ALEKSANDER

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1987.01/03 R.55 Nr1

Czas czytania: ok. 40 min.

WESOŁOWSKIz BADAŃ NAD STAROŚCIĄ W WIELKIM MIEŚCIE (na przykładzie miasta Poznania)

Opracowanie to jest rezultatem badań i przemyśleń autora oraz zespołu seminaryjnego, pracującego w latach 1980 -1983 nad problematyką opiekuńczą nad ludźmi starszymi w Poznaniu. Badania obejmowały społeczne funkcjonowanie -wybranych instytucji administracji miasta, domów opieki dla dorosłych, klubów seniora, role opiekunów społecznych i in. Zakresem zainteresowań objęto problemy ekonomiczne, zdrowotne i społeczne ludzi starszych, pozostających pod opieką społeczną, a będących w wieku poprodukcyjnym. Opracowanie jest częścią większej rozprawy i obejmuje wybraną kategorię podopiecznych działów społecznych dzielnicowych Zespołów Opieki Zdrowotnej. Ze względu na dezaktualizację danych dotyczących sytuacji ekonomicznej i zdrowotnej respondentów, artykuł poświęcam zagadnieniom psychospołecznym, które choć w części uwarunkowane położeniem socjalnobytowym ludzi starszych, stanowią jednak zespół problemów nękających społeczeństwa od wieków. Zawężenie tematu nie jest podyktowane wyłącznie względami merytorycznymi, ale przede wszystkim chęcią zwrócenia uwagi na naturę społecznego trwania wśród nas ludzi starszych, na ich prawo do godnego życia, także w wielkim mieście. Wielkie miasto jest heterogenicznym zbiorowiskiem ludzi i instytucji, w którym, jak się wydaje, nie ma miejsca dla człowieka w wieku poprodukcyjnym, mniej sprawnego fizycznie i często intelektualnie. Ludzie starsi w spieszącym tłumie, na skrzyżowaniach ulic, na przystankach komunikacji miejskiej, są jedynie przeszkodą wywołującą zdenerwowanie. Bezmyślny tłum zachowuje się wobec nich nieżyczliwie, a czasem nawet okrutnie. Mimo to, "starość rośnie wraz z nami" - pisze Wanda Krzemieńska ł. Nie tylko trzeba ją tolerować, ale zauważać i stwarzać jej do

-«l W. Krzemień ska: Starość rośnie wraz Z nami. Warszawa 1980.

Aleksander Wesołowski

bre warunki do zacnego i spokojnego trwania. Niezależnie od kwestii finansowej, zdrowotnej i mieszkaniowej, największymi problemami życiowymi emerytów są ograniczony kontakt z ludźmi, malejąca aktywność społeczno-zawodowa i w konsekwencji osamotnienie. Instytucjonalne dzia A łania, z konieczności sformalizowane, nie wystarczają i nie wypełniają zapotrzebowania. Ludziom starszym potrzeba serca innych ludzi, każdego dnia i przy każdej okazji. Właśnie dlatego to zapotrzebownie na społeczną życzliwość, szacunek, wręcz ludzką miłość jest przedmiotem naszego kronikarskiego zapisu.

Gerontolodzy, antropolodzy, biolodzy, demografowie i inni specjaliści nie są zgodni co do początków starzenia się i tego, jakie są jego fazy. Powszechnie jednak przyjmuje się, że progiem do wieku pozaprodukcyjnego - a więc i do uznania życiowego zestarzenia się - jest u kobiet wiek 55 - 60 lat, u mężczyzn - 60-65 lat 2 . Kto przekroczył ten próg, czy chce, czy nie chce jest zaliczony do kategorii ludzi starszych. Kategoria ta jest niejednolita demograficznie i dzieli się na subkategorie w sposób bardzo różny) często według przekonań i potrzeb klasyfikującego. Można jednak przyjąć, że starzenie ma co najmniej dwie fazy, a mianowicie: starość właściwą i starość sędziwą 3. Propozycja tego podziału nie określa ostro progu wiekowego przejścia do starości sędziwej. Aktualnie proponuje się wiek 80, 85 czy 90 lat. Zależy to przecież w dużej mierze od liczby ludzi starszych w społeczeństwie, od ich zdrowia i sprawności oraz aktywności życiowej. Im więcej będzie ludzi starszych w dobrej kondycji i dłużej będzie się ona utrzymywać, tym wyższy będzie demograficzny próg przechodzenia do starości sędziwej. Starzenie się jednostki biologicznej objawia się w różny sposób. Zależy, z jakiego punktu widzenia obserwujemy daną jednostkę i jaką przypisujemy jej funkcję. Prawo pracy i ustawy emerytalne biorą pod uwagę jej przydatność zawodową i zabezpieczenie społeczne. Nie wdając się w szczegółowe rozważania tej kwestii, przypomnieć musimy, że starzenie się jest procesem nie tylko biologicznym i jednostkowym, ale też demograficznym i odnosi się do zbiorowości ludzkich. Starzeją się całe społeczności, np. miasta i wsie, załogi zakładów pracy, narody. O starzeniu się zbiorowości mówimy wówczas, gdy narasta w nich kategoria ludzi starszych. Edward Rosset proponuje, aby progiem starości demograficznej danej społeczności był dwunastoprocentowy udział w niej ludzi w wieku 60 lat i więcej. Przekroczenie tego progu oznaczałoby,

2 S. K lon o w i e z: Oblicza starości. Warszawa 1979.

3 Tamże, s. 18.

iż dana społeczność zestarzała się 4. Na pewno grozi nam to zjawisko, jeśli nadal spadać będzie dzietność naszych rodzin, a wydłużać się życie ludzi starszych. Pojęcie owo jest sprzężone z procesem starzenia się jednostek i często mylnie jest zastępczo stosowane. Starość to kategoria, która jest nazwą fazy życia określającej końcowy okres życia człowieka i oznacza się cechami jemu przypisywanymi. Cechy te dotyczą przede wszystkim: stanu zdrowia, zdolności i ograniczoności ruchowych, zdolności i wydajności pracy zawodowej, zmiany aktywności w ogóle, często ograniczenia zdrowia psychicznego. Z socjologicznego punktu widzenia, starość jest etapem społecznego życia człowieka, określającym normy i wzory postępowania i działania odróżniające go od norm i wzorów zachowania i działania w okresie pełnej dorosłości, młodości czy dzieciństwa. Każda z wymienionych faz życia człowieka funkcjonującego w grupach społecznych przypisuje mu inne uprawnienia i obowiązki, które dana społeczność od niego egzekwuje. Z tych też względów niektórym jednostkom będącym na aktualnym etapie społecznego rozwoju wydaje się, że ponoszą większe ciężary, bądź mają zbyt ograniczone przywileje i pragną wcześniej przejść do kolejnej fazy życiowej. Dlatego też młodzieniec czy dziewczyna pragną być jak najszybciej dorosłymi, dorosły marzy o emeryturze. Niestety, emeryt często żałuje przeszłego żywota i chętnie wróciłby do lat młodych. O starości należy myśleć za młodu, i to nie tylko o swojej, ale też rodziców, dzieci, bliźnich. Niestety, najczęściej tak nie jest. Zapominamy, że ona "przychodzi powoli, stopniowo, ale staramy się zignorować jej sygnały. Bo ciągle nie wierzymy, że jest etapem koniecznym, obiektywnym, a nie naszym wymysłem" 5. Wielkie miasto zapomina, iż w nim żyją ludzie starsi. Projektanci podziemnych przejść pod jezdniami nie myślą o maluchach w wózkach i o ludziach starszych, którzy nie mają możliwości uchwycenia się odpowiedniej poręczy. Muszą nadkładać drogi i przechodzić poza barierami i łańcuchami przez jezdnię, często niebezpieczną, bo kierowcy pojazdów uważają, że jest ona tylko dla nich. A zaopatrzenie w konieczne towary codziennego użytku, wyczekiwanie w kolejkach? Gdzie wolne miejsce dla starszego człowieka w autobusie lub tramwaju? Lista uwag jest długa i nasuwa wnioski o poziomie kultury współżycia. Uogólniając, trzeba powiedzieć, że wielkie miasto jest dla młodych, silnych i zdrowych. Są domy "złotej jesieni", domy weterana, kluby seniora, stołówki.

Przybywa jednak ludzi starszych, przybywa problemów. "Często padają

· A E. R o s s e t: Starzenie się społeczeństwa - problem demograficzny XX wieku. Problemy ludzi starszYch w Polsce. Warszawa 1974. 5 J. S z c z e p a ń s ki: Sprawy ludzkie. Starość. Wyd. II. Warszawa 1980, s. 228.

Aleksander Wesołowski

pytania: Czy w Polsce można żyć wbrew swojemu chronologicznemu zegarowi? Teoretycznie tak. Trzymając się jednak realiów naszej codziennej praktyki - wciąż za mało działań podejmuje się na rzecz ułatwienia ludziom starszym, mniej sprawnym, przynajmniej elementarnych czynności życiowych" 6. Wielkie miasto nie sprzyja spokojnej starości. Nie tylko to współczesne, pełne hałasu, dymu, kurzu i brudu. Nie sprzyjało też i dawniej. Czy można więc przesadzać stare drzewa w inną glebę i okolicę? Stare dzielnice miasta zamieszkują ludzie starsi. N awet nie chcą iść do osiedlowych bloków, nie tylko z powodu małej powierzchni pokoju i mitu kamiennego miasta, ale ze strachu przed uciążliwościami codziennego życia, którym ledwie podołać mogą ludzie młodzi. Niektórzy starsi poznaniacy czerpali, bądź czerpią siły w podpoznańskich miejscowościach, jak Puszczykowo, Promno, Kiekrz i in. Dotyczy to raczej jednostek. Organizowanie wiosenno-letniego pobytu ludzi starszych poza wielkim miastem i na szerszą skalę jest raczej nierealne. Część ludzi starszych musi zadowolić się pobytem w ogródku działkowym. Problem starości w wielkim mieście - mimo dyskusji, rozmyślań, a także konkretnych działań - oczekuje nadal na "lepsze czasy" i kompleksowe rozwiązania.

BADANIA, NAUCZANIE, WYCHOWANIE

W szkole wyższej jedną z podstawowych zasad pedagogicznych jest związek badania naukowego z dydaktyką i wychowaniem. Jest to trudna do zrealizowania zasada, zwłaszcza jeśli podnosi się problem tak odległy od doświadczeń młodości studenckiej. A przecież studenci muszą poznać nie tylko teoretycznie, ale i praktycznie trudne problemy życiowe ludzi potrzebujących pomocy. Temu służą głównie seminaria i praktyki. Dla naszego zespołu seminaryjnego poligonem badawczym stał się Poznań, przedmiotem naukowo-dydaktycznym - ludzie starsi, - przedmiotem samowychowania i wychowania - studenci 7 . Przygotowania trwały dosyć długo. Trzeba było przysposobić uczestników badań nie tylko przez opracowanie kwestionariusza wywiadu, ale i przez przezwyciężenie postawy niechęci do ludzi starszych i ich sytuacji życiowej. Organizacja badań przewidywała przeprowadzenie wywiadów i zebranie materiału empirycznego w toku praktyki dyplomowej. W tym celu wyodrębniono z całego zbioru podopiecznych Zespołów Opieki Zdrowot

· T. K w a ś n i e w s k a: Oblicza strości - sztuczne bariery. "Gazeta Robotnicza" r. 1986, nr 31. . 7 A. W e s o ł o w s ki: O kształtowaniu zainteresowań badawczYch studentów.

"Zycie Szkoły Wyższej" r. 1984, nr 3, s. 45 - 50.

Tabela 1 ZBIÓR PODOPIECZNYCH W WIEKU PONAD 55 LAT WEDŁUG PŁCI I DZIELNIC POZNANIA stan w lipcu 1982 r.

Kategorie podopiecznych w przedzia- OgóPłeć łach wiekowych łem Dzielnica K z tego Razem M' 55-59 60-64 65 - 69J70 - 74 75 -79 80 i K wyżej "M i K 20 20 50 90 90 80 350 Nowe Miasto 10 30 5(j 400 M - - 10 - K 21 24 68 137 175 215 636 Stare Miasto 753 M 1111 - 8 23 50 29 27 117 K 9 13 41 73 98 144 378 Wilda 416 M - 7 4 9 11 7 38 K 20 40 40 110 140 290 640 Jeżyce 12 40 20 732 M - 11 10 93 K 36 44 79 129 196 199 683 Grunwald 777 M - 11 10 25 17 31 94 K 106 141 278 539 695 928 2687 Razem 3079 M - 38 58 114 107 75 392

Ź ród ł o: Opracowanie własne na podstawie danych zebranych w dzielnicowych Zespołach Opieki Zdrowotnej przez zespół studencki. W przeliczeniu na liczby względne, na 100% zbioru podopiecznych 87% stanowiły kobiety i 13% mężczyźni. Biorąc 87%za 100, na zbiór kobiet składało się w wieku: 80 lat i wyżej - 34,5%,75-79 - 26%,70-74 - 20%,65 - 69 - 10,5%,60-64 - 5%,55 - 59 lat - 4%. Biorąc 13% mężczyzn za 100, otrzymujemy w wieku: 80 lat i wyżej - 19%, 75-79 - 27%,70-74 - 29%,65-69 - 15%,60 - 64 lat - 10%.

nej W dzielnicach kategorię ludzi starszych. Tabela 1 wskazuje, że w lipcu 1982 r. zarejestrowanych ludzi starszych we wszystkich dzielnicach Poznania było ok. 3100 osćb, z czego SW o stanowiły kobiety. Najwięcej podopiecznych zamieszkiwało dzielnice: Grunwald, Stare Miasto i Jeżyce. Z uwagi na tak dużą liczbę podopiecznych, konieczność przeprowadzenia badań metodą kwestionariusza wywiadu, szczupłość czasu i środków, postanowiono przeprowadzić je na dziesięcioprocentowej próbie reprezentacyjnej, a więc liczącej 310 osób. Tabela 2 przedstawia w procentach reprezentację podopiecznych według płci, wieku i dzielnicy zamieszkania. Dobór respondentów był warstwowo-losowy i odzwierciedlał dość dokładnie strukturę całego zbioru. Ludzie starsi są kategorią społeczną mało ruchliwą, nawet w okresach letnich, i nie sprawili ankieterom zawodu. Zebrano więc 310 wypełnionych przez ankieterów kwestionariuszy. Materiał ów stał się przedmiotem opracowań i analiz. Dodać należy, że ankieterzy-magistranci poznali wcześniej dzielnice miasta jako praktykanci działów społecznych Zespo

Wesołowski

Tabela 2

ZBIÓR RESPONDENTÓW - PODOPIECZNYCH WEDŁUG PŁCI, WIEKU I DZIELNIC POZNANIA stan w lipcu 1982 r.

Kategorie respondentów w przedzia- Ogółem Płeć łach wiekowych z tego: Dzielnica K 80 i K M 55 -59 60-64 65 - 69 70 - 74 75 - 79 Razem wyżej "M K 2 2 5 9 9 8 35 Nowe Miasto 40 M - - l l l 3 5 K 2 2 7 13 18 23 65 Stare Miasto 75 M - l 2 3 2 2 10 K l l 4 7 10 14 37 Wilda 42 M - l l l l l 5 K 2 4 4 11 14 27 64 Jeżyce 73 M - l l 4 2 l 9 K 2 4 11 14 22 16 69 Grunwald 80 M - l 2 2 4 2 11 K 9 13 31 54 73 88 270 Razem 310 M - 4 7 11 12 6 40

Ź ród ł o: Opracowanie własne na podstawie danych próby reprezentacyjnej dla poszczególnych dzielnic.

Na 100% kobiet było w wieku: 80 lat i wyżej - 32,5%,75-79 - 27%,70-74 - 20%,65-69 - 11,5%,60 - 64 - 5%,55-59 - 3%. Na 100% mężczyzn było w wieku: SO lat i wyżej - 15%,75-79 - 30%,70-74 - 27,5%,65-69 - 17,5%,60 - 64 lat - 10%. W zbiorze respondentów na lCO,O% zachowano reprezentację kobiet - 87 % i mężczyzn - 13%.

łów Opieki Zdrowotnej i poprzez własną obserwację i nabyte doświadczenie wzbogacili zawartość zebranego materiału. Uważamy więc, iż - mimo specyficznej ówczesnej atmosfery społecznej, nie sprzyjającej badaniom - udało się zebrać materiał dość wiernie odzwierciedlający ówczesną psycho-społeczną sytuację ludzi starszych, mieszkańców Poznania i podopiecznych Zespołów Opieki Zdrowotnej.

CHARAKTERYSTYKA BADANEGO ZBIORU Kategoria podopiecznych dzielnicowych Zespołów Opieki Zdrowotnej reprezentowana przez badany zbiór stanowi charakterystyczny twór, i to pod wieloma względami. Pragniemy przedstawić go od strony wieku, płci, stanu cywilnego i wykształcenia. Tabela 2 sygnalizuje strukturę wieku i płci badanych. Przyjmując dwudzielność okresu starości zauważamy, że ok. 70% respondentów było w wieku od 55 do 79 lat, czyli w fazie starości właściwej, zaś 30% osiągnęło wiek sędziwy (ponad 80 lat). Charakterystyczną cechą tego zbioru jest olbrzymia przewaga kobiet nad mężczyznami. Stanowiły one 87% ogćłu i utrzymywały swoją przewagę we wszystkich przedziałach wiekowych. Najliczniejszy zbiór tworzyły one w

wieku sędziwym, bo ponad 28% całości. Mężczyźni tego przedziału stanowili zaledwie 2%. Mamy więc do czynienia przede wszystkim ze starszymi kobietami, których liczba nasila się począwszy od 65 roku życia. Fakt dożywania w Poznaniu przez kobiety zaawansowanej starości nie , jest czymś szczególnym. Srednia wieku życia kobiet i mężczyzn wypada korzystniej dla niewiast. Żyją one po prostu dłużej 8. Składają się na to liczne przyczyny, wśród których być może duże znaczenie ma bardziej uregulowany tryb życia i aktywność związana z prowadzeniem gospodarstwa rodzinnego. Uwaga ta odnosi się do naj starszych respondentek, bowiem w części swojego dorosłego życia wypełniały one głównie funkcje żon, matek i gospodyń domowych. Obecnie doszła kobietom zamężnym rola zawodowa - pracownic zakładów pracy. Na pewno obarcza ona poważnie budżet czasu kobiety i zużywa duże zasoby jej zdrowia i sił witalnych. Jak wpłynie to na średni wiek życia kobiet współczesnych, zobaczymy w przyszłości. Z punktu widzenia polityki społecznej i organów opiekuńczych, feminizacja wieku starszego jest o tyle korzystna, że dopóki służy zdrowie, kobiety są bardziej samowystarczalne w zakresie własnej obsługi aniżeli mężczyźni, co nieco pomniejsza skalę problemu usług opiekuńczych realizowanych wobec osób starszych. Warto też zwrócić uwagę na liczby podopiecznych w poszczególnych dzielnicach miasta, bowiem wywierają one wpływ na obciążenie służb społecznych 9 . Najwięcej mamy podopiecznych w "sypialni Poznania", jaką jest nadal dzielnica Grunwald. Zamieszkuje ją ok. 28% ogółu mieszkańców miasta, i to w większości w starej lub starszej substancji mieszkaniowej. Nic dziwnego, że dzielnica ta posiada największą liczbę zarejestrowanych ludzi starszych pozostających pod opieką Zespołu Opieki Zdrowotnej.

Kolejną dzielnicą pod względem liczby podopiecznych jest Stare Miasto. Jak wiadomo, jest to dzielnica o położeniu centralnym i w znacznej części ze starą substancją mieszkaniową. Włączone do tej dzielnicy nowe osiedla mieszkaniowe powiększają liczbę mieszkańców, mimo wyludniania się śródmieścia, ale nie spychają dzielnicy z drugiego miejsca, jakie zajmuje po Grunwaldzie. Rozwój budownictwa mieszkaniowego po prawej stronie Warty, w dzielnicy Nowe Miasto, stawia tę dzielnicę w trzeciej pozycji pod względem liczby mieszkańców. Dzielnica ta skupia jednak więcej ludzi młodych, którzy uzyskując samodzielne mieszkania odłączają się od rodzin,

8 Przeciętny okres życia ludzkiego w Polsce wynosi obecnie 66,9 lat dla mężczyzn i 72.6 dla kobiet. H. Wo r a c h - Kar d a s: Efektywność zawodowa, społeczna 1 kulturalna ludzi w wieku poprodukcyjnym, w: Polska 2000. Przesłanki perspektywiczne polityki społecznej. Cz. I. Warszawa s. 42. 9 Rocznik Statystyczny 1985. Główny Urząd Statystyczny. Warszawa 1986, s. 44 "Ludność w miastach..."

Aleksander

Wesołowski

z których pochodzą, a pozostawiają rodziców w starych dzielnicach i mieszkaniach. Ankieterzy lustrując dzielnice i odwiedzając respondentów zauważyli, że pewna, znacząca liczba ludzi starszych zamieszkuje stare części tej dzielnicy, jak np. Główna czy Osiedle Warszawskie. Dzielnica Wilda, mimo tradycji zasiedziałych tam "cegielszczaków", nie należy do dzielnic o znacznym zagęszczeniu ludzi starszych. N ato miast starą dzielnicą, bo skupiającą ok. 24 % ogółu podpopiecznych Zespołów Opieki Zdrowotnej, są Jeżyce. Dzielnica ta zajmuje czwarte miejsce pod względem liczby mieszkańców miasta, lecz trzecie - po Grunwaldzie i Starym Mieście - pod względem liczby podopiecznych.

Faktycznie jednak, po przeliczeniu relacji między liczbą mieszkańców poszczególnych dzielnic a liczbą zarejestrowanych w dzielnicowych Zespołach Opieki Zdrowotnej, stwierdzamy, że kolejncść poszczególnych dzielnic w zakresie problemów opieki nad ludźmi starszymi przedstawia się następująco: Jeżyce - 0,75%, Stare Miasto - 0,56%, Wilda - 0,54%, Grunwald - 0,48%, Nowe Miasto - 0,34%. Dane te świadczą o randze problemu opieki nad ludźmi starszymi wśród innych, nie mniej trudnych problemów opiekuńczych w działalności służb społecznych poszczególnych dzielnic. Wśród podopiecznych kobiet przeważają panny i wdowy, zaś wśród mężczyzn - żonaci i wdowcy. Kobiety w starszym wieku skazane są przez los na przeżywanie swojego życia w całości lub w części samotnie. Mężczyźni natomiast żyją dłużej w małżeństwie.

Ludzie stanowiący przedmiot naszego zainteresowania nie należą do wyżej wykształconych. Znaczna ich część, zwłaszcza kobiet, nie ukończyła szkoły podstawowej lub tylko taką. Przez całe życie pracowały one jako pracownice niewykwalifikowane, gospodynie domowe, krawcowe, sprzedawczynie, pielęgniarki, księgowe. Być może najstarsze z nich, panny wywodzą się jeszcze z licznej przed II wojną światową kategorii "pomocy domowych". Wśród kategorii wdów są osoby, które nie pracowały zawodowo, poświęcając się przede wszystkim gospodarstwu rodzinnemu, były "przy mężu". Mężczyźni, tak nielicznie występujący w badanym zbiorze, legitymują się wykształceniem głównie podstawowym i zawodowym - rzemieślniczym i robotniczym. Respondentów z wykształceniem średnim odnotowujemy bardzo mało, zaś z wykształceniem wyższym · - prawie wcale. Można więc uogólnić, że mamy na liście respondentów ludzi, którzy ze względu na osiągnięty wiek i przebieg kariery życiowej, jak i płeć, stanowią kategorię osób, która rzeczywiście potrzebuje społecznej pomocy. Pomoc ta przybiera postać stałych zapomóg finansowych, dofinansowywania, z?pomóg rzeczowych, żywieniowych oraz niezbędnych usług, w tym gospodarskich.

Większość osób wchodzących w skład badanego zbioru to emerYCI l renciści o najniższym wymiarze rent. Bardzo niskie uposażenie nie wystarczało w zasadzie na pokrycie niezbędnych wydatków, bowiem ok. 3/4 budżetu pochłaniało skromne wyżywienie, resztę mieszkanie, środki czystości, ewentualnie "odzież". Niezbędna starszym ludziom "łączncść ze światem", oświatą i kulturą została ograniczona do minimum, bądź z braku środków zerwana.

AKTYWNOŚĆ ZAWODOWA I SPOŁECZNA RESPONDENTÓW

Społeczny podział pracy, procesy selekcji społecznej i warunki zewnętrzne, sytuacyjne, w których żyjemy i żyliśmy, oraz zdolność i kariera życiowa jednostki składają się na finał emerytalny. Nie jest on dla wszystkich jednakowy, a towarzyszące mu wrażenia przy przekraczaniu progu okresu poprodukcyjnego mają zróżnicowany społecznie i subiektywnie charakter. Ludzie fizycznego trudu zbliżający się do emerytury pragną na ogół odpoczynku, bowiem czują swoje zmęczenie. Kierat pracy, szczególnie przemysłowej, ustając daje poczucie wolności i stawia do dyspozycji więcej wolnego czasu. Pragnienie go nader szybko zostaje zaspokojone i po pewnym oddechu odzywa się "nałóg" pracy. Jeśli pozwalają zdrowie i dogodna sytuacja, mężczyzna - zwłaszcza żonaty - podejmuje jakąś pracę z własnej woli i potrzeby, także ekonomicznej, bowiem wymiar emerytury nie rośnie równomiernie z normalnymi płacami i kosztami utrzymania. Nasi respondenci-mężczyźni żonaci o określonym zawodzie (ślusarz, tokarz, instalator) aktywizowali się w pracy zarobkowej dorywczo lub w ograniczonym wymiarze. Wymiar ten jest oficjalnie określony odgórnymi przepisami finansowymi, hamującymi udział emerytów w procesie pracy produkcyjnej czy usługowej. Również samotne kobiety w pierwszej fazie emerytalnego wieku, przy odpowiednim zdrowiu, wracały do określonej pracy. Trzeba jednak stwierdzić, że do aktywności zawodowej nie zachęca emeryta powszechnie panujący stereotyp, iż jest on człowiekiem, który zobowiązał się do wypoczynku, niepotrzebnym i godnym politowania. Stereotyp ten działa z taką mocą i często znienacka tak silnie, że część emerytów załamuje się psychicznie, przestaje wierzyć w swoje możliwości i poddaje się biernie jego działaniu, a nawet wyłącza się z możliwych kontaktów. W przypadku badanych respondentów, szczególnie kobiet o niskim wykształceniu i o doświadczeniach prowadzenia gospodarstw domowych, aktywność w pracy niezarobkowej około własnej obsługi, i częściowo naj

5 Kronika 1;87

Aleksander Wesołowski

bliższych, w zasadzie absorbuje ich czas na tyle, że nie odczuwają potrzeby, względnie nie mogą z braku kwalifikacji podejmować rozszerzonej działalności zawodowej. Szacunkowo można określić, iż niecałe 10% całego badanego zbioru podejmowało lub miało chęć podjąć pracę. Ponad 90% wolało trwać w bezczynności. Nader jednostronny rozwój osobowości ludzi pracy fizycznej, kiedy nie starcza już sił, odbija się jedynie w bierności. W lepszej sytuacji aniżeli starsi mieszkańcy dużych miast są mieszkańcy małych miejscowości, szczególnie rolnicy la. N a ogół zamierają oni w swojej aktywności zawodowej powoli, i bywa, że umierają przy pracy. Duże miasto natomiast, bardziej niż małe, stwarza warunki do innego typu aktywności ludzi starszych. Mamy na myśli pracę społeczną. Jest to działalność, która na ogół nie przynosi materialnych korzyści, ale ma walory moralne i satysfakcjonujące jej uczestników. Chętniej udzielali się w pracy społecznej mężczyźni, którzy poszukiwali jakiegoś zajęcia w wolnym czasie. Jeśli bierność towarzyszyła naszym respondentom jako forma trwania, to spójrzmy jeszcze na ich styl życia w wolnym czasie, czy uczestnictwo w kulturze. Na ogół zagonieni pracą ludzie obiecują sobie, że powstałe luki w ich życiu kulturalnym nadrobią na emeryturze. Myślą tak jednak tylko osoby, które mają rozbudzone potrzeby tego typu i zdają sobie sprawę z ich niezaspokojenia. Nie należą do nich nasi respondenci. Byli oni także w tej dziedzinie bierni. Wolny czas poświęcali częściowo na zaspokajanie swoich potrzeb religijnych, na słuchanie radia czy zwykłą drzemkę. Zakres powierzchni poruszania się stopniowo ograniczali do mieszkania. Kontakt ich ze światem kurczył się, pozostawali zaś przy wspomnieniach. Kiedy indagowani byli przez ankieterów o przyczyny swojej bierności, tłumaczyli ją zaawansowanym wiekiem, zdrowiem lub zbywali odpowiedź wzdryganiem ramion i milczeniem. Nie zostali przecież przygotowani wcześniej przez pracę nad sobą do przeżywania starości w sposób bardziej wartościowy.

CZŁOWIEK STARSZY A RODZINA, OTOCZENIE SĄSIEDZKIE I TOWARZYSKIE

Stan cywilny respondentów wskazuje, iż większość z nich to ludzie samotni i pozbawieni naturalnej, pierwotnej grupy społecznej, jaką jest rodzina pochodzenia czy też prokreacji. Rodzina pełni wobec jej członków wiele sprzężonych ze sobą funkcji, z których pewne są szczególnie ważne na określonym etapie rozwoju człowieka, inne zaś służą mu i są

10 B. T r y f a n: Starość no wsi. Warszawa 1979.

nieodzowne przez całe życie. Do tych ostatnich, a ważnych dla ludzi starszych, należą funkcje emocjonalne i zabezpieczające ". Opierają się one na stosunku małżeńskim i pokrewieństwa. Decydują zaś o społecznych więzach rodzinnych, które również kształtują się w czasie i procentują w wieku starszym. Przemiany, jakie zachodzą w życiu społecznym w naszym kraju dotyczą także rodziny, szczególnie w dużych miastach, choć nie tylko. Naruszone zostały ekonomiczne podstawy bytu rodziny, które kiedyś dla większej części społeczeństwa opierały się na mniejszej czy większej własności i prawie jej dziedziczenia. Stwarzało to warunki do niemal powszechnego panowania rodziny wielopokoleniowej, a przynajmniej trzypokoleniowej, gdyż starsi rodzice dożywali starości razem z dziećmi i wnukami. Ten vyp rodziny zachował się dzisiaj w formie szczątkowej w rodzinach chłopskich czy rzemieślników indywidualnych. Najistotniejszy jest tu związek członków rodziny z jej warsztatem pracy, bowiem właśnie dziedziczenie warsztatu pracy zatrzymuje kolejno właścicieli i zapewnia ciąg istnienia i prosperowania również rodziny. Ten typ rodziny, opierający się m. in. na więzi pracy i ekonomii wspólnoty, pełnił funkcje opiekuńcze i emocjonalne nad ludźmi starszymi, i odciążał instytucje społeczne od opiekowania się nimi. Obecnie procesy pauperyzacji społeczeństwa, widoczne w strukturze wielkiego miasta, powodują zawężenie życia rodzinnego do rodziny dwupokoleniowej. Konsekwencją odchodzenia dorosłych dzieci z rodzin pochodzenia i zakładania własnych rodzin prokreacyjnych są osamotnieni rodzice, najczęściej pozostający w swoich mieszkaniach. Odchodzących dzieci nie zatrzymuje dziedziczenie nieruchomości, czy własnościowego mieszkania. Te wartości zostały zdewaluowane z różnych względów i są mało atrakcyjne dla ludzi młodych. Są też i inne przyczyny rozłąki, rozpadu rodziny pierwotnej, spośród których można wymienić: konfliktowe stosunki międzypokoleniowe, ciasnotę mieszkaniową i niski standard starych mieszkań wobec nowo budowanych, niezależność ekonomiczną dorosłych dzieci od rodziców, ich samostanowienie o swoim losie i doborze małżonka i in. Jest faktem, że kruszy się rozbudowana dawniej więź rodzinna. W tych warunkach i społecznych sytuacjach mogą samodzielnie, i ku zadowoleniu, funkcjonować starsze małżeństwa, jeśli dopisuje im zdrowie, sprawność fizyczna i umysłowa. W naszym zbiorze było takich zaledwie 20. Większość jednak respondentów to osoby samotne, panny i wdowy, których zapotrzebowanie na kontakty z najbliższymi krewnymi jest bardzo silne. Z tych też względów należało wyjaśnić, czy osoby te mają na terenie miasta, i poza nim, o 11 O funkcjach społecznych rodziny pisze obszernie Z. T y s z k a: Socjologia rodziny. Warszawa 1974.

5*

Aleksander

Wesołowskinp. dzieci, wnuki, krewnych, i czy utrzymują z nimi okeślone kontakty i stosunki. Stosunki społeczne między członkami rodziny, tak w zwartej rodzinie jak również rozproszonej, mają szczególny charakter i są bardzo ważne ze względów moralnych, a nawet prawnych. Obowiązek moralny działa skuteczniej aniżeli prawo rodzinne, bowiem wynika z całokształtu stosunków życiowych między krewnymi, a realizowane zobowiązania odczuwane są przez strony jako dobrowolne, zabarwione uczuciowo, wynikające z interesu czy też bezinteresowne. W każdym bądź razie jak uważa wielu doświadczonych badaczy - są one najczęściej wynikiem całego przeszłego procesu współżycia krewnych między sobą. Być może, iż tak było w bardzo uregulowanych systemach moralnych i tak po części jest w pewnych kręgach, ale nie musi to odnosić się do badanego zbioru, bowiem okazuje się, że w wieku starszym, a przede wszystkim sędziwym, poszczególne jednostki nie mają już najbliższych krewnych, dalsi zaś nie czują silniejszego związku z daną osobą, a nawet często jej nie znają. J ak wynika z naszych danych, około jednej trzeciej zbioru utrzymuje kontakty z członkami rodziny, tyle samo nie utrzymuje ich, zaś reszta - od czasu do czasu. Najbliższe kontakty utrzymują wdowy, zwłaszcza jeśli są zdolne do świadczenia usług babci - czyli powszechnie dzisiaj pożądanej przez dzieci i wnuki bezpłatnej instytucji opiekuńczo-wychowawczej. Część kobiet starszych nie może z różnych względów podołać tej roli i wymaga opieki z zewnątrz. Oczekiwanie na usługi, na odwiedziny i rozmowy swoich najbliższych jest zawsze pełne emocji, a wrażenia z odwiedzin są długo przemyśliwane i stanowią pomost łączący z następnym spotkaniem. Są jednak osoby, które nie miały dzieci i nie mają wnuków, ani dalszych krewnych, bądź mieszkają oni tak daleko, że kontakt z nimi jest utrudniony czy też niemożliwy. Osoby te pozostają bardzo samotne, a ich potrzeby bycia z kimś, posiadania kogoś są niezaspokojone i bardzo silnie rzutują na stosunek ich do życia. Stosunki osób starszych z rodzinami, czy członkami rodzin są jednak bardzo zróżnicowane. Można mówić o ich częstotliwości, jak i pewnej jakości. Częstotliwość ta jest bardzo różna - od spotkań codziennych po rzadkie lub wprost okazjonalne (imieniny, święta). Są też przypadki "zapominania", tłumaczone brakiem czasu, wyjazdami, zapracowaniem.

Ludzie starsi potrafią wytłumaczyć sobie zarówno częste jak i rzadkie odwiedziny, a ponieważ zależni są od drugiej strony, przeżywają chwile napięć i strachu, aby tylko nie pozostali na łasce losu. Wspomniana współczesna rodzina i jej przemiany, także patologiczne, zapowiadają, iż pogłębiać się będzie starcza samotność i zwiększać zapotrzebowanie na domy opieki dla ludzi starszych.

Jakość więzi pomiędzy respondentami a ich rodzinami jest także zróżnicowana i trudno wymierna. Jednakże w świetle przeprowadzonych wywiadów i zaproponowanej skali ocen można przypuszczać, iż niecałe 50% respondentów, którzy utrzymywali kontakty rodzinne, uznawało je za dobre, ok. 40% - za obojętne lub "jako tako", a 10% uważało je za złe. Jakość tych stosunków zabarwiana jest często porównywaniem starca do "dużego dziecka", które nie wie czego chce, nie rozumie, że pewne żądania czy prośby urastają do nierealnych zachcianek. Stwarza to często napięcia nerwowe z obu stron i utrudnia wzajemne porozumienie się, mimo dobrej woli. Na samopoczucie ludzi starszych i stosunki rodzinne wpływa też odpowiednie miejsce zamieszkania i samo mieszkanie, jego położenie, wyposażenie, powierzchnia i samodzielność. Nasze badania potwierdziły generalnie tezy Jerzego Piotrowskiego w sprawie mieszkań 12 . Większość respondentów (ok. 70%) pragnie mieć samodzielne mieszkania, część - wspólne z dziećmi (ok. 20%), inni (ok. 10%) godzą się na wspólne mieszkanie z ludźmi obcymi. Ci ostatni, jeśli są zupełnie samotni a dysponują odpowiednią powierzchnią mieszkaniową, ryzykują przyjęcie do mieszkania osób obcych za opiekę, utrzymanie czystości, usługi, względnie przyjmują na zakwaterowanie młodzież szkolną czy studiującą. Samodzielne mieszkanie jest dla ludzi starszych "ostatnim bastionem" ich bezpieczeństwa, choćby było nieodpowiednie. Przywiązanie do niego, do mebli, pamiątek, lęk przed przeprowadzką i zerwaniem ostatnich więzi z przeszłością powodują, że niektórzy nie chcą wyprowadzać się z suteren, poddaszy, nie chcą nawet remontu. Chcą pozostać "nieruszeni" aż do śmierci. Dla schorowanych i najstarszych, którzy nie opuszczają miesz, kania, jest ono "całym światem", jaki im pozostał. "Swiat" ten przysparza jednocześnie utrapień, bo nie jest on przystosowany do potrzeb sta, .

roscl. Jeśli rodzina, jako najbardziej ceniona i niezastąpiona grupa ludzkiego bytowania, ogranicza swoje funkcje, to od kogo jeszcze może oczekiwać pomocy człowiek starszy? Są grupy, kręgi i instytucje, które mogą lub powinny nadzieję tę spełniać. W naszych badaniach zwróciliśmy uwagę na rolę sąsiedztwa i kręgu znajomych. Sąsiedztwo w dużym mieście kształtuje się wolno i na innych warunkach aniżeli bywa to w małych i stabilnych społecznościach lokalnych. Badania dotyczące więzi społecznych w nowych osiedlach miejskich wskazują, że mieszkańcy tej samej klatki schodowej jakiegoś bloku

12 J. P i o t r o w s ki: Miejsce czlowieka starszego w rodzinie i sp o leczeństwie.

Warszawa 1975; K. W i ś n i e w s k a - R o s z k o w s k a: Nowe ŻYcie po sześćdziesiątce. Warszawa 1978.

Aleksander

Wesołowski

nie znają współlokatorów i więcej wiedzą tylko o życiu tych z naprzeciwka. Tzw. sąsiad nie zauważa, że obok mieszka drugi człowiek. Sąsiedztwo natomiast w rozumieniu społecznym to taki rodzaj stosunku, który zobowiązuje współmieszkańców nie tylko do grzeczności, zachowywania czystości wspólnie używanej przestrzeni i obiektów, lecz także do wzajemnego świadczenia sobie usług. Tymczasem obserwujemy zjawisko separowania się w "czterech ścianach" i niechęci do nawiązywania kontaktów nawet z najbliższymi współlokatorami. Szybciej nawiązuje się stosunki koleżeńskie, a nawet przyjaźnie w miejscu pracy, i one dają rekompensatę za izolację domową. Jednakże ludzie starsi potrzebują codziennych kontaktów jak dzieci, oczekują na nie, liczą na kilka nawet nic nie znaczących słów. W osiedlowych kręgach, gdzie bloki mieszkaniowe nie tworzą tradycyjnej "żywej ulicy" czy podwórka, organizuje się kluby seniora, świetlice, a więc instytucje dla osób jeszcze zdrowych i sprawnych. Do tych instytucji trzeba pójść, nie przychodzą one pod dom, a nowa zabudowa nie sprzyja tworzeniu sąsiedztwa jako grupy w zastępstwie rodziny. Nic dziwnego, że ludzie starsi, przywiązani do swojego długo zajmowanego mieszkania i dzielnicy, ale i do swoich sąsiadów z tej samej kamienicy, nie chcą opuszczać znanych im miejsc i powtarzają przysłowie: "starych drzew nie należy przesadzać". Respondenci, o których mowa, zwierzali się ankieterom, że utrzymują kontakty z sąsiadami, lecz są to w większości sformalizowane grzeczności. Tak naprawdę przekroczenie sąsiedniego progu, świadczenie usług (np. w formie zakupów), przekazanie ważnej informacji czy wyręczenie w napisaniu podania, wrzucenie listu do skrzynki pocztowej zdarzały się w przypadku co czwartej starszej osoby. Część badanych (ok. 25%) sama odizolowała się od ludzi. Izolacja ta wynika najczęściej z deprymacji funkcji biologicznych organizmu i modyfikcji osobowości w kierunku zamykania się do środka 13. Wtedy dostęp do osoby starszej staje się utrudniony, a zapracowanie na jej zaufanie wątpliwe. Najlepszą formą kontaktów sąsiedzkich są te, które uskuteczniane są w sposób ciągły i zapewniający pomoc oraz możliwość odwiedzania się. Takie zachowania odnotowano w wypowiedziach 10%» respondentów. Czujność społeczna i chęć pomocy sąsiedzkiej wzrastają w warunkach choroby sąsiada. Jedna trzecia respondentów oświadczyła, że w tych przypadkach może liczyć na pomoc sąsiadów. Jednakże również wiadomo, że i ona ustaje jeśli choroba przeciąga się, wymaga całodobowej opieki i pomocy pielęgniarskiej. O smutnym końcu takiej opieki lub raczej jej

13 J. S t ar ęE a - P i a s e k: Starość _p ychospołeczna jako przedmiot badania empirycznego. "Opiekun Społecmy" r. 1%0, nr 4, s. 16.

braku mogą powiedzieć najlepiej lekarze pogotowia. Instytucjonalna pomoc społeczna świadczona przez siostry Polskiego Czerwonego Krzyża i inne osoby, jakkolwiek ważna, budzi wiele wątpliwości i zastrzeżeń u zawsze pełnych obaw podopiecznych. Poza współżyciem sąsiedzkim, odnotowujemy jeszcze sporadyczne działania opiekuńcze kręgów towarzyskich, szczególnie z miejsca pracy. U naszych respondentów takie nie występowały, bowiem ustanie stosunku pracy u części zainteresowanych trwało już sporo lat, a obowiązki socjalne zakładu pracy realizowane są jeszcze nie w oparciu o system, a o pamięć zmieniających się urzędników. "Dzień Babci" budzi czasem litość w sercach młodzieży szkolnej i przypomina o ludziach starszych i samotnych. Jest to jedynie symbol i namiastka tego, co winno w działalności instytucji wychowawczych trwać cały rok. Elementem wychowania dzieci i młodzieży winna być działalność kształtująca postawy młodych wobec ludzi starszych i ich potrzeb, wobec przyszłej własnej starości. Stwierdzaliśmy na wstępie, że do przeżywania ostatniej fazy życia trzeba tak samo przygotować się jak do okresu dojrzałości i pracy. Starość nie przychodzi przecież znienacka. Zbliżamy się do niej każdego dnia. Razem z nią nadchodzi coś, co nazywamy nienadążaniem za innymi. Odstajemy od coraz szybszego pochodu, odpadamy z niego, pozostajemy jakby porzuceni, także z własnej winy. Popadamy w osamotnienie, bezradność. Musimy wyczekiwać społecznej pomocy.

OSAMOTNIENIE I SAMOTNOŚĆ

Osamotnienie i samotność to charakterystyczne atrybuty starości. Samotność - jak pisze Jan Szczepański - jest obcowaniem z samym sobą, zaś "osamotnienie jest brakiem kontaktu z innymi ludźmi oraz z sobą samym "u. Są to jakby dwie strony procesu rozwoju zewnętrznego i wewnętrznego człowieka. Jego świat zewnętrzny gubi się w pośpiechu. Rezygnuje z nas i my z niego. Cóż pozostaje? Być może samotność, jeśli umiemy żyć sprawami swojego wnętrza. Można w niej trwać dopóki starcza biologicznych sił i żyć z zadowoleniem. Stopniowe wyłączanie się z życia społecznego jest pewną koniecznością, ale pragniemy się przed nią bronić, a samoograniczanie się winno być dawkowane jak najbardziej oszczędnie. Żyjemy w zmieniających się nader szybko warunkach zewnętrznych, które mogą sprzyjać, bądź zagrażać naszym nadziejom i ich realizacji.

14 J. S ze z ep ański, Osamotnienie i samotność, s. 20.

Aleksander

Wesołowski

Zależy to w dużej mierze od poziomu zaspokojenia podstawowych potrzeb bytowych społeczeństwa i rozbudowanych możliwości zaspokajania potrzeb wyższego rzędu. Te ostatnie i ich realizacja świadczą o treściach i wartościach życia, budzą dalsze potrzeby w zakresie współżycia z innymi ludźmi, czynią nas otwartymi na ich radości i smutki. Uczestnictwo w nich wzbogaca nas i satysfakcjonuje. Sądzę, iż w dużym stopniu o rodzaju i jakości stosunków społecznych między ludźmi starszymi a resztą społeczeństwa decydują uwarunkowania ogólnospołeczne. Ich rezultatem jest miejsce człowieka starszego w społeczeństwie. Winno ono być najwyższe i szacowne, jak w starożytnej Sparcie, bowiem resztki dostatniej i pogodnej starości na "zasłużonym odpoczynku" to zapłata społeczeństwa za trudy i wieloletnią pracę ludzi starszych, a zarazem nadzieja na spokojną starość następnego pokolenia. Na Nowym Mieście, a więc w dzielnicy, gdzie było najmniej ludzi starszych, z naszych respondentów aż 57,5% odczuwało samotność. Liczba ta przyjęta została z niedowierzaniem przez Tadeusza Stacherzaka, autora pracy socjologicznej, bo w jego mniemaniu sięga ona 70%, a z tego 57,5% odczuwa samotność dotkliwie i stale, 22,5% - często, 15% - niekiedy. Autor opracowania próbuje wyjaśnić tę tezę nasileniem się takich zjawisk jak: brak kontaktów rodzinnych u 32,5% badanych, brak kontaktów sąsiedzkich u 27,5%, brak aktywności społecznej u 92,5%, brak dzieci u 35%. Od całkowitej nudy w wolnym czasie 72% ratuje się czytaniem prasy, słuchaniem radia i oglądaniem programu telewizyjnego. Tylko 7,5 % stara się spędzać wolny czas w miarę aktywnie ls .

Przytoczone dane nie stanowią specyfiki respondentów z tej dzielnicy. Pesymizm i apatia ogarniają większość. Jest to zjawisko, które towarzyszy starości, lecz nie musi być pogłębiane przez sytuację ekonomiczną i znieczulicę społeczną. Tylko świadome kierowanie swoim losem i utrzymywanie jak naj dłużej aktywnej postawy życiowej jest receptą na samotność i osamotnienie. Receptę tę stosowali już starożytni Grecy i Rzymianie. Reszta zaś, która pozostaje jako nadzieja, zależy już od określonego światopoglądu.

Ludzie pragną żyć jak najdłużej w dobrym zdrowiu. Zapominają jednak, że życie ma swój z góry ustalony bieg i nikt od konieczności jego zakończenia nie może się uchylić. Dzisiaj, we współczesnym dużym mieście, także w Poznaniu, niełatwo jest żyć ludziom starszym. Mamy wprawdzie tak rozbudowany formalnie system pomocy społecznej, że zabiegać mu

15 Dane zaczerpnięte z pracy magisterskiej T. S t a c h e r z a k a: Sytuacja społeczna ludzi starszYch - podopiecznych ZOZ dzielnicy Nowe Miasto. Maszynopis w Instytucie Polityki Społecznej Akademii Ekonomicznej, s. 51-52.

simy o jego integrację, aby był bardziej skuteczny, zabiegamy o sferę materialną tej pomocy, i słusznie, lecz niedostatecznie zaspokajamy ludziom starym wewnętrzną ich potrzebę miłości, zrozumienia i szacunku. Do zaspokojenia potrzeb serca potrzebna jest kultura naprawdę humanistycznego społeczeństwa. W tym miejscu pragnę podziękować działaczom i społecznikom Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej w Poznaniu, dyrektorom działów społecznych dzielnicowych Zespołów Opieki Zdrowotnej i pracownikom tych działów za pomoc i życzliwość okazywane badaniom i wychowawczym praktykom studenckim. Uczestnicy tego przedsięwzięcia wynieśli z niego nie tylko moc wrażeń, ale i wiadomości niezbędne politykom społecznym.

JAN STOIŃSKI

SZKOLNICTWO ŚREDNIE OGÓLNOKSZTAŁCĄCE I ZAWODOWE w Poznaniu w latach 1945 - 1970

TRUDNE LATA 1945 - 1946

W dniu 8 lutego 1945 r. przybył do Poznania delegat Ministerstwa Oświaty na Okręg Szkolny Poznański, Karol Strzałkowski. Do jego obowiązków należało skoordynowanie wysiłków i pokierowanie rekonstrukcją organów administracji szkolnej oraz uruchomienie działalności szkół wszelkich typów *. Dnia 12 lutego, delegat powierzył pełnienie obowiązków naczelnika Wydziału Ogólnego Stanisławowi Jesionowskiemu. W ten sposób powołana została do życia pierwsza komórka Kuratorium Okręgu Szkolnego Poznańskiego 2. Dawna siedziba Kuratorium przy ul. Towarowej 53 spłonęła w czasie walk o wyzwolenie Poznania. Pierwsza siedziba Kuratorium mieściła się w Urzędzie Wojewódzkim przy ul. Marszałka Focha 92 (Liceum Ogólnokształcące Nr VIII) oraz w Szkole przy ul. Jarochowskiego 1.

Z dniem 1 marca 1945 r. biura Kuratorium przeniesiono na ul. Zwierzyniecką 20. Budynek był uszkodzony przez pociski, bez szyb, z wybitymi otworami w dachu i w ścianach, z nie czynnymi urządzeniami ogrzewczymi i sanitarnymi. Niedostatki te zostały jednak w krótkim czasie usunięte, dzięki pomocy Wydziału Techniczno- Budowlanego Zarządu Miejskiego.

W skład Zarządu Miejskiego stołecznego miasta Poznania wchodził Wydział Oświaty, Kultury i Sztuki. Naczelnikiem tego Wydziału był pianista Zygmunt Lisicki. Funkcję zastępcy naczelnika pełnił Kazimierz de

1 K. S t r z a ł k o w s ki: Dorobek szkolnictwa wielkopolskiego. "Głos Wie1kopo1sk£ r. 1945, nr 39. 2 Archiwum Kuratorium Okręgu Szkolnego Poznańskiego, Sprawozdanie Wydziału Ogólnego Kuratorium Okręgu Szkolnego Poznańskiego z dnia 12.12.1945 r. za okres od 12 lutego do 12 grudnia 1945 r.

Z teki pośmiertnej

Mezer, kierownik Oddziału Oświaty. Biura Oddziału Oświaty znajdowały się początkowo przy ul. Matejki 48/49, stąd przeniesione zostały do bu, dynku przy ul. Sniadeckich 60 3. # W 1945 r. szkolnictwo średnie posiadało, stosownie do obowiązujących ustaw, dwojaki charakter: państwowy i komunalny. Licea ogólnokształcące oraz gimnazja i licea zawodowe były szkołami państwowymi, finansowanymi ze środków Skarbu Państwa przez Kuratorium Okręgu Szkolnego Poznańskiego. Wyjątek stanowiły Miejskie Szkoły Handlowe, stanowiące własność gminy m. Poznania. Skarb Państwa refundował jednak dwie trzecie funduszu płac tych szkół. Charakter szkół komunalnych miały publiczne szkoły dokształcające zawodowe, zakładane i utrzymywane przez Zarząd Miejski. Również i w przypadku tych szkół państwo refundowało dwie trzecie wypłacanych uposażeń nauczycielskich. Zanim jeszcze organa administracji szkolnej przystąpiły do planowej odbudowy szkolnictwa i zawierania z nauczycielami i personelem administracyjno-obsługowym umów o pracę, zanim ustały w Poznaniu walki o Cytadelę, inicjatywa społeczna mieszkańców, przede wszystkim klasy robotniczej i nauczycieli, doprowadziła do uruchomienia wielu placówek. Warto odnotować te inicjatywy. Oto notatka z "Głosu Wielkopolskiego": "W Poznaniu otwarto dalszych osiem szkół powszechnych. Ogólna ich liczba wynosi obecnie 16 i obejmuje swym zasięgiem wszystkie dzielnice miejskie. Około ośmiu tysięcy dzieci pobiera już normalną naukę [...] W Poznaniu czynne są obecnie cztery gimnazja. Napływ młodzieży do szkół średnich jest jednak tak wielki, że zachodzi potrzeba otwarcia dalszych l .,,4 ucze nI . Do końca roku szkolnego 1945/1946 zorganizowano osiem liceów ogólnokształcących państwowych i jedno prywatne. Pobierało w nich naukę ok. 3000 uczniów w zorganizowanych 80 oddziałach. Obok nich istniały dwa licea dla pracujących, w których pobierało naukę 668 uczniów. Sytuacja lokalowa liceów ogólnokształcących była stosunkowo korzystna, mimo iż budynek liceum przy ul. Strzeleckiej padł pastwą ognia. Szkolnictwo zawodowe rozpoczynało swą działalność z większymi trudnościami kadrowymi. Mimo apeli o zgłaszanie się nauczycieli przedmiotów zawodowych, fachowcy angażowali się przede wszystkim do odbudowy zakładów produkcyjnych 5. Pierwsze rozpoczęły pracę szkoły dokształcające (obecne szkoły zawodowe dla pracujących - międzyzakładowe).

3 Sprawozdanie z działalności Zarządu Miejskiego st. m. Poznania za czas od lutego 1945 do marca 1946. Miejskie Biuro Statystyczne. Poznań 1946. 4 Rozwój szkolnictwa Wielkopolskiego. "Głos Wielkopolski" r. 1945, nr 20.

6 Apele ogłaszano od ukazania się pierwszych numerów gazet, np.: "Delegatura Ministerstwa Oświaty [...] wzywa nauczycieli szkół średnich ogólnokształcących, zakładów kształcenia nauczycie.i i zawodowych do rejestrowania się i przystępowania do pracy organizacyjnej na wyznaczonych im placówkach". "Głos Wielkopolski" v. 1945, nr 2.

W budynku przy ul. Działyńskich 4/5 (Inżynierska) mieściło się do dnia 25 lutego, 1945 r. dowództwo odcinka wojsk radzieckich biorących udział w walkach o Cytadelę. W pierwszych dniach marca uruchomiono już jednak nauczanie w dwóch Publicznych Szkołach Dokształcających Zawodowych - Męskiej (Nr 1) i Żeńskiej (Nr 2). Trzecia placówka tego typu rozpoczęła pracę po dwóch miesiącach. Była to Publiczna Szkoła Dokształcająca Kupiecka (Nr 3) przy ul. Różanej 1/3. Eksterminacyjna polityka okupanta pozbawiła młodzież polską możliwości pobierania nauki szkolnej. Angażowano ją natomiast do prac przymusowych. Nic też dziwnego, że szkolnictwo dokształcające osiągnęło od razu niebywale dużą liczbę uczniów. W dniu 31 marca 1946 r. Publiczna Szkoła Dokształcająca Zawodowa Nr 1 liczyła 1645 uczniów w 52 oddziałach. Etatowych sił nauczycielskich było 32. Publiczna Szkoła Dokształcająca Zawodowa Nr 2 - Żeńska liczyła w tym samym dniu 226 uczennic, a Publiczna Szkoła Dokształcająca - uruchomiona w maju 1945 r. · - w lipcu tego roku posiadała już 195 uczniów. Wcześnie też, bo 19 marca 1945 f., rozpoczęły regularne zajęcia Miejskie Szkoły Handlowe, a mianowicie: Gimnazjum Kupieckie (w dniu 1 lipca 1945 r. liczyło już 372 uczniów), Liceum Handlowe 139 (uczniów), Liceum Administracyjne (105 uczniów), Roczna Szkoła Przysposobienia Kupieckiego I stopnia (309 uczniów). W lipcu 1945 r. odbyły się już pierwsze egzaminy dojrzałości dla absolwentów drugich klas Liceum Handlowego (na 67 absolwentów zdało egzamin 30) i dla 25 eksternistów (zdało egzamin pomyślnie 15) 6. W grudniu 1945 r. istniało już siedem liceów zawodowych (Mechaniczno-Elektryczne, Drogowe, Budowlane, Gospodarcze, Administracyjne i dwa Handlowe) oraz siedem gimnazjów zawodowych (obecnie zasadnicze szkoły za" wodowe dla niepracujących). Ponadto istniały dwie szkoły zawodowe prywatne (bieliźniarska i mechaniczna). Łączna liczba uczniów sięgała 4 tys.

ROZWOJ I ZMIANY PROGRAMOWO-USTROJOWE LICEÓW OGÓLNOKSZTAŁCĄCYCH

Praca nad odbudową oświaty szła w dwóch kierunkach. Trzeba było jak najszybciej uruchomić ponownie szkoły oraz przystąpić do zmian programowych, odpowiadających nowej sytuacji społeczno-politycznej. Drugi kierunek prac nad rozwojem liceów ogólnokształcących dotyczył spraw programowych i podręczników.

6 Sprawozdanie z działalności Zarządu Miejskiego st. ill. Poznania.... s. 28/29.

Z teki pośmiertnej

W pierwszym roku nauczania - o d lutego do końca sierpnia 1945 r. - prowadzono zajęcia w oparciu o dokumentację programową z okresu międzywojennego. Od razu już jednak dokonano pewnych aktualizacji. PAd względem programowym - zaktualizowano materiał z języka polskiego, historii i geografii. We wrześniu Ministerstwo Oświaty wydało szczegółową instrukcję programową, uwzględniającą nowe treści, wynikające z demokratyzacji ustroju. Do istotnych zmian zaliczyć należy wprowadzenie do planów nauczania przedmiotów humanistycznych oraz ogólną tendencję do wiązania nauki teoretycznej z praktyką życia społecznego. Do prowadzenia zajęć brakowało podręczników. Z inicjatywy grupy nauczycieli i pracowników administracji szkolnej, uruchomiono Nauczycielską Spółdzielnię Pomocy Naukowych "Oświata" 7. Zasłużona ta placówka wydała w latach 1945 - 1946 drukiem ponad 20 skryptów podręcznikowych dla podstawowych przedmiotów, m. in. do nauki języków w liceach ogólnokształcących 8. Dwa następne lata przyniosły stabilizację kadry nauczycielskiej w poznańskich liceach ogólnokształcących, po "odpłynięciu" pewnej liczby pedagogów do pracy w szkołach na Ziemi Lubuskiej. Ministerstwo Oświaty regulowało w kolejnych instrukcjach o organizacji roku szkolnego sprawy aktualizacji programów nauczania oraz organizacji pracy dydaktyczno-wychowawczej w szkołach. W dniu 4 maja 1948 r. ukazała się instrukcja o organizacji roku 1948/1949. W myśl tej instrukcji państwowe gimnazja i licea ogólnokształcące uległy przekształceniu w jednolite szkoły ogólnokształcące, powiązane ze szkołami podstawowymi. Wprowadzono zatem model jedenastoletni, w której to szkole klasy I - VII stanowiły szkołę podstawową, a klasy VIII - XI - czteroletnie liceum ogólnokształcące, o jednolitym programie nauczania, nie uwzględniającym dawnej furkacji na typy humanistyczny, matematyczno-przyrodniczy i klasyczny. W przypadku wspólnego gmachu szkolnego traktowano liceum jako kontynuację, nadbudowę szkoły podstawowej (stąd bieżąca numeracja klas). Liceum pracujące w odrębnym budynku, pod odrębną dyrekcją, też numerowało swe klasy jako VIII - XI. Ministerstwo zaleciło równocześnie stopniowe wprowadzenie koedukacji. Stosunkowo korzystna sytuacja lokalowa poznańskich liceów ogólnokształcących sprawiła, że nie łączono ich ze szkołami podstawowymi. Wyjątek stanowiły Licea Nr IX i VIII, pracujące we wspólnych budynkach ze szkołami podstawowymi. Jednakże i w tych przypadkach nie łączono

7 "W dniu 3 bm. odbyło się pierwsze zebranie założycieli Nauczycielskiej Spółdzielni Pomocy Szko"'ych. Celem spółdzielni jest niesienie pomocy nauczycielstwu i szkole. Zadaniem na najbliższy okres - to dostarczenie [...] podręczników szkolnych w wydaniu zeszytowym". ,.Głos WieikoDoTski" r. 1Q"5. nr iłi 8 Niemało też w tym zakresie uczynił Instytut Rzemieś1niczo- Przemysłowy w Poznaniu (obecnie Zakład Doskonalenia Zawodowego), wydając w latach. 1945 -1948 osiemnaście pozycji podręcznikowych dla szkół zawodowychszkół pod wspólnym kierownictwem. Nadmienić wypada, że część liceów ogólnokształcących aż do roku szkolnego 1967/1968 nie wprowadziła koedukcji. Licea te stanowiły m. in. szkoły kontrolne dla pracowników U niwersytetu im. Adama Mickiewicza, badających wpływ koedukacji na wyniki nauczania, sprawowanie się i postawy młodzieży. W miarę wzrostu liczby mieszkańców Poznania oraz przejścia fali wyżu demograficznego ze szkół podstawowych do szkół średnich - zachodziła konieczność zwiększania zaciągu do klas pierwszych liceów ogólnokształcących. Pogarszało to z roku na rok warunki pracy tych szkół, prowadziło do nauki dwuzmianowej. To było powodem decyzji o budowie nowego liceum ogólnokształcącego (Nr X) w dzielnicy Nowe Miasto. Nadmiernie zagęszczone Liceum Ogólnokształcące Nr III zostało z kolei podzielone na dwie szkoły. Utworzono w ten sposób w 1965 r. Liceum Ogólnokształcące Nr XI, sytuując je początkowo w budynku Szkoły Podstawowej przy ul. Strzeleckiej, a następnie we własnym, nowym budynku , szkolnym przy ul. Sciegiennego 9. Kolejną reformę liceów ogólnokształcących wprowadziła ustawa o nowym systemie oświaty i wychowania z dnia 15 lipca 1961 r. Pozostały one szkołami czteroletnimi, mimo oparcia programu na wyższej podbudowie, mianowicie na VIII klasie szkoły podstawowej. U stawa wprowadziła, numerację klas od I do IV, nadała szkołom charakter politechniczny, upatrywała w liceach ogólnokształcących zarówno bazę rekrutacyjną kandydatów na studia wyższe, jak również szkołę przygotowującą do życia i pracy zawodowej. Nowe cele i zadania liceum ogólnokształcącego pociągnęły konieczność przeanalizowania programów nauczania, selekcji i zmian w materiale nauczania, próbę wiązania pojęć i faktów w strukturalną całość. Ma to duże znaczenie dla opanowania podstaw danej dyscypliny oraz sprzyja wydobywaniu z materiału nauczania aspektów wychowawczych, kształtowaniu przekonań i postaw oraz rozwijaniu aktywności społecznej uczniów la. W materiale nauczania szeroko uwzględniono zagadnienia współczesne. Szczególną rolę w zbliżeniu młodzieży do życia współczesnego przypisano "wychowaniu obywatelskiemu". Tematyka tego przedmiotu umożliwia uświadomienie uczniom ich zadań jako obywateli, sprzyja kształtowaniu postawy zaangażowanej społecznie, wyrabianiu uczuć patriotyzmu i internacjonalizmu. W planie nauczania zreformowanego liceum ogólnokształcącego znalazły się przedmioty nakierowane na wszechstronny roz

9 W roku szkcPnym 1969/1970 czynnych było w Poznaniu jedenaście liceów ogólnokształcących, przyjmujących od kilku lat niezmienną ilość 2800 uczniów do klasy I. Pięć szkół pracowało w nowych budynkach, jedna - w obiekcie rozbudowanym.

Trzy budynki gruntownie modernizowano.

10 Program nauczania liceum ogólnokształcącego (tymczasowy). Warszawa 1966.

Z teki pośmiertnejwój uczniów i wychowanie ich na świadomych obywateli Polski. Były to, oprócz wzmiankowanego wychowania obywatelskiego, takie przedmioty jak: wychowanie techniczne {12 godzin w cyklu czteroletnim), wychowanie plastyczne lub muzyczne (4 godziny w cyklu czteroletnim), przysposobienie obronne (5 godzin) i zajęcia fakultatywne (4 godziny). Program zmierzał więc do zapewnienia młodzieży gruntownego wykształcenia ogólnego, dania jej niezbędnego poziomu kultury technicznej oraz sprawności fizycznej. Kształcenie politechniczne, spełniając postulat wszechstronnego rozwoju młodzieży i przystosowania jej do wymogów życia, stanowi jednocześnie czynnik ułatwiający przysposobienie do zawodu. Dla młodzieży, która bezpośrednio po ukończeniu liceum nie podejmuje studiów wyższych, szkoły mogły organizować przysposobienie zawodowe, wykorzystując w klasie IV godziny przeznaczone zarówno na zajęcia fakultatywne, jak i na wychowanie techniczne n. Kilka słów poświęcić wypada wzmiankowanym już zajęciom fakultatywnym. Otóż w klasie IV, w okresie kiedy to krystalizują się zainteresowania młodzieży i dojrzewają decyzje o wyborze dalszej drogi życiowej, dalszego kierunku studiów lub pracy, program wprowadził zróżnicowanie przedmiotowe. Młodzież, zależnie od zainteresowań i wyboru kierunku dalszej nauki, decyduje się na uczestniczenie w zajęciach jednej z następujących grup: humanistycznej, matematyczno-fizycznej, chemiczno-biologicznej, geograficzno-ekonomicznej, językowej. Zajęcia fakultatywne, prowadzone metodą seminaryjną, mają przyczynić się do pogłębienia i zintegrowania wiedzy w wybranych dziedzinach, a przez to do lepszego przygotowania młodzieży do studiów wyższych.

ROZWOJ SZKOLNICTWA ZAWODOWEGO W LATACH 1945 - 1970

W ćwierćwieczu 1945 -1970 szkolnictwo zawodowe przeszło kilka kolejnych etapów rozwojowych, uwarunkowanych etapami rozwoju naszej gospodarki narodowej. Lata 1945-1948 to okres odbudowy i podstawowej rekonstrukcji ekonomicznej kraju. W latach tych burzliwie przebiegały procesy uspołecznienia gospodarki oraz integracji ziem zachodnich i północnych z ziemiami dawnymi. W latach tych potrzeby społeczne doprowadziły do szerokiej rozbudowy wszystkich istniejących form szkolenia zawodowego. Ustrój szkolnictwa zawodowego oparto w pierwszym okresie po wyzwoleniu na jego międzywojennym modelu. Wprowadzono jednak od razu wiele zmian, zmierzających do uczynienia ze szkół zawodowych pełnowartościowego toru kształcenia młodego pokolenia. Oparto zatem pro

11 Tamże, s. 15.

gramy nauczania na pełnej siedmioklasowej szkole podstawowej, nasycono je treściami analogicznymi do wprowadzonych do szkół ogólnokształcących. Równocześnie podniesiono wymiar zajęć teoretycznych w szkołach zawodowych dokształcających z 12 do 18 godzin tygodniowo. Te właśnie szkoły dokształcające zawodowe i kupieckie, początkowo publiczne a później państwowe, rozwinęły się do rozmiarów nigdy w okresie międzywojennym nie spotykanych. Ukończenie takiej szkoły stanowiło warunek dopuszczenia do egzaminu czeladniczego. Luka pięciu lat w szkoleniu rzemieślników była dla Poznania szczególnie dotkliwa, z powodu dużego znaczenia przypisywanego przez społeczeństwo do dnia dzisiejszego pełnym kwalifikacjom rzemieślniczym. W omawianym okresie uruchomiono czwartą z rzędu szkołę dokształcającą w dzielnicy N owe Miasto. Równocześnie rozwinęły się szkoły przyfabryczne i cechowe oraz szkoły przysposobienia przemysłowego 12. W latach 1948 -1950 przystąpiono do intensywnej rozbudowy szkół zawodowych stopnia licealnego. Szkoły typu rzemieślniczego, skupiające młodzież terminującą w prywatnym handlu i rzemiośle, odczuwać zaczynały brak kandydatów. Był to skutek psychozy likwidacyjnej, wywołanej przez proces uspołecznienia gospodarki, trudności w zaopatrzeniu surowcowym oraz rozwój spółdzielczości rzemieślniczej. Równocześnie jednak zwiększała się liczba absolwentów szkół podstawowych. Stanowili oni bazę rekrutacyjną dla zawodowych szkół licealnych, tym bogatszą, że popartą tęsknotami społeczeństwa do tzw. zawodów białokoł, nierzykowych. Swiadectwo bowiem ukończenia szkoły zawodowej, w okresie dotkliwych braków kadrowych, traciło swoją wartość. Do pracy przyjmowano każdego, kto potrafił ją wykonać, bez pytania o dyplom. Tak było w owych latach, gdy wystarczała "chęć szczera". Zakłady pracy same ustalały poziom kwalifikacji pracowników, nie wymagając dowodu posiadanego wykształcenia. W latach realizacji planu sześcioletniego (1950-1955) szkolnictwo zawodowe początkowo przeżyło okres burzliwego rozwoju, a następnie okres pogłębiającego się regresu, okres likwidowania mniejszych szkół 13 . Powodem tego zjawiska były: korekta planu sześcioletniego, korekta bilansów zatrudnienia oraz gwałtowne zwiększenie się ilości młodych sił kwalifikowanych na skutek skrócenia cyklu nauczania w szkołach zawodowych o jeden rok. W okresie tym wystąpiło ponadto zjawisko braku terminatorów, a więc i kandydatów do szkół typu rzemieślniczego. Dlatego też uległy one likwidacji. Zwolnienie tempa szkolenia narybku kia

12 Jedną z największych ,szkól tego typu w kraju była Szkoła Przysposobienia Zawodowego Nr 22 przy ul. Swierkowej, zlikwidowana w 1951 r.

18 Likwidacji uległo sześć szkół przemysłowych (przyfabrycznych), dwie szkoły przysposobienia zawodowego i cztery państwowe średnie szkoły zawodowe (dawne państwowe szkoły dokształcające zawodowe i kupieckie)t Kro nika 1;87

Z teki pośmiertnejsy robotniczej było również konieczne z uwagi na niebezpieczeństwo ogołocenia okolicznych wsi, z młodszej siły roboczej. Roczniki w wieku szkoły ponadpodstawowej były wówczas rocznikami wojennymi, rocznikami głębokiego niżu demograficznego. Wysokie plany zaciągu do szkół zawodowych wykonywano drogą werbunku kandydatów niemal indywidualnie w chłopskich chatach na terenie powiatów ciążących do miasta Poznania.

W latach 1951 - 1955 powstały zasadnicze szkoły zawodowe i technika zawodowe. Krótki okres szkolenia w zasadniczych szkołach zawodowych (dwa lata) i w technikach ekonomicznych (trzy lata) sprawiał, że były one preferowane przez młodzież chłopską i robotniczą. Stosunkowo krótki, bo czteroletni okres nauczania w technikach przemysłowych powodował duży odpad absolwentów tych szkół przy egzaminach wstępnych na wyższe uczelnie. Ponadto absolwentów kierowano do pracy na zasadzie nakazów pracy. Dlatego też ambitniejsza młodzież omijała szkoły zawodowe. W okresie tym licea ogólnokształcące miały zdecydowanie większą liczbę zgłoszeń niż technika zawodowe. W latach 1956 - 1960 nastąpił nowy - pomyślny okres rozwoju szkolnictwa zawodowego. Przedłużono naukę w zasadniczych szkołach zawodowych do trzech lat, a w technikach do pięciu lat. Wprowadzono w 1958 r. obowiązek dokształcania się do osiemnastego roku życia młodocianych pracujących. Zorganizowano pierwsze szkoły zawodowe dla abiturientów liceów ogólnokształcących oraz nowy typ szkoły przysposobienia zawodowego dla młodocianych nie pracujących i nie kształcących się w żadnej szkole średniej. Zwiększono środki na inwestycje i znacznie zwiększono liczbę młodzieży przyjmowanej do klas pierwszych. Zrewidowano i poszerzono specjalności szkoleniowe oraz zobowiązano przemysł do określonych świadczeń na rzecz szkolnictwa zawodowego. Przywrócono znaczenie świadectwu szkolnemu poprzez weryfikację pracowników oraz ustalenie w wykazach stanowisk minimum wymaganego wykształcenia. Wszystko to spowodowało, że liczba kandydatów do szkół zawodowych zaczęła przewyższać liczbę zgłoszeń do liceów ogólnokształcących. Ostatni wreszcie okres 1961 - 1970 - to okres reformy ustroju szkolnego. W latach tych sieć szkół zawodowych osiągnęła swój optymalny kształt. Korekty wymagały jednak geograficzne proporcje zaciągów, w rozumieniu interesów demograficznych i gospodarczych poszczególnych powiatów i mikroregionów gospodarczych. Wynikała z tego również potrzeba korekty szkół zawodowych Poznania. Liczba uczniów przyjmowanych co roku spoza Poznania do klas pierwszych szkół poznańskich sięgała czterech tysięcy. W okresie ćwierćwiecza (1945 -1970) zbudowano w Poznaniu na użytek szkolnictwa zawodowego: dwanaście budynków szkolnych, a trzy dal

sze rozbudowano; pięć nowych internatów, a jeden odbudowano: siedem warsztatów szkolnych. Ogółem w roku szkolnym 1969/1970 czynnych było w Poznaniu 169 szkół zawodowych różnych resortów, do których uczęszczało 42 291 uczniów. Do 51 zasadniczych szkół zawodowych uczęszczało 15 095 uczniów, zdobywających kwalifikacje robotników wykwalifikowanych w 100 zawodach. Techników i szkół równorzędnych czynnych było 101. Uczęszczało do nich 24 920 uczniów, zdobywających średnie wykształcenie zawodowe w 88 specjalnościach M. Oceniając ogólnie rozwój szkolnictwa średniego Poznania w okresie 25 lat wypada podkreślić, że osiągnięcia w tej dziedzinie były bez wątpienia imponujące. Stworzono każdemu absolwentowi szkoły podstawowej możliwość dalszego kształcenia, i to w szkole nowoczesnej, o dobrej bazie lokalowej i świetnym wyposażeniu.

ANEKS

JAN STOIŃSKI (1904 - 1984)

U rodził się w dniu 10 czerwca 1904 r.

w Pniewach, w pow. szamotuIskim, w rodzinie Marcelego i Stanisławy z Juraszów. Po ukończeniu miejscowej szkoły powszechnej, uczęszczał do Gimnazjum Klasycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Po złożeniu egzaminu maturalnego w 1924 r., zapisał się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Poznańskiego, na którym absolutorium uzyskał w 1928 r., a w cztery lata później dyplom magistra filozofii w zakresie historii. Po śmierci ojca zmuszony został do podjęcia zarobkowej pracy nauczycielskiej, którą rozpoczął od 1928 r. w Prywatnym Żeńskim Seminarium Nauczycielskim (z prawami szkoły państwowej) w Poznaniu, jako nauczyciel historii i nauki 6 Polsce współczesnej. Od 1931 r. do czasu likwidacji tych szkół w roku

14 Rocznik Statystyczny 1969. Główny Urząd Statystyczny, nr 39 1 40.

1*

Z teki pośmiertne]

1936 pełnił równIe z funkcję kierownika szkoły ćwiczeń przy tymże Seminarium. Równocześnie objął posadę nauczyciela historii, a następnie profesora tegoż przedmiotu w Prywatnym Gimnazjum i Liceum im. Adama Mickiewicza, w którym prowadził zajęcia w latach 1931 - -1939. Posiadając kilkuletnią praktykę pedagogiczną, przystąpił do egzaminu państwowego na nauczyciela szkół średnich, który zdał w końcu czerwca 1932 r. Uzyskał dyplom nauczyciela szkół średnich, uprawniający do nauczania historii jako przedmiotu głównego w szkołach średnich ogólnokształcących oraz seminariach nauczycielskich państwowych i prywatnych. Po wybuchu II wojny światowej, ścigany przez gestapo, Stoiński zmuszony został do ucieczki do tzw. Generalnego Guberratorstwa. Zamieszkał w Częstochowie, gdzie włączył się aktywnie w nurt tajnego nauczania. Był jednym ze współorganizatorów Tajnego Gimnazjum i Liceum Ziem Zachodnich w Częstochowie, które działało od 10 lutego 1940 do 15 stycznia 1945 r. Ówczesne Kierownictwo Tajnego Nauczania Ziem Zachodnich na obszar b. Guberni Generalnej powierzyło Stoińskiemu odpowiedzialną funkcję dyrektora i nauczyciela historii w tej placówce. Po wyzwoleniu Częstochowy w połowie stycznia 1945 r., komisja weryfikacyjna powołana przez władze oświatowe w Kielcach zatwierdziła w całej pełni działalność Tajnego Gimnazjum i Liceum Ziem Zachodnich w Częstochowie, łącznie ze świadectwami prominacyjnytni i maturalnymi wraz z protokółami, na których figurował pseudonim Jana Stoińskiego - "Marek Spokojny".

Kuratorium Okręgu Szkolnego Kieleckiego zleciło Janowi Stoińskiemu zorganizowanie Gimrazjum i Liceum dla młodzieży wysied' onej w Częstochowie, którym kierował do końca marca 1945 r. Masowy powrót wysiedlonej ludności do poprzednich miejsc zamieszkania spowodował stopniowe zmniejszanie się liczby uczniów, w wyniku czego działalnośćszkoły została zawieszona, a dokumen - tacja przekazana władzom oświatowym w Kielcach. W kwietniu 1945 r. Stoiński powrócił do Poznania, gdzie otrzymał posadę nauczyciela historii w Państwowym Liceum im. Generałowej Zamoyskiej, w którym pracował do końca roku szkolnego 1945/ /1946 r. W maju 1945 r., na polecenie Kuratorium Okręgu Szkolnego Poznańskiego, przystąpił do organizowania Państwowych Kursów Maturalnych dla Dorosłych, którymi kierował do roku 1946. Na początku września 1946 r. Ministerstwo Oświaty przekształciło tę placówkę w Gimnazjum i Liceum dla Dorosłych, a w 1951 r. w I Państwowe Liceum Ogólnokształcące dla Pracujących. W placówkach tych Stoiński pełnił obowiązki dyrektora do końca 1956 r. Od 1947 r. Stoiński został powołany na wykładowcę nauki o Polsce i świecie współczesnym w Szkole Inżynierskiej, a w 1953 r. - na kierownika Katedry Postaw Marksizmu-Leninizmu w Politechnice Poznańskiej, z nominacją na zastępcę profesora. Katedrą tą kierował do końca roku akademickiego 1955/1956. Poza tym Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego zleciło mu kierownictwo Delegaturą Ministerstwa do spraw Rekrutacji na Wyższe U czelnie (1951 - 1953). We wrześniu 1956 r. Ministerstwo Oświaty powołało Stoińskiego do pracy w administracji szkolnej, początkowo na stanowisko kierownika Wydziału Oświaty przy Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, a od 1958 r. - kuratora Okręgu Szkolnego Poznańskiego. N a stanowisku kuratora, z wielkim zaargai.Owaniem, pracował do dnia 31 sierpnia 1969 r., tj. do czasu przejścia na własną prośbę do pracy dydaktyczno-naukowej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Wykazał doskonałą znajomość zagadnień organizacyjnych i ustrojowych szkolnictwa, głęboką wiedzę pedagogiczną oraz duże umiejętności w zakresie kierowania wojewódzkim i powiatowymi organami administracji szkolnej. Wprowadził kolektywny styl rozwiązywaniawszystkich spraw związanych z oświatą, i wychowaniem w woj. poznańskim. Bezustannie troszczył się o podnoszenie kwalifikacji zawodowych pracowników oświaty i stałe doskonalenie stylu pracy Kuratorium, inspektorów oświaty, szkół i różnych instytucji oświatowo-wychowawczych. Pod jego kierownictwem Kuratorium wysunęło się do rzędu przodujących w Polsce, zarówno pod względem sprawności organizacyjnej, jak i unowocześniania pracy szkół i placówek opie kuńczo - wychowawczych. Stoiński był jednym z inicjatorów powołania Rady Postępu Pedagogicznego, która jako główne zadanie postawiła sobie unowocześnienie szkolnictwa wielkopolskiego i wytworzenie sprzYjającego klimatu wśród nauczycieli wokół wprowadzania nowych metod nauczania. Staraniem Kuratorium, została zorganizowana pierwsza w kraju Wystawa Postępu Pedagogicznego, na której nauczyciele wielkopolscy prezentowali nowatorskie formy i metody pracy, stosowane w poszczególnych przedmiotach nauczania oraz osiągnięcia różnych typów szkół w dziedzinie dydaktyki i wychowania. Pod jego kierownictwem opracowany został również Program unowocześnienia pracy szkól w Wielkopolsce na lata 1966 - 1970, realizacja którego przyczyniła się do rozbudowy i unowocześnienia bazy materialnej oraz wdrażania nowatorskich form i metod w pracy dydaktyczno-wychowawczej, publikacji odczytów pedagogicznych, powstania i działalności nauczycielskiego Klubu Nowatorów oraz przyznawania szczególnie wyróżniającym się nauczycielom nagród, dyplomów uznania i honorowania ich Medalem Rady Postępu Pedagogicznego. Równolegle do twórczej pracy zawodowej, rozwinął Stoiński szeroką działalność społeczną na rzecz dzieci i młodzieży, m. in. we władzach wojewódzkich Polskiego Czerwonego Krzyża, Społecz-ego Funduszu Budowy Szkół i Internatów, Towarzystwa Sch-onisk Młodzieżowych, Towarzystwa Przyjaciół Harcerzy i in.

Mimo ogromnego nawału pracy organizacyjnej i społeczno-politycznej na stanowisku kuratora, z całym zapałem poświęcił się kształceniu młodych kadr pedagogicznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Od 1957 r. prowadził zajęcia dydaktyczne z metodyki nauczania historii w Instytucie Historii Równocześnie zajął się badaniami naukowymi nad szkolnictwem w Polsce, koncentrując główną uwagę na rozwoju szkolnictwa w Wielkopolsce pod zaborem pruskim. Owocem długoletnich i żmudnych badań była rozprawa doktorska Szkolnictwo średnie w Wielkim Księstwie Poznańskim w pierwszej "polowie XIX wieku (1815 - 1850) oraz kilkanaście artykułów i rozpraw naukowych, a także referatów wygłoszonych na sesjach naukowych. W dniu 17 grudnia 1962 r. odbyła się obrana jego dysertacji doktorskiej, na podstawie której Rada Wydziału Historycznego nadała mu stopień naukowy doktora nauk humanistycznych. W 1964 r. władze Uniwersytetu powierzyły drowi Janowi Stoińskiemu stanowisko kierownika Zakładu Metodyki N auczania Historii przy Katedrze Historii Powszechnej Nowożytnej i Najnowszej. W uznaniu osiągnięć naukowych, organizacyjnych i pedagogicznych, decyzją Ministerstwa Oświaty i Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego został powołany z dniem 1 września 1969 r. na stanowisko docenta. Powierzono mu równocześnie kierownictwo samodzielnego Zakładu Metodyki Nauczania Historii w Instytucie Historii, które sprawował do końca roku akademickiego 1973/1974. W 1970 r. Stoiński wystąpił z inicja-' tywą utworzenia pracowni metodyki nauczania historii-, wyposażonej w odpowiednie urządzenia techniczne i nowoczesne środki audiowizualne, której zadaniem byłoby lepsze przygotowanie studentów do pracy nauczycielskiej. Dzięki ogromnemu osobistemu zaangażowaniu, pracownia została oddana do użytku w 1973 r. i służy do dnia dzisiejszego. Kierując Zakładem, położył ogromne zasłu

Z teki pośmiertnejgi w rozwoju szkolnictwa i wychowania młodego pokolenia. Pod jego kierunkiem zdobywali wiedzę pedagogiczną studen - ci studiów dziennych i liczni nauczyciele studiujący zaocznie. Wykłady z metodyki nauczania historii, wykłady monograficzne i seminaria magisterskie zyskały mu ogromny szacunek i autorytet wybitnego pedagoga i wychowawcy. Pod jego kierunkiem zostało napisanych ok. 100 prac magisterskich, których problematyka badawczo-naukowa łączyła się ściśle z korkretną, praktyczną działalnością dydaktyczno-wychowawcza nauczycieli historii. Jan Stoinski sprawował w uczelni także wiele innych odpowiedzialnych funkcji: kilkakrotnie był przewodniczącym Komisji Rekrutacyjnej na I rok studiów stacjonarnych i zaocznych, bardzo często brał udział w pracach komisji egzamiracyjnych do spraw przewodów doktorskich i przewodniczył podczas tych rozpraw, przewodniczył też powołanej przez Radę Naukową Instytut i Historii Komisji do spraw Obchodu Setnej Rocznicy Urodzin Karola Libelta. Owocem pracy tej komisji była publikacja Karol Libelt, pod redakcją Zdzisława Grota. Stoinski opracował pierwszy rozdział Pochodzenie, dzeciństwo i młodość Karola Libelta (Poznań 1976). Jan Stoinski pełnił także wiele funkcji w zespołach redakcyjno-wydawniczych, koncentrując uwagę wokół problematyki dziejów regionalnych, nowatorstwa pedagogicz"ego, oświaty, wychowania i kul tury. Owocem tej działalności było wydanie cennych publikacji zwartych: Wielkopolska w świetle źródeł historycznych (Poznań 1958), Wybór tekstów do dz- 'ejów kultury Wielkopolski (Poznań 1962) oraz publikacje ciągłe: "Z doświadczeń nauczycieli wielkopolskich" (1960 - 1970), "Sprawy Oświaty i Kultury Województwa Poznańskiego (1962-1970), "Wychowujemy wszyscy" (pogadanki radiowe wydawane od r. 19611. Aktywnie dzia' ał w szeregach Polskiej Zj ednoczonej Partii Ro botniczej i licznych organizacjach społecznych: Wojewódzkiej Radzie Związku Harcerstwa Polskiego, Radzie Postępu Pedagogicznego, zarządzie Społecznego Funduszu Budowy Szkół i Internatów, Polskim Towarzystwie Schronisk Młodzieżowych, Zarządzie Wojewódzkim Polskiego Czerwonego Krzyża. Za wzorową działalność dydaktyczno-wychowawczą, wyjątkowe umiejętności pedagogiczne i organizacyjne oraz duże zaangażowanie społeczne został odznaczony: Orderem Sztandaru Pracy II klasy (1964), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1958), Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Brązowym Medalem "Za zasługi w obronności kraju", Złotą Odznaką Związku Nauczycielstwa Polskiego" Złotą Odznaką im. Janka Krasickiego, Odznaką Honorową "Za zasługi w rozwoju województwa poznańskiego", Odznaką Honorową Miasta Poznania i wieloma innymi odznaczeniami regionalnymi. Został uhonorowany tytułem "Zasłużony Nauczyciel PRL" (1966). Jego nazwisko wpisano do Księgi "Zasłużony dla Oświaty Wielkopolskiej" .

Po przejściu w stan spoczynku (1975), doc. dr Jan S toinski nadal czynnie udzie1ał się w pracy naukowej i dydaktyczno-wychowawczej. Wygłaszał zlecone wykłady monograficzne i prowadził seminaria magisterskie, brał udział w posiedzeniach Rady Instytutu Historii, Rady Wydziału Historycznego, Zakładu Metodyki Nauczania Historii, służąc zawsze swą wiedzą i bogatym doświadczeniem pedagogicznym. Gromadził materiały do kilku następnych prac naukowych, które zamierzał opub Ukować: Monografii gimnazjów Wielkiego Księstwa Poznańskiego w latach 1850 - 1870, Monografii Gimnazjum Marii Magdaleny w Poznaniu, Wyboru tekstów źródłowych do dziejów oświaty, nauki i kultury w Wielkopolsce w latach 1815-1939, opracowania Podręczniki nauczania historii w szkołach poznańskich w latach 1815 - 1918. W 1945 r. Jan Stoinski zawarł związek małżeński z Heleną z Nowakowskich Lorensową, która również zapisała się w dziejach poznańskiego szkolnictwa ogólnokształcącego jako wybitna polonistka i oddana wychowawczyni. Nie mieli własnych dzieci, ale wychowywali córkę i syna Heleny z pierwszego małżeństwa. Związek małżeński Heleny i Jana Stoińskich stanowił wzór niezmiernie kulturalnej i szanującej się rodziny, która wszystkie swoje wysiłki poświęciła kształceniu i wychowaniu polskiej młodzieży. Długą nić wspólnego życia tych wybitnych pedagogów i wychowawców splotła na zawsze nieubłagana śmierć, która zabrała Helenę Stoińską w kilka dnd po śmierci Jej Małżonka. Oboje spoczywają pod płytą rodzinnego grobowca na starym cmentarzu górczyńskim. Doc. dr Jan Stoiński zmarł w dniu 1 kwietnia 1984 r. Na uroczystość Jego pożegnania przybyli przyjaciele, koledzy nauczyciele i wychowankowie ze wszystkich zakątków pięknej Ziemi Wielkopolskiej, którą tak ukochał i służył jej przez całe swoje życie, aby dać wyraz szczerego szacunku dla tego wybitnego nauczyciela i wychowawcy. Pozostanie na zawsze wzorem szlachetnej osobowości, przepojonej głęookim huminizmern i bezgraniczną miłością do ludu polskiego, kraju, ojczyzny. To właśnie stanowić będzie wielkie i wzniosłe dzieło Jego życia.

Bolesław

Szczepański

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1987.01/03 R.55 Nr1 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry