KATOLICY NIEMIECCY PRZY KOŚCIELE 00 FRANCISZKANÓW W POZNANIU

Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2

Czas czytania: ok. 4 min.

ZOFIA KURZAWA

W 1816 roku król Fryderyk Wilhelm III wydał orędzie gabinetowe dotyczące kasaty klasztorów, w którym skazywał je w zasadzie na powolne wymarcie, ale dopuszczał także możliwość ich wcześniejszej likwidacji. Wkrótce okazało się, że proces oczekiwania na niejako samoistną likwidację zakonów władzom nie odpowiada i w sposób drastyczny zamykano kolejne klasztory. Los taki spotkał także (chociaż stosunkowo późno) franciszkanów poznańskich. Klasztor skasowany został rozkazem gabinetowym Fryderyka Wilhelma III wydanym 14. N. 1832 roku, a zakonnicy zmuszeni byli przenieść się do Gnieznal. Rozkaz królewski dotyczył klasztoru, który przeznaczony został początkowo dla "ubogich miejskich i sierot", kościół zaś nadal miał służyć katolikom i pozostało przy nim dwóch kapłanów zakonnych i jeden brat. Księżom pozostawiono mieszkanie w części skrzydła klasztoru przylegającego do kościoła od pn.-wsch. Obawiając się o los kościoła arbp gnieźnieńskopoznański Marcin Dunin wydał w grudniu 1833 roku ordynację, w myśl której, kościół pofranciszkański został ustanowiony jako sukursalny (pomocniczy) w stosunku do kościołów parafialnych miasta Poznania ze ściśle wynikąjącymi z tego określenia konsekwencjami i zależnościami. Ordynacja przyłączała też do niego niemieckie bractwo Św. Anny2. Do tego czasu bractwo to związane było z kościółkiem (a właściwie kaplicą) pod tym samym wezwaniem położonym na Placu Bernardyńskim nieopodal klasztoru i kościoła bernardynów. Kościółek św. Anny zbudowany został w 1480 roku z funduszy niemieckich (mieszczan Niemców) i w 1512 r. bp Jan Lubrański przekazał go katolikom niemieckim. W 1585 r. powstało przy nim niezidentyfikowane narodowościowo bractwo św. Anny. O tym, że do bractwa należeli też Polacy świadczy spór, który zaistniał w 1636 roku po przeniesieniu się niemieckiego bractwa św. Trójcy z kościoła Wszystkich Świętych do kościoła św. Anny. Z czasem bractwo św. Anny stało się ściśle niemieckie i o takim mówi ordynacja arbpa Dunina. Mimo danej im możliwości Niemcy nadal trzymali się kościółka św. Anny, a właściwie kościoła bernardynów (kaplica św. Anny była zaniedbana), bo dopiero w kwietz. Kurzawaniu 1837 r. przełożeni bractwa zwrócili się z prośbą o pozwolenie na przeniesienie się do kościoła franciszkanów. Stało się to wkrótce potem, bo 12 stycznia 1838 r. arbp Dunin pisał do ks. Kamieńskiego - proboszcza parafri św. Marcina, na której terenie leżał zarówno kościół bernardynów jak i kościół franciszkanów - z prośbą o wydanie bractwu należących do niego "utensyliów i apparatów"3. W 1838 r. opuszczony kościółek św. Anny spłonął. W ordynacji arbpa Dunina przy kościele pofranciszkańskim erygowano dwa beneficia simplicia, jedno z nich otrzymało wszelkie "qualitates beneficii praebendadici", a drugie miało być prostym wikariatem. Dochody księży miały stanowić fundacje mszalne, a w 1841 r. już z dotacji rządu przyznano 300 talarów, a rok później następne 300. Sumy przyznawane ze strony rządu zmieniały się, stopniowo wzrastając 4 . Mimo przeznaczenia dwóch beneficjów i starań władzy duchownej w pierwszym okresie do ok. połowy lat 4O-tych przy kościele rezydował tylko jeden kapłan, na drugiego nie zgadzały się bowiem władze Rejencji. Jak już wspomniano arbp Dunin wydał ordynację z obawy o los kościoła. Obawy były całkowicie uzasadnione. Przemawiały za nimi zarówno doświadczenia wielu przykrych zmagań z władzą pruską o inne kościoły przeznaczone na magazyny, zbory protestanckie lub po prostu na rozbiórkę Uak to było w przypadku kościołów św. Mikołaja na Zagórzu, śś. Barbary i Wawrzyńca na Chwaliszewie czy zamierzonej rozbiórki NMP in Summo na Ostrowie Tumskim) jak i informacje pozostałych przy kościele zakonników, którzy donosili o pojawiających się w kościele komisjach niemieckich, które głośno rozważały na co należy przeznaczyć kościół. Wydana przez arbpa Dunina ordynacja była więc posunięciem taktycznym, której ostatecznym celem było uratowanie świątyni. Prowadzone na ten temat rokowania z władzą zakończyły się rozkazem gabinetowym z dn. 26. XII. 1836 r., którym król darowywał kościół arbpowi z przeznaczeniem dla duszpasterstwa katolików niemieckich Poznania i okoli cy 5. U podłoża niechęci władz pruskich do powołania drugiego księdza przy świeżo utworzonym kościele sukursalnym był zamiar rządu założenia odrębnej parafri dla Niemców-katolików. Ponieważ sprawa utworzenia parafri okazała się trudna do zrealizowania ze względu na zdecydowaną postawę kościelnej hierarchii diecezjalnej, władze próbowały nacisków innego rodzaju. Natychmiast doszło do sporu na tle prawa prezenty czyli pierwszeństwa w obsadzaniu posad duchownych. Dopiero w 1854 r. doprowadzono do porozumienia w wyniku którego ustalono, że prawo powoływania nowego kapłana mają władze duchowne, ale zawsze w porozumieniu z władzą świecką, co równało się znacznemu wpływowi Rejencji na każdorazowy wybór kandydata 6 . Niezależnie od wpływu na wybór kapelanów kościoła sukursalnego Niemcy nie zapomnieli o "swojej" parafri. Dał temu wyraz naczelny prezes Moritz von Beurmann, który w 1845 r. wystąpił do arbpa Leona Przyłuskiego z "projektem" zamiany kościołów pofranciszkańskich w Gnieźnie i Poznaniu na kościoły parafialne dla Niemców-katolików 7 . Arcybiskup przedstawił sprawę obu kapitułom. Pierwsza odpowiedziała kapituła gnieźnieńska, która zdecydowanie odrzuciła projekt Beurmanna, motywując to przepisami prawa kanonicznego, innymi zadaniami duchowieństwa, liczbą osób mających język niemiecki, a przede wszystkim zasadą nie rozbijania parafri. Jednocześnie w swej odpowiedzi konsystorz gnieźnieński zamaczył, że "nie może jak tylko odwołać się do swej odpowiedzi w tym interesie

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry