AR

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1980.01/03 R.48 Nr1

Czas czytania: ok. 11 min.

TADEUSZ

BARTKOWIAK

NOWE MATERIAŁY Z WALK O POZNAŃ W 1945 R.

(Część druga)

Z LOTNISKA w Moskwie zadzwoniłem do Agencji Prasowej "Nowosti".

- Mam dla siebie niespodziankę - powiedziała red. Tatiana Stroganowa.

Przyjedź do redakcji. Spotkasz ludzi, którzy w lutym 1945 r. byli w Poznaniu i często wspominają twoje miasto. W przyjemnie urządzonym redakcyjnym pokoju, przy stole siedziało kilku mężczyzn. Jeden z nich podszedł do mnie i powiedział: - Bardzo nam miło, że przed trzydziestą drugą rocznicą oswobodzenia Poznania spotykamy się z polskim dziennikarzem. Tatiana Stroganowa wyjaśniła, iż goście reprezentują ok. 2500 b. żołnierzy 312. Smoleńskiej Dywizji Piechoty, która w lutym 1945 r. zdobyła twierdzę poznańską. Słuchając wypowiedzi gospodarzy spotkania poznałem stopniowo szlak bojowy 312. Dywizji sformowanej niemal z samych Sybirakovj. Latem 1944 r. jednostka znalazła się na kierunku głównego uderzenia, które najkrótszą drogą prowadziło do zachodniej granicy Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i dalej do Polski. Dywizja należała do najbardziej bojowych formacji, czego dała wielokrotnie świadectwo w operacjach przełamywania obrony przeciwnika, w walkach ulicznych, w zdobywaniu z marszu wielkich miast, takich m. in. jak Smoleńsk; Dywizja zniszczyła osławioną hitlerowską 1. Dywizję Pancerną i inne doborowe jednostki Wehrmachtu. Pierwszy zabrał głos szef Wydziału w Akademii Wojskowej im. Michaiła Frunzego, Bohater Związku Radzieckiego generał major Aleksander Krajnow; wówczas dwudziestopięcioletni major, później podpułkownik, 1083. Poznańskiego Pułku Piechoty. "Pierwsi dotarliśmy nad Bug, gdzie napotkaliśmy zacięty opór wroga: jego zmasowany ogień. Każdy dzień zbliżał nas jednak do Poznania. Z komunikatów wojennych wiedzieliśmy, że czeka nas krwawy bój o znajdującą się tam twierdzę. W toku natarcia, w operacji Wisła-Odra, wojska I Frontu Białoruskiego przed dniem 23 stycznia 1945 r. rozpoczęły walki na przedmieściach Poznania. W walce tej udział wzięły oddziały 1. Pancernej, 8. Gwardyjskiej i 69. Armii.

Próba opanowania miasta z marszu nie powiodła się. Przewidując rozwój działań na głównym froncie berlińskim, dowódca frontu nocą 25 stycznia dał rozkaz 1. Armii Pancernej, aby obeszła Poznań od południa i podążyła ku Odrze. Część naszych sił miała blokować miasto od zachodu, zaś szturmować miał - wchodzący w skład 8. Armii Gwardyjskiej - 28. Korpus Piechoty pod dowództwem generała-lejtnanta Aleksandra Szemienkowa i 91. Korpus Piechoty (69. Armii), oba w,składzie 117. i 312. Dywizji Piechoty.

Tadeusz Bartkovtiak

Dowódca 1083. Poznańskiego Pułku Piechoty, Bohater Związku Radzieckiego major Aleksander J. Krajnow

Dowódca 312. Dywizji Smoleńskie], Bohater Związku Radzieckiego generał-malor Aleksander G. Moisiejewski

"Początkowo sądziliśmy, że miasto i twierdzę bronią wojska przeciwnika w sile nie przekraczającej 15 000 ludzi. Wychodząc z takiego założenia do walk przeznaczono m. in. kilka jednostek piechoty oraz jedną brygadę pancerną. Dopiero później okazało się, że dowództwo hitlerowskie skoncentrowało w Poznaniu oddziały liczące kilkadziesiąt tysięcy ludzi. A więc przeciwnik przewyższał nas pod względem liczebności wojsk prawie dwukrotnie. My posiadaliśmy przewagę w artylerii i czołgach. Oddziały 312. Smoleńskiej Dywizji Piechoty, w tym mój 1083. Pułk, dnia 1 lutego 1945 prowadziły walki na przedpolach Starołęki.

Dowódca batalionu piechoty 312. Dywizji Smoleńskiej major Nechaj D. Jeridżibowici

"Trudność prowadzenia walk w Poznaniu polegała na tym, że nie zawsze z należytym efektem można było wykorzystać artylerię i czołgi - naszą główną siłę, z powodu ograniczenia ich manewrów w warunkach miejskich. Żołnierze dowcipnie nazwali walki o Poznań "trzypiętrową wojną", która toczyła się na dachach domów,' na ziemi i pod ziemią. Np. na jakimś placu Starołęki kilku żołnierzy wroga z karabinem maszynowym ulokowało się w otworze kanalizacyjnym wykorzystując go jako stanowisko ogniowe. Batalion piechoty pod dowództwem majora Dauta J. Niechaja nie mógł się przez ten plac przedrzeć. U dało nam się podciągnąć w okolice placu dywizjon moździerzy. Kiedy przybyłem na punkt obserwacyjny dowódcy batalionu, rozkazałem przeprowadzić trzyminutowy ogień skierowany na otwór kanalizacyjny. Po zakończeniu ognia żołnierze ruszyli do ataku, lecz po przebyciu ok. 30 m musieli wycofać się. Z otworu kanalizacyjnego ponownie wysunęły się dwa automaty, które zmasowanym ogniem powstrzymały naszych chłopców. Wówczas do ataku ruszył pluton piechoty, którego zadaniem miało być zarzucenie otworu kanalizacyjnego granatami przeciwpancernymi. Niestety i tym razem nie powiodło się. Dopiero kiedy pod osłoną świec dymnych do ataku poszło dwóch chłopców z petardami, po pięciu minutach opanowali gniazdo i wzięli do niewoli czterech Niemców.

Dowództwo 312. Dywizji Smoleńskiej oraz dowódcy pułków. Stoją od lewej: dowódca 859.

Poznańskiego Puiku Artyleryjskiego podpułkownik Zujjw, dowódca IOul. Pułku Pi.choiy Michaił N. Szewczenko, dowódca 1079. Pułku Piechoty pułkownik Wladimir S. Lichotworik, dowódca 1083. Poznańskiego Pułku Piechoty major Aleksander J. Krajnow. Ostatni - adiutant dowódcy dywizji, nazwisko nieustalone. Siedzą od lewej: naczelnik sztabu 312. Dywizji Smoleńskiej, pułkownik Jaków N. Saburow, zastępca dowódcy Dywizji, gen. mjr Pisarjew, dowódca Dywizji gen. mjr Aleksander G. Moisiejewski, naczelnik sztabu artylerii - pułkownik Bagun, naczelnik wydziału politycznego major Iwan T. Zamkin, major Dymitrij Enkin. Nazwiska gen. majora Moisiejewskiego oraz dowódców pułków: Lichotworika, Szewczenki i Krajnowa wypisane zostały na tablicy Pomnika Bohaterów na Cytadeli

Tadeusz

Bartkowiak

"Pierwsze dni walk o Poznań skłoniły dowódcę dywizji do wprowadzenia do walki i pełniejszego wykorzystania artylerii, czołgów, saperów i oddziałów specjalnych. Umiejętnościami dowodzenia grupami szturmowymi w walkach ulicznych wyróżniał się dowódca pierwszego batalionu 1083. Pułku, Bohater Związku Radzieckiego mjr Daut J. Niechaj. Jako dowódca pułku w praktyce bojowej opierałem się rzecz jasna na.jego batalionie. "Dnia 2 lutego 1945 r. w Starołęce kilka pododdziałów hitlerowskich z uporem broniło się w jakimś czteropiętrowym budynku. Szturmowe grupy 1. Batalionu, z powodu silnego ognia przeciwnika, nie mogły zdobyć ulicy zaryglowanej przez ten budynek. Przeznaczone do strzelania na wprost działka artyleryjskie nie mogły wysunąć się na pozycje ogniowe z powodu gruzów. Z mojego punktu obserwacyjnego po przeciwnej stronie ulicy wyraźnie słyszałem wydawane przez hitlerowskich oficerów komendy bojowe. Wspólnie z Niechajem zdawaliśmy sobie sprawę, że atak czołgowy doprowadzi do dużych strat kompanii, która w tym czasie liczyła ok. trzydziestu pięciu żołnierzy, a czekać do wieczora, by atak przeprowadzić pod osłoną nocy, nie chcieliśmy. W tym wypadku sprawę "załatwił" kapitan Zinczenko przy pomocy petard dymnych w kształcie cylindrów. Na jego sygnał zaczęliśmy zapalone petardy toczyć w poprzek ulicy. Dym na wysokości parteru był tak gęsty, że Niemcy nie wytrzymali i uciekli na drugie piętro. J ednakże próba wzięcia pierwszego piętra nie udała się, gdyż siły były nierówne; broniących się było trzy razy więcej niż atakujących. Walka w budynku toczyła się na klatkach schodowych. Trzeba było hitlerowców "wykurzyć" z budynku miotaczami ognia. Zwiadowcy wykorzystując drabinki przeciwpożarowe przez dach dostali się na ostatnie piętro i zniszczyli punkt dowodzenia przeciwnika. Garnizon budynku liczący ok. stu osiemdziesięciu żołnierzy skapitulował. Szczególną odwagę wykazali w boju sierżant I. A. Maksimów, starszy sierżant P. I. Obychow oraz szeregowy B. I. Cura. "Dalszy marsz batalionu również nie był łatwy: hamował go silny ogień z budynków sąsiednich. Z kompanią fizyljerów zainstalowałem się na drugim piętrze zdobytego gmachu, by osobiście dowodzić walką. Opór faszystów znacznie wzrósł. Duża grupa przeciwnika przeszła do kontrataku i zajęła prawie cały parter pod nami. Przez radio zameldowano mi, że pierwszy i trzeci batalion zaatakowany przeważającymi siłami wroga wycofał się o ok. osiemset metrów. Ściemniło się. Walka o utrzymanie pierwszego piętra przybierała na sile. Niemcy małymi grupami parli coraz wyżej. Przenieśliśmy się na piętro trzecie: odczuwaliśmy brak amunicji i granatów. Uprzedziłem wszystkich, iż nie mamy dokąd wycofać się i że powinniśmy oszczędnie używać amunicji. Rozkazałem przepuszczać na górne piętro niewielkie grupy wroga, likwidować je i wykorzystywać zdobytą broń. Na strychu znajdował się punkt opatrunkowy. Z braku środków opatrunkowych odbierano żołnierzom czystą bieliznę osobistą, by robić z niej bandaże. Około północy wojska wroga zdobyły pierwsze piętro. Przybiegł do mnie dowódca kompanii fizyljerów i zameldował, że grupa żołnierzy przeciwnika po drabinkach przeciwpożarowych przedostała się na strych i zajęła stanowiska na IV piętrze. Stanąłem więc na czele resztek fizyljerów, telefonistów i radiotelegrafistów. Ruszyliśmy do ataku, na to piętro. Po kilkunastu minutach resztki "strażaków" zostały zlikwidowane. Podczas tej walki zostałem ranny w nogę. Postanowiłem zorganizować punkt dowodzenia na strychu, ponieważ Niemcom udało się pod osłoną nocy opanować trzecie i częściowo czwarte piętro. Nie mieliśmy już siły rozpocząć kontrataku. Wróg ustawił na dachu przeciwległego budynku głośnik. Zaczęto namawiać nas do poddania się! Sytuacja była paradoksalna: znajdujące się w okrążeniu oddziały niemieckie okrążyły naszą niewielką grupę. Ok. 4.00 ząmel

Dowódca 312. Dywizji Smoleńskiej generał-major Aleksander G. Moisiejewski wręcza Order Lenina - za udział w walkach o Poznań - dowódcy batalionu piechoty majorowi Neehajowi D. J eridżibowiczowi. Z prawej: major Aleksander J. Krajnow

dowałem dowódcy dywizji przez radio o naszej ciężkiej sytuacji. Po godzinie usłyszałem z dołu silną strzelaninę i gromkie "U rra". r\asi zaatakowali parter. Wszyscy, kto tylko mógł utrzymać broń w rękach, ruszyli na dół. Zwyciężyliśmy".

"Szczególnie ciężkie były walki o zdobycie Fortu na Starołęce' - powiedział przewodniczący Związku Weteranów 312. Dywizji pułkownik Iwan Zamkin, w lutym 1945 r. dowódca Wydziału Politycznego. - Fort osłaniał podejście do miasta z południa, wzdłuż wschodniego brzegu Warty. Oprócz rowu, wału ziemnego i stalowego parkanu fort posiadał czternaście strzelnic. Pierwsza próba szturmu nie powiodła się. Przez dwie doby przygotowywano się do powtórnego natarcia. Pod osłoną dymną żołnierze grup szturmowych, wyposażeni w drabiny pokonali rowy i zdobyli dachy lochu. Grupa saperów-minerów założyła materiał wybuchowy w rurach wentylacyjnych... Żołnierze obsługujący miotacze ognia zalali płomieniami powstałe po wybuchu otwory mieszanką zapalającą. Garnizon fortu poddał się wywieszając białą flagę. Do dnia 16 lutego 1945 r. zgrupowanie niemieckie broniące wschodniego brzegu Warty zostało całkowicie zlikwidowane". "W ciągu dwóch tygodni walk · - dodał generał major Aleksander Krajnow - tylko we wschodniej części miasta 117. i 312. Dywizja Piechoty, wchodząca w skład 91. Korpusu Piechot y- wzięła do niewoli 6000 żołnierzy i 127 oficerów; dane te zaczerpnąłem z Archiwum Ministerstwa Obrony ZSRR. 23 lutego zdobycie Cytadeli przez wojska 29. Gwardyjskiego Korpusu Piechoty dowodzonego przez gen. lejtnanta A. D. Szemienkowa zakończyło walki o oswobodzenie Poznania. Ogromną pomoc w zdobyciu Poznania okazali nam oczywiście mieszkańcy miasta -

1 Chodzi o Fort Nr l (niemiecka nazwa Rader).

Tadeusz

Bartkowiak

Działania pułków radzieckich

26 I 1945

7 V nocą 26 na 2711945 I' .. \ 41 Jf 2B ! 1915

J J 30 I 1945

/ Rejon oporu Niemców V, wieczorem 30 11945

Fragment szkicu pn. Natarcie pułków 27. i 24. Dywi i Gwardii przez południowo-zachodnie dzielnice Poznania (działania od 26 do 31 I 1945) wyjęty z książki Zbigniewa Szumowskiego Bitwa o Poznań. 1945, Wydawnictwo Poznańskie, '1971, s. 152 -153. Obejmuje: 226. Pułk Piechoty Gwardii i 236. Pułk Piechoty Gwardii z 74. Dywizji Piechoty Gwardii oraz od 27 I 1945 r. - 1083. Pułk Piechoty z 312. Dywizji Piechoty

Polacy. W naszym pułku było trzydziestu pięciu Polaków, którzy doskonale znali podejścia do fortu i umocnienia, urządzenia podziemne oraz słabe i silne punkty twierdzy; służyli nam informacją o przeciwniku; poza tym prowadzili robotę agitacyjną wśród żołnierzy przeciwnika nawołując ich do poddania się. Demaskowali hitlerowców ukrywających się w mieście w ubraniach cywilnych. - 31 stycznia 1945 r. grupa Polaków rozrzuciła 5000 ulotek w języku niemieckim. Na każdej z nich dużymi literami wydrukowano: "Jesteście otoczeni". Inna grupa rozpowszechniła 3000 ulotek i 500 broszur. Antoni Bielawski i Mieczysław Starczewski przyprowadzili do naszych oddziałów pięciu jeńców. Przykładów takich mógłbym oczywiście przytoczyć wiele. Polacy zbierali naszych rannych z pola walki i udzielali im pierwszej pomocy. Moim zdaniem szturm twierdzy jest jedną z najwspanialszych kart bojowej chwały Armii Radzieckiej. Zwyciężyliśmy dzięki pomocy i współpracy z polskimi przyjaciółmi". B. dowódca kompanii szturmowej 1081. Pułku Piechoty kapitan Herman Chłopin: "U mocnienia wroga były trudne do sforsowania. Skrzyżowania ulic pokrywały zasieki; okna na pierwszych i drugich piętrach zasłonięto workami z piaskiem,

przez które Niemcy prowadzili huraganowy ogień z karabinów maszynowych i automatów. Między domami i ulicami widać było rowy połączone ze sobą, co pozwalało obrońcom swobodnie poruszać się. Niemcy prowadzili oczywiście ogień wzdłuż ulic; każdy kto chciał przebiec kilkadziesiąt metrów, padał. Z górnych pięter i ze strychów przeciwnik prowadził ogień artyleryjski. W Poznaniu po raz pierwszy Niemcy zastosowali na dużą skalę skumulowane ładunki wybuchowe. W każdym domu, na barykadach, na skrzyżowaniach ulic i placów, przy studniach kanalizacyjnych, leżały stosy pancerfaustów. "Prawie każdy dom trzeba było brać szturmem. Pokonując zaciekły opór wroga nasze grupy bojowe zdobywały dom po domu, ulicę po ulicy. Nasi zwiadowcy przedostawali się przez piwnice, okna i rury kanalizacyjne do budynków. Często przeciwnika oddzielał od nas jeden pokój lub korytarz, bywało, że seria z automatu dosięgała wroga w labiryncie mieszkań, korytarzy i pięter. Walki toczyły się w ogrodach, na skwerach, na podwórkach. "Albo inny przykład. Oddział szturmowy pod dowództwem majora Umnowa, po dokonaniu nocnego manewru, po już wyzwolonych kwartałach, wyszedł na ulicę prowadzącą do lotniska. Tutaj grupy szturmowe działające w pobliżu drogi niestety nie odniosły sukcesu. Dopiero po kilku godzinach udało się naszym żołnierzom odciągnąć wroga od koszar lotniska; Niemcy wpadli w panikę i nie stawiając oporu oddawali się do niewoli. Kompania podeszła do dużego murowanego domu. Przez zasłonięte okna sączyło się światło... Bezszelestnie unieszkodliwiono wartowników... Nasi przedostali się do piwnic, a później na parter budynku. We wszystkich pomieszczeniach paliło się światło, bez przerwy dzwoniły telefony. W przestronnym, wyłożonym białymi kafelkami pomieszczeniu piwnicznym znajdowała się kuchnia. W kotłach, w garnkach i na patelniach kucharze przygotowywali posiłek. Kiedy zobaczyli rosyjskich żołnierzy, oniemieli. Aromatyczne zapachy drażniły nasze puste żołądki. N a parterze, w sali bankietowej znajdowało się wiele nakrytych stołów. Przez kilkanaście minut, korzystając z tłumaczy, rozmawialiśmy telefonicznie z różnymi osobistościami, czekając kiedy na bankiet zaczną przybywać pierwsi goście. Popełniliśmy jednak błąd; w pewnym momencie łączność została przerwana, a wokół domu zaczęły padać miny i pociski. Przeciwnik przewyższał nas liczebnie i wykorzystał to atakując nas ze wszystkich stron. Takie sytuacje wymagały oczywiście dużej mobilizacji, męstwa i odwagi każdego dowódcy grupy szturmowej i każdego żołnierza. ,,1081. Pułk Piechoty musiał zdobyć arterię prowadzącą do dużego placu. Znajdowała się tam barykada przeciwczołgowa. Za jej osłoną silny ogień kierował na naszą tyralierę niemiecki czołg. Dwa działa z baterii przeciwczołgowej starszego lejtnanta Mielnikowa trafiły jednak w cel; czołg zachwiał się, wybuchające wewnątrz pociski oderwały wieżę i razem z działem odrzuciły ją na jezdnię. Droga do placu była wolna".

,,- Nasze bataliony toczyły zażarte, trwające dzień i noc boje o Poznań - powiedział szef sztabu 3. Batalionu 1081. Pułku Piechoty kapitan Witalij Knaziew. - W połowie lutego krwawe boje o twierdzę osiągnęły punkt kulminacyiny".

".- Pamiętacie, jak oddziały szturmowe pod dowództwem majora Umnowa, a także mój oddział i Witalija Kniaziewa przygotowywały się do ataku na fort w Starołęce? - zapytał dowódca kompanii szturmowej 1079. Pułku Piechoty kapitan Aleksander Chłusow. - Nocny zwiad pod dowództwem starszego lejtnanta Kozakowa ustalił, że opancerzone kopuły na dachu fortu mają włazy, przez które Niemcy robią wypady w kierunku zamieszkanych rejonów Poznania. Opracowaliśmy plan nocnego szturmu na owe włazy. Dużej pomocy w przygotowaniu szturmu udzielili nam

Tadeusz

Bartkowiak

Polacy, którzy niegdyś pracowali w forcie. Aby uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi, pułkownik Szewczenko skierował do komendanta fortu za pośrednictwem wziętego do niewoli oficera niemieckiego ultimatum o kapitulacji. JNiemcy dopuścili go na taką odległość, by mogli usłyszeć ultimatum, a potem zastrzelili z ciężkiej broni maszynowej. W nocy grupy szturmowe pod dowództwem starszych lejtnantów Kozakowa, Kopyłowa i Masłowskiego zlikwidowały służDę wartowniczą przy włazach na dachu fortu, zeszły do kazamat i rozpoczęły szturm z górnych pięter. Niemcy stawiali zacięty opór. Wykurzyliśmy ich z każdej dziury granatami. W ciemnościach dochodziło do walki wręcz. Prawie jednocześnie rozpoczął się szturm z dolnych pięter, dokąd przedarły się nasze oddziały przez wyłom w opancerzonej bramie. N ad ranem fort padł, a reszta załogi, która usiłowała przedostać się na zewnątrz podziemnym korytarzem, została zlikwidowana przez nasze czujki, rozstawione na przedmieściach Poznania. W forcie zaległa cisza. Tylko z sali, gdzie Niemcy urządzili polowy szpital, dochodziły jęki rannych. Jeden z patriotów polskich - poznaniak - ponownie okazał nam nieocenioną pomoc. Poinformował on, że wśród rannych znajduje się saper, który zaminował znajdujące się w forcie podziemne warsztaty lotnicze. Saper rzeczywiście potwierdził, że fort lada moment wyleci w powietrze. Na rozkaz dowódcy pułku do podziemi fortu zeszła specjalna grupa saperów niosąc na noszach rannego Niemca, który miał wskazać miejsca założenia min. Po przejściu wielu podziemnych korytarzy, saperzy ujrzeli kilka wnęk wypełnionych tysiącami pocisków, min i bomb. Wśród złowrogiej ciszy słychać było tykanie zegara piekielnej machiny. Zegar zatrzymano na kilka minut przed wybuchem. W forcie znajdowały się także ogromne zapasy żywności i wody do picia. Była tam elektrownia, łączność radiowa i telefoniczna. Załogę można było uzupełniać poprzez prowadzący do Cytadeli tunel. Operacja mająca na celu zdobycie fortu zakończyła się sukcesem 1081. Pułku Piechoty". "N astępnego dnia skapitulowała również Cytadela - dodał pułkownik Iwan Zamkin. - Most na Warcie został prowizorycznie odbudowany. Ruszyły dostawy amunicji, paliwa, żywności i środków bojowych dla przyczółka odrzańskiego, gdzie trwały już zacięte walki".

Długo rozmawialiśmy o walkach żołnierzy 312. Dywizji Smoleńskiej. Notowałem każdy fakt... Wszystko o czym mówili radzieccy weterani, znajdowało odbicie w dokumentach; w dziesiątkach zdjęć. ".- To dla poznańskiego Muzeum" - powiedział na pożegnanie major Aleksander Krajnow. W dniu 5 maja 1977 r. w Urzędzie Miasta Poznania prezydent Władysław Śleboda oraz przedstawiciele dyrekcji Muzeum Wyzwolenia Miasta Poznania spotkali się z przedstawicielami "Gazety Zachodniej". Podczas rozmowy, w której uczestniczyli m. in. przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Bogdan Gawroński oraz konsul generalny Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich w Poznaniu Nikołaj Gusiew, redaktor naczelny Zbigniew Mika przekazał władzom miasta unikalny zbiór ikonograficzny, przywieziony przeze mnie z Ułan Ude i Moskwy. Postanowiono, że zdjęcia eksponowane będą m. in. w salach Muzeum na Cytadeli. W dniu 19 maja 1977 r. attache wojskowy, morski i lotniczy Ambasady Polskiej w Moskwie, generał brygady Jerzy Dymkowski wręczył generałowi majorowi Aleksandrowi Krajnowowi Medal Pamiątkowy "Za udział w walkach o zdobycie poznańskiej Cytadeli".

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1980.01/03 R.48 Nr1 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry