Teatrypoznańskie w latach 1945-1959

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1963.10/12 R.31 Nr4

Czas czytania: ok. 16 min.

W ciągu trzech lat i czterech miesięcy dyrekcji Gąssowskiego wystawiono 93 premiery, w tym 11 polskich sztuk współczesnych. Pani Dulska na rozdrożu A. S t e r n a, Stefan Czarniecki i jego żołnierz K. Kor c e II e - g o, Domek Z kart Z e g a d ł o w i c z a , Juliusz i Ethel K r u c z k o w s k i e g o , Imieniny pana dyrektora Z. S k o - wrońskiego i 'J. Słotwińskiego (lS6 przedstawień - 76 521 widzów,) Bosman Z Bajki R. D ł u g o s z a i E. Maszewskiego (134 przedstawień - 57 816 widzów), Dom kobiet Nałkowskiei, Dom na Twardej Kor c e 11 e g o, ŚaUady i romanse M a l i s z e w s k i e g o (prapremiera), Maturzyści S k o w roń s k i e g o , Pierwsza miłość (Nim słońce wzejdzie...J B a r t e l s k i e g o (prapremiera), Ostry dyżur L u t ó w s k i e g o . Z klasy ki polskiej grano. Grzech Żer o m s k i e - go (168 przedstawień-. 74 8513 widzów), Balik gospodarski Z a b ł o c k i e g o , Śluby panieńskie F r e d r y (119 przedstawień - 58 722 widzów), Rozbójnika salonowego M a g n u s z e w s k i e g o, Lato R i t t n e r a i Skiza Z a p o 1s k i ej. Repertuar rosyjski i radziecki reprezentowało sześć pozycji: Chłopiec Z naszego miasta S i m o n o w a, Późna mAłość O s t r o w s k i e g o, Łaskawy chleb T u r g i e n i e w a , Żywy trup T o ł s t o ja, Wrogowie G o r k i e g o i Podróż poślubna Dychawicznego (175 przedstawień z objazdem. 61876 widzów). Z dramaturgii światowej wystawiono Osobliwe zdarzenie G o l d o n i e g o (181 przedstawień - 65 268 widzów), Eugenią Grandet B a 1 z a c a w adaptacji Wermeira (151 przedstawień - 60 607 widzów), Skąpca M o l i e r a (125 przedstawień - 54 677 widzów) , Romantycznych R o s t an d a, Sprytną wdówką G o l d o n i e g o (l(ffi przedstawień - 79 250 widzów), Intrygę i miłość S c h i II e r a, Cyda C o r m e i Ił e'a w adaptacji Wyspiańskiego i jako pozycję "pozaplanową" - Współwinnych G o et h e g o. W Komedii Muzycznej f92 wieczory zajęła operetka Pieśń miłosna S c h u - b e r t a - B e r t e g o. Pod tym tytułem grano popularny Domek trzech dziewcząt (75 930 widzów). Dano również dwie polskie prapremiery: Romans Malajski Angielki Mony B r a n d i Kobietę indyjską - współczesną sztukę hinduską Balwanta G a r g i . Poza tym przygotowano montaż poetycki poświęcony Słowackiemu pt.

Godzina myśli w opracowaniu Szczepana G ą s s o w s k i e g o, a Stanisław P ł o nk a - F i s z e r pod Szyldem eksperymentalnego zespołu dramatycznego "Kuźnica" przy Związku Zawodowym Pracowników Kultury wystawił na scenie Teatru Polskiego 1 swoją sztukę pL Legion z udziałem poznańskich aktorów.

Janina Marisówna (Olga) i Kazimierz Fabisiak (Kuzowkin) w Łaskawym chlebie J. S. Turgieniewa (Reżyseria Aleksandra Gąssowskiego). PremIera w Teatrze Polskim 27 listopada 1953.

Pierwsze premiery, przejęte przez Gąssowskiego w próbach po poprzednim kierownictwie, recenzenci przyjęli raczej chłodno. O wykonaniu koniedii S t e r n a Pani Dulska na rozdrożu, w której autor przeniósł rodzinę Dulskich do 'naszych czasów, pisał Eugeniusz Pauksizta ("Exprasis Poznański") 7/8. VI. 1953): "Aktorzy w przeważającej części nie grali, ale po prostu zgrywali się na scenie". Rzeczywiście reżyserka Maria d'Alphonse, przygotowująca sztukę w czasie bezkrólewia, nie

Stanislaw

Hebanowskibardzo mogła opanować samowolę zespołu. Jeden z aktorów chcąc, jak to się mówi w teatralnej gwarze, "utłuc" partnerkę, uparł się, że będzie wchodził na scenę krokiem mazurowym. Robił to bardzo nieudolnie i najbardziej zaszkodził samemu sobie. Irena Bętkowska natomiast, stosując wszelkie chwyty farsowe, dała swojej podstarzałej Hesi tyle niezawodnego temperamentu i brawury aktorskiej, że rola ta ogniskowała uwagę widzów w ciągu całego przedstawienia. Spór między reżyserem i scenografem doprowadził w czasie bezkrólewia do takiego curiosum, że w programie Osobliwego zdarzenia wykreślono nazwisko scenografa (Feldman), który nie chciał uzinać za SWÓJ« przemalowanych na życzenie reżysera dekoracji. Komedia miała jednak duże powodzenie, grano ją w Poznaniu i w 73 miastach w objeździe. Krótko po objęciu dyrekcji przez Gąssowskiego opuścili Poznań: Jerzy Zegalski, który został kierownikiem artystycznym teatru w Olsztynie i Maria d'Alphonse, która objęła dyrekcję teatru w Gnieźnie. Kierownikami literackimi byli: dr Jerzy Koller, Szczepan Gąssowski i ja. Pierwszym dużym sukcesem Gąssowskiego była premiera Grzechu Z e r o ms k i e g o w opracowaniu U. Kruczkowskiego, inscenizacji B. Korzeniewskiego i reżyserii Adama Hanuszkiewicza. Interesującą scenografię zaprojektował Zbigniew Bednarowicz. W tym mocnym, świetnie poprowadzonym spektaklu dwie wielkie role stworzyli: Zofia Rysiówna (Zofia Parmen) i Władysław Stoma (Jaskrowicz). Rysiówna, grająca dotąd bohaterki wielkiego formatu, opainowa'a swą skłonność do patetyzacji i afektacji. Nadała Parmence wyrazistą charakterystyczność. Jej binokle, wysunięta do przodu głowa kró kowidza, staropanieńska kanciastość ruchów i nieśmiałość gestu, nerwowe odruchy spłoszenia, jakby opędzanie się przed natrętnym okiem obserwatora - wszystkie te cechy znakomicie współgrały z charakterem silnej i -wyrachowanej kobiety. Władysław Stoma subtelnie uwydatnił w postaci Jaskrowicza "wielkcpańskie" ciągoty zbankrutowanego szlachcica, cale jego kabotyństwo, zostraszenie i uległość bezbronnego i bardzo nieszczęśliwego człowieka. Był śmieszny i jednocześnie wzruszający, np. w scenie ukradkowego spijania kawy. Eueeniusz Paukszta tak zakończył swoją recenzję w "Expressie Poznańskim": "... przedstawienie na poziomie, jakiego od dawna nie widzieliśmy w Poznaniu. Ładny, mocny start ku teatrowi wysokiej klasy. Oby tylko tak dalej..." Niestety następne premiery rozczarowały krytyków. Wydaje mi się, że głównymi grzechami poznańskich spektakli w tym okresie była banalna scenografia większości sztuk, przystrajanie sceny nieudolnie dłubaną papieroplastyką, a także reżyseria, często powierzchowna, pozbawiona pasji i inwencji, ograniczająca się

2M& mlAm

Fryderyk; Schiller Intryga i miłosć w reżyserii Aleksandra Gąssowskiego. Premiera w Teatrze Polskim 3 grudnia 1955. Na zdj ciu: Aleksandra Koncewicz (LUlza) i Rafał Kajetanowicz (Ferdynand) .

Teresa Waśkowska (Masza) i Aleksander Gąssowski (Pratasow) w Żywym trupie Lwa Tołstoja. Premiera w Teatrze Polskim 19 czerwca 1954.

do kilku tradycyjnych efekcików. Nawet bardzo wybitny aktor może być złym reżyserem. Zdarzało się (zdarza się dzisiaj także, wiedzą o tym dobrze ludzie teatru), że reżyser w czasie prób nie miał nic do powiedzenia, nie dawał w ogóle żadnych uwag aktorom i odsiadywał tylko codziennie wyznaczone cztery godziny gęstniejącej nudy. Przy dobrej obsadzie niektóre przedstawienia kleciły się same. Za kulisami często można było usłyszeć frazes: to dobry reżyser, przynajmniej nie przeszkadzał. A potem budziły uśmiech politowania recenzje, starające się interpretować twórczy wysiłek reżysera. Raczej słabą premierą byl Balik gospodarski Z a b ł o c k i e g o (mimo że rolę Orgona grał Kazimierz Fabisiaik). Ponieważ oryginalna partytura do tej opery komicznej zaginęła, muzykę na dwa fortepiany skomponował Antoni Poćwierz. Stefana Czarnieckiego Kor c e II e g o wystawiono jako popularne widowisko, trochę tak, jak dawniej grywano potriotycane sztuki Anczyca. W roli Czarnieckiego. wystąpił Aleksander Gąssowski. Leszek Prorok chwalił odtwórcę, że "zdołał osadzić znaczny zasób treści, pogłębiając powściągliwy tekst środkami scenicznymi. Do ich rzędu należy również przejmująca, niema scena, gdy wódz - gładząc ulubionego żołnierza - natrafia na kikut uciętego ramienia". Ten sam recenzent zarzucał roli "zbytnią wspaniałość postaci". Skrajnie różne sądy wydali recenzenci o wykonawcach Chłopca Z naszego miasta S i m o n o w a pierwsza inscenizacja i reżyseria Jama Perza w Poznaniu, scenografia Zbigniewa Bednarowicza). Warto więc zacytować fragmenty tego dwugłosu: Sabina F l e s z a r o w a ("Gazeta Poznańska"): "Na scenie poznańskiej talent i urok Manueli Kiernikówny wysunął postać Wariii na pierwszy plan sztuki.

Stanislaw

Hebanowski

Egon N a g a n o w s k i ("Głos Wielkopolski"): Waria -. KJiernikówna tylko chwilami przypominała radziecką dziewczynę narysowaną przez autora. .. danie jej roli Warii, nie było najbardziej fortunnym pociągnięciem reżysera". FI esza r owa: "Bogdanowi Zielińskiemu. .. nie udało się w tej mierze, co Manueli Kiemikównie - ożywić bohatera sztuka", Naganowski: ". Postać Sergiusza ujmuje i porywa w interpretacji Zielińskiego szlachetnością, szczerością, ideologicznym żarem i romantyką..." Fleszarowa: "Józef Strumiński w roli Guliaszwilego nie nasycił granej przez siebie postaci takim ciepłem, w jakie wyposaża ją tekst autora, Władysław Głąbik za mało podkreślił nieśmiałość Sebastianowa, o której wyraźnie mówi się w sztuce". Naganowski: " .. . nieśmiały Sebastianów i pełen serdeczności i ofiarności przyjaciel Gruzin - Guliaszwili w interpretacji Władysława Głąbika i Józefa Strumińskiegc stanowią sympatyczne sylwetki radzieckich oficerów". Fleszarowa: " . . . Nieprzekonywującym dowódcą był Stanisław Mroczkowski".

Naganowski.

" ... Mroczkowski - pominąwszy niektóre zbyt upozowane ruchy.. . zagrał przekonywająco starego dowódcę". Niewątpliwie dobrym przedstawieniem, czysto wyreżyserowanym przez Gąssowskiego był Łaskawy chleb T u r g i e n i e w a. Był to jednocześnie wielki sukces artystyczny Kazimierza Fabisiaka. Egon Naganowski wnikliwie omówił w "Glosie Wielkopolskim" tę rolę: "Kuzowkin - Fabisiaka - to kreacja dużej, dawno u nas w Poznaniu nieogiądianej miary. Oscylowanie biednego, pogardliwie traktowanego rezydenta między nieśmiałością i naiwną ufnością a hamowanym oburzeniem, między karnym poddaniem się pańskim kaprysom la rozpaczliwymi porywami buntu przeciwko podeptaniu ludzkiej godności, wszystko to, co autor tak subtelnie, z taką plastyką wycieniował, znalazło w Fabisiaku wyśmienitego wiernego interpretatora. Od dramatycznych monologów przy stole i w pokoju Olgi, po naj drobniejsze kwestie, po nieme, czasem na jednym geście czy ruchu ciała oparte zagrania, aktor komponuje Kuzowkina, wydobywając bez reszty jego rozterkę, jego szamotanie się, jego społeczny, a zarazem ludzki tragizm. Przy tym Fabisiak szczególnie może zadziwia znakomitym wygrywaniem podtekstu i interpretacją fragmentów zaznaczonych przez autora jedynie w objaśnieniach. Kiedy Olga (akt II, odsłona 1) na przykład powiada: »jeśli pan oczernił moją ma tkę... w tym wypadku musi pan natychmiast stąd wyjść i nie pokazywać mi się na oczy...« Kuzowkin Fabisiaka, ociągając się wstaje, idzie kilka kroków w stronę drzwi, zatrzymuje się, odwraca, patrzy na portret matki Olgi i wraca znów do kanapy, by na nią bezwładnie opaść. Przy pomocy tych kilku ruchów aktor pokazuje z urzekającą prawdą wewnętrzną walkę ojca, który dla dobra, dla spokoju córki chciałby się jej · bohatersko wyrzec, ale ostatecznie nie może się przemóc, bo to oznaczałoby zdradę wobec głębokich uczuć, żywionych do zmarłej, patrzącej z portretu. A cała ta niema wstrząsająca scena jest oparta na krótkim komentarzu autorskim, mówiącym, że Olga »wyciąga rękę ku drzwiom. Kuzowkin chce wstać i an ów siada«. Oto CO znaczy współtwórczo odczytywać i realizować tekst". O Gąssowskim jako Tropaczowie pisał Eugeniusz Pauikszta ("Express Poznański" 6/7 XII 1953): "... Gąssowski oddał dobrze, wyraziście całą nikczemność Tropaczowa, jego pustkę wewnętrzną i bezideowość. Dobra rola!".

[Reżyser Późnej miłości O s t r o w s k i e g o (W. Ziembiński) dał niestety spektaki oscylujący między łzawym sentymentalizmem i niewybrednym komizmem.

Znacznie ciekawsza była premiera Żywego trupa Lwa T o ł s t o j a w doskonałym przekładzie Jerzego P o m i a - n o w s 'k i e g o, inscenizacji Aleksandra Gąssowskiego z dekoracjami Karola Frycza. Frycz zaprojektował monumentalną i realistyczną oprawę plastyczną, a Gąssowski rozbudował znacznie sceny obyczajowe, przede wszystkim z cyganami. "J est zasługą reżysera pisał Zygmunt Greń w "Życiu Literackim" (11 VII 1954) - że całe przedstawienie jest czytelne od początku do końca, że · nie wikła się w sprzecznościach, że potrafi dotrzeć do tych pokładów tekstu, które już mówią o człowieku. Niemały to wpływ zapewne wielkiej prostoty scenicznej jaką posiada Gąssowski i reszta wykonawców, niezwykle oszczędnie wydobywająca dramatyczną, kontrastową atmosferę sztuki". Szczęśliwy pomysł miał Gąssowski, zaoraszając do reżyserii Domku Z kart jednego z naj inteligentniejszych, najbardziej interesujących ludzi teatru w Polsce - Jerzego Kreczmara. Reżyserując w Poznaniu sztukę Zegadłowicza (w scenografii' Z. Bednarowieza), Kreczmar nawiązał do przedstawienia w warszawskim Teatrze Współczesnym i stworzył spektakl ostry i precyzyjny. Adam Hanuszkiewicz świetnie nakreślił ewolucję Sztorca, dając popis dobrego współczesnego aktorstwa 1. Hanuszkiewicz jako reżyser opracował premierę Juliusza i Ethel K r u c z k o w - s k i e g o z Zofią Rysiówną (Ethel) i Kazimierzem Fabisiakiem. Od scen więziennych, utrzymanych w dość monotonnym, elegijnym tonie - różniły się mocne, polemicznie potraktowane dyskusje prokuratora (ciekawy W. Ziembiński) i sędziego (efektowna rola A. Hanuszkiewicza). Rafał Kajetanowicz zagrał epizodyczną rolę Greenglassa z dużą ekspresją. Śluby panieńskie w reżyserii Hanuszkiewicza były spektaklem młodzieżowym, poprawnym, ale raczej "'szkolnym" (w sensie możliwości aktorskich), natomiast udanym przedstawieniem, dobrze kontrastującym sceny satyryczne z grozą okupacji, był Dom na Twardej Kor c e i l e go. (Reżyseria A. Hanuszkiewicza, scenografia Z. Bednarowieza). Duże wrażenie sprawiał upiorny korowód taneczny wostatnim akcie. Sugestywną sylwetkę Moniki stworzyła Zofia Rysiówną. Imieniny pana dyrektora S k o w roń s k i e g o i S ł o t w i ń s k i e g o (reżyseria W. Ziemtoińskiego) trzymały się przede wszystkim brawurową, pełną autentycznego komizmu grą Kazimierza Fabisiaka. Melodramatyczna Eugenia Grandet B a l z a c a w adaptacji Wermera, mimo dobrej obsady, była spektaklem stylistycznie nierównym, niektórzy aktorzy nie uniknęli szarży, całość trąciła łatwizną. Przeciętnym przedstawieniem okazali się reżyserowani przez K. Fabisiaka Maturzyści. Ani reżyser (W. Stoma) ani niedoświadozeni aktorzy nie potrafili ożywić Romantycznych R o s t an da, drażniących sztuczną, epigońską poetyckością. Słabiutki wodewil Bosman Z Bajki D ł u g o s z a i M a s z e w s k i e g o gorszył kryty

Emil Zegadłowicz Domek, Z kart w reżyserii Jerzego Kreczmara. Premiera w Teatrze PolskIm 13 lutego 1954. Kazimierz Fabisiak (Premier) i Adam Hanuszkiewicz (Bruno Sztorc) .

Stanisław

Hebanowskików swoim prymitywizmem, wszystkie wady operetkowego genre'u kłuły w oczy i uszy w przedstawieniu Pieśni miłosnej S c h u b e r t a (Domek trzech dziewcząt), wystawionej przy dwu fortepianach. Galanteryjna oprawa plastyczna nie dodała uroku Sprytnej wdówce G o l d o n i e g o, a Podróż poślubna D y c h a w i c z n e g o była podróżą po wydeptanych chodnikach teatralnej sztampy. Z tego pobieżnego przeglądu możemy łatwo wysnuć wniosek, że bilans artystyczny Komedii Muzycznej był ujemny. Poza mankamentami scenograficznymi i reżyserskimi zabrakło także aktorów na wszystkie sceny. Częste zmiany kierowników spowodowały, że większość bardziej utalentowanych lub bardziej aktywnych akt o - rów opuszczała Poznań, siłą bezwładu pozostawali inni, tworząc dość trudną do przebicia skorupę. Wiele zabiegów Gąssowskiego, ażeby zespół odświeżyć'" spełzło na niczym. N a początku 1955 r. krytycy wyraźnie zmienili front. Leszek Prorok w artykule Komedia omyłek ("Widnokrąg" 9 VII 1955) zaatakował repertuar teatru i jego wykonanie: " ... Dlaczego, skoro Goldoni - sięgamy do nienajlepszej ze sztuk tego płodnego pisarza? Sprytna wdówka, utwór wczesny, zdradza wiele nieporadności [...} Od wielu miesięcy ugrzięźliśmy w monotonnej łatwiźnie doboru sztuk [. . .] Kierownictwo artystyczne i literackie Poznańskich Teatrów Dramatycznych za mało szpera po szufladach w Centralnym Zarządzie, za dużo natomiast wczytuje się w afisze i wykazy repertuarowe innych scen [...] Żywimy do naszych teatrów żal o lot zbyt niski. Chcemy skończyć nareszcie z taryfą ulgową w ocenie »jak na Poznań«" .

J eden z krytyków poznańskich pisał, że "teatr wystawiający tylko »pewniaki« boi się wszelkiego ryzyka i dlatego ociąga się z graniem sztuki Rosipendowskiego Świt w Brzezinach, która mogłaby wnieść wiele nowego, zaświadczyć o możliwościach zespołu i środowiska ... Bo Świt w Brzezinach to w warunkach obecnych ani wabik dla mieszczańskiej publiczki, ani pewniak w rodzaju Grzechu czy Juliusza i Etheł. Więc dyrekcja robi, co może" by Świtu nie grać - a w końcu dyrektor teatru oświadcza Radzie Artystycznej, że owszem wystawi sztukę, jeśli... Komitet Wojewódzki da polecenie na piśmie".

Dziś możemy przyznać racj<ę Gąssowskiemu, że bronił się przed graniem bardzo słabej sztuki. Zaczęto teatrom zarzucać asckuranetwi6, dreptanie w miejscu, domagano się wielkiej klasyki Mickiewiczai, Wyspiańskiego, walczącego teatru Majakowskiego i Brechta, żalono się, że nie ma na scenach poznańskich ani Sartre'a ani Giraudoux, a nawet Anouiilh'a - a Gąssowski dbał przede wszystkim o popularność teatru i sympatie przeciętnego widza. Frekwencja wciąż dopisywała i spadła raptownie dopiero w ostatnich miesiącach jego dyrekcji. Sezon 1954/55 przyniósł zresztą kilka interesujących premier. Dom kobiet N a ł k o w s k i e j (reżyseria: Jan Perz) przy

Julia Kossowska (Ogrodzka) i Władysław S.toma (Jaskrowicz) w Grzechu - Stefana Zeromskiego (reż. Adama Hanuszkiewicza).

Premiera w Teatrze Polskim 20 czerwca 1953.

pomniał publiczności jedną z naj ciekawszych sztuk międzywojennego dwudziestolecia. Z. Bednarowiez pomysłowo rozwiązał scenografię, przedstawiając w poszczególnych aktach wnętrze tego samego pokoju z dwu różnych kątów widzenia. W ten sposób widz mógł wniknąć w atmosferę niepokoju, dawnych urazów i niedopowiedzeń, a razem z biegiem akcji uchylała się. przed nim powoli przeszłość, która w tym domu zdeterminowała przyszłość i zatruła czas teraźniejszy. Wojciech Natansom pisał w "Teatrze" (nr 4 z 1935 r. pL Odwaga, ambicje, rezultaty), że najważniejszym zadaniem i trudnością iniscenizatorów tej sztuki jest trafienie w "rytm równoległego i równoczesnego starcia uczuciowego i intelektualnego, emocji i poznania". Krytyk zaznaczył, że "w dużym stopniu udało się to aktorom poznańskim oraz reżyserii Jana Perza" . Z wykonawczyń Natansom znalazł najwięcej słów uznania dla Stanisławy Mazarekówny, grającej rolę Julii: "W interpretacji Stanisławy Mazarekówny ileż było swobody, subtelności i aktorskiego ciepła! Nieco łatwy optymizm tej kobiety nie stawał się jakąś bezmyślną ślepotą. U Mazarekówny, w temperaturze i rytmie jej gry, w ruchach i uśmiechach było owo połączenie mądrości i powierzchowności, uczciwości 'i zdolności wybaczeń, jakie stanowią swoisty duchowy amalgamat tej postaci.. ." A Leszek Prorok, wspominając spektakl ("Kronika Miasta Poznania". R. 1958) pisał, że przedstawienie "wyróżniło się nade wszystko mistrzowską kreacją J. (Jadwigi) Sachnowskiej w roli Celiny Bełskiej. Była to może najlepsza kreacja omawianego okresu. Pełnia ludzkiego portretu, który przy pomocy skrajnie oszczędnych środków zbudowała zasłużona, od lat związana z Poznaniem artystka, zasługuje na oddzielne studium". Z innych pozycji Jan Perz reżyserował jeszcze sztukę M a l i s z e w s k i e g o Ballady i romanse w scenografii Mariana Stańczaka ("Oprawa scenograficzna M. Stańczaka - pisał Celestyn Skołuda w "Teatrze" nr 18 z r. 1955 - współpracowała w poznańskich Balladach z inscenizacją ściślej, niż to zazwyczaj się dzieje. Z tradycyjnych dekoracji pozostały tylko drzwi, okna i meble. Ściany zastąpiła otwarta przestrzeń z przetaczającymi się chmurami"), oraz przygotował reżysersko pierwsze powojenne przedstawienie najpiękniejszej komedii R i t t n e r a Lato w scenografii Zbigniewa Bednarowicza, znakomicie zestrojonej z klimatem sztuki. Główne role grali: Irena' Maślińska (Maja), Aleksander Sewruk (Doktor), Stanisław Jędrzejewski i Ryszard Ostromęcki (Torup), Wanda Elbińska (Ernestyna), Hanna Górzyńska (Pani Gianetti) i Bożena Janiszewska (Liii).

Niewątpliwie wybitną rolą był Harpagon Włodzisława Ziemibińskiego w reżyserowanym przez niego Skąpcu. "Tragizm Harpagona - pisał Celestyn Skołuda w "Teatrze" nr 9 z r. 1955 - ulega niemal całkowicie komediowej asymilacji. Rozpacz Harpagona po stracie szkatułki poraża swą prawdą, ale Ziembiński oczyszcza ją z tragizmu, zaznaczając jej siłę, a jednocześnie jej małość. Widz, który uległ sile rozpaczy Harpagona spostrzega, że rozpacz ta nie ma właściwie żadnego pokrycia i że staje się śmieszna".

Kazimierz Korcelli Dom na Twardej w reserii Adama Hanuszkiewicza. Premiera w Teatrze Polskim 23 lutego 1955. Na zdjęciu: Zofia Rysiówna (Monika) i Adam Hanuszkiewicz (Adam).

Stanisław

Hebanowski

Reżyserska próba Ziembińskiego pokazania Wrogów G o r k i e g o jako dramatu "symbolicznego", oderwanego od konkretnego tła, zakończyła się niepowodzeniem, które podkreślali aktorzy stylistycznie bardzo niejednolici. 'Premierą, o której dużo pisała prasa, było przypomnienie romantycznego' dra A ma tu Dominika Ma g n us ze w sk ie go pt. Rozbójnik salonowy w mojej adaptacji, inscenizacji Aleksandra Gąssowskiego i dekoracjach Romana Feniuka. Ten dramat, pisany pod wpływem Wiktora H u g o, w którym August Dębołęcki, zrujnowany przez dworskie intrygi, uzyskuje, zdradziwszy kraj, wybitne stanowisko i mści się po latach na swoich krzywdzicielach, odznacza się pasją oskarżycielską i ciekawą budową, opierającą się na melodramatycznyich i satyrycznych kontrastach. Gąssowski, korzystając ze sceny obrotowej, nadał przedstawianiu żywe tempo i dużo teatralnego rozmachu, ostro podkreślił kontrastowość scen i postaci. Znakomitym Ministrem był Kazimierz Fabisiak. Zrazu gładki światowiec, pobłażliwą życzliwością maskujący pogardę dla ludzi, w końcu rozpaczliwie czepiający się ostatniej nadziei dworak, pełzający u stóp swej dawnej ofiary. Z dużym wdziękiem nakreśliła postać Anieli Janina Marisówna, interesująco umotywowała psychologiczne przemiany tej postaci poprzez próżność, kaprys, trochę przekorną miłość, potem akcentując znużenie salonową grą i przebłysk prawdziwego uczucia w nieszczęściu. Z wielkim napięciem emocjonalnym zagrał Augulsta młody aktor Rafał Kajetanowicz. Ciekawe sylwetki stworzyli poza tym Bronisława Freitażanka (obłudna Baronowa), Jadwiga Sachnowska (pełna liryzmu Matka), Maria Bakka (Łachmaniarka), Aleksander Gąssowski (Posągowy król) i Bogdan Zieliński (Bruno). Irena Babel wyreżyserowała polską prapremierę angielskiej sztuki Mony B r a n d Romans malajski we własnym przekładzie. Praca reżyserki z aktorami dała dobre wyniki. Wyróżnili się szczególnie Aleksander Sewruk (Malajczyk Seng Lee), któremu Eugeniusz Paukszta poświęcił osobny felieton w "Expressie Poznańskim" ("Aleksander Sewruk stworzył świetną, niezapomnianą kreację... przestaje na scenie być sobą. Jest tylko Malajczykiem... więcej, jest niejako symbolem ludności Malajów, całej ludności") oraz Aleksandra Koncewicz (jej pierwsza większa rola w Poznaniu), Zenon Burzyński i Władysław Głąbik. Prasa i publiczność przyjmowały owacyjnie występy gościnne Niny Andrycz w roli Lady Milford w schillerowskiej Intrydze i miłości oraz w roli Szimeny w Cydzie C o r n e i II e 'a - W Y s P i a ń s k i e g o. Bogdan Danowicz pisał w "Głosie Wielkopolskim" o Intrydze (11 XII 1955): "Rola Andrycz to wycyzelowana kompozycja złożona z pasujących do siebie elementów muzycznych, malarskich i rzeźbiarskich. W jej zmieniających się co chwila portretach, pozach i różnych modulacjach oraz zawieszeniach głosu widzimy kilkanaście wcieleń lady Milford, która jest... jedna i ta sama. Oczy Andrycz i gest mówią wszystko 1 , co zechcą". Ten sam recenzent zaatakował jednak niektóre role jako zbyt uproszczone i zwulgaryzowane ("Łatwo w nich rozszyfrować ufryzowanych rzezimieszków"). W tym reżyserowanym przez Gąssowskiego przedstawieniu Janusz Mazanek zagrał rzeczywiście Wurma jak naj czarniejszego diabla z szopki. Ale prostotą i autentycznym liryzmem urzekała Aleksandra Koncewicz (Luiza) i prawdą cierpienia przemówił Stefan Orzechowski w roli Millera. Cyda reżyserował młody, świeżo do Poznania przybyły Ryszard Sobolewski.

Dekoracje i kostiumy Karola Frycza (Nina Andrycz grała w kostiumie projektowanym dla Warszawy przez Teresę Roszkowską) sugerowały hieratyczność i statyczność klasycystycznej tragedii. N a tym tle Nina Andrycz nadała roli Szimeny - jak pisała Janina Morawska ("Głos Wielkopolski" 21 III 19S6) "... piętno indywidualne, niezmiernie dalekie od szablonu. Przywróciła też odpowiednią rangę słowu poetyckiemu.. .". Niestety większość jej partnerów nie wykazała Większej inwencji w dosyć jednostajnym i statycznym spektaklu. Jedynie Michał Pluciński (pierwsza jego powojenna rola w Poznaniu) zabarwił emocjionainością i siłą dramatyczną nolę Rodryga, osiągając dużą ekspresję w monologu z ostatniego aktu.

Ostatnimi sztukami reżyserowanymi przez Gąssowskiego w Poznaniu były: prapremiera sztuki L. B a r t e l s k i e g o Pierwsza miłość (Nim słońce wzejdzie.,.) oraz prapremiera polska Indyjskiej kobiety Baiwanta G a r g i. Dramat Barteiskiego, rozgrywający się gdzieś na głuchej prowincji, gdzie rządzą wciąż jeszcze przesądy, gdzie życie toczy się niemrawo między kościołem i karczmą, zyskał sobie pozytywną opinię Stefana Treugutta ("Przegląd Kulturalny" nr 23 z r. 1959): "Na scenie poznańskiego Teaitru Polskiego zobaczyliśmy kilka postaci nader przekonywująco zarysowanych. Autor dzieli w tym wypadku zasługę z Blanką Orszańską (grała wdowę Majewską), Aleksandrem Gajdeckim (handlarz Pietryk) , Zofią Wierzejewską (Grzelakowa) i Aleksandrem Gąssowskim, który sztukę reżyserował i grał rolę starego burmistrza". Publiczność jednak zawiodła i sztuka Barteiskiego była grana przy pustej widowni. Całkowitą "klapę" zrobiła Indyjska kobieta. Ta słaba sztuka, pisana dla amatorskiego zespołu pendiżabsłdego i zagrzewająca analfabetów do nauki czytania, odstraszała publiczność swoim prymitywizmem. Bardzo charakterystyczny artykuł, pieczętujący niepowodzenia Gąssowskiego i polemizujący z linią repertuarową teatrów poznańskich za dyrekcji Woźnika i Gąssowskiego, napisał Zdzisław Bery t po premierze Ostrego dyżuru (" Gazeta Poznańska" 27 X 1950): " . .. Dodajmy, że w międzyczasie Ostry dyżur przetłumaczono na rosyjski i wystawiono w Związku Radzieckim, potem zaproszono autora na premierę sztuki do Pragi - a nawet (słuchajcie, słuchajcie) zdążono wydać drukiem. I wtedy dopiero wziął ją na warsztat teatr poznański. Statecznie, spokojnie - tak jak się stawia na "pewniaka". Wypadek z Ostrym dyżurem jest dla mnie w jakiś sposób symptomatyczny w odniesieniu do dotychczasowej polityki repertuarowej Teatrów Polskiego i Nowego. Jeszcze jednym przykładem na jej ostrożność, nieruchawość, konserwatyzm. Czym bowiem zabłysnęły w minionym sezonie oba teatry, jakież odkrywcze pozycje zapisać mogą na swoje konto? Otrzepano z kurzu i wystawiono (nie bardzo wiadomo po co?) Kandydata (Jednym z argumentów - złośliwie mówiono - była klapa, jaką sztuka ta zrobiła na premierze w swej ojczyźnie. Niewiele!) Ale prawda, były jeszcze Ruchome piaski, które przewędrowały następnie przez szereg scen krajowych. No i cóż z tego? Odkrywczość w rejonach realizmu krytycznego była zawsze mile widziana w okresie centralizacji i narzucanych planów repertuarowych. .." Recenzent widocznie nie bardzo interesował się teatrem, skoro na rachunek minionego sezonu wpisywał pozycje sprzed trzech 1 czterech lat. Ten krytyczny glos świadczy jednak, że poznańska prasa miała teraz inne wymagania i formułowała nowe postulaty, których Gąsowski spełnić nie potrafił.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1963.10/12 R.31 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry