PLANY...

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1950.12 R.23 Nr4

Czas czytania: ok. 26 min.

Teraz należało wreszcie przystąpić do budowy. Projektów było wiele. N-a lamach prasy ukazywały się rozmaite żądania. Jedni pragnęli wspaniałego budynku, któryby olśnił wszystkich, inni oprócz gmachu żądali luksusowo urządzonego ogrodu koło teatru dla polskiej publiczności. Padały także rozważne głosy, by gmach był skromny, a fundusz wystarczył i na stałą subwencję dla polskiej sceny. Rada Nadzorcza musiała po głębokim namyśle powziąć decyzję. Ważnym było nie tylko wystawienie budynku, ale i zapewnienie scenie narodowej bytu. Rada Nadzorcza zdawała sobie sprawę, że teatr nie może utrzymać 4ię bez subwencji, zdany wyłącznie na łaskę i niełaskę publiczności. Postanowiono zatem fundusze uzyskane nie tylko ze sprzedaży akcji, ale i z dobrowolnie płynących datków, tak rozdzielić, by starczyło na budynek i subwencje. Nie rezygnowano tylko z "piękności" budynku. Żądano by był "kształtny". Plan Hebanowskiego zawiózł dyrektor Spółki Ignacy Grabowski do "najznakomitszego specjalisty" - budowniczego, Sempera, w Wiedniu. Ten, plan zatwierdził. Budynek według planu mógł pomieścić 700 oisób (później okazało się, że tylko 600), a koszt budowy wraz z urządzeniem wynosił 55.000 talarów. Teraz dopiero poczęto starać się o pozwolenie na budowę. Tu wynikły pierwsze trudności. W Magistracie toczyły się najpierw długie dyskusje, czy w ogóle zezwolić na budowę teatru polskiego. Potem stawiano rozmaite warunki, które zmuszały do kilkakrotnej zmiany planu. Wreszcie pokonano wszelki« trudności i złamano opory. Skoro otrzymano zezwolenie, natychmiast przystąpiono do pracy. Bezpośrednio nad wykonaniem robót czuwać miała Dyrekcja Spółki w osobach Prezesa Grabowskiego, dra W. Łebinskiego i St. Tułodziockiego. Dyrekcja rozpisała submisje na dostarczenie materiałów i zawarcie umów z rzemieślnikami. Dozór techniczny powierzono budowniczemu Hebanowskiemu, który pobrał za to około 3.000 talarów . Umowy zawarto według kosztorysu i dopiero w trakcie budowy okazały się rozmaite nieprzewidziane trudności, które przewyższyły koszty budowy. Zimą 1872/73 zwożono materiał, a w kwietniu 1873 r. przystąpiono do kopania fundamentów.

POŁOŻENIE KAMIENIA WĘGIELNEGO

Dnia 8. VI. 1873 r. odbyła się uroczystość położenia kamienia węgielnego.

Prasa i część społeczeństwa pragnęła, by stało się to wielkim świętem. Projekt ten popierała szczególnie "Gazeta Toruńska". Nawet dzienniki niemieckie spodziewały się jakiejś demonstracji narodowej! ze strony Polaków. Tymczasem Rada Nadzorcza nie powiadomiła publiczności o terminie i uroczystość odbyła się skromnie. Ukuto potem z tego powodu zarzut przeciw Spółce, która nie podając motywów swego postępowania, broniła się tym, "że Rada Nadzorcza i dyrekcja nie chciały żadnych demonstracji, chciały tylko, tradycją teaitr stanie... II ") Położenie zatem kamienia węgielnego odbyło się cicho.

770 godzinie czwartej po południu... zamurowano w trzecim filarze fun dam en tU 7 blaszanq puszkę7 w którq złożono dokument erekcyjny i po jednym egzemplarzu 77Dziennika Poznańskiego" l 77 Kuriera Po znańskiego" z dnia poprzedniego. Obecni byli temu aktowi członkowie Rady Nadzorczej l Dyrekcji Spółki 7 reda ktoro wie 77 Dziennika Poznańskiego' 77Kuriera Poznańskiego' 77 Tygodnika Wielkopolskiego' kilku obywateli z prowincji i Z miasta 7 oraz grono artystów i artystek sceny poznańskiej7 dajqcej wówczas przedstawienia w wynajętym teatrze miejskim pod dyrekcjq pana Zygmunta Sarneckiego. Prezes Rady Nadzorczej Adolf hr. Bniński przemówił kilku słowy do zgrom adzonych 7 podnoszqc znaczenie przYszłego gmachu 7 po czYm Z okrzYkiem 77SZCZęść Boże!" wykonał zwykłe w takich razach trzY uderzenia młotkiem. Po nim uCzYnił to samo imieniem Dyrekcji Ignacy Grabowski 7 dalej budowniczY Hebanowski 7 artystka Ludwika Grabińska i inne osoby" J.

PIĘTRZĄ SIĘ TRUDNOŚCI...

Budowa jednak szła powoli. Piętrzyły się coraz nowe, a nieprzewidziane trudności. "Do największych... należy... wielka ilość piasku i zbytniej ziemi, który znów dla szczupłego miejsca i głębokości sklepów i kanałów nie mógł być prędko wydobyty i wywieziony, po wtóre szczupły plac wogólności, na którym nie można nawet zwieźć dostatecznych materiałów, aby potrzebną ilość rzemieślników zatrudnić, dalej trudności zakładania fundamentów, przy tak wielkiej głębokości w piasku, którego ściany zarywały się grożąc zasypaniem roboty i robotników 8 )". Piasek należało usunąć. Spółka, licząca się z każdym groszem, nie mogła uczynić tego na własny koszt. Musiała znaleźć odbiorców, którzy nie tylko kupiliby piasek, ale i wywieźli go na własny koszt. W końcu nabywców znaleziono. Do kwietnia 1873 r. wpłynęło ze sprzedaży piasku 490 talarów do kasy Spółki. Stan finansowy Spółki był bardzo ciężki. Sprawozdanie kasowe z 15. VI.

1873 r. podane na walnym zebraniu akcjonariuszy wykazywało w zasadzie deficyt. Koszty budowy wzrosły niepomiernie. Kosztorys obliczany początkowo na 55.000, w 1873 r. wzrósł do 70.000 talarów. Raty za akcje wpływały nierównomiernie. Oblilczono, że ewentualne wpływy (z uwzględnieniem pieniędzy z zaległych rat za akcje) mogą wynosić 82.000 talarów, a do pokrycia wydatków potrzebnych było 83.300 talarów. Brakowało zatem 1300 talarów. Przy

') Dziennik Poznański, 1874 r., nr 118.

7) w. Koryzna: Pamiętnik Sceny Narodowej w Wielkopolsce, str. 78. Po/nań 1888.

») Dziennik Poznański, 1873 r., nr 135.

dr. Łebiński zakończył swe sprawozdanie: "Przypuszczać jednak należy, że ł V tych drogich czasach koszty budowy więcej wyniosą w rzeczywistości, j ak je kosztorys podaje. Zatem rzeczywiste i domniemane fundusze Spółki okażą się zapewne niewystarczającymi na należyte wykończenie budowli"»).

TYGODNIK WIELKOPOLSKI ATAKUJE...

Istotnie Spółka w dalszym ciągu borykała się z trudnościami. Kosztorys wzrastał, a pieniądze nie napływały. Zaczęły odzywać się nawet głosy oskarżające Spółkę o niesumienność, opieszałość, a nawet nieuczciwość. Ataki były dość gwałtowne. "Napaść" rozpoczął Tygodnik Wielkopolski. Zarzutów było kilka. Przede wszystkim, mimo wyjaśnień prasy, a zwłaszcza Dziennika Poznańskiego, mimo sprawozdań na walnych zebraniach ze sprzedaży "darowizny" Potockiego, w kupnie posiadłości Hebanowskiego widziano osobisty zysk członków zarządu Spółki, a zwłaszcza Dyrekcji. Zarzut ten wyszedł od hr. Wł. Chotomskiego, późniejszego właściciela Tygodnika Wielkopolskiego. Wolne tempo budowy przypisywał Chotomski opieszałości i zaniedbywaniu obowiązków. Dyrektor Spółki Ignacy Grabowski czuł się tym tak dotknięty, że na walnym zebraniu w 1873 r. chciał się podać do dymisji. Szczegółowe jednak sprawozdania z dzia»alności Spółki i sprawozdania kasowe zbiły wszelkie zarzuty i na żądanie ogółu Grabowski pozostał na swoim stanowisku. Ataki jednak nie ustały. W przeciągu 1874 r. ponowił je znowu w Tygodniku Wielkopolskim hr. Chotomski stawiając te same zarzuty w formie jednak znacznie ostrzejszej, operując nazwiskami i wymieniając osobiste korzyści jakie zainteresowani uzyskali ze sprzedaży "ogrodu" Potockiego i kupienia własności Hebanowskiego. Chotomski uważał, że Spółka przepłaciła wartość nieruchomości Hebanowskiego. Wytykał następnie, że dr Łebiński i Hebanowski pobierają zapłatę za swe czynności. Zarzuty te umieścił Chotomski w Tygodniku Wielkopolskim 10), w artykule pt.

Sprawa budowli teatrzyku polskiego na podwórku pana Hebanowskiego w Poznaniu". Artykuł był pełen złośliwości i ostrej nagany. W obawie, by milczenie rie zostało źle zrozumiane, Franciszek Dobrowolski, referent Rady Nadzorczej i jednocześnie redaktor Dziennika Poznańskiego, odpowiedział Chotomskiemu w spokojnym artykule w Dzienniku Poznańskim A), powtarzając znane fliz argumenty ze sprawozdań Spółki na walnych zebraniach i z wypowiedzi prasy. Pracę Spółce utrudniały nie tylko zarzuty stawiane przez Polaków.

Prasa niemiecka również rozsiewała pogłoski, że fundusze Spółki są na wyczerpaniu, a Spółce grozi bankructwo. Takie wieści zniechęciły ludzi zatrudnionych przy budowie. Praca postępowała więc opieszale, wykonywana niechętnymi rękami. Plotka o złym stanie finansowym Spółki dotarła aż do Wiednia. Spółka i mechanikiem wiedeńskim Barrotem 15. II. 1874 r. zawarła umowę o dostarczenie maszynerii teatralnej i dekoracji na 30 zmian, oraz przyrządów do oświetlenia gazowego i dwóch kurtyn. Po pewnym czasie Barrot przysłał wycinek z wiedeńskiego pisma teatralnego, w którym korespondent z Poznania donosił o bankructwie Spółki.

') Dziennik Poznański, 1873 r., nr 135.

"') Tygodnik Wielkopolski, 1874 r., nr 21.

prac. Budowa rzeczywiście postępowała powoli. W zimie 1873/74 budynku nie doprowadzono jeszcze pod dach. Winę przypisywała Spółka nieudolności przedsiębiorców, którzy nigdy teatru nie budowali. Chciała nawet zerwać z nimi kontrakt, lecz po głębokim namyśle nie uczyniła tego, gdyż to jeszcze bardziej opóźniłoby roboty. Przedsiębiorcy i dostawcy, zatrudnieni przez Spółkę przy budowie, to przeważnie Polacy W wyjątkowych tylko wypadkach zatrudniano Niemców, kiedy nie można było znaleźć Polaka. Roboty murarskie wykonywał przedsiębiorca niemiecki, bo jedyny przedsiębiorca polski w Poznaniu "odmówił pracy oświadczając, że dla wygórowanych cen robotnika, na stały rachunek robót nie przyjmuje" »2).

POŻYCZKA

Tymczasem sprawy finansowe coraz bardziej się komplikowały. W pogłoskach kryła się część prawdy. Raty za akcje płacono nieregularnie. W wielu wypadkach akcjonariusze zalegali z zapłatą. N a walnym zebraniu w czerwcu 1874 r. dyrekcja Spółki zawiadomiła akcjonariuszy, że wskutek nierównomieinego wpływu rat za akcje i z uwagi, że cała należność za akcje wpłynie dopiero w lipcu 1875 r., a pieniądze są potrzebne zaraz, Rada Nadzorcza postanowiła zaciągnąć pożyczkę w wysokości 40.000 talarów na hipotekę. Poza tym Rada postanowiła sprzedać akcje, którymi dysponowała. Pragnąc za wszelką renę wydobyć od akcjonariuszy należność, wynoszącą 33.600 talarów, Rada N adzorcza uchwaliła na drodze sądowej dochodzić swych praw. Kłopoty Spółki powiększył fakt, że kamienicę frontową należało przebudować. Od l. IV. 1874 r. nie przynosiła dochodu, gdyż nikt tam nie mieszkał. N a przebudowę kamienicy Spółka nie miała funduszy. Ograniczyła się jedynie do wybicia koniecznych bram dla pojazdów i przejść dla pieszych. Plany i rysunki przebudowy przedłożono Magistratowi.

NAPAŚĆ NIE USTAJE

N apaści ze strony lir. Chotomskiego nie ustawiały. Nie atakował już teraz na łamach Tygodnika Wielkopolskiego, lecz wydał osobną broszurkę pt. "Sprawa budowli Teatru Polskiego w Poznaniu" (Poznań 1874). Broszurka ta zawierała odpowiedź Dobrowolskiemu. Chotomski nie cofnął ani jednego zarzutu. Wszystkie potwierdził, popierając je nowymi argumentami. Sprawa w końcu przyłirała tak ostrą formę, że Dziennik Poznański") na prośbę Ignacego Grabowskiego zamieścił takie oświadczenie:

'7 Ponieważ sposób w jaki mnie p. W Chotomski zaczepił satysfakcją na drodze honorowej wyklucza 7 przesiałem sprawę tę królewskiej prokuraturze w Poznaniu. Donoszę także, że urząd mój dyrektora Spółki Akcyjnej '7 Teatr Polski w Ogrodzie Potockiego" złożyłem iv ręce Rady Nadzorczej, pod adre

") i l) w. Koryzna, Pamiętnik Sceny Narodowej w Wielkopolsce, str. 83. Poznań, 1888 r II l Dziennik Poznański, 1874 r.r nr 186.

wiska, które mnie na takie przykrości naraża wobec społeczeństwa i dziennika rs twa 7 nie umiejących karcić podobnych wybryków"'. - podpis Ignacy Grabowski. >

Praez dłuższy czas nie chciano pogodzić się z dymisją Grabowskiego i dopiero w 1876 r. na jego miejsce wybrano Erazma Zabłockiego. Ozy Grabowski istotnie oddał sprawę do sądu - nie udało się stwierdzić. W każdym razie Chotomski ucichł. "Tygodnik Wielkopolski" (własność Chotomskiego) w 1874 r.

przestał wychodzić. Ale ataki na Spółkę nie ustały. Miejsce "Tygodnika Wiei kopoiskiego" zajęła ..Warta". Z chwilą gdy stanął teatr i polska trupa aktorów grała w budynku Spółki, nawet niechętne teatrowi dzienniki zaniechały zarzutów. "Warta" natomiast wracała stale do spraw właściwie już przebrzmiałych N a walnym zebraniu Spółki w marcu 1876 r. zakwestionował jeden z akcjonariuszy sprawę darowizny Potockiego, jej sprzedaży, oraz nazwy Spółki" Teatr Polski w Ogrodzie Potockiego w Poznaniu" dlatego, że Potocki z ofiarodawcy F'ał się zwykłym akcjonariuszem. Sprawa nazwy została w zawieszeniu. N atomiast tylokrotnie poruszaną kwestię sprzedaży "ogrodu" Potockiego i kupna nieruchomości Hebanowskiego wyjaśnił Dobrowolski. Jego argumenty zaatakowała" Warta" U) w sześciu numerach. Artykuły były niesłychanie cięte, zarzuty poparte poważnymi argumentami. Nie brakowało tani ani gorzkiej ironii, ani złośliwości. Mimo to nikt "Warcie" nie odpowiadał, ani nie oponował.

OTWARCIE TEATRU

Mimo tych tarć praca przy budynku posuwała się naprzód 1 w październiku 1874 r. gmach teatralny stanął pod dachem. Trzeba było wykonać jeszcze prace wewnętrzne: zaprowadzić wodociągi, gaz, założyć obicia itp. Oprócz tego należało jeszcze wykończyć zajazdy przed frontową kamienicę. Na to zabrakło już pieniędzy. Rada Nadzorcza wystosowuje więc w październiku 1874 r. odezwę do akcjonariuszy z prośbą o spłacenie nie tylko zaległych rat, ale i o wpłacenie dwóch ostatnich rat przed obowiązującym terminem. (Rada spodziewała się tym sposobem uzyskać potrzebne 20.000 talarów na wykończenie budynku. Odezwa ta widocznie nie przyniosła przewidywanego rezultatu, skoro w prasie poczęły ukazywać się bezimienne artykuły czytelników, nawet z prowincji. Artykuły te oskarżały społeczeństwo polskie o opieszałość 1 niesumienność. Zdaje się, że liczniej sypnęły się dobrowolne datki na teatr, niż zaległe raty. Śród społeczeństwa zaczęły krążyć znów plotki. Tym razem opowiadano, że dyrekcja Spółki ma zamiar sprzedać budynek Magistratowi dla niemieckiego teatru. Powodem tych plotek była wizyta nad

») Warta, 1877 r., nr 15, 146, 147, 148 1874 r. Budynek teatralny tak im się podobał, że w prywatnej rozmowie z jednym z członków dyrekcji Spółki wyraził burmistrz chęć kupna. Była to jednak prywatna rozmowa i żadnych kroków oficjalnych w tej sprawie nie podjęto. Prace nad wykończeniem budynku miały się ku końcowi. W marcu 1875 r. przyjechał z Wiednia mechanik Barrot, u którego zamówiono dekoracje i maszynerię teatralną. Chcąc zamknąć usta wszelkim malkontentom i plotkarzom Dyrekcja zezwoliła na publiczny pokaz urządzeń teatralnych. Wobec członków Dyrekcji, Rady Nadzorczej 1 licznej publiczności Barrot dokonał demonstracji, ".. .widzieliśmy liczny i piękny zasób prospektów (dekoracji), niektóre z nich bardzo gustowne i pięknie wykonane, toż samo kulisy i sufity. Opuszczenie i podnoszenie dekoracji i przesuwanie kulis szło lekko i szybko. Maszyneria także dobrze urządzona, jak to znać było z okazów deszczu, grzmotu i błyskawic. Zgoła dyrekcja i publiczność były bardzo* zadowolone z urządzenia teatralnego'"1"') N areszcie po długich oczekiwaniach nadeszła uroczystość otwarcia Teatru Polskiego w Poznaniu. Poprzedziły ją liczne artykuły w prasie o znaczeniu teatru, o urządzeniu budynku, pełne podzięki słowa dla Rady N adzorczej i Dyrekcji Spółki.

21. VI. 1875 r. o godzinie szóstej wieczorem pojazdy zaczęły za jeżdżąc przed budynek teatralny. nO godzinie 7 sala teatralna zapełniła się publicznością od dołu do gÓry7 przeważnie w balowych tuale tach. Loże parterowe I i II piętra zajęła głównie płeć piękna. Krzesła parkietowe miały charakter mieszanY7 parter zapełniła młodzież szkolna 7 amfiteatr i galeria przYjęła w gościnę tych7 którzY nie rozPo rządzają c zbytnimi funduszami pragną choć Z wysokości III piętra uczestniczYć na inauguracyjnym widowisku. W kilka minut po go dżinie 7 odezwał się dzwonek 7 podniosła się kurtyna 7 a publiczność ujrzała przed sobą na scenie całą Radę Na dzo rCZą7 a mianowicie: pp. hr. Adolfa Bnińskiego 7 M Łyskowskiego 7 Fr. Dobrowolskiego 7 Wł. JerzYkiewicza7 A. KrzYżanowskieg07 B. Potockiego i hr. St. Fonińskiego nadto członków Dyrekcji p. dr. Łebińskiego 7 dr. Kusztelana 7 oraz budowniczego Hebanowskiego. Ignacemu Grabowskiemu choroba nie pozwoliła przYbyć na tę uroczYstość. UroczYsta cisza zaległa w teatrze. Pan Bniński wystąpiwszY tak przemówił: n W dzisiejszej uro

*) Dziennik Poznański, 1875 r., nr 139 mieszkańców ziem polskich powstal w naszYm grodzie 7 Rada Nadzór cza wraz Z Dyrekcją oddaje go do użYtku szanownej publiczności. My w mIarę naszych możliwości i w miarę naszYch chęci spelniliśmY7 co na nas wlożono 7 do was - do calej publiczności należy sąd o tym wydać 7 na który Z ufnością oczekujemy. ma

Teatr w pOjęCIU dzisiejszej cywilizacji uwazany jest za szkolę dźwignię oświaty. Toteż zadaniem sceny nie jest tylko rozrywka 7 wyzsze powolanie: pielęgnować i ksztalcić język OjCzYSty7 duchowo I wydobywać uczucia w glębi serc naszYch leżące. calej ludności polskiej prosimy szanowną publiczność dla sceny naszej7 mianowicie prosimy was szanowne Polki7 godnie nosicie to mian0 7 bo za waszą protekcją byt jej i pobędą zapewnione. CzYńmy razem wszystko 7 co do nas a może kiedyś na karcie dziejów polskich zapisane będzie 7 gorliwie i uczciwie pracowalionaobudzać Imieniem o opiekę które tak myślność należY7 żeśmy tu

Teatr nasz jest otwartym!"

Zaledwie skończył mówca, odezwały się oklaski, co zmieszane z muzyką grającą na wiwat, świadczyły wymownie o entuzjazmie, z jakim witała polska publiczność otwarcie sceny narodowej. Po małej przerwie rozpoczęło się widowisko sceniczne 16). Grano komedię J, Korzeniowskiego "Wąsy i Peruka" w wykonaniu młodzieży znakomitych rodzin Wielkopolskich, a na zakończenie żywy obraz "Obrona Trembowli" .

Przedstawienie udało się znakomicie i "najpesymistyczniejszy Zoili nie zdołałby wykryć bądź jakich usterek" pisał z entuzjazmem Dziennik Poznański. Reakcja publiczności była bardzo żywa. "Publiczność, między którą widzieliśmy wielu z naszych posłów, przedstawicieli wszystkich pism wychodzących w Poznaniu 1 Toruniu, a z władz rządowych prezesa policji, Staudego, pozostawała przez cały ciąg widowiska w podniosłym nastroju, a w chwilach, gdy ze sceny gorętsze i patriotycznie jsze odezwało się słowo, a przede wszystkim w czasie odsłonięcia obrazu żywego, rzęsistymi manifestowała oklaskami, że to co wzniosłe i szlachetne nie przebrzmiewa w niej bez echa" 17 )n) Dziennik Poznański, 1875 r., nr 140. 17) Tamże.

nych dniach,l") i teatr zamknął swe podwoje, aż do jesieni, kiedy to miało zjechać ..towarzystwo dramatyczne" na stałe.

DŁUGI... i NOWA RADA...

Po długich więc staraniach, po wielu przykrościach i trudnościach, stanął gmach teatralny. Wysiłki uwieńczył piękny rezultat. Budynek był piękny i podobał się wszystkim. Poza tym pieścidełkiem "i cackiem", jak go nazwano, kryla się jednak gorzka prawda. Spółka wystawiła teatr, ale pogrążyła się w długach. Sprawozdanie kasowe na walnym zebraniu z dnia 23. X. 18"'5 r. wykazywało opłakany stan finansowy. W chwUi otwarcia teatru obliczono niedobór na 21 000 talarów. Wydatki na budowę teatru pokryto zatem własnym kapitałem tylko w 69%. Rada Nadzorcza, stwierdziwszy taki stan rzeczy, złożyła swój urząd po trzech latach pracy, zgodnie ze statutem. Na tymże walnym zebraniu wybrano nową Radę (M. Lyskowskl, B. Potocki, Pr. Dobrowolski, M. hr Mielżyński, D. Oberfeld, Wł.

Taczanowski, Br. żychliński). Zarząd jej ukonstytuował się następująco: Wł.

Taczanowski - prezes, M. Łyskowski - zastępca, Fr. Dobrowolski jak poprzednio - referent. W międzyczasie nastąpiła zmiana waluty. W życie wchodziła, na miejsce talara, - marka. Kasety budowy teatru w przeliczeniu wynosiły 497.319 mk (około 120.000 zł polskich przedwojennych), a niedobór 63.000 mk. Odtąd rozliczenia prowadzono w markach.

SPOŁECZEŃSTWO ZDAJE EGZAMIN...

Rada nadzorcza w nowym składzie miała przed sobą trudne zadanie spłacenia długów. Uciekano się do rozmaitych sposobów, ażeby zebrać potrzebną sumę. Chwycono się wpierw starego sposobu rozprzedaży akcji, będących w posiadaniu "Spółki". Funkcję tę powierzono Teodorowi Zychlmskiamu. W przeciągu trzech miesięcy na początku 1875 roku rozprzedał on akcji za 22.525 mk.

Wpływały także pieniądze z zaległych rat ściąganych sądownie.

Innym sposobem uzyskania pieniędzy było opodatkowanie biletów teatralnych groszami dodatkowymi, które wpływały do kasy Spółki. Poza tym Spółka miała dochód 900 mk rocznie z loży, którą dzierżawił B. Potocki. Jak wiadomo miał on jedną lożę bezpłatnie. Właściwie była to połowa loży na I piętrze oznaczona numerem 1. Drugą połowę pod numerem 2. zajmował: także Potocki, ale płacił za nią owe 900 mk rocznie.

Niezależnie od rozmaitych pomysłów dobrowolne składki płynęły stale. Pod tym względem społeczeństwo polskie zdało egzamin. Cha

"') 22. VI. - wąsy i Peruka - komedia Korzeniowskiego. 2ywy obraz "Świtezianka".

23. VI. - Niepotrzebni goście - komedia Fr. Skarbka.

Posażna Jedynaczka - komedia M. Fredry.

która objęła naprawdę cały naród. Do powstania z dobrowolnych datków okazałego funduszu przyczynił się każdy, kto- choć w części pojmował znaczenie stałej 1 sceny polskiej w Poznaniu. Oto typowy list chłopski do redakcji Dziennika Poznańskiego:

"Szanowny Panie Redaktorze"

Stanisławowo 19. 1. 75 r.

77Prosimy przede wszystkim o wybaczenie błędów ortograficznych i językowych 7 także i oto prosimy cię7 Panie 7 ażebyś w twojej gazecie kazał wydrukować nasz list 7 który może i innych naszych chłopów pobudzić do takiego samego postępku. Pisarz nasz rOzPowiadał nam przy wywozie gnoju i Hamowaniu sadzawki o jakiś wielachny chału pie murowanY7 która ma być postajona w Poznaniu i w który Bóg wie jakie cudackie rzeczy bydom udawali. Znaczenie tej okrutnej chałupy ma dla nas wszystkich katolików polskich tak chłopów jak i szłachtów wielką być korzyścią7 tak przynajmniej mówi nasz pan pisarz. CZy to jest pro wda albo nie to nam wybaczta bośmy niegłęboko uczę ni. W tej chałupie mają być naśladowane nasze szcęśliwe polsko - ka tolickie czasY7 nasze zwyczaje i obyczaje nasze cnoty i błędy itd. Z tych jedne mają nam pokazywać czego strzec się powinniśmY7 drugie co po dziadach naśladować należy. Także przyrzekł nam pan pisarz w imieniu dziedzica 7 że skoro ta chałupa wykończoną zostanie i pojedziemy Z wełną do Poznania 7 to pozwoli nam iść obejrzeć tam wszystkie cudaczne rzeczy. A że ta chałupa ma kosztować tyle pie niędZY7 ileby zaledwie dwudziestu chłopów śribrem w miechach udźwignąć zdołali 7 a jeszcze tyle grosiwa nie ma 7 więc my uraili żeby z uSzPerowanego grosiwa cokolek posłać na dokończenie tejże chałupy. Przyjm od nas 7 Panie 7 tę małą ale szczerą ofiarę" U 'J. Dalej wymienion0 7 kto i ile posyła. Służba folwarczna: rataje 7 fornale 7 włodarZ 7 składali po 20-50 fenigów. Najwięcej ofiarował lokaj7 bo 5 marek jako część zarobku 77Z łap owego na imieninach pana . W tych drobnych datkach groszowych nietyle ważna jest wy so kość sumy ofiarowanej7 ile gest biednego człowieka 7 który zdobył się na czyn ofiarności obywatelskiej7 bo według jego pojęć 77 w tej chałupie mają być naśladowane nasze szczęśliwe polsko katolickie czasY7 nasze zwyczaje i obyczaje". ChłoP7 który może pierwszy raz słyszał

") Dziennik Poznański, rok i875 nr i8 dlatego jeno, że była polską.

Inne dobrowolne datki płynęły stale. .Przeważnie były to kilku markowe składki, a jednak urosły do wielkiej sumy. Koryzna podaje, że ogółem do kasy Spółki tytułem dobrowolnych składek na budowę teatru wpłynęło 96.445 m.

i 3 fenigi (od 1869 do 1882 roku). Mimo wszystko Spółka nie mogła wybrnąć z długu. W końcu 1876 r.

sytuacja była bardzo groźna. U ratował ją Wł. Taczanowski pożyczając Spółce 15.000 mk. Oprócz długu Spółka miała wydatki bieżące, związane z utrzymaniem teatru. W roku 1878 np. wydatki te wynosiły 12.508 marek. Przychód natomiast nie przekraczał sumy 11.070 marek. Rozchód przewyższał w tym roku dochód o 1438 marek. Mimo pozwów sądowych ogólny dług akcjonariuszy wynosił 10.170 marek. Nic więc dziwnego, że Spółka walczyła z trudnościami, których nie mogła pokonać. Zniecierpliwieni wierzyciele podali Spółkę do sądu. W roku 1878 przeciw Spółce toczyły się trzy procesy z powodu skarg wniesionych przez przedsiębiorców robót przy teatrze. N a domiar złego zarząd Spółki stale się zmieniał. Po ustąpieniu Ignacego Grabowskiego dyrektorem został Erazm Zabłocki, który jednak po roku ustąpił.

J ego miejsce zajął dr. Łebińsiki, lecz także długo nie wytrzymał na tym stanowisku. W roku 1878 dyrektorem Spółki był Stefan Cegielski, jego zastępcą Pr. Dobrowolski Uednocześnie referent Rady Nadzorczej), a kasjerem dr Kusztelan. W tym składzie dyrekcja dotrwała do roku 1881. W roku 1879 w kasie były dosłownie pustki, spowodowane w pewnej mierze nieprzewidzianymi wydatkami na asfaltowanie trotuaru przed teatrem i odnowienie frontowej kamienicy na rozkaz policji. N a akcjonariuszy zalegających z ratami Spółka niebardzo mogła liczyć z dwóch powodów: a) niektórzy akcjonariusze w międzyczasie potracili majątki i tak zbiednieli, że mowy być nie mogło o srjłaceniu należności Soółce, b) część akcjonariuszy zmieniła miejsce zamieszkania, nieraz wyjeżdżając z zaboru pruskiego. Nie można było ich odszukać.

J. I. KRASZEWSKI -- SPIESZY Z POMOCĄ

Zwrócono się zatem znowu za pośrednictwem Dziennika Poznańskiego do społeczeństwa z gorącym apelem. Kto wie jakby się ta sprawa dla Spółki i teatru ukończyła, gdyby nie pomoc J. L Kraszewskiego. Dowiedziawszy się o ciężkim położeniu Spółki, doceniając doniosłość sceny polskiej w Poznaniu, przysłał 400 marek wraz z serdecznym listem do redakcji Dziennika Poznańskiego. Dziennik ten list w całości opublikował.

"Szanowny Panie Redaktorze! Widzę Z ostatniego sprawozdania o stanie teatru w Poznaniu, zz na tej rzeczYwiście narodowej instytucji, która jest świadectwem ŻYcia naszego i jęzYka, tam gdzie obojgu chciano by odjąć prawo i moż ność bytu - ciążY jeszcze dług niewielki, ale dolegliwy. W mocnym Inscenizacja: WDam Horzyca Dekoracje: Leonard Torwirt Reżyseria: Leonia J abłonkówna Zbigniew Łobodziński (Oberon), Irena Maślińska (Puk) Reżyseria: Teofil Trzciński Dekoracje: Jan Kosiński Akt III.: Na scenie Kazimierz Wichniarz (Przemysław) utrwalenia sceny polskiej7 tam gdzie najmocniej zagrozona 7 spIeszą Z maluczką ofiarą 400 marek i wyrażam podziw dla tych co wartość naszego teatru w Poznaniu umieli pojąć i starali się mu byt zapewnić. Mam niejakie prawo odezwać się w tym przedmiocie jako kilka lat niegdyś zarządzający teatrem 7 przez szlachtę wołyńską utrzymywanym 7 w Żytomierzu. W ciągu tego czasu mogłem się przekonać i o wielkim wpływie sceny na ogół 7 który na nią uczęszcza i o tym 7 co stanowi niezbędny warunek jej bytu. Szlachta wołyńska nie tylko że teatr własnym kosztem wzniosła 7 co było dopiero wstępnym krokiem i ułatwieniem do utrwalenia g07 ale za wspólnym staraniem naszym zapewniła mu roczny zasiłek stały7 który był zdaniem mOIm 7 warunkiem koniecznym dla zapewnIenIa mu swobody rozwoju. Z dwojga wybierając 7 co do mnIe 7 wolałbym mieć budynek nar jęty Z subsydiami dla teatru 7 nIZ gmach własny bez grosza zapomogi. Przy pewnym zasiłku scena dopiero odpowiada SWOIm estetycznym i etycznym celom 7 może być prowadzoną7 nie będąc zmuszoną oglądać się na kasę i dla niej wyższych względów poświęcać. Gdyście tak szczęśliwi 7 że budowę macie własną7 Z której reszta długu spodziewam się zmazana zostanie 7 pozwólcie mi przypomnieć wam 7 że to dopiero połowa zadania 7 że druga pozostaje jeszcze do załatwienia. Teatr bez subsydiów w mym przekonaniu istnieć nie może 7 szczególnie w tym znaczeniu jakie ma scena polska w Poznaniu 7 scena wojująca 7 będąca nie antrepryzą dla grosza 7 ale instytucją dla języka i idei. Dowodzenie byłoby zbytecznym. Jeżeli Dyrekcja w mieście nIezbyt ludnym 7 zalanym ha wpół obcą narodowością nieprzyjazną i nIechętną7 a mającą Z góry silne poparcie 7 zmuszoną jest liczyć tylko na sztuki kasowe i atrakcyjne 7 nigdy nie będzie się mogła podnieść i założeniu swemu odpowiedzieć. Ta ofiarność polska 7 która teatr dźwignąła 7 ta gorliwość naszych Polek 7 co zawsze są pierwsze 7 gdzie idzie o szlachetną sprawę7 o rzecz ogółu 7 to obywatelskie poczucie wielkiego obowiązku 7 które było i jest cechą szlachty naszej7 dziś stanowi średniemu i ludowiwspólną7 nIe wątpię7 że postawi teatr na godnym i należnym stanowisku. Sądzę7 że dosyć będzie odezwy waszej i wskazania potrzebY7 by ofiary szczodrze popłynęły. Na ten raz choćby niemieckim trybem po groszku dawali WSZYSCY7 zbierze się czym teatr żYć może. Przyjmijcie moją ofiarę Z dobrego serca jako wyraz wdzięczności za tyle Bo inaczej teatr w mzejSCU stać będzie 7 żYcia mu nie dacie 7 póki nie uCzYnicie go n ieza leżnym 7 co daj Boże!! Z głębokim szacunkiem J. I. Kraszewski Drezno dn. 19. IX 1879 r."

ODZYWAJĄ SIĘ POLACY Z ZAGRANICY I MODRZEJEWSKA

Akcja zbierania pieniędzy na rzecz teatru zataczała b. szerokie kręgi. Prasa krakowska i lwowska popierała żywo sprawę teatru polskiego, na szpaltach swych zamieszczając nazwiska składkujących. Odezwali się Polacy z zagranicy - z Ameryki, Rosji, z Belgii, Francji i Niemiec. Postawa niektórych była wprost wzruszająca. Np.

jakiś robotnik z Francji przesłał 50 fenigów. W ogólnopolskiej akcji przyjścia z pomocą Teatrowi Polskiemu w Poznaniu zabrakło tylko jednego miasta tj. Warszawy, milczenie stolicy Polski jakoś dziwnie odbijało od ofiarności wszystkich ziem Polski. Przyczyny tego braku zainteresowania Warszawy dla teatru poznańskiego nie znamy. A przecież jedynie Warszawa znała poznański zespół aktorski. Nie tylko znała, ale lubiła go i ceniła. Poznań jednak nie miał żalu do Warszawy. I bez jej udziału ofiary przekroczyły wszelkie oczekiwania, tym więcej, że Modrzejewska, ofiarowała na teatr nasz cały dochód (6.000 m.) ze swych sześciu przedstawień, danych w Poznaniu w lutym 1880 r. W pełni oceniamy ten wspaniały dar, gdy porównamy sumę ofiarowaną przez Modrzejewską z sumą uzyskaną jako czysty dochód z balu urządzonego na rzecz teatru (408 marek!). Dziennik Poznański był zdania, że 408 marek to na poznańskie stosunki dużo. Na walnym zebraniu w marcu 1880 r. dyrekcja Spółki mogła nareszcie oświadczyć, że długi są spłacone. Pozostały tylko długi sporne. Ponadto policja zażądała kosztownego* przebudowania urządzeń gazowych, gwarantujących bezpieczeństwo, oraz zawieszenia drugie/ żelaznej kurtyny. Oprócz tego wprowadzono szereg innych innowacji, które pochłonęły zupełnie wszelkie fundusze Spółki. Zarząd Spółki stanął znowu wobec katastrofy finansowej.

ZNOW APEL DO OFIARNOŚCI

Chwycono się zatem dawnego niezawodnego sposobu, zwrócono się po raz niewiadomo który do ofiarności społeczeństwa. Zamieszczono odezwę w formie · «organizowania dziesięclo fenigowej składki, w której wziąłby udział każdy Polak, zamieszkujący nie tylko Wielkopolskę. Odezwa ta wywołała niesłychanie żywy oddźwięk we wszystkich miastach Polski. Sprawę poruszyły niemal wszystkie dzienniki warszawskie, "Czas" i "N owa Reforma" w Krakowie, oraz czasopisma lwowskie. Akcja zataczała wyjątkowo szerokie kręgi, a nawet głośnym echem, odbijała się poza granicami Polski. Sypnęły się hojnie datki. Przeważały drobne składki fenigowe i markowe. Niejaki Konstanty Dziembowski podał projekt, aby całe społeczeństwo polskie dobrowolnie opodatkowało się na rzecz subwencjowania sceny poznańskiej, kwoią 1. feniga od posiadanego morga. Propozyję tę przyjęto niemal z entuzjazmem, bo mieszkańcy Poznania nie chcąc pozostać w tyle za mieszkańcami wsi, opodatkowali się tzw.

. szybowym" . Płacono 1 fenig od każdej szyby z posiadanych kamienic i domów.

W ten sposób powstał dobrowolny podatek na rzecz teatru zwany "morgowe" i "szybowe". "Dziennik Poznański" w każdym numerze ogłaszał pokwitowania odbioru pieniędzy, wpływających tytułem tego podatku. Oprócz tego płynęły i inne dobrowolne datki. Nie brakowało i większych sum: hr. Raczyński z Obrzycka ofiarował 1000 marek, taką samą sumę złożyła ziemianka z Bytynia, Bronisława Gąsiorowska, Deotyma przyjechawszy na odczyty do Poznania, posłowe dochodu tj. 600 marek przeznaczyła na teatr. Komediopisarze Bliziński Józef, Sarnecki Zygmunt, Urbański Antoni i Kraszewski upoważnili dyrekcję teatru poznańskiego do bezpłatnego wystawiania swych utworów, zrzekając się honorariów autorskich. Fredro"'syn przeznaczył tantiemy ze wszystkich swych komedii granych na polskich i czeskich scenach. Pieniądze płynęły z Zurychu, Paryża, Rzymu, Rosji i Ameryki. Urządzano u nas na ten cel bale, wieczorki, amatorskie przedstawienia. W Poznaniu, w parku Wiktorii, odbyła się zabawa ludowa, która przyniosła około 5.000 marek dochodu. Zasoby Spółki rosły dość szybko. Tak żywa reakcja społeczeństwa obudziła optymistyczne nadzieje Spółki, że na tej drodze zbierze się może "żelazny fundusz", przeznaczony na stałe subwencjonowanie poznańskiej sceny. Obliczono, że taki fundusz powinien wynosić 200 000 marek. W przeciągu roku zebrano już 35 000 marek, a w kwietniu 1883 r. fundusz liczył 55 000 marek. Spółka wierzyła, że po upływie kilku lat zgromadzi się przewidywany fundusz. Sprawą tą interesowano się bardzo żywo. Na szpaltach ówczesnej prasy: w Dzienniku Poznańskim, w Kurierze Poznańskim ukazywały się nie tylko listy składkujących, ale i artykuły na ten temat anonimowych autorów, zaliczających się do szerokiej rzeszy składkujących.

K DZIERŻAWA

W rzeczywistości Spółka zawsze miała zaległości. Dla ratowania finansów postanowiono wreszcie wydzierżawić teatr, w czasie, gdy jest on nieczynny jakiemuś przedsiębiorcy teatralnemu. Od października r. 1887 do końca marca 1889 zawarto kontrakt z niemieckim dyrektorem opery z Berlina Hansem Winterem. Na mocy tej umowy

') Dziennik Poznański, 1883 nr 109l' cztery razy tygodniowo wystawić operę po niemiecku. Wtorki i środy zarezerwowano dla przedstawień polskich, a w niedziele i czwartki dawano na przemian raz polskie przedstawienie, raz niemiecką operę. Przedsięwzięcie to, jak niemal wszystkie przedsięwzięcia Spółki, okazało się znów chybione. Polska publiczność nie chciała chodzić na niemieckie opery, Niemcy nie chcieli bywać w polskim teatrze, mając swój własny, miejski. Na operach, wystawianych zresztą bardzo> starannie, bywała jedynie publiczność żydowska. Winter stanął wobec katastrofy bankructwa i p::» 30 przedstawieniach zerwał kontrakt i rozwiązał operę. Spółka na tym jednak nie poniosła straty. Za zerwanie kontraktu Winter musiał zapłacić 1000 marek odszkodowania, a tytułem tantiem zarząd Spółki otrzymał od niego 3070 mk.

BUDOWLANA SPÓŁKA "POMOC"

Od dość dawna w społeczeństwie polskim błąkała się myśl utworzenia pewnego rodzaju Towarzystwa Przyjaciół Sceny, którego zadaniem byłoby wydobycie Spółki z jej tarapatów materialnych. Sprawę tę poruszono nawet na jednym z walnych zebrań. Nie przybierała jednak konkretnych form. Dopiero w maju 1889 r. po dość długich naradach i wstępnych zabiegach dr Kusztelan poddał projekt założenia budowlanej spółki "Pomoc", której głównym zadaniem byłoby zabezpieczenie finansowe sceny i przejęcie ciężarów Spółki teatralnej. Myśl ta powstała dzięki sprzyjającym okolicznościom. Plac przyległy do posiadłości Spółki, przy ulicy Berlińskiej, był własnością niejakiej pani Biesiekierskiej. Wskutek jej śmierci nadarzała się sposobność nabycia placu i zabudowania go czynszowymi kamienicami, z których dochód raz na zawsze zapobiegałby deficytom Spółki. Ponieważ Spółka teatralna nie miała funduszy, żeby kupić teren, a spółka budowlana "Pomoc" była zaledwie w projekcie, członkowie dyrekcji Spółki Kusztelan i U rbanowski kupili realność Biesiekierskiej z własnych funduszy z tym, że z chwilą ukonstytuowania się spółki budowlanej odstąpią jej nabyty teren po własnej cenie zakupu. Nim zamierzona spółka przybrała pewne formy upłynęło wiele czasu. Wysuwana najrozmaitsze projekty, z których ostatecznie zrealizowano jeden. Spółka budowlana "Pomoc", kupując realność Biesiekierskiej, nabytą przez Kusztelana i Urbanowskiego, wydzierżawia plac przyległy, a będący własnością Spółki teatralnej, i na całym obszarze buduje kamienicę czynszową. Dochody z tej kamienicy obraca się w całości na subwencje dla Teatru Polskiego i na stałą zapomogę dla Spółki teatralnej. Wreszcie dnia 27. III. 1890 r. spółka budowlana "Pomoc" ukonstytuowała się. Według Koryzny jej założycielami byli Bolesław Potocki z Bedlew«, Władysław Jerzykiewioz, Mieczysław Kusztelan, Zeflryn Mazurkiewicz, August Cichowicz, Bronisław Żyehliński, Franciszek Dobrowolski, dr Buski, Stefan Cegielski, Napoleon U rbanowski, Adam Woliński, Jan Rakowicz, Teodor Lewiński, Stanisław Orłowski. Z grona założycieli wyłoniono Radę Nadzorczą 1 zarząd pragnąc pozyskać jak najwięcej udziałowców. Mimo przychylnej opinii społeczeństwa, mimo życzliwego i serdecznego poparcia prasy, akcjonariuszy zgłaszało się niewielu. Gdyby nie bezinteresowna ofiarność społeczeństwa, osób prywatnych i instytucji, zamierzenia spełzłyby na niczym. Z pomocą Spółce przyszli: Bazar Poznański z darem w wysokości 10.000 mk, M. Chłapowska II Bunikowa z tą samą sumą, Helena Modrzejewska z całkowitym dochodem ze swych poznańskich gościnnych występów w roku 1890. Pieniądze płynęły z Krakowa (magistrat 1046 mk.), ze Lwowa (gmina 1000 mk.) itd. Spółka więc przy tak wydajnej pomocy mogła przystąpić do prac. Radca Gorgolewski dostarczył zupełnie bezinteresownie planów i kosztorysu kamienic, a roboty budowlane powierzono mistrzowi budowlanemu z Poznania - Ludwikowi Prankiewiczowi. Kamienicę, wybudowaną na gruncie przylegającym do terenu teatralnego, przeznaczono na hotel "Viktoria". W podwórzu hotelu - jako przedłużenie wybudowano dość dużą salę dla zabaw. N a terenie należącym do Spółki teatralnej wystawiono kamienicę czynszową z lokalami handlowymi na parterze. Oba budynki były już gotowe w 1893 r. Wg. Koryzny wartość szacunkowa obu kamienic wynosiła 825 000 mk. Kłopoty finansowe Spółki teatralnej zlikwidowano nareszcie raz na zawsze. "Pomoc" przyjęła wszystkie zobowiązania "Spółki teatralnej": płaciła podatki, procenty od hiootek, asekurację budynków, dzierżawę za plac, na którym stała kamienica Spółki, i wykupiła hipotekę Taczanowskiego (15 000 mk.). Od tego czasu można z czystym sumieniem powiedzieć, że po tylu latach niepewności, byt sceny poznańskiej zastał zapewniony a teatr polski mógł się spokojnie rozwijać.

DUCHOWIEŃSTWO WROGIEM TEATRU

Poznaliśmy więc historię Spółki.

Powyższy przegląd dał w zarysie działalność Spółki i jej trudności, z którymi borykała się lata całe. Pozostaje jeszcze do omówienia w związku z tym kilka spraw. Trudności z jakimi się zetknęła i zarzuty jakie jej czyniono, płynęły w pewnej mierze z winy samej Spółki. W zarzutach Chotomskiego, a poitem "Warty" kryła się część prawdy. Wypływały one częściowo z pobudek osobistych, a częściowo wynikały na tle różnicy poglądów politycznych. Powstaniu teatru w Poznaniu stanowczo sprzeciwiał się konserwatywny obóz narodowo-klerykalny. W teatrze nie tylko nie dostrzegał żadnych wartości, ale potępiał go jako siedlisko zepsucia i zgorszenia. Walka szła na ostro. Zwolennicy i przeciwnicy teatru usiłowali przekonać społeczeństwo wielkopolskie o słuszności swych poglądów. Zdecydowanym wrogiem teatru było duchowieństwo, cieszące się wówczas dużym posłuchem. Głos hr. Cho tomskiego był echem poglądów obozu klerykalno-narodowego. Jego czej znaleźli się ludzie obozu liberalnego. Pracy ich i ich wszelkim posunięciom przypatrywano się bardzo pilnie. Wszystkie te niedociągnięcia nie mogły ujść uwagi bystrych, niechętnie ustosunkowanych obserwatorów. Organem liberalno-narodowego odłamu społeczeństwa był "Dziennik Poznański". Jego redaktorem naczelnym był najpierw Teodor Żychliński, a potem Fr. Dobrowolski. Wielu z członków zarządu Spółki miało udziały w Dzienniku. Nic więc dziwnego, że organ ten nazwano "organem urzędowym Spółki".

KUPNO NIEKUCHOMOSCI HEBANOWSKIEGO

W oświetleniu Chotomskiego i "Warty" rola Łyskowskiego w sprzedaży "ogrodu Potockiego" jest niepiękna. Podobno nalegał on usilnie i namawiał Spółkę do pozbycia się "ogrodu", bo miał na względzie własne korzyści. W ogrodzie tym zbudowano fabrykę rektyfikacji spirytusu A), czyli j ak wówczas mówiono sprytownię. Była ona własnością Banku Kwilecki Potocki"), a Łyskowski przez Bank Poznański (Kwilecki Potocki) z tą sprytownią jest bardzo blisko zkuzynowany, a terytorialnie ożeniony, "dziś bowieim pan M. Ł. w "ogrodzie Potockiego" mieszka", - pisze " Warta". Chotomski natomiast twierdzi, że wszystkim jest wiadomo, że Łyskowski ma jakieś sprawy w rektyfikacji spirytusu i udziały w Banku Kwilecki-Potocki. Dojść istoty sprawy dziś jest trudno. W każdym razie można twierdzić, że Łyskowski chciał zrobić na sprzedaży ogrodu i kupnie nieruchomości Hebanowskiego dobry interes. Tym bardziej jest to możliwe, że należał on do tych, "co nic nie mieli, a dorobili się". Nie należy się zatem dziwić, że do tej sprawy w prasie stale nawracano, mimo że z chwilą gdy teatr stanął, była ona już nieaktualna.

BEZ OBLICZENIA

Inny zarzut był również po części słuszny. Zarzucano mianowicie Spółce niesumienność i nieumiejętność. Głównie chodziło o to, że przedsiębiorcy przy budowie teatru opieszale wywiązywali się ze swego zadania. Winę tę ponosiła Spółka, która powinna była zagwa A rantować sobie wykonanie warunków umowy kaucją, złożoną przez przedsiębiorców przed rozpoczęciem robót. U czyniła to dopiero w jesieni 1874 r. Nie obliczywszy dokładnie swych funduszy i kosztów przystąpiła do budowy. Nie liczono się także, że przy takiej wielkiej ilości akcjonariuszy część z nich w końcu odpadnie, co też się stało. Cały szereg niedociągnięć i błę dów wskazuj e jaskrawo na to, że spraal) Po dziś mieści się tam P. M. s. SS) B. Potocki, ten sam, który ofiarował swój ogród na miejsce pod teatr na tym, albo znać się nie chcieli. "Nie umieli obliczyć kosztów przedsięwzięcia, nie umieli gospodarować, narobili niezmiernych długów, wydali ogromne pieniądze na agitację... Rada z dyrekcją były zupełnIe nieudolne i zdradziła położone w nich zaufanie 1123).

AKCJONARIUSZ POTOCKI

Pozostaje do rozpatrzenia jeszcze jedna sprawa. Chodzi tu o "darowiznę" Potockiego. Wiadomo, że z chwilą gdy Spółka sprzedała ogród, który kupił bank "Kwileoki- Potocki II , B. Potocki zażądał za sumę uzyskaną przez Spółkę ze sprzedaży, 240 akcji jako swój udział i prawa do 70 głosów (każda akcja według statutu upoważniała do jednego głosu, ale statut zastrzegał, że jeden akcjonariusz nie może mieć więcej niż 70 głosów). Czyli z ofiarodawcy Potocki stał się akcjonariuszem i to najpotężniejszym, rozporządzającym największą ilością głosów. Podobno nadużył tego przywileju, usuwając z Rady N adzorczej członków, którzy mu nie odpowiadali. A przecież kiedy 13. VII. 1870 r. na walnym zebraniu Łysko wski doniósł o "darowiźnie II Potockiego, nie było jeszcze mowy o żadnych warunkach. Mówiono tylko o darowiźnie. Akt ten wzbudził wówczas wdzięczność obecnych na tym zebraniu i nazwa "Teatr Polski w ogrodzie Potockiego" w tej wdzięczności ma swój początek. Warunki jakie później postawił zniszczyły szlachetny akt darowizny, N a walnych zebraniach kilkakrotnie padały głosy za zniesieniem nazwy "Teatr Polski w ogrodzie Potockiego II i proponowano nazwę "Teatr Polski na Akcje ". Jednakże zmiana ta nie doszła do skutku, mimo że była słuszna. Wkład Potockiego wynosił 12.000 talarów. Jeżeli weźmiemy pod uwagę ogólną sumę wydaną na budynek, a w niej wyróżnimy sumę dobrowolnych datków (120.574 mk i 68 f.) jakże nikłą wydaje się "darowizna" Potockiego. Tym samym znika podstawa do jakiejkolwiek wdzięczności. Nazwa "Teatr Polski w ogrodzie Potockiego II w całym kraju budziła fałszywe przekonanie o wielkości czynu i ofiarności Potockiegol. Nikt nie wiedział, że ofiarodawca stał się akcjonariuszem z największym udziałem. Mit ten przetrwał aż do czasów dzisiejszych. Wszyscy są przekonani, że teatr powstał przede wszystkim dzięki szlachetności Bolesława Potockiego, a zapomnieli, że napis na frontonie budynku "N aród sobie II głosi prawdę,

") Wartk, 1877, nr 145 grosza. Zasługą Potockiego go we składki rzemieślników wartość 12.000 talarówspołeczeństwo polskie 7 ciułając grosz do niweczą w zupełności 20 i 50 cio lenił chłopóW 7 co przewyższa moralnie

FATALNE POSUNIĘCIE

W zarządzie Spółki działo się coś niedobrze. Dziś na pewno twierdzić nie można, czy ci którzy podjęli się trudu zawiązania Spółki teatralnej kierowali się li tylko "potrzebą narodu ", czy też pod pięknymi frazesami patriotycznymi pokrywali prawdziwy motor działania, w nadziei na dobry interes. Może nas tylko dziwić jedno. W zarządzie Spółki, Radzie Nadzorczej byli ludzie zamożni, z wysokich sfer wielkopolskich, obracający dużymi sumami, posiadający duże majątki. Dług ciążący na teatrze po ukończeniu budowy nie był stosunkowo duży. Dlaczego żaden z tych magnatów nie zechciał go spłacić dla dobra ogółu. Słusznie " Warta II oburzała się na ciągłą "żebraninę" u społeczeństwa, które składając dobrowolne datki lepiej poj ęło swój obowiązek narodowy, wyżej ceniło honor narodowy, niż ci, co się do niego odwoływali. Do fatalnego posunięcia Spółki należy wydzierżawienie w r. 1877 teatru trupie niemieckiej na miesiące letnie. Był to zespół operowy, złożony z Czechów, ale niemniej uważany za niemiecki, bo śpiewał po niemiecku. Rzecz dziwna, że społeczeństwo, które było współwłaścicielem, milczało w tej sprawie. Mało tego; "Dziennik Poznański" zamieszczał recenzje omawiające każde przedstawienie. I nikt prócz " Warty" i "Gońca II nie protestował i nie zajął żadnego stanowiska. A przecież teatr był instytucją narodową, wzniesioną dla celów patriotycznych. Po kilku latach Spółka powtórzyła to samo posunięcie w rozmiarach znacznie większych, zawierając kontrakt z Hansem Winterem w r. 1888. Teatr polski wybudowano po to, by sztukę polską odseparować od sztuki niemieckiej i by w tym gmachu mogli się spotykać sami Polacy. Nic dziwnego, że na jednej scenie nie mogły pomieścić się obie. Jedna z nich musiała odejść. Spółka podpisując kontrakt z niemieckim przedsiębiorcą dała dowód słabości charakteru i musiała obudzić słuszne oburzenie. Na zakończenie zaznaczyć należy, że akcjonariusze nie bardzo interesowali się losami Spółki, Dowodem tego mogą być walne zebrania. Spółka liczyła kilkuset udziałowców, a na zebraniach bywało przeciętnie 18-20. Nic więc dziwnego, że do uchwał walnych to co' chciała. Dlatego takich powiedzeń jak" ulegając opinii ogółu" - ,.pod naciskiem opinii" nie brano poważnie, uznając że Rada N ad" zorcza jest wszechwładna. Do obowiązków Rady Nadzorczej między innymi należał patronat nad kierunkiem sceny narodowej. Wydaje się jednak, że Rada i z tego obowiązku nie wywiązywała się. Świadczą o tym stałe ingerencje w prasie. Nie wiadomo właściwie, czy Rada odbywała jakieś konferencje z dyrekcją teatru w sprawie repertuaru, czy też nie. Raczej przypuszczać należy, że dyrektorzy zupełnie samodzielnie prowadzili teatr.

WYSIŁEK POLSKIEGO SPOŁECZEŃSTWA

J ak w każdym ludzkim przedsięwzięciu tak i w Spółce teatralnej spotykamy wady i zalety. J ej niezaprzeczalną zasługą było podjęcie inicjatywy budowy teatru. Mimo wszelkich błędów, jakie możemy jej zarzucić, trzeba uznać, że powziętego zadania dokonał. W perspektywie czasu wszelkie winy, tarcia, nieporozumienia zbladły i zatarły się. Pozostał rezultat udolnych czy nieudolnych usiłowań. Rezultat trwały, z którego do dzisiejszego dnia korzystamy i korzystać będziemy. W zakończeniu rozważań poświęconych dziejom powstania funduszu i budynku należy choć kilka wierszy poświęcić społeczeństwu polskiemu. Pierwszym narzucającym się wnioskiem, jaki należy wysnuć z ustosunkowania się wszystkich Polaków do sprawy teatru polskiego w Poznaniu jest fakt, że mimo tyloletniej niewoli, mimo rozbicia Polski na zabory, mimo granic .rozdzielających Polaków, tworzyli oni jeden naród, którego członkowie bez względu na miejsce zamieszkania wzajemnie sobie dopomagają w poczuciu nierozerwalnej więzi jaką jest wspólnota języka, obyczajów i przeszłości. Na tym tle sprawa teatru przybiera specjalne znaczenie jako wyraz jednolitości i spoistości całego narodu polskiego. Wysiłek swój w sprawie budowy "Teatru Polskiego w Poznaniu" społeczeństwo polskie składało w głębokim zrozumieniu potrzeby obrony narodu polskiego przed prfcemocą pruską. Scena poznańska miała służyć wszystkim. W jej budowie też biorą udział wszystkie warstwy. Najliczniej występują szare i bezimienne masy ludu polskiego, wrażliwe na zawołanie i ofiarę. W haśle "N aród Sobie" streszcza się najwymowniej społeczna strona wieloletniej akcji, na którą zdobyło się nasze społeczeństwo budujfąc Teatr Polski w Poznaniu.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1950.12 R.23 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry