CZESŁAW KUBALIK POCZĄTKI ŻYCIA KULTURALNEGO POZNANIA W ROKU 1945

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1958.10/12 R.26 Nr4

Czas czytania: ok. 12 min.

Zepchnięte do podziemia w czasie przeszło 5-letniej okupacji, polskie życie kulturalne w Poznaniu odżywa i wybucha gwałtownie jeszcze w czasie, kiedy w mieście trwają walki, kiedy padają zabici i ranni, kiedy budzi się dopiero i organizuje życie społeczne i gospodarcze miasta. Oto próba retrospektywnej rekonstrukcji tych dni i zdarzeń, o których albo już się nie pamięta, albo też nawet nic nie wie. Bohaterami ich byli artyści i ludzie kultury, którzy koszmar okupacji przeżyli w tym mieście. Później dołączyli się do nich ci, którzy pierwsi wrócili z obozów w Niemczech jak Stanisław Strugarek i Wojciech Bąk, lub też ze wschodu, z "GG", dokąd zostali wywiezieni. Chcąc uchronić prawdziwość i autentyczność opisu, muszę posłużyć się w dużej mierze osobistymi wspomnieniami.

Nazajutrz po wyjściu ze schronów przy Starym Rynku, z którego wyparci zostali dopiero co Niemcy, idąc ulicami Łazarza w poszukiwaniu dachu nad głową, spotykam Józka Murlewskiego, plastyka, u którego - z Kaliszanem, Kotem i Dybczyńskim - od 1942 r. na Wildzie uczyliśmy się rysunku i malarstwa. Umawiamy spotkanie na ul. Chełmońskiego 20, gdzie porucznik Józef Pawłowski, w maciejówce z polskim orzełkiem, organizuje Urząd Informacji i Propagandy. Ściągamy znanych nam artystów i twórców. Dołączają coraz nowi zapaleńcy i entuzjaści: grafik Ludomir Kapczyński, dziennikarze Józef Brzeski i Kaniasty, później Tułasiewicz. Montuje się zespół redakcyjny poznańskiego dziennika. Po długich sporach i dyskusjach uzgadnia się jego nazwę: "Głos Wielkopolski". Pierwszy 4-stronicowy numer codziennego pisma polityczno-informacyjnego (taki podtytuł ma "Głos"), sklejamy z nasłuchu radiowego, przedruków z frontowej gazety radzieckiej w języku polskim, odezw i komunikatów. W drukarni św. Wojciecha olbrzymie zapasy papieru i... brak polskich czcionek. Naglony przez zecera piszę "Rozmowę z Ojczyzną": "Jakże Cię witać Polsko Odrodzona.

Krwawym sztandarem, czy bandażem z rany.

Gdzie tylko spojrzeć, tam łuna ogniowa, Zgliszcza i trupy... Kraju mój kochany".

Brak prądu; maszyny kręcimy ręcznie, na zmianę. Wreszcie pierwszy numer "Głosu Wielkopolskiego" z datą 16 lutego 1945 r. gotowy. Każdy z redaktorów zabiera plik mokrych jeszcze gazet i rozsprzedaje na mieście. Wieczorem "leci" już następny numer... Wokół Cytadeli trwają krwawe walki...

18 luty. Niedziela. Na ul. Chełmońskiego w "Propagandzie" odbywa się otwarcie pierwszej w Poznaniu świetlicy. Przemawia wicewojewoda dr Widy

4 Kronika Miasta Poznania

Czesław Kubalik

Wirski: "Pamiętajcie i mówcie innym, że jesteście wolni. Wyprostujcie się, pokażcie, że jesteście gospodarzami tej ziemi". Jan Szulc recytuje "Tylko dlatego" Wojciecha Bąka, a Gerhard Kotzur gra Poloneza A-dur Chopina. Nad miastem wzmaga się ogień artyleryjski. Przez okno widzę jeńców niemieckich pod strażą... W dalszym ciągu, Stefan Stuligrosz śpiewa arię Jontka z opery "Halka" i "Pieśń rycerską" St. Moniuszki. Akompaniuje Wiktor Buchwald. Trwają walki o Cytadelę...

W Operze Zygmunt Wojciechowski organizuje zespół i przygotowuje próby "Halki". W "Głosie Wielkopolskim" ogłoszenie: "Można zgłaszać się do chóru operowego. Uprasza się panie i panów muzykalnych, z głosem i repertuarem o zgłoszenie się do chóru operowego".

Tydzień po kapitulacji Niemców w Cytadeli. Sobota 3 marca. Słoneczna pogoda. Południe. W auli Urzędu Wojewódzkiego na Łazarzu koncert artystów Wielkiego Moskiewskiego Teatru. Po raz pierwszy zderzamy się bezpośrednio z radzieckimi artystami, którzy wzruszają nas polskim repertuarem i oszałamiają poziomem artystycznym. Mikołaj Koralkow, pianista Filharmonii Moskiewskiej, grał koncert Chopina, a Helena Kiriłowa ślicznym sopranem oczarowała nas arią z "Halki" Moniuszki. Po niej wspaniały tenor Piotr Iwanow Sieliwanow, zespół baletowy w czardaszu, tańcach kaukaskich i hiszpańskich, Piotr Szwarc i inni soliści... wzbudzają zachwyt i uznanie. Mieliśmy łzy w oczach i spuchnięte dłonie. Prof. Zygmunt Lisiecki dziękuje wzruszony moskiewskim artystom, myli rosyjskie słowa...

Następnego dnia w niedzielę 4 marca w południe w muszli Parku Wilsona "Poranek słowa i muzyki polskiej". Konferansjerkę prowadzi Stanisław Strugarek, gra zespół muzyczny Jana Popiałkiewicza; występują: Jan Szulc - recytując wiersze Wojciecha Bąka i Antoniego Słonimskiego, tenor Stefan Stuligrosz, pianista Mieczysław Wojciechowski, sopran Duni- Falakówna, Wiktor Buchwald - akompaniament. W Parku Wilsona tłumy poznaniaków z dziecIarnIą.. .

Od szeregu już dni organizuję pierwsze w Poznaniu (zresztą w tych dniach każda inicjatywa rodzi albo "nowe", albo "pierwsze") czasopismo literacko-artystyczne "Zdroje", poświęcone literaturze, sztuce i nauce. Grafik Marian Romała robi winietę, Wacław Taranczewski pisze o plastyce, współpracują i pomagają: Stanisław Strugarek, Józef Kaliszan, Tadeusz Kraszewski, Jan Szulc i Felicja Szuster. Następny numer - po przejęciu kierownictwa pisma przez Jarosława Iwaszkiewicza - przekształca się w "Życie Literackie".

N a otwarciu świetlicy pracowników wojewódzkiego Wydziału Przemysłowego w dniu 10 marca - Marian Szczęsnowski gra poloneza As-dur Chopina a Gerhard Kotzur - etiudę Ges-dur Chopina. Młodziutka a doskonała recytatorka Janina Tomiakówna (później Marisówna) deklamuje. Każdy utwór Chopina oraz poezja polska deklamowana w tych dniach publicznie, pełnym głosem, zawsze głęboko wzrusza i budzi entuzjazm.

Dotychczas ognisko życia kulturalnego Poznania płonęło w "Propagandzie" na ul. Chełmońskiego, teraz na jakiś czas przenosi się do gmachu Teatru Polskiego, w którym reżyser Koszewski organizuje próby "Zemsty" Al. Fredry. Marian Mirski - prowadzący podczas okupacji u mnie na Ratajach próby "Dnia jego powrotu" Zofii Nałkowskiej uratował teatr od dalszych zniszczeń. Spaliło się jedynie prawe skrzydło ze zbiorami kostiumów i rekwizytornia. Mirski przekazuje Rozgłośni Poznańskiej kilkaset przez siebie zabezpieczonych płyt, prawdziwy skarb w tym czasie... W hallu teatru ustawia się rzeźbę Bogusławskiego, ukrytą przez 5 lat pod podłogą w cyrku "Olimpia".

13 marca w Teatrze Polskim zespół I Białoruskiego Frontu daje koncert zorganizowany przez zarząd komendantury. Przy akompaniamencie orkiestry i współudziale doskonałego chóru, soliści zespołu wykonują polskie, ukraińskie i rosyjskie pieśni ludowe. Recenzent tak napisze o tym koncercie: "W śpiewach i tańcach okazali się Rosjanie nie lada mistrzami, o jakich nie mieliśmy wyobrażenia". Taką samą ocenę zdobywa 12-osobowy koncertowy zespół objazdowy pod dyr. Borodina, który następnego dnia na tej samej scenie daje prawdziwy pokaz muzyki i parodii tanecznych.

18 marca w foyer Teatru Polskiego otwarcie wystawy poznańskich artystów plastyków. Wśród wielu prac wyróżnia się "Madonna z Dzieciątkiem" prof. Władysława Roguskiego, rozstrzelanego podczas okupacji; "Pejzaż z Puszczykowa" oraz studium głowy Hieronima Maliny i grafiki Wronieckiego, a wreszcie doskonałe prace Wacława Taranczewskiego, szczególnie jego "Motyw z Krakowa". Równocześnie przy wypełnionej widowni na scenie Teatru Polskiego odbywa się "Pierwszy Poranek Artystyczny". Rozpoczyna Marian Mirski recytacją prologu do "Warszawianki" Wyspiańskiego, a zespół muzyczny pod dyr. Wiktora Buchwalda gra uwerturę do "Halki" Moniuszki. Poranek jest przeglądem aktualnych sił artystycznych Poznania, dlatego też różnorodny, bogaty program i cała plejada doskonałych wykonawców: prof. Janusz N owak w "S tarym kapralu" i arii stolnika z "Halki", artysta operowy Witold Szpingier oraz Albin Fechner i Adam Gruszczyński, Janina Marisówna w deklamacjach i popularny kwartet ze Stefanem Stuligroszem, Wojciechem Sypniewskim i Witoldem Szpingierem. Katarzyna Żbikowska daje wspaniały koncert Jankiela z "Pana Tadeusza", a Helena Stroińska- Doruchowa śpiewa piękną koloraturą, akompaniuje prof. Karol Broniewski. Małgorzata Kassówna tańczy solo, a w duecie baletowym: Helena Kwaśniewska i Bronisław Mikołajczak. Stanisław Strugarek prowadzi żywą i dowcipną konferansjerkę. Wobec szalonego powodzenia tej imprezy, w środę 18 marca "idzie" jej powtórka.. .

Łamiąc tradycję, a równoczesnle nawiązując do niej, w niedzielę 22 marca Związek Zawodowy Literatów Polskich i redakcja poznańskiego czasopisma literackiego "Zdroje" urządzają po południu w Teatrze Polskim inauguracyjny "Czwartek Literacki". I znów tłumy publiczności, jakich nie oglądał przed wojną pałac Działyńskich, spalony i leżący teraz w ruinach... Tadeusz Kra

Czesław Kubalik

szewski mówi o literaturze w konspiracji i po wyzwoleniu, później kilka oficjalnych przemówień i Stanisław Strugarek nawiązuje do tradycji przedwojennych "Czwartków Literackich". Felicja Szuster czyta swoją nowelkę" Spotkanie" a Benedykta Krzyżanowska pięknie recytuje wiersze St. Kubickiego zmarłego w Moabicie, Artura Marii Swinarskiego, Haskiego, Mielcarka i Józefa Baranowskiego. Z kolei odczytuję kilka własnych wierszy z tomu "Głód przesytu", wydanego w lipcu 1944 r. w Poznaniu, a Marian Mirski recytuje wiersze Teodora Smiełowskiego. Na "Czwartku" tym Mieczysław Giżelski - przy akompaniamencie Mariana Szczęsnowskiego - odegrał utwory skrzypcowe Sarasatego, Młynarskiego i Wieniawskiego. Coraz bujniej rozrasta i ożywia się ruch kulturalny i artystyczny Poznania, a ognisko tego bogatego już życia koncentruje się teraz w Miejskim i Wojewódzkim Wydziale Kultury, prowadzonych przez prof. Zygmunta Lisieckiego i Mariana Weigta, i stąd przechodzi już na stałe do sal koncertowych, redakcji, na sceny teatralne, do Filharmonii Robotniczej i Opery, a przede wszystkim do warsztatów twórczych poznańskich kompozytorów, plastyków, muzyków i literatów. ZYCIE KULTURALNE I SPOŁECZNE

EUGENIUSZ LINETTE

ODKRYCIA W KOŚCIELE PODOMINIKAŃSKIM W POZNANIU l

Kościół Dominikanów w Poznaniu (obecnie jezuicki) znany jest jako najstarsza budowla zachowana na terenie miasta lewobrzeżnego, wzniesiona jeszcze przed lokacją w 1253 2 . Powstanie kościoła wiąże się z datą fundacji klasztoru przez księcia Przemysła I w 1244 r. Pod patronatem fundatora pierwsza faza budowy została wkrótce zakończona, bowiem już w r. 1253 kościół był czynny. Ukończona budowla obejmowała korpus - jak przypuszczam - dwunawowy, służący zrazu zarówno braciom zakonnym jak i wiernym. Jednocześnie z korpusem rozpoczęto budowę prezbiterium, którego wykończenie - uwzględniając bogaty stosunkowo wystrój kamieniarski - zajęło dłuższy okres w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIII wieku. Korpus nawowy był zapewne zrazu niesklepiony, w myśl obowiązujących w owym czasie w budownictwie zakonnym przepisów, nakazujących surową prostotę. Podzielony filarami na dwie nawy, nakryty był stropem. Już jednak wkrótce, przypuszczalnie w 4 ćwierci tegoż stulecia, pierwotne stropy zamieniono na lekkie sklepienia krzyżowo-żebrowe. Mimo niewątpliwej i zapewne celowej lekkości sklepień, powódź w 1698 zniszczyła całą tę konstrukcję, pozostawiając mury obwodowe budynku. Odbudowa po katastrofie całkowicie przeobraziła kościół. Znikome ślady odkryte przez autora dostarczyły istotnych wskazówek co do przestrzennego układu wnętrza i jego pierwotnego charakteru stylowego. Wszakże owa znikomość nie pozwoliła wysnuć wniosków ostatecznych i w pełni niewzruszalnych. Z tym większym zainteresowaniem autor podjął nowe badania, gdy obecni gospodarze świątyni, 00. jezuici, rozpoczęli prace remontowe prowadzone intensywnie w ciągu 1957 i 1958 roku pod nadzorem Konserwatora Zabytków dla miasta Poznania.

Szczęśliwą okolicznością dla zniekształconego przebudowami zabytku był zły stan kruchty, którą postanowiono rozebrać. Kruchta zasłaniająca dotychczas zachodnią fasadę z odkrytym w 1922 r. portalem powstała w trakcie zasad

l Niniejszy komunikat przedstawia w dużym skrócie problematykę badań zajmujących autora w związku z dokonanymi ostatnio odkryciami. Dla ujęcia rozważań w logiczną całość przytoczone zostały ustalone w dawniejszych badaniach fakty, ogłoszone drukiem w "Przeglądzie Zachodnim" nr 6/8 - 1953 ("Studia Poznańskie" I), w materiałach pn. "Zabytek wczesnogotyckiego budownictwa w Poznaniu". N atomiast najnowsze wyniki badań, opracowane także w formie krótkiego artykułu, jednak z podaniem wszystkich źródeł oraz bibliografii, będą opublikowane w "Biuletynie Historii Sztuki" w 1959 r. pl. "Wczesnogotycki wystrój chóru kościoła Dominikanów w Poznaniu". - Wszystkie przytoczone tutaj dane historyczne są zamieszczone z podaniem źródeł we wspomnianych materiałach w "Przeglądzie Zachodnim", j. w.

Eugeniusz Linetteniczej odbudowy kościoła po pożarze w 1803 r. Zniszczenie dotknęło wówczas szczególnie prezbiterium, które w czasie wichury po pożarze utraciło sklepienie. Zniszczenia powodzią w 1698 zatarły pierwotny charakter korpusu nawowego; ocalałe wtedy prezbiterium podzieliło los korpusu w sto z górą lat później. Podejmując odbudowę, bracia rozebrali górne partie ścian prezbiterium, usuwając resztki sklepień. Ściany nadbudowano od nowa, zmieniając całkowicie architekturę wnętrza. Podobnie jak w korpusie - układ sklepień jest obecnie czytelny jedynie w śladach; w przypadku prezbiterium stanowi je rozmieszczenie otworów okiennych i szkarp. Współczesność odbudowy prezbiterium i budowy kruchty nasunęła uzasadnione przypuszczenie, że użyto do niej materiału rozbiórkowego z chóru, być może z. czytelnymi fragmentami wystroju. RozbióYka kruchty dokonana w 1957 i z początkiem 1958 r. potwierdziła w pełni to przypuszczenie, a odkryte detale stanowią nowy zupełnie materiał, pozwalający zaszeregować poznański kościół dominikański do rzędu czołowych obiektów architektonicznych wczesnego gotyku w Polsce. Odnalezione fragmenty pozwoliły ustalić, że prezbiterium nakryte było pierwotnie sklepieniami sześciodzielnymi (krzyżowe z dodatkowym żebrem poprzecznym, spływającym między 2 okna przypadające na jedno przęsło). Sklepienia sześciodzielne przejęte zostały z architektury o systemie wiązanym, tj. stosującej plan kwadratowego przęsła w nawie głównej, ze zdwojoną ilością małych kwadratów przęseł naw bocznych. Wywodząc się z romańskich zasad kompozycji przestrzeni, stosowanych w okresie przejściowym, przeniesionych na teren Polski przez cystersów (Trzebnica) - użyte zostało w trójprzęsłowym prezbiterium, z natury rzeczy pozbawionym naw bocznych. Idea systemu wiązanego dochodzi tu do głosu w nieodzownej, zdwojonej ilości okien; same przęsła nie miały już także planu kwadratowego, lecz prostokątny. Sklepienia wsparte były na wiązkowych służkach, w podwójnym rytmie mocniejszych - u nasady potrójnych żeber i słabszych - wspierających żebro poprzeczne. Służki nie spływały do ziemi, lecz były nadwieszone, podobnie jak w architekturze cysterskiej i powstałym pod jej wpływem, współczesnym naszemu chórowi prezbiterium katedry wrocławskiej, odznaczającym się tym samym układem wiązanym. Wieloboczne kapitele wieńczące służki posiadały, jak można przypuszczać - bogatą dekorację roślinną, podobną do tej, która pokrywa kapitel z również współczesnego chóru katedry poznańskiej, odkryty w czasie badań przeprowadzonych w katedrze. Kapitele z omawianego kościoła nie zachowały się wprawdzie, a w każdym razie nie natrafiono na ich ślad, oprócz fragmentu gzymsu pozwalającego ustalić wieloboczny kształt ich zwieńczenia. Ale o istnieniu dekoracji plastycznej można sądzić z bogatego opracowania rzeźbiarskiego dwóch odkrytych zworników sklepiennych. Zanim zatrzymamy się nad ich formą - warto jeszcze poświęcić kilka słów opracowaniu kamieniarskiemu dużych, ostrołukowych okien. Były one podzielone na dwa pola kamienną laską, rozwidlającą się górą w dwa ostrołuki z wpisanym powyżej kołem. Obydwa zworniki (trzecie przęsło sklepienne mogło mieć w kluczu otwór wentylacyjny) są ocalałą mimo znacznych uszkodzeń pozostałością wystroju rzeźbiarskiego, do którego należały zapewne również kapitele służek. Pierwszy z nich stanowił wielką tarczę pokrytą głęboko podciętym, plastycznymornamentem z winnych gron i liści o naturalnym, swobodnym modelunku, nadającym im żywość i soczystość. Nad tarczą, pomiędzy wybiegającymi z klucza żebrami, znajduje się pełnoplastyczne, naturalnej wielkości wyobrażenie głowy młodego mężczyzny o wygolonej twarzy i lokowatych włosach, miękkimi i swobodnymi puklami opadających na górną powierzchnię tarczy, nad czołem ułożonych w podwójny rząd loczków. Naturalny modelunek twarzy nie ma nic wspólnego z dawnym romańskim symbolizmem i geome

tryzacją rysów. Na odwrót - ich portretowe zindywidualizowanie każe domyślać się wyobrażenia określonej osobistości. Nietrudno stwierdzić, że chodzi tu o osobę świecką, a jak wskazuje ogolona twarz i fryzura - o członka rodu książęcego. Tu już wszystkie przypuszczenia można skoncentrować na jednej osobie: fundatora i dobrodzieja klasztoru i kościoła, księcia Przemyśla I. Młoda, dzięki zdecydowanym rysom energiczna twarz zdaje się odpowiadać temu księciu, zmarłemu w wieku 36 lat, a ów szczególny sposób uczczenia osoby zmarłego w 1257 r. protektora i patrona był aktem całkowicie zrozumiałym wobec panującego wówczas brata fundatora, Bolesława i dorastającego syna - Przemyśla II. Umieszczenie głowy nad tarczą zwornika jest zjawiskiem bodaj wyjątkowym; znane są późniejsze wyobrażenia książęcych fundatorów na tarczy zwornika (np. wyobrażenie głowy Henryka Probusa na zworniku w zakrystii kościoła św. Krzyża we Wrocławiu), ale sposób w jaki głowa Przemyśla wyłania się spośród potężnych żeber skleI

Eugeniusz Linettepienia, ogarnIając spojrzeniem wielkich, szeroko rozwartych oczu dzieło swego mecenatu (zwornik mieścił się zapewne we wschodnim przęśle) jest szczególny i jako zamierzenie kompozycyjne - niewątpliwie fascynujący. Trzeba sobie uprzytomnić, że czasy wznoszenia wspaniałych książęcych tumb pełnopostaciowych miały dopiero w Polsce nadejść (zrazu na Sląsku), nadto umieszczenie wyobrażenia portretowego w chórze zakonnym, którego

Glowa Przemyśla 1 znad zmornika roślinnego

""> E _ Lim

forma określona była nakazem ascetycznej surowości, stanowiło motyw laicki, obcy duchowi zakonu. Z pewnością też bracia nie mogli byli postąpić dalej w chęci uczczenia osoby zmarłego fundatora. Nie może więc dziwić ani forma wyobrażenia, ograniczająca się do samej głowy, ani miejsce, w którym - podporządkowane architekturze - zostało umieszczone. Miejsce zresztą było szczególnie eksponowane, ważne, bo znajdujące się w prezbiterium. Zaś zestawienie winnych gron, symbolizujących ofiarę Chrystusa z świeckim portretem fundatora - można uznać za wyraz szczególnego hołdu dla osoby tego ostatniego. Przypomina się tutaj relacja współczesnego Przemysłowi kronikarza Baszka o niezwykle świątobliwym życiu zmarłego księcia' .

· Kronika Godysława Paska, "Monumenta Poloniae Historica", tom lIs. 579 i nast.

I

5/

Gdzie szukać mistrza, który mógł zrealizować w kamieniu tak nowe w Polsce idee, tchnące nową postawą wobec świata w jego materialnym pięknie? Wspomniano już o chórze katedry wrocławskiej, wykazującym szereg wspólnych cech architektonicznych z naszym prezbiterium. Także i w bogatej dekoracji rzeźbiarskiej - tej należącej do średniej fazy prac kamieniarskich we Wrocławiu - dostrzec można bardzo żywe relacje. Trzeba jednak stwierdzić, że relacje te wynikają nie z bezpośredniej zależności naszej bu

Zroornik z wyobrażeniem aniołaf t E L ' . - znettedowli od wzoru wrocławskiego, ale od wspólnej strzechy macierzystej dla zespołów pracujących zarówno we Wrocławiu jak i w Poznaniu. Chodzi tu o strzechę górnosaską, ściślej naumburską, działającą w katedrze w Naumburgu i w pobliskiej cysterskiej Pforcie. Niewątpliwie poznański mistrz głowy Przemyśla musiał znać, a może nawet był uczestnikiem realizacji wielkiego zespołu posągów fundatorów w N aumburgu, choć nasze skromne wyobrażenie zredukowane jest do samej tylko głowy (wyjaśniłem już dlaczego), a oblicza księcia nie ożywia ten ładunek napięcia duchowego, które charakteryzuje tamte twarze. N a to samo środowisko wskazuje także roślinny ornament zwornika, wskazuje wreszcie i drugi zwornik, silnie niestety uszkodzony, przedstawiający figurę anioła z rozpostartymi skrzydłami, o plastycznie modelowanych i swobodnie spływających lub załamujących się fałdach płaszcza nakrywającego realny w swej materialności korpus ciała. W postaci anioła stojącegow wyraźnym kontrapoście, jak gdyby dalekim echu antyku, układ rąk, z których jedna złożona jest na piersi, druga opuszczona - zdaje się wskazywać, że trzymał on niegdyś kadzielnicę. Spod płaszcza widoczny jest strój liturgiczny, w którym anioł adoruje Boga. Forma tej postaci, opracowanie powierzchni jej szat - potwierdzają saskie pochodzenie pracujących dla dominikanów kamieniarzy. Być może, adoracja odnosiła się do postaci Chrystusa wyobrażonej na niezachowanym, trzecim zworniku; podobną treść mają dwa zworniki w późniejszym prezbiterium na Wawelu. J ak jednak doszło do realizacji tak doniosłych pod względem rangi artystycznej prac kamieniarskich w skromnym, bądź co bądź, ceglanym kościele dominikańskim? Wszakże zastanowić może zestawienie łatwego w wykonaniu zachodniego portalu ceramicznego o formach specyficznie dominikańskich, występujących także u dominikanów w Sandomierzu, zdradzających nlne jeszcze tradycje romańskie - z gotyckim juz w pełni prezbiterium i jego mistrzowskimi w formie okruchami wystroju rzeźbiarskiego. Wyjaśnienia źródeł tej sztuki należy szukać poza samymi dominikanami, w mecenacie księcia. O znaczeniu księcia wielkopolskiego wśród książąt dzielnicowych ówczesnej Polski nie trzeba się rozwodzić, a mecenat artystyczny musiał być na miarę poczynań politycznych. Sprowadzenie zespołu kamieniarskiego do Poznania wypadnie jednak przypisać nie księciu, a biskupowi poznańskiemu. Rozpoczęta w 1243 r. przez Bogufała II budowa nowego, wczesnogotyckiego chóru katedry poznańskiej, prowadzona przez tego biskupa do 1253 r., a po jego śmierci kontynuowana aż do poświęcenia w 1262 r. przez Bogufała III - była tym przedsięwzięciem budowlanym, dla którego zapewne w latach pięćdziesiątych powołani zostali kamieniarze znajbliższego z wielkich ośrodków kamieniarskich tego czasu. Kapitel z katedry i dominikańskie zworniki stanowią jedną stylistycznie grupę i są dziełem tych samych mistrzów. Do prac w chórze dominikańskim przystąpili oni zapewne jeszcze przed poświęceniem nowego prezbiterium katedralnego, z inicjatywy księcia, zatem przed jego śmiercią w 1257 r. Kościół dominikanów był jedyną monumentalną budowlą w mieście lewobrzeżnym, będącym dziełem Przemyśla, zainicjowanym w roku 1244 właśnie fundacją dominikańską. Można więc upatrywać w naszym kościele przedmiot szczególnych zabiegów księcia, zmierzających do uświetnienia jego miasta monumentalnym pomnikiem architektonicznym.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony problematyce współczesnego Poznania 1958.10/12 R.26 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry