WARSZTATY ZŁOTNICZE SZULCÓW I KRUKÓW W XIX I XX WIEKU 59strukcyjnemu wpływowi produkcji przemysłowej obliczonej na zysk, tandetnej i kosmopolitycznej, a niekiedy żerującej na uczuciach patriotycznych, na płytkich wyobrażeniach i modach artystycznych. Próbowano odrodzić rzemiosło czerpiąc inspirację ze sztuki ludowej, oczekiwano na rezultaty reformy edukacyjnej, na absolwentów szkół przemysłowych i wreszcie licząc na ożywienie zainteresowania rzemiosłem ze strony artystów wykształconych w specjalistycznych uczelniach (w Poznaniu już w 1919 roku powstała Szkoła Sztuk Zdobniczych).

Kronika Miasta Poznania 1991 R.59 Nr1/2

Czas czytania: ok. 4 min.

Z zawieruchy wojennej złotnictwo wielkopolskie wyszło w większości obronną ręką. Odbudowa i uruchamianie warsztatów następowało szybciej niż w innych dzielnicach w kraju. Ponadto złotnictwo posiadające łatwość przystosowywania się do nowych warunków zdołało szybko zaspokoić niewielkie początkowo potrzeby rynku. Wieloma warsztatami zachwiała w latach 1923-24 inflacja pieniądza, ale już po 1925 roku nastąpiła poprawa i ponowny popyt na towary luksusowe. Do czasu wielkiego kryzysu lat trzydziestych złotnictwo rozwijało się niezwykle pomyślnie, krępowane jedynie przez liczne podatki, np. od 1935 roku podatek komunalny istniał tylko na terenie Wielkopolski jako dzielnicy najbardziej zorganizowanej i rentownej. Kryzys spowodował upadek wielu warsztatów, zmalała liczba zatrudnionych: w złotnictwie o 70 procent, w zegarmistrzostwie o 50 procent. Dopiero lata 1934/1935 przyniosły powolną stabilizację wewnętrzną rynku trwającą do wybuchu II wojny światowej19. Niepodległa Polska przyniosła rzemiosłu kilka istotnych zmian w dotychczasowym systemie pracy. Od 1919 roku obowiązywał ośmiogodzinny dzień pracy a pracownikom przysługiwał urlop. Wzrastało zainteresowanie wiedzą zawodową i handlową. Duże zasługi miała tu Izba Rzemieślnicza dążąca do szybkiego zatarcia śladów germanizacji w rzemiośle, m. in. wydając rzemieślniczą prasę w języku polskim. W nowym piśmie pt. "Przegląd Zegarmistrzowski i Złotniczy. Gazeta handlowa rynku zegarmistrzowskiego, złotniczego, biżuterji, optyki, branż pokrewnych" zajmowano się aktualnymi tematami dotyczącymi najczęściej zmian prawnych, jak np. nadawanie fachowym nazwom niemieckim polskich odpowiedników. W celu usprawnienia nauczania ograniczono liczbę uczniów w warsztatach, zachowując tradycyjną hierarchię: mistrz - czeladnik - uczeń. Wzbogacono egzamin końcowy o elementy ekonomii i organizacji pracy. Czeladnik po trzyletnim okresie nauki mógł wykonywać zawód lecz bez prawa posiadania uczniów - takie prawo przysługiwało jedynie mistrzom posiadającym wydawaną od 1927 roku przez Izbę Rzemieślniczą Kartę Rzemieślniczą.

Kiedy Polska uwolniła się od zaborcy i sytuacja w kraju powoli się normalizowała - Stanisław Szulc, już jako dojrzały mistrz złotniczy mógł zrealizować plany przeniesienia firmy z ciasnych pomieszczeń Bazaru na miejsce bardziej pryncypialne. W tym celu, w 1921 roku zakupił kamienicę przy Placu Wolności 5, do której w 1923 roku przeniósł warsztat i otworzył elegancki sklep beanży złotniczo - zegarmistrzowsko - jubilcrskiej20. Wyroby Szulca uzyskiwały najwyższe odznaczenia i wyróżnienia na wystawach krajowych i zagranicznych. I tak: za artystyczny walor i polskość dzieł

K. Gieszczyńska- Nowackaotrzymał Szulc na Powszechnej Wystawie Krajowej w 1929 roku - Wielki Złoty Medal, w 1931 roku uzyskał dyplom za zasługi w zorganizowaniu działu złotniczego na Targach Poznańskich 21 . Na Międzynarodowej Wystawie w Berlinie w roku 1938 przyznano mu medal za prezentowane dzieła, przy czym - jak podaje "Głos Rzemieślnika" z tegoż roku - "polscy przedstawiciele zaprezentowali przegląd codziennej wytwórczości ,,22. Aby jednak osiągnąć tak wysokie rezultaty firma musiała być dobrze zorganizowana. W okresie międzywojennym większą już wagę przywiązywano zarówno do wyglądu zewnętrznego budynków jak i do lepszego zorganizowania pracy. Warsztat posiadał odtąd mocniejsze oświetlenie, większe okna, wentylację wnętrz. Funkcjonalna aranżacja przestrzeni, celowe rozstawienie narzędzi i urządzeń mechanicznych pozwalały na bardziej efektywne następstwo kolejnych faz pracy. Większy stół, przy którym zasiadał złotnik pozwalał na większą swobodę ruchów, a trzeba pamiętać, iż nie był on tylko miejscem pracy ale i szkolenia. Dlatego też Szulc w nowym budynku umieści! lokal sprzedażny i pracownię zegarmistrzowską na parterze, a na trzecim piętrze obszerną pracownię złotniczą. O dużej liczbie pracowników zatrudnionych w firmie świadczy m.in. fakt, iż każda z tych pracowni posiadała kierownika. Była to firma, która prócz wyrobu i sprzedaży prac własnych utrzymywała szerokie kontakty handlowe z zagranicą - z Holandii sprowadzano srebro, z Belgii - brylanty, kamienie szlachetne - z N iemiec 23 . Kontakty ze znanymi ośrodkami złotniczymi w Europie , jak i dostępne informaq'e o nowych wzorach biżuterii pozwoliły na produkcję nowoczesnych ozdób. Szczególnie modne w jubilerstwie dwudziestolecia były diamenty i perły. Najczęściej wykonywano pierścionki, wisiorki, kolczyki i broszki wysadzane małymi brylancikami w złocie lub platynie, między którymi występował delikatny grawerunek, tarcze pierścionków przybierały kształty okrągłe lub soczewkowate. Modnym wzorem stał się pierścionek ze złota z jednym brylantem osadzonym na obrączce "w łapkach" lub z trzema brylancikami w platynie. Z pracowni Szulca wyszedł wzorowany na biżuterii klasycznej piękny pierścionek z kameą (przedstawiającą głowę Hermesa). Prócz wzorów wywodzących się jeszcze z tradycji dziewiętnastowiecznej niektóre formy biżuterii przybierały kształty zgodne z ówczesnymi tendencjami i wyznaczane były przez proste motywy geometryczne - prostokąty, koła, kwadraty. Platynowe, złote, srebrne plakietki nakładane jedne na drugie, emalie, diamenty, kamienie półszlachetne kształtowały harmonie i kontrasty barwne. Chętnie korzystano z połączeń brylantu lub kryształu z czarnym onyksem. Szczególnie popularne były podwójne klipsy z brylantami lub kryształami górskimi. W latach trzydziestych powoli zarzucano linie proste, oschle, zimne na rzecz linii krzywych, przyjemniejszych dla oka. Powrócono do kształtów pełniejszych szczególnie w koliach i klipsach. Wróciły do łask sznury pereł. Regułą pozostał jednak umiar i dążenie do harmonijnych proporcji. Obok drogiej biżuterii oferowano także tańszą, najczęściej wykonaną ze srebra niższej próby i półszlachetnych kamieni.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1991 R.59 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry