EDMUND KRZYMIE19"

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1984.01/06 R.52 Nr1/2

Czas czytania: ok. 32 min.

ZMIANY W SYTUACJI MIESZKANIOWEJ POZNANIA W LATACH 1945-1980

(Studium porównawcze)

Część druga

Punktem wyjścia oraz podstawowym przedmiotem analizy będą tu wyniki spisu powszechnego mieszkań, przeprowadzonego w dniu 7 grudnia 197'8 r. W szczególności te z nich, które dotyczą Poznania. Równocześnie stanowić one będą materiał dowodowy, względnie za:sadnicze wsparcie dla wyprowadzanych z odpowiednich analiz wnidSków. Będzie to w każdym razie dokumenta'cj-a chyba optymalnie autentyczna. Jej praautorami są bowiem osoby zeznające o ściśle wła'snych sprawach. Oświadczenia te, czynione w kwestia-ch mieszkaniowych, na pewno wolne są od obciążeń informacjami powiększającymi rzeczywiste stany posiadania. To zaś w naszych warunkach wydaje się najbardziej istotne. Odpada bowiem podeJrzenie, że coś zostało sztucznie "przedobrzone". Ryzyko zaś zaniżania odnośnych liczb przez samych zeznających, np. ze względów podatkowych czy też z uwagi na rygory przewidziane przepisami o publicznej gospodarce mieszkaniowej, wydaje się mimo wszystko niewielkie, chocia:łjby z tego powodu, że poszczególne zespoły statystycznych zeznań są w znacznym ,stopniu w 'stanie wzajemnie się weryfilkować. Dla nas zaś cenne je5t przede wszY1stkim to, że materiał :spisowy w żadnym razie nie odzwierciedl.a w stosumku do :sytuacji faktycznych !Stanów zawyżonych. Jeżeli więc odpowiednie dane statystyczne będą wskazywać np. na jakieś tendencje wzrOlstu zasobów mieszkaniowych, to na pewno nie będą to sygnały faszywe. Samo natomiast stwierdzenie tego rodzaju tendencji wcale nie musi 'W pmktyce oznaczać automatycznej konstatacji, że w ich wynilku na!stąpiła jakaś licząca się popmwa .samopoczucia ludzi w ich obecnych sytuacjach mieszkaniowych. W rzeczywistości może być - i aktualnie tak niestety jest - że na przekór niewątpliwemu wzbo

5 Kronika m. Poznania

Edmund Krz1lmień

gaceniu zasobów m.ieszkaniowych, i to także w sensie względnym, narzekariia na niedostatek mieszkall są u nas zjawiskiem pO'WlSZ€chnym, a wymiarz.e 'społecznym. Rozważania rozpoczniemy od przyjrzenia 'Się podstawowym bilansom.

mieszkani'Owym, a przede wszystkim 'Od ustalenia wielkości deficytu mieszkań, jaki istniał w dniq 7 grudnia 1978 r. InfoTmacja na ten temat ttmożliwi nam pełniejsze p'Oznanie tych stanów ilości'Owych, które w dziedzinie tej aktualne są również dzisiaj. Tym bardziej że, jak wiadomo, dynamika budownictwa mieszkaniowega uległa w ostatnich latach znacznemu .'Osłabieniu, czeg'O nie można z 'kalei 'powiedzieć o wzroście mieszkaniawych potrzeb. W tych warunkach ewentualna mażliwość poprawy dzisiejszego bilansu w stosunku do tego, jaki" istniał w dniu 7 grudnia 1978 r. jest mało prawd'Opoddbn:a.

Czy, i na ile, zmienił się statystyczny 'Obraz bilansów mieszkaniowych uchwyconych w 1978 r. w stdsunku np. da podobnega oIbrazu z 1950 r., wynika to z Tabeli 1. Dowiadujemy się z niej, że wprawdzie skala braku mieszkań była w 1978 r., zwłaszcza w dużych miastach, wyraźnie mniejsza niż w 1950 r., ale z codziennych doświadczeń wiemy, że adczuwaln-ość tej zmiany była prawie żadna. 'Z jednej bowiem strony wielkość konkretnych braków pazastał-a jeszcze nadal 'bardzo powa'żna, ale z drugiej subiektywne uwrażliwienie na istniejące jeszcze braki 'Ogromnie wówczas wzrosła. M. in. chyba dlatego, że sama waga potrzeb mieszkaniowych stała się w świadomości spałecznej znacznie więks:zJa niż lat temu np. dwadzieścia, a panadta też dlatego, że wśród 'Osób p'Ozbawianych samodzielnego mieszkania zaczęla się zarysawywać poczucie !krzywdy, przeradzające się niekiedy w stan wręcz zawiści w IStdsunku da tych, którzy mieszkania 'Otrzymywali, względnie. je już posiadali. Wzrastały z tega powadu 'Ogólne stany spałecznego zni,ecierpliwienia, a w tym również niepewnaści jutra nawet wśród tych, którzy samodzielnie mieszkania już pasiadali. W Tabeli 1 nietrudna też zauwaiyć, że 'Stany względnych braków samodzielnych mieszkań były w p'Oszczególnych mia!st'ach daść zróżnicawane. Wyraźnie karzystniej sprawa ta przedstawiała się np. w Łodzi względnie w Warszawie, a znacznie g'Orzej np. w Poznaniu czy też we Wracławiu. Pawody tych dysproparcji były różne. Najłatwiej byłoby je tłumaczyć tym, że zasoby miesZkaniowe np. Łodzi czy Warszawy składały się z mieszkań powierzchniowa mniejszych i że z 'tegó względu była ich w tych mial5tach więcej niż np. w Poznaniu i Wrocławiu. W tych warunkach stasunek liczby gospodarstw domowych da liczby mieszkań nie mógł się w kankretnych przypadkach układać inaczej niż widać ta w Tabeli 1. Tłumaczenie takie jednak nie jest w pełni przekanywające.

Gospodarstwa mieszkań do Miasta domowe w domach deficyt ogólnej liczby mieszkalnych mieszkań * mieszkań ług stanu na dzień 3 XII 1950 r. 66,0 46,9 71,1 199,1 105,5 53,0 172,2 58,5 34,0 80,7 42,0 52,0 77;7 35,0 45,0 21l5,1 I 579.4 27,4 dług stanu na dzień 7 XII 1978 r. 145 028 41 445 28,6 513501 80 405 15,7 284 435 35 170 12,4 197311 40 693 20,6 160975 42 356 26,3 4 439 902 801 802 18,1

Sytuacja mieszkaniowa Poznania (1945 -1980)

Tabela l

BILANS MIESZKAŃ

Poznań Warszawa Łódź Kraków Wroclaw Pozostałe_ miasta

Poznań Warszawa Łódź Kraków Wrocław Pozostałe miasta

Wed 112,9 304,6 230,7 122,7 1l2,7 2694,7

We 186473 593 906 319 605 238 004 203 331 5 241 704

Źródło: Spisy Powszechne przeprowadzone w latach ł950 i 19711.

* Stosowaną niekiedy metodę określania wielkości braku mieszkań w nawiązywaniu do liczby zawieranych maleństw, odrzuca się jako nic tylko prymitywną, lecz w praktyce zawodną a nawet bałamutną.

Prawdą bawiem jest, że np. przeciętna powierzchnia użytkowa mieszkań wynosiła np. w 1978 r. w Paznaniu 53,7 m 2 , a we Wracławiu - 52,5 m 2 , gdy w Warszawie - 44,6 m 2 , a w Łodzi :lialedwie 42,5 m 2 , ale prawdą 1eż jelst i ta, że w Poznaniu liczeIbnaść przeciętnega gospadarsiwa damawega wynasiła w tym samym cza,sie 2,76 'Osoby, we Wrocławiu 2,79, padcza's gdy w Warszawie tylko 2,54 ła. w Łodzi jeszcze mniej, gdyż 2,52. W układach tega radzaju Kraków zajmawał miejsce paśrednie: 47,6 m 2 i 2,71 'Osoby. Warta też pamięt.ać i a tym, że w 1978 r. przeciętne zaludnienie izby mieszkalnej wynosiła: w Paznaniu - 1,08, w Wła]-'szawie - 1,05, w Ładzi - 1,06, Krakawie - 1,14, we Wracławiu - 1,11 a w grupie mia:st pazastałych - 1,03. W tych warunkach odpowiedź na pytanie: w których mias1ach sytuacja mieszkaniawa układała się w 1978 r. bardziej korzys1nie, a w których mniej - jesi na pewna trudna. Mima wszystko, bieżące doświadczenia lokatorskie zdają się dość jednoznacznie wskazywać na ta, że ludzie czują się znacznie lepiej w mieszJkaniach nawet nieca mniejszych, ale pod warunkiem, że ,są ta lokałe da ich wyłącznej dyspozycji. Mając więc ten fakt na uwadze, stwierdza się, że przeciętna sytuacja mieszkaniowa w takich miastach jak Paznań i Wracław (Tabela 1) musiała być w praktyce bardziej uciążliwa niż w Łodzi, czy Warszawie, a nawet przeciętnie w pazostałych naszych miastach.

Ii*

Edmund Krzymień

Odsetek mie,szkań wspólnych, a więc zajmowanych równocześnie przez dwa lub więcej gospodarstw domowych, wynosił na dzień 7 grudnia 1978 r. w Poznaniu 20,4 (w stosunku do ogólnej ilości mieszkań). Niewiele mniej, .bo 19,3%, było takich mieszJkań we Wrocławiu, w Krakowie - 16,1°/0, a ju.ż znacznie mniej w Warszawie - 12,7% i w Łodzi - 10,7%. W pozostałych miastach razem wziętych odsetek ten wynosił - 14,4. Znacznie gorzej pI:zedstawiały się odnośne odsetki w aspekcie liczby gospodarstw domowych zmuszonych do zajmowania w 1978 r. wspomnianych wyżej mieszkań wspólnych. W Poznaniu odsetek ten wynosił .aż 38,1 (w stosunku do ogólnej liczby gospodarstw domowych), we Wrodawiu - 36,1, w Krakowie - 30,5, w Warszawie - 24,6 i w Łodzi - 20,5. W zespole miast pozostałych wskaźnik ten sięgał 27,5. Jest to chyłba najbardziej wymowny mierni'k mieszkaniowych dolegliwości, a równocześnie ilustracj'a problemu, który w poszczególnych mialstach. czeka na rozwiązanie. W konsekwencji, kłopotami tego rodzaju dotkniętych było w 1978 r.

w Poznaniu 155 212 osób (30,2% ogółu ludności zajmującej mieszilmnia), w Warsżawie - 291 983 osób (19,30f0), Łodzi - 131 877 (16,40f0), Krakowie - 145 181 (22,f)O/0), Wrocławiu - 160 786 (28,3 0 /0). W pozostałych miastach razem wziętych - 3 350 926 (21,9 IO /0). Przytocz.one liczby wskazują, że gospodarstwa domowe zajmujące mieszkania wspólne są mniej liczebne niż te, które dysponują mieszkania. mi samodzielnymi, ale ten fakt nie zmienia przecież sedna zagadnienia.

Wagi jego nie jelst też w stanie pomniejszyć ewentualny argument, że przecież nie wszyscy lokatorzy zajmujący mieszlkania wspólne wyrażaliby w konkretnych sytuacjach wolę ich opuszczenia i zajęcia mieszkania ::'3.modzielnego. Z taką ewentualnością trzeba się liczyć, ale ta kat€goria ludzi, któna by aspiracji takich nie zgła1szała, byłaby w praktyce co najmniej równoważona przez tych z kolei ludzi, którzy wprawdzie zajmują w danej chwili mieszkania samodzielne, ale miesz!kania te - wskutek np. zużycia technicznego - nadają się już tylko do likwidacji. Zatem ów brak mieszań oIkreślany wyżej jako rachunkowy trzeba by w pr.aktyce przyjmować jako mieszkaniowy deficyt faktyczny. Spróbujmy teraz poszerzyć rozważania nasze na temat bilansu mieszkaniowego o niektóre dalsze, chyba też dość interesujące elementy, jak m. in. osiągnięte w Latach 1950 - 1978 przyrosty netto w zakresie: gospodarstw domowych, mieszkań oraz ludności zajmującej mieszkania. Liczby zamieszczone w Tabe!}i 2 potwierdzają ogólne wnioSki, które nasunęły nam dane zamieszczone w Tabeli 1. Okazuje się jednak, że pewna poprawa sytuacji mieszkaniowej Poznania, a w jeszcze większym .stopniu Łodzi, była następstwem przede wszystk'im faktu stosunkowo

Tabela 2 PRZYROSTY NElTa PODSTAWOWYCH ELEMENTÓW BILANSU MIE:'.ZKANIOWEGO w latach 1950 - 1978.

Poznań Warszawa Łódź Wroclaw Mi Przyrosty Kraków liczba I % liczba I % liczba I % liczba I % liczba I % licz Gospo- I I I I darstw domoI wych 73 573 65,2 297 706 100,5 88 905 38,5 115304 1 94,0 90631 i 80,4 2875 Miesz- 1 I I I

asta pozostałe ba I %kań

79 0lB' II 9,7 319 901 165,2 112 mi 65,2 116 611 144,5 I 83 275, 107,2 404 121,5 I 25744021138,0

I Lu: I DOSet 202 384 64,9 717275 90,4 20] 801 33,4 322 122 99,8 275 936 94,7 7885 100 94,1 Gospodarstw domowych do przyrostu mieszkań x 93.1 x 93,1 x 79,2 x 98,9 x 108,8 x 111.1 I

Źródło: Spisy Powszechne przeprowadzone w łatach 1950 i 1978.

.. Łącznie ze zmianami spowodowanymi korekturami granic administracyjnych.

niewielkiegO' przyrostu liczby ludnaści, a także i gospodarstw domo- . wych. W przypadku Łodzi tego właśnie typu zmiany wydają .się usprawiedliwione, gdy uwzględni się fakt, że były one równocześnie wynikiem asłabienia w tym mieście tempa industrializacji, a więc czynnika stanawiącega z reguły silny magnes przyciągający ludnaść da miasta. Przypamina się bawiem, że osiągnięte już stany uprzemysłowienia nie tylkO' samej Łodzi, ale całej jej aglomeI'iacji, są dziś niezwykle wysokie. Darównują (w aspekcie zatrudnienia) aglameracji katawickiej. Co zaś tyczy Paznania, to trudna powiedzieć, że np. rezerwy tkwiące w tym mieście w zakresie mażliwaści lakalizacyjnych dla adekwat nych dla tegO' miasta przemysłów zostały już w pełni wyczeI'lpane. Warszawa na pewna wy1bitnie poprawiła również i w dziedzinie mieszkaniowej swój przeciętny stan pasiadania. Decydawał a tym - słusznie czy niesłusznie - jej status stolicy. Status wszechstrannie !przez nią wykorzystywany. I ta wtedy zresztą, gdy sam madel uznawanych u nas preferencji razwojowych był dla niej zawsze WJ'1saee przychylny. KraKów stał się w amawianym tu 'czasie miastem bardzO' uprzemysławianym. yv parze z tym uprzemysławianiem razbudowane zostały również jegO' zasoby mieszkaniawe. Wielkaść pawiększanych zasabów równoważyła cakawicie odpowiednie przyrosty po stronie demograficznej_ Czy jednak zmiany, które w Krakawie w tym względzie zaszły, odpo

Edmund KrzlImieńwiadają aspiracjom tego miasta, Trudno orzec. Wątpliwości mieć jednak nie tylko można, ale trzeba. " To, co w dziedzinie spraw mieszkaniowych działo się w omawianym czasie we Wrocławiu, trudno określić jako dowód jakiegoś wybitnie dynamicznego rozwoju. Wrodaw jest zreS'ztą miastem, które - zwłaszcza pod tym względem - wydaje się być bardzo podobne do Poznania. Przeciętna dynamika kształtowania się bilansu mieBzkaniowego tzw.

miast pozostałych również "raczej nie należaŁa do najbardziej korzystnych. Odpowiedllie liczby mówią tu same za siebie, z tym, że wskazują one . równocześnie na niezwykle wysoki skok urbanizacyjny tej kategorii miast. Niemniej faktem pozostaje, że żadne z omawianych tu miast, względnie grupy miast, nie jest nadal wolne od ostrych kłopotów mieszkaniowych. To jest fakt, o którym zawsze warto pamiętać. Gwoli jednak sprawiedliwości, czy też przynajmniej potrzeby. obiektywnego widzenia możliwie pełnej rzeczywistości, w I1amach której kształtowały się odnośne bilanse, trzeba zapewne chociażby w tym miejscu przypomnieć pewien fakt, który pokazywany jest naog6ł dość rwdko, a jeżeli - to jakby niechętnie, choć niechęć ta jest tu na pewno nie na miejscu. O co chodzi? Przyrost lićzby ludności naszego kraju wyniósł w latach np. 1950 - 1978 przeszło 4f1'/e (w stosunku do stanu z 1950 r.), J€I$ł; to wiel'kość, która np. wśród krajów demokracji ludowej nie znajduje sobie równej. Nie jest to zjawiSko złe, tym niemniej nie trzeba mieć szczególnie dużo wyobraźni, aby zrozumieć, co falkt ten oznacza dla takich dziedzin, jak m. in. cała sfera spraw mieszkaniowych. Gdyby jednak ktoś próbował go widzieć jako pewnego rodzaju dopust Boży i np. nim chciał tłumaczyć nasze już tradycyjne kłopoty, a także i niepowodzenia mieszkaniowe, to byłby z pewnością w błędzie. Generalnie bowiem rze'cz biorąc, o ich aktualnym stanie zadecydował przede wszystkim nasz lekceważący stosunek do rezerw, które zaW1sze tkwiły i nadal tkwią w pragmatycznych postawach ludności oraz fakt wręcz naiwnego przeceniania możliwości, a także i kompetenc3i państwa (jego aparatu zarządzającego) w omawianych tu ,sprawach. Co zaś na pewno nie przyspiesza procesu zwierania $ię mieszkaniowego bilansu, to narastające u nas co najmniej od lat sześćdziesiątych zjawisko rozdrabniania gospodarstw domowych. Jest ono powszechne i jak dotychczas nadal dość żywotne. O co tu w praktyce chodzi? Posta1ram się zilustrować na przykładzie Poznania. Wiadomo, że deficyt mieszkań w Poznaniu wynosił na dzień 7 grudnia 1978 r. - 41445. Gdyby natomiast również na wymieniony wyżej dzień utrzymał się ten sam wSka7mi'k liczby osób przypadających na przeciętne g.ospodarstwo domowe, który miarodajny był np. dla roku 1960 (3,10 wobec 2,76 w 1978), tO' ów deficyt ckazałby się znacznie mniejszy, mianowicie: ok. 21300 mieszkań. Zatem lica gospodarstw domcwych oczekujących na przydział mieszkania zmniejszyłaby się przy tego rodzaju założeniu i przy innych nie zmienionych parametrach - c przeszłO' 45%. W ten sposób zmniejszyłby się też odpO'wiednio czas wyczekiwania na miesZJkanie. Chodzi w tym przypadku na pewno a założenie na wskroś tecretyczne, a więc bardzo oderwane od kO'nkretnej rzeczywit;tości, ale właśnie m. in. cnO' jest w stanie unaocznić ..skalę tych }X)trzeb mieszkaniO'wych, które były - względnie mogły być - następstwem faktu pomniejszania się śree.niej liczby osób cbjętych jednym goopodarstwem domowym. Pojawienie się tegO' fa!ktu na pewna wartO' sobie uświadcmić, ale również i w tym przypadku nie można gO' w żadnym razie traktcwać w kategcriach fatalistycznych. Sprawy mieściły się całkcwicie w gra'nicach mO'żliwości ich bieżąoegO' rczpoznawaniai odpowiedniegO' na nie reagO'wania. RoZ'budowa zasdbów mieszkaniawych następowała w parze z wyposaia-niem mieszkań w odpcwiednie urządzenia techniczne. Tak była z reguły w przypadku budowy mieszkań przez inwestora UlSpO'łecznicnegO'. Niestety zaś nie zawsze wtedy, gdy inwestcrem była oscba prywatna.

Mimo wszystko zmiany, które zaszły w cgólnym standardzie mieszkaniowym między rokiem 1950 a 1978, były duże.Wynika tO' z Tabeli 3. Tabela 3

MIESZKANIA WYPOSA:tCNE W PCDSTAwaWB URZĄDZENIA TECHNICZNE (w odsetkach).

Łódź .! I .r_ Miasta Urządzenia Pozna6 Warszawa Krakow Wroclaw pozostałe og6lem 195011978 '195011978 195011978 1950!1978M50j1978 195011978 195011978 Wodociąg 65,8 95,8 58,5 95,3 25,8 83,7 ".' 92,2! ""i 95.1 27.4 85,7 42,3 87.2 Ustp spłukiwany 43,3 82,5 45,1 91,6 15,8 69,2 37,6 86,5 46,6182,4115,6 69,7 25,7 72,9 Łazienka 29,4 77,4 26,9 96,3 8,7 63,3 25,7 82,6 26'9 1 76'2 1 8,1 66,3 14,2 69,1 Centralne ogrzewanie 7,2 64,2 16,5 84,4 3,0 61,8 5,1[67,8110,7163,7 2,5 52,4 4,9 56,9

Źr6dło: Spisy Powszechne przeprowadzone w latach 19S0 i 1978.

. Liczby bezwza19dnc mieszkań podano w Tabeli 1.

Postęp w cmawianej dziedzinie objął - jak trzeba 'było tegO' cczekiwać - wszystkie miasta. CzęstO' również w trybie modernizcwania zasQbów starych. Szczególnie jednak zyskały te miasta. którym z różnych przyczyn udałO' się maksymalnie w danych warunkach zwiększyć swe zasoby mieszkaniawe w latach 1945 - 1978. . Przytcczcne wyżej liczby trzeba uznać znów za ilustrację jaśniejszej strcny tegO'. CO' w dziedzinie spraw mieszkaniawych stałO' się u nas po 1944 r. Nic też zresztą nie wskazuje na ta, aby dctychczascwe procesy

Edmund Krzymień

technicznego, wypasażania mieszkań w adpawiednie urządzenia komunalne miały w następnych latach ulec zahamowaniu. Spis pawszechny z 1978 r. dastarczył szczególnie duża ciekawych infarmacji na temat czasu zbudowania poszczególnych mieszlkań. Część tych danych uwidaczniana będzie w tabelach, które przedstawiamy niż,ej.

Okresy Miasta przed 1918 r. I 1918 - 1944 I 1945 - 1978 liczba I % liczba I % liczba 1% Poznań 27 843 19,2 27 465 18,9 89 720 61,9 Warszawa 19391 3,8 98 006 19,1 396 104 77,1 Łódź 49 406 18,4 69 280 24,4 165749 58,2 Kraków 28 011 14,2 35 364 17,9 133 936 67,9 Wrocław 35 200 21,9 45 447 28,2 80 328 49,9 Pozostałe miasta 779 907 17,6 l 046 026 23,6 2 613 969 58,8

Tabela 4 MIESZKANIA WEDŁUG OKRESU ICH ZBUDOWANIA

Źródło: Spis Powszechny 7 XIl1978 r.

Liczby zamieszczane w Tabeli 4 pozwaLają na wyprowadzenie szeregu wniosków, a wśród nich następujących: 1. Względnie najmniejszą lic1J'bę mieszkań pachodzących sprzed 1945 r. posiada ze znanych pawodów Warszawa. Ona też legitymuje się największą liCZ1bą względną mieszkań zrealizowanych w akresie 1945 - 1978. 2. Jest rzeczą dość zaskakującą, że Wrocław - miasta szczególnie datkliwie zrujnawane w czasie astatniej wajny - miał jeszcze na dzień 7 grudnia 1978 r. liczbawą przewagę mieszkań wybudowanych przed 1945 r. Różne magły być tego przyczyny, ale w niemałym stapniu rów.neiż i ta, że miasta to lIlie należała da szczególnie zachłannych w stasunku da agólnakrajawega funduszu inwestycyjnego" i ta chyba nie tylko, w dziedzinie inwestycji mieszkaniawych. 3. Również Paznań nie był w zakresie tym miastem dla kraju szczególnie uciążliwym. Nie był takim, mima że kilkutygadniowe walki uliczne z 1945 r. spawodawały W nim bardzo, paważne spustaszenia, właśnie wśród zasabów miesZkaniawych. 4. .Miasta, którym udała się wyjść z pażogi wajennej lat 193,9 -1945 abranną ręką, a więc Łódź i Kraków, miały mima ta również wcale niemałe kłopoty mieszlkaniowe. 5. Grupa tzw. miast pazo stałych wykazywała także przewagę zasabów wybudowanych w latach 1945 -1978 Główną przyczyną takiego, rezultatu były ujawniające się w tych miastach prac esy industrializacyjno-urbanizacyjne. Nasilenie ich była - rzecz jasna - w paszczególnych miastach wysace zróżnicowane. Ale generalnie ta właśnie ane wycisnęły na prablematyce mieszkaniawej najbardziej zasadnicze piętna, dynamizując ją. 6. Przytaczane wskaźniki zdają się również wskazywać na ta, że sytuacja mieszkaniawa - przynajmniej w największych miastach

uległa w bardzo znacznym stopniu zegalitaryzowaniu. Ze względów formalno-społecznych trzeba by efekt ten uznać za pozytywny. Z drugiej jednak strony mogą nasuwać się wą1Jpliwości, czy tendencje zmierzające ku takiemu efektowi są zawsze sprawiedliwe? W szczególności np.. czy zawsze ten ośrodek, który skłonny byłby j:ak najbardziej racjonalnie dysponować okzymywanymi z funduszów ogólnonarodowych środkami, miałby wize szanse na szybsze uporanie się z,e wymi mieszkaniowymi kłopotami niż ten, który takich skłonności wylkazywać nie miał ochoty? Raczej nie zawsze. Ten a'spekt zagadnienia nie był w naszej praktyce rozdzielczo-nakazowej doceniany. Z wiadomymi skutkami w zakresie przestrzegania zasad gospodarności. Będzie o tym jeszcze mowa. Wnioski powyższe znajdują pełniejsze potwierdzenie w Tabeli 5.

Ta bela 5 POWIERZCHNIA U:ŻYTKOWA MIES;ZKAŃ WEDŁUG OKRESÓW ICH BUDOWY

Okresy Miasta przed 1918 r. I 1918 - 1944 I 1945 - 1978 m 2 I % m 2 I % m 2 I % Poznań l 653 537 21,2 l 601 339 20,5 4 538 118 I 58,3 Warszawa 857 108 3,7 4419321 19,3 17 648 614 77,0 Łódź l 889 486 15,6 2731 100 22,6 7 478 284 61, Kraków l 369 268 14,4 l 830 708 19,5 6195503 65,9 Wrocław l 892 082 22,4 2 627 455 31,1 3 926 954 46,5 Pozostałe miasta 36708 334 16,5 53 773 135 24,2 131 828999 59,3

Źródło: Spis Powszechny. z 7 XII 1978 r.

Szczegóły w niej zawarte dotyczą wielkości powierzchni użytkowych mieszkań wybudowanych w poszczególnych okresach. Z przedstawionych licZb znów łatwo odczytać, że w latach 1945 -1978 odbywał się proces wyrównywania różnic istniejących w zakresie przeciętnych powierzchn.i użytkowych mieszkań w poszczególnych miastach. W następstwie tych procesów zmniejszeniu uległy przeciętne powierzchnie miesań w Poznaniu i Wrocławiu, a w niewielkim stopniu również w Krakowie. Sy

I Okresy t' I I I do 1978 r. Miasta przed : 1918 r. 1918 - 19441945 - 1978 ogółem Poznań 59,4 58,3 50,6 53,7 Warszawa 44,2 45,1 44,6 44,6 ł.ódź 38,2 39,4 45,1 42,5 Kraków 48,9 51,8 46,3 47,6 Wrocław 53,8 57,8 48,9 52,5 Miasta .

pozostałe 47,1 I 51,4 50,4 50,0

Tabela 6 POWIERZCHNIA UŻYTKOWA MIESZKAŃ (przeciętna w m 2 )

Źródło: Spis Powszechny z 7 XII 1978 r.

Edmund Krzymień

tuacja Warszawy pozostawała pód tym względem w zasadzie bez większych zmian. W wyniku tych procesów poważnie zyskała Łódź, a w stopniu znacznie mniejszym grupa tzw. pozostałych miast. Zysk tych ostatnich nastąpił głównie dlatego, że na ich terenie dość znacznie rozwijało Bię budownictwo indywidualne, w którym dominowały mieszkania o powierzchniach przeciętnie wyrażnie większych niż w budownictwie uspołecznionym. Na uwagę zasługują na pewno dane, które mówią o przeciętnych powierzchniach użytkowych mieszkań wybudowanych w latach 1945 - 1978 przez inwestora uspołecznionego oraz prywatnego. Zawiera je Tabela 7. Tabela 7 PRZECIĘTNE POWIERZCHNIE U2:YTKOWB MIBSZKA"I WYBUDOWANYCH W LATACH 1945 - 1978 I 'Inwestor I Poznań I Warszawa Ł6dz Kraków I Wrocław P:::::ł e I Uspołeczniony I 45,6 I 43,0 43,7 43,6 I 45,0 44;3 1 Prywatny 81,1 69,5 70.0 69,8 97,3 72,8 Źródło: Spis Powszechny z 7 XII 1978 r.

Wskaźniki, które dotyczą miesikań uspołecznionych, można uznać za ,odpowiadające stanom faktycznym, natomiast pewności, że tak jest również w przypadku mieszkań prywatnych, mieć niestety nie. można. W przypadku drugim trzeba je traktować jako raczej minimalne. Zeznailia w ramach spisów powszechnych mają wprawdzie charakter jak najbardziej poufny, ale lud'Zie chcą i w tym przypadku wykazać często nie to, co rzeczywiście posiadają, lecz przede wszystkim to, co nie .będzie mogło uchodzić za nieprawidłowe odchylenie od obowiązujących w danych sprawach powierzchnia użytkowa mieszkań) rygorów, np. ban1wwych, a w jakimś stopniu również tych z zakresu publicznej gospodarki lokalami. Wydaje się, że dane na temat mieszlkań wybudowanych w poszczególnych okresach byłyby niepełne, gdybyśmy ich nie wzbogacili jeszcze informacjami o stanach zaludnienia tych mieszkań. Porów.nując dane w wielkościach powierzchni użytkowych mieszkań .(Tabele 5 i 6) z danymi o stanach zaludnienia poszczególnych grup mieszkań (Tabela 8) stwierdza się znaczną między nimi współmierność liczbową. Odchylenia od tej reguły są przy naszej szczegółowości podziału stosunkowo nieznaczne (wyjątek Łódź), a dotyczą głównie mieszkań wybudowanych w latach 1945 - 1978. W przypadku tych .właśnie mieszkań stało się ta:k głównie chyba dlatego, że ludzie wolą - jak to już zresztą podkreślaliśmy wyżej - mieszkania powierzchniowo nawet nmiejsze, byleby miały charakter mieszań samodzielnych i wyposażone były w"niezbędne .urządzenia techniczne.

LUDr.OŚĆ w MIESZKANIACH WYBUDOWANYCH W LATACH ł918 _ 1978

Tabela 8

1 Okresy - I I \1iasta przed 1918 r. 1918 - 1944 I 1945 - 1978 liczba I % liczba I % liczba I % Poznań 104 786 20,4 101 726 19.8 307571 59,8 Warszawa 56 087 3,7 270 795 17,9 1 183 693 78,4 Łódź 128 953 16,0 184 970 23,0 491 478 61,0 Kraków 82 206 12.7 110 077 17.1 452 739 70.2 Wroclaw 128 852 22,7 172 559 30,4 266 025 46.9 Miasta pozostałe 2 488 232 16,3 3 569 982 23,3 9 246 812 60,4

Źródło: Spis Powszechny z 7 XII 1978 r.

Faktem jest, że 'miesania wybudowane w latach 1945 -1978 skupIły na swych powierzchniach odseNti użytkowników proporcjonalnie nieco wyższe (wyjątek Łódź), niż to od'Powittdałoby wielkościom powierzchni tej kategorii mieszkań. Z kolei zwrócimy uwagę na ten odcinek spraw mieszkaniowych w miastach, który na co dzień skłonni byliśmy, C'LY też nadal jeszcze jesteśmy, traktoać jako inwestycyjny margines. Chodzi o indywidualne budownictwo mieszkaniowe. Zanim jednak przystąpi!my do bardziej szczegółowego ustosunlkowania się do sprawy tego budownic!wa, przyjrzyjmy się odpowiednim wSkaźnikom.

Tabela 9 UDZIAL BUDOWNICTWA INDYWIDUALNEGO W BUDOWN1CIW1E MIESZKANIOWYM W LATACH 1946 - 1978 . (w procentach)

Źródlo: Spis Powszechny z 7XI1ł978r.

Powierzchnia Ludność Miasta Mieszkania zajmująca użytkowa mieszkania Poznań 14,1 22.7 17,2 Warszawa 5,7 8,9 7,0 ŁÓdź 5.5 8,5 6.7 Kraków 10,1 15,2 12.4 Wrocław 7.5 14,9 10,3 PozostaJe miasta 21,6 31,2 15,3 Miasta ogółem 18,1 26,7 13,4

Wykazane w Tabeli 9 odsetki trzeba uznać za tylko pozornie niewysokie. W praktyce nabierają one dodatkowego wyrazu, zwłaszcza w kontekście okoliczności, w jakich budownictwo indywidualne dochodziło _ czy też dochodzić mogło - do Skutku oraz tego, co przytoczone wyżej wskaźniki oznaczają w liczbach bezwzględnych. Na pewno za przesadne trzeba by uznać twierdzenie, że budownictwo indywidualne cieszyło się szczególnie dużym poparciem ze strony

Edmund Krzymień

władz. Było ono z pewnością tolerowane, a reszta to już k'w€lSltia mniejszego lub większego ryzyka osoby, która się takiego budownictwa podjęła. Ryzyka w dziedzinie kredytowania, pozyskiwania działek budowlanych, materiałów budowlano-instalacyjnych, a także samego wykonawstwa - łącznie z transportem. Mowa tu zawsze o odnośnych możliwościach, które były w dyspozycji owego przeciętnego obywatela, podejmu-. jącego się takiego ,sposobu uzskania dachu nad głową, a także uwolniania się od ingerencji w poszczególne stany zaludnienia odnośnych mieszkań właściwego w danych sprawach aparatu urzędniczego. W sytuacjach konkretnych działań otwierała się jednak wtedy dla tego typu szarych obywate'li prawdziwa droga przez męikę. Na drodze tej liczyć oni mogli w zasadzie tylko na własną zapobiegliwość, na własne szeroko rozumiane siły. Wysiłku i ryzyka podejmowali się w danych sprawach przeważnie ludzie, dla których z różnych względów tak bardzo u nas rozpowszechnione pojęcie "przydziału mieszkania" nie rysowało się w.sa': mej swej istocie zbyt atra1kcyjnie. Były oczywiście w tym względzie nie': kiedy dość znaczne wyjątki, ale one w zasadzie ,potwierdzały tylko regułę. Na tle naszego codziennego krajobrazu ludzi czekających w kolejce po "przydział" mieszkania na zasadach daleko niepełnej odpłatności, ci którzy wybierali drogę zbudowania sobie mieszkania własnym kosztem; zwłaszcza na terenie dużych ośrodków miejskich, stanowili pewnego rodzaju egwtykę. Egzotykę zwłaszcza dlatego, że przynajmniej ,...r sprawach mieszkaniowych decydowali się oni nie liczyć na opiekuńcze siły państwa. Siły zawsze przecież ograniczone, nawet w przypadku państw bardziej od naszego zamożnych. W gruncie rzeczy decyzja taka więc po": dejmowana była nie tylko w interesie własnym. W śród mieszkańców większych miast wykazujących się taką postawą proporcjonalnie najwięcej znalazło się poznaniaków. Również względne wskaźniki (Tabela 9) miarodajne dla Krakowa były znaczne. Godny uwagi procent tego typu ludzi istniał także w grupie mieszkańców tzw. miast pozostałych. W przypadku tym zadecydowały na .pewno miasta drobniejsze, mające swą własną specyfikę społeczno-gospoda'Tczą, a przede wszystkim wyróżniające się odrębną, własną i wypróbow<mą, tradycją budowlaną. Gdy na zagadnienie budownictwa indywidualnego spojrzymy przez pryzmat liczb bezwzględnych, to łatwo możemy stwierdzić, że Warszawa miała aż 82 802 mieszkańców, którzy zajmowali mieszkania wybudowane w latach 1945 -1978 właśnie przez osoby prywatne. Kraków miał takich mieszkańców 56361, a Poznań - 52849. W grupie wszystkich miast pozostałych (a więc oprócz pięciu największych) mieszkańców takich było w 1978 r. 2346689. Okazuje się więc, że są to ilości mimo wszystko

bardzo znaczne. Gdy chodzi o miasta większe, to liczby te wyrażają równocześnie skalę zmniejszonych roszczeń do mies7Jkań "z przydziału". Ulga rj'lsuje się w przypadku tym o tyle wię'ksza, że ludzie budujący sobie mieszkapia na własny rachunek to z reguły osoby przedsiębiorcże. W przypadku więc, gdyby zamiast podejmować się budowy mieszkań własnym kosztem, starały się one o przydział mieszkań z tzw. puli uspołecznionej, to trzeba by się liczyć z tym, że ich zabiegi mogłyby w . bardzo wielu przypadkach być uwieńczone wcześniejszym sukcesem niż ludzi oczekujących na "przydział", ale równocześnie mniej przedsiębiorczych. Spowodować by to musiało odsunięcie nawet pilnych roszczeń mieszkaniowych ludzi mniej zaradnych na plan dalszy. Takie jest niestety tzw. życie, i to nawet wówczas, gdy owe wszystkie starania przebiegają w granicach legalnie ustalonych r€guł postępowania. Trzeba bowiem pamiętać, że w konkretnej procedurze przydziału mieszkań ta np. grupa ludzi, którą umownie można by określić jako wybitni i dobrze zarabiający fachowcy czy specjaliści, ma zawsze większe szanse na uzyskanie w trybie przyspieszonym potrz€łmego mieszlkania niż ci, którzy do takiej przykładowo wymienionej grupy obiektywnie zaliczeni być nie mogą. Takie są nie'stety fakty, z którymi w praktyce liczyć się trzeba. Potwierdza je codzienne doświadczenie.

Oceniając więc sprawę budownictwa indywidualnego, m. in. także w takim układzie rzeczy oraz osÓb, dochodzi się chyba do wniosku, ż€ budownictwo to jest w konkretnych sytuacjach zjawiskiem społecznie pozytywnym. Jest takim tym bardziej, że stanowi poważną ulgę dla społecznego funduszu budowy mieszkań, wobec ograniczonych przecież możliwości wykonawczych uspołecznionych przedsiębiomtw budownictwa mieszkaniowego. Na tego rodzaju ograniczenia cieI!pią na pewno wszystkie ośrodki, ale nietrudno byłoby udowodnić, że Poznań - jak też cały region poznański - ma z nimi szczególnie dużo kopotów i wobec tego dla tego terenu sprawa budowI1ictwa indywidualn€go to pewnego rodzaju być albo nie być. Być nieco lepiej, albo być jeszcze gorzej niż jest. Mając więc na uwadze duże znaczenie tego rodzaju budownictwa dla takich ośrodków jak właśnie m. in. Poznań, powinniśmy chyba probłematykę tego budownictwa potraktować tu jeszcze nieco szerz€j i wzbogacić ją np. o ni€które szczegóły dotyczące tego budownictwa na wsi. Chodzi zresztą w tym przypadku o sprawę, która tylko pozornie nie mieści się w temacie naszych zasadniczych roażań. Wystarczy przypomnieć chociażby bardzo przecież złożoną kwestię dojazdów do pracy. :ta rzecz godną podkreślenia trzeba uznać fakt, że z ogólnej liczby mieszkań (wieś i miasto wzięte razem)L które w kraju naszym wybudowano w latach 1945 - 1978, aż 42,5% to m.i . Zkania wybudowane kosz.ł.

.

\

Edmund KTzymień

tern i wysiłkiem własnym ludności. W aspekcie zaś powierzchni użytkowej mieszkań wskaźnik ten wzrasta nawet do 53,00/0. Podobne aś wskaźniki dla całej Wielkopolski wynosiły: 45,1% i 57,fł'/Q. W poszczególnych województwach Wielkopo}'ski były one dość znacznie zróżnicowane. W pilskim wynosiły tylko 29,7 8 /8 i 42,SO/0; a w poznańslkim - 33,2% i 46,0"/0. Natomiast w leszczyńskim 51,7"10 i 66,1 8 /0; w konińskim - 61,50/0 i 70,3"/0; w kaliskim - 61,60/0 i 73,6% l. Bez względu na to, jak byśmy chcieli wskaźniki te skomentować, nie będziemy w stanie mienić faktu, że rezultaty uzyskane w latach 1945-1978 przez inwestorów indywidualnych są zaskakująco wy;sokie. Na pewno specyfika mieszkań wiej5ich wlędnie podmiejskich (np. w stosunku do Poznania) jest inna niż czysto miejskich, ale czy zawsze i we wszystkich sytuacjach jest inna w znaczeniu ujemnym? Pytanie to nasuwa się tym bardziej, że np. postęp w wyposażeniu mieszkań wiejskich i podmiejskich również w tzw. urządzenia techniczno-komun'alne był w ciągu ostatnich dziesiątków lat nadspodziewanie duzy. Powszechnie wiadomo, że wielkie budownictwo uspołecznione korzystało z ogólnych preferencji w działaniu, i że tego o budownictwie indywidualnym powiedzieć raczej nie można. Mimo to uzyskiwane przezeń efekty rzeczowe były takie, jakie wyszczególniono wyżej. Wydaje się, że sprawy te są dostatecznie jasne i szczegółowiej komentować ich nie potrzeba. Natomiast warto chyba podkreślić nasuwający się wniosek, że potencjalne rezerwy tkwiące w ramach budownictwa indywidualnego trzeba oceniać jako bardzo znaczne i dalekie od wyczerpania. PodSitawowa recepta na ich uruchomienie jest na ogół dobrze znana. Dowodem tego są liczne dziś na ten temat głosy prasy i pism specjalistycznych. Za wysoce znamienny trzeba chyba uznać ar1tykuł zamieszczony w "Trybunie Ludu" pod tytułem: Wielka nadzieja w malych domkach 2. Przy okazji omawiania zagadnienia budownictwa indywidualnego nie sposób nie nadmienić, że ogólne nakłady inwestycyjne na rzecz tego budownictwa określone zostały przez Główny Urząd Statystyczny 3 jao wynoszące 36,4'0/0 ogólnej sumy nakładów (indywidualnych i u5połecznionych w całym kraju - w mieście i na wsi - wziętych razem) zrealizowanych w latach 1945 - 1965. Wslkaźnik ten zdradzał z upływem lat tendencję malejącą. W latach 1961 - 1965 spadł do 35,2%. a w roku

. Wszystke przytoczone liczby oparte są na materiałach spisu powszechnego 2. 1"'13 r.

:' Nr 208 z 2 IX 1982 r.

a ł6\"IlY Urząd Statystyczny, Rocznik Staty,gtyczny Gospodarki Mieszkaniowej Komunalnej 1965, s. 175 oraz Rocznik Statystyczny 1978 r., s. 101 i Rocznik Str:11, .t'jJczny 1981 r.. s. 187.

1977 wyniósł 32,0'/0, by w 1980 r. obniżyć się do około 2/0. (Wiarygodnych danych w przekrojach terenowych niestety brak). Podkreślaną wyżej wagę społeczną zagadnienia trudno przeceniać.

Z drugiej stron budownictwo indywidualne nie stanowi na pewno panaceum na wszelkie braki naszego bilansu mieszkaniowego" Wznoszenie również i dużych bloków mieszkaniowych z reguły metodą uprzemysłowioną i w oparciu o fundusze publiczne, będzie nadal i to wcale w niemałym stopniu niezbędne, choć wypracowane muszą zostać zupełnie inne niż dCltychczas zasady. Dotychczasowa bowiem filozofia rozwoju i funkcjonowania tego typu budownictwa nie zdała niestety praktycznego egzaminu. Ani w sensie technicznym, ani organizacyjnym, ani tym bardziej ekonomicznym. Nie sprzyjała mianowicie efektywnym działaniom. Za przyczynę zła trzeba uznać ciążącą nad tym budownictwem nieadekwatność praktyczną działań typu nakazowo-rozdzielczego. Działań kierowanych przez wysoce zbiurokratyzowany aparat centralny, posługujący się zbyt często nakazami nie liczącymi się z konkretną rzeczywistością budowlaną i lokalną. Centrum to zamiast kontrolować i doskonalić funkcjonowanie systemu gospodarowania za pośrednictwem sterowania odpowiednimi zespołami parametrów, ingerowało zbyt często w sferę działań często operatywnych. Czyniło to niestety za pomocą wiążących przedsiębiorstwa wytycznych, wypracowywanych z reguły w oderwaniu od specyfiki rzeczywistości lokalnej. Tej rzeczywistości, która wytycznym takim z natury sensownie się nie poddawała, względnie poddawała się tylko pozornie. Faktem jest, że właśnie pod wpływem rodzących się na szczeblu centralnym koncepcji i nakazów działania stało się w końcu tak, że np.: uW Holandii pracochłonność jednego m:! powierzchni użytkowej, zrealizowanego metodą tradycyjną - oczywiście znakomicie zracjonalizowaną - wynosi około 8 roboczogodzin, podczas gdy w uprzemysłowionym budownictwie wielkopłytowym w Polsce pracochłonność kształtowała się na poziomie 16 - 23 roboczogodzin u 4. Gdzie indziej znów czytamy: "Budownictwo wielkopłytowe stało się jedną z trzech przyczyn naszego kryzysu paliwowo-energetycznego" s. Powszechnie też wiadomo, i to niestety od dawna, że "na budowach niemal powszechnie panuje marnotrawsItwo, drastyczne rozluźnienie dyscypliny, brak jakiejkolwiek organizacji - zwykły bałagan. Nie są to tylko czcze słowa. W czerwcu br. na polecenie prezesa Rady Ministrów przeprowadona została kontrola na 55 placach budowy w ośmiu woje

..

4 J. G o.r y ń s k i: Jak ureaZnić program mieszkaniowy. "Zycie Gospodarcze" :nI 33 z 5 IX "1982 r.

E Raport PAN, opracowany pod kierunkiem prof. J. Kopeckiego.

Edmund Krzymień

wództwach. Wyniki są zatrważające. W większości przypadków stwierdzono dziesiątki ton wdeptanych w błoto stali zbrojeniowej, betonowych i że1ibetonowych płyt, drzwi i okien. Tłuczenie dęficytowego szkła - którego na rynku nie uświadczysz - jest tak nagminne, że w większości wznoszonych domów aż 60 procent okien szkli się dwuk;otnie" 8. Tak więc metody centralnego dyrygowania działaniami jednostek wykonawstwa inwestycyjnego nie tylko nie zachęcały ich do oszczędzania sił i środków, do racjonalnego gospodarowania materiałami budowlanymi, ale wręcz przeciwnie. Po prostu opłacało im się właśnie w ramach obowiązujących je schematów działania gospodarować w sposób rażąco ekstensywny. Za takim postępowaniem przemawiała bieżąca kalkulacja możliwości najłatwiej-szego wykonywania zadań budowlanych w ramach obowiązujących odnośnie przedsiębiorstwa wytycznych opracowanych na szczeblu centralnym. Wykonywania zadań nie w świetle bieżących realiów techniczno-ekonomicznych, lecz tylko właśie w .świetle odgÓrnie wytyczanych schema:tów działania. Mimo wszystko tkwiła w postępowaniu takim pewna logika, tyle że w praktyce kierowała ona wykonawców na tory destrukcyjnego działania. Przedsiębiorstwa budowlane prowadziły rÓwnież swoistą kalkulację, tylko że z ekonomiczno-organizacyjnego punktu widzenia był to rachunek obciążony w szerokim zakresie elementami irracjonalnymi. W praktyce stanowił zbyt często jakby zaprzeczenie autentycznego rachunku ekonomicznego. Skutki tego -są znane. Określonych wyżej wyna1urzeń działani:a nie było w praktycznej działalności budownictwa indywidualnego, ale ono było przecież wolne od obowiązku przestrzegania filozofii działań wytyczonych przez centralny aparat zarządzania. O tym zaś, jakie były rzeczowe efelk.ty działalności takiego budownictwa, wspominaliśmy już wyżej. Mało efektywne budownictwo mieszkaniowe dużej skali to niestety tylko jedna, choć bardzo zasadnicza i konkretna, przyczyna naszego dzisiejszego marazmu w dziedzinie spraw mieszkaniowych. Druga - o podobnym znaczeniu, choć przejawiająca się w innej sferze, bo w dziedzinie eksploatacji zasobów mieszkaniowych - to kwestia odpowiedniej odpłatności za użytkowanie mieszJkań. Krótko mówiąc - kwestia mieszkaniowych czynszów. Poziom aktualnie jeszcze obowiązujących czynszów jest u nas stanowczo za niski. Za niski w stosunku do wielkości zobiektywizowanych kosztów utrzymywania, a także powstawlinia za,sobów mieszkaniowych. Deficyt, który w tych warunkach musi powstawać, pokrywany bywa z dotacji budżetu państwa. Oznacza to, że cały nasz system ,czynszÓw jest w rozwiązaniach praktycznych wysoce niesprawiedliwy. Dlaczego? Sam

, M. B 'o g d a n o w i c z: Co ciągnie budownictwo w dół? "G.łos Wielkopolski" nr 124 z 11 VIU 1982 r.

deficyt, który w danych- warunkach musi być pokrywany w drodze pośredniej (głównie poprzez sy-,tem podatkowy), wcale nie musi być w praktyce wyrównywany przede wszy"tkim przez tych, którzy zajmują mieszkania dobre. W wielu wypadkach może być zupełnie przeciwnie. Nieadekwatność obecnego ystemu czyn"zowego tp sprawa oczywista. Wśród krajów cywilizowanych trudno byłoby znaleźć drugi taki kraj jak nasz, w którym od wielu już lat w strukturze wydatków ludności wydatek np. na spożycie alkoholu i tytoniu przewyższa znacznie wydatek na mieszkanie. Bez względu na to, jakby chcieć fakt ten interpretować, nigdy nie da się go pomieścić w granicach zdrowego rozsądku. Z jdnej strony domagamy się uporczywie - i słusznie - poprawy warunk_ów mieszkaniowych, z drugiej zaś -.--- żądamy również d05ć kategorycznie utrzymywania dotychczasowego sy temu absurdalnie ni3kich czynszów. (Stwierdzenie to dotyczy również czynszów za mieszkania spółdzielcze). Tymczasem żądania te, to sprzeczność niejako w samym założeniu. Sprzeczność przeradzająca się nieuchronnie w ab.3Urd paraliżujący całą naszą gospodarkę mieszkaniową i detabilizujący ją. Wydaje się, że nadszedł już czas, aby o sprawie tej mówić w spo3ób otwarty. Każdy, kto tylko chce o tym wiedzieć, wie dobrze, że dotychczas tylko te kraje o..>iągnęły znośną ytuację mieszkaniową (bo takiej, która by w3zystkich zadowalała nie ma nigdzie i nig<;ly nie będzie), które respektują u siebie sy -,tem CZyn3ZÓW ekonomicznie uza3adniony. Sy"tem obejmujący zdecydowaną więk3zość społeczeństwa danego kraju. Ta zaś grupa ludności, która czymzów takich obiektywnie udźwignąć nie je3t w stanie, bywa w owych krajach obejmowana specjalną ochroną państwa. W przypadku tej grupy ludności rola państwa jako czynnika opiekuńczego nie może budzić za"trzeżeń. Nigdy zaś państwo nie może sensownie w takim znaczeniu funkcjonować w sto unku do w3zY3tkich swych obywateli. Również dlatego nie, że prowadzi to - co już podkreślaliśmy wyżej - do powstawania sytuacji społecznie nie3prawiedliwych, a więc takich, w których ekonomicznie silniej3i żyją (pośrednio) dość CZę3tO k03ztem ludzi materialnie słabszych. ZjawLko to znajduje niestety dość pełne potwierdzenie w naszych codziennych doświadczel11iaćh. Trzeba je tylko chcieć dostrzegać. A rzecz jeszcze ważniejsza to chcieć wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski praktyczne. Poprze.>tawanie bowiem na .samych tylko stwierdzeniach, że odnośny problem wprawdzie istnieje, ale jest bardzo złożony, a więc tym samym trudny do rozwiązania, pogłębia tylko przejawiające się w tej dziedzinie marazm i frustrację - z w3zy"tkimi implikacjami w sferze społecznego niezadowole. .

ma. Ludność domaga się zwiększania nakładów na budownictwo mieszkaniowe i znów trudno się temu dziwić. Z drugiej jednak strony warto

6 Kronika .m. Poznania

Edmund Krzymień

chyba uprzytomnić sobie i ten fakt, że nakłady takie uruchamiane w ramach dotychczasowych uwarunkowań modelowych oznaczają w t:byt wielkim stopniu wysiłki praktycznie syzyfowe. Takie one niestety będą, jeżeli nie uporządkujemy naszej całej gospodarki inwestycyjno-budowlanej, a także dotychczasowej ekonomiki użytkowania zasobów mieszkaniowych. Jeżeli nie uwolnimy się od społecznie groźnego faktu, że każdy nowy metr kwadratowy powierzchni użytkowej uspołecznionego mieszkania to natychmiast nowe, a więc dodatkowe, obciążenie budżetu pań"twa. Sprawy te, z natury ogólne, przedstawiamy tu nieprzypadkowo. Również bowiem poznańska problematyka mieszkaniowa mieści się całkowicie w ogólnokrajowej problematyce ekonomiczno-społecznej, i to w sposób jak najbardziej konkretny., Trzeba więc było na nią zwrócić uwagę właśnie po to, aby dokładniej zrozumieć problematykę własną. Tym bardziej że, jak ogólnie wiadomo (znów kwestia codziennego doświadczenia), obowiązujący u nas system ekonomicznych naczyń połączonych funkcjonuje z prawidłowością praw fizyki na rzecz tzw. niższych poziomów, a więc m. in. na rzecz np. regionów legitymujących się z takich czy innych względów niższą efektywnością gospodarowania lub na rzecz tych, które szczególnie głośno akcentują swe konsumpcyjne pDtrzeby, w tym również mieszkaniowe 7. System ten w praktyce zniechęca do efektywnego gospodarowania rozporządzanymi przez poszczególne jednostki gospodarujące (też regiony) społecznymi środkami. Zniechęca je w danych warunkach perspektywa, względnie ryzyko, działań syzyfowych. Ekonomicznie słabszym ośrodkom czy regionom trzeba na pewno pomagać, ale chyba zawsze przy uwzględnianiu zobiektywizowanych sytuacji faktycznych. Poza tym o sprawach tych należałoby zawsze mówić otwarcie. Świadomość takich stanów oraz ich rozmiarów winna istnieć na bieżąco zarÓwno po stronie tych jednostek, które pociągane są_ do dawania, jak i po stronie tych, które odnośne środki otrzymują z zewnątrz. To nieprawda, że sprawy te tak stawiane są w praktyce nie do wykonania. Ze są one nieklarowne z samej natury rzeczy. Kierunki krajowego przepływu środków, zwłaszcza na cele mieszkaniowe, dla żadnego z regionów nie mogą być rzeczą obojętną. Nie trzeba zapewne dodawać, że nie chodzi tu wcale o zaspokojenie samej tylko ludzkiej ciekawości. W rzeczywistości chodzi o coś znacznie ważniejszego.

Na zakończenie wspomnijmy jeszcze o dwóch sprawach: spółdzielczości mieszkaniowej oraz o niektórych kwestiach komunalnych. Wiadomo, że aktualnie około 90°/0 mieszkaniowych inwestycji realizowanych w Poznaniu w ramach tzw. budownictwa wielorodzinnego to

7 Problem ten szczególnie ostro i wys'oce niesprawiedliwie kształtuje się w relacjach: skup produktów rolnych - rozdział produktów pochodzenia rolniczegoinwestycje spółdzielczości mieszkaniowej. Podobnie jest zapewne również w innych więk.:>zych ośrodkach miej.:>kich. W obecnym stanie rzeczy spółdzielczość mieszkaniowa dzieli los całego budownictwa mieszkaniowego, a także całej gospodarki mieszkaniowej. Wiadomo też powszechnie, że w aktualnych warunkach spółdzielczość mieszkaniowa nie spełnia (nie zawsze z własnej winy) swych podstawowych założeń. Zwłaszcza tych, które gło.:>zą potrzebę rzeczywbtego współdecydowania jej członków o całok.:>ztałcie' działań spółdzielczych. Od etapu projektowania inwestycji, poprzez samą działalność inwestycyjną, do bieżącej eksploatacji za.:>obów. W obecnej sytuacji członkowie spółdzielni mieszkaniowych są raczej petentami odnośnego aparatu wykonawczego (urzędruczego) - niż podmiotami -spółdzielczego działania. Stany takie nietrudno dostrzec, jeżeli się potrafi odróżniać pozory, względnie formy od konkretnej rzeczywistości. Ze tak się dzieje, je.:>t to przede wszystkim konsekwencją braku równowagi bilansu mieszkaniowego, braku równowagi między wielkością mieszkaniowych roszczeń a realnymi możliwościami ich zaspokojenia. W tych bowiem warunkach rzeczywistą przewagę zyskują nie zespoły członków spółdzielni, lecz aparat rozdzielający mie.:>zkania. Ten, który decyduje bezpośrednio o tym, kto ma otrzymać mieszkanie prawie zaraz, kto za rdk, a kto - dopiero za 10 czy więcej lat. Stan ten będzie utrzymywał się niestety tak długo, jak długo będą istniały mankamenty dzisiejszej naszej gospodarki mieszkaniowej, o których była mowa wyżej. I ostatnia sprawa: kwestia komunalnego zbrojenia terenów pod budownictwo mieszkaniowe oraz niektórych inwestycji budownictwu temu towarzy::izących. Tzw. zbrojenie terenów stanowi w praktyce niezwykle oporną barierę ograniczającą rozwój przede wszytkim właśnie budownictwa mieszkaniowego. Nakłady niezbędne na ten cel .są w praktyce niestety bardzo wysokie. W latach 1972 i 1973 przeprowadzono w Poznaniu bardzo -szczegółowe badania na temat kosztÓw m. in. inwe:>tycji komunalnych, tych mianowicie, które realizowane były na poznańkch Ratajach, Winogradach oraz na terenie tzw. Nowego Konina 8. Badania oparto na dokumentacji fakturowej i kosztory.:mwej. W ich wyniku otrzymano znaczną ilość ciekawych i znaczących informacji. M. in. również o tym, że do każdego przeciętnego kosztu zbudowania m 2 powierzchni użytkowej mieszkań trzeba było dodać z tytułu samych tylko nakładów na komunalne zbrojenie terenu (nie mówiąc już o innych nakładach towarzyszących) następujące wielkości procentowe ko"ztów: na poznańskich Winogradach - 29,60/0; Ratajach - 44,7010; w Koninie (Nowy Konin) - 33,0°/.. Tak więc okazało się m. in. również to, że rozbieżności kosztowe zachodzące

8 Odpowiednia dokumentacja spr'awy zdeponowana została w Wojewódzkim ATchiwum Państwowym w P.oznaniu.

8'

Edmund Krzymieńna poszczególnych obszarach zbrojeń były niestety.bardzo znaczne. Te, które dotyczyły Winograd oraz Konina, trzeba było uznać za technitznie oraz ekonomicznie uzasadnione. Nie można było natomiast tego powiedzieć o podobnych kosztach zaabsorbowanych na obszarze Rataj. Sprawa ta jest w sensie współcze",nej hLtodi Poznania tak bardzo znamienna, że zasługuje, aby na jej temat podać choć kilka, ale konkretnych .szczegółów. Sprawę spo.:>obu zabudowy Rataj przesądziła decyzja podjęta w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych. Wtedy to po.otanowiono m. in. zlokalizować całe ze.3poły domów miezkalnych również na ob.:>zarze tzw. dolnego tara",u Rataj. Chodziło tu o około 330 ha terenu, który wyróżniał się przede wszystkim tym, że miał wspaniałe gleby (druga, a CZęŚCIOWO nawet pierwsza kla.:>a). Eył on wyposażony nie tylko w naturalne warstwy humusu, ale ponadto wao.:.konałe w sen.3ie rolniczym ."tosunki wodne, wyk",ztałcone i utrzymywane na podłożu silnie zwartych glin: Były to więc wprost idealne warunki dla rozwijania wszelkiego rodzaju upraw warzyw. To jednak, co było tak wielkim dobrodziejstwem dla takiej właśnie produkcji, stało się równocześnie przekleń",twem w sy"temie potrzeb, które trzeba było uwzględniać w zakresie zwłaszcza budowy komunalnych kanałów odwadniających. Przede wszystkim dlatego, że ich zagę.3zczenie mU.>iało być w danych warunkach niezwykle (w sto"unku np. do Winograd) intensywne. W konsekwencji tych, bardzo .skomplikowanych uwarunkowań terenowych utrudniających w znacznym stopniu mie.:;zkaniową zabudowę, nie mogły nie pow.::.tawać dodatkowe i to wale niemałe nakłady inwestycyjne. W ten sposób wspomniane tereny Rataj pochłonęły w ramach komunalnego zbrojenia o około 830000000 zł (ceny z 1971 r.) więcej niż np. Winogrady. Chodzi tu oczywiście o sumę ko.:>ztów po sprowadzeniu całego zagadnienia do warunków pełnej i realnej porównywalności. Dziś ową nadpłatę trzea by widzieć W. pO.>taci oczywiście zwielokrotnionej. . Tego, co w latach sześćdziesiątych, a także i późniejszych, wydano więcej przede wszystkim na rzecz ujarzmienia wÓd gruntowych dolnego tara_u Rataj zabrakło następnie na inne cele komunalne, a zwłaszcza na rozbudowę poznańskich wodociągów ogólnomiejskich. Co to oznaczało w praktyce, mogli się przekonać nie tak przecież dawno mieszkańcy niektórych dzielnic miasta, a zwłaszcza peryferyjnych. Zabrakło po prastu wody pitnej i sanitarnej. To jest jednak tylko jedna strona zagadnienia. Druga to kwestia zmarnowania wspaniałych ziem uprawowych.

W związku z tym mU.:.iało się zawsze nasuwać pytanie: czy tylko taki sposób zabudowy, jaki w praktyce przyjęto w danym przypadku do realizacji, był jedynie możliwy? Na pewno nie. Cóż z tego, skoro w zakre

sie sposobu zagospodarowania i wykorzystania dolnej części Rataj zabrakło po prostu elementarnej wyobraźni technicznej i ekonomicznej. Zmarnotrawienie rolniczo niezwykle cennych terenÓw dolnego tarasu Rataj byłoby przypuszczalnie znacznie mniej prawdopodobe, gdyby każdy teren, a w szczególności przeznaczony na cele budowlane, miał u nas zawsze realną cenę. Potrzeba istnienia i obowiązywania takiej ceny jest w świadomości dużych grup mieszkań,ców, zwłaszcza naszych miast, kategorią niestety raczej tylko abstrakcyjną, a więc powiązaną tym samym z wszY.:itkimi społecznie ujemnymi tego faktu konekwencjami. Mimo. wszystko przynajmniej ludziom myślącym nietrudno je"t zrozumieć, że żadna rozrzutność dóbr, a w tym zwłaszcza takiego dobra, jakim jest ziemia uprawna (kwestia - utraty majątku produkcyjnego), nie może ujść społeczeństwu bezkarnie. W tych warunkach, szczególnie w tej dziedzinie, winien dochodzić do głosu jakby kategoryczny imperatyw ukierunkowany na praktyczną ochronę (bo w hasłach jest ona na pewno uznawana) zwłaszcza wysokiej klasy ziem uprawnych. Chodziłoby w każdym razie o konieczność praktycznego respektowania odpowiednich treści ekonomicznych, ekologicznych, a nawet moralnych. Można to osiągnąć m. in. poprzez uznawanie rynkowych cen gruntów, honorowanych nie przez budżet pań"twa, lecz efektywnie regulowanych np. przez ludność, czy w pełni usamodzielnione przedsiębiorstwa. Ceny takie to wcale nie efekt jakiejś ludzkiej samowoli, lecz wyraz twardej konieczności, dyktowanej w rzeczywistości - choć bardzo pośrednio - interesem społecznym, a w tYJIl wcale w nie najmniejszym stopniu też względami ekologicznymi.

Om.awiane tu zagadnienia to w gruncie rzeczy truizmy, tylko że w naszych warunkach trzeba je niestety dość często na nowo odkrywać. Przy okazji warto też przypomnieć o tym, że tzw. mikroklimat dolnej części Rataj był po pro"tu wymarzony dla produkcji warzyw, ale znacznie mniej przyjazny jest dla o..>iedlonej tam ludności. Było o tym wiadomo już przy podejmowaniu wspomnianej wyżej decyzji. Chodzi o to, że w omawianej części Rataj dostrzega się i.:itnienie zmniejszonych ruchów powietrza (zastainy), specyficzne nawilgocellle gO' warunkami podłoża, a zwłaszcza gruntowymi ciekami wodnymi. Stan ten, przy dużej koncentracji w stosunkawo bliskim sąsiedztwie różnorakich zakładów przemysłowych, wywołuje sytuacje mikroklimatyczne podobne da niektórych krakowskich. Również i z tych względów trzeba tę lokalizację uznać za pociągnięcie pochapne i niestety nie przemyśl1me. Pawyższe zobrazowanie niektórych poznańkich fragmentów go3podarki komunalnej stanowi próbę spojrzenia na budawnictwa mieszkanio

Edmund Krzymień

we w sposób nieco bardziej kompleksowy. Sama gospodarka komunalna (zbrojenie terenu) to w danym przypadku jeszcze daleko nie wszy...tko. Poza nią trzeba bowiem mieć na uwadze takie dziedziny infr!"truktury osiedlowej, jak: sieć handlowa, a także innych usług, np. typu rzemieślniczego, obiekty oświaty, kultury, ochrony zdrowia, opieki bpołecznej, telekomunikacji, zieleni, sportu, lokalnego wypoczynku, administracji itd. Ogólny wskaźnik nakładów inwestycyjnych (łącznie z gospodarką komunalną - o czym była mowa wyżej), które trzeba uruchomić w związku z osiedlowym budownictwem mie.:;zkaniowym, jest nie.:;tety wyższy niż wskaźnik dotyczący samego tylko budownictwa mieszkaniowego. W ten sposób scalony wskaźnik (budownictwo mieszkaniowe oraz towarzyszące) nakładów, sprowadzony do wartości inwestycyjnej jednego metra kwadratowego powierzchni użytkowej mieszkań, wynosił na Ratajach 223, na Winogradach - 213,8, w Koninie - 212,7.

Przy ałożeniu więc, że przeciętna wielkość nakładu inwestycyjnego na zrealizowanie metra kwadratowego powierzchni użytkowej mieszkania wyniesie np. 25 000 zł, to wspomniane wyżej nakłady scalone wynosiłyby w przypadku Rataj około 55 750 zł, Winograd - 53 450 zł i Konina - 53 175 zł. Gdybyśmy zaś przyjęli, że na rzecz jednego mieszkańca przygotować trzeba około 16 m 2 powierzchni użytkowej mieszkania, to ogólny koszt inwe.stycyjn, który trzeba by przy takim założeniu pokryć, wyniesie od około 851 000 do 892 000 zł. Są tÓ wielkości minimum. Taka jest w danych warunkach .skala konkretnego wymogu ekonomicznego .Warto o skali tej pamiętać, a wtedy szanse na pełni-ejsze zrozumienie skomplikowanego problemu mieszkaniowego będą znacznie więlksze. Sprawa o::;obna, to jeszcze wartość gruntu.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1984.01/06 R.52 Nr1/2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry