1R
Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1927 R.5 Nr4
Czas czytania: ok. 11 min.KRONIKA MIASTA POZNANIA.
że przejęcie języka niemieckiego stawia dany naród na wyższym stopniu kultury, wysunął Altenstcin swoją własną wręcz przeciwną: "Wykształcenie jednostki i narodu może być dokonane tylko z pomocą mowy ojczystej. Tylko w tej mowie, z pomocą której człowiek myśli, jest także wkorzeniony jego sposób patrzenia i pojmowania, a zatem najistotniejszy i naj'żywotniejszy pierwiastek jego ukształcenia; może on się w obcych językach wiele nauczyć i nagromadzić, jednak to, co naprawdę wie i rozumie, to wie on i rozumie tylko w jednej mowie, mianawicie w tej z pomocą której myśli. a więc zwyczajnre w mowie ojczystej. Tę chcieć mu wziąć, a z nią także cały śwht jeJ!o wyobrażeń. a natomiast chcieć sztucznie wszczepić w niego inną, obcą, byłoby drogą kształcenia. wiodącą w kierunku wręcz przeciwnym. już co do jednostki, cóż dopiero w stosunku do całego narodu, chocia'żby ten nie pOosiadał tak bogatego, oryginalnie rozwiniętego i gramatycznie skończonego języka. jakim wiadom o, jest język polski", A zakończenie tych wywodów stanowi teza krótka i jasna: najpcwniejszym sposopem ukształcenia narodu polskego jest jego jzyk. Jeżeli S1ę zważy, jak wiele miej:;ca w ówczesnych umysłach i sercach polskich zajmowały sprawy języka ojczystego, wówczas będzie można zrozumieć, jakie oJ:!romne wrażenie wywarły wvwody ministra. Kto miał jakiekolw:ek wątpliwości co do tez Kopczyńskiego o doskonałości języka p01skieo, jako podyktowanych może dumą narodową i zarozumiałością, ten miał świadectwo niepodejrzane. pochodzące od ministra pruskiego oświaty. N:ewątpliwie zwroty "o bogatym, orvJ!inalnie rozwiniętym i gramatycznie skończonym" języku polskim musiały zachęcać ówczesne pokolenie do pielęgnowania go jako najwiekszego skarbu. da roz.wijania go ku coraz większej doskonałaści. Z drugiej atoli strony zrozumiemy także, dlaczego społeczeńst'\vo Wielkopolskie z oburzeniem wprost niesłychanem odnosiło się do wszelkich oJ!raniczeń języka polsk:e!lO w adminIstracji, sądownictwie i szkołach. Najwiksze zaś ścieśnienie praw języka polskiego w szkolnictwie nastąpiło w r. 1825. Za powód posłużyło nazwanie króla Fryderyka II przez jednego z uczm'ów, w czasie wykładu profesora. nicponiem (,,schlingel".). Przeciwko takim nastrojom w gimnazjum poznańskiem rząd uznał za stospwne wystąpić właśnie z repre<;jami przeciwjęzykowi polskiemu. Wiedział, że w ten sposób ugodzi najbole- I śniej w społeczeństwo nieprze;ednane. Pod wrażeniem walki bezwzględnej rządu z językiem pols.kim społeczeństwo wielkopolskie przystępowało w r. 1827 do wyborów deputowanych na perwszy sejm. W Ks. Poznańskiego Zainteresowanie wyborami, a następnie ohradami sejmu, było 'Ogromne. Tlumy obywatelstwa Wielkop'Jlskie.g'O zjechały jesienią r. 1827 do Poznania, aby śledzić zbEska obrady. A cóż było główną troską tych obywateli, ślcdzących z takiem zainteresowaniem pr3.ce sejmu? Nie sprawa uwłaszczenia chłopów, połączonego z radykalnemi przewrotami w gospodarce folwarcznej. lecz sprawa języka i związana z nią nierozerwalnie sprawa narodowości. Przywództwo w walce o język w sejmach W. Księstwa objął pułkownik Andrzej Niegolewski, bohater z wąwozu Somo S:erry. On t'O, zaledwie sesja sejmowa się rozpoczęła, wni!Ssł petycję "o język polski jako naukowy (Ł. j. wykładowy) w szkołach przez język niemiecki nieprawnie zastąp:ony", a nieco późnie'j petycję w sprawie "używania języka polskiego obok niemieckiego w czynnościach urzędowych". Niegolews:ki podkrdlał z naciskiem, że ówczesnemu pokoleniu chodziło przedewszystkicm o przekazanie potomności "najdr'Oższej ojców puścizny" nieuszczuplonej, mbnowicie imienia i języka i na tychże opartej narodowości, "za którąś my bez granic ottarami walczyJi". Że ,sprawa języka górowała w pierwszym sejmie nad wszystkiemi innemi. stwierdził także marszałek. książe Antoni Sułkowski. następującemi słowami końcowego przemówienia swojego: "Nad wszystkiem przecież górowało to wrodzone. niczem nie nadwątlone przywiązanie nasze do świętej narodowości, bez której świat Polakowi nieznośnym się staje". "Przechodząc wszystkie pasma życia. okazaliśmy. że mł'OdzIeniec szukający ukształcenia naukowego, że mąż, czy to w publicznym czy prywatnym zawodzie. że nakoniec wszyscy 'z rąk reIigji zbudowanie lub pociesznie odbierający. 'zawsze i wszędzie żądają i pragną języka ojczystego". Wkońcu wyraził marszałek nadzieję. . że król "zastanowi się zapewne z współczuciem. czytając prośby nasze. nad tem tak statecznem przywiązaniem do mow) naszej, w której. najdr'Oższy upominek byłej świetności: nam poz'Ostał" . . Wśród takich to nastrojów, w czasie pierwszego sejmu
KRONIKA MIASTA POZNANIA stanowego w Poznaniu, powstał plan założenia "Towarzystwa Przyjaciół Rolnictwa. Przemysłu i Oświaty w Wielkiem Xięstwie Poznańskiem". Inicjatywa wyszła od dra Antoniego Kraszewskiego z Tarkowa na Kujawach. Kraszewski, ur. 30 maja 1797 r., z.dobył sobie w długoletnich studjach na uniwersytecIe warszawskim oraz uniwersytetach niemieckich bardzO' gruntowne wykształcen:e naukowe. zwłaszcza w zakresie ekonomji, i dzięki tej uczoności swojej był zjawiskiem dość rzadkie m wśród ówczesnej szlachty wielkopolskiej. W czasie studjów na uniwersytecie berlińskilm założył w roku 1918 wraz z Cyprjanem Jarochowskim "Stowarzyszenie polskie", nie oparte z początku na żadnych ustawach. Gdy wreszcie lJrzystąpiono do spisania ustaw, powstał rozłam pomiędzy obu założyc:elami. i każdy na własną rękę organizował studentów polskich w Berlinie. Na jakiem tle zatarg ten powstał, niewiadomo, gdyż papiery tych organizacyj zostały późn'ej zniszczone. Tyle tylko wiadomo, że hasłem związku Kraszewskiego była "Wolność i Ojczyzna". a hasłem związku Jarochowskiego "Virtuti s semper corona". Miał Kraszewski chęć poświęcić się wyłącznie badaniom nauko.
wym i ubiegać się o docenturę na jednym z uniwersytetów niemieckich. Lecz konieczność ratowania majątku rodzinnego powołała go n Kujawy. gdzie w krótkim czasie zjehał sobie wiel kie poważanie wśró.d obywatelstwa. Podczas obrad pierwszego sejmu przebywał i on w Poznaniu. choć mndatu nie miał. Lecz szanowany i podziwiany przez wszystkich. wywierał wpływ niemały nietylko na młodzie:! zebraną w Poznaniu, ale i na samych .deputowanych. Słynął z wymowy, a był bardzo ciętym i niebezpiecznym w szermierce słownej, o czem miał splJsobność przekonać się sam król pruski, Fryderyk Wilhelm IV, również miłośnik szermierki słownej. gdy w r. 1848 przyjmował deputa;::ję poznańskiego Komitetu Narodowego. a wśród niej także Kraszewskiego. O roli jego w czasie sejmu pisał prezes naczelny W. Księstwa, Baumann, do ministra. zaznaczając. że "ptycje o utrzymanie narodowoci pO'lskiej w W. Księstwie. o zachowanie języka polskiegO' w szkołach i w urzędach niewątpliwie są rezultatami jegO' wpływu" .10)
20) Kraushar Alex. Jeden z Kraszewskich. Kartka 1\ dziejdw W. K8
Dla planu swojego założenia "Towarzystwa Przyjaciół Rolnictwa. Przemysłu i Oświaty" Kraszewski pazyskał przede wszystkiem księcia-namiestnika Radziwiłła,oraz arcybiskupa gni!eźn:eńskiego i poznańsk'iego. Teofila Walickiego. Cenne było zwłaszcza pozyskanie Wolickiego, ko!óry. urodzony w r. 1767, do r. 1793 był pomocnikiem biskupa Jana Albertrande,go.
późniejszego prezesa warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Wolicki najchętniej poświęcał s:ę sprawom szkolnym.
W czasach Ki.ęstwa \V arsza wskiego nietylko posłował na sejm. ale i spełniał funkcje wizytatora szkół. i to nadzwyczaj gorliwi. Przy wizytowanu szkół w Płocku poznał go Adrjan Krzyżanowski. późnie;szy profesor uniwersytetu warszawskiego. Ten wielki wróg Jezuitów. autor ksążki o dziejach polskich, którc dzielił tylko na dwie epoki: przedjezuicką i pojezuicką. dochował W olickiemu cześć i wdzięczność dozgonną za działalność iego w szkolnictwie! i w 20 przeszło lat po jego śmierci (t 21. 12. 1829). wydał w Warzawle, w r. 1850 życiorys jego. 21 ) W r. 1816 powołał Wolickega rząd pruski na wyższego radcę szkolnego. Na tem stanowisku napisał znakomity memoriał o upadku szkolnictwa pod rządami pruskiemi, ogłoszony w Rocznikach Tcwarzystwa Przyj. Nauk.2). Lecz już w roku następnym wycofał się ze służby rządowej. aby się oddać zupełnie duszpasters.twu. Przyjaciel jego. książę - namiestnik zar-raszał go mimo to na konferencje urzędowe w sprawach szkolnictwa i kościoła. W oHcki był człowlek:em bardzo bogatym. a zarazem nadzwyczajnie ofiarnym i dobroczynnym - ale bezimiennie. w ukryciu. On to dał pienądze na wydrukowanie pierwszej książki dla włcścian. przerobionej z niemieckiego przez brata jego, Tomasza. Z jego pomocą wykształcił się pomiędzy innymi Karol Libelt. Po śmierci arcybiskupa Tymoteusza hr. Gorzeńskiego W olicki rządził obu archidiecezjami jako administrator, a od r. 1828 jako arcybiskup. W pałacu jego arcybiskupim odbyło się zebranie, na którem powstało "Towarzystwo Przyjaciół Roln:ctwa, Przemysłu i Oświaty". dnia 30 czerwca 1828 r. Akta tego Towarzystwa. "gruby fascykuł", miała w r. 1886 redakcja tygodnika poznań
(Yoznańskiego (1823-1870) WarszAwa 19J7 (rzecz oparta częściowo na materjałach Archiwum Tajnego w HHlinie). 21) V,drjan Krzytallowski), Obraz życia ś. p. Teofila Wolickieo. afcr b .
iidn. i pozn. Warsaw. 1850kRONIKA MIASTA POZNANtAskiegO' "Warta" i ogłosiła najważniejsze dokument a w numerze 603 i następnych. Gdzie się obecnie akta te znajdują, niewiadomo. O ogłoszonych w "Warcie" materiałach nie wiedział Laubert, gdy w r. 1926 ogłaszał rozprawę"P) o "pierwszej próbie założenia Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu". Zebrani w pałacu arcyb:skupim, w liczbie 102, najwybitniejsi obywatele wielkopolscy, zgodzili się bez zastrzeżeń na cele nowej organizacji, a do rozpatrzenia pTojektu ustaw wybrano Komisję, złożoną z siedmiu osób, mianowicie arcybiskupa Wolickiego. Dezyderego Chłapowskiego, pastora kalwińskiego Kassyusza, Morawskiego, Józefa Grabowskiego. księcia Antoniego Sułkowskiego i Macieja Mielżyńskiego, oraz trzech zastępców: Tytusa Działyńskiego, Koczorowskiego i Stanisława Chłapowskiego. Z podpisanych pod tym pierwszym protokółem 102 obywateli można tu wymienić tylko najbardziej znanych: Andrzeja NiegC'lewskiego, Pantaleona Szumana i inicjatora dra Kraszewskiego. Na drugi dzień po tem zebraniu konstytucyjnem, dnia l lipca 1828 r., po zdanill sprawy przez komisję, wybraną dnia poprzedniego, przyjęto ustawy i ustalono składkę roczną: najmniej sześć talarów, najwięcej 100. Ustawy we wstęp;e dawały wyraz przekonaniu założycieli, że obywatele wielkopolscy "do spólnego celu dobra publicznego jedynie połączonemi siłami skutecznie i trwale zbliżać się mogą". We wstępie też wymieni,:}n:.> sposoby. jakiemi Towarzystwo zamicrzało podnosić rolnictwo, przemysł i oświatę. Były niemi l) ułatwianie "nabycia potrzebnych wiadomości za pomocą wzorowych zakładów, zbiorów, książek, rysunków, narzędzi rolniczych i machin mniej upowszechnionych"; 2) "stawian:e pytań (t. zn. konkursów), wyznaczanie nagród i ogłaszanie udowodnionych postępów"; 3) wspiranie młodzieży zalecającej się "talentami; pilnością w szkołach parafialnych, gimnazjalnych i rzemieślniczych". Po tym wstępie następowały właściwe ustawy w 39 artykułach. Pierwszy ustalał nazwę już nam znaną; drugi dzielił członków na czynnych, honorowych i korespondujących. a nadto wszystkich na rzeczywistych i przybranych. Według art y
23) Laubert Manfred "Der el'ste Versuch zur Griindung einer Gesellschaft d1' Freunde der W ssenschaften in Posen- - Jahrbiicher fUr Kultur und Geschichte der Slaven. Neue Folge Bd. n. Heft 1 ,1g26. str. 26-31kułu III członkiem rzeczywistym inógł być tylko ten, co miał prawo głosowania na sejmikach szlacheckich. miejskich i wiejskich, czyli ten, co posiadał jakąkolwiek nIeruchomość'. Członkiem przybranym, według artykułu następnego. mógł zostać każdy nie posiadający własności nieruchomej. Gdy atoli członek taki został urzędnikiem Towarzystwa. otrzymywał przez to samo godność członka rzeczywistego. Członkami honorowymi mogli zostać, jak opiewał artykuł V, ci, co się zasłużyli pracami około Towarzystwa. Członkami korespondentami; zamIerzano mianować tych Jziałaczy zagranicznych, którzy się zasłużyli "w dziedzinie ziemiaństwa i techn.)logji". Artykuł IX wspominał o rocznikach. które Towarzystwo zamierzało wydawać'; artykuł następny mówi o bibljotece i zakładach. Artykuły XIIXVIII mówiły o władzach Towarzystwa. Miały je stanowić "Naczelnictwo" oraz trzy dyrekcje, dla rolnictwa. przemysłu i oswiaty po jednej. Prezesem Towarzystwa miał być każdorazowy namiestnik W. Księstwa. a więc pierwszym - ks1ążę Antoni Radziwiłł. "Naczelnictwo" mieli stanowić: jeden dyrektor generalny i jego zastępca, podskarbi i jego zastępca. sekretarz jeneralny i jego zastępca. oraz trzech radców generalnych. Urzędnków "Naczelnictwa", jako też władze trzech wydziałów, miano wybierać co rok. dnia 30 czerwca. Dyrekcje wydziałów mieli stanowić: dyrektor i jeg zastępca, sekretarz i jego zastępca oraz 2 radców. Podział pracy pomiędzy prezesem a dyrektorem generalnym miał być następujący: prezes zagajał walne zebrania, porządkował przedmioty dyskusji, udzielal głasu. zamykał dyskusję. rozstrzygał w razie równości głosów, zwoływał nadzwyczajne zebrania i podpisywał dyplomy członkowskie. Wynika stąd, że władza prezesa była niezbyt wielka. O wiele większą była władza dyrektora generalnego, który prezesa zastępował we wszystkiem w razie potrzeby, zwoływał zebrania Naczelnictwa i zebrania walne, upoważniał do wypłat z kasy. prezydował, gdy chciał, na posiedzeniach wydziałów, czuwał nad wykonaniem ustaw. wykonywał uchwały zebrań walnych i Naczelnictwa, i wreszcie rozdawał prace pomiędzy członków. Sekretarz gene,ralny poza obowiązkami sekretarskiemi miał czuwać nad drukiem roczników, opiekować się bibljoteką i zbiorami. abonować czasopisma i urządzać uroczystości Towarzystwa. Dyrekcje wydziałów miały te same prawa w obrę
KRON1KA MIA..C:;TA POZNANIA.
bie swoich wydziałów, co władza naczelna w stosunku do całe.go Towarzystwa. z wyjątkiem zarządzania funduszami, nal. żącego wyłącznie do wła1dzy naezelnej. Dyrektorzy 'Wydziałów co pół roku mieli zdawać sprawę prze,d Naczelnictwem. Zebrania walne miały się oclbyWać dwa razy do roku, 30 czcrwca i 20 grudnia. Po załatwieniu spraw organizacyinych miano odczytać rozprawy, przyjęte przez Naczelnictwo. Władza naczelna miała również odbyć dwa posiedzo?nia roczni, i to w Poznaniu, na p;ęć dni przed walnemi zbraniami. Na tych poc;iedzeniach miano przej,rzeć sprawozdanie, przygotowane przez sekretarza gene1ralnego na walne zebrania. wybrać książki dla bibljoteki, ustalić konkursy. przyjmować czł Jnków przybranych. honorowych i korespondujących, wybrać rozprawy do czytania na walnych zebraniach lub do wydrukowania w Rocznikach, nakazać wydatki. obraĆ' bibljotekarza na wnif)'i;k \JYdziałów i "osoby innemi zbiorami i zakładami pod bezpJsrcdnim sekretarza dozorem zawiadywać mające". Artykuł XXXIII mówił o "zakładach" Towarzystwa. Miana tu zape'wne na myśli doświadczalnie i labi}ratorja. Gdyby fundusze Towarzystwa na stworzenie ich i utrzymanie nie starczały. natenczas miano wydać na ten cel "kcj.. które mógł nabywać każdy, nie należący nawet do Towarzystwa. Pomysł ten trzeba sobie zapamiętać, gdyż pojawił się on i w Towarzystwie P. N. 50 niespełna lat później. Artykuły Inastępne, XXXIV - XXXV. mówiły o nagrodach, które Towarzystwo miało wypłacać za rozwiązanie zadań konkursowych. wniesionych przez właściwe wydziały, a zatwierdzonych przez Naczelnictwo, oraz "za okazane chwalebne usiłowania i zasługi w poświęceniu się dabru krajowemu położone". Rozprawy nadesłane do konkursu, miał oceniać odnośny wydział i ze zdaniem swojem przedstaw;ać je Naczelnictwu, które samo decydowało o udzieleniu nagrody, "uznanie zaś usiłowania i zasługi przedstawi z wnioskiem walnemu zgromadzeniu, którego wola w tej mierze rozstrzygnie". Ustanowiono wreszciE: w artykule XXXVII kary za niepłacenie składek: w miesiąc po upomnieniu przez podskarbiego miano niepłacącego umicśc:ć na liście debent6w i wstrzymać mu wysyłkę roczników; po pół roku debent miał tracić prawO' głasawania, a po roku miano go skreślić z listy członków. jeżeli pie poda.ł ważnych powodów niepłacenia. Artykuł ostatni rze
widywał zmianę ustaw większością 2/ głosów członków obecnych. na zebraniu. Postanowień rozporządzających majątkiem w razie rozwiązania Towarzystwa nie było. Ze streszczonych powyżej statutów wynika, że organizacja, zakładana przez Kraszewskiego. miała się składać z 3-ch odrębnych towarzystw, połączonych pod jednym wspólnym zarządem, mianowicie z towarzystwa popierania rolnictwa, towarzystwa popierania przemysłu, oraz towarzystwa pomocy nau kowej dla młodzieży, kształcącej się w zawodach wyzwolonych C'zy te'ż rzemiośle, C'ZY nawet przebywającej dopiera w szkołach elementarnych. . Cóż atoli wspólnego ma plan powyższy z warszawskiem Towarzystwem Przyjaciół Nauk, lub późniejszem poznańskiem Towarzystwem P. N.? Otóż troskę o język polski. Nie wynika to ze statutów streszczonych codopiero. Okazało się to dopiero w ciągu następnych starań o zatwierdzenie Towarzystwa powstającego przez władzę centralną berlińską. Władze pruskie zaraz po przeczytaniu ustaw zmiarkowały, że założyciele Towarzystwa nie powiedzieli w nich całej prawdy, że nie zdradzi1i się ze wszystkiE'mi zamiarami swojemi, że Towarzystwo miało ponadto jakieś cele ukryte. Stąd władze uczepiły się artykułu II, dzielącego członków na rzeczywistych i przybranych Rzecz jasna, że artykuł ten. nadający członkostwo rzeczywiste tylko właścicielom nieruchomości, nie był podyktowany żadną wyłącznością sianową, szlachecką, gdyż uwzględniał nietylko szlachtę. ale i właścicieli miejskich i włościańskich. Artykuł ten był skierowany jedynie przeciw urzędnikom pruskim. którzy dopuszczeni bez żadnych ograniczeń do Towarzystwa, mogli odrazu zdobyć w niem przewagę dla żywiołu niemieckiego. Rząd atvli domagał się, aby Towarzystwo przyjmowało bez ograniczenia każdego, i od spełn1enia tego żądania uzależniał zatwierdzenie nawej organizacji. Wobec tego pojawiła się kwestja, cO' lepiej: zgodzić się na żądanie władz i przyspieszyć zatwierdzenie. czy też czekać, aż rząd ze swego stanowiska nieprzejednanego zejdzie. Tak tę kwestię ujął Józef Morawski z Luboni w liście z 8 lutego 1830. "Z rządem, pisze Morawski, należy dyskutować otwarcie. Cel naszego Towarzystwa nie był wymier.ionym dość' jaśnie i stąd te wszystkie trudności. Naturalnie mniema. iż się tu coś ukrywa, domyśla się więcej, niż jest rzeczywiście i dlatego za nazbyt jest ostrożnym." Wobec
:!
KRONIKA M1ASTA POZANtAtego Morawski radził powiedzieć rządowi otwarcie. że celem Towarzystwa jest "otworzyć pole obywatelom p o l s k i m Wielkiego Xięstwa Poznańskiego do wzajemnegQ wspierania się w przemyśle i do ćwiczeń umiejętnych w j ę z y k u n a r 01d o w y m l u b o j c z y s t y m:' Zwrot ostatni jest oczywiście prawie żywcem wzięty z ustaw warszawskiego Tow. Przyjaciół Nauk i przypomina także ustawy poznańskiego Towarzystwa. Morawski radził dalej powiedzieć rządowi: "Instytucja ta powinna nosić na sobie cechę narodową, wszystko w niej powinno być pisane m p o p o l s k u. Wszakże przyabiecane nam były instytucje narodowe. to jest z obywateli p Q l s k i c h W. X. Poznańskiego się składające." Jeżeliby zaś nie można było tak otwarcie przemawiać do rządu. natenczas należałoby zaniechać zakładania Towarzystwa, "bo główny jego cel upada." Daremnie namiestnik Radziwiłł oraz książę Sułkowski.
a wreszcie Tytus Działyński, starali się w Berlinie o zatwierdzenie T owarzystwa. Ostateczna decyzja rządu zapadła w kwietniu r. 1830. Jako motywy odpowiedzi odmownej: pa. dano nieokreśloność niektórych stosunków, które państwo powinno wpierw uregulować prawem, przedewszystkiem zaś wz.gląd, że celem Towarzystwa jest to. co powinno pozostać wyłącznie atrybucją państwa. bez wtrą<;ania się w te sprawy (o,sób prywatnych.
Władze poznańskie zdawały sobie sprawę z tego. że projektowane Towarzystwo obrało sobie za wzór nie OTganizację ekonomiczną, założoną w r. 1802 w Międzyrzeczu. zupełnie niQmiecką. choć i Polacy, zwłaszcza dyssydenci, do niej należeli, lecz warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk.2f) Wcześnie. bo już w r. 1828, dowiedział się o zabiegach Kraszewskiego wielki książę KonstantYI a przez niego car Mikołaj. W piśmie do pruskiego ministra spraw zagranicznych Konstanty nową organizację nazywał "Societe Theophilanthropique".2D) z czego wynika. że nie miał o niej dokładnych informacyj. Car .Mikołaj wiedział. że założyciele Towarzystwa posługiwali się wobec rządu bardzo silnym argumentem. wywodząc. że król Fryderyk Wilhelm III nie będzie mógł odmówić potwierdzenia nowej organizacji, skoro go udzielił instytucji pokrewnej. założonej w W arszawie W' r. 1800. Tym samym argumentem ope2ł) Laubert l. c. str. 2Ci--27.
2/» Tamże, str. 26.
Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1927 R.5 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.