TADEUSZ BECELA

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1981.01/03 R.49 Nr1

Czas czytania: ok. 14 min.

PIĘĆDZIESIĄTA ROCZNICA POWSTANIA OSIEDLA SZCZEPANKOWO (1931 - 1981)

GRANICE Poznania od strony wschodniej (do 1945 r.) leżały dla mieszkańców śródmieścia na Warcie. Nie zmieniły tego odczucia starołęckie fabryki ani kolejowy dworzec rozrządowy Franowo. Dopiero nowe osiedla mieszkaniowe powstałe za Wartą wywołały przełom w tym odczuciu. Podmiejskie wsie: Rataje. Chartowo. Zegrze - doczekały się wielkomiejskiego awansu. Z okien wieżowców Osiedli Czecha i Rusa widać jak na dłoni wiadukt przerzucony nad torami rozbudowanego dworca Franowo l. Osiedle Szczepankowo siadło okrakiem na starym kaliskim trakcie, którym kiedyś szlachta do Środy na sejmiki jeżdziła. Założone zostało w 1931 r. pr,zez Komunalną Kasę Oszczędności m. Poznania na gruntach folwarku Mycieiskich.

Mimo sporej odległości od miasta, działki znajdowały chętnych nabywców. Osiedlowi pionierzy byli przeważnie niezamożni, budowali więc skromnie - z cegły wypalanej na miejscu. a niekiedy drewniane szopki ze starych desek i belek - wylepione wewnątrz cegłą surową, suszoną na słońcu. Rozwój osiedla .przerwała okupacja hitlerowska. Wśród ludzi. którzy zginęli w obozach koncentracyjnych byli też pierwszy sołtys Szczepankowa Józef Mleczak i jego żona Anna. Wygodniejsze domy zagarnęły rodziny niemieckich przesiedleńców. Osiedle włączono do obszaru. miejskiego w 1942 r., dalsze losy nie były jednak pewne. W pobliżu, pod Krzesinkami, przewidziana była wielka inwestycja: skrzyżowanie autostrad Wschód-Zachód i Północ-Południe. Pozostało ono tylko na mapie, pilniejszym dla celów wojennych sztabu hitlerowskiego okazał się dworzec Franowo, który zbudowano w przyśpieszonym tempie siłami niewolników polskich i żydowskich. Po wyzwoleniu w 1945 r. osiedle, nie związane komunikacją tramwajową ani autobusową z miastem. zdane było na siebie. Ważne i trudne problemy odbudowy przemysłu i zniszczonego miasta przesłaniały potrzeby peryferii. Do pracy dojeżdżali mieszkańcy nadal rowerami; potrzeby konsumpcyjne zaspokajały dwa sklepy - Edwarda Łopacińskiego i Henryka Burchardta. Męskie towarzystwo zbierało się w barze zwanym szumnie restauracją. Przy barze była sala średniej

1..F:ranOWO - jeden z folwark6w naletących Od XVIII w. do rodu Mycdelsk1ch. Jednostka osadnicza na wschód od ullcy ostrOWSkiej - o powien:chni 12,,43 ha łącznie ze Szczankowem i Kobylempalem. Zbigniew :porzelski: TeTytoTtalny TOZWÓj mło.!ta Poznania, "KrGnikli Miasta /PoznanIa" R. 1975, Nr 1, s. '18.

Tadeusz BecelarJIIIIf · v .... ".< f ",....:.4 ...... .

".

: .'t,... .

\';;; : /61' .... ,'. .... ,'.f

Wieta ciśnień zbudowana w 1943 r. l domek dr6tnika zwany szlabanem, najstarszy obiekt osiedla. Pierwsze ,punkty oporu wojsk hitlerowskich w i1945 r.

:;::- !' +

.:.:

"::'fJ m-.:'o>;: h :...;.-:'"

:":<.-:-':

-

wielkości, w której gospodarz organizował zabawy publiczne. Były to jedyne rozrywki dostępne starszej młodzieży. Największą bolączką mieszkańców był jednak brak szkoły. Dzieci musiały chodzić trzy kilometry pieszo do Zegrza. Działacze komórki Polskiej Partii Robotniczej próbowali przystosować do potrzeb nauczania drewniany barak pozostały z czasów okupacji. Zabiegał o to głównie Ludwik Nawrot. Niestety, bez rezultatu. Tym samym upadł też projekt utworzenia świetlicy, która miała się również mieścić w baraku. Powiodła się natomiast inicjatywa społeczna, w wyniku której zelektryfikowano osiedle bez pomocy władz miejskich. Na gwiazdkę 1945 r. zapaliły się pierwsze żarówki. Drugim historycznym wyda.rzeniem w dziejach osiedla było przyłączenie do miejskiej sieci autobusowej, co nastąpiło z dniem 20 maja 1948 r. Autobus odchodził z uL Mostowej. Przełamanie niewiary Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w opłacalności linii nie było sprawą łatwą. Odtąd mieszkańcy osiedla czuli się naprawdę obywatelami miasta. Uwieńczona sukcesem elektryfikacja osiedla wzbudziła wśród działaczy Szczepankowa chęć do awansu kulturalnego. Owocem tych ambicji było otwarcie w 1947 1'. filii Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Edwarda Raczyńskiego. Wypożyczalnia książek miała licznych sympatyków. Przyczyniła si do tego pisarka Jadwiga Popowska, która prowadziła bibliotekę przez kilka lat nie tylko radząc co czytać lecz zapraszając także na spotkania poznańskich literatów. Jednakże wcześniej od głodu książki zaspokojona została potrzeba śpiewania.

Organizatorem chóru był Tadeusz Młyńczak. Wspomagany przez sąsiadów i kolegów - Henryka Burchardta, Mariana Górnego, Kazimierza Grzegorzewicza, Antoniego Skrzypczaka, Władysława Wawrzyniaka - znalazł drogę do Wielkopolskiego Związku Śpiewaczego, gdzie Mieczysław Barwicki i Witalis Dorożała prócz fachowych rad "ochrzcili" zespół imieniem "Dudziarz". Założenie chóru było inicjatywą atrakcyjną. Swiadczyło o tym trzydziestu członków czynnych i czterech wspierających, z którymi "Dudziarz" rozpoczął swą śpiewaczą karierę - dnia 20 września 1946 1'. Prezesem i jednocześnie dyrygentem został Tadeusz Młyńczak. Lekcje odbywały się w salce przy barze, nieogrze

wanej ale i nie opłacanej, gdyż właściciel Edmund Nawrot był członkiem wspierającym chóru 2. Początki śpiewaczej drogi nie były łatwe; zarząd borykał się z wieloma trudnościami, głównie natury gospodarczej. Jeżeli zdołał je przezwyciężyć, było to zasługą zarówno aktywu, nie liczącego swego czasu, jak i autentycznego umiłowania pieśni u początkujących śpiewaków. Nie zniechęcali się wielokrotnym powtarzaniem i cierpkimi nieraz uwagami dyrygenta Mariana Górnego. Jednakże prócz entuzjazmu do śpiewania potrzebne były także pieniądze: na oświetlenie sali, zakup nut, wyjazdy zespołu na występy. Mogą dzisiaj niektórzy działacze kulturalni pokpiwać z Judymów i Siłaczek. Nie może to umniejszyć społecznego znaczenia inicjatywy i zaradności działaczy "starej daty", którzy potrafili zdobywać potrzebn.e środki bez wyciągania ręki do mecenasa. Urządzali zabawy karnawałowe, dożynkowe, sylwestrowe, które kosztowały dużo zachodu i pracy, ale mieszkańcom osiedla dostarczały rozrywki, zaś do kasy chóru wpływała "dotacja"- pozwalająca planować dalsze ożywianie kulturalnego życia w osiedlu i okolicznych wsiach. Był to tradycyjny sposób budżetowania stowarzyszeń śpiewaczych i utrzymał się, mimo że fiskus pobierał coraz wyższe opłaty za zezwolenie na prowadzenie bufetu i sprzedaży biletów wstępu. Dzięki tej samodzielności "Dudziarz" rozwijał coraz szerszą działalność. Nie załamało tej aktywności pozbawienie chóru sali do ćwiczeń. W trudnej sytuacji przyszedł z pomocą nowy prezes - ogrodnik Kazimierz Grzegorzewicz, odstępując bezpłatnie swój mieszkalny barak przy uL Chotomińskiej. Przebudowano go wspólnymi siłami śpiewaków i sympatyków, i tak chór dorobił się własnej świetlicy. Stało się to pod koniec 1951 r. Chór należał jeszcze do Ul kategorii śpiewaczej, poziom jego jednak stale się podnosił. Kolejny dyrygent - Franciszek Szulc - dobierał stopniowo utwory trudniejsze i ambitniejsze. Że śpiewacy sprostali wymaganiom dyrygenta, świadczą liczne nagrody uzyskiwane na zawodach i świętach pieśni organizowanych przez zarząd okręgu. Spośród wartościowych inicjatyw "Dudziarza" warto przypomnieć współpracę z chórami polskimi w Westfalii (Republika Federalna Niemiec). M. in. dnia 15 grudnia 1949 1'. odwiedzili "Dudziarza" Teodor Wesołowski i Helena Wypych - przedstawiciele Polonii z Bochum. Ofiarowano im na pamiątkę wielkopolskie dudy, a oni wręczyli zarządowi chóru lampę górniczą. W następnych latach chór gościł kilka razy Romana Kaczmarka z chóru polonijnego "Fiołek" z Recklinghausen. Były to kontakty, których znaczenie dla obu stron trudno przecenić. W 1948 r., po kilkuletnim pobycie w mieście, wróciłem z rodziną do Szczepankowa. Pracowałem wówczas w spółdzielczości rolniczej, a swój wolny czas wypełniałem od roku urzeczywistnianiem idei, która zrodziła się w głowie Kazimier,za Grzegorzewicza w latach okupacji, gdy dzieci polskie nie otrzymywały owoców. Chcieliśmy teraz wprowadzić witaminową ideę w czyn. Zaszczyt i ciężar tego zadania spadł głównie na moje barki. Byłem członkiem Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej; miałem poparcie sekretarza Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Partii Robotniczej - Jana Izydorczyka. To zobowiązywało _ i doz Dyrygenci ch6ru: Tadeusz Młyńczak (1946 - 1947), Marian Górny (1948 - 1952), FranCIszek Szul (1953 - 1957), Pelagia Grzegorrzewicz (1953 - 1963), JanuSlZ Dzięcioł (1963 - 1969), Andrzej Arcimowicz, Janina Kocinska (1966 - 1972). Prezesi ch6ru: T.:tdeusz Młyńczak (1950 - 1964), Kazimierz Grzegouewicz (1950 - 1963 d 1966 - 1969), Zdzisław 'Pelczyk (1963 - 1966), Kazimierz Drajerczak (1969 - 1972).

Tadeusz BeceZa

dawało odwagi. Ziemię pod sady dała nam reforma rolna z sąsiednich majątków w Spławiu i Szczepa!lkowie. Wprawdzie Zarząd Miejski projektował tam cmentarz komunalny, jednak idea sadów oazała się ważniejsza. Inżynierowie Stanisław Zieliński z Wydziału Planowania Przestrzennego i Bernard Lisiak z Zieleni Miejskiej zrezygnowali z cmentarnej zieleni na rzecz drzew owocowych. Po dłuższych targach z Ministerstwem Rolnictwa o wielkość działek, inż. mgr Tadeusz Płończak pokroił teren na parcele jednohektarowe 8. To narzucone rozwiązanie ciąży na osiedlu do dziś i utrudnia optymalne wykorzystanie ziemi. Z trudem rodziła się też forma organizacyjna naszego projektu. "Zawiązaliśmy wreszcie Spółdzielnię Sadowniczo-Hodowlaną "Poznańskie Sady" 4. Fachową radą i pomocą służył mgr Józef Mączyński "- prezes Rady Nadzorczej Spółdzielni "Jedność", którego wybraliśmy też prezesem rady naszej spółdzielni. Uchwalony plan zadrzewienia działek przewidywał zasadzenie w ciągu następnych czterech lat 90 000 drzew owocowych nie licząc krzewów. Wykonano go z nadwyżką dzięki zapałowi młodych sadowników. Niestety odmiany i jakość drzewek nie były najlepsze; przeważnie przestarzałe. Szkółki hodowlane nie dysponowały jeszcze młodym, wyselekcjonowanym materiałem. Mimo trudności, powstawało jednak dzieło, jakim nie mogło w tym czasie poszczycić się żadne miasto w Polsce. Niestety po reorganizacji spółdzielczości (1948 - 1949) uznano spółdzielnię za nietypową. Po dłuższych próbach jej uratowania została z dniem 20 grudnia 1951 r. przejęta przez Spółdzielnię Rolniczo-Handlową w Poznaniu. Upadły nasze plany budowy przetwórni owoców oraz domu kultury. Drzewa rosły jednak nadal i domy również; budowane systemem gospodarczym i w ramach spółdzielni mieszkaniowej. Konkretnym osiągnięciem pięcioletniej działalności "Poznańskich Sadów" jest betonowa droga, bez której dalszy rozwój osiedla był niemożliwy. Za osobistym poparciem prezydenta miasta Stanisława Sroki - stary trakt zmienił się w betonową ulicę obsadzoną lipami. Pomrukiwano wówczas, że miasto dla skowronków betonowe drogi buduje. Wkrótce przejeżdżały tędy dziesiątki autobusów wożąc ludzi upchanych jak śledzie w beczkach. Po okresie względnego zastoju w rozwoju życia kulturalnego zabrał się znów do pracy "Dudarz". W 1956 r. członkowie chóru przerobili rozpadającą się stajnię Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska" przy ul. Glebowej na schludną świetlicę. Pomagałem im - z łopatą w ręku i zdobywając dotacje Centrali Rolniczych Spółdzielni. Wartość społecznego wkładu w budowę obliczono na dwadzieścia pięć tysięcy złotych. Plac, przy którym stała świetlica, zamieniono na ogród do zabaw publicznych z estradą do tańca. Odbywały się tam dożynki i zabawy letnie, połączone z występami artystycznymi. Można więc bez przesady powiedzieć, że w żyłach śpiewaków tętniła wówczas bujna młodość. Byli samodzielni, nie czekali na pomoc ze strony Wydziału Kultury, który nie był zbyt zasobny. W 1954 r: obok chóru mieszanego zorganizowano jeszcze zespół żeński i męski. Dyrygowała chórem żona prezesa - Pelagia Grzegorzewicz (1953 - 1969). W czasie jej dyrygentury chór zdobył dwukrotniemistrzostwo i trzykrotnie wicemistrzostwo II Okręgu Śpiewaczego oraz wiele

I W 1949 r. Ministerstwo wyraziło zgodę na utworzenie drruClej części osiedia z dr.iałkami p6łhektarowyml. · Spółdzielnia wpisana została w dniu 2'1.6.194'1 r. do Rejestru Sądowego. Do zal'lZądu SpółdzieLni weszli: Hen!'yk Burc'hardt (prezes), Józef lKupsz ł Jan Kuźrna - członkowie.

Caw Drąg - po ustąpieniu Jana Kuźmy w ltl'udn1u 184'1 ....

. "".. ..:

. 'O-1fII "

",:;..,.,

:!- .....,::. :: .,,:; '.. ,>... . '}...

","

'-)':

t

'#"'1& t, ":,;;;, -..., , --:

":;A ?", '.",.'k:

#

\>::.;..

.i.'"

""),.":<

....."'.,:fi l it::!

. L,,;. .

.:ł .

-'-.-:.

r-= .....' :... [l.', 4.'

" .. "':." .' :"'<11>':'

::"'" :<=vi .

....-"-:>, _,o.

::,:>: .>:: -.... :-::.-. ,"

".':. .::"::,.."

Szczepankowo, gł6wna ulica osiedla. Zdjęcie wykonane w sierpniu 1980 r.

czołowych mIeJSC w różnych zawodach i eliminacjach. Na tej podstawie został zakwalifikowany do drugiej kategorii. Działalność chóru nie ograniczała się tylko do śpiewania na zawodach - występował także w audycjach radiowych. Doszło także do zorganizowania chóru szkolnego.

Zasługą "Dudziarza" była też pionierska praca kulturalna w okolicy. Dzięki wytrwałości zarządu i zaangażowaniu aktywu zdoł,;lno przezwyciężyć początkową obojętność ludności. Chór wniósł w życie społeczne peryferii zamiłowanie do amatorskiego teatru. Dopóki nie było sceny na miejscu, wyjeżdżano z przedstawieniami Grubych ryb i Pana Jowialskiego do sąsiednich wsi. Śpiewacy wprowadzali także wśród młodzieży znajomość podstawowych zasad kultury towarzyskiej. Zajmowały się tym głównie kobiety, wyprowadzając z sli zabaw podchmielonych młodzieniaszków szukających zwady. Nie brałem bezpośrednio udziału w tej naprawie obyczajów i szerzeniu kultury na peryferiach miasta. Mimo propozycji prezesa, nie dałem się skusić na. członkostwo wspierające. Nusiłem na grzbiecie zbyt wiele garbów, na lokalne zaangażowanie nie starczało czasu. Honor domu ratowała żona; była aktywistką chóru, wkładała w tę pracę wiele zapału i czasu. Była podporą sopranów, organizatorem bufetów i - wspólnie ze Stanisławą Adamczakową i Ireną Pieluchową - wykidajłą chuliganów w razie potrzeby. Zaradność działaczy chóru przynosiła korzyść wszystkim mieszkańcom. Za zebrane fundusze zarząd zakupił telewizor "Belweder II", który ustawiono w świetlicy do publicznego użytku. Niestety w noc przedsylwestrową 1958 't. aparat skradziono. Wkrótce śpiewacy zgromadf:ili fundusze na zakup drugiego. Ustawiony w solidnej obudowie (zamykanej na klucz) zastępował przez trzy lata kino. W 1961 r. nikt nie chciał podjąć się społecznej obsługi telewizora, kilkugodzinnego dyżuru i "użerania" się z nie

Tadeusz Becela

,." '"

.. '..... . ....: ;!..

,,",

r:'"_4';'':',.

. . '.; ...,

..t;t.:;.Ó:.}\.:rL..:. ".. .. ,; :et.

l

"'":

.......

..::.:.+4-:r .

" f"'''''' .łf..J$"' .,

&r ł .;:.«""': \"i

;1 t't "Jjf..,ł ':. . .'

I'''''';

.... jtf @"i:

,

4"' ; " :\h; :: :\ił.1 .:: ' .;, . ' Ai : < ,-"%.A- ,$, ",., ,,",,' .}" _. .

7f- »;:v. ,> .<,,-' ';" . <"${--:> . . ;: . / . ...,)::,": ." "''-'" .

. -

:.-; .'.'

..".

,;..>

.....

( ,. " "

Fragment baraku, w kt6rym odbywały się pr6by ch6ru. Zdjęcie wykonane w sierpniu 1980 r.

sfornymi chłopakami. Potrzebne było pół etatu dla świetlicowego. Na taki wydatek chór nie mógł sobie pozwolić, więc telewizor sprzedano, a pieniądze odprowadzono do kasy chóru. Dziełem, które miało ukoronować ćwierćwiecze istnienia osiedla, była szkoła podstawowa. Przewodniczącym Komitetu budowy wybrano mnie - zaocznie. Od tego zadania nie mogłem (i nie chciałem) się wykręcić. Zresztą trudno było ,zrezygnować, gdy członkowie Komitetu przyrzekali solennie swoją pomoc. Chodziłem potem pilnie po różnych biurach, aż udalo się umieścić budowę szkoły w planie, o dwa lata wczeniej. Gdy fakt ten podałem do wiadomości, zapał czlonków osłab Społeczeństwo też nie wykazywało zbytniej ofiarności. Działaczki Komitetu, które kwestowały po domach, traktowali niektórzy jak żebraczki. W ciągu dwóch lat zebraliśmy tym' sposobem niewiele ponad dwa tysiące złotych. Gdy wpłacilem tę skromną kwotę na konto Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, urzędnik od czynów społecznych popatrzył na mnie z przymrużeriicm oka. Powiedział, że sąsiedzi (z Kobylegopola) są ambitniejsi i potrafili zebrać WIęcej .od nas. Należałoby więc zmienić decyzję i w pierwszej kolejnosci tam rozpocząć budowę. W tej sytuacji sięgnęliśmy znów do wypróbowanego sposobu "dojścia L nędzy do pieniędzy". Komitet wspólnie z chórem urządził wspaniałe dożynki z tańcami i własnym bufetem. Po rozrachunku w kasie Komitetu pozostało na czysto dwanaście tysięcy złotych, które zdecydowały o budowie. Wspaniały i nowoczesny gmach o pi(,;tnastu klasach, z dużą świetlicą i salą gimnastyczną, oddany do użytku w dniu l IX 1959 r. jest dziełem godnym tamtych wysiłków. Kilometrów wydeptanych w tej sprawie nie liczyłem. W czasie bu

Szczepankowo. ul Bodawska nr 7. W tym budynku mieściła się biblioteka pUbliczna

<:

:t? :: ił' # <.:,,";r-;Gf'

>i\

1ft ',. .,-' V ,, :1';;:E l . ..," ',.,.. i :'::::', .: ."- o:.

. .. ;' -';"'_"«,( . > '>ł ;.ł' l '. ..... . . ,"w. ", . ,<. >" ' .. :... .. . " . ,'.. .

.':-:.<:';j ",,_,'::it' :.

:: ¥

,"'"' :.:"i Y .. r'""'t: '"

"';';'

.. }.l

, . -LĄ :'<):

. .

1.

I ,,' ..

"..i

'

,,'" .

.;..;t-'y .

.<., -f:}:

,,', '::-'.:. ".";:i.. ",łIdowy szkoły występowało dużo technicznych trudności. W ich przezwyclęzaniu pomógł kolega szkolny - inż. Edwin Kosicki ze Zjednoczeni.:! Budownictwa Przemysłowego. Nie potrafił, niestety, zapobiec osadzeniu fundamentów o jeden metr za głęboko. Błąd geodetów (czy meliorantów) powoduje do dziś zalewanie kotłowni i piwnic szkolnych, mimo późniejszych kosztownych poprawek. Sala gimnastyczna i boisko stwarzały duże możliwości pracy z młodzieżą.

Szkolny aparat filmowy (16 mm) słulył początkowo wszystkim mieszkailcom.

Jeden z nauczycieli wyświetlał filmy oświatowe. odbył się jeden i drugi odczyt dla rodziców. Wszystko to działo się dzięki społecznemu podejściu pierwszych

&c.. ,........

:....:...::"io;.{.....:.

>m.' , i'; -'" .;'.:

,!",-<=,).

.', :.-:<".

"":>:',.. .-.

,:::

.... ,

.

.> . .....\

,:' :"'.

:".:.f'" .jC' ;" "

"":;"

S:I'czepankowo, ul Akacjowa... Fragment wodociągu osiedlowego. Zdjęcie wykonane w sierpniu 1980 r.

'.,...

, >:,W=) {{. : i;:ł '" .

.; ">.t',i::.. ' >",>:

,';:,i

::0.

k..

... ',' ". '''.'..'.' :':" : <.. "..f<....:

....-:....: .':,'....:: ...

....i';;'".

Tadeusz Becela .

,;..:'-'" ,'t' "y' ;, }1"lł> " ,:" ..... -,,",,

I . ...."'{..,. , ".,.

:, j!" , '" t..ct " ' ., ':i;"¥" ,,""'" ,:. .. 'ł!' ..'.

,( '( ,.,. ,ł '" ""..;_1"':;' 'D- < r\,>< P \: "", , "" '.

}'Ś/ " f- 'Jat:- "L,."'.

· ,\.; ...,'':f'..%....-'l)i4.łt ,.::::c /. .<.

"tO H .1łfĘ ' ", . \ ->. .

;i;:.;:;.£t:ij '/l;' .

.li' .;;"ł-: -' ..4:' ; ';:ł , N .

,(:ń';.

',c

:ot ..,

. , ,.. ':;I, , 'cl-",,1'.

.;

:<,'f. j..-:"'

'>..«......'<

::.,r.

.' .

m ID

I .

'p: Iii'

:-.

...i

::i'..;' i: . :,.< ,. 1. . . (b;/o : ",,::'>::..

......

Szczepankowo, ul. Skibewa. Barak zbudowany w 1947 r. przez Sp6łdzielnię "Poznańskie Sady". Mieściła się w nim świetlica ze sceną. Zdjęcie wykonane w sierpniu 1980 r.

kierowników szkoły: Rozalii Lusiewicz i Zenona Suchańskiego. Gdy Zenon Suchański został wybrany prezesem Zarządu Okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego, sytuacja zmieniła się. Podłoga, wyłożona dębowymi klepkami, przeszka-, dzała w urządzaniu odczytów, seansów filmowych i wieczorów towarzyskich dla młodzieży. Problemem stało się opłacanie sprzątaczek. Jedynie rodzice bawili siw szkole dwa razy w roku: na sylwestrowej zabawie i w karnawale - dla podreperowania kasy Komitetu. Na terytorium szkoły pozostała tylko filia biblioteki prowadzona przez Halinę Knioła. Warto .też wspomnieć nasze nieudane zabiegi w sprawie założenia parku i budowy domu kultury. Postanowiliśmy podjąć to zadanie w czynie społecznym - dla uczczenia dwudziestolecia Polski Ludowej i trzydziestolecia założenia osiedla.. Wniosek o lokalizację leżał w Wydziale Architektury Prezydium Miejskiej Rady Narodowej kilka miesięcy. Chodziłem do Wydziału wiele razy, aż otrzymałem opinię, iż tereny przeznaczone są w zasadzie na ogród jordanowski i boisko. sportowe. Kierownik wyraził naazieję, iż przy opracowaniu planu w całości znajdzie się miejsce pod budowę domu kultury. Czyn nasz chcieliśmy r-=alizować etapami, rozpoczynając od sadzenia drzew.

Działaczki Chóru chodziły po domach przez kilka dni z'bierając podpisy pod, wnioskiem do Prezydium. Zachęciłem także przewodniczącego lokalnego Komitetu Frontu Jedności Narodu - Leopolda Wypijewskiego, aby chodził za sprawą. Niestety, okazało się, że Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej Nowe Miasto ma na popieranie czynów społecznych ograniczone fundusze, więc nasz entuzjazm ich nie cieszył. Sprawa wlokła się miesiącami i wreszcie zamarła. W związku z budową Nowej Dzielnicy Mieszkanio.wej "Rataje" teren okazał się' potrzebny dla przesiedlanych ogrodników. Poniemiecki barak musiał nadal spełniać rolę kulturotwórczą i spełniał ją - do czasu zawieszenia działalności chóru w 1972 r. Po wspominkach o nieudanych inicjatywach materialnych, należy także wspomnieć o trudnościach natury ideologicznej. Chór zrzeszał głównie ludzi wierzących.

. .,,,,'.

-

__o

':

7t !

''f}

.....:,\/f

.:.

.. ''''''-:

.":,' .:.:

"+:".".

.. ;!Ił ł .

,.

:.,.

".....

. ;

..

;;< ;,:',

. :...,:. :, ' ,.,....

'łW'

:-.,.:",.

"<''.

:""0 .... .:....: <;1A." ..'1

Szkoła ,Podstawowa Nr 64. Mieści się w niej r6wnież ,przedsZkoie Zdjęcie wykonane w sierpniu :1980 r.

filia biblioteczna.

Gdy członkowie żenili się, śpiewano im Veni Creator, gdy który zmarł, żegnano go pieśnią W mogile ciemnej śpij na wieki. Były to zwyczaje, które nie podobały się działaczom "ze szczebla"; usiłowali je trzebić, nie proponując w zamian nic laickiego. Przedmiotem ..sporu" był także zwyczaj łamania się opłatkiem. Corocznie w pierws.zych dniach stycznia ..Dudziarz" organizował opłatkowy wieczór. Przychodził ..Gwiazdor" w wykonaniu Władka Wawrzyniaka z wielkim workiem wypełnionym paczkami. Wywoływał druhny i druhów, odczytywał życzenia i wręczał paczki z upominkami. Za paczkę trzeba było coś zaśpiewać. Upominki były przeważnie podziękowaniem za pracę w chórze; czasem zawierały żartobliwą przyganę. Zdarzały się te7. paczki puste albo wypchane makulaturą. Opłatkowy wieczór uzupełniały kolędy śpiewane zbiorowo oraz wspólna kolacja. Zarząd chóru fundował kawę i pączki, inne potrawy zamawiano w kuchni na własny koszt. Była to przeważnie grzana kiełbasa lub kaszanka podawana na papierowych serwetkach. Na stołach, obok herbaty pojawiały się butelki z winem i żytniówką. Mimo prymitywnego wystroju stołówki, śpiewaczy opłatek przyczyniał się do zbliżenia mieszkańców osiedla, których ciągle przybywało. Poziom artystyczny chóru r(>sł z roku na rok i nie straszne było już współzawodnictwo z zespołami drugiej kategorii. Janusz Dzięcioł, który objął funkcję dyrygenta w 1963 r" poprowadził zespół do nowych sukcesów. Wychowanek Stefana Stuligrosza miał ambicję - chciał pokazać wysoką klasę. Pod jego batutą ..Dudziarz" brał udział m. in. w krajowym Festiwalu Chórów Amatorskich; zdobył Złoty Laur XX-lecia i został zaliczony do czołowych zespołów II kategorii. 2eby utrzymać sławę, nie można spoczywać na zdobytym laurze - powtarzał dyrygent. Dwie lekcje w tygodniu są bezwzględnie konieczne, Niestety nie wszystkim śpiewakom czas na to pozwalał. Frekwencja na lekcjach była chyba największym, obok trudności finansowych, kłopotem zarządu i dyrygenta. Na początku lat sześćdziesiątych chór przechodził kr)'zys głosowy; młodzi przy

Tadeusz Becela

::

,;.... ..:."< ,,''

..: t:" .,.

"''' ""...... - ..: fi,' " ,

'10'ł"

''P

..

...,....

'>i i ł :'7

".:

.. ''; f

'i.

ft

;)f ,

.... .,.. ." .." . j ,fi,i '..' 'i/'/m.,

,, /'

J\.

,., f'\

':.. &. "

.../ ;: ''':' .... .. ... .-..;...... : , : ......t"..>,.. '.. l.. "'''' ."

.....::.::.'-'f..:<,..v.

Pamiątkowa fotografia z jubileuszu dwudziestolecia Ch6ru "Dudziarz". Na planie od lewej: Kazimierz Grzegorzewicz (prezes zarządu), dyrygenci: Marian G6rny (w latach 1948 - 1952), Pelagia Grzegorzewiczowa (1953 - 1963), Franciszek Szulc (1953 _ 1957) i Janusz Dzięcioł (1963 - 1969)

chodzili na próby nieregularnie. Prezes wygłaszał "przemówienia" o poczuwaniu się do obowiązku, apelował do rodziców. Byłem też na jednym i drugim zebrar:iu chóru. Powiedzidłem parę słów pod adresem młodych. Zachęcałem. aby wzięli swoje sprawy w swoje ręce; nie patrzyli na starych, aż im coś zorganizują. Podsuwałem projekt nauki tańca towarzyskiego; przypominałem, że mamy w szkole piękną salę, że chyba kierownik da się uprosić, gdy mu młodzi przedstawią swoje potrzeby. Niestety, w oczach wychowawcy sprawa nie była tak prosta. Dębowy parkiet w świetlicy szkolnej był dla niego cenniejszy niż taniec towarzyski. Istniał też problem sprzątania, kto ma za to płacić. Mogło się zdarzyć uszkodzenie sprzętu. Na prowadzenie szerszej działalności potrzebne były fundusze, których chór posiadał coraz mniej. Do 1964 r. utrzymywał się ze środków zebranych głównie z organizacji imprez. Jednakże wydatki na dyrygenta, salę i wyjazdy przewyższały wpływy. Zarząd przyjął więc (po dłuższych nazpowach) w 1965 r. patronat Spółdzielni Rolniczo-Handlowej w Poznaniu. Podpisanie umowy ze Spółdzielnią zobowiązywało chór do upiększania swym śpiewem walnych zgromadzeń i okolicznościowych akademii; zarząd Spółdzielni ze swej strony zobowiązał się opłacać dyrygenta i salę. Wydatki sięgały dziesięciu tysięcy złotych rocznie. Przez trzy lata współpraca zarządu Spółdzielni z chórem układała się dobrze. Śpiewacy nie odczuwali utraty samodzielności, czego się najwięcej obawiali. Byłem pewny, że patronat Spółdzielni pozwoli na rozwinięcie szerszej działalności chóru. Niestety, tak się nie stało. "Dudziarz" nie rozwinął już skrzydeł i stale

15.

obniżał swój lot. Stars przestawali śpiewać; młodzi nadal nie przychodzili regularnie na lekcje; głosy ich były surowe. W tej sytuacji, zniechęcony dyrygent zrezygnowai, a na dodatek i prezes. Młodzi działacze, którzy przejęli pałeczkę, mieli mniej doświadczeń i mniejszy autorytet. Nie były to jednak najważniejsze przyczyny rozpadu spiewaczej społeczności; w modę wchodziły bowiem inne piosenki i inne rozrywki. W latac;h sześćdziesiątych prócz chóru działały w osiedlu także inne organizacje społeczne. Było kółko rolnicze i koło hodowców drobnego inwentarza; koło Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej. Wysiłki działaczy tych organizacji ożywiały miejscowe środowisko; osiedle zyskało przez tę działalność wiele materialnych udogodnień, ułatwiając:rch życie mieszkailców, np. domy towarowe. Zaopatrzenie urastało w codziennym życiu do rangi równie wysokiej jak szkoła, świetlica, a może wyższej. Tradycje społecznej roboty pOdjęło koło Związku Młodzieży Socjalistycznej. Bez zachęty ze strony starszych zorganizowano orkiestrę jazzową, - która, niestety, nie miała długiego żywota. Rozpadło się także koło Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej, częściowo na skutek migracji do miasta oraz braku zainteresowania ze strony starszej części społeczeństwa. Można stąd wysnuć wniosek o pewnej prawidłowości zachodzącej w życiu kulturalnym środowiska; nie wystarczą urządzenia, a nawet dobre chęci i zapał - trzeba jeszcze sprzyjającej atmosfery. Nawet najbardziej zahartowanym działaczom odechciało się w końcu ciągłego wyłamywania drzwi, które nie powinny być nigdy zamknięte. Następne lata - siedemdziesiąte, przyniosły nowe problemy, z którymi mocował się Komitet Osiedlowy i komitety domowe. Sukcesem uwieńczone zostały starania o oświetlenie i utwardzenie niektórych ulic, budowa domów towarowych oraz poczty i przychodni lekarskiej w czynie społecznym. Sprawą najtrudniejszą, nadal otwartą pozostała regulacja stosunków wodnych, skanalizowanie' osiedla, budowa przedszkola. Kultura zeszła na dalszy plan, nie była już czynnikiem integrującym. Szerzyła ją głównie filia biblioteki publicznej mieszcząca się kątem na korytarzu oraz szkoła i przedszkole na rocznicowych imprezach.

rt.. "

....'MI

,.-:::

;}I.&:'''.c,

.' .-..; ,.......

" .,.:;< '.- '"

m.:...

::: .

:'.} .

1lJlIt.{. .. 1t", . .

..-':-l: :

.. . .

.;,::,",... 1<,

.4' 7" .. $ i. '1.:(;' ,..'1I;ł.LII.

-;'t.

W f\,

.. j

.....;...;.. .u: ...... 1._.. _ '>::4

;;,;;

... .... .-.

:: ,.

.!>; f"'; =",:: , ,...., T:; ':::"f " . ..... "' ł- ,'''¥'''.} t h t,..

..j:<!I;.'

'.

< l::

.:U'l:;' .... L %JIIIIJI) 11/f/,

""",0"",'''

Ullca Czerwonej Armii na odcinku od ul. Kościuszki do iRonda im. Mikołaja Kopernika sfotografowana z Wysokości '40 m W dniu 17 maja 1980 r.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1981.01/03 R.49 Nr1 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry