KATOLICY NIEMIECCY PRZY KOŚCIELEś. p. Arcybiskupowi pod dniem 22 Lutego r. 1841 N 422/2 danej" - z czego wynika, że już za episkopatu arbpa Dunina wysuwano taką propozycję, ale spotkała się ona z odmową. Podobną w tonie odpowiedź dała też kapituła poznańska podkreślając "niestosowność (projektu-ZK) z prawami kanonicznymijakiemi całość granic parafii zostały raz na zawsze określone", a także "że projekt nie idzie z duchem harmonij religii katolickiej, która z natury swojej dąży do jedności a nie do rozdwojenia". Zaznaczyła też, że znajomość języka niemieckiego wśród kapłanów jest powszechna i "...że raczej wypada ubolewać, nad niedostateczną znajomością wśród wielu z nich języka polskiego". Członkowie kapituły dodali, że ludność niemiecka mieszka na terenie różnych parafii i korzystała w nich z usług duchownych ma więc także zobowiązania wobec swoich kościołów parafialnych. Tam zresztą w parafialnych księgach metrykalnych zapisani są ich przodkowie, a ich krewni leżą pogrzebani na parafialnych cmentarzach. Poza tym po utworzeniu osobnej niemieckiej parafii często mogłaby się zdarzyć sytuacja, że mieszkańcy jednego domu należeliby do innych parafii. Dużym znaczeniem w argumentacji kapituły jest też oddalenie kościoła od miejsca zamieszkania. Jednym z głównych motywów odmowy jest groźba zamieszania w całej Prowincji: "Inne bowiem okolice mieszczące dwojaką ludność mogłaby zapragnąć także podobnych przywilejów, domagać się osobnych kościołów co jest rzeczą nieznaną w katolicyzmie, w którym różnica narodów nie jest dopuszczalną gdzie Scytha, Grek, Rzymianin stanowią jedną trzodę, jednego pasterza słuchają głosu, w tych samych świątyniach cześć Bogu oddają", wymieniając te powody arcybiskupowi kapituła "oświadcza się zupełnie przeciw projektowi". Tak więc "projekt" Beurmanna został odrzucony, ale w 1858 r. kolejny naczelny prezes Eugen von Puttkamer wrócił do sprawy utworzenia niemieckiej parafii, a indagowany arbp Przyłuski po raz wtóry szukał wsparcia u Konsystorza Generalnego prosząc by ten się "otworzyć zechciał czy z korzyścią kościoła powstać ma gmina z członków różnych parafii z powodu tylko języka złożona, czyli kościół sukkursalny Św. Antoniego na przyszłość winien być parafialnym bez względu na język parafian, z tem tylko wyjątkiem aby w nim dla katolików niemieckiego pochodzenia potrzebna nauka udzielaną bywała". Mimo, że w swym piśmie arbp zaznaczył, że na odpowiedź zostawia konsystorzowi trzy tygodnie, w aktach na nią nie natrafiono, ale w 1860 r. dał arbp naczelnemu prezesowi odpowiedź odmowną i chwilowo sprawa ucichła 8 . Jest rzeczą charakterystyczną, że w pertraktacjach między władzą duchowną a przedstawicielami rządu pruskiego nie brali udziału ani kolejni prebendarze (zwani też kapelanami, a później rektorami) kościoła pofranciszkańskiego, ani też związani z nim katolicy niemieccy. Prebendarzami kościoła po odejściu franciszkanów do lat siedemdziesiątych byli Polacy lub księża pochodzenia niemieckiego władający jednak dobrze językiem polskim, a co najistotniejsze, lojalni wobec władz diecezjalnych. Także ich stosunki z proboszczami poznańskich parafii nie pozostawiały nic do życzenia. Postawa rządców kościoła rzutowała także na zachowanie podległej im "trzody", tak że i relacje pomiędzy Niemcami uczęszczającymi do kościoła pofranciszkańskiego a proboszczami ich macierzystych parafii nie budziły zastrzeżeń. Katolicy niemieccy szybko zadomowili się w przeznaczonym dla nich kościele położonym w centrum miasta i pięknie wyposażonym. Wkrótce powołali ze swego grona Dozórz. Kurzawakościelny, który określany był jako Dozór katolickiej gminy niemieckiej przy kościele franciszkańskim - to niefortunne używanie słowa gmina miało w przyszłości przysporzyć władzom kościelnym sporo kłopotów. Ich działania na rzecz kościoła przejętego zresztą w dobrym stanie, sprowadzały się przede wszystkim do przeprowadzania koniecznych remontów i dbałości o zachowanie budynków i wyposażenia w dobrym stanie. Ze znacznych prac wykonanych w kościele i przynależnym doń fragmencie klasztoru przez cały czas związany z katolikami niemieckimi odnotować należy: przebudowę chóru muzycznego i budowę nowych organów w 1847 r., remont kaplicy św. Homobonusa w 1885 i 1890, budowę schodów do kościoła w 1897 r. i przebudowę we wnętrzach klasztoru w 1908. O właściwych relacjach między Niemcami i Polakami tego samego wyznania świadczy fakt, że odprawiane w kościele niektóre nabożeństwa w języku polskim nie przeszkadzały jego nowym użytkownikom. Nabożeństwa te jednak przeszkadzały protestanckiej przecież władzy, bo w 1865 r. zaprotestował przeciwko nim naczelny prezes; protest odniósł zapewne skutek ponieważ w aktach już się o nich nie wspomina . Działania następujących po sobie naczelnych prezesów stale miały na celu utworzenie odrębnej parafii i w 1866 r. Carl Horn ponowił wniosek zwracając się w tej sprawie do arbpa Mieczysława Ledóchowskiego 1o . Charakterystyczne jest tutaj zwracanie się z tą samą kwestią do trzech następujących na stolicę arcybiskupią arcybiskupów i liczenie na ich uległość wobec Berlina. I tym razem się nie udało, a znany przecież na początku swego episkopatu z ugodowości wobec rządu pruskiego arcybiskup w tym wypadku okazał zdecydowanie i nieustępliwość. Rząd pruski próbował przekonać go twierdzeniem, że w innych miastach np.: Paryżu, Berlinie, Królewcu itd. istnieją parafie narodowościowe. Arbp Ledóchowski zwrócił się więc z zapytaniem do Generalnego Wikariusza w Paryżu i innych miastach, a z otrzymanych odpowiedzi wynikało jasno, że istnieją tam podobnie jak w Poznaniu kościoły lub kaplice dla mniejszości narodowych, ale nie ma osobnych parafii. W swej odmowie danej władzom pruskim w 1866 r. powołał się na otrzymane odpowiedzi i załączył list Generalnego Wikariusza Paryża ks. Surat . Kolejną próbę nacisku opartą na prawie państwowym odparł w 1872 r. zdecydowanie, dokumentując swą odmowę odpowiednimi przepisami prawa pruskiego i prawa kanonicznego. Podobnie jak poprzednicy podniósł zasadniczy argument, a mianowicie przepis określający utworzenie parafii na ściśle określonym terytorium. To bardzo umiejętne i kompetentne zbicie argumentów strony rządowej przesądziło o próbie utworzenia odrębnej parafii niemieckiej i ze strony rządowej już do niej nie wracano 12. Jest rzeczą zrozumiałą, że u podstaw działania protestanckiego rządu na rzecz parafii dla katolików niemieckich nie leżała troska o sprawy duchowe poddanych, ale przede wszystkim chęć zapobieżenia polonizacji katolików niemieckich i konsolidacji ludzi różnych narodów ale tego samego wyznania. W tej dziedzinie rola kościoła i kleru była nie do przecenienia i władze świeckie zdawały sobie z tego dobrze sprawę. Nie udało się utworzenie parafii, ale z nastaniem Kulturkampfu wprowadzono inne metody nie tylko zapobiegające polonizacji, ale przede wszystkim sprzyjające germanizacji Polaków. I do tego celu próbowano użyć "niemieckiego" kościoła pofranciszkańskiego m. in. wywierając nacisk na urzędników-Polaków by uczęszczali do tego kościoła a co ważniejsze posyłali tam swoje dzieci. Zauważyli to jednak

Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2

Czas czytania: ok. 4 min.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry