Budowniczowie Polski Ludowej

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1972.04/06 R.40 Nr2

Czas czytania: ok. 106 min.

MARCELI TRITT

Urodził się dnia 18 kwietnia 1915 r.

w podpoznańskim Luboniu, w rodzinie murarza Wojciecha Tritta, jako najmłodszy z pięciu braci, a starszy od dwu sióstr. Znacznie później, będąc już kilkunastoletnim chłopcem, znalazł na strychu drukowany na powielaczu skrypt, traktujący o historii Poznania i podmiejskich osad. Z niego dowiedział się o początkach rodu Trittów, wywodzącego się w prostej linii od piętnastowiecznych osiadników - chłopów z okolic Bamberga. Sprowadzeni do Wielkopolski po wielkiej zarazie, otrzymali ziemię w okolicach Poznania w zamian za wywożenie nieczystości. Z wyznania protestanci, nie znalazłszy w Poznaniu zborów ewangelickich, uczęszczali na nabożeństwa do polskich kościołów katolickich, poznawali polski język i obyczaje, polonizowali się. Różnie ten proces polonizacji przebiegał w różnych rodzinach - byli np. tacy, którzy aż do okupacji hitlerowskiej (1939 -1945) przetrwali jako Niemcy, lecz zdecydowana większość "bambrów" (tak ich zwano od ich miejscowości rodzinnej) dochowała wierności nowej ojczyźnie. Tak było i z rodziną. Trittów: wychowani po polsku, kategorycznie i nie bacząc na grożące represje odmówili hitlerowskiej propozycji wciągnięcia na tzw. volkslist e . T o jednak miało nadejść znacznie później. U Trittów - jak u wszystkich lubońskich robotników - nie przelewało się. Dlatego też w 1919 roku Wojciech

Tritt musiał opuścić Polskę, która nie mogła zapewnić jemu i jego rodzinie utrzymania i wyemigrował samotnie do Francji. W ciągu trzech lat pracował tam przy odbudowie zniszczonej wojną katedry w Lille. Gdy jednak w Lubońskiej Fabryce Drożdży przystąpiono w 1921 r. do budowy krochmalni, dyrekcja przypomniała sobie o dobrym fachowcu

Budowniczowie Polski Ludoweji ściągnęła Wojciecha Tritta do Lubonia, aby objął na budowie stanowisko majstra. Marceli był od najmłodszych lat "oczkiem w głowie" ojca, który widział w nim kontynuatora tradycji fachu budowlanego. Chłopiec był zdolny, uczył się dobrze, więc też później, w okresie budowlanej prosperity (1928 - 1929), związanej z Powszechną Wystawą Krajową czyli "Pewuką" , pomagał ojcu we dnie na budowie, a wieczorami przy obliczeniach. Wojciech Tritt uzyskał bowiem w 1924 r. uprawnienia budowlane i samodzielnie budował bogatym mieszczanom poznańskim domy mieszkalne w Luboniu, Żabikowie i Puszczykowie. Spękane od wapna ręce, dźwiganie cegły na plecach przy pomocy "kozy" i wapna w "koponce" (wyciosanej z jednego pnia wanience) nie budziły w chłopcu entuzjazmu do ojcowskiego zawodu. Marceli nie chciał być murarzem. Dobre oceny z rysunków w szkole powszechnej nasunęły mu ppmysł, aby uczyć się rzeźby w drzewie (1929). Już dziś nie pamięta rzemieślnika i jego warsztatu przy Garbarach; jak to chłopak, po tygodniu odszedł, znudzony mozolną dłubaniną. Przeniósł się do znanego poznańskiego złotnika, ale i ten fach rychło mu zbrzydł. Szef był pedantem w przestrzeganiu czystości. Nakazywał zmiatać, przesiewać i wytapiać śmieci, aby żaden mikroskopijny okruch złota nie przepadł. Po kolejnym tygodniu nauki zgłosił się do warsztatu ślusarstwa budowlanego Alojzego Burka przy Dąbrowskiego w okolicy Polnej. Tam majster zapędził Marcelego do młota i przecinaka, którym przez pełne osiem godzin chłopiec przecinał na zimno gruby płaskownik żelazny, a ucięte kawałki nawiercał i wygładzał. Po tygodniu takiego termino - wania okazało się, że do sobotniej wypłaty chłopiec m usiał... dopłacić właścicielowi 40 groszy za złamane wiertło. Po tych poszukiwaniach Marceli osiadł wreszcie na dobre (1929) jako uczeń zawodu drykierskiego (czyli tłocznictwa)

w znanej firmie ówczesnego prezesa Izby Rzemieślniczej, 1nz. Ewarysta N amyśla, pod nazwą "Strzała" przy ul. Skośnej czy W enecjańskiej. Pech chciał, że po trzech latach Namysł zbankrutował i Marceli musiał gdzie indziej szukać możliwości ukończenia nauki. Znalazł je w fabryce Spółki Akcyjnej "H. Cegielski", lecz nie w swoim zawodzie, ale w ślusarskim. Uczył się nowego fachu przez następne dwa lata, zaś wraz z dyplomem czeladniczym (latem 1934) otrzymał... wypowiedzenie pracy (kryzys nie dobiegał końca!). Wziął się Marceli znowu do pomocy ojcu w bardzo rzadkich teraz budowach. W końcu wstąpił ochotniczo do służby wojskowej i - zgodnie zresztą ze swym wnioskiem - trafił w listopadzie 1934 r. do l. Pułku Broni Pancernej przy ul. Ułańskiej w Poznaniu.

Wojsko zapisało się w jego wspomnieniach z jednej strony jako dobra szkoła - jak powiada - "dyscypliny i organizacji", lecz z drugiej jako okres poniewierki przez kaprali. Osłodą ciężkiej służby stał się sport. Odżyły w nim wtedy wspomnienia lubońskie, kiedy to od dziesiątego roku życia uprawiał w Towarzystwie Gimnastycznym "Sokół" gimnastykę przyrządową, a później podnoszenie ciężarów i lekką atletykę. Ucząc się zawodu, biegał później w barwach "Sokoła" poznańskiego na dystansach 800 i 1500 m oraz miotał dyskiem i pchał kulą. Biegał do pracy codziennie na trasie Luboń - Poznań, oszczędzając co tydzień 1,20 zł na bilecie kolejowym. Uzyskane w ten sposób oszczędności służyły Marcelemu do uregulowania 50-groszowej składki w klubie sportowym oraz na zakup własnego stroju sportowego, bo klub w owych czasach niczego nie zapewniał poza treningiem i meczami. Przez pewien czas należał Marceli w Luboniu do - jak to dziś mówimy - "dzikiej" drużyny piłki nożnej, założonej przez gromadkę kolegów; na mecze do odległych o kilkanaście kilometrów miejscowości chodzili pieszo, bo nie stać ich było na bilety kolejowe.

To, iż jego pułk zajmował I miejsce w garnizonie pod względem wyników sportowych, było w sporej mierze również zasługą Marcelego Tritta, który brał udział w rozgrywkach siatkówki oraz rzutach granatem i pchaniu kulą. W wojsku przydały się też jego dawne uzdolnienia plastyczne, kiedy trzeba było udekorować świetlicę żołnierską lub wykonywać przekroje silników. W 1936 r. ukończył służbę wojskową w stopniu kaprala. Pracy nadal nie było. Okazało się to tym dotkliwsze, że ojciec, straciwszy oko i nękany atakami astmy, nie mógł już pracować samodzielnie. Marceli podjął pracę jako tynkarz u jednego z kolegów ojca. Wszystkie zarobione pieniądze oddawał matce; taki był zawsze obyczaj w rodzinie Trittów. W tym też czasie poznał Marię Ulatowską, córkę sprzątaczki w domu dyrektora Lubońskich Zakładów Ziemniaczanych, który znał któregoś z szefów "Cegielskiego". Taką oto protekcyjną drogą, przy pomocy przyszłej teściowej, dostał Marceli Tritt w 1937 r. upragnioną pracę, chociaż nie przy imadle, lecz jako instruktor zawodu w "Szkole U czni" fabryki "Cegielskiego".

Praca w zakładach gwarantowała mu stały miesięczny zarobek, pozwalający na utrzymanie rodziny. Marceli ożenił się z Marią. Zamieszkali w Luboniu, w domku wzniesionym dla rodziny Trittów przez ojca. Wybuch wojny w 1939 r. zastał Marcelego Tri tta jeszcze niecałkowicie dojrzałym i określonym politycznie, ale w każdym razie dobrze świadomym swej przynależności klasowej robotnikiem. Abecadła politycznego uczył się Marceli już jako czternastoletni chłopiec. W Luboniu nie sposób było nie wiedzieć, co to jest walka klas. Gdy w głodowym i burzliwym roku 1929, u progu wielkiego kryzysu, przed gmachem Starostwa Powiatowego przy al. Marcinkowskiego (dziś siedziba Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych) zatrzymał się pochód bezrobotnych, znalazł się w nim z

prostej ciekawości młody Marceli. Policja zabrała go później na komisariat, bo ciskał kamieniami w wywieszony na balkonie portret Józefa Piłsudskiego, spoglądającego groźnie spod krzaczastych brwi. Ale wtedy Marceli niewiele jeszcze wiedział, wtedy tylko przeczuwał. W trzy lata później, w okresie swego pierwszego bezrobocia był świadkiem, a po trosze i uczestnikiem serii czarnych, głodowych strajków okupacyjnych w Lubońskich Zakładach Ziemniaczanych, proklamowanych przez załogę w odpowiedzi na obniżkę stawek godzinowych płac. W delegacji, którą robotnicy w swoim imieniu wysłali do dyrektora, znalazł się brat Marcelego - Alojzy. Bezskutecznie próbował dyrektor "kupić" sobie delegatów obietnicą lepszych płac. Alojzy znalazł się na czarnej liście "czerwonych" .

Komuniści! Było ich w Luboniu zawsze sporo. Marceli znał dobrze niejednego z nich, jak choćby poległych w 1944 r. męczeńską śmiercią w Żabikowie działaczy podziemnej Polskiej Partii Robotniczej - Jana Mazurka, Romana Pasikowskiego i innych, których przed każdym Świętem 1 Maja policja prewencyjnie wsadzała do aresztu. Spotkał ich też w czołówce pochodu bezrobotnych z Lubonia w rok po czarnym strajku lubońskim, gdy zmierzali najpierw pod Dom Związku Zawodowego Kolejarzy przy Strumykowej, a potem - pod "bezrobocie" czyli Urząd Zatrudnienia przy Czarneckiego. Nie doszli. Jeszcze przed Dębcem, nieopodal fortów, zaatakowała ich i rozpędziła konna policja. Tak to młody Tritt pobierał lekcje walki klasowej, które trzynaście lat później, w roku czterdziestym szóstym miały go zaprowadzić do szeregów Polskiej Partii Robotniczej.

N a trzy dni przed napaścią faszystowskich Niemiec na Polskę Marceli pożegnał się z żoną. Kapral Tritt został wcielony do 3. Pułku Broni Pancernej, lecz trzy dni trwało, zanim wreszcie

Budowniczowieodziano ich w mundury i uzbrojono. Sześć tankietek z dziecinną łatwością rozbiła niemiecka brygada szturmowa już w pierwszej potyczce. Tritt i jego załoga, przemieniwszy się z czołgistów w piechurów, stanęli do obrony zachodniego przyczółka mostu na Wiśle koło Cytadeli warszawskiej. Tritt pamięta któryś z kolejnych ataków lotniczych samolotów nurkujących na most. Strzelał do nich z karabinu maszynowego, niepomny na wybuchające bomby. Gdy odlecieli, gasił płonący most nawet wtedy jeszcze, gdy płomienie już - już lizały skrzynię z dynamitem, przygotowanym do wysadzenia mostu. Za męstwo został wyróżniony pochwałą przed frontem oddziału. Dni jenieckiej poniewierki o głodzie i chłodzie: Żyrardów, Toruń, wreszcie poznańska Cytadela i rodzinny dom. Zaczęły się częste i długotrwałe przesłuchania w komisariacie policji. Ich przebieg zamykał się w schemacie: "Was sind Sie?" - po czym Tritt, który nigdy się nie nauczył po niemiecku, kiwał przecząco głową na znak, że nie rozumie. "Deutscher oder Pole?" - padało następne pytanie, już łatwiejsze. - "Pole" - odpowiadał wtedy.

- "Und Johann Tritt? - pytali o dalszego krewnego z wiernej niemczyźnie linii Trittów · - "J ohan ist ein Deutscher, und du bist ein Pole?". Marceli Tritt znowu kiwał głową, że nie rozumie, więc wygrażali mu i wypędzali do domu, po czym znowu przesłuchiwali i tak w kółko. Wreszcie dali spokój i nakazali meldować się co niedzielę o dwunastej; jeśli przyszedł za wcześnie - bili po twarzy, jeśli za późno - płacił grzywnę w wysokości jednej marki za każdą minutę. I znowu pytali: "Deutscher oder Pole? " - "Pole" - odpowiadał niezmiennie.

Zimą zapędzili go wraz z innymi do darmowego odgarniania śniegu z szosy, a wiosną, już po przyjściu na świat córki Aleksandry, która urodziła się 18

Polski

Ludowe]

kwietnia 1940 r., wpadli nocą do mieszkania i przewrócili wszystko do góry nogami, szukając czegoś, co mogłoby go obciążyć. W końcu 1940 r. Marceli Tritt postanowił podjąć pracę. Nie chciał iść ani do "Cegielskiego", ani do innej dużej fabryki, bo krążyły pogłoski, iż stamtąd mają deportować w głąb Niemiec. Kiedy się dowiedział o możliwości pracy w małej firmie "Erge- Motor" - zgłosił się. Miał jednak pecha; okazało się rychło, że to właśnie ta firma wysyła "swoich" ludzi do krajów okupowanych, a m. in. do Insterburga. Tak więc 18 maja 1940 r. Marceli Tri tt wraz z pięćdziesięcioma innymi Polakami ruszył w drogę. Pracował tam w warsztatach samochodowych zaprzysiężonego faszysty o francuskim nazwisku - Toussainta. Był ślusarzem, tokarzem, ale przede wszystkim był Polakiem. Uprawiał sabotaż; może nie ów wielki, znany z literatury i ekranów. Był to zwykły, codzienny sabotaż, jaki stosowało tysiące niewolników, pracujących w machinie wojennej Hitlera; w przypadku Marcelego Tritta było to najczęściej sypanie piasku lub wiórów metalowych do wyremontowanych silników. Nikt mu nigdy niczego nie udowodnił, ale jednak podejrzliwy Toussaint domyślał się czegoś i wezwał któregoś dnia gestapowców. Zbity bezlitośnie, przez wiele dni Tritt mógł spać tylko na brzuchu. Do dalekiego Lubonia, do żony i córeczki, a potem także i do synka Karola, który urodził się 3 września 1943 r., wyrywał się chociażby na krótki urlop. Zdobywało się taki urlop przez samookaleczenie lub połykanie środków wywołujących silną gorączkę. Pod koniec wojny udało mu się ściągnąć żonę do siebie, a dzieci pozostawić pod opieką matki. Ale nie na długo, bo w styczniu 1945 r. rozpoczęła się przymusowa ewakuacja warsztatów. Celem podróży miało być miasto Kassel w środkowych Niemczech, lecz transport złożony z dwóch ciężarówek nigdy tam nie dojechał. W Eberswaldzie, tuż za Odrą, Polacy uciekli i przypadkowym pociągiem dojechali do Frankfurtu nad Odrą. Stamtąd Marceli Tritt z żoną udali się przez Kostrzyn platformą konną do Lubonia, gdzie stanęli przed ocalałym domem rodzinnym 10 lutego 1945 r. Nad Poznaniem stała gęsta chmura dymów, wokół miasta pierścień ciężkich dział bił bezustannie w Cytadelę, a w Luboniu kwaterowali czerwonoarmiści. Z kierowcą Wanią Marceli Tritt jeździł kilkakrotnie jako przewodnik pod Cytadelę. Potem wytwarzał blaszane formy do wypieku wojskowego "komyśniaka" wlubońskiej piekarni, za co dostawał chleb dla rodziny. Zżyli się z żołnierzami w burych szynelach, gdy po kilkunastu dniach czerwonoarmiści zabrali się w dalszą drogę na Berlin; Wania, żegnając się, przyrzekał pisać i odwiedzić w drodze powrotnej. Nie odbył już, widać, tej drogi, bo nigdy go więcej nie zobaczyli. N astał pokój.

Brat Marcelego, Antoni, już od pierwszych dni wolności dyżurny ruchu na dworcu na Dębcu, wciągnął Marcelego do pracy na stacji. Najpierw był przetokowym, potem zwrotniczym, nastawniczym i wreszcie dyżurnym ruchu. Ukończywszy kurs monterski z pierwszą lokatą, Marceli Tritt skierowany został w 1947 r. do służby zabezpieczania ruchu na stacji Poznań Główny. Odbudowywał sygnalizację w doszczętnie zniszczonej stacji Garbary. Podobała mu się ta praca - ciekawa i potrzebna. Zjeździł spory szmat Ziem Odzyskanych, gromadząc ocalałe części sygnalizacji elektrycznej i montując z nich następnie kompletne nastawnie dla Poznania Towarowego. Leszna i Zbąszynka. Wartość ośmiu zbudowanych wtedy przez Tritta i jego kolegów nastawni oceniono na 16 min zł. W tym też czasie Marceli Tritt rozpoczynał swoją karierę działacza związkowego. Do Polskiej Partii Robotniczej należał już od 1946 r. I to już określało całą jego dalszą drogę życiową. Rozpoczynała . się ona jeszcze na Dębcu, gdzie wybrano go mężem zaufania. W służbier Kronika Miasta FoEnania

Polski

Ludowej

zabezpieczenia ruchu był już przewodniczącym sekcji fachowej, a także opiekował się świetlicą. W 1948 r. zaproponowano mu przejście do etatowej pracy w Związku Zawodowym Kolejarzy; zgodził się bez wahania. Pamiętał dobrze, jak w 1946 r. jakiś "bonza" kolejowy odrzucił jego podanie o skierowanie na kurs dla zawiadowców, bo był tylko robotnikiem. Czy robotnik nie może awansować? Wtedy postanowił sobie walczyć o interesy robotników. W związku Zawodowym Kolejarzy pełnił kolejno funkcje: członka zarządu koła, kierownika świetlicy węzła Poznań Ueździł wtedy sporo z zespołami, a - że czas był gorący - to i nieraz bywało niebezpiecznie; w jednej ze wsi pow. kępińskiego ledwo uszli przed bandą), następnie był sekretarzem oddziału, obejmującego prawie pół województwa, a wreszcie przewodniczącym tego oddziału. W 1954 r. wrócił na krótko do pracy zawodowej: powołano go na stanowisko kierownika sekcji wynalazczości w Oddziale Eksploatacji. W tym samym roku został mianowany starszym inspektorem w Zarządzie Głównym Związku Zawodowego Kolejarzy i przeniósł się - bez rodziny - do Warszawy. Faktycznie pełnił tam funkcje zastępcy kierownika wydziału najpierw kulturalno-oświatowego, a następnie socjalnego. Po dwóch latach pracy z dala od rodziny (a trzeba dodać, że Marceli Tritt jest domatorem), późną wiosną 1956 r. poprosił o zwolnienie do pracy zawodowej i wrócił na stałe do Poznania. W Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych obiecano mu kierownicze stanowisko. Gdy jednak zgłosił się w umówiony dzień do pracy, zaproponowano mu etat referenta. Nie, żeby Marceli Tritt miał wygórowane ambicje. Ale pomyślał sobie wtedy: "a czyż to ja nie mam fachu i zdrowych rąk do pracy, żeby tu mną pomiatano?". Wiedział oczywiście doskonale, o co chodzi: będąc działaczem związkowym - i to nie

Budowniczowie

"malowanym" - naraził się kilku kierownikom i naczelnikom. Z Dyrekcji O kręgowej Kolei Państwowych poszedł prosto do Zakładów N aprawczych Taboru Kolejowego. Przyjęli go tam z otwartymi ramionami i zaoferowali stanowisko starszego brakarza przy odbiorze mechanizmów parowozowych. Po roku dowiedział się o tworzeniu zakładowej galwanizerni. Wtedy przypomniały mu się dawne czasy, kiedy to w "Strzale" parał się brązownictwem, które także polegało na galwanizacji. Zgłosił się tam natychmiast; przyjęto go i już wkrótce został brygadzistą galwanizerni. Jest nim do dziś. Mówią o nim jego naj bliżsi współtowarzysze pracy, Jerzy Cegłowski i Włodzimierz Cichy: Zakład traktuje jak nasz własny... Lepszego kolegi nie znajdziesz... Tego człowieka nie da się określić jednym słowem. Chociaż... Chyba jednak takie słowo, które by najbardziej pasowało do naszego brygadzisty: komunista. - Bardziej kocha robotę niż żonę mówi pani Maria z uśmiechem, w którym nie ma przekonania, lecz tylko przekora, a chyba też i duma. To samo powie o swym brygadziście Irena Balcerzak z ołowiowni: "Pan Tritt kocha swój zawód". Nie jest to miłość egoistyczna. Marceli Tritt nie tai swej wiedzy zawodowej przed młodymi. Gdy trzeba im coś wyjaśnić, pomóc - nie liczy się z godzinami, często zostaje z drugą zmianą do wieczora albo przyjeżdża natychmiast, gdy tylko zatelefonują do jego mieszkania. Zostaje także nieraz sam jeden, gdy dwunastogodzinny proces technologiczny w chromoniklowni tego wymaga. Cenią go i szanują także starsi pracownicy. Walenty Szymański mówi o brygadziście Tritcie jako o doskonałym organizatorze i przełożonym. W tym, że sześcioosobowa załoga chromoniklowni, stanowiącej jeden z podstawowych działów galwanizerni, jest już od czterech lat Brygadą Pracy Socjalistycznej

Polski

Ludowejwiele jest zasług Marcelego Tritta. To przecież on - wspomina Sylwester Pawelski - stara się zawsze o to, by jego załoga miała jak najwyższe kwalifikacje: nie tylko zorganizował i poprowadził kurs galwanizacji, ale dwóch pracowników, którzy nie ukończyli siódmej klasy szkoły podstawowej, przekonał do kontynuowania nauki, a trzech innych - do zdobycia dyplomów czeladniczych.

Zjednuje sobie swoich podwładnych troską o ich sprawy. Szymański i Pawelski wyliczają, jak to - dzięki Trittowi mają nareszcie sprawne wyciągi, oczyszczające powietrze z oparów, jak z jego inicjatywy zamieniono metalowe wanny, powodujące spięcia, na winidurowe, jak dzięki pomysłowi racjonali - zatorskiemu wyeliminował uciążliwe niklowanie każdej śruby z osobna. N aj bliżsi przełożeni Marcelego Tritta - to kierownik działu P- 2, August Jankowiak i mistrz Jerzy Chęcik. Podkreślają szczególnie jego ogromne zaangażowanie, sprawiające, że bardzo silnie przeżywa zarówno każdy sukces, jak i niepowodzenie. Chyba głównie dzięki temu obaj przełożeni nigdy nie mają z galwanizernią kłopotów; wiadomo, u Tritta jak w zegarku, można na nim polegać. Gdy niedawno uruchamiano ołowiownię - siedział od samego rana aż do późnej nocy. Jeśli zdarzy się, że dostarczą mu pilną robotę w takim termInIe, że niesposób wykonać zlecenie w normalnych godzinach - Tritt nie sarka, tylko sam bierze się do pracy i nie pójdzie do domu, zanim ostatnia sztuka nie będzie gotowa. W ołowiowni często zdarzają się trudne problemy technologiczne, jak to zwykle bywa w nowo zorganizowanym dziale; Marceli Tritt wspomaga wtedy swym bogatym doświadczeniem zawodowym Bogumiłę Koteras, pełniącą funkcję technologa, instruuje pracowników, sam pokaże, jak się trzeba obchodzić z urządzeniami i materiałami, żeby praca była wykonana bez usterek. Oto np. któregoś dnia przy ołowiowaniu panewek zaczął się krystalizować kwas i pracownicy stanęli

bezradni. Był to początek drugiej zmiany i akurat brygadzista Tritt - swoim zwyczajem zajrzał do ołowiowni przed odejściem do domu. Zobaczywszy trudności, na jakie natrafili pracownicy, został i razem z nimi pracował do wieczora nad usunięciem przyczyn niepożądanego zjawiska. Marceli Tritt nie jest tylko po prostu przełożonym. Każdy z jego pracowników wie, że można do niego przyjść z wszelkimi osobistymi kłopotami; sam ich zresztą do tego zachęca i ośmiela, nie tając własnych trosk i radości rodzinnych. Równych sobie wiekiem traktuje niemal jak braci; młodych - prawie jak swoje dzieci. Myśli najpierw o nich, o swojej załodze, potem dopiero o sobie; gdy przyznano mu kiedyś nagrodę z funduszu zakładowego - żachnął się: "po coście mi to dali, nie trzeba było innym?". Sam za siebie mówi zresztą fakt, że już od wielu lat załoga Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego wybiera właśnie Marcelego Tritta na stanowisko obrońcy z urzędu przy Komisji Dyscyplinarnej w Zjednoczeniu Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Warszawie. J eden z jego najmłodszych podwładnych, dwudziestotrzyletni Włodzimierz Cichy nazwał go "najlepszym kolegą".

To prawda; koleżeństwo jest dla Marcelego Tritta bezwzględnym warunkiem powodzenia w pracy brygadzisty. Umie więc sobie zjednać sympatię szczerością, serdecznością i - czasem -. niezwykłą wprost wrażliwością na cudzy los, ale umie też, jeśli trzeba, jednym ostrym spojrzeniem przypomnieć o karności i obowiązkach. Dbałość o dobro pracowników jest jego najwyższą maksymą: skutecznie walczy z bezdusznymi przepisami, jak np. z tym o normach zużycia odzieży ochronnej, przedkłada pomysły racjonalizatorskie, z dziedziny bezpieczeństwa i higieny pracy. Wniosków racjonalizatorskich zresztą nie zwykł liczyć; ma ich na swym koncie - jak powiada - "może trzydzieści, może czterdzieści, mniejsza z tym". Każ

8*

IJ;5

dy pomysł, usprawniający lub ułatwiający pracę, po prostu wprowadza w życie, uważając to za zwykły obowiązek pracownika i brygadzisty. Był zdziwiony i nawet z pewnym zdumieniem przyjął kiedyś wiadomość, że za ten czy ów pomysł może otrzymać nagrodę. Jest więc Marceli Tritt z całą pewnością pracownikiem traktującym każdą swoją pracę nie jako konieczność, lecz jako najważniejsze, szczytne powołanie człowieka. Wielekroć w życiu był zmuszony do podejmowania nowej, nie znanej sobie pracy, lecz zawsze podchodził do niej z jednaką sumiennością, powagą i odpowiedzialnością. Można powiedzieć - choć będzie to zakrawało na paradoks - że ów wszechstronny człowiek, który opanował w życiu tyle różnych zawodów, pokochał każdy z nich taką samą miłością. Rodzi się ta miłość z głębokiej pasji tworzenia czegoś, co potrzebne jest ludziom. Jest to zapewne najpiękniejsza z ludzkich pasji. Świadectwem tej pasji Marcelego Tritta jest jego biurko, pełne książek fachowych. I to nie sprzed lat, lecz nowych, aktualnych. Marceli Tritt mówi, że dla chcącego nie ma nic trudnego: "Gdyby mi znowu kazali przejść do innej roboty - poszedłbym bez wahania, choć byłoby mi trochę żal galwanizerni, gdzie tyle serca i pracy włożyłem. Poszedłbym i uczył się od początku nowego zawodu". Oczywiście jest to pasja prawdziwie altruistyczna i nic też dziwnego, że wiąże się ona nierozerwalnie ze szczerym zainteresowaniem, objawianym przez Marcelego Tritta przez całe jego życie sprawom, które zwykło się zwać "sprawami ludzkimi". Z tego słynie Marceli Tritt w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego i z tego się bierze jego ogromna, najbardziej autentyczna popularność i mir wśród współtowarzyszy. Wiedzą bowiem wszyscy, że owszem, jest on doskonałym fachowcem i cenionym organizatorem, ale przede wszystkim jest znawcą i przyjacielem ludzi, Jest nim jako sekretarz oddziałowej or

Budowniczowie

ganizacji partyjnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, jako członek Komi tetu Zakładowego od. pierwszych dni swej pracy w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego i do niedawna - także od początku - członek egzekutywy Komitetu Zakładowego, a także jako członek Komisji Rewizyjnej przy Komitecie Dzielnicowym Wilda. Był nim także jako długoletni członek prezydium Rady Zakładowej Związku Zawodowego Kolejarzy w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego, skąd ustąpił w 1966 r. w związku z trwającą już wówczas od trzech lat chorobą żony, nakładającą na niego obowiązek opieki nad nią. Swoją działalność polityczną ograniczył więc od tego czasu wyłącznie do pracy partyjnej, z której nie chce zrezygnować. Dnia 22 lipca 1971 r. Marceli Tritt udekorowany został w Belwederze przez przewodniczącego Rady Państwa Józefa Cyrankiewicza Orderem Budowniczego Polski Ludowej.

Poprzednie odznaczenia trudno nawet

Polski

Ludowejwyliczyć: Medal X-lecia, Srebrny Krzyż Zasługi (1956), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1964), Odznaka Grunwaldu, medal Za Warszawę oraz Zwycięstwa i Wolności, Odznaka Przodującego Kolejarza, Racjonalizatora Produkcji, Odznaka Honorowa Miasta Poznania, Odznaka Przodownika Socjalistycznej Pracy i Zasłużonego Przodownika Socjalistycznej Pracy i in.

W dniu 7 października 1971 r. na zakładowej konferencji partyjnej wybrany został delegatem na VI Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Uczestniczył w jego obradach od 6 do 11 grudnia 1971 r., swoim zwyczajem skromny do przesady, ale przy tym świadom odpowiedzialności jaką obarczyli go towarzysze z Zakładów N aprawczych Taboru Kolejowego. Ta świadomość, świadomość odpowiedzialności przed ludźmi, tkwi u podstawowej jego skromności i niespożytej aktywności społecznej.

Stefan

Konop iński

LI

JUBILEUSZ PIĘĆDZIESIĘCIOLECIA VI LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEGO IM. IGNACEGO PADEREWSKIEGO (1921-1971)

W październiku 1971 r. jubileusz półwiecza działalności obchodziło uroczyście VI Liceum Ogólnokształcące im. Ignacego Paderewskiego. U czelnia ta odegrała ważną rolę w historii wielkopolskiego szkolnictwa średniego. Powstawała w trudnych warunkach pierwszych lat niepodległości po wojnie światowej 1914-1918 i stanowiła przykład patriotycznego działania i dobrej organizacji procesu dydaktycznego. Pięćdziesięcioletnie dzieje Liceum rozpoczynają się dnia 1 września 1921 r. W wyniku decyzji władz państwowych z lipca tegoż roku, poznańskie władze oświatowe powołały do życia "Państwowe Gimnazjum na Łazarzu". Pomieszczenia (zaledwie 31 pokoi) znaleziono w kamienicy prywatnej przy ul. Wyspiańskiego 8. Traktowano je jako tymczasowe! Czas pokazał jednak, że miało być inaczej, bowiem własny gmach otrzymało Liceum dopiero w Polsce Ludowej - w roku 1945. Pierwszymi uczniami Gimnazjum byli chłopcy ze zlikwidowanej wówczas samodzielnej filii Gimnazjum im. Karola Marcinkowskiego, mieszczącej się przy ul. Matejki 56. W roku szkolnym 1921/ /1922 Gimnazjum liczyło 372 uczniów w dwunastu oddziałach. W drugim roku - liczba uczniów wzrosła do 408, a oddziałów do czternastu. W latach następnychdo osiemnastu oddziałów uczęszczało od 415 do 490 uczniów. Początkowo istniały tylko klasy od pierwszej do szóstej; dopiero od roku * szkolnego 1923/1924 Gimnazjum dysponowało pełnymi ośmioma klasami. Po zmianie programu nauczania z klasycznego na humanistyczny w roku 1922/1923 przystąpiono do tworzenia klas z obowiązkowym językiem obcym. Pierwsi maturzyści opuścili szkołę w maju 1924 r. Dyrektorem Gimnazjum był w latach 1921 - 1931 Roman Molenda. Funkcję zastępcy sprawował Kazimierz Mikusinski, który w latach 1932/ /1933 pełnił także obowiązki dyrektora.

Od następnego roku 1933/1934 aż do wybuchu wojny (1939) dyrektorem był Jan Biliński.

Przez wiele lat grono profesorskie, składające się początkowo z piętnastu nauczycieli, nie zmieniało się, co miało zasadniczy wpływ na systematyczny rozwój placówki i poziom nauczania. Niektórzy profesorowie uczyli w Gimnazjum aż do momentu zamknięcia uczelni przez hitlerowskie władze okupacyjne we wrześniu 1939 r. Od września 1921 r. do września 1939 r. bez przerwy pracowali: Stefan Drygas, Tadeusz Kuchinka, Maria Marconi, Adam Miętus, Kazimierz Mikusinski. Ludwik Poczta, Henryk Szczerbowski i Stefan Teubert.

Podobnie jak z siedzibą, kłopoty były

Jubileuszerównież z wyposażeniem Gimnazjum. Za dotację w wysokości 5 min marek polskich zdołano zakupić jedynie najniezbędniejszy sprzęt, a ponieważ od początku istnienia szkoła utrzymywała się z dochodów własnych, to znaczy z czesnego, nie wystarczało na kupno wielu potrzebnych rzeczy, nie mówiąc już o sprzęcie tak wyszukanym jak pianino. Wypożyczono je z Gimnazjum w Ostrowie Wlkp., ale rychło trzeba było instrument zwrócić. Istotnym wydarzeniem było powstanie Towarzystwa Rodzicielskiego któremu szkoła wiele zawdzięcza. Zebranie organizacyjne Towarzystwa odbyło się w dniu 11 grudnia 1922 r. Wybrano zarząd, którego przewodniczącym został dr Stanisław Pernaczyński. N a posiedzeniu w dniu 26 kwietnia 1923 r. postanowiono zwrócić się do władz szkolnych o nadanie Gimnazjum imienia Ignacego Paderewskiego na pamiątkę "łączności J ego osoby z krwawym zrzuceniem jarzma pruskiego w Wielkopolsce" -. jak napisano w specjalnym liście wystosowanym do Mistrza z prośbą o aprobatę, a jednocześnie zapraszającym go do wzięcia udziału w uroczystościach nadania szkole imienia. Jeszcze przed tą uroczystością w dniu 4 maja 1923 r. odbyła się inna; przekazanie szkole sztandaru szkolnego ufundowanego przez Towarzystwo Rodzicielskie. Dnia 26 listopada 1924 r. w Teatrze Polskim odbyła się akademia z udziałem Ignacego Paderewskiego, na którą przybyli licznie przedstawiciele Kuratorium, władz miejskich, grono pedagogiczne, rodzice i uczniowie; na tej akademii Gimnazjum otrzymało uroczyście imię Ignacego Paderewskiego. Tegoż dnia Mistrz wraz z małżonką zwiedzili Gimnazjum. Wkrótce wychowankowie zaczęli się nazywać "Paderewszczakami". N azwa ta szybko się przyjęła, a wspólną więź podkreślał jednolity krój ubrań i czapek z wyszytym na nich godłem, przedstawiającym tarczę słoneczną z promieniami i literami "G. P.". Dalsze ślady patronatu napotykamydopiero po dwudziestu pięciu latach. W testamencie, otwartym dnia 1 kwietnia 1949 r. w Paryżu, Paderewski polecił: "Ofiarować Radzie Opiekuńczej Gimnazjum im. L J. Paderewskiego w Poznaniu na potrzeby tegoż Gimnazjum piątą część swego majątku jako pozostałość po wygaśnięciu dożywoci ustanowionych w tymże testamencie". W piśmie z dnia 27 sierpnia 1955 r . Uniwersytet J agielloński, który otrzymał podobną darowiznę, powiadomił dyrekcję Liceum o przekazaniu na rzecz szkoły kwoty 20 609 zł. Dużo wysiłku wkładało Towarzystwo Rodzicielskie w starania o budowę gmachu gimnazjalnego lub choćby kupno jakiegoś odpowiedniego gmachu. Uzyskano od Zarządu Miejskiego w formie darowizny plac pod budowę przy ul. J arochowskiego, pod warunkiem jednak, iż budowa rozpocznie się naj dalej w ciągu trzech lat. Wobec braku poparcia Ministerstwa, trudności finansowe okazały się nie do przezwyciężenia. Trzeba było odstąpić od zamiaru już nie tylko budowy, lecz nawet kupna jakiegoś budynku. Zainteresowanie rodziców szkołą nie pozostawało bez wpływu na wyniki nauczania. N ajwyższy procent niepromowanych uczniów notowano jedynie w klasach pierwszych (np. w roku 1928/1929 wyniósł on 15,r/o), to znaczy, że selekcji uczniów dokonywano już na początku nauczania. Grono profesorskie dokładało starań o odpowiedni poziom nauki. W zorganizowanie muzeum i gabinetu przyrodniczego włożono wspólny wysiłek; pomagała dyrekcja szkoły, nauczyciele, rodzice, uczniowie. Z darami pośpieszyły inne gimnazja, jak choćby ostrowskie. Pod koniec 1929 r. muzeum i pracownia przyrodnicza dysponowały wieloma eksponatami i innymi pomocami naukowymi, wśród których były liczne plansze i tablice. Prowadzeniem muzeum oraz pracowni zajęła się nauczycielka, Maria Marconi. Pracownię fizyczną organizował prof. Józef Orłowski, a po nim Lucjan Kwiek. W 1929 r. posiadała onau;o,

Liceum Ogólnokształcące im. Ignacego Paderewskiego

175 rozmaitych pomocy naukowych i przyrządów. W tym samym czasie gabinet geograficzno-przyrodniczy dysponował m. in. 160 mapami, epidiaskopem i blisko 700 przeźroczami. Do 1928 r. kierował nim Władysław Kowalenko, a potem Tadeusz Kuchinka. Patronat wielkiego wirtuoza zobowiązywał również do troski o krzewienie kultury muzycznej jako jednej z form wychowania. Z roku na rok przybywało instrumentów muzycznych. Z inicjatywy Romana Molendy organizowano koncerty, podczas których występowała gimnazjalna orkiestra smyczkowa, zespół grający na instrumentach sprowadzonych z Jugosławii oraz chór mieszany i męski. N auczycielem muzyki i śpiewu od początku istnienia Gimnazjum był Stanisław Kwaśnik, a historię kul tury muzycznej w klasach wyższych wykładał Adam Miętus.

Z biegiem lat Gimnazjum wzbogacało się w sprzęt i pomoce naukowe. Zakupiono instrumenty muzyczne, ciągle jednak brakowało upragnionego fortepianu. Młodzież ch ę tnie oddawała się kul" turze muzycznej - czytamy w okolicznościowym, wydawnictwie z 1929 r. - żałować tylko należy, że brak fortepianu, własnej auli, brak większej sali ćwiczeń, utrudniają pracę". Trudno myśleć o właściwym nauczaniu bez odpowiedniego księgozbioru. Szybko zorganizowano biblioteki: nauczycielską i uczniowską. W 1929 r. ta pierwsza liczyła 1406 tomów, natomiast księgozbiór uczniowski ponad 3600. Abonowano 24 czasopisma naukowe. Działalność naukowo-wychowawczą uzupełniały zespoły zainteresowań. We wrześniu 1927 r. uczniowie klasy VII założyli kółko literackie. Kółko humanistyczne, zorganizowane w tym samym

Jubileuszeczasie, skupiało 40 uczn10w. Prócz tego w Gimnazjum działały: Klub Szachistów, Liga Morska i Rzeczna, której członkowie zwiedzili m. in. Gdynię, Gdańsk i Hel oraz Radioklub, którego opiekunem był Edward Haberman. Urządzono pracownię radiotechniczną, budując w niej m. in. cztery aparaty lampowe i sześć detektorowych, prezentowane później w dziale amatorskim na Wystawie Radiowej w Poznaniu. Przyznane zostało wówczas wyróżnienie w postaci listu pochwalnego. Ożywioną działalność rozwijała utworzona w 1921 r. Drużyna Harcerska im. gen. Józefa Bema. Jeszcze tego samego roku harcerze zorganizowali kolonię letnią w Bomblewie nad Wartą, w rok później kolonię pod Golą (pow. Gostyń), a w 1924 r. w Porażynie (pow. Nowy Tomyśl). Drużyną opiekował się Adam Miętus. Uruchomiono harcówkę z biblioteką, utworzono harcerską kasę oszczędności, sklepik i herbaciarnię. Wycieczki i obozy wędrowne wybierały sobie za cel wypraw najciekawsze zakątki Polski. Dysponowano ośmioma dużymi namiotami, sprzętem turystycznym i obozowym. W 1929 r. drużyna składała się z 70 druhów. W drugim roku działalności zdobyła ona sobie zaszczytne miano "Sztandarowej Drużyny Chorągwi Poznańskiej", a na II zlocie krajowym (1929) tytuł "Mistrza", awansując do czołówki najlepszych drużyn Związku Harcerstwa Polskiego. Współpracowało z nią Towarzystwo Przyjaciół Harcerstwa, istniejące od 1923 r. pod przewodnictwem Antoniego Dehmela. W świetle tych faktów łatwo zrozumieć przywiązanie młodzieży do swojej szkoły. Na ogół nie kończyło się ono z chwilą opuszczenia murów Gimnazjum. Byli wychowankowie utrzymywali z nim nadal kontakty poprzez Stowarzyszenie b. Uczniów Gimnazjum im. Ignacego Paderewskiego. N a skutek braku sali gimnastycznej i odpowiedniego sprzętu, zajęcia z wychowania fizycznego wprowadzono doniero po uzyskaniu dostępu do sali ćwiczeń Studium Wychowania Fizycznego Uniwersytetu Poznańskiego w dzisiejszym Parku im. Marcina Kasprzaka. W krótkim czasie młodzież gimnazjalna zaczęła się wyróżniać podczas zawodów międzyszkolnych w rozmaitych dyscyplinach sportowych. Dobre osiągnięcia miały zwłaszcza sekcje: lekkoatletyczna, gier ruchowych, hokejowa i łyżwiarska. W 1933 r. warunki lokalowe Gimnazjum uległy znacznej poprawie. Zostało bowiem przeniesione na drugie i trzecie piętro gmachu Wyższej Szkoły Handlowej przy Wałach Zygmunta Starego. Na czwartym urządzono rodzaj internatu dla uczniów dojeżdżających do Poznania, nad którym opiekę sprawował Stanisław Kochański. Lata międzywojenne 1921 -1939 nie były łatwe dla jednej z pierwszych średnich szkół państwowych na Ziemi Wielkopolskiej. Gimnazjum im. Ignacego Paderewskiego rozwijało się o własnych siłach, wysiłkiem i ofiarnością pedagogów, rodziców i uczniów. Gimnazjum wykształciło w tym okresie 400 absolwentów, wychowując w duchu wysokiego patriotyzmu i poświęcenia, których dowody zadokumentowano w latach okupacji hitlerowskiej 1939 - 1945. Ginęli wychowankowie Gimnazjum, ginęli jego profesorowie. W Forcie VII męczeńską śmierć poniósł profesor Adamanis. Dwóch innych profesorów zamęczono w obozie koncentracyjnym w Mauthausen: Stefana Drygasa i Ludwika Pocztę oraz pracownika administracji Stanisława Kochańskiego. Prof. Marian Zawidzki rozstrzelany został we Lwowie. W obozie jenieckim zginął Seweryn Ługowski. Zmarli inni profesorowie: Jan Biliński, Kazimierz Mikusiński, Ambroży Moszyński i Stefan Teubert. W roku 1945, tak jak przed laty, historia Państwowego Gimnazjum i Liceum Męskiego im. Ignacego Paderewskiego - bo taką nazwę przyjęła szkoła w Polsce Ludowej - zaczęła się od nowa. Dnia 13 kwietnia 1945 r. przydzielono szkole budynek przy ul. Ta

deusza Kościuszki 17a. Gmach był jednak w ponad 50% zniszczony w wyniku działań wojennych; bez dachu, okien, drzwi i podłóg, z częściowo uszkodzonymi murami nie nadawał się dO' użytku. Wszystko to wymagało długotrwałego remontu. Nie czekano jednak na jego ukończenie. Organizacją Liceum zajął się dyr. Kazimierz Holejko, mając do pomocy 24-osobowe grono nauczycielskie oraz młodzież; wielu uczniów przybyło do Liceum prosto z frontu, jeszcze w mundurach wojskowych. Chwile te tak wspomina wykładowca matematyki, Antoni Osiński: "W pierwszym okresie nauki w niektórych pomieszczeniach w czasie deszczu przez przedziurawiony sufit lała się woda. N auczyciele i uczniowie przychodzili na lekcje z... parasolami. Później przedsiębiorczy dyrektor postarał się o piece koksowe, którymi ogrzewano sale lekcyjne bez okien. Kłopoty były również z podręcznikami. Klasy dzieliły się na przyśpieszone i normalne. Pierwsze. .najwyższe klasy były nieliczne. Pierwszą maturę składało dwunastu uczniów. Z powodu tej liczby zwano ich «apostołami»". Podobne wspomnienia zanotował w księdze pamiątkowej, udostępnionej z okazji 50-lecia Liceum, jeden z jego wychowanków, Zbigniew Cymerys: "Kiedy rozpoczynaliśmy naukę w 1945 r. budynek był zrujnowany, okaleczony po przebytych działaniach wojennych. Warunki były trudne, często w zimie klasa II a, tzw. wę drowna - nie posiadała własnej izby". Rok szkolny rozpoczął się dnia 1 września 1945 r. Dopiero po kilku miesiącach można było prowadzić lekcje na trzecim piętrze budynku · - po dokonaniu niezbędnego remontu. Pierwsza matura po wojnie odbyła się w dniach 4 i 5 lutego (egzamin pisemny) i 11 lutego 1946 r. (ustny).

Dnia 17 listopada 1947 r. obowiązki dyrektora Liceum objął Władysław Szygula, który kierował szkołą do 31 grudnia 1948 r. Po nim w latach 1949 - 1963 dyrektorem Liceum był Marian Dohnal.

Wówczas Liceum Męskie przekształcono w uczelnię koedukacyjną. W latach 1963 - 1965 dyrektorem był mgr Mieczysław Głowiński, a po nim przejął kierownictwo mgr Eugeniusz Sokołowski. Każdy kolejny rok przynosił szybki rozwój Liceum. Gwałtowny pęd do wiedzy i łatwy do niej dostęp w nowych warunkach ustrojowych sprawiły, że wkrótce klasy liczyły po czterdziestu uczn10W, a do egzaminu dojrzałości przystępowała młodzież z dziewięciu a w niektórych latach nawet dziesięciu klas równoległych. W latach 1945 -1971. VI Liceum Ogólnokształcące im. Ignacego Paderewskiego opuściło 2500 absolwentów. Wysoki poziom nauczania zapewniają doskonale wyposażone, liczne pracownie 1 gabinety naukowe. Biblioteka szkolna liczy obecnie ponad 18 000 tomów. Na miejscu jest czytelnia podręczna. Wszystko to sprawia, że uczniowie zajmują czołowe lokaty w konkursach i olimpiadach naukowych. Np. w 1970 r. w Olimpiadzie Języka Polskiego i Literatury dwóch reprezentantów Liceum znalazło się w finale wojewódzkim. W tym samym roku jeden z uczniów zajął czwarte miejsce w krajowym turnieju wiedzy o sztuce, a w konkursie "Filmowe portrety Lenina" reprezentacja VI Liceum zdystansowała pozostałe szkoły licealne. W tym miejscu choć jednym zdaniem wspomnieć należy o gronie pedagogicznym, składającym się z doświadczonych i ofiarnych pedagogów, kształcących i wychowujących współczesnych "Paderewszczaków" na światłych obywateli i dobrych patriotów. Swoje zadania i obowiązki wykonują oni z poświęceniem i sumiennością. Wiele dawnych tradycji doczekało się kontynuacji w drugim CW1erCW1eczu działalności Liceum. W listopadzie 1945 r. zaczął działać samorząd szkolny pod kierunkiem mgr Bronisławy Junkelesówny. W pracach samorządu uczestniczyli przedstawiciele wszystkich organizacji uczniowskich. Np. z inicjatywy

Jubileusze

Vls:lP'tar

. ,* h

*ĘS#r-. "WWw -A" · \ %3

Budynek Liceum po walkach o wyzwolenie Poznania w 1945 r.

delegata Związku Harcerstwa Polskiego postanowiono wspólnie w tzw. "Dniu pracy" uporządkować podwórze i dziedziniec szkolny. Ponieważ brak pomocy naukowych dawał się mocno we znaki, przeto młodzież opodatkowała się i zebrała 1717 zł, za które zakupiono dwie mapy. To tylko jeden z przykładów uczestnictwa młodzieży w odbudowie szkoły. W maju 1946 r. powstało szkolne koło Ligi Morskiej. Opiekowała się nim J 0anna Siemiątkowska. Rozpoczęło pracę również kółko sportowe, mające początkowo, z powodu braku sprzętu, tylko dwie sekcje: piłki nożnej i siatkowej. Jeszcze wcześniej, bo w październiku 1945 r., podjęło działalność koło Polskiego Czerwonego Krzyża, niosąc w pierwszym rzędzie pomoc polskim żołnierzom; m. in. przygotowano i wysłano paczki żywnościowe dla rannych żołnierzy prze- · bywających w szpitalach. Reaktywowana została Drużyna Har

cerska im. gen. Józefa Bema. Wznowiono pracę po latach okupacji, kiedy to wielu "Bemiaków" działając w konspiracji walczyło o wyzwolenie narodowe. Zbiórka organizacyjna odbyła się 27 września 1945 r., a przybyło na nią siedmiu chłopców. W listopadzie było już jednak 26 druhów, a wkrótce drużyna zaczęła się wyróżniać osiągnięciami, uczestnicząc we wszystkich przejawach życia szkolnego. Obecnie przy VI Liceum działa szczep harcerski wyróżniający się nie tylko w swojej dzielnicy, ale także w całej Chorągwi Wielkopolskiej Związku Harcerstwa Polskiego. Ożywioną działalność prowadzą też inne organizacje młodzieżowe: Związek Młodzieży Socjalistycznej, Liga Obrony Kraju, Towarzystwo Przyjaźni Polsko- Radzieckiej, Polski Czerwony Krzyż i Polskie Towarzystwo Turystyczno- Krajoznawcze. Z ich inicjatywy młodzież uczestniczy w pracach społecznych na rzecz dzielnicy i miasta. Pracuje przy

budowie Parku-Pomnika Braterstwa Broni i Przyjaźni Polsko- Radzieckiej na Cytadeli w Ochotniczych Hufcach Pracy, a dla uczczenia pięćdziesięciolecia swego Liceum zobowiązała się uporządkować park przy Moście Marchlewskiego i zasadzić w nim tysiąc drzewek. Pielęgnowane i rozwijane są zainteresowania turystyczne, a inicjatywom w tym zakresie patronuje szkolny Klub "Pieszo przez Wielkopolskę", działający przy kole Związku Młodzieży Socjalistycznej. Jego dziełem jest m. in. organizowanie rajdów turystycznych dla młodzieży robotniczej dzielnicy Stare Miasto. Dnia 17 października 1971 r.

zorganizowano ogólno szkolny rajd jubi1euszowy szlakami Powstańców Wielkopolskich 1918/1919 dla uczczenia pięćdziesięciolecia Liceum. Systematyczną działalność prowadzą także liczne koła naukowe (dwa poloni - styczne, języka rosyjskiego, matematyczne, dwa biologiczne, chemiczne, geograficzne, historyczne i dwa fizyczne) oraz kółka zainteresowań (plastyczne, fotograficzne i taneczne). Jednym słowem młodzież ma obecnie nie tylko doskonałe warunki do nauki, lecz także możliwości rozwijania swoich indywidualnych zainteresowań, pogłębiania wiedzy i uczestniczenia w życiu społeczno-politycznym.

Uroczystość z okazji jubileuszu pięćdziesięciolecia Liceum odbyła się dnia 2.3 października 1971 r. Olbrzymia aula Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza wypełniona była po brzegi. N a akademię przybyli m. in. dawni w3 f chowankowie zasłużonej uczelni, grono pedagogiczne, młodzież i rodzice. Wśród gości obecni byli: przewodniczący Komitetu Drobnej Wytwórczości, minister Jerzy Kusiak - wychowanek Gimnazjum im.

Paderewskiego; zastępca kierownika Wydziału Oświaty i Nauki Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Andrzej Ryfa; wicekurator Okręgu Szkolnego Poznańskiego, Jan Bartkowiak; kierownik Wydziału Organizacyjno- Prawnego Prezydium Rady Narodowej m. Poznania, Henryk Stawicki oraz prezes Zarządu Okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego, Bolesław Grześ. Otwarcia akademii dokonał przewodniczący Komitetu Obchodu Pięćdziesięciolecia Liceum, mgr Józef Pielachowski. O chlubnych tradycjach uczelni, jej historii i teraźniejszości mówił w swoim wystąpieniu dyrektor Liceum, mgr Eugeniusz Sokołowski: "Losy naszego obecnego Liceum Ogólnokształcącego im. Ignacego Paderewskiego były rozne; szkoła budowała swoją egzystencję od podstaw, bez żadnych fundacji i nadzwyczajnych dotacji. Powstała z pracy rąk J ej dyrektorów, nauczycieli, wychowanków i rodziców [...] Rok 1939, rok tragedii naszego narodu, był również tragiczny dla profesorów i uczniów Gimnazjum Paderewskiego, którzy nie zawahali się ani przez chwilę, kiedy trzeba było oddać Ojczyźnie to, co naj cenniej - sze: życie. Miesiące po wyzwoleniu nie były łatwe. Młodzież nie tylko jednak dobrze się uczyła, ale i pracowała na rzecz odbudowy kraju z pełnym oddaniem" .

Zwracając się do młodzieży Eugeniusz Sokołowski powiedział: "Pamiętajcie o tym, że nie tylko my, wychowawcy, chcemy wam ułatwić start życiowy i uczynić go równym dla wszystkich. Czynią to także sojusznicy naszej szkoły. Do nich zaliczam przede wszystkim Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą, która zawsze z największą troską myśli o młodzieży i o tym, aby jej stworzyć właściwy klimat rozwoju we współczesnym świecie". W czasie uroczystości uczczono pamięć zamordowanych i poległych w latach okupacji nauczycieli, wychowawców i wychowanków Gimnazjum. Z auli odkomenderowana została pod pomnik Powstańców Wielkopolskich 1918/1919 delegacja harcerzy, która złożyła tam wieniec. Punktem kulminacyjnym akademii było przekazanie szkole sztandaru ufundowanego przez Komitet Rodzicielski. W

Jubileuszeimieniu Komitetu Fundacyjnego ppłk Dionizy Mościński wręczył go dyrektorowi Eugeniuszowi Sokołowskiemu. N a czerwonym jedwabiu sztandaru widnieją słowa, które wypowiedział, zwracając się do uczniów Gimnazjum, znakomity wirtuoz i wielki patriota Ignacy Paderewski podczas swego pobytu w Poznaniu w 1924 roku: "Tylko praca zamienia zdolności w umiejętności". Głęboka myśl w nich zawarta przyświecać będzie młodzieży w drugim, rozpoczętym półwieczu dziejów uczelni. Wzruszające było przemowIenie wychowanka Gimnazjum im. Paderewskiego ministra Jerzego Kusiaka: "Przypadł

Moment wręczania sztandaru. W imieniu Komitetu Rodzicielskiego ppłk Dionizy Mości ński, przewodniczący Społecznego Komitetu Fundacyjnego i Krystyna Łowińska przekazują sztandar dyrektorowi Liceum Eugeniuszowi Sokołowskiemu. (23 październik 1971)mi w udziale zaszczyt przemawiania na naszej dzisiejszej wspólnej, pięknej uroczystości - powiedział mówca - jako przedstawicielowi tego rocznika, który świadectwo maturalne z rąk dyrektora Bilińskiego otrzymywał w tragicznym 1939 roku, tych absolwentów, którzy już po kilku miesiącach zdawali prawdziwy egzamin dojrzałości, patriotycznej postawy, męstwa i odwagi w walkach wrześniowych i w tragicznych latach hitlerowskiej okupacji. Myślę, że żaden z absolwentów «Paderewskiego» zaufania jakie w nim pokładali wychowawcy, nie zawiódł, że swój życiowy egzamin dojrzałości w tych latach zdaliśmy. To

Fragment wystawy dorobku Liceum (21 - 30 X 1971)

była zasługa naszych wychowawców, pedagogów, to była zasługa tych pierwszych naszych kolegów, którzy rozpoczynali · naukę w szkole po ukończeniu szkoły podstawowej w latach pruskiej niewoli, kiedy w szkole nie było wolno uczyć po polsku, kiedy nie było wolno nawet mówić po polsku. "Nasze pokolenie przeżyło lata tragicznej wojny. Ci, którzy je przeżyli, włączyli się twórczo do odbudowy Ojczyzny, do odbudowy Poznania. Tym, którzy dziś wychowują naszych młodych kolegów, chcielibyśmy życzyć, ażeby tej młodzieży zaszczepili takie właśnie cechy umi łowania Ojczyzny, jakiedawni wychowawcy w nas zaszczepiali". Doceniając wysiłek i ofiarną pracę pedagogów Liceum, Prezydium Rady Narodowej m. Poznania wyróżniło Odznakami Honorowymi Miasta Poznania trzech nauczycieli: Marię Kaczmarczyk, Antoniego Osińskiego i Aleksandrę Sibilską. Aktu dekoracji dokonał kierownik Wydziału Organizacyjno- Prawnego Prezydium Rady, Henryk Stawicki.

Pięknym zakończeniem uroczystości pięćdziesięciolecia szkoły była wystawa jej dorobku i osiągnięć w gmachu VI Liceum.

Kazimierz

Feliczak

Jubileusze

PROF. DR FLORIAN BARCIŃSKI UCZONY, DYDAKTYK, DZIAŁACZ GOSPODARCZYnip

.. O? '\«ĄI węel. A: '

Niecodzienną uroczystość obchodziła w dniu 22 maja 1971 r. Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Poznaniu. Bowiem w dniu tym Senat Akademicki uczcił J ubileusz siedemdziesięcioletniej rocznicy urodzin oraz czterdziestopięciolecia pracy naukowej prof. dra Floriana Barcinskiego. Jubileusz to niezwykły, gdyż Florian Barciński rozpoczynał działalność naukową jako asystent równocześnie z powstaniem Wyższej Szkoły Handlowej w roku 1926, kontynuował ją w Akademii Handlowej i Wyższej Szkole Ekonomicznej i doszedł w tej uczelni do godności rektora w latach 1948 - 1951. Osoba Floriana Barcinskiego związana jest więc trwale z historią i rozwojem Wyższej Szkoły Ekonomicznej.

W uroczystości wzięli udział b. rektorzy uczelni, ekonomiści i geografowie poznańskiego ośrodka naukowego, wychowankowie Jubilata, reprezentujący infei

ne ośrodki naukowe w kraju, przedstawiciele życia gospodarczego, delegaci absolwentów - dawni uczniowie a obecnie współpracownicy i koledzy. Florian Barciński urodził się dnia 4 maja 1901 r. w Skarżysku-Kamiennej w woj. kieleckim, w rodzinie robotniczej Józefa Barcinskiego i jego żony, Franciszki z domu Witkowskiej. Lata wojny światowej 1914 - 1918 i burzliwy okres Rewolucji Październikowej przeżył w Charkowie. W roku 1923 otrzymał świadectwo dojrzałości w Gimnazjum w Skarżysku- Kamiennej. Bezpośrednio po tym zapisał się na studia ekonomiczne na Uniwersytecie Poznańskim, które ukończył w 1927 r. z tytułem magistra nauk ekonomiczno-politycznych. Trzy lata później (1930) uzyskał stopień doktora nauk ekonomiczno-politycznych na podstawie pracy doktorskiej Geografia gospodarcza województwa kieleckiego, napisanej pod kierunkiem wybitnego geografa, prof. dra Stanisława N owakowskiego . Pracę naukową rozpoczął dr Florian Barciński w 1926 r. w poznańskiej Akademii Handlowej jako asystent, a w 1927 r. objął również asystenturę w U niwersytecie Poznańskim. W obu uczelniach pracował pod kierunkiem prof. dra Stanisława Nowakowskiego. Niechęć, jaką żywiono wówczas do Nowakowskiego, przenoszono również w znacznej mierze i na jego asystenta, szczególnie zaś w ostatnich latach pracy naukowej Stanisława Nowakowskiego. Związek Floriana Barcinskiego z Wyższą Szkołą Ekonomiczną datuje się od samego początku jej istnienia. W roku 1935 Florian Barciński powołany został na stanowisko zastępcy profesora w Akademii Handlowej, a w 1938 r. po śmierci prof. dra Stanisława Nowakowskiego został kierownikiem Katedry Geografii Ekonomicznej.

Lata okupacji (1939 - 1945) po odbyciu kampanii wrześniowej i ucieczce z obozu jeńców w Lublinie przeżył Florian Barciński w niezwykle ciężkich warunkach w Skarżysku-Kamiennej, w Szydłowcu oraz Nowej Słupi. W marcu 1945 r. powrócił do Poznania i zajął się na nowo organizowaniem Katedry Geografii Ekonomicznej w Akademii Handlowej, a także współpracował przy odbudowie gmachu, który w czasie działań wojennych uległ poważnemu zniszczeniu. W 1945 r. habilitował się na Uniwersytecie Poznańskim z zakresu geografii gospodarczej. W kilka miesięcy później w październiku 1945 r. został Mu nadany przez ministra Oświaty tytuł naukowy profesora nadzwyczajnego, a w 1959 r. tytuł naukowy profesora zwyczajnego. W Wyższej Szkole Ekonomicznej prof.

dr Florian Barciński pełnił szereg odpowiedzialnych funkcji, wśród nich w latach 1948 - 1951 funkcję rektora. W 1952 r. Florian Barciński został przeniesiony na Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, na Wydział Biologii i Nauki o Ziemi, przy czym związki jego z Uniwersytetem były już znacznie wcześniejsze. Po wyzwoleniu bowiem prowadził Wykłady na Wydziale Prawnym i na Wydziale Humanistycznym. N a Wydziale Biologii i N a uki o Ziemi sprawował przez wiele lat obowiązki dziekana i kierownika Katedry Geografii Ekonomicznej. U niwersytet był też głównym miejscem pracy profesora w latach 1952 - 1966. W roku 1966 Florian Barciński zrezygnował z pracy na Uniwersytecie i poświęcił się pracy w swojej macierzystej Wyższej Szkołę Ekonomicznej.

Dorobek naukowy prof. dra Floriana Barcińskiego obejmuje około dwustu pozycji publikowanych. Nie sposób wymienić tu wszystkich tytułów, toteż wykazane zostaną tylko prace zwarte. Poza pracą monograficzną pl. Geografia gospodarcza woj. kieleckiego Barciński opublikował w 1935 r. rozprawę teoretyczną pl. Wstęp do nauki geografii gospodarczej, a w roku 1937 Geografię gospodarczą Polski. W 1938 r. ukazały się Podstawowe zasady ekonomiki i Podstawy surowcowe uprzemysłowienia Wielkopolski, w roku 1939 Możliwości surowcowe uprzemysłowienia Polski. Wstęp do nauki geografii gospodarczej był w polskiej literaturze geograficznej pierwszą poważną próbą charakterystyki geografii gospodarczej jako nauki. Profesor Florian Barciński określił w niej wyraźnie charakter tej nauki, sprecyzował jej przedmiot, opisał metody badawcze, stosunek do innych nauk oraz przedstawił cele i zadania na tle rozwoju historycznego tej gałęzi wiedzy i nauk pokrewnych, zarówno geograficznych jak i ekonomicznych. Praca odznacza się jasnością i prostotą wykładu, jest w pełni oryginalna i stanowi poważny przyczynek naukowy w polskiej nauce geografii ekonomicznej. Rodowód geografii ekonomicznej Barciński wywodzi z prac kameralistów i statystyków angielskich i niemieckich oraz z antropogeografii zapoczątkowanej przez Ratzla. Poszukując śladów myśli geograficznej w naukach ekonomicznych, zwrócił uwagę na prace Turgota, Smitha, Ricarda, Malthusa. S twierdził, że jakkolwiek ekonomia uważała ziemię za jeden z trzech czynników produkcji, to jednak zagadnienia przestrzennego uwarunkowania działalności gospodarczej nie były traktowane z należytą uwagą. Odnośnie do przedmiotu geografii ekonomicznej uważał, że jest nim badanie wzajemnych relacji między środowiskiem geograficznym a działalnością gospodarczą człowieka, co nadaje tej dyscyplinie charakter nauki odrębnej. W metodach badawczych w geografii ekonomicznej Florian Barciński trzyma się tradycyjnego punktu widzenia. Jego zdaniem geografia ekonomiczna, jako nauka o przestrzennym uwarunkowaniu zjawisk gospodarczych, ma przewagę elementów idiograficznych nad nomograficznymi, toteż musi stosować metody

Jubileuszeopisowe. Lecz geografia ekonomiczna nie tylko opisuje, ale też, opierając się na wynikach badań ekonomicznych, wyjaśnia ich rozmieszczenie i rozwój. Ponieważ chodzi tu zawsze o zjawiska masowe, przeto istnieje konieczność stosowania statystyki, jako metody pomocnicznej. Profesor zawsze kładł silny nacisk na kompleksowość badań, które w każdym przypadku powinny ujmować badanie zjawisk w ich rozwoju dynamicznym, a nie statycznie.' W swoich pracach naukowych Florian Barciński poświęcił szczególnie wiele uwagi zagadnieniom gospodarczym Wielkopolski, a zwłaszcza problematyce jej uprzemysłowienia i przebudowy struktury gospodarczej. N a istniejące w tym względzie możliwości wskazał wcześniej pisząc w roku 1938 pracę Podstawy surowcowe uprzemyslowienia Wielkopolski. Praca ta zachowała swą aktualność do ostatnich lat i łącznie z opublikowaną w 1957 r. pracą Kierunki i perspektywy rozwoju gospodarczego woj. poznańskiego stanowiła punkt wyjścia dla prac Wojewódzkiej Komisji Planowania Gospodarczego nad perspektywicznym planem regionalnym województwa poznańskiego. Analizując drogi rozwoju struktury gospodarczej woj ewództwa poznańskiego w przeszłości, Barciński doszedł do wniosku, że w latach międzywojennych (1919 -1939) gospodarka ta wbrew ówczesnemu oficjalnemu stanowisku przeżywała permanentny kryzys. Wyjście z niego widział autor w radykalnej przebudowie struktury gospodarczej. Główna teza opracowania głosiła, że rolnictwo i przemysł rolno-przetwórczy, stanowiące wówczas podstawowe elementy struktury gospodarczej woj ewództwa poznańskiego, nie zapewnią mu na dłuższą metę podstaw prawidłowego rozwoju; twierdził, że podstawy te muszą być oparte na wszechstronnym uprzemysłowieniu. Była to teza na wskroś emancypacyjna, oznaczająca rewizję utartych poglądów gospodarczych i społecznych na rolę województwa poznańskiego w gospodarce narodowej Polski. Późniejsze

prace Barcińskiego przyniosły szczegółowe rozwinięcie jego koncepcji w tym zakresie. W roku 1946 prof. dr Florian Barciński opracował podręcznik Geografii gospodarczej ogólnej dla ekonomistów, który mimo braków statystycznych dobrze spełnił swoje zadanie. Następnie, w ramach interesujących go wtedy zagadnień surowcowych opublikował trzy opracowania: Bogactwa kopalne Polski (1947), Bogactwa kopalne ZSRR (1948), Bogactwa kopalne Afryki (1949). Odznaczają się one rzadko spotykaną jednością ujęcia problematyki nie tylko geologicznej i ekonomicznej, ale również i geograficznej, występowania i przemysłowego znaczenia poszczególnych surowców mineralnych w tych krajach. Wszechstronność ujęcia i nieprzeciętne walory dydaktyczne tych prac sprawiły, że stanowią one jeszcze i dziś cenną lekturę uzupełniającą na studiach geografii przemysłu. Na podkreślenie zasługuje fakt, że Bogactwa kopalne ZSRR stanowią w języku polskim pierwsze zwięzłe ujęcie całokształtu zagadnień występowania i produkcji surowców mineralnych Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, a Bogactwa kopalne Afryki stanowią do dziś najlepsze źródło informacji o gospodarce surowcowej tego kontynentu. Jako jeden z pierwszych Florian Barciński zajął się zagadnieniami geografii gospodarczej zachodnich regionów Polski. W roku 1946 opracował broszurę pl. Bogactwa naturalne Ziem Odzyskanych i ich znaczenie gospodarcze dla Polski. W pracy tej zawarł popularnie ujęty opis występowania zasobów i warunków eksploatacji surowców mineralnych zachodniej części kraju. Przyczyniła się ona do lepszego poznania w naszym społeczeństwie problematyki terenów, które powróciły do macierzy i ich znaczenia gospodarczego dla Polski. W latach późniejszych wielokrotnie powracał do tego tematu, wykazując, że surowce mineralne tych ziem zostały przez naukę polską dokładnie zbadane, a przezprzemysł polski pełniej wykorzystane aniżeli za czasów niemieckich. Oprócz zagadnień surowcowych Florian Barciński zajmował się także zagadnieniami przemysłowymi, co znalazło wyraz m. in. w jego pracach zamieszczonych w cyklu wydawnictw Instytutu Zachodniego "Ziemie staropolskie". W rozprawach dotyczących stanu i możliwości rozwoju przemysłu na Dolnym Śląsku oraz na Pomorzu Zachodnim wykazał, iż nie powinniśmy dążyć do odtworzenia dawnej struktury przemysłowej, lecz do przystosowania jej do potrzeb gospodarstwa narodowego Polski, a w szczególności do szybkiego zintegrowania przemysłu całego kraju. N a przypomnienie zasługuje też inna praca Barańskiego, a mianowicie opublikowana w 1949 r. na łamach "Przeglądu Zachodniego" rozprawa pl. Ziemie Odzyskane nie były spichlerzem żywnościowym Niemiec, w której, w oparciu o literaturę niemiecką, a zwłaszcza o pracę Wilhelma V oltra nie Ostdeutsche Wirtschaft udowodnił, że nie jest prawdą, jakoby ziemie przywrócone Polsce w 1945 r. były spichlerzem żywnościowym Niemiec. Okazuje się bowiem, te zachodniej części Niemiec o wiele bardziej opłacało się importować zboże, tłuszcze i mięso z krajów Zachodu, aniżeli z ówczesnych prowincji wschodnich, które nie znajdowały zbytu swoich nadwyżek rolnych. Tak więc teza, że te prowincje są niezbędne dla egzystencji Niemiec, była wyłącznie tezą propagandową. N a szczególną uwagę zasługuje inna praca Floriana Barcińskiego, amianowi - cie wydana w 1953 r. książka Człowiek zmienia oblicze Ziemi. Napisana przed niespełna dwudziestu laty, kiedy zagadnienia niszczenia i ochrony środowiska nie były tak powszechnie dyskutowane jak obecnie, nabiera teraz pełnej aktualności. Podejmując ten temat, prof. Barciński zdawał sobie sprawę z jego wagi, a sposób jego ujęcia, kładący jednakowo silny nacisk zarówno na szkodliwe, jak i na korzystne skutki oddziały

9 Kronika Miasta Poznania

wania człowieka na środowisko geograficzne, stawia tę pracę wyżej od wielu opublikowanych obecnie, ograniczających się wyłącznie do analizy ujemnych skutków tego działania. Książka ta nie straciła po dwudziestu latach ani swojej wartości naukowej, ani aktualności społeczno-politycznej. Przeciwnie, po utworzeniu przez Polską Akademię Nauk Komitetu "Człowiek i Środowisko" i po zorganizowaniu na wielką skalę badań naukowych nad sposobami zapobieżenia dalszym zniszczeniom, nabrała większej wartości. W 1948 roku opublikował pracę Stanisław Nowakowski. Uwagi o życiu i dziełach, która jest nie tylko hołdem wobec zmarłego przedwcześnie nauczyciela, ale i świetną analizą jego wielkich dzieł geograficznych. Florian Barciński, znając dokładnie genezę ich powstania, przedstawił najpełniejszy obraz rozwoju poglądów naukowych Nowakowskiego Do tego tematu powrócił jeszcze raz w roku 1965 w redagowanej przez niego pracy zbiorowej pl. Stanisław Nowakowski - w dwudziestą piątą rocznicę zgonu. Co się tyczy publikacji z dziedziny geografii regionalnej, to poza licznymi opracowaniami poświęconymi głównie Wielkopolsce, Poznaniowi i zachodnim terenom Polski, należy wspomnieć o zawartym w Geografii powszechnej rozdziale poświęconym Argentynie oraz o opracowanych przez niego rozdziałach w Geografii świata (pod redakcją prof. Józefa Barbaga) pl. Afryka i Ameryka Południowa. Ponadto Florian Barciński był redaktorem wielu opracowań zbiorowych, m. in. Geografii ekonomicznej woj. koszalińskiego i Geografii ekonomicznej woj. zielonogórskiego, Roczników Rady Naukowo-Ekonomicznej Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu, wydawnictw Instytutu Geografii Polskiej Akademii N auk i Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju Polskiej Akademii Nauk.

W dorobku naukowym prof. Barcińskiego najliczniejsze są recenzje dziel

Jubileusze

naukowych opublikowane na łamach najpoważniejszych czasopism naukowych Polski. Kształtowały one w niemałym stopniu opinię o wartości naukowej recenzowanych dzieł i o ich użyteczności dydaktycznej. Jeszcze liczniejsze są nie publikowane recenzje wydawnicze, które w bardzo wielu przypadkach kształtowały układ i treść oddawanych do druku dzieł, a także oceny dorobku naukowego wielu docentów i profesorów ze wszystkich ośrodków naukowych Polski i wreszcie referaty i memoriały opracowane dla różnych instytucji naukowych i gospodarczych oraz urzędów centralnych i regionalnych, których wiele napisał w ciągu czterdziestu pięciu lat swojej działalności naukowej. Omówienie niektórych prac naukowych Jubilata w ramach niniejszej noty biograficznej jest tylko próbą naświetlenia jego pracy naukowej. Niech wypowiedzi dwóch wybitnych uczonych uzupełnią charakterystykę działalności naukowej. Prof. dr August Zierhoffer: "Dorobek publikowany prof. Barcińskiego cechuje ogromne wyczucie aktualności. Nie tylko daje się one porwać nurtowi życia, ale stara się tym nurtem kierować. Toteż wśród jego opracowań nie ma prac oderwanych od teraźniejszości. N awet w analizie zagadnień bieżących daje się wyczuwać pragnienie wydobycia pewnych wartości trwałych". Prof. dr Edward Taylor: "Działalność naukowa prof. Barcińskiego w dziedzinie geografii gospodarczej ma tę cenną zaletę, że opiera się na solidnej znajomości ekonomicznej strony zagadnień, wskutek czego nie wisi w powietrzu, lecz posiada związek z rzeczywistością i z praktyką, która znajduje wyraz w teoretyczno-ekonomicznych podstawach myślenia". Czterdziestopięcioletnie doświadczenie naukowe i dydaktyczne Floriana Barcińskiego, a także wrodzone talenty i pracowitość sprawiły, że profesor zyskał sobie zasłużone miano wybitnego wykładowcy geografii ekonomicznej w Polsce. Jego wykłady, prowadzone z wielkim zaangażowaniem i temperamentem,

cieszyły się i cieszą zawsze wielkim uznaniem w środowisku studenckim i nie tylko studenckim. Uczą nie tylko postępowego myślenia, ale patriotyzmu i piękna języka polskiego. Umiejętność przedstawiania trudnych i skomplikowanych problemów naukowych w sposób jasny i przejrzysty predestynowały Floriana Barcińskiego do odegrania wielkiej roli popularyzatorskiej. Wygłosił w ciągu czterdziestu pięciu lat swojej pracy kilkaset odczytów w Poznaniu, w miastach Wielkopolski i poza Wielkopolską. Można bez przesady stwierdzić, że nie było żadnego ważnego problemu gospodarczego, ekonomicznego czy społecznego, który by nie znalazł odbicia w jego odczytach i wykładach publicznych. J ego publikacje popularnonaukowe oddziaływały na duże środowiska i niejednokrotnie wywierały wpływ na poważniejsze decyzje gospodarcze. W czasie swej pracy dydaktyczno-wychowawczej dał się poznać jako przyjaciel młodzieży studiującej i młodej kadry naukowej. Okazywał zawsze wielką życzliwość tym, którzy chcieli pracować i rokowali nadzieje na rozwój naukowy. Przekazywał im swoje postępowe poglądy społeczno-polityczne, z którymi łączył humanistyczne zasady tolerancji. Inną cechą Floriana Barcińskiego, którą należy tutaj podkreślić, a która wywierała wielki wpływ na jego uczniów, jest jego głęboki patriotyzm. Z urodzenia jest Kielecczaninem, a z wyboru Wielkopolaninem. Wielkopolsce i innym regionom zachodnim kraju poświęcił większość swojego życia. Był współtwórcą filii Akademii Handlowej w Szczecinie, której służył nie tylko swoim długoletnim doświadczeniem naukowym, ale i znakomitą dydaktyką. W lecie roku 1945 kierował akcją żniwną studentów poznańskich nad Zalewem Szczecińskim, dając przykład pracy i porywając za sobą młodzież w tym patriotycznym czynie społecznym. O wielkim wkładzie pracy społecznej należy w tym miejscu również wspomnieć.

Równolegle do swojej wieloletniej naukowej działalności badawczej, dydaktyczno-wychowawczej i organizacyjnej w szkolnictwie wyższym, był prof. dr Florian Barciński również działaczem społecznym i gospodarczym. Jako nauczyciel akademicki w znakomity sposób wiązał swą działalność naukową z praktycznymi potrzebami życia gospodarczego regionu wielkopolskiego. Pełnił szereg odpowiedzialnych funkcji społecznych. Był m. in. długoletnim przewodniczącym Rady Naukowej przy Prezydium Wojewódzkiej, a później także i Rady N arodowej m. Poznania. Był wieloletnim radnym Wojewódzkiej Rady Narodowej, długoletnim przewodniczącym Rady N aukowej Instytutu Geografii Polskiej Akademii Nauk, członkiem Komitetu Nauk Geograficznych Polskiej Akademii Nauk, członkiem Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju Polskiej Akademii Nauk, członkiem Sekcji Ekonomicznej Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, członkiem Rady Naukowej Głównego Urzędu Statystycznego, zastępcą przewodniczącego Kuratorium Instytutu Zachodniego, członkiem Komisji Rządowej do spraw Zagospodarowania Okręgu Przemysłowego Konińskb-Łęczycko- Inowrocławskiego.

Florian BarcińsKi aktywnie udzielał się również w Poznańskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk, Polskim Towarzystwie Geograficznym, Polskim Towarzystwie Ekonomicznym. Za swoją wielostronną działalność naukową, dydaktyczną i społeczną został wyróżniony wysokimi odznaczeniami państwowymi, a mianowicie Krzyżem Kawalerskim i Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem X-lecia PRL, Odznaką Tysiąclecia Państwa Polskiego, Odznaką Honorową Miasta Poznania, Odznaką Honorową "Za zasługi w rozwoju województwa poznańskiego" , Odznaką pamiątkową "Gryf Pomorski" za zasługi dla woj. szczecińskiego i Medalem Pamiątkowym Głównego Urzędu Statystycznego. Obecnie, po ukończeniu siedemdziesięciu lat życia i przejściu na zasłużoną emeryturę, prof. dr Florian Barciński nie przerwał kontaktu z uczelnią, nadal prowadzi wykłady zlecone i pracuje aktywnie jako redaktor naczelny nad wielkim zbiorowym dziełem Geografia gospodarcza woj. poznańskiego i miasta Poznania.

Urszula HojJmann

Artykuł nInIeJSZY został opracowany w oparciu o przemowIenie prof. dra hab. Ryszarda Domańskiego, Hektora Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu, na uroczystym posiedzeniu Senatu Uczelni w dniu 22 maja 1971 r. poświęconym Jubilatowi w 70 rocznicę urodzin oraz 45 rocznicę pracy naukowej prof. dra hab. Floriana Barcińskiego. W artykule wykorzystano również przemówienia byłych rektorów Akademii Handlowej i Wyższej Szkoły Ekonomicznej: prof. dra hab. Józefa Górskiego, prof. dra Seweryna Kruszczyńskiego i prof. dra Zbigniewa Zakrzewskiego; dziekanów: prof. dra hab. Stanisława Borowskiego, doc. dra hab. Stefana Kozarakiego, doc. dra hab. Tadeusza Olszewskiego. Wykorzystano również materiały archiwalne uczelni.

Jubileusze

JUBILEUSZ lOO-LECIA ZORGANIZOWANEGO RUCHU ZAWODOWEGO DRUKARZY W POZNANIU

W sobotę dnia 16 października 1971 r.

pracownicy poznańskiego przemysłu poligraficznego obchodzili jubileusz stulecia powstania zorganizowanego ruchu zawodowego drukarzy w Poznaniu. Z tej okazji w auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza odbyła się w godzinach popołudniowych uroczysta akademia z udziałem sekretarza Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Tadeusza Grabskiego, przedstawicieli władz państwowych i organizacji zawodowych. Akademii przewodniczył zasłużony działacz ruchu robotniczego Czesław Grajek. Okolicznościowy referat wygłosił przewodniczący Zarządu Okręgu Związku Zawodowego Pracowników Poligrafii Kazimierz Kulenty. "Minęło sto lat od czasu powstania Stowarzyszenia Drukarzy Polskich w Poznaniu - stwierdził na wstępie Kazimierz Kulenty. - Stało się ono zalążkiem późniejszego, klasowego Związku Zawodowego Drukarzy i Pokrewnych Zawodów, a jeszcze później - Związku Zawodowego Pracowników Poligrafii w Poznaniu. Bogate są dzieje, kierunki i formy działalności, pracy i walki poznańskich drukarzy i ich organizacji zawodowej, w której szeregach działali i walczyli o właściwe stosunki w drukarstwie poznańskim i o sprawiedliwe stosunki społeczne w Polsce". Stowarzyszenie Drukarzy Polskich powstało w latach zaboru pruskiego, w okresie nasilającej się pruskiej akcji germanizacji Polaków. Inicjatorom zawiązania polskiej, niezależnej od niemieckiej, organizacji zawodowej przyświecały więc głównie ideały patriotyczne. Walczono o sprawę narodową, mimo iż łączyło się to z utratą pewnych przywilejów, jakie dawała przynależność do niemieckiej organizacji, zrzeszającej drukarzy poznańskich różnych narodowości. Stowarzyszenie Drukarzy Polskich, zarejestrowanezostało jako "towarzystwo przemysłowe", a to w celu uniknięcia szykan, na jakie byłoby narażone jako organizacja związkowa. Do głównych kierunków działalności należały: walka o język polski, działalność oświatowa w języku polskim, integracja polskiego środowiska drukarskiego, podnoszenie kwalifikacji zawodowych, działalność samopomocowa. Środkami do realizacji celów było gromadzenie księgozbioru polskiego, organizowanie odczytów, prelekcji i dyskusji o tematyce zawodowej i ogólnej w języku polskim, co w ramach niemieckiego związku zawodowego nie byłoby możliwe. Utwożono Kasę Zapomogową opartą na składce członkowskiej, a w pierwszych latach również na wsparciach różnych protektorów - przyjaciół polskiego drukarstwa, do których m. in. należał Józef Ignacy Kraszewski.

W chwili założenia Stowarzyszenie liczyło 33 członków; po dwudziestu pięciu latach istnienia (1896) - 77, a w roku 1918 - 185 członków.

"W miarę upływu lat i zaostrzania się walki klasowej - mówił dalej Kazimierz Kulenty Stowarzyszenie radykalizowało się i aczkolwiek nie było organizatorem zbiorowych wystąpień, to popierając inicjatywy i nawiązując w stosownych momentach współpracę i udzielając moralnego poparcia niemieckiemu związkowi zawodowemu, wywierało wpływ na stosunki z pracodawcami, na korzystniejsze warunki pracy i płacy. Wobec pojawiających się oznak bezrobocia, Stowarzyszenie pilnie śledziło i te procesy, podejmując odpowiednie kroki, zmierzające m. in. do regulowania dopływu uczniów, widząc w ich nadmiarze potencjalny czynnik wzrostu bezrobocia" . N owy okres w historii Stowarzyszenia nastał po odzyskaniu niepodległości: po pierwsze stosunkowo szybki rozwój liczebny (ze 185 członków w 1918 r. do 630 w 1920 r. i 1200 w 1922 r.). W 1919 r.

Stowarzyszenie Drukarzy Polskich dla zaakcentowania zmian w strukturze zawodowej przyjęło nazwę: Związek Drukarzy Polskich i Pokrewnych Zawodów w Poznaniu. Wzrost liczebny Związku następował bowiem nie tylko w wyniku przejścia wielu członków niemieckiego związku zawodowego do organizacji polskiej, ale także na skutek przejścia pracowników poligraficznych innych specjalności jak: litografów i chemigrafów, introligatorów i pokrewnych zawodów. Drugą znamienną cechą lat 1919-1939 była stale narastająca radykalizacja poglądów w środowisku związkowców i kierownictwie Związku. Sytuacja gospodarcza kraju, cykle koniunkturalne wywołujące coraz groźniejsze rozmiary bezrobocia (w pewnych okresach bezrobocie wśród klasowego związku drukarzy osiągnęło 50%) sprzyjały procesom radykalizacji Związku. Podkreślić wypada w odniesieniu do tego okresu niepoślednią rolę, jaką w radykalizacji poglądów i form odgrywali członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej i sympatycy lewicy w szeregach Związku. Okres międzywojenny to również okres ważnych przeobrażeń organizacyjnych Związku o znaczeniu już nie tylko lokalnym. Następowała w tym okresie integracja zawodowego ruchu drukarzy w całym kraju. Poszukiwano najlepszego modelu organizacji, który stwarzałby warunki naj skuteczniejszego reprezentowania członków wobec pracodawców. Chodziło również o stworzenie organizacji o wyraźnie klasowym obliczu. I aczkolwiek droga była usiana wieloma przeszkodami, Związek drukarzy poznańskich wykazał się właściwą postawą. Wyrazem tego był akces do Międzynarodowego Sekretariatu Drukarzy w Brnie i do Rady Klasowych Związków Zawodowych. Zmieniono nazwę na Związek Zawodowy Drukarzy i Pokrewnych Zawodów, która utrzymała się do końca 1939 r. N ajwyrazistszą formą, do której sięga

U roczystą akademię w auli Uniwersytetu im.

Adama Mickiewicza zagaj a Czesław Grajek. Obok siedzi przewodniczący Zarządu Głównego Związku Zawodowego Pracowników Poligrafii Jerzy Cichońskino, gdy zawodziły pertraktacje, były strajki. Doliczyć się ich można kilkunastu w latach 1919 - 1939. Nie wszystkie zakończyły się zwycięstwami. Wszystkie one jednak wpływały na wzrost hartu politycznego działaczy i związkowców w walce o słuszne sprawy, były szkołą uczącą, iż tylko w solidarnym działaniu klasa robotnicza osiągnąć może swoje zasadnicze cele. W 1924 r. w Związku nie uniknięto tragicznego w skutkach rozłamu, kiedy to po długim, wyczerpującym strajku, przy poparciu i pod patronatem Związku Pracodawców powołano do życia rozłamową organizację pod nazwą: Stowarzyszenie Drukarzy Polskich i Pokrewnych Zawodów Polski Zachodniej. Nową organizację popularnie nazywano "żółtym związkiem" . "Nie ma dziś jeszcze - stwierdził Kazimierz Kulenty - naukowego opraco

Jubileusze

Okolicznościowy referat wygłasza przewodniczący Zarządu Okręgu Związku Zawodowego Praco-«raików Poligrafii Kazimierz Ku1entywania genezy organizacji rozłamowej, skutków politycznych i moralnych, jakie wywołała. Jest jednak i istnieje po dzień dzisiejszy odczucie społeczne, że powstanie tej organizacji było na owe czasy i warunki ze wszech miar szkodliwe dla zawodowego ruchu drukarzy, dla jego walki ekonomicznej i politycznej. Odtąd klasowy związek drukarzy musiał w swej działalności uwzględniać postawę związku rozłamowego, co w konsekwencji stępiało ostrze walki z wyzyskiem pracodawców. Na chwałę poznańskich drukarzy zaliczyć należy, że wpływy organizacji rozłamowej, patronowanej i wspieranej przez zorganizowanych właścicieli drukarni, objęły mniejszą część drukarzy, że zdecydowana większość, mimo szykan ekonomicznych, po

została w- organizacji klasowej. Wpływy organizacji rozłamowej ograniczyły się do nielicznej stosunkowo grupy drukarzy kadrowych, pracowników administracji, jednostek o odmiennej od klasowej orientacji politycznej lub bez wyraźnego oblicza politycznego. Po roku 1930 szeregi organizacji rozłamowej topniały, podczas gdy związek klasowy stopniowo wzrastał liczebnie i umacniał swoje wpływy. "W ówczesnych warunkach ekonomicznych i społecznych na czoło zagadnień wysuwały się sprawy ekonomiczne, sprawy walki o nowe zdobycze płacowe i socjalne, walki przeciw zakusom pracodawców i kapitalistów na już osiągnięte przywileje zagwarantowane umowami. Niezależnie od tego, obok ostrej walki ekonomicznej, która radykalizowała poglądy, wpływała na wzrost świadomOSC1 politycznej i więzi klasowych, Związek prowadził z różnym powodzeniem, przy wzlotach i zahamowaniach w najtrudniejszych okresach, działalność szkoleniową, oświatową, rozrywkowo- kul turalną" .

W latach okupacji (1939 - 1945) ustała zorganizowana działalność Związku. Okres ten został zapisany działalnością konspiracyjną i sabotażową, prowadzoną w różnych formach przez rozproszoną po całym kraju brać drukarską: od biernego oporu, poprzez sabotowanie zarządzeń okupanta, ukrywanie bądź niszczenie - sprzętu, maszyn i urządzeń, fałszowanie dokumentów, podrabianie kart żywnościowych, do drukowania i kolportażu nielegalnych pism oraz walki z bronią w ręku. Wypada wymienić nazwiska tych, co odeszli: Władysław Białkowski, Witold Heumann, Stanisław Kamiński, Adam Kasprzak, Józef Laskowski, Antoni Nowakowski, Edmund Ruciński.

Jeszcze grzmiały działa pod Cytadelą, trwała strzelanina na ulicach miasta, a już drukarze poznańscy, w najtrudniej - szych warunkach frontowych - odbijali pierwsze druki polskie dla potrzeb frontu i dla tworzącej się administracji pol wą kromkę chleba czy miskę zupy. Naczelnym zadaniem - nie wynikającym z nakazów, lecz z poczucia patriotyzmu - było najszybsze uruchomienie zniszczonych drukarni, drukowanie w języku ojczystym. W lutym 1945 r. wybrane zostały władze Związku poznańskiego. Wysiłki skierowano na rozwój organizacji, określenie głównych kierunków działania. Podjęto niezwłocznie sprawy szkolenia nowych kadr, współdziałania w tworzeniu najlepszego w tamtych warunkach modelu poligrafii. W październiku 1945 r. odbył się w Gnieźnie XIII - a pierwszy po wyzwoleniu Ogólnopolski Zjazd Drukarzy.

W całym bogatym, burzliwym rozwoju kraju i regionu, w okresie powojennym nie zabrakło drukarzy jako czynnych współtwórców sukcesów w socjalistycznych przeobrażeniach na wszystkich odcinkach życia Poznania i Wielkopolski. Spełniali zasadnicze zadanie - dostarczanie społeczeństwu słowa drukowanego. Włączyli się w nurt działalności społecznej i politycznej, kulturalnej i oświatowej, są reprezentowani w ogniwach władzy ludowej, organizacjach społecznych i politycznych, komitetach Frontu Jedności Narodu.

Widomym znakiem integracji środowiska drukarskiego jest wybudowany solidarnym wysiłkiem Dom Drukarza przy ul. Inżynierskiej, zbudowany z inicjatywy i ofiarności ludzi czarnej sztuki, którzy w niełatwych przecież latach odbudowy 1945 - 1949 dobrowolnie opodatkowali się na ten cel. Dom służy nie tylko środowisku poligraficznemu, lecz w pewnym sensie miastu, jako jedna z wysoko cenionych placówek kulturalno-oświatowych. ..Świat drukarski - powiedział na zakończenie Kazimierz Kulenty pod sztandarem swego Związku wnosi na równi z całą klasą robotniczą swój codzienny wkład w rozwój swych regionów. Obok przysparzania gospodarce narodowej dóbr materialnych, liczonych w zło

Jubileuszetówkach, daje nieprZemIjające wartości kulturalne utrwalone w miliardach egzemplarzy gazet, podręczników szkolnych i akademickich, dzieł naukowych, książek z dziedziny literatury pięknej i dziecięcej, plakatów, druków ulotnych i informacyjnych, nie licząc stale rosnącej masy akcydensu manipulacyjnego, gospodarczego i drukowanej opakowizny? "N asze święto -. setną rocznicę powstania zawodowej organizacji drukarskiej w Poznaniu obchodzimy w przeddzień VI Zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jesteśmy też w przededniu kampanii sprawozdawczo-wyborczej w ogniwach związkowych.

W początku roku przyszłego odbędzie się VII Kongres Związków Zawodowych.

Te nadchodzące wydarzenia będą miały olbrzymie znaczenie dla całej klasy robotniczej. Uważam się za upoważnionego, by przedstawicielom władz państwowych, partyjnych i związkowych, biorących udział w uroczystościach złożyć następujące zapewnienie: My, pracownicy poligrafii: Poznania i Wielkopolski, Ziemi Szczecińskiej i Zielonogórskiej, jak zawsze w naszej wiekowej historii, przepojeni duchem patriotyzmu i więzi z całą klasą robotniczą i społeczeństwem naszego kraju, skupieni pod sztandarem swojego Związku, wniesiemy swój odpowiedni, zgodny z naszymi tradycjami wkład w dalszy socjalistyczny rozwój Ojczyzny Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, którego program nakreśli VI Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. "Łącząc rzetelny wysiłek produkcyjny ze stałą troską i działaniem nad poprawą warunków pracy i socjalnych oraz działalności wychowawczej spełnimy sumiennie, jak zawsze w naszej historii, przypadające na nas zadania. "Niech mi będzie wolno z okazji naszego święta złożyć naj szczersze związkowe podziękowanie: wszystkim działaczom związkowym okresu międzywojennego; wszystkim tym, którzy rozsławili sławę drukarzy poznańskich w okresie

Gratulacje i pozdrowienia władz partyjnych l (państwowych przekazuje sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Tadeusz Grabskiokupacji» czynnie i przez bierny opór działali na szkodę okupanta i dla podtrzymywania nadziei zwycięstwa; tym, którzy pierwsi stanęli po wyzwoleniu do odbudowy i uruchomienia zakładów, drukowali pierwsze polskie gazety, książki i ulotki; tym, co pierwsi reaktywowali związek po okresie okupacji; wszystkim działaczom związku, sekcji zawodowych, Stowarzyszeniu Inżynierów Mechaników Polskich, rad zakładowych, robotniczych i ich komisji problemowych. Inicjatorom, budowniczym i ofiarodawcom budowy Domu Drukarza; działaczom Społecznej Inspekcji Pracy i Racjonalizacji; wszystkim pracownikom poligrafii naszego okręgu, którzy codziennym trudem, dzień po dniu kładą cegiełki w gmach naszej socjalistycznej Ojczyzny.

Jubileusze

"Serdeczne podziękowanie składam instancjom i organizacjom partyjnym za pomoc polityczną i organizacyjną udzielaną nam zawsze serdecznie w naszej działalności. Instancjom Związkowym za inspiracj ę i codzienną pomoc w rozwiązywaniu naszych regionalnych problemów" . N astępnie przemówienie wygłosił sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Tadeusz Grabski. "Wasza doniosła uroczystość - powiedział mówca na wstępie -. zbiega się z rozpoczęciem nowego roku kulturalno-oświatowego. Ten dość umowny i już tradycyjny akt mobilizacji sił i środków do dalszego wzbogacenia życia umysłowego i duchowego społeczeństwa, pozwala na określenie dorobku w sferze kultury, oświaty oraz na potwierdzenie generalnych kierunków działania partii i rządu w bliższej i dalszej perspektywie. Ale jednocześnie jest on podstawą dla pełniejszego uświadomienia sobie przecież nie nowej prawdy, że jedynie socjalizm i władza ludowa spełniły pionierską rolę w całkowitym i gruntownym upowszechnieniu oświaty i kultury, dorobku wiedzy pokoleń i największych postępowych osiągnięć artystycznych wśród całego narodu polskiego, a przede wszystkim wśród klasy robotniczej. "Bezsprzecznie w dzisiejszym obrazie powszechnej kultury i oświaty mieści się znaczny udział drukarstwa polskiego, a w tym także pracowników poligrafii Poznania i Ziemi Wielkopolskiej. Mając w swym rodowodzie wspaniałe tradycje oficyn drukarskich okresu polskiego Odrodzenia i Oświecenia poligraficy przyczynili się i przyczyniają do integracji narodowej przez pielęgnację i upowszechnianie w druku mowy ojczystej. "Satysfakcję przynosi świadomość, że przez was wydawana książka, pismo codzienne i czasopismo, albumy czy plakaty, trafiają bezpośrednio do rąk każdego człowieka · - począwszy od dziecka w ławie szkolnej do czytelnika aż do późnej jego starości; że w znacznym

Grupa udekorowanych KrzyżaiIni Kawalerskimi Orderu Odrodzenia Polski. Stoją od lewej: Albin Babst - emeryt z Poznańskich Zakładów Remontowych Maszyn Poligraficznych, Kazimierz Kostowsiki z Kaliskie] Drukarni Akcydensowej , Walenty Wiła emeryt z Drukarni Uniwersyteckiej w poznaniu i Jan Zieliński emeryt z Drukarni Zakładów Przemysłu Metalowego "H. Cegielski"stopniu za waszą sprawą dokonuje się rewolucja naukowa, powszechna dostępność oświaty i uczestnictwo w twórczych przeobrażeniach kulturowych i artystycznych, że uczestnicząc aktywnie w tych procesach - poprzez słowo drukowane - przyczyniacie się do ciągłego odradzania sił psychicznych człowieka, do dalszej aktywności społecznej, ofiarnej pracy swej ojczyzny i postępu. " Uczestnicząc w uroczystej akademii z okazji setnej' rocznicy założenia Stowarzyszenia Drukarzy Polskich w Poznaniu, chciałbym dać wyraz uznania Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej dla pracowników poligrafii - technicznych i pomocniczych, dla wszystkich związkowców, którzy nie szczędzili i nie szczędzą swych sił w ofiarnej pracy zawodoweji społecznej. Chciałbym złożyć wyraz głębokiego szacunku i uznania tym drukarzom, którzy w czasach zaborów w tajnych drukarniach walczyli wraz z całym patriotycznym społeczeństwem i rewolucyjną klasą robotniczą o wyzwolenie narodowe i społeczne, którzy w okresie dwudziestolecia międzywojennego utożsamiali swoje dążenia z polskim proletariatem, wspomagali go w sprawiedliwej walce, dostarczając ideologicznego oręża myśli marksistowskiej. Z okazji dzisiejszego jubileuszu należą się pełne uznania wspomnienia o tych ludziach "czarnej sztuki", którzy w mrocznych latach okupacji hitlerowskiej, działając w podziemiu, przypominali umęczonemu narodowi i całemu światu, że jeszcze Polska nie zginęła . . .

"Z wami drodzy towarzysze, kojarzą

Jubileusze

. .

. I I

III

III

"III III(/) III

Zastępca przewodniczącego Prezydium Rady Narodowej m. Poznania Jerzy Łangowski dekoruje Odznakami Honorowymi Miasta Poznania. Stoją od lewej: Bernard Adamczak, Leon Nowicki i Józef Stachowiak

SIę pierwsze wspomnienia wolności, gdy w prymitywnych warunkach przygotowywaliście kolumny gazet, niosących wieści o w y z w o l e n i u, gdy składaliście historyczne zdania słynnego Manifestu Lipcowego. "Oceniając dzisiaj stuletnią działalność i osiągnięcia organizacji zawodowej drukarstwa poznańskiego, można chyba mówić o jej ciągłej młodości, wyrażającej się w jej liczebnym wzroście nowych kadr wykształconych w Polsce Ludowej, w aktywnej działalności zawodowej, społecznej i kulturalno-oświatowej . Jest naszym, ale i zapewne waszym życzeniem, dążenie do pielęgnowania patriotycznych tradycji, politycznych i zawodowych oraz wychowania licznych młodych adeptów czarnej sztuki w duchu kontynuowania i rozwijania ideałów, wysokich kwalifikacji, rzetelnej pracy w służbie narodu i państwa socjalistycznego.

"Komitet Wojewódzki zdawał sobie od dawna sprawę z dużych możliwości kadrowych i organizacyjno-technicznych Poznania w dziedzinach: prac naukowo-badaczych, oświaty i kultury. Dlatego też poczynił starania m. in. o zlokalizowanie w Poznaniu godnej waszych tradycji bazy poligraficznej, będącej na usługach prężnego środowiska naukowego i artystycznego, jak również przemysłu. Uznaliśmy za konieczne traktowanie rozbudowy technicznej bazy poligrafii jako wiodącej gałęzi przemysłu obok już innych rozwiniętych działów gospodarki narodowej w Wielkopolsce. "Dzisiaj możemy wam powiedzieć, że taki przemysł będzie się w Poznaniu · rozwijał na skalę tu taj nie spotykaną.

Pod koniec Planu Pięcioletniego 1971- 1975 rozpocznie się w Poznaniu budowę kombinatu poligraficznego, o którego wielkości świadczy fakt, że nakłady inwestycyjne przeznaczone na ten cel prze- .

Grupa wyróżnionych Złotymi Odznakami ,Z,,:iązku Z.awodowego Pracowników Poligrafii, stoją od lewej: Edmuł:d .Erensk1, . FrancIszek arszalek r nciszek N asarzewski Tadeusz Dobrzynsk1, FrancIszek Ławeok1, Jan W1n1ar, ski Czesław Kelma i Leon Nowicki ,kroczą czterysta milionów zł, a sam kombinat zatrudni ok. 2700 pracowników. Powstanie tego kombinatu rozwiąże więc wreszcie dotychczasowe trudności techniczne druku prasy i czasopism wojewódzkich, których nakłady i tytuły powinny się zwiększać odpowiednio do potrzeb. "Korzystając z waszego zaproszenia chciałbym z okazji dzisiejszego pięknego jubileuszu przekazać wszystkim ludziom pracy poligrafii, pracownikom technicznym, pomocniczym, służbom remontowym oraz uczącej się młodzieży drukarskiej - najlepsze pozdrowienia i gratulacje od Egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Prezydiów Wojewódzkiej Rady Narodowej i Rady Narodowej m.

Poznania. Przyjmijcie najserdeczniejsze życzenia dalszych osiągnięć w pracy za

wodowej i społecznej dla rozkwitu socjalistycznej ojczyzny i dla lepszej przyszłości waszej i waszych rodzin. Niech w latach rozpoczynającego się drugiego stulecia istnienia waszego Związku spełnią się wasze życzenia zawodowe i osobiste". Dowodem uznania za rzetelną pracę były nadane przez Radę Państwa wysokie odznaczenia państwowe. Aktu dekoracji dokonał zastępca przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, Andrzej Śliwiński. Krzyżami Kawalerskimi Orderu Odrodzenia Polski odznaczeni zostali: Albin Babst - emeryt z Poznańskich Zakładów Remontowych Maszyn Poligraficz, nych, Kazimierz Kostowski - z Kaliskiej Drukarni Akcydensowej, Walenty Wiła - emeryt z Drukarni Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Jan Zieliński - emeryt z Drukarni

Jubileusze

Zakładów Przemysłu Metalowego "H. Cegielski" . Złotymi Krzyżami Zasługi: Czesław Baranowski, Henryk Czysz, Edmund Ereński, Władysław Marszałkiewicz, Edmund Pawlak, Zygmunt Perz, Brunon Rau, Walerian Strugała, Jan Taranowski, Michał Trębacz, Marian Trybuś, Marian Wtorkowski.

Srebnymi Krzyżami Zasługi: Mirosław Adamiak, Pelagia Kierońska, Wojciech Szrejbrowski, Henryk Śliwa, Arkadiusz Świekatowski.

Brązowym Krzyżem Zasługi: Seweryn Chudy.

N astępnie Andrzej Śliwiński udekorował sztandar Zarządu Okręgu Odznaką Honorową "Za zasługi w rozwoju województwa poznańskiego" nadaną Związkowi z okazji stulecia działalności przez Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Takimi samymi Odznakami udekorowani zostali: Mirosław Adamiak, Tadeusz Haremza, Wincenty Kendziora, Mieczysław Konieczny, Ryszard Michalak, Edmund Nadolny, Edmund Lewandowski, Ryszard Osiewicz, Helena Plucińska, Brunon Rau, Franciszek Staniewski, Jan Winiarski, Sylwester Zugehoer.

Wiceprzewodniczący Zarządu Wojewódzkiego Związku Młodzieży Socjalistycznej wręczył Aleksandrowi Pikoszowi i Stanisławowi Witeckiemu Odznaczenia im. Janka Krasickiego. Odznakami Honorowymi Miasta Poznania wiceprzewodniczący Prezydium Rady Narodowej Jerzy Łangowski udekorował Bernarda Adamczaka, Tadeusza Bogdańskiego, Jerzego Kurzawskiego, Leona Nowickiego, Zenona Sobolewskiego, Józefa Stachowiaka, Tadeusza Tomczyka i Henryka Wacławika. Trzydzieści jeden osób odznaczonych zostało złotymi i srebrnymi odznakami Związku Zawodowego Pracowników Poligrafii. Po zakończeniu części oficjalnej odbył się koncert z udziałem artystów estradowych i Filharmonii Poznańskiej. We wczesnych godzinach południo

wych odbyła się przy ul. Rycerskiej uroczystość wm urowania aktu erekcyjnego w fundament budowanych tam nowych Poznańskich Zakładów Remontowych Maszyn Poligraficznych. Wmurowania aktu erekcyjnego dokonał dyrektor Zjednoczenia Przemysłu Poligraficznego Czesław Kulesza w obecności kierownika Wydziału Propagandy i Kultury Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Mariana J akubowicza i przewodniczącego Zarządu Głównego Związku Zawodowego Pracowników Poligrafii Jerzego Cichońskiego.

Wieczorem poznańscy poligraficy i ich goście uczestniczyli w spotkaniu towarzyskim w Domu Drukarza przy ul. Inżynierskiej.

Z okazji jubileuszu Zarząd Okręgu Związku Zawodowego Pracowników Poligrafii wydał drukiem obszerną monografię pt. Związek Zawodowy Drukarzy w okręgu poznańskim w latach 1871- 1970 pod redakcją Jana Sternala i Andrzeja Choniawki. Bibliofilsko wydana i bogato udokumentowana książka szczegółowo i wszechstronnie informuje o działalności związkowej drukarzy, od utworzenia Stowarzyszenia aż po dzisiejszy Związek Ziawodowy. Książkę wykonali w czynie społecznym drukarze z Drukarni Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza a ilustracje - z Poznańskich Zakładów Graficznych im. Marcina Kasprzaka. Wiele interesujących materiałów przyniosła "jednodniówka" Związku Zawodowego Pracowników Poligrafii 1871-1971.

Z okazji stulecia wybito także specjalną odznakę pamiątkową. W salach Domu Drukarza przy ul. Inżynierskiej otwarta została dnia 14 października wystawa prac plastycznych Czesława Kelmy z Poznańskich Zakładów Graficznych im. Marcina Kasprzaka. Po raz pierwszy swoje prace wystawiał w 1949 r. Brał udział we wszystkich wystawach związkowych. Zdobył szereg nagród i wyróżnień. Ireneusz Soliński

PROF. DR LEON MROCZKIEWICZ

W dniu 10 wrzesn1a 1971 r. Senat Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu, grono przyjaciół i współpracowników oraz liczni wychowankowie żegnali na zawsze, w obecności rodziny, zasłużonego pedagoga i niestrudzonego badacza, prof. dr. Leona Mroczkiewicza, wieloletniego kierownika dawnej Katedry Szczegółowej Hodowli Lasu. Leon Mroczkiewicz urodził się dnia 12 kwietnia 1900 r. w Drawsku Pomorskim w rodzinie urzędnika akcyzy i ceł Jana oraz Anny z domu Gaj. Po przejściu ojca na emeryturę, Leon Mroczkiewicz przeprowadził się wraz z rodzicami do Poznania, gdzie uczęszczał do klasycznego gimnazjum. Po ukończeniu szkoły średniej w 1918 r. brał czynny udział w Powstaniu Wielkopolskim 1918/1919 r., w pierwszym okresie - w szeregach harcerskich, pełniąc służbę pomocniczą, później walczył w oddziałach żołnierskich. Po odbytej służbie wojskowej rozpoczął w 1921 r. studia leśne na Wydziale Rolniczo-Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego, uzyskując w 1925 r. dyplom inżyniera. Od tego też roku rozpoczyna się okres owocnej działalności dydaktycznej i naukowej zmarłego profesora. W 1925 r. objął stanowisko młodszego asystenta w Katedrze Hodowli Lasu U niwersytetu Poznańskiego, a w czasopiśmie "Sylwian" ukazała się Jego pierwsza publikacj a pl. Jarzębina szwedzka na Kępie Redlowskiej.

W latach 1926 - 1930 odbył wspólnie z prof. Tadeuszem Perkitnym podróż naukową "dookoła świata". Celem tej podróży było poznanie najważniejszych obiektów leśnych i gospodarki leśnej świata. Trasa podróży przebiegała przez Szwecję, Francję, Brazylię, Argentynę, Wietnam, centralną Afrykę i Hiszpanię. Wrażenia i cenne spostrzeżenia z tej romantycznej, lecz pełnej trudów podróży ukazywały się w prasie codziennej i wydawanym w Poznaniu czasopiśmie "Przegląd Leśniczy", w licznych artykułach

Z żałobnej karty

jak np. Ogólny pogląd na lasy i gospodarkę leśną Szwecji, Pinus maritima i jej uprawa we Francji, Ogólny pogląd na lasy dziewicze Południowej Brazylii oraz Wrażenia Z dżungli indyjskiej. Uczestnicy podróży borykali się z trudnościami finansowymi, zarabiając na życie jako robotnicy, geodeci lub też taksatorzy leśni. Cel podróży został jednak całkowicie osiągnięty, a nabyta wiedza sprawiła, że Leon Mroczkiewicz stał się jednym z bardzo nielicznych w Polsce specjalistów od zagadnień lasów tropikalnych. Po powrocie do kraju Leon Mroczkiewicz podjął przerwaną pracę w Katedrze Hodowli Lasu na stanowisku starszego asystenta, pod kierunkiem prof. dra Ryszarda Biehlera, które zajmował do 1936 r. W 1933 r. na podstawie rozprawy pl.

Zagadnienia hodowlane na terenach posówkowych uzyskał stopień doktora nauk leśnych w zakresie hodowli lasu. Praca ta zawiera wiele szczegółów, dotyczących jednej z największych klęsk owadzich, jakie nawiedziły lasy środkowej Europy. Jej wartość podnosi wnikliwie przeprowadzona analiza stosowanych wówczas metod odnowienia dużych powierzchni zrębowych oraz liczne uwagi i wnioski, posiadające jeszcze dziś swoje praktyczne znaczenie. Do tej samej dziedziny można zaliczyć pracę pl. Zagadnienia biocenotyczne w leśnictwie w związku z klęską sówki choinówki. W latach 1936 - 1939, jako wykładowca Uniwersytetu Poznańskiego, Leon Mroczkiewicz prowadził wykłady z encyklopedii leśnictwa oraz wykłady i ćwiczenia z urządzania lasu. Do 1939 r. w pracy badawczej zajmował się problemami zagospodarowania lasów, ogłaszając drukiem wyniki swych prac w "Rocznikach Nauk Rolniczo- Leśnych" pl. Znaczenie periodycznej kontroli zapasu w gospodarstwie leśnym, Wyniki pięcioletniej gospodarki bezrębowej oraz Gospodarstwa bezrębowo-kontrolne w Wielkopolsce. W tym samym okresie pracował nad zasadami pielęgnacji drzewostanów." a Jego prace na ten

temat, jak np. Teoria i praktyka nowoczesnych trzebieży oraz Technika pielęgnowania lasu daleko wybiegały poza ramy stosowanych wówczas metod trzebieży, świadcząc o postępowym kierunku pielęgnacji, jaki reprezentował autor. W okresie międzywojennym związany był również z Poznańską Izbą Rolniczą, gdzie w latach 1930 - 1939 piastował stanowisko doradcy do specjalnych zagadnień leśnych. Na tym odcinku pracy zawodowej wprowadzał w czyn najnowocześniejsze metody zagospodarowania lasu, gwarantujące uzyskanie najwyższych efektów ekonomicznych. Na podkreślenie zasługuje także propagowanie przez Niego idei zakładania plantacji topolowych. Kampanię wrześniową 1939 r. odbył Leon Mroczkiewicz w stopniu podoficera rezerwy w służbie łączności Armii "Poznań". Po ucieczce z niewoli ukrywał się w Nadleśnictwie Obrzycko, gdzie przez rok pracował jako robotnik leśny. W grudniu 1940 r. wyjechał do Starachowic, aby połączyć się z rodziną, która przez pierwsze miesiące wojny przebywała na Wołyniu. W Starachowicach pracował w Inspekcji Leśnej, później, do okresu wyzwolenia, pełnił obowiązki nadleśniczego w Nadleśnictwie Marcule, gdzie współpracował z Gwardią Ludową, Armią Ludową i Krajową i 'z Batalionami Chłopskimi. Już w pierwszych dniach po wyzwoleniu w 1945 r. Leon Mroczkiewicz otrzymał nominację na dyrektora Lasów Starachowickich, a w kwietniu tegoż roku mianowano Go członkiem delegacji do objęcia i zorganizowania Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku, gdzie pełnił obowiązki inspektora i kierownika Biura Zagospodarowania Lasów. Okres pracy administracyjnej, podjętej na apel nowo tworzącej się władzy ludowej, cechuje również ożywiona działalność dydaktyczna, naukowa i popularyzatorska. W latach 1947 - 1949 prowadził wykłady z encyklopedii leśnictwa i zasad produkcji drewna na Politechnice Gdańskiej, a w 1950 r. wykłady i ćwiczenia z urzą

dzania lasu w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. W czasopiśmie "Echa Borów Nadbałtyckich" ukazywały się liczne artykuły Profesora na temat stanu lasów Pomorza Gdańskiego i ich odbudowy oraz rozwoju buka, gatunku dla tych lasów charakterystycznego. Pracując w Gdańsku Leon Mroczkiewicz pełnił równ1ez obowiązki samodzielnego pracownika naukowego Instytutu Badawczego Leśnictwa w Warszawie. Wynikiem tej współpracy było opracowanie przez prof. Mroczkiewicza podziału Polski na krainy i dzielnice przyrodniczo-leśne. Podział ten znalazł praktyczne zastosowanie w administracji lasów państwowych, a spełniając rolę wielkoobszarowej rejonizacji przyrodniczo-leśnej, razem z jednolitym systemem typologicznym, opracowanym również przez Mroczkiewicza, stał się podstawą do ustalenia zasad gospodarowania naszymi lasami. W 1951 r. Leon Mroczkiewicz powrócił na Wydział Leśny nowo utworzonej Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu i objął stanowisko kierownika Katedry Botaniki Leśnej. W rok później uzyskał tytuł profesora nadzwyczajnego i przeszedł do macierzystej Katedry Szczegółowej Hodowli Lasu jako profesor zespołowy, samodzielny pracownik naukowo-dydaktyczny, współpracujący z prof. -drem Kazimierzem Sucheckim, ówczesnym kierownikiem Katedry, po którym w 1959 r. przejął obowiązki kierowania Katedrą. W działalności tego okresu na podkreślenie zasługują prace w zakresie dwóch zagadnień: doskonalenia metod klasyfikacji typologicznej oraz kontynuacja badań, rozpoczętych jeszcze w okresie międzywojennym, nad szybko rosnącymi gatunkami drzew i krzewów, głównie topoli i wierzb krzewiastych i drzewiastych. N ad zagadnieniami typologicznymi współpracował prof. Mroczkiewicz również w Zarządzie Międzynarodowych Unii Leśnych Instytutów Badawczych International Union oj Forest Research

Organisations, pełniąc funkcję przewodniczącego do spraw typologii leśnej. W kraju natomiast brał udział w konferencjach typologicznych w Rabsztynie, Szczecinku i Międzyzdrojach, gdzie wygłaszał referaty na temat założeń klasyfikacji siedlisk leśnych i możliwości wykorzystania jej w hodowli i urządzaniu lasu. W 1964 r., w wyniku współpracy prof.

Mroczkiewicza z pracownikami Instytutu Badawczego Leśnictwa w Warszawie, ukazało się drukiem obszerne opracowanie pl. Typy siedliskowe lasu w Polsce. Jest to pierwsza praca na ten temat napisana w oparciu o materiały licznych powierzchni typologicznych. W ramach zagadnienia uprawy drzew szybko rosnących działalność prof. Mroczkiewicza przejawiała się w propagowaniu uprawy wierzb, czego wynikiem było zorganizowanie w 1954 r. w Poznaniu wraz z Komitetem Nauk Rolniczych i Leśnych Polskiej Akademii Nauk konferencji w sprawie uprawy i użytkowania wierzb oraz w ścisłych kontaktach z przedsiębiorstwami, zajmującymi się uprawą, handlem i przerobem wikliny. Działalności swej nie ograniczał tylko do terenu naszego kraju. W 1958 r. uczestnicząc w konferencji w Moskwie, wygłosił referat pl. Zwiększanie produkcyjności lasu przez wprowadzenie wierzb drzewiastych i krzewiastych do gospodarstwa leśnego. W referacie tym zawarte zostały główne założenia, poparte materiałami dowodowymi, świadczącymi o celowości uprawy wierzb, szczególnie na terenach o glebach lekkich. Pragnąc wyhodować dla takich warunków przydatne odmiany, prowadził prof. Mroczkiewicz w tym kierunku obszerne badania selekcyjne. Większość publikowanych prac w ostatnich latach życia prof. Mroczkiewicza była ogłaszana wspólnie z najbliższymi współpracownikami, głównie w zakresie zagadnień ga tunków drzew szybko rosnących i typologii leśnej.

Z żałobnej karty

W uznaniu zasług w dziedzinie hodowli lasu, przede wszystkim w zakresie hodowli i uprawy wierzb, Wydział Leśny Technicznego Uniwersytetu Drezdeńskiego w Tharandcie nadał prof. Mroczkiewiczowi w 1961 r. tytuł doktora honoris causa. W zakresie działalności dydaktycznej Profesora na podkreślenie zasługuje troska o pełne praktyczne przygotowanie studentów do wykonania zawodu leśnika. Szczególną opieką pod tym względem byli otaczani magistranci, którzy w liczbie około dziesięciu corocznie wykonywali pod Jego kierunkiem prace dyplomowe. W 1966 r. prof. Mroczkiewicz uzyskał nominację na profesora zwyczajnego. Prof. Mroczkiewicz wyróżniał się również w zakresie kształcenia młodej kadry naukowej. Pod Jego kierunkiem dwanaście osób ukończyło przewody doktorskie, siedem osób miało przewody otwarte, a ośmiu kandydatów odbywało staż naukowy. Większość z tych osób rekrutowała się z administracji leśnej, w której zajmowała kierownicze stanowiska. · Ścisły kontakt z praktyką objawiał się również w działalności popularyzatorskiej prof. Mroczkiewicza. Często był zapraszany do wygłaszania referatów na konferencjach urządzanych przez poszczególne Zarządy Lasów Państwowych, brał też udział w różnych komisjach rzeczoznawców, szczególnie w zakresie uprawy gatunków drzew szybko rosnących. Dzięki częstym kontaktom z leśnikami zagranicznymi prof. Mroczkiewicz znany był również poza granicami kraju. I Po 1953 r . odbył dwadzieścia podróży do krajów europejskich. W większości przypadków były to wyjazdy na konferencje naukowe, na których wygłaszał referaty. Profesor Mroczkiewicz piastował również liczne funkcje zawodowe i społeczne. W WSR w latach 1952 - 1956 byłdziekanem Wydziału Leśnego, od 1954 do 1956 r. kuratorem Leśnych Zakładów Doświadczalnych Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu, a w latach 1960-1963 prorektorem do spraw nauczania. Od 1956 do 1962 r. pełnił obowiązki członka Rady Głównej przy Ministerstwie Szkolnictwa Wyższego, a w latach 1960 -1963 był delegatem tegoż Ministerstwa do oceny planów naukowych. Od 1955 r. był członkiem Prezydium Komitetu Nauk Leśnych Polskiej Akademii Nauk, gdzie w latach 1959-1960 pełnił obowiązki przewodniczącego. W 1967 r. Polska Akademia Nauk, doceniając twórczy wkład prof. Mroczkiewicza w rozwój nauk leśnych, mianowała Go członkiem korespondentem. W latach 1954 -1963 był członkiem Rady Naukowej Instytutu Badawczego Leśnictwa w Warszawie. Od 1957 r.

wchodził w skład Rady Naukowej Wielkopolskiego Parku Narodowego, pełniąc przez kilka lat funkcje przewodniczącego. W 1958 r. powołany został na członka Rady N aukowo- Ekonomicznej przy Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu. Profesor Mroczkiewicz był członkiem następujących towarzystw naukowych: Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Polskiego Towarzystwa Leśnego, Polskiego Towarzystwa Gleboznawczego i Polskiego Towarzystwa Botanicznego. Za wszechstronną działalność zawodową i społeczną prof. Mroczkiewicz był często odznaczany i nagradzany - w okresie międzywojennym Srebrnym Krzyżem Zasługi i Medalem Niepodległości za pracę w dziele odzyskania niepodległości. W Polsce Ludowej dwukrotnie Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem X-lecia Polski Ludowej, Odznaką Honorową Miasta Poznania i Odznaką Honorową "Za zasługi w rozwoju województwa poznańskiego" oraz Złotymi Odznakami: Polskiego Towarzystwa Leśnego i Koła Leśników. Ukoronowaniem tych odznaczeń było

nadanie prof. Mroczkiewicaowi przez Kadę Planstwa uchwałą z dnia 9 września 1967' r., z okazji czterdziestolecia pracy naukowo-dydaktycznej, w Dniu Nauczyciela w 1967 r. Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski.

W 1963 r., za szczególne osiągnięcia w dziedzinie organizacji dydaktyki i kształ

cenia młodej kadry, otrzymał indywidualną nagrodę II stopnia Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego.

Profesor dr Leon Mroczkiewicz przeszedł na emeryturę z dniem 1 października 1970 r., zmarł 7 września 1971 r.

Kazimierz

Urbańskipoznaniaków

ALBIN BABST

Dnia 15 marca 1905 r. w Bydgoszczy, w rodzinie Franciszka Babsta i Marty z Adamskich, przyszło na świat szóste dziecko, któremu dano na imię Albin. Franciszek Babst był redaktorem "Gazety Bydgoskiej", później "Gazety Ostrowskiej" i "Lecha" w Gnieźnie. Jego żona, Marta, zajmowała się domem i dziesięciorgiem dzieci. Z Bydgoszczy rodzice przenieśli się do Ostrowa Wlkp., a w 1912 r. do Gniezna. N auka w szkole nie sprawiała Albinowi trudności. Chłopcu nie wystarczał ówczesny program nauczania, lubił szperać i samodzielnie pogłębiać wiedzę. Zachęcał do tego ojciec, gorący patriota i lewicujący działacz robotniczy, który kilkakrotnie za różne publikacje i pomoc w organizowaniu strajków robotników rolnych i leśnych odsiadywał kary więzienia. Po ukończeniu przez Albina szkoły podstawowej rodzice posłali go do "handlówki", ale chłopiec nie myślał o zawodzie księgowego, - chciał bowiem - podobnie jak najstarszy brat Kazimierz - zostać drukarzem. » W marcu 1921 r. Albin rozpoczął naukę zawodu w Drukarni Poznańskiej przy ul. 27 Grudnia, najpierw jako składacz ręczny, później linotypista. Równocześnie przez dwa lata uczęszczał na kurs języka francuskiego. Po pomyślnym zdaniu egzaminu w 1925 r. w drukarni "Kuriera Poznańskiego", rozpoczął pracę w drukarni "Dziennika Poznańskiego", gdzie pracował do wybuchu wojny w 1939 r. Albin Babst wspomina te lata naj milej . Zespół drukarni był zgrany, organizowano wspólne wycieczki i zabawy, wspólnie też podejmowano walkę o podwyżkę zarobków wobec nasilającej się zwyżki cen na artykuły pierwszej potrzeby. Największy strajk miał miejsce; w 1924 r.; objął on ok. czterdziestu zakładów drukarskich zatrudniających ponad siedemset osób. Solidarność drukarzy złamało "żółte" Stowarzyszenie Drukarzy Polskich i Pokrewnych Zawodów Polski Zachodniej. Członkowie postępowego Związku Drukarzy Polskich i Pokrewnych Zawodów do dziś wspominają w towarzyskich rozmowach nie sławną "żółtaczkę". Sukcesem Związku Drukarzy, aczkolwiek okupionym 1 O-procentową obniżką płac, było podpisanie 27 marca 1932 r. umowy zbiorowej ze Związkiem Zakładów Graficznych. Umowa ta chroniła przed samowolnymi obniżkami płac, ograniczała przyjmowanie uczniów i personelu niewykwalifikowanego, gwarantowała pierwszeństwo w przyjmowaniu do pracy drukarzy kierowanych przez Biuro Pośrednictwa Pracy i obowiązywała na terenie całego województwa poznańskiego. Niestety, już w grudniu 1933 r. Związek Zakładów Graficznych wypowiedział umowę. Rozpoczęły się nowe pertraktacje, a kiedy nie odniosły skutku, drukarze ogłosili strajk ostrzegawczy. 23 marca 1934 r. stanęły drukarnie w Poznaniu, a 24 marca również w Bydgoszczy i w Toruniu. W rezultacie umowę podpisano ponownie, aczkolwiek zdawano sobie sprawę z jej tymczasowego charakteru. Rzeczywiście, została ona zerwana już w grudniu 1934 r. Minęły trzy lata na rozmowach, utarczkach i żądaniach. W 1937 r. podpisano umowę, w której większość postanowień zaczerpnięto z umowy z 1932 r. W 1931 r. Albin Babst pojął za żonę Łucję Sikorską. Po dwóch latach (1933) przyszedł na świat syn Włodzimierz, obecnie inżynier w zakładach "Inco" . Córka Maria urodziła się w roku 1934, a zmarła w 1958. Najmłodszy Mirosław żył zaledwie dwa lata (1936-1938). Dnia 1 września 1939 r. spieszący na drugą zmianę do pracy Albin usłyszał detonacje pierwszych spadających na Poznań bomb. W drukarni koledzy opowiadali o zabitych na J eżycach. A więc to nie były ćwiczenia ... Napaść hitlerowców na Polskę wywołała chaos w

10«poznaniakówmieście. Zespoły redakcyjne rozsypały się, gazety przestały się ukazywać. Grupa poznańskich drukarzy postanowiła jednak wydawać gazety, na własną rękę. Trwało to do 8 września. Dochód dzielono między pracowników oraz rodziny tych drukarzy, którzy zostali zmobili - zowani do obrony ojczyzny. Tą kolektywną samopomocą kierował Ignacy J akubowski przy pomocy Romana Ciszaka, Czesława Gryniewicza, Wincentego Stefanowicza i Mariana Winkiera. Albin, podobnie jak wielu poznaniaków, 5 września 1939 r. wyruszył na poszukiwanie jednostki wojskowej, do której mógłby zaciągnąć się ochotniczo. Zatłoczoną przez uciekinierów szosą, wśród częstych nalotów bombowych, Babst dotarł 10 września do Kutna i trafił w sam środek jednej z największych bitew. W czasie nalotu, na bocznej uliczce miasta, spotkał' się z bratem Leonem, pracownikiem Państwowego Zakładu Ubezpieczeń w Ostrowie Wlkp. Leon wiózł na rowerze wypchaną teczkę zawierającą kasę zakładu - kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nie wiedział czego bronić: życia czy państwowych pieniędzy. W rozgardiaszu bracia się zgubili.

Albin doszedł do Władysławowa pod Żychlinem, gdzie zobaczył pierwszych żołnierzy hitlerowskiej armii. Nie zdążył do Warszawy, dokąd wszyscy spieszyli. Smutna rzeczywistość kazała zmienić kierunek marszu i przemierzyć pieszo po raz drugi prawie dwieście kilometrową trasę do Poznania. Powrót do miasta, gdzie czekała żona z dwójką dzieci, nastąpił 22 września. Koledzy radzili zgłosić się w okupacyjnym urzędzie zatrudnienia, aby uniknąć wysiedlenia. W tym urzędzie zwrócono uwagę na biegłą znajomość języka niemieckiego Albina, a po dodatkowym egzaminie nakazano mu zgłosić się do pracy w więzieniu karnym przy ul. Młyńskiej. To "skierowanie" przeraziło go, zwłaszcza kiedy przy pierwszej wizycie u naczelnika, u którego należało się zameldować, przyzwyczajony do czytania tekstów "do góry nogami" dru

Sylwetkikarz szybko poznał treść pisma leżącego na biurku. Był to protokół z rozstrzelania piętnastu Polaków. Babst został tłumaczem, a do jego obowiązków należało także porządkowanie akt i zakładanie kartotek. Codziennie przyprowadzano nowych aresztowanych Polaków. W celach przetrzymywano osoby z nakazami zwolnienia, nie wiadomo było, za co kto został aresztowany. Rozgardiasz ten dawał Babstowi pewne możliwości działania. Z racji swej funkcji miał okazje kontaktowania się z więźniami. Przenosił więc listy i żywność, niszczył donosy i notatki, często sporządzał inne raporty wpisując błahe przewinienia, np. przekroczenie zarządzenia o godzinie policyjnej. Dzięki temu niejeden z zatrzymanych uniknął zesłania do obozu karnego. Odpowiednio do spreparowanych protokołów Babst polecał więźniom zmieniać zeznania. Niebezpieczną grą było także umożliwianie widzeń z więźniami. W tym celu Babst zaprowadził "prywatną" kartotekę odwiedzin, którą co jakiś czas wymieniał na oficjalną. Informował również rodziny o dalszych losach aresztowanych. Do jego mieszkania przy ul. Krętej przychodzili członkowie rodzin aresztowanych z prośbą o podanie paczki lub listu. Utrzymywał kontakty ze znanym dziennikarzem sportowym Bolesławem Kierczyńskim i kilku innymi, którzy utworzyli małą grupę oporu. Kierczyński przekazywał różne informacje i dokumenty. Naczelnik więzienia nakłaniał'Babsta do podpisania volkslisty. Kierczyński doradzał to samo, aby umocnić pozycję Albina w tak ważnej placówce, jaką było więzienie. Podjęcie decyzji o zdradzie kraju, nawet pozornej, było dla Babsta niemożliwością. Volkslisty nie podpisał. Zebrane do zniszczenia akta oskarżenia wysunęły się raz Babstowi z kieszeni. Wartownik przy bramie zwrócił uwagę: "Bo pan zgubi papiery"! Gdyby zechciał sprawdzić, co to są za papiery. .. Aresztowanie Babsta nastąpiło na popoznaniakówczątku 1942 r. Do mieszkania przy ul. Krętej przyszła kobieta z prośbą o podanie w1ęzn10wi listu, gazet i paczki z żywnością. Nie wiedział, iż jest śledzona. Po przyjściu do pracy Babst nie zdążył się nawet rozebrać. Rewizja osobista ujawniła kontakt ze śledzoną kobietą. N astępstwem było oddanie sprawy do sądu i natychmiastowe wydalenie z pracy. Całe szczęście, że dzień wcześniej Babst, wiedziony dziwnym przeczuciem, usunął z biurka wszystkie obciążające go dowody. Przez dwa miesiące pracował w nowo uruchamianej fabryce akumulatorów "Afa" . Tam zastało go wezwanie do sądu. Wrócił za trzy lata, aczkolwiek skazany został na rok i trzy miesiące więzienia. Z sali sądowej przeprowadzono go w kajdankach podziemnym przejściem do osobnej celi w więzieniu przy ul. Młyńskiej. Po czterech tygodniach przewieziono do Rawicza, a stamtąd do obozu karnego w Blachowni pod Kędzierzynem, gdzie więźniowie budowali w lasach kombinat chemiczny. Babst znalazł się w grupie układającej torowisko. Tam nabawił się flegmony lewej nogi.

Chorego więźnia odtransportowano do więzienia we Wronkach a stamtąd do obozu koncentracyjnego w Gross Rosen. W obozie śmierć zbierała obfite żniwo. N a domiar wszystkiego bezmyślna praca, np. przerzucanie bez potrzeby ziemi z jednego miejsca na drugie. Z Gross Rosen pozostała mu trwała pamiątka: ogłuchł na jedno ucho. Chory Albin nie mógł wstać na widok przechodzącego dozorcy. Słowom "Wstań, drani u!" towarzyszyły ciosy pięścią w ucho; wypróbowany sposób uszkadzania słuchu. Na przełomie roku 1943/1944 Albin Babst został przewieziony do Buchen - waldu, po paru miesiącach do podobozu "Dora", a następnie do Harzungen.

Zbliżał się front. Więźniów towarowym pociągiem powieziono w nieznane. Po trzech dniach podróży transport minął Hamburg i zatrzymał się w obozie Bergen Belsen. Panowały tam tragiczne warunkipoznaniaków

Małżonkowie Łucja i Albin Babstowie z wnukiem Piotrusiem mierzem oraz jego małżonką Krystyną

synem Włodzi

Wreszcie przyszedł dzień, w którym SS-mani uciekli z obozu. Wycieńczeni więźniowie posłyszeli szczęk żelastwa. W czworoboku baraków stał czołg. Młody żołnierz wychylił się z otwartego włazu i przez megafon zapowiedział w kilku językach: "Jesteście wolni i znajdujecie się pod opieką króla angielskiego". Było to 24 kwietnia 1945 r. Utworzono samorząd obozowy, oswobodzeni więźniowie łączyli się w grupy narodowe, z wolna organizowano życie kulturalne. Babstowi śpieszyło się do domu. Nie czekając na przepustkę, z niewielką paczką żywności pod pachą ruszył na wschód w kierunku Poznania. W Berlinie, jadąc na stopniach zatłoczonego pociągu, doznał poważnego zranienia nogi. Gdyby nie pomoc kolegów, mógłby stracić życie. 12 czerwca był już w Poznaniu. - Gdy zobaczyłem Poznań, rozpłakałem się wspomina po latach Albin Babst. Wzruszające było spotkanie z synem. Zobaczył go na ulicy z grupą chłopców. - "Krzyknąłem: Włodek! Byłem brudny i obszarpany, dzieciak w pierwszej chwili mnie nie poznał.. . Matka na mój widok zemdlała, rozeszła się bowiem pogłoska, że nie żyję". Tylko żona nie dawała temu wiary i czekała na powrót męża. Była dzielna. Po uwięzieniu męża pracowała jako konduktorka tramwajowa i utrzymywała dzieci. Nie dała się zastraszyć i nie podpisała volkslisty, do czego próbowali ją zmusić "specjaliści" z delegatury urzędu do spraw rasy. Po przeprowadzeniu "badań" uznano bowiem dzieci Babstów jako odpowiadające wszystkim cechom germańskim. Po powrocie do Poznania najpierw trzeba było wyleczyć chorą nogę. Z uwagi na stan zdrowia koledzy zapro

Sylwetkiponowali Albinowi pracę w Zarządzie Okręgu Związku Zawodowego Pracowników Poligrafii. Przez trzy lata, od 15 marca 1946 do 15 maja 1948 r., pełnił funkcje sekretarza. Spraw w tym okresie było wiele: kierowanie ludzi do pracy na Ziemiach Odzyskanych, patronat nad szpitalami wojskowymi oraz przy ul. Marii Magdaleny i Mostowej, organizowanie pierwszego po wyzwoleniu zjazdu Związku Drukarzy, który odbył się w dniach 5 - 7 października 1945 r. w Gnieźnie.

Okręg poznański należał do największych w kraju, skupiał 3120 członków zatrudnionych w 85 zakładach pracy, tj. w 66 drukarniach oraz fabrykach papieru i stempli (dane z 31 marca 1947 r.). Okręg posiadał własny organ prasowy "Informator". Pierwsze egzemplarze ukazały się w styczniu i marcu 1946 r. jako jednodniówki, a od czerwca "Informator" został przekształcony w miesięcznik o objętości ośmiu kolumn i nakładzie 2000 egzemplarzy. W piśmie tym omawiano głównie sprawy organizacyjne związku oraz problemy fachowe. N ajważniejszym osiągnięciem organizacyjnym Związku było rozpoczęcie budowy Domu Drukarza w Poznaniu. Podpisanie aktu kupna wypalonej nieruchomości przy ul. Inżynierskiej nastąpiło 27 stycznia 1947 r. N a rocznym walnym zebraniu w marcu 1947 r. postanowiono rozpocząć budowę. W celu zdobycia funduszy zebrani uchwalili dobrowolną składkę na okres roku ( 1 % o d poborów). Zakończenie budowy Domu Drukarza nastąpiło w 1949 r. Albin Babst pracował już wtedy jako składacz maszynowy (od 1948) w Poznańskich Zakładach Graficznych i pełnił równocześnie funkcje przewodniczącego Rady Zakładowej. Trudne do przewidzenia są koleje ludzkiego losu. Babst - związany od wielu lat z Poznaniem, do którego tak tęsknił w czasie wojennej tułaczki, kuszony był ciągle pracą w stolicy. W maju 1951 r. uległ nomowom kolegi i podjął pracę w Drukarni im. Rewolucji Paźpoznaniakówdziernikowej w Warszawie. Dwanaście miesięcy pracował tam jako ceniony konserwator maszyn, jednakże brak mieszkania zadecydował o powrocie. Po powrocie do Poznania Albin Babst rozpoczął pracę 13 lutego 1952 r. w Poznańskich Zakładach Remontowych Maszyn Poligraficznych, gdzie zasłużył sobie na miano wybitnego fachowca w remontach linotypów. W początkowej fazie działalności Zakład remontował maszyny poligraficzne w zniszczonych drukarniach Gorzowa, Wrocławia i Głogowa. Następnie remontowano i montowano maszyny dla nowo powstałych drukarni w Poznaniu, Szczecinie, Koszalinie, Olsztynie, Rzeszowie i w wielu innych miejscowościach. Od 1953 r. Zakłady, oprócz remontów, podjęły produkcję niektórych części zamiennych do linotypów oraz drobnego sprzętu dla przemysłu poligraficznego. Praca łączyła się z częstymi wyjazdami. Mimo tego utrudnienia Albin Babst znajdował także czas na działalność społeczną. W latach 1953 - 1955 pełnił funkcję I sekretarza podstawowej organizacji Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, w latach 1954 - 1958 był radnym Dzielnicowej Rady Narodowej Grunwald, w okresie 1960 -1965 czynnie udzielał się w Radzie Robotniczej, wreszcie od 1967 do 1969 r. był zastępcą członka Komitetu Dzielnicowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Grunwald. Na koncie zasług Albina Babsta znajduje się założenie w 1958 r. Kasy Emerytalnej przy Zarządzie Okręgu Związku Zawodowego Pracowników Poligrafii. Do kasy tej zapisali się prawie wszyscy drukarze. Starczyło mu energii, aby zajmować się szkoleniem młodych kadr i być uczynnym wobec wszystkich kolegów. Zasłużył sobie na Srebrną i Złotą Odznakę Związkową oraz Odznakę Honorową "Za zasługi w rozwoju województwa poznańskiego". Dnia 13 kwietnia 1971 r. minęło pół wieku pracy zawodowej Albina Babsta. Z okazji jubileuszu otrzymał spe

cjalną nagrodę ministra Kultury i Sztuki. . W czerwcu 1961 r. odszedł na zasłużoną emeryturę, ale drukarska brać o nim nie zapomniała. W czasie uroczystości stulecia Związku Zawodowego w 1971 r. Albin Babst udekorowany został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Emerytura. Jest czas na lekturę, na szachy, ulubione rozrywki umysłowe, na pracę w ogródku w Promnie i dla wnuczka Piotrusia, który przesłania dziadkowi -świat. Emerytura nie oznacza jednak zerwania z Zakładem. Albin Babst pamięta dokładnie przeprowadzkę w 1963 r. do nowego budynku przy ul. Marcelińskiej 18, gdzie zorganizowano oddział linotypów, pamięta jak stopniowo zakłady specjalizowały się w remontach monotypów, offsetów, maszyn rotacyjnych, rotograwiurowych, typograficznych i stereotypii. Od 1949 r., tj. od momentu powstania Zakładów, wartość produkcji towarowej wzrosła dziesięciokrotnie i osiągnęła 26,5 min zł w 1971 r. Obecnie Poznańskie Zakłady Remontowe Maszyn Poligraficznych rozpoczynają etap dalszego rozwoju. 15 sierpnia 1971 r. rozpoczęto budowę nowego obiektu na terenie przy ul. Rycerskiej i Świerczewskiego. Ablin Babst, mimo że już nie pracuje, żywo interesuje się nową inwestycją, często bywa w zakładzie, ot tak, aby porozmawiać, dowiedzieć się, co słychać, popatrzeć, jak idzie robota. Wieczorami ogląda program telewizji i kontynuuje naukę języka francuskiego, przerwaną czterdzieści lat temu.

Irena

Tomiakowa

JOZEF STRUGAREK

Nazwisko kojarzy się z postacią popularnego gawędziarza radiowego, przez całe życie związanego z Poznaniem, red. Stanisława Strugarka. Obok Stanisława także jego brat Józef - lecz w zupełnie innej dziedzinie - dobrze zasłużył się miastu, jest z nim związany ponad czterdziestoletnią pracą zawodową, uwieńczoną niedawno Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Józef Strugarek urodził się 14 stycznia 1905 r. w Poznaniu jako syn Walentego, robotnika portu rzecznego, i jego małżonki Elżbiety z domu Maciejewskiej. Wśród rodzeństwa była jedna siostra Marta oraz pięciu braci: Wacław - dziś emerytowany kolejarz, Józef, Henryk - także na emeryturze, Stanisław oraz Antoni - działacz Klubu Sportowego "Warta" przy Zakładach Przemysłu Metalowego "H. Cegielski". Z dzieciństwa Józef pamięta ojca, jak nad Wartą przetaczał wagony pełne zboża, które następnie przesypywano na barki rzeczne. Pomagał niekiedy ojcuw robocie. Mimo skromnych warunków rodzice dbali, aby dzieci przede wszystkim poświęcały czas nauce. Józef uczęszczał do pruskiej szkoły ludowej przy ul. Marii Magdaleny. Języka ojczystego uczył się w grupie kilku rówieśników na lekcjach, organizowanych potajemnie w mieszkaniu dra Józefa Pomorskiego przy pi. Świętokrzyskim. Pamięta też tajną wypożyczalnię polskiej literatury, z której korzystała cała rodzina Strugarków. Rodzice - w oparciu o nią - uczyli dzieci patriotyzmu, przywiązania do ojczyzny. Pamięta i to, że oberwał kije za używanie polskiego języka w niemieckiej szkole. Ojciec brał udział w Powstaniu Wielkopolskim 1918/1919 jako członek Straży Ludowej. Wkrótce potem Józef ukończył szkołę, a ojciec został kierownikiem przeładowni przy Tamie Garbarskiej. Pomyślano o fachu dla. syna. Biorąc pod uwagę zamiłowanie chłopca, wybrano dla niego zawód elektromontera. Zanim jednak podjął naukę i prak

Sylwetki

Józef Strugarek przy pracy w Zakładzie Energetycznym (1966)tykę w tym kierunku - terminował jakiś czas w warsztacie ślusarskim Kazimierza Markowskiego przy ul. Piaskowej 2 - 3, następnie (1919) rozpoczął naukę zawodu w zakładzie elektrotechnicznym inż. Stanisława Domagaiskiego przy ul. Kantaka 8 - 9 (jednego z trzech - jak twierdzi Józef Strugarek - inżynierów tej specjalności, pracujących wówczas w Poznaniu; poza Domagaiskim: Kazimierz Gaertig przy ul. Pocztowej 26, Władysław Łysiński przy ul. Wyspiańskiego 7), a po pół roku w Zakładzie Elektrotechnicznym "Elka" Leona Bryzego przy ul. Jackowskiego 37. Chlebodawca, ojciec Józefa oraz uczeń podpisali "Kontrakt nauki", w którym: "ojciec (opiekun) ucznia zobowiązuje się swego syna Józefa zmusić do tego, aby okazywał się pilnym przy wyuczaniu się rzemiosła [...] mistrz zobowiązuje się kazać uczniowi wykonać sztukę czeladniczą i rysunek tejże oraz starać się o to, aby to wcześnie wykonanem było". W tym samym czasie, tzn. w latachpoznaniaków

1919 -1922, Józef Strugarek, ucząc się zawodu uczęszczał do Szkoły Dokształcającej, którą ukończył równocześnie ze zdaniem egzaminu czeladniczego w dniu 1 października 1922 r. Jednocześnie przez rok pracował w warsztacie Bryzego jako czeladnik, potem pociągnęła go chęć rozszerzenia wiedzy zawodowej, podniesienia kwalifikacji. Z końcem 1924 r. podjął więc pracę w elektrowni miejskiej. Dotychczasowy pracodawca napisał w opinii: "Mogę polecić jako sumiennego i pilnego pracownika - L. Bryzę". Kiedy w 1905 r. Józef Strugarek przyszedł na świat - w mieszkaniu jego rodziców przy Zaułku św. Wojciecha (między kościołem a Wolnicą - obecnie ul. Podgórze), a także w wielu innych poznańskich domach, nie było elektrycznego światła. Czynne były już prywatne elektrownie, gminy: Jeżyce, Łazarz i Wilda uruchomiły w latach 1895 - 1898 lokalne elektrownie, ale pierwszą miejską "fabrykę prądu" przy ul. Grobla 10 uruchomiono dopiero pod koniec 1904 r. i stopniowo podłączano prąd do budynków, które go dotąd nie posiadały. Od 1924 r. jako elektromonter, a od 1929 r. po zdaniu egzaminu - jako mistrz elektrotechniczny Józef Strugarek pracował w elektrowni miejskiej, najpierw pod kierunkiem doświadczonych fachowców jako konserwator urządzeń i stacji transformatorowych, później sam sprawował nadzór nad powstawaniem nowych obiektów . Jeszcze do tej pory czynnych jest w Poznaniu i Wielkopolsce kilkadziesiąt stacji transformatorowych, które budował Strugarek, często z zespołem wyuczonych przez siebie młodych kolegów. Jedną z pierwszych przez niego zbudowanych (1925) jest do dzisiaj czynna w gmachu "Arkadii" przy pi. Wolności. "Pamiętam, było wiele emocji - opowiada Józef Strugarek. - Miasto przejmowało prywatną elektrownię, która zasilała rejon al. Marcinkowskiego, pi. Wolności i Podgórnej. Budowana przez nas stacja transformatorowa w "Arkadii" miała właśnie przejąć jej rolę. O dwunastej w południe odbiorcy

mieli otrzymać prąd. Gdyby coś nie wyszło, byłaby to co najmniej wielka kompromitacja. Wszystko wypadło jednak jak należy". W 1929 r. Poznań - już od kilkunastu lat "łatający" niedostatki energii elektrycznej - wzbogacił się o nową elektrownię. Józef Strugarek awansował na stanowisko kierownika budowy i nadzoru nad stacjami transformatorowymi. Pracował na tym stanowisku (z przerwą na służbę wojskową w latach 1928-1929 w 2. Pułku Saperów Kolejowych w Jabłonnie pod Warszawą) do 1939 r. Po powrocie z wojska wstąpił w związek małżeński z Irmgardą Koenig, córką pracownika elektrowni miejskiej. Było to 2 kwietnia 1931 r. Zamieszkali przy ul. Krzyżowej 5. W 1935 r. rodzina powiększyła się o córeczkę Krystynę, a w 1938 r. - synka Ryszarda.

.Zmobilizowany we wrześniu 1939 r.

wyruszył Józef Strugarek do Jabłonny, by zameldować się w swoim macierzystym pułku. Za Kutnem trafił na jedną kompanię ze swego pułku. Dowódca kompanii wcielił go do oddziału, bowiem w ostatniej bitwie poległ elektryk. Z tych tragicznych dni - znaczonych bohaterstwem polskich żołnierzy w bitwach z przeważającym liczebnie i technicznie wrogiem - wspomina Józef Strugarek taki epizod: Na kolejowym wale, pod obstrzałem z dział niemieckich czołgów, saper Stanisław Zieliński naprawiał tor. Strugarek ze swoją drużyną otrzymał rozkaz, by mu pomóc. Kiedy podbiegli do wału, Zieliński krzyknął wskazując na dwa hitlerowskie czołgi: - Józef! Odpędź mi te dwa bąki! Skoczyli znienacka od strony wiaduktu jak szaleńcy i zaczęli kłuć bagnetami czołgi! Zaskoczeni, zdezorientowani Niemcy pospiesznie wycofali się. "To wręcz nieprawdopodobne, ale prawdziwe!" - zapewnia Strugarek. Pod Warszawą dostał się Józef Strugarek do niewoli, ale po jednej dobie uciekł i wsiadł do pociągu, który - jak powiedzieli mu kolejarze - zmierzał do Poznania. Rzeczywiście! Ale tu schwypoznaniakówtanych na dworcu żołnierzy polskich Niemcy internowali w barakach na Cytadeli. Zwolniono go następnego dnia (był to początek października) z poleceniem bezzwłocznego zgłoszenia się w dawnym miejscu pracy i codziennego meldowania się w komisariacie policji Strugarek udał się do mieszkania teściów - do swego przy ul. Saperskiej 10 (gdzie mieszkał od 1937 r.) nie miał po co wraoać: spaliło się w wyniku jednego z pierwszych hitlerowskich nalotów, gdy bomba uderzyła w sąsiedni budynek. Po pewnym czasie kazano teściom opuścić mieszkanie i wszystkich razem skierowano do znacznie mniejszego przy ul. Grobla 13. Zgłosił się do pracy w elektrowni. Zatrudniono go przy eksploatacji urządzeń. W ostatnich tygodniach wojny przeżył Strugarek dwa dramatyczne wydarzenia.

Od połowy stycznia 1945 r. musiał nie tylko w ciągu dnia, ale i nocą być w stałym pogotowiu. W pierwszych dniach lutego Niemcy wprowadzili do bramy budynku przy ul. Grobla 13 samochód z amunicją. Kiedy przed domem eksplodował artyleryjski pocisk, budynek - drewniany wewnątrz · - spłonął. Cztery piętra waląc się zasypały dojście do piwnic, gdzie mieściły się "schrony". Józef Strugarek myślał tylko o żonie i dzieciach i bez namysłu wybiegł z elektrowni do płonącego budynku. Co za szczęście! Żona z dziećmi zdrowa i cała zmierzała mu naprzeciw. Wydostała się z ognia przez mieszkanie dozorczyni. Zabrał rodzinę do biura elektrowni, ale Niemcy kazali im wynieść się stamtąd. Ulokowali się wraz z innymi pogorzelcami w prowizorycznym schronie między budynkiem administracyjnym elektrowni a domem pod numerem 14. Z dobytku nie ocalało nic. Już drugi raz w czasie tej wojny! W kilka dni później zjawili się w schronie dwaj policjanci. Strugarka doprowadzono pod strażą do bunkra jednego z dowódców na Cytadeli. Stanął przed grupą oficerów, wśród których znajdował się inż. Sandler, dyrektor

Sylwetki

elektrowni w latach okupacji. Był to jego pomysł, aby sprowadzić Strugarka na Cytadelę. U słyszał tu groźne żądanie: Ma uruchomić stację transformatorową! Domyślał się, że chodzi im o stację transformatorową rozgłośni poznańskiego radia. Była ona zainstalowana w okolicach dzisiejszej "Kawiarni przy ruinie" . Powiedział, że pójdzie, ale z przewodnikiem. Strzelanina wokół trwała, oficer który miał go bezpiecznie doprowadzić do stacji - stchórzył. Po pewnym czasie wrócili, a oficer zameldował, iż jego zdaniem dotarcie do stacji nie jest możliwe. Odprowadzono Józefa Strugarka do bramy przy wartowni, wypchnięto przez uchylone wrota, które natychmiast potem zamknęły się. Już nie pamięta jak nie oglądając się za siebie dobiegł na Groblę.

"Około 9 lutego - opowiada Strugarek - przyszedł do schronu jakiś człowiek i powiedział, że trzeba jak najprędzej uruchomić wodociągi, dać prąd szpitalom. Mówił, że w Zakładach "Cegielski" już przystępują do montażu elektrowni, że nastąpi to wkrótce, ale trzeba im pomóc. 10 lutego zacząłem pracować dla nas, już nie pod nadzorem okupanta, aczkolwiek miasto nie było jeszcze wolne". Radzieckie działa stały przy ul. Dzierżyńskiego (w pobliżu Strumykowej), z lufami wycelowanymi w kierunku Cytadeli. Tegoż dnia 1 O lutego pod obstrzałem dotarł Józef Strugarek do "Ceglarza". Stefan Mazurek - monter z elektrowni przywitał go słowami: "Jak pana mistrza widzę, wierzę, że będzie Polska, że ją odbudujemy!".

Zaczęły się dni wytężonej pracy. W stacji wodociągowej działała JUZ grupa pracowników nazwana "Komitetem Uruchamiania Wodociągów". Uzgodniono, że Józef Strugarek sprawdzi stan stacji transformatorowej przy ul. Wiśniowej, od której zależało uruchomienie wodociągów. Stwierdził na miejscu, że stacja jest nieuszkodzona. U dał się więc do Zakładów "Cegielskiego", gdzie trwały prace nad uruchomieniem częśpoznaniaków

ciowo zdemontowanej elektrowni fabrycznej. Włączyli się do nich także pracownicy elektrowni' miejskiej. 18 lutego pierwsza energia właśnie z "H CP" popłynęła do sieci miejskiej, 22 lutego uruchomiono pierwszą stację wodociągów, nastąpił też rozruch pierwszego turbozespołu o mocy 100 kW. W połowie luftego 1945 r. - w suterenach elektrowni odbywało się przyjmowanie pracowników. Do pierwszych należeli m. in. mistrzowie elektrycy: Antoni Mańczak i Antoni Błaszczyk. Józef Strugarek przechowuje dokument z tego okresu: legitymację służbową nr 3, wydaną przez Zarząd Stołecznego Miasta Poznania. Legitymacje z liczbą porządkową 1 i 2 - mieli: pierwszy po wyzwoleniu dyrektor elektrowni inż. Julian Dybizbański oraz inspektor Romuald Koenig (teść Józefa Strugarka). Brygady sieciowe - nimi właśnie kierował Józef Strugarek - usuwały uszkodzenia w sieci napowietrznej i kablowej oraz w stacjach transformatorowych. Energię elektryczną otrzymywał przemysł, poszczególne dzielnice, obiekty komunalne. Dłużej trwało uruchomienie poważnie zniszczonej nowej elektrowni, jednocześnie z jej odbudową podjęta elektryfikację osiedli: Junikowo, Junikowo-Osiedle, Lasek Górny i Dolny, Ławica Wieś, Wiry w wyniku tego do końca 1946 r. oddano do użytku kilkadziesiąt kilometrów linii wysokiego i niskiego napięcia oraz siedem stacji transformatorowych. Wiele kilometrów przemierzał pieszo Józef Strugarek, kierując odbudową zniszczonych i budową nowych stacji oraz nadzorując wszystkie nowo uruchamiane obiekty tego typu. Egzaminował i instruował fabryczne załogi, obsługujące urządzenia energetyczne: gdy zachodziła potrzeba elektrownia zasilała w tych pierwszych powojennych miesiącach fabryki własnym, fachowym personelem. Kiedy wpływać zaczęły pierwsze wpłaty za "siłę, światło i wodę" - Józef Strugarek jako kierownik budowy i nadzoru nad stacjami otrzymał służbowy

J ćze1 Strugarek z żoną Irmgardą oraz dziecmi Ryszardem i Krystyną (1942)

WBk

środek lokomocji: powózkę konia z woźnicą. Prędzej docierał do miejsca budowy, sprawniej i częściej dokonywał konserwacji. Po kilku miesiącach powózkę zastąpiono platformą, która przewoziła ludzi i sprzęt elektrotechniczny. Oprócz legitymacji, którą Józef Strugarek zachował na pamiątkę z tego okresu, jest także pewne szczególne pismo: ..Zakłady Siły, Światła i Wody Stołecznego M. Poznania - Poznań, dnia 13poznaniaków

II

kwietnia 1945 r. Poufne. Obywatel Prezydent Miasta polecił wynagrodzić Ob. za pracę przy organizowaniu Zarządu Miejskiego i przydzielił mu pewien przedmiot zabezpieczony z pozostałości poniemieckich. Dyrektor Zakładów - dypl. inż. - J ańczak". Nagrodę stanowiło ... prześcieradło; wyróżnienie i pismo świadczą o tym, za co pracowali, jak naprawdę ofiarnie i nie dla pieniędzy dźwigali z ruin Poz

Sylwetki

nań jego przywiązani do miasta mieszkańcy. Starzy, doświadczeni fachowcy, potrzebni byli nie tylko do praktycznego wykonywania zawodu. Konieczne stało się szybkie zorganizowanie szkolnictwa zawodowego, które dostarczałoby nowych kadr dla rozwoju różnych gałęzi gospodarki. Na wezwanie Kuratorium Okręgu Szkolnego Poznańskiego, dyrekcja elektrowni wyznaczyła Józefa Strugarka na wykładowcę przedmiotów zawodowych w Publicznej Średniej Szkole Zawodowej i Zasadniczej Szkole Zawodowej. Pracował w tej roli od 1 września 1946 r. do końca roku szkolnego 1951/ /1952, podwyższając w międzyczasie (w roku 1949) swe kwalifikacje na kursie pedagogicznym dla nauczycieli szkół zawodowych. Uczyła się w tym czasie w domu cała trójka: córka w szkole podstawowej, a potem w liceum ogólnokształcącym, syn - w "powszechniaku", a ojciec przygotowywał się do lekcji, na których przekazywał swą wiedzę przyszłym elektromonterom. Wyuczył ich w ciągu sześciu lat - kilkuset. A warunki mieli wszyscy niełatwe: N adal mieszkali w pobliżu "swoj ej" już teraz nieczynnej elektrowni, w niedużym mieszkaniu przy ul. Grobla 14. Obecnie - dla niego i żony, zupełnie wystarczy pokój z kuchnią, ale gdy dzieci i ojciec rozkładali książki - było tam ciasno. W 1948 r. - w wyniku reorganizacji elektrownia przejęta została przez Zjednoczenie Energetyczne, gdzie Józef Strugarek objął stanowisko inspektora sieci, a potem kolejno pełnił funkcje: kierownika działu inspekcji sieciowej (1958), działu ogólno-technicznego (1959), technika bezpieczeństwa i higieny pracy w Zakładzie Energetycznym Poznań- Teren (1962), starszego mistrza na stapoznaniakównowisku inżyniera do spraw racjonali - zacji i postępu technicznego (1967), starszego mistrza w dziale sieci. Z końcem kwietnia 1970 r. Józef Strugarek przeszedł na zasłużoną emeryturę. Przeżył dni zwykłe, ciekawe i trudne, zdobył zawód i uznanie własną wytrwałą pracą, zyskał liczne tego uznania dowody: dyplom uznania z okazji dwudziestolecia pracy w Zarządzie Stołecznego Miasta Poznania (1948) i następny - za zasługi i ofiarną pracę przy odbudowie i uruchamianiu elektrowni; dyplom uznania z okazji trzydziestopięciolecia pracy zawodowej (1959): dyplom uznania z okazji czterdziestolecia pracy w energetyce (1964) i ostatni tego rodzaju dyplom w związku z przejściem na emeryturę 1 maja 1970 r. U dekorowany został odznaczeniami państwowymi: Srebrnym Krzyżem Zasługi (1955), Złotym (1963). W dniu 27 sierpnia 1971 r. wśród dekorowanych w imieniu Rady Państwa przez dyrektora Zakładów Energetycznych Okręgu Zachodniego mgr inż. Lechosława Gruszczyńskiego wysokimi odznaczeniami, był także Józef Strugarek. Otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

Ogromne to dla niego wydarzenie, wspomina często uroczysty moment dekoracji. Z satysfakcją myśli o latach, których przecież nie zmarnował. Córka Krystyna Młodzikowska jest z zawodu kreślarzem, ma dwóch synów: Mariusza i Dariusza. Syn Ryszard - mgr inż. elektryk pracuje w Zakładach Energetycznych Okręgu Zachodniego przy eksploatacji i konserwacji stacji maszyn liczących. Ma także dwóch synów: Wojciecha i Przemysława. Młodszy z nich wypełnia dziadkowi wiele wolnych godzin.

Maria Pabel

SESJA RADY NARODOWEJ M. POZNANIA POŚWIĘCONA WYBOROM ŁAWNIKÓW LUDOWYCH ORAZ REALIZACJI UCHWAŁ W SPRAWIE PLANU ROZWOJU GOSPODARCZEGO POZNANIA W LATACH 1966 - -1970 I BUDOWY NOWYCH OSIEDLI MIESZANIOWYCH

XX Sesja Rady Narodowej m. Poznania odbyła się 26 października 1971 r. w sali posiedzeń Rady przy pi. Kolegiackim. Uczestniczyło w niej 64 radnych oraz prezes Sądu Wojewódzkiego Stanisław Fornalik i prezes Okręgowego Sądu Ubezpieczeń Społecznych Zygmunt Adaszewski.

Porządek dzienny obrad przewidywał: interpelacje i wnioski radnych; uzupełnienie składu Rady oraz niektórych komisji, wybory ławników ludowych do Sądu Wojewódzkiego i Okręgowego Sądu Ubezpieczeń Społecznych w Poznaniu, członków kolegiów do spraw wykroczeń przy Prezydium Rady Narodowej i Okręgowym Urzędzie Górniczym w Poznaniu: wybór Komisji Orzecznictwa do spraw wytonoczeń przy Prezydium Rady Narodowej; informację o realizacji uchwały Rady z 1%6 r. w sprawie planu rozwoju gospodarczego m, Poznania na lata 1966-1970; sprawozdanie z realizacji uchwał w sprawie budowy osiedli mieszkaniowych "Rataje" i "Winogrady"; informację o pracy Prezydium Rady N arodowej w III kwartale 1971 r.

Obradami kierowa! przewodniczący obrad radny Marian Paluchowski. Interpelacje i wnioski zgłosili: radny Zygmunt J esionowski w sprawie planowania robót drogowych oraz wywarcia nacisku na Polskie Koleje Państwowe, aby przyśpieszyły remont wiaduktu nad ul. Ostrowską. Remont ten trwa od zakończenia Międzynarodowych Targów Poznańskich; radny Włodzimierz Malinowski - w sprawie przeniesienia Izby Wytrzeźwień z centrum miasta w inne miejsce z równoczesnym zapewnieniem na imiejscu należytej opieki lekarskiej. Słuszne byłoby także przekazanie Izby Wytrzeźwień pod nadzór Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej Prezydium Rady Narodowej; radny Wacław Olszewski - w sprawie, wniesionej już poprzednio na sesji w dniu 21 czerwca 1971 To, dotyczącej przebudowy wspólnego mieszkania przy ul. Szamarzewskiego 34/3; radny Tadeusz Bekas - w sprawie ponowienia zakazu grzebania zmarłych na cmentarzu przy ul. Wiatracznej, na którego teren "wchodzi" za dwa lata budowa Nowej Dzielnicy Mieszkaniowej "Rataje": radny Bohdan Siciarz - w sprawie zgłoszonej już poprzednio interpelacji w dniu i września 1970 r. dotyczącej przydzielenia lokali biurowych dla "Harcturu" , podjęcia przez władze oświatowe dzielnicy Nowe Miasto starań o teren pod budowę ogródka jordanowskiego dla przedszkola przy ul. Tomickiego, rozpatrzenia przez władze oświatowe możliwości otwierania świetlic szkolnych od godziny szóstej oraz w sprawie lepszego zaopatrzenia stoiska garmażeryjnego w sklepie spożywczym przy ul. Krańcowej lub przekształcenia tego stoiska w sklep mięsny; radny Jan P1uciński - w sprawie punktu sprzedaży ciast dla mieszkańców Zespołu Osiedli Mieszkaniowych "Winogrady" oraz bra1ku chodnika od ul. Chopina l do ul. Nowowiejskiego, złej nawierzchni lewej strony ul. Wielkopolskiej, braku pasów na przejściu przy akademiku na Winogradach, niebezpiecznego skrzyżowania ulic: Libelta - Stalingradzka; radny Zenon N alipiński - w sprawie terminu ponownego otwarcia szaletów publicznych w centrum miasta; radny Wiktor Kozłowski - w sprawie przedłużenia linii autobusowej nr 71 w okolice dworca autobusowego; radny Edward Ranke w sprawie przedłużenia linii autobusowej bis-67 do ul. Kopcowej. Po interpelacjach przewodniczący Komisji Mandatowej, radny Stanisław Nowak przedstawił dwa projekty uchwał wraz z uzasadnieniami: w sprawie wygaśnięcia mandatu radnego Józefa Klemenczaka i uzupełnienia

Sprawozdania

składu osobowego Rady Narodowej m. Poznania. Radny Józef Klemenczak zmarł dnia l VI 1971 ir. Piastował mandat w Okręgu Wyborczym Nr 15. Na miejsce zmarłego, wstąpi! kandydat z tego samego Okręgu - Wojciech Gawroński, który w wyborach do Rady Narodowej m. Poznania uzyskał kolejno naj

większą liczbę głosów, nie utracił prawa wybieralności l nie zrzekł się pierwszeństwa. Przewodniczący obrad odczytał rotę a Wojciech Gawroński złożył ślubowanie radnego. Radmy Stanisław Nowak przedstawił projekt uchwały w sprawie zmian osobowych w komisjach Rady. Radny Józef Klemenczak odwołany został z Komisji Przemysłu i Zatrudnienia, radny Stanisław Konieczny z Komisji Porządku i Bezpieczeństwa Publicznego i powołany do Komisji Kultury Fizycznej i Turystyki; radny Wojciech Gawroński powołany został do Komisji Porządku i Bezpieczeństwa Publicznego. Do tej samej Komisji powołano Henryka Lewendę. Przystępując do wyborów ławników ludowych do Sądu Wojewódzkiego i Okręgowego Sądu Ubezpieczeń Społecznych w Poznaniu; członków kolegiów do spraw wykroczeń przy Prezydium Rady Narodowej m. Poznania i Okręgowym Urzędzie Górniczym w Poznaniu oraz Komisji Orzecznictwa do spraw Wykroczeń przy Prezydium Rady Narodowej m. Poznania przewodniczący obrad udzielił głosu prezesowi Sądu Wojewódzkiego Stanisławowi Fornalikowi. "Rok 1970 i bieżący - powiedział na wstępie Stanisław Fornalik - to okres obowiązywania nowych kodeksów: karnego, postępowania karnego i karnego wykonawczego. Kodyfikacja postawiła przed całym aparatem wymiaru sprawiedliwości nowe zadania i zwiększyła zakres odpowiedzialności. Dziękinowym kodeksom, sądy mogą realizować w znacznie szerszym stopniu konstytucyjne zadania w dziedzinie zwalczania przestępczości. "Wejście w życie nowych kodeksów poprzedzone było przeszkoleniem całej kadry sędziowskiej, także ławniczej, wydaniem wytycznych dotyczących najważniejszych zagadnień przy stosowaniu nowego prawa. Zlikwidowanie zaległości w sądach umożliwiło skoncentrowanie się na nowych zagadnieniach. Obok problematyki związanej ze stosowaniem nowych kodyfikacji, praca sądów koncentrowała się na dalszej poprawie sprawności postępowania sądowego, podniesienia kultury pracy, zapewnieniu prawidłowego orzecznictwa w sprawach cywilnych i w sprawach nieletnich" . W latach 1%8 - 1970 w podstawowych rodzajach przestępczości zanotowano pewien spadek w takich grupach, jak kradzieże mienia prywatnego, oszustwo, jednakże zanotowano dalszy wzrost rozbojów, wymuszeń rozbójniczych, kradzieży izuchwałych oraz włamań do obiektów uspołecznionych. W grupie takich przestępstw, jak bójki i pobicia znaczny odsetek stanowiły czyny o charakterze chuligańskim. Wzrost wykazywały także przestępstwa czynnej napaści i znieważania funkcjonariuszy publicznych, w szczególności Milicji Obywatelskiej. Czyny te świadczą o znacznym stopniu rozluźnienia dyscypliny społecznej u wielu jednostek. Szczególnie groźna i niestety narastająca jest przestępczość powrotna; na ogólną liczbę skazanych, poprzednio karani stanowili ponad 30%.

Istniała odrębna grupą osób, która notorycznie uprawiała przestępczy proceder, dla której pobyt na wolności stanowił przerwę między okresami pobytu w zakładacrt karnych. Zjawisko to świadczyło o małej skuteczności stosowanych dotychczas środków. Dlatego też przepisy nowych kodyfikacji zmieniły w sposób zasadniczy represje karne w odniesieniu do tych osób. "Chciałbym w kilku słowach zwrócić uwagę na to - mówił dalej Stanisław Fomali1c - że poprzednio obowiązujące przepisy karne charakteryzowały się m. in. tendencją do traktowania kary pozbawienia wolności jako dominującego środka represji. Wytyczne na VI Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej nakreśliły podstawowe kierunki polityki karnej sądów, co znalazło i znajduje swój wyraz w praktyce sądowej, polegającej na rozwarstwieniu przestępczości, eliminowaniu krótkoterminofwych kar pozbawienia wolności oraz na stosowaniu surowej represji karnej wobec sprawców poważniejszych przestępstw. Tak więc dopiero nowy kodeks umożliwił sądom stosowanie właściwej 'represji karnej, -wprowadzając surowe kary za poszczególne przestępstwa, zaostrzając śród

ki walki z recydYWą, a jednocześnie umożliwił stosowanie bardziej elastycznej polityki karnej wobec sprawców przestępstw drobniejszych. W sprawach tego rodzaju położono szczególny jnacisk na stosowanie kar nie wiążących się z izolacją sprawcy oraz na inne środki oddziaływania wychowawczego. Mam tu na myśli takie instytucje jak: warunkowe umorzenie postępowania; warunkowe zawieszenie wykonania kary, kara grzywny; kara ograniczenia wolności. "Osiągnięte pozytywne rezultaty w pracy naszych sądów, jak również rozwiązywanie dalszych trudnych zadań, stojących przed sądownictwem, nie byłoby możliwe w takich rozmiarach bez udziału ławników ludowych. Zgodnie z postanowieniem Konstytucji wymiar sprawiedliwości w polsce Ludowej w sprawach karnych i cywilnych sprawują sądy powszechne, a mianowicie sądy powiatowe i wojewódzkie. Instytucja ławników ludowych w Polsce jest wyrazem pełnej demokratyzacji naszego życia politycznego i społecznego. Jest realizacją podstawowego założenia naszego ustroju politycznego, że władza należy do ludu pracującego miast i wsi.

"Od 1951 r. ławnicy ludowi orzekają już we wszystkich sprawach cywilnych i karnych prócz tych naj drobniejszych, gdzie ingerencja przedstawicieli społeczeństwa nie jest konieczna. Nie orzekają w instancjach odwoławczych. W 1 r. ławnicy zostali upoważnieni do prowadzenia posiedzeń pojednawczych w sprawach prywatno-skargowyeh. Wyniki tej działalności ławników zależne były od doświadczenia życiowego, znajomości charakterów ludzkich, umiejętności podejścia do stron, cierpliwości ławnika, jego taktu i kultury osobistej. Aby doprowadzić do ugody, nie trzeba było znajomości przepisów prawnych. N owe prawo karne, jak i postępowanie karne obowiązujące już drugi rok, również poszerzyło kompetencje ławników, którzy irozpoznają sprawy nawet po wydaniu wyroku, mianowicie w postępowaniu wykonawczym. Dotychczas bowiem, to jest od początku 1970 T., ławnicy brali udział w rozpoznaniu spraw w sądach powiatowych l w sądach wojewódzkich tylko do momentu wydania wyroku. Całe postępowanie egzekucyjne odbywało się bez ich udziału. Obecnie Wydział Penitencjairny Sądu Wojewódzkiego do któregokompetencji należy postępowanie egzekucyjne, rozpoznaje z udziałem ławników sprawy: o zastosowanie nadzoru ochronnego w stosunku do recydywistów kończących karę pozbawienia wolności, jeśli nie legitymują się postępami resocjalizacyjnymi; zażalenia na decyzje sądu penitencjarnego wydane w składzie jednego sędziego (np. odmowa udzielenia warunko

wego zwolnienia, obciążenie kosztami leczenia); o umieszczenie w ośrodku przystosowania społecznego. "U dział ławników ludowych w wymiarze sprawiedliwości jest więc powszechny, a w odróżnieniu od tzw. sędziów przysięgłych w krajach kapitalistycznych inna jest icb rola i zadania. Ławnik ludowy jest pełnoprawnym sędzią, tak samo j ak sędzia zawodowy. W komplecie orzekającym zasiada zawsze dwóch ławników i tylko jeden sędzia zawodowy, co jest chyba najlepszym wyrazem stopnia demokratyzacji naszego ludowego "wymiaru sprawiedliwości"Ławnicy rekrutują się z ludzi dobrze rozumiejących swoje funkoje w wymiarze sprawiedliwości. Wielu ławnikom nie wystarczają kwartalne szkolenia, na których przedstawia się problematykę związaną z pracą ławników w sądzie. Znaczna ich część czuje potrzebę poszerzania wiedzy w ramach samorządu ławniczego. "Podkreślenia godny jest duży wysiłek i zaangażowanie w pracy powierzonej ławnikom przy wymiarze sprawiedliwości. Należy widzieć to, że liczna rzesza ławników chętnie bierze udział w wymiarze sprawiedliwości, mimo że nie zawsze ławnik zwolniony od zajęć zawodowych, aby wziąć udział w posiedzeniu sądowym, wolny jest od wypełnienia swoich obowiązków zawodowych. Są bowiem ławnicy pełniący tego rodzaju funkcje zawodowe, gdzie w czasie Ich bytności w sądzie nikt nie zastępuje w czynnościach zawodowych i swą pracę zawodową wykonać muszą w godzinach pozasłużbowych" . "Przeważająca liczba ławników powiedział w zakończeniu Stanisław Fornalik - pracowała ofiarnie w sposób zdyscyplinowany i z dużym oddaniem. Dlatego też w chwili, gdy kończy się kadencj a ławników należą się słowa szerokiego uznania za Ich pracę w wymiarze sprawiedliwości i słowa podziękowania" . Przemówienie wygłosił także przewodniczący Kolegium Karno-Administracyjnego przy Prezydium Rady Narodowej, Tadeusz Nowak. "Kiedy przed dwudziestu laty - powiedział mówca na wstępie - powołano kolegia karno-administracyjne i przekazano im prawo wymierzania sprawiedliwości, po raz pierwszy w naszym systemie społeczno-politycznym, obok sądu państwowego, organ społeczny w sposób trwały uprawniony został do wymierzania kary za wykroczenia. "Kolegium Odwoławcze działające przy Prezydium Rady Narodowej w okresie swej czteroletniej kadencji starało się j ak najlepiej wykonywać swe obowiązki poprzez odpowiednią politykę orzecznictwa, ujednolicić orzecznictwo we wszystkich dzielnicach

Sprawozdania

Poznania. Zwracaliśmy i nadal zwracać będziemy uwagę ma te wykroczenia, które budzą w nas niepokój, a tym samym na ich stopień społecznego niebezpieczeństwa. Równocześnie jednak Kolegia muszą mieć zawsze na uwadze oddziaływanie wychowawcze wobec tych sprawców, którzy po raz pierwszy weszli w kolizję z prawem. A w postępowaniu przed kolegiami możliwość ta jest niezwykle duża, bowiem w latach 1967 -1970 rozpoznano "w Poznaniu 31 884 sprawy". Z kolei Przewodniczący Obrad radny Marian Paluchowski zaproponował powołanie Komisji Strotacyjnej dla przeprowadzenia wyborów ławników. Wybrano wszystkich obecnych na sesji członków Komisji Porządku i Bezpieczeństwa Publicznego. W imieniu Komisji Porządku i Bezpieczeństwa Publicznego głos zabrał Józef Słupianefc, który zapoznał radnych z zasadami wyborów oraz listą proponowanych kandydatów. Po zakończeniu aktu głosowania, Przewodniczący Obrad ogłosił przerwę. Po przerwie Ryszard Witkowski w imieniu Komisji Skrutacyjnej odczytał protokół z prac Komisji. Zgodnie z obowiązującymi przepisami - w głosowaniu tajnym dokonano wyboru 232 łowników do Sądu Wojewódzkiego, 110 ławników do Okręgowego Sądu Ubezpieczeń Społecznych, 55 członków Kolegium do Spraw Wykroczeń przy Prezydium Rady N arodowej m. Poznania i 20 członków do Kolegium do Spraw Wykroczeń przy Okręgowym Urzędzie Górniczym, j ak również wybrano Komisję Orzecznictwa dc Spraw Wykroczeń przy Prezydium Rady Narodowej m. Poznania. Do Sądu Wojewódzkiego wybrano ławnikami 129 członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, 6 członków Stronnictwa Demokratycznego, 2 członków Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i 95 bezpartyjnych; 50 z nich jest robotnikami, a 182 osoby należą do inteligencji pracującej. Wykształcenie wyższe posiadają 62 osoby. średnie - 86 osób. Do Okręgowego Sądu Ubezpieczeń Społecznych wybrano 42 członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, 5 członków Stronnictwa Demokratycznego i 63 bezpartyjnych. Jeśli chodzi o przynależność społeczną, robotnicy stanowią 20 osób, inteligencja - 90. Wśród 55 członków Kolegium do Spraw Wykroczeń przy Prezydium Rady Narodowej m. Poznania znajduje się 30 członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, l członek Stronnictwa Demokratycznego, l członek zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, 23 bezpartyjnych; 15 jest robotnikami, a 40 pracownikami umysłowymi. Informacja o wykonaniu uchwały Rady z roku 1966 w sprawie planu rozwoju gospodarczego m. Poznania na lata 1 -1970

przedstawiona została radnym w materiałach dostarczonych przed sesją. "Pięcioletni plan rozwoju gospodarczego m.

Poznania na lata 1 -1970 - czytamy w niej zakładał dalszy rozwój miasta jako ośrodka przemysłowego, międzynarodowych targów oraz szkolnictwa wyższego i nauki. Równocześnie zakładano poprawę warunków bytowych mieszkańców, _ w szczególności poprzez rozwój budownictwa mieszkaniowego, urządzeń komunalnych i socjalnych. Poniesione nakłady inwestycyjne w gospodarce uspołecznionej w latach 196) -1970 wyniosły 12,6 mld zł. W porównaniu z Planem Pięcioletnim 1961 - 1965 stanowiło to wzrost o ponad 50%. Produkcja globalna przemysłu uspołecznionego Poznania osiągnęła w 1970 r. wartość 25,9 mld zł, w porównaniu z 1965 r. wzrosła o 45,7%. Najwyższą dynamikę wzrostu osiągnęły przemysły elektromaszynowy i chemiczny. Zgodnie z założeniami, w latach 1 - 15170 nastąpiły dalsze zmiany w strukturze gałęziowej przemysłu. Tendencję malejącą "wykazał przemysł spożywczy (z 24,2% do 20,5%).

N a rozwój potencjału wytwórczego przeznaczono blisko cztery mld zł. Z ważniejszych inwestycji przemysłowych lat 196) - 1970 wymienić należy: Budowę Fabryki Silników Trakcyjnych i Agregatowych oraz rozbudowę Fabryki Silników Okrętowych Zakładów Przemysłu Metalowego "H. Cegielski"; rozbudowę Wielkopolskiej Fabryki Urządzeń Mechanicznych "Wiepofama"; budowę Zakładów Teletechnicznych "Teletra"; rozbudowę Wydziału Napraw Taboru Spalinowego w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego; budowę Zakładu Konfekcji Leków w Poznańskich Zakładach Farmaceutycznych "Polfa"; modernizację Zakładów Przemysłu Gumowego "Stomil" (nowa linia kalandrowania kordu); rozbudowę Fabryki Pomocy Naukowych: rozbudowę Wielkopolskich Zakładów Naprawy Samochodów (hala "Tatra"): rozbudowę Zakładu Remontowo-Montażowego Przemysłu Mleczarskiego; budowę Fabryki Mebli; budowę mleczarni na Dębcu; budowę piekarni przy ul. Dzierżyńskiego i Różanej. N akłady inwestycyjne na rozwój bazy materialnej Międzynarodowych Targów Poznańskich wyniosły ok. 49 min zł. Powierzchnia wystawowo- usługowa zwiększyła się o 12,3%. Rozpoczęto budowę bazy magazynowo-usługowej w Edwardowie. Wzrosło znaczenie Poznania jako ośrodka na uki i szikół wyższych. Liczba studentów ogółem zwiększyła się o 31% osiągając na koniec 1970 r. 34 osób. Pod względem liczby studentów Poznań był trzecim ośrodkiem w kraju po Warszawie i Krakowie, skupiającym 10.6% studentów w Polsce.

Zadania w zakresie poprawy warunków bytowych mieszkańców wykonywane były przede wszystkim poprzez budownictwo mieszkaniowe, urządzenia komunalne oraz rozwój sieci handlowe]. W latach 1966 - 1970 oddano do użytku 57 289 izb mieszkalnych, tan. 10 822 izby wiece] niż w pięcioleciu 1961 -1965, jednakże nie osiągnięto założeń planowanych (98,9%). Głównymi placami budowy były N owa Dzielnica Mieszkaniowa "Rataje" i Zespół Osiedli Mieszkaniowych "Winogrady"; oddano tam łącznie 22 56) izb. Wskaźnik zagęszczenia na jedną izbę zmniejszył się z 1,55 w 1 r. do 1,29 w 1970 r. Do problemów gospodarki komunalnej, które zdołano rozwiązać w pięcioleciu 1966 - 1970, zaliczyć należy przede wszystkim: ukończenie pierwszego etapu nowego wodociągu, który z równoczesną rozbudową sieci przesyłowej pozwolił na zlikwidowanie deficytu wody w mieście; ukończenie budowy i oddanie do eksploatacji nowej gazowni; przebudowę elektrowni na elektrociepłownię, co umożliwiło doprowadzenie energii cieplne] do osiedli "Rataje" i "Winogrady". Poważne nakłady zostały poniesione na modernizację układu komunikacyjnego i usprawnienia komunikacji mieJsMej. M. in. przedłużono trasę tramwajową do Starołęki oraz uruchomiono komunikację tramwajową na Trasie Hetmańskiej (ul. Dąbrowskiego - Głogowska). Na Trasie ChwaliszewsMej oddane do użytku mosty Chrobrego i Cybiński, wiadukt przy ul. Zagórze oraz jedną jezdnię od ulicy Warszawskiej do ul. Garbary. W 1969 r. przystąpiono do budowy dwupoziomowego skrzyżowania na węźle górezyńskim. Na przełomie 1967/1%8 rozpoczęto przebudowę węzła komunikacyjnego przy Moście Uniwersyteckim. Znacznej poprawie uległ stan dróg w rejonaeh peryferyjnych miasta. Duże znaczenie dla miasta miała elektryfikacja linii kolejowych, budowa obwodnicy północnej (pierwszy etap) oraz modernizacja i regulacja węzła wodnego Warty. Sieć handlu detalicznego powiększyła się o 173 nowe placówki, a sieć zakładów gastronomicznych otwartych o 52 nowe obiekty. Stały wzrost aktywizacji kobiet zwiększał zapotrzebowanie na wszystkie formy opieki nad dzieckiem, zwłaszcza w żłobkach i przedszkolach. W związku z przyrostem 332 miejsc w żłobkach poprawił, się wskaźnik liczby miejsc na lm dzieci 'w wieku 0-2 lat - z 7.8 w 1965 r. do 10,6 w 1970 r. Osiągnięte 8332 miejsca w przedszkolach pozwoliły na objęcie opieką przedszkolną 49,8% dzieci w wieku 3-6 lat, wobec 33,9% w roku 1965. Dalszej rozbudowie uległa baza szkolnictwa ogólnokształcącego i zawodowego. W latach 1966-1970 oddano do użytku sześć szkół pod

!l Kronika Miasta Poznania

JgJstawowych i dwa licea ogólnokształcące. Szkolnictwo zawodowe uzyskało sześć nowych budynków, cztery obiekty warsztatowe oraz internat dla Szkoły Muzycznej przy ul. Solnej. Oddano do eksploatacji Dom dla Przewlekle Chorych przy ul. Mogileńskiej. Liczba przychodni lecznictwa otwartego zwiększyła się ze 120 w 1965 r. do lSJ w 1970 r. W latach 1966 - 1970 szeregu spraw nie zdołano jednak w pełni rozwiązać. Nie uzyskano przede wszystkim odczuwalnej poprawy w dziedzinie przewozów pasażerskich w komunikacji miejskiej; nie poprawiono gospodarki ściekowe], nie zwiększyła się baza hotelowa, a stan zaplecza technicznego przedsiębiorstw komunalnych nie uległ poprawie. Zatrudnienie w gospodarce uspołecznionej wzrosło z ll:) 400 osób w 1%5 r. do 238 9:x) w roku 1970, t]. o 14%, w tym zatrudnienie kobiet o 26,1%. Zgodnie z założeniami, największe przyrosty zatrudnienia nastąpiły w: budownictwie - 31,6%, gospodarce komunalnej i mieszkaniowej - 36,9%, oświacie i kulturze - 31,9% oraz ochronie zdrowia i opiece społecznej - 20,1%. W 1970 r. sytuacja na rynku pracy w porównaniu z 1%5 r. charakteryzowała się wyższą 'liczbą poszukujących pracy przy równoczesnym zmniejszeniu liczby wolnych miejsc pracy. Na jednego mężczyznę poszukującego pracy przypadło w 1970 r. prawie 13 wolnych miejsc pracy a na jedną kobietę - prawie 2. Analogiczne wielkości w 1%5 r.

wynosiły 31 i 11. Planowane zadania produkcyjne przemysł uspołeczniony wykonał z nadwyżką. Produkcja globalna w 1970 r. osiągnęła wartość 25 918 700 (XX) zł (w ocenach porównywalnych), wykazując w stosunku do 1%5 r. dynamikę 145,7%. Średnioroczne tempo wzrostu produkcji w latach 1966 - 1970 wynosiło 7,9%, podczas gdy plan zakłada} 7,7%. Ponadplanowa wartość produkcji globalnej w docelowym roku Planu Pięcioletniego wyniosła 213 SX) (XX) zł.

N astąpiły dalsze zmiany w strukturze gałęziowej przemysłu. Najwyższą dynamikę wzrostu produkcji globalnej osiągnęły przemysły: elektromaszynowy (170,3%) i chemiczny (157,0%). Zmiany w strukturze przemysłu uspołecznianego m. Poznania były wynikiem koncentracji inwestycji w określonych planem gałęziach rozwojowych. Jakość produkcji przemysłowej uległa znacznej poprawie, a wartość wyrobów (w cenach zbytu) oznaczonych znakami jakości wzrosła z 471 min zł (1%5) do 3168 min zł (1970). Z ważniejszych wyrobów wyprodukowanych przez przemysł uspołeczniony w roku 1970, wysoką dynamikę w stosunku do roku 1965 wykazały: wagony towarowe (422,5%), maszyny i urządzenia rolnicze i dla

Sprawozdania

gospodarki leśnej (207,3%), energia elektryczna (123,9%), opony (186,7%), meble (165,9%). Wydajność pracy mierzona wartością produkcji globalnej na jednego zatrudnionego ogółem wzrosła w 1970 r. o 27% w stosunku do 1965 r. Przeciętna płaca miesięczna brutto w przemyśle wzrosła w latach 1966 -1970 o 2JJ,6/« i osiągnęła w 1970 r. 2551 zł wobec 2116 zł w roku 1965. Średnia płaca w przemyśle krajowym analogicznie wynosiła 2632 zł i 2185 zł. Wartość produkcji globalnej przemysłu planowanego terenowo wynosząca w 1970 r. 2 426 (ID (XX) zł stanowiła 138,5% wartości z roku 1965. Przyrost (produkcji globalnej został uzyskany w 89,6% poprzez wzrost wydajności pracy. Zadania eksportowe zostały zrealizowane z nadwyżką. Usługi dla ludności świadczone przez jednostki gospodarki uspołecznionej i rzemiosła wzrosły o 34,2%, osiągając w 1970 r. wartość ponad 592 min zł. Średnia roczna wartość usług dla ludności świadczona przez gospodarkę uspołecznioną i nieuspołecznioną na jednego mieszkańca Poznania wynosiła w 1970 r. 1262 zł i była wyższa o 25,3% niż w roku 1965. Wartość produkcji budowlano-montażowej przedsiębiorstw budowlanych zlokalizowanych na obszarze miasta w latach 1966 -1970 wyniosła 22 564 j)) (XX) zł. Potencjał przerobowy przedsiębiorstw budowlano-montażowych iw porównaniu z 1965 r. wzrósł o 50,3%, natomiast w Poznańskim Zjednoczeniu Budownictwa (w skali całego Zjednoczenia) tylko o 36,8%. (Polska - 43,0%), Przyczyny niewykonania zadań planowych przeK Poznańskie Zjednoczenie to m. in.: zasadnicza zmiana struktury produkcji; trudności w rozruchu poligonów na osiedlach mieszkaniowych ..Rataje" i "Winogrady"; trudności w naborze wykwalifikowanych robotników; niska wydajność pracy. Nieuzyskanie założonych w Planie Pięcioletnim wielkości potencjału przerobowego przedsiębiorstw budowlanych spowodowało pogłębienie dysproporcji między zapotrzebowaniem na moc i Jej podażą. Łącznie w Planie Pięcioletnim nie wykonano zadań inwestycyjnych wartości ok. 35) imln zł, z czego w planie terenowym ok. 2j) min zł. W latach 1966 -1970 zwiększyła się liczba pojazdów mechanicznych ogółem o 18 576 jednostek, w tym samochody osobowe prywatne o 11 067. Wraz z rozwojem komunikacji nastąpił również wzrost zaplecza motoryzacyjnego. Liczba stacji obsługi wzrosła z 14 w 1%5 r.

do 22 w 1970 T., tj. o 57,1%. W latach 1966 - 1970 liczba placówek pocztowo- telekomunikacyjnych wzrosła z 46 w 1%5 r. do 54 w 1970 r. W rejonach Jeżyc, Grunwaldu, Rataj i Wmograd odczuwa się

nadal braki usług pocztowo-telekomunikacyjnych. Nie osiągnięto założonego rozwoju telefonii miejscowej. Aktualnie czynnych jest w Poznaniu osiem central telefonicznych na 36 JX) numerów, w tym siedem automatycznych. Na planowany przyrost 19 (ID numerów telefonicznych zrealizowano tylko 13 200, tj. 67,3%. Nie została zakończona budowa centrali telefonicznej na Starym Mieśoie i Grunwaldzie. Z ważniejszych inwestycji zrealizowano: dwie centrale telefoniczne na Wildzie (aro numerów), rozbudowa centrali na Jeżycach (1200) i N owym Mieście (2400).

Obroty detaliczne uspołecznionego handlu osiągnęły w 1970 r. wartość 11 031,2 mld zł, tj. 101,4% wielkości p1anow.anej. W porównaniu z rokiem 1965 były one większe o 37,9%. Sytuacja rynkowa w latach 1966 -1970' nie zawsze była zadawalająca. Występowały okresowe trudności w zaopatrzeniu w niektóre artykuły żywnościowe, aczkolwiek nastąpi! wzrost dostaw talkdch artykułów jak: mięso, podroby i przetwory (o 13,9%), ryby i przetwory (o 11,1%), masło (o 49%), mleko (o 16%), sery twarde (o 5)%) i twarogi (o 60%). Podaż artykułów przemysłowych w wielu podstawowych grupach towarowych nie zawsze była właściwa pod względem ilościowym i asortymentowym. Nastąpił jednak poważny wzrost dostaw, nip. lodówek (o 96,1%), wyrobów dziewiarskich (o 93,9%), pończoszniczych (o 87,2%), obuwia gumowego (o 50%), odbiorników telewizyjnych (o 13%). W latach 1966 -1970 na zaplanowane uruchomienie 194 sklepów o powierzchni 33 200 m 3 uruchomiono 173 sklepy o powierzchni 30 200 m S . Uwzględniając ubytek spowodowany modernizacją sklepów oraz wyburzeniami, sieć detaliczna powiększyła się o 43 sklepy. Na koniec 1970 r. było 1575 sklepów, tj. 9),9% stanu założonego w Planie Pięcioletnim. Wskaźnik powierzchni sklepowej przypadającej na 1(xx) mieszkańców wzrósł z 272 m 2 w 1965 r. do 285 m! w 1970 r. Z ważniejszych obiektów handlowych oddanych do użytku wymienić należy spożywczy dom towarowy "Supersam" przy ul. 27 Grudnia - narożnik ul. Kantaka, dwa domy handlowe "Centrum" przy ul. Czerwonej Armii oraz dwa pawilony wielobranżowe w osiedlach mieszkaniowych Świerczewskiego i Rataje. Peryferie miasta otrzymały, aczkolwiek nie w ilości planowanej, podstawową sieć handlową przez wybudowanie łącznie 52 pawilonów handlowych. Uruchomiono 128 nowych placówek gastronomicznych o 6299 miejscach konsumpcyjnych. Zadania Planu Pięcioletniego zostały znacznie przekroczone dzięki uruchomieniu znacznej liczby stołówek i bufetów w zakładach pracy (76 placówek). Na koniec 1970 r.

czynne były 342 zakłady żywienia zbiorowego Cpo uwzględnieniu ubytku 28 zakładów spowodowanego wyburzeniami) o 23 miejscach konsumpcyjnych. Na 1cm mieszkańców przypadało - 35,1 miejsca konsumpcyjnego w "otwartych" zakładach żywienia zbiorowego wobec 33,4 w 1965 r. Potrzeby zaplecza magazynowego zostały częściowo zaspokojone przez wybudowanie siedmiu magazynów o łącznej powierzchni składowej 35 200 m 2 (Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Tekstylno-Odzieżowe, Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Meblami, Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Obuwiem, Zakład Urządzeń Radiowych i Telewizyjnych, Wielkopolska Spółdzielnia Ogrodnicza, Wojewódzkie Przedsiębiorstwo "E1dotm" - "Arged", Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Hurtu Spożywczego).

Zagadnieniem podstawowym w polityce gospodarczej miasta w latach 1966 - 1970 było zapewnienie ludności maksymalnej liczby mieszkań. Zamierzeń tych nie zdołano osiągnąć. Zadania Planu Pięcioletniego wykonane zostały w 94,6*. Ogółem oddano do użytku 18138 mieszkań (57 3D izb), z tego w ramach budownictwa uspołecznionego 16 4x) mieszkań (49 379).

Niepełne wykonanie planów budownictwa spółdzielczego wiąże się głównie z trudnościami produkcyjnymi przedsiębiorstw budowlanych, w wyniku których nie przerobiono ponad 220 min zł, na co przede wszystkim duży wpływ miały trudności w uruchomieniu dwóch Wytwórni Prefabrykatów Wielkopłytowych. N owe mieszkania spółdzielcze otrzymało 11 700 rodzin. Mimo to liczba oczekujących na przydział mieszkań zwiększyła się o ponad 27 000. Corocznie liczba nowych członków przewyższała o ponad 3CXX) liczbę oddawanych mieszkań. W efekcie spowodowało to przedłużenie okresu oczekiwania na przydziały mieszkań od 9 do 10 lat. Liczba oczekujących na koniec 1%5 r. wynosiła 19 361 wnioskodawców (w tym 12 300 {kandydatów). W 1970 r. ogółem w spółdzielniach mieszkaniowych na mieszkania oczekiwało już 33 495 rodzin (w tym 98 kandydatów) . Mimo niepełnej realizacji Planu Pięcioletniego uzyskano dalszą poprawę w zakresie warunków mieszkaniowych w mieście. Stan zasobów mieszkaniowych wzrósł na koniec 1970 r. do 349 4CD izb, a wskaźnik zagęszczenia na izbę obniżył się z 1,55 (1960) do 1,29 osób na jedną izbę. Na remonty kapitalne ok. 1700 budynków przeznaczono ogółem 431,2 min zł. Realizacja zadań przebiegała w latach 1966 - 1970 pomyślnie. Finansowo plan remontów kapitalnych wykonany został w 102% (ogółem wydatkowano 440 min zł). Po remoncie do użytku oddano w tym okresie 1641 obiektówli «

Ważniejsze problemy komunalne Poznania, które zdołano rozwiązać w pięcioleciu 1966-1970, to: ukończenie I etapu nowego wodociągu; unowocześnienie lewobrzeżnej oczyszczalni ścieków; rozbudowa sieci wodociągowo- kanalizacyjnej; ukończenie budowy i oddanie do eksploatacji nowej gazowni; przebudowa elektrowni na elektrociepłownię; rozbudowa zaplecza oraz tras komunikacji miejskiej; rozbudowa i przebudowa dróg miejskich. Łączne nakłady ma inwestycje komunalne realizowane przez Miejskie Zjednoczenie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej -wyniosły 834,8 min zł. Ogólna wartość produkcji i usług komunalnych w latach 1966 - 1970 osiągnęła 2695 min zł. Wodociągi i kanalizacja. Z początkiem 1%8 r. w wyniku ukończenia I etapu nowego wodociągu zlikwidowano deficyt wody. Równocześnie rozbudowano sieć przesyłową oraz rozdzielczą. Na planowane 43,4 km oddano do eksploatacji 72 lem. Przyrost sieci wiąże się m. in. z rozbudową osiedli mieszkaniowych. Dostawy wody dla miasta zwiększyły się w tym okresie o 32%. Uruchomienie zmodernizowanej przepompowni i lewobrzeżnej oczyszczalni poprawiło w pewnym stopniu sytuację w odprowadzaniu ścieków. Niemniej problem odprowadzania i oczyszczania ścieków w prawobrzeżnej części miasta będzie mógł być rozwiązany dopiero po wybudowaniu centralnej oczyszczalni. Rozbudowano także sieć kanalizacyjną, oddając do eksploatacji 69 km nowych rurociągów kanalizacyjnych. K o m u n i k a c j a m i e j s k a . W wyniku niepełnej realizacji planowanych dostaw taboru tramwajowego (76,8% = niedobór 50 wagonów) nie osiągnięto założonej poprawy warunków przewozowych. W oparciu o uzyskany przyrost taboru usprawniono jedynie komunikację miejską, przedłużając trasę tramwajową do Starołęki w rejon dworca kolejowego, wybudowano drugi tor w ul. W ołyńskiej oraz uruchomiono komunikację tramwajową na nowej trasie od ul. Dąbrowskiego - ul. Przybyszewskiego - ul. Hetmańskiej do ul. Głogowskiej. Ponadto wprowadzono dodatkowe śródmiejskie połączenie autobusowe, równocześnie oddając do eksploatacji nową zajezdnię autobusową przy ul. Pustej, parking autobusowy przy ul. Polskiej oraz niezbędne podstacje trakcyjne.

Przewozy pasażerskie w 1970 r. wzrosły w porównaniu z 1965 r. o 21,2%, wobec XJYo wzrostu założonego w Planie Pięcioletnim. D r o g i , o ś w i e t l e n i e, z i e l e ń. W ramach przebudowy układu komunikacyjnego i budowy nowych dróg zwiększono ogólną ich długość o 16,5 km. Przebudową objęto łącznie 128 km ulic. Ważniejsze roboty drogowo-mostowe realizowane w latach 1966 - 1970 to Trasa Chwaliszewsika: ukończono i oddano do użytku: most Chrobrego, most Cybiński i wiadukt

Sprawozdania

Zagórze; wykonano i oddano do eksploatacji jedną jezdnię na całym przebiegu trasy od ul. Warszawskiej do ul. Garbary; zmieniono bieg Warty przy równoczesnym zasypaniu starego koryta w rejonie Chwallszewa; wiadukt górezyńiski: do budowy dwupoziomowego skrzyżowania przystąpiono w 1969 r. Oddanie do eksploatacji jednego pasma ruchu nastąpiło w 1971 r.; Most Uniwersytecki: na przełomie 1967/1968 r. rozpoczęto przebudowę węzła komunikacyjnego w rejonie ulic Zwierzynieckiej - Boosevelta i Mostu Uniwersyteckiego. Łącznie zmodernizowano 188 ulic.

Przyrost nowych punktów świetlnych wyniósł 38SJ lamp; modernizacja istniejącego oświetlenia (703); zainstalowanie punktów świetlnych na obiektach miejskich (boiska szkolne, stadiony) (793); modernizacja oświetlenia osiedla Swierczewo (219). Ogółem - 5565 lamp. Powierzchnia zagospodarowanej zieleni wzrosła o ok. lm ha. C i e p ł o w n i c t w o. W 1967 r. przebudowano elektrownię poznańską na elektrociepłownię. Równocześnie przystąpiono w 1966 r. do budowy niezbędnej sieci ciepłowniczej. Do końca 1970 r. magistrale cieplne doprowadzały cieplik do osiedli: "Rataje" i "Winogrady" zamieszkałych przez ok. 24 (XX) osób. Ogólna długość sieci ciepłowniczej administrowanej przez Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w porównaniu z 1965 r. wzrosła z 36 km do 54,7 km w 1970 r. O ś w i a t a i w y c h o w a n i e. N a planowanych dziesięć budynków przedszkolnych oddano do użytku siedem obiektów. Trzy pozostałe (w osiedlach: "Rataje", "Winogrady" i "Raszyn") przesunięto do realizacji w latach 1971 - 1975. Pomimo zwiększenia liczby miejsc do 8332 w 1970 r. nie osiągnięto zakładanej liczby 11700 dzieci w przedszkolach. Zadania w tym zakresie zostały wykonane w 86,4%. Udział dzieci objętych wychowaniem przedszkolnym zwiększył się z 33,9% w 1965 r. do 49,9% w 1970 r. wobec planowanych ro,O%.

W budownictwie szkolnym Plan Pięcioletni oddawania obiektów do użytku wykonano w 50%. Program inwestycyjny przewidywał pobudowanie 12 budynków dla szkół podstawowych (171 izb lekcyjnych), zbudowano sześć obiektów (105 izb). Efektami Planu Pięcioletniego są: dwie szkoły w osiedlu Świerczewskiego, dwa budynki w Nowej Dzielnicy Mieszkaniowej "Rataje" i po jednym w Zespole Osiedli Mieszkaniowych "Winogrady" i przy ul. Ściegiennego. Dla szkolnictwa podstawowego specjalnego oddano do użytku budynek szkolny przy ul. Podkomorskiej. Program nowego budownictwa dla liceów ogólnokształcących wykonano w 100%; oddano do użytku dwa obiekty: przy ul. Ściegiennego i przy ul. Warzywnej.

Na dziesięć obiektów objętych planem inwestycji, szkolnictwo zawodowe otrzymało

sześć budynków dla: Zasadniczej Szkoły Zawodowej przy ul. Świerkowej, Szkoły Rzemiosł Budowlanych przy ul. Raszyńskiej, Technikum Spożywczego przy ul. Słowiańskiej, Technikum Gospodarczego przy ul. Bułgarskiej, Zasadniczej Szkoły Mechaniki Precyzyjnej przy ul. J awornickiej i rozbudowany obiekt Technikum Odzieżowego przy ul. Kazimierza Wielkiego.

Ze środków społecznych (poza planem) oddano do użytku salę gimnastyczną dla Technikum Mechanicznego przy ul. Dzierżyńskiego. Oprócz budynków dydaktycznych wybudowano cztery budynki warsztatowe dla: Technikum Samochodowego, Technikum Łączności, Technikum Geodezyjno-Drogowego oraz Zasadniczej Szkoły Mechaniki Precyzyjnej. Z dwóch internatów objętych Planem Pięcioletnim wybudowano jeden dla Szkoły Muzycznej przy ul. Solnej. Budowa internatu dla Technikum Hotelarsko-Gastronomicznego przesunięta została na dalsze lata po 1975 r. N a realizację inwestycji wyższych uczelni w latach 1966 - 1970 wydatkowano 423,1 mto zł. W tym okresie przekazano do użytku następujące obiekty: Ośrodek Rehabilitacji Przemysłowej Akademii Medycznej przy ul. Dzierżyńskiego; Klinika Psychiatryczna przy ul. Szpita1nej; Collegium Philosophicum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza przy ul. March1ewskiego (blok A i B - budynki dydaktyczne); Wydział Budownictwa Lądowego i Stacja Prób Politechniki Poznańskiej przy ul. Kórnickiej; Drukarnia Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza przy ul. Heweliusza; Rhosarium (piwnica korzeniowa) w Ogrodzie Botanicznym; pięć domów studenckich o 2800 miejscach i jeden hotel asystenta o 345 miejscach. Oddanie do użytku pięciu nowych domów studenckich doprowadziło do tego, iż faktycznie w domach studenckich mieszkało w 1970 r. 86SJ studentów, tj. o 29,8% więcej w porównaniu do 1965 r. Czynnych było 14 stołówek studenckich o 1954 miejscach konsumpcyjnych. Ochrona zdrowia i opieka społ e c z n a. Liczba łóżek w szpitalach ogółem wzrosła z 3470 w 1995 r. do 39)2 w 1970 r., tj. o 12,4%. Założenia Planu Pięcioletniego zrealizowano w 96,0% z uwagi na przesunięcie terminu ukończenia budowy Kliniki Pediatrycznej i zmiany organizacyjne w szpitalach miejskich (oddanie budynku przy ul. Grobla dla Zakładu dla Przewlekle Chorych). Z tych przyczyn wskaźnik liczby Józek na 10 (XX) mieszkańców wyniósł na koniec 1970 r. 83,1 zamiast 90,6. Liczba przychodni objętych planem terenowym wzrosła z 98 (1%5) do 121 (1970), tj. o 123,4% (łącznie z planem centralnym wzrosła z 120 w 1965 r. do 158 w 1970 r.). Uruchomiono 23 nowe przychodnie.

W zakresie opieki nad imatką i dzieckiem uzyskano 1572 miejsca w żłobkach, wobec zakładanej liczby 1480 (stan w 1%5 r. - 1240miejsc) Plan Pięcioletni wykonano w 106,2%. Wzrost liczby miejsc o 26,8% nastąpi! przez oddanie do użytku czterech nowych żłobków oraz rozbudowy żłobków istniejących. Wskaźnik liczby miejsc w żłobkach na lm dzieci w wieku do dwóch lat wyniósł w 1970 r. - 10,5.

W zakładach opieki społecznej liczbą miejsc zwiększono z 400 w 1%5 r. do 637 w 1970 r. wobec planowanych 700 miejsc. W 1970 r. oddano do użytku Dom dla Przewlekle Chorych na 200 miejsc oraz uruchomiono (po adaptacji) Doim Specjalny dla Przewlekle Chorych przy ul. Niedziałkowskiego. Liczba aptek zwiększyła się z 38 (1965) do 42 (1970), a liczba punktów aptecznych z 14 do 15. W ciągu pięciolecia uzyskano w planie centralnym i terenowym następujące efekty inwestycyjne: dwa żłobki: w osiedlu "Grunwald" i w N owej Dzielnicy Mieszkaniowej "Rataje"; Zakład dla Przewlekle Chorych przy ul. Mogileńskiej; pawilon rehabilitacyjny Zakładu Odwykowego w Chareieach; Ośrodek Rehabilitacyjny w Klinice Ortopedycznej; Klinika Psychiatryczna iprzy ul. Szpitalnej, pięć przychodni: l obwodowa przy ul. Kasprzaka, 2 rejonowe w osiedlu Świerczewskiego z aptekami, l rejonowa w Nowej Dzielnicy Mieszkaniowej "Rataje" i l rejonowa Nad Potokiem. Z zadań ujętych w programie pięcioletnim nie zrealizowano: budowy Stacji Pogotowia Ratunkowego, Bazy Kolumny Transportu Sanitarnego i drugiego żłobka w N owej Dzielnicy Mieszkaniowej "Rataje".

Kultura fizyczna i turystyka.

W latach 196) -1970 nastąpił dalszy rozwój urządzeń sportowych budowanych głównie w ramach czynów społecznych popieranych ze środków "Totalizatora Sportowego". Oddano do użytku sztuczne lodowisko przy ul. Północnej, stadion Klubu Sportowego "Posnania" przy ul. N aramowiekiej; dwa boiska sportowe: w Antonmku i Klubu Sportowego "Warta" przy ul. Chwiałkowskiego; tor saneczkowy w Go1ęcinie; pawilon aportowy Gwardyjskiego Klubu Sportowego "Olimpia" w Go1ęcinie; basen kąpielowy w Piotrowie; rozbudowano i zmodernizowano ośrodki wypoczynkowe w Baranowie, Lipnie, Stęszewie i Strzeszynku. Nie rozpoczęto budowy boiska sportowego Klubu Sportowego "Admira" i hali sportowej Klubu Sportowego "Warta". Liczba sal gimnastycznych wzrosła z 90 (1965) do 111 (1970).

I n w e s t y c je. W latach 196) - 1970 nakłady na inwestycje w gospodarce uspołecznionej Poznania wyniosły ogółem 12 618 min zł, w tym na roboty budowlano-montażowe 5878,2 min zł. Wielkość nakładów na inwestycyjne czyny społeczne osiągnęła w latach 196) -1970 wartość 9),6 min zł, co w stosunku do lat 1961-1965 (57,9 min zł) stanowi wzrost o 58,4%.

Z ogólnej wartości czynów społecznych zrealizowanych w latach 1%6 - 1970 [przypada na czyny z zakresu gospodarki komunalnej i mieszkaniowej 65,6 min zł; kultury 1,3 min zł; kultury fizycznej 23,4 min zł. W latach 196) - 1970 nakłady na inwestycje wspólne wyniosły 309,1 min zł. W okresie tym planowano realizację czternastu zadań inwestycyjnych. Inwestorami zastępczymi ośmiu zadań zostały wyznaczone jednostki podległe Prezydium Rady Narodowej, a sześć zadań jednostki planu centralnego. W okresie sprawozdawczym zrealizowano dziewięć inwestycji. Inwestorzy planu centralnego iprzekazali do eksploatacji sześć inwestycji, a inwestorzy planu terenowego trzy inwestycje. Z przekazanych do eksploatacji inwestycji należy wymienić przede wszystkim: magistralę ciepłowniczą z elektrociepłowni Garbary do N owej Dzielnicy Mieszkaniowej " Rataj e" ; gazociąg z N owej Gazowni do Huty Szkła Antoninek; węzeł wodny na rzece Warcie (etap I) ; kotłownię przy ul. Swierzawskiej; zespół budynków administracyjno-handlowych "Centrum"; biurowiec dla Zjednoczenia Budownictwa Rolniczego i Poznańskiego Przedsiębiorstwa Remontowo-Budowlanego Przemysłu Lekkiego. Radny Leszek Rudkowski w imieniu Komisji Finansów i Planu Gospodarczego stwierdził, iż pięciolecie 196) - 1970 było w sumie korzystne dla rozwoju Poznania. Było okresem wzrostu nakładów inwestycyjnych o ponad 5Jló w porównaniu z poprzednim pięcioleciem. W wyniku tego Poznań wzbogaci) się o wiele nowych obiektów. Wśród nich można m. in. wymienić: wodociąg za 321 min zł, Zakład Konfekcji Leków Poznańskich Zakładów Farmaceutycznych "Polfa" za 211 min zł, domy hand10wo-us1ugowe "Centrum" - 114 min zł, dwie wytwórnie prefabrykatów wielkopłytowych za 96 min zł, mleczarnia na Dębcu za 70 min zł i wiele innych takich, jak Fabryka Mebli, kolektor junikowski i zajezdnia autobusowa. Ponadto w tym czasie powstawały dwa zespoły osiedli mieszkaniowych: "Rataje" i "Winogrady". W wyniku tych inwestycji, a także modernizacji wielu obiektów oraz rozwoju bazy materialnej na terenach targowych, wzrosła rola Poznania jako poważnego ośrodka gospodarczego kraju, jako ośrodka targowego oraz jako trzeciego w kraju ośrodka kształcenia studentów. Są to osiągnięcia niewątpliwie pozostawiające trwały ślad w gospodarce. Inwestycje przemysłowe przyczyniły się do wzrostu wartości produkcji globalnej przemysłu poznańskiego z 38 (XX) zł w 1%5 r. do 55 (XX) zł na jednego mieszkańca w 1970 r.

W efekcie - wzrosło zatrudnienie w gospodarce uspołecznionej o 30 (XX) osób. Wprawdzie nie uzyskano założonych w planie wielkości, ale wierzyć należy, że dzięki decyzjom nowe

Sprawozdania

go kierownictwa gospodarczego usunięte zostały bariery, które hamowały planową działalność i w tej dziedzinie. Przyrost zatrudnienia w latach 1971 - 1975 w skali krajowej ma wynieść dwa miliony osób, a zatem o wiele więcej niż kiedykolwiek przedtem. Również w Poznaniu polityka pełnego zatrudnienia wymagać będzie specjalnej troski. Jeszcze w niedostatecznym stopniu wykorzystywany jest potencjał produkcyjny zakładów pracy. Świadczy o tym niski wskaźnik zmianowości pracy robotników. Wyniósł on w Poznaniu w r. 1970 - 1,38, gdy tymczasem w województwie wynosi on 1,45, zaś wskaźnik krajowy - 1,56. Podniesienie wskaźnika zmianowości do 1,58 przyczyni się do lepszego wykorzystania naszego majątku trwałego, a to z kolei do wzrostu społecznej wydajności pracy - bez konieczności tworzenia nowych miejsc pracy. Mówca postulował większą koncentrację nakładów inwestycyjnych, aby odpowiadały one naj nowszym rozwiązaniom technicznym i organizacyj nym. "Podkreślenia wymaga - mówił dalej radny Leszek Rudkowski - fakt wzrostu rozmiarów usług na terenie Poznania. Nie można jednak poprzestawać na osiągnięciach, a dążyć do specjalizacji usług, właściwego wykorzystania istniejących zasobów siły roboczej oraz wykorzystania usług do kształtowania struktury spożycia. Wzrost zatrudnienia w usługach typu socjalnego czy w transporcie, obrocie towarowym czy usługach świadczonych dla ludności będzie wpływał na wzrost społecznej wydajności pracy na każdym odcinku". Jedną z przyczyn niepełnego wykonania zadań Planu Pięcioletniego 1966 - 1970 był niedostateczny rozwój przedsiębiorstw budowiano-montażowych. W konsekwencji - wielkość niewykorzystanych środków inwestycyjnych, wskutek braku mocy przerobowej, wyniosła w Wielkopolsce ponad miliard złotych, zaś w samym Poznaniu - 3SJ min zł. Obok tego notuje się poważne wydłużenie cyMu budowlanego (np. budowa Zakładu Konfekcji Leków Poznańskich Zakładów Farmaceutycznych "Polfa" wydłużyła się do 27 miesięcy). "Żenujący jest - podkreślił radny Rudkowski - wykazany w sprawozdaniu wzrost w 1970 r. potencjału produkcyjnego przedsiębiorstw podległych Poznańskiemu Zjednoczeniu Budownictwa tylko o 36,8% w stosunku do roku 1965, gdy wartość środków trwałych w tych przedsiębiorstwach wzrosła o 106%. Dysproporcja ta wymaga wnikliwego zainteresowania. Jej usunięcie nie może odbywać się fragmentarycznie, ale na podstawie planu kompleksowego, poprzez nowe koncepcje organizacyjne, polegające na integrowaniu wszystkich uczestników procesu inwestycyjnego. Rozwiązać trzeba będzie wszystkie sprawy zatrudnienia i podnoszenia kwalifikacji załóg. "W hierarchii potrzeb naszego miasta naplan pierwszy wysuwa się intensywny rozwój budownictwa mieszkaniowego przy równoczesnym dalszym rozwoju przemysłu, poprawienie usług komunalnych i dalsza poprawa w ochronie zdrowia, w zaopatrzeniu ludności. Słuszne jest to, że w tych dziedzinach uwzględnione zostały wszystkie te sprawy, których nie udało się zrealizować w ubiegłym pięcioleciu". N a zakończenie tego punktu porządku obrad Rada podjęła jednomyślnie uchwałę zatwierdzającą sprawozdanie Prezydium Rady N arodowej m. Poznania z wykonania Planu Rozwoju Gospodarczego m. Poznania w latach 1966 - 1970.

N astępnie przystąpiono do rozpatrzenia sprawozdania z przebiegu realizacji uchwał Rady Narodowej m. Poznania z dnia 5 listopada 1965 r. i 29 października 1%9 r. w sprawie programu budowy Nowej Dzielnicy Mieszkaniowej "Rataj e" i Zespołu Osiedli Mieszkaniowych "Winogrady". Przewodniczący obrad przypomniał, że sprawozdanie to zostało opublikowane w "Biuletynie Informacyjnym" Nr 3/71.

"Realizując postanowienia uchwał Rady Narodowej - czytamy w sprawozdaniu - Prezydium rozpatrywało kwartalne informacje o przebiegu budowy osiedli. ,.Do koordynacji całokształtu zagadnień i działań związanych z budową osiedli mieszkaniowych "Rataj e" i "Winogrady" powołano pełnomocnika Prezydium Rady Narodowej w osobie zastępcy przewodniczącego Prezydium Jerzego Łangowskłego oraz do jego dyspozycji siedmioosobowy stały Zespół Koordynacyjny. W celu zapewnienia prawidłowego i terminowego przygotowania dokumentacji, programowania i projektowania opracowano szczegółowy harmonogram działania współuczestników procesu przygotowania inwestycyjnego". Funkcje generalnego projektanta osiedli mieszkaniowych powierzono Przedsiębiorstwu Projektowania Budownictwa Miejskiego "Miastoprojekt" w Poznaniu, który pełni również obowiązki biura kierującego, zaś prace studialne temuż Przedsiębiorstwu i Dyrekcji Inwestycji Miejskich. Prace studialne obok szeregu ulepszeń w okresie rozruchu budowy obejmujących między innymi korzystniejsze rozwiązywanie ścian szczytowych, zmianę systemu insta1acji centralnego ogrzewania, zabezpieczenia możliwości stosowania różnych, a więc i lepszych w miarę podaży materiałów posadzkowych, dotyczyły przede wszystkim opraeowania zamiennej serii projektów rozwojowych dla budynku pięciokondygnacyjnego, w projektach tych obok poprawy układu funkcjonalnego mieszkań, zwiększenia liczby 10ggi i dostosowania struktury mieszkań do zmieniającego się zapotrzebowania - przewidziano również przystosowanie do instalacji zbiorczych anten telewizyjnych i radiowych. Jednakże montaż anten i wzmacniaczy nie zo

stał. dotąd podjęty z powodu opóźnienia rozruchu produkcji urządzeń typowych oraz braku. wykonawcy, którym według ostatnich ustaleń resortowych będzie Zakład U sług Radiowych l Telewizyjnych. Ponadto opracowano projekty zamienne o lepszym układzie funkcj ona1nym dla szkół i przedszkoli. Pierwszymi obiektami, których realizacja została oparta na nowych projektach są: Szkoła Podstawowa nr 49 na osiedlu C-4 oddana do użytku w sierpniu 1971 m. oraz Przedszkole nr 48 na osiedlu C-3.

Założenia projektowe dla osiedli C-l i C-2 oraz C-5 i C-6 opracowano w pierwszym kwartale 1967 r. Z uwagi na sygnalizowaną zmianę normatywu mieszkań rozpatrzenie tych założeń przez Komitet Opiniowania Projektów Inwestycyjnych zostało odroczone. Po uwzględnieniu zmian wynikłych z wprowadzenia projektów rozwojowych Prezydium Rady N arodowej m. Poznania zatwierdziło opracowania dla osiedli C-5 i C-6 w dniu 22 1dstopada 1968 r. a dla osiedli C-l i C-2 w dniu 30 lipca 1971 r. Przeważająca część urządzeń handlowo-usługowych zaprojektowana została zgodnie z wytycznymi w pawilonach dwu- względnie jednokondygnacyjnych. Wyjątek od tej zasady przyjęty na całym Dolnym Tarasie stanowią jeT dynie urządzenia zlokalizowane w budynkach j edemasi okomdy gna cy jny eh. W ramach współpracy z placówkami naukowymi, wykorzystywane są przede wszystkim osiągnięcia Instytutu Budownictwa Mieszkaniowego. W miarę potrzeb - szczególnie jeśli chodzi o ekspertyzy - korzysta się również z usług Politechniki Poznańskiej i Politechniki Wrocławskiej.

Prace przygotowawcze nad ustaleniem programu i materiałów do planu szczegółowego zagospodarowania przestrzennego Górnego Tarasu rozpoczęte zostały na przełomie lat 1965- 1966. Według harmonogramu ramowego, opracowanego przez Wydział Budownictwa U rbanistyki i Architektury, zatwierdzenie planu szczegółowego nastąpić miało przed upływem 1969 r. Termin ten nde został jednak dotrzymany. Ze względu na duży obszar i znaczenie tego planu kształtującego nową dzielnicę miasta, rozpisany został w tym przedmiocie zamknięty konkurs urbanistyczny. U zyskane tą drogą opracowania wymagały uzupełnień - szczególnie w dziedzinie zagadnień komunikacyjnych. Przygotowanie planu szczegółowego zagospodarowania przestrzennego Górnego Tarasu w oparciu o wyniki konkursu powierzono ..Miastoprojektowi". Termin opracowania ustalony na 15 października 1971 r. opóźniony jest w stosunku do pierwotnych założeń prawie o dwa lata. Dla centrum handlowo-usługowego "Rataje" opracowano studium programowo-przestrzenne, które 15 lutego 1968 r. przekazano Miejskiej Komisji U rbanistyczno- Architektonicznej. Da1

sze prace - tj. opracowanie projektu koncepcyjnego, nie zostały dotąd podjęte i uzależnione są od wyznaczenia inwestorów oraz określenia przez nich szczegółowego planu inwestycyjnego. Ze względu ma trudności utworzenia przy Miejskiej Pracowni Geodezyjnej wyodrębnionej komórki organizacyjnej dla obsługi "Rataj", Prezydium Rady Narodowej m. Poznania upoważniło Dyrekcję Inwestycji Miejskich do udzielania zleceń innym jednostkom specjalistycznym. W wyniku tego np. dla Zespołu Osiedli Mieszkaniowych C pełna obsługa geodezyjna zapewniona została w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Geodezyjnym.

Sprawy związane z programem i lokalizacją placówek służby zdrowia na Dolnym Tarasie zreferowane zostały na posiedzeniu Komisji Zdrowia w dniu 25 kwietnia 1966 r. oraz ponownie przeanalizowane i uzgodnione w trzecim kwartale 1968 r. w Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego z udziałem kierownika Wydziału Zdrowia. Program ten obejmuje: W Zespole Osiedli Mieszkaniowych A (16 700 mieszkańców): przychodnię rejonową z apteką i dwa żłobki; w Zespole Osiedli Mieszkaniowych C (42 (XX) mieszkańców): przychodnię rejonową o poszerzonym programie zamiast dwóch oddzielnych obiektów, przychodnię obwodową, trzy apteki, pdęć żłobków. Wszystkie inwestycje komunalne związane z doprowadzeniem wody i odprowadzeniem ścieków sanitarnych oraz deszczowych wykonywane są z odpowiednim wyprzedzeniem w stosunku do założonego w harmonogramie programu budowy. Budowa dróg osiedlowych mimo zagwarantowanego wykonania przez Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych została w latach 1968 -1970 czasowo ograniczona z uwagi na duży stopień zniszczenia gotowych nawierzchni przez ciężki sprzęt budowlany. Dla potrzeb budowy oraz mieszkańców w okresie "przejściowym" wykonano drogi tymczasowe z przenośnych płyt żelbetowych. Począwszy od 1971 r. wznowiono przerwane roboty drogowe w Zespole Osiedli Mieszkaniowych A. Sprawa partycypowania Poznańskich Zakładów Papierniczych "Malta" w budowie kolektora " G" uzgodniona została w Ministerstwie Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego w dniu 14 stycznia 1966 r. Budowa kolektora rozpoczęta została w 1%9 r. Decyzja odnośnie budowy nowej magistrali ciepłowniczej jako inwestycji wspólnej podjęta została w 1966 r. Zakończenie budowy nastąpiło w 1%9 r. Pisemne memoriały skierowane do Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, jak również bezpośrednie rozmowy przedstawicieli Prezydium z władzami centralnymi w sprawie zwiększenia nakładów inwestycyjnych w latach 1966 -1970 w celu podjęcia budowy centralnej

Sprawozdania

oczyszczalni ścieków - nie zostały uwzględniane. Według aktualnej wersji projektu Planu Pięcioletniego 1971 - 1975 budowa oczyszczalni przewidziana jest dopiero w latach 1974 - 1977 kosztem ponad 200 min zł. Nakłady planowane w latach 1974 -1975 wyniosą 80 min zł. Możliwość zorganizowania kąpieliska nad jeziorem Maltańskim według materiałów i oceny Wydziału Gospodarki Wodnej uzależniona jest od wyeliminowania zanieczyszczenia wód jeziora przez ścieki zakładów przemysłowych. W tym celu niezbędne jest m. in. pobudowanie dodatkowego kolektora oraz kolektora swarzędzkiego. Ze względu na wysoki koszt kolektora swarzędzkiego (ro min zł) oraz ograniczone nakłady inwestycyjne, realizacja przewidziana jest dopiero na lata 1974 - 1977. Miejskie Zjednoczenie Gospodarki Komunalnej zobowiązane zostało do podjęcia bezpośrednich rozmów z zakładami pracy w sprawie partycypowania w budowie kolektora i niezależnie od tego do wstępnych prac przygotowania inwestycyjnego budowy kąpieliska. Program usług pralniczych w Zespole Osiedli 'Mieszkaniowych A poddany został weryfikacji.

W wyniku decyzji Komisji Lokalizacyjnej przy Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego pralnia o powierzchni 770 im' zaprojektowana została w pawilonie nr 65 na osiedlu A-2. Budowa tego obiektu rozpoczęta została w 1971 r. i zakończona będzie zgodnie z cyklem produkcyjnym we wrześniu 1972 r. W celu przyśpieszenia budowy Trasy Hetmańskiej podzielono ją na ipodetapy. Zakończenie budowy inwestycja przewidziane jest w roku 1973. Wystąpienie Prezydium w sprawie urbanizacji Rataj zostało załatwione pozytywnie. Rozporządzeniem Rady Ministrów z 13 lutego 1968 r. za obszar zurbanizowany uznane zostały tereny Dolnego Tarasu obejmującego Zespoły Osiedli Mieszkaniowych A i C Przekazywanie terenów pod poszczególne osiedla Zespołu Osiedli Mieszkaniowych A oraz C-3 i C-4 mimo starań nastąpiło z dość znacznymi opóźnieniami. Zasadniczą przyczyną tego były nieprzewidziane trudności z wykwaterowaniami i odwołaniami od decyzji Wydziału Spraw Lokalowych. Do dokonywania rozbiórek wyznaczono Dzielnicowy Zarząd Budynków Mieszkalnych N owe Miasto, który drogą ogłoszonych przetargów zlecał prace wyburzeniowe. Sprawy oczyszczenia terenu przebiegały bez zakłóceń. Budowa osiedli N owej Dzielnicy Mieszkaniowej "Rataje" przebiegała w dwóch etapach. Pierwszy etap obejmujący lata 1966 - 1970 przewidywał budowę mieszkań dla 24000 osób, zakładając oddanie 18 126 izb. Założenia etapu zostały wykonane w 90,7%, tzn. na osiedlach zamieszkało 19 (XX) osób, oddano do użytku 5329 mieszkań (16 439 izb) o łącznej powierzchni

2IO 969 m'. Niepełne wykonanie zadań spowodowane było nieterminową dostawą fonm do produkcji elementów prefabrykowanych oraz koniecznością usunięcia wad dokumentacyjnych i wykonawczych, które ujawnione w trakcie, a częściowo także dopiero po zamontowaniu tych form. Opóźnienie to wyrażające się na ikonlec 1968 r. liczbą 2023 izb zostało w latach 1969 -1970 zredukowane do 1687 izb.

Począwszy od roku 1969 realizacja efekktów mieszkaniowych przebiega zgodnie z założeniami planów rocznych. Również w zakresie rytmiki oddawania gotowych obiektów nastąpiła w ostatnim czasie radykatoa poprawa. W ramach osiedli oddano do użytku do końca 1970 r. następujące urządzenia towarzyszące: jedenaście lokali handlowych o powierzchni 1 m 8; dwa lokale gastronomiczne o powierzchni 436 m!; sześć lokali usługowych o powierzchni 883 m:. przychodnię lekarską z apteką - 1(1)5 mI; dwie szkoły podstawowe o 48 pomieszczeniach do nauki, dwa przedszkola o 240 miejscach; żłobek o 80 miejscach. Urządzenia te nie zapewniają w pełni podstawowych potrzeb mieszkańców, w stosunku do wielkości normatywnych niedobór wynosił: trzy przedszkola, dwa żłobki, ponad 1(xx) m 2 powierzchni lokali usługowych i 26) m! powierzchni dla lokali handlowo-gastronomicznych. Zasadniczą przyczyną nie zsynchronizowania budowy urządzeń socjalnych z budownictwem mieszkaniowym był brak mocy produkcyjnej. Drugi etap budowy przypada po roku 1970 i zakłada docelowo, iż na "Ratajach" zamieszka 15) OJ) ludzi. Prezydium opracowało i przystąpiło w miesiącu marcu 1971 T. do realizacji harmonogramu przygotowania inwestycyjnego na lata 1971 - 1975. Stosownie do niego przewiduje się oddanie do użytku 371300 m 2 powierzchni użytkowej, tj. około 28 (XX) izb.

Opracowano program zagospodarowania nabrzeża rzeki Warty od mostu Chrobrego do Trasy Hetmańskiej.

Również budowa drugiego co do wielkości osiedla mieszkaniowego w Poznaniu "Winogrady" przebiega w dwóch etapach. W pierwszym etapie, do roku 1970, przewidywano budowę zespołów osiedlowych D i E dla ok. 10 (XX) mieszkańców wraz z inwestycjami towarzyszącymi. W drugim etapie - po roku 1970 przewidywało się budowę osiedli A, B, C, dla dalszych 60 (XX) mieszkańców. Prezydium Rady Narodowej w dniu 22 marca 1%8 r. zatwierdziło szczegółowy harmonogram realizacji U chwały Rady Narodowej. Informacji z przebiegu realizacji Uchwały

Rada wysłuchała na Sesji w dniu 6 grudnia 1968 r. Aktualnie wykonano większość zaplanowanych robót ziemnych i uzbrojeniowych, a budowa magistrali cieplnej przebiega z wyprzedzeniem. W roku 1971 rozpoczęto roboty przygotowawczo-miekubaturowe kanalizacji sanitarnej i deszczowej w osiedlu C. Trwa budowa nawierzchni ul. M urawa od Serbskiej do Słowiańskiej oraz ul. Średnicowej od Słowiańskiej do Serbskiej. Zakończono konkurs na koncepcję rozwiązania "Centrum". Zostanie ona zaprezentowana w lutym 1972 r. Realizacja pierwszego etapu budowy osiedli, tj. , , D" - Osiedle Wielkiego Października i "E" - Osiedle Przyjaźni nie przebiegała zgodnie z założeniami uchwały, gdyż zaplanowane zadania wykonano w zakreślonych terminach zaledwie w 50%. N a Osiedlu Wielkiego Października do wykonania pozostały 'budynki trzynastokondygnacyjne oraz usługi podstawowe. Ukończenie budowy Osiedla Przyjaźni przewiduje się W 1975 r.

Niewystarczające są efekty usług podstawowych i ogólnomiejskich. Wykonano i oddano do użytku zgodnie z projektami dotychczas tylko niezbędną powierzchnię trafostacji. Pod koniec 1971 r. na osiedlu mieszkało 12 W osób. Najbardziej palącą potrzebą staja się sprawa usług. Potrzeby te zaspokajane były w lokalach zastępczych w pomieszczeniach piwnicznych. W ten sposób uruchomiono: pięć kiosków Powszechnej Spółdzielni Spożywców o łącznej powierzchni 240 m: dwa punkty usługowe o powierzchni 102 m 8 , trzy punkty opieki nad dziećmi - 222 m 8 , cztery inne punkty (kąciki majsterkowania, pracownia plastyczna) - 28J m 8 . W dyskusji, w ImIeniu Komisji Budownictwa, głos zabrał Eugeniusz Kolny. Mówca uznał za pozytywne przyjęcie ,przez Prezydium Rady Narodowej zasady maksymalnej koncentracji inwestycji mieszkaniowych na dwóch poligonach budowlanych. Zasada ta zdała egzamin, wskazane jest zatem również, aby w przyszłośoi koncentrowano inwestycje mieszkaniowe na dużych placach budowy. Istotne i jedynie słuszne przy tak znacznych przedsięwzięciach, także zgodnie z wnioskami Komisji Budownictwa, było zapewnienie (niezbędnej koordynacji poczynań związanych z budową obu osiedli mieszkaniowych i skupienie całej problematyki w ręku pełnomocnika Prezydium i fachowego zespołu. ..W stosunkowo krótkim czasie powiedział Eugeniusz Kolny - uporano się z pracami przygotowawczymi do podjęcia budowy. Niezbędne studia i analizy doprowadziły do wypracowania postępowych rozwiązań

technicznych i technologicznych oraz nowoczesnych metod realizacji różnych dla każdego z osiedli. Na "Ratajach" zastosowano z powodzeniem m. in. w oparciu o keramzyt nowy materiał ścienny. Na "Winogradach" natomiast na podkreślenie zasługuje zwłaszcza bateryjna metoda produkcji elementów ściennych. Po okresie rozruchu w pierwszym etapie eksperymentalnym nastąpiła wyraźna poprawa tempa i jakości .robót. Na "Ratajach" przygotowano w zasadzie kompleksowo i realizowano skucesywnie budowę obiektów towarzyszących budownictwu mieszkaniowemu: urządzenia komunalne i obiekty handlowo-usługowe. Pod tym względem sytuacja na "Winogradach" przedstawia się odmiennie. Niepokoi mieszkańców brak podstawowych i ogólnomiejskich usług. "W celu zapewnienia iprawidłowej kontynuacji budowy obu zespołów osiedli mieszkaniowych, a także dla uniknięcia niedociągnięć, jakie wystąpiły w pierwszym okresie ich realizacji, Komisja Budownictwa proponuje przestrzeganie w dalszym ciągu zasady koncentracji budownictwa mieszkaniowego wyłącznie na dużych osiedlach przy zastosowaniu uprzemysłowionych metod. Program mieszkaniowy winien 'być realizowany w pełnym zakresie, to znaczy łącznie z wznoszeniem budynków wysokich. Równolegle winna postępować budowa obiektów przeznaczonych dla handlu i usług. Zaległości na tym odcinku, zwłaszcza na "Winogradach", winny być nadrobione w możliwie krótkim czasie w oparciu o program, który należałoby niezwłocznie opracować". Mówca stwierdził, iż Komisja Budownictwa uważa za niezbędne przygotowanie w najbliższym czasie projektów budynków hand10wo-usługowych o lekkiej konstrukcji prefabrykowanej, umożliwiającej ich szybki montaż metodami uprzemysłowionymi. Projekty te powinny spełniać wymogi wielokrotnego stosowania. Jest to jedyna droga do nadrobienia zaległości na tym odcinku. W celu dalszej poprawy jakości oddawanych do użytku obiektów wskazane jest wzmożenie dyscypliny technologii prefabrykacji i montażu elementów budowlanych. Ponadto Komisja sygnalizuje potrzebę podjęcia studiów i prac przygotowawczych do zmian w zakresie technologii budowy obiektów wysokich. Chodzi o bardziej nowoczesne, ekonomiezniejsze i mniej pracochłonne konstrukcje, np. szkieletowe ze ścianami osłonowymi. Niezbędne będzie również przygotowanie się do prawidłowej eksploatacji, konserwacji budynków, wzniesionych metodami uprzemysłowionymi. Z kolei głos zabrał przedstawiciel Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania, Ignacy Kaczmarek.

Sprawozdania

Rada przyjęła sprawozdanie z przebiegu realizacji do zatwierdzającej -wiadomości. Informację o pracy Prezydium Bady N arodowej w trzecim kwartale 1971 r. uzupełnił zastępca przewodniczącego Prezydium, radny Henryk Kędziora, informacją o zmianach na stanowiskach kierowniczych w Prezydium i jednostkach podległych. Rada przyjęła informację do -wiadomości, zaś przewodniczący obrad złożył gratulacje radnej Danucie Wawrzyńczyk-Szplit z okazji powołania jej na stanowisko dyrektora Miejskiego Handlu Detalicznego Artykułami Gospodarstwa Domowego i Chemicznymi.

Przed przystąpieniem do udzielania odpowiedzi na interpelacje, przewodniczący obrad poinformował, że wpłynął -wniosek sekretarza Prezydium, radnego Józefa Świtają, aby sesje odbywały się w godzinach popołudniowych. Radni akceptowali wniosek, ustalając, że ostatecznie sprawa zostanie przedyskutowana na posiedzeniu Konwentu Seniorów. Pierwszy odpowiadał na interpelacje radnego Bohdana Siciarza wicekurator Stefan Basiński. Wcześniejsze otwieranie świetlic we wszystkich szkołach pociągnęłoby za sobą konieczność dofinansowania szkół na kwotę ponad jednego miliona złotych. Wydziały Oświaty Dzielnicowej Rady Narodowej nie potwierdziły potrzeby generalnego regulowania tej sprawy w całym mieście, a tylko w niektórych odosobnionych przypadkach, które Kuratorium uwzględni i załatwi tę sprawę.

W sprawie uruchomienia ogródka jordanowskiego dla przedszkola przy ul. Tomickiego mówca poinformował, że sprawy te znane są władzom oświatowym i zostaną załatwione, mimo pewnych trudności. Aleksander Kirych - kierownik Wydziału Komunikacji, udzielił odpowiedzi na interpelacje radnego Zygmunta J esionowskiego w sprawie zamknięcia ul. Ostrowskiej. W wyniku interpelacji radnego, zgłoszonej na poprzedniej sesji, Wydział Komunikacji postanowił zbadać sprawę zamykania ulic w ogóle. Zapewnił radnych, że w przyszłości Wydział nie będzie wyrażał zgody na zamknięcie ulic, o ile wykonawca nie iprzedłoży harmonogramu zapewniającego szybkie zakończenie robót. Nie będą też miały miejsca fakty przedwczesnego zamykania ulic. Podobnie - sprawa przebudowy nawierzchni wiaduktu we E1ranowie. Polecono prowadzenie prac na jednej połowie jezdni. W odpowiedzi na interpelacje radnego P1ucińskiego w sprawie w dalszym ciągu niebezpiecznej krzyżówki ulicy Libelta i Stalingradzkiej, zapewnił, że Wydział sprawdził, czy można zwiększyć fazy sekundowe przejazdów na tej krzyżówce. Krzyżówka ta została wykonana szczególnie wadliwie. Dopiero jej przebudowa mogłaby wyeliminować

powstające tam kolizje. Doraźnie można jedynie przestawić czas sygnalizacji. W sprawie oznakowania przejścia na Winogradach - tymczasem ustawiony zostanie znak przejścia dla pieszych, a gdy poprawią się warunki atmosferyczne - na wiosnę wyznaczone zostaną pasy. Stanisław Du1bisz zastępca kierownika Wydziału Handlu, odpowiadając na interpelacje radnego Bohdana Siciarza w sprawie lepszego zaopatrzenia sklepu w artykuły mięsne w Osiedlu Mieszkaniowym "Pomet" przy ul. Krańcowej stwierdził, iż aktualny stan lokali uniemożliwia uruchomienie tam sklepu branży mięsnej, wobec czego Wydział Handlu spowoduje lepsze zaopatrzenie w mięso, wyroby wędliniarskie i garmażeryjne istniejącego stoiska w sklepie spożywczym. W odpowiedzi na interpelacje radnego Jana P1ucińskiego w sprawie sprzedaży ciast dla mieszkańców "Winograd", stwierdził m. in. że b rak lokali uniemożliwia uruchomienie sprzedaży ciast na wynos. W planach założono budowę pracowni cukierniczej, której rozpoczęcie przewiduje się w trzecim kwartale 1973 r. Niedobór sieci częściowo zostanie wyrównany pawilonem Poznańskiej Spółdzielni Spożywców w Osiedlu Wielkiego Października. Bogusław BoczarsM - kierownik Wydziału Spraw Mieszkaniowych i Komunalnych, w pierwszej kolejności odpowiedział na interpelacje radnego Włodzimierza Malinowskiego w sprawie przeniesienia Izby Wytrzeźwień. Mówca stwierdził, że Wydział nie dysponuje odpowiednimi lokalami, które nadawałyby się na ten cel. Sprawę dyskutowano z wieloma instytucjami. Jest tylko jedno rozwiązanie - poszerzenie pomieszczeń Izby o lokale użytkowane aktualnie przez Komendę Milicji Obywatelskiej względnie przez zdobycie odpowiedniego, nadającego się na ten cel obiektu. W odpowiedzi na interpelacje radnego Wacława Olszewskiego, przedstawił stan faktyczny sprawy. Przy wydawaniu decyzji kierowano się opinią Wydziału Budownictwa, Urbanistyki i Architektury, że nie ma technicznych możliwości urządzenia w tym pomieszczeniu kuchni. Mówca przeprosił radnego za niestosowny zwrot użyty w piśmie do radnego. W interpelowanej sprawie zapadły decyzje ostateczne. W związku z interpelacją radnego Tadeusza Bekasa, mówca poinformował, że Prezydium podjęło w czerwcu 1971 r. uchwałę w sprawie zamknięcia cmentarza przy ul. Wiatracznej. N a tej podstawie wystąpiono do Ministerstwa Gospodarki Komunalnej. Niestety, minister do tej pory nie podjął decyzji w tej sprawie. W odpowiedzi na interpelacje radnego Bohdana Siciarza w sprawie lokalu dla "Harcturu " , stwierdził, iż radny otrzymał pismo, w którym informowano, że

"Ilarotur" otrzyma lokale w 1970 r. Jednakże w związku z nieprzewidzianymi przeszkodami i -równoczesnym braku odpowiednich lokali nie można było wywiązać się w terminie z tej obietnicy. W tym celu kilkakrotnie występowano do komisji rozdziału lokali użytkowych, ale i tą drogą nie znaleziono odpowiednich lokali. Mówca zapewnił radnego, że skoro znajdzie się stosowny lokal, będzie on niezwłocznie przyznany "Harcturowi".

Marian Werner - kierownik Wydziału Budownictwa, Urbanistyki i Architektury, dodatkowo odpowiadał na interpelację radnego Wacława Olszewskiego i uzasadnił decyzję brakiem technicznych możliwości podziału mieszkania. Głos zabrał także sekretara Prezydium, radny Józef Świtaj, który rozszerzył odpowiedź ma Interpelacje radnego Włodzimierza Malinowskiego. Stwierdził, iż w kraju rozważa się kwestię, komu podporządkować

Izby Wytrzeźwień. Stąd Prezydium postanowiło poczekać na "odgórne" rozstrzygnięcia. Faktem jest, że Izba jest usytuowana niewłaściwie i za ciasna jak na potrzeby półmilionowego miasta. Radni, którym udzielono wyjaśnień już na sesji, przyjęli je, z tym że na piśmie odpowiedzi te zostaną udzielone radnym, którzy podczas sesji odpowiedzi nie uzyskali. Ponadto radni: Malinowski i Olszewski niezależnie od odpowiedzi, których udzielono ustnie, prosili o odpowiedź na piśmie, zas radny Bohdan Siciarz stwierdził, że byłoby celowe, aby w udzielanych radnym odpowiedziach na zgłoszone interpelacje uszczegółowiano terminy realizacji. Po wyczerpaniu porządku obrad Przewodniczący Obrad radny Marian Paluchowski o godzinie 13,8 zamknął obrady XX Sesji.

Afanan Gen o wefiak

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1972.04/06 R.40 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry