JÓZEF MODRZEJEWSKI

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1990.04/06 R.58 Nr2

Czas czytania: ok. 28 min.

SZKOŁY W POZNANIU

Część pierwsza

Troska o tworzenie i rozwijanie placówek oświatowych w miastach łączyła się ze splotem aktualnych potrzeb różnej natury. Była dyktowana ambicjami jednostek, grup a nawet znacznej części społeczeństwa. Stanowiła wymowny przejaw myślenia perspektywicznego. Realizacja zaś zamierzeń odbywała się na ogół zgodnie z bieżącymi tendencjami, ale w sposób i w skali znacznie zróżnicowanej. Pozwala to ocenić stopień zgodności między zamiarami a ich wynikami, walorami i trwałością inicjatyw, skutkami i następstwami każdorazowych dokonań. Dzieje szkół poznańskich wszystkich stopni i rodzajów były przedmiotem wielu opracowań. Najstarsze z nich stanowi odpowiedni rozdział II tomu Obrazu historyczno-statystycznego miasta Poznania w dawniejszych czasach Józefa Łukaszewicza. Nowsze, to znowu rozdział tomu II Z dziejów Archidiecezji Poznańskiej Józefa Nowackiego oraz Kultury umyslowo-literackiej Poznania 1570-1595 Czesława Pilichowskiego (w maszynopisie). Obok nich należy wymienić szereg publikacji dotyczących bądź poszczególnych szkół, np. Początki Akademii Lubrańskiego w Poznaniu Karola Mazurkiewicza, bądź sylwetek luminarzy spośród pedagogów, jak Bartłomiej Wąsowski jako teoretyk i architekt Jerzego Baranowskiego, bądź też któregoś z twórców budynków szkolnych, jak Jan Catenazzi i jego dzieło w Wielkopolsce Eugeniusza Linette.

N aj nowszy obraz historii oświaty przynoszą opracowania Brygidy Kurbisówny, Jacka Wiesiołowskiego i Marii Łabędzkiej- Topolskiej w I tomie Dziejów Poznania. Autorzy prac dotyczących, organizacji, programu i grona pedagogicznego korzystali z nie najbogatszych, często fragmentarycznych, źródeł kościelnych, rzadziej świeckich. Dotkliwy brak stanowią zaginione materiały związane z Akademią Lubrańskiego. W jakim stopniu dotychczasowe opracowania ilustrują pozycję szkol

Józef Modrzejewskinictwa poznańskiego? Ogólnie można stwierdzić, że nie ukazują jego sytuacji ani na miejscu, ani w skali krajowej. Tymczasem nawet przypadkowe konfrontacje pozwalają na dość optymistyczne spostrzeżenia. Dotyczą one m.in. stosunkowo wczesnych metryk niektórych szkół ,-katedralnej, Lubrańskiego i jezuickiej, pionierskiej roli niektórych profesorów - np. Krzysztofa Hegendorfera czy Józefa Rogalińskiego, kształtowania światopoglądu wielu pisarzy znanych później z działalno, ści w kraju, np. Jana Sniadeckiego i Stanisława Staszica. W licznych publikacjach podkreśla się, niekiedy przesadnie, wpływ i pomoc udzielaną szkołom poznańskim przez Akademię Krakowską. Niewiele zaś wspomina się o szerokim udziale Wielkopolan w gremiach , profesorskich tamtej uczelni - od Wojciecha z Brudzewa do Jana Sniadeckiego, o dobrowolnych świadczeniach - jak np. przekazanie bogatego księgozbioru Benedykta z Koźmina Bibliotece Jagiellońskiej w XVI w.,ł o kilkakrotnym przeciwstawianiu się Akademii próbom statusu uczelni wyższej jednej z miejscowych szkół.

Najliczniejszymi instytucjami oświatowymi były szkoły parafialne.

Przyjmuje się, że należały one jednocześnie do naj dawniej szych, że spełniały zadania nie tylko ośrodków edukacyjnych, ale także praktyczne w obsłudze kościołów. Chodziło głównie o wykonywanie śpiewów liturgicznych przez żaków. Te ogólne założenia mają jednak w przypadku miast polskich nieliczne i fragmentaryczne potwierdzenia. Nie brak także i pewnych wątpliwości. U stawa synodu łęczyckiego z 1257 r., odbywającego się pod przewodnictwem arcybiskupa Pełki i w obecności sześciu biskupów, wezwała proboszczów do' zakładania szkół "dla dobra swoich kościołów i chwały Bożej". Czyżby ich przedtem nie było? Można przypuszczać, że istniały wcześniej, ale nie były zbyt liczne. Widocznie ówczesna sytuacja wymagała rozbudowania ich sieci oraz większej troski o ich funkcjonowanie. Był to przecież czas lokacji miast i dużego napływu kolonistów, zwłaszcza niemieckich. Wykazywali oni dużą ekspansywność, również w organizowaniu placówek oświatowych, ale z własnym językiem wykładowym. Przypuszczenia te zdaje się potwierdzać inna uchwała synodu, zobowiązująca proboszczów, aby na kierowników tych ośrodków nie wybierali Niemców, o ile nie znają języka polskiego. Czy z tych, czy może z innych powodów propozycja założenia szkol H. i S. Kozakiewiczowi e: Renesans. Warszawa 1976, s. 169ły przy fundowanym w 1263 r. kościele św. Marii Magdaleny spotkała się z odmową biskupa poznańskiego Bogufała 2 . Decyzję tę podjął dopiero czterdzieści lat później biskup Andrzej Zaremba. W jego piśmie skierowanym do władz miejskich Poznania czytamy m.in. "Wolno im mieć także szkołę i rektora szkoły, którego biskup i kapituła mianować powinny: tak mianowany uczyć ma dzieci na Donacie i Katonie. Przeczytawszy tych, wolno będzie chłopcom, którzy zechcą, do szkoły wyższej katedralnej, albo gdzie indziej uczęszczać". Tak więc z początku XIII w. pochodzi pierwsza informacja o istnieniu placówki oświatowej stopnia podstawowego w Poznaniu, i to właśnie w świeżo lokowanym mieście na lewym brzegu Warty. A co z innymi, przy wcześniej powstałych świątyniach? Notatki z akt kościelnych, cytowane przez autorów współczesnych, mają charakter również incydentalny i sporadyczny, a przede wszystkim są znacznie późniejsze. Dowiadujemy się, że szkoły istniały w 1457 r. przy kościołach Sw. Barbary na Chwaliszewie i Sw. Małgorzaty na Sródce, gdyż wtedy wyznaczono wynagrodzenie dla łaziebnika, aby pozwolił żakom na cotygodniowe kąpiele 3 . Wiemy, że była w 1482 r. przy kościele Sw. Marcina, ponieważ wówczas oddano do użytku nowy budynek. Lakoniczne wzmianki wspominają o takich ośrodkach przy kościołach Sw. Wojciecha (1509), Sw. Mikołaja na Zagórzu (1530), Sw. Jana na Komandorii (1615)". W tym ostatnim przypadku w związku z legatem mieszczanina Mikołaja Bździugi ze Sródki.

Szkoła parafialna przy Sw. Marii Magdalenie, zwana później miejską lub farną, ma nie tylko najstarszą znaną metrykę, ale także najszerszą dokumentację w aktach kościelnych. Z przywileju biskupa Zaremby wynikają jej status, podstawy programu nauczania i miejsce w układzie hierarchicznym szkolnictwa średniowiecznego w Poznaniu. Ze związków z macierzystą świątynią można wyznaczyć też w przybliżeniu jej usytuowanie. Ten fakt odnosi się zresztą także do innych placówek. W szkole parafialnej uczył zwykle proboszcz, mając do pomocy nauczyciela, którym był kantor. W XV lub XVI w. rektor był już mianowany przez władze miejskie, a proboszcz tylko potwierdzał jego wybór. Miał bezpłatne mieszkanie w szkole, otrzymywał stałe świadczenia i deputat opałowy od magistratu, opłaty od rodziców żaków, przysługiwał mu udział w ofiarach kościelnych, prezenty itp. Jednym z bliżej znanych rektorów był Mikołaj Lantman, wymieniany już w 1404 r., innym Paweł z Brzezin, zwolennik reformacji (1549), jeszcze innym - Pa

2 Kronika Wielkopolska. Warszawa 1965, s. 276.

8 J. Łuk a s z e w i c z : Obraz historyczno-statystyczny miasta Poznania w dawniejsZfch czasach. T. II. Poznań 1838, s. 33. J. N o w a c ki: Dzieje Archidiecezji Poznańskiej. T. I: Kościół Katedralny w Poznaniu. Poznań 1959, s. 667.

Józef Modrzejewski

weł z Rawy, doktor filozofii i nauk wyzwolonych (1545). Zaczęto wówczas wymagać, by wszyscy wykładowcy mieli odbyte wyższe studia. Mieszczanie, poza doraźnymi zapisami na utrzymanie i potrzeby szkół, byli też założycielami wcale poważnych fundacji. Trzeba tu wymienić przede wszystkim Gertrudę Peszlową, która w 1456 r. wzniosła własnym sumptem szpital-przytułek dla młodzieży szkolnej. Stanął on przy kościele Sw. Gertrudy, niedaleko Ciemnej Bramki. W XV w. podniósł się poziom nauki w szkołach parafialnych. Stało się to za przyczyną powstania uniwersytetów, najpierw w Pradze, a potem w Krakowie i miastach niemieckich, dokąd wybierali się po nauki także Wielkopolanie. Do szkoły przy Sw. Marii Magdalenie uczęszczał m. in. syn poznańskiego burmistrza Tomasz Bederman. Studiował on później z powodzeniem w Lipsku i Krakowie, tam też wykładał przez trzy lata. Po ukończeniu studiów teologicznych, wrócił do macierzystej uczelni jako kantor, krótko potem został powołany najpierw na profesora, a następnie na rektora Kolegium Lubrańskiego. Gdzie odbywała się nauka? Lekcje śpiewu liturgicznego prowadzono zapewne w kościele Sw.

Marii Magdaleny - w końcu XIV w. wielkim, trój nawowym gmachu z jedną wieżą, zlokalizowanym na dzisiejszym pi. Kolegiackim, natomiast zajęcia z gramatyki, języka łacińskiego i arytmetyki odbywały się w oddzielnym budynku. Stał on, jak można wnosić z informacji z końca XVI w., niedaleko kościoła, mniej więcej w środkowej części obecnego Urzędu Miejskiego. Musiał być w miarę wygodny i utrzymany w nie najgorszym stanie, skoro miasto oddało go w 1572 r. jezuitom na ich pierwsze gimnazjum, w Poznaniu. Kolejną udokumentowaną szerzej siedzibą szkoły parafialnej Sw.

Marii Magdaleny stał się nowy budynek, postawiony między dawnym a tzw. Ciemną Bramką. Wzniesiono go za 1091 florenów na przełomie lat 1579/1580. Przetrwał prawie 300 lat; rozebrano go dopiero w związku z rozbudową gmachu urzędu regencji przed 1871 r. Z tego i nieco wcześniejszego czasu pochodzą jego dokładne ryciny - od frontu i zaplecza. Był to wąski, trzyosiowy i trzykondygnacyjny budynek, z wysokim, ceramicznym dachem, z wystawką, nawiązujący do typu ówczesnych kamienic patrycjatu ze Starego Rynku. Na elewacji tylnej, między drugą kondygnacją a dachem, można zaobserwować pilastry. O układzie wnętrz informują lustracja z 1700 r. i opis MarcelIego Mottego w Przechadzkach po mieście. Z pierwszej dowiadujemy się, że na parterze z ciemnej, brukowanej sieni wchodziło się do dużej izby (po lewej), gdzie uczyły się małe dzieci. Na piętrze znajdowały się (od tyłu) druga, większa izba i dwie mniejsze, na drugim piętrze znów - jedna

73»

większa i trzy nInIeJsze. Mott y wspomina zaś o dwóch izbach lekcyjnych na parterze, gdzie uczyły się dziewczęta i chłopcy, oraz o kilku niezbyt wygodnie usytuowanych pokojach zajmowanych przez lokatorów. Widocznie wnętrza były przebudowane. Projektant i budowniczy szkoły miejskiej jest nieznany. Trudno dziwić się, że także budowniczowie innych, niewątpliwie mniejszych i skromniejszych placówek parafialnych pozostają anonimowi. Można przypuszczać, że wszyscy wywodzili się z kręgu muratorów cechowych. Nieco jaśniejsza jest sprawa patronów i opiekunów. Do czasu synodu poznańskiego z 1738 r. ciężar budowy i utrzymania budynków spoczywał przede wszystkim na duchowieństwie. Pomagali zamożniejsi mieszczanie. Np. w 1705 r. fundatorem szkoły przy kościele Sw. Małgorzaty na Sródce był Augustyn Rajewicz Mrugas, który zapisał na ten cel swój dom na Sródce. O kształcenie swych dzieci w języku niemieckim zabiegali mieszczanie pochodzenia niemieckiego. Kiedy ograniczono zajęcia w tym języku w szkole miejskiej, podjęli zabiegi o utworzenie własnej placówki poza murami miasta. Biskup Andrzej Szołdrski pozwolił na utworzenie takiej szkoły przy kościele św. Anny w rejonie Rynku Bernardyńskiego w 1963 r. Nabyto wówczas plac, wystawiono na nim dom i zaczęto uczyć w nim po polsku i niemiecku pisania i czytania oraz arytmetyki i muzyki. Ta placówka przetrwała jednak tylko kilkanaście lat. Mniej więcej w tym samym miejscu powstał 200 lat później gmach Gimnazjum Marii Magdaleny. Krótkie były też okresy funkcjonowania szkół innowierców. Umieszczano je w domach prywatnych (np. w kamienicy Ridtów przy Starym Rynku 52), bądź w szlacheckich dworach podmiejskich (np. Ostrorogów , na Wzgórzu Sw. Wojciecha, w miejscu dzisiejszego klasztoru Karmelitów). Prowadzili je Bracia Czescy (od 1533 r.) i luteranie (najpierw w 1567 r. u Ridta, potem ocT 1592 r. na wymienionym Wzgórzu). N ajwybitniejszym innowierczym pedagogiem był Jakub Schwenk z Opola. Podmiejskie dwory ze zborami i szkołami były kilkakrotnie atakowane przez pospólstwo i uczniów Kolegium Jezuickiego. Były to zapewne obiekty drewniane lub częściowo murowane, stąd uległy wkrótce całkowitemu zniszczeniu (1616). Trudno ocenić - z braku konkretniej szych przekazów - jaka była działalność szkół parafialnych: kto, czego i jak uczył. W pierwszej połowie XVIII w. zaczęto radzić nad wprowadzeniem pewnych zmian. N a synodzie poznańskim z 1738 r. domagano się, by na nauczycieli przyjmować tylko kandydatów ze stopniami akademickimi. Postulowano, by obowiązek budowy i utrzymania obiektów szkolnych oraz opłacania nauczycieli przejęła kasa magistracka. Krokiem naprzód

Józef Modrzejewski

Widok na Ostrów Tumski z widoczną Akademią Lubrańskiego. Reprodukcja z dzieła Civitates orbis terrarum (1617) ·była uchwała sejmowa z 1768 r. przyznająca prawo do otwierania szkół innowierczych. Luteranie mogli bez przeszkód rozpocząć budowę szkoły przy Grobli (1789). Zasadniczą metamorfozę przyniosło powołanie Komisji Edukacji Narodowej i objęcie przez nią opieki i kontroli także nad szkołami najniższego szczebla. Nową siedzibę otrzymała wtedy tylko szkoła innowiercza. Zaprojektował ją Antoni Hoene. Był to budynek z podwójnymi klasami dla chłopców i dziewcząt na parterze, z mieszkaniami dla pastora i kantora na piętrze, zbliżony architektonicznie do kościoła w sąsiedztwie. Przebudowywano go kilkakrotnie w XIX i XX stuleciu.

II

Wiele faktów przemawia za wyjątkowo wczesnym powstaniem szkoły katedralnej. Tutaj bowiem wzniesiono pierwszą katedrę w Polsce.

Podczas wykopalisk na Ostrowie Tumskim odkryto unikalne pióro żelazne do pisania na pergaminie z XI w. oraz siedem rylców żelaznych i brązowych do kreślenia na tabliczkach woskowych - datowanych na wieki XI-XIV 5 . Ale brakuje danych w dokumentach i kronikach. Gall Anonim wspomina wiele razy o szkołach, na ogół jednak bez wskazania ich miejsca. Wyjątkiem jest Gniezno. Kronikarz stwierdza, że nauki pobierali tam dwaj późniejsi święci - Stanisław ze Szczepanowa i Otton z Bambergu. Znaczenie placówki na Wzgórzu Lecha podkreślił też książę Przemysław I, który w edykcie z 1243 r. zobowiązał się utrzymywać tam kilku ubogich scholarów. Z uczelnią poznańską ma związek wzmianka z 1218 r. o scholastyku imieniem Bogufał. Pół wieku później (1263) pojawił się dokument, który zobowiązał mieszkańców nowo powstałego grodu do posyłania dzieci do szkoły na Ostrowie Tumskim. Szkoły katedralne były potrzebne dla kształcenia kleru i urzędników kancelarii książęcej, co z naciskiem podkreślano na soborach laterańskich w latach 1179 i 1215. Ranga i poziom tych ośrodków były zróżnicowane. Obok placówek naukowych, z których wyrosły potem uniwersytety, jak w Chartres, Paryżu, Oxfordzie czy Cambridge, istniało wiele przeciętnych a nawet słabych. Jak na tym tle sklasyfikować szkołę poznańską? Dość wyraźnie jawi się jej obraz dopiero w XV stuleciu. Mówi się wtedy często o dość ambitnym programie nauczania, który obejmował m.in. czytanie trudniejszych dzieł łacińskich - Wergiliuszą, Horacego i Owidiusza. Rękopis Metamorfoz z tego czasu znalazł się.później w zbiorach Biblioteki Raczyńskich. Zachowały się informacje o pielęgnowaniu śpiewu liturgicznego - scholarzy brali udział w wykonywaniu sławnych chorałów gregoriańskich \ Uczelnią rządził rektor, któremu pomagał kantor, a wspierali ich bakałarze. Od dwóch pierwszych wymagano kompletnych studiów, wyróżniających się wysyłano na dalszą naukę (np. Tomasza Bedermana). Popierano też kontynuujących edukację scholarów: "Każdemu uczącemu się na Akademii w Krakowie dać po sześć, uczącemu się we Włoszech po osiem grzywien" (pismo z 1449 r.)7. Uczniów przyjmowano do szkoły od dwunastego roku życia. Rektor otrzymywał świadczenia w walucie i naturaliach, miał też udziały w różnych profitach. W 1449 r. Kapituła przeznaczyła dla niego aż sześć grzywien, dlatego m.in., że przyodziewał i żywił czterech schos J. Żak: Z dziejów znajomości pisma w Polsce. "Slavia Antiqua", Poznań r. 1956. 6 J. Nowacki: Dzieje Archidiecezji..., s. 673-676.

7 T .

amze.

Józef Modrzejewskilarów. Także i ci ostatni dostawali dodatkowe przydziały w naturze, np. w 1467 r. po miarce mąki tygodniowo. Przedmiotem osobnej troski władz kościelnych były budynki szkolne.

O pierwotnym usytuowaniu siedziby szkoły katedralnej można wnioskować na podstawie znalezisk archeologicznych (tam, gdzie odkryto przyrządy do pisania). Są to rejony placu katedralnego (wieki XI -XIII) i dzisiejszej ul. Mieszka I (wieki XIII-XIV). Konkretny przekaz z początków XV w. lokuje budynek szkolny na nie zabudowanym dziś placyku przed wejściem do kościoła Najświętszej Marii Panny. Obok niego istniał dom dla rektora oraz wcześniej założone hospicjum, spełniające funkcję szpitala i jadalni. Budynki przechodziły różne koleje losu. W 1454 r. wybuchł pożar w szkole; podjęto budowę nowej. Siedem lat później remontowano główną siedzibę szkoły i dom rektora. Podobnie działo się pod koniec XV w. W początkach następnego wieku, w związku z budową muru okalającego Ostrów Tumski, obiekt szkolny został rozebrany. Około 1516 r. powstał nowy gmach szkoły u wylotu dzisiejszej ul. Lubrańskiego (za ogrodem Kurii, przy ul. Dziekańskiej pod nrem 18). W 1584 r. szkołę przeniesiono do Kolegium Lubrańskiego, następnie do kurii kanonicznej Stanisława Grabi, naprzeciw pałacu biskupiego (przy Bramie Cybińskiej) i na krótko do Szpitala Sw. Wawrzyńca, by na koniec zająć pomieszczenia w północnej wieży katedralnej. Wszystkie te translokacje odbywały się po utracie dawnego znaczenia uczelni, na które miało wpływ m.in. powstanie Lubranscianum. Pewne wyobrażenie o rozmiarach i układzie wewnętrznym budynku szkoły katedralnej przy ul. Dziekańskiej daje rycina z 1571 r. Był to dwukondygnacyjny budynek, na dole znajdowała się duża sala do nauki, na górze - dziesięć izdebek mieszkalnych dla scholarów i jedna większa dla nauczyciela. W tym czasie liczba uczniów miała zbliżać się do 100.

Jedna sala do nauki - to konsekwencja znacznego ograniczenia programu. Studia nauk humanistycznych, filozofii, prawa i teologii przejęło Kolegium Lubrańskiego. Natomiast ćwiczenia w śpiewie liturgicznym i polifonicznym mogły odbywać się w katedrze. Jeśli zaś chodzi o szczupłość internatu, to można tłumaczyć to faktem, że duża część scholarów mieszkała w domach rodzicielskich i na stancjach prywatnych. Szkoła katedralna przeżyła swój rozkwit w okresie późnego średniowiecza, kryzys jej zaczął się w dobie odrodzenia. Funkcję kształcenia kleru przejęło wtedy Seminarium Duchowne. Do zakładania takich placówek zobowiązał biskupów dekret soboru trydenckiego. W Poznaniu od samego początku pojawiły się w związku z tym problemy, głównie

Widok na Akademię Lubrańskiego ok. 1798 r., według gwaszu Karola Albertiego

organizacyjne. Najpierw chciano połączyć Seminarium z Kolegium Lubrańskiego, potem (od 1576 r.) oddano je pod zarząd Kolegium Jezuickiego (do 1614 r.). Seminarzyści odbywali więc studia humanistyczne, filozoficzne i teologiczne w siedzibie zakonu. Natomiast na bursę dla nich wynajęto dom przy ul. Butelskiej (dziś Wodna)8. Ale na tym nie skończyły się translokacje szkoły. Kolejnymi etapami przenosin były Kolegium Lubrańskiego i szkoła katedralna (przy ul. Dziekańskiej). Wędrówki przerwał najazd szwedzki. Naukę wznowiono dopiero w 1676 r. Zarząd nad uczelnią sprawował rektor Lubransćianum, a wykładali w niej dwaj nauczyciele. Obowiązek przysłania obu pedagogów nałożono na Akademię Krakowską.

, J . Łuk a s z e w i c z : Obraz historyczno-statystyczny. .., s. 15.

Józef Modrzejewski

Taka sytuacja trwała do 1780 r. Seminarzyści uczęszczali na naukę do Kolegium, mieszkali zaś w osobnym budynku pod nadzorem prefekta. Po likwidacji Lubranscianum przez Komisję Edukacji Narodowej i przeniesieniu uczniów do budynków po jezuickich, powstało nowe Seminarium jako szkoła ściśle kościelna, pod zarządem sprowadzonych z Warszawy księży misjonarzy. Zajęło ono wtedy cały gmach dla swych potrzeb. Wśród uczniów Seminarium na czoło wysunął się Stanisław Staszic.

Przebywał tu przez wiele lat, jeszcze przed reorganizacją (1779). Podczas studiów zetknął się z jansenizmem - ruchem religijno-społecznym, powstałym w XVII w. we Francji. Tu też poznał dzieła Jana Racińe'a, zwolennika tego ruchu. Jako młodzieniec przetłumaczył jego poemat o religii. W Kolegium zetknął się też z wprowadzoną tu zamiast scholastyki filozofią eklektyczną. Tę nowatorską edukację uzupełniał zapewne na wykładach Józefa Rogalińskiego lub pod jego wpływem. Dotyczyły one fizyki eksperymentalnej. Kiedy, jako dwudziestoczteroletni absolwent Seminarium Duchownego i nominalny kanclerz kolegiaty szamotulskiej zastanawiał się nad wyborem dalszej drogi życiowej, miał więc podstawy, by zdecydować się na inny, nie związany z celem uczelni kierunek. Odwiedził następnie uniwersytety w Lipsku i Getyndze oraz przez dwa lata studiował w Paryżu fizykę i historię naturalną.

III

Idea powołania w Poznaniu w początkach XVI w. szkoły średniej z ambicjami akademickimi do dziś wzbudza kontrowersyjne sądy. Wyprzedzała ona bowiem o dwadzieścia lat gimnazja protestanckie, zakładane w różnych miastach Europy, o trzydzieści lat placówki w Toruniu i Gdańsku, i o ponad pół wieku Gimnazjum akademickie Sw. Anny w Krakowie. Za inicjatora i twórcę tej placówki uważa się biskupa Jana Lubrańskiego. Nosiła też jego imię do końca swego istnienia, przy czym ten fakt podkreśla się z szacunkiem i dumą. Był to zwolennik humanizmu, wykształcony w Krakowie, Bolonii i Rzymie, obracający się przez dłuższy czas w kręgu włoskiej elity intelektualnej, uczestnik kilku poselstw Zygmunta Starego za granicą.

Na dworze biskupa na Ostrowie Tumskim bawili w owym czasie wybitni później przedstawiciele nowej epoki: Piotr Tomicki - podkanclerzy koronny, inicjator wielkiego zbioru praw zwanego Acta Tomiciana; Andrzej Krzycki - jego siostrzeniec, poeta polsko-łaciński, autor pierw

79,szych erotyków, licznych pieśni i ostrych satyr; Mikołaj Kotowicz prawnik, poeta, autor Zbioru Prawa Polskiego; Jakub Wedelicki prawnik związany z humanizmem włoskim. Można przypuszczać, że brali oni udział w dyskusjach na temat założeń programowych przyszłej szkoły. Realizacja koncepcji "gymnazium akademicum" zamyka bowiem cykl wcześniejszych przedsięwzięć Jana Lubrańskiego. Poprzedziły ją dość poważne prace w katedrze (m.in. budowa trzech nowych wież wschodnich) i w pałacu biskupim, budowa pierścienia murów obronnych, zakładanie kanalizacji i wodociągów. Wyprzedziło ją także - rzecz znamienna - wzniesienie dwóch nowych obiektów nawiązujących charakterem do średniowiecza - psałterii i szkoły katedralnej. Dopiero na 1518 r. przypada data wystawienia przywileju Zygmunta I Starego, w którym król przyznawał biskupowi uposażenie dla "gymnazium". Rok po wystawieniu przywileju Lubrański rozpoczął budowę gmachu szkolnego, która - ze względu na rozmiary i nietypowość - musiała potrwać dość długo. Jednocześnie powrócił do Poznania - za namową biskupa - znany już w kraju Tomasz Bederman. Razem z Janem ze Stobnicy mieli stworzyć zalążek grona pedagogicznego.

Ale już w maju 1520 r. Lubrański nagle zmarł. W tej sytuacji wiele zależało od kontynuatorów jego dzieła: Piotra Tomickiego, który otrzymał tutejsze biskupstwo oraz Andrzeja Krzyckiego, zajmującego niższe stanowiska kościelne. Tomicki koncentrował uwagę przede wszystkim na budowie gmachu, przekazując na ten cel środki ze szkatuły Lubrańskiego i, własnej. Dzięki temu wystawiono w latach 1521 - 1522 wschodnią, frontową partię gmachu i zapoczątkowano roboty przy trzech pozostałych. Ostatni etap budowy przypadł w udziale biskupowi Janowi LataIskiemu, na którego dworze inaugurował swą literacką działalność Andrzej Krzycki. W 1527 r. pokrywano dachy gmachu, prowadzono roboty wykończeniowe (m.in. tynkowanie). Przynajmniej część budowli była już wówczas zamieszkała. Z pierwotnego stanu szkoły Lubrańskiego zachował się zarys murów zewnętrznych w kształcie czworoboku, wydłużonego nieco na osi wschód-zachód. W skrzydłach pozostały znaczne partie ścian z cegły gotyckiej, dochodzące do dachu ponad trzecią kondygnacją. Utrzymały się też kontury niedużego dziedzińca wewnętrznego. Obraz ten można by uzupełnić szczegółami z wizji dokonanej w 1571 r. Jest tam mowa o zarysowanym szczycie i filarach. Poza tym wspomina się o sześciu izbach, z których dwie są. większe i służą profesorom i celom ogólnym, oraz wielu niedużych na różnych poziomach, wykorzystywanych przez uczniów. Do tego wypada dodać sugestie współczesnych badaczy, którzy mieli okazję przypatrzeć się odsłoniętym po uszkodzeniach wojennych

Józef Modrzejewskireliktom. Sugerują oni m.in. istnienie dwóch podwójnych szczytów - nad głównym wejściem i skrzydłem nad W artą 9. Mimo szczupłości przekazów, kreślą one nam WIZJę okazałego gmachu, przewyższającego znacznie jednoczłonowe budynki psałterii i szkoły .katedralnej, przy czym ta ostatnia ustępowała jeszcze wysokością. Owo pierwotne Lubranscianum można by raczej porównywać z krakowskim Collegium Maius. Obie budowle łączą: zarys o prostokątnym kształcie, obecność dziedzińca z arkadami wspartymi na kolumnach, istnienie późnogotyckich szczytów, choć w innym położeniu. Krakowska uczelnia powstała jednak w ciągu XV w. z połączenia kamieniczek mieszczańskich, ale ostateczny kształt przybrała w pierwszej połowie następnego stulecia. Budowla poznańska została wzniesiona od podstaw przez nieznanego architekta. Z tą samą konsekwencją, jaką obserwowano przy budowie gmachu, następcy Lubrańskiego zabiegali o pozyskanie wybitnych wykładowców. O ile było wtedy łatwiej o teologów i prawników, o tyle niemały problem stanowili humaniści. LataIski nie ustawał jednak w zabiegach, szukając kandydatów przede wszystkim za granicą. Najpierw sprowadził z Lipska Antoniego Schwartza (Niger), który wydał tu De tristibus Owidiusza i tłumaczenie mowy Demostenesa o pokoju. Potem zaprosił profesora i rektora uniwersytetu Lipskiego Krzysztofa Hegendorfera, który działał w Poznaniu z przerwą w latach 1529 - 1535, czyli do wyjazdu protektora do Krakowa. Hegendorfer był znakomitym humanistą, interesował się zwłaszcza greką, sympatyzował wyraźnie z Marcinem Lutrem i Filipem Melanchtonem. W Poznaniu, jako profesor sztuk wyzwolonych, opracował program studiów humanistycznych i wydał kilka podręczników, m. in. epistolografii i sztuki rymowania. Wśród jego uczniów znaleźli się wtedy: Klemens Janicki - syn chłopa, później sławny poeta polsko-łaciński; Andrzej Górka - magnat, potem gorący zwolennik reformacji i Józef Struś - mieszczanin, profesor w Padwie i głośny lekarz. W tym czasie (1532), podczas którychś odwiedzin Akademii Lubrańskiego, Andrzej Krzycki odkrył talent Janickiego i zabrał go na swój dwór.

Pomyślnie rozwijające się studia humanistyczne natrafiły na niespodziewaną przeszkodę. Była nią działalność jednego z byłych profesorów prawa Grzegorza (Snopka) z Szamotuł. Występował on przeciw zwolennikowi reformacji Hegendorferowi, który opuścił Poznań krótko po wyjeździe swego mecenasa LataIskiego. Jeszcze raz - już zbrojnie - próbowali wprowadzić go do uczelni Górkowie, ale sam Hegendorfer - zniechęcony wystąpieniami Grzegorza z Szamotuł - zrezygnował z ka

· R. L i n e 11 e: Dawna Akademia Lubrańskiego w Poznaniu - dokumentacja «odbudowy. Poznań 1975, s. I - XIII (maszynopis).

tedry. Zacietrzewienie Grzegorza było tak wielkie, że sprowokował spalenie dzieł Hegendorfera w Gnieźnie. Jeszcze kilkanaście lat trwała świetność uczelni poznańskiej. Wśród grona profesorskiego znajdowali się nie tylko cudzoziemcy, jak Francuz Antoni Gallus czy Niemiec Jan Lamchoniusz, ale i Polacy - Jan z Koźmina (grecysta) oraz Stefan Mikan z Poznania. Niektórzy z nich otrzymali stypendia na dalsze studia we Włoszech. Wydarzenia z 1535 r. nie pozostały bez wpływu na atmosferę uczelni.

Dochodziło do zatargów między profesorami a uczniami (nawet zbrojnych), pojawiła się satyra na Kapitułę Uak się potem okazało, pióra Klemensa Janickiego), zdarzały się napady młodzieży na Żydów.

Akademia, założona i rozwijana przez kilku humanistów z kręgu Lubrańskiego, doznała wielu uszczerbków. Machinacje finansowe biskupa Benedykta Izdbieńskiego podważyły jej podstawy materialne. Nie pomagały starania o restytucje strat, podejmowane przez Kapitułę. Fakt ten obniżył pozycję i znaczenie uczelni. Dopiero biskup Andrzej Czarn, kowski doprowadził do ożywienia Akademii. Sciągnął znanego pisarza i pedagoga Benedykta Herbesta, oddając mu stanowisko wykładowcy prawa. Razem z Benedyktem przybyli jego bracia Jan i Stanisław oraz Grzegorz z Sambora.

Okres ożywienia zakończył się definitywnie w 1571 f., kiedy to odeszli ci czterej wykładowcy. Ponadto lustracja budynku wykazała wówczas podmycie filarów, zarysowanie szczytów i potrzebę remontu wielu izb. Pojawili się poważni konkurenci - jezuici, z planami założenia nowej, własnej szkoły. Akademia utraciła poparcie biskupa Adama Konarskiego, który pozbawił ją części funduszów na rzecz przyszłej rywalki. Z murów uczelni na Ostrowie wyszło w tym trudnym okresie sporo wybitnych postaci, głównie pochodzenia mieszczańskiego. Była to m. in. cała plejada lekarzy - poza Strusiem - Stefan Mikan, Piotr z Poznania (lekarz Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta), Kasper Gośki (siedmiokrotny burmistrz Poznania), Jan Chrościejewski (autor pionierskiego dzieła o pediatrii) i Jakub Grodzicki. Wymienia się też znanych wówczas uczonych Jakuba Brzeźnickiego i Piotra Lilię. Ten ostatni po studiach we Włoszech i kilkuletnim piastowaniu funkcji w Akademii Krakowskiej, wrócił w 1582 r. do Poznania i objął zarząd swej macierzystej uczelni. Z tego czasu mamy informacje o poważniejszym remoncie gmachu. Kilkanaście lat później naprawiano okna, piece i dach. Trudno przesądzać, czy już wówczas, czy jeszcze później zlikwidowano filary w dziedzińcu. W każdym razie dawne arkady zastąpione zostały drewnianymi gankami na obydwu piętrach, przy czym belki wpuszczono w mury.

6 Kronika m. Poznania 2/90

Józef Modrzejewski

Koniec XVI w. przynosi w Krakowie rozgrywki między Uniwersytetem a jezuitami o prym w edukacji młodzieży. Wszechnica królewska usiłuje nie wpuścić rywali do miasta, przeprowadza u siebie pewne reformy, zakłada Gimnazjum Sw. Anny. Ale po kilku latach ekspansywny zakon przełamuje opory, przy wyraźnym poparciu części profesorów i uczniów nowej placówki, którzy przechodzą na ich stronę. Gimnazjum ratuje fundacja Bartłomieja Nowodworskiego.

Echa tych rozgrywek odbijały się w Poznaniu. Tu pozycja jezuitów była ugruntowana, ale nie brakowało zwolenników reanimacji Lubranscianum. Pierwszym z nich był Jan Rozdrażewski, ksiądz, który zrezygnował z sakry biskupiej, posiadacz znacznego majątku koło Nowego Miasta nad Wartą. W 1609 r. zapisał on znaczne sumy na odnowienie gmachu, na utrzymanie sześciu wykładowców i trzydziestu uczniów szlacheckich, m. in. z kręgu swej rodziny. Fundator orientował się w ówczesnej sytuacji i chcąc zapobiec ewentualnym intrygom jezuitów, postanowił związać poznańskie Kolegium z Akademią Krakowską. Podyktował też nowy program uczelni, który miał składać się z pięciu przedmiotów - gramatyki, retoryki, matematyki, filozofii i prawa - ze ścisłym sprecyzowaniem wszelkich szczegółów. Określił wysokość wynagrodzeń grona pedagogicznego, kosztów administracyjnych itp. Warunki te Kapituła w zasadzie przyjęła. Zachowała sobie prawo opieki i nadzoru nad uczelnią. Odpadły jej kłopoty z osobnym studium seminaryjnym oraz studiami teologicznymi i humanistycznymi szkoły katedralnej (mieściły się one dotąd w Lubranscianum). Godziła się, choć z pewnymi zastrzeżeniami, z zasadą, że w sprawach nauki decydować mieli rektor i wykładowcy przysłani do Poznania i podporządkowani Akademii Krakowskiej.

Nie było to czynnikiem sprzyjającym dla tendencji nowatorskich i wzrostu poziomu samej szkoły. Od początków XVII w. obserwowano stopniowy spadek świetności uczelni jagiellońskiej. Niewielu spośród przybyszów wyrastało więc ponad przeciętność. W rywalizacji ze szkołą jezuicką Kolegium zyskało też niewiele. Można by tutaj chyba podkreślić zorganizowanie teatru szkolnego i przeznaczenie na ten cel dużej izby na pierwszym piętrze. Kolegium - taka nazwa będzie niewątpliwie najodpowiedniejsza dla szkoły w drugim etapie istnienia - cieszyło się poparciem szlachty. W latach 1621 - 1625 znajdujemy wśród uczniów Krzysztofa i Łukasza Opalińskich. W zbiorze panegiryków" zamieszczono młodzieńcze utwory późniejszych autorów satyr, rozpraw społeczno-obyczaj owych, a nawet architektonicznych. W 1650 r. biskup Andrzej Szołdrski ufundował bursę swego imienia dla dziesięciu uczniów, głównie spośród członków rodziny i krewniaków. Powstał więc nowy, pokaźny dom z ogrodem na Zagórzug3

Także kanonik Maciej Krzycki wyznaczył w 1675 r. fundusz na utrzymanie uczniów ze swego rodu. Bywały też świadczenia dla biedniejszej młodzieży (w końcu XVIIw. alumnat Mikołaja Zalaszowskiego i in.). Kolegium miało zapewnione środki na remonty z fundacji Rozdrażewskiego, wzbogacane późniejszymi legatami i darowiznami. Nie były one jednak tak wielkie, jakie posiadali jezuici. Mimo to wystarczały na prace konserwatorskie, a nawet na przebudowę gmachu w stylu barokowym. Działo się to w połowie XVIII w., kiedy postanowiono zlikwidować szczyty późnogotyckie, obniżyć dachy, zmienić kształty okien i zastąpić drewniany ganek korytarzem zamkniętym "pruskim murem". Nad głównym wejściem powstała wystawka. Roboty były prowadzone do schyłku stulecia. Zachowały się informacje o układzie wnętrz z 1781 r. Okazuje się, że na parterze od frontu (po prawej) mieściła się duża izba, w której uczono retoryki i druga zajmowana przez klasę gramatyki. Trzecia sala o większych rozmiarach - przeznaczona na naukę poetyki - znajdowała się w skrzydle północnym. Narożnik południowo-zachodni wypełniała czwarta sala, użytkowana przez drukarnię. Na pierwszym piętrze wymienia się trzy duże pomieszczenia - środkowe to sala z kominkiem, a obok niej biblioteka i kaplica. Na drugim piętrze znajdowały się dwie kolejne duże izby, a na ostatnim - od frontu - jeszcze jedna duża i dwie małe. W tym okresie nastąpiły także dość wyraźne zmiany w programie nauki. Rektor Klemens Herka wydał podręcznik języka francuskiego, co oznaczało wprowadzenie języków nowożytnych (1752). Kiedy zjawił się ośmioletni Jan Sniadecki (1764) nie było już filozofii scholastycznej. Zastąpiła ją filozofia eklektyczna, nazywana również nowszą. Z przekazów związanych z bytnością Stanisława Staszica (1770 - 1779), który w tych murach przebywał jako uczeń Seminarium Duchownego, wiadomo, że panował tu jansenizm. Wszystko to stawiało uczelnię poznańską w rzędzie wyróżniających się w kraju. W ślad za tym rosła jej popularność. O poziomie nauki w Kolegium może też świadczyć fragment wspom, nień Jana Sniadeckiego, który porównuje je z Akademią Krakowską przed reformą: "W 1776 r. młody doktor filozofii, dwadzieścia lat mający, otworzył lekcję publiczną algebry mało co w Krakowie znanej i wystawił w końcu roku kilkudziesięciu uczniów na popis publiczny. Starzy ojcowie Akademii zbiegu się na ten widok i rozrzewnieni pożytkami uczniów ściskali nauczyciela . . . " la. O

io E. Pr yc k O W S ki: Poglądy społeczno-filozoficzne Jana Śniadeckiego. Bydgoszcz 1985, s. 19er

Józef Modrzejewski

Kolegium Lubrańskiego zostało zamknięte w 1780 r. przez Komisję Edukacji Narodowej. Uczniowie i część wykładowców przeszli do utworzonej wtedy Szkoły Wydziałowej.

IV

Istnieje sporo uproszczonych poglądów na temat przyczyn i okoliczności sprowadzenia jezuitów do Poznania. Przyjmuje się też ogólnikowe, czasem nawet kontrowersyjne koncepcje związane z genezą ich szkół i programów. Są to w pewnej mierze echa dawnych sporów, animozji i konfliktów, jakie pozostawiła po sobie działalność Towarzystwa Jezusowego. Za czołowego protektora jezuitów uważa się biskupa Adama Konarskiego. Istotnie zabiegał on o przyjazd zakonu do Poznania, a 26 grudnia 1570 r. doprowadził do założenia fundacji. Proponował budowę szkoły jezuickiej przy katedrze, mieszkań dla zakonników na przedmieściu, a do nabożeństw przydzielił im kościół Najświętszej Marii Panny. Ale już cztery dni później swą opiekę prawną nad przyszłym Kolegium zaproponowały władze miejskie. Oferowały też przybyszom hospicja Sw. Gertrudy i Sw. Stanisława, kościół pod tym wezwaniem w sąsiedztwie, dotychczasową szkołę parafialną oraz plac do budowy nowych obiektów. Wszystko w niewielkim rejonie w pobliżu Ciemnej Bramki. Magistrat zobowiązał się nadto postawić własnym kosztem i przy udziale architekta miejskiego nowe domy dla wyprowadzonych księży i mieszkańców hospicjów. Delegacja zgromadzenia, z ks. Jakubem Wujkiem z Wągrowca, przyjęła koncepcję władz miejskich. W połowie następnego roku niezdecydowana poprzednio Kapituła wyraziła zgodę na założenie Kolegium, a komisja miejska przekazała hospicjum Sw. Gertrudy i drugie przyległe na mieszkania dla zakonników. Architekt Jan di Quadro rozpoczął natomiast budowę domu dla księży misjonarzy przy dzisiejszym pi. Kolegiackim (ten jednopiętrowy budynek stał do 1871 r.). Następnie ruszyły roboty przy wznoszeniu gmachu szkoły jezuickiej obok szkoły parafialnej. Projekt jej był też zapewne dziełem mistrza z Lugano. Budynek został oddany do użytku we wrześniu 1573 r. Był to obiekt dwukondygnacyjny. Na dole mieścił cztery sale szkolne, na górze siedem wspólnych izb sypialnych, w tym jedną większą, ponadto dużą salę i bibliotekę. Ten nie znany dziś z wyglądu budynek przetrwał ponad 100 lat. Razem z innymi pochodzącymi z darowizny, a które przeszły niewątpliwie zabiegi adaptacyjne, stworzył nie mały jak na ówczesne stosunki kompleks. Nie zadowoliło to jednak zakonu, a póź

nleJsze zabiegi o Jego poszerzenie stały się przedmiotem zatargów z magistratem. O ile zrozumiała jest idea sprowadzenia jezuitów w okresie wzrastającej fali reformacji oraz aprobata dla niej ze strony duchowieństwa i części szlachty, o tyle trudno pojąć intencje i skwapliwość we wprowadzaniu jej w czyn ze strony władz miejskich. Musiały się one liczyć ze znaczną i bogatą rzeszą mieszczaństwa wyznającego protestantyzm. Czy chodziło więc tylko o sprawy religijne? Wiele faktów wskazuje, że w ślad za reformacją postępowała penetracja niemiecka - zwłaszcza lansowanie języka l!. Wzmagał się exodus młodzieży do uniwersytetów za Odrą, a stamtąd przybywało coraz więcej duchowieństwa. Nie mogło to pozostawać obojętne dla masy mniej zamożnego mieszczaństwa, które zresztą stanowiło większość ludności Poznania. Przyjmowało ono życzliwie wszelkie akcenty narodowe w działaniu jezuitów. Jakub Wujek pochodził z rodziny mocno manifestującej polskość (z inicjatywy jego ojca zaczęto w Wągrowcu pisać akta miejskie po polsku), sam wystąpił o prawa języka ojczystego w memoriale do generała zakonu, a przede wszystkim był autorem znakomitego tłumaczenia Biblii. W 1573 r. otwarto szkołę jezuicką w Poznaniu - na razie w jednym nowym budynku. Zapisy przeszły oczekiwania organizatorów. Pierwszy rektor - Jakub Wujek odnotował trzy lata później liczbę 349 uczniów, w tym większość synów mieszczańskich. Liczba ta niebawem wzrosła do 500. W związku z takim przepełnieniem, jezuici występowali dwukrotnie o oddanie im przyrzeczonej szkoły parafialnej. Magistrat czekał jednak na rozpoczęcie budowy nowej własnej placówki. Z chwilą podjęcia wreszcie prac, nastąpiło przekazanie obiektu (1579). Ale i ten budynek nie rozwiązał trudności lokalowych. Dwa obiekty służyły bezpośrednio szkole, pozostał jednak problem miejsc zamieszkania zakonników zatrudnionych bezpośrednio czy pośrednio w prowadzeniu zajęć oraz pomieszczeń dla celów ogólnych (pracownie, biblioteka, apteka itp.). Z pomocą przyszedł uszlachcony niedawno przedstawiciel zamożnego mieszczaństwa Stanisław Grodzicki. Przekazał on zakonowi pokaźny ogród leżący za kościołem Sw. Stanisława. Jezuici kupili potem kilka dalszych parcel, które znajdowały się za fosą i podjęli starania o zgodę władz miejskich najpierw na budowę mostku, a potem przebudowę furty w murach obronnych i - z kolei - likwidację łaźni i kanałów miejskich w sąsiedztwie. Był to więc wstęp do prac przy wznoszeniu nowego Kolegium, które rozpoczęto pod kierownictwem architekta zakonnego Jana Bernardoniego z Como.

11 M. Woj c i e c h o w s k a: Kartki Z przeszłości Poznania. Poznań 1946, s 18-19.

Józef Modrzejewski

Włoch" znany z budowy późniejszych kolegiów w Kaliszu i Nieświeżu, cieszył się uznaniem, głównie chyba z racji stosowania wczesnych form barokowych. Być może podróże nad Prosnę spowodowały przedłużenie się prac w Poznaniu, które ukończono w sierpniu 1591 r. Co było powodem tak dużej popularności szkoły jezuickiej? Niewątpliwie duży wpływ wywarł na to jej program, z radykalnymi akcentami kontrreformacyjnymi. Nie bez znaczenia było wprowadzenie nowych, spektakularnych form nauczania - dyskusji oi charakterze polemicznym na lekcjach, wielkich, ogólnych dysput. Dużą atrakcję stanowił teatr szkolny, który występował najpierw w kościołach, a potem w sali na piętrze. Jezuici prezentowali wprawdzie postawy narodowe, ale w nauce utrzymywali łacinę. Sam program był niezwykle bogaty, obejmował - według informacji Szymona Bielskiego - dwanaście przedmiotów, wykładało je tyluż nauczycieli w osobnych klasach. Przyjmowano licznie młodzież od lat dwunastu pochodzenia mieszczańskiego. Z jej kręgu pochodziło wielu luminarzy, przeważnie mówców i kaznodziei (m. in. Mateusz Bembus - następca Piotra Skargi na dworze Zygmunta III Wazy), teologów i nauczycieli dzieci magnackich (np. Kasper Hap na dworze Opalińskich), ale także teoretyków i praktyków w budownictwie (np. Stanisław Solski - kierownik budowy zespołu jezuickiego w Krakowie). Szczególnymi przywilejami cieszyła się jednak młodzież szlachecka. Dla niej utworzono Collegium Nobilium (do 1656 r.), uczono ją języków francuskiego i niemieckiego, a dodatkowo greki i hebrajskiego. Szkoła miała poziom uczelni średniej. Wcześnie jednak jezuici podjęli starania o prawo nadawania stopni naukowych - z teologii, metafizyki" fizyki, matematyki i logiki. Uzyskali je w 1611 r., ale później utracili na skutek protestów uniwersytetu krakowskiego. Próby takie powtarzali jeszcze dwukrotnie - z tym samym jednak efektem. Równolegle czyniono starania o powiększenie terenów dla doraźnych i perspektywicznych przedsięwzięć budowlanycń. Tutaj znów plany te kolidowały ze stanowiskiem władz miejskich, które były przeciwne dalszemu rozprzestrzenianiu się Zakonu i osłabieniu południowej części murów obronnych. Mimo to udało się za rektoratu Mateusza Bembusa nabyć duży plac ciągnący się w kierunku wschodnim i południowym aż po same mury (1622), a krótko potem drugi plac - za kościołem w kierunku ul. Wrocławskiej 12. Założono tam ogród botaniczny - pierwszą taką placówkę w Poznaniu 1s . W połowie XVII w. zakupiono dalsze tereny dla nowego kościoła. Wszystkie te zabiegi przerwał najazd szwedzki. 12 Z. Grot w komentarzach do Przechadzek po mieście M. Mottego. T. II.

Wa t:awa 1957 s. 533. H. Szafran: Miasto Poznań i okolica. Pomań 1959, s. 147.

Likwidację skutków najazdu przeprowadzono za czasów rektora Kaspra Drużbickiego - zresztą wychowanka szkoły u. Potem - za sprawą rektora Bartłomieja Wąsowskiego, wybitnego teoretyka i autora dzieła o architekturze - przystąpiono do realizacji wielkiego programu kompleksu nowych, dużych gmachów Kolegium oraz zaplecza gospodarczego. Nie wystarczał na ten cel szczupły teren między dzisiejszą ul. Gołębią a murami obronnymi. W obu przypadkach trzeba było przekroczyć jego ramy. Nie chciano również przed ukończeniem nowych inwestycji usuwać istniejących obiektów. W rezultacie postanowiono rozebrać i przesunąć fragment muru obronnego z jednej strony, a z drugiej wykorzystać na pół zrujnowany kwartał mieszkalny między kościołem a dawnym Pałacem Górków (zajmowały go Benedyktynki, które m. in. prowadziły szkołę dla dziewcząt). Bartłomiej Wąsowski, pochodzący z Kujaw, absolwent studiów teologicznych w Poznaniu, preceptor synów wojewody Grudzińskiego, był rzecznikiem poważnych zmian w programie nauki oraz organizatorem, a nawet projektantem planu nowego zespołu budynków. Gdy ponowne zabiegi o uzyskanie uprawnień do promowania doktorów nie przyniosły rezultatu, wystąpił jako rektor uczelni poznańskiej o zgodę na wprowadzenie studium matematyki. Generał zakonu wyraził aprobatę, ale z pewnym ograniczeniem jego zakresu. Tak rozpoczęły się wykłady z nowego przedmiotu, w którym mieściła się także architektura, prowadzone przez samego wnioskodawcę (1678). Wąsowski był dobrze przygotowany zarówno pod względem teorii, jak i poczynań praktycznych. Wraz z synami wojewody Grudzińskiego odbył długą podróż po krajach Europy środkowej i zachodniej. Owocem jej był sześćsetstronicowy diariusz, wypełniony rysunkami najważniejszych budowli, a potem dzieło o architekturze stanowiące zbiór wykładów Callitectonicorum ... (1678). Pierwszym przedsięwzięciem praktycznym rektora była przebudowa oraz zmiana wystroju i środków techniki wystawienniczej sali teatralnej w starej szkole. Było to w 1676 r. Siedem lat później położono fundamenty pod nowy budynek szkolny przy ul. Gołębiej. W pierwszym etapie powstał obiekt na rzucie podkowy, o połowę krótszy od stojącego dzisiaj, dwuipółkondygnacyjny. Projektantem miał być sam Wąsowski. Otwarcie uczelni nastąpiło w 1690 r.

Wąsowski nie doczekał tego momentu, ale jezuici kontynuowali jego plany dotyczące tak szkoły, jak i nowego kościoła i kolegium. Na projektanta zaproszono Jana, najmłodszego z Catenazzich - znanej rodziny architektów z Morbio Inferione. Najpierw zakończono budowę kościoła,t4J. Baranowski: Bartłomiej Nataniel Wąsowskijako teoretyk i architekt XVII w. Wrocław 1975, s. 22-23.

Józef Modrzejewskipóźniej położono w fosie fundamenty pod gmach kolegium, również na rzucie podkowy, ale o znacznie większych rozmiarach niż szkoła. Wreszcie zaczęto wykupywać zrujnowane kamieniczki dla poszerzenia tej ostatnIeJ. Wszystkie te poczynania wydłużały się w czasie z powodu kłopotów z posadowieniem budynków na gruncie zalewanym przez wodę, działań wojennych (wojna północna), huraganu, a nawet strajku rzemieślników. Budowę kolegium rozpoczęto w 1722 r. a zakończono po dziesięciu latach W połowie XVIII w. przedłużono skrzydło wschodnie dla apteki, drukarni i biblioteki. W głównym gmachu zamieszkało 70 księży oraz kilkunastu braci zajmujących się malarstwem, rzeźbą, stolarstwem i krawiectwem. W bibliotece znalazło się kilkanaście tysięcy tomów dzieł naukowych i literackich. Poza tym umieszczono tu później gabinety fizyki i historii oraz obserwatorium astronomiczne. Walor plastyczny budynku podnosiły arkady od strony dziedzińca, niestety później zamurowane. Około 1728 r. mógł powstać nowy projekt rozbudowy także dziedzińca arkadowego szkoły. W związku z tym przystąpiono w następnym roku do przedłużenia obu jej skrzydeł. Z niewiadomych powodów jezuici nie wykupili kolejnej kamieniczki i stąd zamiast czwartego skrzydła (od północy) mamy tylko ścianę kurtynową z wejściem ogólnym. Dziedziniec, mimo skromnych rozmiarów, sprawia monumentalne wrażenie. Porównuje się go z efektownym podwórzem Uniwersytetu Sw. Iwona w RzymIe. Znaczne zmiany, zresztą już ostatnie, w działalności szkół jezuickich łączy się z osobą ks. Józefa Rogalińskiego spod Kościana, najpierw ucznia i magistra filozofii w uczelni poznańskiej, potem wykładowcy na katedrze fizyki doświadczalnej, organizatora pracowni fizyczno-technicznej i obserwatorium astronomicznego, wreszcie popularyzatora fizyki doświadczalnej nie tylko wśród uczniów, ale i w społeczeństwie". Rogaliński studiował w latach 1759 - 1762 matematykę, fizykę i astronomię w Paryżu. Krótko potem podjął wspomnianą działalność pedagogiczną i publiczną w Poznaniu. Miał do dyspozycji nową aparaturę nauko wo-doświadczalną, zakupioną we Francji ze środków Marii Leszczyńskiej, żony króla Ludwika XV. Uzupełniał ją własnymi zakupami. Z jego inicjatywy umieszczono na wystawce od strony południowej podstawę drewnianej wieżyczki obserwacyjnej. W tym czasie popierał też modernizację samej szkoły, która otrzymała nową aulę - salę teatralną na . M pIętrze .

: E. Fryckowski. Poglgdy społeczno-filozoficzne..., s. 16-17.

W 1765 r. ukazała si w Poznaniu czterotomowa książka J. Rogalińskieg o: Doświadczenia skutkow rzeczY pod zmysły podpadających ..., w której ma

Wśród słuchaczy z innych szkół w wykładach Józefa Rogalińskiego uczestniczyli na pewno Jan Sniadecki i według wszelkiego prawdopodobieństwa - Stanisław Staszic, odbywający wtedy studia w Seminarium Duchownym w Poznaniu. Wpływ nowatorskich poglądów wykładowcy, przeprowadzonych doświadczeń i obserwacji na postawy obu luminarzy oświecenia był, jak się podkreśla, widoczny w ich późniejszej działal

, .

noscl. W 1773 r. nastąpiła kasacja zakonu jezuitów. Szkoła utrzymywała się jeszcze przez kilka lat, z ograniczonym do czterech osób gronem profesorskim i okrojonym programem (bez teologii i filozofii). Potem rozebrano wieżę obserwatorium, a bogata biblioteka i unikalny zestaw sprzętu fizycznego uległy rozproszeniu. Część tego dorobku trafiła do uniwersytetu krakowskiego. Pozostały budynek szkoły oraz kompleks kolegium - naj okazalszy w Polsce. Składają się na niego: czterokondygnacyjny gmach od strony południowej, dwa nie równe skrzydła od wschodu i zachodu, zróżnicowany pod względem wysokości zespół od północy, wysoka wieża, czterokondygnacyjny budynek wejściowy i trzy niższe. W trakcie budowy najnowszej części obiektów zlikwidowano starą szkołę i pierwsze kolegium; wyrównanie wysokości wszystkich obiektów i połączenie ich w jeden zwarty czworobok przyniesie rozbudowa przeprowadzona w niemal 100 lat później.

Wśród prekursorów idei Komisji Edukacji Narodowej wymienia się zwykle dwóch Wielkopolan: Stefana Garczyńskiego i Stanisława Leszczyńskiego. Obaj w swych dziełach: Anatomia RzeczYpospolitej Polskiej (1750) i Glos wolny wolność ubezpieczający (1749) domagali się m. in reformy oświaty i wychowania. Potrzebę zmian odczuwano także w gronach wykładowców i uczniów obydwu szkół średnich w Poznaniu. Tendencje takie wyrażały się w postaci eliminacji scholastyki w Lubranscianum oraz we wprowadzeniu fIZyka doświadczalnej i astronomii u jezuitów. Ale potrzebny był jeszcze szerszy i zdecydowanie bardziej różny w swej strukturze program przeobrażeń szkół wszystkich stopni. Reformatorzy wypowiadali się za wyłączeniem całej oświaty spod jurysdykcji Kościoła, za świeckim jej charakterem, celem i programem. Odrzucali łacinę jako język wykładowy, dotychczasowe kierunki i metody« nauczania. Domagali się szerokiego wprowadzenia nauk ścisłych, lazły się m.in. informacje o poglądach Kartezjusza, Leibnitza i Newtona. Poprzedzał ją traktat O sztuce budovmiczej. Obok nowych idei, bardzo postępowych w tych czasach w Polsce, wprowadzał autor polską terminologię fIZyczną.

Józef Modrzejewskizwłaszcza przedmiotów matematyczno-przyrodniczych oraz wychowania obywatelskiego. Wszystkie te postulaty miała realizować powołana w 1773 r. Komisja Edukacji Narodowej. Najbliższy nowym ideom w Poznaniu był ostatni rektor Kolegium Jezuickiego ks. Józef Rogaliński. Doceniła to natychmiast sama Komisja, mianując go w początkach 1774 r. rektorem Akademii Poznańskiej. W planach centralnych przewidywano powstanie w kraju czterech uczelni wyższych: dwóch zreorganizowanych - w Krakowie i Wilnie oraz dwóch nowych - w Poznaniu i w Warszawie. Za placówką wielkopolską przemawiała dotychczasowa działalność naukowa i pedagogiczna rektora, wyposażenie w sprzęt naukowo-doświadczalny oraz warunki lokalowe byłego Kolegium. Rogaliński był zwolennikiem Komisji Edukacji Narodowej. Zaangażował się w sprawę zorganizowania konkursu na nowe podręczniki, prowadził w latach 1774 - 1778 kursy matematyki i fizyki dla nauczycieli, próbował bronić planowanej uczelni, przed dawnymi i nowymi przeciwnikami. Najtrudniej było utrzymać dziedzictwo, o którym z takim uznaniem wypowiadano się w Warszawie. Najpierw próbowano wykorzystać wzorzec obserwatorium astronomicznego. Domenico Merlini na polecenie króla zaprojektował jego replikę w planowanym gmachu Akademii Nauk. Na finalizację zamierzenia zabrakło jednak pieniędzy. Potem król polecił sprowadzić do Warszawy kilką cenniejszych instrumentów dla pokazów publicznych. Większość przyrządów z pracowni fizycznej i obserwatorium Komisja Edukacji Narodowej poleciła przekazać do Krakowa. Wykonawcą tego zadania był Jan Sniadecki. Wprawdzie sama konstrukcja wieży w Poznaniu - drewnianej i ustawionej na wystawce - groziła zawaleniem, ale łatwiej było naprawić niż likwidować. Zdecydowano się na to w 1781 r. W 1780 r. szkoła poznańska została otwarta. Oddano jej do dyspozycji kompleks budynków dawnego Kolegium. Znalazły w nim pomieszczenia nie tylko sama uczelnia, ale też oratorium i drukarnia. Gronu pedagogicznemu wyznaczono górne piętro za fosą. Młodzież otrzymała na bursę niski budynek po lewej stronie wieży. Kolejny sprzeciw Akademii Krakowskiej pozbawił szkołę praw wyższej uczelni. Był to cios także dla Józefa Rogalińskiego, który rok wcześniej otrzymał od króla Order Sw. Stanisława. Nie mogło to stanowić rekompensaty za zawiedzione nadzieje. Pozostało mu podać się do dymISJI. Nowa placówka otrzymała status szkoły wydziałowej. Zaangażowano do niej szesnastu nauczycieli, po części z obu dawnych kolegiów. Liczbę uczniów obliczano na ok. 300. Nauka odbywała się w ciągu sześciu lat, tyle też było klas. Uczono języków klasycznych i nowożytnych, matematyki, geometrii, fizyki, filozofii, prawa oraz zoologii i botaniki. W dni wolne od zajęć uczniowie wychodzili na łąki za kościołem Bożego Ciała i tam w mundurach oraz z karabinami ćwiczyli musztrę wojskową. Szkoła istniała do 1793 r., czyli do czasu wkroczenia do Poznania wojsk pruskich. Mimo niedługiego stosunkowo czasu funkcjonowania mogła odegrać większą rolę, gdyby otrzymała status uczelni wyższej. Niestety, poza uporem Akademii Krakowskiej, przyczyną jej słabości było rozproszenie wybitnych pedagogów - Wielkopolan, Jana i Jędrzeja , Sniadeckich, Stanisława Staszica czy Wawrzyńca Surowieckiego. Wzięli oni udział w podnoszeniu poziomu innych uczelni w kraju.

Alt

Z PRZEBIEGU UROCZYSTEJ INAUGURACJI RADY MIEJSKIEJ (2 VI 1990 R.)

Iati:

Vn żmw AKalSASASiAiAAA UAA

Mm

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1990.04/06 R.58 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry