OLGIERD BŁAŻEWICZ

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1974.10/12 R.42 Nr4

Czas czytania: ok. 15 min.

TEATRY POZNAŃSKIE W LATACH 1967-1970

Dyrekcja Jerzego Zegalskiego (1 IX 1967-31 VIII 1970)

Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego w Teatrze N owym, w reżyserii Romana Kordzińskiego i scenografii Zofii Wierchowicz. Premiera 8 lutego 1969. N a zdjęciu od lewej: Kazimierz Borowiec (Raskolnikow), Marian Pogasz (Porfiry)

NASTĘPCĄ Marka Okopińskiego na stanowisku dyrektora i kierownika artystycznego poznańskich scen dramatycznych został z dniem 1 września 1967 roku Jerzy Zegalski, dotychczasowy dyrektor Teatru im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku.

Podobnie jak przedtem Okopiński, przychodząc do Poznania, był on już postacią znaną w mieście. W latach 1950 - 1952 Zegalski pracował w teatrach Poznania, tutaj właśnie, za dyrekcji Wilama Horzycy, debiutował jako reżyser.

Olgierd Błażewicz

W pierwszym sezonie swej poznańskiej dyrekcji nie wprowadził Zegalski większych zmian w zespole. Obok J owity Pieńkiewicz zaangażował reżysera Izabellę Cywińską-Adamską, z którą wcześniej już współpracował w Białymstoku. Z Białegostoku również przeszedł aktor Włodzimierz Kłopocki. W miejsce aktorów, którzy opuścili Poznań: Ireny Grzonki, Henryki Rodkiewicz, Reginy Redlińskiej, Barbary Zgorzalewicz, nowy dyrektor zaangażował Kazimierza Borowca, Eleonorę Hardock, Alinę Lipnicką, Alojzego Makowieckiego, Wiesława Nowosielskiego, Zbigniewa Sieciechowioza, Stanisława Stańka oraz Hannę Wróblównę.

W pierwszej wypowiedzi programowej, na łamach "Głosu Wielkopolskiego", nowy dyrektor określił profil swego teatru jako kontynuację programu artystycznego poprzedniej dyrekcji. "Wydaje się, że w sytuacji, gdy w jednym mieście istnieje tylko jeden teatr dramatyczny o dwóch scenach, musi on z konieczności prowadzić działalność wielostronną, odwołując się do różnych warstw pubłiczHOŚci i odpowiadając na bardzo różnorodne zapotrzebowanie publiczności. Ten rodzaj teatru, który prowadził mój poprzednik - Marek Okopiński, jak sądzę, temu celowi służył, tej funkcji odpowiadał. I dlatego moja działalność w Poznaniu rysuje się obecnie jako pewnego rodzaju kontynuacja programu poprzedniej dyrekcji" >. W planie działań czysto teatralnych taką kontynuacją on jednak nie był. Można natomiast chyba doszukać się pewnych analogii w polityce repertuarowej, w czym nie sposób nie podejrzewać wpływu kierownika literackiego teatru, Stanisława Hebanowskiego. Inaugurująca sezon w Teatrze Polskim premiera zrealizowana została jeszcze w całości przez Marka Okopińskiego i zapisać należy ją wyłącznie na konto poprzedniego sezonu i poprzedniej dyrekcji. Była nią zapomniana tragedia Tadeusza Micińskiego W mrokach złotego pałacu czyli Bazylissa TeoJanu w adaptacji Stanisława Hebanowskiego. Napisana przed z górą sześćdziesięciu laty tragedia doczekała się w Poznaniu swej prapremiery, stając się z samego tylko tego powodu dużym wydarzeniem kulturalnym, o sporym rezonansie ogólnopolskim. Pożegnalne dla poznańskiej publiczności przedstawienie Okopińskiego sprawiało rzeczywiście duże wrażenie. Był to spektakl pełen rozmachu, efektowny w swym kształcie inscenizacyjnym, a przy tym nie pozbawiony dobrych aktorsko ról: Danuty Balickiej '(Bazylissa), Mariana Pogaszą (Choerina), Rajmunda Jakubowicza (Swonold). Na ile jednak próba przywrócenia życia temu rzeczywiście intrygującemu, ale zarazem dalekiemu od doskonałości i mało scenicznemu dziełu zdała egzamin? Wydaje się, że teatr wyszedł z tego, jakże trudnego (zważywszy same rozmiary tragedii i bogactwo fabuły) zadania obronną ręką. Zbyt wiele jednak wpisał autor w swe dzieło znaczeń i treści, aby mogło powstać widowisko w pełni zrozumiałe i klarowne dla współczesnego widza, nie tylko w swej warstwie fabularno-romansowej, ale i historiozoficznej. N a repertuar pierwszego poznańskiego sezonu dyrekcji Jerzego Zegalskiego złożyły się poza tym następujące pozycje: na scenie Teatru Polskiego: Najazd Leonida Leonowa w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Zbigniewa Bednarowicza (2 XI 1967), Szalona Julka Jana A. Kisielewskiego w reżyserii Izabelli Cywińskiej-Adamskiej i scenografii Stanisława Bąkowskiego (30 XII 1967), Kariera Artura Vi Bertolda Brechta w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Zbigniewa Bednarowicza (23 II 1968), AchilIeis Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Jana Kosińskiego (27 IV 1968), Zielony Gil Tirso de Mo

> "Głos Wielkopolski", nr 190, 13/14 VIII 1987.

Jerzy Zegalski

lina w adaptacji Juliana Tuwima, w reżyserii J owity Pieńkiewicz i scenografii Teresy Poninskiej (12 VI 1968), Nigdy nic nie wiadomo Bernarda Shawa w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Andrzeja Sadowskiego (25 VII 1968).

W Teatrze Nowym sezon zainaugurowała Berenika Jeana Racine'a w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Teresy Poninskiej (16 IX 1967). Potem zrealizowano kolejno: Mazepę Juliusza Słowackiego w reżyserii Wandy Laskowskiej i scenografii Teresy Poninskiej (12 XI 1967), Świętoszka Moliera w reżyserii J owity Pieńkiewicz i scenografii Andrzeja Sadowskiego (1 II 1968), Lato Romaina Weingartena w reżyserii Stanisława Hebanowskiego i scenografii Andrzeja Sadowskiego (3 III 1968), sztukę Janusza Krasińskiego Wkrótce nadejdą bracia w reżyserii Izabelli Cywińskiej -Adamskiej i scenografii Andrzeja Cybulskiego (4 IV 1968), komedię Williama Szekspira Dwóch panów Z Werony w reżyserii Leszka Wojciechowskiego i scenografii Zbigniewa Bednarowicza (30 V 1968) oraz na zakończenie sezonu Drugi strzał Roberta Thomasa w reżyserii Izabelli Cywińskiej-Adamskiej i scenografii Andrzeja Cybulskiego (20 VI 1968). Repertuar dziecięcy reprezentowały w tym sezonie Czerwone pantofelki Christiana Andersena. Pierwszy poznański sezon dyrekcji Zegalskiego nie był może zbyt efektowny teatralnie. Zegalski, jak sam to twierdził, nie zamierzał uprawiać teatru na zasadzie fajerwerku, proponował teatr warsztatowo rzetelny i stabilny. Czekał przy tym, czego bynajmniej zresztą nie ukrywał, z podjęciem bardziej ambitnych zadań, na swoich aktorów, których zaangażować mógł dopiero od następnego sezonu. Już fii Teresy Ponińskiej. Premiera 18 września 1967. Na zdjęciu: Kazimiera Nogajówna (Berenika) i Henryk Machalica (Tytus)na początku, w pierwszych miesiącach swego pobytu w Poznaniu, doznał jednak kilku przykrych porażek. Była nią inscenizacja nie granego od czasów warszawskiego Teatru im. Bogusławskiego z lat dwudziestych dramatu Stanisława Wyspiańskiego Achil/eis, która poza efektowną scenografią niczego właściwie nie oferowała. Nieoczekiwaną porażką było także przedstawienie Kariery Artura Vi, niezdecydowane w wyborze środków teatralnych, chaotyczne i niejasne także w swej warstwie publicystycznej. Przedstawień słabych było zresztą więcej. Takim okazała się np. zupełnie nieporadna aktorsko realizacja Mazepy. Z ciekawszych pozycji tego sezonu wymienić należałoby właściwie tylko dwa przedstawienia. Interesującą, i to przede wszystkim aktorsko, Berenikę oraz Najazd Leonowa, wytypowany później i prezentowany na III Warszawskich Spotkaniach Teatralnych.

Podobnie jak Okopiński, irozpoczął Zegalski swą dyrekcję wielką antyczną tragedią (Berenika). Zdecydował się jednak wystawić ją na małej scenie (w Teatrze Nowym), co niejako z góry już determinowało kameralny charakter przedstawienia.

Co najmniej dyskusyjny wydał się sam zamysł wystawienia w kostiumach siedemnastowiecznych tragedii opartej na antyku. Odwołanie się do pełnej patosu poetyki teatru dworskiego osłabiło wymowę tragedii, wprowadzając przy tym zamęt w umysłach odbiorców, którzy w aktorach ubranych w pyszne barokowe kostiumy nie mogli doszukać się surowych antycznych bohaterów tragedii. Inscenizacja Bereniki była więc przede wszystkim sukcesem aktorskim wykonawców obu ról pierwszoplanowych: Kazimiery Nogajówny (rola tytułowa) oraz Henryka Machalicy (Tytus) . Najazd Leonowa okazał się także pozycją interesującą. Także i jako propozycja repertuarowa ukazująca od innej zupełnie, i stosunkowo mało u nas znanej strony wojnę i okupację hitlerowską w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Sztuka pisana w latach wojny, z myślą o doraźnych celach publicystyczno-wychowawczych, nakładała na reżysera oraz na aktorów szczególnie trudne obowiązki ożywienia postaci -symboli, przywrócenia im pełnego wymiaru, uwolnienia od pewnych narosłych już wokół nich stereotypów. I tego właśnie udało się dokonać aktorom, chociaż za cenę wyraźnych przerysowań, bardzo dosadnego, nieomal groteskowego rysunku psychologicznego postaci. I w tym też przedstawieniu Henryk Machalica był aktorem, który narzucał spektaklowi swój własny styl, mimo że był wykonawcą zdawałoby się drugoplanowej roli renegata Nikołaja Fajunina. Świetną, bardzo plastyczną i wyrazistą postać stworzył także Tadeusz Wojtych w roli Kokoryszkina. Podobać mógł się również Kazimierz Borowiec w roli młodego Fiodora, wyprowadzonej wprost z postaci Dostojewskiego. Zawsze rzetelne aktorstwo Bronisławy Frejtażanki stało się także jednym z walorów spektakl u. Pierwszy sezon swej poznańskiej dyrekcji zamykał więc Zegalski bez wyraźnych sukcesów. Na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych jego teatr został właściwie nie zauważony i jeśli pominiemy tu prezentowane w Warszawie przedstawienie Najazdu, żadna ze zrealizowanych w tym sezonie pozycji nie miała szerszego rozgłosu. Drugi sezon Zegalskiego (1968/1969) okazał się od strony teatralnej bez porównania ciekawszy. Zespół został znacznie wzmocniony nowo pozyskanymi aktorami, wśród których znalazło się kilku wybijających się wykonawców. Pozyskał także Zegalski młodego, świetnie zapowiadającego się reżysera Romana Kordzińskiego, który przyjęty został na miejsce zwolnione przez J owitę Pieńkiewicz. W sezonie tym rozpoczęli pracę na poznańskiej scenie: Sidonia Błasińska, Aleksander Iwaniec, Bożena Janiszewska, Wanda N eumann, Wiesław Nowicki, Irena Olecka, Ha

Olgierd Błażewiczlina Przybylska, Zbigniew Roman, Piotr Sowiński, Zbigniew Starski, Krzysztof Ziembiński. Teatr opuścili: Aleksandra Koncewicz, która przeniosła się do Warszawy, Włodzimierz Kłopocki, Alojzy Makowiecki, Andrzej Saar, Zbigniew Sieciechowicz, Stanisław Szreniawski, Józef Zembrzuski. Co najmniej trzy przedstawienia zrealizowane w tym sezonie nawet po latach zasługują na uwagę. Jedno - Sonata Belzebuba czYli Prawdziwe zdarzenie w Mordo warze Stanisława Ignacego Witkiewicza w reżyserii Zegalskiego (Teatr Polski, 19 XII 1968, scenograf: Teresa Ponińska) oraz dwa w reżyserii Romana Kordzińskiego: Zbrodnia i kara według Fiodora Dostojewskiego w scenografii Zofii Wderchowicz (Teatr Nowy, 8 II 1969) i Rzecz listopadowa Ernesta Brylla w scenografii Zbigniewa Bednarowicza (Teatr Polski, 26 III 1969). Ale listę tę można by jeszcze poszerzyć o dwa przedstawienia w reżyserii Izabelli Cywińskiej -Adamskiej: o prezentowaną na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych inscenizację Klątwy Stanisława Wyspiańskiego w scenografii Zbigniewa Bednarowicza (Teatr Polski, 15 II 1969) oraz o sztukę Stefana Żeiromskiego Uciekła mi przepióreczka (Teatr Nowy, 10 VII 1969, scenografia Teresy Ponińskiej).

Najazd Leonida Leonowa w Teatrze Polskim, w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenogra - fii Zbigniewa Bednarowicza. Premiera 2 listopada 1%7. Na zdjęciu: Zdzisław Zachariasz (Taianow), nad nim pochylony Kazimierz Borówko (Fiodor)

Sonata Belzebuba czyli Prawdziwe zdarzenie w Mordowarze S tani - sława Ignacego Witkiewicza w Teatrze Polskim, w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Teresy Fonińskiej. Premiera 19 grudnia 1968. Na zdjęciu od lewej: Aleksan - der Iwaniec (Istvan Szentmichalyi), Zbigniew Roman (De Baleastadan)

Sonatę Belzebuba Zegalski wystawiał już raz w częściowo zmienionej obsadzie w Białymstoku. Dysponując aktorami z tamtego przedstawienia, zdecydował się je powtórzyć w Poznaniu. I słusznie. Było to bowiem nie tylko solidne aktorsko, ale i inteligentnie, z dużą znajomością specyfiki teatralnej Witkacego, wyreżyserowane przedstawienie. Sonata Belzebuba w układzie Zegalskiego składała się jak gdyby z dwóch całkiem różnych części. Pierwszą potraktował jako typową farsę mieszczańską, rozegrał ją w klimacie bliskim inscenizacjom Tadeusza Rittnera czy Jana A. Kisielewskiego. Drugi akt przyniósł diametralną zmianę nastroju. Był to już nowoczesny kabaret, pełen kpiny z młodopolskich artystów oraz ostrych polemik z ideowymi przeciwnikami Witkiewicza. I w tym przedstawieniu godne odnotowania były świetne aktorsko role aktorów nowo pozyskanych dla scen poznańskich: Haliny Przybylskiej (Babcia Julcia), Krzysztofa Ziembińskiego (Hieronim baron Sakalyi), Aleksandra Iwańca (Istvan Szentmihalyi). Interesującą propozycją teatralną okazała się inscenizacja Romana Kordzińskiego Zbrodni i kary Dostojewskiego. Kordziński dał przedstawienie efektowne tea

Olgierd Błażewicz

tralnie i bogate inscenizacyjnie. Był to pierwszy od wielu już lat spektakl wyrastający z reżyserskiej koncepcji całości widowiska i konsekwentnie jej podporządkowany. Reżyser śmiało operował teatralnymi symbolami i znakami, próbując dla prozy Dostojewskiego znaleźć teatralne odpowiedniki. Oczywiście można temu przedstawieniu zarzucić, że zagubiło klimat i nastrój prozy Dostojewskiego, a nawet że w niektórych scenach rozminęło się z wymową utworu. Kordziński nie poszedł jednak w nim po najmniejszej linii oporu ukazując tylko fabułę książki i jej bohaterów. Starał się stworzyć na kanwie książki Dostojewskiego własny spektakl, nie we wszystkim przekonywający jako adaptacja sceniczna, żyjący własnym teatralnym życiem. W przedstawieniu tym zabrakło może wielkich kreacji aktorskich, o co można winić nie tyle wykonawców, ile inscenizatora, który nie potrafił zapewne wyegzekwować wszystkiego od zespołu. Warto wszakże wspomnieć kilka ról: Kazimierza Borowca jako Raskolnikowa, Mariana Pogaszą w roli Porfirego, Henryka Olszewskiego w roli Marmieładowa, Edwarda Warzechę (Swidrygajow) i Pelagię Relewicz-Ziembińską (Matka) w jej ostatniej roli scenicznej. Wydarzeniem na skalę sezonu stała się także inscenizacja Kordzińskiego Rzeczy listopadowej Brylla. Było to jedno z ciekawszych przedstawień tego utworu na scenach polskich, granego w owym czasie w niemal wszystkich większych teatrach. Kordziński zrezygnował w nim z literackich analogii z romantykami, podporządkował całość jednemu tematowi: ukazaniu genealogii osobowości współczesnego Polaka, jego związków z historią i z mroczną okupacyjną przeszłością. Rozegrał swe przedstawienie na nieomal pustej scenie. W jej środku wyeksponował jeden tylko rekwizyt: wielką drabinę malarską wypożyczoną wprost z płócien Jacka Malczewskiego. N a owej drabinie, która ześrodkowuje akcję, ulokował dwóch ni to błaznów, ni komentatorów. Aktorsko nie był to spektakl olśniewający, podobnie jak większość wszystkich przedstawień Kordzińskiego. Był to jednak spektakl gorący, pełen temperamentu publicystycznego i cech prawdziwego pamfletu, gryzącego swą ironią. Od strony aktorskiej miał on trzy wybijające się role. Owych błaznów-narratorów (Aleiksander Iwaniec i Piotr Sowiński) oraz pełną rzeczywistego tragizmu rolę Matki (Bronisława Frejtażanka). Spektaklem typowo aktorskim stała się natomiast realizacja Klątwy Wyspiańskiego na scenie Teatru Polskiego w reżyserii Izabelli Cywińskiej-Adamskiej. Cywińska zorientowała się w porę we wszystkich niebezpieczeństwach, jakie niesie ze sobą realizacja tego utworu. Postawiła więc przede wszystkim na aktora, na prawdę psychologiczną postaci i sytuacji, nie rozstrzygając do końca spraw realizmu i tragedii. Grono aktorów, którym dysponowała w tym przedstawieniu, upoważniało ją zresztą do tego: Bronisława Frejtażanka (Matka), Kazimiera Nogajówna (Młoda), Henryk Machalica (Ksiądz). N a IX Kaliskich Spotkaniach Teatralnych teatr poznański zdobył nagrodę oraz dwa wyróżnienia. II nagrodę za reżyserię i inscenizację RzeczY listopadowej otrzymał Roman Kordziński, wyróżnienia II stopnia: Zbigniew Bednarowicz za scenografię w tej samej sztuce oraz Bronisława Frejtażanka za role obu Matek w Klątwie i w Rzeczy listopadowej. Na repertuar sezonu złożyły się poza tym następujące pozycje: w Teatrze Polskim: Przedwiośnie Stefana Żeromskiego w adaptacji i reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Andrzeja Sadowskiego (27 X 1968), Lato w Nohant Jarosława Iwaszkiewicza w reżyserii Romana Kordzińskiego i scenografii Andrzeja Sadowskiego (30 V 1969), musical beatowy Gwałtu co się dzieje według Aleksandra Fredry w reżyserii Lecha Komarnickiego i opracowaniu muzycznym Seweryna Krajewskiego oraz scenografii Liliany Jankowskiej (3 VII 1969). W Teatrze N owym wystawiono

Klątwa Stanisława Wyspiańskiego w Teatrze Polskim, w reżyserii Izabelli Cywińskiej i scenografii Zbigniewa Bednarowicza. Premiera 15 lutego 1969. Na zdjęciu: Kazimiera N 0gajówna (Młoda) i Henryk Machalica (Ksiądz)ł/\kolejno: Kłopoty zbója Madeja, sztukę dla dzieci i młodzieży, w reżyserii Zbigniewa Bebaka i scenografii Mariana Iwanowicza (18 IX 1969), Dcn Carlos Fryderyka Schillera w reżyserii Izabelli Cywińskiej -Adamskiej (27 X 1968), sztukę Gabrieli Zapolskiej Ich czworo w reżyserii Wandy Laskowskiej i scenografii Mariana Iwanowicza (5 I 1969), Aleksandra Ścibor- Rylskiego Bliski nieznajomy w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Teresy Ponińskiej (6 III 1969), Arthura Millera WsZyscy moi synowie w reżyserii Jerzego Hoffmanna i scenografii Andrzeja Sadowskiego (19 IV 1969), Stefana Żeromskiego Uciekła mi przepióreczka w reżyserii Izabelli Cywińskiej-Adamskiej i scenografii Teresy Ponińskiej (10 VI 1969) oraz moralitet Kuszenie świętego Antoniego Gustawa Flauberta w reżyserii Stanisława Hebanowskiego i scenografii Jana Berdyszaka (10 V 1969).

Wśród wymienionych pozycji warto jeszcze zwrócić uwagę na muzyczną adaptację komedii Fredry (Gwałtu co się dzieje), która stała się absolutnym rekordem frekwencyjnym scen poznańskich, legitymując się pod koniec następnego sezonu 152 przedstawieniami dla ponad 70 000 widzów.

Scena zbiorowa z Rzeczy listopadowej Ernesta Brylla w Teatrze Polskim, w reżyserii Romana Kordzińskiego i scenografii Zbigniewa Bednarowicza. Premiera 26 marca 1%9

W marcu 1969 r. odbyła się w Poznaniu sesja wyjazdowa kolegium redakcyjnego dwutygodnika "Teatr" z udziałem redaktora naczelnego Jerzego Koeniga. Redakcja żywo angażowała się po stronie Zegalskiego i jego teatru, biorąc go często w obronę przed poznańską krytyką i. .. publicznością. Znamienny w tym względzie może być artykuł Koeniga pt. Poznań na półmetku, opublikowany na łamach "Teatru". "Początek był dobry, zarówno Przedwiośnie Żeromskiego w reżyserii Jerzego Zegalskiego jak i Don Carlos w opracowaniu i reżyserii Cywińskiej-Adamskiej zwróciły uwagę na Poznań. Październikowe premiery zapowiadały, że teatr w tym mieście, w drugim sezonie Zegalskiego, staje się żywy i zaczyna być dostrzegany. Kierownictwo poznańskiej sceny, poznańscy reżyserzy i aktorzy mogą mówić o przezwyciężeniu punktu krytycznego, o rzetelnych sukcesach, które są uwieńczeniem rzetelnej pracy w budowaniu i utrwalaniu ambitnej placówki artystycznej [. ..] Półmetek sezonu musi być więc uznany w tym raporcie za dobry. Niewiadomą jest ciągle jeszcze publiczność" 2. Tymczasem z publicznością nie miał teatr wcale kłopotów. Mit Poznania jako miasta nieteatralnego, jaki wytworzył się w Polsce po odejściu stąd Byrskich a potem i Okopińskiego, za dyrekcji Zegalskiego często był wykorzystywany dla wytłumaczenia się z rozmaitych kłopotów. W tej sytuacji często porażki artystyczne lub spadek ambicji artystycznej teatru uzasadniany był względami czysto frekwencyjnymi. Co nie zawsze odpowiadało prawdzie.

« "Teatr", R. 1969, nr 8 (477).

Również realizacja Rzeczy listopadowej doczekała się na łamach "Teatru" bardzo pozytywnej oceny. "Z dotychczasowych przedstawień Rzeczy listopadowej co najmniej dwa wydają się ważkie. Przedstawienie wrocławskie Krassowskich i przedstawienie poznańskie Kordzińskiego zwracają uwagę trzeźwością osądu historycznego i wychyloną ku przeszłości problematyką Brylla, błyskami poezji i celnym teatralnym obrazem" pisał po poznańskiej premierze Koenig 3. Dla porządku zacytujemy jeszcze opinię Bożeny Frankowskiej o przedstawieniu sztuki Żeromskiego Uciekła mi przepióreczka w reżyserii Izabelli Cywińskiej -Adamskiej. "Przez dwie godziny rozgrywał się na scenie zwarty, konsekwentny, nasycony emocjami dramat psychologiczny, intensywny, głęboki, uniwersalny. Wspaniale grany. Teatr aktorów wcielających się w postacie bohaterów i teatr reżyserii sprawnej, celnej i dyskretnej, teatr myśli współczesnej nieobojętny w wypowiedzi"4. W trzecim i ostatnim sezonie Zegalskiego (1969/1970) na scenie Teatru Polskiego wystawiono kolejno: Juliusza Słowackiego Fantazy w reżyserii Jerzego Zegalskiego

3 Tamże.

4 T t " " ea r ,

R. 1969, nr 18 (487).

Gwałtu co się dzieje według Aleksandra Fredry w Teatrze Polskim, w reżyserii Lecha Komarnickiego i scenografii Liliany Jankowskiej. Opracowanie muzyczne Seweryna Krajewskiego. Premiera 3 lipca 1969. Na zdjęciu: na planie Stanisław Owoc (Makary). W głębi od lewej: Irena Osuchowska (Agata), Sława Kwaśniewska (Urszula), Janina Marisówna (Barbara)

Olgierd Błażewicz

i scenografii Zbigniewa Bednarowicza (20 IX 1969), Dni Turbinów Michaiła Bułhakowa w reżyserii Izabelli Cywińskiej-Adamskiej i scenografii Andrzeja Sadowskiego (29 X 1969), sztukę Władysława Orłowskiego Jutro Berlin w reżyserii J erzego Zegalskiego i scenografii Andrzeja Sadowskiego (19 II 1970), Hamlet Williama Szekspira w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Andrzeja Sadowskiego (18 IV 1970), montaż leninowski według scenariusza Andrzeja Wanata On nie był pomazańcem łaskawego Boga w reżyserii Romana Kordzińskiego i scenografii Zbigniewa Kaji (23 IV 1970), Bal manekinów Bruna Jasieńskiego w reżyserii Romana Kordzińskiego i scenografii Henryka Regimowicza (27 VI 1970) oraz na zakończenie sezonu Igraszki trafu i miłości Pierre Marivaux w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Andrzeja Sadowskiego (18 VII 1970). Teatr Nowy otwarł sezon bajką Janusza Odrowąża Niezwykła przYgoda w reżyserii Henryka Olszewskiego i scenografii Józefa Kaliszana (9 X 1969), potem kolejno wystawiono sztukę węgierską Gabora Thurzo Advocatus diaboli w reżyserii Jerzego Zegalskiego i scenografii Teresy Ponińskiej (13 II 1970), Bar wSzYstkich świętych Jerzego Broszkiewicza w reżyserii Romana Kordzińskiego i scenografii Zbigniewa Bednarowicza (28 II 1970), Elektra Sofoklesa w reżyserii Izabelli Cywińskiej -Adamskiej i scenografii Zbigniewa Bednarowicza (23 IV 1970). Sezon zakończył Pierścień wielkiej damy Cypriana Norwida w reżyserii Olgi Koszutskiej i scenografii Zbigniewa Bednarowicza (26 VII 1970). W sezonie 1969/1970 zabrakło wybitnego spektaklu na miarę Zbrodni i kary czy Sonaty Belzebuba lub RzeczY listopadowej z poprzedniego sezonu. Toteż z braku jednego wybijającego się spektaklu, trzeba chociażby pokrótce omówić kilka, które z tych czy innych względów zasługują na uwagę. Wydarzeniem sezonu w zamyśle dyrekcji i świadectwem ambicji teatru miała być realizacja Szekspirowskiego Hamleta. Bardzo ciekawie zapowiadająca się w egzemplarzu reżyserskim, nie we wszystkim, niestety, sprawdziła się na scenie. Zegalski zapragnął odczytać dzieło Szekspira odmiennie niż inni, i trzeba przyznać, że koncepcję miał istotnie ciekawą. Według niej sprawcą wszystkich nieszczęść i tragedii nie jest Król czy Poloniusz, a nawet i nie sam Hamlet, lecz Horacy, zgodnie traktowany dotychczas jako jedyny pozytywny bohater utworu.

To on inscenizuje scenę z duchem, która pobudza młodego księcia do zemsty; on jest sprężyną wszystkich intryg na duńskim dworze A Takie odczytanie utworu nie wydaje się bezzasadne. Rozwiązany zostaje w ten sposób odwieczny kłopot teatrów z pojawiającym się duchem, wyjaśniony finał, w którym giną wszyscy przedstawiciele starej władzy, tragedia pozbawiona ingerencji zaświatów nabiera cech racjonalistycznych, staje się dramatem politycznym, sztuką o walce o władzę. Niestety, wszystko to, co tak pięknie układało się w zamkniętą całość w reżyserskim egzemplarzu, zaczęło rozlatywać się w próbach z aktorami na scenie. Postacie pozbawione dotychczasowych motywacji psychologicznych okazały się zbyt trudne dla aktorów, po prostu nie byli zdolni ich zagrać. Inna sprawa, że zawinił tu jeszcze w pewnym stopniu scenograf. Zegalski z Sadowskim zagalopowali się bowiem w uwspółcześnianiu Szekspirowskiej tragedii, przenosząc ją gdzieś w wiek XIX, do bliżej nie określonej monarchii. Zlokalizowana w nowobogackich dziewiętnastowiecznych wnętrzach tragedia straciła swój szeroki oddech i rozmach. To tak ciekawie zapowiadające się przedstawienie nie przyniosło więc w rezultacie spodziewanego sukcesu, a dla większości aktorów było porażką artystyczną. Zupełnie inne przyczyny złożyły się na brak pełnego sukcesu artystycznego sztuki Bar wszystkich świętych Jerzego Broszkiewicza. Kordziński inscenizując ją w sposób ciekawy zresztą i oryginalny, nie zauważył po prostu, że nie zasługuje ona

Wanda Neumann w tytułowej roli w sztuce Elektra Sofoklesa w Teatrze N owym w rezyseru Izabelli Cywińskiej i scenografii Zbigniewa Bednarowicza. Premiera 23 kwietnia 1970

Olgierd Błażewiczna to. Efektowny kształt inscenizacyjny mocniej uwypuklił pustkę tego utworu, obnażył całą literacką pretensjonalność. Przedstawienie to miało za to kilka niezłych ról aktorskich. Mam tu na myśli przede wszystkim Janusza Michałowskiego w roli Pawła, Piotra Sowińskiego jako Tancerza, Krzysztofa Ziembińskiego jako Sebastiana oraz Mariana Pogaszą w roli Piotra. Trafna i bogata w pomysły inscenizacyjne była także scenografia Zbigniewa Bednarowicza. Wystawienie słabej sztuki wybitnego przecież i zasłużonego dla polskiego teatru autora było jednak krzywdą dla niego. Przedstawieniem ciekawszym niż Bar wszystkich świętych stał się drugi w tym sezonie spektakl Kordzińskiego Bal manekinów Bruna Jasieńskiego. Było to przedstawienie typowe dla tego reżysera. Bogate i efektowne teatralnie, ale przeładowane pomysłami i niezbyt wyważone kompozycyjnie, z tego powodu niełatwe w odbiorze dla widza, a także w niedostatecznym stopniu eksponujące aktora. Przedstawieniem par exellence aktorskim stała się za to inscenizacja Elektry Sofoklesa dokonana przez Izabellę Cywińską-Adamską. Miało ono cztery role dużego formatu. Tytułową w wykonaniu młodej aktorki Wandy Neumann, Klitajnestry - w interpretacji Kazimiery N ogajówny, Pedagoga - Mariana Pogaszą oraz Orestesa - Krzysztofa Ziembińskiego. Dwa ważne atuty wygrała w tym przedstawieniu Wanda N eumann: swą autentyczną młodość i świeżość oraz prawdziwie dramatyczną siłę wyrazu. Było to przedstawienie zwarte, proste, surowe, omijające z powodzeniem zarówno pułapki zbędnego patosu, jak i niebezpieczeństwa nadmiernego realizmu. Miało także swój styl, swój wymiar tragiczny. Inne spektakle zrealizowane w tym sezonie niestety nie posiadały już tej siły wyrazu. Przede wszystkim zabrakło jej wyjątkowo bezbarwnej inscenizacji Fantazego. Na X Kaliskich Spotkaniach Teatralnych tym razem teatr poznański nie odniósł sukcesów. Pokazał tam Bar wSzYstkich świętych oraz Elektrę. Jedyne wyróżnienie wywiozła z Kalisza Wanda N eumann za tytułową rolę w Elektrze. Z ważniejszych zmian kadrowych na plan pierwszy wysuwa się odejście z Poznania, z początkiem sezonu 1969/1970, wieloletniego i bardzo zasłużonego dla scen poznańskich kierownika literackiego Stanisława Hcbanowskiego, który przeniósł się do Gdańska, aby dalej współpracować z Markiem Okopińskim. Miejsce po Hebanowskim objął młody teatrolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Andrzej Wanat.

Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy tu jeszcze jubileusz czterdziestopięciolecia pracy artystycznej, zasłużonej aktorki Ireny Osuchowskiej (21 III 1970). Jubilatka wystąpiła w roli Agaty w przedstawieniu Gwałtu co się dzieje. To właśnie przedstawienie, o czym warto wspomnieć, pobiło wszystkie rekordy frekwencyjne scen poznańskich. Z końcem sezonu 1969/1970 Jerzy Zegalski przeniósł się z Poznania do Łodzi, gdzie objął obowiązki dyrektora i kierownika artystycznego Teatru Nowego. W porównaniu z dyrekcją Marka Okopińskiego teatry poznańskie pod kierunkiem Zegalskiego znalazły się w pewnym regresie. Nie był on jednak wyczuwalny w tym stopniu dla widzów, jak dla krytyki i opinii z zewnątrz. Zegalski był niewątpliwie dobrym dyrektorem. Umiejętnie układał repertuar, dbając o to, aby obok pozycji bardziej ambitnych znalazły się zawsze sztuki gwarantujące wysoką frekwencję; od tej strony teatry poznańskie za jego dyrekcji nie miały właściwie kłopotów. Gwarantował też jako kierownik artystyczny pewien średniej klasy poziom wszystkim granym w tym okresie spektaklom. Nie dopuszczał do wprowadzania na afisz pozycji słabych i niedopracowanych, z czym nieraz godził się Okopiński. Potrafił pozyskać dla scen poznańskich wartościowych aktorów. Uzupełnił większość luk w zespole, spowodowanych odejściem z Poznania części dawnego zespołu Marka Okopińskiego. Przede wszystkim jednak miał szczęśliwą rękę w doborze najbliższych swych współpracowników-reżyserów. Pozyskał młodych, świetnie zapowiadających się reżyserów w osobach Izabelli Cywińskiej-Adamskiej oraz Romana Kordzińskiego, a wiemy przecież doskonale, że nie każdy dyrektor-reżyser lubi mieć koło siebie wybitne i twórcze jednostki, potencjalnych konkurentów. Za poznańskiej dyrekcji Zegalskiego powstało w Poznaniu niewątpliwie kilka wartościowych artystycznie spektakli: Zbrodnia i kara oraz Rzecz listopadowa w reżyserii Kordzińskiego, Klątwa i Elektra w reżyserii Cywińskiej, Sonata Belzebuba w reżyserii Zegalskiego. Wydaje się jednak, że dobrze na ogół radząc sobie z obowiązkami dyrektora teatru w Poznaniu, niezupełnie odnalazł się w nim Zegalski jako reżyser.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1974.10/12 R.42 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry