druki pięknym drzeworytem z wpisanymi w owal, wspiętymi kozłami, umieszczonymi jeden nad drugim. Zapewne kozy i koziołki występujące na sygnetach krakowskich drukarzy miały jakieś określone, hieroglificzne znaczenie. Czy takie samo znaczenie można byłoby przypisać koziołkom na winietce, którą sygnował swoje druki Melchior Nering, właściciel pierwszej poznańskiej oficyny wydawniczej? Używając drzeworytu z dwoma wspiętymi koziołkami, zwróconymi heraldycznie do stojącego pośrodku wazonu z kwiatami, na tle miejskiego pejzażu, mógł Nering wzorować się na drukach krakowskich, mógł jednak także za pomocą tego znaku odwołać się do symboliki zwierzątek z poznańskiego ratusza. Tę drugą możliwość interpretacji wydaje się potwierdzać fakt, że znaku tego używał w Poznaniu i w jednym wczesnym druku toruńskim z roku 1582, na późniejszych sygnetach Neringa koziołki już nie występuj ą 25. Wszystkie te domniemania niewiele mówią o genezie pomysłu i nie wyjaśniają ostatecznie znaczenia, jakie zamierzali nadać koziołkom poznańscy ojcowie miasta. Daremne okazały się też poszukiwania w świecie miejscowych legend i baśni, bowiem w naj starszych zbiorach ludowych podań, zgromadzonych w Wielkim Księstwie Poznańskim około połowy XIX wieku przez Oskara Kolberga i w wydawnictwie O. Bergenrotha, nie występuje koza lub koziołek (za wyjątkiem opisu obrzędów "Podkoziołka"). Wprawdzie jest kilka wzmianek o tym, że według ludowych wierzeń, czarownicę można poznać po koziołkach jakie odbijają się w jej źrenicach, a "diabeł wśród czarownic w postaci czarnego kozła burmistrzuje"26 ale trudno szukać w nich skojarzeń, podobnie jak w bardzo licznych ludowych przysłowiach (np. uparty jak kozioł), które też mają starą tradycję. Legendy propagowane obecnie są już tworami ostatnich czterdziestu lat. N adalotwarte jest więc pytanie - jakie były intencje poznańskiej Rady Miejskiej, czy zamawiając zegar z dwoma bodącymi się koziołkami, zamierzała w ten sposób mieszkańców Poznania pouczać i umoralniać czy może bawić? Przyjmując bowiem różne możliwości interpretacji należałoby się zastanowić czy koziołki na poznańskim ratuszu nie były li tylko świadectwem poczucia humoru ojców miasta? Zegar z koziołkami nie został opisany przez żadnego z podróżników ani kronikarzy. W aktach miasta brak także informacji o tym jak ów mechanizm działał. Gdy przestał istnieć, zniknęła też pamięć o nim 27 . Dopiero skrupułami uczeni niemieccy w końcu XIX w. przygotowując się do prac konserwatorskich przy ratuszu podjęli źródłowe badania w aktach miasta i przypomnieli historię zegara. Dalszym krokiem była jego hipotetyczna rekonstrukcja. Na środkowej wieżyczce fasady, w miejscu, w którym na wszystkich przekazach ikonograficznych z XIX wieku, nad tarczą zegarową z roku 1783, znajdowały się małe drzwiczki, wybudowano niewielki występ i na nim od roku 1913 zaczęły się ukazywać o godzinie 12-ej w południe dwa, wykonane z żelaza i pomalowane na biało ze złoconymi różkami i brodami, bodące się koziołki, poruszane już teraz, związanym z zegarem urządzeniem o napędzie elektrycznym.

W dwudziestoleciu międzywojennym urządzenie poruszające koziołki nie działało zbyt sprawnie. Stanisław Strugarek wspominał: " ileż to razy się zdarzało, że koziołki się zacinały i nie" trykały się", a ukryty za mechanizmem woźny Ratusza musiał je popychać aby przepisaną rundę wykonały ,,28. Nie przywiązywano też chyba do nich większej wagi, skoro w wydawanych podówczas przewodnikach po mieście i po ratuszu nie znalazła się żadna wzmianka na ten temat, a znany fotograf Roman Stefan Ulatowski przygotowując album fotografii poświęcony ratuszowi nie wykonał ani jednego zdjęcia koziołków. Być może wtedy też powstała, zupełnie nieprawdziwa, lecz często powtarzana opowieść, nadająca zwierzętom sens odnoszący się do dwóch rywalizujących ze sobą narodowości zamieszkujących Poznań. Podczas oblężenia Poznania w styczniu i lutym 1945 roku, jak wiadomo, ratusz został poważnie zniszczony. Padła wieża, pożar wypalił górne kondygnacje gmachu. Jednym z pierwszych, który zjawił się w zrujnowanym ratuszu, był zegarmistrz Antoni Cieślawski, zainteresowany szczególnie losem ratuszowych zegarów. W ruinach wieży natrafił tylko na resztki kompletnie zniszczonego zegara wieżowego, a z zegara ze wschodniej wieżyczki odnalazł szkielet mechanizmu zegarowego i oba koziołki. Przechowano je pieczołowicie w jednej z sal ratuszowych licząc się z możliwością rekonstrukcji. Konkretne działania podjęto jednak dopiero w roku 1953, gdy zaczął się zbliżać termin ukończenia odbudowy i prac konserwatorskich przy ratuszu. Pod kierunkiem inż. Feliksa Kryłowicza powstał zespół budowniczych zegara. Wszedł do niego Antoni Cieślawski, Stanisław Musiał, Marian Nowicki, Henryk Matela. Włączyli się też mgr inż. Marian Gertner i mistrz zegarmistrzowski Paweł Janton, który służył swoją znajomością budowy zegarów 29 . Podczas uroczystego otwarcia ratusza i mieszczącego się w nim Muzeum Historii m. Poznania, na Rynku zgromadziły się nieprzeliczone tłumy poznaniaków - wszyscy chcieli zobaczyć odbudowany ratusz i koziołki, które po wielu latach znów ukazały się nad zegarem budząc powszechną radość. Pierwszym po wojnie opiekunem ratuszowych zegarów został Paweł Janton (1910-1988), po nim funkcję tę przejął Stefan Wojdziak (1913-1992), a wreszcie w roku 1982 pałeczkę przejął Piotr Mikołaj czak. Wszyscy opiekowali się zegarami i koziołkami bardzo starannie, nie udawało się jednak uchronić mechanizmu od licznych, i z biegiem lat coraz częstszych awarii. Ukazujące się na zewnętrznym balkoniku koziołki, poddane wpływom atmosferycznym, zmianom temperatury, opadom deszczu i śniegu, skażonemu zanieczyszczeniami powietrzu, coraz częściej odmawiały posłuszeństwa i zdarzało się, że nie ukazywały się o godzinie dwunastej nad zegarem. Wreszcie stało się jasne, że urządzenie poruszające należy przerobić, unowocześnić, zastosować inne materiały. Jako pierwsi pracami koncepcyjnymi i projektowymi zajęli się pracownicy Politechniki Poznańskiej Andrzej Krajewski i Stefan Krajewski. Pracowali nad koncepcją zupełnie bezinteresownie, gdy jednak okazało się, że tak czy inaczej nie da się uniknąć poważnych kosztów, choćby z powodu konieczności zastosowania drogich materiałów, nad możliwością sfinansowania całego przedsięwzięcia zaczęły się zastanawiać władze miasta.

Magdalena Warkoczewska

W roku 1991 nastąpiła bardzo poważna awaria urządzenia, okazało się, że konieczna będzie wymiana niektórych części i podzespołów. I wtedy włączył się do działania poznański przedsiębiorca Marian Marcinkowski, syn Władysława, właściciela znanej firmy wędliniarskiej. Sfinansował naprawę, którą wykonali dr inż. Stefan Krajewski i Piotr Mikołaj czak. Te doraźne prace miały zapewnić w miarę bezawaryjne funkcjonowanie koziołków do czasu wykonania zupełnie nowego urządzenia. Marian Marcinkowski bowiem, idąc w ślady dawnych mieszkańców Poznania, postanowił ofiarować miastu trwałą pamiątkę i ufundować nowe koziołki. Z jego inicjatywy powstał zespół fachowców z Politechniki Poznańskiej, którzy opracowali projekty i wykonali nowe koziołki z zastosowaniem najnowszych materiałów i rozwiązań technicznych. Konstrukcję zaprojektował dr inż. Stefan Krajewski. Na różnych etapach pracy współdziałali z nim prof. dr inż. Jan Chajda, kierownik Zakładu Metrologii Politechniki Poznańskiej; Ryszard Urbaniak, kierownik warsztatu mechanicznego; Ryszard Jędrzejczak, wykonawca elementów; główny monter Zdzisław Sajna i monterzy Franciszek Antkowiak i Jerzy Lubrycki. Prace lakiernicze wykonała bezinteresownie firma" Temfar". Wszystkim wykonawcom, podobnie jak mecenasowi finansującemu prace, towarzyszyła myśl o tym, że robią coś pożytecznego dla swojego miasta, dla obywateli Poznania. Cieszyła ich świadomość tego, że będą mogli z dumą pokazywać swoim wnukom ukazujące się nad zegarem koziołki, widząc w nich cząstkę swojej pracy. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu całego zespołu, Marian Marcinkowski mógł nowe koziołki przekazać mieszkańcom Poznania na ręce Prezydenta Miasta Wojciecha Szczęsnego Kaczmarka w dniu 14 lutego 1993 roku 30 .

Bardzo miła, pogodna uroczystość jak przystało na dzień zakochanych, odbyła się w Wielkiej Sieni, w której po raz pierwszy nowe koziołki poruszające się szybciej i " skoczniej " niż staruszki z wieży, uruchomił Prezydent. Przez pewien czas mieszkańcy Poznania mogli oglądać z bliska "trykające" się zwierzątka w parterowej Gotyckiej Sieni Ratusza. Przeniesienie ich na wieżę po zdemontowaniu starych, które przekazane zostaną do Muzeum, nastąpiło pod koniec maja, a po raz pierwszy zostały uruchomione 12 czerwca 1993, w dniu otwarcia dorocznego jarmarku świętojańskiego.

Przypisy

1 L. Zajdler, Dzieje zegara, Warszawa 1977, s. 156-198; W. Siedlecka, Polskie zegary, Wrocław 1974, s. 33-48 2 Za udzielenie mi informacji o archiwalnych wzmiankach na temat wieży zegarowej składam podziękowanie prof. Jackowi Wiesiołowskiemu. Por. również: A. Gąsiorowski, Późnośredniowieczna konurbacja poznańska, W: Dzieje Poznania, T. I. Poznań 1988. s. 225; J. Łukaszewicz, Obraz Historyczno-statystyczny miasta Poznania, Poznań 1838, T. II, s. 69 pisze: "Zegary na ratuszu poznańskim były już w 16, a nawet w 15 wieku ". 3 A. Warschauer, Stadtbuch von Posen, Posen 1892, s. 352, m.in. za rok 1493: Item a reformacione horalogii 8 gr; s. 375, z r. 1494 Serifici a reformacione horalogii 3 gr; s. 406 z r. 1495 Serifici a horalogio et alio labore 1 fi. 6 gr; s. 407 z r. 1495 A reformacione horalogii 1 fl. 18 gr.; AMP I 747, 1532 r. Serifabro pro labore circa horologium civile.; R. Priimers, Die Rathausuhrzu Po sen, Zeitschrift der Historischen Gesellschaft fur die Provinz Posen, 1889, s. 460 niektóre z zapisów podanych przez Warschauera odnosi do zegara ratuszowego. 4 Wszystkie dane dotyczące historii architektury ratusza za T. J akimowicz, Ratusz Poznański. Muzeum Historii Miasta Poznania. Przewodnik, Poznań 1967, taż, Sztuka Renesansu i manieryzmu w Poznaniu, W: Dzieje Poznania, T. I, Warszawa Poznań 1987, s. 559-591, T. J akimowicz przygotowuje monografię ratusza.

5 1538 r. "S umma capitalis per cives ad horologium 242 fi." AM P I 756 , Na ofiarność mieszkańców Poznania zbierających pieniądze na nowy zegar zwróciła uwagę jako pierwsza T. Jakimowicz, Dzieje Poznania op. ci1., s. 572.

6 W. Maisel, Wykazy poznańskich urzędników miejskich, Studia do dziejów Wielkopolski i Pomorza, t. X, 1970, s. 95. 7 T. J akimowicz, Ratusz Poznański, op. ci1. T am przedrukowany pełny tekst kontraktu z Janem Baptystą Quadro 8 R. Prumers, Die Rathausuhr. op. ci1., s. 460-462. Jest to najpełniejsze opracowanie historii zegarów ratuszowych ponieważ podaje również fakty dotyczące XIX wieku. Natomiast F. Pohorecki, O miejskich zegarach w Poznaniu, Kronika Miasta Poznania, r. 9, 1931 nr l, s. 48-50, zajmuje się historią zegarów w XVII i XVIII w.; J. Eckhardt, Dzieje zegara. Wystawa w Muzeum Narodowym w Poznaniu, 1953, s. 29; taż, Rzemiosło artystyczne do k. XIX wieku. Zegarmistrzostwo, W: Dziesięć wieków Poznania, t. III, Poznań-Warszawa 1956, s. 214-215. 9 W. Himmelein, Uhren des 16/17. J ahrhunderts, Stuttgart 1973, ryc. 4; Z. Dolczewski, Renesansowy zegar poznański. W: Studia Muzealne, zeszyt 15, 1992, s. 87-93; 500 lat ślusarzy i rzemiosł pokrewnych w Poznaniu, Poznań 1958, praca zbiorowa, cz. I. opr. M. Mika, s. 139-149, przytacza fragment statutu cechu, który w punkcie 4 w odniesieniu do zegarmistrzów stwierdza: "I tern kto chce zegarmistrzem zostać ma urobić naprzód zegar z kwaterami stojący na stole, który ma mieć cały zegar, u tegoż zegara spera z planetami cum duodecim signis zodiaci". W innym, sto lat późniejszym statucie określono, że należy wykonać "Zegar stołowy coby cały i półzegarze w sobie zamykał, aby go mógł nakręcić na cały zegar albo półzegarze ..." 10 R. Prumers, op. ci1. s. 462 11 T. Domagała, Gdańsk. Ratusz Głównego Miasta, Gdańsk 1981, s. 12. Wzmianka w kontrakcie odnosi się do nowych tarcz na ratuszu gdańskim, założonych w roku 1537 (spłonęły podczas pożaru w r. 1556) 12 R. Prumers, op. ci1. s. 462 interpretuje słowo "Narperg" jak Spielerei. Nie wydaje się to błędne lecz ducha epoki oddaje lepiej określenie" urządzenie błazeńskie" 13 W. Bettenstaedt, Das Rathaus in Posen und seine Herstellung in den J ahren 1910-1913, Posen 1913, s. 122 14 "Dałem z rozkazania uczciwej Rady Merten Wyllerowi z Wrocławia za bellę dachowej miedzi do szperzegara ratuszkiego , która ważyła 3 cetnary, 2 kamienie i 18 funtów, cetnar po 11 talarów czyni 42 fi. 10 gr. 9 den". AMP Bogd. 1494 (z ksiąg rachunkowych młyna Bogdanka) f 5v - 1551 r. 15 Informację tę jako pierwszy podał R. Prumers, op. ci1. s. 463 nie powołał się jednak na żadne źródło. Pożar w roku 1675 wspomina J. Łukaszewicz, op. ci1. t. II s. natomiast nie pisze o nim A. Warschauer, Chronik der Stadtschreiber von Posen, Posen 1888. Informację za Prumersem powtarzają wszystkie dotychczasowe opracowania.

16 AM P, I 777, styczeń 1561 r. f, 9, Ad structuram horologiorum... Philippo horologio ratione laboris medii horologii speraque ad maius horologium necnon pro manuali horologio ad mensam.. . 108 fi. 17 AM P I 782 f. 9 r. 1566, "... pro horologio ad praetorium comparato Philippo horologo..." 17 fi. 2 gr.

18 AMP I 786, r. 1568, f. 10 v "Pictori ad auranda sp hera horologii..." 17 fi.

19 A. Wasilkowska, Eckhard Stall, Wielkopolski Słownik Biograficzny, Poznań 1981, s. 171; Z. Dolczewski, op. ci1. Kontrakt miasta ze Stallem z roku 1575 publikuje we fragmencie

Magdalena Warkoczewska

J. Łukaszewicz, Obraz Historyczno-statystyczny miasta Poznania, op. cit. t. II. s. 69.

O zegarmistrzu Beku pisze F. Pohorecki, op. cit. s. 49 20 L. Zajdler, op. cit.; W. Siedlecka, op. cit.: O zegarze krakowskim por. J. Samek, Polskie rzemiosło artystyczne. Czasy nowożytne. Warszawa 1984, s. 42 21 L. Uresova, Zegary, Warszawa 1987, s. 47-49. O zegarmistrzowskiej rodzinie Habrechtów pisał L. Zajdler, op. cit., s. 173 22 W. Siedlecka, op. cit., s. 46-47 opisując poznański zegar z koziołkami posuwa się w swych interpretacjach za daleko, bowiem nie podając źródeł stwierdza, że najpierw ukazywał się czarno-biały koziołek, za nim wyskakiwał biało-czerwony, poczym ustawiały się naprzeciw siebie i trykały rogami. Dalej bez żadnego uzasadnienia pisze, że "walka koziołków to ożywiony herb miasta" . 23 W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 1990; passim, podaje, że koza i kozioł posiadały wiele symbolicznych znaczeń w kulturze starożytnej Bliskiego Wschodu, w Biblii, w kulturze Grecji (zwierzę ofiarne poświęcone Dionizosowi), kozioł poświęcony Afrodycie jako zwierzę płodne i ogniste. W starożytnym Rzymie kozę wiązano z piorunem. R. Giraud, Kozioł ofiarny, Łódź 1987 odczytując teksty biblijne stworzył oryginalną teorię antropologii, w której przypisał wielkie znaczenie "mechanizmowi kozła ofiarnego". O obyczajach zapustnych tzw. "Podkoziołka" por. B. Stelmachowska, Podkoziołek w obrzędowości zapustnej Polski Zachodniej, Poznań 1933. Na s. 164-165 stwierdza, że: "Treść zatem obrzędu podkoziołka nosi na sobie cechy antyczne, jakkolwiek mogła się do nas dostać w dzisiejszej swej formie za pośrednictwem widowisk średniowiecza czy renesansu. Podprowadzenie dziewcząt przed "podkoziołka" i śpiew o tern, że "trzeba dać" - to wezwanie do spełnienia prawa życia, a wykupny pieniądz rzucany na talerz to ofiara ekspiacyjna." 24 J. Pelc, Obraz-słowo-znak. Studium o emblematach w literaturze staropolskiej, WrocławWarszawa- Kraków, 1973, s. 12, 13 oraz 31; A. Henkei, A. Sch6ne, Emblemata. Handbuch zur Sinnbildkunst des XVI und XVII. Jahrh, Stuttgart 1967, w tym podstawowym kompendium emblematycznych i symbolicznych znaków nie udało się znaleźć żadnego wyobrażenia kozła lub koziołka. Podobnie w: G. de Tervarent, Attributs et symboles dans l'art profane 1450-1600, Geneve 1959, T. I-III 25 K. Hałaciński, K. Piekarski, Sygnety polskich drukarzy, księgarzy i nakładców. Zbiór podobizn i oryginalnych odbić, Kraków 1926, Tabl. 20, 21, 24, 79, 80; A. Chyczewska, Zasób drzeworytów ilustracyjnych i herbowych w XVI -wiecznych oficynach poznańskich, W: Z zagadnień teorii i praktyki biliotekarskiej. Studia poświęcone pamięci Józefa Grycza, Wrocław 1961, s. 361 26 O. Bergenroth. Croquis von Posen. Eine U nterhaltungschrift aus U rkunden, archivalischen, chronikalischen und geschichtlische Studien.... Erinnerungen und Dichtungen der Vergangenheit und Gegenwart zusammengestelt, Posen 1845; Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie. Lud jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania.... T. 15, W. Ks. Poznańskie, cz. VII, Kraków 1882, (reedycja fotoofsetowa) s. 107 27 Nie ma wzmianki o zegarze z koziołkami w źródłowym dziele J. Łukaszewicza, Obraz historyczno-statystyczny miasta Poznania, op.ci1. także we "Wspomnieniach Wielkopolski" Edwarda Raczyńskiego, Poznań 1843, t. II o zegarach ratuszowych nie ma żadnej informacji 28 St. Strugarek, Koziołki na Ratuszu, Głos Wielkopolski, 6. VII. 1954 29 .

j.W. 30 W uroczystości wzięli udział: Wojewoda Poznański, dr Włodzimierz Łęcki, Prezydent Poznania dr Wojciech Szczęsny Kaczmarek, Przewodnicząca Rady Miejskiej dr Jadwiga Rotnicka. Uroczystość otworzył Dyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu prof. Konstanty Kalinowski, któremu Marian Marcinkowski przekazał pełną dokumentację techniczną nowego urządzenia. Okazjonalną gawędę przygotowaną przez Juliusza Kubła wygłosił Marian Pogasz (Stary Marych) . N owe koziołki ubezpieczyła nieodpłatnie firma ubezpieczeniowa Hestia. Por.

także Z. Tomaszewski, Z Zakładu Metrologii Technicznej na ratuszową wieżę, Informator Politechniki Poznańskiej, 1/1993, s. 13 -14

Aneks l.

Akta Miasta Poznania, I 40 f. 49v, 1549 W ociechowi sloszarzowi.

Zdrowia sczescia wschego dobrego wam żiczemy na czasy długie Panye miły Wociesze. Jest nam opowiedział pan Lienarth, pan Bormistrz nasz o waschim dobrim zachowanyu y o umieyethnosczi dobri rzemieszla tak szlossarskiego, iako y zegarów czinyenya, y tudziesz o chuczi a przichilnosczi waschi k nam y przeniessienym waschim do nas. Mi radzi ssie zachowaiemy liudziem a rzemieszlikam dobrim radzi tho vidziesz będziemy ysz do nas ku mieskaniu przyedziecie. Czo bizmy wam miłego y wdzięcznego okazacz mogli tho radzi veziniemy y czo będziemy mogli wam pomocz nad insche, gdisz około naprawi zegarów a robothi ich rozumieczie, radzi wam szie zachowami y pomozemi ku vaschemu dobremu. Z tym wasz Panu Bogu poruczamy. A zadami wasz bicz dobrze zdrowiu na wschitkim bi ssie tesz fortunnie viodlo thego wam sprzyjamy. Datum Posnaniae w czwiartek w dzień S. Piotra, Anno Domini 1549 (14 nnarca 1549)

Aneks 2.

Akta Miasta Poznania I 123, s. 254-256, 1550 Contractus de Horologio praetorii.

Von Ratman k6nigliche Stadt Pozen bekennen und thun khund vor meniglich, dass wir mith dem Ersamen Meyster Bartel Wolff segermeyster von Gubin, eyn contract gemacht haben von wegen eyness ganczem segerss, den ehr ssal auff unsere Radthawss thurm machen wy folgeth. Erstlich der Meyster Bartel ssal eyn ganczen seger auss sseyner eygen Materie und den pesten eyssen, dass gancz hert und werhafftik sseyn ssaall, sampt aller notturft, dy da czu dem seger geh6ren, von 24 h6ren ader stunden machen, sampt eynem quaterer, welcher vor ithlicher stunden ssal vier malI schlagen, recht und ordentlich. Auch auff den Thorm seczen ssal 4 schperen, sampt der handt, dy eyn etliche schtunde weyssen ssolen, drey schperen auff den ganczen seger und eyn auff den halben, und czu den 4 schperen isth pflichtigh, der Meyster Bartel dy characters ader Buchtaben selbst, auss unserm kupper cheyden, dy sichtigt ind dysser grosse szeyn ssolen, wy czu Danczk auff dess Rathawses thurm sseyn, czwu numero ecclesiastico und czwu Deutscher czall, welche wyr myt unserm unkosth vorgulden werden lassen. Derpey der Meyster Bartel machen ssal czwu conniunctiones, ader monat, dy da alIwege im anfangk dess Monats ssolIen rechtschaffen angeen und Iren gang vorbrengen, alIss der monat ap ader czu nympt, Auch der pey sseczen ssal N arpergk ader Puszerey nemlich czwyn Bocke, dy ssich schtossen ssollen, vor uglichem schlagk der schtunden. U nd dy hoe und dy lenge dess ssegers sseyn ssalI fast wy dess alden ssegerss, der echt czu Pozen ist, aus gutter werhafftiger materie, Nemlich auss dem pernischen eyssen, dass da hert und gancz gutt werhafftigt war, und alIe dy schtucke mitt dem schtoll

Magdalena Warkoczewskaund der hert grunthlich und wolvorwart. Glawpt auch der Meyster Bartel vor sich und sseyn erben auff, alle szeynen ligenden und farenden guther, dyehr i n u n d bey der Stadt Gubin hatt, den seger sampt aller Zuhorung in eynem Jhar czu verbrengen, von dissen kunfftigen oster tagk uber eyn Jhar ven man schreyben wirt 1551 auff dem Ratthaws Thurm den sseger czu steilem, auch sechs Jhar langk geweren, dy werungk dess ssegerss von sseyner gestellungk auffunssrem Rathawss. U nd sso offi alls eyn mangel ader eyn gebrech, daran wer auff erste ansuchunge dess Radts czu Posen ssall allwego der Meyster Bartel N orczuglich komen doch auff enkost und fhur dess Erbarn Radts und allwege bessern und anrichten wy ess dy notturff myt prengen wyrdt keyn czalungk der vor fordern. Vor welchen sseger sseyn wir Im dem Meyster Bartel ader sseynen Erben und N achkomen schuldigk entrichten, und zalen 150 fi. eyn iden gulden zu 30 gr polnisch gerechnet Auffwelche summa ehr von inss fi. 40 zu 30 gr entpfangen und gnomen hatt. Auch auffgutten freyen wille n hatt ehr unss zu gesagt. In unsser Radtschtup ader wo ssich pesten schicken wirdt eyn schpere ader zirkel cirkul czu schtellen, ssampt der handt dy da weyssen wyrt, auf alle schtunde, gleich myt den schperen dy da oben auff den Thorm sseyn ssolen alss den sso ssollen wyr Im eyn porpurian Kleydt czum geschencken geben. Wen der sseger nun gancz vorbrocht und fertigk wirth sso ssal der Meyster Bartel auff sseyn eygen onkost czu alhie her ken Pozen bregen. U nd ven ehr gebrocht hatt sso sseyn wir schuligk sso Langk der meyster Bartel ssampt einen gesselen schtellen und anrichten wyrt myt freyer zerungk zuhalten, und den gessellen trangelt 4 taller zuchenken, und rest dess geldss dis s bey unss vorhanden wyrt dysser summe dy oben bemelt czu entrichten. Geschehen den nechsten freytagk vor Iudica 1550.

U mowa w sprawie zegara na ratuszu.

Rada królewskiego miasta Poznania oświadcza i wszystkim podaje do wiadomości, że zawarliśmy umowę ze sławetnym mistrzem Bartelem Wolffem z Gubina o wykonanie całego zegara, który ma być umieszczony na wieży naszego ratusza, w sposób następujący: Po pierwsze mistrz Bartel ma wykonać cały zegar ze swego własnego materiału i najlepszego żelaza, które ma być zupełnie twarde i trwałe, razem ze wszystkimi potrzebami należącymi do zegara o 24 godzinach wraz z kwadransami, który każdej godziny ma bić cztery raz, prawidłowo i porządnie. Także na wieży ma założyć 4 tarcze razem ze wskazówką, która ma wskazywać godziny, 3 tarcze na całym zegarze i jedna na połowie i do tych 4 tarcz zobowiązany jest mistrz Bartel wyciąć litery z naszej miedzi, które widoczne i tej wielkości mają być, jak w Gdańsku na wieży ratuszowej, dwanaście liczby kościelnej [?] i dwanaście niemieckiej [?], które każemy wyzłocić na nasz koszt. Oprócz tego mistrz Bartel ma wykonać 12 miesięcy, które w każdym razie na początku miesiąca prawidłowo mają rozpocząć chód, gdy miesiąc ma mniejszą lub większą liczbę dni. Także ma założyć urządzenie błazeńskie mianowicie dwa koziołki, które mają się trykać przed każdym biciem godzin, a wysokość i długość zegara ma być prawie taka jak starego zegara, który jest prawdziwie w Poznaniu, z dobrego, trwałegomateriału mianowicie z permskiego [?] żelaza, które było twarde i bardzo dobre, trwałe, a wszystkie sztuki ze stalą [?] i serce gruntownie i dobrze zabezpieczone. Zamierza też mistrz Bartel w imieniu swoim i swoich spadkobierców na wszystkich swoich nieruchomych i ruchomych dobrach jakie ma w Gubinie lub jego okolicy, zegar razem z przynależnościami za jeden rok dostarczyć od obecnej Wielkanocy za rok, gdy będzie się pisać 1551, na wieży ratuszowej ten zegar ma założyć i gwarantować za niego przez 6 lat licząc od zainstalowania go na naszym ratuszu. Gdy tylko pojawi się jakiś brak lub złamanie po pierwszym wezwaniu przez Radę w Poznaniu ma mistrz Bartel wszelkim sposobem niezwłocznie przybyć, jednak na swój koszt i dla sławetnej Rady wszystko naprawić i przysposobić jak tego wymaga potrzeba, nie będzie żądał za to żadnej zapłaty. Za który to zegar będziemy mistrzowi Bartelowi lub jego spadkobiercom winni zapłacić i wyliczyć 150 florenów, każdy gulden licząc po 30 gr polskich. N a poczet tej sumy otrzymał i wziął od nas 40 florenów po 30 gr. Również przyrzekł nam z własnej dobrej woli w naszej izbie radnej, albo gdzie to będzie naj dogodniej założyć tarczę zegarową [może zegar - cirkel circum?] wraz ze wskazówką, która wskazywać będzie na wszystkie godziny równocześnie z tarczami, które będą na górze, na wieży, a za to mamy. mu dać w podarunku purpurową suknię. Gdy zegar będzie całkowicie wykonany i gotowy, wtedy mistrz Bartel przywiezie go na swój koszt, a gdy go dostarczy, jak długo on i jego czeladnik będą zegar instalować i zakładać, otrzymają obaj wolne wyżywienie, a czeladnik 4 talary napiwku oraz resztę sumy wyżej wymienionej będzie mu [Bartlowi] zapłacona. Działo się w najbliższy piątek przed niedzielą Iudica 1550 [piątek 21 marca 1550] (W Aktach Miasta Poznania I 124, s. 15-17 zapisano drugi tekst umowy pt.

Consulatus et horologus. Między obu tekstami istnieją tylko drobne różnice redakcyjne, nie dotyczące meritum).

Aneks 3.

Akta Miasta Poznania I 40, f. 84v Zegermister Lieber meyster Barthel wir konen unss gnugssam nicht vorwunder, dass wir von euch auff unsser schreiben kayn nicht Bekomen morgen, was s anlanget dass wergk welsch yr auffnechste kunfftige osterntagk auffunsern Radthawss Thurm pflichtigk sseit seczen und lawtt dem contract nach wertigk machen, in welcher sach wir Euch offi malss geschrieben und ermanet haben, doch keyn ant worth biss auffheute dito erlanget. 1st der halben an Euch unsern freuntlich ermanungt und pitte, wolet Euer czu sage und cntracth , welcher czwischen unss goschehen ist ansehen und erinern und genughthum auff das wir mitt eynen gutten und grunthlichen sseger wor warth werden on legem vorczug wiess bereth und beschlossen isth. Alsz wir ganczlich vorheffen, dass yr den gnugk theuen werdt und unss zu weitte on kost und scheden nicht aynbringet, dass seyn wir Euch mitt aller freunticher mey nungk zu erstatten pereit, Datum Posen den nechsten Mittwoch nach Letare 1551.

Magdalena Warkoczewska

Zegarmistrz Drogi mistrzu Bartłomieju, Nie możemy się dosyć nadziwić, że nie mogliśmy od Was na nasz list doczekać się odpowiedzi, co się tyczy mechanizmu [zegara], które byliście zobowiązani na następną [przyszłą] Wielkanoc na wieży naszego ratusza i zgodnie z umową urządzenie to wykonać, w której to sprawie często do Was pisaliśmy i Was upominaliśmy, ale ani jedno słowo do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy. Z tego powodu mamy do Was nasze przyjazne przypomnienie i prośbę, abyście zechcieli do sprawy i umowy, którą między nami zawarliśmy zaglądnąć i sobie przypomnieć oraz zadość uczynić, że będziemy zaopatrzeni w dobry i dokładny zegar na dłuższy czas, jak to omówiliśmy i postanowiliśmy. Jako że całkowicie mamy nadzieję, że uczynicie temu zadość i nie narazicie nas na wydatki i szkody, jesteśmy gotowi wyrazić Wam nasze przyjazne zamiary. Działo się w Poznaniu dnia 11 marca 1551 r.

Aneks 4.

Akta Miasta Poznania I 40 f. 98v-99, 1551 Bartolomeo Wolffvel Horologo testimonium datur U niversis et singulis ad quoscumque hae nostre presentes literę venerit praesertim pro omnibus exactioni teleonorum pontalium et aggeralium praefectis salutem et nostrorum officiorum commendationem Bartolomeus Wolffhorologus de Moelross qui apud nos in praetorio nostro horologium de integro extruit, remittit eques et currum quo horologium et instrumenta eidem pertinentia ad nas adduxerat. Ad rationen sui precii anobis siliginis unum currum obtinuit, quo itaque a teleoneo solvendo libere esse possit nos rogavit, ut ipsum negotium scriptis nostris redderetur comendatum, ne itaque aliquis dubitet ad praefactam siliginem ad domesticos eius usus emptam esse. Rogamus quicumque praesintbus literis fuerint requisiti, libere victorem hunc ejus praesentium ostensorem a telonorum et quorumcumque exactiorum solutione redire domum permittant. N os vicissim omni genere officiorum nostri animi promptitudinem declarare v.d. conabimur valere faelices cupientes. Datem Posnaniae die 15 septembris Anno Domini millessimo quingente simo qinquagesimo primo. Zaświadczenie dane Bartłomiejowi Wolffowi czyli zegarmistrzowi.

Wszystkim i każdemu z osobna, do którego to niniejsze pismo nasze dotrze, zwłaszcza wszystkim poborcom cła mostowego i grobelnego pozdrowienie i powierzenie uwadze Batłomieja Wolffa, zegarmistrza z Milrozy [?], który u nas, na naszym ratuszu całkowicie skonstruował zegar, odesłał konie i wóz, którym przywiózł do nas zegar i należące do niego wyposażenie. Z tytułu swego wynagrodzenia otrzymał od nas wóz pszenicy, która powinna być wolna od opłaty cła, o co nas prosił i tę umowę pismem naszym polecamy, aby nikt nie wątpił, że wspomniana pszenica nabyta została dla jego domowego użytku. Prosimy wszystkich, do których zwracamy się niniejszym pismem ażeby wolno puszczali posiadacza (zboża) i okaziciela niniejszego pisma od ceł i jakichkolwiek opłat i pozwolili wrócić do domu. My znowu wszelkiego rodzaju urzędnikom naszego usposobienia deklarujemy poparcie, tzn. wyrażamy życzenie abyście byli szczęśliwi. Dan w Poznaniu dnia 15 września 1551 r.

Aneksy przygotował Stanisław Nawrocki

(btiArtus T A - Hczoioąw phu)

Ap*

%%**) ,ervAAĄ<A

10*[

A +*ff bty-a

**yĄ"t*> TKAkrA ./"V-*f

<*

1. Fragment umowy między Radą Miejską w Poznaniu a zegarmistrzem Barłomiejem Wolffem z Gubina, 1550 r. APP, I 123

ICI 1\ 1\

11 'I?» 1\ 1\ H B t .

2. Fragment zegara w Heilbronn, jw. Repr. G. Borowski

Magdalena Warkoczewska

3. Isaac Habrecht, Zegar na ratuszu w Heilbronn, 1580 r., wg Gerd Darr, Baden- Wlirttemberg im Farbbild, Kain 1987. Repr. B. Drzewiecka

4. Fragment widoku Poznania z dzieła O. Brauna, Civitates Orbis Terrarum, Kolonia 1618.

Repr. J. Nowakowski

Magdalena Warkoczewska

5. Ratusz, 1871 r. Lit. wg rys. Roberta Geisslera

6. Sygnet krakowskiego drukarza Macieja Szarfenberga, 1546 r.

mtSSogtt tt> £ **p« istnemu j potpw m pvm\ \mmw p iMtótettRemw ąptt»4»w ttBpftytim twemjHti samego mtobu p iqpU glottWego j te firietf @cjwrego p $to< mp ąfomtjpr etKt>pmrttg%> ?pd(Wttttąpftemme bmf<tt»<mej<fttt' » t b i tAi t j tp e raj »pfetuwef«*» gfo ttpm mtcicte tPolffi'w Bwfotinej w @ruftfrm I\@ttofótó p @&fmfBfttó @( <<"r1fett()ergerott) j tóic toirtfttpi «Ab«« *. # Gego fedbl Viitm gSogu tptfecgwogacemtt cleScjp 4 N t ó j p bjter qpnmu nd < @ieti witcjjJt..

MD

LXI

7. Sygnet krakowskich drukarzy Mikołaja i Stanisława Szarfebergów, 1561 r.

Magdalena Watkocze

ASSERTIONES

THEOLOG 1*

CJE, DE VSV SACRQS AN I CTI EVCHARISTIAE SAC R A M E N T I.

AC primiim quidem de var/etate & ncceftiratc cqifimunicandi: dcinde vcr<$ Sic liuiui myfterij intcgritatc (Ub vna ijpcctej' Propofirx in coBegi'o POfuanienfi Socimtit IESY in AurnmnaIi ftudiorum rcftouationc AnnoDOmini x r 7 75

IOAN:VL , Nit'! manducaueririi camem filij homin/ 8£ biteritli eiiu fanguinem non habcbiti« virnm in vobis. Etquimanducatme.&ipfe viuet propter me.

DISCVTIENTVR MENSIS Oftobrii die

POSNANIJE Ex Omcina Mcichioris Ncringlę.

* »- ANNO DOMINI, "v

1 7 7 7 ,

> r

8. Karta tytułowa druku Melchiora Nehringa, 1577 r. BibI. Kórnicka

I\.

»

I\.

-f. *

XIII.

n ERHQRR ESCIT hanc«andern Jnfaniam ipfa ratio, qnl i Pfal £11 Prophcta( a) fignstum fuper no* vultus diuini lumen appellat. Nam fi corpus exnngue menr, vitar pioculdufcio cxperserif.¥ Animaenim hominis (bj) in fangume eft: fimiiiter b ł..euir« *7 # fangui« extra eorpus, non ram fanguis quam emor appdlatur. lam ii Si eorpus Si fanguii vira carenr, quonain tandem paćto parricipanrivirumdabunr, quam Dominus ( c)cft pollicitus? c loan. t, vtomittam, quod mter aducńarios minime conuenief, quantui fitille cmor calice conclufus, aut vndciit calicć illabatur.

X I I I I.

(l VQckci dm vna Ttb fpecic integer accipiaturChnftufk cVproindeeadem grana contineaturftib vna quacfubv.; ipfeq; Chnftus omnibus Chriftiaimvtrainqj fpeciemnequaquam prarceperit; perpcram faciunt, qui tanra fiti calicertt inclamant: maxime' cmn ab initio nafccntis Ecclciuc, omni acta« te,ad hanc yfq; lucern femper exhterit aliquii alterius tantiim fpecici vfus, ab omnibus verit Chritii culroribus ar-probamt, tieminivitioveńus, multisetiam Oecumenicisconcilijscom- < * if. probaros. Quin a CHRifto in Emaus incarptu«, ab Apoftoljs a htu 10 t.J..., M propagatus, ab omni pofteritate tuit continuatus. Quem folura C. ry. l! r71 n. ar; noftra POLOnia, Britanniamaior, Germania» a1isehjprouin- Hle o. In EPlt p , Wc i Ailcepta Chrifti fide rantiim agnouere. Pauli- Theop il, ID Luc.x4.Aug.lnEpift;roan,c Viib ?de conf.Euang.cxj"* Bed. in 24 Luc - Paulinui epifto. f3 * AtigiiAi.

D JjjltthorkaE

9. Sygnet poznańskiego drukarza Melchiora N ehringa na druku z r. 1577

Magdalena Warkoczewska

10. Zegar i koziołki po ukończeniu restauracji ratusza w roku 1913, pocztówka z roku 1913

11. Koziołki w warsztacie przy Rynku Łazarskim, 1954

_>4

t" >'jm?

-

12. N owe koziołki w warsztatach Politechniki Poznańskiej, 1992 r.

Magdalena WarkoczewskafcjfciVii W$L-. .;>£ >Wk vmm

-M

Pnfc A Ar

Hfl P YYipYIim. % .48 i I

· · · k' ,_ ·

13-14. Przekazanie nowych koziołków na ręce Prezydenta Poznania Wojciecha Szczęsnego Kaczmarka, 14 lutego 1993iłIm

15. Nowe koziołki wystawione w parterowej, gotyckiej sieni ratusza. Fot. R. Świętkowski

16-17 Przeniesienie nowych koziołków do wieżyczki nad zegarem, 26 maja 1993 r.

Fot. R. Królak TRZY KAPLICE LORETANSKIE W POZNANIU Z prac nad katalogiem zabytków ni. Poznania

ANDRZEJ KUSZTELSKI

F ormujące się w XV i XVI wieku kult i sanktuarium Matki Boskiej w Loreto stały się jednym z czołowych objawów nowej potrydenckiej pobożności w świecie katolickim. Od przełomu XVI i XVII wieku fundowanie kaplic w formie kopii domku loretańskiego, połączone z powstawaniem bractw loretańskich (Zwiastowania NMP) staje się w Europie zjawiskiem niemal masowym. Jak stwierdza ojciec Jacek Bienięda: "Congregacie rożne, Lorety częste lubo nie tak w Polszczę iak w inszych Włoskich y Niemieckich Prowincyach kędy trudno o Miasto ktoreby bez domku Lauretariskiego Naśw. Panny iednego y drugiego sino invidia nie było.'" Rzeczywiście. Popularność kultu loretańskiego u nas wydaje się dość ograniczona. Wprawdzie w Krakowie, w kościele Mariackim już w 1597 roku ufundowany został ołtarz Matki Boskiej Loretańskiej, to w Warszawie kaplica loretańska powstała dopiero w latach 1640-45 przy praskim klasztorze bernardynów, z fundacji króla Władysława IV, jego żony i rodzeństwa. Ogółem, przy obecnym stanie wiedzy można doliczyć się zaledwie kilkunastu kaplic-domków w całej Rzeczypospolitej, co jest liczbą minimalną w porównaniu np. z 48 obiektami w Czechach i na Morawach lub 50 w Bawarii. 2 Tym bardziej zaskakujący musi być fakt, że w Poznaniu istniały aż trzy kaplice-domki loretańskie, jakkolwiek nie równocześnie. Był to po części wynik rywalizacji, jaka przez wiele lat toczyła się w naszym mieście między bernardynami i franciszkanami. 3 Ugruntowanej pozycji w Poznaniu jedynego zakonu minoryckiego bernardynów czyli franciszkanów obserwantów osiadłych na przedmieściu Piaski od XV wieku, zagrozili franciszkanie konwentualni, od 1637 roku próbujący zorganizować swą placówkę gdzieś na terenie aglomeracji poznańskiej. Do tradycyjnej niejako opozycji bernardynów dołączyły inne zakony miasta

1. Kościół p.w. św. Franciszka z Asyżu, franciszkanów - bernardynów. Rzut przyziemia.

F ot. J. Miecznikowskio 1 2 3 i, 5 10 M 2. Kaplica M.B. Loretańskiej przy kościele franciszkanów-bernardynów.

Rzut głównej kondygnacji. Fot. J. Miecznikowski

Andrzej Kusztelski

(dominikanie, karmelici bosi i trzewiczkowi). Wynikało to chyba z faktu, że większość poznańskich zakonów, mimo posiadanych dóbr, miała prawo kwesty. Pojawienie się jeszcze jednego klasztoru mogło utrudnić egzystencję pozostałym. Już przy niedawnej fundacji klasztoru karmelitów bosych pojawiły się sprzeciwy radnych miejskich i starych klasztorów, uśmierzone autorytetem fundatora, starosty generalnego wielkopolskiego Adama Sędziwoja Czarnkowskiego .4 Silne poparcie, jakie franciszkanie otrzymywali od kolejnych biskupów poznańskich, spowodowało szybkie ustanie protestów ze strony wszystkich zakonów, poza bernardynami. Spór międzyminorycki, zrelacjonowany dokładnie przez księdza Kamila Kantaka trwał od 1647 do 1667 roku choć i później odnotowuje się zadrażnienia między obu klasztorami. Jednym z końcowych akcentów konfliktu był spór o prawo założenia bractwa i kaplicy loretańskiej. W 1663 roku bernardyni, którzy w Rzeczypospolitej byli naj aktywniej szymi propagatorami kultu loretańskiego ogłosili uzyskanie przywileju papieskiego na założenie bractwa domku 10retańskiego. 5 W odzewie, franciszkanie ogłosili, że od dawna posiadają bullę papieską zezwalającą na założenie bractwa i budowę kaplicy.6 Oba konwenty znajdowały się wówczas w bardzo podobnej sytuacji.

Klasztory w czasie "potopu" uległy całkowitemu zniszczeniu. Bernardyni od 1661 roku budowali nowy kościół 7 z zamiarem, nie wiadomo czy od początku, uczynienia go sanktuarium loretańskim, za przykładem klasztoru bernardynów na Pradze w Warszawie. Franciszkanie natomiast od 1658 roku osiedli przy kościele św. Rocha na przedmieściu Łacina, na prawym brzegu Warty.8 Było to już ich trzecie miejsce w Poznaniu, w którym próbowali założyć klasztor, po niedoszłej lokalizacji na zboczu wzgórza zamkowego oraz na Grobli na przedpolu bramy Wodnej. I tym razem ich usiłowania spełzły na niczym. W ciągu roku zbudowali drewniany klasztor, próbując następnie wznieść zabudowania murowane. Okazało się jednak, że ze względu na podmokłość gruntu teren praktycznie jest niemożliwy do zabudowy. Dlatego podjęli natychmiastowe działania aby powrócić na częściowo już wyprzedane tereny na Grobli. Opór ze strony władz miejskich wobec tych zamierzeń otworzył możliwość ostatecznej lokalizacji na ich pierwotnym miejscu pod zamkiem. 9 Początkiem nowej inwestycji było postawienie i poświęcenie krzyża 22 lutego 1664 roku. Prace ruszyły w roku następnym. 10 W wynikłym w tym czasie konflikcie o Loretę inicjatywę wyraźnie trzymali bernardyni. Interweniowali u prymasa Wacława Leszczyńskiego, dążąc do uzyskania dekretu kurii, ganiącego franciszkanów za zatajenie dokumentu i zakazu wprowadzania go w życie. II Zarzut bernardynów wydaje się dwuznaczny. Franciszkanie już na Grobli wnieśli tymczasowy kościół pod wezwaniem Zwiastowania NMP,co możemy odbierać właśnie jako znak zamiaru rozkrzewiania kultu Matki Boskiej Loretańskiej. Tymczasowy status dotychczasowych klasztorów franciszkanów w Poznaniu bardzo utrudniał normalną pracę duszpasterską, w tym z całą pewnością założenie bractwa loretańskiego i budowę kaplicy. Na taki stan rzeczy wpływ mieli w niemałym stopniu właśnie bernardyni utrudniając lokalizację i budowę klasztoru przez ciągłe

3. Kaplica M.B. Loretańskiej przy kościele franciszkanów-bernardynów. Elewacja tylna, widok od wsch. Fot. J. Miecznikowskiprotesty i interwencje u władz miasta, biskupa, prymasa, nuncjusza, króla oraz w Rzymie. Nie wiemy kiedy bernardyni rozpoczęli kaplicę budować. Przypuszczać należy, że po uzyskaniu dokumentu od prymasa. Franciszkanie rozpoczęli budowę swojej kaplicy w 1667 roku. 12 W tym samym roku został powołany sąd polubowny pod przewodnictwem sufragana poznańskiego, bpa Macieja Kurskiego. Doprowadził on do ugody między oboma klasztorami zawartej 5 marca. Nie objęła ona jednak problemu bractw i kaplic loretańskich. 13 W tym wypadku doszło do swoistego wyścigu, którego finał opisał prawie sto lat później ojciec Bonawentura Makowski. "Roku 1669 gdy , budowany był przez nas Sw. Dom Loretański w tym miejscu, Ojcowie Bernardyni także w swoim kościele niedawno przez Szwedów spalonym i już dość znacznym kosztem od fundamentów odbudowanym, zabrali się do , budowania Sw. Domu nieprzyjaźnią raczej niż pobożnością prowadzeni aby szybkością i prawem mogli nas zwyciężyć i przeszkodzić wzniesieniu naszego Domu. Przyspieszyli więc rzeczoną budowę, której całą pilnością nas sfatygowali. Nieprzyjaciele za to na swojej budowie zatrudniali licznych robotników i dniem i nocą pracowali. Doszli też wcześniej niż my do zakończe, nia budowy, konsekrowania rzeczonego Sw. Domu, powołania w nim Arcybractwa Zwiastowania, ale nie w służbie bożej. Sprowadzili do konwentu swego rankiem dnia 24 października Macieja Kurskiego, sufragana poznań, skiego swego niegdyś alumna, celem dokonania aktu konsekracji Sw. Domu

Andrzej Kusztelski

4. Kościół franciszkanow-bernardynów. Monstrancja promienista ok. 1668 (?) z reservaculum umieszczonym w figurce M. Boskiej Loretańskiej. F ot. J. Miecznikowski

SCHNITT A -E».

jtiMrjjewiit. lumlWyiieftwtttfytiTigMi 5nj*lir tfełiiEfltĄt rjłtiłteutłiłij»!

ĄtrlL«itr* Ąmr.

5. Projekt przebudowy pn. skrzydła klasztoru franciszkanów konwentualnych, proj. firmy B6hmer i Preul z 1908 r. Repr. projektu ze zbiorów Arch. Archidiec. w Poznaniu. Rzut przyziemia i przekrój. N a rzucie u dołu z prawej widoczne mury kaplicy loretańskiej. Fot. J. Wolny

Andrzej Kusztelskijuż ukończonego. Dnia następnego, tj. 25 października o godzinie 4 rano bracia nasi pobudzeni biciem wielkiego dzwonu, przez naszych nieprzyja, ciół przez całą godzinę, od kościoła podmiejskiego Sw. Rocha, na Górkę, dziwnym Boga zrządzeniem przez bramy miasta otwarte zbiegając, wcześ, niej rozpoczęli (dedykacja bowiem Sw. Domu zajęła czas) msze i litanie loterańskie za zezwoleniem czcigodnego oficjała poznańskiego w obecności licznego ludu celebrowane, pierwszeństwa konsekracji w żadnym stopniu nie ustępuj ąc. 14" Wprawdzie kaplicę swoją konwentualni ukończyli niebawem, bo w roku następnym 15, lecz jednak zostali zmuszeni do zgody na utworzenie bractwa loretańskiego u obserwantów. Ugodę w tej sprawie zawarto 12 grudnia 1668 roku. 16 Zgodę ułatwił zapewne franciszkanom fakt, że w ich klasztorze przy św. Rochu ujawnił się wtedy silnie wzrastający kult obrazu, kopii Matki Boskiej Boreckiej zwanej później w Cudy Wielmożną. Długotrwałym śladem pierwotnych zamiarów konwentu, była jego pieczęć z wizerunkiem Zwiastowania N M P, utrzymanym do 1758 roku, gdy zmieniono go na wizerunek patrona świątyni św. Antoniego. 17 Podpisana ugoda dotyczyła tylko zrzeczenia się prawa do założenia bractwa loretańskiego. Indywidualny kult Matki Boskiej Loretańskiej mimo wszystko się rozwijał. Wiemy, że ukończona w 1669 roku kaplica była , dostępna dla wiernych. Swiadczyć o tym może testament Jana Domiechowskiego z tegoż roku, w którym testator dysponował: "aby przed Obrazem Naśw. Panny w Domku iey Loretańskim we dnie y w nocy lampa gorzała" .1S Nie jest jasny sens faktu niesienia modelu kaplicy loretańskiej w uroczystej procesji w dniu 18 maja 1670 roku przeniesienia obrazu Matki Boskiej do budowanego kościoła franciszkanów, przy obecności w tym akcie delegacji bernardynów. 19 O kaplicy loretańskiej u franciszkanów wspomina Jacek Bienięda w swoich kazaniach przygotowanych w 1673 roku: [Maria] "prowadzi zaraz z sobą Cudownego Thaumaturga Franciszkana Antoniego S. na którego abyście tym łaskawsi byli sobie w iego Gospodarstwie mieszkanie i wizerunek Domu z N azareth (w którym urodzona wychowana łaska Boża przy wcieleniu Syna Bożego napełniona była) wprzód wybudować kazała y tu dla naszey wygody iako iuż nam zaczęła służyć tak się nadaley z tego nie wymawia będziecieli tego wdzięczni." Tekst ten wyraźnie daje do zrozumienia, że franciszkanie mimo wszystko nie zamierzali zaprzestać kultu obrazu i domku loretańskiego. Kaplicę traktowano jako istotny element ośrodka duszpasterskiego, przykładem może być inny fragment kazania, gdzie znów pojawia się kaplica i znajdujący się w niej obraz, gdy kaznodzieja opisuje Marię: "Była ona (co prawda) statury słusznej (iako iey miarę w Obrazie malowanym w tym tu Lorecie ad Cornu Epistolae prawdziwie wyrażone widzicie) przecie iednak N otuycie iako się zmniejszała przy Niebieskim pośle zpokory. ,,20 Rzecznikiem utrzymania kultu Matki Boskiej Loretańskiej był z pewnością wieloletni gwardian klasztoru Wojciech Zawada próbujący budować jeszcze na Grobli kościół p. w. Zwiastowania NMP, co było tożsame z tytułem Matki Boskiej Loretańskiej.

6. Fragment planu Poznania z 1734 r. Część zach. miasta w murach.

Powyżej litery Q - kaplica loretańska

Obie kaplice-konkurentki dziś nie istnieją. Na podstawie pozostałości można podać pewne minimum informacji na temat ich architektury. Annalium polno-seraphicorum mówi pod rokiem 1668 o kościele i kaplicy u bernardynów: "Perfecta ex integro ecclesia ac extructa in Choro maiori prope ianuam capella Domus Lauretanae B.V.M. "21, a więc że znalazła się ona w nawie przy drzwiach. Dziś u bernardynów w nawie nie stoi żaden obiekt architektoniczny. Pierwotną sytuację ujawnia przyziemie świątyni, gdzie w dwóch zachodnich przęsłach nawy znajduje się wydzielone murami prostokątne wnętrze, stanowiące przyziemie pierwszej kaplicy loretańskiej u bernardynów. Ta pozostałość domku niedostępna ogółowi, wykazuje nawet te cechy domku z Loreto, których nie musiała uwzględniać. Myślę o regularnym

Andrzej Kusztelskio 1 2 3 4 5

7. Klasztor franciszkanów konwentualnych. Schematyczny rzut przyziemia d. kaplicy loretańskiej. Fot. J. Miecznikowskiukładzie czterech otworów wejściowych w dłuższych ścianach oraz różną grubość obu tych ścian. Pierwszą kaplicę bernardyńską można sobie wyobrazić jako bliskie powtórzenie domku z Loreto, stojącą wewnątrz świątyni z bogatą dekoracją elewacji, nie wiemy - rzeźbiarską czy malarską (oba sposoby opracowania ścian były stosowane), niezawodnie naśladującą obudowę właściwego domku wykonaną według projektu Bramantego. Taka lokalizacja Lorety w Polsce należy do wyjątkowych. Podobne rozwiązanie zastosowano u wrocławskich dominikanów i wiedeńskich augustianów. 22 Rozwiązanie to bodaj najbliższe usytuowania pierwowzoru było niezwykle kłopotliwe dla funkcjonowania świątyń, w których nie wszystko przecież ogniskowało się przy Lorecie. Stąd powszechne usuwanie tych domków po jakimś czasie z wnętrz kościelnych. Tak się też stało u bernardynów. N ajprawdopodobniej około 1742 roku za gwardianatu Jana Kapistrana Szysieckiego postanowiono usunąć kłopotliwy w głównym wnętrzu świątyni obiekt. Oczywiście nie zamierzano rezygnować z rozwijania kultu Matki Boskiej Loretańskiej. W okresie między 1740 a 1742 rokiem 23 dobudowano od południa przy zachodnim przęśle korpusu nawowego nową kaplicę o zupełnie innej architekturze. W obszernym obrysie murów obwodowych, w partii przyziemia przeprowadzono dwa równoległe ciągi arkad, dających układ trójnawowy. Na tej konstrukcji, w głównej kondygnacji wzniesiono pośrodku prostokątne pomieszczenie o typowych rozmiarach domku loretańskiego, otoczone niższym, sklepionym obejściem. Nie jest znany wygląd wnętrza kaplicy z czasu przed zniszczeniem wojennym. Nie wiemy, jak pierwotnie daleko posunięto się w imitacji wnętrza kaplicy z Loreto. W każdym razieezzl

I\.

8. Klasztor franciszkanów konwentualnych. Rekonstrukcja schematyczna głównej kondygnacji kaplicy loretańskiej. Fot. J. Miecznikowski

I · · · · I O 1 2 3 A 5obecnie zauważalne jest zróżnicowanie w grubości dwóch dłuższych ścian oraz układ dwóch par otworów wejściowych w tychże ścianach. Wprowadzenie obejścia bezpośrednio wokół kaplicy nie pozwoliło na zastosowanie bramantowskiej kompozycji elewacji domku. Modyfikacja typu architektonicznego kaplicy-domku loretańskiego przyniosła interesujące konsekwencje przestrzenne. Powstał budynek ze środkową częścią wyniesioną wyżej, krytą osobnym dachem oraz otoczoną obejściem z dachami pulpitowymi. Całe przykrycie tworzy niezwykle malowniczy dach typu tzw. polskiego. Uzupełnieniem bogatej bryły kaplicy jest rozłożysta fasada, wspierająca optycznie masywną fasadę kościoła. W nowej kaplicy bractwo prowadziło nadal ożywioną działalność organizując w soboty szczególnie bogate, z licznym udziałem wiernych, procesje 10retańskie 24 , których dziś jedyną pozostałością jest wspaniała monstrancja z postacią Matki Boskiej Loretańskiej, mieszczącą pośrodku reservaculum. Zbliżone rozwiązanie architektoniczne kaplicy, tylko znacznie wcześniej zastosowali franciszkanie. W momencie rozpoczęcia budowy kaplicy, kościół jeszcze nie istniał. Chociażby dlatego należało postawić obiekt poza wnętrzem świątyni. W innych regionach Europy kaplice, kopie domku loretańskiego bardzo często stawiano w otwartym terenie. Przykładowo w Czechach był to bodaj najczęstszy sposób budowania kaplic loretańskich. W Polsce znany jest tylko w Gołębiu przykład wzniesienia kaplicy-domku na wolnym terenie, z dekoracją elewacji nawiązującą do loretańskiego pierwowzoru. Jednak i tu architekt musiał dodać do zasadniczej kondygnacji wysoką attykę dla zamaskowania silnie pogrążonego dachu, koniecznego w naszym klimacie. 25 To

Andrzej Kusztelski

9. Kościół franciszkanów konwentualnych. Fragment z portretu Wojciecha Zawady, zm. 1680 r., z przedstawieniem klasztoru i kaplicy NMP.

Fot. M. Wolny

10. Kościół franciszkanów konwentualnych. Portret Wojciecha Zawady w ołtarzu Matki Boskiej, mai.

Adam Swach ok. 1709-1713. Fot. W. Wolny

Andrzej Kusztelskidoświadczenie mogło sprawić, że później realizowane obiekty miały zawsze wysoki dach. Podobnie jak w wypadku pierwszej kaplicy bernardyńskiej, z kaplicy u franciszkanów zachowało się wysokie przyziemie wtopione w obecne skrzydło klasztorne. Było to spowodowane faktem, że kościół stawiany na zboczu wzgórza zamkowego, odsłaniał od wschodu szczególnie wysoko swą piwnicę. Od tej właśnie strony, przy fasadzie zbudowano kaplicę. Jej przyziemie składa się z trzech sklepionych naw podzielonych szerokimi arkadami, z szeroką nawą środkową. Podobnie jak u bernardynów, właściwa kaplica znalazła się nad środkową nawą, ujęta po bokach rodzajem naw bocznych, zapewne niższych. Na planie Poznania z 1734 roku, na obrysie kaplicy jest widoczne zryzalitowanie przy narożniku pd.-wsch. W przyziemiu obecnego skrzydła klasztornego nie znajdujemy żadnych zgodnych z nim pozostałości. Być może był to ryzalit mieszczący schody prowadzące do kaplicy wprost z miasta. Nic nie można powiedzieć o architekturze zewnętrznej obiektu, jaki był układ elewacji, jakie pokrycie dachowe itp. Był to jednak bez wątpienia budynek bardziej skomplikowany i większy kubaturowo niż prostopadłościenna forma konkurentki, pierwszej kaplicy bernardyńskiej. Stąd prawdopodobnie wygrana bernardynów w owym wyścigu budowlanym. Na ile pozwala stan zachowania kaplicy u franciszkanów, można stwierdzić, że była ona częściowo wzorcem dla drugiej kaplicy bernardyńskiej. Sytuacja kaplicy u franciszkanów zmieniła się chyba po śmierci Zawady w 1680 roku. Nowi przełożeni klasztoru uznali widać, że nie ma sensu utrzymywanie dwóch sanktuariów maryjnych w jednym kościele oraz że porozumienie z bernardynami nie pozwala na podtrzymywanie kultu Matki Boskiej Loretańskiej. Stąd zapewne w dwóch przedstawieniach malarskich klasztoru pominięto kaplicę, tak jakby jej nie było. Jak na ironię, oba są fragmentami portretów ojca Zawady, eksponującymi jego zasługi dla konwentu. Pierwszy, to portret zapewne z 2 poło XVIII wieku, z nieistniejącego epitafium zakonnika, gdzie na trzymanej przez portretowanego karcie widoczne są dwa ukończone przez niego dzieła: kopułowa kaplica Matki Boskiej i dwa skrzydła klasztoru. Nie ma natomiast jego najwcześniejszego dzieła, kaplicy loretańskiej. Jeszcze bardziej zaskakujący jest duży portret Zawady en pied w ołtarzu Matki Boskiej, pędzla Adama Swacha. W tym przedstawieniu widzimy dość swobodnie ukazany zespół franciszkański od pn.-wsch. z niezbyt poprawnie oddaną perspektywą. Od prawej można rozpoznać masyw nieukończonego jeszcze kościoła, kaplicę Matki Boskiej z kopułą oraz wschodnie skrzydło klasztoru. Nie ma na nim natomiast kaplicy loretańskiej, która w tym ujęciu winna znaleźć się w centrum przedstawienia. Że tam była świadczą choćby zapiski np. z 1718 roku o pokrywaniu dachu kaplicy loretańskiej gontem 26 czy też wzmianka z 1763 roku, że kaplica jest zamknięta. 27 W tym czasie istniała jako część północnego skrzydła klasztoru, dobudowanego przez prowincjała, a później gwardiana klasztoru poznańskiego Ludwika Miskę, w latach 1743-49. Można przypuszczać, że ostatecznie wnętrze kaplicy przebudowano po oddzieleniu skrzydła północnego po kasacie klasztoru w 1832 roku. Skrzydło to przeznaczone dla duchowieństwa

11. Kościół franciszkanów konwentualnych. Fragment portretu O.

Zawady, malowanego przez A. Swacha, w ołtarzu M. Boskiej, ok.

przedstawienie klasztoru od pn.-wsch. Fot. W. wolny

Wojciecha 1713 r. -

Andrzej Kusztelskiświeckiego obsługującego kościół nie posiadało własnej klatki schodowej, dlatego przestrzeń zajmowaną przez kaplicę zamieniono na schody oraz szereg pomieszczeń mieszkalnych. Ostatnim śladem kaplicy poza opisanym przyziemiem jest skromny portal we wschodniej nawie kościoła, dziś zamurowany, w którym wisi wielki krucyfiks, przedmiot adoracji licznych wiernych odwiedzających kościół. Znakiem wezwania kaplicy jest też scena Zwiastowania, namalowana nad portalem przez Swacha, jednoznacznie odnosząca się do kultu Matki Boskiej Loretańskiej. Dziś jeszcze trudno przedstawić syntezę tak specyficznego typu architektonicznego, jakim jest domek-kaplica loretańska w Rzeczypospolitej. Jak dotąd, nie została sporządzona pełna lista obiektów z tego terenu. Spis podany przez Nowakowskiego jest dalece niekompletny.28 Istotnym uzupełnieniem jest obszerna praca o polskich klasztorach bernardyńskich. 29 Choć oba te opracowania z pewnością nie wyczerpują tematu. W obecnym stanie badań, znane są dane historyczne oraz szczegóły opracowania architektonicznego dla zaledwie kilku Loret polskich. Dlatego wszelkie stwierdzenia syntetyzujące są bardzo ryzykowne. Spośród znanych mi ośmiu-dziewięciu obiektów wyróżnia się kaplica w Warszawie, fundacji królewskiej, u bernardynów praskich. Klasyczny, bramantowski domek-kaplica znalazł się w obszernym pomieszczeniu otoczonym niskimi krużgankami 30 . Organizacja wnętrza kaplicy jest bliska wnętrzu nawy kościoła loretańskiego w Mikulovie na Morawach, zbudowanego w latach 1640-43 przez Giacomo Tencallę3l. Interesujące niewątpliwie jest, że kaplicę warszawsko-praską przypisuje się Constante Tencalli. Pozostałe kaplice można podzielić na dwie grupy. Pierwsza, bardziej różnorodna, charakteryzuje się zastosowaniem bramantowskiego układu dekoracji ścian domku. Należą do niej: Gołąb, pierwsza poznańska kaplica bernardyńska oraz Piotrkowice 32 , a właściwie także i kaplica praska. Różni je bardzo kontekst, w którym się znajdują: otwarta przestrzeń przykościelna (Gołąb), osobne kaplice kryjące domki (Warszawa-Praga, Piotrkowice) lub nawa kościoła (Poznań-bernardyni I). Drugą, bardziej zwartą grupą jest zespół trzech kaplic: Poznari-franciszkanie, Kraków- kapucyni 33 oraz Poznań-bernardyni I I. Tutaj, czworobok domku otoczony jest niższym obejściem (lub ujęty rodzajem naw) co przekreśla możliwość zastosowania bramantowskiej elewacji. Takie rozwiązanie mogło powstać jako redukcja rozwiązania praskiego z Warszawy a więc pośrednio morawskiego. Aby rozstrzygnąć tę hipotezę należy rozpoznać cały zbiór Loret na terenie Rzeczypospolitej.

Przypisy

1 Jacek Bienięda, Nowosiedliny Przenaświętszey Bogarodzice Matki oraz y Panny Mariy Monarchiniy Nieba, Krolowy Świata Triumfatorki Piekła_Poznań 1673. Zespól kazań i dokumentów związanych z oficjalną inauguracją kultu obrazu Matki Boskiej zwanej później w Cudy Wielmożną w kościele w Poznaniu. 2 O kaplicach w Bawarii: Walter P6tzl, Loreto in Bayern, w: Jahrbuch fur Volkskunde, Wiirzburg-Innsbruck-Fribourg, Neue folge II (1979) ss. 187-218; o Loretach w Czechach i na

Morawach: l an Bukovsky, Le type de construction de la chapelle de Loreto dans l'architecture du baroque de Boheme, w: Historica XV (1968) ss. 65-122. 3 Konflikt wyczerpująco zrelacjonował Kamil l. Kantak, Początki klasztoru franciszkańskiego w Poznaniu, w: Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego XXXVIII (1911) ss. 102 -121. 4 Archiwum Prowincji Karmelitów Bosych w Czernej, Historia Conventualis (Conventus Posnaniensis), s. 4, a także Benignus l. Wanat, Zakon Karmelitów Bosych w Polsce, Kraków 1979, s. 203.

5 Archiwum Franciszkanów-Bernardynów Poznań, Annalium Polono- Seraphicorum, tomus I I I I, Contineus trium conventum, videlicet Posnaniensis, Thoruniensis ac Vschoviensis fundationes, progressus, ac res memorabiles: ... Conventus Posnaniensis... opera F. P. loannis Kamieński, Provinciae eiusdem patris, ac chronologi, anno 1726, fotokopia, f. 153.

6 K. Kantak, o. c, s. 113.

7 Annalium Polono-Seraphicorum..., o.e., f. 143 8 Archiwum Franciszkanów Konwentualnych w Warszawie, Ludwik Miskę, Synoptica relatio seu brevis descriptio conventuum in provincia Majoris et Minoris Poloniae partisque Prussiae fundatorum facta. A.D. 1735, mpis ss. 43-44, tekst powtórzony prawie dosłownie w późniejszym: Bonawentura Makowski, Brevis descriptio Conventuum Provinciae Poloniae Ordinis Min. Conventualium S.P. Francisci, korzystałem z mpisu w Archiwum klasztoru Franciszkanów Konwentualnych w Poznaniu, rozdział: Conventus Posnaniensis ss. 3-4.

9 Po upadku lokalizacji przy św. Rochu, 6 kwietnia 1663 roku konwent uzyskał zgodę władz miejskich na realizację klasztoru na posiadanych jeszcze gruntach na Grobli. Budowa klasztoru miała spełnić warunek gwarancji bezpieczeństwa dla murów miejskich a szczególnie Bramy Wodnej. Niepomyślna opinia rzeczoznawców postawiła franciszkanów jak i radę miejską przed koniecznością rozwiązania problemu; Kazimierz Malinowski, Muratorzy wielkopolscy drugiej połowy XVII wieku, Poznań 1948, ss. 109-110. Ostatecznie problem rozwiązał kontrakt między gwardianem Wojciechem Zawadą a "Ichmościami Burmistrzami, Radą, Wujtern, Starszymi a Zgoła Trzema Porządkami Miasta Poznania... aby ieżeli chcą w Mieście na Podgórzu Klasztor i Kościół sobie erygowali", kontrakt spisany 31 stycznia 1664 roku, Archiwum Państwowe Poznań I 1913 Franciszkanie 10 l oanna Eckhardtówna, Materiały do historii sztuki i kultury z kronik 00 Franciszkanów poznańskich, w: Kronika Miasta Poznania (KMP) XX (1947), s. 26; L. Miskę o..c, a. 47; B. Makowski o. c, s. 4 11 K. Kantak, o. c, s. 112 12 l. Eckhardtówna, o. c, s. 26. Prace przy obu obiektach rozpoczęły się przypuszczalnie mniej więcej w tym samym czasie. 13 K. Kantak, o. c, ss. 114-116, omawia ogólnie porozumienie między klasztorami. lako przewodniczącego sądu polubownego wymienia błędnie bpa Dziaduskiego, pełniącego urząd sufragana w latach 1540- 68. W rzeczywistości sądowi przewodniczył bp Maciej Kurski, co prostuje autor później: K. Kantak, Sylwetki bernardynów poznańskich - Maciej Marian Kurski, KMP VII (1929) s. 189.

14 Archiwum Franciszkanów Konwentualnych w Warszawie, Bonawentura Makowski, Thesaurus Provinciae Poloniae, s. 403. Makowski pomylił się zapewne o rok. Według Annalium Polono- Seraphicorum, f. 184, poświęcenie kaplicy nastąpiło w 1668 roku.

15 l. Eckhardtówna, o. c, s. 27.

16 K. Kantak, Sylwetki..., s. 189.

17 B. Makowski, Thesaurus..., s. 402.

18 Archiwum Archidiecezjalne Poznań KA 11159 Generalia.

19 B. Makowski, Thesauus..., s. 403.

20 l. Bienięda, Nowosiedliny ...

Andrzej Kusztelski

21 Annalium..., o. c, f. 184.

22 Franz Matsche, Gegenreformatorische Architekturpolitik. Casa-Santa- Kopien und Habsburger Loreto-Kult nach 1620, w: Jahrbuch fur Volkskunde, Wurzburg-InnsbruckFribourg, Neue folge 1(1978) s. 81.

23 Kaplicy nie ma jeszcze na widoku Poznania J.B. Wehrnera, datowanym na okolo 1740 rok.

Z przeniesieniem kaplicy na zewnątrz świątyni wiązać należy informację w kronice klasztornej o wykonaniu w 1742 roku stiukowych figur 12 Apostołów na filarach od strony nawy głównej. Wykonanie ich przy stojącym w nawie domku byłoby prawie niemożliwe, a ze względu na potrzeby ekspozycyjne rzeźb nieuzasadnione. Sądzić należy, że figury zdecydowano się wykonać po usunięciu domku-kaplicy, także dla wzbogacenia surowej jak na ówczesny gust architektury kościoła. O wykonaniu figur: Kronika klasztoru Braci Mniejszych czyli Bernardynów w Poznaniu 1455-1793, zj. łacińskiego przełożył O. Pius Antoni Turbański OFM, mpis, Poznań 1977, s. 179, w bibliotece klasztoru. 24 Hieronim E. Wyczawski [red.], Klasztory bernardyńskie w Polsce w jej granicach historycznych, Kalwaria Zebrzydowska, 1985, s. 271. 25 Stanisław Michalczuk, Domek loretański w Gołębiu. Geneza jego treści ideowych i artystycznych, w: Treści dzieła sztuki, Warszawa 1969, ss. 153-71. 26 J. Eckhardtówna, o. c, s. 30.

27 B. Makowski, Thesaurus..., s. 397.

28 Wacław z Sulgostowa [Nowakowski], O cudownych obrazach w Polsce Przenajświętszej Matki Bożej..., Kraków 1902, s. 838.

29 H. Wyczawski [red.], o. c.

30 Jolanta Putkowska, Architektura Warszawy XVII wieku, Warszawa 1991, ss. 240-243.

31 Z fundacji kardynała Dietrichsteina, Tencalla przebudował istniejący już zespół domku postawionego w 1623 roku, później otoczonego krużgankami. Przebudowa polegała na przykryciu przestrzeni między domkiem a krużgankami, dodaniu prezbiterium i wieży. W latach 1701-06 dobudowano nową fasadę zaprojektowaną przez Johanna Bernarda Fischera von Erlach. Jan Bukovsky, o. c, ss. 67, 69, 73, 103.

32 Benignus J. Want, Maryjne sanktuarium w Piotrkowicach kjBuska, s. 74.

33 Olgierd Zagórowski, Architekt Kacper Bażanka ok. 1680-1726, w: Biuletyn Historii Sztuki XVIII (1956), nr 1, ss. 99, 101.

Z ZAŁOBNEJ KARTY

PROF. DR EUGENIUSZ MATUSIEWICZ

BOGDAN WOSIEWICZ

W dniu 2 listopada 1992 odszedł od nas prof. dr Eugeniusz Matusiewicz, emerytowany profesor zwyczajny Akademii Rolniczej w Poznaniu, organizator i pierwszy prodziekan Oddziału Melioracji Wodnych, a później dziekan Wydziału Melioracji Wodnych. Tej postaci, kluczowej dla obecnego Wydziału Melioracji i Inżynierii Środowiska, pragnę poświęcić kilka słów wspomnIenIa. Eugeniusz Matusiewicz urodził się 18 kwietnia 1914 roku w Batczy w dawnym pow. Kobryń w woj. poleskim (obecnie Białoruś), gdzie jego ojciec był nauczycielem. Po czterech klasach szkoły powszechnej wstąpił do humanistycznego gimnazjum w Grodnie i tam w 1934 roku uzyskał świadectwo dojrzałości. W 1935 roku rozpoczął studia rolnicze na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. W czasie studiów pracował i odbył liczne praktyki rolnicze i przemysłowe (m.in. w Fabryce Nawozów Azotowych w Mościcach, w Zakładzie Uprawy Tytoniu w Lublinie, w Państwowym Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach). Wybuch drugiej wojny światowej opóźnił znacznie termin ukończenia studiów. Jako podporucznik rezerwy (po podchorążówce w Zambrowie) braI udział w kampanii wrześniowej. Po nieudanej mobilizacji przedostał się do Lwowa i walczył z oddziałem ochotniczym w obronie miasta. Po zajęciu Lwowa przez Rosjan udał się do Wilna. Lata wojny spędził pracując fizycznie

Bogdan W osiewiczna budowie i w gospodarstwie rolnym a od sierpnia 1944 roku jako instruktor uprawy tytoniu. W wyniku repatriacji w marcu 1945 roku przybył do Białegostoku, gdzie do 1947 roku pracował w Izbie Rolniczej jako inspektor, a potem kierownik Stacji Ochrony Roślin.

Studia wyższe ukończył Eugeniusz Matusiewicz w lipcu 1946 roku na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie po przedłożeniu pracy dyplomowej "Anatomiczne badania liści czterech odmian tytoniu" i złożeniu odpowiednich egzaminów. Otrzymał tytuł inżyniera rolnictwa (ze specjalnością szczegółową "uprawa i genetyka roślin") uprawniający do ubiegania się o stopień doktora. Karierę akademicką Eugeniusz Matusiewicz rozpoczął w kwietniu 1947 roku, po przybyciu do Poznania i objęciu stanowiska młodszego asystenta u prof. dr Janusza Jagmina, na Uniwersytecie Poznańskim. Jeszcze w tym samym roku awansował na stanowisko starszego aystenta. W początkowym okresie pracy uniwersyteckiej (aż do 1952 roku) ściśle łączył działalność naukową ze stałą posadą w Lniarskiej Stacji Doświadczalnej.

Prof. dr Eugeniusz Matusiewicz przy doświadczeniach wazonowych (1957)

W 1951 roku uzyskał na Uniwersytecie Poznańskim doktorat z nauk rolniczych summa cum laude na podstawie pracy "Studia nad fotoperiodyzmem konopi", napisanej pod kierunkiem prof. dr Zygmunta Pietruszczyńskiego. Pozwoliło mu to objąć od kwietnia 1952 roku stanowisko adiunkta, ale już w nowo utworzonej Wyższej Szkole Rolniczej w Poznaniu, do której przeszedł w tymże 1952 roku wraz z Wydziałem Rolniczym Uniwersytetu. Pracował wówczas w Katedrze Szczegółowej Uprawy Roślin u prof. dr Felicjana Dembińskiego, późniejszego członka PAN.

W sierpniu 1956 roku otrzymał stanowisko zastępcy profesora, a w grudniu tegoż roku tytuł docenta w Zakładzie Roślin Przemysłowych Katedry Szczegółowej Uprawy Roślin. W 1960 roku został kierownikiem tego Zakładui kierował nim do jesieni 1962. W tym czasie odbył dwa dłuższe zagraniczne staże naukowe (Sofia i Plowdiw w 1958 i Krasnodar w 1960). Jesienią 1962 roku objął funkcję organizatora i pierwszego kierownika Katedry Ekologii Roślin na tworzonym wtedy, w istotnej mierze Jego właśnie staraniem, Oddziale Melioracji Wodnych przy Wydziale Rolniczym. Katedrą kierował później nieprzerwanie l do przejścia na emeryturę. W latach 1964-1966 był ponadto kuratorem innych Katedr Oddziału.

W październiku 1964, po utworzeniu Oddziału Melioracji Wodnych przy Wydziale Rolniczym, prof. E. Matusiewicz został jako pierwszy powołany na stanowisko prodziekana tego Oddziału. Funkcję tę pełnił do jesieni 1966 roku. Po usamodzielnieniu się Wydziału Melioracji Wodnych prof. E. Matusiewicz pełnił również funkcję jego dziekana w kadencji od września 1975 do sierpnia 1978.

Prof, dr Eugeniusz Matusiewicz Przy doświadczeniach wazonowych

Pomimo dużo wcześniejszych uchwał Rady Wydziału Rolniczego i Senatu Akademii Rolniczej w Poznaniu formalny tytuł i stanowisko profesora nadzwyczajnego nauk rolniczych otrzymał Eugeniusz Matusiewicz dopiero w październiku 1973 roku. We wrześniu 1979 uzyskał tytuł i stanowisko profesora zwyczajnego nauk rolniczych.

Bogdan Wosiewicz

Prof. E. Matusiewicz był odznaczony Krzyżami Oficerskim (1982) i Kawalerskim (1974) Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi (1973), Medalem Komisji Edukacji Narodowej (1984) oraz innymi odznaczeniami (Medal I -lecia Polski Ludowej, Medal 40-lecia Polski Ludowej, Odznaka Honorowa m. Poznania, honorowa odznaka Zasłużony dla Województwa Poznańskiego). Otrzymał nagrody resortowe, nagrody rektora Akademii Rolniczej w Poznaniu oraz wiele nagród jubileuszowych i specjalnych. Przez 12 lat (1969-1981) był prof. E. Matusiewicz sekretarzem Wydziału N auk Rolniczych i Leśnych Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.

Został później zaszczycony członkostwem honorowym tego Towarzystwa.

Profesor był także członkiem wielu innych towarzystw naukowych (Polskie Towarzystwo Przyrodników, Polskie Towarzystwo Botaniczne, Polskie Towarzystwo Gleboznawcze i inne). Był aktywnym członkiem wielu komitetów i rad naukowych (Komitet Hodowli i Uprawy Roślin PAN, Komisja Ochrony Środowiska Oddziału Poznańskiego PAN, Międzyuczelniany Instytut Biologii Stosowanej w Poznaniu, Centralne Laboratorium Przemysłu Tytoniowego w Krakowie, Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych w Słupi Wielkiej) oraz komitetów redakcyjnych (redaktor naczelny Roczników Akademii Rolniczej w Poznaniu, Prace Z Zakresu Nauk RolniczYch i Leśnych PTPN, Herba Polonica).

Prof. E. Matusiewicz był członkiem założycielem Koła Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Wodnych i Melioracyjnych przy AR w Poznaniu i pierwszym przewodniczącym Zarządu Koła (1968-1971). W kadencjach następnych był wiceprzewodniczącym Zarządu. Te suche fakty biograficzne nie odzwierciedlają w sposób pełny sylwetki prof. Eugeniusza Matusiewicza, jednakże przez formalizm tytułów naukowych i odznaczeń, przez nagrody, wyróżnienia i zaszczyty, potwierdzają wysoką pozycję naukową profesora, zasługi w rozwoju kadr naukowych oraz osiągnięcia organizacyjne dla Wydziału i Akademii Rolniczej w Poznaniu. Chciałbym przypomnieć szerzej niektóre z osiągnięć Profesora.

Prof, dr Eugeniusz Matusiewicz był autorem około 110 publikacji ogłoszonych drukiem 2 (także poza granicami kraju), w większości oryginalnych rozpraw i studiów naukowych (ponad 50), doniesień i artykułów naukowych oraz prac podręcznikowych, popularnonaukowych i opracowań. Oryginalne prace badawcze publikował najczęściej w Pracach Komisji Nauk RolniczYch i Komisji Nauk Leśnych PTPN oraz w Rocznikach Nauk RolniczYch PAN a artykuły i komunikaty naukowe w Wiadomościach Tytoniowych, w Tytoniu i Nowym Rolnictwie. Jego prace były tłumaczone i przedrukowywane. Na dorobek naukowy prof. E. Matusiewicza składają się studia z zakresu gospodarki wodnej i pokarmowej roślin (np. "Wpływ niedoboru i nadmiaru azotu w zależności od wilgotności gleby na rozwój roślin, plon i zawartość nikotyny w machorce" (1956), "Wpływ Cu, B i Mn na rozwój i plony tytotniu" (1962), "Wpływ okresowych niedoborów wody na plon i zawartość cukru oraz popiołu w burakach cukrowych" (1976)), cykl poważnych prac dotyczących zagadnienia fotoperiodyzmu roślin (m.in. "Studia nad fotoperiodyzmem konopi" (1953), "Wpływ fotoperiodycznej indukcji na wegetację mięty pieprzowej (Mentha piperita L.)" (1973», wpływu temperatury i intensywności światła na wegetację (np. "Wpływ długości dnia na wegetację niektórych jarych roślin oleistych" (1983», produktywność i jakość roślin (np. "Reakcja buraka cukrowego na obniżoną intensywność światła w różnych okresach wzrostu" (1967), "Wpływ temperatury na plon i zawartość olejku w liściach Mentha piperta L." (i960». Interesują Profesora przede wszystkim rośliny przemysłowe i specjalne (głównie tytoń i konopie ale także oleiste i olejkodajne, buraki cukrowe itp.). Liczne prace dotyczyły pobierania składników pokarmowych przez rośliny uprawne na tle zróżnicowanej wilgotności gleb i ich odczynu (np. "Wpływ nawożenia i wilgotność gleby na plony i zawartość składników w liściach tytoniu" (1977), "Wpływ wilgotności i odczynu gleby na cechy morfologiczne i produktywność transpiracji tytoniu", (1975) [wraz z Z. Madziarem]). Wiele wyników uzyskał prof. E. Matusiewicz na temat reakcji traw pastewnych na poziom wilgotności gleby przy jednoczesnym stosowaniu wysokich dawek nawozowych (np. "Wpływ wilgotności gleby i nawożenia azotowego na zawartość makroelementów w plonie trzech gatunków traw pastewnych" (1973) [wraz z Z. Madziarem], "Wpływ wilgotności gleby i poziomu nawożenia mineralnego na zawartość cukrów redukujących w plonie kupkówki pospolitej (Dactylis glomerata L.)" (1976) [wraz z J. Zbierską]). W końcu wymienić należy prace związane z szeroko rozumianymi problemami ekologii i ochrony środowiska (np. "Woda jako czynnik ekologiczny w rozwoju lnicznika siewnego (Camelina sativa L.)" (1966), "Niektóre problemy ochrony środowiska w makroregionie Wielkopolski" (1979) [wraz z B. Kiełczewskim] itd.). Dorobek naukowy prof. E. Matusiewicza wzbogaca ponad 40 poważnych, choć niepublikowanych opracowań badawczych i ekspertyz wykonanych dla Polskiego Monopolu Tytoniowego, Zjednoczenia Przemysłu Tytoniowego, Centralnego Laboratorium Przemysłu Tytoniowego. Część tych opracowań wykonał Profesor w ramach centralnych projektów badawczych (rządowych i resortowych). Wykłady prowadził prof. E. Matusiewicz praktycznie na wszystkich wydziałach dawniejszej WSR a obecnej AR w Poznaniu. Początkowo z uprawy roślin i ekologii roślin, a po utworzeniu Wydziału Melioracji Wodnych przede wszystkim z podstaw rolnictwa, ochrony środowiska oraz z rolniczego wykorzystania terenów zmeliorowanych. Profesor prowadził także wykłady z ekologii na studium doktoranckim. Dużą wagę przywiązywał Profesor do rozwoju kadr naukowych, szczególnie promocji prac doktorskich. Poświęcał im wiele czasu, energii i uwagi. Był promotorem 9 prac doktorskich 3 , tworząc z pewnością szkołę naukową agroekologii. Pierwszego doktora wypromował w 1964 roku a ostatniego w 1984, w roku przejścia na formalną emeryturę. Był także opiekunem i recenzentem w przewodach habilitacyjnych. Wypromował ponadto prawie stu magistrantów. Na szczególne podkreślenie zasługuje działalność redaktorska i wydawnicza prof. Eugeniusza Matusiewicza, prowadzona z wielką pasją, erudycją

Bogdan W osiewiczi całym sercem, praktycznie do samej śmierci. W roku 1959 zorganizował Komórkę Wydawniczą Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu i byl jej pierwszym kierownikiem. W latach 1961 do 1964 był przewodniczącym Komitetu Redakcyjnego Roczników W SR, a od 1972, nieprzerwanie aż do śmierci, był redaktorem naczelnym Wydawnictw AR w Poznaniu i przewodniczącym Komitetu Redakcyjnego Roczników AR. Był także redaktorem Prac Komisji Nauk RolniczYch i Komisji Nauk Leśnych PT PN (wydawano 2 tomy rocznie ). W działalności wydawniczej ważne są zarówno Jego wybitne osiągnięcia związane z edycją konkretnych pozycji, że wymienię choćby fundamentalny cykl edytorski obejmujący pięć obszernych tomów dotyczących dziejów akademickich studiów rolniczych i leśnych w Wielkopolsce (np. "Dzieje akademickich studiów rolniczych i leśnych w Wielkopolsce 1919-1969" (1970) [współred.], ,,60 lat akademickich studiów rolniczych i leśnych w Poznaniu" (1981) [współred.]) jak również, a może przede wszystkim, Jego ponad dwudziestoletnia, codzienna, wytrwała i benedyktyńska praca jako redaktora naczelnego Wydawnictw AR. Bez Jego udziału wydanie wielu pozycji nie byłoby z pewnością możliwe lub byłoby mocno opóźnione, a ich poziom edytorski nie byłby tak wysoki. W końcu mojego wspomnienia muszę jasno i mocno podkreślić, że trudno byłoby przecenić zasługi organizacyjne prof. Eugeniusza Matusiewicza dla , istnienia i rozwoju Wydziału Melioracji i Inżynierii Srodowiska Akademii Rolniczej w Poznaniu. Jego działalność związana z kierowaniem wydziałem, pozyskanie w krótkim okresie kadr naukowych, prowadzenie własnej katedry oraz kuratela nad innymi katedrami, pozwoliły nie tylko na szybkie uruchomienie nowego oddziału i kierunku studiów na Wydziale Rolniczym (melioracje wodne) ale ponadto na szybkie usamodzielnienie się wydziału. Jestem całkowicie przekonany, że prof. Eugeniusz Matusiewicz zostawił silny i trwały ślad w pamięci tych, którzy się z Nim kiedykolwiek zetknęli. Jest rzeczą pewną, że szybko i wielokrotnie odczujemy Jego brak. Odszedł od nas wybitny naukowiec, specjalista w zakresie agroekologii i uprawy roślin przemysłowych, zasłużony nauczyciel i wychowawca młodzieży akademickiej.

Przypisy

1 W latach 1970-1981 był to Zakład Ekologii i Rolniczych Podstaw Melioracji w ramach Instytutu Melioracji Rolnych i Leśnych, od 1982 roku samodzielny Zakład Ekologii i Rolniczych Podstaw Melioracji, a od 1987 roku Katedra o tej samej nazwie.

2 Przytoczone dalej tylko nieliczne publikacje należą do prac cenionych najwyżej także przez samego Profesora i najczęściej cytowanych. Pominięto ich pełne dane bibliograficzne, a także uzyskane wyniki i wnioski, gdyż wymaga to oddzielnego, obszernego opracowania specjalistycznego. 3 Doktorantami prof. Eugeniusza Matusiewicza byli (w porządku chronologicznym): Franciszek Frąckowiak, Henryk Piróg, Zdzisław Madziar, Henryk Ginel, Czesława Michlewska, Józef Biskup, Władysław Rynduch, Janina Zbierska, Julia Borys.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1993 R.61 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry