POLACY I NIEMCY W POZNANIU W XIX WIEKU
Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2
Czas czytania: ok. 4 min.Ludność polska odzyskała więc przewagę w mieście. Gwałtownie spadł odsetek Żydów tak w liczbach absolutnych, jak i procentowych. Nie miejsce tutaj aby wyjaśniać przyczyny tego zjawiska, należy jednak podnieść fakt, że Żydzi wtopili się całkowicie w społeczność niemieck ą 2. Zastanawiając się nad czynnikami wpływającymi na współistnienie Polaków i Niemców w życiu codziennym zwrócić należy uwagę na kilka elementów. Do nich należały motywy, dla których Niemcy przybywali do Poznania. Wielu z nich kierowało się względami ekonomicznymi i pragnęli oni na stałe zapuścić tu korzenie. Rekrutowali się oni przede wszystkim ze sfer mieszczańskich. Drugą mniej liczną ale wpływową grupę stanowili przybysze, którzy swój pobyt w Poznaniu traktowali jako czasowy, byli to urzędnicy, nie mała część nauczycieli, głównie gimnazjalnych, pewien procent przedstawicieli wolnych zawodów, żołnierze miejscowego garnizonu, wśród nich korpus oficerski. Kolejnym istotnym czynnikiem było miejsce zamieszkania. Od wieków ludność polska i niemiecka mieszkała przemieszana ze sobą. Istniały oczywiście części Poznania np. prawobrzeżnego gdzie dominowała ludność polska, ale nie można mówić o dzielnicach narodowościowych. Do początków XIX wieku w północno-wschodniej części miasta istniało getto żydowskie, które jednak zniknęło po wielkim pożarze w 1803 r. Po tym wydarzeniu władze przyznały ludności żydowskiej prawo osiedlania się na całym obszarze miasta. W tym samym czasie zaistniała możliwość powstania dzielnicy zamieszkałej głównie przez element niemiecki. Wiązało się to z przyłączeniem do miasta terenów leżących na zachód i utworzenie tzw. Friedrich Wilhelmstadt (miasto Fryderyka Wilhelma), którego centrum stanowił Plac Wilhelmowski (Plac Wolności) i ulica Wilhelmowska (Aleje Marcinkowskiego), wzorowana na berlińskiej alei Unter den Linden (Pod Lipami). W praktyce jednak okazało się, że ta część miasta zamieszkana została nie tylko przez Niemców, ale również Polaków i Żydów. W rezultacie więc poznaniacy bez względu na narodowość czy wyznanie mieszkali ze sobą przemieszani. Na współistnienie w życiu codziennym miały oczywiście wpływ wspomniane już wyżej podobieństwa i różnice w strukturze społecznej, wykształcenie, nastroje polityczne wśród obu narodowości oraz postawa państwa pruskiego. Biorąc pod uwagę dwa ostatnie czynniki zauważyć można zbieżność między wzrostem nastrojów nacjonalistycznych wśród ludności niemieckiej, a nasileniem się antypolskiej polityki państwa. Miało to miejsce tak w 1848 r. jak i po 1871 r. Przemiany następujące w świadomości obu narodowości miały ogromny wpływ na ich współistnienie w życiu codziennym. Zdawali sobie sprawę z tego współcześni. W 1846 r. w "Provinzial-BHitter fUr das Grossherzogtum Posen" ("Gazeta Prowincjonalna dla Wielkiego Księstwa Poznańskiego") ukazującego się w znanej oficynie wydawniczej Ernsta Gunthera czytamy "Polacy i Niemcy do tej pory w prowincji poznańskiej wzajemnie ze sobą pokojowo współżyli i wzajemnie ze sobą obcowali". Nie minęło kilkanaście lat a w 1865 r. Marceli Mott y konstatował "Poznań dla nas to tylko trzecia część Poznania, bo dwie trzecie zajmuje świat urzędniczo-niemiecki, tak nam obcy i nieznany jak puszcze środkowej Australii". Identyczną opinię znajdujemy po przeszło czterdziestu latach u Moritza Jaffe, w 1909 r. pisał on "W istocie Niemcy i Polacy w ciasnym obszarze dzisiejszego Poznania przechodząjako obcy obok siebie"3.
L. Trzeciakowski
Nasuwa się pytanie, czy rzeczywiście od drugiej połowy XIX wieku trudno doszukać się współdziałania w życiu codziennym. Zastanawiając się nad kontaktami polsko-niemieckimi w sferze ekonomicznej brać należy pod uwagę dwie płaszczyzny: pracodawca - pracobiorca, wytwórca lub kupiec - klient. W warunkach poznańskich większość przedsiębiorców to Niemcy i Żydzi, wśród pracobiorców dominowali Polacy. Brak szczegółowych danych nie pozwala nam na obrazowanie tych stosunków licznymi przykładami. Możnajednak przyjąć, że nieco inaczej kształtowały się stosunki w fabrykach, inaczej w warsztatach rzemieślniczych, sklepach, urzędach i szkolnictwie. Brać tu należy pod uwagę te zmiany w świadomości obu narodowości, jakie następowały w ciągu dziesięcioleci. W wielkich przedsięwzięciach, jak budowie twierdzy, władze wojskowe zatrudniały przeciętnie oprócz wojska, 1500 robotników budowlanych równocześnie, w ogromnej mierze rekrutujących się z polskiej ludności przybyłej z okolicznych wsi i miasteczek w poszukiwaniu chleba, podobnie niemieccy fabrykanci korzystali z polskiej siły roboczej. Były to jednak stosunki, które określić można jako bezosobowe, nie pociągające za sobą zbliżenia między obu narodowościani. Inaczej rzecz się miała w wypadku wysoko kwalifIkowanych pracowników. Znany jest powszechnie wypadek Niemca Adolfa Leinwebera, pełniącego funkcję naczelnego inżyniera w fabryce Hipolita Cegielskiego. Był on współtwórcą tego znanego zakładu produkującego świetne maszyny rolnicze. W niedługim czasie znalazł się w gronie przyjaciół swego pracodawcy, który często wyrażał się o nim jako "głównej podporze", człowieku, który "do rozgłosu jej (fabryki) w pierwszym rzędzie się przyczynił". Charakterystycznym jest tu przykład Polaka Witolda Milewskiego, który daleko zaszedł w hierarchii urzędniczej pruskiej, osiągając bardzo wpływową godność radcy szkolnego. Cieszył się zaufaniem władz, a także utrzymywał stosunki towarzyskie z przedstawicielami wyższych sfer biurokratycznych. Z jednej strony konsekwentnie unikał udziału w polskim życiu organizacyjnym, nawet ograniczał swe dawne gimnazjalne i uniwersyteckie przyjaźnie, z drugiej "Wszakże i jego na wskroś polskie serce i zresztąjego urzędniczy obowiązek nakazywał mu nie spuszczać z oka w obrębie spraw szkolnych interesu polskiego i katolickiego ,,4. Przez szereg lat stosunki między urzędnikami i nauczycielami obu narodowości pracujących w tych samych instytucjach układały się poprawnie. Niekiedy przeradzały się one w bliskie kontakty towarzyskie. Przykładem był tutaj nauczyciel miejscowego gimnazjum Paul Czwalina, Niemiec, który związany był przyjacielskimi więzami z rodzinami polskich profesorów Poplińskich, Wannowskich i Cegielskich. W owych czasach nikomu nie przeszkadzało, iż Czwalina był nie tylko cenionym wykładowcą, ale i przedstawicielem pruskiej cenzury. Nie było to jednak zjawisko trwałe. Brak nam wiadomościjak rzeczy się miały wśród rzemieślników, gdzie czeladnicy i uczniowie byli nieledwie członkami rodziny majstra. Przyjąć tu jednak można, że w większości wypadków dobierano sobie współpracowników tej samej narodowości. Na przeszkodzie, obok możliwych awersji narodowych, leżała słaba znajomość języka niemieckiego u polskiego drobnomieszczaństwa i proletariatu, trudno więc było się porozumieć mistrzowi z jego pracownikami. Gdy zaś lepsza czy gorsza znajomość niemieckiego się rozpowszechniła, nastroje nacjonalistyczne leżały u źródła niechęci zatrudnienia pracowników innej narodowości. Nie od rzeczy tu wspomnieć, że już
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1992 R.60 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.