ŻYDZI POZNAŃSCY W CZASACH SASKICH

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania: Antologia 1990 R.58 [Nr3/4]

Czas czytania: ok. 3 min.

ŁUCJA STRASZEWSKA

Żydzi w Wielkopolsce już od XIII wieku cieszyli się specjalnemi przywilejami. Posiadali oni własny samorząd i sądownictwo a kahał poznański miał nawet prawo wysyłać swoich przedstawicieli na wszystkie jarmarki i targi w całem województwie, aby tam wyrokowali w sprawach spornych Żydów z chrześcijanami. Żydzi byli także wolni od stacyj żołnierskich, za co zobowiązali się płacić do ratusza pewne czynsze. Bożnicy żydowskiej stale, a szczególnie podczas nabożeństw pilnowała straż pachołków miejskich, strzegąc jej od złośliwych figli wyrostków. W małych, nowozałożonych miasteczkach starano się osadzać Żydów dla podniesienia handlu. Oprócz czynszów panu, płacili Żydzi także pewne daniny na rzecz kościoła katolickiego i dawali podarki księdzu oraz organiście. Wysokość ijakość tych darów zależała od specjalnej umowy z plebanem. W Rawiczu np. pleban ks. Maciej Jan Berkman dostawał od Żydów co roku na Wielkanoc i na Boże Narodzenie "po funcie korzenia każdego, kędy sobie każe naważyć, i dobrą głowę cukru. Zasię tego korzenia, co się łutem waży, po połowie każdego także, bez wszelakiej trudności, z każdego domu". Po śmierci każdego Żyda płaciła gmina żydowska plebanowi pewną sumę "spoljału". W Rawiczu płacono "parę talerów bitych" od dorosłego Żyda, (obojętnie, czy obywatela tego miasteczka, czy przyjezdnego), a od "małego Żydowięcia" -jednego talara. Także od ślubu i "obrzezywania dziecięcia żydowskiego" należał się plebanowi podarek zależnie od uznania Żydów, ale taki "aby Reverendus Dominus był kontent". Od podarku dla organisty Żydzi rawiccy mieli być wolni, ..."a osobliwie od kozubalcu", ale przychodni musieli oddawać organiście "należytość tę jako ab antiquo bywało". Nadto obiecali Żydzi rawiccy co roku dać plebanowi sztukę materji na szaty, czapkę organiście i na Wielkanoc dwa funty wosku do kościoła łaszczyńskiego. Ugodę tę zawarto na 3 lata, pleban jednak zastrzega się, że potem, kiedy żydów więcej przybędzie, ugodzi się z nimi na lat , ,2 szesc . "Małe miasteczka starały się nawet, żeby Żydzi w nich zamieszkali, a Poznań, choć tego tak pragnął, nie mógł się ich pozbyć. Specjalnego ghetta, zdaje się, w miastach wielkopolskich nie było, jednak Żydzi mieszkali tylko na ulicach

Łucja Straszewskadla nich wyznaczonych. Ponieważ nie wolno im było budować nowych domów bez pozwolenia magistratu, więc chcąc jak najwięcej wyzyskać teren, budowali Żydzi kamienice wysokie a wąskie, pełne przy- i nadbudówek, prawie bez okien i podwórza. W domach tych, gdzie prawie nigdy nie dochodziły promienie słońca, w niesłychanym brudzie i niechlujstwie mieszkały całe gromady Żydów, wśród których przyrost ludności przybierał wprost zastraszające rozmiary. Nic też dziwnego, że w warunkach, gdzie o jakiejkolwiek hygjenie nawet mowy być nie mogło, wybuchały bardzo często zaraźliwe choroby, dziesiątkujące nieraz całe miasto, i liczne pożary. Aby położyć kres zarazie, wystarczyło, według mniemań ówczesnych uciec z zakażonego miejsca. W razie zarazy Żydzi wynajmowali sobie domy na przedmieściach lub na wsi, aby w ustroniu przeczekać ów niebezpieczny okres. Jednakże mieszczanie nie chcieli ich przyjmować do swoich domów, zupełnie słusznie obawiając się, że Żydzi rozwłóczą zarazę po okolicy. Ale Żydzi zawsze umiejący znaleźć drogę do łaski królewskiej i na to wykołatali przywilej 3 od Władysława IV, który "dla prędszego tej plagi Bożej i szkodliwej zarazy rozerwania" pozwalał im najmować domy na przedmieściach i po wsiach. Skutki tego przywileju były częstokroć opłakane. Żydzi bowiem, uciekając jaknajdalej .od miasta, roznosili zarazę nietylko po okolicy, ale po całym kraju. Pani Jemiałkowska, dziedziczka wsi Brzostowa, przyjęła do swej wsi Żydów, którzy zarazili jej wszystkich poddanych, tak, że całe Brzostowo z okolicą wymarł0 4 . Poza ustawiczne m niebezpieczeństwem, jakie przestawiali Żydzi pod względem życia i zdrowia, ich wrodzona kłótliwość nazbyt często dawała się obywatelom miasta we znaki. Ustawicznie też miasta wzywają pomocy państwa przeciw Żydom. Bo niedość, że "wszystkie (h)andle i sposoby pożywienia chrześcijaństwu ciż niewierni Żydzi odebrali" -jak skarży się Poznań w swoich protestacjach, - to jeszcze wyłamują się z pod praw miejskich. Żydzi już wówczas... paskowali. Przed przyjściem wojska szwedzkiego do Poznania nakupili Żydzi bydła, mięso pochowali i gdy zechcieli, to Szwedom sprzedawali, a tymczasem pospólstwo miejskie głodowało. Pomimo zakazu magistratu kupowali Żydzi od żołnierzy walące się mury miasta, a także zrujnowane kamienice "miejskie i szlacheckie" na opał lub reparacje swoich domów. Niejednokrotnie stwierdzały urzędowe wizje, że gdy kamienice chrześcijan walą się, Żydzi mają całe domy, bo dziury w nich zalepiają kradzioną cegłą z cudzych kamienic. Co więcej w tych ciężkich czasach bożnicę sobie "de novo ex fundamentis, absoluta postestate, bez konsensu Rzeczypospolitej i miasta Poznania, pokryjomu pod pretekstem domu dla niewiernego Żyda Prochownika... na cztery piętra wysoko wystawili i de nova radice wybudowali" . Miał to być dom modlitwy dla Żydówek, których mogło się tam zmieścić conajmniej trzy setki, jak osądził szlachetny magistrat poznański 5 . Że jednak magistrat surowo pilnował, aby Żydzi nie mogli więcej domów i kamienic w mieście Poznaniu "skupować, posiadać, de novo murować i bu

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania: Antologia 1990 R.58 [Nr3/4] dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry