PROFESOR KONSTANTY HRYNAKOWSKI (1878-1938)w indeksie. Pamiętam doskonale rozbawione, ale i życzliwe spojrzenie Profesora gdy przedstawiłam mu swoją sprawę, równocześnie pytając, czy mogę wpisać do indeksu równocześnie dwie specjalności, na co od razu wyraził zgodę, wiedząc z góry, że nadmiar obciążeń jest niewykonalny. Decyzje odnośnie współpracowników profesor podejmował od razu, bez odwoływania się do opinii komisji lub innych czynników. Asystenturę w Katedrze Chemii Farmaceutycznej kierowanej przez profesora uzyskałam w roku 1934 z polecenia prof. Jerzego Suszki, u którego wykonałam pracę magisterską na temat otrzymywania gamma-izochinidyny. Osobista wizyta prof. Suszki wraz ze mną w gabinecie prof. Hrynakowskiego i kilka "ciepłych słów"o wynikach mojej pracy sprawiły, że asystentura została mi przyznana "od ręki i od zaraz". Troska o prawidłowy rozwój młodych współpracowników, zarówno w kierunku naukowym jak i przyswajania sobie umiejętności dydaktycznych oraz poszerzenia wykształcenia ogólnego i walorów osobistych kandydatów na pracowników nauki, wysuwała się na czoło wszystkich poczynań profesora. Byłam w owych latach najmłodszą asystentką w Zakładzie i czułam nieustanny nadzór profesora nad moją działalnością i postępami. W sali, nazwanej później im. Hrynakowskiego, przez 3 lata asystowałam profesorowi przy jego wykładach z chemii farmaceutycznej. Przed i w czasie wykładu drżałam z niepokoju, jakiego rodzaju dostanę polecenie, czasami dla mnie trudne - lub wręcz niewykonalne. Profesor miał zwyczaj dopiero tuż przed wykładem informować mnie o temacie wykładu i to w formie: "pani Aleksandro, o czym dzisiaj będziemy mówili". Jako znakomity fIZykochemik i krystalografwykładał chemię farmaceutyczną, zajmując się przede wszystkim strukturą związków i ich właściwościami fIzykochemicznymi. Mówił ładnie, potoczyście, zaciągając z lekka jak Polacy ze wschodnich granic, i wtrącając liczne dygresje na różne tematy: wychowawcze, społeczne lub związane z kulturą i sztuką. Lubił egzaminować i mnie i studentów z wiadomości ogólnych, wyniesionych ze szkoły średniej. Nie znosił uchybień w zachowaniu się słuchaczy i jak na owe czasy zbyt swobodnego ubioru w okresie lata. Wykłady profesora nigdy nie były nudne, choć zdarzało się, że składały się z samych dygresji - sala zawsze była wypełniona do ostatniego miejsca. Dodatkową atrakcją dla studentów była chwila, gdy profesor prawdopodobnie znużony, machając z rezygnacją ręką, oznajmiał "resztę powie wam pani Aleksandra". Starałam się być na wszystko przygotowana lecz nic zawsze mi się to udawało. Byłam wtedy dopiero po studiach, bez doświadczenia, przy czym audytorium było częściowo w moim wieku. Ze zwykłym u siebie wyrazem rozbawienia w twarzy profesor obserwował moje wysiłki wydostania się z opresji i w razie trudności pomagał. Był to dobry sposób szkolenia młodych adeptów nauki. W tej samej sali wygłaszałam na posiedzeniach towarzystw naukowych moje pierwsze komunikaty z prac badawczych, wykonywanych pod kierunkiem profesora. Dotyczyły one zastosowania analizy termicznej do oznaczenia efektów cieplnych w układach 2- i 3- składnikowych. Prace te jako osobne trzy pozycje ukazały się w roku 1937 w Rocznikach Chemii pod nazwiskiem profesora i moim.

Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2

Czas czytania: ok. 4 min.

A. Smoczkiewiczowa

Profesor był postacią niezwykle barwną i jak mi się wówczas wydawało na tę barwność świadomie zapracowywał swoimi nie zawsze do przewidzenia reakcjami i zaplanowanymi przejęzyczeniami. Do historii przeszła wypowiedź profesora na uroczystym posiedzeniu Polskiego Towarzystwa Chemicznego, zorganizowanym dla uczczenia pamięci zmarłej w Paryżu Marii Skłodowskiej-Curie. Do wykładu o życiu i działalności tej wielkiej Polki profesor wykorzystał m. in. świeżo nadeszłe z Paryża i przekazane mu przez matematyka prof. Krygowskiego, zdjęcia z uroczystości-pogrzebowych, które polecił mi wyświetlać w trakcie swego wykładu. Gdy w ciemnościach na ekranie ukazała się płyta nagrobna rodziny Curie, już z wyrytym na niej nazwiskiem Marii Skłodowskiej, profesor donośnym głosem oświadczył: "oto grób, na który każdy Polak z przyjemnością spogląda", wywołując naturalnie zrozumiałą konsternację u słuchaczy. Do Katedry i Zakładów kierowanych przez prof. Hrynakowskiego garnęło się wielu absolwentów różnych specjalności: farmaceutów, chemików, biologów i botaników. Atrakcją dla nich był nie tylko kierownik - indywidulaność naukowa, ale i dobrze wyposażone laboratoria i obszerna, nowoczesna biblioteka, o które zabiegał bez przerwy prof. Hrynakowski. W owym czasie, gdy pracowałam w Katedrze, w zespole profesora było 2 docentów, wielu doktorów i magistrów. Prawie wszyscy z tych pracowników, którzy przeżyli II wojnę światową, po roku 1945 objęli czołowe stanowiska w nauce polskiej. Współpracownikami profesora byli wówczas: doc. dr Franciszek Adamanis - później profesor zwycz. Chemii Farmaceutycznej Akademii Medycznej w Poznaniu, mgr Maria Szmytowa - później profesor nadzw. Chemii Nieorganicznej i Analitycznej Akademii Medycznej w Poznaniu, dr Anzelm Lewandowski - później profesor zwyczajny Chemii Nieorganicznej Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, doc. dr Kazimierz Kalinowski - później profesor zwyczajny Chemii Farmaceutycznej Akademii Medycznej w Lublinie i Łodzi oraz Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie, dr Feliks Modrzejewski - później profesor zwyczajny Farmacji Stosowanej Akademii Medycznej w Łodzi, dr Stanisław Biniecki - później profesor zwyczajny Technologii Środków Leczniczych Akademii Medycznej w Warszawie, dr Władysław Wiśniewski - później profesor zwyczajny Farmacji Stosowanej Akademii Medycznej w Warszawie, mgr Stanisław Byczkowski - później profesor zwyczajny Chemii Toksykologicznej Akademii Medycznej w Gdańsku, mgr Józef Kołodziejski - później profesor zwyczajny Farmakognozji Akademii Medycznej w Gdańsku, mgr Zofia Kalinowska - później profesor zwyczajny Farmakognozji Akademii Medycznej w Lublinie i Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie, mgr Aleksandra Smoczkiewiczowa - później profesor zwyczajny Chemii Nieorganicznej Akademii Ekonomicznej, Instytut Towaroznawstwa w Poznaniu.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry