M ETUIAB Zcowni Józefa I. Kraszewskiego, tego Muzeum, którego był inicjatorem i organizatorem, a które - jak wiadomo - powstało z daru jego serdecznego przyjaciela z lat szkolnych Mariana Walczaka. Życiorys typowy można by powiedzieć - banalny. Urodził się, wychował, całe życie pracował w Poznaniu. Nie należał do elity tego miasta, nie był więc człowiekiem z pierwszych stron gazet. A jednak całym swym życiem, swą postawą, pięknymi cechami charakteru zasłużył na to, aby pamięć o nim przetrwała. Był Alfred Laboga człowiekiem powszechnie szanowanym i lubianym.

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1989.10/12 R.57 Nr4

Czas czytania: ok. 2 min.

Szanowali go przełożeni i współpracownicy za rzetelność, sumienność w wykonywaniu obowiązków, lubili a czasem i uwielbiali koledzy w pracy, liczni przyjaciele za cechy charakteru. Był bowiem Alfred typowym poznaniakiem. Posiadał wszystkie cechy.

którymi mieszkańcy tej Ziemi tak się szczycą. Alfred był wzorem sumienności. Obowiązkowy, do przesady punktualny, każde powierzone mu zadanie lub to, które sam sobie wyznaczył, wykonywał z ogromnym zaangażowaniem. Ciągle zabiegany, przejęty tym co robił, można powiedzieć zaaferowany, spalał się w pracy. Inną piękną Jego cechą była lojalność. Na nim mogli polegać zarówno przełożeni jak i współpracownicy czy podwładni. Pracował przez wiele lat w Urzędzie Miejskim, był więc urzędnikiem ale w tym najlepszym tego słowa znaczeniu. Wiem, że dziś pisać o kimś, że był urzędnikiem to brzmi prawie jak obelga. Alfred Laboga mógłby jednak uchodzić za niedościgniony wzorzec urzędnika. Zawsze elegancki, starannie ubrany, może trochę w stylu retro, łączył tę wytworność ze sposobem bycia, z cechami charakteru. Był człowiekiem niezwykle prawym, uczciwym. On chyba nigdy nikomu nie wyrządził krzywdy, nie sprawił przykrości. Pracując na kierowniczych stanowiskach niejednokrotnie podejmować musiał trudne decyzje personalne. Wszyscy, którzy znali go bliżej, którzy z nim pracowali, wiedzą ile go takie decyzje kosztowały. Jak bardzo to przeżywał, jak starał się nikogo nie skrzywdzić, jak był delikatny nawet w trudnych sprawach. Nawet wtedy, kiedy wypadało zareagować ostrzej, uderzyć pięścią w biurko, podnieść głos. A przecież nie wszyscy i nie zawsze odpłacali mu tak samo, nie wszyscy byli tak delikatni, subtelni wobec niego. Inną ujmującą cechą Freda, a znałem go prawie dwadzieścia pięć lat, była skromność do przesady. Nie umiał, ale i nie chciał nigdy dyskontować owoców swego trudu. Pozostawał zawsze w cieniu, usuwał się sam w cień. Był człowiekiem drugiego planu. Był przy tym nieskorym do osobistych wynurzeń z jednym tylko wyjątkiem: o swoim ukochanym synku Piotrusiu rozmawiał z każdym i chętnie. Z tych rozmów, opowieści, widać było, jak bardzo kochał syna, jak wspaniałym, cudownym był Ojcem.

Obok pracy zawodowej udzielał się również w pracy społecznej. W latach 1977 - 1987 był prezesem Zarządu Wielkopolskiego Towarzystwa Przyjaciół Książki.

Za swe zasługi udekorowany został min. Krzyżem Kawalerskim Ord A -

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1989.10/12 R.57 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry