POZNAŃSKIE WARSZTATY FOTOGRAFICZNE W LATACII 1844 - 1914 43

Kronika Miasta Poznania 1991 R.59 Nr1/2

Czas czytania: ok. 4 min.

modela oraz za pomocą specjalnych zasłon dobierający oświetlenie i zabawiający klienta rozmową (w początkowym okresie pozowano nawet 1/2 godziny), dalej operator wykonujący zdjęcia. Najważniejsi byli jednak laboranci, jeden przygotowywał mokry, gotowy do naświetlania negatyw, drugi po naświetleniu wywoływał go i sprawdzał, czy jest udany. Kopista przekazywał wykonane przez siebie odbitki retuszerowi a ten z kolei introligatorowi naklejającemu fotografie na kartoniki firmowe. Podobnie postępowano z dagerotypami, pomijając kopiowanie. Odbitki na bardzo cienkim, bezdrzewnym papierze naklejano na tekturki zdobione litografowaną winietką. Miały one w zasadzie dwa wymiary, tzw. gabinetowe ok. 10 x 15 cm oraz wizytowe ok. 6 x 10 cm (wymiary kartonika). W pocz. XX wieku pojawił się trzeci format tzw. makartowski, wydłużony ok. 21 x 10 cm. Zanim jednak zaistniała fotografia na papierze, przez wiele lat uprawiano dagerotypię. W tej dziedzinie także obowiązywała normalizacja. Pełna płyta miała wymiary 21,6 x 16,2 cm, w wyniku podziału przez dwa uzyskiwano mniejsze formaty. Płyty mogły być okrągłe, wycinane z całości lub jej części. Często umieszczano na nich znaki wytwórcy.

Na życzenie klienta dagerotypy lub odbitki na papierze już w zakładzie oprawiano w ozdobne ramki lub do odbitek na papierze sprzedawano albumy. Czasem wykonywano także fotografie na jedwabiu, porcelanie czy blaszce pokrytej substancją światłoczułą. Można było także zamówić fotografię podkolorowaną. Jak wyglądało dawne atelier fotograficzne, w którym wykonywano najpierw dagerotypy a potem fotografie na papierze? Mieściło się w pomieszczeniu jasnym, o ścianach i suficie ze szkła, często na strychach budynków, rzadziej w osobnych pawilonach nazywanych altanami. Wnętrze, w którym pozowano było bardzo wytworne. Na typowe wyposażenie składały się krzesła, fotele, stoliki, kolumny, balustrady. Obowiązkowa była w pewnym okresie kotara spływająca na meble. Niekiedy pozowano na tłe malowanego panneau z widokiem krajobrazu lub architektury. Obszerny opis pracowni fotograficznej N epomucena Seyfrieda zbudowanej wg projektu Schoena, przy ul. Podgórnej, zamieścił w 1862 roku "Nadwiślanin"13. Był to zakład bardzo nowoczesny, usytuowany w wolno stojącym budynku parterowym, obszerny, mogący pomieścić do 50 osób. Barwne sprawozdanie z wizyty w atelier fotograficznym znaleźć można w "Poznańskich wspominkach" w opowiadaniu Marii Wicherkiewiczowej 14. Dagerotypów do naszych czasów zachowało się niewiele. Żadnego ze znanych i wymienionych w katalogu Wandy"Mossakowskiej nie można przypisać Poznaniowi choć wiadomo, że dagerotypią oprócz amatora Seweryna Mielżyńskiego zajmowali się profesjonaliści. Byli to: Aleksander Lippowitz, Bernard Filehne, Henryk Engelmann, N epomucen Seyfried, bracia Zeuschnerowie oraz Rudolf Rehfisch. Wanda Mossakowska wymienia ponadto Ignacego Frankiewicza i przybysza z Hamburga Tucha lecz dostępne źródła na ich temat milczą. Aleksander Lippowitz pochodził z Leszna. Jak podaje Motty15, prowadził tam aptekę i powodziło mu się dobrze. Ponadto pełni! odpowiedzialną funkcję

E. Modlibowskajednego z kuratorów kasy miejskiej. Zafascynowany nowym wynalazkiem - dagerotypią porzucił swój dawny zawód i przeniósł się z rodziną do Poznania. Nastąpi ło to wg Garsteckiego i Pluteckiej, 16 opierających się na księgach meldunkowych w Archiwum Państwowym w Lesznie - 7 lutego 1842 roku, nfe jak podaje Mott y w 1844 roku 17. W Księgach Adresowych Poznania pojawia się jednak jako "Techniker und Kunstler" (ul. Św. Marcin 26)18, dopiero w roku * podanym przez Mottego. Być może wzorem innych dagerotypistów czas ten zużył Lippowitz na naukę zawodu podróżując po Europie. W 1848 roku jego zakład mieścił się już przy ul. Młyńskiej 7 19 . Po raz ostatni jako fotograf wymieniony jest w 1855 roku z pracownią przy ul. Fryderykowskiej 18 (ob. 23 Lutego). Mott y uważał go za słabego fachowca, pisał: "Ale mu dość gładko nie szło (wiem z doświadczenia bo nieraz u niego bywałem), chemikalia często nie dość silnie gryzły, płyty często się psuły, a ponieważ taka operacja była wówczas stosunkowo droga i trwała długo, bo trzeba było dwa i trzy i więcej razy siadać, przeto finansowa strona procederu przedstawiała wiele do życzenia. Gdy później nastały fotografie mniej jeszcze Lippowitz umiał sobie dać z nimi rady, zwłaszcza iż sam retuszować nie potrafił, a o zręcznych retuszerów w owych początkach było trudno... ,,20. Ponadto naraził się polskiemu społeczeństwu Poznania gdyż w okresie Wiosny Ludów poradził władzom pruskim aby powstańcom schwytanym i uwięzionym w Cytadeli, wypuszczanym "na słowo" pod warunkiem, że nie powrócą do swych oddziałów rękę i ucho natrzeć roztworem azotanu srebra, który pod wpływem słońca zabarwiał oznaczone miejsca na czarno. Powtórne pojmanie i poddanie naświetleniu groziło oznakowanemu powstańcowi poważniejszymi konsekwencjami 21 . Tak więc, obok braku umiejętności i ta niesława nie przysporzyła Lippowitzowi, przynajmniej wśród Polaków zbyt wielu klientów. Zniechęcony porzucił dagerotypię i założył na Jeżycach pierwszą w Poznaniu fabrykę nawozów sztucznych. Lecz i tym zawodzie nie powiodło mu się. Opuścił Poznań i zamieszkał w Berlinie. Więcej sławy przyniósł mu wynaleziony w 1844 roku światłomierz optyczny22.

Równocześnie z Lippowitzem rozpoczął swą działalność w Poznaniu Bernard Filehne. Zanim zajął się dagerotypią był introligatorem. W jednym z numerów "Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego" z 1844 roku zamieścił ogłoszenie następującej treści: "Portrety dagerotypowane czarne i kolorowe pojedynczych osób i kształto-zbiorów, wielkości kamyka sygnetowego aż do 8,5 cala wynoszącej robię porządnie i tanio. Bernard Filehne, w Rynku nr 71".23 N astępnie przeniósł firmę do oficyny kamienicy Bellego przy ul. Wilhelmowskiej 7 (obecnie ul. Marcinkowskiego). Zakład spłonął w czerwcu 1860 roku 24 . W 1868 mieścił się już przy Fryderykowskiej 30. Po raz, ostatni jego firma pojawiła się w Księdze Adresowej z 1872 roku. Przez pewien czas działała filia w Szamotułach 25 . Po zakończeniu kariery zawodowej kupił kamienicę, która stała się jego źródłem utrzymania 26 . Około 1853 roku otworzył swe pierwsze atelier Henryk Engelmann, przybyły do Poznania z Inowrocławia. Był narodowości żydowskiej. Początkowo zajmował się handlem i gorzelnictwem. Nowego zawodu nauczył się zapewne podczas swych wędrówek handlowych. Jego zakład mieścił się początkowo

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania 1991 R.59 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry