MARIAN OLSZEWSKI

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1967.04/06 R.35 Nr2

Czas czytania: ok. 24 min.

NALOTY BOMBOWE ZACHODNICH ALIANTÓW NA POZNAŃ W 1941 i 1944 ROKU

(Część pierwsza)

PODCZAS wojny i okupacji w latach 1939'-1945 Poznań był terenem trzech nalotów zachodnioalianckiego lotnictwa. Pierwszy nalot nastąpił nocą z 8 na 9 maja 1941 r., drugi - 9 kwietnia, a trzeci - 29 maja 1944 r. Epizodyczny charakter tych zdarzeń nie wzbudzałby większego zainteresowania, gdyby nie osobliwości z nimi związane. W szczególne zdumienie wprawiał zawsze fakt zainteresowania zachodnich aliantów Poznaniem. Miasto leżało daleko od teatru działań wojennych, na głębokim zapleczu hitlerowskiego państwa i dzieliła je od brytyjskich lotnisk, a także od baz lotnictwa amerykańskiego odległa i niełatwa do przebycia przestrzeń. Jeśli nadto dodać, że Poznań nie zaliczał się ani do większych ośrodków potencjału wojennego, ani do rejonów koncentracji wojsk niemieckich, frapowało zawsze pytanie: jakie przyczyny i co (Sprawiło, że miasto stało się obiektem trzykrotnych alianckich ekskursji lotniczych? Trudności związane z dotarciem do zagranicznych archiwaliów wojskowych nie pozwalają na pełne wyjaśnienie wszystkich kwestii, bieżne jednak pamiętniki, wspomnienia i opracowania historyczne z operacji lotniczych w drugiej wojnie światowej rzucają już obecnie sporo światła na temat zastosowania alianckich sił powietrznych w zwalczaniu zaplecza przeciwnika i dają ogólne pojęcie o okolicznościach, celach użycia i strategicznym znaczeniu działań lotniczych nad Poznaniem. Znacznie jednak więcej wiadomo o samym przebiegu kolejnych nalotów na miasto, o wydarzeniach im towarzyszących, o szkodach i stratach, o reperkusjach, jakie wywołały one w aparacie państwowym okupanta, a zwłaszcza o ich wpływie na podtrzymanie polskiego ducha oporu. Interesujące materiały o nalotach w 1944 r. znajdują się w Archiwum Zakładu Historii Partii przy Komitecie Centralnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Warszawie pośród akt Delegatury Rządu Londyńskiego na Kraj *. Raporty dotyczące tych zdarzeń znalazły się nadto w konspiracyjnym piśmie Delegatury, wychodzącym w Warszawie pod nazwą "Informacje z Zachodnich Ziem Rzeczypospolitej", zwanym także "Biuletynem Zachodnim" albo traktowanym pokrótce jako "Be-Zet"2. Przypuszcza się, iż spisane one zostały przez konspiratora i bezpośred

1 Archiwum Zakładu Historii Partii (cyt. dalej AZHP): Delegatura Rządu. Departament Informacji i Prasy. Sygn. 1)8 III, tom 148.

2 Pismo to, wydawane konspiracyjnie w Warszawie, było regularnie ukazującym się miesięcznikiem powielanym na kartach formatu kancelaryjnego, liczyło od 15-25 stron objętości i służyło za serwis informacji agencyjnych dla innych pism podziemnych. AZHP, P-921. Interesujące nas wiadomości mieszczą się w numerach l i 4 Be-Zet z maja i lipca 1944 r.

na str. 4-7 i 18-21 pt. Kaport z Wielkopolski.

2*

Marian Olszewskiniego obserwatora bombardowań. Wskazują na to drobiazgowe dane, znajomosc polskiego nazewnictwa ulic i doskonała orientacja iw topografii miasta. Kilka wzmianek o nalocie z maja 1941 r. znaleziono w Archiwum Państwowym Miasta Poznania i Województwa Poznańskiego w szczątkach zespołu aktowego "Befehlshaber der Ordnungspolizei - Posen". Ilustrują one rozmiary szkód materialnych i omawiają wysiłki władz niemieckich nad usunięciem powstałych zniszczeń. Ciekawe światło na stopień szkód wyrządzonych Polakom i Niemcom rzucają akta Urzędu Stanu Cywilnego Poznań-Stare Miasto z lat 1941 i 1944, wśród których znaleziono karty zgonów zabitych i zmarłych od nalotów. Dały one możliwość sprawdzenia obiegowych wersji na temat faktycznych strat biologicznych spowodowanych bombardowaniami oraz pozwoliły na sprostowanie przesadnych ocen polskich, a także niemieckich niedomówień w tej dziedzinie. Niejedną ważną wzmiankę zaczerpnięto z relacji i wspomnień okupacyjnych zgromadzonych w Instytucie Zachodnim i Referacie Historii Partii Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Poznaniu, z ogłoszonych drukiem wspomnień lotników polskich, z publikacji historycznych oraz z artykułu Karola Mariana Pospieszaiskiego, który zamieścił pierwszy zwięzły opis nalotów na Poznań w regionalnym piśmiennictwie historycznym, wyznaczając zarazem badaczom cenne wskazówki metodyczne 3 . Prasa okazała się źródłem daleko skromniejszym niż przypuszczano. "Ostdeutscher Beobachter", dziennik partii faszystowskiej w Poznaniu, zgodnie z praktyką ówczesnej propagandy, skrzętnie pomijał wszystko, co mogłoby spowodować "osłabienie ducha niemieckiego". Informacje o nalotach na Poznań są więc lakoniczne i utrzymane w tonie urzędowych komunikatów albo w poczuciu "krzywdy wyrządzonej niewinnej ludności niemieckiej przez pirackich lotników". Wśród innych pism informacje o nalotach z 1944 r. znalazłem tylko w "Dzienniku Polskim" wychodzącym w Londynie oraz w "The Manchester Guardian". Jak z tego widać, źródła podstawowe do opracowania tematu są szczupłe. Żałować zwłaszcza należy, że z braku dostępu do źródeł anglo-amerykańskich, niewiele poza ogólnikami da się powiedzieć o bazach wyjściowych, jednostkach powietrznych i trasach przelotu eskadr lotniczych do Poznania. Nieznane są bliższe dane o załogach tych samolotów, ich stanie osobowym, tonażu ładunków i stopniu wywiązania się z zadań. Tajemnicą osłonięte są losy poszczególnych maszyn w drodze powrotnej z Poznania. Mimo dużych braków źródłowych i niekompletnych materiałów podjęto jednak opracowanie tematu w przekonaniu, że na wyczerpujące studium wojskowo-historyczne tej kwestii trzeba będzie jeszcze poczekać. Tymczasem zaciekawienie czytelników różnorodnością zdań i wersji, jakie wokół owych wydarzeń narosły, skłaniają do tego, aby rzecz zrelacjonować w stanie dotychczasowych wyników badań i dociekań.

NALOT NOCNY NA POZNAŃ z 8 NA 9 MAJA 1941 R.

Okoliczności pierwszego nalotu brytyjskiego na miasto są, jak się wydaje, przypadkowe i noszą posmak wojennej sensacji. Przebieg zdarzenia był zaskakujący. Nad Poznaniem, w późnych godzinach nocnych z czwartku na piątek 8-9 V 1941 r. pojawił się samotnie na dużych wysos K. M. P o s p i e s z a l s ki, Poznań pod okupacją. "Przegląd Zachodni". R. 1953, nr 6-3, s. 425-"'26kościach bombowiec angielski 4 . Samolot przeleciał nad miastem, a zawracając od strony wschodniej zrzucił o godzinie 2.10 jedną bombę o wielkim tonażu. Uderzyła ona w gmach dawnego browaru Huggera przy ul. Śniadeckich 12, burząc lub uszkadzając kamienice nr 16, 22, 24, 26 i następne przy tej ulicy oraz czyniąc poważne szkody w sąsiadujących zabudowaniach. Obrona przeciwlotnicza, nie .uprzedzona o zbliżaniu się nieprzyjacielskiego samolotu, była przeświadczona, iż ma do czynienia z niemieckim samolotem patrolującym i bezczynnie przypatrywała się samotnemu rajdowi lotnika. Dopiero silna detonacja spowodowana wybuchem bomby poruszyła dowództwo obrony terytorialnej.' Akcję ogniową wszczęto jednak z tak dużym opóźnieniem, że samolot bezpiecznie oddalił się w kierunku zachodnim. Ze względu na siłę wybuchu Niemcy nazywali zrzuconą bombę "torpedą albo miną powietrzną". Szkody powstałe przez zrzuconą bombę były poważne. Zniszczone zostały kompletnie trzy budynki przy ul. Śniadeckich nr 12, 24 i 26, piętnaście domów mieszkalnych doznało ciężkich uszkodzeń, dziesięć domów zostało lekko uszkodzonych, a w całej dzielnicy Łazarz powypadały szyby okienne i dotkliwych szkód doznały dachy okolicznych zabudowań 5. Do prac porządkowych i odgruzowania musiano sprowadzić znaczne siły. Już w kilka minut po nalocie zmobilizowano policję miejską, straż pożarną, Niemiecki Czerwony Krzyż, brygady państwowej służby roboczej (Reichsarbeitsdienst) oraz kilka grup wojska, które wszczęły akcję ratowniczą i odgrodziły zbombardowany teren. Nazajutrz ściągnięto do robót około 180 jeńców wojennych i 150 więźniów - Żydów. Prace nad naprawą szkód ciągnęły się przez trzy tygodnie. Codziennie pracowało około 1100 osób. Prowadzono roboty przy 23 domach w pobliżu miejsca wybuchu oraz przy 120 domach mieszkalnych w okolicy. Ogółem wywieziono 4000 m S gruzu. W naprawach i odbudowie zniszczeń uczestniczyło po piętnaście zakładów stolarskich (150 ludzi) i zakładów szklarskich (85 ludzi), dziesięć zakładów blacharskich (60 ludzi), osiem przedsiębiorstw kominiarskich (40 ludzi), cztery zakłady dekarskie (160 ludzi), jedna brygada elektryczna (10 osób) i jedna brygada ślusarska (10osób)6.

Przypadek zrządził, że skutki, jakie pociągnął za sobą nalot, najbardziej dotknęły ludność niemiecką. Ulicę Śniadeckich, w mieszkaniach po wypędzonych Polakach, zamieszkiwali przeważnie urzędnicy niemieccy spowadzeni z głębi Niemiec wraz z rodzinami, zatrudnieni na poczcie głównej, w kolejnictwie i zakładach zbrojenio

4 Był to wg relacji współczesnych, bombowiec typu Handley Page "Halifax" , który zaliczał się do najpopularniejszych maszyn lotnictwa brytyjskiego w czasie II wojny światowej. HP - 57 "Halifax" był czterosilnikowym samolotem bombowym, średniopłatern, uzbrojonym w 2-12 karabinów maszynowych o udźwigu 6580 kg bomb, mieścił załogę w składzie 5-7 ludzi, rozwijał maksymalną prędkość do 432 km/godz. i dysponował zasięgiem lotu do 4(XX) km. Por.: B. A r c t, Samoloty świata. Warszawa 1959, s. 166; Tenże, Niebo w ogniu. Warszawa 1957, s. 13 oraz P. El s z t e i n, Przegląd samolotów bombowych. Warszawa 1959, s. 112-113.

5 Archiwum Państwowe Miasta Poznania i Województwa Poznańskiego (cyt. dalej WAPP).

Befehlshaber der Ordnungspolizei - Posen 7. Sprawozdanie z działalności batalionu i policji ochronnej na terenie "kraju Warty" od l VII 1940 - 31 XII 1941, k. 6 i 21. · Tamże, k. 48--49. Warto dodać, że przez cały czas napraw ulica Śniadeckich była wyłączona z ruchu ulicznego. Została odgrodzona wysokim parkanem, a wejść na zbombardowany teren strzegła policja, wpuszczając tylko osoby do tego upoważnione za okazaniem przepustki. Relacja pracowników Polskich Kolei PaństwowY,ch, Stefaniaka i Michalaka. Instytut Zachodni (cyt. dalej IZ). Dok. III - 21. Także: T. S w i t a ł a, Stolarz Z Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego - Stanisław Zapeński. "Mottyniana", W: "Kronika Miasta Poznania". R. 1964, nr 4, s. 128.

Marian Olszewski

wych. Pod gruzami zburzonych domów zginęły więc jedynie trzy osoby narodoWOSCl polskiej, a pozostałych siedemnastu zabitych stanowiła ludność niemiecka.

Strukturę ofiar nalotu według narodowości i płci ilustruje tabela 1. Prócz zabitych sprawozdania policyjne odnotowały dwanaście przypadków ciężkiego uszkodzenia ciała oraz około 30 osób lekko rannych. Liczbę ludzi bez dachu nad głową szacowano na około tysiąca osób 7 . N astępnego dnia dzienniki wychodzące w "kraju Warty" przemilczały fakt nalotu. Tylko na łamach "Ostdeutscher Beobachter" w przedrukowanym komunikacie Oberkommando der Wehrmacht znaleźć można było krótką wzmiankę następującej treści: "Pojedyncze samoloty nieprzyjacielskie przeszły obok stolicy i dotarły aż do okolic Poznania" 8.

Tabela 1

STRATY LUDNOŚCIOWE POZNANIA PODCZAS NALOTU Z 8 na 9 V 1941 R.

Razem W tym: Narodowość zabitych mężczyzn kobiet dzieci Polacy 3 l l l Niemcy 17 9 7 l Ogółem 20 10 8 2

Źródło: Księgi zgonów Urzędu Stanu Cywilnego Poznań-Stare Miasto z 1941 roku. Dane obejmują następujące karty z sygnaturą "D" (Deutsche): 364,368-370,372-373,393,400-406,409,438-439 i 485 oraz z sygnaturą "P" (Pole): 1851-1852 i 1854.

Bagatelizujący ton oficjalnego dziennika pozostawał jednak w rażącej sprzeczności z głosami niepokoju, jakie się podniosły w kręgach władz cywilnych i wojskowych Poznania. Wyrażały je także nastroje ludności niemieckiej, wśród której przejawy hitlerowskiej ignorancji i buty mieszały się z wyrazami niezadowolenia i gorzkich wyrzutów, kierowanych pod adresem miejscowego dowództwa obrony przeciwlotniczej. Interpretacja okoliczności niespodziewanego nalotu była i długo zapewne jeszcze pozostanie kontrowersyjna. Brak źródeł uniemożliwia pełne wyjaśnienie zdarzenia. Nie zdziwi zatem fakt, że miejsce ścisłej i wiarygodnej relacji na temat genezy zagadkowego nalotu zajmuje i wypełnia od dłuższego czasu szereg domysłów, przypuszczeń i obiegowych wersji. Prawdopodobnie z braku informacji o działaniach lotnictwa na Zachodzie, a także z bezkrytycznej wiary w przewagę militarną aliantów, wytworzyło się wśród Polaków w czasie okupacji powszechne mniemanie, jakoby nalot był planową i zamierzoną przez Wielką Brytanię akcją. "Smutna wiosna" 1941 r. (zajęcie Bułgarii - 2 marca, kapitulacja Jugosławii - 17 kwietnia i wkroczenie wojsk niemieckich do Aten - 27 kwietnia) wzbudzała lęk przed rosnącymi siłami Niemiec i zmuszała do szukania środków dla pokrzepiena ducha optymizmu. Wiarę w pomyślniejszy rozwój sytuacji krzewiły wówczas zagraniczne wiadomości radiowe donoszące o hitlerowskich niepowodzeniach w "bitwie o Anglię", o sukcesach lotników brytyjskich w nalotach na Berlin i wreszcie sensacyjna wieść o ucieczce zastępcy Adolfa Hitlera - Rudolfa Hessa (9 V 1941). W takiej atmosferze zrozumiano powszechnie samotny wypad bombowca brytyjskiego na

", WAPP. Befeh1shaber der Ordnungspolizei. . . , K. 21 i 48.

8 "Ostdeutscher Beobachter" z 10 V 1941.

Niemieckie grupy robocze na zbombardowanym w nocy z 8 na 9 maja 1941 r. obszarze przy ul. Śniadeckich

Poznań jako izapoiwiedź nadciągającego końca wojny i okupacji. Długa trasa lotu, zaskoczenie Niemców, miejsce zrzucenia bomby, milczenie hitlerowskiej propagandy - wszystko to otrzymało wtedy pozornie przekonywającą interpretację, a jej treść przetrwała do dziś w świadomości współczesnych 9 . Po wojnie, pod wpływem wspomnień i publikacji obrazujących bojowy wysiłek lotnictwa polskiego na Zachodzie, pojawiła się wersja wiążąca genezę nalotu z inicjatywą Polaków z jednego z polskich dywizjonów bombowych stacjonujących w Wielkiej Brytanii. Wyniki poszukiwań nie potwierdziły jednak i tej hipotezy. Co prawda w marcu oraz w kwietniu 1941 r. lotnictwo polskie brało udział w kilku wyprawach bombowych w głąb Niemiec, uczestnicząc również w bombardowaniach Berlina, ale w maju wszystkie cele ataków bombowych polskich lotników ograniczały się do terenów przybrzeżnych Morza Północnego. Zresztą do podjęcia dalekich rajdów na ziemie polskie nie było jeszcze warunków. Dopiero jesienią 1941 r. do

"Dawne domysły, zwłaszcza wokół celu przeznaczenia bomby, znajdują również odbicie we współczesnym piśmiennictwie. K. M. P o s p i e s z a l s k i (op. clt., s. 425) pisze, że bomba była "prawdopodobnie przeznaczona na Luftgaukommando (Dowództwo Okręgu LotnicJ:ego - przyp. M. O.) 11,1ieszczące się w gmachu obecnego Technikum Ekonomicznego przy ul. Sniadeckich 54/58". T. S w i t a ł a (op. cit., s. 128) podaje w oparciu o wspomnienia S. Zapeńskiego, że "gdyby lotnik zrzucił bombę o ułamek sekundy później, trafiłaby ona prawdopodobnie w budynek szkoły handlowej, w której mieścił się niemiecki sztab wojskowy". Zaś I. K a c zm a rek prostując poprzednika ("Kronika Miasta Poznania". R. 1965, nr 2, s. 139) stwierdza, że "samolot [...] przeleciał nad Poznaniem [...], aby zaatakować prywatnfl siedzibę Artura Greisera" przy ul. Berwińskiego 5, lecz bomba "spadła niestety przy ul. Sniadeckich".

Marian Olszewskiwództwo lotnictwa brytyjskiego utworzyło polski odrębny dywizjon specjalny (138 Special Duties Sąuadron), któremu powierzono loty nad terytorium Polski. W rezultacie, pierwszy rajd załogi polskiej do kraju doszedł do skutku nocą z 7 na 8 XI 1941 r » W tej sytuacji najbardziej przekonywającą i prawdopodobną okazuje się wersja o zupełnie przypadkowym charakterze nalotu, spowodowanym zabłąkaniem pilota na trasie lotu, co przy niedostatecznym systemie nawigacji powietrznej oraz przy silnej obronie nieba przez nieprzyjaciela było na początku wojny zjawiskiem częstym. Hipoteza ta powstała początkowo z obiekcji, jakie u znawców taktyki działań powietrznych nasuwał "samotny rajd pojedynczego samolotu". Ostatnio jednak pogląd ten znalazł oparcie w wynikach badań naukowych, zyskując pewność zwłaszcza przez to, że ziemie polskie nie stanowiły wiosną 1941 r. strategicznych celów dla lotnictwa brytyjskiego. Wyraźnie zaznaczająca się jeszcze wówczas przewaga militarna Niemiec w Europie, trudne położenie wojenne Wielkiej Brytanii, straty Królewskich Sił Powietrznych (Royal Air Force - RAF) w bitwach powietrznych, niepowodzenia armii brytyjskiej na Bliskim i Dalekim Wschodzie - wszystko to sprawiło, że angielskie lotnictwo wszczęło wprawdzie na przełomie 1940/41 roku ofensywne działania bombowe nad terenem Niemiec, lecz były to naloty sporadyczne, o doraźnych celach i z najdalszym zasięgiem akcji powietrznych do wybrzeży Morza Bałtyckiego. Trzeba isobie również zdawać sprawę z tego, że poważną przeszkodą w odbywaniu dalekich rajdów w głąb Niemiec były rozległe przestrzenie oraz liczne zapory ogniowe niemieckiej obrony przeciwlotniczej. W związku z tym latano w tym okresie tzw. trasą północną nr 1, która wiodła poprzez Morze Północne, Danię, Morze Bałtyckie i przekraczała terytorium Niemiec między Kołobrzegiem a Gdańskiem.

Aby dolecieć do Poznania, trzeba było prostą linią trasy przebyć tylko w jednym kierunku około 1500 km. Tymczasem całkowity zasięg najlepszego w 1941 r. czterosilnikowego bombowca brytyjskiego typu "Halifax" wynosił około 4000 km. Jeśli przy tym dodać niebezpieczeństwo lotu i związaną z tym konieczność korygowania trasy w drodze powrotnej, okaże się, że rejon Poznania leżał na samej granicy maksymalnego zasięgu działania brytyjskich samolotów. Biorąc to wszystko pod uwagę, nalot brytyjskiego lotnika na Poznań mógł tylko pozostawać w związku z innymi działaniami, których cele bombardowania leżały niedaleko od Poznania. Z kronik Królewskich Sił Powietrznych wynika, że jedyną akcją lotników brytyjskich w nocy z 8 na 9 V 1941 r., w północno-wschodnim pasie Niemiec, było bombardowanie przez 317 bombowców Bremy i Hamburga. Część z nich zapuściła się aż w rejon Frankfurtu nad Odrą. Przypuszcza się, że stąd

10 Zarówno dokumenty, jak literatura przedmiotu wskazują na to, że nawet wówczas gdy inne obszary kraju znajdowały się w planach lotów alianckich, Poznań nie był nimi aż do 1944 r. objęty. Loty takie nie leżały w sferze potrzeb kraju, wysuwanych poprzez ośrodki konspiracyjne wobec władz brytyjskich. Dlatego np. plan akcji zrzutowej aliantów na obszarze Polski nie przewidywał okręgu Poznania jako terenu operacyjnego. Z najbardziej miarodajnych materiałów wynika, że aż po rok 1944, w zasięgu zrzutów i docelowych rajdów RAF znajdowały się tylko centralne okręgi Polski oraz Radom i Łódź. Por.: Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej. Londyn 1950, tom HI, s. 338-340 i 384.

Jedyną wzmiankę o przygotowaniach do rajdu na Poznań przez lotników polskich znaleziono w pracy B. Arcta. Autor pisze o zamiarze dokonania wypadu na Poznań przez 316 Dywizjon Warszawski B IX 1944 r. Z rozczarowaniem stwierdza jednak, że ze względu na warunki atmosferyczne trzeba było lot odłożyć. (B. A f c t, Niebo f o ogniu, op. cit., s. 256). Jakie były dalsze losy tej inicjatywy, nie wiadomo, ponieważ autor wzięty został wkrótce potem do niewoli.

Translokacja mieszkańców ulicy Śniadeckich z ciężko uszkodzonych budynków po zbombardowaniu w nocy z 8 na 9 maja 1941 rw bliżej nieustalonych okolicznościach jeden z samolotów oderwał się od lecącej eskadry i bez osłony myśliwców dotarł do Poznania. Potwierdza to zresztą relacja chor. pilota Władysława Pieczonki, której treść ze względu na autorytatywność przytaczam w pełnym brzmieniu:

W sobotę dnia 10 maja 1941 około godziny 10.00 na lotnisko RAF w System Notts, gdzie stacjonawały nasze dywizjony: 304 - Ziemi Śląskiej i 305 - Ziemi Wielkopolskiej, przYbył młody pilot angielski w stopniu porucznika. Zwrócił się on do Polaków z przeproszeniem za pomyłkowe zbombardowanie Poznania. Poruszenie wśród polskich lotników było wielkie. Zasypano go mnóstwem pytań. Opowiadał potem o szczegółach lotu. Mówił, że nocą Z 8 na 9 wystartował Z sąsiedniego lotniska na bombowcu typu "Halifax " Z zadaniem zaatakowania Frankfurtu nad Odrą. W czasie przelotu nad Niemcami nawigator pomylił jednak trasę i doprowadził samolot vad Poznań. Leciał na wysokości 7 tysięcy metrów., Miał w luku jedną bombę o ciężarze jednej tony, ponieważ samolot nie był przYstosowany do większej ilości zrzutów. Zdumiewał załogę Jakt, że nie napotkano na żaden opór przeciwlotniczY. Ładunek został zrzucony w centrum miasta. W drodze powrotnej, znalazłszy się nad Frankfurtem, załoga zorientowała się, że zaszła pomyłka, i zbombardowano inne miasto.

Marian Olszewski

Dopiero Z ostatnich wiadomości "Wehrmachtsbericht" dowiedziano się, że miejscem zrzutu bomby był Poznań. Dla Poznańczyków znajdujących się na lotnisku w System wiadomość o bombardowaniu rodzinnego miasta była przykrym zaskoczeniem, tym bardziej że radio niemieckie 'w programie dla zagranicy podala jakoby trafiony zastal szpital, liczne budynki mieszkalne i że miały rzekomo mieć miejsce duże straty wśród ludności cywilnej" n

ANGLO-AMERYKAŃSKIE NALOTY NA POZNAŃ W KWIETNIU i MAJU 1944 R.

Geneza nalotów.

W odróżnieniu od przypadkowego wypadu brytyjskiego bombowca w 1941 r.

przeprowadzone trzy lata później dwukrotne bombardowania miasta były związane z rozpoczętą przez aliantów inwazją na kontynent europejski, a więc celową akcją strategiczną lotnictwa alianckiego. Początek 1944 r. stał pod znakiem widomej klęski militarnej Niemiec. Armia radziecka od wielkiej bitwy nad Wołgą (19 XI 1942 - 2 II 1943) ustawicznie gromiła wroga, uniemożliwiając mu próby przejścia do ofensywy. Wiosną linia wschodnioeuropejskiego frontu znajdowała się w pobliżu granic republik bałtyckich, Polski, Rumunii i półwyspu bałkańskiego. Zmieniło to w sposób zasadniczy bieg wydarzeń na pozostałych frontach europejskiego teatru działań wojennych. W lipcu 1943 r. alianci wylądowali na Sycylii, zajęli liczne wyspy Morza Egejskiego oraz południowe Włochy i od lutego 1944 r. prowadzili natarcie na Rzym. W maju 1943 r. na konferencji waszyngtońskiej podjęto decyzję o utworzeniu "drugiego frontu" w Europie. Plan operacyjny "Overlord" przewidywał w czerwcu 1944 r. desant u wybrzeży Normandii. W celu przygotowania inwazji i sparaliżowania niemieckich sił zbrojnych w Europie zachodniej postanowiono prowadzić przez lato 1943 r. i wiosnę 1944 r. systematyczne naloty na terytorium Niemiec, tak aby w chwili lądowania wojsk alianckich uniemożliwić Niemcom przerzucenie posiłków1 2 . Ustalano m. in., że przedmiotem ataków powietrznych będą: lotniska, fabryki samolotów, ośrodki produkcji łożysk kulkowych i paliw syntetycznych oraz linie komunikacyjne przeciwnika. W związku z tym do akcji weszły również jednostki lotnictwa amerykańskiego: najpierw 8. armia powietrzna na lotniska w Anglii, potem od sierpnia - 9. armia z baz w Afryce Płn. oraz nieco później także - 15. armia powietrzna z Włoch. Między aliantami ustalił się podział zadań. M. in. lotnictwo RAF prowadziło bombardowania nocne a lotnictwo amerykańskie osłaniane przez myśliwce dalekiego zasięgu - masowe naloty dzienne. Intensywne bombardowania rozpoczęły się w styczniu 1944 r. Dzień w dzień i noc w noc wstrząsały Niemcami potężne naloty "dywanowe" i "milleniowe" 13. ObraII Archiwum Referatu Historii Partii w Poznaniu (cyt. dalej ARHP). Relacja W. Pieczonki spisana przez Zenona Szymankiewicza w dniu 10 VII 1965. Warto również zwrócić uwagę, że wychodzący w Londynie "Dziennik Polski" zamieścił II V 1941 r. lakoniczną informację o nalocie na Poznań w oparciu o źródła niemieckie. Treść notatki brzmiała: "Samoloty RAF nad Polską. Wczorajszy komunikat niemiecki oznajmił, że w nocy z czwartku na piątek bombowce brytyjskie dotarły aż do Poznania". "D. E i s e n h o w er, Krucjata w Europie. Warszawa 1959, s. 316-317 i 335.

ls Naloty "dywanowe" miały charakter masowych bombardowań powierzchniowych bez celowania. Zostały one po raz pierwszy zastosowane przez lotnictwo brytyjskie w nocnym ataku na Lubekę (28/29 III 1942). Operacjami "millenium" były ataki powietrzne ponad tysiąca

Fotokopia informacji o nalocie wielkanocnym zamieszczona w "Dzienniku Polskim" 23 IV 1944 r .

Ł »tifffeiastta UJ. ?Ozn tóWflCtsiei i ieez M O rtn

';"_JHł' *..,*«'''*s»w*it n «Ass. HA« . {ir«Ki4fŁ»śt' w»{*«»«. fcii.n f .)X>. 'fen»« t. . v "". ".«Hi« * »;'«.' «,«, s»\ \\ u»tił.< <,! ., ... }*.»»«»»>.« * ijnb 5* J,*«i»t.s kro 31118- ItusHAiitfc.,,»s,,>fłbIM*«H>>>« . \%\ j n n K lt1 a»«K ii« <*«$ hmtrfiiSA» i.ł.M'1 -!,(i. \« {,.»j *NQgp «", "." »»» Jl '-łrUJ,r-ill«. 8e»b.i latek*.? VI>>>>a «te JVf.(S»<iw. uwfe,j5,r.( «it.,? Js*r "-rM?H:a1> *u,&«*W.* 007'.

rttvS'«? I» B» jat». »c?,.J Wi}je»s, $mm\ f*w.1 fi.s 4\US*t* H"ł-.M m»»«>>> y er« MO ,D,LJ, r t'»' g «rf Łtr g » *3 £ J *** M * 5 * H " j " tv MI . , lt1 : lt1 . v» J ns. .-.... s &,lJ,»rlt1 lai Ta**w*.»4,>WVI< TO«blbl tta '.' , , ** S%»K»-Jt# t'alfea »fsit JlIOMeHi»n- i S»»fb>,'" r4w*j,!t!s»4'-,i tu U I i i > (.., i. MVl1 bl tIItII i .- «f#it R. .. i leiwa... * iłtruł * > f *vr«b »sk««B((S». » 1lI.HH4 £M*I?H tern .rsw"S*-**a,n:I.iv .. .

'f/1riii-tSis i «»i i »&. «4»»t«t«< /*« (sJv* żryżn vhżwtż ?bDK!'I* *a,IJ,*-Ng

..................... W

cały one miasta niemieckie w gruzy. Głównym jednak obiektem działań były fabryki samolotów oraz zakłady łożysk kulkowych 14. W kwietniu i maju w obliczu zbliżającego się terminu inwazji alianckie ataki porwdetrzne przybrały na sile. Amerykańskie 8 i 9 armie powietrzne prowadziły w dzień zakrojone na szeroką skalę bombardowania niemieckich linii kolejowych oraz zakładów lotniczych i przemysłowych w Niemczech wschodnich, północnych i na obszarach zachodniej Polski. Poznań zasługiwał w ramach tej ofensywy powietrznej na uwagę aliantów z dwóch względów: jako ważny węzeł komunikacyjny z możliwością przerzutu uzbrojenia, sprzętu i wojska ze Wschodu na Zachód oraz jako miasto, w którym zlokalizowana była część zdecentralizowanej produkcji samolotów typu "Focke Wulf 190" oraz fabryka broni i amunicji (De u tsch e Waffen und MunitionsJabriken)bombowców jednocześnie. Pierwszy tego rodzaju nalot miał miejsce 1)/31 V 1942 r. podczas akcji na Kolonię. Zrzucono wówczas w ciągu 90 minut około 1455 ton bomb. Por.: Druga wojna światowa. "Informator 1939-1945". Warszawa 1962, s. (ID i 602. 11 Druga wojna światowa, op. cit., s. 145.

Marian Olszewski

Nalot w dniu 9 kwietnia 1944 r.

Byl to pierwszy dzień świąt wielkanocnych. O godzinie 13.50 miasto przeszył nagle ryk syren alarmowych, który w dziesięć minut później zmieszał się z warkotem nadlatujących samolotów i hukiem padających bomb. Niemiecka obrona przeciwlotnicza bezskutecznie raziła niebo ogniem zaporowym. Samoloty niemieckiego lotnictwa znajdujące się na lotnisku w Ławicy uciekły, nie atakując przeciwnika. Amerykańskie samoloty typu "Liberator" zrzuciły kilkanaście bomb burzących i zapalających. Bombardowaniem objęto 6 rejonów miasta: l. Obszar dworca osobowego i towarowego. 2. Teren obecnych Międzynarodowych Targów Poznańskich, których część zajmowała fabryka samolotów "Focke Wulf'. 3. Fabrykę broni i amunicji (Deutsche WajJen und MunitionsJabriken) umieszczone przez okupanta w Zakładach Spółki Akcyjnej "H. Cegielski" »oraz część Wildy. 4. Rejon placu Sapieżyński ego (obecnie plac Wielkopolski) i Al. Marcinkowskiego. 5. Jeżyce. 6. Rataje i Starołękę. N ajwiększe zniszczenia powstały wokół dworca. Poważnie uszkodzony został budynek dworcowy od strony południowej oraz pierwszy i trzeci peron stacji osobowej. Całkowitemu zniszczeniu uległ barak spełniający funkcję poczekalni dla Polaków, w którym przebywało wielu podróżnych jadących ż robót przymusowych w Niemczech na urlop świąteczny do domu. Zdruzgotany został pociąg pośpieszny z Berlina oraz cały pociąg z urlopowanymi żołnierzami niemieckimi, który w drodze z Torunia do Wrocławia zatrzymał się na dworcu. Według doniesień obserwatora w pociągu tym zginęło ponoć około tysiąca żołnierzy 15. Częściowemu zniszczeniu uległy zabudowania dworca towarowego oraz tory i zabudowania aż po parowozownię. Bomby rozbiły biura policji kolejowej, hale Dworca Zachodniego przy ul. Głogowskiej oraz pawilon oficerski Dworca Wycieczkowego przy ul. Dworcowej. Mocno ucierpiał także gmach U rzędu Pocztowego nr 2 przy ul. Głogowskiej oraz most Dworcowy. N a terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich zostały rozbite: hala przemysłu ciężkiego i hala samorządów, zabudowania administracyjne mieszczące "schronisko wojskowe" (Solda tenh e im) i wieża Górnośląska, w której znajdowała się składnica owoców i wanzyw. Bomby trafiły również celnie w północne zabudowania oddziału warsztatów precyzyjnych fabryki "Focke Wulf' przy ul. Głogowskiej 18. Doznały przy tej okazji uszkodzeń sąsiednie budynki, zwłaszcza zamieszkałe przez Niemców domy przy ul. Bukowskiej (obecnie ul. Świerczewskiego) oraz gmachy: Collegium Chemioum i hotelu "Polonia", mieszczące od miaja 1943 r. oddział III niemieckiego szpitala wojskowego.

W fabrykach broni i amunicji przy ul. Górna Wilda 136 (obecnie ul. Dzierżyńskiego ) zburzony został budynek administracyjny fabryki, hala główna z maszynami precyzyjnymi i szereg innych zabudowań onaz magazynów. Według raportu konspiratora w magazynach ispłonęło 600 par obuwia skórzanego przeznaczonego dla pracowników - Niemców, 12 tys. par obuwia gumowego dla Polaków, 24 tys. par. obuwia drewnianego. Unieruchomione zostały wszystkie wozy transportowe fabryki. Spłonęła hala gotowych fabrykatówle. Mimo dużych szkód wyrządzonych poszczególnym obiektom fabrycznym, bombardowania objęły głównie starą część zakładów.

15 Informacja Z Zachodnich Ziem Rzeczypospolitej, "Biuletyn Zachodni" (cyt. dalej Be-Zet).

Warszawa 1944, nr l, s. 4. Są to prawdopodobnie dane przesadzone. Liczby zabitych nie dało się skorygować ani sprawdzić, ponieważ akta urzędu stanu cywilnego nie zawierają kart zgonów osób wojskowych. » Be-Zet. R. 1944, nr l, s. 5 oraz K. M. P o s p i e s z a l s ki, ap. cit., s. 425.

1 MUMAN, II'1 \M>JI¥« \1 't u

1-, mit

, " !

. i ' I

«. I »« I \, J!,. ! Hd bji i i. . t. ' U, « «V

Londyński "The Manchester Guardian" z 18 IV 1944 r. zamieścił fotografię lotniczą wykonaną w czasie wielkanocnego bombardowania Poznania

Nie dotknęły natomiast nowych i olbrzymich hal produkcyjnych sięgających aż po Dębieć, gdzie mieściła się elektrownia pomocnicza, wytwórnia akumulatorów i stacja załadunkowa kolei Wschód-Zachód. Natomiast w sąsiedztwie zakładów spłonęła Fabryka Mebli "Nowakowski i Synowie", Fabryka .Cukierków - Mareckiego, Fabryka Kartonów - Ziółkowskiego oraz zawaliły się bloki mieszkalne przy ul.

Górina Wilda, Pamiątkowej, Traugutta, Prądzyńskiego, Rolnej i Partyzanckiej.

Straty w ludziach były tu niewielkie.

Poważniej ucierpiała ludność od bomb fosforowych, które spadły na zachodnią i południową część placu Sapieżyńskiego, niszcząc kilka budynków mieszkalnych (zwłaszcza nr 13) zamieszkałych przez Polakówl? Poza tym w śródmieściu bomby padły przy Alejach Marcinkowskiego na tzw. Dom Królowej Jadwigi, który stanowił kasyno oficerskie. Według pogłosek i uprzednio cytowanego źródła miało tam

17 Bomby te były prawdopodobnie przeznaczone na siedzibą dowódcy Wehrkreiskommando XXI, mieszczącą się przy ul. Babińskiego (obecnie odcinek ul. Solnej do placu Wielkopolskiego i do ul. Młyńskiej) oraz na ośrodek intendentury i magazynów wojskowych przy pobliskiej ul. Solnej.

Marian Olszewski

rzekomo zginąć 50 oficerów sztabowych, biorących udział w urOCZYSC1e zorganizowanym "święconym" 18. Na Jeżycach celna bomba zniszczyła główną halę warsztatów mechaniczno-samochodowych przy ul. Dąbrowskiego. N a Ratajach zbombardowana została wytwórnia błon fotograficznych "Ero" oraz mały warsztat reperacji samochodów "Tempo". Kilka bomb zrzuconych w okolicy Zakładów Przemysłu Gumowego "Stomil" spadło nad Wartą nie wyrządzając żadnych szkód. Polska Agencja Telegraficzna "Świt" w Londynie szacowała ogół zniszczeń dokonanych w Poznaniu na 60% bombardowanych obiektów l9 . N al ot zaskoczył zarówno ludność polską, jak i niemiecką. Częste i próżne alarmy, jakie ogłaszano a następnie odwoływano w ciągu całej wiosny 1944 r. stopniowo wyrobiły w mieszkańcach Poznania przekonanie o bezcelowości przestrzegania przepisów obrony przeciwlotniczej. Toteż zginęło wiele osób na ulicach i w mieszkaniach. Mówiono powszechnie o mniej więcej trzech tysiącach zabitych i rannych 20. Jednak w świetle materiałów liczby te okazują się daleko niższe (tabela 2).

Tabela 2

STRATY LUDNOŚCIOWE POZNANIA PODCZAS NALOTU 9 IV 1944 R.

Ogólna liczba W tym: Narodowość zabitych mężczyzn kobiet dzieci i zmarłych Polacy 47 21 16 10 Niemcy 35 18 13 4 Ogółem 82 39 29 14

Źródło: Akta zgonów Urzędu Stanu Cywilnego - Poznań Stare Miasto za 1944 rok na podstawie kart sygnowanych" D" (Deutsche): 537-570,585,605-606 i 652 oraz kart sygnowanych "P" (Pole): 1273-1303, 1303a-1306, 1308-1313, 1315, 1349 i 1359.

N ajwięcej ludności polskiej znalazło śmierć na dworcu (21 osób) oraz w gruzach domów przy placu Sapieżyńskim (9 osób) i przy ul. Partyzanckiej (7 osób). Straty» wśród Niemców były jednak wyższe niż to ipnzedsitawia tabela 2, obejmująca tylko ludność cywilną. Nie zawiera ona bowiem liczb żołnierzy niemieckich zabitych na dworcu i zmarłych z ran w szpitalach, których ogólna liczba nie ujawniona przez dowództwo wojskowe poprzez księgi Urzędu Stanu Cywilnego miała być wysoka. Polacy przyjęli nalot z mieszanymi uczuciami. Sprawozdanie Departamentu Informacji i Prasy komunikowało Delegatowi Rządu, że chłodny stosunek Polaków do nalotu miał swoje źródło w wielkich ofiarach poniesionych przez ludność cywilną. Ubolewano nad tym, że bombardowań dokonano według starych planów, nie biorąc pod uwagę najważniejszych z punktu widzenia wojskowego obiektów w Krzesinach i Dębcu. Wątpliwości budziła również celowość zrzucania bomb na śródmieście, gdzie legło w gruzach wiele domów mieszkalnych 21. Dalej jednak stwierdzano, że u większości Polaków górowała atmosfera radości i satys

18 Be-Zet, op. cłt. Cyfry te nie dają się również sprawdzić za pomocą innego źródła i dlatego nie można ich - przynajmniej na razie - ujmować do ścisłych obliczeń. 19 W nalocie amerykańskim na Poznań fabryka Cegielskiego zbombardowana. "Dziennik Polski". Londyn 23 IV 1944.

20 IZ - Dok. 111-31. Relacj a Alfonsa Płoszowskiego.

51 AZHP. Delegatura Rządu. 202 III, t. 148, k. 371.

fakcji. Imponujący wyczyn amerykańskiego lotnictwa, którego samoloty przeleciały w "biały dzień" cztery tysiące kilometrów nieprzyjacielskiego obszaru, unaocznił Polakom słabość niemieckiego "panowania w powietrzu", poprawił samopoczucie i natchnął wiarą w rychły i zwycięski koniec wojny. "Zaznaczamy - pisał informator z Poznania - że prosimy Boga o dalsze takie naloty. Nie boimy się ofiar z naszej strony; tak czy inaczej będziemy je bowiem ponosili. Niemcy jednak stracą więcej na rezonie, a przede wszystkim nie będą się tak pchali do tego bezpiecznego Warthegau, za jakie nasze województwo dotychczas uważali" 22. Wśród Niemców zamieszkałych w Poznaniu i "kraju Warty" bombardowanie miasta wywołało dezorientację i przerażenie. "Ostdeutscher Beobachter" zamieścił wiadomość o nalocie tylko w wydaniu miejskim. Informowano, że miasto zostało zaatakowane przez północmo-amerykańskie samoloty i że "zarówno ludność niemiecka, jak i polska wykazały spokojną i rozważną postawę". Przywdziewając maskę obłudy apelowano o "zmobilizowanie i wzmocnienie ducha współpracy oraz koleżeńskości, które ujawniły się podczas nalotu" 23. Dalej pismo zamieszczało następujące artykuły: o systemie napraw szkód bombowych sposobem gospodarczym, wiadomość o istnieniu przy Zarządzie Miejskim Urzędu Szkód Wojennych (Kriegrsschadenamt), komunikat wojskowy o obowiązku meldowania miejsca przymusowego lądowania załóg lotniczych, policyjny nakaz wzywający do składania wrogich ulotek zrzucanych przez samoloty nieprzyjacielskie oraz obwieszczenie o natychmiastowym wykonaniu kary śmierci na Polaku, Feliksie Czapulonisie z Poznania za to, iż rzekomo ,,10 kwietnia plądrował na dworcu towarowym". Rozmiarów strat i zniszczeń nie ogłoszono. Nekrologi zjawiły się na łamach gazety dopiero 13 IV i utrzymane były w napuszonym tonie oficjalnym. Opatrywano je powtarzającymi się zwrotami "zginął za Fiihrera i przyszłość Niemiec", albo "jego życie było pełne uwielbienia dla Hitlera i wielkiej Rzeszy Niemieckiej". Tymczasem w nastrojach cywilnej ludności niemieckiej notowano postępujące stany paniki i przygnębienia. Świadomość, że duże skupisko Polaków w mieście nie powstrzymało aliantów przed decyzją bombardowania oraz wynikający stąd wniosek, że nie ma już w Niemczech i na terenach okupowanych bezpiecznego miejsca pirzed nalotami, wywołała prawie powszechne objawy goryczy i niezadowolenia. Cytowany już konspirator donosił z Poznania: "Na ulicach można podsłuchać rozmowy zawierające mnóstwo oskarżeń pod adresem G6ringa (minister lotnictwa Rzeszy - przyp. M. O.), który zamiast wyprodukować więcej samolotów i artylerii przeciwlotniczej myśli tylko o majątku wywiezionym zagranicę. Słyszy się dużo przekleństw rzucanych pod adresem Hitlera, który jest głównym sprawcą wojny. Równocześnie bardzo wielu Niemców wyraża zdanie, że gdyby alianci urządzili kilka rzeczywiście porządnych nalotów na fabryki wojskowe, to by nerwy ludzkie nie wytrzymały i wojna by się wreszcie skończyła" 2i. Władze hitlerowskie starały się wykorzystać naloty dla własnych celów wojenno-politycznych. Niezwłocznie przeniesiono jeden z działów fabryki broni i amunicji z ulicy Górna Wilda do zabudowań fabryki papieru w Czerwonaku. Przyspieszono również końcową ewakuację lochów Fortu VII, w którym po skierowaniu więźniów do obozów koncentracyjnych, 3 częściowo do obozu karnego w Żabikowie, zainstalowano zakłady części radiowych "Telefunken" 25. W przeświadczeniu, że wzgląd na

22 Be-Zet. R. 1944, nr l, s. 6.

» Terrorjlieger uber Posen. "Ostdeutscher Beobachter". 11 IV 1944 r.

M Be-Zet. H. 1944, nr l, s. 6.

25 Dowództwo militarne miało zgodę władz centralnych na adaptację i użytkowanie pomieszczeń 10rtecznych dla celów produkcji wojennej już w 1942 T., lecz prace lokalizacyjne

Marian Olszewski

Polaków podyktował aliantom dzień świąteczny jako termin nalotu i rozumując, że ten sam czynnik będzie brany pod uwagę również w przyszłości, zarządzono przymus pracy robotników polskich w niedzielę i dni świąteczne. Szczególnie jednak silną akcję rozpętano wokół pogrzebów ofiar nalotu. Niemieckie uroczystości żałobne odbyły się 13 kwietnia w godzinach przedpołudniowych na cmentarzu przy ul. Grunwaldzkiej26. Zwyczajem przyjętym w Niemczech pogrzeb nosił charakter wojskowy. Trumny poległych, przyozdobione znakami runicznymi, zostały wystawione rzędem na widiok publiczny i wartę honorową przy nich trzymali osobiście m. in. gauleiter "kraju Warty" Arthur Greiser i gen. art. Petzel (dowódca XXI okręgu wojskowego )27. Pompatyczne mowy i kondolencje złożone rodzinom przez Arthura Greisexa, zamykały ten przykry i niechętnie widziany przez dygnitarzy hitlerowskich obrządek. Po czym już nie czekając na zasypanie mogił, władze i oddziały partyjne szybko opuściły cmentarz. Przyczyny tego pośpiechu stały się oczywiste w kilka minut później, gdy przez radio głoszono alarm lotniczy. Według relacji Gestapo "Uczestnicy pogrzebu, szczególnie młodzież szkolna, z wielkim przerażeniem zaczęli szukać schronienia w najbliżej stojących domach, skacząc przez groby i nie troszcząc się o jakikolwiek porządek" 28. W stosunku do polskich ofiar nalotu dopuszczono się niebywałej i wymownej mistyfikacji propagandowej. Już w poświątecznym wydaniu "Ostdeutscher Beobachter" ukazało się szokujące zawiadomienie o terminie polskich uroczystości żałobnych na cmentarzu na Głównej, zamieszczone równorzędnie z komunikatem o pogrzebie ofiar niemieckich 20. Była to pierwsza od września 1939 r. notatka z życia polskiego na łamach tego pisma i pierwsze oficjalne przyzwolenie władz na publiczne zgromadzenie polskie. W trzy dni później cele tego przedsięwzięcia były już dla wszystkich jasne. Władze hitlerowskie zorganizowały pogrzeb z wyrachowaniem na przechwycenie nastrojów smutku i uczuć religijnych 30 . Uroczystości celebrował w szatach liturgicznych biskup Walenty Dymek, któremu zezwolono na opuszczenie miejsca izolacji, wydano polecenie odprawiania modłów żałobnych i wyrażono zgodę na przemawianie w języku polskim. Było to również pierwsze publiczne kazanie, jakie wygłoszono w okupowanym Poznaniu. Nie zawierało ono jednak tak potrzebnych organizatorom pogrzebu akcentów politycznych. Biskup nawoływał wiernych do "spotęgowania życia religijnego oraz duchowego i gotowości w obliczu niepewnego jutra". Następnie odczytano listę 36 grzebanych ofiar (później pochowano na tym cmentarzu jeszcze siedmiu zmarłych), po czym przemówienie wygłosił nadburmistrz

i budowlane nad urządzeniem nowego obozu ciągnęły się do końca 1943 r. Dopiero na początku 1944 r. zbudowano obóz karny w Żabikowie. Ostatni transport złożony z kobiet opuścił Fort VII w połowie maja 1944 roku. Por. : A W i e t r z y k o w s ki, Zbrodnie hitlerowskie w Żabikowie. Poznań 1946, s. 7 oraz L. G o m o l e c, Fort. VII - hitlerowskie miejsce kaźni. Poznań 1963, k. nlb. 4. 2G Był to do 1939 r. cmentarz ewangelicki, a w latach okupacji cmentarz reprezentacyjny, na którym grzebano zasłużonych Niemców. W pierwszych miesiącach wojny pochowano na nim uroczyście rzekome "ofiary polskiego terroru" z września 1939 r. Znajdował sią na nim grobowiec syna kata Polaków gauleitera Arthura Greisera, któiry zginął w katastrofie samochodowej. Cmentarz ten poważnie zniszczony podczas działań wojennych w 1945 r. uległ likwidacji w 1957 r. Wg relacji Mariana Psuji. 27 Posen tra u ert U2a die Opler des Terrorangriffs 14 IV 1944. "Ostdeutscher Beobachter".

28 A. R o g a l s ki, Za kulisami "Mustergau ". Warszawa 1965, s. 58.

29 "Ostdeutscher Beobachter" z 12 IV 1944.

20 Na uwagę zasługuje fakt, że zakłady pracy Poznania zostały zobowiązane do wysłania delegacji na pogrzeb, złożonej bądź z niemieckiego kierownictwa fabryki, bądź to z polskich robotników. ARHP - 194/1. Wspomnienia Kazimierza Palacza, s. 98.

Poznania, hitlerowiec Scheffler. Nazajutrz "Ostdeutscher Beobachter" w artykule pod znamiennym tytułem "Ich uroczystości ż ał o b n e. . ." tak streścił przemówienie Schefflena: "W imieniu niemieckim złożył on wyrazy współczucia z powodu strat, jakie w terrorystycznym nalocie poniosła ludność polska, a jako wyraz ubolewania złożył na otwartej mogile od Zarządu Miejskiego wieniec żałobny". Dalsze wieńce zostały złożone przez delegację Wehrmachtu, przedstawicieli dyrekcji kolejowej . 31 1 poczt .

Zamierzona akcja pozyskania polskiej opinii publicznej nie przyniosła jednak hitlerowskim władzom spodziewanych rezultatów. Obłuda i zakłamanie faszyzmu były ludności polskiej aż nadto znane i nie mogły już nikogo poruszyć. "Polacy wręcz marzyli - stwierdzał raport konspiracyjny - aby naloty odbywały się czę, . .,,3* SC1ej .

"Ihre Tra u erfe ier au! dem Hauptfriedhof "Ostdeutscher Beo bachter" . Pismo zamieściło również zdjęcia przedstawiające biskupa W. Dymka podczas celebracji pogrzebu 14 IV 1944 r. S2 Be-Zet, op. cit., s. 6.

Od Redakcji: Zamieszczona na s. 29 reprodukcja z londyńskiej gazety "The Manchester Guardian" jest silnie powiększonym fragmentem prawego górnego narożnika reprodukcji zamieszczonej na s. 27. Zdjęcie zostało wykonane z odwrotnego kierunku nalotu samolotowego, w chwilę po eksplozji bomtó.

S Kronika Miasta Poznania 2

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1967.04/06 R.35 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry