TADEUSZ ŚWITAŁA

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1989.10/12 R.57 Nr4

Czas czytania: ok. 20 min.

POZNAŃ - PEWUCE

Prowincjonalny zupełnie Targ Poznański (1921 r.), który rozłożył swe pawilony głównie wokół wodociągowej wieży ciśnień, ale także w obskurnych barakach przy pi. Jarogniewa Drwęskiego - miał ambicje promowania polskich towarów produkowanych w trzech różnych częściach kraju, rozgraniczonych do niedawna kordonami zaborów. Będę bliski prawdy, jeśli powiem, że w gruncie rzeczy właśnie Targ Poznański a później spokrewnione z nim słynne wystawy ogrodnicze rozpoczęły dzieło scalania ojczystej gospodarki w jeden organizm. A że pracowano nad tym solidnie, wytrwale i mądrze - już po kilku latach (1925) impreza przekształciła się w Międzynarodowe Targi Poznańskie, otwierające polskie okno na świat. Stopniowo przedstawiciele sfer gospodarczych i przemysłowych, w ślad za swymi ofertami i eksponatami, przyzwyczaili się do kilkudniowego pobytu w mieście; brzęczącą monetą wymuszali na poznaniakach odpowiedni standard rzemiosła wystawienniczego, usług gastronomicznych i hotelowych, komunikacyjnych i komunalnych. Opinia o Poznaniu - mieście targów i wystaw z każdym rokiem pulchniała i rosła, wszelako nigdy nie doprowadziła władz miejskich do zarozumialstwa ani pychy. Przeciwnie - miasto czuło się bardzo zobowiązane i wybrzydzało samo na siebie przy lada drobiazgu. Rada Miejska upatrywała od początku w Targu Poznańskim czegoś miastotwórczego. Niewielu jednak ojców miasta przypatrujących się brzydkiej, jakby z kilku form nie po kolei odlanej Wieży Górnośląskiej przewidywało, iż ten dziwoląg stanie się kiedyś matecznikiem międzynarodowych targów, a kiedy minie jej siedemdziesiąty piąty krzyżyk, ciągle jeszcze będzie służyć międzynarodowym imprezom poznańskim. Podlegała przeróbkom i nawet znacznym modernizacjom, ale przecież od fundamentów jest tą samą "Wieżą" z 1911 r. Na otwarcie I Targu (28 V 1921 r.) miasto zbudowało dwa parterowe pawilony wystawowe położone naprzeciw siebie, zaś między nimi prowa

2*

Tadeusz Świtaładziło główne wejście targowe. Porachujmy: dwa pawilony a 1000 m 2 czyli 2000 m 2 powierzchni wystawowej -1- Wieża Górnośląska 2600 m 2 + baraki na pi. Drwęskiego (wtedy jeszcze bez nazwy, bowiem plac otrzymał imię po śmierci Drwęskiego w roku 1922). Na III Targi (1923) pobudował Magistrat parterową Halę Maszyn (położoną na lewo od Wieży Górnośląskiej) o powierzchni 4400 m 2 . Porachujmy więc ponownie: dwa pawilony parterowe przy wejściu + Wieża Górnośląska == 4600 m 2 + Hala Maszyn 4400 m 2 == 9000 m 2 . Baraki na pi. Drwęskiego stały się "salami" rezerwowymi.

Za dwa lata (1925) na pierwsze Targi o charakterze międzynarodowym miasto wzniosło dom administracyjny z restauracją (przy ul. Głogowskiej - dziś studio telewizyjne) oraz po lewej stronie Wieży dwukondygnacyj - ny Pałac Targowy o powierzchni 8160 nr. Policzmy po raz trzeci: dwa pawilony parterowe -f. Wieża Górnośląska + Hala Maszyn == 9000 m 2 + Pałac Targowy 8160 m 2 == 17 160 m 2 powierzchni wystawowej.

Aby zakończyć tę statystykę powierzchni ekspozycyjnej dodajmy iż w 1928 r. Międzynarodowym Targom Poznańskim przybyła tzw. Hala Centralna (7200 nr), położona wzdłuż ul. Głogowskiej od głównego wej, ścia w lewo ku ul. Karola Swierczewskiego. Razem więc przed otwarciem pewuki powierzchnia wystawowa Targów w sześciu budynkach wynosiła 24 360 m 2 . Jeśli odjąć powierzchnię Wieży Górnośląskiej (2600 m 2 ) odziedziczonej po Prusakach okazuje się, iż miasto zbudowało w latach 1921 - - 1928 ok. 22 tys. m 2 powierzchni ekspozycyjnej. Nadto teren Targów został uporządkowany, ogrodzony i otrzymał wspaniałe na owe czasy wejście z dwoma strzelistymi pylonami. Obliczano, że wiano miasta wniesione do małżeństwa z pewuką (teren i budynki) warte jest ok. 10 min zł. Jeśli sobie przypomnimy, jakie plany terytorialnych rozmiarów pewuki snuł prezydent Cyryl Rataj ski, a wyjawił je na posiedzeniu w dniu 2 lipca 1926 r., to okaże się, iż liczył przede wszystkim na istniejące już budynki targowe, czyli wszystko co posiadał Poznań (17 160 m 2 ), bo bez Hali Centralnej, która nie była jeszcze zbudowana; szkołę przy ul. Berwińskiego, Park Wilsona i ewentualnie pi. Drwęskiego. Na końcu dopiero - dwa olbrzymie, nie zbudowane dotąd gmachy instytutów Uniwersy, tetu Poznańskiego przy ul. Grunwaldzkiej i Sniadeckich. Porównajmy te zamysły z kubaturą i terenami pewuki, a dopiero przekonamy się, jaką ewolucję przeszła wystawowa myśl Ratajskiego. Miasto wzięło na swoje barki ogromny ciężar. Najpierw Magistrat zaaranżował wstępne prace programowe - do czasu, kiedy powstało "Towarzystwo sądownie zarejestrowane Powszechna Wystawa Krajowa w 1929 r." Rada Miejska uchwaliła wyasygnowanie 300 tys. zł na poczet przyszłej subwencji w wysokości 1 min zł. W tym celu, w zarządzie To

Wejście do reprezentacyjnego westybulu pewuki (narożnik ulic Głogowskiej i Bukowskiej). Fotografia wykonana z głębi ul. Bukowskiejwarzystwa, złożonym z sześciu osób, interesy Magistratu reprezentował radca Stanisław Robiński jako wiceprezes. Aby umożliwić wcześniejsze rozpoczęcie robót budowlanych na terenach ekspozycyjnych, zanim zarząd wystawy zdobędzie "swoje" pieniądze, miasto poręczyło kredyt dla pewuki w wysokości 2 min zł, zaciągnięty w Banku Gospodarstwa Krajowego. Prawdą jest, iż poręczenie to było raczej formalne, albowiem budowle wznoszone z tego kredytu miały stanąć na gruntach gminy (Uchwała Rady Miejskiej z 3 XI 1927 r.), co dodatkowo zostało zawarowane stosowną klauzulą w umowie zawartej między Towarzystwem a Magistratem w dniu 4 kwietnia 1928 r.

Pewuka zobowiązała się zbudować przy ul. Głogowskiej, w mIeJSCU gdzie stał stary hotel, Halę Ciężkiego Przemysłu, kosztem 900 tys. zł, zaś przy ul. Bukowskiej (róg Głogowskiej) - westybul reprezentacyjny oraz halę dla przemysłu włókienniczego i konfekcyjnego kosztem 1 100 000 zł. Budynki te stawały się po wystawie własnością miasta. Bez względu na

Tadeusz Świtałarzeczywiste koszty budowy, gmina miejska zapłacić za nie miała 1 min zł. Ale też służą one międzynarodowym targom do dzisiaj. Miasto poniosło nadto koszty przebudowy Hali Maszyn oraz rozszerzenia lokalu restauracyjnego w domu administracyjnym Targów. Aby zapewnić pewuce odpowiednio obszerne i w miarę scalone tereny wystawowe, wykupiło miasto w dniach od 10 sierpnia 1925 r. do 12 listopada 1928 r. - z tym, że ostatnia transakcja (w postępowaniu wywłaszczeniowym!) zawarta została dopiero w dniu 9 października 1929 r. (a więc już po zamknięciu wystawy) - 246 363 m 2 ziemi kosztem 2 min zł, płacąc średnio po 8 zł za m 2 . Jak wiemy, pobudowaniem budynków ekspozycyjnych zajął się zarząd pewuki. "Ułatwiając mu sytuację - pisał Zygmunt Zaleski - starało się miasto o to, aby jak największa liczba budowli trwałych stanęła kosztem «niewystawowym» (czyli nie ze środków pewuki), przy czym budynki te miały przed pełnym ich wykonaniem służyć celom wystawowym (np. nie posiadać ścian działowych). Starania o współdziałanie czynników zewnętrznych w tej dziedzinie pozostały na ogół bez skutku. Miasto samo jednakże starało się z własnych funduszów zbudować to wszystko, co w tej okolicy stanąć mogło, a dla wystawy było przydatne lub potrzebne. Chodziło o budynki mające przeznaczenie trwałe, jednakże budowa nie byłaby została podjęta - przynajmniej w owym czasie - gdyby nie rozstrzygał wzgląd na interesy PWK" ł. , W tym celu zbudowano przede wszystkim przy ul. Sniadeckich Miejską Szkołę Handlową wraz z dwoma budynkami mieszkalnymi (kosztem 2 300 000 zł). Według wcześniejszych planów, budynki te miały stanąć na gruntach uzyskanych od Skarbu Państwa w okolicach ul. Franciszka Rataj czaka. W Parku Wilsona miasto zbudowało wspaniałą na owe czasy palmiarnię, będącą jedną z atrakcji pewuki, zaś stare szklarnie przeniesiono na Górczyn.

Trzecim wielkim obiektem wzniesionym przez miasto na pewukę był hotel "Polonia" przy ul. Grunwaldzkiej (367 pokoi), kosztem 4 600 000 zł+ -1-1 300 000 zł na umeblowanie. Gdyby np. pewuka odbyła się w innym wielkim mieście polskim, a Magistrat poznański miałby zbudować hotel, wzniósłby go zapewne w pobliżu Dworca Głównego, w żadnym zaś przypadku w. .. dzielnicy koszar. Z okien najwyższego piętra hotelu "Polonia" widać było wtedy jak na dłoni .. .port lotniczy w Ławicy.

Wątpię także, czy wytrawny hotelarz zainwestowałby kapitały w obiekt stojący z dala od śródmieścia. Ale w 1929 r. hotel "Polonia" znajdował

1 Z. Z a l e s ki: Miasto Poznań a Powszechna Wystawa Krajowa. W: Powszechna Wystawa Krajowa w Poznaniu w 1929 r. Dzieło zbiorowe pod red. S. Wachowiaka. Poznań 1930, s. 552.

Palmiarnia ze szklarniami (na planie) była pawilonem wystawowym pewuki (Nr 38). W przewodniku wystawowym napisano: "Budynek ten, wzniesiony w roku bieżącym według naj nowszych zasad nauki i techniki, zajmuje 2000 m 2 przestrzeni. Składa się on z trzech części: 1. Część środkowa - palmiarnia, wysoka na 18 m, zawiera rośliny największe, jak palmy, draceny, figowce, banany, paprocie egzotyczne itp. 2. Prawy budynek narożnikowy zawiera rośliny kolonialne, jak ryż, drzewo kawowe, krzew herbaciany, ananasy, banany jadalne, pieprz, bawełnę, rośliny lekarskie i barwnikowe. 3. Lewy budynek narożnikowy mieści rośliny nie wymagające zbyt wysokiej temperatury, jak: araukarie, eukaliptusy, rododendrony, oliwki, granaty, wawrzyny itp. Specjalną uwagę zwrócić należy na szklarnię dla wodnych roślin tropikalnych (wspaniałe róże wodne) w prawym skrzydle oraz na szklarnię dla kaktusów i tłustorostów (lewe skrzydło) wreszcie na umieszczone z boku szklarnie storczyków i paproci". Z lewej strony fotografii pawilon Nr 39 pewuki. Jest to budynek Domu Mody Bogusława Hersego, w którym odbywały się "pokazy najnowszych pomysłów tej firmy w dziedzinie mody, na żywych modelach"się w centrum pewuki, obok Pałacu Rządowego przy ul. Grunwaldzkiej. I dlatego nie można projektantom odmówić trafności wyboru.

Ratajski wylansował budowę hotelu jako obiektu komunalnego, który po pewuce służyć miał coraz większej w Poznaniu liczbie samotnych. Był bowiem taki "dom samotnych" z dawna planowany. J ego to pierwotne przeznaczenie jak fatum legło na nowoczesnym hotelu. A okupant zamieniając "Polonię" na lazaret - dopełnił jego losu. Oddziały armii radzieckiej wyzwalające Poznań zdobyły hotel . . .jako szpital wojskowy i tak już zostało. Czwartą wielką inwestycją mającą związek z pewuką był stadion na Błoniach Wildeckich, zbudowany kosztem ok. 2 500 000 zł. Był on częścią planu stworzenia "dzielnicy sportowej" w "wielkim Poznaniu", a budowany w pośpiechu nie uniknął pechowego losu. Błyszczał pełnym blaskiem

Tadeusz Świtała

zaledwie...kilka godzin i już w dniu otwarcia zamknięty został na cztery spusty. Ale o tym - przy innej okazji. Do tego miejsca inwestycje magistrackie pochłonęły 10 700 000 zł+ +2 500 000, czyli w sumie 13 200 000 zł. Ale przecież długa była też lista tzw. robót naziemnych i podziemnych. Roboty w Parku Wilsona (nowy parkan i główne wejście) pochłonęły 78 406 zł, zaś pobudowanie podziemnych urządzeń sanitarnych · - 47 850 zł. W interesie Wystawy dokonano licznych robót inżynierskich. Inwestycje te miały wartość trwałą. Miasto musiałoby je w przyszłości wykonać, lecz nie w takim - jak mówiono - "amerykańskim tempie" a powoli, w miarę zabudowywania tej części Poznania i bez większego jednorazowego wysiłku finansowego, jaki towarzyszył inwestycjom pewukowskim. Przebudowa ulic podporządkowana była w latach 1928 - 1929 prawie całkowicie potrzebom pewuki. Chodziło o ulice bezpośrednio potrzebne Wystawie, albo o ulepszenie ulic, które z powodu Wystawy odpowiadać miały wymogom nowoczesnego a zarazem zgęszczonego ruchu publicznego. Miasto pragnęło stworzyć wygodne (i piękne) dojazdy do terenów wystawowych. Wykonano ogółem 75 540 m 2 nowych ulic i położono 68 646 m 2 nowych nawierzchni. Magistrat wydał na ten cel 4 546 000 zł.

Były to prawie wyłącznie te ulice, które bez pewuki nie mogłyby spodziewać się rychłej modernizacji. Mam tu na myśli ulice: Bogusławskiego, Bukowską, Drużbackiej, Grunwaldzką, Matejki, Niegolewskich, Orzeszkowej, Potworowskiego, Rzepeckiego, Wojskową, Zwierzynicką, Al. Reymonta i Przybyszewskiego. Na terenie wystawowym trzeba było w części zbudować ciągi kanalizacyjne, biegnące ośmioma ulicami wystawowymi (6403 m), kosztem 282 900 zł. Przy okazji, skanalizowano ulice: Chociszewskiego, Jarochowskiego, Konopnickiej, Niegolewskich, Potworowskiego (kolektor), Scza, nieckiej, Swięcickiego oraz Al. Reymonta. Pośrednio z Wystawą związana była budowa dalszych 5886 m kanałów. Łączny koszt robót kanalizacyjnych poniesiony przez miasto wyniósł 532 283 zł. Wodociągi miejskie zaopatrywały pewukę w wodę; położono nowe rurociągi w ulicach: Jarochowskiego, Konopnickiej, Sczanieckiej, Wyspiańskiego oraz w Al. Kasprowicza, stanowiącej centralną arterię terenów zachodnich Wystawy. Wykonano podłączenia do pawilonów itp. zużywając 4454 m rur. Gazownia Miejska dla potrzeb Wystawy powiększyła sieć gazową ziemną, kładąc nowy rurociąg grubościenny z lanego żelaza (średnica 400 mm) od Rynku Wildeckiego wzdłuż ulic Fabrycznej i Potworowskiego do ul. Marszałka Focha (2240 m). Praca ta wymagała nakładu 235 254 zł. Tereny wystawowe zaopatrzono w przewody mniejszej średnicy, przy czym musiano wykonać połączenia między tymi terenami a końcowymi

przewodami, które do terenów wystawowych nie sięgały. Ogólny wysiłek finansowy Gazowni Miejskiej oszacowano na ponad 300 tys. zł. Bezpieczeństwo przeciwpożarowe pawilonów wystawowych i eksponatów wymagało rozszerzenia zasięgu telegrafu straży pożarnej i zainstalowania 10 aparatów alarmowych. Poważny był także wysiłek Elektrowni Miejskiej. Magistrat zabiegał, aby nową elektrownię - podobnie jak nowoczesną spalarnię śmieci - uruchomić przed otwarciem pewuki. Natrafiono jednak na przeszkody nie do pokonania. "Skutkiem tego, nowa elektrownia nie wchodzi w rachubę przy zestawieniu udogodnień, jakie miasto Poznań pragnęło Wystawie zgotować" - skwitował tę sprawę Z. Zaleski 2 . Świadczenia miasta spadły przeto na starą elektrownię. Pewukę nie tylko trzeba było zelektryfikować, ale i dać jej - jako rodzaj ekspozycji - nowoczesne oświetlenie. Program oświetlenia obejmował ulice w pobliżu Wystawy (np. Wjazdową) i place: przed zwierzyńcem oraz Wolności. Elektrownia postawiła tam ogółem 415 słupów, w tym 13 gigantów żelbetowych wieloramiennych. Dla doprowadzenia prądu do latarni ułożono 17 500 m kabla ziemnego.

W celu oświetlenia terenów A i B Wystawy oraz Parku Wilsona wykonano specjalnie bardzo strojne kandelabry. Ułożono linię kablową długości 13 500 m i ustawiono ogółem 608 słupów żelaznych z armaturami kulistymi, w tym 170 z armaturami w formie grzyba. Dla doprowadzenia prądu do wszystkich pawilonów wystawowych oraz zasilania "Wesołego miasteczka" zbudowano pięć stacji transformatorowych, ułożono sieć kablową niskiego i wysokiego napięcia długości 16 800 m. Ogólną wartość robót Elektrowni Miejskiej, łącznie z transformatorami, oszacowano na 2 190 000 zł.

A w ogóle, wzorem innych wystaw europejskich, rozległym terenom Wystawy starano się nadać piękny wygląd wieczorem i nocą. Otrzymały one olbrzymie lampy o silnym świetle elektrycznym, a pod względem bogactwa iluminacji przewyższały Stare Miasto. Park Wilsona stanowił o zmroku specjalną atrakcję przez ozdobne, umiejętne a bogate oświetlenie i fontannę, która budziła podziw gości a dumę poznaniaków. O to, aby Wystawa tonęła w kwiatach, postarał się Władysław Marciniec ze swym zespołem utalentowanych ogrodników. Wyjątkowo ostra zima na początku 1929 r. wyrządziła wielkie szkody w ogrodnictwie; część roślin ozdobnych trzeba było sprowadzać. A jednak plac Marka na pewuce zapierał dech swoim olśniewającym pięknem i harmonią. "Podobnie jak obywatelstwo Poznania na ten czas upiększało swe domy - pisał dalej Zaleski - tak i miasto starało się lepiej przystroić. W N owym Ratuszu odnowiono westybul, klatkę schodową, korytarze, salę Rady Miejskiej i sprawiono okna witrażowe. W Teatrze Wielkim całko2 Tamże, s. 560.

Tadeusz Świtała

WICIe odnowiono widownię, loże reprezentacyjne, westybul, foyer I i II piętra i zainstalowano nowe oświetlenie. Teatr Polski natomiast został przebudowany na koszt spółki teatralnej, zaś Ogród Zoologiczny otrzymał nowe ogrodzenie, wejście główne, pawilon zwierząt drapieżnych, muszlę dla orkiestry i sanitariaty" 3. N aj łatwiej ocenić wysiłki miasta w dążeniu do zapewnienia dachu nad głową wszystkim gościom wystawowym. Cały ciężar zakwaterowania przejęło na siebie miasto. Zdaniem fachowców, było to przedsięwzięcie najbardziej ryzykowne z tych wszystkich, które z pewuką się łączyły. Utworzono osobne Miejskie Biuro Kwaterunkowe, które otrzymało kredyt w wysokości 3 min zł. Hotel "Polonia" przeszedł w administrację Biura, które go umeblowało i prowadziło na własny rachunek.

W imieniu prezydenta Miasta wezwano mieszkańców do przygotowania na czas Wystawy pokoi gościnnych. Biuro przygotowało tysiące kwater masowych, dostępnych po niezwykle niskich cenach. N a domy noclegowe zamieniono szereg budynków szkolnych i koszarowych. Miasto musiało przejąć na siebie urządzenie tych kwater, nabywając olbrzymie ilości niezbędnych sprzętów (łóżek, pościeli, umywalni, bielizny itp.). W całości Miejskie Biuro Kwaterunkowe dysponowało blisko 50 tys. łóżek w samym Poznaniu, a przecież w odwodzie była baza hotelowa Gniezna. Z tego powodu było potem wiele rozczarowań, bo napływ gości tylko przez kilkadziesiąt dni odpowiadał wyolbrzymionym oczekiwaniom. W przezorności organizatorzy pewuki przesadzili. Obliczano szacunkowo, że na Wystawę przyjeżdżać będzie ok. 30 tys. gości dziennie, co i tak było dwa razy więcej aniżeli szacowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Ale średnia za cały okres Wystawy ukształtowała się na poziomie 32 tys. gości na dobę. Spośród 50 tys. kwater 58%> stanowiły kwatery masowe, a więc najtańsze. Musiały one mieć miażdżącą przewagę nad kwaterami prywatnymi (30%). Odzywały się więc głosy niezadowolenia wśród tych, którzy przygotowali pokoje gościnne, a nawet ponieśli w tym celu pewne wydatki. Niekorzystna koniunktura odbić się musiała na Miejskim Biurze Kwaterunkowym, które zakończyło działalność deficytem ok. 800 tys. zł. O pewnej nadgorliwości mówić też można w przypadku budowy nowego generatora do fabrykacji lodu w Rzeźni Miejskiej. Przystąpiono do niej, ponieważ zachodziła obawa, że produkcja normalna nie wystarczy na pokrycie zwiększonego popytu na lód w restauracjach i cukierniach. Mleczarnia Miejska, z przezorności, iż mleka może w mieście zabraknąć, zakupiła 400 skrzyń mleka skondensowanego. Faktycznie jednak dowóz świeżego mleka sprostał popytowi.

3 Tamże, s. 557.

Miasto opiekowało się jeszcze przyjezdnymi w ten sposób, że stworzyło specjalną organizację turystyczną - Wielkopolski Związek dla Popierania Turystyki, która przygotowała pewną liczbę przewodników po mieście i w czasie Wystawy służyła pomocą gościom wystawowym.

* *

Poznańska Kolej Elektryczna przygotowała się do sezonu wystawowego inwestycjami bardzo znacznymi: przerobiono dużą część torowisk, stworzono kilka nowych połączeń i dojazdów do terenu E, a nadto zaopatrzono się w potrzebną liczbę nowych wozów motorowych i przyczepnych. Zaprojektowano i wykonano w Poznaniu kilkanaście przestronnych wozów przyczepnych, z szerokimi drzwiami i obniżonym stopniem przy wejściu w środku wagonu oraz komfortowymi pomieszczeniami z prawej i lewej. Wagony te ulica nazywała figlarnie "dwa pokoje z kuchnią". N owy rozkład jazdy obejmował dwanaście linii, zamiast dawniejszych dziewięciu; zbudowano poczekalnię tramwajową z dwoma kioskami (róg ulic Szylinga i Grunwaldzkiej). Poznańska Kolej Elektryczna zakupiła autobusy, które obsługiwały ruch wystawowy albo służyły do obwożenia turystów po mieście. W alejkach pewuki Poznańska Kolej Elektryczna uruchomiła linie komunikacyjne wózków akumulatorowych, z których goście chętnie korzystali. Niezbędną na czas Wystawy liczbę dorożek samochodowych zapewnili przedsiębiorcy prywatni i spółka "Autoruch" . Miejski Urząd Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego koncesjonował dodatkowo 188 taksówek. Organizację ruchu ulicznego uregulowano po specjalnych studiach i oględzinach systemów zagranicznych. Pojawiły się więc tablice orientacyjne względnie ostrzegawcze; znaki świetlne dla regulacji ruchu na skrzyżowaniach ulic Franciszka Ratajczaka - 27 Grudnia · - pi. Wolności; wysepki komunikacyjne w Al. Marcinkowskiego, na pi. Gwarnym (zbiegu ulic Fredry - Mielżyńskiego - 27 Grudnia - Gwarnej), Starym Rynku i Sw. Marcinie. Wreszcie stworzono pierwszy w Poznaniu" Park samochodowy" u zbiegu ulic Półwiejskiej - Górnej Wildy - Wałów Kazimierza Jagiellończyka. Przed Dworcem Zachodnim zaprowadzono nowy sposób ustawiania się dorożek, tzw. parkowanie. I można by tak mnożyć, schodząc coraz głębiej, aż po różne drobiazgi scenograficzne Teatru Wielkiego. Miasto bowiem oddało się całe tej wypieszczonej Wystawie: swój wrodzony talent targowy, swoje środowisko wierne najszlachetniejszym skarbom historii pieczołowicie przechowywanym w Złotej Kaplicy i polot ku nowoczesności, wielkie uszanowanie wśród Słowian i szacunek Polonii, zamiłowanie do rzetelnej pracy 1 cIekawość świata. Miasto dało pewuce wszystko, czym dysponowało.

/.

Tadeusz Świtała

A wszystko to - bez wyciągania ręki do kasy rządowej. Miała to być kardynalna zasada organizacji całej imprezy: ani grosza subwencji od rządu. Cyryl Ratajski był przeświadczony, iż nawet próba sugestii, że Poznań liczyć będzie na wsparcie pewuki finansami państwowymi, storpeduje przedsięwzięcie. W pierwszej publicznej wypowiedzi (2 VII 1926 r.) użył takich słów, zaprotokołowanych przez Jana Szumańskiego: "O ile by nie budowano nadzwyczajnych rzeczy, to Wystawa byłaby trzecią wystawą w Poznaniu [. . .] bez deficytu, czyli że Wystawa Powszechna w 1929 r. nie potrzebowałaby ze Skarbu Państwa żadnej subwencji a opierałaby się tylko na miejscowych siłach gospodarczych" 4. Wtedy, w lipcu 1926 r., Wystawa - aczkolwiek o zasięgu ogólnopolskim, miała jednak mieć zasięg terenowo niewielki: kończyć się w Parku Wilsona, ewentualnie z przeniesieniem części ekspozycji do baraków na pi. Drwęskiego. Z braku środków na dokończenie budowy gmachów uniwersyteckich chemii i anatomii, liczono się z ewentualnością włączenia do celów ekspozycyjnych budynków szkolnych przy ul. Berwińskiego oraz Wyższej Szkoły Handlowej przy Wałach Zygmunta Augusta. Przy tak usytuowanym i zagospodarowanym terenie wystawowym, tzw. koszta generalne organizowania Wystawy (instalacje gazu, elektryczności, wody, budowa nowych ulic) byłyby bardzo niskie. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia. Kiedy Stanisław Wachowiak objął kierownictwo przygotowania Wystawy, przede wszystkim definitywnie zrezygnowano z brzydkiego, w opłotkach kolejowych położonego pi. Drwęskiego i sal jeszcze nie zbudowanej Wyższej Szkoły Handlowej, i postanowiono walczyć do upadłego o dokończenie budowy gmachów uniwersyteckich u zbiegu ulic Śniadeckich i Grunwaldzkiej. W przekonaniu Ratajskiego (i miał stokrotnie rację) była to jedyna okazja uratowania tych budowli dla Uniwersytetu Poznańskiego. Umiejętnie więc podsunięto Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu projekt urządzenia ekspozycji rządowej właśnie w tych budynkach, zanim jeszcze zapadła decyzja, czy rząd w ogóle zechce brać udział w pewuce. Rząd zwlekał z podjęciem decyzji i to irytowało Poznań, dopóki bowiem nie było zupełnej jasności w tej sprawie, nie wypadało domagać się od Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego dokończenia budowy gmachów. Tym bardziej jednak należało podkreślić poznańską politykę nieoglądania się na bezzwrotne zapomogi rządu lub inne kredyty. Poglądy Ratajskiego w tej sprawie podzielał wypełni Wachowiak, a wyraził je w przejrzysty sposób w przemówieniu skierowanym do premiera Kazimierza Bartla (21 X 1928 r.), "W Polsce, gdzie zazwyczaj każ

4 T. Ś w i t a ł a: Poznań w roku 1926. Część druga [...] Protokół Nr 1 Z zebrania zwołanego przez p. prezydenta Z dnia 2 VII 1926 r. {..]. "Kronika Miasta Poznania" r 1988, nr 3, s. 89da akcja społeczna czy publiczna rozpoczyna się od wyciągania ręki do rządu, impreza, na wielką zakrojona miarę, budziła podejrzenie, że przede wszystkim będzie chciała oprzeć się na subwencjach rządowych. Patrząc trzeźwo i realnie na rzeczy, powiedzielibyśmy sobie, że nie wolno nam utartym zwyczajem oglądać się na rząd" 5. Rezygnacja z subwencji rządu nie byłaby możliwa, gdyby poznańskie korporacje miejskie nie wyraziły gotowości pokrycia lwiej części kosztów organizacyjnych imprezy. Nie tylko finansowych. Miasto oddało do dyspozycji pewuki niemal wszystko co posiadało. Pierwsza siedziba zarządu pewuki mieściła się w Ratuszu; za pierwsze tygodnie działalności zarządu płacono z kasy miejskiej; miasto oddało do bezpłatnego użytku na czas trwania Wystawy tereny Międzynarodowych Targów Poznańskich wraz z zabudowaniami, zobowiązało się tereny wystawowe uzbroić w instalacje elektryczne, gazowe i wodociągowe, wytyczyć 1 zbudować nowe ulice. Kiedy jednak oficjalnie podkreśla się, że wielka impreza organizowana jest bez s u b wen c j i r z ą d u - chociaż na całym świecie dotąd wszystkie wystawy wspierane były obficie z budżetu państwowego, a nawet zachęcano organizatorów do sprawniejszego operowania wysokimi subwencjami - musiało się zrodzić inne podejrzenie, zwłaszcza wśród poznaniaków: wysokie podatki albo, co na to samo wyjdzie, wielkie pożyczki bankowe,! które miasto całymi wiekami spłacać będzie, czerpiąc. . . z nowych podatków. Wachowiak usiłował zapobiegać rodzącym się na tym tle nieprzychylnym pewuce nastrojom. Na konferencji prasowej w Sali Sądowej Ratusza w dniu 1 lutego 1927 r. mówił o przychylności rządu, chociaż ciągle miał na myśli grzeczne zapewnienia Eugeniusza Kwiatkowskiego: o poparciu potentatów przemysłowych Górnego Śląska, o równowadze budżetowej, o tym, że żelazną zasadą będzie samowystarczalność, że przed ewentualnym deficytem zabezpieczy się pewuka funduszem gwarancyjnym i że pozwala sobie liczyć na subskrybentów w całej Polsce. Ale po kolei. Nie podważając ekonomicznych zasad Ratajskiego, Wachowiak stopniowo odkrywał pozarządowe możliwości finansowe wystawy, dobrze bowiem wiedział, że miasto nawet tak zasobne jak Poznań nie jest w stanie pokryć kosztów ogólnopolskiej przecież Wystawy. Nie bez powodu podkreślano w oficjalnej propagandzie ogólnonarodowy charakter pewuki. Tak doszło w końcu do sformułowania zasady, iż "ciężary rozłożyć należy na wszystkie ziemie polskie, w stosunku do ich zamożności i siły p o da tkowej" 6.

5 s.

6 s.

s.221.

Wa c h o w i ak: Rząd a PWK. W: Powszechna Wystawa..., s.

W a c h o w i ak: Zasady finansowania PWK W: Powszechna

510.

Wystawa...,

Tadeusz Świtała

Wystawy przynosiły organizatorom olbrzymie zyski, zawsze jednak liczyć się należało z deficytem, którego rozmiarów nie można było przewidzieć. Każda wystawa zależna jest bowiem w wielkiej mierze od okoliczności, nie zależnych od ludzkiej woli. "Mrozy o takiej sile, jakie przechodziliśmy podczas najgorętszego okresu budowlanego w zimie 1928/29 r. - pisał S. Wachowiak - pożary, jakie pogrzebały w gruzach setki milionów wartości na światowej wystawie w Brukseli w roku 1910, słoty i niepogoda podczas trwania Wystawy, niepokoje polityczne z zewnątrz, wszystko to może zniweczyć najpiękniejsze nadzieje, zniszczyć wysiłek mózgu i ręki ludzkiej" 7. Zanim więc stworzone zostały jakiekolwiek działy administracyjne zarządu Wystawy, Wachowiak powołał do życia dział teoretyczno-naukowy i zwrócił się do specjalistów wystawiennictwa zagranicą. Po gruntownym rozważeniu materiałów doszedł do wniosku, że polskim stosunkom najbardziej odpowiadać będzie forma dotąd jeszcze nie zastosowana przy organizowaniu .wystawy: towarzystwo sądownie zarejestrowane, które by samodzielnie Wystawę i jej finanse zorganizowało i potrafiło wciągnąć do współpracy przemysł a przede wszystkim rząd, jako opiekuna i jako wystawcę. N a czym polegał system finansowania Wystawy wylansowany przez Wachowiaka? Najprostszą odpowiedzią jest: subskrypcja narodowa na tzw. Fundusz Podstawowy (bieżące wydatki na cele organizacyjne) i Dobrowolny Fundusz Gwarancyjny. Podstawą budżetu Wystawy miała być subskrypcja narodowa, której myśl rzucił Wachowiak. Kiedy na posiedzeniu Tymczasowego Komitetu Organizacyjnego wymienił on kwotę 2 min zł, którą można by zebrać drogą subskrypcji - zapanowała konsternacja. Finansiści oczekiwali od Wachowiaka rozwiania przynajmniej dwóch wątpliwości: czy Polska, która w ostatnich latach przebyła kilkakrotnie kryzysy gospodarcze, może udźwignąć ciężar nowego wysiłku finansowego i w jakich rozmiarach oraz - czy uda się "zmobilizować" potrzebne środki w ciągu dwóch lat? W sytuacji gospodarczej, w jakiej znajdowała się w 1927 r. Polska, nadal nękana wojną celną z Niemcami, chociaż nieco lepszej niż w 1925 r., bośmy zarobili na eksporcie węgla do Wielkiej Brytanii, nikt w Tymczasowym Komitecie Organizacyjnym nie wierzył, że postulowane przez Wachowiaka 2 min zł uda się zebrać. Wyjątek mógł stanowić S. Robiński, który swego czasu przedłożył Ratajskiemu projekt zebrania specjalnego funduszu... wśród niektórych warstw Wielkopolan. Optymizm Wachowiaka był irytujący. Ten człowiek stał się fanatykiem własnych pomysłów i kiedy ich bronił wpadał w euforię. Także i teraz - jego argumentacja zaczerpnięta była raczej ze sfery patriotycznych unie7 Tamże, s. 222.

sień. Można zebrać jeszcze większą kwotę - dowodził - jeśli wokół Wystawy wytworzony zostanie odpowiedni klimat! J ak wiemy, pierwszy milion złotych w sposób wielkoduszny dał do dyspozycji organizatorów Wystawy Związek Przemysłowców Górniczo, - Hutniczych Górnego Sląska, zanim jeszcze usankcjonowana została myśl o subskrypcji narodowej. To był fundament powodzenia. Gest Górnego , Sląska był tak wspaniały, że kierownictwo Wystawy mogło umieścić w projekcie pierwszego preliminarza jako Fundusz Podstawowy 2 500 000 , zł, a w projekcie drugiego - już 4 500 000 zł. Przykład Sląska porwał inne gałęzie przemysłu, banki a wreszcie samorządy. Akcja ta musiała jednak mieć poparcie rządu. Kierownictwo Wystawy pozyskało dla swych planów ministrów skarbu i spraw wewnętrznych, co oznaczało, że również wojewodów. Dzięki ich zaleceniom, zaczęła się akcja podpisywania list subskrypcyjnych w całym kraju. Wyniki były nadspodziewanie dobre: do końca września 1927 r. subskrybenci zadeklarowali ok. 1 700 000 zł subwencji bezzwrotnej i wpłacili 530 000 zł; do 31 grudnia 1927 r. - 2 011 000 zł a wpłacili 948 500 zł; do końca 1928 r. - 4 950 000 zł a wpłacili 3 680 000 zł i do końca 1929 r. - 6 560 000 zł (w zaokrągleniu), wpłynęło zaś blisko 5 500 000 zł. Wynika z tego, że z deklaracji nie wywiązali się subskrybenci na kwotę 1 060 000 zł (ok. 16%). Na Apel zarządu Wystawy, rozesłany pod koniec lipca 1927 r. do poważniejszych placówek gospodarczych w kraju, przedstawicieli stowarzyszeń handlowych, rzemieślniczych i rolniczych oraz sejmików powiatowych odpowiedziało 298 miast i miasteczek, wpłacając do kasy pewuki (po zaokrągleniu) 1 737 500 zł oraz 51 600 zł na Fundusz Gwarancyjny.

Na czele tej listy stały Magistrat Poznania (1 300 000 zł), Lwów i Warszawa (po 100 000 zł) oraz Kraków (41 600 zł). Katowicom dorównała Królewska Huta (15 000) a Pińsk (4500) prześcignął Rzeszów (2000), zaś Tczew (5000) - Gdynię (1000). Z miast wojewódzkich nie znalazłem na tej liście Łodzi i Lublina, zaś Stanisławów podpisał jedynie zobowiązanie w wysokości 10 000 zł na Fundusz Gwarancyjny. Z tego pobieżnego rzutu oka na listę subskrybentów widać, jak ciężka i trudna była sytuacja m i a s t polskich. Jeśli odliczyć z globalnej kwoty (1 737 500 zł) udział Poznania (1 300 000 zł), bo wyniósł on ponad 7 3 % zadeklarowanej przez miasta polskie subwencji, to okaże się, że wpłaciły one niecałe pół miliona złotych, z czego jeszcze 50%i przypadało na Warszawę, Lwów i Kraków. Tym bardziej cenić należało każdą złotówkę wyjętą z kas miejskich, oddaną Wystawie z niewątpliwym uszczerbkiem dla budżetu gminy. Wzruszające były te dowody ofiarności. Miasteczka Bobrowice i Wilanowice - po 10 zł; Zamarzki - 15 zł; Łopatyn, Skawina i Sądowa Wisznia - po 20 zł.

Około 180 gmin wiejskich zadeklarowało 48 500 zł. Były wśród nich

Tadeusz Świtałatakie jak: Mrażnica (30 000 zł), Wełnowice (1000 zł) iChodorów (750 zł), ale przecież przeważały wpłaty drobne, nawet pięciozłotowe (Chyrów, Kowale, Ochaby, Witów).

Trzeba jednak zauważyć, iż wieś wpłacała pieniądze dwoma kanałami: z budżetów gminnych i poprzez samorząd ziemski. Tą drogą wpłynęło do kasy pewuki blisko 700 000 zł, oraz zobowiązania gwarancyjne do wysokości 139 000 zł, a jeszcze pewne kwoty wpłacały organizacje Kółek Rolniczych, np. w Wielkopolsce - 36 160 zł. Wystawa stawała się coraz bardziej własnością całego narodu. To pociągało za sobą udział szerokich warstw społeczeństwa w organizacji Wystawy, to powodowało masowe zgłoszenia udziału w Wystawie ze strony przemysłu, rolnictwa i rzemiosła. Konsekwencją tego ogólnego zainteresowania był wzrost innych pozycji dochodowych, jakie ma każda Wystawa. Drugim (równoległym) członem systemu finansowania Wystawy był Fundusz Gwarancyjny uchwalony przez Tymczasowy Komitet Organizacyjny. Wychodząc z założenia, że każda wystawa niesie z sobą ryzyko finansowe, starano się ewentualność taką zredukować do minimum. Wzorem wystawy w Dusseldorfie (1902), jeszcze przed utworzeniem Towarzystwa zarejestrowanego, Tymczasowy Komitet Organizacyjny postanowił rozpisać subskrypcję na Fundusz Gwarancyjny, z góry zastrzegając, iż bardziej chodzi tutaj o znaczenie moralne aniżeli egzekucyjne. Gwarancje miały podnieść zdolność kredytową zarządu (i podniosły!), ale głównie zapewniały dobre samopoczucie zarządu, a co za tym idzie - pewną rękę w działaniu. Stąd Deklaracja givarancyjna zaczynała się od słów: "N a pokrycie powstać mogącego niedoboru [...] zobowiązuje się zapłacić niżej podpisany [...] Niedobór z Wystawy, jako też stosunkową jego repartycję na poszczególnych gwarantów [...] ustali z wykluczeniem drogi sądowej. Wydział specjalny składający się z trzech osób, z których jedną mianuje Pan Minister Przemysłu i Handlu, jedną Magistrat miasta Warszawy, jedną Magistrat miasta Poznania". Fundusz Gwarancyjny, chociaż osiągnął tylko 59,4% preliminowanej wysokości (zabrakło 810 000 zł), spełnił oczekiwania organizatorów pewuki. Umożliwił zwłaszcza zaciąganie pożyczek krótkoterminowych w okresie najpilniejszych robót i najsłabszych wpływów za stoiska przed otwarciem Wystawy. Fachowcy wyjaśniali to po pierwsze tym, że subskrypcja na Fundusz Podstawowy, bezzwrotnie darowany Wystawie, z miesiąca na miesiąc tak znakomicie postępowała i przeszła najśmielsze oczekiwania. Można więc było w miarę tego "wyciszać" akcję propagandową na rzecz subskrypcji gwarancyjnej. Po wtóre - i to jest opinia bodaj najważniejsza - Polacy z niedowierzaniem spoglądali na wszelkiego rodzaju g war a nc j e. które zazwyczaj trzeba było pokrywać brzęczącą monetą.

Zaufania społeczeństwa Zarząd Wystawy jednak nIe zawiódł.

Do "normalnych" źródeł dochodu każdej wystawy należą: 1. Opłata za stoiska; 2. Dochód z biletów wstępu; 3. Dochód z przedsiębiorstw i koncesji. Często także otwiera się jeszcze jedno źródło wpływów, chociaż nie zawsze pewne: loteria. Mogło ono w Poznaniu odegrać rolę pierwszorzędną, gdyby Generalna Dyrekcja Loterii Państwowej zgodziła się na pomysły Wachowiaka, który zabiegał o pozwolenie na loterię pieniężną od początku 1927 r. Wydawało się, że zamierzenia te dadzą się zrealizować. Sprawa jednak później napotykała tak olbrzymie trudności, że trzeba było z loterii zre, zygnować. Owczesny generalny dyrektor bał się panicznie konkurencji, nawet loterii jednoklasowej. Ostatecznie Generalna Dyrekcja zezwoliła (16 II 1929) na urządzenie loterii fantowej i sprzedaż 1 000 000 losów po 3 zł (cztery serie po 250 000 sztuk losów), z których sprzedano zaledwie trzecią część. Pochłonięty troskami o całość administracji Wystawy, Zarząd zlecił przeprowadzenie loterii osobnemu Towarzystwu "Fortuna", umieszczając w jego zarządzie człowieka pewuki - Leona Szczepanowskiego. Na czele Towarzystwa stanął Stanisław Gurzyński. "Fortuna nie potoczyła się jednak kołem". Już bowiem w trzeciej serii sprzedano zaledwie 83 500 losów, zamiast 250 000. Gwarancja zysku w wysokości 300 000 zł w Polskim Banku Handlowym okazała się fikcją. "Fortuna" do końca była dłużna blisko 108 000 zł a mogło być gorzej, gdyby przeprowadzono czwartą serię losowań. Założenia, na jakich opierał się system finansowy Wystawy, okazały !się słuszne. Zarząd uczynił wszystko, co było w ludzkiej mocy, aby Wystawa pod względem finansowym się nie zachwiała. Wysiłki te nagrodzone zostały pełnym sukcesem, i to w czasie, gdy sytuacja gospodarzcza Polski była ciężka. Wystarczy wskazać na to, że w drugiej połowie 1929 r., tj. podczas trwania Wystawy, rozpoczął się kryzys ekonomiczny, który ogarnął całą niemal Europę, a szczególnie dotkliwie dał się we znaki Polsce. Gdyby nie kryzys, dochody Wystawy - zarówno z biletów wstępu jak i z przedsiębiorstw - przekroczyłyby naj śmielsze oczekiwania.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1989.10/12 R.57 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry