PRZESTĘPCZOŚĆ W POZNANIU

Kronika Miasta Poznania 1993 R.61 Nr1/2

Czas czytania: ok. 26 min.

ZABÓJSTWO KSIĘŻNEJ LUDGARDY W 1283 ROKU

JACEK WIESIOŁOWSKI

O dramatycznym życiu nieszczęsnej księżnej Ludgardy niewiele wiadomo.

Gdyby nie jej tajemnicza śmierć pozostałaby prawie całkowicie nieznaną, jak tyle innych piastowskich księżnych, o których wiedzą tylko genealogowie, zestawiający starannie informacje o rodzinach władców. Znamy ich imiona, pochodzenie, przybliżone daty zamążpójścia i śmierci. Domyślamy się tylko politycznego znaczenia tych małżeństw i możemy czasami śledzić rzeczywisty wpływ tych małżeństw na sprawy wojny i pokoju. O żywych osobach najczęściej nic nie wiadomo. Ludgarda była najstarszym dzieckiem i jedyną córką księcia meklemburskiego Henryka I, potomka słowiańskiej, obotryckiej dynastii. Urodziła się około 1259 lub 1261 roku, jeszcze za życia swego dziada księcia Jana I zwanego Teologiem (zm. 1264) i babki Ludgardy hrabianki z Hennebergu (zm. 1267), po której odziedziczyła imię. W 1264 r. ojciec jej został wraz z braćmi współwładcą Meklemburgii. W kilka lat potem, w 1271 r., udał się z piel, grzymką do Ziemi Swiętej, gdzie w następnym roku popadł w niewolę sarace riską. Pozostał w niej jeszcze 26 lat, do 1298 roku, gdy schorowany powrócił do ojczyzny, gdzie zmarł w 1302 roku. Regencję w Meklemburgii sprawowała wraz ze swymi szwagrami matka Ludgardy, księżna Anastazja (zm. 1317), córka Barnima I księcia pomorskiego, opiekując się swymi młodocianymi synami - Henrykiem Lwem (zm. 1329) i młodo zmarłym Janem III (zm. 1289), którego córka, urodzona już po śmierci ojca (1289/90) otrzymała imię Ludgarda. Ta Ludgarda, imienniczka swej ciotki, zmarła dopiero w 1352 roku. Dodajmy, iż Przybysław II, dużo młodszy kuzyn Henryka Pielgrzyma, nadał imię Ludgardy swej córce, późniejszej księżnej kozielskiej (zm. 1362 lub 1369), żonie Władysława z linii Piastów opolskich l.

Jacek Wiesiołowski

Te fakty wyjęte z tablic genealogicznych mówią sporo o Ludgardzie. Miała czy to dziesięć czy dwanaście lat, gdy ojciec opuścił ją i rodzeństwo, by , nawiedzić Ziemię Swiętą, zamiast powrotu taty z pamiątkami pielgrzymimi przyszła wieść o jego niewoli. Rodzina albo nie miała możliwości wykupu uwięzionego, albo brakowało pieniędzy na wygórowany okup. Sytuacja matki była niepewna politycznie, uznanie jej jako regentki meklemburskiej zależało od postawy młodszych braci Henryka, w każdej chwili można było - choć z pewnym ryzykiem skandalu - usunąć od władzy i wydziedziczyć jej dzieci. Jedynym realnym oparciem byl dla niej, póki żył - ojciec, Barnim I książę szczeciński (zm. 1278). "Roku Pańskiego 1273 szlachetny panicz Przemysł, syn zmarłego księcia Przemyśla [I], wkroczył do Sławii, ziemi księcia Barnima [I], aby zobaczyć pannę, córkę pewnego księcia imieniem Henryka z Wyszomierza [Wismaru], zrodzoną z [Anastazji] córki księcia Barnima (i dlatego ten książę, trzymał ją u siebie, ponieważ była mu bliska). A gdy ją ujrzał, spodobała mu się jej osoba. I tamże, w kraju wspomnianego księcia Barnima, w mieście Szczecinie, pojął ją za żonę. A stało się to, gdy kończył szesnasty rok życia. Roku Pańskiego 1273 w miesiącu lipcu znakomity mąż, pan Bolesław, z szlachetną panią Heleną [czyli Jolantą] żoną swą i z czcigodnym ojcem, księdzem biskupem [poznańskim] Mikołajem, oraz z baronami swymi i z tymże paniczem Przemysłem wyszli naprzeciw tej pani, imieniem Ludgarda, aż do Drżenia. Tam przyjęli ją z uszanowaniem i odprowadzili aż do Poznania, a biskup i kanonicy tego kościoła, według od dawna zachowywanego zwyczaju, wprowadzili ją do kościoła w uroczystej procesji. 2 " Tymi słowy rocznikarz wielkopolski w roczniku kapituły poznańskiej opisał w swym dziele poznanie księżniczki Ludgardy przez księcia Przemyśla i sprowadzenie jej, już jako żony, do Poznania. Jest to jedyny zachowany tekst mówiący o żywej Ludgardzie. Zapiska rocznikarza wskazuje, że księżna Anastazja przysłała córkę - a być może również jej młodszych braci - na dwór swego ojca do Szczecina. U żyte przez rocznikarza łacińskie wyrażenie " sibi attinebat " wskazuje, iż Barnim polubił swoją wnuczk ę 3. Zgoła w stylu romansu rycerskiego brzmi wiadomość, iż szesnastoletni książę przybył specjalnie na Pomorze aby zobaczyć Ludgardę. Gdy ją spotkał spodobała mu się, "et cum eam vidisset, complacuit sibi persona", tekst łaciński wyraźnie wskazuje na miłość od pierwszego wejrzenia 4 . Od razu następuje ślub w Szczecinie, Przemysł ma szesnaście lat, Ludgarda zaś dwanaście lub czternaście. Oboje są w wieku zezwalającym na małżeństwo, według średniowiecznych norm prawnych. Nawet nie wzmiankuje się o zgodzie księżnej Anastazji czy księcia Bolesława Pobożnego, opiekuna swego bratanka. Młody książę, który w rok wcześniej poprowadził swą pierwszą udaną wyprawę wojenną zdobywając zajęte przez Brandenburczyków zamki w Strzelcach Krajeńskich i Drezdenku, decydował samodzielnie, choć nie można wykluczyć iż realizował nieświadomie plan ułożony przez stryja Bolesława z dziadkiem Barnimem, gdyż odpowiadało to polityce przez nich prowadzonej. Barnim zabezpieczał tym małżeństwem nie tylko los wnuczki i w pewnym sensie meklemburskie interesy córki, lecz także swe południowe granice. Bolesław od dawna kontynuował politykę swego ojca Władysława

Odonica popierającego spokrewnionych ze sobą władców pomorskich, zwłaszcza Mściwoja księcia gdańskiego. Mariaż Przemyśla poszerzał wpływy polskie na Pomorze Zachodnie i dalej ku Meklemburgii, co ułatwiało trwającą walkę z ekspansją margrabiów brandenburskich. Te misterne gry polityczne wydają się nie mieć znaczenia dla Przemysła, który dowiedział się o księżniczce, przybył do niej i poślubił, bo mu się spodobała. W czasach dynastycznych małżeństw, zawieranych przez niewidzących się w ogóle władców, postawa Przemysła była nietypową. Nie zyskiwał ani wielkiego posagu ani nadziei na dziedziczenie ziemi meklemburskiej czy na pomoc teścia lub szwagrów, choć nawet konwencja romansu rycerskiego nie wykluczała takich zysków z miłowania księżniczki. Rocznikarz opisuje jak jego stryj Bolesław wraz z małżonką Jolantą, córką władcy Węgier, biskupem poznańskim Mikołajem, możnymi wielkopolskimi i księciem Przemysłem wyjechali po Ludgardę do granicznego Drezdenka, jak z Ludgardą przybyli do Poznania, gdzie wprowadzono ją uroczyście jako władczynię do katedry poznańskiej. Wiadomo, iż Przemysł objął księstwo poznańskie , zawiadywane dotąd w jego małoletniości przez stryja, a po jego śmierci w 1279 r. scalił oba księstwa wielkopolskie w swych rękach. O Ludgardzie źródła milczą. Nawet przy fundacjach kościelnych Przemysł nie wspomina w wystawianych dokumentach o modłach za swą małżonkę, choć w tym czasie należało to już do powszechnego obyczaju władcy i czynią to nawet książęta, o których uczuciach do żon nic poza tym nie wiadomo. Przemysł konsekwentnie poleca modłom swą duszę i dusze swych przodków, lecz nigdy nie wspomina o modłach wieczystych za duszę księżnej Ludgardy. Nie pojawiają się też jakiekolwiek inne wzmianki w dokumentach o księżnej czy kimkolwiek przez nią protegowanym. W 1279 r., w kilka tygodni po śmierci Bolesława, jedyny raz jako świadek zatwierdzenia donacji uczynionej przez zmarłego księcia, pojawia się pewien Przedpełk podkomorzy dworu Ludgardy, lecz nawet w tym przypadku występuje jako podkomorzy bezimiennej "pani księżnej". 5 Prowadzone systematycznie od wielu lat zapisy rocznika kapituły poznańskiej urywają się nagle na notach o małżeństwie księcia w 1273 roku. Zapisy pisanej w Poznaniu kroniki wielkopolskiej urywają się jeszcze wcześniej na zapiskach wydarzeń z 1271 roku. 6 Jest to zupełnie niezrozumiałe, tym bardziej iż wiadomo, że w 1295 r. po koronacji Przemysła przystąpiono do nowej redakcji tego dzieła, zapewne by sławić "króla Przemysła dziś królującego". Wygląda więc na to, iż jakaś ręka cenzora wydarła karty tak z kroniki wielkopolskiej jak i z rocznika kapitulnego, by żadna wiadomość o Ludgardzie , nie pozostała. Smierć Przemysła w osiem miesięcy po koronacji i burzliwe późniejsze dzieje spowodowały, iż uczynionej luki nie zapełniła już poprawiona wersja dziejów księcia i króla. Nie zachowały się żadne noty historyczne z kręgu dworu arcybiskupiego i kapituły gnieźnieńskiej mówiące o rządach Przemysła II. Może też wtedy zostały zniszczone. Jedynie na krańcach Wielkopolski, w klasztorze franciszkanów związanym z księżną wdową Jolantą Bolesławową (zm. 1297 r.) zapisano nieco notatek o książętach wielkopolskich, które po śmierci Przemysła II wywieziono do Krakowa i dzięki temu ocalały włączone do wielkiej franciszkańskiej kompilacji rocz

Jacek Wiesiołowskinikarskiej roczników małopolskich. 7 Pod datą 1283 r. zapisano "Tegoż roku zmarła najjaśniejsza małżonka Przemyśla księcia Wielkiej Polski, córka Mikołaja władcy Kaszubów, imieniem Lukarda. O śmierci jej nikt nie mógł się dopytać (indagare) jako zginęła". Z noty o święceniach arcybiskupa Jakuba , Swinki właśnie w Kaliszu u franciszkanów w dniu 19 grudnia tegoż roku wiadomo, że przybył tam z tłumnym orszakiem Przemysł I I , " w cztery dni wcześniej pochowawszy żonę w Gnieźnie"s. Zestawienie uroczystości kościelnej, w której udział wzięło pięciu biskupów i książę z dostojnikami (cum magna multitudine) z niemożnością dowiedzenia się od niego jak - przed kilku czy kilkunastoma dniami - zmarła księżna Ludgarda jest wymowne. Podobnie jak przypadkowe ocalenie tych zapisów. Nawet wiadomość o pogrzebie Ludgardy wygląda na przemyconą między wierszami. Franciszkanin kaliski niewiele wiedział o Ludgardzie. Pomylił Meklemburgię z Kaszubami a stryja księżnej księcia Mikołaja, proboszcza kapituły lubeckiej, ówczesnego współregenta meklemburskiego, nazwał jej ojcem, podczas gdy Henryk Pielgrzym znajdował się wtedy nadal w niewoli. Franciszkanin podlegał swej władzy zakonnej, a nie księciu Przemysłowi, co dawało mu pewną niezależność. Jego współbracia związani byli z ludźmi dawnej ekipy rządzącej, z kręgu księżnej wdowy Jolanty i nieżyjącego księcia Bolesława jako fundatorów wszystkich wielkopolskich klasztorów franciszkańskich. Dawni współpracownicy Bolesława Pobożnego mogli krytycznie patrzeć na działania Przemyśla. Franciszkanów mógł drażnić Przemysł, wzorem swego ojca, promujący w Wielkopolsce dominikanów. W końcu sierpnia tegoż roku zatwierdzono fundację księżnej Jolanty klasztor klarysek w tymże Gnieźnie, gdzie pochowaną została Ludgarda, mimo to nawet franciszkanie nie mogli się dowiedzieć jak zmarła księżna Ludgarda. Nic nie wiedzieli o jej śmierci rocznikarze małopolscy czy śląscy. Rywalizujący z Przemysłem II książęta, którzy bardzo chętnie skompromitowaliby swego rywala, nie rozmawiali o tym na swych dworach, gdyż jakieś plotki dotarłyby współcześnie do kronikarzy i rocznikarzy. Milczenie o śmierci księżnej trwało ponad pół wieku. W połowie XIV wieku, opat oliwski cysters Stanisław Polak, napisał w swej "Kronice oliwskiej" o zamordowaniu Przemyśla II "złapany przez najemników Waldemara margrabiego Brandenburgii, został zabity dla pomszczenia świętej Lukardy (sancte Lukardis), małżonki swojej, gdyż podejrzewając ją (male suspectam habens) rozkazał udusić."9 Dla cystersów oliwskich Przemysł II należał do dobrodziejów klasztoru, gdyż, jako następca księcia Mściwoja pozatwierdzal wcześniejsze przywileje klasztorne, niemniej opat Mikołaj uważał Ludgardę za świętą, która podejrzewana bez winy przez męża została uduszona. W dwadzieścia lat później, około 1370 r. meklemburski kronikarz Ernst von Kirchberg napisał rymowaną, niemiecką kronikę książąt meklemburskich. Jego mecenasami byli wciąż żyjący bratankowie Ludgardy, synowie , Henryka II Lwa - Albrecht I (zm. 1379) i Jan I (zm. 1392/3). Zródłem opowieści Kirchberga była tradycja rodowa Meklemburczyków.

"Jak św. pamięci księżna Ludgarda, pana Henryka Lwa Meklemburskiego siostra, umarła. (1) W tym samym czasie, kiedy bez wątpienia utopił się Jan Meklemburski, jego siostra, która była księżną w Polsce i zwała się Ludgarda, cierpiała od wielkiej nienawiści. Przed wyprawą krzyżową jej ojca, dał on ją księciu odległej Polski. Wyposażył więc swe dziecko po książęcemu (10) pan Henryk z Meklemburgii. Niewiasta długo mieszkała w Polsce i nie była brzemienna. Liczyła na to matka jej małżonka i bardzo była na nią zagniewana. Mówiła, że jest niepłodną. Swemu synowi usilnie radziła, by zabił (stłumił) swą miłość i odesłał ją jej braciom, albo żeby oddał ją do klasztoru (20) i dał jej tam utrzymanie i wziął inną za żonę, która by mu urodziła dzieci, zanim by jego książęca godność nie wymarła bez spadkobiercy. Księciu do tego czasu bardzo podobała się pani Ludgarda, bo była niewinna, świątobliwa i mądra; podążała drogą, którą przed nią (30) szła , w swych poczynaniach jej matka Sw. Elżbieta (!), dlatego książę nie od razu poszedł za radą swej matki; wolał pozostać przy swej żonie, niż żeby ją miał wypędzić. Stara tedy zdała sobie sprawę z tego, że młody syn nie był skory do nienawiści. Stara miała fałszywą naturę, a i była kobietą wygadaną, we wszystkim występną (40), dlatego z zawiścią patrzyła na to, że księżna żyła bogobojnie. Bóg obdarzył ją doprawdy dobrym wychowaniem (ogładą) i pobożnością. Stara usilnie zmierzała do tego, by zasiać niezgodę między swym synem a jego małżonką, czego to zła żona nie wyczynia. Namówiła w końcu syna swego (50), młodego księcia, żeby poszedł do księżnej i tak do niej rzekł: "Siostro, bez zwłoki musimy się rozstać, nie możemy doczekać się dziecka. Proszę cię bardzo, abyś do braci, do domu pojechała niezwłocznie. Po tym co roku dawać ci będę, zgodnie z książęcym zwyczajem (60), wystarczająco na życie. Jeśli cię to nie zadowala, to wybierz według własnego uznania żeński klasztor, dam ci w nim książęce utrzymanie i zadowolę cię na całe życie. Pozwól mi, bym bez wstydu mógł poślubić inną kobietę, by mi mogła urodzić potomka (70). Przeto muszę z ciebie zrezygnować." Na to księżna z pokorą (skromnie) odpowiedziała: "Drogi panie i bracie mój. W imieniu wszystkich mych braci z prawowitego rodu was (na małżonka) wybrałam: przeto porzućcie tę mowę! Bóg nas oboje połączył, On też może nas uwolnić (80) od tych mąk (mozołów). Czyż nie jesteśmy jednym ciałem i sercem? Panie mój, porzućcie te żarty. Któż mógłby rozwiązać nasze małżeństwo? Bóg może nas jeszcze obdarzyć wieloma synami w swej łasce; nie powinniśmy w żadnej sprawie wątpić w Jego pomoc. Dla Boga nic nie jest niemożliwe (90). Jest On niezwyciężony, musimy zdać się na Jego łaskę dla duszy i życia naszego. Drogi bracie, miejcie wzgląd na mnie, gdybym wróciła do domu tak opuszczona (bezdomna) i przyszła do moich braci, naród powszechnie uznałby, żem popełniła coś złego, iż musiałam od was odejść. Powinno się też znaleźć wyjaśnienie (?), zwykłe wobec zakonnic (100), [inaczej] zostałabym z miejsca wyklęta (wypędzona). Powinniście powstrzymać się od takich słów. Jak długo nasze dusze w ciałach, tak długo nikt mnie

Jacek Wiesiołowskinie doprowadzi do tego, bym od was odeszła. Nie opuszczę was nigdy, cokolwiek mi się przydarzy. Zgrzeszyłabym wobec Boga (110) i jego p rzykaz a - nia małżeńskiego". Gdy książę zrozumiał, że nie stało się według jego woli, był wielce rozgoryczony; wysłał do niej swych rycerzy i spowiednika. Ona pozostała przy swoim. W końcu książę przydzielił jej swoich służebnych, aby ją dręczyli po cichu (120), po kryjomu, tak żeby o nich nie wiedziała. Bóg uchronił ją przed tym podstępem, tak że jej do tej pory nic złego zrobić nie mogli. Tedy kazał niezwłocznie zbudować bezpieczną (zamkniętą) komnatę, w której w tym czasie księżna miała cierpieć (130). Miała wtedy spowiednika, zakonnika, który był kaznodzieją. Tenże wszędzie jej towarzyszył z duchową posługą. W tym czasie przemyśliwano, jakby jej jednak zadać śmierć. Wyspowiadała się i pojednała z Bogiem, woląc umrzeć tam z woli Boga, jak umarła Zuzanna, niźli by miała złamać (140) zawarte przed Bogiem b) małżeństwo i narazić dobre imię najbliższych przez pomówienie c). Udała się tedy do komnaty i kiedy książę zdał sobie sprawę, że nikt nie zdoła żadnym sposobem (?) odwieść jej od jej postanowienia, przyszedł przed komnatę pełen nienawiści, lecz z pojętym zamiarem. Panny (służebne) zaraz przybiegły (150) i powiedziały księżnej, że książę jest pod drzwiami i mocno zapukał do nich. Księżna z godnością wstała i przyjęła go życzliwie, objęła swego pana przyjaźnie (serdecznie) i ucałowała. W chwili tego pocałunku wyciągnął nóż i przebił szlachetną księżnę, z wielką nienawiścią (160). Jego słudzy, którzy zaraz za nim przyszli, ręcznikiem (chustą) - wokół szyi mocno zaciśniętym - ją udusili. Kiedy śmierć na nią przyszła, głosem z głębi duszy donośnie , zawołała "in manus tuas, Domine! Zlituj się nad moją męką!" Swiętej pamięci niewiasta wśród lamentu (170) tam w Kaliszu, które to miasto należało do jej małżonka, została pogrzebana. Wśród ludzi zacnych wywołało to niepokój. Tak jak na ziemi zwykła była żyć, o czym świadczą dzisiaj jej znaki itd." (tłumaczył Andrzej Bzdęga)lo a) dosłownie: "nosiła niewierne ciało"; b) Tekst zniekształcony; c) w oryginale "von unschuldir kunde"

Po upływie bez mała wieku tradycja o Ludgardzie była już nieco zniekształcona. Książę Jan Meklemburski, brat księżny, zmarł w sześć lat po śmierci Ludgardy. Ojciec Ludgardy nie wydał jej za mąż przed wyjazdem na wyprawę krzyżową, a tym bardziej nie wyposażył jej po książęcemu. Matką księżny nie była św. Elżbieta, skądinąd bliska powinowata Przemyśla II i księżnej Jolanty, lecz Anastazja księżniczka pomorska. Ludgarda nie miała teściowej, gdyż matka Przemyśla II Elżbieta zmarła w 1265 r., na osiem lat przed ślubem syna. Dość trudno charakterystykę złej teściowej, "fałszywej", »wygadanej", "występnej" przypisać błogosławionej księżnej Jolancie, tym bardziej, że w kilka miesięcy po śmierci męża, jeszcze w 1279 r. wstąpiła do zakonu klarysek i prawdopodobnie do chwili ufundowania klasztoru w Gnieźnie przebywała u klarysek sądeckich. II Opowieść o Ludgardzie i jej bezimiennym mężu z ziemi Polan została wpisana w literacki schemat, w którym zła teściowa czy macocha niszczy szczęście młodej pary. Kilka realnych szczegółów ocalało w opowieści von Kirchberga. Wprawdzie nie wymienił imienia księcia, ale podał wiadomość o Kaliszu, jako miejscu pogrzebania księżnej. Także wzmianka o dominikaninie (kaznodziei) jako wyznaczonym przez księcia spowiedniku Ludgardy wydaje się być wiarygodna, gdyż ten zakon cieszy się specjalną opieką Przemyśla II. Wzmianka, że "księciu do tego czasu bardzo podobała się pani Ludgarda" odpowiada ściśle opinii zanotowanej przez rocznikarza poznańskiej kapituły. Podobnie jak rada "teściowej" iż trzeba zabić tę miłość (daz her sine liebe sluge nider). Najważniejsze jest przekazanie realnej przyczyny dramatu - bezpłodności księżnej Ludgardy. Brak potomstwa zwłaszcza męskiego mogącego dziedziczyć tron, prześladował w poło XIII wieku czołowych władców piastowskich, rządzących największymi i najważniejszymi księstwami. Bolesław Wstydliwy, władca Małopolski (zm. 1279), był w dziewiczym małżeństwie z Kingą. Jego następca książę sieradzko-łęczycki Leszek Czarny nie miał potomstwa z Gryfina, która publicznie oskarżała go o impotencj ę 12, co zakończyło się rozwodem (1271/4). Nie miał potomstwa książę wrocławski i poeta Henryk Probus, rozwiedziony z pierwszą żoną (1286/7). Łamało to wszelkie plany zjednoczenia ziem polskich i przywrócenia królestwa. Przemysł II za wszelką cenę chciał mieć potomstwo i przekazać jemu choćby zjednoczone ponownie księstwa wielkopolskie. Pozostawały mu drogi wyjścia wskazane w opowieści von Kirchberga - zabicie żony lub separacja (czy to przez odesłanie żony do jej rodziny czy to przez zamknięcie jej w klasztorze) oraz późniejsze żmudne dążenie do kanonicznego unieważnienia małżeństwa. W tym splocie politycznych przyczyn rozpadu małżeństwa, Ludgarda - w meklemburskiej tradycji - zajmuje stanowisko obrończyni węzła małżeńskiego. W pierwszej chwili uwzględnia jeszcze dodatkowe czynniki - opinię społeczną, opinię zakonnic i swych braci - lecz cały czas uznaje małżeństwo za nierozwiązywalny sakrament (Sin wir nicht ein ub und herze; Wer mochte uns gescheiden doch von unsir e; God uns beide gesamnet hat). Ta zdecydowana postawa cechuje ją do końca. Nie zmieniają tego tajemne złośliwości sług, zamknięcie w komnacie (eine veste kemmenade - odpowiednik wieży, w której więziono żony w romansach) i pilnowanie jej przez spowiednika. Jest gotową na śmierć w obronie nierozerwalności małżeńskiego węzła i świadoma takiego końca. Dwornie przyjmuje przybywającego księcia, obejmuje i całuje w chwili otrzymywania ciosu nożem. Umiera z Bożym imieniem na ustach, już wcześniej wyspowiadana i pojednana z Bogiem. Cała fabuła opowieści von Kirchberga jest zbudowana na wzór fabuł o świętych męczennicach, mimo iż nie wiara w Chrystusa, lecz wiara w nierozerwalność małżeństwa staje się przyczyną śmierci Ludgardy. Takie przedstawienie postawy Ludgardy jest być może wkładem do legendy uczynionym przez jej stryja, księcia-prałata Mikołaja i mogło ukształtować się w meklemburskich kręgach kościelnych związanych z dynastią. Czas Ludgardy to okres życia i sławienia postaci świątobliwych księżnych, szczególnie na wschodzie Euro

Jacek Wiesiołowski py. W ślad za Sw. Elżbietą z Turyngii idą ksi żne w dynastiach Piastów, Przemyślidów, Arpadów. W Polsce św. Jadwiga Sląska, przybyszka z niemieckiego Meranu, jej synowa Anna, dalej błogo Salomeą, św. Kinga i najmłodsza jej siostra błogo Jolanta. W Czechach księżniczka święta Agnieszka, na Węgrzech księżniczka święta Małgorzata, siostra Kingi i Jolanty. Towarzyszy im liczna gromada księżnych i księżniczek wstępujących do klasztorów. Stylizacja postaci Ludgardy widoczna w opowieści von Kirchberga, a także nazwanie jej świętą przez opata oliwskiego wskazują, iż istniała opinia widząca w Ludgardzie kandydatkę na świętą, która stałaby się patronką księstwa i dynastii meklemburskiej. , Smierć Ludgardy następuje po uderzeniu jej nożem przez męża i doduszeniu przez sługi, jakby kronikarz nie mógł się zdecydować jaką śmiercią zginęła księżna. Już wcześniej opat oliwski wiedział z krążących wzdłuż wybrzeży Bałtyku wieści, że księżna została uduszona z rozkazu męża.

Około 1426 r. w klasztorze trzemeszeriskim tamtejszy kanonik regularny ułożył kolekcje kronik i roczników przedstawiających dzieje polskie od najdawniejszych czasów po jemu współczesne. Gdy w kopiowanych rocznikach małopolskich wyczytał uwagę, "i nikt nie mógł się dowiedzieć jak zginęła Ludgarda" , nie powstrzymał się od uwagi: "Z pełnym szacunkiem dla tego historiografa, ale my w czasach naszej młodości widzieliśmy na zamku gnieźnieńskim kaplicę pewną drewnianą, którą w narodowym języku zową kruchtą, w której były dwa wielkie kamienie na wzór kamieni młyńskich, krwią, jak mówiono, tejże pani zakrwawione. Między nimi, jak mawiano, była na miazgę starta i zgnieciona, a w kościele wielkim gnieźnieńskim pob ,,13 grze ana . W półtora wieku po śmierci Ludgardy sprawa jej śmierci była na tyle ŻYWą, że zakonnik trzemeszenski podjął się polemiki z zapisem w starym roczniku. W swej młodości, a więc na przełomie XIV i XV wieku, poznał makabryczną opowieść, iż ciało księżnej, a może nawet sama księżna, zostało zmiażdżone między kamieniami młyńskimi w grodzie gnieźnieńskim, położonym nad jeziorem Jelonek, poniżej katedry. Tak opowiadano wśród przybyszy do Gniezna, zapewne pielgrzymów do grobu św. Wojciecha. Dopiero potem pogrzebano w katedrze jej szczątki. Zabarwione na czerwono kamienie młyńskie w ruinach grodziska, złożone w - o dziwo - drewnianej kaplicy, poświadczały, jak mówiono, tę opowieść. Kanonik trzemeszenski do całego tekstu roczników wprowadził jeszcze tylko jedną wiadomość, uzupełniającą informacje o śmierci Przemysła II w Rogoźnie, opisując jak do leżącego na ziemi, śmiertelnie rannego Przemysła, podszedł jeden z napastników pytając czy mógłby wyżyć? Gdy książę odpowiedział, że mógłby, gdyby został złożony w cieple i leczony, wtedy wojak wyciągnął nóż i przebił go aż do ziemi. 14 Nie wiadomo, czy te jedyne uzupełnienia zakonnika z Trzemeszna, wprowadzone do tekstu roczników, wywodzą się z tej samej tradycji, mówiącej o śmierci Ludgardy i śmierci Przemysła, obojga zabijanych nożem. Przypomnijmy, że już opat z Oliwy traktował zabójstwo Przemysła jako karę za uduszenie Ludgardy łącząc bezpośrednio te fakty.

Po czterdziestu latach znów w historiografii polskiej odżyła sprawa śmierci Ludgardy. Około 1466 r. Jan Długosz ukończył pierwszą redakcję swego dzieła. Pracował nad nim potem do śmierci, w miarę zdobywanych wiadomości wprowadzając dalsze uzupełnienia. Szczęśliwie zachowany tom autografu historyka, obejmujący dzieje Polski aż do 1406 r., pozwala na poznanie pierwotnego zasobu wiedzy dziejopisa i wyróżnienie kolejno wprowadzanych dodatków. Długosz znał tekst roczników kapituły poznańskiej z wiadomością o zaślubinach, roczników małopolskich o niemożliwości poznania śmierci księżnej oraz tekst kroniki oliwskiej traktujący śmierć Przemysła jako karę za uduszenie Ludgardy. Nieznana mu była kronika meklemburska von Kirchberga i tradycja zapisana przez zakonnika trzemeszeriskiego. Pierwsza wiadomość Długosza o Ludgardzie pochodzi z rocznika kapituły poznańskiej i dotyczy poznania jej przez księcia, ślubu w Szczecinie i uroczystego wjazdu do Poznania: "Książę poznański Przemysł dla zawarcia małżeństwa wyprawia się do krajów słowiańskich i żeni się. Gdy książę poznański Przemysł ukończył szesnaście lat, za radą i zachętą swego stryja księcia kaliskiego Bolesława Pobożnego, który sam nie miał męskiego potomka, w celu zawarcia małżeństwa i pozostawienia następcy - był bowiem jedynakiem - udał się do ziemi Słowian, do miasta Szczecina, do księcia Słowian Barwina, aby poznać jego wnuczkę, to jest córkę córki, imieniem Lukerda, córkę Henryka z Wyszomierza lub -- jak chcą inni - Mikołaja księcia Kaszubów. A ponieważ spodobały mu się tak obyczaje jak i uroda dziewczyny, pojął ją za żonę i po odprawieniu wesela w Szczecinie przywiózł siódmego lipca do Poznania. Przyjęto ją z należnymi honorami w uroczystej procesji katedry poznańskiej i innych kościołów, a naprzeciw niej wyszli książę kaliski Bolesław Pobożny, również biskup poznański Mikołaj, a także panowie i dostojnicy wielkopolscy"15. Długosz wspominając ojca księżnej Henryka, wspomniał - za rocznikami małopolskimi - iż inni uważają za jej ojca Mikołaja księcia Kaszubów. Nie wiadomo w oparciu o jakie źródła określił na 7 lipca dokładną datę dzienną wjazdu do Poznania. Rozwijając i interpretując dalej posiadane źródła zaznaczył, iż księżniczka podobała się Przemysłowi tak z obyczajów jak z kształtów. Natomiast pomysł małżeństwa przypisuje stryjowi księcia, odzierając opowieść z romantyzmu narracji kronikarza wielkopolskiego. Zaakcentował, że oczekiwano od razu potomstwa męskiego i przedłużenia dynastii, tworząc w ten sposób pewną ramę kompozycyjną do późniejszego akcentowania braku potomstwa jako przyczyny dramatu. Ilekroć Długosz napisze później imię Ludgardy, to zawsze padną słowa o bezpłodności księżnej. Tekst Długosza pochodzi w całości z I redakcji i nie był później uzupełniany. Następna wiadomość Długosza dotyczy już śmierci Ludgardy. Pierwotna wiadomość kroniki była krótka: "Czternastego grudnia zmarła na zamku poznańskim uduszona przez własnych domowników i służbę, księżna Lukerda, żona księcia Wielkopolski Przemyśla i córka księcia Kaszubów Mikołaja. Chociaż jej mąż, książę Przemysł, opłakiwał ją i urządził jej uroczysty książęcy pogrzeb, ponieważ jednak była bezpłodna, podejrzewano go, że z powodu

Jacek Wiesiołowskibezpłodności i pragnienia posiadania męskiego potomka i następcy, nasłał pewne osoby dla jej uśmiercenia. Podejrzenia zwiększyło jeszcze pominięcie milczeniem zemsty i bezkarność, jaką cieszyli się sprawcy niegodziwej zbrodni. ,,16. Zapis Długosza oparty jest o wiadomość z roczników małopolskich, wywodzącą się pośrednio z zapisek franciszkanina kaliskiego. Nie znamy źródeł dziej opisarskich wiadomości o udziale w zbrodni "własnych domowników i służby" ani o bezkarności jaką się oni potem cieszyli. Wprawdzie von Kirchberg, opierając się o domową tradycję rodziny księżnej (nieznaną Długoszowi), wspomina o jakichś złośliwościach sług Ludgardy, to jednak w końcowej scenie służebne księżnej ograniczają się do lojalnego powiadomienia jej, że książę czeka u drzwi, a uduszenia Ludgardy dokonują słudzy Przemyśla, wtargnąwszy do komnaty. Nie wiadomo dlaczego Długosz wymienił zamek poznański jako miejsce zbrodni. Czy miał ku temu jakieś nieznane dziś źródło historyczne? Po Gnieźnie i Kaliszu zamek poznański, nie tak dawno dopiero wzniesiony, został wymieniony jako miejsce zabójstwa. Przekonanie o dokonaniu zabójstwa przez sługi wyraził Długosz ponownie - opisując w I redakcji swego dzieła - ślub Przemyśla z Ryksą w 1285 f., zaznaczając we wprowadzeniu o książęcym pragnieniu potomstwa i przypominając, że z tego powodu Przemysł usunął Ludgardę przez swych zwolenników (per satellitos suos sustulisse) 17 Znacznie ciekawsze informacje podał Jan Długosz uzupełniając swój tekst w późniejszym okresie. Pracował bowiem nad swym dziełem aż do śmierci w 1480 r., wciąż nanosząc poprawki i uzupełnienia. W rozdziałku o śmierci Ludgardy można wyróżnić aż kilka takich kolejno wprowadzonych uzupełnień. Najciekawsze z nich jest pierwsze uzupełnienie: "Lecz i pieśni śpiewane powszechnie aż do naszych czasów świadczyły, że księżna Lukerda, kiedy przeczuwała, iż mąż przeznaczył ją na śmierć, ze łzami w oczach błagała go, by nie pozwalał odbierać życia żonie i niewinnej kobiecie, ale pomny na cześć dla Boga i honor zarówno małżeński, jak i książęcy, pozwolił ją odprowadzić choćby w jednej koszuli do ojcowskiego domu, a zniesie spokojnie każdy, choćby nędzny los, byleby ją tylko pozostawiono przy życiu. Książę Przemysł był przekonany, że jego występek jest nieznany i że należy go pokryć wiecznym milczeniem jako dokonany skrycie przez kilka wtajemniczonych osób. Bóg jednak sprawił, iż słyszał, jak ku jego hańbie śpiewano o nim powszechnie pieśń ludową". Nieco później Długosz dopisał uzupełnienie tej myśli (wskazuje na to inny kolor atramentu): "która, jak wiadomo, dochowała się nawet do naszych czasów i obecnie śpiewają ją na widowiskach". Do tejże pieśni odwołał się jeszcze raz Długosz wprowadzając uzupełnienie w rozdziałku o ślubie Przemyśla i Ryksy: "O zamordowaniu zaś Lukerdy, żony wspomnianego księcia Przemyśla, która pochodziła z rodu margrabiów brandenburskich, dla potępienia tej tak ohydnej zbrodni, aż do naszych czasów na widowiskach śpiewano po polsku, ułożone za dopuszczeniem Bożym niezgrabnie przez wieśniaków pieśni ludowe, w których owa Lukerda zaklinała księcia Przemyśla, aby nie odbierał jej życia, ale choćby w najskromniejszych sukniach odesłał ją do ojcowskiego domu". Wprowadziwszy uzupełnie nie W tym miejscu Długosz dodał jednocześnie do starego tekstu rozdziału informację o uduszeniu Ludgardy. Wiadomość o istnieniu starej, wielkopolskiej pieśni o śmierci księżnej Ludgardy, która jeszcze w czasach Długosza (po 1466 r.) była publicznie śpiewana, jest niezwykle ważną dla poznania całokształtu późnośredniowiecznej kultury polskiej. Dla dziejopisa wydaje się nie ulegać wątpliwości, że pieśń jemu znana była śpiewana w czasach Przemysła. W kolejnych dwóch uzupełnieniach rozdziału o śmierci księżnej, dodał najpierw: "Powszechna tedy i prawdomówna opinia obwiniała wymienionego księcia Przemysła o wspomnianą zbrodnię i wielu zarzucało mu, że wprawdzie śmierć pomienionej Ludgardy nastąpiła z cudzą pomocą, ale na jego polecenie i z jego wyroku", a później jeszcze "i ani książęca powaga, ani ogłoszony zakaz nie potrafiły usunąć z ust i serc ludzkich oceny jego występku. Ten, który przez zabójstwo z powodu bezpłodności wspomnianej swojej małżonki usiłował nadto zniweczyć i udaremnić twardy, nieodwołalny wyrok nieba, zhańbił się najobrzydłiwszą zbrodnią i mimo, że się powtórnie ożenił, nie mógł posiąść męskiego potomka". Trudno ocenić, czy ów zakaz mówienia o śmierci księżnej czy śpiewania pieśni oskarżającej księcia o zabójstwo są kombinacjami Długosza (o niemożliwości dowiedzenia się o śmierci księżnej pisał już franciszkanin kaliski) czy były wzmiankowane, n.p. w dalszym ciągu pieśni. Cenzura jeszcze nie istniała w czasach Przemysła, ale słudzy księcia mogli prześladować osoby podrywające autorytet władcy. O samej śmierci Ludgardy Długosz nie podał nowych szczegółów, które przyniosłaby pieśń. Oznaczać to może, że potwierdzała jego tezę o zabójstwie księżnej przez sługi - czy własne księżnej czy sługi księcia, trudno rozstrzygać. Podał natomiast dwukrotnie, że świadoma rozpadu małżeństwa i grożącej jej śmierci księżna prosiła męża by pozwolił jej choćby w jednej koszuli, choćby w najskromniejszych szatach powrócić do domu rodzinnego. Jest to ładny obraz dobrze świadczący o nieznanym, wielkopolskim twórcy pieśni. W polskiej pieśni postawa Ludgardy jest więc odmienna niż opisana przez von Kirchberga, księżna - choć daremnie - godzi się na rozwód aby ratować swe życie. Nie ma dramatycznej obrony świętego węzła małżeńskiego, tytułu do późniejszej chwały i świętości. Długosz raz jeszcze wrócił do zabójstwa księżnej. Opisawszy napad Brandenburczyków i zabicie księcia w 1296 r. pod Rogoźnem, umieścił obszerną, pozytywną jego ocenę, podkreślając zwłaszcza znaczenie dokonanej koronacji dla przywrócenia Polakom wiary w siebie. W późniejszym czasie dodał do tekstu I redakcji:" Ci, którzy skrupulatniej badają wszystko, żywili i żywią przekonanie, że tak okrutna i tak nagła śmierć spotkała króla polskiego Przemysła z powodu zabójstwa, jakiego się dopuścił na swojej pierwszej żonie Lukerdzie (że Bóg podobnie pomścił występek)", a jeden z jego współpracowników dopisał jeszcze: "którą wymieniony król kazał zgładzić, czy to żywiąc wobec niej jakieś podejrzenia czy też, jak podają inni, zbrzydziwszy ją sobie z powodu hańby bezpłodności"ls. Tekst Długosza tym razem nie wnosi nic , nowego do sprawy Ludgardy, poza ponownym łączeniem obu spraw. Ow współpracownik Długosza zaznaczył, że książę żywił wobec żony "jakieś

Jacek Wiesiołowskipodejrzenia", ale nie wiemy jaką była podstawa wiedzy pomocnika dziejopisa, żadne bowiem z zachowanych źródeł nie dawało podstaw do takich sugestii. Samo zabójstwo Przemyśla, obszernie opisane w I redakcji, Długosz uzupełnił później kilkoma szczegółami ze sceny mordowania księcia, mogącymi pochodzić z pieśni takiej samej jak pieśń o śmierci Ludgardy. Owa pieśń, a właściwie pieśni (carmina), jak konsekwentnie pisze Długosz, były to według niego "ułożone niezgrabnie przez wieśniaków pieśni ludowe" (carmina vulgaria ab agrestibus ruditer com po sita). Opinia Długosza dotyczy jednak tekstów, które do niego dotarły w 3 ćwierci XV w., powtarzane co najmniej przez kilkanaście pokoleń pieśniarzy, wątpić można czy oddawały one wiernie ułożony w końcu XI I I wieku tekst. Opuszczenia, przekształcenia, dodatki, a nawet zmiany kompozycyjne mogły nastąpić, aby dostosować opowieść do gustów zmieniającej się publiczności. Pierwotna pieśń o Ludgardzie powstała jakiś czas po 1283 r. Nie musiała być bynajmniej pieśnią ludową. Dwory książąt wielkopolskich i możnych skupiających się wokół tych książęcych dworów były w XIII w., przynajmniej od czasów Władysława Odonica, , ośrodkami o znacznej kulturze literackiej. Spiewano tam i opowiadano przetłumaczone zapewne na język polski utwory z repertuaru francuskich - a pewnie również niemieckich - jokulatorów. Duże epickie formy były więc tam znane i popularne. Możliwe, że pieśń o Ludgardzie po zamordowaniu Przemysława, została włączona w skład dużego poematu epickiego, skomponowanego w schemacie zbrodni i kary, głoszącego "że Bóg podobnie pomścił występek" jak pisał Długosz. W opisach śmierci Przemysława, tak u kronikarza trzemeszeńskiego jak u Długosza, znajduje się sporo fragmentów epickich. Nie można wykluczyć, iż tradycja, odnotowana przez Długosza w dodatkach do pierwotnego tekstu, o słyszeniu przez Przemysława pieśni oskarżającej go o morderstwo żony, pełniła rolę łącznika między partią tekstu mówiącą o zamordowaniu Ludgardy a opisem napadu na księcia w Rogoźnie. W tej ostatniej partii tradycja przekazana tak przez kronikarza trzemeszeńskiego jak Długosza, a wcześniej utrwalona w końcowej partii roczników małopolskich (ok. 1340 r.), mówiła też o udziale możnych wielkopolskich w zabójstwie Przemyśla. Czy odgrywali oni w poemacie pewną rolę w mówieniu o zabójstwie Ludgardy ("wielu zarzucało mu", jak pisał Długosz) a potem odegrali rolę w zamachu na Przemyśla II, nie wiadomo. W historiografii polskiej XIV w. zarzut taki był stawiany często i akcentowano, że karę nałożoną na te rody (wykluczenie z wypraw wojennych, zakaz noszenia szkarłatnych strojów) miał znieść dopiero Kazimierz Wielki w czasie wojen o Ruś (po 1340). Jeżeli byłby to dodany fragment pieśni o zabójstwie Ludgardy i Przemyśla, oznaczałoby iż w poło XIV w. powstałaby kolejna redakcja poematu epickiego, uwzględniająca ówczesną pozycję wielkopolskiego możnowładztwa. Pieśń o Ludgardzie mogła być przekazywana w kilku redakcjach, choć nie wydaje się by podawały one jeszcze inne wersje o śmierci księżnej. Niemniej jest to imponująca tradycja przekazywania tekstu o tym zabójstwie wyłącznie ustnie przez okres co najmniej dwustu lat. Na Długoszu kończy się ciąg historyków, którzy mogli się spotkać z żywą tradycją o Ludgardzie. Następni historycy skazani byli na lekturę prac swychpoprzedników. Maciej z Miechowa, wydając w roku 1521 swą "Kronikę Polaków" streścił dość wiernie wywody Jana Długosza, podając w odpowiednim miejscu, że "pieśni i piosenki" były śpiewane prawie do jego czasów (prope et quasi ad aetatem nostram decantate). 19 Kronika Miechowity, łatwo dostępna jako drukowana, potem była wzorem do pisania o sprawach dawnych dla następnych historyków, coraz bardziej uczenie wypowiadających się o przeszłości. Wydaje się jednak, że po dwóch wiekach słuchania pieśni o Ludgardzie, powstała i pozostała ludowa tradycja o jej postaci. Na pocz. XVII w. hagiograf Marcin Baroniusz pisząc o zagadkowej postaci arcybiskupa gnieźnieńskiego Bogumiła, czczonego w Dobrowie nad Wartą i Nerem, pisał że arcybiskup strofował Przemyśla za uduszenie żony z powodu bezdzietności i dlatego został przez niego zmuszony do usunięcia się do pustelni. 20 W 1662 r. krakowski hagiografamator Piotr Hiacynt Pruszcz umieścił wzmiankę o "błogosławionej" Ludgardzie w swym dziele "Forteca monarchów i całego Królestwa Polskiego z żywotów świętych, tak już kanonizowanych jak i beatyfikowanych jako też świątobliwie żyjących patronów polskich". W 1746 Stanisław Józef Duńczewski, profesor Akademii Zamojskiej, w swym "Kalendarzu świętych, błogosławionych i świątobliwie żyjących Polaków" umieścił ją już jako "świętą", choć w późniejszym wydaniu nowej wersji pracy w 1759 r. podał jako tylko "pobożną". Pominął ją w swym obszernym dziele "Matka świętych Polska" kolejny hagiograf polski reformat Florian Jaroszewicz. 21 Jakimi drogami do hagiografów polskich w XVII i XVIII w. dotarła tradycja o świętości Ludgardy znana tylko w XIV wieku, nie jest jasne. Dzieje zabójstwa Ludgardy nie są oświetlone żadnym współczesnym źródłem. Jedyny współczesny zanotował, iż o śmierci nie można było się dopytać. To, co daje się badać - to opinia publiczna o zabójstwie, którego echa wygasły dopiero po ponad dwustu latach. Rozporządzamy tradycją historiograficzną, tworzącą się wokół wiadomości roczników małopolskich, odwołującą się do zapisek kaliskiego franciszkanina. Tradycja rodziny Ludgardy, choć zawiera sporo obcych elementów fabularnych, ukazuje co mówiono wśród meklemburskich krewniaków księżnej. Pieśń ludowa - czy pieśni ludowe - "o uduszeniu księżnej Ludgardy" przekazały kronikarzowi trzemeszeńskiemu i Janowi Długoszowi fragmenty wcześniejszej epopei o Ludgardzie i Przemyśle. Istniały jeszcze jakieś opowieści pielgrzymie znane w kręgu gnieźnieńskim, również prawdopodobnie wywodzące się z wariantów epopei czy pieśni o uduszeniu. Jest więc sporo niezależnych od siebie bądź pochodzących tradycji odzwierciedlających niejednorodną opinię publiczną. N aj łatwiej odpowiedzieć na pytanie, gdzie zginęła księżna, czy w zamku gnieźnieńskim (kronikarz trzemeszeński), kaliskim (von Kirchberg) czy poznańskim (Jan Długosz). Fakt, że franciszkanin kaliski, odnotował pogrzeb księżny w Gnieźnie, skąd książę dopiero przybył do Kalisza, przesądza o zlokalizowaniu zabójstwa w Gnieźnie. Nie jest jasne, jak tradycja ta przylgnęła do zamku poznańskiego, chyba przez fakt, że Przemysł do śmierci stryja, był tylko księciem poznańskim.

Jacek Wiesiołowski

Trudniej odpowiedzieć jak zginęła Ludgarda. Epopea o śmierci i późniejsza "pieśń o uduszeniu" narzuciła większości zachowanych źródeł swą opinię. Zgadza się z nią, całkowicie niezależna tradycja meklemburska, i to przesądza sprawę o sposobie śmierci. Polska tradycja, konsekwentnie odrzucająca osobisty udział księcia w zbrodni, pozwala na wykluczenie wersji o księciu uderzającym żonę nożem i sługach doduszających ranną. Tak samo wersja gnieźnieńska o zmieleniu ciała księżnej i późniejszym pochowaniu szczątek w katedrze, wydaje się być makabrycznym dodatkiem, mającym swą sensacyjnością i nietypowością przyciągnąć uwagę pielgrzymów do obiektu znajdującego się w ruinach zamkowych. Trochę też kłóci się zniszczenie ciała księżnej z uroczystym pochowaniem szczątków w katedrze. Przyczynę morderstwa opinia publiczna jednoznacznie widziała w bezpłodności księżnej. Nie zadawano pytania o płodność księcia, który z trzech młodych, dwudziestoparoletnich żon, doczekał się tylko jednej córki, cały czas marząc o następcy tronu. Zupełnie marginalnie wzmiankowano o jakichś niesprecyzowanych podejrzeniach księcia (Stanisław Polak opat oliwski, a później współpracownik Długosza). Opinia publiczna nie miała również wątpliwości, że inicjatorem zbrodni był sam Przemysł I I, pozostawało tylko rozkładanie akcentów, co do bardziej , prywatnych czy bardziej publicznych motywów decyzji. Swiadomość późniejszej jego koronacji na króla Polski i odnowienia wymarzonego przez społeczeństwo Królestwa Polskiego, ciążyła nad wyrażaniem opinii. Zapewne to owocowało wykluczeniem osobistego udziału króla w żonobójstwie. Dość paradoksalnie, nie mająca takich obciążeń patriotycznych tradycja meklemburska, przedstawiająca księcia zmierzającego z nożem do komnaty żony, ukazuje zbrodnię dokonaną ostatecznie w afekcie, co uznać można za łagodzącą okoliczność. Gorzej wypada książę wydający z oddali, na zimno, rozkaz zabicia żony. Samym wykonawcom rozkazu nie poświęcono wiele uwagi. Częściej widziano ich w sługach księcia, niż w sługach (służebnicach?) księżnej, dopuszczano też, iż zbrodni dokonały "pewne osoby", "kilka wtajemniczonych osób". Nie miało to specjalnego znaczenia, podkreślano za to skryte wykonanie morderstwa, tylko tradycja meklemburska czyni to jawnym zabójstwem. Wykonawców morderstwa książę nie ujawnił. Podkreślano bezkarność ich i rezygnację Przemyśla z ich publicznych poszukiwań. Karę poniósł sam książę, zamordowany przez najemników brandenburskich w Rogoźnie. Podkreślały to paralelne elementy fabularne w różnych opowieściach (dobicie księcia i księżnej, oskarżenie o współudział domowników). "Bóg podobnie pomścił występek" - jak napisał Długosz. Zaskakujące jest, że sympatię opinii publicznej posiadali tak ofiara, jak inspirator morderstwa. Nawet w tradycji meklemburskiej decyzja o morderstwie poprzedzona jest długą wewnętrzną walką księcia, który najpierw odrzuca pomysły "matki", potem szuka dróg wyjścia z sytuacji, dopiero je wyczerpawszy decyduje się na zabójstwo. W tekstach polskich zbrodnia księcia została ukarana przez jego zabójstwo i Długosz mógł napisać jeden z niewieluksiążęcych panegiryków w swym dziele, dopiero później uzupełniając go wzmianką o sprawie Ludgardy. Nie przekazano też nic, co uchybiałoby ofierze, o Ludgardzie mówiono i myślano z sympatią, powtarzając i przekazując wszystko co dobrego o niej wiedziano. Nawet Długosza wzruszyły prośby Ludgardy o odesłanie do domu, choćby w jednej koszuli, choćby w najnędzniejszych szatach. Historia Przemysła i Ludgardy jawi się jako bardzo ludzkie dzieje księcia i księżniczki. Poznali się, pokochali od pierwszego wejrzenia, co było rzadkością w książęcych rodzinach. Potem przyszły rozczarowania wywołane brakiem potomstwa. Miłość zamieniała się w nienawiść i miotali się między tymi uczuciami, w końcu jedynymi racjami zostały racje dynastyczne. Zwycięska nienawiść doprowadziła do zbrodni.

Przypisy

1 w. Dworzaczek, Genealogia, Warszawa 1959 tab!. 53 i passim. Por. K. Jasiński, Rodowód Piastów śląskich, T. I I I Wrocław 1977 s. 47 - 49.

2 Por. Kronika wielkopolska, tłum. K. Abgarowicz, wyd. B. Kurbisówna, Warszawa 1963 s. 297 -298. 3 Podkreśla to B. Kurbisówna, j.w., s. 297 4 J. Wiesiołowski, Pieśni i podania o Ludgardzie. Z dziejów literatury okolicznościowej. W: Kultura średniowieczna i staropolska, Warszawa 1991 s. 491-492.

5 Wiesiołowski, j.w., s. 492, por. B. Ulanowski, Kilka słów o małżonkach Przemysława II, Rozprawy Akademii Umiejętności, wydz. historyczno-filozoficzny T. 17 1884 s. 252 i nn.

6 B. Kurbisówna, Dziejopisarstwo wielkopolskie XIII i XIV wieku, Warszawa 1959 passim, oraz tejże wstępy do Pomników dziejowych Polski, seria I I, T. VI (Roczniki wielkopolskie) i VI I I (Kronika wielkopolska).

7 B. Kurbisówna, Roczniki wielkopolskie j.w., s. XLIX.

8 J.w., s. 145-146.

9 Monumenta Poloniae historica, T. VI s. 315.

10 Redakcja" Kroniki Miasta Poznania" serdecznie dziękuje prof. dr Andrzejowi Bzdędze za przygotowanie filologicznego przekładu tekstu z kroniki von Kirchberga. Dostępny tekst niemiecki przedrukowany w Scriptores rerum Prussicarum (T. I s. 771 - 772) z wydania z 1745 r., obfituje w niepoprawne lekcje tekstu, czasem wprost niezrozumiałe. Tekst Kirchberga streścili A. Semkowicz, Krytyczny rozbiór Dziejów polskich Jana Długosza, Kraków 1887 s.302 oraz Wiesiołowski, op.cit., s.492-494.

11 Por. Hagiografia polska, Poznań 1971 T. 1 s.624-632.

12 S. Witkowski, Mikołaj z Polski, nowoodkryty pisarz łaciński XIII wieku, Kraków 1919 s.

15 -16. Po sześciu latach małżeństwa zwołała dostojników "w obecności i samego księcia Leszka, potwierdzającego skargę milczeniem, oświadczyła, że aż dotąd jest dziewicą nietkniętą przez męża i zarzuciła mu impotencję i oziębłość; czepiec, którym jako mężatka zwykła była owijać głowę, w klasztorze braci mniejszych w Krakowie w obecności wielu zdjęła i odtąd zaczęła występować jako dziewica, chodząc z odkrytą głową i unikać pożycia z księciem Leszkiem, ażeby w ten sposób szukać z nim rozwodu" - jak napisał Długosz. W krótszej wersji tą samą wiadomość zachował rocznik Traski. 13 Monumenta Poloniae historica T. II s.849. Por. Facecje z dawnej Polski, wyd..Tyc, Poznań 1917 s.18.

Jacek Wiesiołowski

14 J.w., s.853.

15 Kroniki czyli roczniki Jana Długosza, Warszawa 197. s.235-236.

16 J.w., s.286-287.

17 J.w., 8.302.

18 J.w., 8.372.

19 Chronica Polonorum, Cracoviae 1521 s.180.

20 T Wojciechowski, Szkice historyczne jedenastego wieku, Warszawa 1960 s.99-100.

21 Hagiografia polska, T. II Poznań 1972 s.677. Zaznaczmy, że staropolscy hagiografowie do świątobliwych zaliczali księcia Bolesława Pobożnego (Dunczewski), a jego brat Przemysł I uzyskiwał rangę świętego (Pruszcz, Jaroszewicz) lub błogosławionego (Warszewicki) bądź pobożnego (Dunczewski 1759).

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1993 R.61 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry