KATOLICY NIEMIECCY PRZY KOŚCIELE ...

Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2

Czas czytania: ok. 4 min.

W październiku 1900 r. arbp Florian Stablewski wydał pod naciskiem władz, ale w porozumieniu z proboszczami, uzupełnienie do ordynacji arbpa Dindera z 1888 r. "w celu ułatwienia pastoracyi katolików niemieckiej narodowości w mieście Poznaniu". W uzupełnieniu podpisanym przez proboszczów i wydanym dla prebendarzy kościoła sukursalnego na okres trzech lat i przedłużanym później do 1918 r. udzielono pozwolenia na odprawianie pogrzebów i chrztów parafian narodowości niemieckiej. Zaznaczono też, że do pogrzebów Niemców prowadzonych przez proboszczów mogą się przyłączać księża z kościoła pofranciszkańskiego po uprzednim zawiadomieniu proboszcza. W przypadku chrztów warunkiem było przesłanie dzień po dokonaniu chrztu odpowiednich dokumentów na ręce proboszcza, a także to, że "akcydens na każdorazowy chrzest lub pogrzeb (...) przysługujący wedle prawa kanonicznego i krajowego (00.) składanym być winien na ręce X. proboszcza wedle przyjętej taksy parafialnej". Prebendarze mogli też udzielać ślubów, ale wszystkie formalności przedślubne włącznie z zapisami do ksiąg parafialnych pozostały w gestii proboszczów. Jak się zresztą okazało z zestawienia sporządzonego w 1903 r. przez proboszcza parafri katedralnej, ks. Kazimierza Michalskiego, i tak np. większość chrztów odbywała się w parafri, bo na ogólną sumę 15 chrztów katolików niemieckich w tym roku tylko 4 odbyły się w kościele sukursalnym a pozostałe w parafri l8 . Przyczyny takiego stanu rzeczy władze świeckie upatrywały w trudnościach z załatwianiem formalności w obu kościołach i dlatego naczelny prezes próbował wymusić na proboszczach dalsze ustępstwa, które miały na celu przekazanie wszelkich spraw na ręce księży przy kościele sukursalnym. Proboszczowie postawili jednak veto i w Uście do arbpa z dn. l. XII. 1903 r. oświadczyli, że: "pójść jeszcze dalej w ustępstwach zgodzić się żadną miarą nie możemy" i zaznaczyli, że stwierdzenie strony rządowej dotyczące wydłużania drogi dla interesantów nie może być argumentem l. Wszystkie te wymuszenia ze strony władzy pruskiej i wynikające z nich rozporządzenia, ordynacje i ustalenia ze strony władzy duchownej nie tylko nie rozwiązały, ale zaogniały stosunki między proboszczami a kapelanami kościoła pofranciszkańskiego. Szczególnie ostro uwidaczniało się to, jak już było poprzednio, między proboszczem św. Marcina, którym był teraz ks. Wacław Mayer a rektorem kościoła św. Antoniego ks. Gramse. Taki stan rzeczy trwał do końca wojny tzn. do 1918 r. Po wojnie liczba Niemców-katolików znacznie się zmniejszyła ale kościół pozostał nadal do ich użytku, a rektorem był Niemiec ks. - Bleske. Władze wojewódzkie skreśliły jednak dotychczasowe uposażenie rządowe przyznawane na rzecz księży przy tym kościele. Zwrócili się więc oni o pomoc do arbpa proponując by poszczególne parafie oddawały im sumę, którą składają tam katolicy niemieccy. Sytuacja taka drażniła jednak coraz bardziej społeczność polską, czemu dobitnie dał wyraz proboszcz świętomarciński ks. Mayer, który 24. II. 1920 r. napisał do kardynała Edmunda Dalbora, że należy zlikwidować kościół sukursalny jako przeznaczony dla katolików niemieckich, bo przywileje dawane prebendarzom tego kościoła były wymuszone a teraz "bez uszczerbku dla dobra dusz katolików poznańskich mogłyby ustać", a także "że nadszedł czas, żeby każdy Niemiec-katolik chrzcił dziecko swoje w parafialnym kościele". Jednocześnie uważał jednak, że Niemcom nadal należy się osobne nabożeństwo by mogli modlić się, śpiewać i słuchać kazania w swoim ojczystym języku. Ponieważ liczba ich bardzo się zmniejszyła, stwierdził, że idealnymz. Kurzawa

rozwiązaniem byłoby przeniesienie Niemców do kościółka Pana Jezusa i ograniczenie liczby kapelanów do jednego, który otrzymałby przyległe do tego kościółka mieszkanie. W dalszych planach ks. Mayer proponował, by proboszcz świętomarciński został rektorem kościoła pofranciszkańskiego, a jeszcze lepiej by przy tym kościele utworzyć nową parafię powstałą z podziału świętomarcińskiej, bardzo rozległej i licznej oraz dodał, że może to już ostatnia chwila do podjęcia takich działań, bo mogą "zjechać" franciszkanie i upomnieć się o swoją własność 2o .

I rzeczywiście tak się stało, ale franciszkanom pomógł w tym kardynał Dalbor, który tylko częściowo zgadzał się z planami ks. Mayera. Na początku stycznia 1921 r. napisał bowiem do Prowincjała franciszkanów we Lwowie z zapytaniem, czy ten nie zechciałby przysłać jednego franciszkanina znającego język niemiecki do Poznania, którego zadaniem byłoby stopniowe przejmowanie kościoła i klasztoru. Powołał się też na "dwóch ojców wracających z Ameryki do Krakowa (którzy - ZK) obejrzawszy sobie kościół św. Antoniego, zapytali mnie czy 00 Franciszkanie nie mogliby go z powrotem odzyskać". W liście podjął też propozycję wysuniętą przez ks. Mayera utworzenia przy kościele franciszkańskim parafii i podkreślił, że owi dwaj ojcowie nie widzieli w tej dziedzinie żadnych trudności i twierdzili, że w Ameryce franciszkanie z reguły posiadają kościoły parafialne. Istotnąjednak kwestią była sprawa katolików niemieckich związanych z tym kościołem. Kardynał wyjaśnił, że jeden z księży niemieckich już opuścił Poznań, a drugi (ks. Bleske) także zamierza to zrobić. "W ich miejsce wstąpiłby teraz j eden ojciec Franciszkanin, a gdy opuści się drugie miejsce, przyjdzie drugi ojciec i w ten sposób kościół przejdzie w ręce ojców bez wywoływania w niemieckich katolikach protestu, że im się kościół odbiera. Tego bowiem z różnych względów unikać by należało". Propozycja ks. kardynała została bardzo chętnie przyjęta przez franciszkanów i prowincjał O. Alojzy Karwacki zaraz odpowiedział, że z chęcią przyśle do Poznania ojca Remigiusza Huppenthala, pochodzącego z kolonistów niemieckich, ale Polaka znającego język niemiecki. Już w końcu stycznia prowincjał wraz z O. Huppenthalem przyjechali do Poznania . Płonne jednak były nadzieje kardynała Dalbora, który liczył na bezbolesne przejęcie kościoła przez franciszkanów i zmylenie czujności Niemców, bo chociaż O. Karwacki twierdził że: "Gdyby samym Niemcom wygadzał dalszy pobyt w kościele (00.) zakonowi naszemu zawadzać nie będą", to jak się okazało franciszkanie "zawadzali" Niemcom. Przede wszystkim przy kościele pozostał (przekonany zapewne do tego przez władze niemieckie) dotychczasowy prebendarz ks. Bleske, zaś katolicy niemieccy bardzo niechętnie przyjęli O. Huppenthala, ajednym z wysuwanych przeciw niemu zarzutów był fakt utrzymywania przezeń stosunków z duchowieństwem polskim i głoszenie kazań po polsku w innych kościołach. Niemcy odrzucili też propozycję kardynała przeniesienia się do kościoła Pana Jezusa. W swojej postawie znaleźli poparcie Berlina i już w październiku 1921 r. Generalny Konsul w Poznaniu wniósł protest do Ministerstwa byłej dzielnicy pruskiej w imieniu rządu niemieckiego przeciwko przejęciu kościoła przez franciszkanów. Nie wpłynęło to jednak na decyzję kardynała, który wkrótce po tym doniósł temu ministerstwu, że od pierwszej niedzieli adwentu oddaje kościół pod zarząd franciszkanów, ale nadal pozostawia w nim nabożeństwa dla katolików niemieckich. W tym samym czasie zaprotestował Dozór kościoła dowodząc, że kościół zapisany jest na nich tzn. na

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry