EUGENIUSZ COFT A

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1979.10/12 R.47 Nr4

Czas czytania: ok. 16 min.

"GŁOS WIELKOPOLSKI" (1945-1980)

OFENSYW A Armii Radzi'ecki'ej i Woj,ska PolskIego, która ruszyła jak lawina na szerokim froncie od Bałtyku po Karpaty (12 I 1945 r.), pozwalała także mieszkańcom Poznania liczyć na szybkie i zwycięskie zakończenie wojny. I mieli rację ci. którzy przewidywali, iż wnet rozpocznie się bój o Poznań, bowiem cofajce się stale - pod naporem wojsk radzieckich - odd:lJiały Wehrmachtu nie- miały zamiaru oddać miasta bez wystrzału. Hitlerowskie dowództwo postanowiło zamienić Poznań w twierdzę, zaś ok. 20 I 1945 r. przeprowadzono gwałtowną ewakuację ludności cywilnej, głównie niemieckiej. Do dnia ewakuacji byłem pracownikiem Zakładów Telefonii i Telegrafii Bezprzewodowej "Telefunken", które swą siedzibę miały w Poznaniu od zimy 1941 r., uchodząc z Berlina przed atakami lotniczymi sił alianckich. Zdecydowaną większość kilkutysięcznej rzeszy pracowników stanowili Polacy, podobnie jak w innych pracujących dla niemieckiiego przemysłu zbrojeniowego fabrykach. Cieszyliśmy się, gdy dotarła do fortu VII (tam ulokowano główne oddziały "Telefunkena" latem 1944 r.) radosna wieść o opuszczaniu miasta przez Niemców. Ale w następnych dniach spotkało nas rozczarowanie. Pozostałe w Pozna!liu odd:lJiały nie tylko niszczyły co siędało, lecz także podpalały tak zabytkowe obiekty jak Biblioteka Raczyńskich. Oddziały szturmowe Armii Radzieckiej musiały zdobywać ulicę po ulicy. Zacięte bojeobjęły wszystkie dzielnice miasta. Najbardziej ucierpiały rejony śródmieścia. Tutaj. uchodzące ku Cytadeli oddziały hitlerowskie burzyły dom po domu. I dopiero rankiem 23 lutego 1945 r. obiegła umęczone miasto radosna wiadomość b pokonaniu Niemców w Cytadeli, o całkow.Ltym zdobyciu jej przez szturmujące oddziały radzieckie i utwor.zone przy nich drużyny Polaków, składające !Się z mieszkańców Poznania. W mojej pamięci zdobycie Cytadeli 'i ostateczne wyzwolenie Poznania ściśle łączy się z innym ważkim wyd?-rzeniem. Ważnym dla miasta, jego mieszkańców i dla' mnie samego. Wiadomość o poddaniu się hitlerowskiej załogi na Cytadeli została bowiem w dniu 24 lutego opublikowana na pierwszej kolumnie "Głosu Wielkopolskiego" - dziennika, który zaczął się ukazywać w mieście z dniem 16 lutego 1945 r. Gazetę tworzono w warunkach całkow.icie frontowych, gdy płonęła znaczna część miasta, a do wielu oswobodzonych wcześniej rejonów można się było przedostawać wyłącznie pieszo, niekiedy poprzez morze ruin. Nic nie dzieje się z przypadku. oto jeszcze w 1944 r. Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego utworzył w Lublinie Ministerstwo Informacji 'i Propagandy. W miarę wyzwalania kraju w miasrtach woj£'wódzkich iJowstawały agendy Ministerstwa - wojewódzkie urzędy informacji i propagandy. Taką też placówkę utworzono w Poz

Eugeniusz Coftag,os 1JJie.liopos

MI

COOZI£HN£ PI$MO NO.JN1i

.-łł. ""'_ .6 '''4$ii VAiiN8i i'ł....

...

' !.fIIIIi>'. .

Zerwane pęta "ele,,"'a Pomańłld .. .lłOkucil.... .idk....lskłelłor1l\l,'.h, .ł.. _ _ """""""; ..... ....... Na ......... -...ł .-.....,.. ....,.-.M t ki.......,. ,..... r . _. Sa ł-, ....... Iw j,>._.. .t,."" __...._F' ""'1<11 1oIo<t< h<o....... f"I'!i... -:..-łe<1: i7 -bp-....-...""-...... _'ł-I...ł.........i"" f *9t* , -- .

iL>W I ....... __ _ """ł-> ..- fi. ... W.

I VI........,.

'-Ą....ł.....i4ł.. ...-...w.

- . -... .. ___ -ł- __;.to _..........ł._ i... ." -... .iW>k-ł.... ... '- ..ł.......... s.."""",. o. ... t.L. -...., -- ....... w.mn .-<.< '>i&tJt.. -'-'<' ł-no<'$W<' -I'"' ;...I<j '""y b' : ti:'WIt:tdm .-.....ł.... -, :s-Uh :ni :Ał-:s:",,rw ..<!ry' .

'......(".",... .ł.. '01<1>- on ..'l..Ń.:<_ :............... W... ......-ł ...... ..... <4foor'. W.., ..-mf:ii' .'Io.---u::.:., t :'..<,,SQ .. ..... pr-' .....I.

1lIą>.. "",' p..;> Wf".

-M &f" ..... .... """"'.... -..... ..';".

*"".... .....- -......... ..... ."","- . -

..........t P!>_"'i_a. ...... .K...._.. _"" <md."",,",,(, __ "".n."P<'oI<,, 'Ił' _. 1%9 wI.....y. ..ł...ci. 1'<--,. ioim 'p w...ł... OS boł>o! ;n.., ",""... h..... C ." JW." I'-ło- , fu ..d.....ł......., , ł... w<>it..." r.... W ""hl'l'l<id ".., J.> h'''''' p... iih ,.. Ni tfu _ ".' ł.....:«............., .,J- A, 1#9.........! .ł.

r _'-y<>h .., k\<\tr..V"".... ...U\- ., w,j,,, pojot........... i>W'I ".'''''''' w..ł...ł. > P" ph.. ....,. ". .

do ...p< Ii_. _.-01 fliftW.. "i:::w-''(1 t\ł.."tw.

do;m.iłwk,,'. <Ot (')jm>wy

UŚ':fd.

Konferencja kierowników trzech sprzymierzonych mOQłrstw l s...ł... . r..j. 'lr...łM>i fk1łł':i\I-,I'....&..1'.......... 1_ -.. W_ki ...."..,.., .. ....""""''''''....$ ... .:-,.:,..'¥"""'.

It:1.tl-ł.::::.!t*'::..::u: :!:::'O¥ ::;; f..ttIf;1U,*, , &-t..:,. łł,.;i:'fm.; ":t!t#łt,..i_._:r-4"y:.lt J: "Ił;'" ł'W.it:łł::i.'" p"ł<<:).!I'., fił:ftl:4, _ ł!li:ą.., t':*<:,.ł"",":; :!:!'H,'li!Ij;j 11:," I&y'#i:i:ł'. .-, .' J:t:<ti # w.," t' Ut<',J'!ł !., ..'!t".

:::. ':/"':';-:'7 łl. ł-UI =-'"P " M:Ę:4IIt'fJ lM- 11 .. ,1 t<'łE rA..-\ ;', 1 't=1). '" ''P'fffH: < _i.6"". :eJ-ra1'1> __......... .... "'" .............

...Obe1ił;tiJt"../:M ,ł-ł ...tc;.... .

'fttf1ńł

.-...w.ł k.ł...IJ ...

-'_l)!!Ii...

. '< I«>t.t.

,h .

.............

,"»',. .'F. ''1 h"..,Iuuut<.cJa pIerwszej kOlUmny premierowego ,.ydania ..Głosu Wielkopolskiego" z dnia 16 lutego 1945 r.

ł* \łe.:

.... .., f"'! ł........ ....ł ram:w;}f j

"S""'" _ mWnaniu. Jej kierownikiem mianowany został porucznik 'służby czynnej ludowego Wojska POlskiego - Józef Pawłowsk,i (pseudonim "Tomaszewski"). Placówka rozpoczęła działalność w pierwszych dniach lutego, w bliskim sąsiedztwie innych instytucji i urzędów. W poszczególnych przedstawicielstwach władzy polskiej zaczęli się zgłaszać ludzie do pracy. Podobnie było li przy ul. Chełmońskiego 22. Czasy te wspomina Józef Pawłowski (mieszkający obecnie w Szczecinie), w liście nadesłanym do redakcji "Głosu Wielkopolskiego" z okazji trzydziestej rocznicy powstania dziennika, w lutym 1975 r. "W pierwszych dniach lutego - pisze b. kierownik Wojewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy w Poznaniu - odbyła się narada, w której uczestniczyli koledzy: Jarogniew Kaniasty, Mieczysław Hal;gki, Jan Brzeski, Oktawian Misiurewicz i kolega Sztein, ówczesny dyrektor, mianowany niedawno, Drukarni im. św. Wojciecha. Narada odbywała się w szczególnych warunkach. W gabinecie żadnej całej szyby, uczestnicy opatuleni w to, co kto miał. Porządek zebrania obejmował tylko jeden punkt: co zrobić, by w jak najszybszym czasie wydać w Poznaniu codzienną gazetę. Pamiętam, że narada trwała długo, bo i problem \był bardzo trudny. Należało od"pow1edzieć na wiele pytań. Po pierwsze - gdzie drukować (zakłady graficzne przy ul. Wawrzy,niaka były zrujl!1owane, przy ul. Sw. Marcina" - dzisbj Czerwonej Armii - jeszcz,e w rejonie walk). Po drugie - brak prądu, wody i gazu, po trzecie - brak dostatecznej k1adry dziennikarski'ej. Nadto - nie było telefonów, radia, telegraf też nie istniał. "Dyskutowano też na owej naradzie nad tytułem przyszłego dziennika. Padało wiele propozycji: «Kurier Poznański», «Wiadomości Poznańskie» i in"ne. W pewnym momencie padła nazwa «Głos Wielkopolski». Tę przyjęliśmy [...J "Pierwszą rozmowę na temat utworzenia polskiiego dziennika przeprowadziłem z ówczesnym wojewodą Michałem Gwiazdowiczem ora:ł; jego zastępcą drem Feliksem Wrdy-Wir,sd:m. NaSJtępną wizytę złożyłem I sekretarzowi Komi'te'tu W()Ijewódzkieo Polskiej Pa'I'Itii Ro'botni'czej w gmachu przy ul. Matejki (narożnik pl. 'Wys/piańskieg'O) - tow. Kalinowskielmu".

Jaik wynika z da'lszej części lis'tu Pawłowskiego - żaden z jego 'roZimówców nie wierzył w możliwość s,zyib'kiego zreallizowania zamierzeń kierowni'ka Wojewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy, ho 'brak 'było dosł'owlnie wszystkiego. Ale prawda była też Itaka, że ludzie spragnieni by'li poJsikiego Isłowa dl1u 1 kowanego, informacji o sy,tuacji na frontach, w głębi kraju, na świecie, dla'tego - mimo szcz1u'pło1ści kadr i środków (zarówno -technicznych jak i materialnych) z dniem 11 'lu'tego 1945 r. przystąpioInO do 'tworzenia 'redakcji, w ,której IPrzygdtowywano pierwsze wydania "Głosu Wiel'kopoll's'kiego". 'I\rafiłem d'o tworzącego 'się zespołu w !poniedziałek, l' 'lutego. Stało 'Się Ita'k dzięki temu, że w :mieszkaniu mojej ma'tki !przy ul. Palacza 123, gdzie miesz'kałem 'W' 'Oslta1tnich miesiącach 'O'kupacji, zatrzymał 5ię przybyły 'Z Warszawy krewniak - red. Czesław Brz6ska. Miał on wówczas

-'

Józef pawłowski (zdjęcie z 1978 r.), W 1945 r. kierownik W"'jewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy i redaktor naczelny "Głosu Wielkopolskiego" (12 II - 28 IV 1945)

"'30!1

:",.

dfłł

'(':::>:..,.,.,.......

:.

"""

.f

Czesław Brzóska (zdjęcie wykonane w 1937 r.), w lutym 1945 r. zastępca kierownika Wojewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy, a oj 12 II 1945 r. zastępca redaktora naczelnego ..Głosu Wielkopolskiego"

Eugeniusz Coftatrzydzieści cztery lata, a do Poznania został skierowany przez delegatkę Komitetu CentraInego Po1's'kiej Partii Robotniczej - Marię Orłowską. Organizował Woj,ewódzki Urząd Informacji ,i Propagandy wes:pół z Józefem Pawłowskim i innymi. On też był w ,tej grupie jednym z najbardziej predestynowanych do Itworzenia dziennika, gdyż przed wybuchem wojny pracował w redakcjach gazet poznańskich i gnieźnieńs'kich. K,tóregoś dnia opowiedzieliśmy s'obie wojenne dzieje. Brzóska poparł moją chęć zostania dziennikarzem. Opowiadając na jego 1)ropozycję, znala'złem się 'Przy Chełmońs'kiego 22, gdzie w dwóch 'lub ,trze'ch pokojach 'urządzalllO redakcję "Głosu". I choć w !atach 1951 - 1959 oddelegowano \IIlnie do pracy w innych 'Poznańskich dziennikach, 'kiedy ty-lko nadarzyła się okazja, Ipowr6ciłem do 'redakcji "Gło-su". W niej debiutowałem, 'W niej kształcono mnie i jej zamierzałem 'Poświęcić mQją wiedzę oraz siły. Czesław Brz6ska - jak wspomniałem - Ipracował przed wojną w różnych dziennikach,

Józef Szulczyński, liczący wówczas trzydzieści dziewięć lat, miał za 'Sobą również 1ata pracy w jednym z przedwojennych dzienników poznańskich. To on był projektodawcą nazwy "Głos Wielkopolski". Sekretarzem redakcji był Jarogniew Kaniasty. Do grona dziennikarskiego należał też drukarz z zawodu Jan Gajewski.

Jan Brzes!d współorganizator redakcji t publicvsta "Głosu Wielkopolskiego"

;- -. - ....<>--:: .---- -

.,_z_.::

.1 ..

.

<:....;x

.:

..;-". ;.

-.:

Za dobrego dziennikarza-ekonomistę uważany był ,t'I"zydzie:stodziewięcioletni wówczas Jan Brzs'ki. Ta'k .zatem wśród tej ga'I"stki wprawdzie, ale :lJnakomitych fachowców był-em całkowitym żółtodziobem. Czesław Brzós.ka, przedstawiając mnie pierwszego dnia dość groźnie wyglądającemu Kaniastemu, zaapelował gorąco: "Zrób z naszego nowego 'kolegi dziennikarza". Najbliższe 'tygodnie miały wykazać, ile mogłem się nauczyć właśnie od Kaniastego, chocia'ż nie uchylaii się od udzielania mi rad i ws'kaz6wek także inni koledzy. Wyczuwałem, jak zależy im na 'tym, by mieć we mnie pomocnika, zdolnego do pełnienia ,rozlicznych zadań, jakie na kaŻ!dego z nas wówczas spadały. I tak, w tym szczu'Płym gronie za1)aleńców, "podniecanych" i - "zapalanych" przez redaktora naczelnego z urzędu - por. Józefa. Paw

9'

.. ". ::: --:

-;"""".-" p

#" ił ,,-.

< .

... -o-:; otilF" I s

:.

., :<.

..ł.,'... !t-

..:;

".:.:

..'><t°\.o m .'

i',o

1,= ...: ,-

, " " o""; '''.. .."

4

'"0""i-..:"

.. ..

..;

<-;;.:. : ?'.

-:-h<...

--,..

':f:::-"; .

c;'4n';;'. "> ..:

" :T: no .:.?i

51' 0 ł --.1.,4' -'01...:

Tak sprzedawano w 1945 r. "Głos Wielkopolski"łowsikiego oraz 'pełniącego obowiązki 'zastępcy -- Czesława Brz6skę czynHiśmy wszystko, by jak najszybciej wydać pierwszy numer "Głosu Wielkopolskiego". Pisanie pierwszych materiałów do druku, zbieranie il}formacji nie było łatwe.

Wspomniałem już - słowami Pawłowskiego - że brakowało radia, telefonów, telegrafu i innych urządzEń ułatwiających dziennikarską pracę. Zbyt szczupły bylsam zespół redakcyjny, by podołać zadaniom. Nik,t jednak nie załamywał rąk. Nic. to, że nikt nam nie obiecywał wynagrodzenia, że nie wiadomo było, co do ust włożyć (dwa razy w tygodniu przydzielano nam na osobę po pół bochenka chleba), że wszędzie trzeba bylo udawać się pieszp. Nie wszystkie źródła informacji znajdowały się w pobliżu redakcji. Do radzieckiej Komendy WOjennej, która znajdowała się na Wildzie przy uL Wybickiego, trzeba było pokonywać długą i niebezpieczną drogę.. Przeszkodę natury technicznej - tak się przynajmniej wydawało w pierwszych dniach - stanowiło całkowite zdewastowanie zakładów graficznych przy ul. Piotra Wawrzyniaka 39. Na rEdakcyjnych biurkach rosły pliki gotowych do druku materiałów, my zaś nie bardzo wiedzieliśmy, kiedy będą one drukowane. Chwała w tym miejscu braci drukarskiej, która jakże szybko przyszła w sukurs naszym potrzebom.. Podobnie jak do Urzędu Informacji i Propagandy, Itak i na ul. Wawrzyniaka zgłaszali się pierwsi drukarze. Już 9 lutego odbyło się tam pierwsze zebranie organizacyjne druk;uzy, a następnego dnia przystąpiono do zabezpieczania ocalałego mienia i gmachu oraz tych placówek oligraficznych, do których dostęp był już możliwy. DziC;ki temu m. in. zwieziono sprzęt z ruin drukarni "Concordia" przy ul. Zwierzynieckiej oraz linotypy, kaszty, urządzenia chemigrafii z "Drukarni Polskiej" przy ul. Św. Marcina. mnie do drukarni' po od'bitki 'szczOltkawe, zasrtałem przy kasztach Stefana Ta.. siemskiego - pierwszego met'rampa'Ża.

W ,miarę upływu czaSJU poznałem 'Wszystkich z imienia i nazwiska. Współpracawali wówczas z nami przy łamaniu kai lumn "Gl-osu": Zenon Bart'aszak, JeTZY f' - Bąkowski, Feliks Besz:teI"da, Maksymilian < Dutkiewicz, Mieczysław Francuszkiewicz, Władysław Kabat, Bolesław Kuźmiński, Alojzy M'rugals'ki oraz Helnryk Prim'ke.

Najwięcej powadów do dumy miał Mieczysław Francuszkiewicz. To on IPrzecho wywał przez lata akupacji, narażając życie, kaszty z polskimi czci ankami. Jakże się przydały zecerom na paczątku, kiedy "Głos" składany był ręcznie. Czcianki bez a'kcentów były bezżyteczne, a linotypy - z braku dopływu .prądu elektrycznego i wady - 'stały bezczynne. ZresZ1tą ,z Itych samych 'Powodów nie ,była mowy a uruchamieniu maszyny 'rotacyjnej. Pierwsze egzemplarze dzienni'ka adbijano na ręcznea ma'szynie płaskiej. Wskute!k tegO' (nie 'ty,l'ko z niedaboru papieru) pierwlsze wydanie "Głosu" mogło się ukazać w nakładzie zaledwie 3000 egz. Drukarze byli tymi, których wkład w ukazanie się w Poznaniu polskiej gazety codziennej okazał się- naj istotniejszy. To dzięki 'ich zmysłowi organizacyjnemu, gotowości do ofiarnej pracy i zapobiegliwości - w piątkowe pałudnie 16 lutego 1945 r. mógł zabrzmieć na ulicach jeszcze nie wyzwolonego miasta głos gazeciarzy: "Pierwsze wyd"mie «Głosu Wie"lkopolskiego»...!" Wprawdzie skromny to był dziennik - na czterech kolumnach, kiepskim papierze, ale wydany na tyle starannie, na ile było nas wówczas stać w źle wyposażonej redakcji i na prędce przygatowanej drukarni. Nriezapomniane są tamte chwile, gdy "Głas" znalazł się w rękach pierwszych czytelników. Ob,serwowałem to osobiście. Sam bowiem należałem do tych, którzy sprzedawali egzemplarze pierwszegu wydania. Jedni przechodnie okazywali 'radość okrzykami i zachęcali innych do kupna "Głosu", u wielu pojawiały się łzy w oczach, a byli i tacy, którzy wyrażali niedowierzanie, że już mogą czytać polską gazetę. Tak, to był dla wielu szok. Po prawie sześciu latach okupacji, prześladowań mowy polskiiej i niszczenia także przecież polskich książek oraz zakazu druku jakichkol,wiek wydawnictw - da szerokich mas trafiał polski dziennik. No,- nie tak bardzO' jeszc:ł;e powszechny, bo w nikłym nakładzie, ale też wielu pada wało go sObi,e z ['ąk do rąk. Przygotowywaliśmy kolejne materiały do następnych wydań, I1Iie bardzo wiedząc, . czy będą sę one mogły ukazywać codziennie. Wówczas przekonałem się, co może zdziałac upór i pragnienie sukcesu. Były braki papieru, piętrzyły się rozmaite trud

:yiIIJF-'.-< I.

.. :" ....:.

":r

".:

:.1,:'

"'(

OJ

.:

'. .

'$>:

IM

....A...., :

':->

PaIIlliątkowa fotografia wykonana w redakcji ..Głosu" w październiku 1945 r. Siedzą od lewej: Jan Gajewski, Wiktor Wojc,iechowski d Józef Tułasiewicz. Stoi Eugeniusz Cofta

Eugeniusz Coft.anoscl - ale "Gło" ukazywał się każdego dnia. To fakt, że nieregularnie - raz rano, W inny dzień- w południe, czasami później. Ale codziennie. Także w niedzielę. I choć mogliśmy czasami z braku papieru wydać nasz dziennik zaledwie na dwóch kolumnach, nie iezygnowaliśmy -i z takiej okazji. Wiedzieliśmy, że ludzie czekają na "Głos". Nie minęło wiele czasu, a dziennik nasz zaczął docierać do wyzwolonych rejonów Wielkopolski.

Miarą popularości "Głosu" był jednak szeroki, - jak na owe niełatwe warunki _ wachlarz publikacj-i. Stawało się to możliwe m. in. dlatego, że zwiększała się liczba dziennikarzy zabiegających o zatlrudnienie w naszej redakcji. Jeszcze w ciągu lutego Oktawian Misiurewicz przeszedł z Urzędu Informacji 'i Propagandy do redakcji, tego samego miesiąca zatrudnion<J Józefa Tułasiewieza, przedwojennego pracowl!1ika jednej z redakcji pornańskich. Zwerbowano też Mieczysława Tomaszewskiego, również poznaniaka, przyjęto Wiktora Wojciechowskiego, drukarza z zawodu,ki

_IftuooII. ur_ 190G

1!t llUf.

-.riełJm UOBBII.t" - .,.. _L' zd - t.. ł ' . , ' _I' ...."'".. -\JU ZUUIICn4IDY Gręzem -zaorze tnugrem f "---" "0W.:>M<%-_ ,,-r :$.,, .... .

" .., .

.

.....1$f - r .. .... .. t ... t ,;

._ 6".:>'_ Z- - --_.............._.

......, :,......_. ""'....-.

... .... ,.

:; .. .. ,

<>.<.

.-.#io<

.,

-... ..

Fotokopia pierwszej kolumny "Głosu Wielkopolskiego" (10 VI 1945 1'.). Czołową pozycję tego numeru stanowił artykuł pt. "Wielka szansa", jeden z długiego eyklu publikacji poświęconych Zdemiom Zachodnim 1 Północnym

:i .

tło»'r'_M.> ......

..

Eugeniusz Coftaktól y przez szereg miesięcy pełnił funkcję redaktora 'technicznego wespół z Janem Gaj€wskim. "Zapisał" się do redakcji publicysta Mieczysław Halski (przez blisko miesiąc p.o. redaktora naczelnego). W początkach marca zaczął w redakcji pracować Tadeusz Pasikowski, a Albin Wietrzykowski zapoczątkował swój cykl publikacji o martyrologii narodu polskiego. Zjawiali się współpracownicy plastycy i literaci. Kolejny nabytek przypadający również na przełom lutego i marca - to fotoreporter Eugeniusz Kitzmann, który legitymował się dobrymi zdjęciami i kilkuletnią praktyką w dzi..ennikal'stwie przedwoj'ennym. Wreszcie - w początkach maja zyskaliśmy Lecha Susicki€go. Ten wnet wykazał się nie tylko dobrym piórem, ale tal€ntem przy redagowaniu dziennika w jego s,ekretariacie. Wypada mi jeszcze sięgnąć pamięcią do połowy lipca 1945 r. Wówczas to, już od prawie trzech miesięcy "Głos" był firmowany przez Spółdzielnię Wydawniczo-Oświatową "Czytelnik" (przejęła ona nasz dziennik w końcu kw.ietnia od Wojewódzkiego

'foo ".; :j'

. łi ""«,o om.-. '

.,,00

:',l

!_oo -. " .'<:>;.(I{ifło'..........

N ,.J .. .. ."ot

..%L

'Mik.....",.., oo

1'"F '

'o""<!o, . :.

.-,., ł..:'<., ,,;jj,:' .. 7'.... ł '

:-:.,x

.' "

I- ::.

o ,; II; I "':..r __lO ; ,' : .

.. "",,' ;<:_ .h' ł - t . e..: , -" ł ' , iii' ''': 'C"...:'lł

<>.; -' .. (:

.. ."o

' o,.

._u .

.. '

;,.:.,:ł:< 't., ,I .

Dom przy ul. Chełmońskiego 22 (st,>n dzisiejszy), w którym od dnia 12 lutego 1945 r. przez kilka miesięcy znajdowała się m. in. redakcja "Głosu wielkopolskiego"

-j

-:..;,-'

.

Urzędu Informacji i Propagandy). W tym cza'sie sekretarzem redakcji został 'Pięćdziesięcioletmi wówczas, wytrawny dziennika'rZ - Jan Zagierski. Dzięki . wrodzonym umiejętnościam, energii, wielu wartościowym inicjatywom Zagierski mianowany został pod koniec 1945 r. redaktorem naczelnym "Głosu", a pozostał na tym stanowisku do dnia 31 XII 1950 r. Był inicjatorem szeregu b. popularnych wśród czytelników akcji publicystycznych i organizatorskich; inspirował wieru kolegów, 'podsuwając im ważkie tematy. Sam zawdzięczam "sta-remu" sporo, zwłaszcza jeśli chodzi o warsztat dziennikarski. Pomysłowości i zapału nigdy Zagiersikiemu nie brakowało.

Wybrałem dla moich refleksji 'Początki "Gło'su Wielkopolskiego", 'Po pierwsze dlatego, żeby .podkreślić, iż dziennik ten powstał w warunkach frontowych, po drugie - oby uwypuklić moment 'kształtowania się oblicza "Głosu". Trzeba było garstki zapaleńców oraz ludzi bardzo związanych ze swym zawodem, by jeszcze 'W czasie działań wojennych przys,tąpić do wydawania dziennika. Postawa zaangażowanych w wydawanie "Głosu" była nieugięta i zdecydowana. Wspomagał ją -również dostrzegany przez zespół. redakcyjny zapał drukarzy. Tamten okres utrwalił i się w pamięci najbardziej. Z jednej strony stawałem się współuczestnikiem realizacji wielkiego dzieła, pomagałem innym jak tylko mogłem li umiałem, z drugiej - uczyłem się zawodu wymarzonego od dawna, choć zdawałem sobie sprawę z rozlicznych braków własnych. Przede mną rysowała się konieczność zdobycia matury i zapisania się na studia. Nadto musiałem stale baczyć co i jak czynią inni, bardziej dośw1iadczeni, by sprostać im możliwie na każdym kroku. Stawało się to z każdym dniem łatwiejsze, przybliżano mi arkana sztuki dziennikarskiej, bowiem starsi koledzy nie skąpili pomocy, rad i wskazówek. To dzięki nim _ zwłaszcza Jarogniewowi Kaniastemu, Janowi Gajewskiemu i Józefowi Tułasiewiczowi, a później także Janowi Zagierskiemu, mogłem już w listopadzie 1945 r. ,,'przeskoczyć" dość wysoki próg zawodowy, bo z reportera-stażysty na kierownika działu miejskiego. Nazwa dziennika, szczególnie przymiotnik "wielkopolski" określał, iż ma to być pismo lokalne, ale nie zasklepiające się w formule "tylko o Poznaniu i Wielkopolsce". Zdawano sobie sprawę, że będziemy musieli oddziaływaniem swoim objąć obszary, które powróciły do Macierzy. Stąd pOjawiająca się stale na łamach "Głosu" problematyka Ziem Zachodnich, stąd także tendencja, by właśnie "Głos" mógł za

Jan zagierski redaktor naczelny "Głosu Wielkopolskiego" w latach 1945 - 1950 w karykaturze współpracownika "Głosu" Adama Bilskiego

Eugeniusz Coftasilić te ziemie swoimi ludźmi. Redaktorzy Jarogniew Kaniasty i Mieczysław Halski byli pionierami słowa polskiego na Pomorzu Szczecińskim, zakładając w Szczecinie pierwszy polski dziennik. ' Hasło "frontem do Ziem Odzyskanych", ich integracji z Macierzą przebijało w wielu' artykułach Czesława Brzóski, Jana Brzeskiego, a nieco później Jana Zagierskiego i seniora dziennikarstwa wielkopolskiego Franciszka Hryniewicza (Henryka Barańskiego). 'I'en ostatni znaczniejszą liczbę swych publikacji poświęcał umac. nianiu przyjaźni z narodami Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Nie chodziło wyłącznie o szybką odbudowę Ziem Odzyskanych i ich zagospodarowanie, ale przede wszystkim o trwałe zjednoczenie z resztą kraju. Znajdowali się w naszym gronie ludzie, którzy dzięki częstym wypadom i rekonesansom "na Zachód" dawali własne sPojrzenie na ówczesne problemy. Wyjeżdżali częi1to Józef Tułasiewicz i Tadeusz Pasikowski, obfotografowywał je ze wszech stron Eugeniusz Kitzmann. Przez dłuższy czas oddział "Głosu" w Gorzowie Wielkopolskim prowadził Władysław Ciesielski, pózniej był kierownikiem działu terenowego w <redakcji poznańskiej. Od lipca 1950 r. do czerwca 1951 r. przygotowywaliśmy w redakcJi speł::jalną mutację pod nazwą "Głos Zielonogórski". Nie moża jednak pisać o Ziemiach Odzyskanych pomijając ich przeszłość, germanizację, tępienie na nIch wszystkiego co polskie. Pisaliśmy więc !!la łamach .,Głosu" o: dawnej i niedavynej' historii Ziemi Szczecińskiej, obszarów nad Odrą i Nysą Łużycką., które na 'nowo wyznaczyły sprawiedliwą zachodnią granicę naszego kraju. Równocześnie - od pierwszego wydania - wypadło nam przestrzegać świat o niebezpieczeństwach wynikających z germańskiego "parcia na wschód", Z czasem nabrała ta tematyka innych rumieńców i treści, 'tak jak zmieniały się stosunki Polski z nowym sąsiadem - Niemiecką Republiką Demokratyczną oraz przez wiele lat nieprzekonaną do możliwości współpracy Republik q Federalną Niemiec. Pierwsze tygodnie "Głosu" stanoWIiły okres organizacji dziennika, jego zespołu redagującego i administracji. Pod "główką" umieszczono napis "Codzienne pismo polityczno-informacyjne", co wyznaczało k,ierunek działania: szerokie ,informowanie o bieżących wydarzeniach pOlitycznych i społecznych, o zachodzących przemianach. o d:t;;iałaniach POlskiej Partii Robotniczej i innych stronnictw politycznych oraz organizacji społecznych, młodzieżowych lub zawodowych. Starano się unikać partykularyzmu i swoistej a niebezpiecznej "dzielnicowośai"'. Przeciwko tej ostatniej często występowali publicyści na łamach "Głosu". Zresztą sprzyjało temu przemieszczanie się społeczeństwa, repatriacja ludności, przenoszenie się wielu Wielkopolan na Ziemie Odzyskane. Nie był to zatem przypadek, że już w 1945 r., podczas .twor:z:enia się w Wielkopolsce władzy ludowej, "Głos" z każdym dniem przybliżał się do tej formuły treści pisma, którą dzisiaj reprezentuje Front Jedności Narodu. Starał się być zawsze właśnie dziennikiem dla wszystkich, nie tracąc z pola widzenia przewodnictwa we wszelkich poczynaniach - i to od pierwszych dni listnienia nowej rzeczywistości -'partii klasy robotniczej: Polskiej Partii Robotniczej i jej kontY!!luatorkiPolskiej Zj.ednoczonej Partii Robotniczej.

Dość wcześnie zarysował się także szczególny nurt prasowy: kampania publicystyczna. Kolegium r,edakcyjne - niezależnie od zmieniającego się składu osobowego - wyrażało przekonanie, że w określonej potrzebie należy różne sprawy i problemy kwitować seriami artykułów bądż organizować opinię publiczną kampaniami. Nie miejsce tutaj na wyliczanie wszystkiich akcji, które na przesrzeni trzydziestu pięciu lat działalności inicjował i podejmował "Głos". Zaczynało się od apeli o odgruzowywanie i odbudowę miast oraz patronowanie wielkim czynom społeczeństwa: od składania ofiar na powodzian w 1946 r. i udzielania pomocy żniwiarzom do popUlaryzowania czynów na rzecz wzbogacania majątku narodowego i kampanii popularyzujących nicjatywy i zamierzenia Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej oraz rządu Polski Ludowej. Wiele z tych przedsięwzięć zyskało sobie uznanie czytelników i władz. A oddźwiękiem na nasze inicjatywy był zawsze wzrost społecznej aktywności w różnych dziedzinach życia poLitycznego, gospodarczego i kulturalnego. ,Nie pamiętam akcji, która nie przyniosłaby szerokiego oddźwięku w postaci listów czytelników. A te zawsze stanowiły dla zespołu redakcyjnego niemal najw.iększy s.karb. Z jednej bowiem 'strony otrzymywaliśmy listy interwencyjne - to fakt, wyrażające głównie żale na biurokratyczne załatwianie rozmaitych spraw przez urzędy i instytucje, z drugiej jednak napływało zawsze sporo listów, w których czytelnicy wypow,iadali swoje opinie o problematyce poruszanej na łamach "Głosu". Od dłuższego czasu do redakcji wpływa w kaidym roku ok. 4000 listów. I u zarania "Głosu" stanowiły one dowody zaufania dla redakcji, chęci dzielenia się swoimi poglądami. Redakcyjny oddźwięk na owe listy, niepozostawianie żadnego z nich bez :>dpowiedzi - to była także wytyczna działania. Wychodziliśmy bowiem z założenia, że za każdym listem kryją się sprawy, problemy, kłopoty, idee i postawy lud:m. Życzliwość towarzyszy "Głosow,i" od momentu, gdy pojawił się po raz pierwszy na ulicach niezupełnie jeszcze wyzwolonego miasta. W mia,rę rozszerzania się wpływów - na Wielkopolskę i znaczne obszary Ziem Odzyskanych rosła też liczba czytelników. Było to oczywiście możliwe przy systematycznym wzroście nakładu,. niestety, do dzisiaj stale niższego w stosunku do zapotrzebowania. Wyrazem doceniania działalności "Głosu" przez władze były dowody uznania w postaci licznych nagród i wyróżnień przyznawanych redakcji, członkom Kolegium i dziennikarzom. Wielu spośród aktualnych i byłych pracowników redakcji udekorowanych zostało wysokimi odznaczeniami pańs,twowymi oraz honorowymi odznakami krajowymi bądź regionalnymi, m.,in. Odznakami Honorowymi Miasta Poznania i "Za zasługi w rozwoju województwa poznańskiego". Jednym z naj znamienitszych wyróżnień było przyznanie kolegium redakcyjnemu "Głosu" Nagrody Miasta Poznania i Województwa za rok 1970 za wybitne osiągnięcia na polu pubLicystyki. Stało się to z okazji dwudziestopięciolecia "Głosu". Natomiast 19 lipca 1979 r. - w trzydziestopięciolecie Polski Ludowej, a w trzydziestym piątym roku działalności redakcji, nadano zespołowi jej kolegium w składZlie: Wiesław Porzycki (rredaktor naczelny), Marian Flejsierowicz i Kazimierz Marcinkowski (zastępcy redaktora naczelnego), Tadeusz Kaczmarek (skretarz redakcji), Eugeniusz Cofta (zastępca sekretarza) oraz Zbilut Sęk (kierownik działu ekonomicznego) Nagrodę Województwa Poznańskiego za wybi,tne osiągnięcia w dziedzinie upowszechniania kultury. Tego samego dnia Tadeusz Kaczmarek, któremu przyznano Nagrodę Dziennikarską im. Marcina Kasprzaka, wpisany został na listę pracowników redakcji posiadających to wyróżnienie. W poprzednich latach Nagrodę tę otrzymali: Zbilut Sęk, Eugeniusz Cofta, Marian Flejsierowicz. Wieloletnia działalność publicystyczna przynosiła też i inne owoce w postaci nagród prezesa Robotniczej Spółdzieln Wydawniczej "Prasa-Książka-Ruch". Pierwsze tego rodzaju wyróżnienie spotkało w 1970 r. naczelnego redaktora Lesława Tokarskiego, zaś w dwa lata póżniej podobną nagrodę - za osiągnięcia na polu twórczości dziennikarskiej, organiza<torskiej i wydawniczej - wręczono zespołoWli. redakcyjnemu.

Eugeniusz Co/ta

Od niedawna 'Przyznawane !Są nagrody indywidualne prezesa Robotniczej Spółdziplni Wydawniczej za wybitne dokonania li osiągnięcia pisarsko-organizatorskie dziennikarzy. Takie wyrazy uznania otrzymało już kilkunastu dziennikarzy "Głosu". Podobną nagrodę - za osiągnięcia na polu publicystyki i za wybitne zasługi w redagowaniu dziennika - otrzymał dwukrotnie redaktor naczelny Wieslaw Porzycki. Wszystkie pochwały czytelników i wyróżnienia od władz - liczą się w pracy .zespołu redakcyjnego. Wszystkie cenimy wysoko i szczycimy się nimi.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1979.10/12 R.47 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry