DZIAŁ BIEŻĄCY

Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2

Czas czytania: ok. 4 min.

JEŻYCJADA

JAN LEWANDOWSKI

W dniach 19-20 kwietnia odbyła się w Sali Lustrzanej Pałacu Staszica w Warszawie dwudniowa Sesja Naukowa poświęcona znanemu cyklowi powieściowemu Małgorzaty Musierowicz. Udział wzięli liczni badacze z kraju i za granicy, m. in.

z Czechosłowacji, Francji, Kanady, Wielkiej Brytanii, Włoch i ZSRR. Wśród publiczności zauważono wybitnych pisarzy, tłumnie przybyła młodzież licealna i uniwersytecka. Ogółem wygłoszono 7 referatów i 4 komunikaty, w językach polskim, angielskim i francuskim. Jako pierwszy przemawiał znany włoski polonista prof. Barbanera z Mediolanu.

Prof. Barbanera przypomniał, że przedmiotem obrad jest cykl powieści napisanych w następującej kolejności (w nawiasach rok powstania): Szósta klepka (1975), Kłamczucha (1977), Kwiat kalafiora (1978), Ida sierpniowa (1979) i Opium w rosole (1983). Nikt nie wie, kto nazwał całość Jeżycjadą; podobno jakiś anonimowy czytelnik.

Autorka nigdy tego tytułu publicznie nie zaaprobowała. Ale też nigdy nie zgłosiła do niego żadnych zastrzeżeń. A nie wydaje się on wcale zły z uwagi na szczególny charakter cyklu. Każda zjego części stanowi oddzielną powieść. Jednakże część postaci występuje we wszystkich tomach, a ponadto łączy je jeszcze wspólne miejsce wydarzeń: wszystkie rozgrywają się w Poznaniu, w położonej na zachód od centrum dzielnicy Jeżyce. Zaintrygowany tą okolicznością prof. Barbanera udał się do Poznania, spędził tam wiele miesięcy na drobiazgowych badaniach, a wynik ich przedstawił w referacie pt. Jeżycjadą i JeżYce. Przebyłem tę dzielnicę wszerz i wzdłuż - oznajmił zebranym - w gruncie rzeczy z narażeniem życia, bo gdziekolwiek się zwracałem, trzymałem w jednej ręce otwartą książkę a w drugiej plan, próbując zaglądać do obu, przez co o mało nie wpadłem pod samochód. Myślę jednak, że moja fatyga się opłaciła, ponieważ z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że wszystkie nazwy ulic wymienione w Jeżycjadzie są na miejscu do odszukania, a same ulice mają rzeczywiście taki bieg, jaki im Autorka nadała. W żadnym tomie nie znalazłem jakiejś fIkcyjnej nazwy. Zgadzają się numery i trasy tramwajów, ich wygląd i odgłosy, jakie z siebie wydają.

J. Lewandowski

Jeśli ktoś mieszka na Roosevelta może go budzić buczenie elektrycznych pociągów.

Dzielnicowe kino rzeczywiście nazywa się "Bałtyk" i ma położenie znane czytelnikom Jeżycjady. Niemal cała młodzież występująca w poszczególnych tomach chodzi do Liceum, które nie jest wprawdzie wymienione z nazwy, z łatwościąjednak może być zidentyfikowane jako Liceum im. Marcinkowskiego, przez młodzież powszechnie zwane "Marcinkiem". Na pytanie, dlaczego opisana w ostatnim tomie kolumna policji skręca w ul. Dąbrowskiego, moi rozmówcy odpowiedzieli chórem, że wiezie aresztowanych na Kochanowskiego i pokazali mi resztę drogi jaką ma do przebycia. Gdy chodzi o charakterystykę dzielnicy - powiedział prof. Barbanera - nie znalazłem najlżejszego odstępstwa od rzeczywistości. Nawet wizja lokalna, którą oboje z żoną przeprowadziliśmy pod pomnikiem Moniuszki, odtwarzając przygodę Cielęciny, dała wynik pozytywny. Toteż łatwo sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy stwierdziłem, że metoda zastosowana do mieszkań różni się od tej, którą Autorka stosuje do okolicy. Tutaj profesor odczytał opis Hajduka spoglądającego ze swego pokoju na oświetloną wieżyczkę Cielęciny. Pierwsze zaskoczenie: ulica Sienkiewicza, przy której mieszka Hajduk, biegnie równolegle do Słowackiego, przy której mieszka Cesia (czyli Cielęcina). Między obiema ulicami wznoszą się całe kwartały kilkupiętrowych kamienic. Jakże więc biedny chłopiec mógłby dostrzegać okienko a raczej okienka ukochanej? Tu druga niespodzianka oczekująca badacza, który zidentyfIkuje dom Hajduka, co łatwe; z powieści wynika, że na parterze tego domu znajduje się sklep spożywczy. Otóż na całej ulicy Sienkiewicza znalazłem tylko w jednym domu taki sklep, pod numerem 20, a ten jest akurat bardzo wysoki, ma 8 pięter, zatem usadowiony na najwyższym piętrze Hajduk może penetrować wzrokiem dachy i poddasza Słowackiego spoglądając ponad dachami kwartału objętego ulicami Sienkiewicza, Kochanowskiego, Słowackiego i Mickiewicza. Co widzi? Tu trzecie zaskoczenie! Dom rodzinny Cielęciny jest dokładnie usytuowany. Stoi, jak się dowiadujemy, naprzeciw kiosku "Ruchu", który to kiosk wznosi się obok drewnianego baraku. W pierwszej chwili stropiłem się - wyznał profesor - daremnie wypatrując kiosku. Rychło mnie jednak pocieszył uczynny przechodzień, który W)jawił mi, że przez całe lata stał taki kiosk koło baraku, za co on może ręczyć, ponieważ sam pracował w baraku - Słowackiego 13 - w Spółdzielni "Las". Naprzeciw miejsca, które niegdyś zajmował kiosk, stoi dom Słowackiego 18. I tu rozwiązanie zagadki. Autorka najspokojniej w świecie ulokowała wydarzenia Szóstej klepki w domu, w którym mieszka, mimo że nie ma on żadnej wieżyczki z kogutem! Wieżyczka była potrzebnajako schronienie dla obu dziewcząt, a potem po to, żeby każda z nich mogła ogłosić strajk okupacyjny. A ponieważ była potrzebna, została w myśli do kamienicy Słowackiego 18 dobudowana.

Kto zna Jeżyce, wie, żejest to matecznik wieżyczek: kanciastych, walcowatych, spiczastych i przyklapniętych, z blaszanymi kogutami i bez. Można by się zastanowić, dlaczego tak dbała o zgodność swych opisów z rzeczywistością Autorka nie wynalazła sobie na mieszkanie dla Cielęciny jakiejś prawdziwej kamienicy z wieżyczką i kogutem. Przypuszczam - oświadczył prof. Barbanera - że ważniejsze od ścisłości topograficznej okazało się w tym wypadku zainteresowanie dla tego, co człowiek widzi z okna. Pani Musierowicz - to się wyczuwa - obserwuje swoje otoczenie bez przerwy, z wielką uwagą. Chyba nie dlatego, żejest pisarką. Kolejność była przypuszczalnie odwrotna:

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry