WINCENTY PEZACKI
Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1990.04/06 R.58 Nr2
Czas czytania: ok. 28 min.JATKI RZEŹNICKIE W DAWNYM POZNANIU
Po krakowskim i wrocławskim - rynek w Poznaniu był trzeci co do wielkości wśród rynków średniowiecznych miast na ziemiach polskich. Jego obszar sięgał 2 ha. Do początków XIX w. była to zresztą w obrębie murów miejskich jedyna tego rodzaju powierzchnia o specyficznej zabudowie i użytkowaniu. Dopiero w 1803 r. w południowo-wschodniej części miasta utworzono plac, do 1939 r. nazywany Nowym Rynkiem. Dotychczasowy jedyny rynek nazywano odtąd Starym Rynkiem.
Nie uwzględniając tu dwóch miejsc wolnicowego handlu, zorganizowanych przed Bramami Wroniecką i Wrocławską, stwierdzamy, iż, społeczno-gospodarcze przeznaczenie Starego Rynku było takie samo jak w innych miastach, lokowanych na prawie magdeburskim nie tylko na ziemiach polskich. Pobudowano tutaj ratusz i budynek wagi a na powierzchni mniejszej od 0,5 ha zorganizowano ok. 200 stoisk handlowych. Od czasów lokacji Poznania, w zabudowie i użytkowaniu środkowej części tego rynku można wyróżnić cztery okresy: 1. Do epoki renesansu - użytkowanie wyłącznie na cele nIemIeszkalne, tj. administracyjne i handlowe. 2. Do drugiej połowy XIX w. - użytkowanie na cele administracyjne, handlowe i mieszkalne, z zachowaniem pierwotnej architektury. Po pożarze w 1536 r. w środkowej części handlowej rynku pobudowano arsenał, który rozebrano pod koniec XVIII w. 3. Do 1945 f., tj. do chwili wojennego zburzenia zabudowy - użytkowanie jak poprzednio, z poważną, szczególnie od 1888 f., zmianą architektury budynków (przebudowa parterów domostw na cele handlowe, m. in. oszklenie parterów, nadbudowa domów i zastąpienie ich spadzistych dachów dachami płaskimi itp.). 4f Po 1945 r. - częściowa tylko rekonstrukcja zabudowy środkowej partii rynku i przede wszystkim kulturowe użytkowanie całej zabudowy (w małym stopniu mieszkaniowe i handlowe przez określone branże).
Poznański zespół kramów rynkowych był podzielony na siedem części
Wincenty Pezacki
o różnej powierzchni. Każda z nich była przeznaczona na kramy jednobranżowe. Zachodnią część zespołu kramów rynkowych zajmowały jatki rzeźnickie. Nie były to zresztą w Poznaniu jedyne jatki rzeźnickie. Przez dłuższy lub krótszy okres mieszkańcy mogli się zaopatrywać w mięso także w jatkach, które znajdowały się na ul. Koziej oraz na Nowym Rynku. Pierwsze nazywano murowanymi lub starymi, drugie - drewnianymi lub nowymi i trzecie - miejskimi. Jatki murowane pobudowano za zezwoleniem Przemyśla II w 1280 r.
Początkowo był to budynek drewniany. Po pożarze miasta z 1536 r. na jego miejscu wzniesiono jatki z cegły (1537). W zmienionej wprawdzie postaci architektonicznej przetrwały one do 1945 r. Badania archeologiczne z 1960 r. wykazały, na podstawie resztek kostnych, nieprzerwaną ciągłość ich istnienia i funkcjonowania od drugiej połowy XIIIw. Były to dwie równoległe hale, pokryte oddzielnymi spadzistymi dachami z dachówek. W każdej z nich zorganizowano po 18 jatek. Hale miały jednakową długość lecz różną szerokość, tj. 1517 łokci długości i 943 bądź 574 łokcie szerokości. Odpowiada to 873,8, 543,2 i 330,6 m. Łączna powierzchnia użytkowa murowanych jatek rzeźnickich o takich wymiarach byłaby wielokrotnie większa od powierzchni całego rynku. Obie hale winny stanowić budynek czworoboczny (943-1-574 == 1517 łok
Jatki rzeźnickie oznaczone na modelu zabudowy części środkowej Starego Rynku w XIX w., widziane od strony obecnych ul. Paderewskiego i Szkolnej. Stan z ok. 1890 r.
Jatki garbarskie (A) i jatki rzeźnickie (B) w zabudowie części środkowej Starego Rynku, zniszczonej w czasie walk o wyzwolenie miasta w 1945 r. Z lewej odwach (C). Zbiory Anny Rogalanki
ci). Nie odpowiada to istotnemu stanowi rzeczy. Z rysunków sytuacyjnych wynika bowiem, że był to prostokąt o proporcji boków 11 : 3. Pomiar tegoż budynku z 1728 r. wskazuje na zbliżoną proporcję długości jego boków (3,43 : 1 == 10,3 : 3). Łączna jego powierzchnia (21 kroków szerokości i 72 kroki długości) wynosiła zatem ok. 741 m 2 \ W oryginalnym dokumencie inwentaryzacyjnym z 1899 r. powierzchnię jatek murowanych podaje się równą 660 m 2 . Przed bez mała 100 laty ich, budynek miałby zatem przybliżone rozmiary: 13,5 mX49,5 m. Funkcjonowały w nim wówczas 33 jatki. Odliczając grubość murów i szerokość przejścia między dwoma rzędami jatek, otrzymujemy przeciętną ich powierzchnię użytkową wynoszącą 15 - 18 m 2 . W podobnym zespołowym budynku jatek podominikańskich w Krakowie, zbudowanym na początku XIX w., przeciętna powierzchnia wnętrza jatki rzeźnickiej była większa, bo wynosiła ok. 20 nr. W ciągu czterech wieków istnienia, budynek murowanych jatek rzeź, nickich by ł niejednokrotnie przebudowywany. Swiadczy o tym liczba 1 W rachunku obliczenia powierzchni przyjęto 1 krok w 70 cm.
Wincenty Pezacki
jatek, na które był podzielony (36 w XVI w., 33 w XIX w.) i stosunkowo wczesne zastąpienie dachu spadzistego dachem płaskim oraz dobudowanie do nich od strony zachodniej odwachu i jatek garbarskich. Przez cały ten czas był to jednak budynek parterowy, w którym "nie było mieszkań. Od reguły użytkowania terenu jatek murowanych uczyniono tylko raz odstępstwo - w 1800 r. zezwolono W. Hofmanowi na pobudowanie nad jatką narożną piętra jego domu mieszkalnego. Zawartą umowę uwarunkowano, "aby spodem jatka nie zaginęła". W zapisie z dnia 31 lipca 1800 r. zaznaczono wyraźnie, że działkę odstąpiono i na jej nadbudowę zezwolono z przykazania magistratu. N abywca zapłacił za to 600 zł polskich do kasy Bractwa Rzeźniczego Poznańskiego - właściciela terenu jatkoweg0 2 . Pod koniec XIX w. ów budynek mieszkalny należał do Stanisława Rittera. Decyzja Bractwa o odstąpieniu terenu jatki nie była najszczęśliwsza.
Ponieważ jedno z okien omawianego budynku mieszkalnego znajdowało się w ścianie graniczącej z terenem jatki, jego mieszkańcy zanieczyszczali przez nie ten teren. W październiku 1913 r. Bractwo wymusiło zamurowanie spornego okna, mimo że za takie jego usytuowanie od lat pobierało specjalną opłatę. O konieczności zachowania jatki na parterze budynku jego właściciel szybko zapomniał. W trakcie przebudowy całkowicie ją zlikwidowano, zostawiając dojście do budynku. Wiek XIX, a głównie jego ostatnie dziesiątki lat, a także początek wieku XX były okresem stosunkowo znacznych, organizacyjno-porządkowych i formalno-prawnych zmian w stanie murowanych jatek rzeźnickich w mleSCle. Poprawiono przede wszystkim techniczne warunki utrzymania ich w stanie należytej higieny przez doprowadzenie wody bieżącej z wodociągów miejskich (1878-1895) i skanalizowanie terenu (1907).
Wody nie doprowadzono jednak bezpośrednio do jatek, lecz tylko do jednego punktu czerpalnego. Na zebraniu cechu w dniu 26 września 1900 r. uregulowano okresy pobierania wody przez rzeźników-użytkowników jatek. Postanowiono wówczas, że pobieranie wody będzie możliwe tylko trzy razy na dobę, tj. w godz. 5- 7, 11.30-13 oraz wieczorem od 17 do zamknięcia jatek. W stosunku do wcześniejszego sposobu zaopatrywania jatek w wodę (studnie i pojemniki na rynku, zwane korytami) był to niewątpliwie postęp. Zapiski cechowe, jak i sam fakt budowania wodociągów na terenie jatek przez 17 lat wskazują na podstawową motywację tych faktów i brak dostatecznej wiedzy z zakresu higieny, która byłaby w sta
* W. P e z a c ki: Finanse Bractwa Rzeźniczego Poznańskiego na przełomie XVIII i XIX w. (1789-1823). "Kronika Miasta Poznania" r. 1986, nr 1.
Jatki rzeźnickie na Starym Rynku ok. 18711 r. Widok od południowo-zachodniego narożnika Rynku. Litografia Ernesta Rehfelda według rysunku Roberta Geislera. Zbiory Biblioteki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza
Południowe wejście do jatki rzeźnickiej na Starym Rynku ok. 1890 r. Fot. Józefa Engelmanna. Zbiory Biblioteki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza
7 Kronika m. Poznania 2/30
Wincenty Pezackinie rozsądnie ograniczyć dążność ówczesnych użytkowników jatek do jak największego zmniejszenia nakładów na ten cel. W 1900 r. cech uregulował jeszcze jedną sprawę związaną z higieną jatek, mianowicie sposób wynoszenia z nich skór zwierząt rzeźnych w niedziele i dni świąteczne. Odtąd skóry te mogły być w tych dniach wynoszone tylko przed godz. 6 rano i to dobrze zapakowane w worki. Do 1899 r. brak informacji o tym, jak zabezpieczano jatki murowane na noc. Zapiski cechowe wskazują, że od 1900 r. przejście środkowe między rzędami jatek zamykano z obu końców żelaznymi bramami. Nad obiema bramami znajdowały się płaskorzeźby. Płaskorzeźba nad , wejściem północnym, tj. prowadzącym na ul. Srednią, przedstawiała dwóch rzeźników z nożami. W 1911 f., a więc po upływie 12 lat od zamknięcia żelazną bramą terenu jatek, cech uregulował sposób wstępu nań użytkowników. W listopadzie tego roku na zebraniu postanowiono, że teren jatek będzie udostępniony im na jedną godzinę przed rozpoczęciem targu, a zamykany wieczorem o godz. 20. Bramę otwierał i zamykał tylko stróż. Gdyby ktokolwiek z użytkowników zmusił stróża do otworzenia bramy w okresie innym niż przez cech ustalony, zapłaciłby karę 20 marek, a ponadto ponosiłby odpowiedzialność materialną za ewentualne szkody, np. w wyniku kradzieży. W tym roku cech powołał także po raz pierwszy spośród użytkowników gospodarza jatek. W 1912 r. pilnowanie jatek przekazano stowarzyszeniu stróżów. W ramach nowoczesnej regulacji tytułów własności, w 1801 r. Cech Rzeźniczy został zapisany w miejskich księgach hipotecznych pod nrem 5 jako właściciel jatek rzeźnickich na Starym Rynku. Zapis ten dowodzi, że cech był organizacyjnym kontynuatorem wywodzącego się ze średniowiecza Bractwa Rzeźniczego Poznańskiego Jatek Murowanych, które w 1796 r. przejęło nazwę Bractwo Rzeźnicze Poznańskie. W tym wcześniejszym okresie bractwo (cech) nie było jednak ich właścicielem. Lustracja jatek murowanych, dokonana w dniu 16 marca 1693 r. wskazuje, że 27 jatek należało do różnych poznańskich kościołów katolickich, względnie szpitali przy nich zorganizowanych, 2 należały do bractwa, a 3 stanowiły własność prywatną; 13 jatek nie było w ogóle użytkowanych. Czynsz za użytkowanie jatek był płacony w magistracie. Opłata była z reguły połączona z podarkami dla radnych miejskich. Był zwyczaj, że każdemu radnemu rzeźnicy dawali raz w roku pół cielęcia. Jak wykazują zapisy cechowe z drugiej połowy XIX w., jatki rzeźnickie dzierżawili wyłącznie rzeźnicy-członkowie cechu. Wolno im było sprzedawać w nich towar, który stanowił ich własność. Jatki nie mógł użytkować nawet syn członka cechu, o ile sam nie był jego członkiem.
Za przekroczenie tego zakazu groziła nawet eliminacja z cechu. Liczba członków cechu przekraczała jednak liczbę jatek. W 1889 r. np. było o 21 członków cechu więcej niż jatek. Możliwość wydzierżawienia jatki była jednak tak atrakcyjna, że w latach 1859-1918 stanowiły one obiekty częstych transakcji handlowych o stale rosnących cenach. Za jatki płacono w latach 1822-1855 od 180 do 1200 marek, czyli średnio 532 marek; w 1865-1869 - średnio 615 marek; w 1885-1887 - średnio 2325 marek oraz w 1892-1899 - średnio 2900 marek.
Poza zwiększającą się wartością z uwagi na polepszające SIę wyposażenie jatek (np. wodociągi) i niewątpliwą inflacją, o cenie decydowały swobodnie prawa popytu i podaży. Za tę samą jatkę płacono np. w 1890 r. 2100 marek, a pięć lat później - 3000 marek. Odstąpienie jatki rzeźnickiej drożało nie tylko w XIX w. Podobne zjawisko obserwowano już grubo wcześniej. W 1380 r. kosztowało 20 zł polskich, w 1553 - 60, a w 1569 - już 70 zł polskich. W ciągu dwóch wieków opłaty te powiększyły się zatem o 250%. W transakcjach jatkami pod koniec XIX w. uwagę zwracały dwa zjawiska: komasowanie kilku jatek w rękach jednej osoby oraz zwiększenie częstotliwości zakupu jatek za najwyższe ceny przez osoby o niemieckim nazwisku. Cech, prawny właściciel jatek, nie sterował bezpośrednio tymi transakcjami. Niemniej jatkę można było odstępować tylko członkowi cechu i za zgodą cechu. Pod tymi samymi warunkami można było przekazywać użytkowaną jatkę w drodze kupna-sprzedaży lub przekazu, spadkowego. Przekazem rodzinnym było możliwe np. scedowanie jatki na rzecz córki i zięcia za utrzymanie, z prawem jej odebrania, gdy spadkobierczyni z opieki nad sobą nie będzie zadowolona (1882), lub przepisanie jatki odziedziczonej przez żonę na nazwisko męża (1895). Tego rodzaju formalno-prawne zagwarantowania stanu posiadania sprzyjały w efekcie powstawaniu tradycji rodzinnych. Tradycja jatki, tj. data jej przejęcia w użytkowanie przez nowego użytkownika i w związku z tym przejęcia podatków, opłat' i innych świadczeń, była zawsze zaznaczana w protokóle cechowym. Protokół ten podpisywały obie strony oraz świadkowie spośród członków cechu i co najmniej dwóch przedstawicieli jego zarządu. Po roku 1880 rejestrację w cechu zmian użytkownika, jak i obciążeń finansowych jatki poprzedzało sporządzenie odpowiednich zapisów w księgach notarialnych (hipotecznych). x Pd początku XIX w. cech był zatem prawomocnym gospodarzem jatek rzeźnickich, znajdujących się na poznańskim Starym Rynku. Cech ustalał regulamin użytkowania jatek i dbał o ich ogólną przydatność. Swoje obowiązki gospodarza wykonywał on niejednokrotnie dopiero pod
Wincenty Pezackipresją władz porządkowych. Pod wpływem tego rodzaju ingerencji cech zlecił np. w 1897 r. odnowienie zewnętrznych ścian budynku jatek, tj. , ścian od strony Starego Rynku i ul. Sredniej. O porządku na terenie jatek członkowie cechu dyskutowali po raz pierwszy na zebraniu w dniu 2 września; 1871 r. W stosunku do uregulowania przez cech spraw porządkowych w rzeźni było to działanie opóźnione o 20 lat. Jatki rzeźnickie na Starym Rynku w Poznaniu były prawie pół wieku dłużej użytkowane niż znacznie później pobudowana rzeźnia cechowa. Przy okazji likwidacji rzeźni i inwentaryzowania majątku cechu zrobiono inwentarz jatek. Wyszczególnia on tylko 31 jatek, o przeciętnej wartości 5 tys. marek każda. Ich łączna wartość stanowiła zatem 155 tys. marek. Wartość działki budowlanej (660 m 2 po 80 marek za m 2 ) określono na 52 800 marek. W sumie stanowiło to 63%1 ówczesnego majątku cechu. Usytuowanie jatek rzeźnickich na środku Starego Rynku nie budziło zachwytu w okresie międzywojennym. Wyrazem tego stanowiska była propozycja władz miejskich ich rozbudowy i unowocześnienia na koszt cechu. Cech oczekiwał natomiast wybudowania miejskiej hali targowej, do której jatki byłyby przeniesione. Na miejscu jatek cech zamierzał wybudować Dom Cechowy. Wobec rozbieżności poglądów, jatki pozostały na swoim miejscu aż do żałosnego końca 1945 r. Najstarszy katalog cechów działających na obszarze Poznania wymienia dwa cechy rzeźnickie. Ich istnienie potwierdza spis cechów Poznania z 1598 r. Jatki drewniane od 1536 r. znajdowały się wzdłuż ul. Koziej, na odcinku od ul. Wrocławskiej do Swiętosławskiej. W tym bowiem roku rada miejska wyraziła zgodę na budowę 14 jatek. Zespół jatek drewnianych miał 88 kroków długości i 19 kroków szerokości. Zajmowały one powierzchnię ok. 820 m 2 . Był to zatem teren o 10%' większy niż ten, który zajmowały jatki murowane i inaczej ukształtowany. Boki prostokąta ich, zabudowy były bowiem równe 4,6:1 (13,8:3). Prostokąt ten był zatem bardziej wydłużony niż na Starym Rynku.
Informacje o liczbie jatek drewnianych są równie liczne, jak w przypadku murowanych. Podaje się np., że w obu miejscach znajdowało się po 40 jatek. Nie jest więc pełna informacja o tym, że własnością nowego cechu rzeźników było 8 jatek. Lustracja z dnia 26 marca 1693 r. wykazała, że zespół przy ul. Wrocławskiej liczył 33 jatki, uszeregowane w dwóch rzędach. Przeciętna ich powierzchnia była nieco większa niż jatek murowanych. Z tej liczby użytkowanych było właściwie tylko 17 jatek, 1 nie była zasiedlona, a 15 w ogóle nie było zabudowanych. 20 jatek względnie działek pod nie należało do poznańskich kościołów lub zorganizowanych przy nich szpitali,i 1 do miasta Kobylina, 2 były włas
nością cechu, a pozostałe - 10 osób prywatnych. Pod względem tytułów własności sytuacja prawna jatek drewnianych niewiele różniła się od sytuacji pozostałej grupy, lecz ich stan techniczny był gorszy. W 1728 r. jatki były już zniszczone. Podobnie jak w przypadku jatek murowanych, o stanie technicznym i rozmiarach gospodarczego wykorzystania jatek drewnianych zadecydowały wojny, głównie szwedzka i północna oraz związane z nimi zubożenie ludności Poznania. Nie remontowane i całkowicie zdewastowane, zostały rozebrane w połowie XVIII w. WI 1729 r. cechy obu zespołów jatkowych zostały połączone. W 1796 r.
nawet w nazwie cechu (bractwa) zginął ślad tej wielowiekowej odręb, .
noscl. Historia jatek drewnianych i ich gospodarczego użytkowania jest mniej udokumentowana niż jatek murowanych. Formalno-prawne zasady funkcjonowania obu grup jatek były oczywiście jednakowe. W 1766 r. czynnych było w mieście tylko 16 jatek rzeźnickich. Nasilała się w tej sytuacji nielegalna konkurencja (potajemna sprzedaż obnośna) i wzrosło gospodarcze znaczenie wolnicy, która od 1778 r. była wydzierżawiana w przetargu publicznym. Być może"w związku z tą sytuacją na pobliskim Chwaliszewie uruchomiono w 1764 r. 12 jatek rzeźnickich. Stworzyło to jednak krótkotrwałą konkurencję, gdyż spłonęły one w 1780 r. Wyłaniającym się problemem zaopatrzeniowym starano się sprostać również w tradycyjny sposób, tj. przez pobudowanie i oddanie do użytku nowych jatek rzeźnickich. Jatki te powstały na Nowym Rynku, po usunięciu rumowiska starego kościoła. Ich budynek usytuowany był równolegle do długiej osi budynku starego wikariatu farnego. Mott y tak pisał o tych jatkach: "Długi, niski budynek z muru pruskiego, w którym mieściły się jatki miejskie, brudna i wąska siedziba dwudziestu może rzeźników, gdzie osobliwie z rana tłoczyły się bezlitośnie krzyczące legiony gospodyń i kucharek"3. N a podstawie tego opisu można wnioskować, że miejskie jatki rzeźnickie przynajmniej przez pewien czas były popularnym i ekonomicznie atrakcyjnym miejscem zakupu żywności. Z przymiotnika "miejskie" należy wnioskować, że Cech Rzeźniczy nie inicjował ani finansował budowy tych jatek. Była to inwestycja z funduszów miejskich, podobnie jak rzeźnia miejska, wybudowana kilkadziesiąt lat później. Miejskie jatki rzeźnickie nie funkcjonowały zbyt długo. Stwarzały zresjtą w tym miejscu dość uciążliwe sąsiedztwo. Nie to jednak zdecydowało o ich likwidacji. Szybko zbliżała się nowa era organizacji dy
3 M. M o t t y: Przechadzki po mieście. T. II. Warszawa 1957, s. 258.
Wincenty Pezacki
strybucji produktów mięsnych. Sklepy rzeźnicko-wędliniarskie podejmowały bowiem zwycięską konkurencję organizacyjno-techniczną z odwiecznymi jatkami rzeźnicłrimi. Jatki były tak małymi pomieszczeniami, iż klient nie mógł wejść >>do wnętrza i kupując stał na zewnątrz. Były one skromnie wyposażone. J ak wykazują inwentarze majątku mieszczan poznańskich z XVIII w., oprócz kotłów, toporów i rożna nie było w nich innych urządzeń służących do wykonywania zawodu. Dopiero pod koniec XIX w. w jednej jatce pojawiła się "maszyna do rozdrabniania mięsa". Tym zasadniejsze jest pytanie o przedmiot obrotu handlowego w jatkach. Nie ulega wątpliwości, że rzeźnicy-użytkownicy jatek handlowali mięsem, tkankowym tłuszczem surowym i topionym, półprzetworami z mięsa peklowanego i wędzonego oraz skórami zwierząt rzeźnych. Problemem otwartym jest termin wprowadzenia wędlin do obrotu handlowego w Poznaniu. Produkcję wędlin znano już w Grecji kilka wieków p.n.e., a nieco później w starożytnym Rzymie, skąd przeniknęła do zachodniej Europy, a stamtąd emigranci przywieźli ją zapewne na ziemie polskie. Wychodząc ze źródłosłowia nazwy "kiełbasa", źródła niemieckie sugerują, że to emigranci żydowscy zapoznali Polaków z technologią wytwarzania tego typu wędlin 4 . Produkcję wędlin surowych opisano natomiast po raz pierwszy na ziemiach polskich w XVIII w. Większym błędem nie będzie zatem stwierdzenie, że wytwarzanie wędlin (suchych i półsuchych surowych, opiekanych, kiszek podrobowych) znane było na ziemiach polskich już w XIII-XIV w. W XVIII w. kiełbasy wyrabiano w Zbarażu, Rawie, Prudniku a kiełbasy ormiańskie w Kutach. Z tego okresu pochodzą zapewne również kiełbasy litewskie. J ak dotąd, brak wiążących podstaw dokumentalnych do charakterystyki początków produkcji wędlin w PoznanIU. Na tle dość ograniczonego asortymentu wyrobów mięsnych oferowanych w jatkach nasuwa się pytanie o sytuację materialną ich użytkowników. Pytanie to jest tym bardziej uzasadnione, że do czasu wprowadzenia ziemniaka do zestawu racji żywieniowej udział w niej mięsa był wprawdzie większy, ale jednostkowe jego spożycie było mniejsze. Dopiero w drugiej połowie XIX w., dzięki postępującej urbanizacji i uprzemysłowieniu, spożycie mięsa zaczęło się zwiększać. Dodać można, że pod koniec XVIII w. w miastach zachodniej i środkowej Polski średnio 10% mieszkańców stanowili rzemieślnicy cechowi, a ponad 7%1 ich ogólnej liczby - rzeźnicy. Jeden rzeźnik zaopatrywał wówczas przeciętnie 126 mieszczan. 4 SłoW9. "kiełQasa" ma pochodzić od hebrajskiego "kol basar" , co oznacza mięsa wszelkie, roznorakie.
Rzeźnicy w Poznaniu mieli nieco większą klientelę (przeciętnie 146 osób na jednego rzeźnika). Dla porównania można zaznaczyć, że w 1934 r. każde 10 tys. mieszkańców Poznania obsługiwało 12 sklepów mięsno-wędliniarskich. Przyjmując, że właścicielem każdego sklepu był jeden rzeźnik, łatwo wyliczyć, że w żywność mięsopochodną zaopatrywał on 830 mieszkańców, tj. prawie 6 razy więcej niż przed półtora wiekiem.
Były to zatem znacznie większe przedsiębiorstwa niż w okresie rozbiorów Polski. Przytoczona wyżej analiza - potwierdzona zresztą przez testamenty i inwentarze majątków mieszczan - dowodzi, że rzeźnicy nie należeli do ludzi najzamożniejszych. Większy majątek zdobywali najczęściej ci rzeźnicy, którzy jednocześnie mieli inne źródła dochodów. Byli to po prostu ludzie średnio zamożni. Ich poziom zamożności zróżnicowało znaczniej dopiero powstanie sklepów mięsno-wędliniarskich i związana z tym zmiana struktury przedsiębiorstw. Niemniej już w 1737 r. 64°/Q ogółu rzeźników poznańskich było właścicielami domów mieszkalnych. Znana jest wartość majątków kilku z nich z 1780 f., a mianowicie: Michała Brykczyńskiego -. 1200 zł polskich, Piotra Brykczyńskiego - - 3000, Jana Zakrzewicza - 4000. Dla porównania: w latach 1789-1800 roczny dochód Bractwa Rzeźniczego wynosił od 775 do 11 713 zł polskich (średnio 2280). Nowo przyjmowany do cechu płacił w tym samym okresie od 30 do 200 zł polskich (średnio 93).
LITERATURA
A d l e r G.: Das grosspolnische Fleischergewerk vor 300 Jahren. Darstellung und Urkunden. Poznań 1885.
Bractwo Rzeźnickie Poznańskie: Regestra Bractwa Rzeźnickiego Poznańskiego Jatek Murowanych (1789 - 1823).
B u r s z t a J., Ł a w n i c z a k C: Inwentarze mieszczańskie Z XVIII w. z ksiąg miejskich i grodzkich Poznania. Poznań 1962. C h fi i e l A.: Rzeźnicy krakowscy. Cech Rzeźników i Masarzy na Kotlowem. Kraików 1930. C z a r n e c k a A.: Wodociągi miejskie i kanalizacja w poznańskich dokumentach archiwalnych. "Kronika Miasta Poznania" r. 1984, nr 1-2. D z i ę c i o ł o w s ki E.: Badanie ratunkowe na Starym Rynku w Poznaniu w 1960 r.
"Fontes Praehistorici" t. 21, s. 168.
E r p s t J.: Das Jahr Metzgers. Der Wurstologia anderer Band. J. Weisbecker Verlag. Frankfurt a/M. 1957.
Ł u c z a k Ci Technika przemysłu spożywczego w Poznaniu w XVIII w. "Rocznik Dziejów Społecznych i Gospodarczych" r. 1950, t. 12, s. 69; Przemysł spożywczY miasta Poznania w XVIII wieku. Poznań 1953.
Wincenty Pezacki
Magistracki miecz DemokIesa. Cech Rzeźnicki w Poznaniu odpowiada czynem patriotycznym. "Gazeta Przemysłu Rzeźniokiego" r. il924, nr 19 i 20. M a i s e l W.: Zabudowa wewnętrzna rynku poznańskiego w wieku XVI. " Przegląd Zachodni" r. 1953, t. 3, s. 687.
M i k a M.: Opis Poznania Z 1728 roku. "Kronika Miasta Poznania" r. 193)*, s. 229; Opisy i lustracje Poznania Z XVI - XVII wieku. Poznań 1960.
R o g a l a n k a A.: Zabudowa wewnętrzna Rynku Starego miasta Poznania. "Kronika Stowarzyszenia Historii i Sztuki" r. 1953" r. 13, s. 366. U l a t o w s k i K.: Jak zabudować Stary Rynek. "Kronika Miasta Poznania" r. 1946, nr 2, s. 132. Was z a k S.: Struktura handlowa miasta Poznania. "Kronika Miasta Poznania" r. 1935, nr 4, s. 417. Z a l e s k i Z.: Cech szewski poznański w 1793 r. "Kronika Miasta Poznania" r. 1932, nr 2 - 3, s. 153. Z i e l i ń s k i Z.: Rozwój terytorialny miasta oraz zabudowy Starego Rynku w Poznaniu. "Przegląd Zachodni" r. 1953, t. 2, s. 254.
OPIEKA WYCHÓWAWCZO-ZDROWOTNA NAD DZIECMr SPECJALNEJ TROSKI W POZNANIU DO 1918 R.
Rozwojowi nowoczesnej higieny i pedagogiki towarzyszyły rozne zabiegi mające na celu podniesienie kondycji społeczeństwa. Poznań nie stał na uboczu tych wysiłków. W latach 1865-1878 zbudowano tu nowe urządzenia wodociągowe, które dostarczały wody filtrowanej z Warty. W 1893 r. miasto otrzymało osobną sieć wodociągową, a na ulicach ustawiono 78 pomp, które czerpały wodę źródlaną. Inną, daleko kosztowniejszą inwestycją była budowa sieci kanalizacyjnej; w 1893 r. otrzymała ją część miasta położona na lewym brzegu Warty. Znacznie później skanalizowano Poznań prawobrzeżny. Do poprawy zdrowotności w mieście miały przyczynić się też takie urządzenia jak rzeźnia- usytuowana na północnym skraju miasta. Osobne miejsce zajmowały szpitale; było ich w tym okresie w Poznaniu trzynaście'. N astępstwem wysiłków władz komunalnych stały się spadek śmiertelności, zwłaszcza dzieci, oraz przedłużenie przeciętnego życia. Przyrost naturalny w latach 1871-1900 kształtował się na poziomie 0,23%0-9,38%0, przekraczając granicę l(],/oo dopiero po roku 1900. Śmiertelność obniżyła się o ok. 10%0, lecz była nadal wysoka, najwyższa ze wszystkich dużych miast w Rzeszy Niemieckiej (w 1905 r. na 1000 mieszkańców - 24,0). Z większych miast na ziemiach polskich pod zaborami Poznań wyprzedzał pod tym względem Kraków, gdzie śmiertelność na 1000 mieszkańców wynosiła 29,7 osób. Również śmiertelność niemowląt w pIerwszym roku życia była w Poznaniu w początkach XX w. dość wysoka; dzieci nieślubnych w 1902 r. na 421 urodzeń zmarło 165, czyli 39%», a w 1904 r. na 559 urodzeń zmarło 254, czyli 45,5 %. N atomiast liczba zgonów dzieci ślubnych, była niższa. W 1902 r. na 4033 urodzeń zmarło 654 dzieci, czylil S c h fi i d t O.: Gen era l-Bericht iiber das offentliche Gesundheitswesen im Regierungs-Bezirk Posen, fur die Jahre 1892, 1893 und 1894. Poznań U897, s. 132-134.
Teresa Ziółkowska
16,2°/», a w 1904 liczba urodzeń zwiększyła się dó 4410 1 wraz z nIą wzrosła liczba zgonów do 660, co stanowiło 19,4 %. , Smiertelność dzieci nieślubnych była wyższa, choć stosowano wobec nich różne formy pomocy, m.in. zapewniano do dwóch lat stałą opiekę lekarską i pomoc pielęgniarek, które miały obowiązek doglądania i przyprowadzania na kontrolne badania lekarskie przynajmniej raz w miesiącu. Inną formą pomocy były kuchnie mleczne, które wydawały sterylizowane mleko dla dzieci w butelkach. W 1906 r. rozdano 837 202 butelek mleka. Koszty (2 tys. marek) pokryto w ok. 68% z funduszu opieki nad ubogimi i w 3 O % z funduszu zakładów użyteczności publicznej2. Najczęstszymi dolegliwościami ludności -i jak wynikało z danych statystycznych - były: krzywica, bronchit, nieżyt żołądka i jelit, a przyczynami zgonów: miażdżyca tętnic, cukrzyca, udar mózgu, choroby serca i naczyń, choroby płuc, gruźlica, syfilis, zatrucia ołowiem i in. s Lekarze szkolni podkreślali w sprawozdaniach, iż dzieci cierpiały głównie na zabliźnione przetoki gruźlicze, ropne zapalenie rogówki, granulozę, zez, zapalenie ropne uszu, skrofuliczne gruczoły limfatyczne i wysypki skórne, świerzb,' zaburzenia mowy, skrzywienie kręgosłupa a przede wszystkim na skrofuły i krzywicę. Choroby te były przyczyną słabej konstytucji fizycznej dzieci szkół poznańskich. Niezadowalający stan zdrowotny uczniów lekarze wyjaśniali głównie złym odżywianiem i kiepskimi warunkami mieszkaniowymi 4 . Te ostatnie pozostawiały wiele do życzenia, gdyż ok. 10% Poznaniaków gnieździło się w suterenach. Aby przeciwdziałać ujemnym zjawiskom i zapobiec degeneracji fizycznej dzieci, zaczęto tworzyć instytucje wy chowa wczo-zdrowotne, takie jak dożywianie, kolonie i półkolonie letnie, szkoły w lesie, szkolne ogniska popołudniowe. Działalność tych instytucji w mieście jest przedmiotem naszych rozważań. Ramy chronologiczne opracowania obejmować będą czas od ich powstawania aż do końca zaboru pruskiego.
1. KOLONIE I PÓŁKOLONIE LETNIE, SZKOŁY W LESIE
Inicjatywa urządzania kolonii letnich narodziła się w Danii (1853).
Kopenhaga zaczęła wysyłać swoje chorowite i anemiczne dzieci do rodzin na wieś. W cztery lata później (1857) na koloniach przebywało już 700 dzieci, a w 1906 r. liczba ich wzrosła do 17 tys., co stanowiło 38% uczniów szkół powszechnych Kopenhagi.
2 Archiwum Miasta Poznania i Województwa Poznańskiego. Zespól Akt m. Poznania. Akten betreffend Gesundheitswesen. Sygn. 1713, k. 350 - 356. 3 Tamże. Sygn. 1714, k. 123 - 126.
4 Tamże. Akten betreffend SchuHirzte. (1899-1902). Sygn. 3023, k. 29-32; Aktem 'betreffend Schulhygiene. Sygn. 3025, k. 192.
Za przykładem Kopenhagi poszło miasto Hamburg, które w 1876 r.
także wysłało swoje dzieci na kolonie do rodzin na wieś. W tym samym roku pastor Walter Bion z Zurychu założył tzw. kolonie zamknięte ("geschlossene"); polegały one na tym, że dzieci przebywały na nich w grupach pod kierunkiem nauczycieli. Niezależnie od kolonii i półkolonii wypoczynkowych, organizowano dla chorowitych i ubogich dzieci kolonie i półkolonie lecznicze. W Berlnie lekarz Wolf Becher był inicjatorem dziennego sanatorium dla dzieci w lesie. Przebywało w nim w 1906 r. 1796 słabowitych dzieci. N a ziemiach polskich pod zaborami idea kolonii letnich zmaterializowała się w 1882 r. w Warszawie i w Poznaniu. Jej realizatorem w Warszawie był lekarz-higienista dr Stanisław Markiewicz. W wymienionym roku wysłano na kolonie letnie do różnych miejscowości 54 dzieci 5 . W 1882 r. Poznań wysłał na kolonie letnie 67 dzieci, w 1883 r. - 103, a w 1884 r. - już 130 dzieci.
Komentator "Tygodnika Ilustrowanego" podkreślił, że w roku tym "miasto Poznań przewyższało Warszawę pod względem troskliwości o zdrowie chorej a ubogiej dziatwy". Wysłało bowiem w wymienionym roku "aż 130 dzieci polskich, co wobec nielicznej tego miasta ludności można nazwać rezultatem bardzo pomyślnym" 6. W następnym roku wysłano o jedno dziecko więcej, czyli 131, a w 1886 r. spośród zgłoszonych 194 dzieci wybrano tylko 103. Do, tej liczby należy dodać jeszcze 200 dzieci wysłanych przez "Polski Komitet" na pojedyncze kolonie do rodzin na wieś. W latach 1883 - 1896 redaktor naczelny "Dziennika Poznańskiego" Franciszek Dobrowolski organizował wyjazdy wakacyjne dzieci poznańskich do zamożnych rodzin polskich na wsi. W Poznaniu powstało Verein fur Ferienkolonieen (Towarzystwo Kolonii Letnich). Jego zarząd (1889 r.) składał się z siedmiu osób; przewodniczącym był burmistrz Caesar Kalkowski, skarbnikiem - kupiec Herman Elkeles, sekretarzem rektor szkoły ludowej Hermann Franke.
Pozostali członkowie to: redaktor Carl Fontane, lekarz dr Josef Landsberger, kupiec H. Meyer, inspektor lazaretu Franz Toporski i tajny radca Regencji dr V. Wittenburg. Kolonie zorganizowane przez Verein fur Ferienkolonieen trwały od 5 do 31 lipca; dzieci przybrały na wadze od 0,5 do 4,5 kg. W 1887 r.
udział w koloniach wzięło 157 dzieci, a w rok później - 241. Najlepiej można przedstawić kolonie urządzone w 1889 r.: ze zgłoszonych przez -*
6 P u ł a w s kiJ.: O koloniach letnich dla ubogich dzieci i o ich twórcy u nas śp. doktorze Stanisławie Markiewiczu. Warszawa 1912, s. 14 - 17. · Miasto Poznań przewYŻSzYło Warszawę... "Tygodnik Ilustrowany" r. 1884, nr 86, s. 127.
Teresa Ziółkowska
rektorów szkół powszechnych 500 dzieci, dr Josef Landsberger zakwalifikował do wysłania ok. 250, z których wyjechało 224 dzieci. Fundusz kolonijny powstał ze składek członków Towarzystwa, dotacji państwowych oraz darów uzyskiwanych od różnych organizacji i osób prywatnych. Z wysłanych 224 dzieci, 151 było wyznania ewangelickiego, 40 rzymskokatolickiego i 33 mojżeszowego. Przyjmuje się, że ewangelicy reprezentowali głównie narodowość niemiecką, katolicy - polską, a osoby wyznania mojżeszowego - żydowską. W wymienionej liczbie było 94 chłopców i 130 dziewcząt. Spośród 224 dzieci, 150 przebywało pod opieką nauczycieli wychowania fizycznego, w grupach liczących od 20 do 25 osób, na koloniach w siedmiu miejscowościach Poznańskiego: Rakoniewicach, Krośnie koło Mosiny, Perkowie, Kórniku, Netkowie, Wielkiej Grobli koło Zbąszynia i na Wyspie Edwarda w Zaniemyślu. Życie na koloniach upływało na zabawach w polu i lesie, regularnych kąpielach w zimnych stawach i jeziorach, na drobnych zajęciach, domowych. Pod kierunkiem opiekunów dzieci korzystały nie tylko zdrowotnie, rozwijając się fizycznie, lecz także umysłowo, wzbogacając zalety charakteru, jak koleżeństwo, zamiłowanie do porządku i czystości. Przeciętnie najwięcej na wadze przybrały dzieci przebywające na kolonii w Netkowie - 5,30 funtów, a najmniej w Kórniku - 3,50 funtów.
Półkolonie miejskie dla 15 dzieci odbywały się pod kierunkiem Hildy Pohler. O godz. 9 dzieci zbierały się w pijalni mleka Hoffmanna (Sanitatsmolkerei), gdzie wypijały kubek świeżego mleka i zjadały pajdę chleba z masłem, następnie udawały się za miasto na łąki, gdzie przebywały do godz. 11. W czasie od godz. 11 do 18 zażywały kąpieli i bawiły się. Wieczorem ok. godz. 18, otrzymywały kubek świeżego, zsiadłego mleka i bułkę, po czym udawały się do domu. Przeciętnie przybrały na wadze 2,8 funtów. Trzem chłopcom radca sanitarny dr Josef Pauly zalecił, po zbadaniu ich przez lekarza dra Hermanna Elkelesa, zimne kąpiele w Warcie, w Zakładzie Kąpielowym Kruga, a 12 innym - 4 razy w tygodniu kąpiele solankowe w Szpitalu Miejskim. Słabowite dzieci pobierały je przez 6 tygodni. W 1889 r. zorganizowano również dla 37 dzieci (26 dziewczynek i 11 chłopców) indywidualne kolonie u rodzin na wsi. Dzieci przyjęło 16 rodzin z Poznańskiego 7 .
I H. Meyer z Niemojewa przyjęła 2 dziewczynki, pastorostwo Hoffmainnowie z Sobótki - 2, właścicielka majątku Alice Krug z Polnych Łąk - 2, Oskar Kirschen z Rogoźna - 4, Paulina Packermann z Wągrowca - 1, rabin dr Priedmann i kupiec Herzfeld z Grodziska - 2 chłopców i 4 dziewczynki, lekarz dr Krayn z Pobiedzisk - 3 dziewczynki i 2 chłopców, Isidor Spiro i Peiser z Kórnika - 2 dziewczynki, Moritz Kaintorowicz z Książa - 1 dziewczynkę, burmistrz Brust
Dzienny koszt utrzymania dziecka na koloniach wynosił: kolonie zamknięte - 1,35 marki, półkolonie miejskie - 0,35 marki, kolonie lecznicze w Inowrocławiu w Zakładzie "Prinz und Prinzessin - Wilhelm - Kinderheilstatte" - 0,89 marki, dzieci przebywające prywatnie w Inowrocławiu i pobierające kąpiele solankowe - 1,13 marki, kolonie pojedyncze u rodzin -. 0,24 marki. W sumie koszt urządzenia kolonii w 1889 r. wyniósł 5943,45 marki. Dzieci przed wyjazdem na kolonie zbierały, się w miejskiej hali gimnastycznej przy Zielonych Ogródkach, gdzie zarząd Verein fur Ferienkolonieen, w obecności rodziców, Komitetu Pań i Opiekunów, dokonywał uroczystej odprawy. W tym samym miejscu następowało uroczyste zamknięcie kolonii. W następnych latach organizacja kolonii letnich przebiegała podobnie. Dane z lat 1892 - 1894 pozwalają przypuszczać, iż liczba wysyłanych dzieci utrzymywała się mniej więcej na tym samym poziomie; w roku 1892 wynosiła 202, w 1893 - 197, a w 1894 spadła do 143. Verein fur Ferienkolonieen działał jeszcze przez kilka lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, czerpiąc fundusze z Magistratu Poznania: w 1920 r. - 1000 marek i tyleż samo w 1921 r. 8 Po śmierci Franciszka Dobrowolskiego (1896) ideę organizowania kolonii letnich dla ubogich i chorowitych dzieci polskich w Poznaniu przejęła "Stella" - Towarzystwo Kolonii Wakacyjnych i Stacji Sanitarnych. W tej działalności materialnie wspomagały ją głównie arystokracja i ziemiaństwo, jak również przemysłowcy i kupcy. Hasłem fundatorów polskich kolonii poznańskich były słowa hr. Jana Żółtowskiego z Czacza: "Czyż nie lepiej zamiast ratować niezdolnych do pracy, starać się, by jak najmniejsza była ich ilość?" " Oprócz pieniędzy płynęły też dary w naturze, np. w 1911 r. jeden z kupców z Poznania ofiarował 50 funtów ryżu, 25 funtów mąki pszennej, 25 funtów śliwek, 10 paczek kawy zbożowej Kneipa. Podobnych darowizn było w 1911 r. więcej. Nadto studniarz i wyrabiacz pomp z Poznania bezpłatnie wyczyścił studnię dla kolonii w Kobylnicy i podarował nową pompę. Dochód Towarzystwa, liczącego 488 członków, wynosił w 1911 r. 17 829,11 marek, a na inwentarz żywy składało się: 40 kur, 1 świnia, 2 kozy i 2 psy.
Zarząd "Stelli" stanowili: prezes, sekretarz i skarbnik. Członkowie zarządu pracowali bezinteresownie, nie biorąc nawet zwrotu kosztówz Zaniemyśla - 1 dziewczynkę, Emilia EngHinder z Chodzieży - 3 dziewczynki, rotmistrz J ouanne z Rożnowa kolo Obornik - 2 chłopców, rabin Wielki ze Wschowy - 4 chłopców, Abraham Lewin z Pniew - 2. 8 Sprawozdanie Zarządu Stół. Miasta Poznania za czas od 1 kwietnia 1920 do 31 grudnia 1921. Poznań 1923, s. 42.
· Kolonie wakacyjne w Poznańskiem. "Muzeum" r. 1913, nr 4, s. 545.
Teresa Ziółkowska
rozlicznych podróży podejmowanych w interesie Towarzystwa. Pierwszym prezesem został Albin Andruszewski; w latach 1902 - 1910 funkcję tę pełnił hr. Wawrzyniec Benzelstierna-Engestr6m - poeta, tłumacz, działacz społeczny; a po jego śmierci - do końca 1918 r. - kupiec Władysław Jerzykiewicz.
Obowiązki sekretarza kolejno pełnili: do 1900 r. Stanisław Trzeciakowski, w latach 1901 - 1911 - Walery Łabiński, do 1915 r. -j nauczyciel w szkole dla głuchoniemych w Poznaniu Jan Suchowiak, w latach 1916 - 1918 - właściciel przedsiębiorstwa melioracyjnego Jan Pankalla. Skarbnikiem przez cały okres był Bolesław Ziętkiewicz. W latach 1896 - 1897 "Stella" urządzała kolonie zamknięte dla dzieci w Żabikowie, a następnie w Kobylnicy i innych miejscowościach; wysyłała też dzieci, do kąpieli solankowych w Inowrocławiu oraz lokowała je w domach gościnnych. Od 1913 r. organizowała półkolonie miejskie. Dzieciom, dla których nie starczyło miejsca na koloniach i półkoloniach, urządzała w Poznaniu "kuracje mleczne". Przed przyjęciem na kolonie i półkolonie wszystkie dzieci badane były przez lekarza. "Stella" jako pierwsza z towarzystw społecznych Poznania nie zapominała o ubogich dzieciach w okresie świąt Bożego Narodzenia i obdarowywała je w dniu święta Trzech Króli podarunkami. W 1902 r., dzięki staraniom prezesa hr. Engestr6ma, powstała w Kobylnicy lecznica dla dzieci-rekonwalescentów, nazwana Stacją Sanitarną. Przewodniczącą wydziału opiekuńczego Stacji została księżna Ferdynandowa Radziwiłłowa, jej zastępczynią - księżna Zdzisława Czartoryska, opiekunką - Maria KościeIska, sekretarką - Elżbieta Stablewska, skarbniczką - Maria z hr. Szołdrskich Haza-Radlicowa. Po założeniu Stacji Sanitarnej zarząd "Stelli" rozpoczął zbieranie "funduszy żelaznych na utrzymanie z procentów łóżeczek dziecięcych".
Zadecydowano, iż żelazny fundusz jednego łóżeczka wynosił będzie 6 tys.
marek, od którego 300 marek procentu rocznie wystarczało na jego utrzymanie. Fundusze żelazne znajdowały się zawsze pod opieką Bolesława Ziętkiewicza, skarbnika "Stelli" , który zapewnił Stacji Sanitarnej roczne utrzymanie dla 30 dzieci. Fundusze umieszczono w Banku Związku Spółek Zarobkowych na książeczce depozytowej, której saldo w 1919 r. dochodziło do 89 tys. marek. Stacja dysponowała początkowo tylko 12 łóżeczkami, małych pacjentów było zaś kilka razy więcej. Ale pruska administracja zabroniła umieszczania w Stacji jednorazowo więcej niż 12 dzieci. Wychodząc potrzebom naprzeciw, "Stella" przystąpiła w 1913 r. do powiększania Stacji. Na parterze powstała sala o powierzchni 95 m 2 , na piętrze takaż sypialnia, a oprócz tego 7 pokoi i łazienka. Radca Stel l lfan Cybichowski opracował bezinteresownie plany 1 sprawował nadzór nad budowąso. Po całkowitym urządzeniu, przyjęto 1 maja 1914 r. 21 dzieci. Rozbudowa Stacji kosztowała 19 232 marki. Na pokrycie tej sumy zaciągnięto pożyczkę w Banku Związku Spółek Zarobkowych. Odsetki od kredytu wynosiły 1010,90 marki. Dług uregulowano w 1917 r. Do Stacji przyjmowano bezpłatnie dzieci w wieku od 6 do 14 lat.
głównie po przebytych chorobach (anemia, pląsawica, nieżyt oskrzeli, zapalenie płuc, wada serca, operacja gruźliczej kości, garb gruźliczy, skrzywienie kręgosłupa, operacja nowotworu). Tabela 1 pokazuje, iż w latach 1902 - 1918 w Stacji leczyło się 1533 dzieci. Z delegacji Komitetu Arcybiskupiego przyjęto na kolonie w latach 1916-1918 ok. 1391 dzieci. Dzienny koszt utrzymania dziecka na kolonii w Kobylnicy wynosił 75 fenigów, a w domu gościnnym - wg obliczeń hr. Jana Żółtowskiego - dochodził do 1 marki. Domów gościnnych w Poznańskiem, które kilkakrotnie przyjmowały dzieci, było 23 ". W 1919 r. przyjęte na kolonie dzieci pochodziły z następujących rodzin: z jednym dzieckiem - 37, z dwojgiem - 59, z trojgiem - 102, z czworgiem - 132, z pięciorgiem - 131, z sześciorgiem - 107, z siedmiorgiem - 45, z ośmiorgiem - 21, z dziesięciorgiem - 8, z jedenaściorgiem - 1, z dwanaściorgiem - 2; najwięcej dzieci wywodziło się z rodzin mających'po czworo i pięcioro dzieci, co wskazywałoby na to, że były to najliczniej spotykane rodziny w Poznaniu. Na koloniach przyzwyczajano dzieci do higienicznego trybu życia; dbano o to, by dzieci "same się obsługiwały, słały swe łóżka, porządkowały z grubszego pokój, aby nie odwykały od ręcznych zajęć, ale raczej nabierały porządku i czystości" 12. Zwracano uwagę na zachowanie sięio Budowa wykonana została przez budowniczego Wilczyńskiego z Wronek. Wrembel - malarz dekoracyjny z Poznania - przeprowadził prawie bezpłatnie wszelkie prace malarskie, Witold Estkowski z Poznania - właściciel firmy "Jan Sobecki" - ofiarował pokrycie nowego dachu nad salą oraz płyty izolacyjne na fundament, Wieloch z Kobylnicy dostarczył piasek do budowy, Taczanowska z Sowińca podarowała (10 tys. cegieł, tyleż samo Brzeski z Poznania, Spółka "Klinger" w Przysiece - 6 tys. cegieł, Wilczewski z Wronek - drewna za 6 tys. marek, firma "Czubek i Pełczyński" z Poznania - 18 worków cementu: "Stel/a" TowarzYstwo Kolonii Wakacyjnych i Stacji Sanitarnych. TowarzYstwo zapisane w Poznaniu. XXXI Sprawozdanie 1926. Poznań 1927, s. 31. 11 Były to następujące domy gościnne: Chłapowska - Bonikowo, Chłapowska .Kopaszewo, hI. Czapski - Smogulec, Donimirska - M. Kołuda, hI. Gorzeński - Cykowo, Grudzieiska - Sołeczno, Hoppe - Liszkowo, Komierowska - Nierzychowo, hI. Kwilecka - Oporowo, hI. Kwilecka - Dobrojewo, majętność Bytyń, hI. Mielżyński - Iwno, hI. Mycieiska - Galowo, Niegolewski - Niegolewo, Niemojewski - Sliwniki, hr. Potworowski - Parzęczewo, Skarżyńska - Spławie, Szułdrzyńska - Bolechowo, Szułdrzyńska - Sierniki, hI. Żółtowski - Czacz, hI. Żółtowski - Niechanowo, hI. Żółtowska Głuchów, Żychlińska - Uzarzewo. "Stel/a" TowarzYstwo Kolonii Wakacyjnych..., s. 20 - 21.
12 Kolonie wakacyjne.... s. 545.
Teresa Ziółkowska
· dziatwy, np. niegrzecznych nie przyjmowano w następnym roku na kolonie. Stacja Sanitarna w Kobylnicy nabierała charakteru szkoły w lesie, gdyż prowadzono w niej również w niewielkim zakresie lekcje. Agnjeszka Jaksiowa, mająca przygotowanie ochroniarki, od 1 stycznia 1909 r. pielęgnowała i równocześnie uczyła dzieci, przede wszystkim języka polskiego, oraz wpajała im miłość do ojczyzny. Opuszczającym Stację dzieciom darowano książeczki do nabożeństwa. Dzienny koszt utrzymania dziecka w stacji wynosił w 1902 r. 85 fenigów, w 1913 r. doszedł do 1 marki, a w 1918 r. wyniósł 1,11 marki. Przeciętnie dzieci przybierały na wadze ok. 4 funtów l3 .
2. DOŻYWIANIE I OGNISKA POPOŁUDNIOWE
Innymi formami opieki wychowawczo-zdrowotnej nad ubogą i chorowitą dziatwą szkolną były dożywianie i ogniska popołudniowe. To pierwsze zapoczątkowano we Francji w latach wojny francusko-pruskiej. W Niemczech z inicjatywą w tym zakresie wystąpił w 1896 r. nadburmistrz miasta Hagen w Westfalii. W Anglii w 1905 r. zagadnieniem tym zajęło się bezpośrednio państwo. W Poznaniu pierwsze ślady dożywiania dzieci szkolnych napotykamy w 1905 r. W czasie od 15 grudnia 1905 do 5 marca 1906 r. wszystkie słabe fizycznie i anemiczne dzieci, wywodzące się z ubogich rodzin, otrzymywały w szkole po pół litra gorącego mleka. Ponadto do szkoły specjalnej dostarczano od 22 sierpnia do 3 października 1905 r. 6 1 mleka dziennie". Podobnie było w następnych latach. Które dzieci należy dokarmiać, decydowali lekarze szkolni. Zapotrzebowanie na tego rodzaju świadczenia rosło; od 13 grudnia 1909 do 19 lutego 1910 r. wydano już 10 271 1 mleka 15. Koszty związane z dożywianiem dzieci szkolnych ponosił Zarząd Miejski. Akcji tej zaprzestano w 1918 r. z powodu przerw w dowozie mleka do miasta. Schroniska, czyli ogniska popołudniowe - inna forma opieki wychowawczo-zdrowotnej (Kinderhorte) - powstawać zaczęły na przełomie XIX i XX stulecia. Dzieci z rodzin ubogich, zwłaszcza pracujących matek, po zajęciach szkolnych przyjmowane były w ognisku popołudniowym, gdzie otrzymywały jeden lub dwa posiłki oraz odrabiały pod kierunkiem nauczycieli zadania domowe. Czas wolny spędzały na zaba
18 "Stella" TowarzYstwo Kolonii Wakacyjnych ..., s. 16-39; Kolonie wakacyjne ..., s. 543-545; Szkoły leśne w Niemczech. "Muzeum" r. 1911, nr 1, s. 78. 14 W sumie w wymienionym okresie rozdano 8333 1. mleka. Bericht iiber Verwaltung der Provinzia l-Ha up tstadt Posen fur die Zeit vom 1. April 1905 bis -31. Marz 1906. Poznań 1906, s. 5I.
15 Tamże... vom 1 April 1909 bis 31 Marz 1910. Poznań 1910, s. 35.
wie lub pracach ręcznych. Dla dziewcząt była to głównie nauka gotowania i szycia, dla chłopców - nauka slojdu, czyli strugania w drewnie, modelowania w metalu. Zajęcia te spełniały również funkcje usprawniające fizycznie organizm. Ogniska wyposażone były też w biblioteczki. W Poznaniu pierwsze ognisko powstało w 1898 r. jako oddział Posener Prauenbildungsverein (Poznańskie Towarzystwo Kształcenia Kobiet). Celem oddziału - jak głosił statut - była popołudniowa opieka wychowawczo-zdrowotna nad biednymi dziećmi szkolnymi w wieku od 6 do 14 lat. Przewodniczącą została Karla Mallachov - żona lekarza-stomatologa, a sekretarką Luise Knechtel. Pierwsze ognisko znalazło pomieszczenie w auli Szkoły Ludwiki (Luisenschule). Do ogniska uczęszczało dziennie ok. 40 dzieci ze szkół ludowych. Przebywały one tam od godz. 15 do 19. Koszt urządzenia ogniska wyniósł 1206 marek. Pokryto go ze składek członków (składka roczna wynosiła 1 markę) i subwencji otrzymanej od Prauenbildungsverein oraz od Zarządu Miejskiego, który na cele ogniska przyznał w 1898 r. kwotę w wysokości 250 marek, a w 1899 r. - 500 marek. Korzystające z ogniska dzieci otrzymywały podwieczorek, składający się przeważnie z mleka i bułki. Ponadto mogły kąpać się raz w tygodniu bezpłatnie w łazienkach miejskich. Nauczyciele prowadzący ognisko otrzymywali za 1 godzinę wynagrodzenie w wysokości 1,5 marki (tyle przynajmniej otrzymywał Jan Sobolewski - specjalista od nauki slojdu). W 1904 r. działały dwa ogniska; ich przewodniczącą była Ella Michałowska. Skupiały dziennie ok. 80 uczniów. W 1914 r. czynnych było już 26 ognisk, a uczęszczało do nich 1346 uczniów; w 1915 r. natomiast funkcjonowało 1781 ognisk 16.
UWAGI KOŃCOWE
Poznań nie ustępował w zakresie opieki wychowawczo-zdrowotnej nad ubogą i chorowitą dziatwą szkolną innym miastom Europy. Pomoc organizowało zarówno społeczeństwo niemieckie wraz z władzami samorządowymi, uzyskujące pewne wsparcie ze strony państwa pruskiego, jak również społeczeństwo polskie. Liczbowo społeczeństwo polskie przewyższało pod tym względem niemieckie, co świadczyć mogło z jednej strony, o jego prężności, a z drugiej - o mniejszej zamożności, za czym przemawiałaby większa liczba potrzebujących pomocy dzieci polskich. Pomoc dzieciom w Poznaniu ze strony Polaków była niejednokrotnie
16 Archiwum Miasta Poznania i Województwa Poznańskiego. Zespół Akt m.
Poznania. Akten betreffend Errichtung Kinderhorten. Sygn. 3064, s. 24.
i Kronika m. Poznania V90
Teresa Ziółkowskapodkreślana na łamach czasopism jako bardziej ofiarna niż na innych ziemiach polskich pod zaborami, gdzie ucisk narodowościowy nie był tak silny. Strona niemiecka, w której rękach znajdowało się szkolnictwo, udzielała siłą rzeczy pomocy dzieciom trzech narodowości, aczkolwiek na koloniach dominowały dzieci narodowości niemieckiej, którym starano się zapewnić takie same warunki, jak zamieszkującym rdzenne tereny Rzeszy, aby zahamować odpływ (Ostflucht) ludności niemieckiej na tereny wysoko uprzemysłowione w głębi Niemiec. Stronie polskiej przyświecał cel wzmocnienia biologicznego młodego społeczeństwa polskiego oraz zapobieżenia akcji wynaradawiania. Wypracowana forma niesienia pomocy wychowawczo-zdrowotnej dziatwie polskiej w okresie zaboru pruskiego przyczyniała się do dalszego racjonalnego rozwijania jej w warunkach niepodległego państwa polskiego w latach dwudziestolecia międzywoJennego.
wychowawczo - zdrovootna
ANEKS
FUNDACJE WIECZYSTE WPŁACANE DO KASY WYDZIAŁU OPIEKUŃCZEGO STACJI SANITARNEJ "STELLA" W KOBYLNICY
Rok powstania 1906
1906 - 1920 1909 1911 1912 1913 1917 1917
Tytuł fundacji
U zbierana z małych datków (zebrał hr. Benzelstierna - Engestr6m) Bronisława Gąsiorowskiego. Wpłaciła Helena Gąsiorowska z Nicei ku uczczeniu pamięci ojca Uzbierana z małych datków (zebrali hr. Benzelstierna-Engestr6m i zarząd Wydziału) Franciszka i Magdaleny Chwałkowskich Zebrana przez radczynię Cichowiczową Marii Kościelskiej z Miłosławia Hr. Benzelstierny - Engestr6ma Witolda Kazimierza ks. Czartoryskiego. Wpłacił ks. Czartoryski z Gołuchowa Zbiorowa ks. prał. dra Goczkowskiego z Gniezna hr. Adama Grudzińskiego z Osieka Heleny z Kramarkiewiczów Kolskiej Anny z hr. K wileckich hr. Mielżyńskiej Marii z hr. Skórzewskich ks. Ogińskiej Franciszki z Kurnatowskich Potworowskiej Hr. Stanisławy z Trąmpczyńskich Leitgeberowej (przekazana testamentem) Pamięci "Adasia". Wpłaciła Witoldowa Skarżyńska ze Spławia ku uczczeniu pamięci syna Stanisławostwa Turnów z Objezierza w dzień srebrnego wesela Pamięci hr. Marii Kręskiej Pamięci hI. Witolda Skórzewskiego. Wpłaciła Maria z ks. Radziwił łów hr. Skórzewska ku uczczeniu pamięci męża Pamięci Marii J aczyńskiej z Marcinkowa. Ku uczczeniu pamięci córki wpłacili J aczyńscy
Wysokość w markach 6000 6000 6000 6000 6000 1000 1000 1000 1000 1000 6000 6000
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1990.04/06 R.58 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.