9G

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1965.04/06 R.33 Nr2

Czas czytania: ok. 77 min.

Laureaci nagród

Guberni. Tam zamieszkiwał w Myśliborzu koło Żarnowa, gdzie organizował tajne nauczanie dla około 20 uczniów. Władze szkolne uznały przepracowane w tajnym nauczaniu lata i wliczyły je w poczet wysługi lat. Tam też prowadził pracę oświatową i kulturalną wśród młodzieży organizując dziecięcy zespół sceniczny i młodzieżowy zespół taneczny. Po odzyskaniu niepodległości, już w marcu il945 r. wrócił do Pleszewa, do swojej szkoły. Jest członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej od* 1948 r. i pracuje aktywnie w Komisji Problemowej [Komitetu Powiatowego w Pleszewie. Od chwili założenia jest członkiem Zarządu Wojewódzkiego Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego, członkiem Zarządu Wojewódzkiego Teatru Ludowego, członkiem Zarządu Powiatowego Polskiego Czerwonego Krzyża, honorowym prezesem Chóru Męskiego "Harmonia". Nadal prowadzi zespół teatralny Związku Nauczycielstwa Polskiego. Prowadzi też od 1950 r. młodzieżowy zespół sceniczny w Pleszewskiej Fabryce Aparatury, z którym przygotowuje program artystyczny na akademie powiatowe z okazji 1 Maja i świąt państwowych. Praca z młodzieżą daje mu wiele radości i zadowolenia. Z powodu pogarszającego się stanu zdrowia od 1 IX 1963 r. przeszedł na pół etatu. W lutym 1964 r. znalazł się w sanatorium w Zakopanem. Posiada szereg odznaczeń państwowych i dyplomów: Srebrny Krzyż Zasługi (1957), Złotą Odznakę Towarzystwa Przyjaźni Polsko- Radzieckiej, Złotą Odznakę Polskiego Czerwonego Krzyża, odznaczenia śpiewacze, Złotą Odznakę Związku N auczycielstwa Polskiego. 1

DOC. EDMUND MAĆKOWIAK

Edmund Maćkowiak urodził się 15 października 1903 r." w Gułtowach, pow.

Środa. Egzamin dojrzałości składa w 1923 r. w Seminarium Nauczycielskim w Rogoźnie Wlkp. Od wczesnego dzieciństwa rozbudzone zamiłowanie do muzyki kieruje młodego nauczyciela do jedynego wówczas ośrodka muzycznego w Wielkopolsce, Państwowego Konserwatorium Muzycznego w Poznaniu. Tu pracuje jako nauczyciel muzyki w VII Szkole miejskiej (1923-il906), kształci się jednocześnie pod kierunkiem profesorów: Opieńskiego, N owowiejskiego, Wiechowicza i Raczkowskiego i kończy studia muzyczne w 1926 r. W tym samym okresie uczęszcza na wykłady z muzykologii. W latach 1927-1932 Edmund Maćkowiak wykłada w Seminarium Nauczycielskim w Czarnkowie, a w 111I2 r. podejmuje się trudnej pracy w pierwszym polskim gimnazjum w Niemczech, w Bytomiu. Szczęśliwie udaje mu się ujść grożącemu za to aresztowaniu przez gestapo. Okres okupacji spędza w Poznaniu, mocno zaangażowany w tajnym nauczaniu muzyki. Po wyzwoleniu Edmund Maćkowiak przystępuje w 1946 r. do pracy w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej, prowadząc tam przedmioty teoretyczne. Od tego czasu rozpoczyna się in tensywną działalność pedagogiczna, twórcza i społeczna.

Wszechstronna działalność artystyczna doc. Edmunda Maćkowiaka trwa ponad 36 lat, wypełnionych ambitnymi planami i ich realizacją. Rozwija się ona równolegle z pracą pedagogiczną i dydaktyczną, wzbogaconą o cenne doświadczenie artystyczne. Działalność artystyczna doc. E. Maćkowiaka polegała na dyrygowaniu koncertami chóralno-symfonioznymi z udziałem orkiestry Filharmonii Poznańskiej i państwowej Opery w Poznaniu. Za bardzo cenny moment należy uznać fakt, że Wiele utworów wykonywanych pod jego dyrekcją było prawykonaniami w kraju lub w Poznaniu. I tak np. pod dyrekcją doc. E. Maćkowiaka odbyło się prawykonanie kantaty Poradowskiego Laur wawrzynowy. Pierwszymi wykonaniami w Polsce były świetne Pieśni Dureya oraz oratorium Raj i Peri Schumanna. Pierwszymi wykonaniami w Poznaniu były m. in.

B. Woytowicza Kantata na pochwalę pracy i Poradowskiego Pieśń o Wlosnle.

Na specjalne podkreślenie zasługuje wykonanie przez chór, solistów i orkiestrę Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej po 2iOO latach zapomnienia cennej pozycji dawnej muzyiki polskiej Requiem M. Zwierzchowskiego w opracowaniu Floriana Dąbrowskiego.

Od najwcześniejszych lat swego życia Edmund Maćkowiak związany jest czynnie z ruchem śpiewaczym w Polsce. Bogate doświadczenie i swą dużą wiedzę poświęca on zapewnieniu właściwego poziomu artystycznego w amatorskim ruchu muzycznym. Będąc przez dziewięć lat dyrektorem artystycznym Wielkopolskiego Związku Śpiewaczego, a od sześciu lat dyrektorem artystycznym Zjednoczenia Polskich Zespołów Śpiewaczych i Instrumentalnych, osobiście nadzoruje styl pracy dyrygentów zespołów amatorskich w kraju. Doc. Edmund Maćkowiak od 12 lat prowadzi kursy dla dyrygentów, organizowane przez Wielkopolski Związek Śpiewaczy wspólnie z Wydziałem Kultury Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu. Specyficznym przejawem poszukiwań nowych form pracy jest zorganizowanie przez niego centrali nagrań, jedynej tego typu placówki w Polsce, w której dokonuje się nagrań magnetofonowych, dotąd nie wykonywanych utworów chóralnych współczesnych kompozytorów polskich. Nagrania te, rozsyłane do wojewódzkich placówek Zjednoczenia Zespołów Wokalnych i Instrumentalnych w całym kraju, stanowią doskonały materiał szkoleniowy i informujący o współczesnym dorobku polskiej twórczości chóralnej. Dowodem pełnego zaufania ze strony Ministerstwa Kultury i Sztuki jest powierzenie mu Kierownictwa Centralnego Studium Muzycznego Centralnej Poradni Amatorskiego Ruchu Artystycznego, przy Ministerstwie Kultury i Sztuki z siedzibą w Poznaniu, które zakończyło działalność w 1003 r. Kursy te dopomogły nauczycielom i instruktorom z całej Polski w zdobyciu dyplomów Średniej Szkoły Muzycznej w Poznaniu i przyczyniły się do podwyższenia ich kwalifikacji zawodowych. Ministerstwo Kultury i Sztuki delegowało doc. Edmunda Maćkowiaka w charakterze obserwatora na posiedzenie Międzynarodowej Federacji Upowszechnienia Muzyki w Paryżu w 1958 r. (Pobyt we Francji pozwolił jednocześnie na nawiązanie kontaktów i zapoznanie się z pracą polskich chórów i ośrodków śpiewaczych. Rezultatem tych kontaktów był przyjazd do (Polski w 1960 r. Chóru Górników Polskich z Douai (okręg Lille). W roku 1<9j) doc. Maćkowiak wyjeżdża do NRD jako konsultant Ministerstwa Kultury i Sztuki w sprawach muzycznego ruchu amatorskiego i wydawnictw muzycznych dla zespołów amatorskich. Jednocześnie bada tam strukturę szkolnictwa muzycznego, szczególnie wyższego w Berlinie, Lipsku, Weimarze i Erfurcie. W roku 19<91 z ramienia Ministerstwa Kultury i Sztuki wy

7 Kronika miasta Poznania 2

Laureaci nagródjeżdżą do Jugosławii w charakterze obserwatora na 4-dniowy Festiwal chórów młodzieżowych szkół ogólnokształcących i muzycznych. Bierze również udział w konferencji pedagogów-muzyków i zapoznaje się z działalnością instytucji muzycznych w Zagrzebiu, Liublianie i Celje. W sierpniu 1991 r. wyjeżdża na Węgry jako członek jury Międzynarodowego Konkursu Chóralnego im. Beli Bartoka w Debreczynie. Doc. Edmund Maćkowiak jako członek prezydium brał czynny udział w pracach organizacyjnych Wielkopolskiego Festiwalu Kulturalnego (1901). Bardzo istotnym dziełem pracy doc. E. Maćkowiaka jest jego praca pedagogiczna w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Poznaniu, w której przez Ul lat pełni funkcję dziekana Wydziału Pedagogicznego. Od 1 IX 1960 r. do 1 X 11%1 r. pełnił funkcję prorektora. We wrześniu 1961 r. wybrany zostaje rektorem Państwowej Wyższej .Szkoły Muzycznej w Poznaniu, obejmując tę funkcję dnia u X 1911I r. ponownie wybrany na II kadencji od 1 X 1964 r. Od roku 1963 jest członkiem Rady Wyższego Szkolnictwa Artystycznego. Od chwili podjęcia pracy w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Poznaniu, tzn. od il947 r. prowadzi klasę dyrygentury chóralnej przygotowując swych absolwentów do pracy zawodowej w szkolnictwie muzycznym oraz do pracy w amatorskim ruchu śpiewaczym. Działalność kompozytorska doc. E. Maćkowiaka obejmuje ponad 60 opracowań polskich pieśni ludowych i oryginalnych kompozycji na zespoły chóralne. Większość tych pozycji została wydana i stanowi ważną część repertuaru zespołów śpiewaczych w całej Polsce. Za działalność na polu kultury muzycznej doc. Edmund Maćkowiak wyróżniony został następującymi odznaczeniami: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Dziesięciolecia Polski Ludowej, Honorową Odznaką Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu, Złotą Odznaką Zjednoczenia Polskich Zespołów Wokalnych i Instrumentalnych, Odznaką Honorową Miasta Poznania, Odznaką Zasłużonego Działacza Kultury.

ZENON NALIPIŃSKI

Urodził się 30 marca U928 r. w Poznaniu. Ojciec jego Kazimierz Nalipiński był stolarzem. Po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczął naukę w Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Trudne warunki materialne zmuszają go jednak do przerwania nauki. W roku 1937 zaczyna uczęszczać do Miejskiej Szkoły Handlowej, a w rok później mając piętnaście lat rozpoczyna naukę zawodu jako uczeń w handlu. Trzyletni okres praktyki kończy już w okresie okupacji, podejmując równocześnie pracę zarobkową. W połowie 1944 r. Zenon N alipiński wywieziony został przez okupanta do Mosiny, a następnie w okolice Włocławka do pracy przy budowie umocnień wojskowych. Po wyzwoleniu pracuje początkowo w jednostce wojskowej, kontynuując naukę w wieczorowej szkole średniej. W 1948 r. zdaje egzamin dojrzałości w I Państwowym Liceum Ogólnokształcącym dla Dorosłych w Poznaniu. Pracę w Przedsiębiorstwie Państwowym "Dom Książki" rozpoczyna w 1951 r. na stanowisku referenta. Jednocześnie studiuje zaocznie w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. Studia kończy w 1958 r. dyplomem magistra .ekonomii na Wydziale Handlu!, po przedstawieniu pracy dyplomowej na temat form upowszechnienia książki.

Pełniąc rozne funkcje w działach upowszechnienia książki i planowania uzyskuje w 1960 r. najwyższy tytuł zawodowy "Starszego Księgarza". W tym czasie zajmuje się organizacją Wielkopolskiej Księgarni Wysyłkowej. W roku 1962 Zenon N alipiński powołany został na stanowisko dyrektora do spraw handlowych Przedsiębiorstwa Państwowego "Dom Książki" w Poznaniu, którą to funkcję pełni do dnia dzisiejszego. N a wszystkich odcinkach pracy z książką kieruje nim idea powszechnego rozwoju kultury. Jest gorącym propagatorem upowszechnienia książki zaangażowanej, rolniczej i naukowej. Położył duże zasługi w rozwoju sieci księgarskiej, szczególnie dla wsi, a także przy budowie pawilonów księgarskich w małych środowiskach miejskich. W roku il<958 Zenon N alipiński wstąpił do Stronnictwa Demokratycznego, a kilka lat później wybrano go przewodniczącym Koła Pracowników i Działaczy Kultury oraz wiceprzewodniczącym grupy doradczej do spraw Kultury i Sztuki przy Wojewódzkim Komitecie (Stronnictwa Demokratycznego. W czasie wyborów do Rady Narodowej miasta Poznania il6 kwietnia 1961 r. Zenon N alipiński wybrany został w okręgu wyborczym nr 1 - radnym . Na sesji Rady 9 czerwca 1991 r. został członkiem Komisji Budżetu i Planu. Od roku H%9 jest wiceprzewodniczącym Zarządu Okręgu Poznańskiego Stowarzyszenia Księgarzy Polskich. Za osiągnięcia w pracy zawodowej odznaczony został odznaką "Przodownika Pracy" i odznaką "Wzorowy Księgarz". W roku 1963 Prezydium Rady Narodowej m. Poznania udekorowało go Odznaką Honorową Miasta Poznania.

IRENA OSUCHOWSKA-JASINSKA Urodziła się dnia 20 maja 1902 r. w Bochni jako córka nauczyciela gimnazjalnego Henryka Osuchowskiego i jego żony Anny Stobieckiej nauczycielki w szkołach podstawowych. Szkołę podstawową i średnią ukończyła w Krakowie, zdając w 1021 r. egzamin dojrzałości z wynikiem celującym. W tym samym roku wstępuje na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego, podejmując równocześnie studia w 2-1etniej Miejskiej Szkole Dramatycznej w Krakowie, którą ukończyła w 1023 r. uzyskując wysoką ocenę na egzaminie dyplomowym. Działalność art y - styczną rozpoczęła na scenie Teatru "Bagatela" w Krakowie, na której występuje do 1926 r. Nowy sezon teatralny zastaje ją na scenie Teatru Miejskiego im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, w którym z małą przerwą występuje do wybuchu drugiej wojny światowej we wrześniu 1939 r. Okres okupacji spędziła Irena Osuchowska w Zakopanem. Po wyzwoleniu w 1945 r. powraca do pracy teatralnej, biorąc udział w przedstawieniach organizowanych przez aktorów będących chwilowo bez stałego warsztatu pracy. Następnie przenosi się do Chrzanowa, gdzie mąż jej Maksymilian Jasiński po powrocie z niewoli niemieckiej rozpoczyna pracę w miejscowej fabryce. W Chrzanowie Irena Osuchowska organizuje amatorski ruch artystyczny prowadząc świetlicę robotniczą w Fabryce Lokomotyw "Fablok" . Pod jej kierunkiem wystawia się szereg sztuk m. in. Moralność pani Dulskiej Zapolskiej i Tu

7*

Laureaci nagródmówi Tajmyr K. Isajewa i A. Galicza. Ze sztukami tymi zorganizowany przez nią zespół robotniczy objeżdża okoliczne świetlice, fabryki i kopalnie. W roku 1948 osiedla się w Poznaniu. Pracę zawodową rozpoczyna w Polskim Radio w Redakcji Audycji Młodzieżowych i Dziecięcych jako autorka i reżyserka słuchowisk. Niezależnie od tego rozwija aktywną działalność społeczną w wielu świetlicach szkolnych. Współpraca z Radiem trwa do 1952 r. W dwa lata później powraca na scenę angażując się do Teatru Polskiego w Poznaniu, gdzie pracuje do chwili obecnej. Wśród wielu ról, jakie grała na scenach Teatrów Krakowa i Poznania, na szczególne podkreślenie zasługują: rola panny młodej w Weselu Wyspiańskiego, Adelmy w Turandot Gozziego, Julii w Domu kobiet Nałkowskiej, Gwinony w Lilii Wenedzie Słowackiego oraz Ciaputkiewiczowej w Grubych rybach Bałuckiego. Mimo absorbującej ją pracy zawodowej stale poszerza zakres swych kontaktów z amatorskim ruchem artystycznym. Jest konsultantem artystycznym oraz instruktorem zespołu dramatycznego Klubu Zakładowego Zakładów "H. Cegielski". Zespół ten uzyskał nagrodę Ministra Kultury i Sztuki. Podobnie zresztą jak prowadzony przez Irenę Osuchowską dziecięcy zespół "Maseczka" przy Domu Drukarza.

Szczególnie jednak związana jest z pracą kulturalno-oświatowa w szkołach.

Od roku 1957 prowadzi bez przerwy zespół recytatorski w Liceum nr 1 im. K. Marcinkowskiego, a od 1>%3 r. także w Liceum nr 7 im. Dąbrówki. W uznaniu jej wybitnych zasług w dziedzinie upowszechniania kultury, Minister Kultury i Sztuki przyznał jej w roku 1963 Odznakę Zasłużonego Działacza Kultury. Ponadto Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania odznaczyło Irenę Osuchowską Honorową Odznaką Miasta Poznania.

Irena Osuchowską będąc od 1923 nieprzerwanie członkiem Związku Artystów Scen Polskich piastowała między innymi funkcję przewodniczącego Koła przy Teatrze Polskim a obecnie skarbnika Oddziału Poznańskiego Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu, Jest także członkiem Prezydium Zarządu Okręgu Związku Zawodowego Pracowników Kultury i Sztuki.

TOMASZ ŚLIWA

U rodził się w rodzinie małorolnego chłopa Chryzostoma Śliwy i jego żony Marii Bajer, 23 listopada 1892 r. w Perzynach koło Zbąszynia, pow. Nowy Tomyśl. Do osiemnastego roku życia zarabiał na swoje utrzymanie pracując jako pastuch lub parobek u bogatych gospodarzy. W poszukiwaniu lepszej doli, wyjechał w roku f9Il4 do Niemiec i pracował tam jako robotnik rolny. Powrócił do Polski w 1919 r., a po zawarciu związku małżeńskiego z Marią Przybyła przeniósł się w 1022 r. do pobliskiej Chrośnicy, by gospodarzyć na niewielkim kawałku ziemi. Z tego gospodarstwa wypędzili go w 1940 r. okupanci, i zmuszony został do pracy jako parobek u rolnika - Niemca. Dopiero w 1945 r. Tomasz Śliwa powrócił na swoje gospodarstwo i prowadzi je po dzień dzisiejszy.

Zamiłowanie do muzyki przejawiał Tomasz Śliwa' od najwcześniejszego dzieciństwa. Mając dwanaście lat, przy pasaniu gęsi wyrabiał pierwsze ludowe instrumenty muzyczne - siesieńki i mazanki, a obdarowany niepospolitym słuchem odtwarzał na nich zasłyszane na weselach melodie ludowe. W osiemnastym roku życia Tomasz Śliwa był już znanym i cenionym muzykiem na koźle i skrzypcach. Muzykowanie stało się treścią jego pracowitego życia. 1R) zakończeniu drugiej wojny światowej, w wolnej Polsce Tomasz Śliwa podejmuje z utworzoną przez siebie kapelą ludową, współpracę z orkiestrą dętą w Zbąszyniu i w takim zespole itru d szerokiej popularyzacji folkloru ziemi zbąszyńskiej. W roku 1950 rozpoczyna pracę jako instruktor w Ognisku Muzycznym w Zbąszyniu, przekształconym później w Państwową Szkołę Muzyczną, w której do dnia dzisiejszego prowadzi klasę instrumentów ludowych (kozły, siesieńki, mazanki), jedyną tego rodzaju klasę w kraju. W latach 1945-1963 Tomasz Śliwa zbudował ponad sześćdziesiąt ludowych instrumentów muzycznych. Wiele znanych mu melodii ludowych zostało nagranych na taśmę magnetofonową przez muzykologów Uniwersytetu Poznańskiego i są wykorzystywane jako materiał do licznych prac naukowych z dziedziny folkloru muzycznego. W okresie swej działalności pedagogicznej Tomasz Śliwa wykształcił ponad stu młodych entuzjastów muzyki ludowej. Tomasz Śliwa znany jest również za granicą, udzielał bowiem konsultacji i nauki gry na koźle serbsko-łużyckiemu muzykowi z Niemieckiej Republiki Demokratycznej, gdzie czyni się wysiłki nad wznowieniem tradycji gry na tym instrumencie. W roku 1957 ze swoim zespołem koźlarzy brał udział w Światowym Festiwalu Młodzieży w Moskwie, a w lS5S r. był uczestnikiem Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego w Llangollen w Anglii, gdzie zdobył II nagrodę wśród kilkudziesięciu występujących tam zespołów ludowych. Działalność Tomasza Śliwy była wielokrotnie opisywana w prasie krajowej i zagranicznej: angielskiej, bułgarskiej, czechosłowackiej, niemieckiej i rosyjskiej.

LESŁAW TOKARSKI

Urodził się Iii lutego 1030 r. w Gdyni w rodzinie pracownika żeglugi morskiej Włodzimierza i Wandy Tokarskich. W Gdyni rozpoczął naukę w szkole powszechnej, a kontynuuje i kończy w Warszawie, gdzie znalazł się wraz z rodzicami po wybuchu drugiej wojny światowej. W Warszawie pod koniec okupacji uczęszcza na tajne komplety gimnazjalne. Po wyzwoleniu w 19145 r. wraca do rodzinnej Gdyni i kończy w 1047 r. liceum ogólnokształcące egzaminem maturalnym, mając siedemnaście lat. W roku 1947 Lesław Tokarski zapisał się na Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie studiował polonistykę. Jako członek gdyńskiej Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych zgłosił się do pracy w toruńskim Związku (Niezależnej Młodzieży (Socjalistycznej. Kiedy nastały gorące tygodnie, kipiące dyskusją i pracą przed zjednoczeniem organizacji młodzie

Laureaci nagród

żowych w 1948 r. Lesław Tokarski działał w Komitecie Jedności Młodzieży w Toruniu. Stamtąd powołano go do Bydgoszczy jako instruktora na wojewódzkim kursie dla aktywu jednoczących się organizacji młodzieżowych. Ostatni okres przed powstaniem Związku Młodzieży Polskiej spędza v / województwie kieleckim, delegowany tam jako działacz Centralnego Komitetu Jedności Młodzieży. Talent organizacyjny Lesława Tokarskiego wykorzystuje Zarząd Główny Związku Młodzieży Polskiej powierzając mu we wrześniu 1948 r.

funkcję asystenta i następnie zastępcy kierownika Szkoły Związku Młodzieży Polskiej w Poznaniu, przygotowującej kadry działaczy młodzieżowych dla kilku województw. W latach 1951-1955 jest działaczem Zarządu Głównego Związku Młodzieży Polskiej na stanowisku sL instruktora lektoratu, a później w sektorze prasy i wydawnictw. Był jednym ze współorganizatorów III Światowego Kongresu Studentów. W latach 1956-(1957 był zastępcą redaktora naczelnego oraz redaktorem naczelnym periodyku "Walka Młodych". Po ukończeniu Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie w i960 r. Lesław Tokarski wraca do Poznania definitywnie poświęcając się dziennikarstwu. Pełni bardzo krótko funkcję zastępcy redaktora naczelnego "Gazety Poznańskiej" a jesienią i960 r. zostaje redaktorem naczelnym "Głosu 'Wielkopolskiego", Od roku 119155 Lesław Tokarski jest członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Był członkiem Komitetu Zakładowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Zarządzie Głównym Związku Młodzieży Polskiej. Od roku 1962 jest członkiem Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Poznaniu i aktywnie uczestniczy w pracach Komisji Propagandy przy Komitecie Wojewódzkim. Obok tego Lesław Tokarski jest aktywnym działaczem społecznego ruchu kulturalnego i jednym ze współtwórców Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego. Na Wielkopolskiej Konferencji Kulturalnej 2 XI 1992 r. wybrany został wiceprezesem Zarządu. Położył duże zasługi przy organizowaniu II Wielkopolskiego Festiwalu Kulturalnego w 1964 r.

Jako redaktor naczelny "Głosu Wielkopolskiego" podejmuje szereg kampanii prasowych popularyzujących osiągnięcia gospodarcze i społeczne Wielkopolski. Do rzędu najbardziej znanych należy niewątpliwie seria publikacji pn. ,,(Bez inicjatywy ani rusz", w których dziennikarze "Głosu Wielkopolskiego" prezentowali rezultaty społecznej inicjatywy i pracy społecznie użytecznej poszczególnych powiatów Wielkopolski. Zasługą Lesława Tokarskiego jest także udział redakcji "Głosu Wielkopolskiego" w organizacji (wspólnie z Wojewódzką Komisją Związków Zawodowych) popularnej imprezy pod nazwą "Wzdłuż i wszerz Wielkopolski", w ramach której Poznański Chór Chłopięcy pod dyrekcją Jerzego Kurczewskiego koncertował w kilkudziesięciu miastach i miasteczkach Wielkopolski, przyczyniając się w konkretny sposób do umasowienia kultury. !Za dotychczasową pracę zawodową i społeczną Lesław Tokarski odznaczony został Brązowym i Złotym Krzyżem Zasługi oraz Odznaką Zasłużonego Działacza Kultury.

Nagrody zespołowe

(REDAKCJA WIEJSKA TELEWIZJI POZNAŃSKIEJ

Dwuosobowy zespół Redakcji Wiejskiej Telewizji Poznańskiej: Adam Danecki i Józef Modrzejewski zorganizował w latach 1961-1963 szereg ogólnopolskich konkursów, które przyczyniły się do spopularyzowania twórczości artystów ludowych, zachęciły do kontynuowania zanikających zwyczajów ludowych, upowszechniły wiedzę o najstarszych ośrodkach kulturalnych Wielkopolski: Gnieźnie, Kaliszu, Biskupinie i Żninie. Nawiązując szerokie kontakty z twórcami ludowymi, najbardziej wyróżniających się przedstawiano w programach" telewizyjnych. Filmy nakręcone przez zespół popularyzowały najcenniejsze zabytki architektury, rzeźby i malarstwa w Wielkopolsce, dworki i pałace: w Czaczu, Gołuchowie, Rogalinie, Kórniku, Rydzynie, Konarzewie, Pawłowicach, Grabonogu, Objezierzu, Dobrzycy i in. Poruszenie tej tematyki w audycjach telewizyjnych zwróciło uwagę na problemy ochrony i konserwacji zabytków. Zespół przygotował w ciągu trzech lat ponad 40 programów pod nazwą "Niedzielna Biesiada" reprezentując aktywnie pracę amatorskich zespołów artystycznych oraz filmy przedstawiające sceny obrzędowe, jak np. "Katarzynki", "Chodzenie z Turoniem" i "Przebierańcy".

Józef Modrzejewski

Adam Danecki

ADAM DANECKI

Urodził się 1 stycznia 19214 r. w Sassowie w województwie tarnopolskim, w rodzinie urzędnika pocztowego Mieczysława Daneckiego i jego żony Władysławy Stebel. Po ukończeniu szkoły powszechnej w Stryju" uczęszczał do gimnazjum w Samborze. W latach 119411.-1943 przebywał w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i tam w 1343 r. wstąpił ochotniczo do 1. Armii Wojska Polskiego, a w szeregach 4. pułku artylerii przeciwlotniczej, Brygady Artylerii im. Józefą Bema brał czynny udział w walkach pod Dęblinem - gdzie zostaje ranny, a następnie pod Warką i Warszawą. Jako oficer polityczno-wychowawczy w dywizji artylerii walczył w 1945 r. na Wale Pomorskim i nad Nysą. Za udział w wojnie 194M-IlS46 odznaczony został polskimi i radzieckimi medalami: "Za Warszawę", "Odra, Nysa, Bałtyk", "Za Zwycięstwo" oraz polskim i czechosłowackim Krzyżem Walecznych. Od roku il(947 Adam Danecki współpracował z prasą wojskową jako stały korespondent "Polski Zbrojnej". Zawodową służbę wojskową skończył w 1949 r. w stopniu kapitana na stanowisku inspektora i wykładowcy w Zarządzie Polityczno-Wychowawczym Dowództwa Okręgu Wojskowego w Poznaniu. W latach 1949-1963 pracował w Okręgowej Radzie Związków Zawodowych w Poznaniu, początkowo na stanowisku instruktora, a następnie kierownika Wydziału Kultury i Oświaty. Niezależnie od tego współpracował z wydawnictwami kulturalno-oświatowymi "Świetlica" i "Praca świetlicowa", a także z prasą po

Laureaci nagródznańską. W roku 1953 przeszedł do pracy w redakcji "Gazety Poznańskiej". W roku NQ55 kończy roczny kurs w Ośrodku Szkolenia (Dziennikarskiego w Warszawie. Z "Gazety Poznańskiej" Adam Danecki przechodzi w 1%)1 r. do pracy w Telewizji Poznańskiej i obejmuje stanowisko kierownika Redakcji Wiejskiej. W Tatach 1961-11963 organizuje dziesięć różnego rodzaju konkursów, z których część poświęcona artystycznej twórczości ludowej daje w wyniku także zbiór cennych eksponatów przekazanych następnie Muzeum Narodowemu w Poznaniu. Był współorganizatorem konkursu pt. "Wzorowa wieś - wzorowy sołtys".

lAdam Danecki jest także autorem szeregu wydawnictw propagandowych o tematyce społecznej i rolniczej, ilustrowanych własnymi zdjęciami. Jest współautorem wystawy fotograficznej pt. .jPOznań - Województwo Poznańskie" eksponowanej w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i Niemieckiej Republice Demokratycznej. IOd (1)948 r. jest członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

JÓZEF MODRZEJEWSKI

Urodził się 23 lutego [1'921Ii r. w Śremie. Ojciec jego Marian po Powstaniu Wielkopolskim, w którym brał czynny udział jako organizator powstańców w Ostrowie Wlkp. odbywał tam wówczas służbę wojskową. Dwa lata później przenosi się wraz z rodzicami do Poznania, gdzie przebywał nieprzerwanie do chwili przymusowego wysiedlenia przez okupanta w grudniu 1939 r. W tym okresie ukończył cztery klasy szkoły podstawowej, trzy klasy szkoły wydziałowej i cztery klasy gimnazjum. Lata okupacji spędził w tzw. Generalnej Guberni pracując jako robotnik przy regulacji źródeł Warty. Naukę w zakresie liceum ogólnokształcącego kontynuował na tajnych kompletach uzyskując świadectwo dojrzałości w liceum "Nauka i praca" w Częstochowie. Tam również rozpoczął studia polonistyczne na Tajnym U niwersytecie Ziem Zachodnich.

Pod koniec wojny (l II IS'44 r.) Józef Modrzejewski został aresztowany przez Gestapo za działalność konspiracyjną i zesłany do obozu pracy przymusowej w rejonie Rozprzy koło Piotrkowa. Do Poznania powrócił bezzwłocznie po wyzwoleniu w 1945 r. podejmując studia polonistyczne na Uniwersytecie Poznańskim. W końcu 1948 r. uzyskał dyplom magistra filozofii w zakresie filologii polskiej. W trakcie studiów współpracował systematycznie z czasopismami regionalnymi: "Odra", "Arkona" , "Szczecin", "Morze", "Marynarz Polski", "Polska Zachodnia" i in. 1 III 1,94-.9 r. Józef Modrzejewski rozpoczął pracę w rozgłośni Polskiego Radia w Poznaniu w redakcji audycji oświatowych, a następnie w redakcji terenowej, wiejskiej i spraw miejskich. Jednocześnie utrzymywał kontakt z dodatkami kulturalnymi dzienników poznańskich i Tygodnikiem Zachodnim, w którym był stałym komentatorem spraw architektury i urbanistyki. Do pracy w Telewizji Poznańskiej przeszedł z dniem li IV ilS58 r. Tutaj kontynuuje popularyzację zagadnień kulturalnych regionu Wielkopolskiego.

Zebrali: Alfred Laboga i Tadeusz Orlik

50-LECIE PRACY ARTYSTYCZNEJ STEFANA ORZECHOWSKIEGO

W zimowy ranek 1965 roku, ulicą 27 Grudnia zmierza w kierunku Teatru Polskiego przystojny mężczyzna. Siwizna przyprószyła mu skronie, ale krok ma sprężysty, jeszcze młodzieńczy. Z oczu nie znika charakterystyczny uśmieszek, trochę zaczepny, prowokujący, ale budzący jednocześnie sympatię i zaufanie. Takim jest Stefan Orzechowski, popularny w Poznaniu "Funio" - człowiek i artysta. Pisać o Stefanie Orzechowskim z okazji jubileuszu 50-lecia jego pracy artystycznej jest o tyle trudniej, że sam Jubilat powtarza zdecydowanie: "Nie lubię jubileuszowego szumu wokoło mojej skromnej osoby". Pozostaje więc jedynie oprzeć się ma faktach oraz opiniach licznych przyjaciół Stefana Orzechowskiego i wielbicieli jego talentu.

Jest to tym bardziej konieczne, że artysta jest naprawdę człowiekiem skromnym. Warto w tym miejscu przypomnieć, że wśród licznych gratulacji, jakie napłynęły na ręce Jubilata, jedna była szczególnie charakterystyczna. Pisał ją Stanisław Witold Balicki, dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie: "W dniu Jubileuszu 50-lecia pracy artystycznej, która wzbogaciła dzieje rodzimego teatru o wybitne, twórcze osiągnięcia i poszerzyła wśród najszerszych warstw naszego społeczeństwa miłość dla piękna i wartości ideowych kultury teatralnej, ślę Panu - wielce skromnemu, a wielce zasłużonemu artyście, najserdeczniejsze gratulacje i najlepsze życzenia wielu lat nowych świetnych osiągnięć l pomyślności osobistej". Jubileusz pracy artystycznej Stefana Orzechowskiego odbył się 6 września 1964 r.

w Teatrze Polskim w Poznaniu. Protektorat nad jubileuszem objął Minister Kultury li Sztuki, a uroczystości patronował Komitet Honorowy pod przewodnictwem I Sekretarza Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Poznaniu, Jana Szydlaka. W skład tego Komitetu wchodzili również przewodniczący prezydiów: Wojewódzkiej Rady Narodowej i Rady N arodowej miasta Poznania, Franciszek Szezenba1i Jerzy Kusiak oraz najwybitniejsi artyści i reżyserzy scen polskich, literaci, dziennikarze, działacze społeczni. W dniu jubileuszu Stefan Orzechowski wystąpił w Grubych rybach Bałuckiego, w roli Ciaputkiewicza. A przeszło pół wieku temu, dokładnie w r. 1913, dwudziestoletni wówczas absolwent Szkoły Dramatycznej przy Warszawskim Towarzystwie Muzycznym, Stefan Orzechowski, rozpoczynał swoje pierwsze kroki na scenie. Urodził się 25 sierpnia 1893 r. w Warszawie, w 'rodzinie inżyniera Konstantego Ludwika Orzechowskiego i jego żony Stefanii Edwardy Zeńczykowskie j. Przygotowanie otrzymał bardzo dobre, w ówczesnej Szkole Dramatycznej przy Warszawskim Towarzystwie Muzycznym w Warszawie. Wykształcił się bowiem pod okiem takich wybitnych artystów i pedagogów teatra1nych, jak Mieczysław Frenkie1, Bolesław Henryk Ładnowski, Józef Sliwicki, Marian Massonius. Pierwszą propozycję po dyplomie otrzymał od dyrektora Kazimierza Zalewskiego. Miał występować w Teatrze Małym vi Warszawie. Propozycja nęcąca.

Debiut dla młodego aktora ma deskach warszawskiego teatru był na pewno czyimś bardzo atrakcyjnym, ale Orzechowski propozycji nie przyjął. Po prostu nie mógł, mimo najszczerszych chęci. Zapewniono mu bowiem 25 rubli miesięcznej gaży, ale pod warunkiem, że sam sobie kupi do gry na scenie z własnych funduszów: frak, smoking, dwa ubrania: ciemne i jasne oraz lakierki. I do tego jeszcze jeden warunek, ubiorów tych nie wolno było nosić poza teatrem. Młody aktor zrezygnował więc l przystał chętnie na propozycje pracy w Teatrze Miejskim w Łodzi, gdzie dyrektor ofiarował mu 50 rubli miesięcznie.

Pierwsza rola Stefana Orzechowskiego w łódzkim teatrze i jednocześnie pierwsza rola w życiu na prawdziwej scenie - to Wacław w Zemście Fredry. Nie każdemu debiutantowi udało się dźwignąć z takim powodzeniem ciężar tej roli. Młody aktor zaskarbił sobie od razu duże uznanie publiczności i otrzymał dobre recenzje.

Jubileusze

1 tak się zaczęło. Po wybuchu pierwszej wojny światowej (1914) Stefan Orzechowski wyjeżdża do Wilna, gdzie po krótkim pobycie na scenie tamtejszego teiatru jedzie dalej, aż do Kijowa. W Kijowie, w sławnym, ówczesnym Teatrze Polskim, młody Orzechowski znalazł się naraz wśród artystów, których nazwiska zapisane zostały złotymi zgłoskami w historii teatru. I choć był młodszy od nich, grał z powodzeniem w wielu dramatach z takimi wybitnymi postaciami polskiej sceny, jak: Juliusz Osterwa, Stefan Jaracz, Stanisława Wysocka, Antoni Fertner, Wojciech BrydzAński, Stanisław Baczyński, Emil Chaberski, Maksymilian Węgrzyn, Maria Gella, Maria Mirska, Michał Tarasiewicz i inni. Repertuar Teatru Polskiego w Kijowie był bardzo bogaty. A więc Mazepa Słowackiego i Wesele Wyspiańskiego, N asi zagranicą N owaczyńskiego, Szczęście Frania Perzyńskiego, Diabeł i karczmarka Krzywoszewskiego i wiele innych. Szczególnie mile wspomina artysta z tamtego okresu rolę Szeli w Weselu, Zbigniewa w Mazepie i Frania w Szczęściu Frania.

Dalsze wędrówki artystyczne Stefana Orzechowskiego, już po zakończeniu pierwszej iwojny światowej, to teatry: Mozaika i Mały w Warszawie, Bagatela w Krakowie i teatry lwowskie. W latach dwudziestych

we Lwowie rozpoczyna również swoje pierwsze próby reżyserskie, wystawiając między innymi Brata marnotrawnego Wilde'a i Suńt, dzień i noc Nikodemi'ego. Później reżyseruje z dużym powodzeniem świetne dramaty Bruno Winawera, w których sam kreuje czołowe role. Do dzisiaj zresztą żywi szczególne zamiłowanie do obyczajowych komedii Winawera.

W okresie międzywojennym angażuje się na jeden sezon do Teatru Polskiego w Poznaniu, którym kieruje wówczas dyrektor Bolesław Szczurkiewicz. Gra tu między innymi rolę Agitatora w Panu pośle Raczkowskiego, a jeden z recenzentów poznańskich oceniając ten spektakl pisał, że "... wszystkie brawa należą się panu Orzechowskiemu". N a kilka następnych lat wraca znowu do Lwowa, gdzie w tamtejszym teatrze gra wielekroć razy z Ludwikiem Solskim między innymi w Mieszczanach Gorkiego i Dożywociu Fredry. Na dalsze, kolejne sezony angażuje Stefana Orzechowskiego Jerzy Rygier do Torunia i Kairo1 Adwentowicz do Łodzi. Wreszcie następuje jeden znajpiękniejszych okresów w jego karierze teatralnej - praca iv sławnej "Reducie" Juliusza Osterwy. Występuje tu od 1930 r. przez dziewięć lat, aż do wybuchu drugiej wojny światowej (1939), grając między innymi tytułową rolę we Fryderyku Wielkim Nowaczyńskiego, Millera w Intrydze i miłości czy Agenta w popularnym dramacie Szaniawskiego Adwokat i róże. Wielki Osterwa nazywał Stefana Orzechowskiego po prostu "Orzechem", a że cenił wysoko jego talent świadczy choćby to, że nie tylko powierzał mu zaszczytne i niełatwe role, ale również zalecał reżyserię wielu sztuk i obciążył odpowiedzialną funkcją kierownika artystycznego "teatru w objeździe". Tutaj w "Reducie" Stefan Orzechowski poznał aktorkę Marię Bąbo1ską, z którą ożenił się i która do dziś pozostała wierną towarzyszką jego życia. W dniu jubileuszu Stefan Orzechowski otrzymał serdeczny list od znanego pisarza i dramaturga Jerzego Zawieijskiego. "... Zasługi P ana dla sceny polskiej są znane wszystkim. Jako jeden z naj starszych redutowców chciałbym przypomnieć pracę Pana w Reducie z Juliuszem Osterwą, nieodżałowanym naszym Mistrzem. Pozwalam sobie w imieniu redutowców przesłać Panu serdeczne wyrazy pamięci i uściski." Okres okupacji hitlerowskiej 1939-1944 przetrwał Stefan Orzechowski w Warszawie, gdzie z konieczności przeistoczył się w jeszcze jedną postać - właściciela budki z wodą sodową na Saskiej Kępie. Po wyzwoleniu, pierwsze lata spędzał w Krakowie, gdzie był kierownikiem artystycznym Teatru Kameralnego. Taką samąfunkcję pełnił następnie przez jeden sezon w Teatrze Wybrzeża rw Sopocie, a w 1949 r. przyjechał już ma stałe do Poznania. Z miastem naszym związany jest bez przerwy od piętnastu lat l na scenach Teatru Polskiego i Nowego podziwialiśmy jego aktorski talent w (dziesiątkach różnych interesujących ról. Nie sposób je wymieniać. Było ich zbyt wiele, a w nieomal każdej, był Stefan Orzechowski inny, zaskakujący różnorodnością i ciekawą interpretacją odtwarzanych postaci. Bo naprawdę inni, zupełnie inni byli: Malarz w Faryzeuszach i grzesznikach, Miller iw Intrydze i miłości, Bo1on1usz (w Hamlecie czy Radost w Ślubach panieńskich - choć grał te postacie jeden i ten sam artysta obdarzony bogatą skalą aktorskiego talentu i doświadczenia.

A jeszcze do tego pasja pracy społecznej.

Aktualnie jest zastępcą prezesa Zarządu Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu w Poznaniu. Koledzy i koleżanki z teatru mają zawsze wiele spraw, które właśnie On musi ijakoś załatwić. Dla innych jak najwięcej uczynności, pomocy, serca. O sobie myśleć jak najmniej - oto dewiza Stefana Orzechowskiego. I takim właśnie znamy go wszyscy. I chyba nie tylko my, bo pisarz warszawski, Stanisław Dygat, w dniu Jubileuszu napisał: "Lata nas rozdzieliły, ale ja często wspominani Pana. W mojej pamięci pozostaje Pan nie tylko jako znakomity artysta, ale również jako człowiek niezwykłego uroku i nieposzlakowanej prawości".

Zebrał: Jan Bykowski

60-LECIE ZAKŁADU ENERGETYCZNEGO POZNAN-MIASTO

Kiedy dzień ima się ku końcowi, a mrok wypełnia ulice, nad Poznaniem rozpala się łuna świateł. W niebo bije blask jedenastu tysięcy lamp rtęciowych, fluorescencyjnych i żarowych, a nad Wartą bateria kominów elektrowni kłębami dymów sygnalizuje, że turbozespoły przeszły na pełne obroty. Płynie "biały węgiel" eoibkilometrową nitką kabli wysokiego napięcia, docierając do wszystkich zakątków wielkiego miasta. A tak się zaczęło . . . Zanim jednak Poznań zabłysnął feerią świateł elektrycznych upłynęło sporo czasu. Jako pierwsze doczekały się oświetlenia stanowiącego naówczas nie lada sensację, dwa duże bloki mieszkalne w śródmieściu, do których prąd doprowadziła prywatna elektrownia. Równocześnie przedmieścia Poznania: J eżyce, Wilda i Łazarz pobudowały gminne elektrownie. Również i Towarzystwo Tramwajowe dorobiło się w tym czasie własnej siłowni. Jednak właściwa miejska gospodarka elektryczna rozpoczęła się z chwilą wybudowania ii uruchomienia 31 października 19)4 r. elektrowni przy ul. Grobla nr 10. (A więc 60 lat teinu, w Poznaniu rozpoczął się na dobre zmierzch · lampy naftowej. Wskutek bardzo dużego zapotrzebowania na energię elektryczną i znacznego zwiększenia mocy, już w 1912 r. elektrownia pracowała ibez przerwy. Pierwsza wojna światowa 1914--1918 r. zahamowała wprawdzie rozwój gospodarczy, ale już w roku 1920 kierownictwo elektrowni przedłożyło Radzie Miejskiej memoriał, w którym stwierdzano konieczność budowy noweij elektrowni. Roboty niwelacyjne przy budowie nowej elektrowni ukończone zostały pod koniec 1926 r.

Dnia 23 listopada 1929 r. nowa elektrownia została uruchomiona. Dla wprowadzenia energii do sieci połączono rozdzielnie 6 kv nowej i starej elektrowni dwoma liniami kablowymi podwójnymi oraz jedną linią kablową pojedynczą. Dalsze trzy kable 6 kv wprowadzono do podstacji Jeżyce, jednej ze stacji transformatorowych oraz dla zasilenia rejonu dzielnicy Główna. W 1931 r. do trzech już pracujących kotłów parowych dołączony został czwarty (wodnorurkowy), wyprodukowany przez Zakłady "H. Cegielski". Tym samym moc nowej elektrowni wzrosła do około 20 (XX) kW. Zbliżający się termin otwarcia Powszechnej Wystawy Krajowej zintensyfikował rozbudowę i przebudowę sieci elektrycznej. Po okresie spadku produkcji energii elektrycznej na skutek kryzysu gospodarczego w latach 1929-1934 powoli notuje się stopniowy przyrost obciążenia sieci, co skłania władze miejskie do starania się o nowy turbozespół o mocy 15 MW. Realizację zamówienia przerwał wybuch drugiej "wojny światowej w 1939 r.

ŚWIATŁA

W MROKU

Mimo działań wojennych w 1939 r. obie elektrownie ocalały, natomiast uszkodzeniom uległ układ przesyłowo-rozdzIelczy sieci elektrycznej miasta. Okupant, planując rozwinięcie w Poznaniu przemysłu zbrojeniowego, podtrzymał polskie zamówienie w Czechosłowacji na dostawę turbozespołu o mocy 15 MW. W latach 1941/42 moc szczytowa elektrowni zostaje podnieisiona do 35 (XX) K W. Powstają dwie nowe rozdzielnie.

Równocześnie jednak okupant stosując t y

Jubileusze

Główny budynek nowej elektrowni widziany nocą (1930 r.)n. Wpowo rabunkową gospodarkę ogranicza do minimum przebudowę sieci prądu stałego na zmienny. Urządzenia elektrowni eksploatowane są do granic wytrzymałości, przy jednoczesnym ograniczeniu remontów kapitalnych i bieżących do napraw awaryjnych i przeeiwawaryjnych. W roku 1944 uległ awarii -wirnik turbozespołu T3 na skutek wypadnięcia kilku rzędów łopatek turbiny. Ponowne uruchomienie turbiny nastąpiło już po wyzwoleniu 1945 r. Przerwa w pracy elektrowni i wyłączenie całej sieci przesyłkowo-rozdzielczej nastąpiły 3 lutego 1945 r.

Jeszcze trwały walki o cytadelę, a już energetycy rozpoczęli pracę. Polegała ona początkowo na rejestracji pracowników, tworzeniu nowej organizacji, ustalaniu planu odbudowy oraz uruchomieniu obiektów energetycznych. Pod obstrzałem niemieckich dział pierwsi pracownicy zdążali do elektrowni, aby ratować to, co nie uległo jeszcze zniszczeniu.

W SŁUŻBIE SWEGO MIASTA. . .

Pierwsi pracownicy zgłosili się do pracy w starej elektrowni 14 lutego 1945 T., a 22 lutego nastąpił pierwszy rozruch turbozespołu o mocy 1(0) kW, w celu ładowania baterii akumulatorowej .. Jeszcze tego samego dnia uruchomiona została dzięki temu stacja · wodociągów, a 4 marca, ruszył pierwszy tramwaj na odcinku od ul. Palacza do parku Kasprzaka.

Największe uszkodzenia wojenne zanotowano w nowej elektrowni. Dzień kapitulacji hitlerowców 23 lutego 1945 r. był równocześnie dniem rozpoczęcia generalnych remontów i odbudowy w odzyskanych obiektach elektrowni. A zniszczenia były bardzo poważne: suwnica nośna rozerwana została pociskami artyleryjskimi, kompletnie zrujnowana została stacja pomp, uszkodzona ko

tłownia, maszynownia i nastawnia, w gruzach leżał główny magazyn, a centrala telefoniczna była spalona. W wyniku ofiarnej pracy załogi, po usunięciu zasadniczych uszkodzeń, nowa elektrownia uruchomiona została 25 czerwca 1945 r. Do końca 1945 r. energetycy uruchomili prawie 70 km linii kablowych wysokiego napięcia, 83 km linii kablowych niskiego napięcia, 32 stacje transformatorowe, produkując 52 712 MWh. Rok 1946 był początkiem zorganizowanej pracy. Powstał plan rozbudowy elektrowni do mocy 120 MW, a w perspektywie do 16) MW. W tymże roku produkcja wzrosła już do 104 453 MWh. Plan Trzyletni <1947-1949) przyniósł przywrócenie pełnej mocy nowej elektrowni, uruchomienie całej sieci przemysłowo-rozdzie10zej i zmniejszenie strat sieciowych, ale dopiero Plan Sześcioletni (1950-1955) przynosi dynamiczny rozwój poznańskiej energetyki. Szczytowe obciążenie miasta wzrosło prawie o 100%. W latach 1950-il952 zrealizowany został ttll etap budowy nowej elektrowni, dzięki któremu moc zainstalowana wzrosła do 65 I W. Z roku na rok przybywało linii kablowych, lamp ulicznych, rosła ilość odbiorców energii elektrycznej. Moc szczytowa Poznania w końcu 1955 r. wynosiła 55,6 MW.

W końcu 1954 r. powzięta została decyzja wycofania z ruchu i likwidacji starej elektrowni. W okresie realizacji Planu Pięcioletniego (1956--196) z niesłabnącą siłą rozbudowuje się sieć elektroenergetyczna miasta. Zlikwidowano całkowicie is1eć prądu stałego. Powstają nowe stacje transformatorowe, a długość linii elektrycznych zwiększa się średnio o 66 km rocznie. Szczytowe obciążenie osiąga w 1959 r. - 107 MW.

Poznań - miasto Międzynarodowych Targów stroi się nie tylko w piękne gmachy i budowle przemysłowe, ale unowocześniaswoją oprawę: ulice, arterie (komunikacyjne, zdobi je neonami, paciorkami lamp elektrycznych nadając miastu wygląd europejskiego centrum handlowego i kulturalnego. Sztuki upiększania rodzinnego miasta dokonują poznańscy energetycy. Pod koniec 1963 r. zapotrzebowanie szczytowe mocy czynnej miasta Poznania łącznie z przyległymi terenami powiatu poznańskiego wyniosło 130 MW. W roku 1959 odbiorców energii elektrycznej było 106 928, a w 1964 r. liczba ich zwiększyła się do 128 tys. Wkład poznańskiej elektrowni w budowę nowoczesnej energetyki w naszym kraju należycie oceniła Rada Narodowa Poznania nadając Zakładowi Energetycznemu Poznań-Miiasto "Honorową Odznakę Miasta Poznania" .

* *

21 listopada 1964 r. załoga elektrowni obchodziła uroczyście jubileusz 60-1ecia w służbie mieszkańców Poznania. Jubileusz ten jest synonimem pracowitości i zmagań pracowników, którzy usilną pracą stworzyli miastu możliwości rozwoju we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego i społecznego. O minionym okresie mówił do zebranych dyrektor Zakładu Energetycznego inż. Władysław Daktera, uwypuklając jednocześnie perspektywy rozwojowe tego przodującego w kraju przedsiębiorstwa. Serdeczne gratulacje załodze i jego kierownictwu złożyli, uczestniczący w uroczystości: dyrektor generalny Ministerstwa Górnictwa i Energetyki mgr inż. Bolesław Bartoszek, przewodniczący Zarządu Głównego Związku Zawodowego Pracowników Energetyki - Edmund Kolczyński, przedstawiciel Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Henryk Smoczyński, członek Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych Adam Zwierzchowski. W imieniu Prezydium Rady Narodowej miasta Poznania członek Prezydium Czesław Kołodziejczak udekorował siedmiu najbardziej zasłużonych pracowników Zakładu "Honorową Odznaką Miasta Poznania".

Gorące owacje towarzyszyły momentowi wręczenia pracownikom przez dyrektora Zakładu dyplomów uznania za długoletnią, sumienną i nieprzerwaną pracę: 89-1etniemu Franciszkowi Fllsikowskiemu za 51 lat pracy, Leonowi Darmoszowi za 35 lat pracy oraz Stanisławowi Maciejewskiemu, Florianowi Wiśniewskiemu i Pawłowi Warmho1zowi za 25 lat pracy w Zakładzie.

Wacław

Rogalewski

JÓZEF PIBPEiZYK - POMOCNIK ŚLUSARZA Z ZAKŁADÓW NAPRAWCZYCH TABORU KOLEJOWEGO

Dziadek Mateusz zimą karczował lasy w dobrach hrabiego Zamoyskiego, a ponieważ znał się także na robocie ciesielskiej, stawiał latem, kiedy w lesie się nie pracuje, chłopskie drewniane chałupy pokrywane słomą. Mateusz miał trzech synów. Jeden z nich - Ignacy, wdał się w ojca: był drwalem, a jednocześnie świetnym dekarzem. Kiedy doszedł do wieku męskiego pojął za żonę Petronelę Wiśniewską - córkę robotnika leśnego. W tej rodzinie drwala Ignacego Pieprzyka, jako trzecie z kolei dziecko urodził się w Bninie 1 9 marca 1901 r.

Józef. Petronela była dobrą, troskliwą matką, a gospodarność i oszczędność przedkładała ponad wszystko. Kiedy Ignacy zadecydował, że w Biernatkach wybuduje własny domek, rodzice ciułali grosz do grosza. Ojciec wyjeżdżał na zimę do Westfalii, wynajmował się do naj cięższych robót w koksowniach i przywoził krwawicę, by spłacać zaciągnięte na budowę domku kredyty. Józef pamięta, jak wprowadzali się do tego domku. iSypiał wtedy jeszcze w starej wysłużonej kołysce. Matka zmarła jednak młodo, w rok po urodzeniu szóstego dziecka 2 . Wówczas ojciec pojął za żonę Petronelę Płóciennik z Czmonia - wsi położonej niedaleko Bnina przy drodze do Śremu. 216 grudnia 19112 r. w dniu "świętego Szczepana" ojciec zaprowadził syna na plac targowy do pobliskiego Kórnika. Józek spotkał tam kilkudziesięciu rówieśników, z którymi rodzice podobnie jak jego -< nie wiedzieli co począć. Ojciec żądał za wynajęcie syna 16 talarów i 35 centnarów ziemniaków 3 . Dobili targu przyklaśnięciem prawicami i kontrakt został zawarty na cały rok 1913. Był to długi rok. Władysław Sikora przybył po Józka helą 4 po obiedzie 1 stycznia. Zanim dojechali do Czmonia było zupełnie ciemno. Gospodarz zaprowadził chłopca do obory pełnej bydła. W kącie stało zbite z desek koryto wymoszczone słomą, służące za łóżko. Pierwsza noc była straszna. Szczury przebiegały po jego nogach. O czwartej nad ranem, kiedy Józek nareszcie zasnął, Sikora zbudził go do pracy. Uczył go jak przygotowywać paszę dla bydła. Trzeba się było dobrze uwijać, aby nakarmić zwierzęta, zjeść śniadanie i zdążyć na czas do szkoły. Ze szkoły znowu prędko do zagrody, obiad w czeladnym kącie i szybko do obory, z której rozlegało się już natarczywe porykiwanie głodnych bydląt. Nie było czasu na odrabianie lekcji, ale Józek, podobnie jak w Bninie, był nadal najlepszym uczniem w szkole. I gdyby jeszcze Sikorzyna dawała lepiej

1 Miasteczko w powiecie Śrem.

2 Małżonkowie Ignacy i Petrone1a Pieprzykowie mieli sześcioro dzieci: Rozalię (1897), Stanisławę (III8), Józefa (1901), Michała (1903), Jana (1905) i Stanisława (1908).

3 Ziemniakami opłacano zwykle zwolnienie pracodawcy od obowiązku opierania parobków.

, Odkryty wóz chłopski.

jeść byłby zadowolony z losu. Było jednak inaczej. U bogacza na 140-morgowym gospodarstwie chłopak udawał się codziennie głodny spać. Jedyną "nagrodą" za chroniczną głodówkę była od czasu do czasu gruba pajda pachnącego, ciepłego jeszcze chleba, na której rozpływała się grudka masła wyciągnięta przez dziewkę pod ukradkiem z kierzenki 5. Ależ to smakowało! Głód pchał Józka do ucieczki do domu na pyszne kluski ze słoniną, jakie przyrządzała macocha. Biegał tam często późnym wieczorem kosztem snu. Kiedy skarżył się ojcu, że jest mu ciężko i źle, groził, że ucieknie, Ignacy martwił się. Nie uciekniesz, bo i tak cię żandarmi przyprowadzą - uspokajał się głośno ojciec.

N astępnego roku skotarkowi" z praktyką - polepszyło się. Ojciec ugodził się z Franciszkiem Siejakiem w Konarskiem, niedaleko Bnina, gospodarzem na 130 morgach. Przede wszystkim nie było dwóch stołów, bo wszyscy jedli to samo i. .. bez ograniczeń. Siejakowi sprawiało przyjemność, że jego parobcy "rośli W oczach", mężnieli i nabierali sił. Śmiał się do nich dobrodusznie i zachęcał do jedzenia. Pod koniec dwuletniej służby u Siejaka, Józek nie miał jeszcze piętnastu lat, a był tak silny, że Y5-kilogramowy worek izboża sam sobie zarzucał na plecy i lekko jak baletnica piął się z nim po drabinie na strych. "Awans" nastąpił dopiero w 1915 roku. Za 35 talarów i 20 cetnarów ziemniaków, a decydował już osobiście, podjął się, po solidnej praktyce u Siejaka, poprowadzić ili20-morgowe gospodarstwo przebywającego na wojnie Stanisława Toboły w Biernatkach, a potem podobne - Johanna Benscha w Kamionkach - także w pobliżu rodzinnego domu. IW sierpniu 1IOTh r. po żniwach, do Kamionek przyjechał na krótki urlop Ignacy Mytko, robotnik w Zakładach Thyssena w Nadrenii. Ignacy darzył sympatią (Stanisławę, młodszą siostrę Józka i już to sprawiało, że Józek obdarzał go wielkim zaufaniem. "Swiatowiec" Ignacy opowiadał takie dziwy o fabrykach, że urzeczony opowiadaniem parobczak porzucił robotę i pojechał z niedoszłym szwagrem w świat. Po przybyciu do M iilheim an der R uhr 7 , Ignacy Mytko przedstawił kandydata na pomocnika frezera majstrowi Karolowi Dautzenbergowi, który zapytał szorstko: -. Gdzieś dotąd pracował? - W Essen, u Kruppa! Jako pomocnik tokarza! - skłamał bez zająknięcia Józek.

-i A gdzie masz "książkę pracy"? - Zgubiłem! - brnął dalej.

Ale z pomocą przyszedł sam majster, radząc udać się do magistratu. Tam, po podpisaniu odpowiedniego "oświadczenia", wystawiono Józkowi w miejsce rzekomo zgubionej - nową "książkę pracy"s. Tylko tydzień przyuczał się do zawodu i nauczył się w tym czasie frezować gwinty do zapalników min. (Pracę tę wykonywał stopniowo coraz lepiej, coraz szybciej, sprawniej, wydajniej, aż doszedł do takiej zręczności, że zarabiał dS marek dziennie. I byłoby całkiem nieźle, gdyby nie głód, potworny głód, przy którym czasy u (Sikory były czasami dobrobytu. W fabryce działy się dantejskie sceny. Kiedy na dziedziniec wtaczano wagony załadowane brukwią przeznaczoną

· Maselnica do wyrabiania masła.

o Młodszy pastuch (skotarz) bydła. 7 Miasto podówczas ponad 120-tysieezne, niedaleko Dusse1dorfu w Niemczech Zachodnich, słynne ze stalowni niemieckiego potentata przemysłowego Augusta Thyssena. s Rodzaj dowodu tożsamości robotnika z miejscem na wpisywanie przebiegu zatrudnienia.

Mottynianadla stołówki, ludzie rozkradali ją, mimo iż straż fabryczna strzelała do głodnych. "Delikatesem" była kiełbasa z końskiego mięsa przydzielana w porcjach stu gramów tylko ciężko pracującym. Robotnicy zjadali ją natychmiast w fabrycznej kantynie i starannie wylizywali z pergaminu resztki tłuszczu. Innym przysmakiem były gotowane ślimaki lub - wynalazek jakiegoś pomysłowego fabrykanta "tort piankowy", za dwie marki w papierowym kubeczku.

Józek bronił się przed wycieńczeniem z głodu. Kupował żywność szmuglowaną z Holandii. Posyłał ojcu zaciągniętemu do wojska w Płocku pieniądze, a ten przysyłał mu paczki z grochem, kaszą, chlebem, smalcem, kawałkiem słoniny lub kiełbasy. Najpiękniejszym "upominkiem" na gwiazdkę 1917 r. była ... paczka z grochem, smalcem i słoniną. Po spożyciu kilku pajdek chleba posmarowanych smalcem, Józek rozchorował się. Kiedy zbliżała się pora powołania Józka pod broń, za radą Ignacego pod pozorem powrotu do -pracy w rolnictwie 9, powrócił w sierpniu 1918 r. w rodzinne strony. uO września 11918 r., ponieważ nie było dla niego zajęcia w warsztatach, przystąpił do pracy na poznańskim dworcu głównym m. in. jako "spisywacz wagonów" na górce rozrządowej. Zamieszkał razem z siostrami w skromnym mieszkaniu przy Drodze Urbanowskiej nr 16. Ale sytuacja żywnościowa w Poznaniu była już bardzo tragiczna. Józek jeździł koleją co kilka dni do domu, aby przywieźć sobie i siostrom trochę żywności. W tych dniach, kiedy w mieście powstały Rady Robotniczo-Żołnierskie 10 panowało w pociągach zdążających z Kórnika do Poznania niezwykłe ożywienie. Polacy informowali Polaków w pruskich mundurach co się wydarzyło. Żołnierze wyrzucali karabiny przez okna pędzących pociągów. Mieli dość wojny! 07 czerwca 191@ r. Józek powołany został do służby wojskowej w 1. batalionie 3. pułku wojsk kolejowych na Wildzie. 20 stycznia 1920 r. batalion wyruszył na Pomorze przez Szubin, Nakło w kierunku Gdańska z rozkazem przejmowania z rąk pruskich linii i urządzeń kolejowych. Nie obeszło się bez krwawych starć np. pod Rynarzewem. Po kilkunastu dniach, batalion zatrzymał się w Zajączkowie koło Tczewa, gdzie kolejarze w mundurach wojskowych obsługiwali ruch pociągów na stacji rozrządowej tak długo, aż nie zastąpili ich żołnierze z oddziałów generała Józefa Hallera uformowanych we Francji i którzy drogą morską przybyli do Polski. W maju 19)20 r. pod dowództwem inż. Tadeusza Rugę 11 batalion skierowano do pracy na linii kolejowej Brześć-Szepietówka-'Żytomierz- Berdyczów. Józek pe3nił funkcje na tej "ziemi praojców", jak mówili dowódcy w patriotycznym uniesieniu - dyżurnego ruchu niewielkiej stacyjki kolejowej Teterew. W czerwcu Wojsko Polskie wycofywało się aż na linię Wisły, skąd dopiero po tak zwanym "cudzie" w sierpniu 1920 r. batalion skierowany został w okolice Tarnopola. W grudniu batalion budował na rzece Słucz - dopływie rzeki Horyń - drewniany most kolejowy. Józka posłano do Lwowa po materiały techniczne i narzędzia potrzebne do budowy. Przed placówką "cioci YM CA"12 Józek spostrzegłs W drugiej połowie 1918 r. rząd pruski nawoływał do angażowania się. przy robotach W rolnictwie. Z powodu braku rąk do pracy istniało realne niebezpieczeństwo, że plony nie zostaną zebrane, co mogłoby doprowadzić do kompletnego załamania gospodarczego państwa pruskiego. » 11 XI 1918 r.

11 Późniejszy wiceprezydent miasta.

12 Young Men's Christian Association (Chrześcijańskie Stowarzyszenie Młodych Mężczyzn), amerykańska młodzieżowa organizacja kulturalno-oświatowa, posiadała filie w większości krajów kapitalistycznych. W Polsce stowarzyszenie YMCA rozwijało działalność w latach 1919"'1939.

kolejkę żołnierzy. "Ciocie" częstowały smakołykami i tytoniem. Józek stanął również. Otrzymał wprawdzie paczkę tytoniu, ale za to skradziono mu w tłoku portfel z dokumentami i listem przewozowym, bez którego nie można było załatwić ekspedycji wagonu ze sprzętem na budowę mostu. Dowódca batalionu ukarał go trzema dniami aresztu. Na wschodzie spotykał się codziennie z ludźmi, którzy o bolszewikach, przedstawianych w Poznaniu najbardziej zjadliwym językiem endeckiej prasy, mieli zupełnie inne zdanie. Teraz dopiero zaczynał rozumieć to, co ledwo dochodziło do jego świadomości, kiedy czytał ulotki i broszury przynoszone do jego kwatery w M iihlheim przez Ignacego. Wielu żołnierzy miało tam okazję do konfrontacji poglądów i pojęć, a rezultat był itaki, że po zawieszeniu broni 13 komJózef Pieprzyk - słuchacz Unipania, w której służył Józek... zbuntowała się, wersytetu Robotniczego w Pogdyż zamiast powrotu do domu -. zapędzono ją znaniu do budowania mostu. Swój bunt okupili godzinami mus itry na rozmokłym pooranym polu, aż w lipcu 1921 r. odesłano ich do Poznania. Okazało się jednak, że zostali zwolnieni za wcześnie i 22 kwietnia 1922 r. Józek został wezwany do odbycia jeszcze jednego roku służby wojskowej.

4 czerwca '19'23 r. Józef otrzymał po raz drugi pracę w warsztatach kolejowych jako pomocnik ślusarza przy naprawie wagonów towarowych u majstra Jana Kuligórskiego, ale nie jako robotnik stały, lecz sezonowy. Robotnicy etatowi i stali otrzymywali pobory z góry, sezonowi zaś co tydzień. Stałym wypłacano dodatki drożyźniane niejednokrotnie dwa razy w tygodniu - sezonowym nic. Żony robotników stawały w dniu wypłaty przed fabryczną bramą, odbierały od nich pliki papierowych pieniędzy i biegły co tchu kupować żywność, bowiem często się zdarzało, że godzinę później wszystko było o kilka tysięcy marek droższe. Zarobki Józefa osiągnęły krótko przed reformą walutową14 astronomiczne rozmiary. Kiedy jednak chciał zjeść obiad w kantynie fabrycznej kosztował on siedemset tysięcy marek. Potężny ruch strajkowy przeciwko drożyźnie, jaki rozwijał się w Poznaniu od połowy sierpnia 1923 r. porwał również Józefa. Z uwagą słuchał przemówień przywódcy Komitetu Strajkowego Jana Kulusa 15 i porównywał je z tym, co mówili inni. Zrozumiał, dlaczego masy wolały radykała Kulusa. Strajk zakończył się jednak połowicznym sukcesem, a kilkadziesiąt osób za udział w strajku pozbawiono pracy. Majstrowie stali przed bramą i po prostu niektórych robotników dc warsztatów nie wpuszczali. Kierowano się też osobistymi względami. Np. taki przyuczony robotnik Jan Barłoga nie otrzymał pracy tylko dlatego, że kiedyś niestosownie odniósł się do maj strali Mowa tu o traktacie w Rydze między Polską a Rosją i "Ukrainą Radziecką z 18 III 1921 r.

" Mowa o wprowadzeniu złotego (29 IV 1924 r.), jako nowej waluty w miejsce marki polskiej, która w szybkim tempie dewaluowała się. Kurs wymienny: 1800 (XX) marek za jednego złotego. 15 Jan Kulus, działacz Polskich Klasowych Związków Zawodowych w Poznaniu, radny Rady Miejskiej w Poznaniu w latach 1922-1925.

8 Kronika miasta Poznania 2

Mottyniana

W Ii92i5 r. Józef został pracownikiem stałym z wynagrodzeniem około 120 złotych miesięcznie. Pod koniec roku przeniesiono go do odlewni stopów białych. Odlewał tam panewki dla osi wagonów osobowych i towarowych. W 1983 r. przeszedł do wydawalni narzędzi. Pamiętny był ten pierwszomajowy dzień 1192(4 r. Po pracy zebrali się w ulicy Zamkowej i z posłem Stanisławem Łańcuckim 16 na czele wyruszyli Drogą Dębińską" do "Amerykanki" 18. Drugi pochód i(Polska Partia Socjalistyczna) wyszedł nieco wcześniej z ulicy Przemysłowej i skierował się do ogrodu "W 0Iność"19. Tam przemawiał Jędrzej Moraczewski 20 . Kiedy komuniści przechodzili, zza parkanu "Wolności" posypały się kamienie, chociaż "milicja robotnicza" nawoływała, aby nie naruszać dyscypliny i powagi manifestacji. Ściemniło się kiedy Stanisław Łańcucki skończył przemówienie. Znowu uformowali karne szeregi i z pieśnią na ustach wracali do miasta. Przy placu Bernardyńskim zatrzymała ich konna policja. Stanisław Łańcucki, aby uchronić towarzyszy przed konsekwencjami nierównego starcia z uzbrojoną policją, przemówił raz jeszcze wzywając do spokojnego rozejścia si ę 21. Pamięta "bojowe" zebranie zarządu sekcji warsztatowej Związku Zawodowego Kolejarzy, jakie odbyło się w "Sielance"22. Wybrano wtedy jednogłośnie przewodniczącym zarządu sekcji komunistę Stanisława Siewerta, ale opanowane przez prawicę władze nadrzędne, wyboru nie zatwierdziły. Pracowali razem: siodlarz Ludwik Zalejski, rymarz Stefan Norek, pomocnicy ślusarza: Mikołaj Pucek, Piotr Tatula i Leon Zieliński, ale do Uniwersytetu Kobotniczeg0 23 zapisali się czwórką: Piotr Tatula, Leon Zieliński, Mikołaj Pucek i Józef. Trzy razy w tygodniu biuro, w którym przejmowano zapisy, zamieniało się w salę wykładową. Tylko niektórych wykładowców, takich jak Alfred Bem 24, bracia Herman 1 Tadeusz iBajrachowie 25 oraz Irena J amiołkowska 26 poznał 18 Stanisław Łańcucki (1882-1938) działacz polskiego ruchu robotniczego, od 1919 r. poseł na Sejm. 18 VII 1924 r. wydany przez Sejm i skazany na sześć lat więzienia, od 1929 T. w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, w Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom. W 1938 r. skazany na podstawie fałszywego oskarżenia. Pośmiertnie zrehabilitowany. " Dziś Aleja Alfreda Bema.

· " Nazwa jednej z licznych położonych przy tej ulicy igospód z salami ido tańca wynajmowanych na zebrania lub wiece organizacji lewicowych. » Jw.

» Jędrzej Moraczewski (1870-1944) polityk, prawicowy socjalista, 1918-"'1919 premier pierwszego rządu w Polsce niepodległej. W 1928 r. spowodował rozłam w Polskiej Partii Socjalistycznej, a w 1931 r. zorganizował podporządkowany rządowi Związek Związków Zawodowych. II Na tym olacu, na którym w 1891 r. odbyła się pierwsza w Poznaniu manifestacja pierwszomajowa, Józef Pieprzyk odsłonił w 1954 m. pamiątkową tablicę. 22 Patrz przypis 18. "Sielankę" nazywano także "voge1ka" od dawnej niemieckiej nazwy "Voge1wiese" (ptasia łąka).

a E. M a k o w s ki, Uniwersytet Robotniczy w Poznaniu 1923-1926. "Kronika Miasta Poznania" R. 1961 nr l, s. 47-54. Uniwersytet mieścił się przy ul. Zamkowej 7 na I piętrze W siedzibie Związku Robotników Skórzanych i Budowlanych.

21 Alfred Brunon Bem (1m-1937) wybitny działacz socjalistyczny i komunistyczny w Wielkopolsce w latach 1920-1920, założyciel Polskiej Partii Socjalistycznej-Lewicy na Poznańskie i Pomorze, członek Komitetu Wykonawczego PPS Lewicy. 25 Tadeusz i Herman Bajrachowie z uwagi na żydowskie pochodzenie prześladowani byli w Poznaniu przy pomocy dyskryminujących przepisów zabraniających m. in. studentomZydom studiowania na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Poznańskiego. Józef Pieprzyk pamięta, że podkreślali oni w rozmowach ten fakt, jako ilustrację panoszącego się w Polsce nacjonalizmu. Jedyną dziedziną studiów dostępną Żydom na Wydziale Lekarskim była. . . weterynaria. M Irena Jamiołkowska-Groibełna była wówczas studentką Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego. iz nazwiska -T reszta pozostała w cieniu. Policja stale śledziła organizatorów, wykładowców i słuchaczy. Józka także nie ominęły represje. iNiezależnie od tego, iż otrzymał wezwanie policji, już o 6.00 rano dobrze poinformowany majster Kuligórski "przypomniał" Józkowi, że ma się zgłosić w Starostwie Grodzkim. Komisarz Kazimierz Gawroński (Józek rozpoznał w nim eleganckiego jegomościa przechadzającego się po parku z białym pieskiem na smyczy) zapewnił go, że może mówić zupełnie szczerze, "jak z przyjacielem", i podsunął usłużnie pudełko papierosów. -' Pan zdaje się uczęszcza na wykłady na Zamkową? zapytał komisarz wypuszczając kłębuszek dymu z papierosa, kiedy Józek nie zdradzał ochoty do zwierzeń. - Uczę się tam, bo to nic nie kosztuje - odparł swobodnie Józek.

- Ja panu radzę, nie chodzić tam.' Mamy w Poznaniu szereg innych "uniwersytetów" . Tam się pan tylko nauczy nienawiści klasowej. - Nie mam pieniędzy na naukę na innych kursach - bronił się Józek.

[W miesiąc później znów wezwano Józefa Pieprzyka. Nie było już "taktownego" komisarza, ale ktoś bardziej kategoryczny po prostu... zabronił uczęszczania na wykłady, przygrażając pięścią. Zakaz okazał się jednak spóźniony, gdyż już na początku (J91216 r. Józek za namową Ireny J amioł kowskiej postanowił dokształcać się w gimnazjum wieczorowym. Było to właśnie tego dnia, kiedy Irenę J amiołkowską odwołano z wykładu. Po kilku minutach wróciła do sali niezwykle wzburzona. "Wiecie towarzysze - usprawiedliwiała się przed słuchaczami - przyjechała moja matka i domaga się, abym rzuciła studia na medycynie i wróciła do domu. N o! Niedoczekanie jej!" (Po wykładzie powiedziała do Józka dyskretnie: Zostańcie chwilę. Potem zaprowadziła go do pokoju, w którym siedział Józef Paszta f , "Proponujemy wam towarzyszu Pieprzyk, abyście odpowiadali za wagony towarowe" - powiedział spokojnym głosem Józef Paszta i spojrzał wyczekująco na Józka. A potem omówili szczegóły kolportażu ulotek. Irena Jamiołkowska nie tylko zachęcała Józka do nauki, ale pomagała w przygotowaniu do wymaganego w gimnazjum egzaminu wstępnego. Mieszkała w skromnym pokoiku, skąpo umeblowanym w czynszowej kamienicy przy ul. Jasnej 2S. Centralne miejsce jej biurka zajmowała trupia czaszka.

Od września 19216 r. Józek razem z Mikołajem Puckiem uczęszczał na kunsy maturalne w starej szkole przy ul. Słowackiego. Czesne wynosiło 35 złotych miesięcznie, a zajęcia odbywały się codziennie od 17.00 do 21.00. Kurs obejmował obowiązkowo języki: łaciński i francuski. Mieszkali razem u wdowy Katarzyny Dezór przy ul. U mińskiego. Rano zrywali się z posłania i biegli na szóstą do warsztatów. Wracali z pracy około pół do trzeciej, jedli pospiesznie obiad, zabierali książki i biegli do szkoły, wracali zaś około dziesiątej i wtedy siadali do odrabiania lekcji ślęcząc nad nimi niekiedy do drugiej w nocy, Cztery miesiące takiego tempa pracy w źle opalanym pokoju i przy kiepskim odżywianiu najzupełniej wystarczyło Józkowi, aby zapaść na ciężką chorobę płuc. Lekarz skierował go na trzymiesięczny pobyt w sanatorium w Smukale pod Bydgoszczą. Po rozwiązaniu Uniwersytetu Robotniczego w listopadzie 1926 r., wychowan

27 Józef Paszta (1875 - 20 IX 1930 r.) w latach 1924--1929 aktywny działacz komunistyczny w Poznaniu i Wielkopolsce. Zastępca członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (wybrany na II Zjeździe w październiku 1923 r.).

28 Dzisiejsza ulica Roosevelta.

8*

Mottynianakowle wstąpili do Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych 29. Miało ono swoją siedzibę w lokalach Związku Zawodowego Kolejarzy przy ul. Przemysłowej. Radykalne poglądy spodobały się większości "turowców" , toteż w najbliższych wyborach radykałowie opanowali całkowicie zarząd organizacji. Zdetronizowani przywódcy uciekli się wtedy do metod często w owych czasach stosowanych: kierownictwo Związku Zawodowego Kolejarzy - właściciel lokalu - zażądało tak wysokiego czynszu za użytkowaną na cele organizacyjne salkę, iż nikt nie był w stanie go zapłacić i dlatego trzeba było skapitulować. To między innymi stało się powodem rozłamu. Powstała wtedy nowa organizacja młodzieżowa - Towarzystwo Oświaty Robotniczej "Świt" z siedzibą przy ul. Grobla, a później przy Szewskie/o. Z plikiem kartek wyborczych stał Józek przed "szkołą B ergera " na Wildzie -*.

Ulotki otrzymywał zwykle od Franciszka Piotrowskieg0 32 , zamieszkałego u swego teścia, szewca Czesława Frąckowiaka przy Górnej Wildzie nr 22, którego Józek często odwiedzał. Pewnego razu zapytał, skąd się biorą te ulotki. Wówczas Piotrowski wskazał na swą żonę, Wiktorię. Do jej obowiązków należało przygotowywanie woskówek, a potem powielanie w niewielkim warsztacie elektryka samochodowego Skibińskiego na Dolnej Wildzie. Józek poznał Wiktę Frąckowiakównę na jednej z wycieczek "Świtu" do Swarzędza. Latem 1(925 r. Józek poznał na niedzielnym spacerze w parku, niedaleko Opery ładną, smukłą dziewczynę - Marię Laśkiewicz Z3 . Los dziewczyny był łudząco podobny do jego własnego, dlatego może tak bardzo polubił Marię. Wdowa Laśkiewiczowa wróciła z siedmiorgiem drobnych dzieci w rodzinne strony do Witkowa - złamana, ale nie poddała się trudnościom. I chociaż pracowała ponad siły nie odrywając się prawie od balii, w domu ciągle panowała bieda. Mimo niedostatku, Maria wyrosła na piękną dziewczynę, a w 1024 r. przybyła do Poznania z listem polecającym od niejakiej pani von Arndt, właścicielki trzypokojowego mieszkania przy ul. Ratajczaka, której w zamian za dach nad głową miała wieczorami pomagać w gospodarstwie domowym. Na swoje utrzymanie Maria zarabiała szyciem. Od dłuższego czasu Józek poszukiwał mieszkania. Bez opłacenia wysokiej kaucji - mowy nawet nie było. W dodatku zakorzenił się zwyczaj maskowania

!* W skrócie TUR, założona w 1923 r. robotnicza organizacja oświatowa, w oparciu o nią powstała następnie Organizacja Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych (OMTUR) związana organizacyjnie i politycznie z Polską Partią Socjalistyczną. OMTUR działała konspiracyjnie w latach okupacji hitlerowskiej (1939-1945). W 1945 r. wznowiła działalność. Po połączeniu w 1948 r. ze Związkiem Walki Młodych, agendy przejął nowo powstały Związek Młodzieży Polskiej.

\ W. F o j u t o w s ki, Świt. W: Zwycięska wiosna w opracowaniu Feliksa Zylberberga.

Poznań 1958, s. 139.

31 Chodzi tu o Państwową Szkołę Budowy Maszyn przy ul. Kluczborskiej 5 (dziś ul.

Bergera), obecnie jeden z budynków Politechniki Poznańskiej.

13 Franciszek Piotrowski, działacz ruchu robotniczego w Poznaniu. Po roku 1945 pracownik Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Partii Robotniczej. W czasie odbywania kary za kolportaż komunistycznych ulotek do domu Franciszka Piotrowskiego wkradła się tak okropna nędza, iż jedno z dzieci zmarło. Ksiądz kościoła rzymsko-katolickiego odmówił ostatniej posługi motywując ten krok względami politycznymi. Później małżonkowie Piotrowscy przenieśli się do Lubonia i zamieszkali u Napierały przy ul. Chudzickiego, dziś Jana Mazurka.

33 Maria urodziła się l X l <x) l r. w Małachowie pod Gnieznem, jako córka małżonków Michała i Józef y Laśkiewiczów. Górnik Michał Laśkiewicz zginął w katastrofie.

kaucji "odsprzedażą" umeblowania. Pewien jegomość za dwa pokoje z kuchnią w suterenie domu przy ulicy Odskok zażądał. .. 3600 zł odstępnego i 50 zł komornego miesięcznie. Miało to się nazywać, że Józek nabędzie mieszkanie "wraz z meblami". Pozostawione tam graty nie były jednak więcej warte jak sto złotych. Dopiero w 1931 r. niespodziewany uśmiech losu: otrzymał prawie 3500 złotych spadku i zamiast zanieść je szalbierzowi mieszkaniowemu, kupił w Luboniu działkę budowlaną, a pożyczywszy jeszcze pieniędzy -- rozpoczął na niej budowę domku. Kiedy dom był gotów, młodzi wzięli 10 sierpnia 1932 r. ślub w Poznaniu, uczcili tę chwilę w obecności świadków Ignacego Czerniaka i brata, Stanisława Pieprzyka, w kawiarence u Wawrzyniaka "na świętym Marcinie" 34 i wprowadzili się pod swój własny dach. Już w czasie budowy domu (a trwało to prawie rok) Józek zapoznał się z lubońskimi działaczami Komunistycznej Partii Polski. Brał udział w konspiracyjnych zebraniach u Władysława Sk óry 35 w mieszkaniu "na portierni" fabryki przetworów ziemniaczanych. Przychodzili tam Józef Adamski, Józef i Rozalia Kiełbasińscy, Kazimierz Piasecki, Maksymilian Szapiro, Stanisław Juszkis i inni. Kiedy żona Szapiry przyniosła na przechowanie powielacz, Józek ukrył go w skrzyni ze zbożem przeznaczonym dla drobiu. Potem Józef Kiełbasiński wyniósł powielacz gdzieś na "kocie doły"36. Naj żywiej w pamięci Józefa odbiła się postać kotlarza Jana Mazurka 37. Znali się od dawna, kiedy Janek stawiał pierwsze kroki w ruchu robotniczym i mieszkał wraz z Piotrem Tatulą u kolejarza Świątka na Wierzbięcicach. Janek ożenił się z Emilią - córką listonosza ze (Swarzędza. Z braku domu zamieszkali w jakiejś pralni przy ul. Kościuszki w Żabikowie. Józek odwiedzał ich tam kilkakrotnie w sprawach partyjnych. Jan Mazurek - jak o nim mówiono - miał ,niewyparzoną buzię" i ciągle wymawiano mu pracę. W końcu jął się handlu domokrążnego dewocjonaliami. Brat jego, Marcin, długoletni lokaj u jaśnie pana dziedzica w Skrzynkach odłożył sporo grosza i pożyczył Jankowi na kupna

Maria nane

Pieiprzyk. Zdjęcie wykow Poznaniu w 1925 r.

31 Dzisiejsza ulica Armii Czerwonej.

»Luboński komunista, członek podziemnej Polskiej Partii Robotniczej aresztowany w maju 1944 r. zginął zamordowany w obozie koncentracyjnym. se Nazwa wówczas luźno zabudowanej części Lubonia. «Wybitny działacz komunistyczny w Luboniu (pseudQnim "Emil"), współzałożyciel podziemnej Polskiej Partii Robotniczej. Zginął w obozie w Zabikowie zamordowany 15 sierpnia 1944 r.

Mottynianar.. ·

Zdjęcie przyjaciół Józefa Pieprzyka, wykonane na tle fortu przy Drodze Dębińskiej w maju 1929 r. Stoją od lewej: Marcin Kaczmarek (drugi), Józef Piejprzyk (czwarty), Mikołaj Pucek (szósty), Jan Mazurek (siódmy), Piotr Tatula (ósmy). Siedzą od lewej: Franciszek Roesler (trzeci)budki z piwem i dzierżawę skrawka ziemi przy weJSClU do tunelu lubońskiego dworca. Mazurek przesiadywał całymi dniami w kiosku i sprzedawał napoje chłodzące i papierosy. Z czasem budka stała się miejscem spotkań komunistów. Tu składano datki na Międzynarodową Organizację Pomocy Rewolucjonistom, płacono składki partyjne, tu Marcin Chwiałkowski 38 przynosił "bibułę"39, tu się poznawano. Ktoś jednak w końcu "domyślił się", a ponieważ było niezwykle trudno cokolwiek udowodnić, policja postarała się, by Dyrekcja Polskich Kolei Państwowych wypowiedziała Mazurkowi umowę dzierżawną miejsca, na którym stała budka. W międzyczasie Marcin Mazurek kupił w Luboniu piętrowy dom, wtedy Janek otworzył na parterze "kolonialkę "10 i znowu, podobnie jak w budce z -piwem, wszystko potoczyło się u tartym zwyczajem. N a polecenie centralnych władz kolejowych, pracownicy warsztatów mieli się udać do Warszawy i zgłosić w warszawskiej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych. 5 września 1939 r. około godziny 15.00 Józef spakował najpotrzebniejsze rzeczy, umocował je przy rowerze i z żoną oraz grupką kolejarzy z rodzinami wyruszyli pieszo w kierunku Warszawy. W ciągu trzech morderczych dni, w czasie których byli świadkami wielu bombardowań otwartych miast, doszli zaledwie do Konina. Tu mężczyźni pozostawili rodziny w jakiejś wiosce pod Koninem, sami zaś udali się w dalszą drogę. W Żychlinie Niemcy zawrócili ich "do domu", a w Koninie przy moście niemiecki posterunek zatrzymał ich. Przesiedzieli noc w drewnianej szopie jakiejś cegielni, a następnego dnia przed południem, samochodami ciężarowymi z przyczepami (po 160 osób) dowieziono ich do Swarzędza. Padał ulewny deszcz, a oni całą noc stali bez dachu nad głową w podwórzu fabrykanta krzeseł Antoniego Tabaki. Rano dano im po kromce chleba i cienkim listku kiełbasy. W południe na podwórze fabryki wjechał wóz transmisyjny niemieckiego radia. Rozpoczęło się nagrywanie "autentycznych" wpowiedzi jeńców cywilnych. U stawiono ich w szeregach. Tęgi drab w mundurze z trupią czaszką na otoku czapki podszedł do pierwszego z brzegu jeńca.

>8 Wybitny działacz Komunistycznej Partii Polski zmarł w szpitalu WIęZIennym W Grudziądzu 17 IV 1938 m. W wieku 53 lat. Odbywał W tym czasie karę 6 lat więzienia, skazany 4 XII 1936 r. wyrokiem Sądu Okręgowego w Poznaniu.

39 Tak nazywano nielegalnie drukowane ulotki Komunistycznej Partii Polski.

" Sklep towarów spożywczych.

fowi Pieprzykowi przez niemieckie władze wojskowe 'w obozie dla internowanych w Biedrusku, z jej treści wynika, że internowany miał obowiązek zameldować się w miejscu zamieszkania. Na przepustce widnieje w lewym narożniku u dołu adnotacja: "Wyżej (wymieniona osoba zameldowała się 23. 9. 1939". W prawym narożniku widnieje pieczęć z godłem państwowym polskim i napisem: "Zarząd Gminny w Zabikoiwie powiat poznański"

Mottyniana

I /\ritoe» BŚwtt»r ;\ Sartbslager, 3ejte«b>r 1933. 'J

· V; II U; q - I K A U; , A <1>.. .. .... .. - - jlt2mU iłs nmiriicMig aIII» d»«. *4rtb»i«g*r 5I*cb «..**»>*.KV4. . . . . . . entli>*3»a'ua» bat s i a dort boi der Ortsbehdra» llIKb Sintraffen *arMCKMIlIBIIIo.

--'.

f t.

B.

-. Was gab's heute zum Fruhstuck? -i Brot und Kaffee! 41 - zameldował jeniec.

U derzeniem pięści "reporter" powalił Polaka na ziemię. Przy drugim, trzecim i czwartym - historia powtórzyła się. Dopiero piąty w szeregu przypomniał sobie listek kiełbasy i zaryzykował w odpowiedzi. - Wurst, Brot und Kaffee! - Na, endlich!42 - ryknął żołdak.

Po tym incydencie "nagranie", którym w ramach audycji radiowej ze zdobytych terenów uraczono Niemców, przebiegło bardzo łatwo. Ale to była dopiero próbka tego,- jak okupanci mieli zamiar traktować podbity naród. W czasie przeprawy przez Wartę do Biedruska na wysokości Owińsk, żołnierze urządzili pierwszy praktyczny pokaz, nie ludzko traktując Żydów. W Biedrusku siedzieli o straszliwym głodzie - blisko dziesięć dni. Kiedy nadeszła pora zwolnień, każdy jeniec musiał przejść przez kilka pokoi, w których w specjalnych rejestrach sprawdzano czy jego nazwisko nie figuruje na liście osób poszukiwanych przez hitlerowską policję. Pod koniec września 1939 r. (żona wróciła w październiku) Józef zgłosił się do pracy w wydawalni narzędzi warsztatów kolejowych. Wkrótce też zorientował się, że w warsztatach pracuje znakomite grono komunistów, a wydawalnia ... może być świetnym punktem spotkań. Nasunęło mu to analogię z budką Jana Mazurka, do której też każdy miał prawo podejść, coś kupić i pogawędzić... -' Co słychać Józiu? Tak witali go komuniści i towarzysze pracy. Sporo bezpartyjnych angażowało się do konspiracyjnej roboty. Na przykład spawacz Stanisław Wolniewicz lub niedoszły ksiądz Tadeusz Wojda. W przeciwieństwie do tych, którzy szeptali o' wyczekiwaniu ("Oni się wykrwawią"), hasłem komunistów było niszczyć, co jest tylko możliwe: od prostej nakrętki, śrubki, podkładki do skomplikowanych narzędzi, a robić to tak, aby zachować pozory, że dzieje się to w wyniku "normalnego" procesu wytwarzania. Niemcom najbardziej zależało na stali narzędziowej, z której wytwarzane były wiertła, rozwiertaki, gwintowniki, dłuta, frezy itp. Właśnie te narzędzia "psuły się" najczęściej. Rzemieślnik-konspirator łamał świadomie nowe wiertło, " Co podano dzisiaj na śniadanie? - Chleb i ikawę! li Kiełbasę, chleb i kawę! - No, nareszcie!

I\.

Mottynianaale z polecenia Józefa Pieprzyka, ułamaną końcówkę obrabiał na szlifierce, co stwarzało złudzenie, że narzędzie "zużyło się" i przynosił do wydawalni celem wymiany na nowe. Takich "zużytych" wierteł, dłut, gwintowników i rozwiertaków gromadziło się w ciągu tygodnia kilkaset i Józef miał poważny kłopot, aby je zdać w magazynie centralnym i pobrać w zamian - nowe. Szef tego magazynu, Niemiec Heinrich Gohlke znał się dobrze na narzędziach i mógł łatwo odkryć, które z nich zostały zużyte w procesie pracy, a które "na niby". W magazynie głównym pracowali także konspiratorzy, a wśród nich ojciec Tadeusza Wojdy. Ułatwiali oni Józefowi wymianę, podsuwając mu do kontroli szefa, narzędzia już poprzednio (a może kilkakrotnie) skasowane, ale faktycznie zużyte, których po pokwitowaniu nikt nie liczył. Ale zdarzały się bardziej denerwujące sceny. Młody stolarz świadomie złamał dopiero co pobrane z magazynu wiertło. Józef pouczył go jak powinien zamaskować sabotaż. Kiedy stolarz zajęty był szlifowaniem, przyłapał go na tym majster Kurt Schwarz. - Złamałeś draniu - ryczał Niemiec - i teraz zacierasz ślad! Przestraszony rzemieślnik wygadał, że robi to na polecenie Józefa. Schwarz wydarł mu z ręki szlifowane narzędzie i przybiegł do wydawalni. - Czy ty mu kazałeś zaszlifować to złamane wiertło? -i Tak jest - odparł Józef mocnym głosem, i dalej, uprzedzając to co chciał powiedzieć Niemiec: ... bo tym zaostrzonym kikutem można jeszcze wywiercić dodatkowo przynajmniej 200 otworów w blasze grubości jednego milimetra! Schwarz nie znał się na tym i dlatego znowu się udało ... Przy współpracy swego pomocnika Tadeusza Wojdy, Józef założył w podziemnym kanale biegnącym pod wydawalnią, do którego wejście zamaskowane było regałami, cały magazyn najcenniejszych narzędzi z palnikami do spawania włącznie. Niestety w ten fragment hali fabrycznej trafiła angielska bomba w czasie wielkanocnego nalotu w 1944 r. Józef należał do komórki partyjnej działającej przy wydziale wagonów towarowych, kierowanej przez Floriana Łuczaka 43 . Należeli do niej: stolarz Stanisław

13 Florian Łuczak. Działacz Komunistycznej Partii Polski, członek pierwszego Komitetu Miejskiego Polskiej Partii Robotniczej w Poznaniu. Zmarł w 1945 r. W jego mieszkaniu przy ul. Kilińskiego nr 9 odbywały się zajęcia szkoleniowe z teorii marksizmu prowadzone przez Feliksa Maciejewskiego, prezydenta miasta w 1945 r.

Juszkis i tokarz (Zbigniew Migałau. Często, po opuszczeniu warsztatów, oboje ze Stanisławem Juszkisem skręcali niespodziewanie w ul. Fabryczną. W czwartym domu na prawo w bramie ktoś czekał z rulonikiem ulotek. Józef stał na czatach. Juszkis błyskawicznie wskakiwał do bramy, zabierał ulotki, wyjmował siedzenie roweru, wpuszczał rulonik w rurę ramy rowerowej i jazda. iPotem czytali te ulotki półgłosem w domu IPieprzyka, nisko pochyleni nad stołem. Jeśli Jan Mazurek pracował akurat na dzienną zmi anę 45, wracali zwykle z pracy razem. N a odcinku drogi między Poznaniem a Luboniem nie było zbyt ożywionego ruchu, mogli więc prowadzić nieskrępowaną rozmowę. Jednego dnia Jan Mazurek powiedział: "Wiesz, będziemy się nazywali Polską Partią Robotniczą". A potem zbierał pieniądze na cele partyjne. Aby domownicy nie domyślali się, zwykle w takich wypadkach Mazurek mówił: "... u Cegielskiego zmarł Kozłowski, znałeś go, no nie? Chcielibyśmy wdowie dać parę groszy..." Kiedy ranny Leon Koczaski 46 ukrywał się w Luboniu, o jego kryjówce wiedział tylko Jan Mazurek. "Potrzebuje bandaży" - [powiedział pewnego dnia do Stanisława Juszkisa 47 . Juszkis postarał się o potrzebne medykamenty u doktora Stachowiaka. Pewnego kwietniowego dnia 11 r. wracali utrudzeni pracą do domu, jak zwykle Jan Mazurek przodem, Józef na swoim rowerze o krok za nim. W pewnej chwili Mazurek zapytał: - Znałeś Walentego Surmę? -' Znam tylko Józefa Surmę! - odrzekł Pieprzyk.

Wówczas okazało się, że Walenty Surma zbiegł, bo prawdopodobnie w Łodzi jest "wsypa"48. Józef trafnie przewidując następstwa, gorąco doradzał ucieczkę. Mazurek zbagatelizował radę. Kilka tygodni później został aresztowany, a 13 sierpnia 1044 r. zamordowany w obozie żabikowskim 49. Józef Pieprzyk był już wtedy bardzo poważnie chory. Kiedy "słynny" lekarz kolejowy Hammerling 50 powalił go uderzeniem w twarz z epitetem "Ty świnio! Nie będziesz mi w twarz pluł!" był tak bardzo osłabiony, iż bardza długo nie mógł o własnych siłach podnieść się z podłogi. Po prześwietleniu przewodu pokarmowego, które ujawniło wrzód na dwunastnicy, nawet lekarz-oprawca czuł się w obowiązku udzielić dłuższego zwolnienia od pracy przekonany, że pacjent niebawem umrze. 11 czerwca 1944 r. po wyjściu z apteki ,iPod koroną" na Wildzie, Józef spotkał Floriana Łuczaka zwolnionego z pracy z powodu otwartej gruźlicy płuc. Łuczak wiedział o aresztowaniach i doradzał ucieczkę. Godzinę później

"Zbigniew Migała zginął od kuli (policyjnej, podczas próby ucieczki w Luboniu w 1944 r.

15 "Dzienną", to znaczy jedenastogodzinną! "Leon Koczaski, łodzianin, instruktor Komitetu Obwodowego podziemnej Polskiej Partii Robotniczej na województwo poznańskie, zginął z rąk członków bandy Narodowych Sił Zbrojnych w okolicach Radomia. I 47 Stanisław Juszkis został SI V 1944 aresztowany i osadzony w obozie w Zabikowie.

48 Chodzi tu o ponowne aresztowania w kierownictwie V Komitetu Obwodowego Polskiej Partii Robotniczej w Łodzi na początku 1944 r. W skład Komitetu wchodziły m. in. okręgi: Płock, Włocławek-Kutno i poznań. Należało więc przypuszczać, że aresztowania nie ograniczą się tylko do Łodzi. 4* 13 sierpnia 1944 ir. w obozie żabikowskim zamordowani zostali członkowie podziemnego kierownictwa Polskiej Partii Robotniczej w Poznaniu i powiecie poznańskim: Eugeniusz Augustyniak, Michał Bojezuk, Jakub Kaczmarek, Stefan Karpiak, Wacław Malinowski, Jan Mazurek, Boman Pasikowski, Jakub Przybylski, Tadeusz Weinert, Józef Zatorski i Jan Zgodziński. , 50 O bestialskim traktowaniu chorych robotników polskich przez Hammerlinga wspominam w odcinku Mottynian pl. Stolarz Zakładów Naprawcrych Taboru Kolejowego - Stanislaw Zapeńslci. "Kronika Miasta Poznania" R. 1964 nr 4, s. 127-III.

Mottyniana

Józef ispotkał Józefa Surmę i zwierzył mu się, iż mimo ciężkiej choroby - ucieka, "a tobie radzę to samo" - powiedział do Surmy. Czyż mógł przypuszczać, że widzieli się po raz ostatni w życiu? SI Od dnia aresztowania Stanisława Juszkisa, Józef i Zbigniew Migała sypiali na strychu chlewni Wojciecha Kubackiego. 13 czerwca 1944 r. pod osłoną zapadającej nocy Józef przebywał z żoną w ogrodzie, kiedy na podwórze wkroczyło kilku policjantów. Maria wybiegła z lękiem na ich spotkanie. -i Gdzie mąż? - Pojechał rano do lekarza do Poznania i dotąd nie wrócił - skłamała gładko.

Józef skulił się za gęstymi krzewami porzeczek. Szczęściem było dość ciemno.

Kiedy policjanci sprawdzili, że Pieprzyka w domu nie ma, odeszli. Józef ubrał się W roboczy strój, siadł na rower i przez Swierczewo, szosą okrężną udał się do siostry Stanisławy Mendykowej w Ławicy. W tym samym czasie policja prowadziła aresztowanych Zbigniewa Migalę i Wacława Rudasa. IW pobliku fortu VII s2 zatrzymało go dwóch pijanych żołdaków. Jeden z nich widząc opaskę na rękawie z napisem "Deutsche Reichsbahn Bedientester"s3 kopniakiem w tyłek odprawił go. Rano, 14 czerwca Józef wyjechał z Ławicy i udał się do apteki przy ul. Kraszewskiego, gdzie kupił dwa kilogramy siemienia lnianego i jakieś pastylki. Potem wałęsał się po mieście co było bezpieczniejsze, aniżeli siedzenie w domu. Kiedy pierwsza zmiana warsztatów kolejowych zakończyła pracę, zmieszał się z tłumem robotników jadących w kierunku Krzesin. Z tej miejscowości polnymi drogami dojechał do zagrody brata w Pierzchnie u . Ale brata nie zastał w domu, ukrywał się od kilku lat. Żona wywiesiła na parkanie kurtkę. Był to umówiony znak. Za chwilę Jan Pieprzyk wyszedł z kryjówki. Uściskali się, a potem przenieśli się obaj na legowisko w dojrzewającym zbożu.

Józef nauczył się tak poruszać w złocistym łanie żyta, żeby nie pozostawiać śladów. Bratowa codziennie stawiała na miedzy pożywienie dla męża, a dla Józefa pełen garnek wywaru z siemienia lnianego. To wszystko, co mógł jeść i czym leczył się przez cztery tygodnie. 17 lipca 1944 r. opiekunki zabrakło, bowiem Niemcy wypędzili bratową z gospodarstwa. Józetf wsiadł na rower i w ciągu 18 lipca przybył do Ławicy. Mimo, iż przez cały miesiąc odżywiał się jedynie wywarem z siemienia lnianego, znacznie odzyskał siły, a "wypoczynek" na łonie przyrody także zrobił swoje. Wrzód został w pewnym stopniu zaleczony. W szopie Józef urządził kryjówkę pod stertą żelastwa, do której wejście prowadziło między półkami regałów. Druga kryjówka mieściła się w piwnicy kuchennej. Całymi dniami mielił ziarno pszenicy w ... domowym młynku od mielenia kawy. Powstałą w ten sposób śrutę używano do gotowania pożywienia, a po przesianiu także do pieczenia placka. W sobotę wieczorem 20 stycznia 11946 r. udał się ze szwagrem, Andrzejem Mendyką, na Rynek J eżycki. Przez megafon spiker odczytywał właśnie "rozporządzenie" Artura Gireisera s , "... za życie obywateli III Rzeszy bierzemy odpowiedzialność tylko do godziny dwudziestej czwartej dnia dwudziestego stycznia".

51 Józef Surma został aresztowany 13 czerwca, zginął 15 XII 1944 r. w obozie Gross Rosen.

52 Jedno z najokropniejszych miejsc każni w Poznaniu w latach 11939"1945. Dziś jest tam Muzeum Martyrologii.

53 Funkcjonariusz Niemieckiej Kolei Państwowe].

51 Miejscowość w powiecie Śrem.

55 Artur Greiser, faszystowski wojewoda (gau1eiter) w Poznaniu, kat ludności polskiej.

Na mocy wyroku sądowego publicznie powieszony 21 VTI 1946 r.

Wracali do Ławicy uradowani. Jeszcze 'nie doszli do pętli tramwajowej56, kiedy idopędziło ich czoło kolumny uciekających Niemców. Nikt do nich nie strzelał, żaden nieprzyjacielski samolot nie bombardował kolumny uchodźców, ale to co się działo na całej szerokości drogi było piekłem. Paniczna ucieczka' ludności polskiej w il'939 r. była w porównaniu z tym co widział - dobrze zorganizowaną ewakuacją. Tratowano dzieci i kobiety, spychano słabszych do rowów, nieopisane wrzaski i przekleństwa mieszały się z płaczem dzieci, które pogubiły rodziców. Jakaś Niemka łkając zwróciła się do Józefa: "Mein lieber Herr, haben Sie mein T6chterchen Gertrudę nicht gesehen ?"57. Nie, Józef nie widział jej córeczki i zrobiło mu się tej zapłakanej matki strasznie żal. Nie mógł jej jednak nic pomóc. Przezornie usunęli się do rowu. "Znowu nie Józef pieiprzyk. zdjęcie wykoma dla nas miejsca" - żartował Mendyka!, czy- nane w 19# r. niąc aluzje do faszystowskich restrykcji, w wyniku których pewne urządzenia komunalne były "tylko dla Niemców". Niedzielę przeżyli w radosnym podnieceniu. Mendykowie bali się jednak -puścić" Józefa na własną rękę do Lubonia. W poniedziałek, kiedy przybyli na Rynek Wildecki, znajomy głos z megafonu obwieszczał rozkaz komendanta twierd zy 5s o tym, że Poznań jest twierdzą w związku z czym wzywa wszystkich Polaków do opuszczenia miasta. Po wysłuchaniu tego "wezwania", szwagier zawrócił do Ławicy, Józef zaś pojechał do Lubonia sam. We wtorek, 23 stycznia, około godziny 22.00 przybiegł do mieszkania Feliks Jankowski i już od progu zawołał: "Józef! Sowieci są już w Luboniu"! Ubrał się pospiesznie i wybiegł za Jankowskim. Rzeczywiście! N a wprost bramy fabrycznej zakładów ziemniaczanych stały działka przeciwpancerne, a wokół krzątało się kilku żołnierzy. W odpowiedzi na serdeczne powitanie Józefa, dowódca oddziału nakazał milczenie i, aby wyjść z kłopotliwej sytuacji, sięgnął do głębokiej kieszeni szynelu, skąd wyciągnął garść cygar. -' Iditie damoj! Tawariszczi!s9 Rano okazało się, że po Rosjanach nie ma śladu. Dopiero około pierwszej po południu zobaczył jak przez ogród przekradał się niewielki patrol radziecki. Kiedy jednak zauważono niemiecką tyralierę nad torem kolejowym Poznań - Mosina, patrol wycofał się do Lasku (Dolnego. W ciągu dnia i nocy z czwartku na piątek (25 i 26 stycznia) mieszkańcy Lubonia przeżyli kilka ciężkich ataków lotniczych, a ponadto znajdowali się pod bezpośrednim obstrzałem artyleryjskim. Jeden z pocisków radzieckich trafił w szczyt domu Pieprzyków, inny natomiast w gniazdo ciężkiego karabinu maszynowego, które Niemcy urządzili przed samym domem.

5t Dzisiaj plac Ludwika Waryńskiego.

"Mój drogi panie, nie widział pan mojej córeczki Gertrudy? SB Był nim mianowany w początkach grudnia 1944 r. gen. mjr Ernst Rudolf Mattern. 31 I 1945 r. został on zawieszony w czynnościach, a 23 II poddał się wraz z innymi oficerami i żołnierzami niemieckimi. 59 Idźcie Towarzysze do domu!

Mottyniana

W piątek rano strzały ucichły. Ktoś gwałtownie załomotał do drzwi. Józef otworzył. N a progu stali żołnierze radzieccy z zawadiacko nasuniętymi na bakier czapami. -. Germańcow niet? m -. Nie ma - odpowiedział spokojnie i wyciągnął prawicę na powitanie. Dzieciaki otoczyły żołnierzy. Jeden z podoficerów zaprowadził je do kuchni, w której ze swoich przepastnych kieszeni wyłożył na stół stos cukierków i czekoladek. Jeszcze tego samego dnia opróżniono dom i utworzono w nim siedzibę dywizjonu artylerii. W ogrodzie stały rzędy dział wymierzonych na Poznań. W sobotę rano rozpoczęto ostrzeliwanie niemieckich umocnień. Korzystając z doskonałej znajomości terenu, major - dowódca dywizjonu nanosił na mapie informacje uzyskane od Józefa. Dzięki temu celnie ostrzelano fort po prawej stronie Warty naprzeciw Dębiny i zmuszono do milczenia niemiecką artylerię. A jednak zdarzyła się przykra historia. W niedzielę 28 stycznia, kiedy walki toczyły się już o Rynek Wildecki, pojawił się nagle w ulicy niemiecki czołg, szukając zapewne drogi na Zachód, wypalił z działa zabijając dwóch radzieckich łączników i znikł za stodołą Mizerki. Żołnierzy pochowano na razie w ogrodzie pod śniegiem.

Codziennie przychodził ktoś inny z nowościami..., że na Łazarzu organizuje się Milicja, że przy ul. Matejki "urzędują nasi znajomi". Wtedy Józef nie wytrzymał. 5 lutego rano wyjechał rowerem i przez Swierczewo, szosą dostał się na ul. Matejki, gdzie mieścił się Komitet Miejski Polskiej Partii Robotniczej. Tu zastał Franciszka Pawlika 61, który przedstawił go Janinie Kowalskiej. Delegatka Komitetu Centralnego uważała, że jednym z najpilniejszych zadań jest organizowanie Polskiej Partii Robotniczej na przedmieściach Poznania. Józef wrócił do Lubonia z jej pełnomocnictwem. Przy pomocy Józefa (Lemańskiego, Józefa Zielińskiego i Józefa Cielasa, zajął poniemiecki dom przy ul. Okrzei. Zwołał zebranie i wybrany został sekretarzem Komitetu Gminnego Polskiej Partii Robotniczej. Funkcję tę pełnił do sierpnia 1945 r.

8 lutego Roman Dziubińskt 2 wręczył mu tymczasowe upoważnienie do organizowania warsztatów kolejowych. Poszedł tam natychmiast i do zakładów wszedł wejściem z ulicy Roboczej. W zdemolowanej hali kręciło się kilkunastu kolejarzy i pracowników warsztatów. Józef zebrał wszystkich i przemówił dobitnie, podkreślając, że najpilniejszym zadaniem pracowników jest szybka naprawa taboru kolejowego, aby "... przy jego pomocy zaopatrywać armie radzieckie dobijające hitlerowskie bestie". Wśród zebranych nie było żadnych dawnych zwierzchników. Józef posłał po najbliżej mieszkającego majstra Władysława Piątka z wydziału wagonów osobowych, a kiedy ten przyszedł, Józef uścisnął mu prawicę i powiedział głośno: W imieniu Polskiej Partii Robotniczej mianuję obywatela naczelnikiem warsztatów! Jeden zwoływał drugiego do pracy. Już po kilku dniach pracowało paręset ludzi. W pokoju nazwanym "biurem warsztatowym" Józef przymocował na drzwiach napis z tajemniczymi dla wielu literami ,/PIPR". Za tymi drzwiami przede wszystkim ... przyjmowało się do pracy. Partia sprawowała wtedy niezliczone funkcje. Także Biura Przyjęć. Nikt też nie mówił w sprawie produkcyjnej, osobistej lub bytowej inaczej jak "idę do pepeeru".

60 Niemców nie ma? « Franciszek Pawlik syn Józefa ur. 31 III. 1 1 r. w Wróblewie, pow. Szamotuły, członek Komunistycznej Partii Polski od 1923 T., działacz Związku Zawodowego Kolejarzy.

.» Boman Dziubiński, członek pierwszego Komitetu Miejskiego Polskiej Partii Robotniczej w Poznaniu w 1945 r. I

U poważnienie do organizowanla Warsztatów Kolejowych, wystawione J ózefowi Pieprzykowi dnia 8 lutego 1945 r. przez przedstawieleila Komitetu Organizacyjnego Polskiej Partii Robotniczej w Poznaniu, Romana Dziubiństoiego

JfC5l0III OiewOMeyjny , . P. S.

rry4»III. aweao*j A "Kan ul. **t»3ki 59cDyao»a»o*#

KpetitsitDi

Oty»st<<1 ?1»PI»?)C Joe»f a«511»«*III3r » jebenie ol dnAziekUc« a» soettó ani* 8.21I9*5 Bybnrrq 40 łonie«*» Kol<<3o»»g».*yii»i<<ł «ąyefertjr e *)Kn».

m *oj»tt*t 05Pga»ts»ejłi!qr

Joaiaa 4ala 8.2. 19*5

A *'"_. fy-4 & A , m« -'fi YrJ.Uł M M,

17 lutego 11945 r. Józef rozpoczął organizowanie Związku Zawodowego Kolejarzy, a działał tak energicznie, że już 211 kwietnia mógł się odbyć ii Zjazd Okręgowy, na którym Józefa wybrano wiceprzewodniczącym Zarządu Okręgu. Po rezygnacji Józefa Kubali ze stanowiska prezesa, Józef Pieprzyk wybrany został przewodniczącym Zarządu Okręgu i pełnił tę funkcję z pożytkiem dla kolejarskich mas bez przerwy do 1 lipca 1)950 r. W ciągu lat 1945-11946 utworzono 39 kół Związku Zawodowego Kolejarzy zrzeszających około 38 500 członków. Przy Zarządzie Okręgowym działały sekcje fachowe: Mechaniczna, parowozowa, Elektrotechniczna, Drogowa, Eksploatacyjna, Konduktorska, Zdrowia, Służby Ochrony Kolei, Emerytów.

Zarząd Okręgu rozwinął ożywioną działalność w kampanii wyborczej do Sejmu Ustawodawczego agitując masy kolejarskie za wspólnym głosowaniem na listę nr 3 -. Bloku Stronnictw Demokratycznych i Związków Zawodowych. Odbyło się na przykład 80 wieców publicznych, na których przemawiali kandydaci na posłów Piotr Geliert i Józef Pieprzyk. W okresie wielkich trudności gospodarczych 1945-11946 Minister Przemyślu i Handlu powołał do życia Nadzwyczajną Komisję Rządową dla Usprawnienia Transportu Kolejowego. Józef Pieprzyk został 17 grudnia 1945 r. jej członkiem. W interesie pracowników Zarząd Okręgowy przyczynił się do zorganizowania przez Dyrekcję Okręgową Kolei Państwowych całego szeregu kursów przygotowawczych na stanowiska dyżurnego ruchu, maszynisty, rewidenta, teletechnika, pracownika służby ratunkowo-sanitarnej itp. Do końca 1946 r. na 79 kursach kwalifikacje zdobyło ponad 9500 osób. Józef Pieprzyk wybrany został 19 stycznia 1947 r. w okręgu wyborczym w Kaliszu. W następnych wyborach 63 wybrany został ponownie lecz w okręgu wyborczym w Szamotułach. W ciągu dziesięciu lat działalności poselskiej Józef Pieprzyk pracował najpierw w Komisji Komunikacyjnej, a później w Komisji Gospodarki Komunalnej. Z ramienia tej ostatniej zabierał kilkakrotnie głos na plenarnych posiedzeniach Sejmu. Stał na czele delegacji wielkopolskich kolejarzy na kongres zjednoczeniowy partii robotniczych 64. Józef Pieprzyk piastował także wysokie godności partyjne . Na pierwszej Konferencji Wojewódzkiej Polskiej Partii Kobotniczej w dniech 11-12 V 1946 r.

· s 26 X 1952 r.

11 15 X I I 1948 r.

Mottyniana

Zarząd Okręgowy Związku Zawodowego Kolejarzy w Poznaniu w latach 1945-1946. Stoją od lewej: Franciszek Surdyk, Michał N owak, Mieczysław Magdziarz, Józef Kukurenda. Biedzą od lewej: Jan Górski (skarbnik), Piotr Geliert (I wiceprezes) , Józef Pieprzyk (prezes), Antoni Grzesiak (II wiceprezes) i Stanisław Minta (sekretarz)

wybrany został członkiem Komitetu Wojewódzkiego i od tego czasu zasiadał nieprzerwanie w wojewódzkich władzach partyjnych aż do końca 1957 r. W latach 1847-1848 był członkiem egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Partii Robotniczej, a w latach 1953-11956 również członkiem egzekutywy Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Ponownie wybrano go na członka Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w 1959 r. Piastował to stanowisko do 20 grudnia 1964 r. Brał udział we wszystkich dotąd odbytych konferencjach sprawozdawczo-wyborczych Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Był delegatem na wszystkie kongresy Polskiej Partii Robotniczej, i I, II i III Kongres Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Józef Pieprzyk przemawia na Kongresie Zjednoczeniowym (15 XII-21 XII 1948 r.) w Warszawie

1 lipca 1950 r. Józef Pieprzyk mianowany został wicedyrektorem Centralnego Zarządu Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, a 1 listopada obejmuje stanowisko dyrektora Okręgu Polskich Kolei Państwowych w Poznaniu kierującą okręgiem do 30 czerwca 1953 r. 29 maja 1953 r. na sesji plenarnej Wojewódzkiej Rady N arodowej Józef Pieprzyk na wniosek radnego Leona Stasiaka Małżonkowie Maria i Józef Pieprzykowie _ (1960) zgłoszony w imieniu Klubu Radnych Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wybrany został przewodniczącym Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu. Józef Pieprzyk przepracował lata 1945-1052 uczciwie. Pracował ciężko, nie szczędząc sił, zdrowia i czasu. Teraz jednak okazało się, iż aby sprostać powierzonemu stanowisku trzeba pracować jeszcze więcej niż przedtem. Wgryzał się całymi tygodniami w skomplikowane sprawy rolnictwa i gospodarki komunalnej, które zawsze wysuwały się na czoło pilnych, niecierpiących zwłoki problemów. Były one tym trudniejsze, że w maju li963 r. rolnictwo mocno ucierpiało od niespodziewanej fali mrozów. Przeprowadzona w tym okresie reforma administracyjna (tworzenie rad gromadzkich) i organizacji trzech nowych powiatów: Ostrzeszów, Pleszew i Słupca także pochłaniała masę energii i czasu. Józef Pieprzyk piastował urząd przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady 'Narodowej do 9 listopada 1956 r. (Powrócił na krótki okres czasu do pracy w Dyrekoji Okręgowej Kolei Państwowych, a po osiągnięciu wieku emerytalnego zaprzestał działalności zawodowej. Nie poniechał jednak działalności partyjnej i społecznej. Od 29 maja 1953 r. jest członkiem Zarządu Głównego 'Towarzystwa Przyjaźni (Polsko- Radzieckiej oraz przewodniczącym Zarządu Wojewódzkiego.

V/ latach 1963-W&9 przewodniczył Komitetowi Wojewódzkiemu Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy, a od (1900 r. jest jego wiceprzewodniczącym. Od roku 1953 sprawuje nieprzerwanie funkcje członka Rady Naczelnej Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy. Od roku 1960 (już drugą kadencję) jest członkiem Rady Nadzorczej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

(Za zasługi położone w pracy zawodowej i społecznej był wielokrotnie odznaczany: dwukrotnie Srebrnym Krzyżem 'Zasługi (1946 i 1947), Złotym Krzyżem Zasługi (1949), Medalem X-lecia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, Odznaką "Za zasługi w rozwoju województwa poznańskiego", Odznaką Honorową Miasta Poznania, Odznaką 1000-1ecia, złotymi Odznakami Polskiego Czerwonego Krzyża, Towarzystwa Przyjaźni (Polsko-Radzieckiej, Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy, a w 1(954 r. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Tadeusz Świtała

SESJA RADY NARODOWEJ MIASTA POZNANIA POŚWIĘCONA PROBLEMOM SZKÓŁ WYŻSZYCH I INSTYTUTÓW NAUKOWO-BADAWCZYCH NA TLE PLANÓW ROZWOJOWYCH POZNANIA

W dniach 12 i 13 listopada 1964 r. w sali posiedzeń Rady Narodowej odbyła się sesja Rady, poświęcona w pierwszym dniu sprawom organizacyjnym, w drugim zaś problemom szkół wyższych i instytutów naukowo-badawezych na tle planów rozwojowych Poznania. W sesji wzięli udział: Sekretarze Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Czesław Kończai i Edward Zimmer , Minister Szkolnictwa Wyższego Hemryk Gdański, dyrektor Biura do Spraw Prezydiów Rad Narodowych Urzędu Rady Ministrów - Adam Wendei, rektorzy wyższych uczelni poznańskich. Sesję otworzył radny Marian Paluchowski udzielając głosu przewodniczącemu Prezydium, radnemu Jerzemu Kusiakowi, który poinformował Radę o wygaśnięciu mandatu radnego Dionizego Balasiewicza, pełniącego funkcję zastępcy przewodniczącego Prezydium od początku kadencji do 30 września 1964 T., tj. do chwili przeniesienia służbowego do pracy w Warszawie. W porozumieniu z Komisją Mandatową, radny Jerzy Kusiak zaproponował Radzie wybór na członka Prezydium Henryka Kędziory, sekretarza Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotnicze]. Wybrana Komisja Skrutacyjna przeprowadziła wybory, w wyniku których Henryk Kędziora wybrany został członkiem Prezydium Rady, a następnie uchwałą powierzono mu stanowisko zastępcy przewodniczącego. Wybory ławników do Sądu Wojewódzkiego i Okręgowego Sądu Ubezpieczeń Społecznych poprzedził referat na temat roli i zadań ławników ludowych w sądach powszechnych, wygłoszony przez prezesa Sądu Wojewódzkiego - Stanisława Fornalika.

Przyjęto do zatwierdzające] wiadomości informację o stanie realizacji uchwały Rady z 25 VI 1963 r. w sprawie aktywizacji miejskich terenów rolnych oraz poprawy zaopatrzenia miasta w warzywa i owoce.

o pracy Prezydium Rady w okresie międzysesyjnym poinformował przewodniczący Prezydium, radny Jerzy Kusiak.

Interpelacje zgłosili: radny Zygmunt Łabędziu w sprawie zainstalowania oświetlenia elektrycznego w pobliżu nowo wybudowanego Technikum Łączności przy ul. N aramowickiej: radny Zenon NaiUpiński w sprawie 'uporządkowania starego cmentarza oraz zaopiekowania się grobami powstańców z 1863 T., radny Stanisław Andrzejewski w sprawie wentylacji w sali Teatru Nowego, radny Wincenty Wasielewski w sprawie wymiany krawężników na moście dworcowym i ukończenia robót ziemnych przy ul. Przybyszewskiego. N a tym posiedzenie zakończono.

Drugi dzień obrad rozpoczął się referatem przewodniczącego Prezydium, radnego Jerzego Kusiaka.

"Dzisiejsza Sesja Rady Narodowej powiedział na 'wstępie Jerzy Kusiak - ma szczególny charakter i odbywa się w szczególnych okolicznościach. W dotychczasowej działalności Rady dwie sesje poświęcone były sprawom wyższych uczelni; jedna - warunkom bytowym studentów, druga sprawom rangi akademickiej Politechniki Poznańskiej. Sesja obecna stawia sobie za cel kompleksowe omówienie problemów szkół wyższych oraz instytutów naukowo-badawczych na tle planów rozwoju Poznania. Nie jest przypadkiem, że sprawy te omawiamy w roku 1964, który jest rokiem obchodów XX-lecia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i 600-1ecia Uniwersytetu Jagiellońskiego, rocznicy włączonej do obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego i rozumianej jako święto całej polskiej nauki. W wielowiekowym dorobku polskiej nauki Poznań ma swój niemały wkład. Collegium Lubrańsklego, filia Akademii Krakowskiej i w pewnym sensie protoplasta naszego Uniwersytetu jest tylko o 155 lat młodsza od uczelnikrakowskiej. Wielkopolskę i Poznań łączyły od dawna wzajemne związki z Uniwersytetem Jagiellońskim. W XV wiiekiu Andrzej z Kokoszyna był trzykrotnie rektorem Akademii Krakowskiej. Później godność tę piastował Tomasz Trzempiński z Kościańskiego. Wielu profesorów Akademii Krakowskiej pochodziło 'z Wielkopolski: Jan z Szamotuł, Mateusz - wybitny astronom, Marcin ze Słupcy, Jędrzej Gałka z Dobrzyna usunięty z katedry przez Zbigniewa Oleśnickiego' za głoszenie zbyt liberalnych poglądów i wreszcie Józef Struś, znakomity i głośny w całej Europie lekarz i humanista.

"Chlubne tradycje poznańskiego ośrodka naukowego kontynuowane są nadal. Wyższe uczelnie i instytuty naukowo-badawcze mają poważne osiągnięcia we wszystkich dziedzinach działalności. Poznań jest czwartym w kraju ośrodkiem wyższych uczelni, a trzecim naukowo-badawezym. Dorobek poznańskiego ośrodka naukowego w latach dwudziestolecia, mierzony ilością kadr naukowych, absolwentów i wydanych prac, stawia Poznań na wysokim miejscu w kraju.

"Poznań należy do tych nielicznych miast w Polsce, które mogą się poszczycić istnieniem silnego, o znanych powszechnie tradycjach l osiągnięciach, środowiska naukowego. W oparciu o poznańskich naukowców działał w latach okupacji 1940-1945 w Warszawie Tajny Uniwersytet Ziem Zachodnich. Mimo znacznych strat wojennych, które objęły prawie w jednej trzeciej naukowców poznańskich uczelni, żywotność i prężność środowiska poznańskiego oraz jego rozwój w latach 1945"'1964 były i są nieodłącznymi atrybutami rozwijającej się funkcji miasta jako ośrodka nauki. "Kadra naukowa wyższych uczelni liczy obecnie 326 samodzielnych i 1446 pomocniczych pracowników nauki, co stanowi okołoi 10'/0 pracowników naukowych wyższych uczelni w kraju. Poznań zajmuje pod tym względem czwarte miejsce po Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. Jest to pozycja znaczna, jeśli uwzględnić, że w latach 1918-1939 środowisko naukowe Poznania skupiało 119 samodzielnych i 3SJ pomocniczych pracowników naukowych. N aukowcy poznańskich uczelni wykształcili w latach 1945-"'1964 w różnych specjalnościach i kierunkach studiów prawie 40 tysięcy absolwentów. Istotnym ogniwem poznańskiego środowiska naukowego' jest także kadra instytutów i placówek naukowo-badawczych, które w końcu 1963 r. liczyły łącznie 533 pracowników naukowych w tym 61 samodzielnych pracowników nauki. Wyrazem uznania władz Polski Ludowej dla naukowców ibyło przyznanie z okazji 22 Lipca 1964 r. kilkudziesięciu odznaczeń państwowych, w tym najwyższego odznaczenia

9 Kronika miasta Poznania 2

Orderu Budowniczego Polski Ludowej profesorowi Akademii Medycznej Wiktorowi Dadze, 48 przedstawicieli nauki jest dotychczas laureatami Nagród Miasta Poznania, a 80 otrzymało Honorową Odznakę Miasta Poznania.

"Od 1945 r. wybudowano dla wyższych uczelni nowe poimieiszczenia o kubaturze 442 tys. m 3 , co stanowi 38% całości pomieszczeń użytkowych. "Plany perspektywiczne uczelni, zakładają poważny wzrost liczby studentów i bazy materialnej. Jednakże program inwestycji na lata 1966-1970 wydaje się mato realny zarówno w świetle ogólnych założeń planu krajowego, jak i możliwości przygotowania dokumentacji oraz realizacji ze strony przedsiębiorstw' budowlanych. Dlatego też należy przede wszystkim urealnić i zaktualizować plany rozwojowe wyższych uczelni ze szczególnym uwzględnieniem zamierzeń na lata 1966-1970 i ostatecznie zsynchronizować je z planem zagospodarowania przestrzennego miasta" . Po omówieniu spraw związanych z rozbudową wyższych uczelni, radny Jerzy Kusiak przeszedł do problemów bytowych pracowników nauki i młodzieży akademickiej. "Mając na uwadze dobro poznańskiego środowiska naukowego - powiedział - oraz interes miasta jako ośrodka nauki, Prezydium zmierza do bardziej radykalnej poprawy warunków mieszkaniowych pracowników nauki, w rozmiarach szerszych niż przeciętnie pozwala na to ogólna sytuacja mieszkaniowa Poznania. W tym celu Prezydium zapewni odpowiednie przydziały mieszkań w latach 1966-1970 przybywającym do Poznania samodzielnym pracownikom nauki, inatomiast pozostałym pracownikom na uki umożliwi przydział mieszkań z budownictwa spółdzielczego, w taki sposób, aby najpóźniej od roku 1967 okres wyczekiwania na przydział mieszkania nie przekraczał dwóch lal. "W ostatnich latach nastąpiła widoczna poprawa warunków żywienia zbiorowego studentów oraz opieki lekarskiej, ale dynamiczny rozwój środowiska studenckiego stwarza stale nowe potrzeby, którym nie zawsze można było sprostać. Dwukrotne spotkania Prezydium z przedstawicielami Rady Okręgowej Zrzeszenia Studentów Polskich pozwoliło w pełni zorientować się w potrzebach i bolączkach studentów. Aktualne postulaty i wnioski Kady Okręgowej Zrzeszenia Studentów polskich dotyczą organizowania punktów usługowych w domach akademickich, niektórych usprawnień organizacyjnych w żywieniu zbiorowym, usprawnienia komunikacji na trasie Winogrady-Śródmieście-iRataje, rozwiązania szeregu

Sprawozdaniatrudności natury mieszkaniowo-komunalnej, usprawnienia działalności Zespołu Leczniczo-Ząpobiegawczego, poprawy warunków działalności kulturalnej, rozwoju urządzeń kultury fizycznej, sportu a turystyki oraz zatrudnienia studentów w okresie ferii letnich w jednostkach i instytucjach o charakterze sezonowym. Postulaty i wnioski ujęto w rejestr potrzeb w oparciu o który jednostki organizacyjnie Prezydium opracują bieżące i długofalowe plany realizacyjne". N a zakończenie Jerzy Kusiak powiedział m. in.: "Prezydium przywiązuje dużą wagę do wszelkich poczynań zmierzających do poszerzenia i pogłębienia współpracy organów Rady Narodowej z instytucjami nauki, a w szczególności ze szkołami wyższymi jako istotnego czynnika w umacnianiu interesów uczelni i środowiska nauki w Poznaniu, a równocześnie ważnego instrumenta rozwoju społeczno-gospodarczego i kulturalnego miasta. Przegląd dotychczasowych form, metod i kierunków tej współpracy potwierdza, że w minionych latach współpraca organów Rady Narodowej ze szkołami wyższymi nabrała cech trwałości. I chociaż nie zawsze była skoordynowana, jednak jej efekty są już widoczne. Spośród wielu wykształconych form współpracy, szczególne znaczenie dla dalszych perspektyw ma niewątpliwie fakt powołania Kolegium Rektorów pod przewodnictwem rektora Uniwersytetu im. A. Mickiewicza prof. dra Gerarda Labudy, i działalność Sekcji Miejskiej Rady Nauko wo-Ekonomicznej, której przewodniczy prof. dr Stanisław Smoliński. Formą współpracy jest również udział pracowników nauki w pracach Kolegium Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego oraz dalsze rozwijanie kontaktów imiędzy jednostkami organizacyjnymi Prezydium a poszczególnymi katedrami uczelni w 'Szczególności w zakresie konsultacji, zlecanych opracowań problemowo-badawczych i ekspertyz. Do tych form współpracy obok debat sesyjnyeh i spotkań z kierownictwami Instytucji naukowych, Prezydium przywiązuje szczególną wagę. Prezydium jest przekonane, że przy ścisłej współpracy z Kolegium Rektorów, sprawy koordynacji perspektywicznych zamierzeń inwestycyjnych instytucji naukowych z gospodarką miejską oraz inwestycji międzyuczelnianych będą rozwiązane pomyślnie dla obopólnego dobra miasta i uczelni oraz dla dobra gospodarki i nauki". N astępnie zabrał głos przewodniczący Kolegium Rektorów, rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza prof. dr Gerard Labuda. "Z największą przyjemnością zabieram głos - powiedział - aby pokrótce skonfrontować to, co zostało przedstawione w wystąpieniu przewodniczącego Prezydium

i co wiąże się z planami rozwojowymi uczelni, z zaleceniami Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego, IV Zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i ostatnimi plenarnymi posiedzeniami Komitetu Miejskiego Polskie] Zjednoczonej Partii Robotniczej. Właśnie podczas tego plenum dowiedzieliśmy się, że do 1980 r. szkoły wyższe w Polsce mają podnieść liczbę kadry kwalifikacyjnej nie do 800 tysięcy, ale do miliona. Ten postulat oraz rachunek możliwości szkół, wskazują naocznie na obecne niedobory w bazie materiałowej, w organizacji i kadrze profesorskiej szkół wyższych. Wynika z tego, że uczelnie poznańskie powinny do 1980 r. WY-, kształcić 80-9) tysięcy absolwentów. "Oceniając rozwój uczelni w latach 1945 -1964, chcę zwrócić uwagę, że środowisko poznańskie cienpiało z braku kadr naukowych i pomocniczych. Ten stan rzeczy uległ ostatnio radykalnej zmianie. W tej chwili odczuwamy okres saturacji, co otwiera przed wszystkimi szkołami wyższymi (poza Politechniką Poznańską) perspektywy pomyślnego rozwoju. Jeżeli chodzi o zaplecze studenckie, nie ulega wątpliwości, że dysponujemy olbrzymimi zasobami, i to nie tylko w Wielkopolsce, lecz również w województwach: zle10nogórsikim, szczecińskim, koszalińskim i częściowo bydgoskim. Wiadomo także, że tradycyjnie do naszego środowiska ciążyły tereny położone na wschód od Poznania (woj. kieleckie) i na południe (Śląsk). Są to stare obszary naszych wpływów i co ciekawsze, tendencja ta utrzymuje się nadal mimo zmian w krajowej sieci szkół wyższych. "Nawiązując do pracy Kolegium Rektorów, pragnę przypoimnieć, że zarysował się inny, niezwykle ważny dla poznańskiego środowiska problem, który na SZczęSCle został przez Radę Narodową dostrzeżony. Chodzi tutaj o powiązanie szkół wyższych z różnego rodzaju instytucjami naukowo-badawczymi. Wyszliśmy z założenia, że współpraca jest konieczna i niezbędna. Kierunki prac badawczych w instytucjach i szkołach są w wielu przypadkach zbliżone, a ich personel naukowy jest również silnie ze sobą powiązany. Zachodzą jednak i pewne różnice, rup. instytuty naukowe nie posiadają w takim zakresie co szkoły problemów dydaktyczno-wychowawczych. Możemy jednak ustalić wspólnie badania, pamiętając, że uczelnie nie onogą przyjmować każ d e g o tematu badań, a tylko takie, które są bezpośrednio związane z procesami szkoleniowymi. Wydaje mi się - mówił dalej G. Labuda - że obecna baza wszystkich poznańskich szkół wyższych całkowicie wystarcza, aby przy dużych wysiłkach zrealizować plany szkoleniowe do 1970 r. Zaczynam jednakże patrzećz lękiem na limity przyjęć po roku 1970, bo do tego momentu zarysowuje się podstawowa sprzeczność między szkoleniem a zasobami lokalowymi. Wszystkie szkoły wyższe dysponują określoną powierzchnią lokalową, ale nie jest to powierzchnia dostosowana do potrzeb 1970 r. Najjaskrawiej braki te wystąpią w salach wykładowych. Bo oto w tej chwili, kiedy limity przyjęć przekraczają na podstawowych kierunkach studiów liczbę 120 osób, dysponujemy salami wykładowymi, w których można pomieścić od ffi-9) studentów. Zgadzam się, że trzeba wybudować wielką bibliotekę naukową dla środowiska poznańskiego. Ale powinna to być biblioteka o charakterze Biblioteki Narodowej w Warszawie. Postępując W ten sposób, moglibyśmy uznać, że z wyjątkiem Wyższej Szkoły Rolniczej i Politechniki Poznańskiej, obecna powierzchnia lokalowa wszystkich bibliotek uczelnianych byłaby wystarczająca. Słusznym jest również postulał, by zorganizować wspólnie Studium Wojskowe. W jeszcze większym stopniu Istnieje konieczność budowy wspólnej sali gimnastycznej. "Jeżeli chodzi o sprawy lokalowe, chciałem jeszcze zwrócić uwagę, że podjęto ogromne wysiłki celem poprawienia warunków kształcenia na studiach zaocznych. Są one w Poznaniu bardzo rozwinięte, można je uważać za największe w Polsce, gdyż studenci pochodzą z województw: zielonogórskiego, szczecińskiego, gdańskiego i innych. Ostatnie zarządzenia spowodowały spiętrzenie zajęć. Większość studentów będzie musiała przyjeżdżać na zajęcia w soboty i niedziele do Poznania. Nie mają oni gdzie nocować, nie dysponujemy też dla nich salami wykładowymi. Tylko dzięki pomocy Prezydium Rady Narodowej mogliśmy wykorzystać do tego celu niektóre szkoły. "Przyjęliśmy - powiedział na zakończenie mówca - z największym uznaniem i zadowoleniem wiadomość o konkretnym planie poprawy sytuacji mieszkaniowej zarówno dla miejscowej kadry naukowej, jak l dla naukowców przybywających z zewnątrz. Nie mogąc profesorom a decentom zapewnić mieszkań, byliśmy zmuszeni rezygnować z zaproszenia ich do Poznania. Chciałbym wyrazić Prezydium Rady podziękowanie, gdyż decyzja ta rozwiązuje nam ręce i pozwala na bardziej realne planowanie". Przed przerwą wybrano Komisję Redakcyjną U chwały. Po przerwie rozpoczęła się dysikustja. Jako pierwszy zabrał głos radny Mikołaj Michalski. Poruszył on sprawy związane z Wyższą Szkołą Rolniczą. W związku z Kongresem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego 1 , radny bywał na zjazdach powiatowych, na których rolnicy zapytywali

III

dlaczego Wyższa Szkoła Rolnicza nie przyjmuje na studia dzieci chłopskich w takiej liczbie, jak inne uczelnie. Sądzę, że jest to wynik trudności lokalowych. Szkoła nie ma bowiem odpowiedniej ilości internatów, ale z drugiej strony nie trzeba przypominać, że w promieniu 40-50 km od miasta są dogodne warunki dojazdowe. Jest przecież większe prawdopodobieństwo, że dzieci chłopskie wrócą po ukończeniu studiów na wieś, natomiast nie ma pewności, czy studenci pochodzenia miejskiego zechcą iść po studiach do pracy na roli. Radny Roman Kozak powiedział na wstępie, że Komisja Budownictwa zajmowała się w ciągu ostatnich trzech lat wielokrotnie zagadnieniami szkół wyższych, ich lokalizacją, rozwojem i rozwiązaniami urbanistycznymi placówek naukowych. U stosunkował się on do kilku zagadnień, które jego zdaniem są szczególnie ważne dla rozwoju szkolnictwa wyższego w mieście. Ciasnota nie sprzyja atmosferze pracy i ogranicza możliwości uczelni w utrzymywaniu kontaktów asystentów i profesorów ze studentami. Jest to poważny mankamenL Istniejące laboratoria są małe i nieodpowiednio wyposażone do pracy dydaktycznej. Zamiast katedr silnych, powiązanych z instytucjami i zakładami pracy, które pozwalałyby na kompleksowe rozwiązywanie problemów, istnieje u nias jeszcze tendencja do tworzenia jednostek małych, co prowadzi do powstawania coraz to nowych zakładów i nie stwarza odpowiednich warunków do pracy naukowej. Zdaniem R. Kozaka powinny powstać instytuty międzyuczelniane, dla rozwiązywania podstawowych problemów np. z zakresu matematyki, fizyki lub chemii. Instytuty te powinny pomagać uczelniom wyższym. Należałoby te jednostki możliwie bogato wyposażyć w najnowszą aparaturę naukową. W związku z tym radny R. Kozak zwrócił się z prośbą do Prezydium Rady Narodowej, aby częściej zakupywano dla poznańskiego środowiska urządzenia wystawiane na Międzynarodowych Targach Poznańskich.

Radny Jan Brygier , przewodniczący Komisji Handlu omówił kilka problemów związanych z tematyką pracy komisji. Pierwszym z nich jest kwestia wyżywienia studentów. "Z przedłożonych materiałów wynika - p 0wiedział radny - że na blisko 24 tys. studentów, korzysta ze studiów dziennych 13 500. Tylko 6 330 spośród nich objętych jest wyżywieniem w stołówkach. Komisja Handlu skontrolowała sześć z nich. Stwierdzono w stołówkach pewne niedociągnięcia, które zostaną niewątpliwie w najbliższym czasie usunięte, gdyż przedstawiono je Powszechnej Spółdzielni Spożywców, prowadzącej dziesięć (Stołówek studenckich.

Sprawozdania

Jeżeli zmienia się struktura socjologiczna Poznania to, zdaniem radnego, musi się do niej zastosować wszystko co jest związane z usługami wobec obywatela. Tymczasem w ostatnich latach obserwujemy wręcz odwrotne zjawisko; w fabrykach przybywa robotników, w uczelniach - studiującej młodzieży, a równocześnie "giną" stołówki łub zmniejszają zakres swej działalności. Brakuje w Poznaniu także barów, w których można by kupić dania po przystępnych cenach. N astępnie radny J. Brygier wspomniał o współpracy z wyższymi uczelniami. Grupa pracowników naukowych opracowuje lokalizację placówek handlowych w Poznaniu, a Rada czeka na to opracowanie, dzięki któremu rozwiązane zostaną wyżej omówione trudności. Wyższa Szkoła Rolnicza postuluje przejęcie lokalu "Wypoczynek" i urządzenie 'w nim doświadczalnej placówki żywieniowej, dokształcającej gastronomów. Tego rodzaju akcja byłaby niesłychanie ważna, tym bardziej że nie wszyscy kucharze w gastronomii posiadają kwalifikacje na odpowiednim poziomie. Prof. Wincenty Pezacki prorektor Wyższej Szkoły Rolniczej - dorzucił kilka słów do uwag rektora U niwersytetu im. Adama Mickiewicza G. Labudy. Dotyczyły one zagadnień budowy wspólnych pomieszczeń do pracy dydaktycznej i naukowo-badawczej. Wyższa Szkoła Rolnicza uważa te propozycje za jeden z czynników urzeczywistnienia planów stworzenia odpowiednich warunków lokalowych i technicznych dla prowadzenia prac naukowych i badawczych.' Podstawową przeszkodą i czynnikiem obniżającym efektywność pracy Wyższej Szkoły "Rolniczej, jest dotychczas baza 10ka10wo- techniczna.

"Pracujemy w budynkach - powiedział prof. W. Pezacki - (które budowano pod koniec XIX wieku. Wydaje się, że zlokalizowanie wspólnych ośrodków naukowych dla przemysłu koncentratów spożywczych, ziemniaczanego, mięsnego lub drobiarskiego, razem z naszym Wydziałem, dałoby duże korzyści. W zamierzeniach rozwojowych Wyższej Szkoły Rolniczej przewiduje się utworzenie tylko dwóch nowych jednostek organizacyjnych: Wydziału Melioracji i Wydziału Mechanizacji Rolnictwa. Wydaje się zbyteczne uzasadnienie potrzeby wyodrębnienia tych jednostek organizacyjnych. Dlatego niech mi będzie wolno prosić o poparcie tych propozycji w równym stopniu jak to Rada zamierza uczynić w projekcie uchwały dla Politechniki Poznańskiej i Wyższej Szkoły Ekonomicznej". N astępnie zabrał głos Henryk Go1ańskiminister Szkolnictwa Wyższego.

"Chciałem przede wszystkim - powiedział na wstępie mówca - podziękować za zaproszenie, dzięki któremu mam możność uczestniczyć w posiedzeniu Rady. Zapoznałem się uprzednio z materiałem, który jest podstawą dzisiejszej dyskusji, z ciekawym referatem przewodniczącego Prezydium i z tymi głosami dyskusji, jakie do tej pory miałem sposobność wysłuchać. Chciałem również wyrazić Radzie wdzięczność za inicjatywę postawienia na swoim plenarnym posiedzeniu problematyki, która bezpośrednio dotyczy działalności naszego resortu. Jest dowodem - jak sądzę, szerokiego rezonansu działalności szkolnictwa wyższego, pracy kadry nauczającej i młodzieży, jeżeli terenowa władza państwowa zajmuje się taką sprawą na plenarnym posiedzeniu. Dotychczasowy rozwój naszego kraju, zmiany w obliczu gospodarczym, geograficznym, w poziomie życia ludności, i te, nie zawsze widoczne, a głębokie i nieodwracalne zmiany w świadomości ludzi, prowadzą w moim przekonaniu do tego, że stawiamy przed szkołami wyższymi bardzo konkretne zadania. Absolwenci szkół wyższych będą zajmowali w społeczeństwie wysoką pozycję, a zatem swoimi metodami działania będą musieli wychodzić naprzeciw nadziei zespołów ludzkich i ich oczekiwań, tego, co -klasa społeczna, ludzie do niej należący, uważają za swój podstawowy interes i kierunek rozwoju społeczno-politycznego. Przedmiotem Sesji jest omówienie sił i środków, które temu zadaniu służą. Mają one w ostatecznym rachunku doprowadzić do tego, aby młodzież wychodząca ze szkół wyższych z dyplomami, służyła w pełni i najlepiej sprawie, która ożywia naród, masy pracujące. Chodzi o to, aby absolwenci uczelni uważali procesy rozwojowe w naszym kraju za słuszne i oddawali swe wysiłki, uzdolnienia, talenty d wiedzętej sprawie.

"Nie ma się co łudzić - mówił dalej H. Go1ański - że zaplanowany wzrost liczby studentów w miejscowych uczelniach da się uzyskać w oparciu o młodzież Poznania. Taki wzrost da się osiągnąć tylko l wyłącznie przy głębokim czerpaniu z bazy rekrutacyjnej spoza Poznania, a z tego wypływają pewne konsekwencje. Jedną z najistotniejszych jest konieczność stworzenia odpowiednich warunków socjalno-bytowych. Oznacza to, że trzeba budować domy studenckie, internaty, szpitale, choćby w oparciu o pomoc społeczną. Zdrowie studentów nie jest bynajmniej sprawą błahą. Oglądałem zaświadczenia lekarskie i wiem, że ogromna ich część nie jest zgodna ze stanem faktycznym. Łatwo bowiem otrzymać od lekarza zaświadczenie o przydatności do rozpoczęcia studiów wyższych. Tymczasem,

JUz na pierwszym roku zapada na różne choroby 2.3'/0 studentów z powodu schorzeń - które" wystąpiły przed rozpoczęciem studiów. Byłbym wdzięczny, gdybyśmy znaleźli poparcie dla naszych idei i na przykład powiązali stołówki w Poznaniu z zakładami doświadczalnymi Wyższej Szkoły Rolniczej. Jest oczywistym, że jeżeli istnieje rolniczy zakład doświadczalny, który sprzedaje swoje produkty, można je również rozprowadzać w stołówkach i poprawić jakość ich zaopatrzenia. Gwarantujemy sobie w ten sposób produkty w dobrym gatunku, a więc lepsze wyżywienie studentów". Minister Henryk Go1ański poświęcił poważną część swego wystąpienia polemice z rektorem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza Gerardem Labudą w sprawie kadry profesorskiej w poznańskim ośrodku naukowym. "Nikt nie ma wątpliwości mówił H. Go1ański - że nasz postęp gospodarczy i społeczny w ciągu dwudziestu lat Polski Ludowej zawdzięczamy uspołecznieniu podstawowych środków gospodarki narodowej, a więc przemysłu, komunikacji, transportu itp. Przyczyniło się to do rozwoju kraju także w dziedzinie socjalnej. Ale w przypadku szkół wyższych utrzymuje się do tej pory taka zasada: środki działania i warsztaty naukowe nabywane są z pieniędzy społecznych, natomiast gospodarowanie nimi jest prywatne. Mówię o tym ze świadomością, że słucha mnie wielu profesorów i tego rodzaju słowa nie przypadną im do gustu, ale taka jest prawda. Jest to jedna z podstawowych spraw jeśli zważyć, że tylko w resorcie, który reprezentuję jest 2200 katedr, w tym przeszło 800 eksperymentalnych. Żaden kraj na świecie, nawet bogatszy od naszego nie jest w stanie wyposażyć deh do poziomu współczesnego warsztatu naukowego, tak długo, jak długo każda katedra będzie kapliczką odgrodzoną opłotkami od pozostałych. Trzeba je łączyć oraz, jak słusznie mówił prof. Roman Kozak, budować instytuty. Nie jestem przeciwko katedrom w ogóle, ale za tym, aby tworzyć zespoły naukowe IIIa wspólnego podejmowania prac badawczych, wspólnego kształcenia młodych kadr i łącznego dysponowania bazą materialną, zwłaszcza unikalną".

Radny Stanisław Mytko, przewodniczący Komisji Komunikacji powitał temat Sesji z dużym zadowoleniem. Znaczenie sesji jest tym większe, iż po raz pierwszy podjęto na niej tak kompleksowo opracowane problemy wyższych uczelni i instytutów naukowo-badawczych na tle planów rozwojowych miasta. Radny poinformował o współpracy Komisji i Wydziału Komunikacji z wyższymi uczelniami oraz o możliwościach dalszych kontaktów tego typu. "Dokonując analizy sytuacji komunikacyjnej w Poznaniu, stwierdzono - powiedział radny SL Mytko - potrzebę ścisłej współpracy z pewnymi katedrami Politechniki Poznańskiej, gdyż ich pomoc w planowaniu rozbudowy komunikacji oraz opiniowaniu projektów jest ze wszech miar konieczna. Dlatego na przykład dokooptowano do Komisji pracownika naukowego z Katedry Dróg i Ulic, a do doraźnej współpracy zaproszono innych pracowników naukowych tej uczelni. Pierwszym efektem tej współpracy było przygotowanie materiałów i wniosków na Sesję w dni u 21 września 1962 r. Katedra Dróg i Ulic opracowała też koncepcję dla pierwszego w kraju szkolnego ogródka ruchu drogowego. "Na Sesji we wrześniu 1962 r. - przypomniał radny SL Mytko - uważano, iż Politechnika Poznańska powinna kształcić więcej inżynierów ruchu i eksploatacji pojazdów samochodowych, a Wyższa Szkoła Ekonomiczna specjalistów z zakresu ekonomiki transportu. Po upływie dwóch lat stwierdzić trzeba, że kwestia ta nie została w pełni rozwiązana" . Komisja Komunikacji stwierdziła, że niedostateczne wyposażenie Katedry Dróg i Ulic Politechniki Poznańskiej nie pozwala na pełne korzystanie z jej usług. Na przykład z braku nowoczesnej fotoelektrycznej aparatury do automatycznego mierzenia natężenia ruchu, nie można go realnie określać. Brakuje również dobrze wyposażonego laboratorium ibituminiarsk1ego w Politechnice Poznańskiej. Zmusiło to Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych do nawiązania współpracy z innymi uczelniami poza P 0znaniem. Prof. Edmund Maćkowiak, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej, wyraził podziękowanie za zaproszenie na Sesję, a następnie stwierdził, że współpraca Prezydium Rady Narodowej ze szkołami wyższymi jest istotnym czynnikiem w rozwoju uczelni. "Nasza szkoła powiedział prof. E.

Maćkowiak - wykształciła od 1945 r. 406 absolwentów, z których około 200 zatrudniono w Poznaniu, w tym blisko 90 w szkolnictwie muzycznym, a 90 w instytucjach muzycznych. Rada Narodowa przydzieliła szkole w 1945 r. obecny budynek i wyraziła zgodę na umieszczenie w planach usług publicznych koncertów dyplomantów. Wyrazem uznania dla działalności szkoły jest nadanie uczelni Odznaki Honorowej Miasta Poznania i przyznanie nagród zasłużonym profesorom. "Jesteśmy Pezydium Rady Narodowej wdzięczni za dowody pamięci, ale równocześnie nie zapominamy o aktualnych po

Sprawozdaniatrzebach uczelni. W budynku przyznanym Państwowej Wyższej Szkole M uzycznej w 1945 r. ulokowano na okres przejściowy dwie szkoły muzyczne I l 11 stopnia, dlatego że liczba studentów i uczniów w pierwszych latach powojennych była niewielka. Z biegiem czasu jednak liczba słuchaczy we wszystkich trzech szkołach zwiększyła się, a starania o translokację szkół I i U stopnia nie odnosiły skutku. Kryzys rozpoczął się w 196) T., kiedy ogólna liczba studentów wzrosła ze 185 do ponad 300. W bieżącym roku akademickim sama Szkoła Muzyczna (I stopnia) ma przeszło 400 uczniów. "Podobnie jak w Innych wyższych uczelniach w Poznaniu, oczywista jest w naszych planach rozwojowych konieczność wybudowania dla Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej nowych gmachów i sądzimy, że autorytet, jaki reprezentuje miasto i region poznański, dopomoże w uzyskaniu w Ministerstwie Kultury i Sztuki zgody na przesunięcie zaplanowanych na 1976 r. kredytów na toudowę, na lata wcześniejsze". "Jestem przekonany - powiedział prof.

dr Florian Barciński, przewodniczący Rady N aukowo- Ekonomicznej Poznania i województwa - że zbliżyliśmy się do takiego etapu, w którym wyciąganie przez region ręki do władz centralnych o nowe inwestycje jest możliwe tylko wówczas, kiedy dysponuje on kadrami, iktóre będą mogły realizować zadania ogólnopolskie. Z tej przyczyny dojdzie raczej do konkurencji między regionami i te, które będą posiadały najlepsze warunki, zwłaszcza kadrę z wyższym wykształceniem zostaną powołane do spełnienia funkcji ponadregionalnych, a to oznacza przebudowę ich struktury. W związku z tym całe nasze regionalne szkolnictwo wyższe musi dostosować kierunki swego rozwoju i programu nauczania do struktury gospodarczej regionu, nie tylko tej, która w danej chwili istnieje, ale również tej widzianej w perspektywie". Prof. dr Witold Michałkiewiez, rektor Akademii Medycznej powiedział na wstępie, że "Akademia Medyczna jest ściśle związana z codziennym życiem regionu. Dzięki poparciu władz miejskich planowane inwestycje zostały zlokalizowane. Ministerstwo Zdrowia zobowiązało się wybudować w najbliższej pięciolatce budynek o powierzchni lSJ tys. m' kwotą około 150 min zł. W ramach tej inwestycji przewiduje się wzniesienie nowego kompleksu budynków kliniki ortopedii i rehabilitacji, kierowanej przez prof. dr Wiktora Degę, nowego zespołu szpitalnego, dwóch klinik: dziecięcej i psychiatrycznej wraz z zapleczem gospodarczym oraz domu akademickiego. Uzyskano również definitywną zgodę na budowę drugiego domu akademickiego. Korzystając z obecności ministra H. Go1ańskiego, mówca zwrócił się do niego z prośbą o przyspieszenie sporządzenia projektu wspomnianych obiektów. Prof, dr Zbigniew J asicki, rektor Politechniki Poznańskiej, stwierdził, że "rozwój Politechniki Poznańskiej jest przystosowany do rozwoju regionu gospodarczego. Wyraża się to przede wszystkim w tym, że już przed dwoma laty rozpoczęto specjalizację z zakresu silników spalinowych. Potrafiono wyszkolić tych ludzi w oparciu o laboratorium Zakładów "H. Cegielski" chociaż nie otrzymano obiecanych pieniędzy. Innym kierunkiem jest odlewnictwo. Przy współudziale Zakładów Metalurgicznych "Pomet" Politechnika Poznańska chce uruchomić ten kierunek specjalizacji. Istnieje wreszcie specjalizacja automatyki i elektroniki przemysłowej, aczkolwiek w sposób niezupełnie formaIny, bo podobno na podstawie zgody wyrażonej ustnie. Nikt nie potrafi wyjaśnić jak to się stało. Absolwenci jednak opuszczają Politechnikę i nie są chybia niedostatecznie przygotowani, skoro Zakłady Automatyki Przemysłowej w Ostrowie nie najgorzej funkcjonują.

"W ostatnim czasie zaczyna u nas "nabrzmiewać" problem odkrywkowego wydobywania dóbr - mówił dalej Z. Jasicki. Sprawa ta jest ważna, bo nie chodzi tylko o koniński okręg górniczy, w którym eksploatuj e się węgiel brunatny, ale również o złoża soli w Wapnie, wydobywanie piasku w rejonie hut szklarskich itp. Pragniemy wyciągnąć konkretne wnioski z ogólnej sytuacji w przemyśle l do jego potrzeb się dostosować. Radny Stanisław Kubiak powiedział, iż "w historii szkół wyższych w Poznaniu i współpracy z ośrodkami państwowymi i politycznymi, materiały sesyjne są pierwszymi tego rodzaju dokumentami, które kompleksowo przedstawiają perspektywy dalszego rozwoju środowiska naukowego". Radny St. Kubiak ustosunkował się do zaproponowanego w projekcie uchwały utworzenia centralnej biblioteki dla środowiska poznańskiego. Wyłoniły się dwie koncepcje: jedna - wybudowanie centralnej biblioteki dla całego środowiska i druga, wysunięta przez rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza Gerarda Labudę wzniesienia głównego magazynu, w którym przechowywano by pozycje wycofane z innych bibliotek. Powszechnie wiadomo, że nie można mówić o rozwoju nauki i badań bez planowania zaplecza, a w nim najistotniejszą rolę odgrywają dla większości dyscyplin biblioteki, w Poznaniu istnieje 40 bibliotek naukowych z 6 milionami jednostek, a na kupno książek wydaje się we wspomnianychplacówkach przeszło 10 min zł rocznie, za które przybywa bibliotece 150 000 pozycji. Rozwój ośrodków naukowych na świecie przebiegał w ten sposób, że najpierw powstawała jedna biblioteka, a po pewnym czasie, w miarę rozwoju specjalizacji i konieczności podziału instytucji naukowych tworzono oddzielne biblioteki. Podobnie jest w naszym mieście. Dlatego radny SL Kubiak stwierdził w imieniu Komisji Kultury, że nie wypowiedziała się ona jasno, czy wybudowanie centralnej biblioteki można uważać za czynnik postępu w procesie rozwoju, czy krok wstecz, Komisja wyraża obawę, czy ten nowy, potężny organ, będzie mógł wchłonąć tyle książek, Ile ich jest obecnie w bibliotekach szkół wyższych. Musiałby to być kolos, który wchłonie już w tej chwili 2,5 miliona książek, w rachubę wchodzi także inny moment: jeżeli budować coś takiego, to z perspektywą na co najmniej 20-30 lal. N ależałoby więc wznieść bibliotekę, dostosowaną do pomieszczenia, w najbliższej perspektywie do 5 milionów pozycji". Radna Jadwiga Eich1erowa, sekretarz Komisji Kultury, przypomniała, że poznań jest miastem uczącej się młodzieży i że prawdziwa więź uczelni z miastem zawiązała się dopiero w Polsce Ludowej nie dlatego, że wzrosła w naszym mieście ilość uczelni, lecz dlatego, że szkoły służą radą i pomocą gospodarzom miasta. Przodują zwłaszcza Politechnika Poznańska, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Wyższa Szkoła Ekonomiczna i Wyższa Szkoła Rolnicza. Nie możemy sobie już dziś wyobrazić miejskich szpitali bez klinik Akademii Medycznej. Zostało natomiast jeszcze bardzo dużo do zrobienia w dziedzinie kulturalno-oświatowej. Niedawno odbył się przegląd zespołów studenckich. Szkoda, że tak niewielu (Radnych zainteresowało się nim. Chóry studentów Politechniki Poznańskiej, młodych medyków, kontynuują wspaniałe tradycje wielkopolskiego śpiewactwa. Grupy studenckie, przede wszystkim te zbyt mało znane poza środowiskiem studenckim i nieco ekskluzywne, można uważać za zadatek nowego ruchu kulturalnego w naszym mieście, jeśli zdołają z czasem trafić do zakładów pracy, świetlic komitetów blokowych staną się wówczas szkołą pracy społecznej. Mamy prawo tego żądać od przyszłych kadr inteligencji. Dlatego też także uczelnie, które nie żądają kredytów na inwestycje są także dłużnikami miasta. Stąd też współpraca i pomoc dla miasta ze strony Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych jest również potrzebna. Dlaczego nie pójść za przykładem Krakowa lub Gdańska i pokazać w centrum miasta co potrafią plastycy.

Prof. dr Rufina Ludwiczak, prorektor Akademii Medycznej, poruszyła problem klubów studenckich, w których w porównaniu z Innymi ośrodkami naukowymi kraju, młodzież nie posiada odpowiednich warunków dla uprawiania działalności kulturalnej. Brakuje odpowiednich lokali. N a przykład w Klubie Medyków może się w najlepszym razie zmieścić sto osób, podczas gdy studentów Akademii Medycznej jest przeszło dwa tysiące. Uchwały IV Zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii (Robotniczej mówią wyraźnie, że wychowywanie młodzieży obok wykształcenia fachowego jest w uczelniach równorzędnym zadaniem. Dlatego trzeba już teraz pomyśleć o polepszeniu warunków lokalowych dla pracy kulturalno-rozrywkowej wśród młodzieży studenckiej. Doc. dr Stanisław Kołaczkowski, w imieniu Komisji Budownictwa wyraził żal, że w materiałach na Sesję nie uwzględniono wszystkich placówek naukowo-badawczych, pominięto bowiem te, których władze centra1ne znajdują się poza miastem. Tego rodzaju postępowanie doprowadziło do zubożenia obrazu l pozycji Poznania, jako ośrodka naukowego. Inna uwaga SL Kołaczkowskiego dotyczyła postulatu, aby tereny przydzielone na cele Inwestycyjne, a nie wykorzystane w ściśle ustalonym terminie, zabierać i przydzielać tym inwestorom, którzy dysponują gotową dokumentacją i kredytami. Tego rodzaju rygorystyczne postawienie sprawy może okazać się niebezpieczne dla niektórych instytutów i może doprowadzić do ich likwidacji. Władysław Rewakowicz - członek Komisji Handlu rozważając problemy bytowe studentów, zgłosił pod adresem Rady kilka pytań. Olgierd Antoniewicz, przewodniczący Zarządu Okręgu Zrzeszenia Studentów Polskich, podziękował Radzie za zaproszenie na Sesję i umożliwienie zgłaszania postulatów młodzieży akademickiej, oraz przypomniał, że 6 grudnia 1956 r. odbyła się Sesja, podczas której wytyczono działania zmierzające do zaspokajania potrzeb młodzieży studenckiej. Postulaty te zostały zrealizowane prawie w 90%, co ośmiela do wystąpienia z nowymi wnioskami, które, jak należy, sądzić, zostaną również wprowadzone w życie. O. Antoniewicz przedstawił najważniejsze z nich: l. poprawa zaopatrzenia w wodę, szczególnie w ciepłą w domach akademickich, 2. poprawa komunikacji między osiedlem studenckim na · Winogradach a pozostałymi dzielnicami, 3. budowa domów akademickich dla szkół artystycznych. Z kolei mówca zapoznał Radę z zagadnieniami kwaterunkowymi studentów. Władze zatwierdziły około- (ID kwater, w których

Sprawozdania

mieszka 977 studentów. Poznań jest jedynym miastem w Polsce, które w ten sposób zaspokoiło część potrzeb mieszkaniowych studentów. N a zakończenie mówca zgłosił postulat, związany z rekreacją. Zrzeszenie Studentów Polskich zwraca uwagę na konieczność dalszego rozwijania działalności turystyczne] i lokalizacji w okolicy Poznania nowych ośrodków wypoczynkowych. Radny Anatol Gawrych - Laudański zwrócił uwagę na niektóre zagadnienia w kształtowaniu postawy obywatelskiej młodzieży studenckiej. Radny Jerzy Kusiak, przewodniczący Prezydium Rady Narodowej, zabierając głos jako ostatni z mówców, powiedział, że "Prezydium traktuje obrady jako pewien etap w pracy Rady nad wytyczeniem kierunków rozwoju poznańskiego ośrodka naukowego - jednego z decydujących czynników miastotwórozych. Wszystkie uwagi i wnioski, które padły podczas dyskusji, Prezydium postarasię przepracować, ponownie je rozpatrzy, ustosunkuje się do nich i w miarę możności zre alizu je" . Niewątpliwym błędem ze strony Prezydium było opracowanie materiałów na Sesję niemal wyłącznie z punktu widzenia interesów Poznania, bez należytego' uwzględnienia potrzeb krajowych. "Postąpiliśmy tak - powiedział' J. Kusiak - mimo że sami podkreś1amy, iż poznański ośrodek naukowy zaspokaja jedną piątą tych potrzeb". Następnie Jerzy Kusiak podziękował ministrowi H. Goliańskiemu i innym przedstawicielom władz centralnych, oraz rektorom uczelni poznańskich za udział w obradach. Poprawki do projektu uchwały przedstawił cradny prof. dr Roman Kozak. Poprawiony projekt uchwały został jednomyślnie przyjęty. Na tym porządek dzienny Sesji został wyczerpany i przewodniczący Sesji, radny Marian Paluchowski, obrady zamknął.

Marian Gen o wefiak

FRAGMENTY UCHWAŁY RADY NARODOWEJ MIASTA POZNANIA Z DNIA 13 LISTOPADA 1964 R. W SPRAWIE KIERUNKÓW DZIAŁANIA W ZAKRESIE ROZWOJU SZKÓŁ WYŻSZYCH I INSTYTUTÓW NAUKOWO-BADAWCZYCH W POZNANIU

l. Przyjmuje się jako uzasadnione i słuszne zamierzenia perspektywicznego rozwoju wyższych uczelni w Poznaniu i wynikające stąd potrzeby- w dziedzinie rozbudowy bazy materialnej zarówno w zakresie pomieszczeń dydaktycznych, jak i domów studenckich. 2. Stwierdza się, że plany rozwoju wyższych uczelni mają zapewnione odpowiednie rezerwy terenowe w planie zagospodarowania przestrzennego miasta [...]

l. Na podstawie opracowanych materiałów oraz wystąpień radnych i dyskutantów stwierdza się, że w toku obecnej kadencji, podobnie jak w poprzedniej, organy rady narodowej podejmowały szereg inicjatyw w kierunku poszerzenia form i metod współpracy z instytucjami nauki. W szczególności dotyczy to: kompleksowej analizy planów rozwoju wyższych uczelni i instytutów, działalności Rady N aukowo- Ekonomicznej, prac naukowo-badawczych zlecanych pracownikom nauki, działalności wydawniczej, porozumień w sprawie wykorzystania dla celów dydaktycznych i badawczych uczelni miejskiej bazy materiałowo-gospodarczej oraz poprawy warunków bytowych pracowników i młodzieży studenckiej. ' 2. Rola Poznania jako ośrodka nauki o charakterze ponadregionalnym wymhga zapewnienia wyższym uczelniom, instytutom i innym placówkom naukowo-badawczym odpowiednich warunków do kompleksowego rozwoju bazy materialnej [. . .] I. W zakresie problemów rozwoju szkół wyższych i placówek naukowo-badawczych Rada N arodowa postanawia:

i

l. Uważa się za niezbędne zaktualizowanie i urealnienie perspektywicznych planów rozwoju poszczególnych uczelni w dziedzinie inwestycyjnej, ze szczególnym uwzględnieniem zamierzeń na lata 1966--1970.

2. W toku aktualizacji planów rozwojowych poszczególnych instytucji należy dążyć do skoordynowania zamierzeń inwestycyjnych w szczególności w zakresie: a) tworzenia międzyuczelnianych ośrodków naukowych i pomocniczych; np. w dziedzinie fizyki, chemii, zaplecza bibliotecznego, studium wojskowego i urządzeń wychowania fizycznego; b) powiązania zamierzeń inwestycyjnych szkół wyższych i placówek naukowo-badawczych w szczególności w odniesieniu do sprzętu i aparatury naukowo-badawczej; c) celowości i możliwości połączenia inwestycji niektórych placówek naukowo-ibadawczych, np. ibudowy wspólnych pomieszczeń dla trzech centralnych laboratoriów; przemysłu jajcziarsko-drobiarskiego, przemysłu koncentratów spożywczych i przemysłu ziemniaczanego; d) lokalizowania instytutów naukowo-badawczych w pobliżu wyższych uczelni.

l. W celu usprawnienia organizacyjnego zamierzeń inwestycyjnych szkół wyższych i instytutów naukowo-badawczych uznaje się za celowe: a) zaktualizowanie lokalizacji szczegółowych dla inwestycji wyższych uczelni i instytutów naukowo-badawczych; b) objęcie inwestycji wyższych uczelni i instytutów naukowo-badawczych, nadzorem inwestorskim Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych; c) wyznaczenie jednego z biur projektowych w Poznaniu i nadanie rnu uprawnień jednostki wiodącej w zakresie projektowania wszystkich inwestycji szkół wyższych i instytutów naukowo-badawczych; d) zabezpieczenie w Poznańskim Zjednoczeniu Budownictwa odpowiedniego potencjału przerobowego dla potrzeb inwestycyjnych instytucji naukowych w Poznaniu oraz rozważenie możliwości wyspecjalizowania jednego z (przedsiębiorstw budowlanych w tym kierunku. 2. Niezależnie od tego uznaje się za konieczne: a) nawiązanie ściślejszej współpracy między szkołami wyższymi i zakładami przemysłowymi, oraz zapewnienie tą drogą lepszego wykorzystania bazy materialnej zakładów przemysłowych oraz środków finansowych dla potrzeb nauki i dydaktyki; b) przygotowanie w porozumieniu z Kolegium Rektorów planu koncepcji działania w zakresie współpracy wyższych uczelni i zakładów przemysłowych.

l. W celu pełniejszego zaspokojenia potrzeb w niektórych dziedzinach gospodarki regionu poznańskiego w zakresie kadr kwalifikacyjnych, oraz zapewnienia systematycznej pracy naukowo-badawczej w dziedzinie szczególnie ważnych dla gospodarki regionu i miasta, należy rozważyć celowość powołania i zwrócenia się do władz zwierzchnich z wnioskiem o utworzenie: a) nowych wydziałów lub katedr przy wyższych uczelniach: a) przy Politechnice Poznańskiej: Wydziału Budownictwa Wodnego i Inżynierii Komunalnej, Wydziału U rbanistyki i Architektury, Wydziału Automatyki i Teleelektryki, oraz Wydziału Chemii Inżynierskiej; b) przy Wyższej Szkole Ekonomicznej: Katedry Gospodarki Komunalnej; b) nowych instytutów naukowo-badawczych: a) Instytutu Gospodarki Miejskiej, b) Instytutu Silników Spalinowych, c) Oddziału Instytutu Organizacji Przemysłu Maszynowego, d) Oddziału Instytutu Przemysłu Drobnego i Rzemiosła, e) Instytutu Paszowego, f) Instytutu Dielektryki.

2. Zobowiązuje się Prezydium Rady Narodowej do przedłożenia władzom centralnym memoriału w sprawie potrzeb inwestycyjnych szkół wyższych i placówek naukowo-badawczych Poznania.

Zobowiązuje się Prezydium do opracowanda harmonogramu translokacji obcych użytkowników z pomieszczeń dydaktyczno-naukowych uczelni i placówek naukowo-badawczych najpóźniej do 1970 r. W zakresie współpracy organów Rady Narodowej z instytucjami nauki, Rada Narodowa postanawia:

Sprawozdanial. W celu ściślejszego powiązania poczynań instytucji nauki z gospodarką miejską i wzmocnienia funkcji koordynacyjnej Prezydium należy: a) zapewnić w planach posiedzeń Prezydium przynajmniej raz na dwa lata podjęcie aktualnych problemów szkół wyższych, placówek naukowo-badawczych i warunków bytowych młodzieży studenckiej Poznania, b) zapewnić udział stałego przedstawiciela prezydium w pracach Kolegium Hektorów wyższych uczelni. 2. W celu pogłębienia i usprawnienia form, metod i kierunków współpracy organów Rady z instytutami naukowymi, należy podjąć w porozumieniu z Kolegium Rektorów zorganizowanie pełnej, obustronnej informacji w sprawie tematyki ukończonych i podjętych przez ikatedry szkół wyższych, instytuty i towarzystwa naukowe Poznania - prac naukowo-badawczych, tematyki prac magisterskich i doktorskich dotyczących zagadnień miejskich, oraz tematyki opracowań problemowych przez jednostki organizacyjne Prezydium, stosownie do potrzeb miasta. Należy też opracować długofalowy plan pracy Sekcji Miejskiej Rady N aukowo- Ekonomieznej ze szczególnym uwzględnieniem węzłowych problemów rozwoju miasta. III. W zakresie zapewnienia odpowiednich warunków mieszkaniowych pracownikom nauki i socjalno-bytowych młodzieży studenckiej Rada postanawia:g 9l. W celu odpowiedniego zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych pracowników nauki należy: a) zapewnić przydział mieszkań w latach 1966-1970 dla samodzielnych pracowników nauki przybywających z zewnątrz; b) zapewnić przydział mieszkań z budownictwa spółdzielczego dla pracowników nauki W Poznaniu w taki sposób, aby najpóźniej od 1967 roku okres wyczekiwania na przydział mieszkania nie przekraczał dwóch lal. 2. W celu zapewnienia dalszej poprawy warunków socjalno-bytowych młodzieży studenckiej należy: a) opracować w poszczególnych jednostkach organizacyjnych Prezydium bieżące i długofalowe plany realizacji potrzeb l postulatów socjalno-bytowych studentów w oparciu o zgłoszony przez Radę Okręgową Zrzeszenia Studentów Polskich rejestr potrzeb; b) wyłonić w poszczególnych branżach jednostek organizacyjnych Prezydium stałych przedstawicieli do bieżącej współpracy i kontaktów z Radą Okręgową w zakresie spraw socjalno-bytowych [. . .]

LLISTY DO REDAKCJI

W nr 4/64 "Kroniki' s. 98 zauważYłem pewną omyłkę, którą w imię ścisłości proszę sprostować. Doc. mgr lnz. arch. Jan CieśUński nie organizował miejskiej służby architektonicznej, był natomiast do 30 maja 1945 r. pracownikiem III Wydziału Technirzno-Budowlanego Zarządu Miejskiego (Dąbrowskiego 12). Organizacją miejskiej służby architektonicznej zajął się już 10 lutego 1945 r. budowniczY miejski inż. Leon Kotecki, kierownik oddziału Budownictwa Naziemnego Wydziału III.

Poznań 5 stycznia 1965 r.

I. K-K.

Ou redakcji: Sprawdziliśmy, że w "Spisie naczelników wydziałów i kierowników oddziałów Zarządu Miejskiego" nazwisko inż. Leona Koteokiego znajduje się od samego początku władzy ludowej w Poznaniu w rubryce "kierownik Oddziału Budownictwa Naziemnego". N aszym zdaniem nie umniejsza to wcale zasług doc. mgr Inż. arch. Jana Cleślińskiego w odbudowie życia miejskiego w pierwszych miesiącach 1945 r., tym bardziej że Jan CieślińsM "wybrany został później wiceprezydentem miasta do spraw budownictwa.

... W "Mottynianach "w nr 4164 "Kroniki Miasta czYtałem taki zwrot: Aż wreszcie pewnej jesiennej przeleciał jak burza nad Łazarzem, zrzucił bombę w browar przY ul. Śniadeckich i dużY budynek Niemców [.. · j. Gdy lotnik wyrzucił bombę sekundę podobnie w budynek szkoły handlowej, w której wojskowy " Stwierdzam, że samolot ten przeleciał nad Poznaniem ranem, aby zaatakować prywatną siedzibę Artura Greisera Jedyna bomba zrzucona Z samolotu spadła niestety przY jest także, że Artur Greiser opuścił po tym ataku dom

Poznania" na s. 128 przenocy jeden jedyny samolot i znikł [...j. Bomba trafiła mieszkalny zamieszkany przez później, trafiłaby ona prawdomieścił się niemiecki sztab

8 maja 1940 r. nad przY ul. Berwińskiego 5. ul. Śniadeckich. Faktem przY ul. Berwińskiego 5.

Poznań, w styczniu 1965 r.

inż. Ignacy Kaczmarek

Od autora: Dziękuję za cenną informację. Sądzę, że fakt ten zostanie jeszcze raz zbadany przy okazji opracowywania do druku materiałów o dziejach okupacji.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1965.04/06 R.33 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry