FIRMA KRUKÓW

Kronika Miasta Poznania 1991 R.59 Nr1/2

Czas czytania: ok. 2 min.

Zamieszkali na Jaszczurówce. Rosjanie zbliżali sie. już do Krakowa, ale Niemcy dalej sprawowali swe rządy w sposób twardy i bezwzględny. W końcu grudnia o 6-tej rano, do drzwi kwatery załomotało gestapo. Zabrali Henryka jako warszawskiego powstańca do zamienionego na areszt hotelu "Morskie Oko". Spotkał tam brata Tadeusza, Zaczęli zastanawiać się jak uciec. Sympatycznego kaprala, który ich pilnował, zapytali wprost, czy nie byłby skłonny umożliwić im ucieczkę. Ten im to stanowczo odradził, namawiał ich, by dali się wywieźć do Niemiec, gdzie z ich znajomością niemieckiego dadzą sobie z pewnością radę w powojennym czasie. Krukowie zrezygnowali z ucieczki. Przewieziono ich do Krakowa, do obozu na Prądniku. Skontaktowali się ze swym przyjacielem krakowskim lekarzem, doktorem Żemło. Ten dotarł do niemieckiego lekarza w obozie i załatwił, że Niemiec orzekł, iż bracia są czasowo niezdolni do pracy. Zwolniono ich z obozu. Ostatnim pociągiem dotarli do Zakopanego. Nazajutrz do Zakopanego weszła Armia Czerwona. Wojska radzieckie wkraczały przez Jaszczurówkę, obok domu, gdzie ulokował się Henryk z rodziną. Dwóch żołnierzy oderwało się od kolumny i weszło do ich domu. Poczęstowano ich herbatą i kanapkami. Gdy wychodzili, jeden z nich cofnął się, podszedł do Henryka i zerwał mu z ręki zegarek. Tego przedmiotu Henryk nigdy już nie odzyskał. Przejście frontu zdezorganizowało życie gospodarcze. W Zakopanem pojawiło się nowe niebezpieczeństwo - głód. Henryk postanawia wyjechać, najpierw sam. Przed wyjazdem z wódką, dolarami i papierosami poszedł z kolegą na stronę słowacką. Kupili tam całego wieprza i ćwiartkę wołu. Po piętnastogodzinnym marszu w kopnym śniegu wrócili do Zakopanego. Następnego dnia udało się Henrykowi zdobyć kaszę z rozbitych magazynów wojskowych. Zapewniwszy w ten sposób zapas żywności rodzinie, opuścił Zakopane. Dwa dni wędrował pieszo do Krakowa. Po dniu odpoczynku, ruszył ku Warszawie, jadąc na dachach i buforach wagonów kolejowych. Mieszkanie Henryka na Saskiej Kępie ocalało, ale ukryte w podłodze kosztowności zostały zrabowane. Po dniu kolejnego wypoczynku Henryk opuścił zniszczoną stolicę i pojechał do Poznania, gdzie prosto z dworca poszedł do swojej wiłli.Dom był uszkodzony przez artylerię. Gdy Henryk lustrował stan swego domostwa, nadjechał samochód. Wysiadło z niego kilku ludzi, weszli do domu i zaczęli demontaż urządzeń sanitarnych. Gdy Henryk zaprotestował, oświadczając, że jest właścicielem tego budynku, oświadczyli, że są pracownikami hotelu i wykonują polecenie służbowe. Poszedł z nimi na milicję. Gdy poprosił kierownika komisariatu o zakazanie przyprowadzonym ludziom zabierania czegokolwiek z jego domu, milicjant krzyknął: "Nie ma już w Polsce prywatnej własności, zamknąć burżuja!". Po dwudziestu czterech godzinach Henryka zwolniono z aresztu. Firma Kruk pierwszy kontakt z władzą komunistyczną miała już za sobą.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1991 R.59 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry