LAUREACI ZESPOŁOWEJ NAGRODY ROLNICZEJ ZA OSIĄGNIĘCIA NAUKOWE

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1966.10/12 R.34 Nr4

Czas czytania: ok. 113 min.

Felicjan Dembiński

Andrzej Horodyski

Miron Jabłoński

Halina Janiszewska

Czesław Muśnicki

Michał Priebe

Włodzimierz Trzebny

LAUREACI NAGRODY MŁODYCH

Jerzy Wojtowicz

Czesław Kowalski

Egzamin dojrzałości złożył 27 czerwca 1945 r. w Sosnowcu i tegoż roku rozpoczął studia rolnicze na Uniwersytecie Poznańskim. 1 września 1949 r. uzyskał dyplom magistra inżyniera rolnictwa. Praca magisterska nosiła tytuł Dalsze badania nad wełną szkockich owiec blekfejsów (The Scotch Blackface). Od 1 października 1948 do 31 maja 1949 r. pracował jako młodszy asystent organizacji Upowszechnienia Wiedzy Rolniczej Ministerstwa Rolnictwa przy Zakładzie Szczegółowej Hodowli Zwierząt Uniwersytetu Poznańskiego, a od 1 czerwca 1949 do 31 maja 1954 r. w charakterze kontraktowego starszego asystenta przy tym samym Zakładzie, a następnie Wyższej Szkoły Rolniczej. 1 maja 1954 r. otrzymał nominację na adiunkta przy Katedrze Szczegółowej Hodowli Zwierząt Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. 23 marca 1961 r. za pracę pt. ułpływ wiosennego żywienia (zielonej mieszanki traw Z koniczyną białą) na zmiany właściwości fizycznych wełny zimowego odrostu u owiec rasy merynos polski uzyskał stopień doktora rolnictwa na Wydziale Zootechnicznym Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu, a 30 listopada 1965 r. stopień naukowy docenta nauk rolniczych, habilitując się z zakresu szczegółowej hodowli zwierząt na podstawie rozprawy pt. Krzyżowanie owcy leszczyńskiej Z merynosem polskim i kentem, jako wstęp do wytworzenia typu owcy o wełnie krzyżówkowej. W ramach zajęć ubocznych wykładał w latach 1949-1954 ogólną i szczegółową hodowlę zwierząt w Technikum Hodowlanym w Środzie W1kp. W ramach wykładów dydaktyczno-naukowych zajmuje się od 1948 r. głównie hodowlą owiec. Od roku 1954 wykłada i prowadzi ćwiczenia z tego przedmiotu dla studentów Wydziału Zootechnicznego i Rolniczego oraz zaocznego Studium Zawodowego Wydziału Rolniczego. Przez szereg lat prowadzi ponadto wykłady z hodowli ogólnej, hodowli bydła, owiec i trzody chlewnej, podstaw chowu i żywienia zwierząt. 34 prace magisterskie z dziedziny owczarstwa napisane pod jego kierownictwem świadczą o dużym zainteresowaniu tym przedmiotem. Poza pełnieniem obowiązków adiunkta Katedry prowadzi dział doświadczalnictwa z dziedziny hodowli owiec i wełnoznawstwa. Jego dorobek naukowy obejmuje 10 podręczników i skryptów, 12 rozpraw naukowych, ponad 40 artykułów. Znaczna część publikacji poświęcona jest pracom rasotwórczym. Zawierają one opracowane już metody ulepszenia istniejących ras owiec oraz drogi wyprowadzenia nowych ras. Pozostałe prac dotyczą usprawnienia techniki hodowli owiec oraz owczarskiego cyklu produkcyjnego, a niektóre z nich są związane z ogólnobiologicznymi problemami. W latach 1955-1965 pełnił obowiązki opiekuna sekcji owczarskiej Studenckiego Towarzystwa Naukowego przy Wyższej Szkole Rolniczej, sekretarza Towarzystwa Przyrodników im. Mikołaja Kopernika w Poznaniu, sekretarza Zespołu Katedr Produkcji Zwierzęcej przy Wyższej Szkole Rolniczej. W powiązaniu osiągnięć nauki z praktyką sprawował przez szereg lat opiekę nad hodowlą zwierząt w spółdzielniach produkcyjnych, a ponadto był lektorem Towarzystwa Wiedzy Powszechnej. Doc. dr Zdzisław Śliwa jest członkiem Polskiego Towarzystwa Zootechnicznego, członkiem Komitetu Nauk Zootechnicznych Polskiej Akademii Nauk. członkiem Komisji Hodowli Owiec Rady N aukowo- Technicznej przy Ministrze Rolnictwa" członkiem Związku Zawodowego Nauczycielstwa Polskiego, w którym w latach 1945-1949 pełnił funkcję męża zaufania i przewodniczącego Rady Oddziałowej wydziału zootechnicznego. W latach 1949-1953 był również członkiem Rady Miejscowej Związku Nauczycielstwa Polskiego przy Wyższej Szkole Rolniczej. Jednocześnie pełnił obowiązki przewodniczącego Towarzystwa Przyjaźni Po1sko- Radzieckiej przy Wyższej Szkole Rolniczej.

Laureaci nagród

Od 1958 r. pełni obowiązki wiceprezesa i urzędującego członka Zarządu Wielkopolskiego Związku Hodowców Owiec i wiceprezesa Zrzeszenia Związków Hodowców Owiec w Polsce, zajmując się głównie organizacją produkcji owczarskiej w Polsce.

ZESPOŁOWA NAGRODA ROLNICZAza osiągnięcia naukowe opracowanie podstaw naukowych racjonalnej uprawy rzepaku i praktyczne zastosowanie wyników badań w dziedzinie podniesienia plonów rzepaku ozimego, przYznana zespołowi w składzie: prof. dr Felicjan Dembiński, dr Andrzej Horodyski, dr Miron Jabłoński, mgr Halina Jaruszewska, mgr Czesław Muśnicki, mgr Michał Priebe i dr Włodzimierz Trzebny.

Zespół ten posiada poważny dorobek naukowy i badawczy, a WląZąC osiągnięcia naukowe z praktyką rolniczą przyczynił się w latach 1960-1965 do podniesienia plonów rzepaku ozimego - ważnego surowca dla polskiego przemysłu tłuszczowego. Efekty tej działalności ilustrują cyfry: w 1958 r. przeciętny plon rzepaku ozimego w Wielkopolsce wynosił 9,84 q z hektara, a w 1965 r. - 20,9 q z hektara. Grupa nagrodzonych naukowców pod kierunkiem prof. dra Felicjana Dembińskiego w pracach swych poświęciła wiele uwagi racjonalnemu nawożeniu rzepaku ozimego, uzasadniła konieczność stosowania wysokich dawek oraz opracowała właściwe metody nawożenia azotem. Niska wydajność rzepaku ozimego sprawiła, że uprawa tej niezwykle pożytecznej rośliny przemysłowej stała się nieopłacalna. Po serii pomyślnie przeprowadzonych doświadczeń rozpoczęto intensywne szkolenie służby plantacyjnej i plantatorów przeprowadzając co roku 2500 demonstracji polowych. Wynikiem tych wysiłków jest wzrost areału uprawy rzepaku ozimego w Wielkopolsce z 7854" ha w 1958 r. do 27 600 ha w 1965 r.

PROF. DR FELICJAN DEMBIŃSKI

U rodził się w Poznaniu 1 lipca 1901 r. w rodzinie lekarza Tadeusza Dembińskiego i jego żony Felicji z Thie1ów. Po ukończeniu Gimnazjum im. Marii Magdaleny w Poznaniu odbył piętnasto miesięczną praktykę rolną, po (której zapisał się na studia rolnicze na Uniwersytecie Poznańskim. Dyplom ukończenia wydziału nauk rolnych uzyskał w 1922 r., a stopień inżyniera rolnictwa w 1923 r. W roku 1924 Felicjan Dembiński uzyskał stopień doktora rolnictwa, a następnie przez dwa lata był asystentem przy Katedrze Ekonomiki Rolniczej Uniwersytetu Poznańskiego. Dla pogłębienia wiedzy rolniczej przebywał w latach 1925-1926 przez sześć miesięcy w Międzynarodowym Instytucie Rolnictwa w Rzymie, a ponadto w latach 1927-1939 wyjeżdżał za granicę, aby poznać osiągnięcia rolnictwa niemieckiego, francuskiego i belgijskiego. Odwiedził Naukowy Instytut Rolniczy w Waageningen w Holandii, Instytut Biologii w Berlinie-Dah1em, Stację Doświadczalną w Rothamsted w Wielkiej Brytanii. Po ukończeniu studiów uniwersyteckich gospodarował początkowo w charakterze rządcy i administratora, a następnie do 1939 r. samodzielnie w rozmaitych gospodarstwach rolnych województwa poznańskiego, bydgoskiego, warszawskiego i lubelskiego.

Podczas okupacji 1939-1945 prof. dr Felicjan Dembiński zajmował się początkowo dorywczo handlem w Warszawie, następnie prowadził samodzielnie gospodarstwo nasienne w Suchej pow. Węgrów. Po wyzwoleniu wrócił w 1945 r. do Wielkopolski i prowadził samodzielnie w latach 1945-1949 uprawę zbóż i ziemniaków w Drzewcach pow. Gostyń. W roku 1949 powraca do pracy na Wydziale Ro1niczym- Uniwersytetu Poznańskiego, początkowo jako adiunkt, a od 1951 r. jako zastępca profesora i kierownik Katedry Roślin Przemysłowych Uniwersytetu Poznańskiego. W roku 1954 mianowany został' profesorem nadzwyczajnym i kierownikiem Katedry Szczegółowej Uprawy Roślin Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu, a w 1961 r, profesorem zwyczajnym.

Obok tego prof. dr Felicjan Dembiński był w latach 1951-1952 kuratorem rolniczych zakładów doświadczalnych Uniwersytetu Poznańskiego i Wyższej Szkoły Rolniczej, w roku akademickim 1954/55 prodziekanem Wydziału Rolniczego Wyższej Szkoły Rolniczej, w latach 1959-1961 delegatem do Senatu Wyższej Szkoły Rolniczej, a w latach 1960-1963 delegatem Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego do Komitetu Uprawy i Hodowli Roślin Polskiej Akademii Nauk. Od roku 1950 prof. dr Felicjan Dembiński pracuje jednocześnie w Zakładzie Roślin Oleistych Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa, początkowo jako zastępca kierownika, a od 1954 r. jako kierownik tego Zakładu. W latach 19551965 był przewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa. Jest członkiem - korespondenftem Polskiej Akademii Nauk, członkiem Królewskiej Akademii Rolnictwa i Leśnictwa Szwecji, członkiem Komitetu Hodowli i U prawy Roślin oraz Komitetu Ekonomiki Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk, członkiem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Towarzystwa Przyrodników im. Mikołaja Kopernika, Rady Naukowej Komitetu Nauki i Techniki, Rady Naukowej Instytutu Przemysłu Włókien Łykowych, Rady Naukowej Instytutu Przemysłu Tłuszczowego, członkiem honorowym Naczelnej Organizacji Technicznej. W roku 1957 był doradcą ministra Rolnictwa, a w latach 1959-1966 przewodniczącym Rady N aukowo- Technicznej przy ministrze Rolnictwa. Obecnie jest jej wiceprzewodniczącym. Prof, dr Felicjan Dembiński jest autorem licznych prac z dziedziny ekonomiki rolniczej oraz szczegółowej uprawy roślin, m. in. monografii Rzepak i rzepik (1955), Uprawa roślin oleistych (1962), współautorem podręczników Agrotechnika (IV. wyd. 1964), Szczegółowa Uprawa Roślin (IV wyd. 1963), NawozY i nawożenie (1965) i in. Za osiągnięcia naukowe i zawodowe prof. dr Felicjan Dembiński odznaczony został Medalem X-lecia Polski Ludowej, Krzyżami: Kawalerskim, Oficerskim i Komandorskim Orderu Odrodzenia PolsIki.

DR ANDRZEJ HORODYSKI

Urodził się w dniu 5 listopada 1922 r. w Warszawie, w rodzinie rolnika Juliana Horodyskiego i jego żony N atalii Zaborowskiej. Krótko po jego urodzeniu rodzice przenieśli się do Horodyszcza w województwie lubelskim, gdzie posiadali gospodarstwo rolne. W latach 1936-1939 ukończył 3 klasy gimnazjum ogólnokształcącego w Białej Podlaskiej. W czasie okupacji 1939-1945 pracował w Spółdzielni Ro1niczo- Handlowej w Wisznicach, pow. Włodawa jako robotnik oraz w majątku Przeuszyn, pow. Opatów. Po wyzwoleniu w 1945 r. ukończył czwartą klasę gimnazjum w Białej Podlaskiej, a następnie w 1946 r. Liceum Matematyczno-Przyrodnicze w Gdańsku-Oliwie.

Laureaci nagród

W roku 1947 Andrzej Horodyski wstąpił na Wydział Rolniczo-Leśny Uniwersytetu Poznańskiego, który ukończył w 1951 r. uzyskując na podstawie pracy O zwalczaniu ostrożenia polnego środkami chemicznymi w owsie tytuł magistra-inżyniera. Od 1 kwietnia 1950 r. do 31 marca 1951 r. pracował przy przeprowadzaniu doświadczeń w Zakładzie Uprawy Roli i Roślin Uniwersytetu Poznańskiego. 1 kwietnia 1951 r. rozpoczął pracę w Zakładzie Roślin Oleistych Instytutu Uprawy, N awożenia i Gleboznawstwa w Poznaniu, początkowo jako asystent, od 1958 r. adiunkt, a od 15 maja 1965 r. na stanowisku zastępcy kierownika zakładu. 24 czerwca 1961 r. Andrzej Horodyski uzyskał tytuł doktora nauk rolniczych za pracę pL O przebiegu pobierania azotu przez rzepak ozimy w zależności od wysokości dawek nawozów azotowych i pory ich stosowania. W roku 1962 ukończył kurs techniki izotopowej, organizowany przez Wojskową Akademię Techniczną w Warszawie i Stowarzyszenie Elektryków Polskich, i po złożeniu egzaminu w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej uzyskał uprawnienia do pracy w pracowniach izotopowych. W latach 1964-1965 przebywał w Szwecji i Holandii jako stypendysta Organizacji Wyżywienia i Rolnictwa Narodów Zjednoczonych (FAO), następnie we Francji jako stypendysta rządu francuskiego. W Szwecji odwiedził m. in. Królewską Wyższą Szkołę Rolniczą w Ultunie, gdzie zajmował się zagadnieniem zimotrwałości roślin, Instytut Hodowli Roślin w Sva1of, gdzie zapoznał się z prowadzonymi tam pracami nad hodowlą roślin oleistych. W Holandii przebywał w Instytucie Rolniczym w Waageningen, zajmując się zagadnieniami z dziedziny uprawy i hodowli roślin oleistych. Przez cały okres pobytu we Francji odbywał staż w Centralnej Stacji Fizjologii Roślin w Instytucie Badań Rolniczych (INRA) w Wersalu biorąc udział w badaniach nad zastosowaniem izotopu radioaktywnego P 12 przy pobieraniu fosforu przez rośliny, a zwłaszcza przez rzepak ozimy. Ogłosił drukiem 22 publikacje. Od roku 1955 jest członkiem Towarzystwa Przyrodników im. Mikołaja Kopernika. Bierze czynny udział w szkoleniu służby plantacyjnej przemysłu olejarskiego oraz instruktorów i członków związku branżowego.

DR MIRON JABŁOŃSKI

Urodził się dnia 22 lipca 1909 r. w Gnieźnie, w rodzinie urzędnika Józefa J abłońskiego i jego żony Bronisławy Piskorskiej. Świadectwo dojrzałości uzyskał w gimnazjum im. Ignacego Paderewskiego w Poznaniu w 1929 r. W październiku 1929 r. zapisał się na Wydział Ro1niczo- Leśny Uniwersytetu Poznańskiego, a studia ukończył w 1935 r. tytułem magistra-inżyniera nauk rolnictwa na podstawie pracy dyplomowej pt. Kiełkowanie twardych nasion. Pierwszą praktykę rolną odbył w majątku Starzyński - Dwór na Pomorzu, a dalsze w majątku Pomorzanowice w pow. Gniezno. Pracę o charakterze naukowo-badawczym rozpoczął pod koniec 1937 r. w Rolniczym Zakładzie Doświadczalnym Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Pętkowie pow. Środa, początkowo jako praktykant działu doświadczalnego, a następnie do 31 VIII 1940 r. na stanowisku asystenta naukowego. Zmuszony przez okupanta do zaprzestania pracy naukowo-badawczej skierowany został do majątku Wimna-Góra pow. Środa, gdzie pracował do 28 lutego 1945 r. jako kierownik gospodarstwa.

Do pracy naukowo-badawczej wrócił po wyzwoleniu w kwietniu 1945 r. otrzymując z Ministerstwa Rolnictwa nominację na kierownika Zakładów Doświadczalnych w Państwowych Ośrodkach Kultury Rolnej w Pętkowie i Słupi Wielkiej w pow. Środa. Z dniem 1 czerwca 1946 r. powierzono mu zorganizowanie nowego Zakładu

Doświadczalnego we Wroinowie pow. Krotoszyn. Kierował nim do chwili likwidacji placówki (30 kwietnia 1950 r.) i przekazania gospodarstwa pod zarząd Państwowych Gospodarstw Rolnych.

W roku 1950 kierownictwo Państwowego Instytutu Naukowego Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach powierzyło mu zorganizowanie działu roślinnego w Zootechnicznym Zakładzie Doświadczalnym w Pawłowicach pow. Leszno. Po przejęciu Zakładu przez Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa przeniósł się z dniem 1 kwietnia 1951 r. do Zakładu Roślin Oleistych w Poznaniu i objął kierownictwo naukowe w terenowych zakładach doświadczalnych - w nowo utworzonym Zakładzie Roślin Przemysłowych w Przybrodzie , należącym do Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu oraz Działu Roślin Oleistych w nowo organizowanym Zakładzie Doświadczalnym Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Baborówku pow. Szamotuły. 10 grudnia 1960 r. Rada Wydziału Rolniczego Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu nadała mu stopień naukowy doktora nauk rolno-leśnych na podstawie pracy pt. O żYwotności i wartości użytkowej nasion kateranu abisyńskiego (Crambe abyssinica Hochst). Od jesieni 1961 r. jest kierownikiem pracowni roślin oleistych w Zakładzie Roślin Oleistych w Poznaniu i w terenowym zakładzie doświadczalnym Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Baborówku.

Ogłosił drukiem ponad 40 prac, artykułów naukowych i popularnonaukowych z zakresu uprawy roślin oleistych. Jest członkiem Komisji Roślin Oleistych Rady N aukowo- Technicznej przy ministrze Rolnictwa oraz członkiem Zespołu Roślin Oleistych Państwowej Komisji Oceny Odmian. Bierze czynny udział w szkoleniu kadr rolniczych.

Za zasługi w pracy zawodowej dr Miron Jabłoński odznaczony izostał w 22 lipca 1965 r. Srebrnym Krzyżem Zasługi. Posiada także Medal X-lecia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

MGR HALINA JARUSZEWSKA

Urodziła się 21 września 1919 r. w Warszawie, w rodzinie lekarza Ludwika Sójki 1 jego żony Karoliny Szafran. Po ukończeniu szkoły powszechnej i gimnazjum ogólnokształcącego typu humanistycznego w Krakowie zapisała się w 1938 r. na Wydział Rolniczy Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Lata okupacji przebywała częściowo w Dub1anach pod Lwowem, gdzie w latach 1942-1944 kontynuowała studia. Po wyzwoleniu, w czerwcu 1945 r. zapisała się ponownie na Wydział Rolniczy Uniwersytetu Jagiellońskiego, który ukończyła w 1946 r. uzyskując stopień magistra-inżyniera rolnictwa. Po otrzymaniu dyplomu pracowała w administracji gospodarstw rolnych dzierżawionych przez przemysł naftowy. 1 czerwca 1948 r. zaangażowana została jako asystent do Zakładu Hodowli Roślin w Drzewcach pow. Gostyń u dra Felicjana Dembińskiego. Po upaństwowieniu tej placówki przeniesiona została w dniu 11 lutego 1950 r. do Okręgowego Zarządu Państwowych Gospodarstw Rolnych w Poznaniu na stanowisko kierownika sekcji ziemniaczanej w Inspektoracie Nasiennictwa i pracowała tam do 31 grudnia 1952 r. Od 1 stycznia 1953 r. mgr Halina Janiszewska rozpoczęła pracę w Instytucie Przemysłu Włókien Łykowych w charakterze starszego asystenta w Dziale Ho

Laureaci nagróddowli Konopi Jednopiennych. Z dniem 1 listopada 1958 r., na skutek reorganizacji Instytutu, przeniesiona została do Zakładu Roślin Oleistych Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa.

15 kwietnia 1960 r. Komisja Kwalifikacyjna dla pomocniczych pracowników naukowych Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa przyznała jej stopień adiunkta. Podczas pracy w Zakładzie Roślin Oleistych opublikowała w Pamiętniku puławskim trzy prace naukowe. Prócz tego jest współautorką trzech prac naukowych napisanych wspólnie z prof. drem Felicjanem Dembińskim i drem Andrzejem Horodyskim.

Od kilku lat pracuje nad wpływem okresowych susz i rozmaitych sposobów nawożenia na kształtowanie plonu nasion i tłuszczu rzepaku ozimego.

MGR CZESŁAW MUSNICKI

Urodził się 5 sierpnia 1936 r. w Łani pow. Nieśwież. Ojciec jego, Piotr, był rol-r nikiem. Matka Jadwiga z domu Rytwińska zajmowała się gospodarstwem domowymI. Ojciec zginął w czasie wojny w 1939 r. Rodzina Musnickich spędziła lata okupacji w Zaostrowieczu w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, a w 1946 r. repatriowała się do powiatu Gniezno, gdzie matka otrzymała w Woźnikach gospodarstwo rolne. Po ukończeniu Państwowej Szkoły Ogólnokształcącej im. Bolesława Chrobrego w Gnieźnie w 1953 r., Czesław Muśnicki zapisał się w 1953 r. na Wydział Rolny Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. Stopień inżyniera rolnictwa otrzymał w 1957 r., a stopień magistra inżyniera w 1959 r. na podstawie pracy pt. Przynależność systematyczna ozimej formy lnianki PrzYbrodzkiej oraz morfologiczne porównanie rodów tej formy wykonanej w Zalkładzie Roślin Przemysłowych Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu pod kierunkiem prof. dra Felicjana Dembińskiego. Od 1 kwietnia 1959 do 31 marca 1963 r. pracował w Zakładzie Roślin Oleistych Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Poznaniu początkowo na stanowisku asystenta, później - starszego asystenta. W roku 1962 'odbywał staż naukowy w Instytucie Hodowli Roślin Niemieckiej Akademii Nauk Rolniczych w Bernburgu, gdzie zapoznał się z metodyką badań mrozoodporności roślin uprawnych oraz prowadził doświadczenia w hali niskich temperatur nad mrozoodpornością polskich odmian rzepaku, rzepiku i Inianki ozimej. W 1963 r. na zaproszenie Instytutu Hodowli Roślin w Bernburgu przez dwa tygodnie zapoznawał się z ipracami badawczymi niektórych instytutów rolniczych Niemieckiej Republiki Demokratycznej.

Od 1 kwietnia 1963 r. mgr Czesław Muśnicki pracuje -pod kierownictwem naukowym prof. dra Felicjana Dembińskiego jako starszy asystent Katedry Szczegółowej U prawy Roślin Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu i kierownik Sekcji Doświadczalnej Zakładu Roślin Przemysłowych w Rolniczym Zakładzie Doświadczalnym w Przybrodzie. W zakładzie tym prowadzi doświadczenia nad uprawą i nawożeniem roślin oleistych oraz prace hodowlane nad Inianką ozimą. Ogłosił drukiem 14 prac oraz artykuły naukowe i popularnonaukowe z dziedziny uprawy i nawożenia roślin oleistych. Od roku 1966 jest członkiem Rolnej Rady Zakładowej przy Rolniczym Zakładzie Doświadczalnym w Przybrodzie.

MGR MICHAŁ PRIEBE

Urodził się 28 marca' 1914 r. w Zie1eniu pow. Mogilno, jako syn rolnika Walentego Priebe i jego żony Karoliny Smorowskdej. Gimnazjum klasyczne ukończył w 1934 r. w Trzemesznie, a na studia rolnicze na Wydziale Ro1niczo- Leśnym U niwersytetu Poznańskiego zapisał się w 1934 r. Ukończenie studiów przerwał wybuch wojny 1939 r. Egzamin dyplomowy z tytułem magistra inżyniera złożył 15 kwietnia 1946 r.

W latach okupacji 1940-1944 pracował w Zakładzie Uprawy Tytoniu w Czyżynach k/Kraikowa jako instruktor uprawy. Po wyzwoleniu w 1945 r. rozpoczął pracę jako kierownik Państwowych Gospodarstw Rolnych Fijewo-Rydzyn pow. Grudziądz. W latach 1946-1647 był administratorem powiatowym Państwowych Nieruchomości Ziemskich w Witnicy pow. Chojno, a w latach 1947-1948 administratorem zespołu Państwowych Nieruchomości Ziemskich w Runowie pow. Łobez i w latach 1948-1949 na takim samym stanowisku w Miłej Górze pow. Gdańsk. Od r. 1949 Michał Priebe przenosi się do pracy naukowej w Zakładzie Doświadczalnym Pętkowo pow. Środa, w którym pełni funkcję asystenta. W latach 1950-1964 był kierownikiem naukowym Zakładu Doświadczalnego Instytutu Uprawy, N awożenia i Gleboznawstwa w Zie1ęcinie pow. Kościan a od 1964 i do chwili obecnej jest dyrektorem Zakładu Doświadczalnego Wielichowo-Zie1ęcin pow. Kościan. Wiele pracuje społecznie. Stał na czele inicjatorów budowy czynem społecznym drogi Zie1ęcin - Rataje w latach 1954-1956, zawiązał spółkę wodną w Ruchocicach pow. Wo1sztyn. Służy radą i pomocą spółdzielniom produkcyjnym. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Gleboznawczego, Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Rolnictwa, Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Przyrody, członkiem Wojewódzkiego Oddziału Stowarzyszenia PAX w Poznaniu. W latach 1960-1965 mgr Michał Priebe był radnym Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu. Za zasługi w pracy zawodowej i społecznej mgr Michał Prie be został 22 lipca 1957 odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi. 10 lipca 1964 r. wyróżniony został Odznaką Honorową "Za zasługi w rozwoju województwa poznańskiego".

DR WŁODZIMIERZ TRZEBNY

Urodził się 12 stycznia 1921 r. w Gnieźnie, w rodzinie Kazimierza Trzebnego i jego żony Rozalii Galantowicz. Po ukończeniu szkoły powszechnej uczęszczał do Gimnazjum i Liceum im. (Bolesława Chrobrego w Gnieźnie. W chwili wybuchu wojny 1939 r. miał ukończoną jedną klasę liceum matematyczno-fizycznego. W grudniu 1939 r. został przez Niemców razem z rodzicami wysiedlony do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie przebywał przez jeden rok. Następnie przeniósł się do Krakowa, gdzie uczęszczał na tajne komplety. W roku 1943 uzyskał świadectwo dojrzałości, a w 1943 r. zapisał się na studia chemiczne na tajnych kompletach Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Po wyzwoleniu w 1945 r. kontynuował studia chemiczne na Wydziale Matematycano-Przyrodniczym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na podstawie pracy pt. Studia nad syntezą pochodnych chinoliny o charakterze soli otrzymał 25 kwietnia 1947 r. stopień magistra filozofii z zakresu chemii. Po uzyskaniu dyplomu przeniósł się do Poznania, gdzie od 1 maja 1947 r. otrzymał stanowisko młodszego asystenta przy Katedrze Chemii Organicznej Wydziału Matematyczno- Przyrodniczego U niwersytetu Poznańskiego. Tam też rozpoczął pracę doktorską pod kierunkiem prof. dr Jerzego Suszki.

Laureaci nagród

Po utworzeniu w 1948 r. Zakładu Chemii Organicznej i Biologicznej Wydziału Farmaceutycznego Uniwersytetu Poznańskiego otrzymał tam stanowisko starszego asystenta. 19 grudnia 1950 r. uzyskał stopień doktora nauk matematyczno-przyrodniczych z zakresu chemii. Od 1 czerwca 1961 r. piastował stanowisko asystenta w Zakładzie Technologii Chemicznej Lniarsko- Konopnej Centralnej Stacji Doświadczalnej w Poznaniu, przekształconej następnie w Instytut Przemysłu Włókien Łykowych. Od roku 1954 był kierownikiem pracowni wykańczalnictwa tkanin.

W latach pracy w Instytucie Przemysłu Włókien Łykowych opracował 11 prac naukowych oraz trzy opisy patentowe. Od 1 października 1958 r. rozpoczął pracę jako kierownik laboratorium chemicznego Zakładu Roślin Oleistych Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Poznaniu. Na stanowisku tym pracuje do dnia dzisiejszego. W tym okresie pracy ogłosił drukiem osiem prac naukowych dotyczących roślin oleistych i przygotował do druku monografię pt. Biochemia tluszczowców roślinnych. Za zasługi w pracy zawodowej udekorowany został 1 maja 1957 r. Srebrnym Krzyżem Zasługi.

NAGRODY MŁODYCH

NAGRODA NAUKOWAza prace naukowe w dziedzinie radiologii

DR MED. JERZY WOJTOWICZ

Urodził się 9 grudnia 1932 r. w Poznaniu, w rodzinie inżyniera-leśnika Wojciecha Wojtowicza i jego żony Hanny Dyczkowskiej. Świadectwo dojrzałości uzyskał w 1950 r. w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Na studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Poznaniu zapisał się w 1951 r., a dyplom lekarza uzyskał 8 października 1957 r. Już jako student medycyny podjął w 1953 r. pracę w Zakładzie Radiologii Akademii Medycznej, gdzie dotyczezas pracuje, kolejno na stanowiskach asystenta, starszego asystenta i adiunkta. Pierwszy stopień specjalizacji z zakresu radiologii uzyskał w 1961 r., drugi w 1964 r. Stopień doktora medycyny Jerzy Wojtowicz uzyskał na podstawie rozprawy doktorskiej pt. Wskaźniki naczyniowo-oskrzelowe w ocenie krążenia plucnego, którą przedstawił Radzie Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Poznaniu 27 czerwca 1962 r. W latach 1958-1965 wielokrotnie brał udział w KOIIxere,rc"acb naukowych w kraju i za granicą studiując zagadnienia podstaw fizyki jądrowej, zastosowania izotopów promieniotwórczych, ochrony radiologicznej, zastosowania metod promieniotwórczych, zastosowania metod statystycznych w medycynie i biologii, radiologii ogólnej, a zwłaszcza diagnostyki rentgenowskiej chorób układu sercowo-naczyniowego. W roku 1960 przez sześć miesięcy przebywał w Oxfordzie (United Oxford Hospita1s, The Nuffie1d Institute for Medica1 Research) oraz przez trzy miesiące w Sztokholmie (Karolińska Sjuikhuset, Department of Thoracic Radiology). Główny przedmiot zainteresowań naukowych dra Jerzego Wojtowicza stanowią badania nad krążeniem płucnym. W oparciu o analizę obrazu naczyń na zdjęciachrentgenowskich Jerzy Wojtowicz opraoował oryginalny sposób oceny rozszerzania naczyń płucnych w nadciśnieniu płucnym i zwiększonym przepływie płucnym. Wyniki badań przedstawił m. in. w referacie wygłoszonym na XI Światowym Kongresie Radiologii w Rzymie w 1965 r. Ogłosił drukiem w piśmiennictwie krajowym i zagranicznym 26 prac i artykułów naukowych. Większość z nich dotyczy diagnostyki chorób układu sercowo-naczyniowego, zwłaszcza zagadnień nadciśnienia tętniczego, wad serca i wielkich naczyń. W roku 1965 został członkiem komitetu redakcyjnego międzynarodowego czasopisma radiologicznego "Inwestigativie Radiology" , ukazującego się w Stanach Zjednoczonych Ameryki Płn., poświęconego badawczym zastosowaniom radiologii.

NAGRODA BUDOWNICTWA I ARCHITEKTURYza opracowanie systemu wyposażenia malych wnętrz mieszkalnych

ART. PLASTYK CZESŁAW KOWALSKI

Urodził się 18 czerwca 1930 r. w Stołpcach woj. nowogrodzkie, w rodzinie Feliksa Kowalskiego i jego żony Anny z domu Mu1kis-Naruszewicz. Naukę w szkole podstawowej podjętą w 1937 r. przerwał mu wybuch II wojny światowej. W latach 1939-1941 uczęszczał do szkoły rosyjskiej. W troku 1944 w ramach akcji repatriacyjnej wraz z rodzicami osiadł w Zamościu. Tam kończy gimnazjum ogólnokształcące Świadectwo dojrzałości uzyskuje w 1951 r. W tym samym roku rozpoczyna studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu na Wydziale Architektury Wnętrz. Po uzyskaniu dyplomu w 1957 r. obejmuje stanowisko asy-' stenta scenografa, a następnie scenografa w Teatrze Polskim w Poznaniu pracując samodzielnie, a także pod kierunkiem prof. Piotra Potworowskiego. W roku 1961 przenosi się na to samo stanowisko do Teatru Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. Równocześnie Czesław Kowalski rozwija owocną działalność w dziedzinie projektowania wnętrz sklepowych, architektury wystawienniczej oraz wzornictwa przemysłowego dla przemysłu meblarskiego. Na tym odcinku współpracuje jako projektant ze Zjednoczeniem Przemysłu Meblarskiego w Poznaniu. W zakresie wystawiennictwa projektuje i realizuje ekspozycje przemysłu meblarskiego na Targach Krajowych w Poznaniu w latach 1960-1964, wystawę nowych wzorów mebli w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie (1962) oraz w tymże roku w Katowicach, ekspozycję mebli na Targach Wzornictwa w 1961 r. w Warszawie i w Poznaniu w 1962 r., wystawę wzornictwa meblarskiego w "Domu Chłopa" w Warszawie w 1962 r. i inne. Jako projektant mebli dla przemysłu meblarskiego posiada Czesław Kowalski nie tylko, bardzo poważny dorobek, ale i znaczne osiągnięcia. Projekty i realizowane na ich podstawie meble wystawiane były na Targach Krajowych w Poznaniu w latach 1960-1964, na Międzynarodowych Targach Poznańskich w latach 1961-1962, na Targach Wzornictwa w Warszawie w 1961 r. i w Poznaniu w 1962 r., na Okręgowych Wystawach Związku Polskich Artystów Plastyków w Poznaniu, na Regionalnym Pokazie Architektury w Poznaniu i wielu innych. Jego meble są również eksponowane ma wystawie meblarskiej krajów socjalistycznych w Moskwie w 1964 r.

9 Kronika miasta Poznania 4

Laureaci nagród

W ogólnopolskim konkursie na meble dla małych mieszkań zdobywa Czesław Kowalski pierwsze wyróżnienie, a jego projekty stają się przedmiotem wie10seryjnej produkcji (meble kasetonowe). Za swą działalność na polu wzornictwa meblarskiego, a szczególnie za projekty mebli M 4 uzyskuje Czesław Kowalski Nagrodę Rady Wzornictwa w 1962 r.

Obok architektury wnętrz, sprzętarstwa i scenografii przedmiotem jego zainteresowań jest również plakat i grafika użytkowa, toteż na przykład w konkursie na plakat Wielkopolskiego Festiwalu Kulturalnego w 1962 r. zdobywa I wyróżnienie. Od kwienia 1963 r. Czesław Kowalski pracuje w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu kolejno na stanowisku asystenta, starszego asystenta, a ostatnio adiunkta na Wydziale Architektury Wnętrz u profesorów doc. inż. Jana Cieślińskiego i doc. inż. Jana Wacławskiego. Czesław Kowalski jest również aktywnym członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków Okręgu Poznańskiego piastując w nim szereg funkcji społecznych - ostatnio przewodniczącego Sekcji Architektury Wnętrz. Jest również aktywnym członkiem Komisji Selekcyjnej Przemysłu Meblarskiego.

Z e brali: Alfred Laboga Tadeusz Orlik

PROF. DR CZESŁAW ŁUCZAK REKTOR UNIWERSYTETU IM. ADAMA MICKIEWICZA

Czesław Łuczak urodził się 19 lutego 1922 r.

w Kruszwicy, w rodzinie robotnika Michała Łuczaka i jego żony Jadwigi ze Stajszczaków.

W Mogilnie ukończył szEołę podstawową, a następnie przyjęty został do Państwowego Liceum Humanistycznego w Trzemesznie, w którym uzyskał w 1939 r. świadectwo dojrzałości. Po napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę, Czesław Łuczak od końca września 1939 r. do pierwszych dni lipca 1940 r. pracował jako robotnik rolny w różnych miejscowościach powiatu mogileńskiego. W drugiej połowie lipca 1940 r. wywieziony został na roboty rolne w głąb Niemiec, skąd po czterech miesiącach z powodu nieszczęśliwego wypadku, jakiemu uległ w czasie żniw, powrócił do Mogilna. Do połowy grudnia 1941 r. zatrudniony był jako robotnik rolny w majątku ziemskim Olsza pow. Mogilno, a pod koniec 1941 r. niemiecki urząd pracy skierował go do przedsiębiorstwa handlowego w Mogilnie, zajmującego się administrowaniem zagrabionych Polakom sklepów hand1owych, w którego księgowości pracował do końca okupacji w 1945 r. Studia wyższe rozpoczęte w 1945 r. na Wydziale Prawno- Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego ukończył w 1948 r. uzyskując tytuł magistra nauk ekonomiczno-politycznych. Tu na Uniwersytecie Poznańskim podjął od l września 1946 r. działalność zawodową, piastując kolejno stanowiska: do 31 października 1948 r. asystenta-wolontariusza przy Katedrze Historii Gospodarczej Wydziału Prawa, od l listopada 1948 r. do 31 maja 1953 r. asystenta, od l czerwca 1953 r. do 31 maja 1955 r. adiunkta, a od l czerwca 1955 r. do 18 listopada 196) r. docenta. W związku z likwidacją studiów ekonomicznych na Wydziale Prawa, prof. dr Czesław Łuczak został w 1953 r. przeniesiony na Wydział Filozoficzno-Historyczny, początkowo do Katedry Historii Polski, a od l września 1957 r. do nowo powstałej Katedry Historii Gospodarczej. Oprócz pracy zawodowej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, prof. dr Czesław Łuczak był w latach 1950--1951 pomocniczym I

9*

pracownikiem nauki na Wyższej Szkole Ekonomicznej w Poznaniu, a od 1952 r. do końca roku akademickiego 1963/64 wykładał na tejże uczelni historię gospodarczą. W latach 19531955 wykładał również historię gospodarczą na Wyższej Szkole Ekonomicznej w Szczecinie. W latach 1954-1955 pracował w Instytucie Historii Kultury Materialnej Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu. W latach 1957196) pełnił funkcję prodziekana, a w latach 1960-1%2 funkcję dziekana Wydziału Filozoficzno- Historycznego. Od roku akademickiego 1962/63 był prorektorem do spraw nauczania.

Nadto w latach 1960-1%3 kierował punktem konsultacyjnym U niwersytetu im. Adama Mickiewicza w Szczecinie.

RektorzYpoznańskichuczelni

Czesław Łuczak uzyskał 22 października 1949 r. stopień naukowy doktora nauk ekonomiczno-politycznych na Wydziale Prawa Uniwersytetu Poznańskiego, nadany przez Radę Wydziału Prawa na' podstawie monografii Przemysł spotywcry miasta Poznania w XVIII wieku, opublikowanej przez Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk (1953). Dnia 27 maja 1955 r. Centralna Komisja Kwalifikacyjna dla pracowników nauki przyznała mu tytuł naukowy docenta. W dniu 19 listopada 196) r. powołany został przez Radę Państwa na profesora nadzwyczajnego i ustabilizowany w Katedrze Historii Gospodarczej na Wydziale Filozoficzno-Historycznym U niwersytetu im. Adama Mickiewicza. Od l kwietnia 1962 r. pełni obowiązki kierownika Katedry Historii Gospodarczej.

Prof. dr Czesław Łuczak posiada w swoim dorobku naukowym: pięć monografii książkowych, cztery wydawnictwa źródłowe, w tym trzy opracowane wspólnie z prof. dr Józefem Bursztą, kilkadziesiąt rozpraw, artykułów i recenzji. Z jego twórczości naukowej wydano drukiem m. in. Przemysł Wielkopolski w latach 1815-1870 (1959), Przemyśl Wielkopolski w latach 1871-1914 (1960), monografię Położenie ekonomiczne rzemiosła wielkopolskiego w okresie zaborów 1793-1918 (1962), Inwentarze mieszczańskie z wieku XVIII Z ksiąg miejskich i grodzkich Poznania, t. I z lat 1700-J759 (1962), oraz t. II z lat 1759-1793 (1965), Położenie ekonomiczne rzemiosła wielkopolskiego w latach 1918-1939 (1964), Zycie gospodarczo-społeczne w Poznaniu w latach 1815-1918 (1964), Dyskryminacja Polaków w Wielkopolsce w okresie okupacji hitlerowskiej (1966). Zainteresowania badawcze prof. dra Czesława Łuczaka koncentrują się wokół problematyki dziejów gospodarczych Wielkopolski XIX i XX w., dziejów okupacji hitlerowskiej w tzw. Kraju Warty, historii kultury materialnej Polski od XVIII do XX w., położenia ludności polskiej w okupowanych przez Niemców krajach Europy w okresie drugiej wojny światowej, polityki ekonomicznej Niemiec wobec mniejszości narodowej w latach 1870-1939. N ajważniejszymi pracami w pierwszej grupie problemów są dwie książki: Położenie ekonomiczne rzemiosła wielkopolskiego w okresie zaborów 1793-1918 i Życie gospodarczo-społeczne w Poznaniu w latach 1815-1918. W pierwszej z nich autor zajął się rozkładem feudalnego rzemiosła cechowego i powstawaniem drobnotowarowej gospodarki kapitalistycznej w Wielkopolsce. Jest to gruntowne studium oparte na wyczerpującej znajomości materiałów źródłowych, przeważnie archiwalnych, krajowych i Niemieckiej Republiki Demokratycznej, a także na pełnym wykorzystaniu nielicznej zresztą dotąd i fragmentarycznej literatury przedmiotu. Autor dostarczył pierwszych ogólnych opracowań wszystkich gałęzi produkcji Wielkiego Księstwa Poznańskiego i wykazał, że wobec słabego pod rządami pruskimi rozwoju przemysłu, stanowiącego podstawę materialnego bytu licznej grupy społecznej, w której spotkały się dwa elementy narodowe: polski i niemiecki - tu rozegrała się walka przeciwko germanizacji. W drugiej monografii pl. Zycie gospodarczo-społeczne w Poznaniu w latach III5-1918 autor przedstawił proces przekształcania stolicy Wielkopolski z małego miasta feudalnego w duże centrum kapitalistyczne. Studium oparte zostało na szerokiej bazie archiwalnej krajowej i zagranicznej. Profesor Czesław Łuczak rozprawił się w tej książce z tezami historyków zachodnioniemieckich, głoszących, iż Poznań był w wieku XIX miastem całkowicie zgermanizowanym. Na podstawie gruntownie zbadanych zestawień statystycznych, w oparciu o tajne 'akta administracji pruskiej autor wykazał niezbicie, że ludność narodowości polskiej stanowiła przez c a ł y o k r e s z a b o rów przeważającą większość mieszkańców Poznania i ona decydowała o obliczu narodowościowym miasta. Ponadto w sposób niezwykle sugestywny przedstawił walkę społeczeństwa polskiego z systemem germanizacyjnym. Obydwie monografie są cennym wkładem do poznania stosunków wewnętrznych Polski w XIX i na początku XX wieku. W wyniku studiów w drugiej grupie problemów ukazała się obszerna książka zawierająca źródłowe materiały i dokumenty dotyczące dyskryminacji ludności polskiej w tak zwanym Kraju Warty w latach 1939-1945. Są to materiały prawie zupełnie dotychczas nie znane, pochodzące w poważnej części z poufnych dokumentów hitlerowskiej służby i policji bezpieczeństwa. Książka posiada nie tylko olbrzymie znaczenie naukowe, ale również polityczne. W tej grupie problemów także prof. dr Czesław Łuczak pracuje od dłuższego czasu nad książką pl. Polityka ekonomiczna władz hitlerowskich w Kraju Warty. Będzie ona oparta głównie o nieznane dotąd materiały archiwalne. W trzeciej grupie problemowej na wyszczególnienie zasługują Inwentarze mieszczan poznańskich stanowiące bardzo cenne źródło do badań kultury materialnej Polski XVIII w. To wzorowo przygotowane wydawnictwo źródłowe wymagało opracowania obszernego i bardzo czasochłonnego komentarza naukowego, zwłaszcza jeżeli chodzi o rozwiązanie dużej ilości skrótów obcojęzycznych. Z zadania tego autor wywiązał się po mistrzowsku. Podobnej problematyce poświęcony jest artykuł przedstawiający m. in. rozwój techniki w tartacznictwie, folusznictwie i oJejar

stwie wielkopolskim od czasów naj dawniejszych. Jest to pierwszy w literaturze polskiej tak szeroko, chronologicznie ujęty rozwój narzędzi pracy i procesów technologicznych w trzech gałęziach przemysłu. Mimo iż główny nurt zainteresowań badawczych prof. dra Czesława Łuczaka koncentrował się na tematyce gospodarczej Wielkopolski, dał się on "także poznać jako znakomity znawca dziejów przemysłu europejskiego, o czym świadczą publikowane przez niego recenzje na łamach "Roczników Dziejów Społecznych i Gospodarczych".

Profesor dr Czesław Łuczak poświęcił w latach 19ffi-1965 wiele uwagi pracy dydaktyczno-wychowawczej i może poszczycić się w tej dziedzinie szeregiem osiągnięć. Ogółem napisano w tym okresie pod jego kierunkiem około trzydziestu prac magisterskich, z których pięć zostało opublikowanych, a jedna uzyskała w 1964 r. II Nagrodę T owarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich na ogólnopolskim "konkursie na prace magisterskie o Ziemiach zachodnich. Prowadzenie seminarium doktorskiego rozpoczął prof. dr Czesław Łuczak w 1961 r. Pod ego kierownictwem ukończono dwa przewody doktorskie, a dwa dalsze dobiegają końca. Dwanaście rozpraw doktorskich znajduje się w toku pisania. Profesor dr Czesław Łuczak opiekuje się również trzema pracami habilitacyjnymi. Jako recenzent uczestniczył w czternastu przewodach doktorskich. Profesor dr Czesław Łuczak bierze również aktywny udział w pracy organizacyjno-naukowej. W latach 1961-1%2 piastował godność prezesa oddziału poznańskiego Polskiego Towarzystwa Historycznego, a od 196) r. kieruje w tym Towarzystwie Sekcją Historii Wielkopolski. Od roku akademickiego 196)/61

pełni funkcję naczelnego redaktora wydawnictwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. N a tym odcinku działalności wykazał dużo własnej inicjatywy, reorganizując cały dział wydawnictw. Zajmuje on czołową pozycję wśród wydawnictw uczelnianych w kraju. Był współorganizatorem kilku konferencji naukowych, poświęconych m. in. XX rocznicy powstania Polskiej Partii Robotniczej, dydaktyce i sprawom wychowawczym. W roku 1964 powierzono mu naczelną redakcję kilkutomowej Historii Wielkopolski. Z wszystkich powierzonych mu zadań organizacyjno-naukowych wywiązuje się prof. Łuczak niezwykle sumiennie. Wyróżnia się w tej działalności zawsze dużą inicjatywą i zgłaszaniem śmiałych i nowatorskich projektów, z których wiele zrealizowano, przyczyniając się do usprawnienia działalności dydaktycznej i naukowo-organizacyjnej na uczelni oraz w poznańskim środowisku uniwersyteckim. Reprezentował wielokrotnie naukę polską za granicą: w Niemieckiej Republice Demokratycznej (1956-1964), Jugosławii (1959), w Monachium na III Kongresie Historyków Gospodarczych (1965) i w Moskwie na Kongresie Nauk Antropologicznych i Etnograficznych (1964). Za działalność naukową, dydaktyczną i organizacyjno-naukową otrzymał Medal X-lecia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (1955), Złoty Krzyż Zasługi (1956), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1964), złotą Odznakę Pamiątkową "Gryfa Pomorskiego" (1961), Odznakę Honorową "Za zasługi w rozwoju województwa poznańskiego" (1963) i Odznakę Honorową Miasta Poznania (1964). Jest członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Ro botniczej od 1%3 r.

Zebrał: Tadeusz Świtała Swiętem Pracy

STANISŁAW ANDRZEJAK

W życiorysach ludzi, którzy dzieciństwo swoje spędzili na wsi obszarniczej powtarzają się nieuchronnie te same elementy. A więc praca w majątkach możnych, a więc poszukiwanie roboty, także za granicą, a więc liczne rodziny, na które jedna para rąk wydołać nie była w stanie. Stanisław Andrzejak, szóste dziecko Tomasza i Katarzyny Grafik, urodził się 8 listopada 19)5 r. w Dubinku, wsi rawickiej, gdzie wszyscy niemal od dzieci do dorosłych zależni byli od dworu Czartoryskich. Andrzejakowie mieszkali w dwurodzinnym folwarcznym domu Czartoryskich, ojciec pracował u Czartoryskich, u nich też kolejno odbierały lekcję pracy i życia dzieci Andrzejaków. Nietęgo musiało się wieść w domu Andrzejaków, skoro ojciec zostawia rodzinę i wzorem wielu robotników miast i wsi Wielkopolski wędruje do Westfalii, jak sie.

to wówczas mówiło "za pracą". N a tę wędrówkę w nieznane większość wybierała się rzeczywiście w poszukiwaniu zarobku i ch1e

ba, najmłodszych zaś na pewno gnała nadzieja na jakieś szczęśliwe przypadki, dzięki którym wiele się przeżyje i powróci bogatym. Kursowały zresztą wówczas po wsiach poznańskich legendy o naszych biedakach, którzy opuszczali swoją ziemię rodzinną boso i z lichym węzełkiem na plecach, a wracali po iluś tam latach z nabitą kiesą, dostatnio po miejsku ubrani i kusili młodych pozłacaną dewizką. Andrzejakowi nie przysporzył ten wyjazd niczego dobrego. Przysyłał co prawda" systematycznie na adres rodziny zarobione w Westfalii pieniądze, ale nigdy przecież nie było tego za wiele. Kiedy stracił w niemieckiej kopalni podczas wypadku dwa palce u ręki, przestał być potrzebny niemieckiemu przemysłowi. Wrócił do Dubinka , do Czartoryskich, do młocarni i maszyn gorzelniczych, które obsługiwał nad podziw sprawnie. Stanisław - jeden z synów Andrzejaka - kończy we wsi rodzinnej czterooddziałową szkołę i jak wielu jego rówieśników staje pewnego dnia na rozstaju bezradny, nie mając się nawet kogo zapytać co dalej. Początkowo szykował mu ojciec rozwiązanie, do którego uciekali się niemal wszyscy sąsiedzi, rozwiązanie poza które mało kto odważył się sięgać. Wszystko co mogli rodzice dać dzieciom, to wciągnięcie do pracy w tym samym majątku, w którym oni sami wzorem swoich ojców przepracowali całe życie. Chodził więc Stanisław w pole, jak inni, ale myślał przy tym nie jak inni. Któregoś dnia podczas pracy, kiedy ulewny deszcz moczył głowy i plecy, a ludziom przez myśl nawet nie przeszło szukać schronienia - zbuntował się. Zszedł samowolnie z pola, wrócił do domu i zdziwionej, a także nieco przerażonej matce, krzątającej się przy kuchni, powiedział, że do roboty już nie pójdzie. Będzie się uczył. Nie oponowała, nakłoniła go jedynie, aby powiedział o tym komu trzeba we dworze. Obeszli się z chłopakiem nadspodziewanie łagodnie. Nie stawiali przeszkód, a zapytali jedynie: za kogo chcesz iść? - Który zawód znajdę pierwszy - kowala czy rzeźnika - za tego pójdę.

Okazało się, że we wsi nie tak łatwo zostać ani rzeżnikiem, ani kowalem. Owszem chciano go w jednej kuźni przyjąć na naukę, ale musiałby za nią płacić pieniędzmi i zbożem. Ponieważ ani jednego, ani drugiego nie było w nadmiarze, przeto poszedł szukać szczęścia dalej. W Silcu, gdzie mieszkali Czartoryscy, w pałacu nad podziw bogatym, w którym, jak powiadano powszechnie, tyle okien było co niedziel w roku, przyjęli go na naukę do kuźni na niezwykle dobrych warunkach. Obiecali nie tylko nic nie brać za naukę, ale jeszcze co nie co zapłacić za pracę. Siedemnastoletni wówczas Stanisław Andrzejak mógł mówić o wielkim szczęściu. Dokładnie od l kwietnia 1923 r. rozpoczął naukę zawodu kowalskiego, a ukończył l kwietnia 1926 r. U zyskał w tym uroczystym dla siebie dniu list czeladniczy, w którym na pierwszej stronie stwierdza się, iż Stanisław Andrzejak jest czeladnikiem kowalskim, a dyplom uzyskał w Miejskiej Górce powiat Rawicz. To już brzmiało jak pasowanie go na samodzielnego człowieka. Zawodu kowalskiego uczył się u Adama Rąd1ewskiego. Potwierdza to pieczęć U rzędu Dworskiego w Sie1cu Starym. Na stronie drugiej znajduje się dowód, iż zdał egzamin w Poznańskiej Izbie Rzemieślniczej. Pod stwierdzeniem tym widnieją zamaszyste podpisy ławnika mistrza i ławnika czeladnika. Jeszcze jeden dyplom Andrzejak pieczołowicie przechowuje pośród dokumentów rodzinnych. Oto podczas pobytu w wojsku ukończył on w Poznaniu na Sródce pięciomiesięczny kurs wyszkolenia dla wojskowych podmajstrzych podkuwaczy koni przy 7 Okręgowej Szkole Służby Weterynaryjnej, jak stwierdza dyplom - z postępem z teorii dobrym, z praktyki - dobrym. Całą zaś służbę wojskową odbył w latach 1926-1927 w kaliskim 25. Pułku Artylerii Lekkiej. Pytanie, które już raz stanęło przed nim: co robić, jak pokierować swoim losem, wróciło ponownie, kiedy zdjąwszy mundur musiał wybrać jedną z niewielu możliwości otwierających się wówczas przed młodym człowiekiem. Wybrał kierunek - Poznań. Jawił się on zawsze w marzeniach młodzieży wiejskiej i tej z maleńkich miasteczek jako siedziba miliona szans, miejsce, gdzie można będzie wreszcie swobodnie otworzyć ramiona, wyprostować grzbiet, żyć beztrosko. Przyjechał w dobrym dla siebie czasie. W roku 1928 największe zakłady Poznania fabryki Spółki Akcyjnej "H. Cegielski" oczekiwały na młodzież. Przyjęto go do kuźni. Łatwo sobie wyobrazić jak trudna to wówczas była praca i w jakich odbywała się warunkach. Ładowanie węgla do pieca odbywało się ręcznie. W pomieszczeniu w straszliwej gorączce, w dymie i kurzu poruszali się spoceni 1u

dzie. Wszystkiemu temu towarzyszył nieustanny huk kilkutonowych młotów. Większość prac szczególnie przy obróbce odkuwek wykonywano ręcznie. To co dzisiaj w ciągu kilku minut wykona ręczna szlifierka pneumatyczna, wymagało kiedyś ośmiogodzinnej pracy rzemieślnika. Przepracował siedem miesięcy. Przyszło wówczas pierwsze zwolnienie i to właśnie na zimę. Dotknęło ono wielu podobnych mu robotników. Dorośli, doświadczeni, którzy już nie raz mieli możność poznać los bezrobotnego, przyjęli to jak nieuchronną konieczność, bali się jej, ale nie byli zaskoczeni nadejściem. Co roku przecież powtarzała się ta historia z taką dokładnością jak zjawisko przyrody. Zwolnieni szli na tak zwane "bezrobocie", co oznaczało uzyskanie prawa do zasiłku, dzięki któremu człowiek wprawdzie nie jadł do syta, ale zatrzaskiwał drzwi swego domu tuż, tuż przed zbliżającym się głodem. Związek Zawodowy pomagał, na ile go stać było. Kiedy czas bezrobocia przedłużał się, władze związkowe organizowały wydawanie tanich lub bezpłatnych obiadów dla swoich członków. Hasło "pracy i chleba" pojawiało się rokrocznie nad kolumnami robotników ciągnącymi w l-majowe święto ulicami Poznania. Andrzejaka nigdy nie zabrakło w takim pochodzie. Pierwszy kwartał nowego roku na ogół przynosił poprawę. Fabryka otrzymywała zamówienia, nadchodziły nowe transporty surowca, robotnicy wracali do swej starej pracy, aby na przełomie kolejnego roku ponownie znaleźć się za bramą fabryki. W potocznym języku robotników wędrówki do urzędu zajmującego się wypłacaniem zasiłków dla niepracujących nazywało się "chodzeniem na bezrobocie". Długi drewniany barak, stojący na terenie dzisiejszego dworca autobusowego, był codziennie pełen. Któregoś dnia wiosną 1929 r. Stanisław Andrzejak odebrał tu swoją pierwszą lekcję uświadomienia. W baraku panował zwyczaj, że zasiłki wypłacano według alfabetu wyczytując nazwiska z długachnej listy. W chwili kiedy Andrzejak usłyszał, że go wyczytują, na sali wszczął się tumult. Jeden z robotników wszedł na ławkę i zawołał: "Idziemy na plac Wolności, bezrobotnego wywalają z mieszkania!" N a sali powstała wrzawa. Policjant wracający ze służby wziąwszy sobie do pomocy drugiego wkroczył na salę z pistoletem w dłoni. Przecisnęli się na środek. Ponieważ nie uspokoiło to rozgoryczonych robotników, a przeciwnie, podnieciło bezbronnych, z którymi policja rozmawiała z pistoletem w garści, "granatowy" strzelił na oślep w otaczający go tłum raniąc jednego z robotników. Jednego z policjantów rozwścieczeni robotnicy wyrzucili za drzwi, drugiemu zaś, który

Odznaczeni przed Świętem Pracy

użył broni, dobrali się solidnie do skóry. Odwiozło go pogotowie do szpitala. Andrzejak wyszedł z baraku. Po chwili zauważył, że dwóch policjantów depcze mu po piętach. Zwolnił. Jeden z nich powiedział zaczepnie: może polecisz? - Nie, dostatecznie latałem w wojsku. . .

- Może Jednak, my ci pomożemy.

Kiedy doszli do Przemysłowej w sukurs granatowym przyszło trzech konnych żandarmów. Andrzejak został zabrany z powrotem do baraku. Tu policjanci wciągnęli go do małego pokoiku, wypełnionego po brzegi umundurowanymi ludźmi. Jeden z nich warknął do Andrzejaka: wyrzuć papierosa! -. Nie, to moje pierwsze śniadanie.

- Dawaj dowód. Nazwisko? - Tam Jest napisane, przeczytajcie.. Zaczęli zbliżać się do niego, otaczać go ciasno. Przywarł plecami do ściany. Żadnych szans. Jedna pięść, druga, trzecia. W twarz, w brzuch, w głowę. Krew na ustach. Zaczął wołać - biją! Na bezrobotnych Jeszcze zgrupowanych w sali krzyk ten podziałał Jak iskra. Ruszyli na drzwi. Donośne łomotanie dało znać policji, że to nie przelewki. Bojąc się starcia oficer policji po krótkim przesłuchaniu pozwolił Andrzejakowi odejść. W ten sposób po raz pierwszy skorzystał z dobroczynnej siły solidarności robotniczej. W roku 1932 Andrzejak podejmuje kolejną w swoim życiu ważną decyzję: żeni się z Jadwigą Szymańską z Zabikowa, wówczas pracownicą zakładów produkujących konfekcję męską. W roku 1934 przetoczyła się przez kraj i sięgnęła także do Poznania fala strajków robotniczych. Solidarnie wystąpili robotnicy Wildy i Głównej. Bezpośrednim powodem strajku była wówczas decyzja fabrykantów obcinająca zarobki najsłabiej opłacanych robotników o 12 procent. Baz jeszcze mógł przekonać się Andrzejak, jaką siłę reprezentują robotnicy, kiedy się zjednoczą i co oznacza słowo walka, kiedy wszyscy rozumieją pod nim to samo. Poznań był wówczas świadkiem strajku okupacyjnego. Robotnicy opanowali halę fabryczną. Żywność przynosiły im kobiety i przemycały przez otwory w ogrodzeniu. Strajkujący spali w kuźni na posłaniach z makulatury, dzielili się każdym kęsem chleba i każdym papierosem. Kiedy nadszedł 1939 r. Andrzejak liczył śię z tym, że każdego dnia otrzyma wezwanie do wojska. Nie doczekał się jednak. Dyrekcja wyreklamowała niezbędną grupę robotników, a wśród nich l jego. W "Cegielskim" pracował przez wszystkie lata okupacji. Stale w kuźni. Kiedy w 1945 r. umilkły strzały nad Dębcem, Stanisław Andrzejak i grupa jego towarzyszy pojawili się w "swojej" kuźni. Najpierw trzeba było uporządkować hale, naprawiać dachy, łataćściany, zasłaniać dyktą okna. Młoty parowe udało się uruchomić bardzo szybko, bowiem robotnicy nie wykonali zarządzeń niemieckich i zabezpieczyli zawory. Kuźnia ruszyła dzięki temu, w całym tego słowa znaczeniu, pełną parą. Podobnie jak w większości polskich fabryk ludzie pracowali nie pytając · o zapłatę. Z surowca pozostawionego przez okupantów zaczęli produkować garnki, kotły, narzędzia. Starzy pracownicy kuźni do dziś wspominają pierwsze poważne po wojnie zamówienie - wykucie wału korbowego dla dużego parowego młyna. Za wykonanie tej pracy otrzymali worek pszennej mąki. To był wówczas polski środek płatniczy. Przez trzydzieści siedem lat Andrzejak odbywał tę samą drogę do Cegielskiego i do kuźni. Zaczął tu swoją karierę zawodową od prostego pomocnika u majstra Stanisława Musielaka, aż doszedł do stanowiska zasłużonego brygadzisty. Wykształcił sporą gromadkę uczniów, przekazał im wszystko to, czego sam nauczył się w swoim pracowitym życiu. Kiedy już zaczął myśleć o tym, że trzeba będzie przerwać robotę i udać się na odpoczynek, zwracał się chytrze do swoich chłopców, aby wybadać, co o nim sądzą. Mówił, że Już długo nie będzie robił, że trzeba odej ść... Oburzali się i protestowali: "nie opowiadaj, zostań z nami, dawaj tylko po, lecenia i miarę na robotę, resztę bierzemy na siebie!" Mieli do niego zaufanie nie tylko jako · do zwierzchnika i fachowca. Wiedzieli, że za sprawy swoich ludzi da się pokrajać. Wybrali go członkiem Rady Zakładowej i inspektorem bezpieczeństwa i higieny pracy w kuźni. Dyplomy, jakie otrzymał Stanisław Andrzejak w okresie swojej długoletniej pracy, a potem odznaczenia, dzielą jego życie na ważne etapy. Oto dyplom uznania z 1953 r. za uzyskanie najlepszych wyników we współzawodnictwie indywfHua1nym. Oto dyplom z okazji 25-1ecia pracy w zakładach, potem kolejny za 35 lat nieprzerwanej pracy. Odznaczony został w 1947 r. Brązowym Krzyżem Zasługi, w 1955 r. Medalem Dziesięciolecia Polskiej Rzeczypospolite] Ludowej, a w 1%1 r.

Złotym Krzyżem Zasługi.

W maju 1966 r. odbyła się w kuźni uroczystość pożegnania Stanisława Andrzejaka i kilku innych pracowników odchodzących na zasłużony wypoczynek. W gronie najbliższych kolegów i współpracowników wypili kawę, odchodzący otrzymali prezenty od przyjaciół i kierownictwa. Właśnie wtedy, kiedy żegnał się Już ze swoim zakładem i pracą, otrzymał szczególnie radosną dla siebie wiadomość stanowiącą niejako ukoronowanie wieloletniej pracy. W przeddzień l-majowego święta otrzymał zaproszenie do Warszawy, do Belwederu. Tam z rąk I Sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjed

noczonej Partii Robotniczej Władysława Gomułki otrzymał Order Sztandaru Pracy II klasy. Do dzisiaj mówi o tym z ogromnym wzruszeniem. Powiada: "ani mój ojciec, ani brat, ani siostry, ani sam nawet nie marzyłem, że ja, kowal z Dubinka, stanę w Belwederze w jednym szeregu z najbardziej zasłużonymi ludźmi kraju". W tym czasie kiedy odbywała się uroczystość w Warszawie, przyjaciele Andrzejaka zasiedli w jego domu przy stole, czekali na jego powrót i razem z nim- święcili jego wielki dzień. Następnego dnia Stanisław Andrzejak maszerował już w pierwszym szeregu "cegie1szczaków" w pochodzie majowym ulicami Poznania. Kiedy zapytać kolegów i towarzyszy pracy Andrzejaka, za co przede wszystkim lubią swego brygadzistę, odpowiadają: "za to, że kocha pracę, że szanuje dobrą robotę, że wartość ludzi mierzy sprawiedliwie ich umiejętnościami- i pracowitością. Ze jest wrogiem partactwa" . Jest jeszcze jedna sprawa, która charakteryzuje sylwetkę Stanisława Andrzejaka. Przed wielu laty zmarł w Poznaniu teść Andrzejaka. Krótko potem zmarła także jego teściowa. Zostało po nich troje dzieci: Wanda, Stefan i Jan. Andrzejakowie nie mają włas

WACŁAW

Główna ulica Zakładów Przemysłu Metalowego "H. Cegielski", u której wylotu stoi kuźnia, prowadzi do najważniejszych fabryk kombinatu. Po lewej, w miejscu gdzie niewielkie rondo okrążają z przeraźliwym rzężeniem małe, krępe wózki akumulatorowe uzbrojone w potężne widły podnośników, zostawiamy serce Zakładów - siłownię. Aleja w lewo prowadzi do nowej fabryki silników okrętowych, aleja w prawo do pasiastej bryły centralnego magazynu. Tą aleją od przeszło dwudziestu lat chodzi do pracy Wacław Słówek. Za kuźnią następny blok, to Fabryka Narzędzi. Niepozorna szara brama, mały, wyłożony laminatami korytarz i imponujące wielkie szklane wejście do fabryki w błyszczących chromowanych okuciach. Rzędami stoją setki obrabiarek. Wacław Słówek przemierza fabrykę główną drogą w kierunku ściany północnej. W lewym narożniku hali za szklanym przepierzeniem mieści się dział obrabiarek specjalnych. Tam pracuje on i jego brygada.

U rodził się 26 czerwca 1914 r. na obczyźnie w Dortmundzie. Wacław Słówek - senior, syn znanego w Otorowie pow. Szamotuł}' majątkowego cieśli, szukał tu w wysoko uprzemysłowionym mieście nie tylko 1epszyc*nych dzieci, ale bez przesady powiedzieć można, że oni właśnie w najtrudniejszym i wymagającym największych poświęceń okresie pełnili obowiązki rodziców, o tym jak wypełnili te obowiązki zaświadczyć mogą chyba najlepiej same dzieci, które dzisiaj są już dojrzałymi ludźmi. Wanda zdała maturę i jest pracownikiem Zakładów Przemysłu Gumowego "Stomil". Stefan ukończył Technikum Budowlane, zdał egzamin mistrzowski i zamierza kształcić się dalej. Jan, który pod okiem Andrzejaka uczył się na frezera w Zakładach Przemysłu Metalowego "H. Cegielski" jest dzisiaj instruktorem Szkoły Zawodowej w Szamotułach. Jan i Stefan mają już własne dzieci, natomiast Andrzejakowi przychodzi pełnić odpowiedzialne obowiązki dziadka. Zycie Andrzejaka - rencisty nie jest więc bezbarwne i puste. Nie stracił kontaktu z fabryką i towarzyszami pracy. Często przychodzą do niego po radę l ub na przyjacielską pogawędkę. Jego dni wypełnia mu praca w ogródku położonym opodal domu przy ul. Góreckiej 115, w którym nieprzerwanie mieszka od czasów młodości. Wypełniają mu je lektura i wierne kibicowanie piłkarskiej drużynie Warty, w której przyszłość nigdy nie przestał wierzyć.

SŁÓWEKniż w Wielkopolsce zarobków, ale również pola do popisu dla swej dobrze opanowanej sztuki kowalskiej. A kowalstwa uczył się nie u byle kogo, bo u samego mistrza cechu w Stęszewie pow. Poznań, Antoniego Kubali z Wronczyna. Stary kowal tak polubił zdolnego ucznia, iż kiedy ten poprosił o rękę córki Antoniny - pobłogosławił ich małżeństwo bez ociągania. N iedługo cieszyła się Antonina szczęściem małżeńskim. W roku 1915 powiększyła szeregi wdów wojennych, bowiem mąż poległ w pruskim mundurze w bitwie pod Verdun, a synek został sierotą. Antonina żyła z niewielkiej renty wdowiej i dorabiała szyciem. Zarobki z szycia były także podstawą utrzymania po 1919 T., kiedy Antonina i pięcioletni Wacuś przybyli do rodzinnej wsi Kuba1ów - Wronczyna. Kazimiera Oleszakowa, siostra Antoniny, a żona maszynisty kolejowego Antoniego 01eszaka, zmarła krótko po urodzeniu synka Eugeniusza. Stroskany mąż prosił szwagierkę o zajęcie się niemowlęciem. Pomoc młodej wdowy była tym bardziej potrzebna, iż Kazimiera osierociła również trzyletniego synka Zenona.

Idąc za głosem obowiązku Antonina przeniosła się z synkiem do Poznania i zamieszkała w domu przy ul. Kosińskiego 15 w mieszkaniu 01eszaków. Po pewnym czasie

Odznaczeni przed Świętem Pracywyszła ona za mąż za Antoniego 01eszaka i powiła mu trzech chłopców: Jerzego, Romana i Bernarda. W nowej rodzinie, w której ojczym okazał się dla chłopca niezwykle troskliwym ojcem, Wacław Słówek czuł się dobrze. Naukę rozpoczętą w wiejskiej szkółce we Wronczynie kontynuował w 53 .Szko1e Powszechnej na Wildzie. W chwilach wolnych od nauki Wacław biegał po zakamarkach robotniczej dzielnicy i zapędzał się aż het pod fabryczną bramę. Zawsze tam pełno było mężczyzn stojących z rękami w kieszeniach lub podpierających rzędem parkany. Wystawiali ku słońcu wymizerowane twarze i mrużyli oczy. Kiedy skończył piętnaście lat, Antoni 01eszak, który był jednocześnie urzędowym opiekunem sieroty, oddał chłopca w naukę ślusarstwa do warsztatu mechanicznego Maksymiliana Tyrchana przy ul. Przemysłowej 21. Warsztat był doskonale wyposażony, pracowali w nim rzemieślnicy wysokiej klasy. Byłby się Wacek wyuczył na dobrego ślusarza, gdyby nie grubiaństwo właściciela. Pewnej soboty. polecił mu Tyrchan udać się do właściciela warsztatu stolarskiego przy ul. Fabrycznej po odbiór od dłuższego czasu należnych mu pieniędzy za wykonane okucia. W stolarni zbyto chłopca byle czym. Niczego nie przeczuwając terminator udał się w drogę powrotną, u zbiegu ulic Czesława i Przemysłowej czatował na niego Tyrchan. Kiedy dowiedział się, że wraca z pustymi rękami całą wściekłość wyładował na chłopcu. Bił gdzie popadło, a opamiętał się dopiero wtedy, gdy otoczył go zwarty pierścień gapiów, spośród których kilku wyrażało gotowość zmierzenia się z krewkim majstrem

na pięści. Tak zakończyła się dla Wacka nauka ślusarstwa w warsztacie mechanicznym Tyrchana. I byłby może długo wałęsał się po ulicach, gdyby nie znajomość z Cześkiem. Czesiek nie zajmował w fabryce "Cegielskiego" żadnego eksponowanego stanowiska. Był gońcem w dyrekcji fabryki, ale jego "znajomości" były dość rozległe. On to wyjednał u kierownika fabrycznej szkoły zawodowej, Stanisława Szponara, przyjęcie Wacka w naukę zawodu do fabryki. Szkoła mieściła się wówczas między parowozownią a byłą halą gimnastyczną zamienioną później na stołówkę. Nauka trwała trzy i pół roku i opierała się na swoistej organizacji procesu nauczania. Uczeń odbywał praktyki zawodowe kolejno w warsztatach: kowalskim, ślusarskim, tokarskim, potem szlifierskim i na końcu frezerskim. Po dwóch latach takich praktyk Wacław Słówek skierowany został na specjalizację do narzędziowni kierowanej wówczas przez inż. Tadeusza Goleniewicza. Dobry to był człowiek - Wacław Słówek wspomina go zawsze z rozrzewnieniem. On to właśnie doradził przedłużenie nauki o pół roku, dzięki czemu Wacław nie znalazł się po wyuczeniu zawodu na bruku i nie powiększył szeregów bezrobotnych. Faktycznie jednak naukę ukończył 21 września 1933 r. Niezależnie od nauki zawodu w fabryce, Wacław uczęszczał do Wieczorowej Szkoły Dokształcającej Zawodowej przy Rynku Wildeckim. Dopiero ukończenie obu szkół uprawniało go do egzaminu czeladniczego. Egzamin taki złożył przed Komisją Egzaminacyjną Izby Rzemieślniczej w Poznaniu l grudnia 1934 r. Na czele tej komisji stał mistrz Cechu Ślusarzy Władysław Chmielnik. N adszedł w życiu Wacława Słówka pierwszy wielki dzień. Wszedł do narzędziowni w roboczym kitlu koloru oliwkowego z niebieskim kołnierzykiem. Tym właśnie czeladnicy różnili się od niebieskich kitlów terminatorów. Majster - następny "po czeladniku szczebel drabiny zawodowej, wyróżniany był na kołnierzu oliwkowego kitla szerokim paskiem w kolorze bordowym. Były w fabryce strajki w latach 1929-1933, ale cóż one obchodziły terminatora? Ten kwietniowy 1934 T., kiedy wszystko zostało postawione na jedną kartę, kiedy nadeszła wielka próba sił i chwila sprawdzianu robotniczej solidarności był jedynym w swoim rodzaju egzaminem w życiu młodego czeladnika. Pierwszy raz padło słowo "okupacyjny" l tylko niewielu w narzędziowni wiedziało, że oznacza to "mieszkanie" w fabryce, spanie na warsztatowych stołach i wyczekiwanie, aż ktoś z rodziny poda przez parkan dwojaczki ze skromnym posiłkiem. Nikt jednak z tego powodu nie tragizował.

Pierwszego dnia strajku Wacek był bardziej

zajęty obmyślaniem konstrukcji, kajaka, który właśnie zaczął budować, aniżeli samą istotą walki o byt. Chłopcy - przyrodni bracia przynosili pożywienie. Humor nie opuszczał młodych, którzy kilka ze strajkowych dni spędzili na muzykowaniu. Przez parkany przywędrowały do fabryki mandoliny, skrzypce i rozciągane harmonie. Ciężka platforma transportowa zamieniła się w estradę - j ak wywrócona do góry dnem skrzynia zamieniała się w mównicę. Z estrady jak 2 mównicy, chociaż innym językiem, płynęły do strajkujących pokrzepiające słowa. Wacław ani razu nie golił się przez owe pięć dni strajku. Nie on jeden zresztą. Toteż pierwsze o czym pomyślała grupa "brodaczy" po przerwaniu strajku w sobotę po południu było zajęcie kolejki w zakładzie golibrody na narożniku Wspólnej i Górne] Wildy. W roku 1935 Wacław Słówek powołany został do obowiązkowej służby wojskowej, którą odbywał w 3. Pułku Lotniczym w Ławicy. Polegała ona na tym, że po kilku miesiącach musztry żołnierze skierowani zostali do warsztatów i obsługi technicznej maszyn lotniczych. Służbę wojskową ukończył pomyślnie. Wrócił do narzędziowni, gdzie czekała na niego praca w dawnym gnieździe obróbczym. Ale nie na długo. Armia poszukiwała zdolnych rzemieślników . Wacław Słówek skierowany został do grupy technicznej Szkoły Podchorążych botnictwa w Warszawie i pracował tam jako instruktor do 23 sierpnia 1939 r. Krótko przed wybuchem wojny w kwietniu 1939 r. sprowadził do Warszawy młodą żonę Marię Majchrzak, córkę dyspozytora kolejowego w Poznaniu. Z małżeństwa tego urodziło się troje dzieci: Grzegorz (1946) dziś student III roku Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Poznańskiej, Andrzej (1947-1959) i Maria Magdalena (1952) dziś uczennica VIII klasy szkoły podstawowej.

24 sierpnia 1939 r. rozpoczęła się tragiczna w skutkach wędrówka Wacława Słówka - żołnierza l. Pułku Lotniczego, którego wojenny szlak prowadził przez zabużańskie bezdroża do momentu internowania przez Armię Radziecką. Na przełomie lat 1939/1940 jeden z transportów internowanych żołnierzy skierowany został do Radomia, a stąd po pertraktacjach między władzami wojskowymi do Zgorzelca, skąd następnie w okolice Zagania. Werbowano tu do pracy w rolnictwie. Wacław Słówek zgłosił się do kolumny jeńców jadących do Nadrenii. Po kilku miesiącach, kiedy nadzorowanie jeńców stało się dla władz niemieckich zbyt kłopotliwe z uwagi na brak ludzi do służby wartownicze], zamieniły one jeńców na cywilnych robotników rolnych, rozkazały im zapłacić dziesięć marek za polskie mundury, które mieli na sobie, i w ten sposób stali się robotnikamirolnymi. Wacław został gospodarzem ha kilkuhektarowej farmie, do której należała duża winnica w N eustadt an der Weinstrasse. Po półtoraroczne] pracy, kiedy już nieco wydobrzał, udało mu się zdobyć przepustkę na urlop do Poznania. Przybył tu do rodzicielskiego domu 8 grudnia 1941 r. i .. . pozostał, chociaż faszystowska policja deptała mu po piętach. Pozostał, bo bez wielkiego namysłu, natychmiast kiedy zgłosił się w okupowanych Zakładach, przyjęto go do pracy w oddziale produkcji sprawdzianów. Pracował na maszynie wymagającej bardzo wysokich umiejętności, mianowicie na obrabiarce koordynacyjnej. Oddział ten po kwietniowym bombardowaniu Zakładów przez lotnictwo angielskie w il944 r. przeniesiony został do lochów fortu IX. Przez cały okres okupacji nie udało mu się sprowadzić żony do Poznania. Widzieli się kilkakrotnie, bo Maria jako pracownica kolei przybywała służbowo do Poznania. Po Powstaniu Warszawskim kontakty urwały się. 18 lutego 1945 r. Wacław wyruszył do Warszawy na poszukiwanie żony. W piwnicy rozwalonego domu, w którym mieszkał w 1939 r. spotkał sąsiadkę. Jej informacje, że Maria znajduje sTę w Pruszkowie okazały się trafne. Tam odnalazł żonę i powrócił z nią do Poznania. Zamieszkali razem z teściami w domu przy ulicy Świerkowej. 5 marca 1945 r. Wacław Słówek zgłosił się do pracy w Zakładach Przemysłu Metalowego "H. Cegielski" i wraz z innymi przystąpił do organizowania narzędziowni. Kto się tam pytał o stawki za godzinę! Najważniejsze były maszyny! Bez obrabiarek nie będzie produkcji takie przeświadczenie panowało wśród kilkudziesięcioosobowej grupy byłych pracowników narzędziowni. Byli tacy, którzy penetrowali miejsca, do których Niemcy powy wozili cenniejsze obrabiarki w obawie przed następnymi atakami lotniczymi. Do nich należał Wacław Słówek. I trzeba przyznać - miał wyjątkowe szczęście. Od swego wuja dowiedział się, że w podziemiach Technikum Handlowego przy ul. Śniadeckich stoją na fundamentach jakieś drogocenne obrabiarki. W Technikum pod flagą "Czerwonego Krzyża" znajdował się sztab lotniczy, w podziemiach zaś wyrabiano precyzyjne narzędzia dla przemysłu lotniczego. Wszystko stało się jasne, skoro Wacław Słówek pobieżnie tylko obejrzał obrabiarki. Były to dwie wiertarki koordynacyjne SIP, uniwersalne maszyny szwajcarskie skrawające z dokładnością do 2 mikronów. Wacław Słówek wiedział, że te maszyny podniosą rangę poznańskiej narzędziowni do rzędu specjalnych wytwórni w kraju. Kilka dni i nocy demontowano obrabiarki, a potem uczynny "starszyna" wojskowym samochodem ciężarowym przewiózł bezcenną zdobycz z ul. Sniadec

Odznaczeni przed Świętem Pracy

kich do fabryki. To nie było proste uruchomlc SIP-y. Inżynierowie obok robotników umazani po łokcie w oliwie, tawocie i innych smarach pracowali tak długo, aż serce mechanizmu drgnęło, a rozpędzone do tysięcy obrotów na minutę wiertło wgryzło się miękko w stal i wyrzuciło cieniutki spiralny wianeczek wióru. Ten wiór przechodził z rąk do rąk podziwiany jak rzecz niezwykła . . . Ślusarz narzędziowy Wacław Słówek po kursie mistrzowskim w 1947 r. mistrz, a od wielu lat brygadzista działu obrabiarek precyzyjnych nie rozstaje się od tego dnia ze swoim "SIP-em". Poznając w ciągu długich lat zalety obrabiarki nie zawahał się wspólnie z Czesławem Szczegołą udoskonalić ją dodając do niej płytę pomocniczą ułatwiającą wiercenie otworów na obwodzie powyżej 400 mm. Nie był to zresztą jedyny pomysł racjonalizatorski Wacława Słówka. W roku 1954 posługując się mikroskopem umocowanym na specjalnie skonstruowanym uchwycie umożliwił wykonywanie na wiertarce liniałów nieograniczonej długości, a w 1962 r. zmienił technologię wykonywania kopiału do szlifowania profilu krzywek.

Niewielu jest w Fabryce Obrabiarek fachowców, którzy poruszają się w sWlecie elips, hiperbol, cykloid lub sinusoid tak pewnie jak Wacław Słówek, z takim mistrzostwem, że zdarza się im poprawiać konstruktora, obdarzonych talentem nadawania plastycznego kształtu narzędziom po krótkim zapoznaniu się z rysunkiem inżyniera. Dla takich śruba mikrometryczna to "średniowiecze", zaś mikroskop, mikromierz i czujnik to podręczne przybory... A poza tym Wacław Słówek namiętnie uprawia przydomowy ogródek i pasjonuje się hodowlą brazylijskich pomidorów De Barao. Władza ludowa wysoko oceniła zasługi Wacława Słówka. Po udekorowaniu Srebrnym Krzyżem Zasługi w 1954 r. i Złotym w 1%1 To, W przeddzień Święta Pracy - 23 kwietnia 196) r. I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i członek Rady Państwa osobiście przypiął na piersi Wacława Słówka Order Sztandaru Pracy II ki.

To był drugi wielki dzień w życiu Wacława Słówka.

Henryk. Jantos i Tadeusz Świtała

JUBILEUSZ PROF. DRA JANA ALKIEWICZA

Niecodzienna uroczystość jubileuszowa odbyła się 9 maja 1966 r. w Szpitalu Miejskim Im. Józefa Strusia w Poznaniu. Czterdziestolecie pracy lekarskiej w tej placówce, w tym trzydzieści lat na stanowisku ordynatora Oddziału Dermatologicznego, obchodził znany w kraju i za granicą uczony - prof. dr Jan A1kiewicz.

Jan Alkiewicz urodził sie. 26 marca 1896 r.

w Osiecznej pow. Leszno, w rodzinie lekarza Stanisława Alkiewicza i jego żony Urszuli Chrzanowskiej. W miejscowości tej ukończył szkołę podstawową, a następnie gimnazjum w Lesznie. W szkole średniej związał się z ruchem konspiracyjnym młodzieży polskiej. Działał w tajnym Towarzystwie Tomasza Zana, w którym pełnił przez pewien okres funkcję prezesa Koła. W roku 1916 Jan Alkiewicz rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Wrocławskim, które następnie kontynuował w Monachium. W roku 1922 otrzymał dyplom lekarza. Po ukończeniu studiów uzupełniał wiedzę w zagranicznych placówkach leczniczych, między innymi pełnił półroczny staż w paryskiej klinice światowej sławy mikologa prof. dra Raimonda Sabouraud. Pobyt w paryskiej klinice zaważył w dużej mierze na 'kierunku zainteresowań Jana A1kiewicza. Mikologia stała się bowiem jego pasją i przyniosła mu w przyszłości wiele sukcesów naukowych. W roku 1925 dr Jan A1kiewicz przyjechał do Poznania i objął asystenturę w Klinice Dermatologicznej, prowadzonej przez prof. dra Adama Karwowskiego. Klinika ta mieściła się w obecnym Szpitalu Miejskim im. Józefa Strusia.

W latach 1928-1933 dr Jan A1kiewicz doskonalił i pogłębiał wiedzę wyjeżdżając na zagraniczne miesięczne szkolenia do prof. J ózefa Jadassohna (Wrocław), prof. Oskara Gansa (Frankfurt nad Menem) i prof. Waltera Friboesa (Berlin). Po śmierci prof. dra Adama Karwowskiego w 1933 r. Zarząd Miejski przeprowadził zmiany organizacyjne. Kierownictwo Kliniki Dermatologicznej powierzono doc. dr Adamowi Straszyńskiemu, natomiast tymczasowe kierownictwo Oddziału Dermatologicznego Szpita1a Miejskiego powierzono l kwietnia 1934 r. dr Janowi Alkiewiczowi. W dniu l października tegoż roku nominacja dra Jana A1kiewicza na kierownika Oddziału Dermatologicznego została ostatecznie zatwierdzona. W roku 1937 dr Jan A1kiewicz mianowany został docentem Uniwersytetu Poznańskiego po przedstawieniu pracy habilitacyjnej pl. Bielactwo paznokci.

Lata okupacji 1939"'1945 spędził doc. dr Jan Alkiewicz w Warszawie, gdzie wykładał mikologię na Tajnym U niwersytecie Warszawskim. Po wyzwoleniu Poznania wrócił 23 marca 1945 r. na poprzednie stanowisko ordynatora Oddziału Dermatologicznego, organizując go od podstaw i wielokrotnie go później unowocześniając.

Jubileusze

11 listopada 1959 r. w poznańskiej Akademii Medycznej utworzono pierwszy i jedyny dotąd w Polsce - Zakład Mikologii Lekarskiej, którego kierownictwo powierzono Janowi Alkiewiczowi, mianując go równocześnie profesorem nadzwyczajnym. Praca dla chorych oraz szkolenie studentów zabierają profesorowi mnóstwo czasu. Nie zrezygnował on jednak z badań naukowych, które są jego pasją. Wyniki badań ogłosił dotąd w dziewięćdziesięciu pracach naukowych (w tym trzy podręczniki z zakresu mikologii) wydanych w kraju i za granicą. W pracach naukowych profesora dominują trzy kierunki. Pierwszy z nich to mikologia, z zakresu której wydał ponad trzydzieści publikacji. Jako jedyny Polak bierze udział w redagowaniu specjalistycznego czasopisma. "Mycopatho10gia et Myco10gia Applicata", wydawanego w Chicago. W roku 1%3 w 20 tomie tego czasopisma zamieszczono zdjęcie profesora, jako jednego z wybitnych współczesnych mikologów świata. N astępną dziedziną, której profesor poświęca wiele uwagi jest patologia paznokci. Z tej dziedziny wydał dotąd dwadzieścia pięć prac naukowych. Najważniejszą z nich jest rozdział o patologii paznokci, opracowany dla "Handbuch der Haut- und Gesch1echtskrankheiten". Jest to encyklopedia wiedzy dermatologicznej składająca się z trzynastu tomów, przy której redagowaniu biorą udział najwybitniejsi uczeni świata. Zamieszczenie swe] pracy w tak poważnym dziele profesor uważa za swój największy sukces. Była to zresztą pierwsza w świecie praca z zakresu histologii paznokci, dziedziny ze względu na trudności techniczne zupełnie dotąd nie opracowanej. Praca ta przyniosła też profesorowi tytuł honorowego członka Jugosłowiańskiego Towarzystwa Dermatologicznego.

I wreszcie trzeci kierunek zainteresowań profesora - historia dermatologii. Z tego zakresu największą pozycją są Materiały do Polskiej Bibliografii Dermatologii i Wenerologit oraz Ich pogranicza od XVI wieku do 1951 roku wydane przez Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk w 1957 r. Praca ta obejmuje ogromny materiał bibliograficzny złożony z ponad siedmiu tysięcy pozycji. W druku znajduje się obecnie podręcznik Mikologia lekarska przeznaczony dla lekarzy. Podczas swej długoletniej pracy dydaktycz· no-naukowej, profesor Alkiewicz wykształcił dwóch docentów oraz kilku doktorów medycyny. Od roku 1%2 prof. dr Jan Alkiewicz pełni funkcję przewodniczącego Sekcji Mikoiogicznej przy Zarządzie Głównym Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. W rok później był organizatorem Międzynarodowego Sympozjum MIkologicznego w Warszawie, z udziałem licznego grona naukowców krajowych i zagranicznych.

Zasługi prof. dra Jana A1kiewicza dla rozwoju polskiej nauki wysoko ocenione zostały przez władze państwowe. Na uroczystości jubileuszowej wiceprzewodnicząca Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania Władysława Klawiter udekorowała Jubilata przyznanym przez Radę Państwa Krzyżem Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Warto wspomnieć, że Jubilat w 196) r. otrzymał Złoty Krzyż Zasługi. Serdeczne gratulacje z okazji jubileuszu i przyznania wysokiego odznaczenia państwowego złożyli: kierownik Wydziału Zdrowia Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania - dr Walerian Skorupski, dyrektor Zespołu Szpitali - dr Jerzy Muszyński, dyrektor Szpitala Miejskiego im. Józefa Strusia - dr Stanisław Andrzejewski, profesorowie poznańskiej Akademii Medycznej oraz współpracownicy i przyjaciele Jubilata. Nadeszły również życzenia od licznych wychowanków profesora.

Zebrała: Henryka Namysłowskażałobnejkarty

WSPOMNIENIE O HIPOLICIE POLAŃSKIM

Mija już kilka miesięcy, jak nieoczekiwanie zmarł w Poznaniu, dnia 22 marca 1966 T., wybitny artysta plastyk i znakomity pedagog, do 1965 r. wieloletni rektor poznańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, profesor Hipolit Polański, śmierć ta, będąca dotkliwą stratą w szeregach ludzi kultury w naszym kraju, odbiła się szczególnie żałobnym echem w wielkopolskim środowisku plastycznym, którego Zmarły był od dwudziestu lat czołowym przedstawicielem. Prawy jako człowiek, jako wychowawca rektor Polański dawał swym uczniom rzetelne podstawy wiedzy plastycznej, którą posiadał w wysokim stopniu i której szczodrze udzielał w codziennym oddziaływaniu pedagogicznym. Sam obdarzony rzadko spotykanym talentem i nieomylnym sądem estetycznym, umiał zaszczepić młodym artystom swą pełną powagi postawą wobec sztuki oraz dążenie do doskonalenia warsztatu twórczego. N a przestrzeni ostatniego dwudziestolecia on stał się tym, komu młodzi poznańscy plastycy zawdzięczają solidne fachowe przygotowanie, a wpływ jego nieprzeciętnej osobowości położył w całym pokoleniu, które się z nim zetknęło, fundamenty głębokiej humanistycznej kultury. Hipolit Polański urodził się 19 sierpnia 1896 r.

w Opolu Lubelskim w powiecie puławskim Jako syn Antoniego Polańskiego i Marii z domu Szczepańskiej, właścicieli fermy ro1no-hodowlanej. Po ukończeniu tuż przed wybuchem I wojny światowej gimnazjum w Sandomierzu odbywa długą podróż w głąb południowej Rosji, przez Krym, Kaukaz, Turkmenię i Syberię do granic Afganistanu, następnie w 1915 r. przybywa do Moskwy, gdzie kończy Wyższą Szkołę Malarstwa i Rzeźby oraz uzyskuje r Nagrodę na konkursowym egzaminie w Akademii Malarskiej im. Strogonowa na profesora rysunku l malarstwa, po czym otrzymuje to stanowisko w dwu spośród moskiewskich gimnazjów. W roku 1919 wraca do Polski i osiedla się wraz z żoną w Warszawie. Wkrótce udaje się na dalsze czteroletnie studia do Krakowa, gdzie zapisuje się na Wydział Humanistyczny U niwersytetu Jagiellońskiego na studium historii sztuki i archeologii klasycznej. Po ukończe

niu w 1924 r. studiów uniwersyteckich, podjętych dla pogłębienia wiedzy o sztuce, Hipolit Polański dalej pracuje nad formowaniem swej indywidualności twórczej i należy do tej nielicznej grupy artystów, która decydująco wpłynęła na ukształtowanie oblicza polskiej plastyki międzywojennego dwudziestolecia. Należy kolejno do ugrupowań: "Formiści", "Praesens", "Nowa Generacja", Pr y zmat" a zatem do t y ch zrzeszeń ideowo" , -artystycznych, które w nowej sztuce polskiej prowadziły walkę z odziedziczonym po schyłkowym okresie XIX w. naturalizmem i monachijskim pseudoimpresjonizmem. Należąc do

Z żałobnej kartyczołowej grupy malarzy bierze żywy udział w toczących się wówczas dyskusjach warszawskiego środowiska artystycznego oraz we wszystkich wystawach Instytutu Propagandy Sztuki w Warszawie, wystawia poza tym z "Formistami", "Praesensem", "Pryzmatem" i "Modernistami" za granicą i w większych ośrodkach kraj owych. Przyjęta w pierwszym okresie twórczości dyscyplina formistyczna daje Polańskiemu materiał do przemyśleń swej osobistej postawy malarskiej, w której szybko dochodzi do głosu jego własna i bardzo niezależna świadomość twórcza. Charakteryzuje ją już wówczas - mimo narzucanych przez otoczenie artystyczne zewnętrznych schematów formalnych - dążenie do konsekwentnej budowy obrazu podporządkowanej logice przestrzennego widzenia, przy czym niezmienną cechą jego ciągle pogłębiającej się sztuki, podotjffie jak się to objawiało w całym jego życiu osobistym, była bezkompromisowość, wysokie poczucie odpowiedzialności i uparte docieranie do prawdy. Nurtująca go problematyka transpozycji na język czysto malarski bogatej wizji realnego świata, wysubtelnionej dzięki niebywałej wrażliwości oka, wcześnie obierze sobie pole wypowiedzi w pejzażu, w którym głęboko uczuciowa i poetyczna natura artysty znajduje upust dla wyniesionych z domu rodzinnego tęsknot za pięknem wiejskiej przyrody, a zarazem sposób wyrażania z artystycznym dystansem swych rozmyślań o świecie i człowieku. Toteż własna droga malarska zarysowuje się przed Hipolitem Polańskim jeszcze wtedy, gdy w pełni współpracuje z modernistami, już w tamtych latach zwraca się ku niezmierzonemu w jego pojęciu bogactwu, jakie w plastycznej wizji odgrywa światło. Ta postawa każe mu 'sięgać do najlepszych europejskich przedstawicieli tego kierunku w przeszłości, do Holendrów i Barbizończyków. Coraz bardziej otrząsa się z naleciałości mody i podejmuje własne dociekania malarskie. Zatopienie realnych przedmiotów w świetlistej wibracji powietrza okaże się dla niego zawsze świeżym i niewyczerpanym tematem ustawicznie ponawianych zmagań, których wieczny niedosyt uczyni zeń polskiego Corota.

Jeszcze po przeszło czterdziestu latach wytrwałej pracy, 17 sierpnia 1964 r. napisze w liście "Głowię się teraz. . . nad zagadnieniem światła, chciałbym jak Vermeer roztopić w świetle przedmioty i dążyć do zagubienia całkowicie tak zwanego konturu. Może kiedyś zbliżę się do rozwiązania tych spraw." Tak skromnie pisał dochodząc do szczytu swej twórczości, wciąż jeszcze niepewny , czy uda mu się ułowić swą wizję, usłyszeć ów jedyny, wymarzony ton, swoją mozartowską frazę. Hipolit Polański biorąc przed 1939 r. czynny udział w warszawskim życiu plastycznym nie

wątpliwie w większej mierze cieszył się autorytetem wyjątkowego znawcy spraw artystycznych niż obfitością swego dorobku malarskiego, mimo iż ten świadczył o niepowszednim talencie. Jednak okres rozkwitu twórczego miał przyjść dla niego w ostatnich dwudziestu latach życia, które spędził w Poznaniu. Czas okupacji do 1945 r. w Warszawie upływa Polańskiemu pod znakiem przewlekłej choroby sercowej. W tym okresie działa prawie wyłącznie w organizacji pomocy plastykom, zachowując wszakże wśród kolegów prestiż Wielkiego Wtajemniczonego w arkana sztuki. Po wyzwoleniu w 1945 r. zostaje wybrany prezesem Warszawskiego Okręgu Związku Polskich Artystów Plastyków oraz przewodniczącym Komisji Artystycznej. Jest jednocześnie powołany na członka Rady N arodowej m. sL Warszawy, a w 1946 r. zostaje organizatorem i komisarzem I Ogólnopolskiego Salonu Plastyki w Warszawie. Z zaofiarowanych mu wtedy stanowisk profesorskich, w Warszawie, Krakowie i Poznaniu, przyjmuje propozycję objęcia katedry rysunku i malarstwa w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu, dokąd się tegoż roku przenosi. W roku 1947 Hipolit Polański zostaje wybrany prezesem Poznańskiego Okręgu Związku Polskich Artystów Plastyków i przewodniczącym Komisji Artystycznej oraz członkiem Wojewódzkiej Rady Kultury. Od 1950 r. wybrany na rektora przez senat Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych zachowa to stanowisko na długie lata w dalszych jednomyślnych wyborach i zrezygnuje zeń dopiero w 1965 r. W czasie swej kadencji uzyskuje (w 1952 r.) dla Szkoły, mieszczącej się w kilku ciasnych wynajętych lokalach rozrzuconych po mieście, gmach przy al. Marcinkowskiego i kredyty na jego odbudowę. U roczyste otwarcie Szkoły w nowej siedzibie nastąpiło jesienią 1959 r. Za zasługi dla polskiej kultury wyróżniony był w tym okresie nagrodą artystyczną Województwa Poznańskiego za 1948 T., nagrodą Ministerstwa Kultury l Sztuki na wystawie XV-lecia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Medalem X-lecia Polski Ludowej, Złotym Krzyżem Zasługi (w r. 1959) oraz w 1965 r.

Odznaką Honorową Miasta Poznania.

W latach, które spędza w Poznaniu jako profesor i rektor Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, Hipolit Polański poświęca się z całym zapałem wychowaniu młodego pokolenia artystów. Sam nie tylko nie zaprzestaje twórczości, lecz przeciwnie, dopiero w tym okresie dochodzi stopniowo do swych najwyższych osiągnięć artystycznych. Kontynuuje pracę nad krajobrazem, co stanowi dlań pretekst do niemal abstrakcyjnych dociekań nad pasjonującą go funkcją światła w wizji plastycznej. Z.biegiem lat, właśnie w poznańskiej fazie twórczości, Polański definitywnie wyzwala się z kapistowskiej konwencji czystej malarskości rozumianej w sensie ograniczania się do gry na powierzchni obrazu. Nie porzuca całkowicie tych założeń, lecz się w nich nie mieści i przełamuje zawężony kanon kapistów na rzecz od dawna pociągającej go głębi planów, coraz silniej też dźwięczy w jego obrazach nuta liryzmu. Gra płaszczyzny nie zaspokaja jego dążenia do pełnej wypowiedzi, jego krajobrazy z ostatnich lat, malarsko wykonane miękkim czarnym ołówkiem, nabierają nieznanej w poprzedniej fazie głębi wyrazu i romantycznej, pełnej emocji zadumy. Gama świetlna, mimo iż rozegrana w czerniach, osiąga w tych pejzażach oszałamiającą skalę niuansów i żywiołowości. Bez reszty pochłonięty problematyką twórczą rektor Polański nastrajał na ten ton uczniów i wykładowców swej Szkoły. Sam uczył znakomicie nie szczędąc trudu, dla innych był wymagający, nawet srogi, rozumiał bowiem powołanie artysty jako wysokiej rangi służbę. Jak oceniali go uczniowie i współpracownicy? Jego postać na tle Szkoły wyraziście zarysowuje się w przemówieniu, które w dniu 14 maja 1966 r. na otwarciu jego pośmiertnej wystawy w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych wygłosił jego długoletni adiunkt, Józef Flieger. Oto fragmenty tej wypowiedzi: " . . . pamiętam, że JUZ pierwsze z Nim spotkanie pozwoliło nam się zorientować, że zetknęliśmy się z człowiekiem nieprzeciętnym. Jego ogromna sylwetka, szorstkość, którą tak .

często okazywał, budziła w nas respekt, nawet lęk. Szorstkość ta jednak okazała się płaszczyną ochrony przed ujawnieniem delikatności, uczuciowości jaką nosił w sobie i serdeczność do ludzi, jaka cechowała jego naturę. "Krył to w sobie. Nie zawsze się to jednak udawało. "Poznaliśmy profesora Polańskiego jako malarza wiernego przyjętym zasadom artystycznym, moralnym i etycznym. Był dla nas przykładem wierności postawionym sobie ideałom i bezinteresownego stosunku do sztuki. Wysokie wymagania, jakie stawiał innym, były wynikiem wymagań, jakie stawiał sobie. "Odczuwaliśmy głęboko iż Jego wyjątkowa wrażliwość, skłonność do ciągłej kontemplacji zagadnień związanych ze sztuką, łączyła się z wewnętrznym osamotnieniem. ,,«J ak dotrzeć do istoty rzeczy?» - oto J ego częste słowa.

" . . . Chciał dotrzeć do tajemnic natury odwiecznych, których zgłębienie zawsze leżało w tęsknotach człowieka. Taką też wartość pozostawia nam i sztuce polskiej". Wielu czuło podobnie, wkrótce zaś po śmierci Hipolita Polańskiego młode pokolenie plastyków poznańskich uświadomiło sobie, jak

10 Kronika miasta Poznania 4dalece jego wpływ ważył w tym, co mówiło się i myślało w sprawach sztuki w Poznaniu na przestrzeni ostatnich lat dwudziestu. On sam przez te lata nie ustawał w poszukiwaniach, a nadawanie kierunku twórczości młodych było i dla niego polem ciągle kontynuowanych doświadczeń służących mu za narzędzie samokontroli, choć jego poglądy były już wykrystalizowane. Istotnie, szedł w swej sztuce stale naprzód.

Ostatnie dwa lata życia, to dwa lata najbardziej wytężonej i owocnej pracy, nigdy dotąd nieosiągniętej pełni i płodności. Artysta śpieszy się, spala go niepokój, że nie zdąży w wyścigu ze swym chorym sercem. W cytowanym już liście z sierpnia 1964 r. pisze z Osoli: "J estem tu znów w atmosferze gorączkowej roboty, pracuję od lO-tej do 6-tej, to znaczy do obiadu. Jak Ci już kiedyś wspominałem ulegam jakiemuś instynktowi, że nie mam już wiele czasu". Mimo swej głęboko kontemplacyjnej natury Hipolit Polański nie był wyłącznie zasłuchany w głosy dźwięczące w jego bogatym Ja wewnętrznym. Z uwagą patrzył na rozwój kultury w kraju, szczególną zaś troską darzył losy młodego pokolenia plastycznego starając się zaszczepiać mu świadomość i rozeznanie w prawdziwych zadaniach sztuki. W ostatnich latach życia zapragnął przekazać najbliższym uczniom swój artystyczny testament, postanowił utwierdzić ich poglądy, zabezpieczyć ich niejako na czas, gdy jego zabraknie. W roku 1960 tworzy z czterema spośród uczniów - Józefem Fliegerem, Antonim Górnikiem, Zygmuntem Gromadzińskim i Andrzejem Kurzawskim grupę, którą nazywa "J ednolita" i której program, unaoczniony po paru latach w zbiorowej wystawie mistrza i uczniów, staje się nawiązaniem do przedimpresjonistycznych założeń malarskich opartych na budowaniu głębi i światła w obrazie oraz dopuszczających do głosu bogactwo czynnika emocjonalnego. Założenia te uległy zagubieniu lub zaprzepaszczeniu w innych kierunkach formalistycznych eksponujących li tylko środki wyrazu, Hipolit Polański wierzył jednak w przywrócenie należnej im rangi w sztuce i tą wiarą pragnął natchnąć swych uczniów. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że aktualna sytuacja w plastyce - nie tylko polskiej, ale i światowej - nie wróżyła powodzenia, przynajmniej w bliskiej przyszłości, programowi głoszonemu przez Grupę "Jednolitą". Wiedział o tym tak dobrze, iż sam przewidywał, że pod naciskiem z zewnątrz całe przedsięwzięcie może ulec rozbiciu.

Utworzenie Grupy "Jednolitej" niewątpliwie zostanie kiedyś należycie ocenione z perspektywy historii sztuki jako ewenement dużej wagi w polskim malarstwie lat 1945-1965. Wśród rosnącej fali wyłącznie formalnych

Z żałobnej kartyposzukiwań "Jednolita" odważyła się bowiem sama na obroną wartości wiążących malarstwo z człowiekiem i światem jego wewnętrznych przeżyć. Rezonans wystawy podsumowującej działalność Grupy - wystawa miała miejsce w marcu 1964 r. w salonie Biura Wystaw Artystycznych w Poznaniu, a następnie w maju 1964 r. w Kaliszu na zaproszenie Festiwalu Kaliskich Spotkań Teatralnych - był wprawdzie silny w wielkopolskim środowisku plastycznym, nie było natomiast echa ze strony innych ośrodków, całkowicie opanowanych ostatnio kultem dekoratywnej stylizacji i autentyzmu materii. Milczenie, które było odpowiedzią na wystawę Grupy Polańskiego, potwierdziło jego złe przeczucia i zmroziło optymizm członków Grupy. Poczuli się samotni, zagrożeni w swej wierze, że byli w posiadaniu tego, co Degas nazwał "tajemnicą świętą" . Niezdolny do kompromisu, Polański przeżywał tragicznie atmosferę osamotnienia, która dla młodych przedstawicieli Grupy mogła stać się co najwyżej kwestią przetrwania l próbą charakteru, lub okresem przystosowania do nowych warunków. On nie pragnął się przystosowywać i całą siłą swej uczuciowej natury zwrócił się do swojej - jak się wyrażał - nikomu teraz niepotrzebnej sztuki. Śmierć Hipolita Polańskiego przyszła nagle, zastaj ąc go w fazie gorączkowej twórczej pracy. Stało się to o wiele za wcześnie z punktu widzenia tych, których wzbogacał kontakt z tą niepospolitą osobowością, niemniej trzeba powiedzieć, że ten artysta świadomy swych celów nie tylko doszedł do szczytu własnych możliwości twórczych. Zdążył on również w polskie] kulturze plastycznej dwudziestu powojennych lat odegrać rolę wybitną, dając czynem świadectwo swych przekonań. Były one po stronie wielowiekowej spuścizny sztuki europej skiej.

Krystyna Józef owlczówna

ANTONI PASZKOWIAK - BHYGADZISTA Z PAROWOZOWNI "HCP"

Skrzypi drewniana podłoga balustradki. Ktoś przemierza ją ociężałym krokiem w poszukiwaniu lepszego kąta na nocne legowisko. Tam w dole, wśród milczących od kilku dni maszyn, wygląda to na skwerek przed "Bezrobociem" \ Ludzie stoją w grupkach i śledzą ostatni papieros wędrujący z ust do ust, inni siedzą na czym się da i grają w karty (... pewnie w "kopa" albo "sześćdziesiąt sześć"), jeszcze inni - leżą swobodnie niczym na plaży i opowiadają sprośne dowcipy. Co pewien czas rubaszny śmiech rozlega się w parowozowni i zagłusza wieczorną pieśń dobiegającą z sąsiedniej hali... Antoni Paszkowiak 2 leży na wyoliwionej podłodze (... śmierdzi ta oliwa!), pod głową ma strzępy fabrycznego kitla. "... Zaraz pokładą się na stołach warsztatowych, półkach narzędziowych lub po prostu na ubitej posadzce" - myśli przewodniczący Wydziału Robotniczego 3 i radby zasnąć ... Ale wrażenia nie pozwalają! N akładają się na siebie chaotyczne obrazy bez związku, spadają z zakopconego sufitu hali i mieszają w dziwaczne kształty. Antoni nie patrzy w dół i doskonale rozroznla, która grupa strajkujących już zamilkła, a która jeszcze rozprawia. Teraz pewnie, jak wczoraj, powiedzą: "Może jutro strajk się skończy?" "Czas by był" - przywtórzy kilku. Jeden powie, że kobieta w domu tyle dni sama, a drugi, że dzieciaki tydzień ojca nie widziały i wszystkim zrobi się strasznie głupio, ale żaden się nie przyzna, że tęskni za swoimi i żal mu jednocześnie zostawić fabrykę, towarzyszy pracy... bo przecież są solidarni, bo tu chodzi o chleb! O chleb! Antoni uświadamia sobie, że chleb zawsze wymagał ciężkiej pracy i ofiar. Ileż to się już napracował w ciągu tych czterdziestu lat życia od chwili, gdy wyrósł

1 Gwarowa nazwa U rzędu Pośrednictwa Pracy, w którym rejestrowali się ludzie poszukujący pracy. Rejestracja ta upoważniała do otrzymania skromnego zasiłku, jeśli okres pozostawania bez pracy przedłużał się. , Antoni Paszkowiak urodził się 2 stycznia 1893 r. w Pudliszkach pow. Gostyń, w rodzinie rolnika Wojciecha Paszkowiaka i jego żony Marianny Mendyka. Ukończył szkołę podstawową w Pudliszkach w 1 r. Po próbie wyuczenia się zawodu stolarskiego w Krobii, wyjechał do Berlina, gdzie ukończył naukę zawodu ślusarza, a następnie pracował w zakładach "Siemens u: Ha1ske" - Wernerwerk. Od l IV 1915 r. - 31 VII 1917 r. walczył na różnych frontach I wojny światowej warmii pruskiej. 31 VII 1917 r. dostał się do niewoli angielskiej, z której w mundurze żołnierza polskiej armii dowodzonej przez gen. Józefa Hallera powrócił wiosną 1919 r. do kraju. Pracę w Zakładach Przemysłu Metalowego "H. Cegielski" rozpoczął 27 III 1921 r. W kwietniu 1921 r. wstąpił do Związku Robotników Przemysłu Metalowego.

W latach 1927-1931 był członkiem Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy, a po jej rozwiązaniu Komunistyczne] Partii Polski. W latach 1927-1939 był skarbnikiem w Zarządzie Oddziału Związku Robotników Przemysłu Metalowego. Był członkiem Wydziału Robotniczego w latach 1928-1934.

s Prototyp Rady Zakładowej.

10'

Mottynianaz krótkich porcięt, a OJCIec postanowił oddać go do terminu u mistrza stolarskiego Józefa Koniecznego w Krobii? 4 "Wyuczysz się i zarobisz sobie na chleb" - powiedział. Zaczął od ostatniego poniedziałku w czerwcu, przed żniwami. Tak akurat wypadło! Próba u majstra miała trwać trzy miesiące. Gdyby ją pomyślnie przeszedł, pewnie by go stary Konieczny wykierował na dobrego stolarza... Majstrowa budziła o piątej rano i wyprawiała w pole do wiązania snopów lub zagrabiania ścierniska. Szkoda było każdego kłosa. Majster był zdania, że od dziesiątej rano do czwartej po południu z godzinną przerwą na obiad - to dosyć czasu na naukę. Potem wszyscy szli w pole i pracowali do ciemnego wieczoru. Zaledwie pięć dni, może t:Adzień trwała taka "nauka" stolarka... Ciężką rękę miał ojciec, a matka tylko błagała, żeby dał spokój, bo to jeszcze dziecko! "No, to będzisz kominiarzem" - powiedział pojednawczo ojciec. Tylko miejsce będzie wolne dla ucznia! Ale miejsce, na które liczył Wojciech Paszkowiak nie zwolniło się. Prania wróciła z sezonowych robót w Sachsach 5 i opowiadała, że tam się łatwiej chleb zdobywa. Takich maszyn, jak tarn pracują na polach, nigdzie jeszcze nie było w rodzinnych stronach. Wuj Andrzej też przyjechał z Berlina na krótki urlop. Mistrzem był w fabryce maszyn młyńskich i potrafił niejedno. Również i to, że pozwolono mu zarabiać w fabryce śrub i muterek, mimo iż nie miał jeszcze szesnastu lat. Jak tylko osiągnął ten wiek, rozpoczął naukę pod okiem wuja. Odwzajemnił mu się za opiekę, doglądając stadka królików - ulubieńców wuja. Uczęszczał do szkoły zawodowej, a nauczyciel Schellong (po prostu Szeląg!) pomagał mu w opanowaniu rysunku technicznego. 12 kwietnia 1912 roku! To był pierwszy wielki dzień w życiu! Otrzymał świadectwo czeladnicze. Stary cechmistrz popatrzył raz jeszcze 'na pięćdziesięciocentymetrowy kątownik (dyplomowa robota!). "Na! Mein Junge! Mache so weiter! Du wirst ein sch6nes Stuck Brot verdienen! ,,6 i poklepał go przyjaźnie po ramieniu. Nie taki znów piękny był ten "kawałek chleba", na który zarabiał teraz już wyłącznie samodzielnie. Pomoc Szczepana okazała się niepotrzebna. Ba! Nawet każdy dawał po kilka marek, aż kupili ojcu pierwszą w jego gospodarstwie maszynę - młocarnię maneżową. Cieszył się stary Wojciech i dumny był z synów. Niecały miesiąc pracował w fabryce żyrandoli. Mąż zaufania związku metalowców przyszedł do niego podczas przerwy śniadaniowej: "Widzisz kolego - powiedział bez wielkich wstępów - w naszej fabryce o lepszy byt walczymy razem. Zapisuję cię do klasowego związku". Skąd mógł wiedzieć, że większość robotników należała nie do klasowych a... chrześcijańskich i że na takich nie można liczyć! To był pierwszy w jego życiu pochód pierwszomajowy. Dostatnio ubrani robotnicy w jasnosiwych spodniach i granatowych żakietach, w kapeluszach, ze złotymi spinkami przy mankietach białych koszul, ćmili cygara i przysłuchiwali się przemówieniom na wielkiej polanie w Treptow 7 . W głowie szumiało od młodego piwa i żytniówki. A 2 maja nikogo z uczestników manifestacji nie wpuścili do fabryki. "... Samowolnie opuściliście dzień pracy - kpił portier - niech wam z w i ąz ki dadzą robotę". Referent w urzędzie zatrudnienia nie kpił: "Sie bekommen innerhalb drei Monate keine Arbeit in Berlin, Herr Paschkowiak!"s. Józefowi Galińskiemu (... skąd on pochodził? Pewnie z Prus zachodnich!) powiedział to samo.

4 Miasteczko w pow. Gostyń.

5 Gwarowa nazwa Saksonii, dokąd udawali się Polacy na roboty sezonowe w wielkich gospodarstwach rolnych. I s N o, mój chłopcze! Rób tak dalej, a zarobisz sobie na ładny kawałek chleba. 'Południowa dzielnica Berlina. j 8 W ciągu trzech miesięcy nie otrzyma Pan w Berlinie żadnej pracy.

Józef miał nieco oszczędności, bo pracował JUZ ze dwa lata przy tych żyrandolach. Razem pojechali do Hamburga. Jako członkowie klasowego związku meta10wców, mogli przez dwa tygodnie bezpłatnie korzystać ze związkowego schroniska. Ale praca, jaką otrzymali w fabryce urządzeń kolejowych, nie podobała im się. Skoro upłynął termin darmowego mieszkania w schronisku, wybrali się do Nadrenii. Mieli tam krewniaków. Pech! Tam było jeszcze gorzej. Pracowano nie Itak jak w Berlinie po dziewięć, lecz po dwanaście godzin-na dobę! "W Kasse1 dostali robotę w wielkich zakładach "Hensche1 und Sohn" Pierwszy raz w życiu widział jak powstają parowozy. Huk, hałas, zgiełk, bieganina. Nad głowami robotników dźwigi przenosiły ze skowytem tonowe części stalowych kolosów. "Dłubanie" przy żyrandolach, było w porównaniu z tym - dziecinną zabawą w piasku.Skoro minęły trzy miesiące " tułaczki", wrócili do Berlina. Ten sam referent skrupulatnie stwierdził w ewidencji, czy rzeczywiście kara wygasła i wręczył skierowanie do pracy w zakładach Siemensa. Został nastawiaczem. No, nie tak od razu, lecz po trzech miesiącach praktyki w warsztacie naprawczym. Dobre były te automaty, ale też się psuły. Szybko usuwać uszkodzenia potrafił tylko ten nastawiacz, który gruntownie poznał ich mechanizm. Podmajster Georg M6wis dał mu taką przestrogę: "Tu możesz pracować do śmierci, ale nie wolno ci się spóźniać do pracy". Georg MOwis polubił go. Przydzielił mu halę, w której produkowano części do aparatów telefonicznych i w której pracowały same kobiety. 48 automatów stało w kilku rzędach. To prawda, że przydzielał polskim robotnicom te automaty, które się rzadziej psuły. Nie na darmo w Towarzystwie Polskich Robotników i Rzemieślników Szczepan pouczał, iż trzeba dbać o każdego rodaka, kochać polską mowę i pieśń. A śpiewali co niedzielę na murawach w czasie uroczystości. Potem tańcowali. Georg M6wis twierdził, że Niemcy nie potrafią się tak wesoło bawić jak Polacy i zapytywał: "Na, Anton, wann ist wieder po1nisches Vergniigen?"9. Częstował podmajstra najprzedniejszymi cygarami ze sklepu tytoniowego swego brata Szczepana i jego żony Gertrudy. Dorobili się tak dalece po pięciu latach ciułania. Wielki był Siemens. Miał nawet swoje miasteczko - Siemensstadt. Wszystko tam było Siemensa: domy i ludzie, sklepy i przystanek kolejowy. Wielki Siemens nie pozwolił, aby Antoniego Paszkowiaka zaciągnięto do wojska, kiedy w 1914 r. wybuchła wojna. Ale w marcu następnego roku nie dało się dłużej reklamować, tym bardziej że buntował się przeciwko pracy w nadgodzinach. Było to zresztą dla Siemensa bezcelowe, bo wzięto by w zamian młodego technika - Niemca. TO już lepiej niech Polak umiera za cesarza i "ojczyznę". Długo te ćwiczenia nie trwały. Sześć, może siedem tygodni. Wyruszyli pod koniec maja prosto w pole nad Sommę. Słońce przygrzewało pod francuskim niebem. Jeszcze nie była zła ta wojna, jeszcze było dość chleba i wina. W Serbii było już

Antoni Paszkowiak. Fotografia wykonana w r. 1914 w Berlinie

· Antoni, kiedy będzie znowu polska zabawa?llottyniawznacznie gorzej. Maszerowało się przez całą Serbię wzdłuż i wszerz. Widział rzeź na przeprawie przez Dunaj, w miejscu gdzie łączy się z nim Sawa. Tu doszła go bolesna wiadomość, iż Janek poległ pod Wilnem. Lubił Janka. Z Siedmiogrodu wyruszył pod Verdun. 23 kwietnia 1916 r. odłamek francuskiego szrapnela ranił go w nogę. Odwieźli go do szpitala. Żona cesarza przyszła z podarunkami do rannych żołnierzy. Dostał od niej tabliczkę czekolady. Ze szpitala we Frankfurcie nad Menem jako ozdrowieńca posłali go do Berlina. Minęło półtora roku od wyjazdu na front, a Berlin - nie to samo miasto. Ludzie poszarzeli. Chleb był z ziemniakami, brukwią, a nawet trocinami . . . We Flandrii, w 1917 r. walczył z Anglikami i nie wiedzieć kiedy dostał się do niewoli. Szli przez most na kanale Isery, a w wodzie odbijały się ich żołnierskie sylwetki. Dwanaście kilometrów za frontem Anglicy pasjonowali się grą w siatkówkę. Była to jedynie propaganda? Oficerowie angielscy i niemieccy witali się salutowaniem i podawaniem ręki. "Widzisz - powiedział ślusarz Friedrich Haase - tacy zawsze się dogadają". A w dowództwie armii sztabowcy byli przekonani, że "Anton Paschkowiak" poległ i przysłali rodzicom na ozdobnym kartonie wyrazy współczucia i podziękowanie "za wychowanie tak dzielnego syna" oraz instrukcj e do jakich "dobrodziejstw" mają prawo po jego stracie. Już do końca wojny za osiemdziesiąt pensów dziennie pracował w zakładach urządzeń kolejowych w Manchester. Czterdzieści pensów potrącano na wyżywienie. Dorsze rano, w południe i wieczorem. W kantynie kiepskie piwo. Dwa razy w tygodniu kino. Resztę "zarobionych" pieniędzy wypłacono mu w Warszawie w 1921 r. Do Manchester przybyło jednego dnia dwóch oficerów w polskich rogatywkach. Werbowali do wojska Halleralo. Ludzie się namyślali. Znowu walczyć? Może tam nawet tych dorszy zabraknie? Błękitny mundur francuski na Polaku miał jednak swój urok. A jak ich serdecznie witano, pod koniec marca 1919 r. na stacji kolejowej w Ostrowie W1kp.! Gdzie ich to nie przerzucano? Do Będzina w rezerwie dla Powstania Śląskiego, na kresy do Stanisławowa. Na długi szlak z Bydgoszczy przez Toruń, Włocławek do Gdyni. Stamtąd pod Suwałki. Mówili mu, że był dobrym rusznikarzem i proponowali ziemię na kresach wschodnich n . Odrzucił! Prawda, że chłopski syn, a taki wysysa miłość do ziemi z mlekiem matki, ale - nie taił tego, odwykł od pracy na ro1i... Kiedy po wojnach powrócił na stałe do Pudliszek ojciec już nie żył, bo latem 1918 r. spadł z wozu przy wjeździe do stodoły i pół roku później zmarł. Majster z wagonowni, Stanisław Bogusz, pochodził z tych samych stron, z Ziemlina. Potrzebował fachowców. Tacy od Siemensa mieli w fabryce "Cegielskiego" dobrą markę. Potrzebował ślusarzy ze znajomością czytania rysunków. [... Sche10ng pewnie by się ucieszył... Jeśli żyje, nazywa się chyba po dawnemu Szeląg]. Bogusz obiecywał mu złote góry, ale nie było to potrzebne, gdyż i tak nie miał żadnej lepszej roboty. 27 marca 1921 r. przyszedł do hali wagonowni. (Akurat sześć lat wstecz przestał pracować u Siemensa). Nie było również gdzie mieszkać, u kuzyna przy ul. Łukaszewicza było ciasno. Znowu te sakramentalne trzy miesiące próby, chociaż kierownik biura ruchu, Józef Rybak, wyrażał się o nim z zachwytem, bo wagonownia zdobyła jeszcze jednego dobrego fachowca! Tak to zresztą również (lecz bez fałszywego zachwytu) ocenili współtowarzysze pracy. "Przy nim zarobimy na chleb"

" Józef Haller - polityk i generał, 1918-1919 dowódca polskiej armii we Francji.

11 Wiąże się to z polityką burżuazyjnego rządu zasiedlania szerokiego pasa wzdłuż ówczesne' wschodniej granicy państwowej.

- powiedział ślusarz Antoni Kowalski, kiedy Stanisław Bogusz obwieścił, że Antoni został przodownikiem w brygadzie obróbki mechanicznej. Zawsze miał ten Kowalski kłopoty z zasuwami do drzwi wagonowych. Taki brygadzista-ideał musi tak organizować robotę i "zaopatrzenie", aby żaden robotnik nie czekał. Jak czeka - to traci. A Sylwester Obst - prawa ręka - nieźle pomagał. A to już nie byli zwykli robotnicy. To była kadra o złotych rękach i dobrze się z nimi pracowało, miał to kiedy komisarz kolejowy Cho1ewiński okazję zakwestionować robotę jego brygady? Feliks Frąszczak nie musiał agitować za wstąpieniem do klasowego związku mate10wców n. To było przecież oczywiste, że każdy robotnik powinien należeć do związku zawodowego. Wincenty Chyła" też wtedy wstąpił i Stanisław Bukowski u , a w parę lat później Franciszek Szymendera 15. Wicek pracował w stolarni,ale w czasie przerwy śniadaniowej przychodził do wagonowni. Siadali na niskich kozłach, na których Obrabiano drzwi do wagonów-węglarek. To była najlepsza pora, aby pogadać o polityce. Było o czym, bo dopiero się wszyscy spotkali po strajku październikowym. W marcu zaczął pracować a w październiku już strajkował. Nie uzyskali podwyżki płac, której się domagali. Nie zrażeni tym - strajkowali przez dziesięć dni w marcu 1922 r. Nie odnieśli zupełnego zwycięstwa bo skończyło się na obietnicach. Oni zwykle tak robili, że po strajkach wszystkich robotników - żeby było sprawiedliwie... - zwalniano z pracy i przyjmowano na nowych warunkach. Oczywiście gorszych! W tym nawale przyjęć "zapominano" o kilkunastu byłych pracownikach. Dziwnym trafem byli to przeważnie aktywiści Związku Robotników Przemysłu Metalowego. W roku 1923 wśród "zapomnianych" znaleźli się: przewodniczący Wydziału (Robotniczego Ignacy Frąckowiak i sekretarz Gierszal. Nie było inaczej w 1924 r. Związek klasowy domagał się piętnastu procent podwyżki - dyrekcja zgadzała się na pięć! Ugodowcy przyjęli skwapliwie,

Hallerczycy Jan Pawlak (z lewej) i Antoni paszkowiak (Z prawej). Fotografia wykonana w r. 1919 w Będzinie

18 Chodzi tu o Związek Robotników Przemysłu Metalowego.

" Działacz robotniczy zmarły 24 V 1%3. Zob. J. B u g o w s ki, Wincenty Chyła. "Kronika Miasta Poznania" R 1%4, nr 3, s. 77-78.

11 Działacz robotniczy. Zob. T. Ś w i t a ł a, Spawacz Stanisław Bukowski. "Kronika Miasta Poznania" R 1%4, nr 1, s. 77-98.

15 Działacz robotniczy. Zob. T. Ś w i t a ł a, Pułkownik Franciszek SzYmendera - kowal Z "HCP". "Kronika Miasta Poznania" R. 1%3, nr 1, s. 64-81.

Mottynianaco im spadło z dyrektorskiego biurka i strajk się załamał. Teraz już wiedział, co to znaczy solidarność! Wiosną 1920 r. zakłady stały przed bankructwem. Nie było zamówień. Od kilku tygodni nie wypłacano zarobków. Wydział Robotniczy nakłonił dyrekcję do sprzedaży Magistratowi gruntów przy ul. Rolnej i Saperskiej. W ten sposób załatano tę największą finansową dziurę. Po przegranym strajku - najdłuższym w dziejach fabryki - maj-czerwiec 1926, klasowcy ponieśli klęskę w wyborach do Wydziału Robotniczego. Tylko sześć mandatów na czternaście - co za wstyd! Zaczęło się długie panowanie Zjednoczenia Zawodowego Polskiego i Franciszka Ponitki. Ile lat trzeba było, aby przekonać dwa tysiące robotników, iż nie można iść ręka w rękę ze Związkiem Pracodawców, że to nie dwa równorzędne, a przeciwstawne związki! Cztery lata, pięć? No, w niektórych sprawach współdziałali, nawet na zewnątrz. W tę ostrą zimę 1929 r, (mróz dochodził do 30 stopni, w fabryce pozamarzały rury centralnego ogrzewania) zmarł na gruźlicę Krystian Konieczny. Kiedy on stał na czele Wydziału Robotniczego? W 1921? Przyszła córka Koniecznego do siedziby Wydziału Robotniczego (był taki kącik w drewnianej portierni pod okiem "krymusiów" 16) i powiada, że proboszcz parafii Zmartwychstańców nie chce ojca pochować, bo nie chodził do spowiedzi. Obruszył się Franciszek Ponitka. Właśnie miał dyżur. Przywołał delegata parowozowni i powiada: "Antek, spróbujemy u »ewangelików«, jego żona była przecież Nietrriką. Przywiózł ją sobie z Berlina". Poszli razem. Jak z takim rozmawiać, zastanawiał się po drodze? "Panie pastorze?" Trochę to trwało, ale ewangelicy użyczyli działaczowi robotniczemu miejsca na swoim cmentarzu przy ul. Traugutta - Rolnej 17.

Helena Warda. Zdjęcie wykonane w Poznaniu w r. 1924.

Jakaż była to współpraca z wrogiem klasowym? Kto się nad tym zastanawiał? Wacław Fachinetti - "wielki aktor" biega po pokoju, trzepocze rękoma, albo kładziie się na stole konferencyjnym i lamentuje ".. .żebym tak z tego miejsca nie wstał, jeśli jest w kasie chociaż pięćdziesiąt złotych"! Było tam znacznie, więcej, bo przecież za pieniądze dyrektora Fachinetti nie pojechał w 1931 z delegacją do WTarszawy błagać ministrów o zamówienia. Minister kolei był bardzo twardy, ale delegaci załogi też nie żartowali, gotowi byli nie opuszczać gabinetu ministra bez zamówień.. . Trzy dni pukali do różnych drzwi 18. Trochę to pomogło. Ożywiło się życie w fabryce

11 Gwarowo: pracownik policji kryminalnej.

17 Cmentarz ten już nie istnieje.

18 Potwierdza to "Sprawozdanie Wydziału Robotniczego H. Cegielski Oddz. III za 1931 rok", w którym czytamy: ,,3 konferencje w Warszawie w Ministerstwie Kolei, Ministerstwie Pracy

Gorszy zapewne od Ponitki był Leon Sobkowiak. Nie był skłonny do współpracy, o nie. Ale teraz zmusiła go niekorzystna dla "Zjednoczenia" sytuacja. "Przegrali" w lutym wybory do Wydziału Robotniczego 19. Huczała salka na Dolnej Wildzie 20. Jego - Antoniego Paszkowiaka wybrano przewodniczącym. Łatwo powiedzieć: "Dasz sobie radę". Dyrekcja zalega robotnikom z kilkutygodniowymi zarobkami.

"J ak nie załatwicie tej sprawy - kpią «żółci» - możecie się z panowaniem w fabryce pożegnać". "A coście wy d o t ą d zrobili!?" - krzyczał wyprowadzony z równowagi. Ponitka przyoblekł wtedy twarz w lojalny uśmieszek. Odtąd w życiu załogi na czoło wysunął się Związek Robotników Przemysłu Metalowego. Co to było za zebranie 17 lutego! Ponad pięciuset robotników Oddziału III postanowiło przystąpić do' półgodzinnego strajku popierającego robotników Austrii. To był jedyny strajk solidarnościowy w Poznaniu, a może i w województwie! Jak się czuje takie poparcie załogi, może Wydział Robotniczy energicznie wysuwać żądania wobec dyrekcji. J ak on to powiedział? Aha!... w imieniu załogi Wydział Robotniczy domaga się kategorycznie: 1. likwidacji zaległych zarobków, 2. zapewnienia, że zarobki będą regularnie wypłacane. Jeszcze niedawno, 23 lutego i 5 marca pierwsi zastr aj kowali w "nowym mechanicznym"21. To nie żarty! Otrzymali wypłatę za zaległe trzy tygodnie. Jak to obliczył Wojciech Piątkiewicz? Wypłacono wtedy łącznie coś około stu dwudziestu tysięcy złotych i jeszcze dyrekcja zobowiązała się wypłacić jeden procent za zwłokę, aż za dwa lata wstecz. Zjednoczeniowcy puchli z zawiści. Co za sukcesy! Nigdy żaden Wydział nie potrafił czegoś podobnego wywalczyć! Poszli do wojewody wraz z dyrektorami. Człowiek się głupio czuje w takim eleganckim gabinecie! Cygaro wziął - owszem! Ale przecież przyspieszono potwierdzenie nowych zamówień i spowodowano, aby Ministerstwo Kolei odebrało gotowe już lokomotywy. I zaraz jak ręjką odjął, dyrekcja uzyskała nową pożyczkę w Banku Komunalnym na wypłaty zarobków. To chyba także "polityka" godna działaczy robotniczych, a nie żeby tylko wchodzić na wywróconą do góry dnem beczkę i wygrażać! Zwycięstwo ? No pewnie bracie! - powiedział najlepszy z przyjaciół - Janek Bartkowiak. Zmusić dyrekcję do spłaty wszystkich zaległości w tak krótkim czasie! Ino patrz jak ich diabli biorą. Jakby chcieli jednym pociągnięciem pióra pozbyć się tego cholernego Wydziału Robotniczego, który ma zamiar doprowadzić Zakłady do bankructwa ... Kiedy na ręce dyrekcji patrzy dwa tysiące robotników, nie można tak po prostu: "Pan Antoni Paszkowiak (a jakże!), ... na mocy artykułu takiego a takiego, z dniem takim a takim... z wal n i am y Pana z pracy..."i Opieki Społecznej i w Ministerstwie Przemysłu i Handlu w sprawie zamówień dla fabryki H. Cegielski i przedstawienia krytycznego położenia gospodarczego w Poznaniu". Podpisane przez Zarząd Wydziału Robotniczego: Józef Szeląg - sekretarz, Franciszek Ponitka - prezes, Ignacy Rau - skarbnik. Drukarnia ZZP w Poznaniu ul. Półwiejska 20. Delegację załogi stanowili: Antoni Paszkowiak, Franciszek Ponitka, sekretarz Zarządu Okręgu Zjednoczenia Zawodowego Polskiego Leon Sobkowiak jako przewodniczący, Stanisław Stehbach i Stanisław Stolarski. " Chodzi tu o wybory lO-osobowego Wydziału Robotniczego przeprowadzone 7 II 1934 r.

Wzięło w nich udział 1015 robotników. Lista Związku Robotników Przemysłu Metalowego otrzymała 754 głosy (8 mandatów), lista Zjednoczenia Zawodowego Polskiego - 225 głosów (2 mandaty), a lista Związku Związków Zawodowych - 36 głosów (bez mandatu).

80 Mowa tu o nieistniejącym już lokalu Kubickiego (lub Grotowskiego) przy ul. Dolna Wilda nr 71 (obecnie 22/24). 21 Tak nazywano warsztaty, w których produkowano parowozy.

Ma ttyniava

"J a wam tu zaraz pozwalniam" - cedzi przez zęby do kierownika ruchu 22, Stanisława Kurzewskiego, po tamtej stronie balustradki oddzielającej "biuro" od interesantów i bezwiednie unosi w górę zaciśniętą pięść... Co to znaczy? Kto go złapał za rękę w przegubie? Fachinetti? Majster Bogusz? A może Ludwik Sobkowiak? Antoni Paszkowiak zrywa się z twardego posłania. "Wstawaj - słyszy ciepły baryton Wincentego Chyły - wszyscy zdrowi i cali. Nikogo nie brakuje. Stanisława Matysiaka »zwo1niłem« do domu. Żona mu zachorowała..." Przewodniczący Wydziału Robotniczego siada na podłodze, opiera się plecami o ogrodzenie. Zaczyna się p i ą t Y strajkowy dzień - uświadamia sobie. PierwszY dzień strajku 23: wtorek 24 kwietnia 1934 r.

Aktyw związkowy od rana krzątał się po halach produkcyjnych i pod kierunkiem Wydziału Robotniczego przygotował "masówkę". W czasie przerwy śniadaniowej kilkuset robotników zgromadziło się na .p1acu między kuźnią a "nowym - mechanicznym". Pierwszy wszedł na wielką, wywróconą do góry dnem skrzynię Antoni Paszkowiak. Rozejrzał się po zwartej ciżbie robotników. Nieco na uboczu stali "przedstawiciele" dyrekcji: N epomucen Czajkowski i Adam W a1kowiak 24 . "Dyrekcja nie zamierza wycofać swoich zarządzeń" starał się przekrzyczeć wrzawę przewodniczący Wydziału Robotniczego. - Nie pozwolimy! Nie pozwolimy! - Rozlegały się najpierw pojedyncze, potem chóralne głosy. - No to chyba zastrajkujemy? - Antoni Paszkowiak nie jest jeszcze w pełni zdecydowany. Popierają go Jan Bartkowiak i Stanisław Stolarski, którzy kolejno

22 Kierownik ruchu spełniał w ówczesnej strukturze organizacyjnej funkcję kierownika wydziału kadr (personalnego). 23 Geneza strajku. W przemyśle metalowym od dłuższego czasu panował stan bezumowny.

Starania Związku Robotników Przemysłu Metalowego w 1933 r. o zawarcie umowy zbiorowej nie dały żadnych rezultatów. Warunki pracy i płacy były regulowane przez okręgowe związki pracodawców lub indywidualnie przez dyrekcję fabryk. Przeciętny zarobek w przemyśle metalowym w Polsce wynosił w latach 1930-1934 84 grosze na godzinę, a w Poznaniu 82 grosze. Wysokość płac robotników "Cegielskiego" określała umowa zbiorowa z 23 III 1933 T., która wygasła 30 IX 1933 r. Przewidywała ona za jedną godzinę pracy dla rzemieślnika: od 0,68--0,94 zł, robotnika przyuczonego: 0,72 zł, robotnika zwyczajnego: od 0,33--0,68, robotnie i młodocianych: od 0,28--0,42 zł. Umowa ta nie była przez dyrekcję fabryki przestrzegana. Wypłaty z reguły odbywały się z 4--5 tygodniowym opóźnieniem. Suma zaległości zarobków wynosiła w styczniu 1934 r. dwieście tysięcy złotych. l X 1933 r. Związek Pracodawców wypowiedział umowę zbiorową z 23 III 1933 r. z zamiarem obniżki płac. l I 1934 r. dyrekcja wprowadziła 48-godzinny tydzień pracy, pogorszyła prawa urlopowe oraz obniżyła o 50% płace za godziny nadliczbowe. N owym atakiem na płace ze strony fabrykantów, było wypowiedzenie l IV H934 r. warunków pracy urzędnikom administracji. 16 IV 1934 r. pojawiły się w fabryce ogłoszenia informujące o czternastodniowym wymówieniu wszystkim robotnikom pracy i płacy i zapowiadające wprowadzenie nowej taryfy, która przewidywała stawki zarobkowe o 10-12'/0 niższe od poprzednich. Jednocześnie zapowiedziano, że robotnicy, którzy nie wyrażą zgody na nową taryfę zostaną z dniem 3 V 1934 r. z pracy zwolnieni. Na skutek fali olbrzymiego oburzenia, przedstawiciele związków zawodowych złożyli 17 IV 1934 w Związku Pracowników wniosek o zlikwidowanie stanu bezumownego oraz projekt nowej umowy zbiorowej. Z projektem tej umowy zapoznano załogę na zebraniu w dniu 18 IV 1934 r. Następnego dnia przedstawiciele związków zawodowych zwrócili się do obwodowego Inspektoratu Pracy, aby nakłonił on dyrekcję do pertraktacji z przedstawicielami załogi - wisiało bowiem nad nią widmo masowych zwolnień. Bezkompromisowe stanowisko stron nie doprowadziło jednak do załagodzenia ostrego konfliktu. Por. S. U r b a n i ak, Walki strajkowe i akcje masowe robotników fabryki H. Cegielski w Poznaniu w 1934 r. (praca nie opublikowana - maszynopis znajduje się u autora). 24 Pracownicy policji kryminalnej.

wskakują na zaimprowizowaną trybunę. Po kilku minutach nie było na placu nikogo, kto by miał inne zdanie w tej sprawie. Była godzina 9 1S . Robotnicy Oddziału III rozeszli się do swoich stanowisk roboczych, ale pracy nie wznowili. Wkrótce przybył do .strajkujących sekretarz Zarządu Okręgu Związku Robotników Przemysłu Metalowego Franciszek Rybczyńske S i przemawiając w różnych punktach fabryki wzywał do wytrwania w strajku okupacyjnym aż do zwycięstwa. Prezydium Wydziału Robotniczego: Antoni Paszkowiak, Jan Bartkowiak, Franciszek Ka1dszan, Wincenty Chyła poproszone zostało do b'iura naczelnika warsztatów, inż. Witolda Mikuszyca (sam przyszedł w tym celu do siedziby Wydziału na portierni), na krótką rozmowę. "Ponieważ strajkujecie okupacyjnie - zagaił rozmowę naczelnik warsztatów - proszę was, abyście do ludzi przemówili o utrzymanie porządku, aby nic nie niszczyć, aby po strajku można było uruchomić produkcję..." Zbliżała się godzina 14 00 Antoni Paszkowiak zwołał w szatni "transportowców" na posiedzenie Wydziału Robotniczego. Postanowiono, iż portierzy i woźnice nie będą objęci strajkiem. Wybrano dowódców straży porządkowej: Joachima J ędrasa i Chrystiana Wernera. Funkcję łącznika miał spełniać Edmund Bzowy. Na portierni Franciszek Kaliszan będzie zapisywał, kto z drugiej zmiany zjawił się do pracy. Dowódcy stworzyli z ochotników drużyny wartownicze po 6-8 osób. Drugą, rzadko czynną portiernię obsadził Chrystian Werner. Zawyła syrena fabryczna umieszczona na wysokim kominie siłowni. Nadeszła chwila pierwszej próby. Ale nikt - poza ciekawskimi - nie wyjrzał nawet na główną ulicę fabryki prowadzącą ku wyjściu. Przez portiernię przeszło natomiast około 300 robotników drugiej zmiany. Brygadziści sami zgłaszali w sekretariacie Wydziału Robotniczego, kogo brak.

Teraz dopiero dyrekcja uwierzyła, że jest' to strajk okupacyjny. Antoni Paszkowiak i Jan Bartkowiak udali się do Stanisława Kurzewskiego z żądaniem usunięcia z portierni fabryki dwóch granatowych policjantów, ale Kurzewski uparł się, że policja musi" w Zakładach być na wypadek gdyby zdarzyły się kradzieże... Drugi dzień strajku: środa 25 kwietnia 1934 r. Po przerwie śniadaniowej do strajku przyłączyła się załoga zatrudniona na Oddziale I, Strajkują więc całe zakłady 26. Na Oddziale I przewodniczącym Wydziału Robotniczego jest Stanisław Stehbach.

Franciszek Rybczyński zawiadomił telefonicznie na portierni, że inspektor pracy obwodu 53 w Poznaniu przy ul. Dąbrowskiego, inż. Stanisław Sułkowski, zwołuje konferencję zainteresowanych stron. U dali się tam tramwajem. W pertraktacjach za długim stołem konferencyjnym uczestniczyli: Franciszek Rybczyński i Ludwik Sobkowiak jako reprezentanci związków zawodowych. Antoni Paszkowiak, Franciszek Kaliszan, Jan Bartkowiak i Stanisław Stolarski z Wydziału Robotniczego oraz dyrektorzy fabryki: Adam Kręglewski, Henryk Suchowiak 27 i Wacław Fa

2ii Franciszek Rybczyński długoletni sekretarz Zarządu Okręgu Związku Robotników Przemxsłu Metalowego. 5 Był jeszcze oddział. II przy ul. Strumykowej, w którym jednak z powodu bardzo niewielkiego stanu zatrudnienia, nie było Wydziału Robotniczego. 27 Dr inż. Adam Kręglewski ur. 23 XII 1886 r. w Wągrowcu, absolwent politechniki gdańskiej. W roku 1914 opracował samodzielnie projekt lokomotywy spalinowej, konstruktor silników Diesla. Od roku 1920 członek Zarządu Spółki Akcyjnej "H. Cegielski", jeden z najzdolniejszych organizatorów przemysłu w Polsce międzywojennej. Inż. Henryk Suchowiak ur. 26 X 1873 r. w Buku pow. Nowy Tomyśl. Absolwent politech*

Mottyniaua

Podobizny szeSClU pracowników fabryki H. Cegielskiego, którzy nie zostali przyjęci do pracy po zakończeniu strajku okupacyjnego w kwietniu 1934 r. Od lewej: Jan Bartkowiak, Wincenty Chyła, Franciszek Kaliszan, Józef Kopczyński, Antoni Paszkowiak i Stanislaw Stolarski

chinetti. Ten ostatni był jednocześnie wiceprezesem Związku Pracodawców. Obradom przysłuchiwał się nie znany osobiście, jak twierdził Sobkowiak - pracownik "defy"28. Już od początku rokowań inspektor pracy stanął całkowicie po stronie fabrykantów. Stanowczo domagał się "przywrócenia stanu prawnego" i likwidacji "dzikiego", bo nie uzgodnionego z nim strajku, czyli opuszczenia przez robotników okupowanej fabryki. Uważał, że jest to podstawowym warunkiem osiągnięcia porozumienia. Tego również domagał sdę wysłannik wojewody uczestniczący w pertraktacjach jako obserwator. Za całą delegację robotniczą gadał właściwie tylko Franciszek Rybczyński. Wyjaśnił on, że nie chodzi tu o "dziki" strajk, lecz o nieuzasadnioną obniżkę płac. Ludwik Sobkowiak zabierał głos bardzo rzadko. Po przeciwnej stronie najczęściej przemawiał niBzwyk1e elokwentny Wacław Fachdnetti. Ponieważ półtoragodzinne utarczki słowne nie doprowadziły do żadnych rezultatów i nie tylko nie wykazałyniki w Charlottenburgu i Stuttgarcie. Od roku 1<x)1 główny inżynier fabryki "Cegielskiego", twórca odlewni na Głównej. Od roku 1<m członek Zarządu Spółki. Zmarł w grudniu 1936 r. Zob. Z. Grot, 100 lat Zakładów H. Cegielski 1846-1946. Poznań 1946, s. 148-150.

s8 Od słowa defensywa. Potoczna nazwa policji politycznej znanej z działalności przeciwko komunistomchęci kompromisowych rozwiązań, ale odwrotnie raczej usztywnienie stanowisk, Stanisław Sułkowski oświadczył, iż "nie widzi możliwości dojścia do porozumienia" i posiedzenie zamknął. Kuchnia fabryczna w baraku otook II portierni jest czynna. Kto ma pieniądze, kupuje sobie obiad! Większość pożywienia przynoszą na portiernię rodziny strajkujących lub podają przez parkan. Popołudnie było niezwykle ciepłe. Większość strajkujących wygrzewała się na słońcu pod ścianami fabryk i magazynów. Przed zachodem słońca ulicą Górna Wilda przejechał tramwaj szczelnie wypełniony "chłopcami z Go1ędzinowa" 2fl. Ponieważ tramwaj nie zatrzymał się przed głównem wejściem do fabryki, a jechał dalej w kierunku Dębca, zachodziła obawa, że zatrzyma się on przy drugim wejściu. Edmund Bzowy dopadł roweru i pojechał sprawdzić. Ale żaden policjant nie przekroczył terenu fabryki. A więc demonstracja obliczona na zastraszenie strajkujących. Trzeci dzień strajku: czwartek 26 kwietnia 1934 r. W czasie "przerwy śniadaniowej", tzn. około 9.00 na "placu zebrań" między kuźnią a "nowym -mechanicznym" Antoni Paszkowiak przemawia do strajkujących: "rozmowy w Inspektoracie Pracy nie doprowadziły do ustępstwa dyrekcji i wycofania zapowiedzianej obniżki płac..." Zaraz po wiecu portier odbiera telefoniczne zawiadomienie z sekretariatu Zarządu Okręgu Związku Robotników Przemysłu Metalowego, że w Inspektoracie Pracy odbędzie się kolejne posiedzenie.

W związku z zapowiedzianym na niedzielę 29 kwietnia otwarciem Międzynarodowych Targów Poznańskich władzom wojewódzkim szczególnie zależało na zlikwidowaniu "zatargu" i spokoju w mieście. To "pobożne życzenie" wojewody przebijało z przemówienia Stanisława Sułkowskieg0 30 gorąco popartego przez Wacława Fachinettiego, który stwierdził, że obniżki zarobków wymaga interes przedsiębiorstwa i jeżeli robotnicy nie wyrażą na nią zgody wówczas grozi... likwidacja fabryki. Franciszek Rybczyński w imieniu delegacji robotniczej domagał się płac obowiązujących w dniu' 1 stycznia 1933 r. Z kolei Fachinetti tym razem w imieniu Związku Pracodawców oświadczył, że Związek p o p i e r a stanowisko dyrekcji spółki akcyjnej "H. Cegielski" bez zastrzeżeń i odrzuca żądania związków zawodowych. Tak więc druga konferencja także skończyła się fiaskiem, Delegaci załogi jadąc tramwajem do fabryki, wysiedli jeden przystanek bliżej i wstąpili do knajpki Żaka na piw0 3 !. Ludwik Sobkowiak oświadczył wtedy wobec całej delegacji, że walkę ekonomiczną załogi popiera, ale d o . .. rozlewu krwi nie dopuści. Kuchnia fabryczna była jeszcze czynna. Kawalerowie-robotnicy, którym nikt jedzenia nie donosił - pożyczając sobie wzajemnie pieniądze - mogli jeszcze zjeść obiad i zaopatrzyć się w papierosy.

"-' Golędzinów, mleJSCOWosc słynna z czynnej tam szkoły policyjnej, w której ćwiczono się w tłumieniu rozruchów i zwalczaniu związków politycznych. so Według relacji działaczy robotniczych lat 1933-1937 inż. Stanisław Sułkowski - inspektor pracy, za swe nieukrywane poparcie dla Związku Pracodawców i nieprzyjazne stanowisko -wobec robotników został w końcu zmuszony do opuszczenia Poznania.

li Restauracja Żaka mieściła się na narożniku Strumykowej i Prądzyńskiego.

Mottyniana

Franciszek Rybczyński znowu przemawiał i zagrzewał strajkujących do wytrwania w walce. Wincenty Chyła kontaktował się z wysłannikami Okręgowego Komitetu Komunistycznej Partii Polski: Michałem Kantorskim, Piotrem Kędzierskim, Zdzisławem Kempińskim ii Sylwestrem Kucharskim. Odradzali oni utworzenie Komitetu Strajkowego, aby nie dekonspirować komunistów. Pytali z troską, czy strajkującym nie brakuje żywności, bowiem po mieście krążą już plotki, że strajk okupacyjny przemienia się w głodowy. Na portierni Antoni Paszkowiak nawiązuje rozmowę z granatowym policjantem.

- Panie, my byśmy ten strajk raz-dwa zlikwidowali, ale jest tu za dużo żelastwa pod ręką i mogłoby faktycznie dojść do rozlewu krwi. Ponadto w tłumie są członkowie "Strzelca" 32. Czwarty dzień strajku: piątek. 27 kwietnia 1934 r. Rano Stanisław Kurzewski, który obok funkcji kierownika ruchu spełniał nadzór nad stołówką fabryczną, zawezwał Antoniego Paszkowiaka i Jana Bartkowiaka i zakomunikował im, że dyrekcja zabroniła wydawania obiadów i że trudno, bo on - chętnie, ale "sami rozumiecie, że nie mogę wbrew dyrekcji". Zaraz potem Antoni Paszkowiak zwołał masówkę i zakomunikował o niepowodzeniach czwartkowych rozmów u Inspektora Pracy oraz decyzję dyrekcji w sprawie stołówki. Przyjęto to z mieszanymi uczuciami, ale nikt nie dał po sobie poznać ani oburzenia, ani złości. Wieczorem około 20 00 Stanisław Kurzewski wezwał Antoniego Paszkowiaka na rozmowy. Przewodniczący Wydziału Robotniczego dobrał sobie członków delegacji: Jana Bartkowiaka i Stanisława Stolarskiego. Kurzewski namawiał, aby oficjalnie przerwać strajk. Rozmowa toczyła się w jego biurze. Bawiąc się w mediatora, czterokrotnie opuszczał pokój i udawał się do gabinetu dyrektora naczelnego przekazując żądania Wydziału Robotniczego 1 przynosząc odpowiedzi dyrekcji. Żadna ze stron nie ustąpiła ani na krok.

Piąty dzień strajku: Sobota 28 kwietnia 1934 r.

Prezydium Wydziału Robotniczego czyni przygotowania do wiecu, który miał się odbyć w niedzielę, w czasie kiedy ludzie podążać będą do kościoła. N a podwórzu fabrycznym rozrzucono odbite na powielaczu ulotki, podpisane przez Okręgowy Komitet Komunistycznej Partii Polski, plik ulotek podpisanych przez Międzynarodową Organizację Pomocy Rewolucjonistom znaleziono w ustępach. Policja szaleje. Aresztowano Władysława Frankiewicza, Piotra Chojnackiego i Franciszka Wardę 3S pod zarzutem kolportażu ulotek. W mieście plotki, że strajk okupacyjny przerodził się już w strajk głodowy. Odbyły się kolejne pertraktacje, ale już bez udziału Wydziału Robotniczego. Po konferencji, w godzinach popołudniowych przybyli do fabryki Franciszek Rybczyński i Ludwik Sobkowiak. Pierwszy z nich gorąco agitował za wytrwaniem w strajku, a drugi poszedł "do swoich", tzn. do narzędziowni, w której większość spośród 160 pracowników należała do Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Portierzy rozpuszczali w tym czasie plotki, że dyrekcja wyraziła zgodę na żądania Wydziału Robotniczego i strajk się kończy - bo obniżki płac nie będzie.

* Związek Strzelecki ("Strzelec"), paramilitarna organizacja piłsudczykowska, za pomocą której burżuazja chciała zdobywać wpływy wśród młodzieży, II Według oświadczenia Antoniego Paszkowiaka, nie byli to pracownicy fabryki.

Pierwsi łamistrajkowie - członkowie Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, Związku Związków Zawodowych i innych organizacji zaczęli ukradkiem przełażąc przez parkany opuszczać fabrykę około godziny 17.00. Edmund Bzowy przyjechał na rowerze i zaalarmował, że załoga V oddziału 34 "burzy się i niektórzy uciekają do domu". Kiedy Antoni Paszkowiak i Jan Bartkowiak przybyli do narzędziowni - nie było już do kogo przemawiać. Za "narzędziowcami" poszli w ślad pracownicy mniejszych komórek usługowych, a około 18,30 - kotłami i na końcu kuźni. Prezydium Wydziału Robotniczego nie było już zdolne do opanowania sytuacji i jako ostatnie około godz. 22.00 opuściło fabrykę. Adam Wa1kowiak powiedział do nich, kiedy jeszcze znajdowali się w portierni: "Panowie! - niedobrze! Ulotki komunistyczne pokazały się na terenie fabryki.

Jeśli tak dalej pójdzie, Wydział Robotniczy nie będzie mógł liczyć, że w p u śc i m y go do fabryki". A jeszcze wcześniej - mając na myśli najaktywniejszych członków Wydziału Robotniczego: "Ta szóstka poniesie odpowiedzialność". Antoni Paszkowiak szedł z pochyloną głową. Na progu mieszkania spotkał wylęknioną żonę 35. W poniedziałek 30 kwietnia odbyła się ostatnia konferencja w Inspektoracie Pracy, ale bez pokonanego Wydziału Robotniczego i reprezentacji związków zawodowych. Dyrekcja podyktowała swoje warunki: w s z y s c y są z pracy zwolnieni, przyjęcia dokonywać się będzie stopniowo w oparciu o indywidualne umowy, płace godzinowe obniżamy o 5% w stosunku do dotychczasowych, członkowie Wydziału Robotniczego są z pracy w y d a 1 e n i, umowa zbiorowa zostanie zawarta w terminie późniejszym. Od poniedziałku 30 kwietnia 1934 r. rozpoczęto przyjmowanie do pracy na nowych warunkach. Ten i ów wygrażał dyrekcji, rzucał przekleństwo lub pomstował, że przyjdzie dzień obrachunku z krwiopijcami... 3 maja 1934 r. ostatni ze zwolnionych został do pracy przyjęty. Tylko sześciu członków Wydziału Robotniczego przeżywało irytujące godziny. Godziny przemieniły się w tygodnie. Dla Antoniego Paszkowiaka było to bite sześć tygodni, czterdzieści dwa dni - ani jednego . .36 mnIej . Jedno z pierwszych zebrań załogi w salce na Dolnej Wildzie, kiedy minęło zamieszanie wywołane połowicznym zwycięstwem strajkowym i zdradą Zjednoczenia Zawodowego Polskiego, poświęcone było sytuacji materialnej sześciu członków b. Wydziału Robotniczego. Tokarze Joachim J ędras i Józef Śmiałek argumentowali: My pracujemy dlatego, że oni się poświęcali. Oni też mają rodziny. Ich dzieci też wołają chleba! Żeby nie byli aż tak mocno poszkodowani, zróbmy przynajmniej zbiórkę pieniędzy przy najbliższej wypłacie... Słowom tym towarzyszył po

»* Porządkowa nazwa jednostki produkcyjnej w Oddziale III.

"Antoni Paszkowiak pojął za żonę Helenę Warda, u której rodziców Michała i Klary Kawczyńskiej przy ul. Dąbrówki 1 zamieszkał jesienią 1923 r. Helena urodziła się 21 stycznia 1<XX) r. w Berlinie. Wardowie przybyli do Poznania w 1919 r. Helena mając 18 lat była ekspedientką w konsumie kolejowym przy ul. gen. Kosińskiego. Małżeństwo zawarte została 23 XI 1924. Z małżeństwa tego urodziło się czworo dzieci: Bernard ur. 8 sierpnia 1926 r. - absolwent Szkoły Zawodowej przy Zakładach Przemysłu Metalowego "H. Cegielski", tokarz, pracownik kontroli technicznej w fabryce silników "H CP"; Alfons ur. 14 stycznia 1929 r. - radiotelegrafista w marynarce handlowej; Irena ur. 18 października 1934 r. żona Ryszarda Ratajczaka, planisty w Zakładach Przemysłu Metalowego "H. Cegielski". Irena Ratajczak pracuje także w tych Zakładach jako urzędnik w księgowości; Łucja ur. 22 maja 1939, zmarła 23 lutego 1945 r. na dyfteryt. " Jako ostatni przyjmowani byli do pracy: Jan Bartkowiak, Wincenty Chyła, Franciszek Kaliszan, Józef Kopczyński, Antoni Paszkowiak i Stanisław Stolarski.

Mottynianawszechny aplauz ośmiuset zebranych w sali ludzi - członków obu najliczniejszych Związków. W bojowym nastroju uchwalono rezolucję, w której zobowiązano się do podj ęcia walki strajkowej, jeżeli dyrekcja nie przyjmie wydalonej szóstki do pracy. "Zobowiązanie" pozostało na papierze, bo Zjednoczenie Zawodowe Polskie nie kwapiło się do jakiejkolwiek energiczniejszej akcji. Natomiast w składce pieniężnej wzięli udział solidarnie wszyscy robotnicy. W ostatnią sobotę maja przybyli do mieszkania Antoniego Paszkowiaka wysłannicy załogi Joachim Jędras i Józef Śmiałek i przekazali mu prawie trzysta złotych. Faktycznie było to więcej, aniżeli mógłby w tym czasie zarobić brygadzista.

10 czerwca Antoni iPaszkowiak wezwany został do kierownika ruchu - Stanisława Kurzewskiego, który oświadczył mu, że dyrekcja zgadza się na ponowne przyjęcie do pracy pod dwoma warunkami: zrezygnuje z wyboru do następnego Wydziału Robotniczego i wystąpi ze Związku Robotników Przemysłu Metalowego. Antoni Paszkowiak zasępił się, a potem powiedział powoli i dobitnie: Członkiem Wydziału Robotniczego mogę zostać tylko z woli załogi. Nie jest to ode mnie zależne, a ze związku zawodowego nigdy sam nie wystąpię! Skonsternowany szef personalny udał się po radę do naczelnika warsztatów - inż. Witolda Mikuszyca. Ten nie był aż tak" twardy". Cenił w Antonim Paszkowiaku doskonałego fachowca.

Wykonane pod jego kierunkiem urządzenia rozrządu pary zyskały przecież najwyższą notę komisarza odbioru. Chętnie więc powierzył mu to samo stanowisko w zamian za półgębkiem daną obietnicę, że nie będzie on kandydował do następnego Wydziału Robotniczego. Wybory do tego Wydziału były już rozpisane na 21 czerwca 1934 r. 37 Kiedy zbliżył się termin opublikowania listy kandydatów z ramienia Związku Robotników Przemysłu Metalowego, dyrekcja podejrzewając, że znajdzie się na niej znienawidzona lewica, wypowiedziała całej szóstce pracę. Gdy okazało się, że na liście kandydatów do Wydziału Robotniczego nie ma tych sześciu nazwisk -. wypowiedzenie cofnięto.

Małżonkowie Antoni i Helena Paszkowiakowie z dziećmi: Bernardem (z lewej) i Alfonsem (z prawej) na spacerze latem 1931 r.

21 czerwca 1934 r. Związek Robotników Przemysłu Metalowego powtórzył sukces z 7 1uteg0 3S uzyskując bezwzględną większość w nowym Wydziale Robotniczym. " Lista kandydatów do Wydziału Robotniczego z ramienia Związku Robotników Przemysłu Metalowego ustalona została 24 maja 1934 r. Nie było na niej nazwiska Antoniego Paszkowiaka, podobnie jak pięciu pozostałych lewicowych działaczy Związku. 's W wyborach do Wydziału Robotniczego 21 VI 1934 r. wzięło udział 938 robotników. Na listę Związku Robotników Przemysłu Metalowego padło 695 głosów (8 mandatów), na listę Zjednoczenia Zawodowego Polskiego - 144 głosy (1 mandat)" a na listę "Pracy Polskiej" -

Wspólna fotografia ostatniego przed wybuchem II wojny światowej Zarządu Oddziału Związku Zawodowego Metalowców w Poznaniu, wykonana w ogrodzie "Domu Kolejarza" przy ul. Stromej, 29 VII 1939 r. Stoją od lewej: Ludwik Szczepaniak (sekretarz), Antoni Paszkowiak (skarbnik), Józef Śmiałek (członek), Franciszek Rybczyński (sekretarz Zarządu Okręgu), Jan Koperek (członek), Michał Chojnacki (przewodniczący Wydziału Robotniczego w fabryce H. Cegielski) i Stanisław Wojewódzki (członek)

Antoni Paszkowiak, któremu smutna rzeczywistość uniemożliwiła działanie w Wydziale Robotniczym, oddawał się z pasją pracy w komórce Komunistycznej Partii Polski i Zarządzie Oddziału Związku Robotników Przemysłu Meta1owego 39 .

Rankiem przychodził jako pierwszy do warsztatu i rozkładał po szufladach ślusarzy ulotki. Popołudnie spędzał w sekretariacie Oddziału. N astał tragiczny wrzesień 1939 r. Zanim Antoni Paszkowiak przystąpił do pracy w zajętych przez Niemców zakładach, wezwany został pod koniec września do siedziby GestapolO. Zapytano go, czy to prawda, że był skarbnikiem w związku zawodowym i gdzie w takim razie znajdują się księgi finansowe? Wtedy Antoni wyjaśnił, że księgi na żądanie Zarządu Głównego wysłane zostały jeszcze w lipcu do Warszawy i nie wróciły.

- Jakie było saldo? - Chciał wiedzieć jeden z oficerów.

- Piętnaście złotych! Czy mam je wpłacić? - usiłował żartować Antoni.

Ale oni nie żartowali. Podoficer przyjął pieniądze i schował w portmonetce. Pytali również o Franciszka Rybczyńskiego. Trzy dni później wezwany został Franciszek Kaliszan.

99 głosów (l mandat). Na czele Wydziału Robotniczego stanęli komuniści: Maksymilian Bartz, Stanisław Bukowski i Wawrzyn Dizman.

"» Siedziba Oddziału mieściła się w 2 pokojach w domu ZZK przy ul. Stromej. Obok mieściła się redakcja "Robotnika". Dom ten już nie istnieje. '. Skrót od Geheime Staatspolizei (tajna policja w Niemczech hitlerowskich zorganizowana w 1939 r.). W Poznaniu Gestapo mieściło się w b. "Domu Żołnierza" przy ul. Niezłomnych 1.

11 Kronika miasta Poznania 4

Mottyniana

Antoni Paszkowiak rozpoczął pracę 31 X 1939 r. początkowo na dawnym miejscu w "nowym - mechanicznym"41. Leon Biga1ke przyszedł pewnego dnia i powiedział: "Du und Kegel! Ihr geht nach MM - W"4!. Oddział ten umieścili Niemcy w dawnej hali produkcji wagonów. Maszyny były tu różnorakie. Najwięcej było tokarek i frezarek. N a nich produkowano automaty do produkcji broni, łusek i luf do broni przeciwlotniczej. Majstrem Antoniego był ślusarz, a właściwie kierowca samochodowy Oskar Weidner. Zwolnił się on do domu czując pismo nosem wiosną 1944 r. Jego miejsce zajął młody hitlerowiec Willi Guttman. Kombinator ten marzył o otwarciu fabryczki w ... Odessie. Stale podejrzewał, że Polacy kradną narzędzia, a jak się przypadkowo okazało (bo Guttman posyłał uczniów do kopania ogródka i właśnie jeden z nich to odkrył) w domu posiadał wielką skrzynię pełną nowych narzędzi skradzionych w fabryce. Już od początku 1940 r. grupa patriotów: Wincenty Chyła, Klemens Piasecki i Marian Wachowiak postanowiła utworzyć w okupowanych zakładach organizację ruchu oporu. Pierwsza komórka powstała w dziale remontowo-budowlanym Pracownicy tego działu mieli możność poruszania się pod lada pretekstem po całym rozległym terenie zakładów. Stopniowo we wszystkich warsztatach powstały małe komórki, nastawione na samodzielne uprawianie sabotażu. Okupant sprowadził do Poznania dwie jedyne w swoim rodzaju maszyny do produkcji broni (marki "Skoda"). Były one ciągle (na zmianę, żeby nie wzbudzić podejrzeń) uszkadzane przez Antoniego Jakubiaka, Klemensa Piaseckiego, Mariana Wachowiaka i Leonarda Żarnowieckiego. Specjalizowano się szczególnie w zwarciu cewek w tych obrabiarkach. Feliks Siwiński scyzorykiem uszkodził cylinder do pracy amunicyjnej, na który czekano trzy miesiące. Antoni Włodarczak zatrudniony przy rozpakowywaniu nowych automatów do obrabiarek, wykręcał z nich różne części. Skutek ibył taki, że długo oczekiwane automaty zamiast do hali produkcyjnej szły do warsztatu naprawczego, w którym z kolei starano się przedłużyć remont. Grupa pracowników, a wśród nich Antoni Grzegorzewski, Antoni Jakubiak, Klemens Piasecki i Marian Wachowiak, otrzymała polecenie zainstalowania głównego kabla do transformatora. W czasie pracy uszkodzili oni świadomie kabel kilofami w kilkunastu miejscach. Przy większym obciążeniu kabla następowało zwarcie i cały oddział tokarek pozbawiony był prądu. W celu odszukania miejsca awarii trzeba było robić głębokie wykopy, co przedłużało postój działu. Prawdziwym majstersztykiem tej samej grupy była akcja przeprowadzona w 1943 r. Okupanci chcąc sobie zapewnić nieprzerwany dopływ prądu, połączyli zakłady specjalnymi kablami z elektrownią miejską. Obsługa tablic rozdzielczych: Marian Gawron i Antoni Grzegorzewski na polecenie Mariana Wachowiaka, obniżając moc turbiny fabrycznej doprowadziła do takiego przeciążenia kabla "miejskiego", że nie wytrzymał on obciążenia. Nastąpiło zwarcie, wskutek którego całe zakłady zostały unieruchomione. Turbina w siłowni ruszyła dopiero po kilkunastu godzinach wysiłków, a poszczególne warsztaty... po kilku dniach. Komórka w tzw. "Lokbau" podsuwała kontroli technicznej całe partie wadliwie wykonanych detali do parowozów. Tadeusz Weinert pilnował, aby części te montowano w parowozy. Po kilkudniowym ruchu parowozy stawały na trasie, bo niektóre części już się zużyły. Komórka w stolarni, do której należeli m. in. Wincenty

11 Antoni Paszkowiak posiadał legitymację (Fabrikausweiss) Nr 11384 wystawioną 28 VIII 1940 r. ze wskazaniem oddziału MM-W (Mechanische Maschinen Werkstatt).

« Ty i (Edmund) Kegel pójdziecie do oddziału MM-W!

Okupacyjna fotografia rodziny Paszkowiaków wykonana pod koniec grudnia 1944 r. Siedzą od lewej: Irena Paszkowiak zamężna Ratajczak, Helena, Antoni i Łucja Paszkowiakowie. / Stoją od lewej: Bernard i Alfons Paszkowiako

. . -oo-ymUl %Ul

Chyła i Władysław Kaczmarek, pobierała w magazynie duże ilości drzewa na wywykonanie skrzyń amunicyjnych. Drzewo to rżnięto w sto1arni... na opał. Grupa pracowników, do której należał m. in. Stanisław A1gusiewicz, uprawiała systematyczny sabotaż wyrzucając na szmelc śruby, nakrętki, nity i masę innych potrzebnych do produkcji przedmiotów. Było to możliwe dzięki ludziom, którzy dostarczali fałszowane kwity materiałowe. Niezależnie od tego, opóźniano ekspedycję skrzyń z materiałami do innych kooperujących fabryk. Beczki zawierające oliwę poprzebijano, wskutek czego oliwa wyciekała. Ponieważ Niemcy bali się pożaru zapasów oliwy i innych materiałów pędnych w czasie nalotów alianckich, Stanisław A1gusiewicz zaproponował zakopanie zapasów w ziemię. Po zakopaniu beczek ziemię tak splanowano, a trawa zupełnie zamaskowała miejsce magazynowania, że w gorączce ucieczki okupanci nie mogli zapasów odnaleźć 43. W ślusarni do grupy sabotażowej należeli Franciszek Frąckowiak, Jan Kozłowicz, Czesław MateIski i Marian Szlachetka - pobierali oni z magazynu okucia do drzwi i okien, zamki i rury, które wywożone poza fabrykę służyły do wykonywania napraw w mieszkaniach Polaków. Do specjalnych wyczynów Franciszka Frąckowiaka, Edmunda Koperka i Czesława MateIskiego należy akcja przeprowadzona w 1943 r. Na polecenie Leonarda Żarnowieckiego przemalowali oni na placu magazynowym żelazo na kolor stali 44 . Wskutek tego magazynier wydał do produkcji luf dział przeciwlotniczych żelazo zamiast stali. Wyprodukowano kilkaset takich "stalowych" luf. Był to wielki skandal. Niemcy nie mogli zrozumieć przyczyny zniszczenia tak dużej ilości luf. W ślad za tym poszli inni robotnicy magazynowi, którzy na własną rękę poczęli fałszywie oznaczać materiały, wprowadzając niesamowity chaos w gospodarce materiałowej. W malarni Stanisław Mytko przez cały okres okupacji dolewał do farb różnych chemikalii, wskutek czego farby np. przez długi czas nie wysychały. Niezależnie od działalności sabotażowej wszystkie komórki podziemnej Polskiej Partii Robotniczej trudniły się kolportowaniem wiadomości z frontu wschodniego.

43 Zapasy te były tak wielkie, że po oswobodzeniu w 1945 r. korzystały z nich zakłady przez blisko półtora roku. ] " Poszczególne gatunki metali znakowane były kolorami według obowiązujących norm.

11 *

Mottyniana

Organizowano pomoc dla więźniów politycznych 1 Polaków, których z obozu w Żabikowie przywożono do pracy w Zakładach. W miejscach ich pracy leżały już przygotowane paczuszki z żywnością. Rodzinom po zamordowanych pomagano finansowo. Antoni Paszkowiak zbierał datki nie tylko wśród członków organizacji partyjnej, ale i wśród sympatyków. W czasie jednej zbiórki zgromadził 180 marek. Za te pieniądze Ludwik Szczepaniak kupował żywność, następnie przygotowano paczki i dostarczano do więzień. Niemcy wpadli na trop akcji zbierania funduszy i Antoni Paszkowiak przesłuchiwany był przez dowódcę policji fabrycznej Adolfa Schenka. Dzięki interwencji Oskara Weidnera nie został on za to ukarany.

Pewnego zimowego dnia w styczniu 1944 r. tereny fabryki wizytowało dwóch oficerów Gestapo w towarzystwie kobiety. Była właśnie pauza śniadaniowa, około 12.00 Oskar Weidner przybiegł zdenerwowany i zapytał Antoniego Paszkowiaka czy widział tę trójkę? "Mensch! Es waren Spione!"45. Szpiegami najmniej przejmowali się Polacy, zmuszani bezinteresownie do służby w tak zwanej "Brandwache" 46. Toteż w pierwsze święto wielkanocne 1944 r. spokojnie grali w karty w siedzibie straży, kiedy rozdarły się syreny. Alianccy lotnicy zbombardowali dość celnie szereg obiektów fabrycznych. Antoni Paszkowiak przeziębił się przy uprzątaniu fabryk po bombardowaniu. Z MM - W pozostało kłębowisko gruzów i stali, a paliło się przez kilka dni. Powstał nagle problem nadmiaru robotników. Chciano ich wysłać do Zielonej Góry, Lubeki i Kar1sruhe. Paszkowiak uratował się przed taką "delegacją" dzięki chorobie. Trzy dni przed upływem terminu zwolnienia Paszkowiak wezwany został do Gestapo pod zarzutem uchylania się od wyjazdu do Kar1sruhe. 20 stycznia 1945 r., w sobotę, Antoni Paszkowiak udał się do biura fabrycznego po jakiś podpis. Przez uchylone drzwi sekretariatu spostrzegł, jak do pokoju wszedł naczelny dyrektor Adolf Schneider. "... Der auf dem Bilde hangt, kann uns nicht mehr helfen Herr Direktor!"47 - usłyszał. Z komina elektrowni ulatywały kłęby czarnych płatków. Niemcy od kilku dni palili tam wyłącznie aktami. W poniedziałek 22 stycznia Antoni udał się w kierunku głównej bramy fabryki ciekaw, co tam się dzieje. Brama była zamknięta, ale strażnicy jeszcze byli. Co w takich wypadkach robić? Rozmowa z Franciszkiem Rybczyńskim na pewno nie zaszkodzi. Był w domu, w swoim mieszkaniu na Roboczej 11. Poradził czekać jeszcze kilka dni, aż front przewali się przez Poznań. A front przewalał się setkami dział i czołgów od strony Lubonia. Siedzieli w "schronie", to znaczy piwnicy domu, w którym mieszkali od przeszło dwudziestu lat przy ul. Dąbrówki 1. Właśnie wtedy maleńka Lucja zapadła na dyfteryt i zmarła w sam dzień wyzwolenia. Kiedy następnym razem Antoni Paszkowiak zjawił się przed fabryczną bramą, stał tam już radziecki posterunek wojskowy. Pobiegł do Franciszka Rybczyńskiego. Nie było go w domu. "Poszedł na Łazarz do Komitetu" - wyjaśniła Rybczyńska.

Poczekał. Franciszek Rybczyński wrócił dźwigając pod' pachą rolkę papierów i krzyknął już od wejścia: Jak dobrze, że jesteś, pomożesz rozkleić afisze. Antoni rozkleił je wzdłuż fabrycznego muru. Wzywały one dawnych pracowników "HCP" do · powrotu do pracy w zakładach. Największą smykałkę do porozumienia z Rosjanami miał Władysław Radomski. On też "dogadał się" w sprawie zezwolenia na urządzenie w kuźni - stosunkowo najmniej zniszczonym obiekcie -

4S Człowieku! To byli szpiedzy! 4S Straż ogniowa.

47 Ten co wisi na tym zdjęciu, nie może nam więcej pomóc; panie dyrektorze! (Chodziło tu o portret Adolfa Hitlera).

Przewodniczący Rady Zakładowe] Przemysłu Metalowego "H. Cegielski" wita przybywającego na wiec przed referendum Marszałka Polski gen. Michała Żymierskiego (1946)

zebrania załogi. Zebranie to odbyło się 9 lutego około godz. 10.00 w obecności pełnomocnika Rządu inż. Koszewskiego. Zagaił je Franciszek Rybczyński. Rosjanie z zainteresowaniem przyglądali się obradom tego pierwszego, w niezdobytym jeszcze mieście, zebrania załogi. Przemawiali wszyscy, którzy mieli w tym liczącym około 250 osób gronie coś do powiedzenia: Koszewski, Piotr Gierszal, Roman Dziubiński.. .

Koszewski zaproponował wybory Rady Zakładowej. Wybrano przez aklamację dwanaście osób: Wincentego Chyłę, Jana Dąbrowskiego, Piotra Gierszala, Witolda Gorze1niaka, Antoniego Kajzera, Adama Kruze1a, Stanisława Lisieckiego, Marcina Machnika, Mariana Machynę, Antoniego iPaszkowiaka, Władysława Radomskiego i Józefa Rybaka. Pieczę nad zakładem powierzono zorganizowanej już straży przemysłowej. Na siedzibę Rady Zakładowej wybrano dwa pokoje na parterze budynku dyrekcji w dzisiejszym szpitalu zakładowym. 12 lutego Rada Zakładowa ukonstytuowała się, a potem gremialnie przystąpiła do oczyszczania budynku 48. Przede wszystkim powymiatamo szkło i gruzy z sekretariatu Rady. Następnego dnia poczęła organizować 'się księgowość i komórka kadr. Administracja przyjmowała ludzi do pracy. Rada Zakładowa poczęła troszczyć się o sprawy wyżywienia. Były to lata wielkich radosnych -wysiłków i starań, mocowania się z zawiłymi problemami organizacji produkcji, kierowania dużą zbiorowością ludzką i walki z utartymi pojęciami, z których wiele prysnęło jak 'mydlana bańka przez sam fakt, że wolność Ojczyźnie przyniosły zwycięskie armie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Nie dojadano - to prawda. Ludzie byli źle ubrani - też prawda. Ale ibył zapał, chęć do roboty, wykazania się. Umiano cieszyć się z każdego sukcesu, jeśli to nawet był taki drobiazg, jak oddanie do użytku zakładowej świetlicy, przedszkola lub rozpoczęcie kursu mistrzowskiego. Antoni Paszkowiak nie wrócił do warsztatu produkcyjnego. W latach 19451947 był wiceprzewodniczącym Rady Zakładowej, a po odejściu Piotra Gierszala

" Przewodniczącym Rady Zakładowe] wybrano Piotra Gierszala, zastępcą przewodniczącego - Antoniego Paszkowiaka, sekretarzem - Władysława Radomskiego, a skarbnikiem - Wincentego Chyłę.

Mottyniana

aż do końca 1950 roku przewodniczącym. Pracy .na tym stanowisku oddał się bez reszty. Oceniła to stosunkowo wcześnie władza ludowa - Krajowa Rada Narodowa - dekorując go 15 XI 1946 r. Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Było to pierwsze w życiu odznaczenie państwowe, jakie zawisło na jego piersi. W majowe święto 1955 r. obok Srebrnego zawisł Złoty Krzyż Zasługi.

Miał już wtedy Antoni Paszkowiak za sobą trzydzieści pięć lat pracy w Zakładach. 1 października 1951 r. mianowany został kierownikiem Oddziału Zaopatrzenia Robotniczego. Placówkę tę organizował od podstaw. Po kilku miesiącach wytężonej pracy dysponowała ona stołówką wydającą 3000 obiadów dziennie,' dwoma gospodarstwami rolnymi o powierzchni 900 ha, kilkudziesięcioma kioskami i bufetami a później rzemieślniczymi warsztatami krawieckimi i szewskimi.

Antoni Paszkowiak był jednym z pierwszych członków fabrycznej organizacji Polskiej Partii Robotniczej. Piastował w niej szereg funkcji partyjnych; w latach 1947-1950 był członkiem egzekutywy Komitetu Zakładowego. W roku 1951 powołany został na pełnomocnika Miejskiej Komisji Kontroli Partyjnej i funkcję tę wyipełniał do końca 1955 r. Głęboko zakorzeniony nawyk pracy w związkach zawodowych pielęgnowany jest przez Antoniego Paszkowiaka do chwili obecnej. W latach 1945-1950 był przewodniczącym Komisji Rewizyjnej przy Zarządzie Oddziału Związku Zawodowego Metalowców, od 1960 r. jest przewodniczącym Komisji Historycznej przy zarządzie okręgowym tego związku. 28 V 1959 r. odznaczony został Złotą Odznaką Związku Zawodowego Metalowców.

Miasto, w którym żyje nieprzerwanie od 1921 r., może zaliczyć go do grona pierwszych w 1945 r. radnych Miejskiej Rady Narodowej, bowiem Antoni Paszkowiak znalazł się w Radzie już w marcu 1945 f., a pracował w niej do 1950 r. Odchodził z żalem z Zakładów uroczyście żegnany 28 czerwca 1958 r., na zasłużony odpoczynek. Tego dnia udekorowany został Orderem -Sztandaru Pracy II ki. Ale wcale nie zerwał łączących go przez cztery dziesiątki lat nici z olbrzymim organizmem kombinatu. Stał się jego częścią i jest nią nadal. Kiedy zmierza ulicą Feliksa Dzierżyńskiego do siedziby Rady Zakładowej, gdzie jako wiceprzewodni - czący zarządu Koła Emerytów i Rencistów ma niemal codziennie jakieś sprawy do załatwienia, nie może bez wzruszenia popatrzeć na wielką fabryczną bramę. Przechodził nią jako pokonany, przechodził w lutym 1945 r. jako zwycięzca. Nigdy już przez tę bramę nie wyleje się na ulicę rzeka bezrobotnych.. .

Antoni Paszkowiak przemawia na uroczystości odsłonięcia sztandaru Zarządu Okręgu Związku Zawodowego Metalowców w Poznaniu w dniu 5 III i960 r. w sali Domu Żołnierza"

Tadeusz Świtała

SESJA RADY NARODOWEJ MIASTA POZNANIA POŚWIĘCONA PROBLEMOM OSIEDLI PERYFERYJNYCH

4 marca 1%5 r. w sali posiedzeń Rady w gmachu Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania przy placu Kolegiackim 17 odbyła sie. VII Sesja Rady Narodowej miasta Poznania poświęcona problemom osiedli peryferyjnych. Obrady otworzył przewodniczący Prezydium Rady Narodowej radny Jerzy Kusiak. W związku z upływem kadencji przewodniczącego i sekretarza sesji, radny Jerzy Kusiak zreferował projekt uchwały w sprawie powołania radnego Mariana Paluchowskiego na przewodniczącego, a radnego Zenona N alipińskiego na sekretarza Sesji na rok 1966. Do projektu uchwały radni nie wnieśli poprawek i podjęta ona została jednomyślnie. Przewodnictwo obrad objął radny Marian Paluchowski w towarzystwie Zenona N alipińskiego.

Radnym doręczono w odpowiednim terminie przed sesją materiały do tematu obrad oraz projekt programu działania w dziedzinie usuwania bolączek rejonów peryferyjnych. Składał się on z trzech części: Część p i e r w s z a obejmowała plan prac, które w latach 1966-il970 mogą być realizowane przy finansowej pomocy z budżetów dzielnicowych rad narodowych i siłami mieszkańców w czynach społecznych. Część d r u g a obejmowała plan prac, które w latach 1%6-1970 będą wykonywane ze środków inwestycyjnych bądź budżetowych jednostek podległych radom narodowym. Obejmował on 144 zadania, z których 61 dotyczyło dzielnicy Nowe Miasto. Część t r z e c i a zawierała n1euwzględnione w dwóch poprzednich częściach potrzeby, wnioski i postulaty ludności rejonów peryferyjnych. Obszerne zagajenie dyskusji nad głównym punktem porządku dziennego wygłosiła zastępca przewodniczącego Prezydium, radna Władysława Klawiter. "W latach 1961-1965 - powiedziała na wstępie radna Władysława Klawiter - przybyło miastu szereg nowych uspołecznionych sklepów detalicznych i otwartych zakładów gastronomicznych. W celu usprawnienia obsługi mieszkańców przeważająca część sklepów zlokalizowana została i powstała w nowych osiedlach mieszkaniowych. Zasadniczym kierunkiem polityki w dziedzinie gospodarki komunalnej w tym samym okresie było skoncentrowanie wysiłków na rozbudowie sieci urządzeń komunalnych, niezbędnych dla zabezpieczenia podstawowych usług bytowych. Wśród nich na plan pierwszy wysunęła się budowa nowego ujęcia wody. Z uwagi na ograniczone nakłady inwestycyjne nie udało się niestety poprawić sytuacji kanalizacyjnej. W dalszym ciągu większa część wód nieoczyszczonych spływa do Warty. Duży nacisk położono natomiast na przygotowanie bazy lokalowej dla potrzeb reformy szkolnictwa. W wyniku tego problemy szkolnictwa podstawowego zostały w zasadzie rozwiązane. Powiększyła się także baza lecznictwa otwartego. "Założenia planu na lata 1966-1970 zmierzają do dalszego, poważnego rozwoju naszego miasta. Jedną z najistotniejszych spraw będzie rozwiązanie problemu rejonów peryferyjnych. Istnieje bowiem zbyt duża dysproporcja między warunkami, w jakich żyją mieszkańcy centralnych rejonów miasta, a tymi, w jakich żyją mieszkańcy rejonów peryferyjnych. Poznań rozwinął się przestrzennie. Do granic administracyjnych włączono szereg osad podmiejskich, stąd też ilość rejonów peryferyjnych zwiększyła się do 24. Mieszka w nich około 94 (XX) mieszkańców, a więc problemy które rozważa Rada dotyczą ponad Vs mieszkańców Poznania. Wśród rejonów peryferyjnych są takie, które liczą ponad 5CXX) mieszkańców, jak np. Sołacz, Swierczewo lub Dębieć oraz takie, które liczą poniżej 2(XX) mieszkańców, jak np. Zawady, Fabianowo i Zatorze.

"Prawie wszystkie rej ony peryferyjne mówiła dalej radna Władysława K1awiter mają olbrzymie trudności w dziedzinie komunikacji. Tylko Junikowo, Winiary, Sołacz i Główna mają bezpośrednie połączenie tramwajowe ż śródmieściem, inne natomiast dysponują komunikacją wiązaną autobusowo-tramwajową. Prawie wszystkie rejony peryferyjne znajdują się w bardzo trudnej sytuacji komunalnej. Dotyczą one w pierwszym rzędzie zaopatrzenia w zdatną do picia wodę.

Sprawozdania

Sprawa wody jest problemem palącym. Największe kłopoty posiadają mieszkańcy Ławicy, Winiar, Kopaniny, Zatorza i niektórych rejonów Nowego Miasta. Trudności te są dwojakiego rodzaju: po pierwsze - rejony te nie posiadają instalacji wodociągowej sieci miejskiej, po drugie - stan studni i pomp jest zły. Trudną sytuację notujemy także w dziedzinie kanalizacji, odprowadzania ścieków i oczyszczania. Tylko pięć rejonów posiada insta1acj ę gazową. "Istotną sprawą jest stan dróg, chodników i oświetlenia. W tej dziedzinie prezydia dzielnicowych rad narodowych, przy dużym udziale mieszkańców uczyniły znaczny krok naprzód. Prowadzona akcja "Suchą nogą przez Poznań" pokazała, że wspólnym wysiłkiem władz i społeczeństwa można osiągnąć dobre wyniki. "Ważne znaczenie dla ludności rejonów peryferyjnych posiadają sprawy handlu. Obecna sieć placówek handlowych w tych rej onach jest niedostateczna. Jej rozwój jest w pewnym sensie ograniczony normami i wskaźnikami obsługi mieszkańców. Nie dają one nawet teoretycznych podstaw do lokalizacji pawilonów i sklepów we wszystkich rejonach peryferyjnych. Stąd też rozwiązanie powinno następować trzema drogami. Po pierwsze: sieć handlu branż specjalistycznych, z usług których ludność korzysta kilka razy w roku, będą nadal lokalizowane w centrum dużych skupisk ludności. Po drugie: zakłady gastronomiczne, bary mleczne, sklepy papiernicze, skórzano-obuwnicze, konfekcyjne itp., z których ludność korzysta wprawdzie dość często, ale nie codziennie, będą lokalizowane tylko w większych centralnie usytuowanych rejonach. Po trzecie: sklepy i stoiska ogólno-spożywcze, owocowo-warzywne, punkty sprzedaży pieczywa, mleka itp. oraz sklepy z artykułami przemysłowymi (ogó1nobranżowe ) będą lokalizowane w skupiskach, w których ilość mieszkańców przekracza 1500 osób. Analogiczny problem występuje w dziedzinie usług rzemieślniczych dla ludności. "Duże braki istnieją w dziedzinie służby zdrowia, kultury, sportu i urządzeń wypoczynkowych. Sieć przychodni służby zdrowia jest niedostateczna, brak właściwej ilości aptek lub punktów aptecznych. "J ednym z głównych problemów jest stworzenie bazy dla organizacji przedszkoli, bowiem niemal każdy rejon zgłosił potrzebę organizacji przedszkola. Baza materialna do uprawiania działalności kulturalno-oświatowej jest również bardzo skromna. "Braki, jakie występują w rejonach peryferyjnych, nie są zjawiskiem nowym - kontynuowała wystąpienie radna Władysława Klawiter. Występowały one już dawniej ale obecnie stopień ich znacznie się nasilił, bowiem poziom życia stale wzrasta, wzrastają

więc i wymagania. Zaspokojenia tych potrzeb nie można odkładać na dalsze lata. W tym celu dzielnicowe rady narodowe już w latach 1964-1%5 czyniły wiele wysiłków, aby sytuację mieszkańców peryferii znacznie poprawić. Uruchomiono 27 punktów sprzedaży handlu detalicznego, ułożono twardą nawierzchnię dróg, położono chodniki i zainstalowano oświetlenie na 34 km dróg i ulic, uruchomiono 25 placówek usług dla ludności, oddano do użytku 20 placów gier i zabaw, kilka placówek kulturalno-oświatowych, sportu i wypoczynku. "We wszystkich tych pracach żywy udział brali mieszkańcy rejonów peryferyjnych. Kampania wyborcza do Sejmu i Rad N arodowych, a w szczególności spotkania z wyborcami, mocno uwypukliły trudności rejonów peryferyjnych. Według aktualnego rejestru wniosków i postulatów wyborców wynika, że z rejonów peryferyjnych wpłynęło ponad 235 wniosków i postulatów. Zaledwie 3% wniosków i postulatów okazało się nierealnymi " . W toku przygotowań do sesji przeprowadzono szereg narad i spotkań z mieszkańcami rejonów peryferyjnych. Wszystkie Komisje Rady odbyły posiedzenia i przedyskutowały materiały. Radna Władysława Klawiter podkreśliła szczególną aktywność Komisji: Oświaty, Handlu, Gospodarki Komunalnej, Kultury i Przemysłu oraz zwróciła uwagę na fakt, że programem rozwoju rejonów peryferyjnych objęto szereg dziedzin o różnych stopniach ważności. P i e r w s z ą i najważniejszą grupę potrzeb stanowią problemy komunikacyjne. D r u g ą - sprawy związane z zaopatrzeniem ludności w zdatną do picia wodę. T r z e c i ą - budowa i remont dróg, ulic i chodników oraz łączące się z tym oświetlenie. C z war tą - problemy związane z poprawą zaopatrzenia, a więc problemy handlu detalicznego, p i ą tą - proprawa funkcjonowania i rozwoju placówek usług rzemieślniczych oraz telekomunikacyjnych, służby zdrowia, oświaty i kultury. "J ak już podkreśliłam - powiedziała radna Władysława Klawiter - na czoło zadań wysuwają się problemy komunikacji. Ich realizacja wymagać będzie dużego wysiłku. Uważam, że istnieje możliwość opracowania konkretnego programu w tej dziedzinie i przedstawienie go Radzie do końca 196) r. Przewiduje się wykonanie nawierzchni ulic i dróg oraz ułożenie chodników. By zadanie to było realne, należy przewidzieć uruchomienie produkcji płytek chodnikowych i innych elementów do budowy ulic i chodników. Przewiduje się wybudowanie 62 pawilonów, sklepów lub stoisk handlowych, w tym również barów mlecznych i barów kawowych, 22 jednostek ogólnospożywczych, 16 jednostek z artykułami przemysłowymi, 8 pawilonów

usługowych (po 4--8 rodzajów usług), 55 jednostek świadczących usługi w' lokalach uzyskanych z nowego budownictwa. "W dziedzinie oświaty i kultury przewiduje się: wybudowanie szkoły podstawowej w Starołęce, rozbudowę szkół w Głuszynie i przy ul. Sarmackiej, budowę przedszkoli i sal gimnastycznych przy istniejących szkołach. W piętnastu rejonach peryferyjnych zorganizowane zostaną place gier i zabaw. Przewiduje się zorganizowanie 12 ośrodków pracy kulturalno-oświatowej, uruchomienie 7 przychodni zdrowia, które powstaną między innymi w Krzesinach, Ławicy i Fabianowie. Planuje się 10 boisk i 6 lodowisk.

"Wykonanie tych zadań - podkreśliła na zakończenie radna Władysława Klawiter - wymagać będzie szeregu prac koordynacyjnych ze strony Prezydium Rady Narodowej m. Poznania, wśród których do najważniej - szych zaliczyć należy: l. Porozumienia z zakładami przemysłowymi działającymi w rejonach peryferyjnych w sprawie zasad udostępniania ludności zakładowych placówek kulturalnych, wspólnych zasad organizacji placówek służby zdrowia, uruchomienia w zakładach punktów przyjęć i odbioru zleceń usługowych oraz innych spraw związanych z partycypacją, np. w rozbudowie urządzeń komunalnych l poprawie komunikacji masowej. 2. Opracowanie w trybie przyspieszonym dokumentacji typowych pawilonów handlowych oraz usługowych. 3. Zapewnienie przyspieszonego trybu wydawania dokumentów lokalizacyjnych i załatwiania spraw formalno-prawnych". Przed przystąpieniem do dyskusji dokonano wyboru Komisji Redakcyjnej uchwały. Zostali do niej wybrani: radny Stanisław Andrzejewski - przewodniczący Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej, radny Gracjan Dziur1a - zastępca przewodniczącego Komisji Handlu, radna Jadwiga Eieh1erowa - sekretarz Komisji Kultury, Antoni Karwacki - kierownik Wydziału Przemysłu, Aleksander Kirych - Kierownik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, radna Władysława Klawiter - zastępca przewodniczącego Prezydium Rady, radny Stanisław Kubiak - przewodniczący Komisji Oświaty i Nauki, Zbigniew Lisowski - radca prawny, radny Marian Pawlak - przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej i Komunikacji, Walerian Skorupski - kierownik Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej, radny Andrzej Trella - sekretarz Komisji Administracji i Samorządu Mieszkańców, Seweryn Zenker - kierownik Wydziału Handlu i Bogumił Ziółek - zastępca przewodniczącego Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego.

Po przerwie, jako pierwszy zabrał głos w dyskusji radny Marian Pawlak - przewod

niczący Komisji Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej i Komunikacji. Stwierdził on, że w pierwszym okresie działania dzielnicowych rad narodowych postulaty mieszkańców peryferii ograniczały się prawie wyłącznie do komunikacji i oświetlenia, żądań zlikwidowania lamp naftowych. Dziś takie problemy nie występują. W latach 1966-1970 przewidujemy wydatkowanie przeszło 300 min zł na gospodarkę komunalną, z tego około 120 min na peryferie. Kwota niebagatelna. Należy przede wszystkim zapewnić środki na budowę sieci wodociągowo-kanalizacyjnej na Ratajach i Winogradach ł węzła górezyńskiego, który przyczyni się w pewnym stopniu do usprawnienia połączeń z peryferiami. Mówca zwrócił uwagę na poważny wkład pracy dzielnicowych służb drogowych i zieleni, które w oparciu o czyny społeczne przyczyniły się do położenia chodników, dróg asfaltowych, m. in. w Smochowicach i w Krzyżownikach, zapewniając lepsze dojścia do sieci komunikacyjnej, do szkół, przychodni, sklepów itp. Radny wysunął wniosek o opracowanie metody, która umożliwiłaby mechaniczne budowanie stabilnych dróg na peryferiach. Komisja zajmowała się ostatnio sprawami związanymi z utrzymaniem czystości w mieście i ustaliła, że począwszy od l kwietnia 1966 r. Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania zacznie wywozić nieczystości z rejonów peryferyjnych. Radny Stanisław Juskowiak - przewodniczący Komisji Przemysłu i Zatrudnienia stwierdził, że jedną-z dokuczliwych bolączek mieszkańców peryferii jest niedorozwój sieci placówek usługowych. Powoduje on, że każdy przedmiot wymagający naprawy, musi być dowożony do dzielnic centralnych, co z uwagi na trudności komunikacyjne jest szczególnie uciążliwe. Komisja dokonała - obok prac analitycznych - lustracji placówek usługowych, położonych w rejonach peryferyjnych, przeprowadziła rozmowy z mieszkańcami i pracownikami punktów usługowych. W związku z tym mówca proponował m. in. organizowanie punktów przyjęć, usługowych i majsterkowania. Do najpoważniejszych trudności zaliczyć należy brak odpowiednich lokali nadających się do uruchamiania placówek usługowych. Jedynym rozwiązaniem byłoby budowanie wolno stojących pawilonów, ale trudno nakłonić jednostki usługowe do podjęcia takich inwestycji. Komisja przeanalizowała wspólnie z Wydziałem Przemysłu dotychczasowy rozwój usług w zakładach terenowych i stwierdziła, iż pion ten nie wykorzystuje w pełni swego potencjału w tym zakresie. Wiadomo na przykład, że mieszkańcy peryferii mają kłopoty z wodą. Można byłoby temu zaradzić, instalując urządzenia hydroforowe, których produkcją zajmują się Poznańskie Zakłady Me

Sprawozdaniatalowe Przemysłu Terenowego i w ten sposób zwiększyć z jednej strony ich potencjał usługowy, a z drugiej - ułatwić mieszkańcom peryferii trudne warunki bytowe. Nieodzownym jednak czynnikiem powodzenia tego przedsięwzięcia jest właściwa organizacja produkcji i odpowiednia propaganda, a ta ostatnia nie należy do najlepszych. Szerokie pole do działania ma również Wojewódzki Związek Spółdzielni Pracy, przy czym chodzi tutaj m. in, o organizowanie w szerszym niż dotąd zakresie ekip objazdowych, np. szklarskich, ślusarskich, naprawiających wszelkiego rodzaju instalacje, zajmujących się odbiorem bielizny i garderoby do czyszczenia. Dotychczasowe próby organizowania tego rodzaju ekip nie przyniosły oczekiwanych efektów, lecz przyniosły jednostkom organizującym straty. Komisja stoi na stanowisku, że stało się to w wyniku nienależytej organizacji. Mieszkańcy nie byli w odpowiednim terminie informowani o przyjeździe ekip. Ostatni wniosek dotyczył usług lokatorskich.

Zdaniem Komisji, w miejscu zamieszkania i w porozumieniu z zakładami pracy fachowcy w czasie wolnym od zajęć mogliby świadczyć mieszkańcom różne usługi specjalistyczne za ustaloną opłatą, w szczególności zaś w zakresie instalacji wodociągowo-kanalizacyjnej, elektrycznej itp. Są to bowiem naprawy, które przysparzają mieszkańcom największych kłopotów. Radny Andrzej Trella - sekretarz Komisji Administracji i Samorządu Mieszkańców nawiązując do planu rozwiązania problemów peryferii podkreślił rolę koordynacyjną Komitetów Frontu Jedności Narodu, komitetów blokowych oraz organizacji społecznych. Zdaniem mówcy współpraca radnych z dzielnicowymi radami narodowymi i mieszkańcami okręgów wyborczych przedstawia wiele do życzenia. Bez tej współpracy nie można mówić o prawidłowej i skutecznej działalności radnych, zwłaszcza gdy chodzi o realizację słusznych postulatów wyborców. Należy poszukiwać właściwych i skutecznych form współdziałania radnego z wyborcami. Częściowo już realizowany proj ekt powoływania do życia grup radnych działających w jednym okręgu wyborczym, jak też sugestia wybierania w tych zespołach przewodniczącego, jest słuszny i celowy. Żywe kontakty radnych z wyborcami, konfrontowanie ich postulatów z możliwościami realizacji, kontrolowanie wykonania przyjętych już programów oraz troska o dotrzymanie zobowiązań związanych z przewidzianymi w następnych latach zamierzeniami, przyczynią się poważnie do poprawy warunków życia mieszkańców peryferii. Radna Wanda Dąbrowska - członek Komisji Oświaty przedstawiła kilka postulatów mieszkańców Głównej, osiedla Bogucin oraz

Miłostowa. Mieszkańey Miłostowa wystąpili z wnioskiem o przedłużenie linii tro1eybusowej o 800 m, deklarując jednocześnie wykonanie w czynie społecznym wszystkich prac związanych z ustawieniem słupów i budową nawierzchni. Zakłady Metalurgiczne "POMET" deklarują na ten cel żużel. Przedłużenie linii tro1eybusowej ułatwiłoby dzieciom korzystanie z zajęć pozalekcyjnych. Inna sprawa poruszona przez dyskutantkę dotyczyła kobiet pracujących w Poznańskie] Fabryce Kosmetyków "Lechia". W związku z ich żądaniami - Rada Zakładowa postulowała, aby przedłużyć dyżury w przedszkolach, wyrażając gotowość opłacania dodatkowych godzin. Kobiety mogłyby wówczas wracać spokojnie do domu, na przykład dwie godziny później po kursach doskonalenia zawodowego. Radny Jan Brygier - przewodniczący Komisji Handlu poruszył kilka zagadnień, a m. in. sprawę projektu typowego pawilonu handlowego przystosowanego do potrzeb osiedli peryferyjnych. N a .wstępie postawił on pytanie, z jakich kredytów budować pawilony. Z rozporządzeń wynika, że w latach 19651967 należy budować z kredytów szybko rentujących, nie ma zaś o nich mowy w okresie późniejszym 1968-U970. Stąd nie wiadomo w jaki sposób będą realizowane inwestycje tego typu. "J eżeli chodzi o proj ekty typowe pawilonów - mówił radny Jan Brygier - przedstawiciele Wydziału Urbanistyki, Budownictwa i Architektury zapewniali Komisję Handlu, iż w tych dniach ukończone będą projekty elementów pawilonów, które mają być wytwarzane w Poznaniu. Chodzi o to, aby pawilony były tanie, a prefabrykaty wykonywane na miejscu. Lokalizacja - za wyjątkiem Wildy - jest już ustalona dla wszystkich dzielnic.

Wykonawcami mają być dzielnicowe przedsiębiorstwa remontowo-budowlane". N a zakończenie mówca wysunął propozycje zmierzające do polepszenia zaopatrzenia peryferii. Proponował on między innymi, aby sklepom istniejącym w prywatnych domach zapewnić jako zaplecza przylegające izby. Radny Stanisław Marczyński - członek Komisji Przemysłu i Zatrudnienia stwierdził, że sieć usług dla ludności osiedli peryferyjnych w zasadzie nie istnieje. Zupełnie słusznie więc projekt uchwały przewiduje wybudowanie 8 pawilonów i uruchomienie 55 punktów usługowych, niezależnie od 62 pawilonów i sklepów oraz stoisk handlowych. Radny wysunął następujące wnioski: l. Przedyskutować i ustalić z zainteresowanymi pionami strukturalną politykę w dziedzinie usług dla mieszkańców peryferii, a w ślad za tym zatwierdzić wnioski lokalizacyjne. 2. Zapewnić środki finansowe na budowę pawilonów i punktów usługowych w poszczęgó1nych pionach drobnej wytwórczości, w tym również dla rzemiosła. 3. Rozważyć inne możliwości rozwoju sieci usług na peryferiach, np. uruchomienie warsztatów rzemieślniczych w domkach wolno stojących poprzez zastosowanie odpowiedniego systemu bodźców, przede wszystkim w stosunku do właściciela odstępującego powierzchnią lokalową na punkt usługowy oraz spopularyzować wśród rzemieślników możliwości uzyskania działek pod budowę domków jednorodzinnych ł ą c z n i e z warsztatem rzemieślniczym. Radny Jan Nalepka - przewodniczący Komisji Rolnictwa i Leśnictwa zwrócił uwagę na takie problemy peryferii, jak ulice, drogi i komunikację, oraz poruszył sprawę budowy studni głębinowych. Przewodniczący Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki radny Ryszard Witkowski rozpoczął od przedstawienia sytuacji panującej w dzielnicy Nowe Miasto, której 40% ludności stanowią mieszkańcy peryferii. Stwierdził on, że w programie zamierzeń nie uwzględniono w dostatecznej mierze potrzeb mieszkańców N owego Miasta. Specjalnego potraktowania wymaga np. telekomunikacja. W dzielnicy tej istnieje bowiem aż piętnaście okręgów, w których nie ma połączeń telefonicznych, co oczywiście najpoważniej daje się we znaki w nagłych wypadkach, nie mówiąc już o tym, że w czasie roztopów trudno karetką pogotowia dojechać. Zdarzają się ponadto wypadki, że przesyłki pocztowe dostarczane są 2-3 razy w tygodniu. Komisja poparła wniosek zlokalizowania dwunastu studni publicznych, ponieważ nie będzie w najbliższych latach możliwości podłączenia wielu obiektów ze sieci wodociągowej. Istnieją w dzielnicy rejony, w których nie ma podczas suszy wody zdatnej do picia. Rozwiązując sprawy zdrowia i oświaty, należy przede wszystkim wykorzystać środki zakładów pracy. Jak wiadomo, zakłady oferują środki na te cele i przy ich scaleniu można doprowadzić do zaspokojenia wielu potrzeb Osiedla "Warszawskiego i Starołęki.

Radny Ryszard Witkowski zaproponował, aby pewne punkty usługowe w przedsiębiorstwach świadczyły usługi: odbierały przedmioty do naprawy i dostarczały je po pewnym czasie · z powrotem. Zwrócił również uwagę na konieczność uruchomienia lotnych punktów usługowych. Zdaniem mówcy należy bardziej energicznie niż dotąd domagać się od Izby Rzemieślniczej, aby przedstawiła konkretne plany usługowego zagospodarowania pewnych rejonów przez warsztaty. Radny Czesław Kołodziejczak - członek Komisji Administracji i Samorządu Mieszkańców omawiając zagadnienia peryferii, stwierdził, że poprawa sytuacji na osiedlach peryferyjnych nastąpiła m. in. w wynikuintensywnego rozwoju czynów społecznych, które dotyczyły m. in. placów gier i zabaw, chodników i ulepszania dróg. Ofiarność społeczeństwa jest duża. Wiadomo, że wartość czynów społecznych dochodzi w niektórych dzielnicach do dwudziestu milionów złotych, ale tym niemniej warto przekonać się, czy w oparciu o nie jesteśmy w stanie zrealizować aż tak szeroki program potrzeb osiedli peryferyjnych. Niektóre sprawy Są w planach dzielnic nieuzasadnione, jak np. budowa nowego klubu na Starołęce. Istnieje przecież klub przy "Stomilu". Zdaniem mówcy należy zmusić inne zakłady do łącznego utrzymywania takiego ośrodka, a wtedy uruchomienie nowego okaże się zbędne. Bardziej uzasadnione są natomiast postulaty w tym zakresie mieszkańców Zegrza. N astępnie radny Czesław Kołodziejczak zaproponował, aby do projektu uchwały wprowadzić dodatkowe sformułowanie, że Prezydium Rady Narodowej przy współudziale Komisji Administracji i Samorządu Mieszkańców rozpatrzy kwestię korekty granic pomiędzy dzielnicami, celem wyeliminowania istniejącego obecnie rozbicia na osiedlach Swierczewo i Winiary oraz utworzenia rad osiedlowych, by zapewnić jednolite kierowanie całym osiedlem. Radny Stanisław Kubiak - przewodniczący Komisji Oświaty i N a uki zgłosił wniosek, aby materiały rozpatrzone przez poszczególne Komisje i inne opracowania stanowiły integralną część danych, które radni otrzymali i stanowiły podstawę w dalszych poczynaniach roboczego zespołu, który będzie się tymi problemami zajmował. Komisja Oświaty i Nauki rozpatrując bolączki Nowego Miasta, zgłosiła postulat przesunięcia na okres wcześniejszy niektórych inwestycji, przy jednoczesnym wykorzystaniu środków ze Społecznego Funduszu Budowy Szkół i Internatów. Komisja sugeruje na przykład przyspieszenie budowy przedszkoli w Starołęce, budowy sal gimnastycznych i przedszkoli na Osiedlu Warszawskim, wcześniejsze wybudowanie szkół na Podo1anach i w Strzeszynku, wzniesienie szkoły podstawowej na osiedlu Bonin. Radny Zygmunt Andrzejewski - przewodniczący Komisji Budownictwa stwierdził, że rejony peryferyjne wymagają dużych nakładów pracy i środków finansowych, w związku z czym nie wszystko zostanie w najbliższym czasie wykonane i dlatego należy tym bardziej wnikliwie przeanalizować potrzeby i możliwości. Na czoło trzeba wysunąć prob1emy, których rozwiązanie przyczyni się szybko do poprawy bytu mieszkańców. Opracowany rejestr dotychczasowych osiągnięć i zamierzeń, uznany za dobry początek, nie może przesłaniać poglądu na rzeczywistość. W hierarchii potrzeb na czoło wysuwają się problemy komunikacji, handlu i zdrowia.

Sprawozdania

Palącą l nie cierpiącą zwłoki sprawą jest zlikwidowanie skrzyżowań, które doprowadzają do kolizji pomiędzy komunikacją miejską i liniami kolejowymi, np. przy ul. Głogowskiej i na Dębcu. Na zakończenie mówca dodał, że przy lokalizacji placówek handlowych i usługowych sklepy spożywcze winny być umiejscawiane jak najbliżej większych skupisk mieszkańców. Radna Jadwiga Eich1erowa - sekretarz Komisji Kultury - stwierdziła na wstępie, iż problemy peryferii wiążą się nie tylko z komunikacją, handlem i zdrowiem, ale także z kulturą, zaspokojeniem potrzeb w tym zakresie ludzi tam mieszkających. Z uwagi na trudności w dojazdach korzystają oni w mniejszym stopniu z teatrów, kin i wystaw, które koncentrują się w śródmieściu. Każda dzielnica Poznania ma jakąś specyfikę. Grunwald jest dzielnicą wybitnie miesz- . kaniową, zamieszkałą w dużej części przez inteligencję pracującą. W dzielnicy tej są również siedziby takich instytucji, jak: radio, telewizja i redakcje gazet, a tymczasem mimo dużego zapotrzebowania na rozrywki kulturalne przewidziano na nie w budżecie Wydziału Oświaty i Kultury Dzielnicowej Rady N arodowej niewielkie kwoty. Budownictwo kulturalne znajduje się też na końcu jeśli chodzi o czyny społeczne, gdyż mieszkańcy przystępują głównie do zakładania ogródków jordanowskich, zieleńców itp. Radna Jadwiga Eich1erowa wysunęła propozycję, aby literaci, muzycy i plastycy brali udział w czynach społecznych poprzez oferowanie odczytów, pogadanek, występów artystycznych lub też wystaw dzieł sztuki. Radna zaoferowała mieszkańcom peryferii jedną ze swoich wystaw. Radny Kazimierz Wo1nikowski - przewodniczący Komisji Administracji i Samorządu Mieszkaniowego omówił zagadnienia związane z samorządem mieszkańców. Komisja wspólnie z Poznańskim Komitetem Frontu Jedności Narodu opracowała założenia programowe na najbliższą kadencję i pozostawiła w nich poważne miejsce dla peryferii, będących specyficznymi okręgami w naszym mieście. Dużą część swego wystąpienia radny Kazimierz Wo1nikowski poświęcił roli i zadaniom komitetów blokowych. Komisja dokonała kompleksowych badań i opracowała na ich podstawie materiały, które częściowo już przedłożyła. W 24 rejonach peryferyjnych działa 47 komitetów blokowych. Siedemnaście z nich nie współpracuje z zakładami pracy, w obrębie piętnastu nie ma szkół. Działają tylko cztery świetlice komitetów blokowych, w dziesięciu przypadkach komitety blokowe korzystają ze świetlic w szkołach. Tylko dwa komitety korzystają ze świetlic w zakładach pracy. Komitety prowadzące działalność rozpatrzyły w ostatniej kadencji 1596 sprawz tego wynika, że baza działalności jest jeszcze skąpa. N a1eży więc skoncentrować wysiłki, podnieść rolę komitetów blokowych i stworzyć im warunki do pracy społeczno-wychowawczej poprzez pomoc w wykorzystaniu i poszerzeniu istniejących świetlic, umożliwienie korzystania z już istniejących pomieszczeń w zakładach pracy i szkołach. Do wystąpienia radnego Kazimierza Wo1nikowskiego nawiązał radny Lucjan Dembowski członek Komisji Administracji i Samorządu Mieszkańców, podkreślając, że komitety blokowe utrzymują wspólnie z ogniwami Frontu Jedności Narodu i organizacjami społecznymi stałą więź z mieszkańcami, zyskują coraz większe zaufanie, zdobywają autorytet, zwłaszcza po ostatnich wyborach, kiedy powołano w ich skład ludzi nowych, pełnych entuzjazmu, znanych i poważnych. Po raz pierwszy weszła do komitetów blokowych spora grupa inteligencji pracującej, inżynierów, prawników, ekonomistów i księgowych, którzy są szczególnie przydatni w przeprowadzaniu społecznej kontroli wykonania czynów społecznych. Komitety blokowe stały się przedłużonym ramieniem dzielnicowych rad narodowych. N a zakończenie mówca poinformował, że Komisja zamierza oprzeć działanie o komitety domowe, które jako organa podporządkowane komitetom blokowym będą mogły we właściwy sposób utrzymywać więź z ludnością. Radny Stanisław Klimek - członek Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej proponował, aby punkty apteczne tworzyć dopiero po zapewnieniu w danym rejonie lekarza. W rejonach peryferyjnych powinna znaleźć się pewna liczba lekarzy domowych. Mówca jest zdania, że należałoby w tych rejonach przydzielić działki budowlane lekarzom z zobowiązaniem, że po wybudowaniu domku jeden lokal będzie w przyszłości przeznaczony na gabinet lekarski. To samo dotyczy farmaceutów. Jan Kołodziejczak - wicedyrektor Dyrekcji Okręgu Poczty i Telekomunikacji stwierdził na wstępie, że Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania przekazało Dyrekcji Poczty i Telekomunikacji wnioski i postulaty dzielnicowych rad narodowych dotyczące m. in. instalowania w kabinach ulicznych automatów oraz działalności placówek pocztowych na peryferiach. W związku z tym dyrektor przedstawił inwestycyjne zamiary Dyrekcji. Bernard Lisiak - członek Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki powiedział, że Komisja Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki obserwuje z dużą troską normatywy architektoniczne, jakie dotycz'a obiektów sportowych i turystyki. Normatywy te sąza niskie. Aby złagodzić trudną sytuacją Komisja wystąpiła z wnioskiem o udostępnienie mieszkańcom peryferii boisk szkolnych i wykorzystywanie ich pod nadzorem (ponieważ bez niego nie mogą one być w godzinach pozalekcyjnych eksploatowane). Dotychczasowe starania w tym zakresie napotykają jednak na trudności, gdyż nie ma środków na etaty. Inny wniosek dotyczył pomocy finansowej Rady Narodowej m. Poznania dla inicjatyw organizacji sportowych, które mają lokalizację na budowę urządzeń, ale nie posiadają, funduszy na wykup terenów pod boiska. Takie kłopoty przeżywa na przykład Klub "Admira" . Na zakończenie Bernard Lisiak wspomniał o urządzeniu zieleńców w czynach społecznych. Są to ośrodki wypoczynkowo-sportowe, kliny zieleni, zieleńce. Sporo terenów wykorzystano już dawniej, obecnie przeobrażane są na cele wypoczynkowo-sportowe bloki leśne. Dla mieszkańców Grunwaldu przewidziane są np. rozlewiska i glinianki na Kopaninie. Zostanie tam urządzony wielki ośrodek sportów wodnych, kąpielisko, a zieleń i drzewa będą tylko uzupełnieniem. Innym terenem stanowiącym centrum zainteresowania Komisji jest strumień junikowski Marcelin, Sołacz, ulice N iestachowska i Litewska. Jako ostatni zabrał głos przewodniczący Prezydium radny Jerzy Kusiak.

..Kampania wyborcza ujawniła szereg zaniedbań na peryferiach powiedział na wstępie radny Jerzy Kusiak. Podsumowując więc postulaty mieszkańców trzeba im nadać realny kształt w programie, który będzie wykonywany. Nie wszystkie postulaty będą mogły być zrealizowane w bieżącym lub w przyszłym roku. Trzeba więc rozstrzygnąć kwestię, co musi być zrealizowane w pierwszej kolejności? Obok tego jednym z zasadniczych warunków powodzenia jest niewątpliwie utrzymywanie codziennych kontaktów z mieszkańcami peryferii, bieżące informowanie ich o poczynaniach i zamierzeniach rad narodowych. Chodzi o to, aby nawiązane przez radnych kontakty nie były doraźne, aby zapoznano mieszkańców peryferii z dziś uchwalonym programem i mobilizowano ich do jego realizacji oraz sygnalizowano nowe postulaty pod adresem Prezydium, jego Wydziałów i poszczególnych instytucji". Wracając do wszystkich słusznych postulatów, które zostały uwzględnione w programie, przewodniczący Prezydium stwierdził, że na czoło wysuwają się problemy komunikacyjne. Mając je na uwadze należy szybciej opracować perspektywiczny program rozwiązania problemów komunikacyjnych na osiedlach peryferyjnych. Kierownictwa przedsiębiorstw komunikacyjnych

muszą wyraźnie powiedzieć, jakie możliwości komunikacji zapewnią osiedlu o 3CXX) mieszkańców, a jakie osiedlom mniejszym. W programie tym będzie się również wykorzystywać do komunikacji śródmiejskiej kolej, aczkolwiek Dyrekcja Okręgowa odnosi się do propozycji Prezydium niechętnie. Druga grupa postulatów dotyczy gospodarki komunalnej, przy czym na pierwszy plan wysuwa się kwestia wody. Jest rzeczywiście źle, jeśli Stacja Sanitarno- Epidemiologiczna stwierdza, że w osiedlu jest woda niezdatna do picia. W związku z tym przewodniczący Prezydium podkreślił, że nie można pozwalać na zwiększanie w danym rejonie liczby mieszkańców, jeżeli nie potrafi się uprzednio zapewnić zaopatrzenia w odpowiednią do picia wodę. Innym ważnym problemem są drogi dojazdowe i chodniki. Zapewnienie właściwego dojścia do szkół i sklepów. Zadaniem pierwszorzędnej wagi jest opracowanie takich rozwiązań, które by pozwoliły zbudować drogi przy najmniejszych nakładach finansowych i rzeczowych. Można będzie dużo zrobić, jeżeli Zjednoczenie Gospodarki Komunalnej, Biuro Projektów Gospodarki Komunalnej i Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych przedstawią dokumentację i technologię na budowanie dróg ze zwykłego tłucznia i żużlu, ale nie w sposób prymitywny, lecz przy domieszce cementu lub asfaltu. Radny Jerzy Kusiak zaproponował założenie włas,nej wytwórni płytek chodnikowych i krawężników, aby można je było dostarczać wszędzie tam, gdzie mieszkańcy pragną budować chodniki we własnym zakresie.

Trzecia grupa wniosków z dyskusji i programu dotyczy handlu i usług. Istnieje szeroko zakrojony program budowy punktów handlowych na peryferiach. Obiekty te po roku 1967 będą budowane przez dzielnicowe przedsiębiorstwa remontowo-budowlane, spółdzielnie pracy i rzemiosło przy "wydatnej pomocy Prezydium. Najbardziej istotną sprawą jest rozwój sieci punktów usługowych. W tym celu przygotowuje się np. spotkanie z przedstawicielami rzemiosła. Dzielnicowe rady narodowe powinny stworzyć możliwie najaktrakcyjniejsze warunki dla tych rzemieś1ników, którzy pragną uruchomić warsztaty na peryferiach. Należy im wskazywać parcele, które otrzymają od miasta jako działki budowlane, a równocześnie zagwarantować, że z chwilą kiedy rzemieślnik zbuduje dom i uruchomi w nim punkt usługowy - wydana mu zostanie koncesja. "Wiadomo, że w peryferyjnych ośrodkach - mówił dalej radny Jerzy Kusiak, nie można stworzyć wielkich ośrodków służby zdrowia. Dlatego słuszny postulat zgłosi) w imieniu Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej radny Stanisław Klimek. Lekarzom,

Sprawozdaniaktórzy chętnie zamieszkają na peryferiach, dzielnicowe rady narodowe powinny stworzyć warunki dla budowy własnych domków. Są przecież takie osiedla, jak Swierczewo, zamieszkałe przez 14 (XX) osób i istnieją tam możliwości osiedlenia się (poza przychodnią) 2-3 lekarzy. Nawiązując do wniosku radnej Wandy Dąbrowskiej w sprawie przedłużenia godzin pracy w przedszkolach, radny Jerzy Kusiak powiedział, że Prezydium zaleciło Kuratorium Okręgu Szkolnego i Wydziałowi Finansowemu rozpracowanie tego zagadnienia. Rodzice chcą płacić za dłuższy o 2-3 godziny pobyt dzieci w przedszkolach. Do września 1%6 r. powinno ukazać się zarządzenie w tej sprawie. "Poważna część programu - powiedział na zakończenie mówca - winna być zrealizowana w czynie społecznym przez mieszkańców peryferii. Dlatego ważnym kierunkiem pracy jest działalność prezydiów dzielnicowych rad narodowych. Dzielnice czeka wiele zadań. W oparciu o plan ambicją dzielnicy powinna być naj szybsza jego realizacja. Prezydium zwiększy wymagania w stosunku do Wydziałów i zj ednoczeń i innych podporządkowanych Radzie jednostek. Będzie je rozliczać co kwartał z realizacji programu pomocy dla peryferii. Problemy peryferii będą również poruszane w następnych latach, jednakże nie po to, aby obiecywać, lecz po to, 1>y kontrolować? i ulepszać". Na tym lista dyskutantów została wyczerpana. W związku z tym przewodniczący sesji udzielił głosu przewodniczącemu Komisji Redakcyjnej radnemu Marianowi Pawlakowi celem zreferowania projektu uchwały. Zapytania zgłosili radni Czesław Kołodziejczak i Ryszard Witkowski. Kontrowersję wywołała sprawa przystosowania jeziora Malta na cele kąpieliska. Wniosku Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki bronił radny Ryszard Witkowski. Został on "włączony do projektu uchwały w głosowaniu jawnym. Siedmiu radnych wstrzymało się od głosowania. Poprawiony projekt uchwały poddany został pod głosowanie. Uchwała powzięta została przy dwóch głosach wstrzymujących. W punkcie następnym porządku dziennego rozpatrywano informację o przebiegu wykonania U chwały Rady z 21 IX 1962 r. w sprawie problemów organizacyjno-gospodarczych komunikacji miejskiej oraz ruchu i transportu drogowego, doręczoną radnymwczesnlej. W dyskusji zabierali głos radni: Czesław Kołodziejczak i Stanisław Klimek.

Wyjaśnień udzielał radny Jerzy Kusiak.

Rada jednogłośnie przyjęła informację.

Po przedstawieniu sprawy przez przewodniczącego Komisji Mandatowej radnego Stanisława N owaka Rada jednogłośnie zatwierdziła plany pracy Komisji na rok 1966. Jednogłośnie powzięto również uchwałę w sprawie rezerwy kasowej na rok 1968. Rada zapoznała się z informacją o pracach Prezydium w okresie od 24 XII 1965 do 31 I 1966, uzupełnioną sprawami personalnymi przez radnego Jerzego Kusiaka. N a wniosek radnego Jerzego Kusiaka Rada podjęła uchwałę zatwierdzającą decyzję Prezydium o powołaniu Antoniego Przesta1skiego na stanowisko przewodniczącego Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego. Interpelacje rozpoczęto. od udzielenia odpowiedzi na zapytanie radnego Czesława Kołodziejczaka na sesji Rady 23 XII 1965 r.

w sprawie mieszkaniowej małżonków Łotoczko. Wyjaśnienia składał radny Łucjan Dembowski, który stał na czele komisji wybranej na sesji do zbadania sprawy. Komisja doszła do przekonania, że małżeństwu Łotoczko należy przydzielić samodzielne mieszkanie składające się z pokoju i kuchni. Ponieważ Wydział Lokalowy nie dysponuje w tej chwili odpowiednimi lokalami, a trzy mieszkania postawione do wyboru nie odpowiadały wymaganiom, sprawa nie mogła być ostatecznie załatwiona. Nastąpi to w najbliższym czasie. Interpelacje zgłosili: radny Stanisław Andrzejewski w sprawie finansowania budowy Stacji Pogotowia Ratunkowego, radny Leon Chudziński w sprawie obowiązków dzielnicowych zarządów budynków mieszkalnych, radny Stanisław Kubiak w sprawie informowania radnych o zamierzeniach urbanistycznych miasta i niewłaściwej lokalizacji baru przy ul. Ratajczaka, w którym sprzedaje się alkohol przez całą noc. Znajduje się on w bezpośrednim sąsiedztwie Biblioteki Głównej U niwersytetu im. Adama Mickiewicza i innych placówek kulturalnych. W sprawie tej zabrał także głos radny Jan Brygier. Wyjaśnień udzielał przewodniczący Prezydium radny Jerzy Kusiak. N a tym porządek dzienny sesji wyczerpano l przewodniczący sesji radny Marian Pa1uchowski obrady zamknął.

Marian

Gen o wefiak

PROGRAM ROZWOJU REJONÓW PERYFERYJNYCH

(fragmenty uchwały Rady Narodowej miasta Poznania z 4 III 1966 r.)

i l. Ustala się, że programem rozwoju rejonów peryferyjnych objęte zostaną: a) w dzielnicy Stare Miasto: Winiary i Naramowice, > b) w dzielnicy Nowe Miasto: Zawady, Główna, Osiedle Warszawskie, Antoninek, Kobylepole, Starołęka, Minikowo, Głuszyna i Garaszewo, Zegrze, Szczepankowo, Franowo, Spławie, Krzesiny, Krzesinki i Pokrzywno, c) w dzielnicy Wilda: Dębieć i Świerczewo, d) w dzielnicy Grunwald: Ławica, Junikowo, Fabianowo, Świerczewo i Zatorze, e) w dzielnicy Jeżyce: Sołacz, Winiary, Podolany, Psarskie, Krzyżowniki i Smochowice [. . .) l. Zatwierdza się programy rozwoju rejonów peryferyjnych stanowiące dla Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania i dzielnicowych rad narodowych wytyczne działania na lata 1966---1970, które realizowane będą: a) w drodze czynów społecznych ludności, b) przy pomocy środków rzeczowych -i finansowych rad narodowych [.. .] Niezależnie od programu działania zawartego w 2, Prezydium szczegółowo przeanalizuje zgłoszone przed sesją i w trakcie debaty sesyjnej potrzeby dzielnic, wnioski i postulaty nie ujęte w programach i w niniejszej Uchwale, w terminie do 31 XII 1%6 r. Jednocześnie Prezydium winno zadecydować, które ze zgłoszonych potrzeb, wniosków i postulatów zostaną dodatkowo włączone do planów gospodarczych na lata 1%7-1970. O powziętych w tej sprawie decyzjach Prezydium przedłoży Radzie odrębną informację. l. Stwierdza się, że prawidłowy rozwój rejonów peryferyjnych wymaga wysokich nakładów w dziedzinie gospodarki komunalnej, a w szczególności konieczne jest usprawnienie komunikacji, zaopatrzenie ludności w wodę, budowa dróg i chodników oraz oświetlenie ulic. 2. W celu pełnej realizacji zadań, o których mowa w ust. l Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania zapewnia: a) opracowanie i przedłożenie Radzie w terminie do 31 XII 196) r. zamierzeń w zakresie usprawnienia komunikacji kolejowej, tramwajowej i autobusowej łączącej rejony peryferyjne z centrum miasta, b) wykonanie nawierzchni ulic, dróg i chodników, c) opracowanie metody budowy dróg i chodników systemem najekonomiczniejszym, d) wykonanie instalacji oświetleniowej ulic, e) objęcie planem działalności Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, oczyszczania także rejonów peryferyjnych, f) wykonanie na czterech odcinkach rejonów peryferyjnych prac związanych z budową sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, g) opracowanie planu budowy studni czerpa1nych, h) opracowanie planu poprawy zaopatrzenia ludności w wodę w rejonach pozbawionych wodociągów miejskich lub na terenach o złej jakości wody, i), zwiększenie produkcji płytek chodnikowych i innych elementów potrzebnych dla budowy ulic i chodników. l. W dziedzinie rozwoju placówek handlowych i usługowych w rejonach peryferyjnych Prezydium zapewni: a) wybudowanie i uruchomienie 62 pawilonów i sklepów handlowych i gastronomicznych, b) wybudowanie dziesięciu pawilonów usługowych i uruchomienie 55 jednostek świadczących usługi dla ludności, c) zorganizowanie ruchomych punktów przyjęć usług dla ludności rejonów peryferyjnych,

Sprawozdania

d) uruchomienie w centralnym punkcie każdego rejonu i w większych skupiskach ludności telefonu publicznego. 2. Prezydium określi poszczególnym jednostkom prowadzącym działalność handlową i usługową szczegółowe terminy realizacji programu. W szczególności Prezydium zobowiąże wykonawców robót budowlanych do wykonania pawilonów handlowych i usługowych oraz zagwarantuje rozszerzenie zaplecza istniejących lokali handlowych i usługowych w rejonach peryferyjnych w drodze sukcesywnego przeznaczania sąsiednich lokali mieszkalnych na cele handlowo-usługowe. l. W dziedzinie rozwoju oświaty i kultury w rejonach peryferyjnych najważniejszymi kierunkami działalności Prezydium powinno być: a) wybudowanie szkoły podstawowej i rozbudowa dwóch szkół podstawowych, b) uruchomienie czterech przedszkoli, c) zorganizowanie czterech sal gimnastycznych przy szkołach, d) zorganizowanie piętnastu placów gier i zabaw dla dzieci i młodzieży, e) zorganizowanie i oddanie do użytku dwunastu placówek kulturalno-oświatowych [...] 2. Jednocześnie Prezydium ustali kierunki rozwoju pracy kulturalno-oświatowej w osiedlach peryferyjnych w oparciu o istniejącą sieć lokali, w tym zwłaszcza szkół podstawowych i innych obiektów socjalnych. l. W dziedzinie rozwoju służby zdrowia w rejonach peryferyjnych Prezydium winno spowodować: a) uruchomienie siedmiu przychodni lecznictwa podstawowego, b) zlokalizowanie i uruchomienie w osiedlach peryferyjnych poradni przy wykorzystaniu lokali lub mieszkań w domkach jednorodzinnych. W tym celu należy stworzyć dogodne warunki kredytowe i ułatwienia dla lekarzy, farmaceutów i pielęgniarek, by zamieszkali na peryferiach miasta, c) zorganizowanie w większych rejonach peryferyjnych punktów aptecznych mogących zaopatrywać mieszkańców w najpotrzebniejsze leki gotowe [...] l. W dziedzinie budownictwa urządzeń sportowo-wypoczynkowych w rejonach peryferyjnych Prezydium zapewni: a) urządzenie, uporządkowanie i objęcie stałą konserwacją dziesięciu dalszych terenów zielonych, b) zorganizowanie i oddanie do użytku dziesięciu boisk sportowych, szeSClU lodowisk o trwałym podłożu oraz innych urządzeń rekreacyjno-wypoczynkowych, c) przystosowanie Jeziora Maltańskiego na cele kąpieliska. 2. Niezależnie od zadań, o których mowa w ust. l, Prezydium winno zapewnić współdziałanie klubów sportowych w zagospodarowaniu rejonów peryferyjnych i budowie urządzeń sportowych. Prezydium ustalać będzie w rocznych planach gospodarczych zakres, terminy i sposoby wykonania zadań wynikających z programów [. . .] l. Zaleca się dzielnicowym radom narodowym i ich organom przeprowadzenie w terminie do 31 XII 1966 r. z zakładami pracy zlokalizowanymi w rejonach peryferyjnych uzgodnień dotyczących: a) możliwości korzystania przez ludność z zakładowych placówek kulturalnych, b) usług zakładowych przychodni i ośrodków zdrowia na rzecz ludności, c) uruchomienia w większych zakładach pracy punktów odbioru i wydawania zleceń na niektóre podstawowe usługi, d) innych spraw związanych z partycypacją zakładów pracy w programach rozwoju rejonów peryferyjnych, 2. Koncentracja środków finansowych rad naradowych i zakładów pracy winna przyspieszyć wykonanie szeregu prac związanych z obsługą mieszkańców rejonów peryferyjnych i pracowników zakładów przemysłowych. Zobowiązuje się Prezydium do spowodowania, aby w terminie do 30 VI 1967 r. opracowano założenia do planów perspektywicznego zagospodarowania reje nów peryferyjnych oraz ustalono normatywy wyposażenia tych rejonów w placówki handlowe, usługowe, oświatowe, kulturalne, służby zdrowia, sportu itp. Normatywy te winny być podstawą podejmowania dalszych prac w kompleksowej obsłudze mieszkańców. Dzielnicowe rady narodowe i ich organa winny informować mieszkańców rejonów, w których do 1970 r. nie będzie doprowadzona instalacja wodociągowa i gazowa o możliwościach instalowania urządzeń hydroforowych i gazu płynnego (...) Jednocześnie winny być zapewnione dostawy tych urządzeń z zakładów przemysłu terenowego w taki sposób, aby potrzeby mieszkańców zostały zaspokojone. Prezydium zobowiąże Zakłady Gazownictwa do opracowania programu poprawy zaopatrzenia ludności w gaz płynny.

I 13 l. Zobowiązuje się Prezydium do zapewnienia: a) opracowania dokumentacji typowych projektów pawilonu handlowego i pawilonu usługowego, które mogą być budowane w rejonach peryferyjnych, b) przyspieszonego trybu wydawania lokalizacji na budowę pawilonów handlowych i usługowych w rejonach peryferyjnych [...] Właściwe Komisje Rady Narodowej miasta Poznania będą sprawować systematyczną kontro1ę przebiegu wykonania postanowień niniejszej U chwały. l. Wykonanie Uchwały powierza się Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania i dzielnicowym radom narodowym w Poznaniu. 2. Informację o wykonaniu postanowień niniejszej U chwały Prezydium złoży w terminie do 31 XII 1968 T., a sprawozdanie z jej realizacji do 1971 r.

WYKONANIE PLANU GOSPODARCZEGO I BUDŻETU POZNANIA W 1965 r.

Rok 1%5 - ostatni rok Planu Pięcioletniego (1%1-1%5) odznaczył się pomyślnym w całym kraju przebiegiem realizacji N arodowego Planu Gospodarczego, a w szczególności utrwaleniem osiągniętej w 1964 r. poprawy ogólnej równowagi gospodarczej kraju oraz wysoką dynamiką rozwoju gospodarczego. Równocześnie charakterystyczną cechą 1965 r. było bardziej wyrównane niż w latach poprzednich tempo wzrostu produkcji środków wytwarzania i wyrobów konsumpcyjnych w przemyśle. Szybszy aniżeli w 1964 r. był także wzrost funduszu płac, dochodów ludności rolniczej i obrotów handlu wewnętrznego. Również plan gospodarczy Poznania został w zasadzie pomyślnie wykonany. Zadania rzeczowe planu zostały w wielu dziedzinach poważnie przekroczone, przy równoczesnym obniżeniu kosztów własnych. Liczba ludności Poznania według stanu na 31 XII 1965 r. wynosiła ogółem 438,2 tys. osób. W ciągu 1965 r. ludność miasta wzrosła o 4(0) mieszkańców. N a miej scowym rynku pracy nadal utrzymywał się deficyt

12 Kronika miasta Poznania 4siły roboczej. W wyniku prowadzonej akcji przekwalifikowywania męskich stanowisk pracy na kobiece, w celu uzupełnienia niedoboru siły roboczej, liczba wolnych miejsc pracy dla kobiet była znacznie wyższa niż w 1964 r. I. Przemysł Plan produkcji globalnej przemysłu planowanego centralnie wykonany został w 101,8%, co w porównaniu z rokiem 1964 stanowi 109,2 e /o. Wartość produkcji globalnej w cenach porównywalnych wynosiła 16191,9 min zł. Wartość produkcji towarowej wynosząca 21101,5 min zł (w cenach zbytu) oznacza 101,7% wielkości planowanej i była o 9,5,/0 większa niż w roku 1964. Zrealizowana przez przemysł planowany centralnie wartość wyrobów dostarczonych na eksport w wysokości 4143,5 min zł stanowiła 19,6% produkcji towarowej. Z wielkości tej 3281,1 min zł przypadało na eksport bezpośredni, z czego na kraje socjalistyczne przeznaczono 2055,7 zł. Plan dostaw w zakresie eksportu bezpośredniego wykonany został w 114,0%.

Sprawozdania

Zadania produkcyjne 1 eksportowe w przemyśle planowanym centralnie zostały zrealizowane przy stuprocentowym wykonaniu planu zatrudnienia i 99,6% w osobowym funduszu płac. Średnia płaca miesięczna wzrosła z 2119 zł w 1964 r. do 2160 zł w 1965 r.

Przemysł planowany terenowo wykonał zadania produkcyjne wynikające z planu 1965 r. w ujęciu wartościowym w zakresie produkcji towarowej w 102,9% (tabela 1), przy jednoczesnym wykonaniu planu zatrudnienia w 101,0%, i osobowego funduszu płac w 100,5%. Średnia płaca miesięczna wzrosła z 1853 zł w 1964 r. do 1887 zł w 1965 r. Planowana wartość produkcji przypadająca na jednego zatrudnionego wykonana została w 102,6%. Plan dostaw eksportowych drobnej wytwórczości miasta Poznania wykonany został w 98,6% (tabela 2). Wartościowy plan usług dla ludności zrealizowany został w jednostkach koordynowanych przez Komitet Drobnej Wytwórczości w 102,8%. Roczna wartość usług ogółem (gospodarki uspołecznionej i nieuspołecznionej) przypadająca na 1 mieszkańca wzrosła w stosunku do 1964 r.

O 7,1%, tj. z 973 zł do 1043 zł.

W ciągu roku 1965 uruchomiono 21 nowe placówki usługowe. W 3130 zakładach rzemiosła prywatnego zatrudniano 8700 osób, a wartość obrotów osiągnęła 600 min zł. 157 zakładów przemysłu prywatnego zatrudniało 627 osób, a wartość ich produkcji osiągnęła 70,8 min zł.

II.

Obróttowarowy

Wartość obrotów uspołecznionego handlu detalicznego osiągnęła w 1965 r. ogółem 7198,7 min zł, tj. 100,7% planowanej wielkoSCl. W porównaniu z rokiem 1964 obroty wzrosły o 8,4%. Przedsiębiorstwa podległe Poznańskiemu Zjednoczeniu Przedsiębiorstw Handlowych zrealizowały plan obrotów w 102,5%. W wyniku poprawy sytuacji w skupie produktów rolnych oraz wzrostu produkcji w przemyśle spożywczym, nastąpił w 1965 r. wyraźny wzrost dostaw artykułów, zwłaszcza żywnościowych na rynek. W zaopatrzeniu rynku w artykuły przemysłowe nastąpiła pewna poprawa w niektórych grupach towarowych, jednak nadal wiele było braków asortymentowych we wszystkich prawie branżach przemysłu lekkiego. Liczba sklepów detalicznych handlu uspołecznionego wynosiła na koniec 1965 r. 1522 i była większa od stanu na 1964 r. o 20 jednostek. Powierzchnia sklepowa na 1000 mieszkańców zwiększyła się z 267,7 m w 1964 r. do 271,9 m! w 1965 r. Sieć zakładów gastronomicznych zwiększyła się o osiem placówek i na koniec 1965 r. liczyła 159.

I I I.

Gospodarkakomunalna

Przedsiębiorstwa komunalne zrealizowały plan wartości usług w 110,1%, co w porównaniu z 1964 r. stanowi zwiększenie sprzedaży o 9,6%. Nie zdołano jednak zlikwidować deficytu usług komunalnych. Nadal istniała dysproporcja pomiędzy narastającym zapotrzebowaniem na podstawowe usługi, szczególnie w komunikacji miejskiej, zapewnieniu dostatecznej ilości wody a możliwością ich zaspokojenia.

Wodociągi i kanalizacja Plan ilości wody wtłoczonej do sieci został wykonany w 99,8%. Pobór wody przez gospodarstwa domowe zwiększył się o 172 tys. m S . Długość sieci wodociągowej wzrosła o szesc km. Równocześnie zwiększyła się sieć kanalizacyjna o 14 km.

Komunikacja miejska W roku 1965 liczba przewiezionych pasażerów trzema trakcj ami, wynosząca 360,3 min osób, była większa o 22 min pasażerów od przewiezionych w 1964 r., tj. o 6,5%. Podstawową trakcję komunikacyjną stanowiły nadal tramwaj e, których udział W ogólnym przewozie pasażerów wynosił 87%.

PralnIctwo czyszczenie garderoby Plan prania bielizny zrealizowany został w 91,3%, w tym dla ludności w 89,0%. W stosunku do 1964 r. usługi pralnicze zwiększyły się ogółem o 8,9%, a dla ludności o 18,7%. Zadania w zakresie czyszczenia chemicznego wykonano w 108,4%, w tym dla ludności 103,0%. Wskaźnik dynamiki w stosunku do 1964 r. wynosi 120,1%, w tym dla ludności 117,6%.

Oczyszczanie miasta Liczba nieruchomości objętych wywozem nieczystości stałym zwiększyła się z 9242 w 1964 r. do 9750 w 1965 r., a liczba nieruchomości objętych wywozem nieczystości płynnych z 1500 do 1825. Oczyszczanie ulic miasta a także częstotliwość wywozu śmieci, szczególnie w okresie zimowym, w niektórych rejonach miasta nie zawsze były przestrzegane.

Kapitalne remonty Planowane nakłady na kapitalne remonty urządzeń komunalnych zostały wykonane w 119,9%. W ramach ogólnych nakładów roczny pian na kapitalne remonty dróg, ulic i oświetlenia został zrealizowany w 141,6%. Do najważniejszych robót zrealizowanych w 1965 r. zaliczyć należy prace remontowe w ulicach: Arciszewskiego, Biskupińskiej, Dzierżyńskiego, Głogowskiej, Gnieźnieńskiej, Hetmańskiej, Leszczyńskiej, Majakowskiego, Rutkowskiego i prowizorycznego mostu składanego na rzece Cybinie.

W dziedzinie inwestycji drogowych zakończono pierwszy etap budowy' trasy Chwaliszewskiej oraz kontynuowano prace przy drugim etapie robót związanych z budową mostu Cybińskiego.

Oświetlenie W roku 1%5 zainstalowano 361 nowych punktów świetlnych, a 71 zmodernizowano.

IV. G o s p o d ark a m i e s z k a n i o w a W roku 1%5 oddano ogółem do użytku 10 553 izby mieszkalne, tj. o 1310 izb więcej niż w 1964 T., czyli wykonano w 1(w,7'/0 zadania przewidziane planem i zwiększono substancję mieszkaniową o 3415 nowych mieszkań. Wskaźnik zagęszczenia obniżył się z 1,53 do 1,49 na izbę w 1%5 r. Wykonanie zadań budownictwa mieszkanowego przedstawia tabela 3. Duża część budownictwa mieszkaniowego koncentrowała się w osiedlach mieszkaniowych. Dzięki temu 62;0/0 mieszkań zbudowano drogą stosowania uprzemysłowionych metod budownictwa. Plan remontów kapitalnych budynków mieszkalnych w 1%5 r, wykonany został w zakresie rzeczowym w 103;0/0, w finansowym w 102,3%, zamiast zaplanowanych 345 budynków - wyremontowano 356.

V. Oświata Program inwestycyjny oświaty, obejmujący oddanie do użytku pięciu szkół podstawowych o 76 izbach lekcyjnych, dwa licea ogólnokształcące o 32 izbach lekcyjnych oraz dwa internaty dla uczniów szkół zawodowych na 400 miejsc został w pełni wykonany. Poza planem terenowym oddano do użytku, z nakładów Wojewódzkiej Rady Narodowej, internat dla Technikum Drogowo-Geodezyjnego i Studium Nauczycielskiego. Dotychczasowe efekty'inwestycyjne wpłynęły korzystnie na dalszą sukcesywną poprawę warunków nauczania w Poznaniu, w szczególności w szkolnictwie podstawowym, gdzie wskaźnik zagęszczenia zmalał z 55, 6 uczniów na' izbę lekcyjną w roku szkolnym 1964/65 do 52,4 uczniów w 1%5/66 (tabela 4). W dalszym ciągu istniała jednak trudna sytuacja w szkolnictwie średnim ogólnokształcącym. Oddanie do użytku dwóch nowych budynków częściowo tylko złagodziło sytuację i wskaźnik zagęszczenia zmalał w liceach jedynie z 76,8 uczniów na izbę w 1964 r. do 69,9 uczniów w 1965 r. (Średni wskaźnik krajowy wy- . nosi 43,6). Trudna sytuacja istniała nadal w szkolnictwie zawodowym, w którym nauczanie odbywało się w pełni dwuzmianowo. N a zaplanowane cztery nowe przedszkola otworzono z uwagi na brak odpowiednich pomieszczeń - tylko dwa. Liczba dzieci w przedszkolach wzrosła z 7736 w 1964 r. do 7997 w 1%5 f.

12*

VI. K u l t u r a Na przestrzeni ostatnich lat frekwencja w placówkach kulturalnych zwiększała się. Liczba widzów w teatrach wzrosła z 6)5 tys. w 1%3 r. do 640 tys. w 1%5 T., a liczba słuchaczy w analogicznym okresie z 46) tys. do 503 tys. osób. Wzrost liczby widzów wpłynął dodatnio na wyniki ekonomiczne przedsiębiorstw. Sieć biblioteczna wzbogaciła się o dwie nowe filie w Ławicy i Sołaczu. Jednocześnie zlikwidowano dwie placówki pracujące w bardzo .złych warunkach lokalowych przy ul. Głogowskiej. Liczba punktów bibliotecznych w porównaniu z 1964 r. wzrosła z 82 do 86 placówek. Liczba czytelników zwiększyła się Z 500,6 tys. w 1964 r. do 522,1 tys.

W roku 1%5 nastąpiło otwarcie nowej sali widowiskowej w Pałacu Kultury na (ID miejsc oraz Muzeum-Militarium na wzgórzu b. cytadeli.

VI I. Z d r o w i e i o p i e k a społeczna Liczba łóżek w szpitalach ogółem wynosiła na koniec 1%5 r. 4642, w tym w jednostkach planu terenowego 1719. W porównaniu z 1964 r. liczba łóżek zwiększyła się o 35, a w planie terenowym o 55. W ramach kapitalnych remontów adaptowano poddasze Szpitala Miejskiego im. Strusia. Z nakładów inwestycyjnych planu centralnego rozpoczęto budowę zespołu szpitali Akademii Medycznej przy ul. Szpitalnej.

W lecznictwie otwartym przybyły dwie przychodnie, mianowicie: przychodnia obwodowa w dzielnicy Grunwald przy ul. Wołowskiej i specjalistyczna w dzielnicy Stare Miasto przy ul. Hipolita Cegielskiego. Kontynuowano budowę przychodni przy ul. Kasprzaka ze środków Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy. Ogółem czynnych było 98 przychodni.

W dziedzinie opieki społecznej baza lokalowa nie uległa zwiększeniu. Służba Pogotowia Ratunkowego usprawniła swą działalność przez zorganizowanie dwóch podstacji przy ul. Kórnickiej i przy ul. Bukowej.

VI I I. K u l t u r a f i z y c z n a i turystyka Zadania planowe w zakresie sportu i turystyki wykonano zgodnie z założeniami. W III kwartale 1%5 r. oddany został do użytku basen pływacki przy ul. Chwiałkowskiego (inwestycja ze środków Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy). Liczba sal gimnastycznych wzrosła o 9 do łącznej liczby 85. W IV kwartale 1965 r. rozpoczęto ze środków Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy budowę sztucznego lodowiska przy ul. Północnej. Ponadto w ramach czynów społecznych ze środków Totalizatora Sportowego kontynuowano budowę stadionu Klubu Sportowego "Posnania " na Winogradach.

Sprawozdania

IX. B u d o w n i c t w o Planowana wartość produkcji budow1ano-montażowej przedsiębiorstw budowlanych Poznania (plan centralny i terenowy) wynosząca ogółem 3520,8 min zł, została w pełni zrealizowana. W porównaniu z 1964 r. produkcja zwiększyła się o 5,3°/». Przedsiębiorstwa pionu gospodarki komunalnej i mieszkaniowej zrealizowały planowane z ogólnej wartości zadania na 1965 r. w zakresie produkcji budowlano-montażowej w 104,1%, osiągając wartość 183,3 min zł.

Wzrost produkcji budowlano-montażowej pozwolił na częściowe wyrównanie występującego w Poznaniu deficytu mocy przerobowej przedsiębiorstw budowlanych.

X. Inwestycje N akłady inwestycyjne miasta Poznania, wynoszące na koniec 1%5 r. ogółem 1823,1 min zł, zostały wykonane w 97,0%. z ogólnej wartości na inwestycje Rady Narodowej przypadło 430,9 min zł. Realizacja ich osiągnęła 95,8%. Nakłady na roboty budowlano-montażowe wykonane zostały w 95,24».

XI. C z y n y s p o ł e c z n e Wartość czynów społecznych wykonanych w 1965 r. osiągnęła 79 734 tys. zł. Prace w ramach czynów społecznych koncentrowały sięprzede wszystkim na wykonywaniu zadań z dziedziny gospodarki komunalnej (59,8%), oświaty i kultury fizycznej. Kontynuowano prace nad budową, dalszym zagospodarowaniem i porządkowaniem parków, a w szczególności: Parku-Pomnika Przyjaźni i Braterstwa Broni na Cytadeli.

XII. B u d ż e t Zbiorczy budżet Poznania na 1965 r. wzrósł w ciągu roku sprawozdawczego po stronie wydatków do 1351510 tys. zł (tj. o 88 643 tys. zł), a po stronie dochodów do l 354 541 tys. zł (tj. o 91674 tys. zł), bez rozliczeń międzybudżetowych. Wykonanie budżetu po stronie dochodów osiągnęło 101,2'/0 (w 1964 r. - 99,2%). Dochody własne, które stanowiły 79,2% ogólnych dochodów i osiągnęły kwotę 1086 121 tys. zł wykonane zostały w 101,5% (w 1964 r. -99,1%). Wykonanie budżetu po stronie wydatków osiągnęło 1337 385 tys. zł, tj. 99,0% wielkości planowanych (w 1964 r. - 98,8%), w tym wydatki bieżące - 98,8% (l 018 367 tys. zł), a wydatki inwestycyjne - 99,4% (348 427 tys. zł). W wydatBach bieżących największy udział miało finansowanie przedsiębiorstw i jednostek gospodarki narodowej (30,5%), ochrona zdrowia (28,0%), oświata i wychowanie (25,4%).

Urszula Przestacka

PRZEMYSŁ USPOŁECZNIONY POZNANIA W 1965 R.

Tabela 1

Jednostka Wykonanie 0/ Wskaźnik VVyszczegó1nienie miary 1965 r. /0 dynamiki wykonania 1964 = 100 planu Wartość produkcji globalnej min zł* 17 987,1 102,0 108,9 Wartość produkcji towarowej min zł** 22 865,0 101,8 109,4 Przeciętne zatrudnienie osoba 85 357,0 100,1 104,7 Osobowy fundusz płac min zł 2 175,8 99,7 106,9

*) w cenach porównywalnych **) w cenach zbytu

Tabela 2 WARTOŚĆ PRODUKCJI TOWAROWEJ PRZEMYSŁU TERENOWEGO W 1965 R,

Wyszczególnienie

Okręgowa Spółdzielnia Pszczelarska Okręgowy Związek Spółdzielni Inwalidów Poznańska Spółdzielnia Spożywców Poznańskie Zjednoczenie Przedsiębiorstw Państwowego Przemysłu Terenowego Przemysł podległy Ministerstwu Handlu Wewnętrznego Warsztaty Szkolne podległe Kuratorium Okręgu Szkolnego

Razem:

Zrealizowana wartość produkcji towarowej wg cen zbytu (w min zł)

Procent wykonania planu rocznego

21,9 111,2 187,7 104,2 22,1 102,2 559,2 99,4 266,8 104,3 13,5 103,4 1763,5 102,9

DOSTAWY EKSPORTOWE SEKTORA USPOŁECZNIONEGO W 1965 R, (PLAN TERENOWY)

Tabela 3

Wyszczególnienie

Okręgowy Związek Spółdzielni Inwalidów Poznańskie Zjednoczenie Przedsiębiorstw Państwowego Przemysłu Terenowego Wojewódzki Związek Spółdzielni Pracy

Razem:

Zrealizowana wartość dostaw eksportowych (w min zł)

Procent wykonania planu

9,7 93,3 33,3 104,0 19,4 92,8 62,4 98,6

Sprawozdania

Tabela 4

BUDOWNICTWO IZB MIESZKALNYCH W 1965 R,

Wyszczególnienie Plan Wykonanie Procent Struktura wykonania w. % Budownictwo izb mieszkalnych ogółem 10 080 10 553 104, 7 100,0 z tego: Rady narodowe 3 890 4 430 113,0 42,0 Zakłady pracy l 896 l 796 94,7 17,0 Spółdzielnie 3 454 2 797 81,0 26,5 Prywatne 840 l 530 182,1 14,5 z tego: Kredytowane 640 787 123,0 - Niekredytowane 200 743 371,5 -

Tabela 5

SZKOLNICTWO PODSTAWOWE W 1965 R,

Liczba izb Liczba uczniów Wyszczególnienie lekcyjnych na l izbę lekcyjną 1964/65 1965/66 1964/65 1965/66 Ogółem miasto 1074 1130 55,6 52,4 z tego: Grunwald 311 333 59,6 57,3 Jeżyce 207 236 . 60,7 52,2 Nowe Miasto 168 168 43,1 42,3 Stare Miasto 199 204 57,6 53,3 Wilda 189 189 52,4 51,6

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1966.10/12 R.34 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry