KARTKA Z ZYCIA MIEROSLA WSKIEGO

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1927 R.5 Nr3

Czas czytania: ok. 12 min.

listu otwartegO', który wręczyć mu miała K!sawera Ma:zurkiewi,ezowa. List ten brzmiał: "Kochany Karolu, z wielką serca boleścią dawiedziałem się O' polemice, wywołanej z oka,zji kOIl1wencji jarosławieckiej. Nieproszeni zapewne Twai a:dwokaci zarzucają mi, jakobym kos.ztem Twojej szlachetnej, ale wcale Z)daniern mojem niepotrzebnej spowiedzi, skarbił sO'bie imię niezłamnego purytanina. Powiedz Twoim adwokat'om ode mnie, że ta są blagie'ry. Nie podpfsałem konwencji jarosławieckiej, trzymając się ty1le razy w moich pismach połO'żanej zasady, że urzędnikom wojskowym nie służy prawo zawie'rania układów. jeno prawo. i obowiązek bronienia ,zawartych przez władzę polityczną. Prawidła ta wtedy dopierO' ustaje, jak wszystkie prawidła, skoo whd,za polityczna nakazuje wojskowym nikczemność. sama ad wszelkiej odpowiedzialności umykając, jak to miało miejs'ce we wil1ę poczęcia kroków wojennych, kiedy deputacja dezertującego Komitetu przybyła do. głównej kwatery ź poleceniem złożenia broni. Ale w JarO'sławcu nie było tego przypadku. I owszem, twie,rdziłem i twierdzę wszem wobec i każdemu, komu O' tem wiedzieć przynależy, że na Twojem miejscu nie byłbym uczynił nic innegO', bo nic innego da uczynienia nie było. Pamiętam i świadczę, jak uparnie walczyłeś przeciwka wszelkim układom i z jakim żalem widziałeś się zmuszonym dO' położenia TwojegO' podpi'Su na biedzie nieunikalnej ; lecz i tegO' nie zaipamni'ałem, że najwrzalskliwiej przeciwkO' temu układmvi występowali ci, co we dwa tygodnie później z pola bitwy (kapnęli. Twierdziłem i twierdzę, że walka nasza z Prusakami była wieUdem nies'zc,zęściem politycznem; że walk'a ta obaliła ws,zystkie nasze plany doniosłe i ro'Zumnej że dopóki KTalkbw i Galicja nie ,gtanęły na: jednej z Księstwem wysokaści zbTojnej, iżby wed l e u ITI O' W Y m i ę d z y m n ą a * * * (J) z a '> 'z ł e j wspólnemi siłami w,targnąć do Kongresów

9) Kto był tym "kontrahentem" i zarazem emisarjuszem Mierosławskiego na Galicję, trudno dociec. Z pewności nie Wysocki Józef, ani Heltman, ani wreszcie Zienkowicz lub Januszewicz Teofil, bo ich Miero.

sławski w swem "Powstaniu Poznańskiem" (wyd. II str. 84) wyraźnie po nazwisku wymienia, jako tych, co z emigracji pojechali do Galicji "dla wyrównania tej prowincji na szyk, jaki zająć miała w - powtórzeniu planu z r. 1846" i cignęli za sob "cał prawie emigrację, ażeby wspólnie a jednocześnie z Poznańskiem dźwignć z martwości Zabór Moskiewski". Wymienia tam Mierosławski i pitego jeszcze wysłańca, ale, tak samo jak w liście do Libelta, też go, dla względów konspiracyjnych, otacza tajemniczością.

KRONIKA MIASTA POZNANIA

ki, wszelkie r a z m y ś l n e z Pnłsa,kami zadzieranie było zdrożnością i psotą; że zatem konwencja jarasławiecka, zyskując nam czas potrzebny do uzbrojenia Galicji, była jedną z tych koniecznośd, jakim się rOlZumny palrjota często poddać musi, ażeby cstatec,znie swojego dQstąpić. Że Kraków i Galicja nie dopisały ogólnemu naszemu płanO'wi, nie nasza w tem wina; niemniej przeto chcę dzielić z Tobą solidarność za konwenoję, której podpisać nie mogłem, al'e kt6rą uważałem za jedyny sposób zyskania potrzebnej nam zwłoki. Jakoż, gdyby KraJków i Galicja dotrzymały nam były słowa., zerwanie późniejs.ze tej konwencji nicby nam już nie było zaszkodziło. Byłoby ono awszem popchnęło wtarg:nienie nasze do Konglresbwki. NiepQjęta bezczynność Krakawa i Galicji 10) obr6ciła moje plany w niwecz. Sprawadzcna tą -bezczynnością kata'strofa krakowska zmieniła całkiem nalsz sZj'1k polityczny i bojowy. Pozostaliśmy garstkąpodajll c jedynie poczlltkowll literę jego nazwiska: B... Berwiński Ryszard? Mało prawdopodobne, bo wszak Berwiński nie był emigrantem i Mierosławski nie miał powodu zakenspirowywać jego nazwiska. Moźe Antoni Bogusz? Por. Anna Minkowska, Organizllcja spiskowa 1848 w Kr61estwie Polskiem, WarszawII, 1923, str. 32, odsyłacz. Mołe wreszcie Bobiński Franciszek, skooptowany z emigracji członek Komitetu Narodowego Krakowskieao? Ten ostatni wydaje się najprawdopodobniejszym. Per. "Jutrzenkęn (kra kowskll) z 7 kwietnia 1848 nr. 15 oraz J6zefa Gollenhofera, Rewolucja Krakowska 1848 roku, Krak6w 1908, str. 47. 10) Działacze galicyjscy dowodzili, źe w plany Mierosławskiego Wtlljemniczeni nie byli i o źadnej wsp6lnej akcji, majllcej na celu wkroczenie do Konaresówki, nic nie wiedzieli. Tak przynajmniej donosi Mierosławskiemu Wincenty Mazurkiewicz z racji zarzutów czynionych przez Mierosławskiego Galicji. Mierosławski odpowiada mu na to: nZ Galicjll nie miało się o tem konferencji, bo długa i bezdenna jest, ale umowa była bardzo szczeg6łowa, wyraźna i zaręczona z J6zefem 'Wysockim" Wiktorem (Heltmanem), Wujaszkiem (osoba :r; pewnościll identyczna z owym B... oraz oznaczona gwiazdkami w liście do Libelta), Leonem (Zienkowiczem), Teofilem Jan(uszewiczem), którzy przejeźdź.\1i przez Poznań do Krakowa, aźeby plan ten przeprowadzić. innego planu nawet nie było, bo być nie mogło. Po napadzie pierwBzym na Trzemeszno (10 kwietnia) zaraz pisałem do J6zefa, naglllc go o przyspieszenie wykonania, choćby po temu przyszło najprzód pozbyć się Austrjak6w, ale do tego trza było się szlachcie uzbroić, tak przynajmniej jak Poznańskie. Tymczasem wracający stamtlld świadcz", źe do dziś dnia szlachta nie chce się zbroić, blldź przez skllpstwo, blldź przez obawę dania broni rewolucyjnej w ręce źywiołu mieszczańskiego, ekonomskiego i wog6le wszelkiego ruchliwszego. Plan więc był, jeno go trzeba było wykon.ć.... n (Do Mazurkiewicza, 2 grudnia 1848 r.)

desperatów, oblężoną na ciasnem smętarzu, nic.zem więcej. Biłem się z, Prusakami, bom Polak i człowiek honoru, ba mając ginąć, lep1ej sIę utopić we krwi silwahs1kie.j, niż we włalsnejj bo dla przyszłych powodzeń Kraju trza było wrazić w kmieci naszych zagasłą od dawna wiarę w tęgość kosy ich i ramienaj bo złoenie broni bez boju byłoby okryło Księstwo śmiesznDścią i wstydem, a wstyd zabija narody; ale końca po}i1ycznegD, bezpDśredniego w wałce tej nie upatrywałem, osobliwie skoro. widocilnie ogromna większość opuściła nas i zaparła się wszelkiego z nami wspólnictwa. Wszakże kol'eje dziejów naradowych są solidarne i jalkkolwiek Księstwo. b e 'z p D Ś if e d n i e g o końca z wdki z Prusakami, po upadku KJraJk owa , wyprowadzić nie mogło, powinne ono było pDświęcić się, inac.zej jak uczyniło., dla sławy całego narodu. Kiedyć już musiel'iśmy się bić z Prusakami, trza było bić się w m a x i m u m a nie w m i n im u m nasze siły. To. maximum siły należało rozwinąć na pierwszy hałas napaści pruskiej, jak to nakazane zostało przez cztcrdziestu przeszło moich wysłańców wszys,tkim powiatom, okaJlającym naJsze albDzy. Ale nieuleczoną wadą s'zla:chty poilnańskiej je1st i było. zawsze uważać się jako. państwo udzielne, mające odrębną od inte'resów pDlskich za'Cho'Wawczość. Anim ja. aniś Ty temu nie winien. Nie masz się więC! z czeg'o spowiadać, ani ja c'zegD Ci tej zbytecznej skruchy za;zdl'ościć. Bodajby TWDi ad:wolkaci dopełni:łr byI'i, jaik Ty, IS1wojego obowiązku, a pewnieby nic mieli powodu nas kłócić. Widz.iJs:z, ko-chany Karolu, że nie myślę się wynosić Twoim kosztem i po. dawnemu Cię śdskam. Twói Ludwk".

Cenne, bo z pewnością szC'zeT'e są wyznania Mierolsławskiego w liście tym wypowiedziane. St,rona polityczna konwencji niewiele go ob choldzila , "ani go. grz8.ła, ani ziębłła", ob-chodziła go jedynie słmna militarna umawy, której, jak to potem powie. i "sobie pO'Wstamu winszował", -ile że (udzielała pewnych ,,-swobód spskawD-organi,zacyjnY'ch", bez których jakikolwiek TOZ,Wój powstania był nie do. pomyślenia 11). Dobitniej i z jeszcze więkrszym naciskiem rozwinął on tę te,zę w liście do KaifDla Libelta, dodając otwarcie, be,z żaany-ch zgoła ogródek: "twierdziłem i twierdzę. . . że na Twojem miejs'cu nie byłbym uczynił nic innego, bo. nic innel!o do uczynienia nie był D". 11) Por. Ludwik Mierosławski, Powstanie Poznańskie, wyd. II Pary:!, 1860, str. 118 i nast.

KRONIKA MIASTA POZNANIA

Dziś z perspektywy lat ośmdziesiędu, mając poddostatkiem krytycZl1lego materjału, wiemy co sądzić o konwencji z 11 kwietnia, gdzic szukać jei źródeł i zazębień logicznych wstecz, i jak i na kogo rozłO'żyć odpowIedzial'ność za nią, by się sprawiedliwośd Mstoryc'znej mogło stać zadość. Mierosławskiemu przy takim obra,chunku też się oczywiście caś niecoś dostanie. W tej syhlacji wszakże, ja'k się wytworzyła w pierwSIzych dniach kwietnia, była konwencja jarosławiecka poprostu koniecznością, była musem fatalnym i jedyną zarazem nadzieją, że się w ten sposób ujdzie pogromu z rąk żołdactwa pruskiego i, gdy dojdzie do bitki, będzie mu można z honorem stanąć oko w oko. W imię bez.słronl1ośd stwierdzić też należy, że jeżeli wogólc konwencja zawierała to, co zawierała i z zamierzonej przez Prusaków krwawej dyspe'r'sji przemieniła się w znośne zawieszenie broni "z gwarancją palną i sieczną w naszem ręku", to niczyją więcej to Z3.'Sługą nie była, tylkO' Mierosławskiego, który z chwiejnego i przcmęczonego W'iJlHsella wyciJsnął szcreg ustępstw wprost kapitalnej dla pa'wstania doniosłości. Nie negacjatorzy więc Komitetu Narodowego, jak to im zarzucano, okazali się miękkimi i uległymi wobec komisarza królewskiego, ale to on raczej, pod naciskiem Mierosławskiego, 'Okazał się wzgl'ędcm nich powolnym. Nie bez kozery wszak wyrwało mu się na odjezdnem, gdy się żegnał z Mierosławskim, wracając "pod przewidziane obelgi własnego wojska": "Vous m'avez arrache la une concession que je vais payer cher". Jesień r. 1848 spędził Mierosławski dość monotonnie, zamknięty u siebie w Wersa]u, nie widując prawie nilko'go, nie udziel'ając się też nikomu, nawet Towarzystwu Demokratycznemu, które ciężki teraz i nieciekawy prowadziło żywO't, przyHoczone biedą i zawodami, jakich mu los nie pOlskąpił. Pewne ożywienie w Towarzystwie nastąpiło dopiero z okazji obchodu rocznicy listopadowej. Obchód udał się ś'wieŁnie i jakby zahartował wątIałe i boleścią wypełniane serca. MOlwa, którą Mierosławski wygłosił po francusku, zrobiła na obecnych kO]OISalne wrażenie. Była to jedna z jego najlepszych mów, płamienna, gorąca, i'Stny popis krasomówczy, skrzący się od metafor i namiętnych apostrof, które ciskał pod adre\sem FraJ11Jcuzów, licznie zebranych na wezwanie Towarzystwa. PrÓcz MierosławskiegO' i St. W orcełla, przemawiali tego dnia Niemiec Ewerbeck, imieniem niemieckiej demokracji i rosjanin Iwan Gołowin tudzież l'iczni radykałowie francuscy, wśród nich przyjaciel Mierosławskiego, MiUet, rzucaąc pełnernł garściami pod stopy pokonanej chwilowo, ale nie da1ą'cej za wyganę. Insurrekc,ji polskiej kwiaty prawclz1wego podzLwu i gorącej za,chęty na przyg'złość. A to krzepiło ludzi. Krzepiło ich serca i krzepiło nelrwy. Mawa Mierosławskiego miała olbrzymi suk,ces. Była prawdziwym eVEmement du jour w politycznych kołach francuski'Ch. Cała mcusa gazet radykalnych pr:zedmkowała ją in extenso, żadne absolutni c pismo nie pominęło jej milczeniem. O obchodzie Hstopadowym i sW'ojem wielkiem powodzeniu pTS'Ze Mierosławski w trzy dni później bardzo zwięźle ,do swoich: "Obchód 29 listopada odbył się tutaj bardzo dobrze pod dyrekcją Central'iza,cji. Moją blagę obaczysz w dziennikach... MiHer!: a eu un gQ"and su'CdlS. GO'lovine, Eve'rbeck etc...:' To wszysiko. Ma inną, cieka wszą do za.komuni:kOlw:ania r.zecz, rzecz, która jj jego samego podnieca i mocno absorbuje. "Za kilka dni - dano'Si Mazurkiewiczowi - zapewne wyjadę, a gdzie, doniosę na wsiadaniu. Ostrzegam was tylko, że to podróż zupełnie bez:pieczna, więc bądźde spokojni". A na końcu Hstu, w formie jak'by dopisku, dodae jeszcze: "Jeżeli cel wyjazdu, o którym Ci napomknąłem, się Zi&c1, będziemy mieli c.-zem zatrudnić na'szą polonję przez zimę, co kaniecznie jest potrzebne, bo inaczej zmarniejemy w opinji i w rzeczywistości. Rozumie się, że cokolwiek zrobimy, będzie solidarne dla całego T owo Dem. Ostrzeż hm naszy-ch, że może będą mieli do przyjechania (!) tutaj, ale sami wajskowi". Planowany wyjazd stał w związku ze z!goła nieoczek'Lwaną, propozycją; którą Mierosławskiemu w końcu listopada uczynił był rewolucyjny rząd sycylijski. Zaproponawana mu mianowicie uorganizowanie wojsk powstańczych i bjęcie nad niemi dowództwa w walce przeciwko Ferdynandowi II, królowi Neapol u. Miewsławski, ille że na ZQTO'WLU czuł się lepiej 12), przyjął wezwanie chętnie i zaczął nieba'wem czynić przygotowania do drogi. Swą ostateczną decy:zję uza;leźnił jedna;k OId tego, co za materjał i co za warunki zastanie na miej.scu. "Wezwany przez rząd sycyli jski do uorganizowania wa'Ska tamtejsizego - pisze 1:1) "Ze zdrowiem mojem trochę lepiej, pisze do szwagra na pocztku listopada; od kilku już dni prawie wcale nie cierpię. Mam nadziej,., że przez zimę zupełnie wyzdrowieję."

KRONIKA MIASTA POZNANIA

do siDstry 12 grudnia 1848 - pOlstanO'wiłem wprzód tam pojechać, jedynie dla rozpatrzenia rzeczy, ażeby dopiero po 'rozpatrzeniu 'się dokładnem w tamtejszych stOlsunkach, przyjąć lub pominąć ową misję... Jakby j-akim cudem Adam 13), brat nasz, marynarz, zjawił się t1 mnie na killka godzin przed moim wyjazdem z Paryża. Wyobrażasz sobie, cO' za radaść. Ma jechać ze mną za dni dziesięć i atho razem z,O'staniemy, albo też razem powrócimy. . . ". List ten jest już datowany z Marsylji. Nazajutrz wsiadł MieTnsławski na okręt i odpłynął ku Sycylji, upomniawszy na ndjezdnem jeszcze raz Mazut'lkiewicza, by w wyborze ludzi był oględnym i wtajemniczał w plan roboty tyLko te osoby, które mu listownie wskaże Michał D'Jmagalski 14 ) i na których dY'skre-cję Hczyć mDżna, "ba to rz,ecz wcale jeszC'ze nie skońozona". 17 grudnia wylądował Mierosławski w PalermO'.

13) Adam Piotr Mierosławski, młodszy brat Ludwika, ur. 1815 zm.

1851 tajemniczll śmiercill na oceanie Indyjskim. W roku 1830 jako kilkunastoletni chłopiec wyrwał się do wojska narodowego i zaciągnllł do artylerji. Ranny w bitwie pod Warszawą, wzięty został do niewoli rosyjskiej, ale, podleczywszy się, zdołał zbiec i przedostał się najpierw do Prus, potem do Francji. W r. 1832 dostał się do francuskiej marynarki handlowej, a w 1840 został kapitanem .u long cours. Z bratem Ludwikiem łllczyły go wyjlltkowo serdeczne stosunki. Brał udział z nim razem w powstaniu sycylijskiem i badeńskiem. Por. Adam Lewak," Kapitan marynarki Adam.Piotr Mierosławski, Przegllld Wsp6łczesny. lipiec 1926 (Nr. 51).

14) Michał DomagaIski naleźał do najbliźszych i najzaufańszych przyjaci6ł Mierosławskiego. Brał z nim udział w walkach z Prusakami w Poznańskiem w 1848, a następnie stał u jego boku na Sycylji. Z bieiem lat stosunki te rozluźniły się, a nawet bardzo zaostrzyły. W okresie poprzedzajllcym powstanie 1863 i w czasie samego powstania naleźał DomagaIski .niegdyś abnegacji i waleczności niezrównanej oficer", potem jakoby "trunkiem i ź6łcill zdel'lerwowany fiksat" do najzagorzalszych przeciwników Mierosławskiego. Por. Pamiętnik Mierosławskiego (1861-1863) wyd. Dr. J. Frjlich, Warszawa 1924, str. 26.

SYLWETKI BERNARDYNóW POZNMSKICH.

II. J e 'S z c z e K l e m e n s z R a d y m n a.

W s,Z1kicu a Klemensie z RaJdymna 1) wyraziliśmy nadzieję, że może jeszcze szczęślli:wy przypadek dostarczy nam dal's.zych mateflj,ałów do jego działalności i hiografji. Taki sz,częśliJwy przypadek zdaflzył się istotnie. Znaleźliśmy więcej danych o nim w Bibljotece i Archiwum 00. Bemardynórw we Lwowie, za wstęp da której składamy niniejszem Przew. O. Prowincjałowi WierciochOiwi i O. Kusto'S;zaw1 lwowskiemu Szepe:laJkowi słuszne podziękowanie. Pa między drukami tei Biblijar\:eki znajduią się dzieła Dionizega Karluzjanina, Komentarz do ksiąg Pisma św., wydanje z r. 1533 w Kolonji w kilku tomach, na któ1rych znajdujemy następujące proweni.encje: T ę książkę sprawiły mieszczanki przewOT'skie za pół grzywny na prośbę bT. Klemensa z Radymna, a W. O. Rafał prawincał dał ją do użytku temuż bratu r. 1533. Tę książkę tenże brat przeznalczył dla domu przeworskiego i celi kaznodziei za pozwoleniem i wiedzą W O prawincjała Inlnacentego z Kośdana r. P. 1537 (p1ismem Klemensa). Dła konwentu br. BernaJrdynów pode Lwowem br. Klemens z Radymna ofiarował, a br. Sehastjan prowincjał pO'twierdza swoią ręką 1555 (pismem SebaJStjana Lwowczyka).

Na wydaniu tegoż aut ara z r. 1548 w Kolonji: Tę książkę sprawiła JWP Anna Ma ci ej owsk a kasztełanowa sandomirska na prośbę hr. Klemensa z Radymna R P 1558. Dalej na dziele Cochlaeusa biblioteki Ossolińskich: DefensiO' cae1remaniarum Ecclesiae z r. 1544, wydani,a ingolstadzkliego: Tę k,siążkę podarował br. Klemens 'z Radymna dla domu przewoI'lskie'go i celi kaJZnod.ziei za wiedzą i zgodą W O Sebast1jana Lwowczyka R P 1547.

1) W wiosennym zeszycie Kroniki M. P.

KRONIKA MIASTA POZNANIA

Nakoniec RK Bernardynów l'woW'skich p. t. Laconkon Novellae prov. Russiae pióra Bernardyna KaJlskiego z r. 1647 zawiera na k. 90 nekrolog Klemensa pomiędzy zmaxłymi w Samborze ?akonnikami O. Klemens z Radymna kaznodzieja. Nie ustawał w urzędzie swoim niestrudzony prze'z lat 30. Wiele książek doskonałych staraniem swojem w wielu klasztorach i żebraniem spra,. wit Ojciec ten nad wyraz przykładny i podelszłemi laty obarczony jako starzec wiekowy w oktawę s. Jana KapLstrana w czasie spowiedzi (dum s. confessionem fa'Ceret, niewiadorno, czy sam się spowiadał, ozy drugich) apaple'kJsją tknięty umarł i tegoż dnia był pogll"zehany r. P. 1562. Znakomity brat i książek kIasztomych wielki gorliwiec, pamięci! nigdy niegasłei prawdziwie godzien. PawyZsze dane uzupełniają biograf;ję Kliemensa. Jeśli umarł jakO' podels'zły sta1:ze'c r. 1562, zatem narodziny' jego przypadły na jaki r. 1490 mniejwięcej. Ra:dymnolleży niedaleko przeworska. Jeśli nadto uwzględnimy, że w Przewors:ku kHkakrotnie przebywał i ksiąŻlki duń darował nasuwa 'się Pl'!zy:puszczenie, że tam wstąpił do zakonu i odbywał norwkj'at i Istua w początkach w. XVI. Wid'zimy g'o jaka kaznodzieję w Poznaniu r. 1527. Można wyrazić przypuszczenie, że był tu zrazu drugim kaznodzieją, zapewne wpierw gd:ziendzieij po mniejszych konwentach s!ię sposobiąc, po czem jednak dO'tychczas nie mamy śladów. Ale niewątpliwie oglą<dały gq wÓiwc.zals przed 1527 r. na ambonie tak Przeworsk jak i sąsiedni Sambor, może na,wet LwÓ'w. W latach 1533, 1537 i 1547 spotykamy go znowu w Przeworsku. Wydaje się, jakoby tam powracał od czasu do czasu niejako na odpoczynek. R. 1555 zdaje się być we Lwowie, r. 1558 znawu gdz'ieś w tamtych stronach, nakoniec r. 1562 życie kończy w Samborze. NekroJog mu napsany potwierdza tO', co c nim wiemy, sądząc po treści jego kazań, że był jednym z najwybitniejszych i naj'bardziej zasłuż,anych Bernardynów swego wieku. Dowiadujemy się dalej, o stosunkach, jakie go łączyły 7. znakomitymi i spółczesnymi spółbraćmi: bł. Rafałem z Pruszowic, Innocentym z Kościana i Sebastjanem ze Lwowa. Atoli powyższe fakta prowadzą nas dalej i każą wziąć na uwagę następującą hipotezę. W swoim "Dya:logu albo Rozmowa-ch około EXe:ku Exe

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1927 R.5 Nr3 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry