twórczości stanowisko zupełnie odrębne. Drugi wieczór bachowski stał się przede wszystkim popisem, skrzypków-wirtuozów. Wystąpili po kolei: Zdzisław J ahnke (który w ostatniej chwili podjął się odtworzenia "Koncertu E-duir", zastępując T. Wrońskiego ), Irena Dubiska i Eugenia U mińska oraz Miecz. Griżelski. Wartościową grę J ahnkego i Giżelskiego znamy dobrze w Poznaniu i nie ma potrzeby rozpisywać się tu szerzej na ten temat. Natomiast chciałbym zwrócić specjalną uwagę na ujęcie "Koncertu d-moll na dwoje skrzypiec" przez najwybitniejsze polskie wiolinistki - Dubiską i U mińską. Numer ten stał się clou całego festiwalu poznańskiego. Obie koncertantki pokazały j ak może brzmieć Bach, grany przez 2 indywidualności. Podziwialiśmy pełny dźwięk smyczków (zwłaszcza Dubiskiej) oraz ogólną interpretację - uduchowioną, emocjonalną a zarazem utrzymaną w ryzach stylowości. 3 wieczór symfoniczny otworzył zwięzły "Koncert Brandenburski nr 3" (z Wisłockim przy klawesynie) po czym uwagę słuichaczy skupił pianista krakowski Jan Hoffman iako oddany interpretator "Koncertu Brandenburskiego nr 5" (soliści: Hoffman, Giżelski, Prie-mke) oraz "Koncertu fortepianowego f-moll".

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1950.06 R.23 Nr2

Czas czytania: ok. 10 min.

Jan Hoffman wykazał tu finezyjne opanowanie techniczne. Żałować jednak wypada, że pianista ten dysponuie zbyt filigranowym, mało ujmującym tonem (nie tylko Bacha, ale i Schumanna i Francka pamiętamy w zupełnie podobnym ujęciu). Hoffman zdaje się nie angażować osobiście w treść wewnętrzną odtwarzanej muzyki. W sumie gra dosyć monotonnie, rozumowo, akademicko,

choć wysoce kulturalnie, w szczegółach wykończenie, rytmicznie jasno i pewnie. Wykonanie "Magnificat" było jednym z ciekawszych punktów bogatego programu" Dni Bacha". Ogromny aparat wykonawczy ustawił się na estradzie. N a pierwszym planie kwartet solistów - dalej orkiestraa za nią chór. Akompaniowały organy, już dawno w Auli UP niesłyszane. "Magnificat" należy do najwznioślejszych kompozycyj Jana Sebastiana. Jest monumentalnie skonstruowane.

Obfituje w genialne pomysły melodyczne. Obok mistrzostwa techniki kontrapunktyoznej odznacza się głębią i siłą duchowego wyrazu. Realizacja dźwiękowa stała na dobrym poziomie. Chór chłopięcy i męski im. Gieburowskiego, solidnie przygotowany przez Stefana Stuligrosza brzmiał chwilami imponująco, zwłaszcza gdy się. rozśpiewał - bo na początku nie czuł się zbyt pewny. Jako soliści wystąpili: Wanda Falakówna (subtelna sopranistka, specjalizująca się w repertuarze oratoryjnym), E. Szabrańska (mezzo-sopran), J. Hupertowa (alt), A. Klonowski (tenor). Partię basową w ostatniej chwili musiano opuścić. Jedna rzecz raziła jednak zdecydowanie. Każdy z solistów reprezentował inną szkołę wokalną - każdy śpiewał innym sposobem. Brakło temu zespołowi jakiegoś wspólnego mianownika. Głosy, skądinąd wartościowe, kłóciły się tedy ze sobą. Przy organach zasiadł ceniony poznański wirtuoz prof. Józef Pawlak. Jaka szkoda, że w długim cyklu imprez nie pomyślano o recitalu poświęconym arcydziełom organowym Bacha. Można to było zorganizować choćby w ramach wieczornego koncertu symfonicznego. Młode pokole ani "Koncertów organowych" ani "Sonat" ani owych gigantycznych "Preludiów i Fug" czyli po prostu utworów, które stawia się zazwyczaj na czele kompozycji bachowskich. Przecie można było organy Auli U.

P. jakoś doprowadzić do względnego porządku przy takiej okazji! "Kantata na urodziny Augusta III" wykonana została na ostatnim koncercie bachowskim chyba tylko ze względu na temat, śpiewa tam m. in. solista uosabniający rzekę Wisłę, składającą hołd królowi polskiemu. W twórczości wielkiego kantora utwór powyższy ma zupełnie epizodyczne znaczenie. Chór w tej "Kantacie" bierze raczej niewielki udział; daje jedynie obramowanie, śpiewał na początku i na końcu (połączone zespoły WIkp. Związku śpiewaczego, przygotowane precyzyjnie przez prof. Karola Broniewskiego) . Punktem kulminacyjnym ostatniego wieczoru "Dni Bacha" stała się realizacja dźwiękowa "Koncertu na cztery fortepiany", dzieła będącego dość swobodną transkrypcją "Koncertu na 4 skrzypiec" Vivaldiego - także zaprodukowanego równocześnie (grali: Jahnke, Giżelski, Szulc i L. Kezler). Przy czterech, wielkich czarnych "skrzydłach" zasiedli czterej wirtuozi: Drzewiecki, Woytowicz, Ekier i Hoffman. Już sam widok był bardzo niecodzienny! Znakomici arści odegrali "Koncert a-moll" Vivaldiego - Bacha wprost idealnie pod każdym względem. Odnieśli pierwszorzędny sukces artystyczny i zebrali wiele oklasków ze strony zachwyconej publiczności. Program uzupełnił " Koncert Brandenburski nr 6", napisany na mały zespół i continuo (cembalo) .

Dyrygował Stajiisiaw Wisłocki, któremu należy się podziękowanie za przygotowanie i poprowadzenie całego festiwalu bachowskiego w Poznaniu.

FILHARMONIA 28 Koncert Filharmonii Poznańskiej przedstawiał się z różnych względów interesująco. Przede wszystkim należy podkreślić ze wszechmiar udany występ dwóch młodych dyrygentów poznańskich - M. Obstu i J. Młodziejowskiego. Na afiszu widniały głównie 'polskie kompozycje. Jako soliści wystąpili: M. Zimoląg (waltornia), i A. Klonowski (tenor). W koncercie współdziałał chór męski Pocztowców. 29 koncert symfoniczny Filharmonii Poznańskiej poprowadził dobrze znany w Poznaniu kapelmistrz Jan Krenz (od roku działający na terenie stolicy). Rozpoczął program własną I Symfonią, utworem niedawne, napisanym i wykonywanym już w Warszawie. J ak doniosła prasa, Jan Krenz z Kazimierzem Serockim i Tadeuszem Bairdem stworzyli niedawno grupę młodych kompozytorów, których założeniem ideowym jest nowy, realistyczny styl w muzyce polskiej. Ale w I Symfonii Krenza owych tendencji realizmu jeszcze się nie wyczuwało - chociaż rzecz napisana jest z niewątpliwym talentem. W ramach wieczoru Zygmunt Lisicki wykonał z orkiestrą ,,2 Koncert Fortepianowy" Saint- Saensa (g-moll opus 22). Ceniony artysta swym ostatnim występem zdobył szczere uznanie publiczności poznańskiej. Porywał efektowną brawurą, soczystiścią uderzenia, temperamen - tem technicznym! Kilkakrotnie bisował. rycego Ravela, dzieło sławne, cieszące się od dawna wprost rekordowym powodzeniem w salach koncertowych całego świata. Triumf swój zawdzięcza kompozytor oparciu się o folklor hiszpański. Ravel w "Bolero" dął wzór utworu nowoczesnego a zarazem popularnego, zrozumiałego dla każdego słuchacza. Osobny koncert poświęciła Filharmonia dziełom Stanisława Moniuszki. Twórczość tego mistrza muzyki polskiej jest dla nas ciągle żywa, aktualna, pasjonująca. "Halka" w redakcji schillerowsikiej stała się wydarzeniem bieżącego sezonu - jako opera narodowa, popularna, przemawiająca do mas.

Wykonane ostatnio w Poznaniu "Sonety Krymskie" odznaczają się świetnie napisanymi ustępami chóralnymi i wielką mocą wyrazu. Według zdania niektórych muzykologów polskich "Sonety" są w ogóle najcenniejszym tworem talentu Moniuszki. Program wypełniły dalej: "Ballada o Florianie Szarym" i tak lubiana przez wszystkich uwertura "Bajka" .

Powyższy koncert został przygotowany starannie. Podkreślić należy wielki wysiłek prof. K. Broniewskiego, który z zespołu wokalnego i instrumentalnego wyciągnął naprawdę wiele. Dyrygował plastycznie, panując suwerennie nad wielkim aparatem. Chóry śpiewały zdyscyplinowanie i pewnie, chwilami porywająco. Każdy dał tu z siebie, ile mógł. - W "Sonetach" popisywały się zespoły mieszane "Towarzystwa Muzycznego" i "Lutnia". "Floriana Szarego" wykonały składnie "Arion" i "Echo Poznańskie" .

31 koncert symfoniczny rozpoczęła uwertura do "Snul nocy letniej" Feliksa Mendelssohna. .Muzyka do komedii Szekspira powstała w latach młodzieńczych autora "Pieśni bez słów" (1826 r.) i po dziś dzień zachwyca oryginalnością pomysłów instrumentacyjnych i romantyczną baśniowością treści muzycznej. Biegunowo odmiennym od Mendelssohna utworem była na tymże koncercie VI Symfonia Piotra Czajkowskiego, śpiew łabędzi wielkiego muzyka - ostatnie dzieło przedśmiertne. Zespół Filharmonii Poznańskiej pod dyrekcją Stanisława Wisłockiego odtworzył VI Symfonię Czajkowskiego z rozmachem i kontrastami dynamicznymi. Okrasą wieczoru stał się współudział Stanisława Szpinalskiego, grającego z orkiestrą "Koncert a-moll" Schumanna. 32 koncert pOSW1ęcono polskiej muzyce ludowej, w stylizacjach współczesnych kompozytorów. Program wieczoru rozpoczęła suita symfoniczna "Białczańska muzyka" Jerzego Młodzie jo wskiego. Powyższy utwór słyszeliśmy w ub. roku pod batutą Z. Wojciechowskiego. Składa się z trzech zdecydowanie kontrastujących części (folklor spiski). I tym razem kompozycja wywarła na słuchaczach korzystne wrażenie, jako przejaw niewątpliwego talentu (szczerość i naturalność melosu, zmysł barwnej orkiestracji). Inaczej "Pięć pieśni ludowych" A.

Panufnika (na chór chłopięcy i mały zespół instrumentalny). Jakże rażą tu owe dysproporcje pomiędzy prostą, prawie że nieprzestylizowaną tematyką ludową, a skomplikowanym, "fałszywym" opracowaniem harmonicznym. Całość brzmi niewątpliwie wyrafinowanie, ale w sumie sztucznie i mdło, kwalifikując się do ru goń za ultra-efektami). śpiewał zespół sopranów Chóru im. W. Gieburowskiego. W "Weselu Lubelskim" Tadeusza Szeligowsbiego znajdujemy wiele jędrnie i zdrowo pomyślanej muzyki. Rzecz napisana jest na chór mieszany, sopran solo i orkiestrę. Wykonywana kilkakrotnie przed mikrofonem Radia, śpiewał bardzo dobrze chór "Poznańsk. Towarzystwa Muzycznego" i Samorz. PSS "Lutnia". Solistką była znana artystka Opery Z. Chwoyko-Charłampowicz. Koncert zakończył brawurowo i efektownie inetrumentowany taniec weselny "Chmiel" kompozycji S. Wie« · howicza. Dyrygował całym wieczorem Jerzy Kołaczkowski, gościnnie występujący w naszej Filharmonii. Artysta prowadził swój program 7. wielkim przejęciem i sumiennością, przedstawiając się jako solidny kapelmistrz. Jako solistka ostatniego w bież.

sezonie koncertu symfonicznego wystąpiła Krysta Zemancova, harfistka czeska - członkini naszego zespołu» filharmonicznego. Artyzm Zemancovej zwrócił na siebie uwagę w Poznaniu już kilkakrotnie. Pamiętamy jej współudział w "Koncercie na flet i harfę" Mozarta (sezon ubiegły). Teraz artystka wybrała sobie na popis "Utwór koncertowy" C. SaintSaensa, kompozycję długą i nieciekawą (wyjąwszy może sam "wstęp" i żywszą część finałową). Mimo, że zespół orkiestrowy zmniejszony został do iminimum, dźwięk harfy ginął przygłuszany akompaniamentem - jako zbyt nikły wobec ogromu auli uniwersyteckiej. Może sam instrument był tu winien (zdaje się, że nie pierwszorzędny), a może pc prostu gra na harfie łączy się

7*

z muzykowaniem komnatowym, kameralnym (tak zresztą j ak i kwartet smyczkowy lub klawesyn wymagają sal niedużych, intymnych). W CZęSC1 symfonicznej wieczoru orkiestra, pod dyrekcją Mariana Obsta, przypomniała nam poemat Karłowicza "Powracające fale" oraz II Symfonię Beethovena (punkt kulminacyjny koncertu). Obst zrobił W ost. roku w swej sztuce kapelmistrzowskiej wielki krok naprzód. Nabył już płynną i swobodną technikę gestów. Odnalazł w sobie wyczucie artystyczne, ekspresję i bujny temperament. Pogłębia się duchowo. Szkoda, że Obst w naszej Filharmonii dyryguje tak rzadko.

OPERA

Premiera "Borysa Godunowa" Poznańska premiera "Borysa Godunowa", ludowego dramatu muzycznego, napisanego przez Modesta Musorgskiego (podług tekstu Puszkina), stała się wydarzeniem kulturalnym w skali ogólnopolskiej. Realizacja dźwiękowa tego arcydzieła muzyki rosyjskiej XIX wieku nie należała do prostych zadań ze względu na ogrom opery (9 odsłon), wielce odpowiedzialną rolę chóru (który jest właściwie bohaterem spektaklu), rozliczne trudności muzyczne, które ma tu do pokonania zespół solistów, monumentalną i bogatą oprawę dekoracyjno- kostiumową, bez której ta historyczna tragedia nie robiłaby odpowiedniego wrażenia. Zaznaczmy od razu, że Dyrekcja Teatru Wielkiego podeszła jak najpoważniej do powyższych problemów. Próby i przygotowania do tej opery trwały już od kilku miesięcy. Oczekiwana z wielkim zaciekawieniem uroczysta premiera "Borysa Godunowa" odbyła się cięstwa. "Borys Godunow" Musorgskiego na pewno nie należy do rzędu oper, jakich zazwyczaj słuchamy w naszym Teatrze Wielkim. Jest utworem frapującym właśnie oryginalnością i pogardą dla utartych zwyczajów na scenie. Kompozytor rosyjski pisząc swoje dzieło nie liczył się zbytnio z teatrem i jego prawidłami. Tworzył jakby w gorączce. Niby wulkan wyrzucał na papier swe pomysły muzyczne - bo tak kazał mu wewnętrzny imperatyw twórczy. Śmiałość koncepcyj muzycznych Musorgskiego, staroruski koloryt jego melodii, świeże cerkiewne harmonie, odrębna nuta jakiejś surowej grozy, jaskrawy realizm, nowoczesny wyraz dramatyczny, dosadna charakterystyka muzyczna postaci, pierwiastki rdzennie narodowe - oto cechy zasadnicze "Borysa Godunowa", opery o zapewnionym w dziejach muzyki miejscu. Tytułowy bohater nie jest wcale główną postacią opery. Także Samozwaniec i Szujski występują tylko w niewielu scenach. Role kobiece są epizodyczne. Bohaterem jest lud, któremu w "Borysie" kompozytor wyznaczył kolosalnie odpowiedzialne zadanie, każąc mu śpiewać po prostu przez oałe akty. 8 obraz opery to rewolucja ciemiężonych przez pańszczyznę chłopów. Kończy się przemoc krwiożerczego despoty. Czerwona łuna płonie na horyzoncie, a lud wita Samozwańca - nadzieję lepszej przyszłości. W poznańskim ujęciu owe sceny masowe przedstawiały się okazale. Szczególnie obraz burzy rewolucyjnej wywiera niezapomniane wrażenie. Na scenie mrok. Kłębowisko Ta3 ludzkich przeciągających przez las.

Krzywdzeni przez długie wieki chłopi dopadli bojara, mszcząc się na gnębicielu. Ktoś intonuje nienawistną pieśń przeciwko Borysowi. Z oddali dobiegają dźwięki dzwonów bijących na trwogę. Obrazy te znalazły u Musorgskiego wspaniałą ilustrację muzyczną. Z' niezwykłą swobodą kompozytor maluje nieokiełznany żywioł ludzki. Poszczególne recitatiwy chóralne, pleśń mnichów i obłąkańca przepojone są prawdziwie ludowymi pierwiastkami muzycznymi. Rola Borysa Godunowa jest na pewno najcelniejszą kreacją Edmunda Kossowskiego w jego dotychczasowej karierze. Młody ten artysta potrafił wytworzyć nastrój grozy, atmosferę napięcia dramatycznego (wstrząsająca scena halucynacyj).

R. Peter dał inteligentną sylwetkę chytrego kniazia - sylwetkę, którą nieprędko zapomnimy. Dymitra Samozwańca śpiewał Wacław Domieniecki, obdarzony silnym metalicznym głosem tenorowym. Także zewnętrznie rola dla niego jak stworzona. W ogóle trzeba przyznać, że wszyscy śpiewacy byli na swoich mIeJscach, tym razem trafnie dobrani. Trudno przepisywać długi rejestr solistów. Chóry Opery Poznańskiej zdały trudny egzamin na celująco, śpiewały pewnie, swobodnie i dźwięcznie. W dużej mierze zasługa to kierownika Wiktora. Buchwalda. Współdziałał w przedstawieniu chór ZZK "Hasło" .

Przygotowanie i poprowadzenie "Borysa Godunowa" jest wielkim suikcesem artystycznym prof. Waleriana Bierdiajewa, który wniknął głęboko w intencje twórcze Musorgskiego. Dyrygował "eon amore" , z pietyzmem odtwarzając linię nastrojową poszczególnych obrazów. chórowe, dawał świetne tempa solistom. Dyr. Bierdiajew jest wszakże znawcą rosyjskiej literatury muzycznej. N a zakończenie bież. sezonu operowego w Poznaniu Teatr Wielki wystawił dramat muzyczny "Niziny" Eugeniusza d'Alberta.

Treścią: tragedia dziewczyny z proletariatu wiejskiego, wyzyskiwanej przez cynicznego obszarnika Sebastiano. Ale bohaterka opery wraz z mężem wyzwolą się spod przemocy, przejrzą machinacje bogacza, przeciwstawią się gwałtowi i krzywdzie. Lud stanie solidarnie po stronie buntowników. "N iziny" korzystają muzycznie wiele z weryzmu i wagneryznm. D'Albert zaniechał tu dzielenia opery na odrębne numery aryj i duetów, dał deklamacyjne, swobodne recitativo, przewagę akcentów dramatycznych, śmiałość jaskrawej orkiestracji. Reżyserował całość Emil Chaberski, którego pracę należy ocenić wysoce pozytywnie. Niełatwa jest praca reżysera w teatrze operowym, gdzie ma się do czynienia z dobrymi śpiewakami ale częstokroć słabymi aktorami. Martą była utalentowana śpiewaczka Zofia Czepielówna (niezapomniana "Pani Butterfly"), która pokazała swoje zalety wokalne w świetle nader korzystnym. Aktorsko raczej tylko markowała partię, jeszcze się z nią dostatecznie nie zżywszy, śpiew Franciszka Arno miał sporo ekspresji i dramatycznego nerwu (Pero).

Zygmunt Mariański grał i śpiewał przekonywująco jako uwodzicielski Sebastiano.

Muzykalna Jadwiga Musieiewska trafiła jako naiwna, mała N uri na

swój genre, w którym już przed wojną celowała. Trójkę złośliwych koleżanek Marty kreowały M. DidurZałuska, I. żychowska, M. J anowskaKopczyńska.

Mniejsze role spoczywały w doświadczonych rękach: I. Mikulina (Tomasso), W. Szpingiera (Moruccio), j. Ka tina (N ando ). Całość muzyczną opracował wnikliwie Zygmunt Wojciechowski - jak zwykle niezawodny. Dekoracje projektował Mieczysław Nalewajski. Reżyserował Emil Chaberski.

RECITALE SOLISTÓW

W pierwszych dniach maja odwiedziła Poznań ekipa świetnych artystów radzieckich, występując w Auli U. P. z koncertem poświęconym głównie muzyce słowiańskiej. Bogaty program wieczoru rozpoczął młodziutki wirtuoz J. S. Bezrodnyj, Laureat Międzynarodowych Konkursów w Pradze i Budapeszcie. Gra tego doskonałego skrzypka odznaczała się przede wszystkim wyborną, swobodną techniką.

Jako drugi wszedł na estradę J. S.

Patorżyński, Ludowy Artysta ZSRR, Laureat Nagrody Stalinowskiej, obdarzony głębokim basem. Zaprezentował się jako mistrz interpretacji. Ewenementem wieczoru był udział Lwa Oborina (fortepian), przedwojennego Laureata Konkursu Chopinowskiego w Warszawie. Wielki artysta odtworzył z maestrią i brawurą "Obrazki z wystawy" Musorgskiego, dzieło, które niedawno słyszeliśmy wykonane w Filharmonii w wersji orkiestralnej - zinstrumentowane przez Ravela. Obie sopranistki W. J. Borysenko i N. A. Kizancewa, Laureatki Nagród Stali gorąco przez poznańską publiczność. Wołanie o bisy zamieniły się wkrótce w burzliwe okrzyki entuzjastycznie nastrojonej sali. 10. V. wystąpiła w Poznaniu z recitalem wokalnym wielka śpiewaczka polska o sławie światowej - Wanda Wermińska. Artystkę tę pamiętamy doskonale z licznych koncertów przedwojennych, a zwłaszcza z jej znakomitych kreacyj operowych. Wermińska przez okres lat wojennych doprowadziła swą sztukę wokalną do maestrii. Polskie Radio zorganizowało recital fortepianowy swemu kierownikowi muzycznemu Franciszkowi Łukasiewiczowi, z okazji 25ł-lecia jego pracy dla tej instytucji. Działalność artystyczna F. Łukasiewicza związana jest bardzo silnie z radiofonią poznańską. Pianista grał interesująco zestawiony program, składający się raczej z drobniejszych formą utworów Chopina. Z obszerniejszych opusów widniały na afiszu: Ballada As i Scherzo b-moll. Występ zasłużonego artysty spotkał się z dużym uznaniem słuchaczy. Recital poznański M. TrombiniKazuro poświęcony został także wyłącznie dziełom Chopina. Wysłuchaliśmy obszernego programu złożonego m. in. z Nokturnów, Mazurków, Polonezów, Ballady g-moll itd. M.

Kazurowa wydobywa z muizyki chopinowskiej przede wszystkim zawarte tamże pierwiastki liryczne. Halina Czerny-Stefańska na jesieni ub. r. otworzyła sezon muzycznj' w Poznaniu (koncertem chopinowskim). W II poło czerwca b. r. znowu Stefańska zakończyła cykl recitali fortepianowych, o<rganizowanych

przez "Artos" . W międzyczasie artystka ta zdobyła I nagrodę na konkursie chopinowskim i jako głośna laureatka objechała z występami wszystkie większe ośrodki kulturalne kraju oraz odwiedziła Moskwę, KiJOW, Pragę, Brukselę, Amsterdam i Londyn. Czerny-Stefańska wszędzie odnosi świetne sukcesy artystyczne. W Poznaniu grała po raz pierwszy repertuar niechopinowski, mieszany: klesyey, romantycy, moderniści. Muzykalny Poznań wszedł ostatnio w okres popisów (koniec roku szkolnego) . Omal że codziennie odbywał się tu koncert adeptów którejś z uczelni muzycznych. Na wyszczególnienie zasługuje wieczór trzech tegorocznych absolwentów PWSM, którzy koncertowali z orkiestrą Filharmonii Poznańskiej (30. VI.). Dyrygował Bolesław Lewandowski. - Oboje pianiści: Irena Wyrzykowska i Mieczysław Wojciechowski to wychowankowie znakomitej muzyczki Gertrudy Konatkowskiej. Profesorka ta niedawno wypuściła ze swej klasy F. Kielasińska, a teraz doprowadziła chlubnie do dyplomu dalszych studentów. Wyrzykowska wykonała ,.Koncert Es-dur" Beethovena - dokładnie i z umiarem interpretacyjnym. Efektowniej przedstawił się Wojciechowski w arcytrudnym "Koncercie d-moll" Brahmsa (siła a zarazem miękkość tonu, rozmach wirtuozowski) .

Jako trzeci absolwent wystąpił Zdzisław Marczyński, odtwarzając muzykalnie interesujący "Koncert na Kontrabas" Stefana Poradowskiego. Marczyński jest uczniem zasłużonego kontrabasisty prof. A. B Ciechańskłego.

Kazimierz Nowowiejski

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1950.06 R.23 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry